Czy rzeźbiarz tworzący pomnik jest prorokiem-wychowawcą swoich rodaków, czy rzemieślnikiem realizującym zlecenie?

Dzisiejsi twórcy czują się prorokami, czego przykładem w Poznaniu była kolejna odsłona trwającej już kilkanaście lat tragikomedii pt. „Budujemy pomnik wypędzonych przez Niemców Wielkopolan”.

Henryk Krzyżanowski

W połowie listopada magistracka komisja odrzuciła (po protestach oburzonych rodzin wypędzonych) kolejne natchnione projekty. Ich wspólną cechą było przeniesienie historycznego faktu deportacji Wielkopolan z greiserowskiego Warthegau w sferę pacyfistycznej zadumy nad dramatem wysiedleń w ogóle. Projekt, który miał chyba największe szanse na wybór przez komisję, był płytą z czarnego granitu z wierszem Szymborskiej zaczynającym się od słów „Jacyś ludzie w ucieczce przed jakimiś ludźmi…”. Skoro „jacyś” – to także ci, którzy z mieszkań zagrabionych w Poznaniu jesienią 1939 roku wiali przed Sowietami w styczniu 1945, prawda?

Na razie więc grupie rodzin wysiedlonych, coraz szczuplejszej z przyczyn naturalnych, musi wystarczyć kamienna tablica w Parku Marcinkowskiego, głosząca: TU BĘDZIE POMNIK. Kiedy i oni odejdą, będzie można bez żadnych sprzeciwów wystawić monument o takim stopniu ogólności, że na odsłonięcie da się zaprosić potomków wszelkich wysiedlonych w Europie – także sudeckich Niemców czy niemieckich właścicieli ziemskich z oddanej Stalinowi Łotwy. Cóż, rozumiejąc pacyfistyczne idee młodych twórców (choć ich nie podzielając), zauważę tylko, iż jest to przejaw arogancji; artysta uzurpuje sobie bowiem prawo do ingerowania w intencje zamawiajacego, ba, do ich rzekomego uszlachetnienia!

Ciekawe, że w Gdyni taki pomnik stanął już w 2014 roku. Młodzi rzeźbiarze Paweł Sasin i Adam Dziejowski zrealizowali tam co do kropki oczekiwania zamawiających, zgadzając się nawet na niewielką modyfikację swojego projektu już w trakcie realizacji. A przy tym wpisali w monument kompletną informację historyczną. Czyli udało im się w pięknej, artystycznej formie upamiętnić cierpienie Gdynian wypędzanych przez barbarzyńców jesienią 1939 roku. Niestety w Poznaniu jest to, jak widać, nieosiągalne. Z czego wynika ta różnica? Czy fakt, że z Poznania bliżej do Berlina niż do Warszawy, ma na to jakiś wpływ?

Komentarz Henryka Krzyżanowskiego pt. „Jacyś wypędzeni i ich pomnik” znajduje się na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 54/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Komentarz Henryka Krzyżanowskiego pt. „Jacyś wypędzeni i ich pomnik” na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze