Alfons Karny (1901-1989) – obrońca Niepodległej w 1920 roku i artysta rzeźbą sławiący jej imię. Jego życie to epoka

Pochłonęła go całkowicie praca. Żył z nagród i wykonanych rzeźb, ale wszystkie środki przeznaczał na rozwój talentu i kosztowne materiały. Do przyjaciół mawiał, „że nie stać go na żonę”.

Zdzisław Janeczek

A. Karny, popiersia Polaków | Fot. Z. Janeczek

Jego artystyczne credo (…) brzmiało: „W sztuce nie uznaję ani walorów, ani mody nowoczesności, ani sensacji – uznaję wartości wieczne, tkwiące w istocie bytu duchowego. Rzeźba dla mnie ma być symbolem nieznanych, ukrytych w nas wartości psychicznych i ma być zagadką samą w sobie, bez tematu. Kocham samą formę istotną jako wartość bezpretensjonalną, nie tendencyjną. Szukam odwiecznego spokoju i odwiecznej radości estetycznej w ładnej, miękkiej linii, harmonijnej, cichej, a jednocześnie tytanicznej, bez odrobiny dramatu, rozterki, bólu i niewiary. Istotą rzeźby jest życiodajne źródło spokoju, sensu konstrukcyjnego, melodii i potęgi niezmiennej wieczności. Czuję też wszelką dekoracyjność w rzeźbie, cichą, skromną, bez hałasu i pretensjonalności”. (…)

Alfons Karny. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Był nie tylko artystą, ale jako urodzony przed wielką wojną 1914–1918 – świadkiem historii. Jego życie to epoka: od wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej i tyfusu głodowego w Petersburgu 1907 r. obejmująca lata: wojny obronnej we wrześniu 1939 r. i okupacji niemieckiej oraz lata terroru stalinowskiego, gomułkowskiej małej stabilizacji, gierkowskiej propagandy sukcesu, karnawału „Solidarności”, po stan wojenny 13 XII 1981 r. (…)

Alfons Karny wychowywał się początkowo w ojcowskim domu z ogrodem, na przedmieściu Białegostoku przy ulicy Poleskiej 34. Małą stabilizację zburzyła w 1906 r. śmierć ojca. Został sam z matką i młodszą siostrą. (…) Wcześnie odumarła go także matka. W tej sytuacji to cud, że nie uległ rusyfikacji. (…)

Dzieciństwo Alfonsa było najtrudniejszym okresem w życiu. Po latach wspominał: „Wychowywałem się w miejskim przytułku dla sierot, skąd oddano mnie do terminu w piekarni, potem introligatorni, a kiedy z tego nic nie wyszło, pracowałem u rolników na grodzieńszczyźnie, zmieniając często gospodarzy i okolicę. Łazikowałem za wojskiem rosyjskim w rozmaitych formacjach. Chwytałem się wielu prac, kolejno od niańczenia dzieci począwszy, aż do pracy krwawej u rzeźnika Syty, w kuchni restauracyjnej, dalej jako woźny, kelner, administrator. Na administracji wymówiono mi akurat, kiedy rozbrajano Niemców. Jako chwilowo bezrobotny pomagałem rozbrajać i tak mi wojaczka się spodobała, że do końca wojny biorę udział ochotniczo w walkach wojny polsko-bolszewickiej i nie wiedzieć kiedy mi czas na niej zleciał, dodając do tego kontuzję”. (…)

Alfons Karny jako ochotnik walczył w sierpniu 1920 r. pod sztandarami gen. Józefa Hallera. (…) Służbę zakończył w stopniu kaprala.

Z tamtych dni wyniósł szacunek dla polskiego munduru i tradycji wojskowych, szczególną atencją obdarzając osobę Naczelnika Państwa, a później I Marszałka Józefa Piłsudskiego. Gdyż dotrzymał on danego podkomendnym słowa: „Chciałem by Polska, która tak gruntownie po 1863 roku o mieczu zapomniała, widziała go błyszczącym w powietrzu w rękach swych żołnierzy”.

Głowa Józefa Piłsudskiego | Fot. Z. Janeczek

Służba liniowa i atmosfera panująca w polskim wojsku uformowały jego narodową świadomość i dały bodziec zachęty do rozwijania talentu plastycznego. Wzorem artystów legionowych wspierał czyn zbrojny hallerczyków, podobnie jak wcześniej czynili to profesorowie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie Leon Wyczółkowski i Julian Fałat, przebywający na froncie wołyńskim w charakterze malarzy wojennych. Wielu z nich wykazało się niemałym talentem wojskowym i osiągnęło stopnie oficerskie. Niektórzy, jak Edward Śmigły-Rydz, Henryk Minkiewicz czy Roman Kawecki, zostali dowódcami pułków legionowych, a po odzyskaniu niepodległości zrobili kariery w Wojsku Polskim. (…)

Porzucił służbę mundurową i z teką rysunków pod pachą wyjechał do Warszawy, gdzie zamieszkał w przytułku dla nędzarzy na Annopolu. Tam, jak wspominał, „o mało go wszy nie zjadły”. Jakiś czas minął, zanim dostał pracę stróża w wydawnictwie Książnica-Atlas, a później posadę gońca w redakcji tygodnika „Iskra”. Ponadto parzył herbatę i sprzątał gabinety, które były miejscem jego schronienia. Nocami rysował, często przy bardzo złym świetle. Nie miał go kto napomnieć, żeby nie psuł oczu. Gdy pojawiały się jakieś dolegliwości, nie stać go było ani na wodę do obmywania ze źródełka w Lourdes, gdzie w 1858 r. objawiła się Matka Boska, ani na okulistę. (…)

A. Karny, Tors | Fot. Z. Janeczek

Kiedy ujawniły się talenty A. Karnego, dzięki niezwykłym umiejętnościom rysunkowym w grudniu 1924 r. został przyjęty do pracowni grafiki na Akademię Sztuk Pięknych jako wolny słuchacz, ponieważ nie miał ukończonej szkoły średniej. (…) Sytuacja Karnego odbiegała od dość powszechnej normy studenckiej. Nie miał własnej godziwej kwatery ani pieniędzy na posiłek. Często na zajęcia maszerował z pustym żołądkiem. Nie dostawał, jak inni, od rodziny „na zupę i buty” i musiał pocieszać się myślą, iż pozostaje mu jedynie talent i praca nad jego doskonaleniem. (…)

Urządził pierwszą w życiu swoją pracownię na strychu przy ulicy Wspólnej 67 w Warszawie. Pochłonęła go całkowicie praca. Żył z nagród i wykonanych rzeźb, ale wszystkie środki przeznaczał na rozwój talentu i kosztowne materiały. Do przyjaciół mawiał, „że nie stać go na żonę”. Z okazji 10 rocznicy „Cudu nad Wisłą” wziął udział w wystawie Rok 1920 organizowanej w Zachęcie. Był nie tylko artystą, ale i weteranem tej wojny.

Na Salonie w Zachęcie przyznano A. Karnemu brązowy medal za Tors – akt kobiecy. (…) Jego twórczością zainteresował się prezydent Stefan Starzyński, fundując artyście skrzynię na glinę z ocynkowanej blachy, a Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nadało mu maturę. W radosnym uniesieniu tak skomentował to wydarzenie: „Oh […] żeby to matka moja, którą pamiętam, teraz żyła, wzięlibyśmy oboje po kilka kropel waleriany na nasze rozbrykane w szczęściu serca”.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Alfons Karny. Człowiek-artysta i jego czasy” znajduje się na s. 6–7 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Alfons Karny. Człowiek-artysta i jego czasy” na s. 6–7 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze