„Saint Raoult” – świece z takim napisem produkuje się pod Marsylią na cześć lekarza, który leczy z koronawirusa

Agata Christie twierdziła, że nic tak nie ożywia akcji, jak nieboszczyk. Okazało się, że kandydatami na nieboszczyków jesteśmy my. Na próżno prof. Raoult powtarza, że to nie pandemia, tylko grypa.

Piotr Witt

Od lat Francuzi zajmują czołowe miejsce w spożyciu środków uspokajających i nasennych. Sytuacja polityczna, gospodarcza, społeczna przyprawiają ich o niepokój w ciągu dnia i o bezsenne noce. A teraz jeszcze przyszedł wirus i ryzyko nagłej śmierci. Agata Christie twierdziła, że nic tak nie ożywia akcji, jak nieboszczyk w odpowiednim momencie. Okazało się, że kandydatami na nieboszczyków jesteśmy my sami. Na próżno profesor Raoult powtarza, że nie ma pandemii, jest tylko silna grypa sezonowa, która się skończy niebawem.

Zaraza zebrała we Francji żniwo ponad 25 000 ofiar, nieporównanie wyższe niż w innych krajach Europy. Już energicznie szuka się winnych.

Czy rząd naraził bliźnich na śmiertelne niebezpieczeństwo? Nieumyślne spowodowanie śmierci? Odmowa ratunku osobie w niebezpieczeństwie?

Liczne pozwy tej treści zostały wniesione do Trybunału Sprawiedliwości Republiki przeciwko premierowi Philippe’owi, b. minister zdrowia Agnès Buzyn i jej następcy Olivierowi Véronowi.

19 kwietnia premier Philippe urządził nadzwyczajną konferencję prasową. Miał odpowiedzieć na trzy pytania: – dlaczego rząd nie zareagował na alarm zarządzony na świecie przez WHO 31 stycznia? Dlaczego w kraju, gdzie ogromna część podatków idzie na opiekę zdrowotną, nie ma najprostszych środków ochronnych – masek, fartuchów, środków dezynfekcyjnych? Dlaczego, mimo stanu zagrożenia sanitarnego na świecie, nie odwołano wyborów? Liczni deputowani i merowie przypłacili tę decyzję życiem. A ilu wyborców, których nikt nie policzył?

Premier mówił dwie godziny, ale na żadne z pytań nie odpowiedział. Mówił za to o nadludzkich wysiłkach rządu w celu ekspatriacji obywateli francuskich z zagranicy. Przeszkadzały mu w tym inne kraje Unii, m.in. Polska, zamykając przedwcześnie granice. Ze wszystkich krajów Unii Francja zamknęła granice ostatnia. Kraj ma wielkie interesy w Chinach. Warto przypomnieć, że pierwszy przypadek zarazy w Europie stwierdzono 18 stycznia we Francji. Był to student chiński, który przyleciał z Wuhan. Zmarł po kilku dniach w paryskim szpitalu. (…)

Pandemia wypchnęła na pierwsze strony dzienników prof. Didiera Raoulta i jego terapię chlorochiną połączoną z azytromycyną. Wielkie laboratoria farmaceutyczne mają problem. Raoult proponuje lekarstwo tanie, laboratoria pracują nad lekiem 30 razy droższym. Czyje będzie na wierzchu?

Każą nam nosić maski pod karą policyjną. Ja w to nie wierzę, ponieważ niedługo dadzą o sobie znać żółte kamizelki. Policjanci antyzamieszkowi nie zniosą, aby demonstranci występowali w maskach, nawet ochronnych. Optymiści twierdzą, że maski nadejdą, kiedy już nie będą potrzebne. Pesymiści przewidują, że prędzej się doczekamy szczepionki i pod karą policyjną każą nam zaszczepić się szczepionką przeciwko tegorocznemu wirusowi, który za rok będzie nieaktualny. Nie można tego wykluczyć, biorąc pod uwagę potęgę firm farmaceutycznych.

Dwaj profesorowie medycyny, Debré i Even, napisali oryginalny przewodnik po 4000 leków, które są obojętne dla zdrowia albo szkodliwe. Na podstawie kilkuletnich badań wykazali, że 82% leków sprzedawanych w aptekach jest w najlepszym razie terapeutycznie obojętnych, za to wiele z nich ma szkodliwe działania uboczne. Mnie ten przewodnik zainteresował osobiście. Dowiedziałem się, że odczulanie przeciwko alergii praktykowane na mnie jest nieskuteczne Wiedziałem o tym już wcześniej z doświadczenia, ale teraz okazało się, że może ono także poważnie zaszkodzić. A jaki był efekt Przewodnika po lekach? Jego autorzy – znany urolog prof. Debré i dyrektor paryskiego szpitala dla dzieci prof. Even – otrzymali od Izby Lekarskiej zakaz praktyki przez rok. Władza wielkich firm farmaceutycznych jest straszliwa.

Artykuł „Polityczne konsekwencje grypy” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w majowym „Kurierze WNET” nr 71/2020, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra Witta pt. „Polityczne konsekwencje grypy” na s. 3 „Wolna Europa” majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W końcu kwietnia Francja była 3. państwem w Europie i 4. na świecie pod względem liczby zmarłych z powodu koronawirusa

Według francuskiego ministerstwa zdrowia, aby wdrożenie pierwszej fazy wyjścia z kwarantanny było możliwe, nie może dochodzić do więcej niż 3000 zakażeń covid-19 dziennie na terytorium kraju.

Zbigniew Stefanik

Od pierwszego marca do 30 kwietnia br. ponad 24 tysiące zmarłych z powodu zakażenia covid-19. Ponad 27 tys. hospitalizowanych z powodu powikłań po zakażeniu tym wirusem i ponad 4 tys. przebywających w szpitalach w stanie ciężkim. Pod koniec kwietnia Francja jest trzecim państwem w Europie i czwartym na świecie pod względem liczby zmarłych z powodu zakażenia koronawirusem.

11,2 mln bezrobotnych przybyło od pierwszego marca tego roku (niemal połowa wszystkich pracowników prywatnego sektora francuskiego). Ponad pół miliona małych i średnich przedsiębiorstw ma problemy z płynnością finansową i zwraca się o pomoc do państwa.

(…) Znowelizowany francuski budżet na rok 2020 zakłada deficyt na poziomie 9,1% i dług publiczny w roku 2020 na poziomie 115% rocznego PKB, a eksperci już uznają te prognozy za… niezwykle optymistyczne. Rząd zapowiada na następne miesiące, a może lata, największą recesję we Francji od 1929 roku. (…)

Badania francuskich naukowców dają nadzieję na wynalezienie skutecznego środka na covid-19, za sprawą leku wykorzystywanego od lat nad Sekwaną w leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów.

Według badań klinicznych wykonanych w paryskim centrum medycznym AP-HP na 109 pacjentach z ostrymi symptomami zakażenia covid-19, zastosowanie leku o nazwie Tocilizumab doprowadziło do ustąpienia trudności oddechowych i uchroniło tych pacjentów przed koniecznością intubacji i wentylacji. Tocilizumab będzie poddawany kolejnym badaniom klinicznym w celu potwierdzenia jego skuteczności w walce z covid-19. (…)

28 kwietnia premier Edouard Philippe przedstawił ogólne zarysy rządowej strategii wychodzenia Francji z kwarantanny. Będzie się ona składała z 3 trzytygodniowych faz. Pierwsza (o ile zostaną spełnione warunki do jej wdrożenia, co ma zostać definitywnie potwierdzone 7 maja br.) rozpocznie się 11 maja i potrwa do 2 czerwca. Francuzi będą mogli swobodnie wychodzić z domu, jednak nie będzie im wolno opuszczać regionu i oddalać się dalej niż 100 km od miejsca zamieszkania. Zostaną otwarte sklepy, w których jednak nadal będzie należało przestrzegać określonych zachowań chroniących przed zakażeniem. Pracę rozpocznie część przemysłu i branża budowlana; m.in. ruszy na dobre odbudowa katedry Notre Dame. Stopniowo będą otwierane najpierw żłobki i szkoły podstawowe (od 11 do 17 maja), następnie gimnazja – od 18 do 24 maja – i w końcu licea, od 25 maja do 2 czerwca. (…)

Według francuskiego ministerstwa zdrowia, aby wdrożenie pierwszej fazy wyjścia z kwarantanny było możliwe, nie może dochodzić do więcej niż 3000 zakażeń covid-19 dziennie na terytorium kraju. Co więcej, wdrażanie wychodzenia z kwarantanny w każdej fazie będzie zależało od każdego departamentu, w tym od stopnia rozprzestrzenienia koronawirusa na jego terytorium. (…)

2 czerwca tego roku planowo ma rozpocząć się nad Sekwaną druga faza wychodzenia z kwarantanny. Nastąpi stopniowe otwieranie obiektów branży hotelarskiej, gastronomicznej i rekreacyjnej, a także miejsc kultu religijnego. Podobnie jak Chiny, Korea Południowa czy Włochy, Francja rozważa możliwość tzw. trackingu, czyli wprowadzenia aplikacji, która informowałaby obywateli francuskich o obecności w ich przestrzeni geograficznej osób zakażonych covid-19. Aplikacja ma nazywać się Stopcovid, jednak na razie nie jest jeszcze gotowa pod względem technicznym ani – tym bardziej – dostępna.

Perspektywa wprowadzenia aplikacji budzi wśród Francuzów wiele kontrowersji, a rząd odkłada debatę nad nią na bliżej nieokreślony termin. Jednak jej wprowadzenie we Francji jest niemal pewne. Główne pytanie, to czy jej stosowanie będzie obowiązkowe, czy dobrowolne.

W trzeciej fazie wychodzenia z kwarantanny we Francji mają zostać stopniowo otwarte wszystkie miejsca publiczne, jak również dozwolone małe zgromadzenia. Żadne wydarzenia o charakterze masowym nie będą jednak organizowane co najmniej do połowy lipca.

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Francuska strategia wyjścia z kwarantanny” znajduje się na s. 14 i 15 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Francuska strategia wyjścia z kwarantanny” na s. 4 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jak realizować interes narodowy w sytuacji kryzysu? Czy przez poprawność polityczną i bezkrytyczne naśladownictwo?

„Staje się tak, że Orwell jest ratunkiem na pandemię koronawirusa, a z drugiej strony zagraża nam wirus ratowania świata przez Chiny…”. Na to jako Polska musimy także być przygotowani.

Dariusz Brożyniak

Dziwny rok i dziwny czas. Brak zimy, wielkie pożary, niszczące wichury, miliony wepchnięte lokalnymi wojnami do namiotów, setki rzucone w pułapkę pomiędzy drutami kolczastymi granic Turcji i Grecji.

Nagłe odwrócenie uwagi zatrzymaniem świata w pół kroku niewidzialnym wrogiem pandemii. Dosłownie niewidzialnym, bez żadnych znanych dotąd ludziom oznak zarazy.

Bogaci Północy nudzą się w swych wielkich domach i ogrodach, narzekając na gnuśnienie w „czterech ścianach”. Większość w poczuciu niszczącej niepewności „wścieka się” powoli w swych klatkach blokowisk, oczekując coraz bardziej zaskakujących i niezrozumiałych decyzji. Rządzący nadzwyczajnie szybko zawiesili na kołku demokrację, jakże często jednak goniąc w piętkę i błądząc decyzyjnie w tej mgle wywołanej przez nieznane. (…)

Stan pandemii stawia społeczeństwa przed zasadniczym zadaniem: jak zatem realizować własny interes narodowy w sytuacji kryzysu? A więc chodzi wprost o rację stanu. Czy realizując swą rację stanu, nie wpadamy jednak w pułapkę „celu, który uświęca środki” w jaką wpadł sam Machiavelli, stając się jednak dla historii negatywnym bohaterem? Na to pytanie częściową odpowiedź przyniosła egoistyczna bezradność struktur Unii Europejskiej. Okazuje się, że pełny i bogaty sejf był dobrym narzędziem jak najtańszego kupowania lojalności słabszych dla racji stanu możnych. W sytuacji kryzysu jednak natychmiast przede wszystkim zabrakło kultury solidarności. Kraje przywykłe do stosunków kolonialnych zostały odcięte od źródeł zaopatrzenia i usług. Są gotowe na „wyjątki” w wymogach kwarantanny, aby – jak Austria – uruchamiać wahadłowe transporty kolejowe gastarbeiterów. Inne, jak Szwecja czy Niemcy, godzą się z częściową utratą najstarszego pokolenia, by utrzymać poziom i wygodę życia. (…)

Jak zatem ma wyglądać polska racja stanu? Czy wszelka poprawność polityczna oraz bezkrytyczne naśladownictwo to aby na pewno realizacja racji stanu? Czy jej symbolem ma być sowiecki samolot pod ukraińską banderą i z chińskim towarem, kursujący zresztą po całej Europie?

Czy może dawno znana i skuteczna terapia osoczem tylko dla wybranych w wojskowym szpitalu? Można zaobserwować więcej niepokojących symptomów naśladowczych.

Właśnie zaczynamy przymierzać się do smartfonowego systemu kontroli ludzi, proponowanego przez Austrię. Tylko, że w Austrii od razu rozgorzała dyskusja o konstytucyjnych aspektach obecnej sytuacji ograniczeń wolności obywateli. (…) W obliczu pandemii, której wieszczy się nawroty, realizacja polskiej racji stanu staje się jeszcze trudniejsza.

Mogą powstawać nowe i zaskakujące sojusze w ramach realizacji własnych narodowych interesów. Stany Zjednoczone zbliżają się w swej „biedzie” do Rosji, a Ukraina po raz kolejny ma problem z utworzeniem poważnego bytu (trzy historyczne próby się dotąd nie powiodły), przekonując się pod rządami kolejnego prezydenta, że żywioł i naród to ciągle nie to samo co państwo. Idealistyczny prometejski projekt nie oznacza od razu wspólnych racji stanu, a dla tak jeszcze słabego państwa jak Polska może stanowić nawet śmiertelne zagrożenie. (…)

Sytuacja tego kryzysu, nie mającego precedensu po II wojnie światowej, winna nauczyć nas w końcu przede wszystkim dojrzałego spojrzenia na własny kraj, na nasze otoczenie i mądrze przemyślanego zdefiniowania polskiej racji stanu. Bo jak określił to austriacki korespondent z Chin: „Staje się tak, że Orwell jest ratunkiem na pandemię koronawirusa, a z drugiej strony zagraża nam wirus ratowania świata przez Chiny…”. Na to jako Polska musimy także być przygotowani.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Racja stanu” znajduje się na s. 4 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Racja stanu” na s. 4 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Mogiła powstańcza z 1863 roku w Lesie Rokickim koło Zawiercia – wzór spontanicznego kultywowania pamięci narodowej

Za czasów tzw. komuny mogiłę otaczała opieką pamięć rodaków. Okoliczni mieszkańcy stawiali w miejscu walącego się starego krzyża nowy. Dziś miejsce to jest otoczone opieką TMZZ i osób prywatnych.

Tadeusz Loster

22 marca 1863 roku nieduży oddział pułkownika Teodora Cieszkowskiego dotarł od strony Blanowic do Zawiercia, gdzie powstańcy spalili dwa mosty kolejowe, pozrywali linie telegraficzne i rozkręcili tory. Oddział z Zawiercia podążył drogą wzdłuż toru kolejowego w stronę Łaz. Koło Kuźnicy Masłońskiej powstańcy zniszczyli trzeci most kolejowy, nad rzeką Czarną Przemszą. Za oddziałem Cieszkowskiego została wysłana z Częstochowy kolumna wojsk rosyjskich pod dowództwem majora Leo, w sile 2 rot piechoty i 15 kozaków.

Do spotkania doszło 22 marca 1863 roku około godziny 5 po południu. Miejsce potyczki, w pobliżu toru kolejowego, pod Lasem Rokickim było oddalone od zniszczonego mostu ponad kilometr w stronę Zawiercia. W miejscu tym oddział prawdopodobnie, po zniszczeniu mostu, rozłożył się obozem. Powstańcy mogli czuć się pewnie, obozując pomiędzy dwoma zniszczonymi mostami kolejowymi, co uniemożliwiało zaatakowanie oddziału przez wojska rosyjskie dowiezione szybko drogą żelazną. Na przygotowujący się do posiłku oddział powstańczy napadło około 200 żołnierzy rosyjskich.

Ksiądz Benwenuto Mańkowski | Fot. ze zbiorów autora

Jednym z pierwszych, który zginął w potyczce, był kapelan oddziału Cieszkowskiego ks. Benwenuto Mańkowski, w momencie kiedy „krzyżem błogosławił Polaków, padł kulą przeszyty”. W potyczce tej zginął również obywatel ziemski Henryk Wodziński, który „nie mogąc ocalić powierzonej sobie amunicji podpalił proch, na którym siedział i tym sposobem wyrzucony w powietrze, wkrótce żyć przestał”. (…)

Zaskoczony oddział pułkownika Teodora Cieszkowskiego walcząc wycofał się w stronę Siewierza przez Porębę. „Plac boju został przy nieprzyjacielu, który według zwyczaju poobdzierał wszystkich trupów i zostawił niepogrzebanych na polu”. Po odejściu Moskali zwłoki księdza Mańkowskiego zostały rozpoznane. Złożone do drewnianej skrzyni, zostały odwiezione do Przyrowa pod Częstochową, gdzie uroczyście pochowano je w grobowcu pod kaplicą św. Anny. Daty pogrzebu kroniki i zapiski nie podają.

Ksiądz Benwenuto Mańkowski był w okresie powstania styczniowego nie byle jaką postacią. Urodził się w 1816 roku w rodzinie chłopskiej, w powiecie konińskim. W roku 1838 został wyświęcony na kapłana.

Zasłynął jako znany kaznodzieja warszawski – Popiełuszko tamtych czasów. W roku 1850 został aresztowany przez władze carskie i osadzony w warszawskiej cytadeli. Po długim i głośnym śledztwie, oskarżony o „podburzanie przeciw władzy ludu”, zesłano go na Syberię do guberni wołogodzkiej.

Ze zsyłki wrócił w 1856 roku, po ogłoszeniu przez rząd carski amnestii. Chory na gruźlicę ksiądz Mańkowski z nakazu władz rządowych i za zgodą Kościoła zamieszkał w klasztorze św. Anny w Przyrowie pod Częstochową. Tam, ograniczony murami klasztoru, został skazany na polityczną bezczynność. Wypadki lutowe i kwietniowe w Warszawie 1861 roku odrodziły księdza Benwenuta. Mimo moskiewskiego rozkazu wygłaszał religijno-polityczne kazania dla pielgrzymów podążających przez Przyrów do Częstochowy. Był to okres największego rozkwitu jego kaznodziejskiego talentu. 22 stycznia 1863 roku wybuchło powstanie. Ksiądz Benwenuto czekał chwili, aby wstąpić do oddziałów powstańczych. Około 20 marca na wieść o zbliżającym się do Przyrowa oddziale Teodora Cieszkowskiego porzucił klasztorną celę i został powstańczym kapelanem. Niestety niedługo. 22 marca 1863 roku zginął.  (…)

W sobotę 11 maja 1974 roku koparka zaczęła rozkopywać powstańczą mogiłę, przygotowując teren pod budowę Centralnej Magistrali Kolejowej. Zaskoczeniem dla operatora koparki oraz obecnych przy tym leśniczego Mariana Dudka i jego teścia Stanisława Jarosa było to, że łyżka koparki nie natrafiła na ślady powstańczego pochówku. Pod mogiłą ziemia stanowiła nienaruszoną caliznę. Dopiero kilkadziesiąt metrów dalej natrafiono na ludzkie kości.

Jarosowi udało się wykopać dwie ludzkie czaszki: jedna była dobrze zachowana, z pełnym uzębieniem, druga była uszkodzona i spróchniała. Stanisław Jaros zbił drewnianą skrzynkę, do której złożył szczątki i zakopał je w nowym miejscu, blisko leśnej drogi oddalonej od dawnej mogiły o około 50 metrów.

Po kilku dniach świeżo usypany kopczyk ozdobił brzozowy krzyż i stalowo-betonowe ogrodzenie przeniesione ze starej mogiły. Emerytowany kolejarz Stanisław Jaros zmarł w 1982 roku, nie doczekał się nowego „wystroju” powstańczej mogiły w Lesie Rokickim, odbudowanej w 1990 roku, w nowej polskiej rzeczywistości.

Konstanty Szulhan zainteresował się powstańczą mogiłą jeszcze w okresie, kiedy była na „starym miejscu”. Wtedy na wycieczki rowerowe pod mogiłę przyjeżdżało ich dwunastu. Trzech z nich zaczęło się nią opiekować. Konstanty, syn przedwojennego podoficera zawodowego wojska polskiego, jeździł tam na rowerze i sprzątał mogiłę powstańczą jeszcze w wieku 82 lat. Zmarł kilka lat temu. Mogiła „miała szczęście”: równocześnie z panem Konstantym opiekował się nią Adam Komenda, który oprócz tego, że sprzątał, starał się umieszczać w miejscowej prasie wiadomości o ks. Benwenucie Mańkowskim oraz o potyczce, która miała miejsce w Lesie Rokickim. Jeszcze za życia Adama Komendy znalazł się nowy opiekun grobu – Leszek Merta. Pełni on swoją rolę do dziś. Z jego to inicjatywy w 150 rocznicę Powstania Styczniowego koło symbolicznej mogiły został usypany nieduży kopiec pamięci. Nie zapominało o mogile również Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej – organizator rocznicowych obchodów, z Maciejem Świderskim na czele. Otoczona troskliwą opieką zawierciańskiego TMZZ oraz bezinteresownych czcicieli powstańczego zrywu, jest obecnie przykładem miejsca pamięci narodowej..

Cały artykuł Tadeusza Lostera pt. „Rocznica, której nie upamiętniono” znajduje się na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 

  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Rocznica, której nie upamiętniono” na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Mądrzy inaczej”, których procent niebezpiecznie wzrósł w naszej populacji, kandydują na najwyższe urzędy

Sto lat temu Józef Piłsudski zauważył, że na Polaków najskuteczniej działają emocje. Wiedzą o tym i stosują w masowych przekaziorach ci cwani „mądrzy inaczej”. Czy pozwolimy, „aby było, tak jak było”?

Antoni Ścieszka

„Mądrzy inaczej” mają ograniczoną możliwość myślenia abstrakcyjnego. Stąd, jak u Kalego, trudności w zrozumieniu takich pojęć jak: szlachetność, honor, moralność, prawda i dobro w oderwaniu od „ego”. Zwolnieni są z rozważań i rozterek, co jest uczciwe, co legalne, a co można ominąć, „falandyzując prawo”. Jednak Pan Bóg jest sprawiedliwy – zabrał wrażliwość humanistyczną, w zamian obdarzył ich sprytem do konkretnych działań. (…)

Ale ambicje niepełnosprawnych na myśli i ubogich na duchu sięgają wyżej – chcą być intelektualną, przywódczą elitą (elytom) narodu. Przykład: Miałem rozmowę z pewnym budo(butlo)wlańcem, który oświadczył, że mógłby zostać ministrem budownictwa. Żadna to sztuka. Trzeba tylko wziąć klucze od gabinetu, rozejrzeć się za bystrą i oddaną sekretarką i zacząć rządzić. Ale gdy zapytałem, czy potrafi wybudować most, począwszy od projektu i nadzoru, odpowiedział: no nie – to jest robota dla inżyniera!

Mam wrażenie, że w miarę postępującego zatrucia naszego środowiska i oddziaływań masowych ogłupiaczy – niebezpiecznie wzrósł również w naszej populacji procent „mądrych inaczej”. Tych genetycznie obciążonych i tych za peerelu lub teraz zmanipulowanych „na nie”.

Bez względu na dobro ogółu sadowią się nawet na przywódczych stanowiskach! Kilka procent (to normalne) nie byłoby szkodliwe, ale więcej może już narzucać obyczajowość i znacząco wpływać na losy kraju. Przeraża zaś wysuwanie ich jako kandydatów na Prezydenta Polski. Taki „mądry inaczej” nie pojmuje, że jeśli dla swej marnej korzyści szkodzi bliźniemu, to na tym stanowisku pomnaża ten grzech przez liczbę obywateli. Działa niefrasobliwie (na luziku), egoistycznie (co ja z tego będę miał), kumotersko (panowie – teraz my), głupio (a po nas to może być koniec świata). Sto lat temu Józef Piłsudski zauważył, że na Polaków najskuteczniej działają emocje. Wiedzą o tym i stosują w masowych przekaziorach ci cwani „mądrzy inaczej”.

Wiedzą, że w wyborach przeważą głosy ludzi zapracowanych, zabieganych, nie mających czasu, a bywa że i ochoty na przemyślenia.

Stosują więc chytrze opracowane, emocjonalne hasełka i skróty myślowe do zapamiętania i powtarzania zamiast rzetelnego programu (projektu) – co i jak chcą zrobić dla Polski. Czy mamy poprzestać na tym, „aby było, tak jak było”?

Cały felieton Antoniego Ścieszki pt. „»Mądrzy inaczej« wśród kandydatów na najwyższe urzędy” znajduje się na s. 8 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Felieton Antoniego Ścieszki pt. „»Mądrzy inaczej« wśród kandydatów na najwyższe urzędy” na s. 8 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Cud nad Wisłą” dodał ducha Ślązakom do walki o przyłączenie Śląska do Polski i zaowocował „cudem nad Odrą”

„Czyż może być lepszy dowód polskości Śląska, niż te dwa bohaterskie powstania, jedno w 1919 r., drugie w sierpniu 1920 r., jakie lud śląski podjął przeciw Niemcom i zwycięsko prowadził?”

Zdzisław Janeczek

Fot. ze zbiorów Z. Janeczka

„Cud nad Wisłą” zaowocował kontrakcją Górnoślązaków, co spotkało się z ostrą reakcją niemieckich mediów. Jak pisała „Gwiazdka Cieszyńska”, „prasa berlińska i wiedeńska przedstawiała wydarzenia na Górnym Śląsku jako nowe powstanie, przygotowane dla przeprowadzenia aneksji tego obszaru, polskiej ludności miejscowej w porozumieniu z rządem polskim. Cała prasa twierdzi, że napad Polaków dokonał się z namowy Francji w celu uniemożliwienia plebiscytu. Prawdą zaś jest, że ludność polska przy pomocy władz koalicyjnych zdołała uniemożliwić niemiecki zamach stanu”. (…)

W nocy z 25 na 26 sierpnia rozpoczęło się usuwanie Sicherheitswehry z Górnego Śląska. Kolejno z Zabrza, potem Bytomia, Katowic, Gliwic i innych miast. W środę wieczorem odbyło się w Bytomiu spotkanie przedstawicieli Polaków i Niemców w sprawie przywrócenia spokoju i porządku. „Gwiazdka Cieszyńska” pisała, iż jego inicjatorem była strona niemiecka. Polaków reprezentowali poseł Wojciech Korfanty i adwokat Konstanty Wolny. Niemcy wydelegowali charyzmatycznego centrowca księdza Carla Ulitzkę, zdecydowanego przeciwnika oderwania nawet najmniejszego skrawka Śląska od Republiki Weimarskiej, wiernego „matce Rzeszy”. Towarzyszył mu Żyd Bloch, który podzielał zdanie pruskiego duchownego i równocześnie starał się wcielić w życie oczekiwania berlińskiego „Wall Street”. Kontrolowało ono handel śląskim węglem, nie szczędząc w 1921 r. grosza na ochotników Freikorpsu i „Schwarz Reichswehry”, wśród których nie brakowało ich ludzi. Bloch reprezentował wyznawców judaizmu w większości wychowanych na Górnym Śląsku w kulturze niemieckiej, mocno z nią związanych, określających się jako „Niemcy wyznania mojżeszowego” i manifestujących swe przywiązanie do Rzeszy.

Fot. ze zbiorów Biblioteki Śląskiej w Katowicach

Pertraktacje nie należały do łatwych. W. Korfanty i K. Wolny oświadczyli, że przywrócenie spokoju możliwe jest tylko po spełnieniu warunków, które delegacje robotników polskich przedłożyły Komisji Rządzącej i które uzyskały jej akceptację. Najważniejszym z nich było usunięcie Sicherheitswehry i zaprowadzenie „wspólnej milicji” składającej się z 50% Polaków i 50% Niemców. Ostatecznie przedstawiciele niemieccy zgodzili się na polskie warunki i przedłożyli je do zatwierdzenia zgromadzeniu reprezentantów partii górnośląskich, które zostało zwołane do Gliwic.

Wkrótce na łamach „Gwiazdki Cieszyńskiej” ukazał się tekst zatytułowany Uspokojenie na Górnym Śląsku. Gazeta donosiła: „W plebiscytowych terytoriach Górnego Śląska nastąpił już spokój. Komisja Koalicyjna przystępuje do zastąpienia Sicherheitswehry przez policję lokalną, złożoną w połowie przez Polaków i Niemców. Komendantami tej policji będą oficerowie koalicyjni. Na 72 kopalń strajkuje jeszcze 6 – 80% górników podjęło pracę”.

27 VIII 1920 r. został podpisany przez Walentego Fojkisa akt demobilizacji wszystkich oddziałów bojowych samoobrony. 28 VIII przedstawiciele polskiego i niemieckiego komitetu plebiscytowego wydali wspólną odezwę wzywającą do przywrócenia spokoju i podjęcia pracy. Uczestnicy drugiego powstania doprowadzili do usunięcia z obszaru objętego plebiscytem niemieckiej policji SIPO, a także do rozwiązanie niemieckich bojówek. Ponadto powstanie przybliżyło cel, jakim było przeprowadzenie plebiscytu. Jego ostateczny termin wyznaczono na 20 III 1921 r.

Wypadki na Górnym Śląsku skutkowały ujawnieniem niemieckich dążeń. „Otworzyły także koalicji oczy na niezmniejszone jeszcze niebezpieczeństwo niemieckie. Mimo nakazu aliantów, Niemcy nie tylko, że nie oddały broni, ale zarządziły nowe zbrojenia, by opanować Górny Śląsk. Stwierdzono to urzędowymi dokumentami. Dokumenty te przedstawiono na konferencji w Spa”. Rezultatem debat była decyzja o konieczności rozbrojenia Niemiec. (…)

„Gwiazdka Cieszyńska” podkreśliła nie tylko doniosłość dwóch powstań śląskich, ale także wkład Górnoślązaków w zmagania całego narodu polskiego o suwerenne państwo.

Porównała Bitwę Warszawską z batalią, jaką stoczyli w 1241 r. Ślązacy na polu legnickim, odpierając nawałę ze Wschodu.

I tak jak w sierpniu 1920 r. Rzeczpospolitą uratował manewr Józefa Piłsudskiego znad Wieprza, tak siedem wieków wcześniej Królestwo Polskie ocalało dzięki ofierze śląskiego księcia Henryka Pobożnego i jego rycerzy.

Polski Komitet Plebiscytowy | Fot. ze zbiorów Biblioteki Śląskiej w Katowicach

Redakcja śląskiej gazety stawiała pytanie: „Ale czyż może być lepszy dowód polskości Śląska, niż te dwa bohaterskie powstania, jedno w 1919 r., drugie w sierpniu 1920 r., jakie lud śląski podjął przeciw Niemcom i które przeciw przeważającym siłom zwycięsko prowadził? W sierpniu 1920 r., kiedy cała Warszawa, zwrócona na Wschód, odpierała jeden z tych najazdów wschodniej dziczy mongolskiej, które od 1241 r., od bitwy pod Legnicą raz po raz się powtarzają, zdradziecki Prusak chciał nam wbić nóż w plecy, aby to uczynić, aby przeciąć kolej Warszawa–Kraków, musiał przejść przez Śląsk. Nie znał piastowskiej mocy bohaterskiego ludu. Bohaterowie Bytomia, Katowic, Zabrza i Raciborza zwyciężali Prusaków w tym samym czasie, kiedyśmy bili ich sprzymierzeńców – Mongołów pod Radzyminem i nad Niemnem”. (…)

Akcja plebiscytowa na Górnym Śląsku obfitowała w liczne spory i napięcia łącznie z utarczkami z niemieckimi bojówkami Selbstschutzu. Zgodnie z regulaminem w plebiscycie mogli brać udział obywatele, którzy po 1 I 1920 r. ukończyli co najmniej 20 lat i zamieszkiwali na spornym obszarze. Do głosowania dopuszczono też tzw. emigrantów, czyli osoby, które z różnych powodów opuściły na stałe lub czasowo teren plebiscytowy.

W lokalach wyborczych każdy uprawniony do głosowania otrzymał dwie białe kartki z dwujęzycznym wydrukiem nazw obu państw: „Deutschland – Niemcy”; „Polska – Polen”, z których do urny mógł wrzucić tylko jedną. Obie strony prowadziły bezpardonową kampanię propagandową.

W Polsce powstawały komitety, które starały się nieść pomoc rodakom zza kordonu. Zbierano pieniądze, opracowywano i przesyłano materiały propagandowe. Utworzono Centralny Komitet Plebiscytowy z marszałkiem sejmu Wojciechem Trąmpczyńskim na czele, który miał koordynować przygotowania. Akcję propagandową prowadzono również na terenie Niemiec. We Wrocławiu powstało Towarzystwo Opieki nad Górnoślązakami, które zajmowało się odszukiwaniem adresów zamieszkujących Dolny Śląsk Górnoślązaków i namawiano ich do udziału w plebiscycie. Akcja ta była odpowiedzią na podpisaną polsko-niemiecką umowę o emigrantach, co zapoczątkowało szeroko zakrojoną akcję mobilizacji osób spełniających ustalone kryteria uprawniające do udziału w plebiscycie. Początkowo liczbę emigrantów szacowano na 200–300 tysięcy, jednak w ostatecznym rozrachunku przybyło tu około 180 tysięcy Górnoślązaków z terenu Niemiec i około 10 tysięcy z terenu Rzeczypospolitej.

Emigrantom z Rzeszy władze tego kraju zapewniały bezpłatną podróż, zakwaterowanie i wyżywienie. Dodatkowo każdy zatrudniony mógł uzyskać odszkodowanie za utracony czas pracy, jeśli po powrocie okazał przywiezioną z sobą kartkę „Polska – Polen”, co potwierdzało zagłosowanie za pozostawieniem obszaru plebiscytowego w granicach Niemiec.

W odpowiedzi na ten wybieg jeszcze przed głosowaniem polscy agitatorzy rozprowadzali dodatkowe kartki „Polska – Polen” z nadzieją, że jedną emigrant wrzuci do urny, drugą zabierze w celu otrzymania odszkodowania, a kartkę „Deutschland – Niemcy” zniszczy.

Ponieważ dojazd Niemców z głębi Rzeszy na Górny Śląsk był utrudniony, dlatego starali się oni dla swoich bojówek, napływających z całych Niemiec, o legitymacje, że są rodowitymi Ślązakami. W tym celu fałszowali dowody osobiste dla przybyszów. Potajemny handel dokumentami „rodowitych Górnoślązaków” rozwinął się na wielką skalę, szczególnie w powiecie rybnickim i katowickim, gdzie wykradziono z urzędów policyjnych kilkanaście tysięcy blankietów legitymacyjnych z pieczątkami i podpisami in blanco. W legitymacje te zaopatrywali się niemieccy bojówkarze przybyli tu spoza linii demarkacyjnej, a to w celu ułatwienia sobie pobytu na terenie plebiscytowym w razie ewentualnej kontroli dokumentów osobistych. Polski Komisariat Plebiscytowy wydał odezwę do ludności polskiej, aby śledziła nadużycia i donosiła o nich polskim komitetom i władzom koalicyjnym.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach »Gwiazdki Cieszyńskiej« cz. IV” znajduje się na s. 6 i 7 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach »Gwiazdki Cieszyńskiej« cz. IV” na s. 6 i 7 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jedni chcą ratować nienarodzone dzieci, natomiast dla drugich nie mają one w zasadzie żadnego znaczenia

Aborcja narusza godność nienarodzonego dziecka w wyniku wartościowania przez społeczeństwo i państwo życia ludzkiego na „warte” i „niewarte” trwania. To w nieodległej historii już było.

Beata Trochanowska

Art. 38 Konstytucji RP stanowi „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. W tym jednym zdaniu kluczowy jest następujący fragment: „każdemu człowiekowi”. Atrybutem chronionym przez państwo jest życie. Według biologii i medycyny życie zaczyna się w momencie poczęcia, gdy dojdzie do połączenia dwóch gamet: męskiej i żeńskiej. Powstaje wtedy zygota ludzka wyposażona w unikatowy łańcuch DNA, warunkujący późniejszy rozwój cech człowieka. Od tego momentu przez 9 miesięcy pobytu wewnątrz ciała kobiety płód rozwija się, wykształcając poszczególne organy. Przez cały ten czas nie jest niczym innym jak człowiekiem i dopóki nie dojdzie do śmierci dziecka nienarodzonego, jest ono żywe. Odnosząc art. 38 Konstytucji RP jedynie do obiektywnego, biologicznego i medycznego punktu widzenia, można powiedzieć, że prawna ochrona życia ze strony państwa powinna przysługiwać jeszcze nienarodzonemu człowiekowi („każdy”!). (…)

Wiele kontrowersji, głównie na lewicy, wzbudził obywatelski projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję” wniesiony przez Komitet Inicjatywy Ustawodawczej reprezentowany przez Kaję Godek. Lewica oraz celebryci publicznie wyrazili swoje niezadowolenie pod hasłem „Piekło kobiet”. Według nich ta ustawa przyniesie kobietom cierpienie, zwłaszcza tym, których dziecko poczęło się w wyniku czynu zabronionego. Bunt jest nakręcany przez lewicowe media, a przeciwnicy aborcji są mieszani z błotem. Nie powinno być zaskoczeniem, że po zapoznaniu się z ustawą okazuje się, że większość słów sprzeciwu jest nieuzasadniona. Projekt znosi jedynie art. 4a ust 2 ustawy, który dotyczy aborcji eugenicznej, to jest takiej, gdy dziecko jest uszkodzone. Na podstawie tego przepisu przerywa się ciążę, gdy lekarz wykryje u nienarodzonego dziecka np. zespół Downa albo zespół Tunera (choć to prawo tak naprawdę na to nie pozwala).

Warto zwrócić uwagę, że w dniu Ludzi z Zespołem Downa niektórzy celebryci wyrażali wsparcie dla takich osób, gdy tak naprawdę wspierają oni ich prenatalną eksterminację.

W obywatelskim projekcie „Zatrzymaj aborcję” nie ma mowy o zniesieniu przepisu o przerwaniu ciąży w wyniku zagrożenia życia lub zdrowia matki czy czynu zabronionego, aczkolwiek również w tych pozostałych przesłankach powinno dojść do zmian – ze względów etycznych i konstytucyjnych. Jedynie przepis o przerwaniu ciąży w razie zagrożenia życia matki mógłby pozostać (po 20 tygodniu życia nie ma konieczności zabijania dziecka, aby ratować życie matki, można w odpowiedni sposób rozwiązać ciążę. Ponadto to nie jest aborcja, ponieważ w takim przypadku powstaje dylemat, które życie ratować: matki czy dziecka, a prawnie oba są chronione. Tu kobieta powinna mieć wybór czy poświęci siebie dla dobra dziecka czy przeżyje jego kosztem, lekarze powinni ratować obydwoje do ostatniej chwili i w ostateczności dopuścić do przerwania ciąży ze skutkiem śmiertelnym dla płodu).

Cały artykuł Beaty Trochanowskiej pt. „Prawne aspekty życia poczętego” znajduje się na s. 19 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Beaty Trochanowskiej pt. „Prawne aspekty życia poczętego” na s. 19 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Od 14 lat niektóre państwa i instytucje nie zajmują stanowiska wobec zarzutu grabieży w Chinach organów do przeszczepów

Żywi ludzie są wstępnie kwalifikowani bez ich zgody jako dawcy. Bez użycia organów od skazanych na śmierć więźniów nie byłoby możliwe przeprowadzenie ponad 90% chińskich operacji transplantacyjnych.

Bonnie Evans

Fundacja Pamięci Ofiar Komunizmu opublikowała raport autorstwa śledczego Matthew Robertsona pt. „Organ Procurement and Extrajudicial Execution in China: A Review of the Evidence” (Grabież organów i egzekucje pozasądowe w Chinach: przegląd dowodów). Został on przedstawiony 10 marca br. na Forum w Waszyngtonie.

Międzynarodowe organizacje medyczne skupiły się na wprowadzeniu Chin do międzynarodowego systemu przeszczepów, podczas gdy organizacje pozarządowe, aktywiści, uczeni i prywatni śledczy skoncentrowali się na pytaniu, czy więźniowie sumienia i inni więźniowie niepodlegający karze śmierci są zabijani w celu pozyskania ich organów?

Pierwsza grupa opowiada się za włączeniem Chin do systemu, druga za sankcjami i odroczeniem przyjęcia. Tymczasem międzynarodowe organizacje zajmujące się prawami człowieka, z różnych powodów w większości nie zajmują się tym tematem. Główne media i uczelnie o kierunkach sinologicznych milczą.

„Zachodnie rządy stanęły wobec mocno rozbieżnych komunikatów, a nie zostały wyposażone w żadne narzędzia ani nie są przygotowane do dokonania wyboru między nimi” – powiedział Robertson. Jego raport ma na celu rozwiązanie tego impasu poprzez dokonanie rewizji dowodów, korzystając z faktu, że „ilość wysokiej jakości dowodów i stopień zaawansowania metod, za pomocą których można je analizować, znacznie wzrósł” od czasu postawienia zarzutów. Dokonany przez niego przegląd dowodów jest jednak czymś więcej niż tylko analizą, ponieważ Robertson dodał do niego „znaczną ilość nowych dowodów”, zaczerpniętych z chińskich materiałów źródłowych. Jednocześnie starał się odpowiedzieć na najdrastyczniejszą wersję „obaw, wątpliwości i kontrargumentów”, które dotyczą twierdzeń o przymusowym pobieraniu organów od ofiar. (…)

Pierwszym mówcą na Forum był przemawiający za pośrednictwem internetu Sir Geoffrey Nice QC z Wielkiej Brytanii, który przewodził Niezależnemu Trybunałowi ds. Grabieży Organów od Więźniów Sumienia w Chinach. Nice, który kierował także dochodzeniem w sprawie Slobodana Miloševicia oskarżonego o zbrodnie wojenne, stwierdził, że

„Każda osoba lub organizacja, która w jakikolwiek istotny sposób współdziała z Chińską Republiką Ludową”, powinna uznać, że „współpracuje z państwem przestępczym”.

Uwagi Nice’a zostały poparte 562-stronicowym raportem, przygotowanym podczas prac trybunału. Autorzy powołali się w nim na wyniki wieloletnich śledztw, zeznania świadków i potwierdzające je dane statystyczne oraz dokumenty dostarczone przez ponad 50 ekspertów. W raporcie końcowym trybunału, opublikowanym 1 marca br., zwrócono uwagę na zebrane dowody i wnioski wyciągnięte przez siedmioosobową grupę międzynarodowych ekspertów, którzy stworzyli zespół mający na celu zbadanie kwestii grabieży organów i zabijania bez wyroków w Chinach.

Robertson swym raportem uzupełnia i wspiera wysiłki trybunału, co również ma na celu zaradzenie dotychczasowej nieudanej próbie rozwiązania kwestii zarzutów dotyczących grabieży organów. Postawiono „pytanie, na które należy odpowiedzieć, ale z jakiegoś powodu nie ma na nie odpowiedzi” – powiedział Nice.

Ogłaszając wyrok Nice powiedział: „Wniosek jest oczywisty”. Grabież organów odbywa się na znaczącą skalę od 1999 roku, a ofiarami są głównie osoby praktykujące duchową dyscyplinę Falun Gong. Mówi się również o grabieży organów od ludności ujgurskiej, etnicznych Turków, którzy mieszkają głównie w prowincji Xinjiang w północno-zachodnich Chinach, a w ostatnich latach zostali internowani i poddani przymusowej reedukacji.

„To może być ludobójstwo”. W raporcie nie nazwano wprost grabieży organów ludobójstwem z powodu trudności w wykazaniu, że chiński reżim miał zamiar unicestwić grupę praktykujących Falun Gong lub Ujgurów.

W swoim wystąpieniu Robertson przedstawił przekonujące dowody, które wyraźnie wskazują na dokonywanie grabieży organów od więźniów sumienia, m.in. na wzrost liczby przeszczepów po tym, jak chiński reżim zaczął prześladować Falun Gong w 1999 roku. „Liczba przeszczepów wątroby wykonanych w trybie nagłym […] lub na żądanie znacznie wzrosła po 2000 roku” – powiedział. „To wyjątkowo silna oznaka istnienia puli żywych dawców z oznaczonymi typami krwi, których można zabić na żądanie. […] W 2000 roku aktywność systemu przeszczepów dosłownie eksplodowała. […] Przeszkolono tysiące lekarzy i pielęgniarek. Do roku 2000 liczba szpitali zajmujących się przeszczepami wzrosła z mniej niż 199 do 1000. […] A jednak w okresie 2000 roku liczba wyroków kary śmierci spadła. […] Dowody są spójne z grabieżą narządów od Falun Gong, badaniami krwi w areszcie, w tym z powtarzanymi badaniami krwi. To jest bardzo spójne z […] badaniem zgodności […] z krwią potencjalnego biorcy”. Innymi słowy, żywi ludzie są wstępnie kwalifikowani jako dawcy dla biorców potrzebujących ratujących im życie nerek, serc, wątrób i płuc.

W raporcie trybunał cytuje rozmowę z rzecznikiem pekińskiego szpitala, który powiedział, że „operację można wykonać w ciągu jednego lub dwóch tygodni”. Następnie czytamy w nim: „Taki czas oczekiwania nie jest zgodny z konwencjonalną praktyką transplantacyjną i nie można go wytłumaczyć szczęściem.

Określenie dostępności narządu do przeszczepu jest niemożliwe w żadnym systemie zależnym od dobrowolnego dawstwa narządów. Tak szybka dostępność może nastąpić tylko wtedy, gdy istnieje bank potencjalnych żywych dawców, których można poświęcić na zamówienie”. (…)

Qian Xiaojiang, były lekarz z prowincji Anhui, zakończył swoje zeznanie, mówiąc: „uważam, że bez użycia organów od skazanych na śmierć więźniów nie byłoby możliwe przeprowadzenie ponad 90% chińskich operacji transplantacyjnych. Tradycyjne chińskie poglądy powstrzymują ludzi od donacji części swoich ciał”.

Oryginalna, angielska wersja tekstu została opublikowana w „The Epoch Times” 12.03 br. Tłum.: polska redakcja „The Epoch Times”.

Cały artykuł Bonnie Evans pt. „Trwa grabież organów w Chinach” znajduje się na s. 19 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Bonnie Evans pt. „Trwa grabież organów w Chinach” na s. 19 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dlaczego Pańscy urzędnicy działają po chamsku, nie licząc się z krzywdą ludzką? Pytania do min. Andrzeja Adamczyka

Dlaczego nie płaci się ludziom przed rugowaniem ich z ojcowizny, by wcześniej mogli zbudować sobie nowe domy, zaorać nowe pola i zasiać? Dlaczego niszczy się żyzne grunty, gdy obok są dużo gorsze?

List otwarty do Ministra Andrzeja Adamczyka

Panie Ministrze!

Podpisał Pan w połowie kwietnia umowę na budowę kolejnego odcinka S-7. I chwała Panu i drogowcom za konsekwentne, szybkie rozbudowywanie dróg. Rozumieją tę potrzebę nawet tracący ziemię i domy (które mają od pokoleń) i gospodarstwa, na których pracują z sukcesem od dziesiątków lat.

Tylko dlaczego Pańscy urzędnicy działają po chamsku, nie licząc się z krzywdą ludzką? Dlaczego nie płaci się ludziom przed rugowaniem ich z ojcowizny, by wcześniej mogli zbudować sobie nowe domy, zaorać nowe pola i zasiać? Dlaczego niszczy się żyzne grunty, gdy obok są ziemie dużo gorsze?

W marcowym numerze „Kuriera WNET” opisałem sytuację rolników z rejonu Dłużniewa i Ćwiklinka pod Płońskiem. Przedtem spotykałem się i rozmawiałem na miejscu z kilkunastoma ludźmi ciężkiej, ważnej dla kraju pracy, z którymi Pańscy urzędnicy zupełnie się nie liczą.

Zasady wybierania firm rzeczoznawczych, praca tych ludzi, obojętność władz lokalnych (przysyłają rachunki za nieistniejące już pola), wtargnięcia bez uzgodnień i zabieranie drzew z wycinki – to wszystko są łatwe do sprawdzenia fakty. Proszę wysłać na miejsce niezależnego, uczciwego kontrolera (do gospodarstw Bluszczów, Rachockich, Adama Stańczaka).

Proszę również, by Pan Minister sam skierował do CBA wniosek o skontrolowanie sprawy budowy MOP w rejonie Dłużniewa – Ćwiklinka.

W tej sprawie w marcu w „Kurierze WNET” napisałem: „Nic to, że ziemia tu najlepsza w okolicy. Nic to, że MOP miał powstać (jeszcze niedawno były takie plany) zaledwie kilka kilometrów dalej, w Rybitwach. Tamtejszy właściciel zgodził się chętnie. Bo jego grunty podłe i jałowe (…)

Jak to się stało, że nie dochodzi do transakcji z tym, który chce sprzedać, a zabiera się siłą gospodarstwo i ziemię Państwu Grzegorzowi i Barbarze Bluszczom? I ich synowi Damianowi, spadkobiercy, który jest świetnie przygotowany do dalszego prowadzenia wysoko wydajnego gospodarstwa mlecznego (kilkadziesiąt krów, oprzyrządowanie, bardzo wydajne łąki, siedlisko żurawi)”.

2 kwietnia br. pełniący obowiązki dyrektora generalnego dróg krajowych i autostrad pisze Panu (i wysyła nam do wiadomości) – o tej brutalnej i wysoce szkodliwej decyzji gospodarczej – że jest korzystna i lepsza dla środowiska. To nieprawda!

Panie Ministrze! Na pewno często przejeżdża Pan S-7, proszę zatrzymać się na chwilę w Dłużniewie-Ćwiklinku u Bluszczów, Rachockich i u Adama Stańczaka.

Czasem dobrze jest porozmawiać ze zwykłymi obywatelami. Może ich Pan przekona, żeby – jak zawsze dotychczas – głosowali w wyborach. W tej chwili są bardzo rozczarowani i rozgoryczeni poczynaniami władzy w Pańskiej branży.

Może Pan to jeszcze naprawi, ratując przy okazji około 500 litrów wysokogatunkowego mleka dziennie z fermy Bluszczów (najbardziej wydajna krowa – Mariola – daje 30 litrów na dobę). Spychacze zaczęły dopiero ryć ziemię pod MOP. Niech pojadą niedaleko – do Rybitw.

Z poważaniem,

Stefan Truszczyński

List otwarty Stefana Truszczyńskiego do Ministra Andrzeja Adamczyka znajduje się na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

List otwarty Stefana Truszczyńskiego do Ministra Andrzeja Adamczyka na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Relikwie chrześcijańskie mają znaczenie szczególne. W nich cześć oddawana ciału idzie w parze z tajemnicą Odkupienia

Nie umiem powiedzieć, dlaczego naturze ludzkiej potrzebny jest substrat materialny, aby wejść w kontakt z nieuchwytnym światem idei. Ale istnienie takiej potrzeby potwierdza sam święty Jan Paweł II.

Piotr Witt

Buty księdza Wojtyły

Nie pozostawiam po sobie własności, którą należałoby zadysponować. Rzeczy codziennego użytku proszę rozdać według uznania (Jan Paweł II, Testament, 6.03.1979 r.)

Po ubiegłorocznym pożarze znaleziono na posadzce katedry Notre Dame mosiężnego koguta. Służył za „kurek na kościele”. Odpadł bez szwanku ze stopionej wieżyczki transeptu. Z jego wnętrza wydobyto trzy relikwie: fragment Korony Cierniowej, relikwię Świętego Dionizego i relikwie Świętej Genowefy – patronki stolicy i kraju.

Obecny rok obchodzimy w Paryżu pod znakiem świętej Genowefy – patronki stolicy i kraju. Urodzona 1600 lat temu święta uratowała Paryż przed najazdem Hunów. Jej cenny relikwiarz przetopili jakobini, a relikwie spalili za karę „że podgrzewała kociołek kanoników”. Relikwiarz wykonany na nowo w XIX wieku zawiera szczątki odkryte w grobie na miejscu obecnego Panteonu, dawnego kościoła pod wezwaniem św. Genowefy. Jest wystawiany kolejno w kościołach Paryża. Patrząc na ten wspaniały mebel wielkości sekretery, ze złota, srebra i drogocennych kamieni, przypominam sobie nauki księdza Wojtyły.

Wielkie dziedzictwo

Po świętym Janie Pawle II pozostał spadek bogaty i różnorodny. Ci, którzy mieli szczęście widzieć Papieża przed zamachem, zachowali w pamięci wizerunek atletycznego mężczyzny, od którego emanuje magiczna siła. Zapoczątkowane przez niego Międzynarodowe Dni Młodzieży przysporzyły Kościołowi zastępów młodych katolików świadomych swej wiary i prawdy. Wierzącym pozostała nauka głoszona podczas spotkań i opublikowana w pismach. W naszej epoce kompromitacji autorytetów i powszechnego zwątpienia zwłaszcza encyklika Fides et ratioRozum i wiara dostarcza cennych wskazówek; pomaga młodym i szukającym prawdy odnaleźć się pośród fałszywych proroctw. Wiedzieliśmy od dawna, że te rozważania są owocem dociekań wybitnego filozofa; dziś wiemy również, że wyszły spod pióra świętego. Podobnie jak arcyciekawe Notatki osobiste wydane przez arcybiskupa Krakowa, księdza kardynała Stanisława Dziwisza.

Na tle bogactwa duchowego zdumiewa ubóstwo materialne dziedzictwa Jana Pawła II.

W Krakowie, u stóp Wawelu, ksiądz Wojtyła mieszkał od 1952 do 1967 roku. Pierwsze lata – kątem u księdza profesora Ignacego Różyckiego. Zajmował niewielki pokój przechodni. Po otrzymaniu sakry biskupiej w 1958 roku przeniósł się do sąsiedniej kamienicy, pod 21. Dziś w pomieszczeniach dwóch połączonych domów zgromadzono pamiątki po polskim papieżu. Najwięcej miejsca zajmują dary mieszkańców miejsc, do których pielgrzymował. Są tutaj prezenty od królów, rad miejskich, prezydentów. Są i inne, od prywatnych osób pragnących w namacalny sposób wyrazić miłość i przywiązanie. Niektóre bardzo cenne, jak siedemnastowieczne krucyfiksy rzeźbione w kości słoniowej i koralu, podarowane przez zakonników z Palermo na Sycylii i przez innych z Korsyki, wielkie, srebrne misy od mieszkańców Edynburga i Londynu. Wszystko to przekazał testamentem muzeom.

Zwykłe przedmioty niezwykłe

Największe wrażenie robią wszakże te nieliczne „przedmioty codziennego użytku”, którymi posługiwał się przyszły papież. Każdemu, kto wychodzi z Wawelu po obejrzeniu cennych dzieł sztuki zgromadzonych w skarbcu Rzeczypospolitej Obojga Narodów, radzę zajrzeć na ulicę Kanoniczą 19/21 i zatrzymać się przez czas jakiś przed tymi skromnymi rzeczami.

Od czasu kanonizacji relikwiami po świętym stało się wąskie łóżko (polowe?), biurko z jakiejś dawnej oficyny, klęcznik, podniszczone buty, niegdyś nowoczesne narty.

Kult relikwii nie jest tylko właściwością chrześcijan. Także wyznawcy fałszywych idoli otaczają czcią swoje świętości. Przed kilku laty skórzaną kurtkę piosenkarza Johna Lennona sprzedała na licytacji londyńska firma Sotheby’s za 350 tysięcy €. W grudniu 2012 roku w Los Angeles odbyła się aukcja garderoby Grety Garbo. Wielbiciele słynnej aktorki wydzierali sobie za grube dziesiątki tysięcy osiemset sukien, których gwiazda nigdy nie założyła. Niemych i bezosobowych.

Nieliczne relikwie po świętym Janie Pawle II opowiadają, przeciwnie, bardzo wiele o ich właścicielu. Na wąskim łóżku sypiał przez kilkanaście lat, przy staroświeckim biurku pisał swe kazania i rozważania teologiczne, zapisywał swe medytacje wygłaszane później podczas rekolekcji w zakopiańskiej Bachledówce. W tych butach chodził po górach, na nartach zjeżdżał z Kasprowego na Halę Gąsienicową i na Jaszczurówkę. Pierwsze narty księdza, z 1954 roku, zaopatrzone w wiązania sprężynowe – kandahary pochodzą z prywatnej wytwórni zakopiańskiej Zubka. Jako kardynał zjeżdżał już na headach z wiązaniami bezpiecznikowymi. Te relikwie nie mają ceny rynkowej. Kanon 1190 Kodeksu Prawa Kanonicznego stanowi, iż „sprzedaż świętych relikwii jest absolutnie zabroniona”.

O pożytku z relikwii

Nie umiem powiedzieć, dlaczego naturze ludzkiej potrzebny jest substrat materialny, aby wejść w kontakt z nieuchwytnym światem idei. Ale istnienie takiej potrzeby potwierdza sam święty Jan Paweł II: „Nieodzownie potrzebny jest człowiekowi ten pierwszy krok poprzez stworzenie widzialne w kierunku niewidzialnego Stwórcy” (notatka 5.VII. 1975).

Dla wiernego relikwia jest ostatnim śladem świętego, jest zarazem obietnicą bliskości Boga.

Do relikwiarzy wystawionych w kościołach wierni adresują modlitwy, prośby, podziękowania. Modlić się przed relikwią nie oznacza mimo to „oddawania czci kawałkowi ciała”. Dla chrześcijan cześć oddawana ciału idzie w parze z tajemnicą Odkupienia. Dotyczy chrześcijanina, który istniał. Nie czcimy symbolu. Co więcej, ten kult świadczy o przywiązaniu Kościoła do jedności osoby ludzkiej, powołanej, aby stać się świątynią Ducha. Co potwierdza Katechizm Kościoła katolickiego w akapicie nr 364. Nie mamy bezpośredniego wglądu w cudzą duszę. Czytamy ze znaków widzialnych. Przeciwnie – doktryna Marcjona z Synopy, głosząca wyłącznie duchową, niecielesną naturę Chrystusa, została potępiona przez Kościół pierwszych wieków jako niebezpieczna herezja.

Nadmiernie podejrzliwi mogli posądzać inżyniera Stefana Ossowieckiego o interesowną szarlatanerię, kiedy słynny przed wojną jasnowidz, proszony o odnalezienie zaginionej osoby, żądał, aby mu dostarczono osobisty przedmiot należący do poszukiwanego: chusteczkę, okulary, pióro, byle rzecz miała z nim bezpośrednią styczność. Ale np. księżna Izabela Czartoryska nie miała ze swojej kolekcji żadnych korzyści materialnych. Same wydatki. Wielka racjonalistka gromadziła w Puławach ułamki starożytnych marmurów, potłuczone kamienie, aby lepiej wczuć się w epokę antyku.

Sienkiewicz, pisząc swe wiekopomne Quo vadis?, także obmacywał starożytne kamienie w rzymskich lapidariach i na arenach, gdzie ginęli męczennicy za wiarę.

Relikwie chrześcijańskie mają znaczenie szczególne. Cześć im oddawana sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa wraz z kultem męczenników pochowanych w katakumbach. A zresztą według Ewangelii dotknięcie szat Chrystusa wystarczało do uleczenia z chorób.

Istnieją relikwie poświadczone i niepoświadczone. Do niepoświadczonych zaliczają się te o niejasnym pochodzeniu, pozbawione świadectw autentyczności, jak np. koszula Matki Boskiej, relikwie Świętych Niewiniątek lub niektórych świętych pierwszych wieków. Istnieją również relikwie poświadczone, autentyczne, zazwyczaj bardziej współczesnych świętych, np. Franciszka Salezego, Bernadetty Soubirous, ks. Jerzego Popiełuszki czy właśnie Jana Pawła II.

„Cały jestem w rękach Bożych” – mówił o sobie Jan Paweł II słowami francuskiego świętego Ludwika Marii Grignon de Montfort. Ponieważ oddajemy hołd obecności Bożej w jego osobie, oddajemy również hołd miejscu, gdzie Bóg stał się obecny. Kult relikwii nie jest magiczny, lecz poprzez życie świętego oddajemy cześć obecności Boga w człowieku. Widząc te przedmioty, możemy tym łatwiej wywołać wspomnienie ludzkich warunków życia świętego Jana Pawła II. Te rzeczy są takie wątłe, nieomal bez znaczenia; oto Bogu się spodobało posłużyć się nimi, aby zamanifestować swą Obecność i objawić swą Potęgę i Chwałę, ponieważ to On działa poprzez te znaki.

Artykuł Piotra Witta pt. „Buty księdza Wojtyły” znajduje się na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra Witta pt. „Buty księdza Wojtyły” na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego