Chyba wyrzucono publiczne środki w błoto, a raczej, w tym konkretnym przypadku, utopiono je na dnie morza!

Prokurator powinien przejrzeć poniesione koszty owej tajemniczej podwodnej inwestycji, zbadać, kto ową katastrofę zaprojektował i dlaczego nie zadziałał odpowiedni nadzór budowlany.

Tomasz Hutyra

Klif Orłowski. Któż z nas, gdynian, nie zna tego miejsca? Molo, plaża, teatr letni. Spacery latem i zimą. Zawsze tłumy w noc sylwestrową. Latem tysiące turystów. Szkoła plastyczna, dworek Żeromskiego, urocze otoczenie z jedynym w swoim rodzaju krajobrazem, zawsze falujące morze i piski latających mew, a czasami i przypływający rybacy.

Przeciętny turysta czy mieszkaniec Gdyni widzi w tym miejscu zawsze tylko to, co piękne. Pod wodą nie widzi nic, przynajmniej do czasu, gdy nie zanurkuje. A tam, na dnie, na wysokości Klifu Orłowskiego znajduje się hydrotechniczna konstrukcja, zwana podwodnymi progami spowalniającymi, wybudowana w Gdyni Orłowie między styczniem a czerwcem 2006 roku, w odległości 140–200 metrów od linii brzegowej, na głębokości około trzech metrów. (…)

Jak wiemy, do cofania się linii brzegowej przyczyniają się naturalne siły przyrody, takie jak falowanie morza, wiatry, prądy morskie czy wreszcie spiętrzenia sztormowe. Sama działalność człowieka może skutecznie neutralizować warunki falowo-prądowe poprzez budowanie różnorodnych konstrukcji hydrotechnicznych, modelując w ten sposób kształt linii brzegowej. Do takich konstrukcji możemy zaliczyć: opaski brzegowe, ostrogi, falochrony brzegowe, progi podwodne czy sztuczne rafy. Brzeg morski można chronić przez sztuczne zasilanie. Nic lepiej nie chroni brzegu morskiego, jak duża, szeroka plaża; to na niej najlepiej wygasza się fala morska. (…)

Na początku października 2016 roku doświadczyliśmy pełnokrwistego północno-wschodniego sztormu, a szalejące fale uderzyły pełnią swojej mocy w wybrzeże. Plaża na południe od orłowskiego molo przestała istnieć, a plaża od strony północnej została niemalże zabrana i zalana całkowicie. Morski żywioł, siejąc zniszczenie, doprowadził do cofki na malutkiej rzeczce Kaczej; gdyby nie interwencja strażaków, to Tawerna Orłowska runęłaby do wody. Ogromne publiczne środki utopiono. Winnych, jak zwykle, brak. (…)

Dwa tygodnie temu doszło do kolejnego osuwiska w rejonie Klifu. Na szczęście nikt nie zginął. (…) Jakie gwarancje może dać dyrekcja Urzędu Morskiego oraz pracownicy tej instytucji na sprawne wybudowanie kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną, jeżeli w tak prostej sprawie sobie nie poradzili?

Cały artykuł Tomasza Hutyry pt. „Czyżby utopiono miliony?” znajduje się na s. 17 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Hutyry pt. „Czyżby utopiono miliony?” na s. 17 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze