Studio Dublin – 27 marca 2020 – Agnieszka Białek, Bogdan Feręc, Piotr Słotwiński, Jakub Grabiasz i Alex Sławiński

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET, tradycyjnie informacje z Republiki Irlandii. Także rozmowy, analizy, przeglądy prasy i korespondencje. Dublin i Irlandia w czasach zarazy – tydzień kolejny.

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Piotr Słotwiński – politolog, dziennikarz, reportażysta i kronikarz Polonii w Cork
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin
  • Alex Sławiński – dziennikarz, Studio Londyn Radia WNET

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

W piątkowym Studiu Dublin, łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com.  Największe wyspiarskie dzienniki donoszą o tym, że walczą o przetrwanie i absolutnie nie wiedzą jak wyglądać będzie „papierowe życie” po czasach zarazy. Tymczasem Republika szykuje się na wzrost zachorowań.

Tutaj wysłuchasz Wyspiarskiego Serwisu Radia WNET:

 

W Republice Irlandii odnotowano 19 przypadków śmiertelnych i 1819 zakażonych. Na wyspie mamy teraz (stan na piątek 27 marca, godzina 8:10) 66 ognisk infekcji, w tym 9 w domach opieki, 8 w szpitalach i 2 w zakładach opieki długoterminowej.

Irlandia przygotowuje się teraz na najgorsze, bo chociaż powoli, to liczba zakażeń rośnie, a dotychczasowe dane wyglądają niepokojąco. Co ważne, Irlandia czerpie ze wzorców europejskich, przygląda się popełnionym wcześniej przez inne państwa błędom, więc reaguje w sposób, który zwiększa bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców wyspy.

Dr Tony Holohan, główny dyrektor medyczny w departamencie zdrowia powiedział, że

Część mieszkańców Irlandii, błędnie interpretuje informacje, jakie są podawane, czyli uważa, że skoro nie jest w grupie podwyższonego ryzyka, może omijać zalecenia.To prawda w przypadku osób młodych, ale nie jest to pełna prawda, bo i te osoby są zagrożone zakażeniem, chociaż ich organizmy są nieco bardziej odporne.

Doktor Holohan stwierdził, że również osoby młode trafiają w Irlandii na OIOM-y, a tam leczone są z powodu ciężkich stanów koronawirusowych. 

Dublin. Most O’Connella w centrum Dublina w godzinach szczytu. Stolica Irlandii podczas epidemii. Fot. Tomasz Wybranowski

W piątkowym Studiu Dublin w przeglądzie prasy głównie o koronawirusie i o tym, jak wpływa na życie na Wyspie, które mimo czasów próby i zarazy toczy się swoim rytmem. Dáil Éireann, irlandzka niższa izba parlamentu uchwalił ustawę o środkach nadzwyczajnych w interesie publicznym z powodu epidemii Covid-19.

Ta specjalna uchwała dała rządowi premiera Leo Varadkara nadzwyczajne uprawnienia do radzenia sobie z epidemią i złagodzenia załamania gospodarczego. W ustawie m.in. zapisy o zamrożeniu czynszów dla najemców i zakazie eksmisji.

Ustawa wprowadza w życie pakiet programów wsparcia o wartości blisko 3,7 miliarda euro. Irlandzki rząd będzie między innymi partycypował w kosztach wynagrodzeń pracowników pozostających na przymusowych postojach z powodu epidemii, lub już posiadających statut osoby bezrobotne. 

W Republice Irlandii wprowadzono zakaz eksmisji w czasie pandemii Covid-19. Irlandzki rząd ogłosił wczoraj szereg środków nadzwyczajnych, w tym zmianę w prawie zaproponowaną przez ministra budownictwa Eoghana Murphy’ego by chronić najemców dotkniętych kryzysem spowodawanym epidemią.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z szefem Polska-IE.com Bogdanem Feręcem:

 

 

Agnieszka Białek/ Foto. Agnieszka Białek Zbiory własne

W Studiu Dublin łączyliśmy się z naszą korespondentką Agnieszką Białek. Wielka Brytania i Irlandia Północna w obliczu koronawirusa są nieco zagubione, ale zdecydowanie radzą sobie i politycy, i mieszkańcy Ulsteru.

Tymczasem premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zarażony jest koronawirusem. Informację potwierdziły służby prasowe rządu. Premier Johnson poddał się izolacji przy Downing Street 10.

W czwartek 26 marca, w godzinach popołudniowych brytyjskie ministerstwo zdrowia podało, iż pierwszy raz od początku epidemii koronawirusa, liczba nowych zgonów w ciągu jednego dnia przekroczyła 100. Odnotowano 115 zgonów (ze środy na czwartek) : 103 w Anglii, 6 w Walii i po 3 w Szkocji oraz Irlandii Północnej. Ogólna liczba zgonów na wyspach od początku pandemii to: 578, zakażonych: 11 683 osób

Początkiem tygodnia wprowadzono stan kwarantanny narodowej. Wprowadzone rozporządzenie określa m. in. :zasady opuszczania domu, dodatkowe uprawnienia policji. Każdej osobie, która łamie zasady rozporządzenia dotyczące nieuzasadnionego opuszczenia domu, grozi grzywna w wysokości £60 (£30 jeśli grzywna zostanie opłacona do 14 dni). Niezależnie od rozporządzenia, prokuratura dla Anglii i Walii poinformowała, iż celowe kaszlnięcie lub splunięcie na kogoś z zamiarem zrobienia krzywdy jest traktowane jako napaść za co grozi do 6 miesięcy więzienia.

Koronawirus w Irlandii Północnej i Belfaście. Premier Irlandii Północnej Arlene Foster zapowiedziała, że władze wykonawcze muszą zapewnić rezerwy na więcej łóżek szpitalnych. Ze źródeł nieoficjalnych wiadomo, że w szpitalach trwa już reorganizacja. Dąży się do stworzenia dużych oddziałów wyspecjalizowanych w walce z wirusem, ratujących życie i zdrowie. Zakłada się także adaptację budynków, które mogłyby spełniać role oddziałów szpitalnych. Wicepremier Irlandii Północnej Michelle O’Neill zwróciła się z apelem do przedsiębiorców, by zakmknęli mniej kluczowe w tym czasie biznesy:

Pozwólcie, że to powiem, weźcie odpowiedzialność za swoich pracowników.

W Irlandii Północnej wprowadzono już specjalistyczne samochody dla każdej dzielnicy policyjnej, dla funkcjonariuszy przeszkolonych do radzenia sobie w sytuacjach, w których ludzie mogą wykazywać objawy zarażenia Covid-19.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Agnieszką Białek:

 

 

Kuba Grabiasz – Sport Studio Dublin. Fot. arch. Studio 37.

W Studiu Dublin nie może zabraknąć Jakuba Grabiasza. Czas zarazy koronowirusa unieważnił wydarzenia sportowe. Przed tygodniem informowaliśmy o kolejnych odwołanych, bądź przełożonych rozgrywkach sportowych, które zamarły totalnie.

Smutne jest to, że czas wiosny zawsze kojarzy się z tenisem i turniejami Rolanda Garrosa i Wimbledonem. 

Jakub Grabiasz opowiedział także o swoich refleksjach z czasu dżumy i koronazarazy z zachodniej części Irlandii. Rzecz o solidarności i ludzkiej życzliwości w czasach próby, poczcie irlandzkiej i jej inicjatywach, nadziei zwiększenia produkcji respiratorów w Galway, restauracjach i ofiarności sportowych celebrytów, wreszcie ostatnich i nadzwyczajnych decyzjach władz GAA, czyli Gaelic Athletic Association.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem, któremu cała ekipa Radia WNET i Studia 37 składa moc urodzinowych życzeń!

 

Piotr Słotwiński z małżonką Agnieszką. Fot. archiwum prywatne.

W Studiu Dublin Piotr Słotwiński, kronikarz Polonii w Republice Irlandii, dziennikarz i działacz społeczny opowiadał o swoich refleksjach związanych z epidemią wirusa Covid – 19.  Przypomniał także, że gdy koronowirus zaczynał zalewać świat, jako pierwszy powiedział, że parady ku czci św. Patryka 17 marca po prostu się nie odbędą.

Za pośrednictwem eteru Radia WNET złożył życzenia urodzinowe swojej małżonce Agnieszce. Do życzeń dołącza i ekipa Studia 37 Dublin.

 

Aleksander Sławiński.
Alex Sławiński, Radio WNET Londyn. Fot. archiwum Alexa Sławińskiego.

Alex Sławiński, serce Studia Londyn opowiedział o życiu codziennym podczas epidemii koronawirusa w Londynie i na jego przedmieściach.

W czwartek 26 marca raz pierwszy od początku epidemii koronawirusa liczba zgonów w ciągu jednego dnia przekroczyła 100. Jedna trzecia brytyjskich przypadków zarażenia Covid – 19 została zdiagnozowana w stołecznym Londynie.

Pod względem statystyki liczby wszystkich zgonów Wielka Brytania jest na siódmej pozycji tej tragicznej listy na świecie, w kolejności za Włochami, Hiszpanią, Chinami, Iranem, Francją i USA. Z powodu epidemii koronawirusa brytyjski parlament 26 marca zawiesił posiedzenia, rozpoczynając wcześniej niż zakładano przerwę świąteczną. Wedle zapowiedzi posłowie i lordowie mają powrócić do pracynie wcześniej niż 21 kwietnia.

Alex Sławiński zapowiedział także nową odsłonę Studia Londyn. W najbliższą niedzielę program potrwa nie godzinę a trzy godziny i rozpocznie się o godzinie 9:00. 

Tutaj do wysłuchania korespondencja Alexa Sławińskiego:

 

„Studio Dublin” zawsze w piątki na antenie Radia WNET, tuż po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego. 

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020

 

Studio 37 na antenie Radia WNET: wtorki i czwartki od 14:00 do 16:00.
Studio Dublin na antenie Radia WNET w piątki od 9:15. W czasach zarazy Muzyczne Nocne Studio 37 od poniedziałku do czwartku od 19:00 do 22:00.

Prof. Prokopowicz: Przez poprawność polityczną ograniczamy zdolność myślenia społeczeństw

Prof. Adam Prokopowicz o największym programie pomocowym w Stanach Zjednoczonym, tym, do czego potrzebna nam Unia Europejska oraz o wadze swobody myślenia i koronawirusie.


Prof. Adam Prokopowicz informuje- wysokość federalnego programu pomocowego ma wynieść dwa biliony dolarów (około 10 proc. PKB USA). Dla porównania Wielka Brytania na walkę z koronawirusem wyda 20% swego produktu krajowego brutto.  Prezes Instytutu Globalnych Innowacji, Ekonomii i Logistyki zauważa, że Amerykanie boją się bardziej utraty pracy aniżeli koronawirusa.

Znani senatorowie zgłosili parę poprawek, które przepadły. […] Chodzi o to, by dzięki programowi, nie opłacało się bardziej nie pracować niż pracować.

Zwraca uwagę na propozycji Nancy Pelosi, która chciałaby w pakiecie uwzględnić ochronę środowiska i inne punkty ważne dla Demokratów. Stwierdza, że prezentowana przez nią postawa ją dyskwalifikuje.

Nam ta Unia Europejska jest potrzebna, ale […] ekonomiczna, nie polityczna.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego podkreśla, że potrzebujemy w takich sytuacjach potencjały ekonomicznego UE, dlatego nie powinna być ona „rozbijana przez sprawy polityczne”. Zauważa, że nawet gdyby z powodu koronawirusa zmarło milion osób, to jest nas na świecie 8 miliardów. Obecną epidemię ocenia jako mniej śmiercionośną od innych.

Zwyciężymy tę walkę, ale będzie coronavirus następny i następny.

Ponadto nasz gość sądzi, że bez zmiany nawyków higienicznych oraz pogłębieniu wiedzy medycznej takie sytuacje jak ta obecna będą się powtarzać co kilka lat. A zatem w przyszłości świat powinien zmierzyć się z problemem braku solidarności.

Przez poprawność polityczną ograniczamy zdolność myślenia społeczeństw.

Prof. Prokopowicz dodaje, że problemem jest blokowanie swobody myślenia, zaznaczając, że wielcy wynalazcy „byli trochę dziwni”, myśleli inaczej niż „środek społeczeństwa”. Brak tej wolności to „istotny hamulec dla wprowadzenia intensywnego rozwoju Chin” i jeśli te ostatnie będą chciały się dalej rozwijać, będą musiały pozwolić ludziom swobodnie wyrażać swoje opinie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Czarnecki: Polska jest największym beneficjentem unijnego funduszu na walkę z koronawirusem

Ryszard Czarnecki o pierwszym w historii zdalnym głosowaniu w PE, tym jak będzie wyglądać i czego będzie dotyczyć oraz o miejscu Polski i Węgier w unijnym funduszu na rzecz walki z Covid-19.

 

Ryszard Czarnecki  wyjaśnia, jak będzie wyglądać pierwsze w historii zdalne głosowanie w Parlamencie Europejskim. Deputowani poprzez e-mail dostaną karty do głosowania, którą należy wydrukować, podpisać i przesłać drogą elektroniczną w formie zdjęcia lub skanu. Część europosłów- Belgów lub przebywających na miejscu ze względu na kwarantannę, lub z innych powodów, weźmie udział w posiedzeniu w tradycyjny sposób.

Europoseł mówi także o działaniach Unii Europejskiej w walce z koronawirusem. Cały unijny fundusz na ten cel wynosi 37,5 mld euro. UE przekaże z niego Polsce 7,4 mld euro, co czyni nas największym beneficjentem programu. Innym krajem, który dostatnie dużą część środków są Węgry. To nie są jednak dodatkowe pieniądze, ale te, które miały zostać przeznaczone na cele. Zamiast więc wydać je np. na infrastrukturę, będziemy mogli przeznaczyć je na pomoc medyczną.

Mało jest firm jak LOT, który lata po Polaków.

Polityk odnosi się do prac unijnych dotyczących regulacji sektora lotniczego, który traci na obecnej sytuacji. Zauważa, że od zeszłego piątku LOT ściągnął z powrotem do Polski pół miliona jej mieszkańców.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Eryk Łon: Koronawirus nie szkodzi aż tak gospodarce. Nastroje przedsiębiorców strefy euro są lepsze niż w 2019 r.

– Ze świata finansów dochodzą coraz lepsze wiadomości. Nastroje przedsiębiorców strefy euro są lepsze niż w 2019 r., a akcje na giełdzie zaczynają zwyżkować – mówi prof. Eryk Łon.

 

 

Prof. Eryk Łon, członek Rady Polityki Pieniężnej, odnosi się do pierwszej od 6 lat obniżki stóp procentowych, na którą w obliczu epidemii koronawirusa zdecydowała się w połowie marca RPP. Mówi, że podjęcie tej decyzji wynika z dominującego w tej instytucji poglądu o konieczności ograniczenia wpływu SARS-CoV-2 na gospodarkę. Postanowiono podjąć tego rodzaju środki nawet w obliczu inflacji będącej powyżej górnej granicy odchyleń celu inflacyjnego.

Gość Popołudnia WNET zaznacza, że postulat obniżenia stóp procentowych wysunął jeszcze przed epidemią koronawirusa. Od półtora roku bowiem nastroje przedsiębiorców oscylowały poniżej 50 pkt. wskaźnika PMI, co świadczyło o możliwej recesji. Indeks przyjął podobne wartości w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej, co również skłoniło wiele z tych państw do wspomnianej obniżki.

Prof. Łon zwraca jednak uwagę na stopniowe wychodzenie wielu gospodarek z załamania wywołanego wirusem.

Dobrą wiadomością jednak jest to, że dzisiejsze [chodzi tu o wtorek 24 marca – przyp. red.] dane PMI ze strefy euro, z Niemiec i Francji były jednak lepsze od oczekiwań. Oczywiście (…), te wskaźniki są poniżej tych 50 punktów (…), natomiast (…) są wyższe niż z (…) 2019 r.

Członek Rady Polityki Pieniężnej zauważa ponadto, że niskie ceny akcji połączone ze słabymi nastrojami na rynku giełdowym mogą zwiastować odwrócenie trendów.

Kiedy są bardzo niskie wyceny [akcji na giełdzie – przyp. red.] (…) i połączone jest to ze skrajnym pesymizmem,(…) to właśnie to jest taki początek odwrócenia trendu, bo jest ta zasada „większość na rynku nie ma racji” i wtedy (…) nawet może być rozpoczęcie nowego trendu, czyli odwrócenie trendu spadkowego na wzrostowy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Wildstein: Ten wirus nie jest tak morderczy jak inne. Natura przekracza nas. Jesteśmy świadkami testu na demokrację

Co mówi o nas jako o ludziach obecna epidemia? Jakie ułudy rozwiała ona? Czym jest „ciemna strona demokracji”? Co będzie po epidemii? Odpowiada Bronisław Wildstein.

  • Epidemia rozwiała infantylne wyobrażenia o opanowaniu świata.
  • Jesteśmy śmiertelni, choć próbujemy o tym zapomnieć.
  • Polska opozycja próbuje wykorzystać politycznie koronawirusa.

Patrzę z przerażeniem i smutkiem na to, co się dzieje.

Bronisław Wildstein mówi, że kryzys związany z koronawirusem odsłania naiwność ludzkości i infantylizm związany z tym, iż człowiek w pełni opanował świat. Wskazuje na ludzkie „rojenia o tym, że wydłużymy życie w nieskończoność”:

Jesteśmy bytami śmiertelnymi. Próbujemy wypchnąć śmierć z naszego życia.

Dziennikarz nie umie ocenić, czy pandemia będzie miała wpływ na zwiększenie się świadomości wśród społeczności. Sądzi, że dla części osób zjawisko to może być „doświadczenie degradujące, a nie wzbogacające”. Co więcej, pandemia ilustruje potrzebę istnienia państwa narodowego oraz wspólnoty społecznej. Zauważa, że iluzje o końcu państw narodowych „ostentacyjnie się rozpadają”.

Ten wirus nie jest aż taki straszny, tak morderczy jak inne. Wyobraźmy sobie, jakby to była ebola (śmiertelność 70 proc.). To pokazuje, że taki wirus wymyka się naszym możliwościom. Natura przekracza nas. To powinno dać asumpt do myślenia.

Podkreśla, że strach wśród ludzi wynika z uświadomienia sobie skończoności człowieka, który na co dzień w czasach bezpiecznych jest wypierany. Publicysta zauważa, iż opozycja próbuje wzbudzić powszechny lęk, który działa na ich korzyść, ponieważ przedstawia słabość działań w dobie kryzysu.

Jesteśmy świadkami testu na demokrację.

Niemniej jednak jest świadomy, że to „ciemna strona demokracji”, gdzie walka o władzę trwa non-stop, a rozchwianie nastrojów społecznych jest stosunkowo łatwe, co przekłada się w przeciąganiu części obywateli do swojego obozu. Bronisław Wildstein zwraca uwagę na negatywne konsekwencje równej możliwości szerzenia swych poglądów przez „mądrych i głupich, złych i dobrych”. Podkreśla, że nie jest zwolennikiem cenzury Internetu, jednak należy pamiętać o tym aspekcie wolności słowa. Przewiduje, że obecny kryzys będzie oznaczał, iż „wzmocni się rola państwa narodowego”.

Wiadomo, że nastąpi wstrząs, a jakie będzie miał konsekwencje? Trudno przewidywać.

Czy dzisiejszy czas jest cezurą w biegu cywilizacji? Nasz gość uważa, że ta teza jest prawdziwa. . Czy wpłynie to zaś na życie duchowe człowieka i przewartościowują swoje istnienie w przestrzeni internetowej? Publicysta nie potrafi odpowiedź to pytanie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wiech: Niemcy trzykrotnie stanęły przed widmem black out-u. UE nie zgodzi się, by zlikwidować mechanizm handlu emisjami

Jakub Wiech o sytuacji energetycznej w Niemczech: tym, jak w praktyce wygląda niemieckie odchodzenie od węgla, niskich i ujemnych cenach ropy, OZE; oraz o zawieszeniu handlu emisjami.

Niemcy wyłączają bezemisyjny atom, a w jego miejsce wchodzi węgiel.

Jakub Wiech komentuje uruchomienie elektrowni  węglowej Datteln IV, które jest, jak mówi, osobliwe, biorąc pod uwagę, że Niemcy planują wyjść z węgla do roku 2038, a z atomu już do 2022 r. Zastąpić je mają całkowicie źródła odnawialne i gaz ziemny jako czynnik stabilizacyjny. OZE są bowiem przewidywalne, ale niestabilne, gdyż wiemy, kiedy słońce będzie świecić, a wiatr wiać, ale nic nie możemy z tym zrobić, że słońce nie świeci, a wiatr nie wieje.

Niemcy trzykrotnie stanęły przed widmem black out-u. W miarę ubytków w stabilnych mocach ten proces będzie postępował

Nasz zachodni sąsiad boryka się z problemem częstych awarii elektrowni. Poza tym Niemcom grozi brak płynności energetycznej. Jednocześnie mieszkańcy RFN zaczynają protestować przeciw kolejnym turbinom wiatrowym, „bo jest ich bardzo dużo”. Tymczasem w zastoju znajduje się branża fotowoltaiczna. Dziennikarz omawia propozycję, by wobec epidemii koronawirusa w Europie, zawiesić licencjonowanie emisji dwutlenku węgla. Nie sądzi, by UE zrezygnowała z handlu emisjami.

Unia Europejska nie zgodzi się by zlikwidować ten mechanizm.

Zaznacza, że unijny Zielony Ład to obecnie główny motor europejskiej integracji. Zauważa, iż koronawirus obniży emisję dwutlenku węgla tak jak kryzys w 2009 r. Z Covid-19 związane są także rekordowo niskie ceny ropy, gdyż Chiny, podnoszące się po epidemii, to największy konsument węgla i ropy. Obecnie cena ropy wynosi 5 dolarów za baryłkę, a więc spadła do czasów sprzed kryzysu naftowego 1973 r. Odnosi się do możliwości spadku ceny ropy w Niemczech poniżej zera. Ujemna cena oznaczałaby sytuację, w której państwo dopłacałoby do wydobycia ropy, by podtrzymać produkcję. Zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24.pl stwierdza, iż możliwe, że cena ropy odbije.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Polska już kilkakrotnie wchodziła do Europy i z niej wychodziła… / Jan Martini, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 69/2020

Nie ma uczuciowszego i idealniejszego narodu jak my Niemcy i pod naszą opieką zbytecznem jest wszelkie prawo międzynarodowe, gdyż z własnego instynktu i sami z siebie każdemu jego prawo przydzielamy.

Jan Martini

Polskie wejścia do Europy

Gdy 1 maja 2004 roku wchodziliśmy do Europy przy dźwiękach Ody do radości i fajerwerkach, mało kto sobie zdawał sprawę, że Polska w swoich długich dziejach już kilkakrotnie wchodziła do Europy (i kilkakrotnie z niej wychodziła…).

Pierwszym „wejściem do Europy” był niewątpliwie chrzest Polski w roku 996. Nie zachowały się relacje, jak ludność kraju przyjęła wydarzenie, ale pogański bunt Masława (1038 r.) wskazywałby, że i wtedy nie brakowało zwolenników „polexitu”.

Natomiast reakcje ludności na „wejście do Europy” Poznania w wyniku ustaleń kongresu wiedeńskiego są dobrze udokumentowane:

24 maja 1815 roku generał pruski Thumen przekroczył granice Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Wejście wojsk pruskich poprzedził manifest Fryderyka Wilhelma III zapewniający o równouprawnieniu politycznym Niemiec i nowo przyłączonej prowincji i potwierdzający odpowiedni paragraf umowy wiedeńskiej. Społeczeństwo wielkopolskie przejawiło szczerość i wiarę w zapewnienia pruskie. Obiecywano sobie dużo po deklaracjach rządu berlińskiego dotyczących autonomii i zachowania narodowości polskiej, liczono na „pruski porządek“ w dziedzinie stosunków ekonomicznych i na polu oświaty.

8 czerwca, wśród bicia z dział i odgłosów dzwonów, po uroczystym nabożeństwie w kościele farnym, odbyła się ceremonia zdejmowania orłów polskich z gmachów publicznych. Po zdjęciu herbu polskiego z gmachu prefektury naczelny prezes wraz z generałem – komendantem miasta wręczyli go wojewodom: Działyńskiemu i Wybickiemu. Po oddaniu honorów wojskowych wojewodowie zanieśli go do mieszkania naczelnego prezesa, po czym zawieszono nowy herb: czarnego orła, na którego popiersiu widniał mniejszy – biały.

W kilkanaście dni później zgotowano entuzjastyczne wręcz przyjęcie nowo mianowanemu namiestnikowi, Antoniemu Radziwiłłowi. Już u wrót miejskich Poznania wyprzężono konie z książęcej karety i wśród powitalnych okrzyków tłumu zaciągnięto do pałacu namiestnikowskiego. Specjalny komitet dam polskich witał równie entuzjastycznie księżnę Ludwikę, która miała niejako gwarantować prowincji stałą i życzliwą opiekę domu królewskiego (D. Ciepieńko, Klaudyna z Działyńskich Potocka).

Namiestnik nowej pruskiej prowincji Antoni Radziwiłł – wychowany na dworze berlińskim, towarzysz księcia Pepiego, „wżeniony” w rodzinę cesarską – był także dobrym wiolonczelistą, dla którego Chopin napisał sonatę (muzykowali razem w dworze namiestnika w Antoninie k. Ostrowa). Czy można było przewidzieć, że kiedyś pojawi się Bismarck, rugi pruskie, wóz Drzymały i brutalna germanizacja? Mimo wszystko Prusy były państwem praworządnym, dlatego możliwa była „najdłuższa wojna nowożytnej Europy” (wygrana przez Polaków), mogło się pojawić polskie mieszczaństwo, a nawet zdołano wybudować w centrum Poznania Teatr Polski z napisem „Naród sobie” na fasadzie.

Prezydent Putin, przemawiając w roku 2009 na Westerplatte, taktownie zauważył, że najlepsze lata Europy przypadają na czas ścisłego współdziałania Niemiec i Rosji.

Rzeczywiście – na koszt Polaków Europa miała swoje 100 lat „pięknej epoki”, ale ta największa zbrodnia nowożytnej historii, jakim było unicestwienie Rzeczpospolitej, w XX wieku przyniosła kataklizm dwóch wojen światowych na kontynencie. Jeszcze gorsze perspektywy niż rozbiory Europa szykowała nam po spodziewanym zwycięstwie państw centralnych w Wielkiej Wojnie i powstaniu Mitteleuropy pod niemieckim protektoratem. Niemiecki plan podczas I wojny światowej przewidywał znaczną aneksję terytorium Polski i wypędzenie z tych terytoriów Polaków i Żydów, zastępowanych stopniowo kolonistami niemieckimi. W perspektywie sama Polska też miała być germanizowana, m.in. poprzez zmniejszenie populacji polskiej na skutek klęsk głodu.

Na pytanie uczestników konferencji pokojowej w Hadze „czy pożądaną i możliwą jest po wojnie dalsza praca haskiej konferencji pokojowej?”, profesor prawa międzynarodowego w Monachium baron von Stengel odpowiedział:

Nie. Byłaby ona zresztą zupełnie zbyteczną, bo ostateczne decydujące zwycięstwo przypadnie bez wszelkiego wątpienia i musi przypaść nam, Niemcom. A wówczas będziemy temsamym w możliwości trzymać wszystkich pokojowi niechętnych w szachu i darzyć nie tylko nas samych, ale całą cywilizowaną ludzkość trwałym i jedynie prawdziwym pokojem. Cały obecny przebieg wojny dowodzi przecież, że z pomiędzy wszystkich narodów nas Niemców wybrała Opatrzność, abyśmy stanęli na czele wszystkich narodów kulturalnych i prowadzili ich pod naszą opieką do pewnego pokoju, gdyż dana nam jest nie tylko potrzebna ku temu moc i potęga, ale i najwyższa potencja wszelkich darów duchowych i tworzymy koronę kultury wszechstworzenia. Dlatego też naszym stało się udziałem, co dotąd żadnemu nie udało się narodowi, a mianowicie świat cały obdarzyć pokojem. Wynika stąd, że niepotrzebnemi są wszelkie dalsze prace około utrzymania pokoju, bo my Niemcy przejmiemy wówczas razem z panowaniem nad niespokojnymi sąsiadami także urząd i zadanie wszelakiej pokojowej policji i z własnej mocy potrafimy zgnieść w zarodku wszelką niechęć pokoju. Poddanie się naszemu pod każdym względem wyższemu kierownictwu jest zatem jedynym i najpewniejszym środkiem zapewnienia sobie korzystnej egzystencji dla każdego narodu, mianowicie też dla narodów neutralnych, które zrobiły by najlepiej, gdyby przyłączyły się do nas dobrowolnie i nam się powierzyły. Nie ma uczuciowszego i idealniejszego narodu jak my Niemcy i dlatego pod naszą opieką zbytecznem jest wszelkie prawo międzynarodowe, gdyż z własnego instynktu i sami z siebie każdemu jego prawo przydzielamy („Gazeta Lwowska” 1917).

Jednak sprawy się potoczyły inaczej, nie musieliśmy się „poddać pod każdym względem wyższemu kierownictwu” i otrzymaliśmy cudowny dar niebios – pełną niepodległość. Niestety – jako „niespokojni sąsiedzi” Europejczyków niedługo cieszyliśmy się wolnością. We wrześniu 1939 roku Europa brutalnie przyszła do nas, oferując jednakże pewne możliwości. O tych możliwościach pisał „Nowy Głos Lubelski” w numerze z dnia 16 marca 1943 roku. Zamieszczono tam relację z podniosłej uroczystości, która odbyła się na dworcu w Krakowie z okazji odjazdu pociągu z 500 robotnikami udającymi się na roboty do Niemiec. Wśród nich był milionowy „gastarbaiter”, którym okazał się „19-letni syn pewnego włościanina spod Makowa”. Milionowemu robotnikowi gubernator dr Frank wręczył honorowy dyplom i złoty zegarek.

Każdy Polak czy też Ukrainiec, który zdecydował się na wyjazd do Rzeszy, może się przekonać, że decyzja ta była dla niego bardzo korzystna. Warunki mieszkaniowe są dobre, obowiązuje czystość i punktualność. Każdy robotnik otrzymuje normalne zaprowiantowanie, tak jak robotnicy niemieccy – pisze „Nowy Głos Lubelski”. Gazeta wskazała też na korzyści z pracy za granicą – Polacy dostali okazję nauczenia się „fachu i pilności“.

Aby ułatwić wzajemne zrozumienie między mieszkańcami Europy, przewidziano też użyteczne „rozmówki niemiecko-polskie” pt. „Jak rozmawiać z polskim parobkiem”. Zawarte są w nich najpotrzebniejsze w codziennej komunikacji zwroty w rodzaju: „Geib fleig!” – Bądźcie pilni! (Bondschtsche pilnij!) „Macht das orbentlich” – Zróbcie to porządnie (Srobtsche to poschondnje) „Du Faulenger!” – Ty leniwcze! (Ty leniwtsche!)

Żegnając milionowego robotnika z „dorzecza Wisły”, udającego się na roboty do Niemiec, gubernator Frank zwrócił się do wyjeżdżających w „serdecznych słowach”:

Cieszę się, że wypada mi pożegnać dzisiaj milionowego robotnika udającego się w podróż do Rzeszy. Rzesza Niemiecka przyjmie u siebie synów i córki Generalnej Guberni i chętnie skorzysta z ich pracy. Ludności tego kraju przesyłam słowa podzięki i uznania za jej udział i współpracę w tym wielkim dziele. Każdy wyjeżdżający powinien przynieść zaszczyt swemu krajowi i swemu narodowi, albowiem od tego dużo zależy przyszły los grup narodowościowych reprezentowanych na terenie Gen. Gub. Wiedzcie, że każdy na swój sposób walczy w interesie nowej, powstającej dopiero Europy, której obywatele pójdą drogą śmiałego i zdrowego rozwoju. Wiem, że przeważająca część ludności zrozumiała potrzebę chwili i chętnie pracą swą przyczynia się do zwycięstwa Europy. Zwycięstwo to da mocne podstawy do zbudowania po ukończeniu wojny na kontynencie europejskim nowego i sprawiedliwego porządku. Życzę Wam dobrej podróży.

„Zjednoczenie” z Europą 1939 roku było dla nas najgroźniejsze – nigdy w historii nie byliśmy tak blisko możliwości fizycznej likwidacji naszego narodu.

O tę tragiczną sytuację często oskarża się personalnie ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, którego „błędna” („lekkomyślna, nieprzemyślana, zbrodnicza”) polityka rzekomo doprowadziła do kataklizmu, jakim była dla Polski II wojna światowa. Dzisiejsi błyskotliwi analitycy twierdzą, że powinniśmy byli „iść z Hitlerem na Moskwę” lub ze „Stalinem na Berlin”, albo „oddać Gdańsk i korytarz, nie wchodzić do wojny na początku” itp. Ale niewątpliwym osiągnięciem min. Becka było umiędzynarodowienie konfliktu i sprowokowanie wojny, bo można sobie wyobrazić sytuację, że Niemcy i Rosja dokonują rozbioru Polski i zaczynają mordować ludność, nie przejmując się gromkimi słowami potępienia ze strony światowej opinii publicznej. Imponujące efekty wspólnych niemiecko-rosyjskich działań w celu „eliminacji” polskich elit można było zaobserwować do 22 czerwca 1941. Czy przetrwalibyśmy jako naród, gdyby wspólnie „popracowali” jeszcze 3 czy 4 lata dłużej?

Niemieckie plany wobec Polski były znane – zakładano, że tylko 15% Polaków nadaje się do „recyklingu” – czyli germanizacji.

Ludność tego obszaru składa się z Polaków i Żydów, a oprócz tego licznych polsko-żydowskich warstw mieszanych. Pod względem rasowym ludność należy określić jako częściowo istotnie rodzajowo obcą, a w każdym razie nienadającą się do zasymilowania. (…) Z punktu widzenia polityki rasowej istnieje plan, ażeby zarówno Polaków, jak i Żydów utrzymać w jednakowy sposób na niskim poziomie życiowym i pozbawić ich wszelkich praw zarówno pod względem politycznym, jak narodowym. Natomiast Żydzi otrzymaliby nieco więcej wolności, przede wszystkim w zakresie kulturalnym i gospodarczym, tak że niektóre decyzje w sprawie zarządzeń administracyjnych i gospodarczych następowałyby przy współudziale żydowskiej ludności. (…) Wszystkie środki, które służą ograniczeniom rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzenie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny (Ochrona rasy jako podstawa biologicznej polityki ludnościowej, Berlin, 2. 10. 1940).

Widać, że polscy geje mieli więcej szczęścia niż ich niemieccy koledzy, którzy zostali po prostu wymordowani, a Żydzi, z pewną autonomią w gettach, przez pierwsze 2 lata wojny mieli więcej praw niż Polacy. Byli także – na mocy porozumień między ZSRR a Rzeszą Niemiecką – jedyną grupą narodowościową, która miała prawo do dowolnego przekraczania linii granicznej i wyboru osiedlenia się w jednej lub drugiej strefie okupacyjnej (w sowieckiej strefie byli grupą uprzywilejowaną).

Z jakichś bliżej nieznanych powodów hitlerowcy po ataku na ZSRR zmienili priorytet – najpierw postanowili „oczyścić” z Żydów Europę, a potem zająć się „rozwiązaniem kwestii polskiej”. Być może powód był czysto praktyczny – Polaków było znacznie więcej.

Nasuwa się pytanie, czy holokaust Żydów uratował nas od zagłady? Innym pytaniem jest, czy naszym kosztem ocalono zachodnią cywilizację? Może romantycy mieli rację, uważając Polskę za Mesjasza narodów?

Często mówi się o zdradzie Zachodu, który wydał nas na żer Stalinowi, ale mało kto sobie zdaje sprawę, że stanowiliśmy jedyną „walutę” za utrzymanie sojuszu Sowietów z aliantami. Podczas tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej kilkakrotnie prowadzone były rozmowy pokojowe sowiecko-niemieckie, gdzie rozważany był wspólny atak na Anglię i Stany Zjednoczone. Amerykanie nie mieli wtedy broni atomowej, więc współdziałanie dwóch największych potęg (plus Japonia) rzeczywiście mogło doprowadzić do upadku zachodnich demokracji. Kością niezgody była Polska (dokładnie tak, jak podczas kongresu wiedeńskiego w 1815 roku!) – Rosjanie żądali „sprawiedliwej granicy” na Wiśle, Niemcy chcieli „przestrzeni życiowej” aż po Dniepr. Rokowania rosyjsko-niemieckie ustały dopiero po konferencji w Teheranie, gdy Stalin otrzymał od aliantów zachodnich swą „największą zdobycz” (jak mawiał) – Polszę.

Instalując w Polsce tzw. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, Stalin chciał postawić na jego czele etnicznego Polaka o nazwisku kończącym się na „ski” i nie będącego komunistą (ci w Polsce kojarzyli się jednoznacznie z agenturą). Takiego nie udało się znaleźć. Ale znaleziono socjalistę o nazwisku Edward Osóbka, któremu dodano nazwisko panieńskie matki i powstał Osóbka-Morawski, który w przemówieniu tak mówił o Stalinie:

Nie ma słów, którymi można by wyrazić ogrom szczęścia, jakie przepełnia serce każdego z nas, nie ma słów, którymi można by wyrazić w całej pełni podziękowanie i hołd naszej wyzwolicielce, bohaterskiej Armii Czerwonej, i jej genialnemu wodzowi, Marszałkowi Stalinowi.

Osóbka może trochę przesadził, ale nie sposób odmówić Stalinowi pewnych zasług. Wprawdzie nadał „prawa człowieka” polskim kobietom, które otrzymały „prawo wyboru” do dokonania aborcji, ale wywalczył przyłączenie do swojego polskiego protektoratu Wrocławia i Szczecina (alianci zachodni chcieli dać jako rekompensatę za utracone ziemie tylko Gdańsk i Górny Śląsk). Wysiedlił 160 tys. Ukraińców i Białorusinów z terenu obecnych granic – jednak zezwolił na przyjazd 650 tys. Polaków z ziem zabranych. W ten sposób Polska stała się (ku utrapieniu kosmopolitów) najbardziej jednolitym etnicznie krajem Europy.

Europa interesowała się Polską nawet w czasach, gdy byliśmy częścią „ruskiego mira”. W roku 1972 grupa ekspertów zatroskanych o losy świata, znanych jako Klub Rzymski, orzekła, że obszar między Odrą a Bugiem jest za gęsto zaludniony. Zdaniem naukowców, aby „uzyskać równowagę”, powinno tu mieszkać 15 mln ludzi, którą to wielkość postulowano osiągnąć w roku 2040. Polskim ekspertem w Klubie Rzymskim był mentor i protektor red. Michnika, Adam Schaff – pryncypialny komunista (naczelny ideolog PZPR), później demokrata-wolnościowiec, a w końcu biznesmen.

Jak widać, stałą troską wielu środowisk (nie tylko sąsiadów) jest zbyt duża populacja Polaków. Wywózki na roboty do Niemiec w czasie okupacji miały także na celu „ograniczenie plenności” ludności polskiej. Innymi działaniami było dążenie do jak najpóźniejszego zawierania małżeństw i zniechęcające do posiadania dzieci upośledzenie ekonomiczne. Dziś problemy ekonomiczne nie powinny mieć wpływu na decyzje rodzicielskie Polaków, ale dramatyczna sytuacja demograficzna wciąż trwa.

Czy na polską demografię miała wpływ „misja cywilizacyjna” „Gazety Wyborczej” od 30 lat promującej „postępowość” wśród Polaków? Gazeta promowała ludzi „rozumnych” (któż nie chce być rozumnym?), a rozumni, w przeciwieństwie do „dzieciorobów”, mają najwyżej jedno dziecko lub są „singlami w wielkim mieście”.

Pamiętamy, jak na demonstracji KOD-u prominentny redaktor tej gazety, Seweryn Blumsztajn, niósł transparent z napisem „Pier…lę, nie rodzę”, choć zapaść demograficzna kraju z pewnością była mu znana. Najwcześniej na „Gazecie Wyborczej” poznał się mój 2-letni bratanek, mówiąc „gazać be”. Mnie zajęło wiele lat, aby dojść do tego samego wniosku.

Od lat 80 ub. wieku z Polski wyjechało ok. 4 mln ludzi. Większość z nich już nie wróci, a ich dzieci (kilkaset tysięcy!) staną się Anglikami, Niemcami czy Kanadyjczykami. Tych ludzi brakuje. Aby gospodarka mogła się rozwijać, potrzebni są imigranci z Ukrainy, Wietnamu, Indii, i w ten sposób powstaje w Polsce „bioróżnorodność” ulubiona przez braci kosmopolitów.

Nasze ostatnie „wejście do Europy” różni się zasadniczo od tych nieco wcześniejszych, choćby dlatego, że sami podjęliśmy tę decyzję (poprzednio nikt się nas nie pytał). Przede wszystkim integracja stwarza nam wiele możliwości i jest po prostu korzystna. Dlatego musimy znosić cierpliwie wszelkie uciążliwości i narzucane nam „wartości europejskie”, które otrzymaliśmy w „pakiecie”. Trzeba przywyknąć, że przez miasta przetaczają się hałaśliwe korowody facetów w stringach, że kornik zżera nam puszczę, a agresywni „wykluczeni” nachalnie promują niestandardowe zachowania seksualne czy nienormatywne role społeczne. Choć oczywiście musimy być świadomi zagrożeń i czujnie monitorować sytuację.

Wielkim eurosceptykiem był brytyjski sowietolog Christopher Story. Uważał on, że w projekt Unii Europejskiej, wyraźnie nawiązujący do pomysłu Lenina powołania superpaństwa – Forum Światowego, były wmieszane sowieckie służby. Story był przekonany, że rozwinięciem projektu będzie stopniowa likwidacja państw narodowych i budowa „wspólnego europejskiego domu od Lizbony po Władywostok”.

Unia Europejska powołała socjalistyczny, scentralizowany rząd, przenosząc na całkiem nowy poziom unifikację bliską totalitaryzmowi, umożliwiając kontrolowanie całego kontynentu i niszcząc narodową suwerenność poszczególnych krajów. Główną częścią strategii jest budowanie wolno, lecz systematycznie regionalnego rządu nad całą Europą. Rząd ten, o dyktatorskim charakterze, jest montowany w oparciu o obecnie istniejące socjaldemokratyczne biurokracje w formie Unii Europejskiej. Bo czym jest Unia Europejska? To jest polityczny kolektyw, a w kolektywie decyzje podejmowane są wspólnie, żaden naród nie może decydować o sobie indywidualnie. Poza tym wiemy, że Rosjanie mają metody, by kolektyw podejmował »słuszne« decyzje – pisał Ch. Story.

Czy dlatego do Unii, którą uważaliśmy za najwyższą formę zachodniej demokracji, wprowadzali nas doświadczeni komuniści – Kwaśniewski i Miller?

Podczas 8-letnich rządów premiera Tuska realizowano plan bliski temu, jaki prowadzili hitlerowcy w Generalnej Guberni – wygaszanie gospodarki, zwijanie państwa i zmniejszanie populacji. Działania te spotkały się z najwyższym uznaniem „czynników europejskich” – Tusk dostał na piśmie patent prawdziwego Europejczyka, a może nawet dyplom honorowy i złoty zegarek.

Po zmianie ekipy rządzącej, gdy ton zaczął nadawać polityk, który „dba tylko o Polskę”, zaczęliśmy się zachowywać niekulturalnie i rozpychać na salonach łokciami, co musiało spowodować reakcję – z ulubieńca światowych elit staliśmy się „czarnym ludem” Europy. Jednak mimo pohukiwań nie grozi nam usunięcie z UE, bo to się „Europie” po prostu nie opłaca. Z raportu organizacji Global Financial Integrity (GFI) za lata 2004–2013 wynika, że Polska była liderem w UE, jeśli chodzi o drenaż środków finansowych przez zagraniczne podmioty. W latach 2004–2015 zagraniczne koncerny, rządy czy instytucje unijne wytransferowały poza granice naszego kraju równowartość ponad 622 miliardów zł! Ale mamy powody do optymizmu – dawniej nas mordowali, teraz najwyżej obrabują – postęp jest.

Niemcy może nie są „koroną wszechstworzenia” (jak uważał baron Stengel), ale są najliczniejszym narodem Europy o wielkim, niekwestionowanym dorobku cywilizacyjnym. Nade wszystko są narodem praktycznym, działającym racjonalnie. Dlatego musimy się starać, aby tym razem nasi potężni europejscy sąsiedzi, biorąc w swoje ręce los kontynentu (do czego zachęcał ich min. Sikorski), potraktowali z szacunkiem i po partnersku mniejsze narody. My zaś swoimi politycznymi wyborami możemy przybliżyć im taką decyzję.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Polskie wejścia do Europy” znajduje się na s. 6 i 7 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Polskie wejścia do Europy” na s. 6 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ryszard Czarnecki: Unia Europejska jest królestwem, w którym panuje królowa Hipokryzja

Ryszard Czarnecki o podwójnych stardardach Unii Europejskiej i polskiej opozycji oraz działaniach UE i WHO dla walki z koronawirusem.

Ryszard Czarnecki opowiada o tym, co się zmieni w życiu Polaków wobec epidemii koronawirusa. Podkreśla odpowiedzialność Polaków w porównaniu z innymi narodami europejskimi. Zwraca uwagę na stosowane w Unii Europejskiej podwójny standardy oceny działań jej członków. Kiedy granice zamykają Dania czy Polska spotyka się to z krytyką. Kiedy robią to Niemcy Ursula von der Leyen nabiera wody w usta. Europoseł podkresla, że „reakcje europejskie są bardzo spóźnione”. Wina leży nie tylko po stronie państw. Do sytuacji źle podeszła także Światowa Organizacja Zdrowia:

Gdyby Korea Płd., Tajwan, Singapur oparły się o regułki WHO, to tam, tych zachorowań byłoby o wiele dziesiątek tysięcy więcej.

Nasz gość zwraca uwagę na dwójmyślenie przedstawicieli opozycji w Polsce, którzy sprzeciwiają się krytyce UE, wskazując, że , „sprawa służby zdrowia to kwestia wewnętrzna” państw członkówskich, a  jednocześnie uważają, iż Unia powinna interweniować w sprawie praworządności, która także nie należy do jej kompetencji. Podkreśla, że wbrew tezom o tym, że nasz kraj jest izolowany w Unii, to Polska dotała najwięcej środków, bo aż 20% z unijnego funduszu na rzecz walki z koronawirusem.

Kolejny mit pada i rozsypuje się jak domek z kart.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Saryusz-Wolski: Unia nie daje nam nowych pieniędzy na walkę z Covid-19, tylko proponuje inne użycie już przydzielonych

Jacek Saryusz-Wolski o działaniach Unii Europejskiej w walce z koronawirusem, tym jakie ma ona kompetencje, na co mogłaby przeznaczyć 400 mld euro i jak zbeształa Francję i Niemcy.


Jacek Saryusz-Wolski odnosi się do twierdzeń, że Unia Europejska przekaże Polsce 7,4 mld euro na walkę z epidemią.  Zauważa, że nie chodzi tu wcale o dodatkowe pieniądze. Nasz kraj bowiem i tak miał je otrzymać, a obecnie Komisja Europejska zaproponowała przekierowanie tych środków. Ostateczną decyzję podejmą w tej sprawie Rada UE i Parlament Europejski.

To będzie inne użycie już przydzielonych pieniędzy. To dobry ruch i to trzeba pochwalić.

Europoseł tłumaczy, co Unia może zrobić w sprawie epidemii Covid-19. Nie ma ona kompetencji odnośnie systemu opieki zdrowotnej krajów członkowskich czy, co do ochrony granic.

Ma tej mierze kompetencje miękkie. […] Zbeształa Niemcy i Francję, które zamknęły eksport środków ochronnych.

Władze Unii skorzystały ze swoim uprawnień zakazując Berlinowi i Paryżowi blokowania eksportu potrzebnych do walki z koronawirusem towarów do innych krajów członkowskich. Poszczególni członkowie UE mogą natomiast zdecydować czy chcę te środki eksportować poza UE czy nie. Bruksela moze pomóc w zwalczaniu gospodarczych skutków obecnej sytuacji. Jak tłumaczy nasz gość:

Chodzi o uruchomienie europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego. […] To duże pieniądze – 400 mld euro.

Pomoc taka została uruchomiona przy okazji kryzysu finansowego w 2008 r. Obecnie jednak nie ma zgody na jej zastosowanie. Ponadto polityk komentuje chęć przekupienia migrantów. UE, w tym Grecja ma pomysł dobrowolnego powrotu do kraju pochodzenia migrantów. Zachętą ma być 2000 euro.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Halicki: Fake newsy dot. wizyty prezydenta w Garwolinie to nie problem. Jest nim prowadzenie kampanii w czasach epidemii

– Wydaje mi się, że prezydent powinien świecić przykładem i zostać w domu, a nie prowadzić kampanię. W Garwolinie zrobił jedynie sztuczną odprawę – mówi Andrzej Halicki.

 

 

[related id=100861 side=left] Andrzej Halicki, europoseł z ramienia Platformy Obywatelskiej, odnosi się do fałszywych zarzutów członków i sympatyków swojego ugrupowania wystosowanych pod adresem Prawa i Sprawiedliwości. Dotyczą one sobotniej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Garwolinie, gdzie spotkał się on z lekarzami, ratownikami i personelem medycznym. Na nagraniach z tego wydarzenia widać m.in. Krzysztofa Żochowskiego, lokalnego radnego PiS i dyrektora miejscowego szpitala w stroju ratownika. Fakt ten nie uszedł uwadze użytkowniczce Twittera o nicku „Aneta ObserwatorXY”. Zapytała ona (pisownia oryginalna), „Czy radny PiS i dyrektor szpitala w Garwolinie, pan Krzysztof Żochowski, ten w stroju ratownika medycznego, jeździ w karetce NA CO DZIEŃ i pomaga pacjentom?”. Do wpisu tego szybko odniósł się Roman Giertych oraz posłanka Platformy Obywatelskiej Iwona Hartwich. Ich opinię na ten temat widać na zamieszczonych poniżej zdjęciach.

 

 

Do sprawy odniósł się również za pośrednictwem wspomnianego serwisu Radosław Fogiel. Jak wyjaśnił zastępca rzecznika PiS, Żochowski jest lekarzem i „poza dyrektorowaniem regularnie wsiada w karetkę i jeździ do chorych”. Sam Żochowski stwierdził później: „W dniu wczorajszym miałem dyżur, który był umieszczony w grafiku. Gdybym się przebrał w garnitur, to byłaby przebieranka”.

Gość Poranka uważa, że przekazywanie fałszywych informacji dotyczących omówionej sytuacji stanowi w szerszym rozrachunku najmniejszy problem.

Przyzna Pan, że nie to jest problemem; problemem jest chyba to, czy można prowadzić kampanię w tych czasach, gdzie wszyscy powinniśmy być w domu. Wydaje się, że zostać w domu i świecić przykładem powinien także prezydent (…), a nie robić sztuczne odprawy w miejscu, w którym pewnie niewielu mógł decyzji podjąć, bo przecież nie podejmuje ich.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.