Refleksje przed II turą. O kandydatach bez ulegania propagandowym stereotypom: „notariusza” i „młodego wykształconego”

Duża część wyborców Rafała Trzaskowskiego, choć uważa się za inteligentniejszych i mądrzejszych od wyborców jego kontrkandydata, głosuje stadnie, nie zastanawiając się nad tym, co kandydat prezentuje.

W dzisiejszych czasach emocje wygrywają wybory, a narracja zasłania fakty. Zamiast wymiany argumentów – podgrzewanie atmosfery. Emocjom dają ponieść się też zupełnie rozsądni ludzie, bo nie każdy ma czas i ochotę na dociekanie istoty rzeczy. Przed II turą wyborów chcę zachęcić, szczególnie tych niezdecydowanych, ale nie tylko, do bardziej chłodnego przyjrzenia się kandydatom, bez ulegania popularnym stereotypom.

Najpopularniejszym stereotypem jest określanie urzędującego prezydenta jako długopisu czy notariusza PiS-u. tymczasem żaden z jego poprzedników nie sprzeciwił się tak jak Andrzej Duda partii, z której wyszedł, w ważnych dla niej sprawach. Wspomnę tylko zablokowanie reformy sądów i wymuszenie dymisji prezesa TVP. Bez względu na to, jak oceniamy te posunięcia, a ja nie oceniam ich pozytywnie, obalają one mit „długopisu”.

Konkurent prezydenta, Rafał Trzaskowski, prezentuje się jako młody, wykształcony poliglota. Znajomość języków jest rzeczą cenną, jednak dobrze jest mieć coś rozsądnego do powiedzenia choćby w jednym z nich. A z tym prezydent Warszawy ma pewne problemy niczym król Michał Korybut Wiśniowiecki.

Wystarczy przypomnieć obiecywanie załatwienia spraw już załatwionych, jak opodatkowanie twórców, czy wywalczenia mniejszych niż są proponowane dotacji z Unii Europejskiej, by dojść do wniosku że ten kandydat nie bardzo ma pojęcie o tym, do czego kandyduje. Jego dokonania jako prezydenta Warszawy też rzucają nieciekawe światło na tę postać. Wprawdzie awarie i wypadki zdarzają się wszędzie, lecz takie nagromadzenie ich w Warszawie za czasów prezydentury Rafała Trzaskowskiego musi budzić zastanowienie.

Znacznie poważniejszą kwestią jest zaskarżanie przez miasto Warszawa rozstrzygnięć Komisji Weryfikacyjnej. Prezydent stolicy nie zważa na to, jak czują się ofiary dzikiej reprywatyzacji, dla których to zaskarżenie jest, delikatnie mówiąc, policzkiem. Domaganie się w sądach uchylenia decyzji Komisji Weryfikacyjnej jest jawnym działaniem przeciw mieszkańcom Warszawy, tym bardzo poszkodowanym. Czy jako prezydent Rzeczypospolitej Rafał Trzaskowski będzie chciał zadbać o interesy Polaków, a tym samym Polski?

Ostre, wręcz brutalne zaangażowanie się zagranicznych mediów w kampanię wyborczą wyłącznie po stronie Rafała Trzaskowskiego każe postawić pytanie, w czyim interesie jest jego wybór na stanowisko prezydenta Polski? Polski i Polaków – czy niekoniecznie? Przypomnę, że mieliśmy już w historii okres, gdy zagranica wybierała nam królów i, jak dobrze wiemy, nie skończyło się to najlepiej.

Przesadzam? Nie sądzę. Media nazywane są czwartą władzą i faktycznie taką rolę spełniają. Można dyskutować, czy adekwatny jest przypisany im liczebnik, jako że potrafią obalać rządy skuteczniej niż parlamenty i sądy. Pomyślmy zatem, jak wyglądałaby suwerenność Polski, gdyby większość ministrów, posłów czy sędziów była zatrudniona przez zagranicznego pracodawcę? A my pozwalamy, by opinię publiczną w naszym kraju kształtowały media w znacznej mierze zagraniczne. Takiej sytuacji nie ma w żadnym poważnym państwie. I nie wierzmy w opowiadania o tym, że właściciele nie wtrącają się treści publikowane przez swych polskich pracowników. Bezczelna reprymenda, jakiej udzielił w swym liście redaktor naczelny „Die Welt” prezydentowi Rzeczypospolitej, jest jednym z wielu dowodów, że to bajki.

Dobrze wiem, że nad tymi problemami zastanowi się jedynie część tych, którzy głosowali lub zamierzają głosować na Rafała Trzaskowskiego. Duża ich część, choć uważa się za inteligentniejszych i mądrzejszych od wyborców jego kontrkandydata, głosuje stadnie, nie zastanawiając się nad tym, co kandydat prezentuje. Wie o tym również sam Rafał Trzaskowski i tak właśnie traktuje swój elektorat. Najlepszym tego dowodem jest ogłoszenie programu wyborczego krótko przed ciszą wyborczą, tak aby nie było czasu przeczytać go i przedyskutować. Każdy poważnie kandydujący na radnego w mieście czy gminie jak najszybciej publikuje swój program wyborczy i dba o to, aby dotarł on jak najszybciej do jak najszerszej rzeszy wyborców, by móc z nimi o tym podyskutować i przekonać ich do siebie. Rafał Trzaskowski wie, że jego zwolennicy to bezwolna masa, która i tak będzie na niego głosować. Wystarczy trochę europejskiego blichtru, uśmiech i parę ładnych zdań, najlepiej po francusku po angielsku.

Zastanowić się nad wyborem mogą niezdecydowani i wyborcy pozostałych kandydatów.

Duże szanse Rafał Trzaskowski ma na zdobycie sporej części zwolenników Szymona Hołowni. Byłby to udany efekt operacji socjotechnicznej, w której ludzie tęskniący za czymś nowym, świeżym i spoza układu politycznego, porwani jego bardzo otwartym, ale jednak katolicyzmem, niespodziewanie wylądowali w obozie kandydata od zawsze będącego znaczącą postacią skostniałego establishmentu, promującego ideologię gender i nieukrywającego związku z satanizmem. Czy zdążą się zreflektować?

Dużo zamieszania sprawiło nieokreślone stanowisko części liderów Konfederacji. Niestety wzmacnia to, nieprawdziwe moim zdaniem, zarzuty o bycie ruską onucą. I nie chodzi o to, że Moskwa popiera Rafała Trzaskowskiego, choć może i tak jest. Rosja, kontynuując starą sowiecką strategię, nie popiera tego czy innego kandydata, tej czy innej partii. Rosja popiera rozkład państwa, a do tego ich stanowisko prowadzi. Scenariusz jest prosty: wojna prezydenta z rządem, przyspieszone wybory parlamentarne, nieustanna kampania wyborcza i zintensyfikowanie wojny polsko-polskiej. Jeśli liderzy Konfederacji liczą na to, że dzięki temu chaosowi wzmocnią swoją pozycję, to dają wyraz nie tylko politycznej naiwności. Dążąc do zdobycia partykularnych korzyści kosztem interesu państwa i narodu, zaprzeczają ideowym podstawom swojej formacji.

Liderzy liderami, a ja mam głębokie przekonanie, że członkowie i sympatycy Konfederacji, z których wielu znam i cenię, przy całej ich niechęci do rządów PiS-u nie dadzą się wciągnąć w te gierki. Dobrze pamiętają, jak odnosił się do nich Rafał Trzaskowski, i jego umizgi z ostatnich dwóch tygodni nie zrobią na nich wrażenia.

Jednym słowem, nie wyobrażam sobie konfederata: narodowca, konserwatysty czy libertarianina, głosującego na tęczowego Rafała.

Czym skończy się ta długa kampania, dowiemy się wkrótce. Jeśli wygra Rafał Trzaskowski, Zjednoczona Prawica przejdzie do historii jako ugrupowanie, które na własne życzenie, zamiast zapewnić sobie dalszych kilka lat spokojnego rządzenia, przegrało wybory. Jeśli wygra Andrzej Duda, będzie mogła powiedzieć, że wszystko dobre, co się dobrze kończy. Jednak bez względu na ostateczny wynik, zarówno elity polityczne, jak i zwykli obywatele muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcą dalej tak dużego wpływu zagranicznych mediów na polską opinię publiczną i – jeśli nie – jakie działania powinny podjąć. Dotyczy to również polityków Platformy Obywatelskiej, bo sympatie zagranicy mogą się zmienić. Jest to jedna z zasadniczych kwestii decydujących o, co tu dużo mówić, naszej suwerenności.

Zbigniew Kopczyński

Dr Mazur: Do realizacji wielkich projektów potrzebne jest poparcie przynajmniej części wielkomiejskich elit

Dr Krzysztof Mazur o wyborach prezydenckich, kampanii wyborczej, przekazie medialnym i tym, jaka powinna być prawica.

Im niższa frekwencja tym lepiej dla Andrzeja Dudy, bo jego elektorat jest bardzo zmobilizowany.

Dr Krzysztof Mazur w popołudniowej rozmowie Radia Wnet opisuje kończącą się kampanię prezydencką jako brutalną i przepełnioną wieloma „chwytami poniżej pasa”. Zauważa, że sondaże nie pozwalają określić kto w nich zwycięży. Wskazuje, że poza wyborcami popierającymi obu kandydatów

Będzie też Polska, która będzie głosowała, ale się nie cieszyła, po jednej i drugiej stronie.

Politolog dodaje, że był zwolennikiem tego, aby prezydent Duda promieniował pozytywnym przekazem w swoich wystąpieniach publicznych i podkreślał dorobek rządu ostatnich pięciu lat, ale „w ostatnich dniach zabrakło tego przekazu pozytywnego, przed pierwszą turą było go więcej”. Przed II turą mocniej wybrzmiały tematy światopoglądowe. Jak zauważa dr Mazur, Rafał Trzaskowski na czas kampanii zmienił głoszone przez siebie poglądy:

Był za Kartą LGBT, teraz jest przeciwko takiej ofensywnej polityce światopoglądowej.

Gość Łukasza Jankowskiego odnosząc się do niskiego poparcia kandydata PiS wśród młodzieży odpowiada, że problem leży w komunikacji medialnej:

Jeśli media publiczne adresują swój przekaz do innej grupy społecznej, raczej wyborców starszych (…) to nic dziwnego, że na Instagramie są inne emocje. Pytanie, czy prawica ma kulturowo pomysł, jak dotrzeć do tych wyborców z Instagrama.

Stwierdza, że potrzebna jest prawica, która nie jest „prawicą obciachu”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K./A.P.

Facebookowe nauki pewnego pastora: Trzaskowski pokona ciemności katolicyzmu, który prowadzi Polaków do piekła

Chrześcijaństwo w wersji katolickiej jest pułapką, w którą szatan łowi ludzi. Nad Polską rozciąga się zasłona ciemności i bez jej zerwania nie nastąpi przebudzenie. Tylko PO zależy na chwale Bożej.

„Polska dla Jezusa”, czyli głosować Trza!

Poniższy tekst powinien napisać Tomasz Terlikowski. Byłby to sequel artykułu sprzed dziesięciu lat, zatytułowanego „Zielonotuskowcy, czyli Donald Tusk wybrany przez Boga”. Ale ponieważ nie ma pewności, że redaktor nosi się z zamiarem podjęcia tego tematu, kreślę tych kilka słów przed wyborami o bieżących konotacjach polityki z pentekostalizmem nowej fali.

Przypomnijmy jednak najpierw, że po katastrofie smoleńskiej 2010 roku pojawiła się w pentekostalizmie polskim swego rodzaju „teologia smoleńska”. Najdosadniej sformułował ją Bogdan Olechnowicz, pastor Chrześcijańskiej Wspólnoty Górna Izba oraz jeden z liderów ruchu Polska dla Jezusa. Według tego obdarzonego charyzmą kaznodziei i pisarza, którego wydaną w 2006 roku książkę „Wzgardzeni czy wybrani. Prorocze spojrzenie na Polskę” czytałem z wypiekami na twarzy, w ojczyźnie toczy się wielkie zmaganie decydujące o losach Polski i jej misji. Po tragedii 10 kwietnia fronty tej wojny duchowej zostały przez pastora jasno wytyczone: po jednej stronie Prawo i Sprawiedliwość, po drugiej Platforma Obywatelska. Na podstawie zupełnie oderwanej od jakichkolwiek reguł interpretacyjnych egzegezy Biblii, spór między obu partiami został uznany za starcie między domem Saula a domem Dawida.

Jeśli Saul symbolizuje fałszywą religijność i błędne rozumienie państwowości, to z kolei wybrany Dawid – prawdziwe oddanie Bogu oraz właściwe rozumienie patriotyzmu. Tusk i jego ekipa, jak Olechnowicz kazał w czasie konferencji ruchu Polska dla Jezusa w 2010 roku, mieliby być przywódcami o sercu Dawida, a zadanie Kościoła polegałoby na błogosławieniu ich. W tej konwencji prezydent Bronisław Komorowski reprezentował „nowe serce narodu”, które zostało dane Polsce „jako dar z nieba”. Widocznie dobry Bóg – postawmy kropkę nad „i” – miłosiernie dopuścił do katastrofy, w której zginąć miało stare serce narodu symbolizowane przez Lecha Kaczyńskiego. Wtedy to zdaniem „proroka” dom Saula został poniżony, a Dawidowy dom – wyniesiony.

Bogatsi o doświadczenia kolejnych lat możemy tylko śmiać się i zgrzytać zębami, gdy czytamy „proroctwa” Olechnowicza o tym, jakoby dla ludzi PiS-u Chrystus był jedynie dodatkiem do życia, a dla ludzi PO miałaby liczyć się na serio chwała Boża.

Ale jeszcze poważniej robi się, gdy pastor sięga sfery duchowej: 10 kwietnia rzekomo „Bóg dokonał sądu”, a „w pierwszym rzędzie ten sąd dotyczył zwierzchności, która jest nad tym krajem”. Terlikowski w tym miejscu wyjaśnia, że starym polskim sercem Olechnowiczowi jawi się „Polska tradycyjna, religijna, zaangażowana w katolicyzm”. Nie było całkiem złe to serce, ale stało się zmęczone, niezdolne do przebaczenia, pokory i widzenia Boga, a przede wszystkim niezdatne do udźwignięcia tego, co Bóg jakoby zamierzał dla naszego kraju w następnych latach.

Polska dla Jezusa jest wzorowana na ideach znanych w amerykańskim pentekostalizmie, a dokładniej na tzw. Reformacji Nowoapostolskiej. Ten coraz bardziej wpływowy w kręgach ewangelikalno-charyzmatycznych ruch wyróżnia się między innymi silnym akcentem położonym na prowadzenie tzw. strategicznej walki duchowej, której celem miałaby być przemiana społeczna (duchowe przebudzenie) idąca w ślad za wyparciem demonów terytorialnych (np. krajowych), oraz właśnie na funkcję proroka przynoszącego nowe objawienie od Boga. Dalekosiężnym zamiarem „apostołów” Reformacji Nowoapostolskiej jest również wpływ na społeczeństwo, także w sferze politycznej. Dlatego najchętniej bratają się z konserwatywnymi politykami, ale zgodnie z „proroctwami” Lance’a Wallnau’a, wybrany przez Boga został także Donald Trump; miałby on odegrać rolę podobną do króla perskiego Cyrusa.

Jak widać na przykładzie Olechnowicza, w praktyce przyjmowanie proroczego objawienia może przybierać jeszcze bardziej karykaturalne formy; jest raczej projektowaniem własnych czy wręcz branych z mainstreamowych mediów uprzedzeń i poglądów na sferę religijną.

W teologii katolickiej podkreśla się przytomnie, że w przypadku prywatnych objawień wizjoner nigdy nie otrzymuje „czystego” przesłania, ale zawsze przechodzi ono przez subiektywny filtr odbiorcy wizji (jego konkretne możliwości, dostępne mu sposoby obrazowania i poznania itd.). Dlatego nawet nadprzyrodzone wizje nie są „nigdy zwykłymi «fotografiami» rzeczywistości pozaziemskiej, ale wyrażają także możliwości i ograniczenia podmiotu postrzegającego” (Joseph Ratzinger). Zakładając optymistycznie, że Duch Święty w ogóle może działać w takich grupach określających się jako ponaddenominacyjne, i tak nie miałby możliwości przebicia się przez podstawowe uwarunkowania Olechnowicza. Żeby zdać sobie sprawę z głównego filtru „proroka”, wystarczy zajrzeć na stronę „Polski dla Jezusa”, na której przeczytamy:

„Musimy zdawać sobie sprawę, że Polska nigdy w swojej historii nie doświadczyła naprawdę Bożego poruszenia na większą skalę. I chociaż nazywa się krajem chrześcijańskim, tylko niewielu zna osobiście Jezusa Chrystusa jako osobistego Zbawiciela i Pana. Niewielu zna i doświadcza mocy zmartwychwstałego Jezusa w swoim życiu. Chrześcijaństwo bowiem przyszło do Polski jako akt polityczny, a nie w wyniku Bożego poruszenia i nawrócenia się ludzi do Jezusa Chrystusa. Ta sytuacja pozwala szatanowi trzymać nasz naród w oszustwie religijności, prowadząc wielu do piekła. Zasłona ciemności nad krajem sprawia, że ewangelia nie może przedostać się do umysłów i serc ludzi”.

Nie chodzi tutaj jedynie o stwierdzenie faktu, że tradycyjna religijność może być zwykłą wydmuszką pozbawioną treści. Przetłumaczmy przesłanie z polskiego na polski: chrześcijaństwo w wersji katolickiej jest po prostu fałszywą religijnością, w istocie wręcz pułapką, w którą szatan łowi ludzi. Nad Polską rozciąga się zasłona ciemności i bez jej zerwania nie nastąpi przebudzenie. To właśnie ten antykatolicki resentyment jest źródłem „objawień” takich jak wyżej opisane, które z kolei przekładają się na takie, a nie inne wybory.

Mimo że życie już dawno zweryfikowało prawdziwość „proroctwa” Olechnowicza, jego serce wciąż opowiada się po tej samej stronie sporu między obu partiami. Modyfikacją jest jedynie poparcie Szymona Hołowni w pierwszej turze, by w drugiej oddać już głos za Trzaskowskim.

Plus może różnica w języku: świadoma rezygnacja z biblijnej symboliki, przy wciąż podtrzymywanym poglądzie na temat duchowego charakteru tego, co się dzieje.

Spokojnie można by podobne grepsy znaleźć w takiej, powiedzmy, „Gazecie Wyborczej”; być może zresztą stamtąd ocena sytuacji została żywcem wzięta. Darujmy sobie jednak te smaczki. Poniżej cytuję tylko „głębsze” uzasadnienia fundamentalnego wyboru, jaki owieczki pasterza otrzymują codziennie na FB w ramach przedwyborczego „niezbędnika obywatelskiego”.

Zacznijmy z wysokiego c:

„Bez patetycznych słów, ale z przejęciem napiszę, że najbliższe wybory są kluczowe dla naszego kraju. Może najważniejsze od 1989. Bo oto stoimy przed wyborem bardzo fundamentalnym.

Wybór nie jest pomiędzy polską liberalną czy konserwatywną, katolicką czy świecką, tradycyjną czy (jak to niektórzy schlebiają sobie dość na wyrost) progresywną. […]

To wybór pomiędzy Polską demokratyczną, o której marzyły miliony Polaków i którą wywalczyło nam pokolenie pierwszej Solidarności, a Polską autokratyczną, która zarządzana jest przez jeden, niekonstytucyjny ośrodek władzy, zogniskowany w jednej osobie, i bynajmniej nie mam tu na myśli obecnego prezydenta RP”.

I dalej:

„To, z czym mamy obecnie do czynienia, nie jest przede wszystkim sporem partyjnym, sporem dwóch największych ugrupowań politycznych, czyli PiS i PO. I nie jest to też spór ich politycznych patronów, czyli Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. […] Jeśli zatem nie jest to spór partyjny, to jaki? Jest to raczej spór mentalnościowy, psychologiczny, historyczny i w pewnym sensie cywilizacyjny. Ale też w jakiejś, niemałej mierze, także religijny”.

Trochę przeczą sobie te dwie wypowiedzi, ale machnijmy na to ręką. Następnie pojawia się odwołanie do doświadczenia psychologicznego, które pozwala Olechnowiczowi dokonać tyleż uproszczonej, co naiwnej diagnozy:

„Jarosław Kaczyński reprezentuje, moim zdaniem, tę mniej zdrową część społeczeństwa (już czuję to oburzenie niektórych!), która niesie w sobie narodowe zranienia, sporą dawkę upokorzenia, żyje w poczuciu odrzucenia i cechuje się także mentalnością ofiary. Jest zazwyczaj nieufna wobec otoczenia, żeby nie powiedzieć podejrzliwa i nieskora do przebaczenia. Nawet bardzo nieskora. Stąd historyczne resentymenty i złe relacje z innymi państwami. […]

Donald Tusk natomiast, według mnie, reprezentuje część Polski, która jest o wiele bardziej otwarta, która uporała się z przeszłością, własną i wspólnotową, patrzy do przodu, nie szuka zwady, nie boi się wyzwań, odniosła już jakieś osobiste sukcesy i ma zasadniczo znacznie zdrowsze poczucie własnej wartości. Zyskuje tym samym zaufanie innych nacji, czego dowodem był jego wybór na najważniejszą funkcję w Unii Europejskiej”.

Zdaniem pastora, Kaczyński dostrzegł ból społeczeństwa, ale zamiast leczyć – zainfekował ranę najgorszymi emocjami. Spotęgował poczucie skrzywdzenia i zyskał wiernych wyznawców, którzy z braku krytycznego podejścia, oddają resztki swojej wolności.

Mądry pasterz pochyliłby się nad zranionymi owcami i przeprowadził przez proces uzdrowienia. Kolejnym grzechem PiS jest „wkupywanie się w łaski ludzi przez transfery socjalne”, czerpanie profitów z władzy i rzucanie ochłapów w postaci 500+. „Dwie cechy albo dwie antywartości, które, moim zdaniem, definiują obecnie rządzących, to pycha i kłamstwo”, na których zbudowane są rządy PiS. Olechnowicz pozostaje tak nieskalanie bezkrytyczny wobec pychy Trzaskowskiego, że nie zauważa bezczelnych zachowań kandydata w czasie kampanii.

Mnie najbardziej jednak zastanowiły koligacje Olechnowicza i Hołowni. Pentekostalny pastor już „późnym latem zeszłego roku” dowiedział się od Szymona „o jego zamiarach kandydowania w nadchodzących wyborach”. Facebookowy wpis ozdabia zdjęcie obu rozmawiających panów, pożywiających się w restauracji.

Gdybym był prorokiem jak Olechnowicz, dostrzegłbym w tym spotkaniu symbol dziwnej koalicji otwartego katolicyzmu Hołowni z wizją chrześcijaństwa reprezentowaną przez Olechnowicza. Ten pierwszy dokonuje rozdziału Kościoła i państwa tak dalece, że nauka Kościoła będzie miała coraz mniej do powiedzenia w kwestiach moralnych i obyczajowych. Drugiemu zaś zależy na przebudzeniu duchowym w kraju, na które szansa rośnie wprost proporcjonalnie do osłabienia tradycyjnego katolicyzmu.

Obaj bagatelizują rewolucję seksualną i napierającą cywilizację śmierci, dla których jedyną tamą jest właśnie katolicka „zwierzchność” i tradycyjna religijność Polaków. Zniszczcie to stare serce, a zobaczycie, co na jego zgliszczach zbuduje Trzaskowski jako nowy reprezentant nowego serca. Powiedzmy to samo, tyle że patetyczniej i biblijniej:

„Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia” (2Tes 2,7-8).

Sławomir Zatwardnicki

Tylko wybierając Andrzeja Dudę, mamy szansę na niepodległość i reformę polskiego państwa/ Felieton Jana A. Kowalskiego

Jeśli wygra R. Trzaskowski, nasi sąsiedzi zrobią z nas wariatów, zaściankowych warchołów i narodowych faszystów. Zdelegalizują i zmarginalizują. Po załamaniu się sojuszu z USA nic ich nie powstrzyma.

Najpierw, żeby Was przestraszyć, napiszę co oznacza wybór Rafała Trzaskowskiego. Oby nie! ☹

Po pierwsze, w interesie Niemiec i Rosji (i Chin) osłabiony zostanie sojusz z USA. Wbrew obecnym okrągłym słówkom Rafała Trzaskowskiego, musimy przypomnieć sobie dotychczasową praktykę tej formacji. Na czele z deklaracją wieczystego poddaństwa złożoną Niemcom przez Donalda Tuska i jego ministra spraw zagranicznych, Radosława Sikorskiego. I nigdzie nie zapisaną, ale faktyczną obietnicą dalszej eksploatacji naszego kraju z potencjału i taniej siły roboczej. W rewanżu za ogromny wysiłek niemieckiego żołnierza modernizującego nas w latach 1939–1945. Możemy jedynie mieć nadzieję, że nasi zachodni sąsiedzi nie zażądają za to reparacji.

Po drugie, zablokowana zostanie możliwość wzmocnienia pozycji Polski w środkowo-wschodniej Europie. A ta może zaistnieć jedynie w wyniku amerykańskiej i polskiej inwestycji w projekt Trójmorza.

Projekt wymierzony przeciwko rosnącym ambicjom Niemiec do zdominowania całej Eurazji, we współpracy chwilowej z Rosją, a docelowej z Chinami. Na nowo ukształtowany kontynent europejski nie będzie już oazą wolności, ale strefą niemieckiego ordnungu i chińskiego systemu punktacji obywatelskiej. Czy w tej konstelacji utrzyma się niezależna Rosja, nie pora teraz dociekać. Dla Polski i Polaków wycofanie się Amerykanów z projektu Trójmorza, a co gorsza – z Europy, będzie oznaczać utratę samostanowienia w wymiarze państwowym i osobistym. I proszę wszystkich zwolenników Jacka Bartosiaka, żeby o tym pomyśleli, zamiast wypisywania pod moim tekstem napuszonych dyrdymałów.

Po trzecie, co najistotniejsze dla wszystkich wolnych Polaków, przeciwników socjalizmu, populizmu i biurokracji – zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego i całego obozu proniemieckiego odsunie w niebyt możliwość reformy polskiego państwa. Nasi sąsiedzi z zachodu i ze wschodu na to nie pozwolą. We własnym interesie nie pozwolą. Jak nie pozwalają od trzystu lat, z przerwą na lata 1921–1939. Jak nie pozwalają obecnie: groźbą, prośbą (finansową) i medialną propagandą oraz działaniem agentury. Po załamaniu się sojuszu z USA już nic ich nie powstrzyma. Z nas, wolnościowych patriotów, zrobią nieodpowiedzialnych wariatów, zaściankowych warchołów, nawet narodowych faszystów. Zdelegalizują i zmarginalizują.

To dlatego w II turze zagłosuję przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu, nie żałując ani jednego z 700 przejechanych kilometrów (w jedną stronę).

A co nam daje wybór Andrzeja Dudy na II kadencję? Wbrew wrzaskom rzekomo prawicowych patriotów, w których pisemkach nawet karykatura Żyda rysowana jest rosyjską kreską (sami sprawdźcie), daje nam dwie najbardziej deficytowe rzeczy w życiu każdego człowieka. Daje nam czas i spokój. 4 lata na spokojne przygotowanie ruchu społecznego, zdolnego przeforsować swoją wizję państwa. Państwa wolnych i odpowiedzialnych obywateli, wyzwolonego z jarzma biurokracji i fiskalizmu.

I nie będę już więcej pisał, bo mało jest w dzisiejszej Polsce ludzi, którzy mają tyle czasu i wolności od doktrynerskich zniewoleń, żeby tekst dłuższy niż strona A-4 przeczytać i zrozumieć. Zwłaszcza teraz, w przedwyborczej gorączce.

Zatem, podsumowując: 12 lipca 2020 roku w lokalu wyborczym gminy Krokowa zakreślę kwadracik przy nazwisku Andrzeja Dudy. Niech prezydentuje nam miłościwie przez kolejne pięć lat. Amen.

Jan A. Kowalski

 

 

Krzysztof Bosak: Apeluję, aby wszyscy wyborcy Konfederacji poszli na wybory

Lider Konfederacji Krzysztof Bosak o stanowisku swojej partii, apelu o udział w drugiej turze wyborów i możliwym utracie elektoratu Konfederacji.

Były kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak zaapelował do wszystkich wyborców swojej partii, aby udali do się urn wyborczych, ale nie wskazuje jednoznacznie na kogo powinni oddać głos.

Rzeczywiście prezydent Andrzej Duda publicznie odwołuje się do chrześcijańskich wartości (…) Ubolewam jednak, że przez 5 lat prezydentury, była ta smutna nieskuteczność w wynegocjowaniu czegokolwiek z rządem. Prawo niestety nie zmieniło się w stronę bardziej chrześcijańskim, może za wyjątkiem prawa do wolnych niedziel.

Krzysztof Bosak podkreślał, że nie boi się utraty swoich wyborców ze względu na brak poparcia jednego z kandydatów.

Na pytanie Krzysztofa Skowrońskiego czy jest mu obojętne, kto zostanie przyszłym prezydentem, lider Konfederacji zaprzeczył, ale konsekwentnie odmawiał wskazania na kogo odda swój głos.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Miszalski: Wszystkim z nas powinno zależeć na tym, aby te wybory były uczciwe

Poseł Platformy Obywatelskiej, Aleksander Miszalski uważa, że kandydat PO Rafał Trzaskowski sumarycznie odwiedził więcej miejscowości w trwającej kampanii wyborczej, niżeli prezydent Andrzej Duda.

Podczas kampanii jest dużo pracy, która daje wielką satysfakcję – mówi gość „Popołudnia WNET”.

Jak dodaje: Rafał Trzaskowski odwiedził w obecnej kampanii prezydenckiej więcej miejscowości niż Andrzej Duda. 

Wszystkim z nas powinno zależeć na tym, aby te wybory były uczciwe. Im większa będzie różnica między kandydatami tym większe będą wątpliwości – twierdzi rozmówca.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego podkreśla, że wszystkie wypowiedzi Rafała Trzaskowskiego, które słyszałem, były nastawione na współpracę. „Myślę, że w Polsce jest potrzebny ktoś, kto będzie patrzył władzy na ręce. Prezydent niezależny od rządu będzie tamą dla wszelkiej maści nieudaczników” – mówi.

Zdaniem polityka Koalicji Obywatelskiej w drugiej turze wyborów prezydenckich, może dojść do fałszerstw wyborczych, dlatego też politycy opozycji starają się dopilnować, aby w każdej komisji wyborczej w Małopolsce był mąż zaufania pilnujący tego procesu. Gość Łukasza Jankowskiego zaprzecza, że Rafał Trzaskowski chce wprowadzić kartę LGBT w całej Polsce i podkreśla, że tego typu kwestie są tematami zastępczymi i nieistotnymi w obecnej chwili.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.N.

Dr Żukowski: Polska dzieli się na dwa równe obozy polityczne

Dr Tomasz Żukowski mówi o ostatnich sondażach w trwającej kampanii prezydenckiej. Ocenia również szanse obu kandydatów na urząd prezydenta Polski.

Wyborców jest bardzo wielu. Jest ich około 20 milionów. Frekwencja wyborcza w tych wyborach prezydenckich może być najwyższa w historii III RP – mówi gość „Poranka Wnet”.

Osoby powyżej 60-ciu lat są weteranami pracy. Ci wyborcy są najczęściej gotowi na głosowanie na kandydata prawicy. Różnica pomiędzy pokoleniami i poszczególnymi różnicami wieku nie jest duża. Ludzie najmłodsi chcą rozróżniać się od swoich rodziców i dziadków kontestując rzeczywistość. W pierwszej turze większość zwolenników należała do Hołowni i Bosaka.

Już dziś będziemy znać wszystkie sondaże przed rozstrzygnięciem II tury wyborów. Najważniejsze są sondaże, które pojawią się jako ostatnie. Na ich podstawie ocenia się wiarygodność firm. Ostatnie sondaże są najbliższe rzeczywistości, są one bowiem najbardziej podobne do tych, które pojawią się w nocy z niedzieli na poniedziałek – podkreśla.

Gość Krzysztofa Skowrońskiego szkicuje również polityczny obraz polskiego społeczeństwa. Nasz kraj dzieli się głównie na dwie grupy, obozy polityczne. Ta sytuacja jest niemal niezmienna od lat.

Na podstawie wyników I tury można stwierdzić, że Andrzej Duda ma większe szanse na objęcie urzędu prezydenta. Ponadto obecny prezydent ma szanse zmobilizować większą liczbę wyborców. W wielkich miastach trudno będzie Trzaskowskiemu zmobilizować Polaków, którzy mogą zagłosować w wyborach. Albowiem ten elektorat w większości uczestniczył w I turze. Tak więc nie ma w tych ośrodkach wielkich rezerw.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.N./K.T.

Piotr Muller: Dochody wielu samorządów wzrosły nawet o 30-40%

Rzecznik prasowy rządu Piotr Muller o manipulacyjnych wypowiedziach Rafała Trzaskowskiego, szpitalach powiatowych i Funduszu Dróg Samorządowych.

Rzecznik rządu Piotr Muller wskazuje, że Polska jest w stanie dobrze przejść przez kryzys spowodowany pandemią, ze względu na harmonijną współpracę rządu i prezydenta. W przypadku, gdyby prezydentem został Rafał Trzaskowski współpraca byłaby utrudniona. Zdaniem rzecznika rządu, świadczą o tym wypowiedzi kandydata PO, w których atakuje rząd i manipuluje danymi, próbując wzbudzać niepokój społeczny:

To jest wręcz niesamowite, w jaki sposób, po raz kolejny, można manipulować swoimi wypowiedziami (…) Sytuacja finansów publicznych jest na bieżąco publikowana zgodnie z przepisami prawa na stronie Ministerstwa Finansów (…) Ja mam wrażenie, że jest to pewien rodzaj schizofrenii. Pan Rafał Trzaskowski mówi, że sytuacja jest zła, a jednocześnie mówi, że da więcej środków finansowych.

Gość porannej rozmowy Radia Wnet odpiera zarzuty o pozostawieniu szpitali samorządowych samych sobie:

Jeżeli coś się złego dzieje w samorządzie, to zazwyczaj winny jest rząd. Pamiętajmy, że większość szpitali powiatowych to szpitale samorządowe (…) Natomiast nakłady na te szpitale w stosunku do kilku lat wstecz wzrosły (…) Warto by poczynić refleksję, czy to jednak nie jest zły gospodarz tego miejsca, który nie radzi sobie z zarządzaniem.

Rzecznik rządu Piotr Muller podkreśla, że sytuacja samorządów znacząco się poprawiła, a ich budżety w latach 2015-2019 „zwiększyły przychody z PITu i CITu nawet o 30-40%”. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego zwraca też uwagę, na rekordowe środki przeznaczone przez PiS na Fundusz Dróg Samorządowych, którego druga edycja została ogłoszona dwa dni temu, a jej budżet to 3 mld złotych.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Sebastian Kaleta: Warszawa jest zarządzana od awarii do awarii

Poseł Solidarnej Polski, wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta o niespełnionych obietnicach kandydata PO, awariach w Warszawie i apelu do liderów Konfederacji.


Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta podkreśla, że Rafał Trzaskowski nie spełnił żadnej swojej obietnicy, do których należały m.in. odbudowa stadionu Skry, darmowe żłobki, budowa obwodnicy śródmiejskiej czy bezpłatne bilety dla licealistów. Zdaniem posła Kalety, kandydat PO nie jest w stanie poradzić sobie z zarządzaniem Warszawą:

Warszawa jest zarządzana od awarii do awarii. Spójrzmy na to, co się dzieje. Była awaria Czajki, rząd musiał pomóc, wręcz wbrew Rafałowi Trzaskowskiemu (…) Mamy sytuację bardzo krytyczną w niemieckiej spółce, która wozi warszawiaków autobusami. Kolejny kierowca spowodował wypadek będąc po zażyciu narkotyków.

Poseł Solidarnej Polski zwraca uwagę, że władze Platformy Obywatelskiej w stolicy nieustannie prywatyzują spółki miejskie, dzięki czemu władze Warszawy „zawsze przy jakiejkolwiek krytycznej sytuacji umywają ręce i twierdzą, że to firmy prywatne i należy to do ich obowiązków”.

Gość Krzysztofa Skowrońskiego apeluje także do elektoratu Konfederacji:

Jestem zaskoczony, że w sytuacji, gdy przeciwnikiem Andrzeja Dudy jest kandydat skrajnie lewicowy, skrajnie liberalny-Rafał Trzaskowski (…) to taka bierna postawa liderów Konfederacji spowoduje, że będą ponosić część odpowiedzialności za otwarcie drzwi skrajnej lewicy do polskich domów (…) Apeluję do wyborców Konfederacji, aby rozważyli za i przeciw, i jednak pozwolili, aby prezydentem była osoba, która wyznaje podobne wartości.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Jerzy Karwelis: Wybory prezydenckie to dla wielu ludzi nie wybór merytoryczny, tylko emocjonalny

Redaktor Jerzy Karwelis o retoryce Rafała Trzaskowskiego w kampanii wyborczej, niezdecydowanym elektoracie, który zadecyduje o wyniku wyborów i nowej partii Hołowni.


Dziennikarz Jerzy Karwelis w popołudniowej rozmowie Radia Wnet zwraca uwagę, że Rafał Trzaskowski postrzegany jest przez ludzi jako kandydat mało rozpoznawalny poza Warszawą, co okazało się jego zaletą w kampanii prezydenckiej. Dzięki temu Rafał Trzaskowski mógł zastosować zupełnie nową retorykę wobec wyborców.

Dziennikarz podkreśla również, że obecne wybory prezydenckie to dla wielu ludzi: „nie jest wybór merytoryczny, tylko wybór emocjonalny (…) Dlatego pan Trzaskowski może opowiadać bajki z mchu i paproci, a i tak na niego zagłosują. Choćby Warszawa była po szyję w wodzie, to płyniemy kajakami i tak oddamy na niego głos”.

Gość Łukasza Jankowskiego zwraca uwagę, że gdyby prezes PiS zaangażował się w kampanię wyborczą Andrzeja Dudy, to mógłby osłabić poparcie dla obecnego prezydenta. Z tego powodu nie jest widoczny w mediach.

Redaktor Karwelis ocenia również nowo założoną partię Szymona Hołowni, która jak twierdzi-stoi pod znakiem zapytania, gdyż poparcie jakie prezenter TVN udzielił kandydatowi PO „silnie nadwyrężyła jego zasoby i szereg zwolenników”.

Jerzy Karwelis zaznacza, że decydującym czynnikiem w tych wyborach, nie będą wyborcy Konfederacji, ale elektorat, który nie pójdzie na wybory lub odda głosy nieważne. Zdaniem redaktora Karwelisa im większa będzie mobilizacja osób, którzy nie głosowali w pierwszej turze wyborów, ale zagłosują w drugiej turze, tym większe będzie prawdopodobieństwo wygranej Andrzeja Dudy.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!