W Europie zaczęły się masowe protesty pokojowe. To rezultat jednej z podstawowych umiejętności rosyjskiej agentury

Dopóki nie pojawi się nowy McCarthy i nie rozpoczną się zdecydowane działania na rzecz „desowietyzacji” Europy, perspektywa Euroazji wg Dugina jest nadal aktualna, z Rosją pod kierownictwem Putina.

Jan Martini

Euroazja – taka piękna idea…

(…) W 1920 roku szef sztabu niemieckiej armii, generał Hans von Seeckt, pisał: „Istnienie Polski jest nie do zniesienia, gdyż nie można go pogodzić z przetrwaniem Niemiec. Polska zniknąć musi i zniknie wskutek swych wewnętrznych słabości i presji Rosji – z naszą pomocą. Dla Rosji istnienie Polski jest jeszcze trudniejsze do zniesienia niż dla nas: żaden rosyjski rząd nie może zgodzić się na istnienie Polski”. (…)

Choć przemyślenia generała von Seeckta pochodzą sprzed 100 lat, ich złowrogie przesłanie ciągle nas straszy, a współcześnie znajdujemy je w projekcie Euroazji Aleksandra Dugina.

Dziś, w obliczu wojny na Ukrainie, może wydawać się, że idea Euroazji została ostatecznie skompromitowana, ale są przesłanki, by sądzić, że realizacja projektu postępuje, choć dyskretnie.

Świadczą o tym dziwne zachowania Niemiec i Francji odnośnie do pomocy wojskowej dla Ukrainy i sankcje finansowe stale nakładane na Polskę – państwo będące najbliższym sprzymierzeńcem Ukrainy i najbardziej zaangażowany w pomoc dla tego kraju. Projektantom Euroazji trudno się rozstać z swoją ideą, bo w jej realizację na przestrzeni paru dziesiątków lat wyłożono miliardy. Aby jednak Euroazja mogła zaistnieć, potrzebne są dwa warunki wstępne, bez spełnienia których kontynuacja projektu jest niemożliwa:

  1. Dokończenie „sprawy Ukrainy” przez spacyfikowanie jej przez Rosję lub w wypadku zwycięstwa Ukrainy – przyjęcie jej do UE.
  2. Zjednoczenie UE w jeden organizm państwowy pod kierownictwem Niemiec.

(…) ‘Euroazja’ to termin, który pojawił się stosunkowo niedawno, ale nie jest niczym innym jak elegancką, działającą na wyobraźnie nazwą Europy „zjednoczonej” i zdominowanej przez kagiebowską Rosję. Według Christophera Story’ego powstanie Unii Europejskiej stworzyło wielkie możliwości rosyjskiej ekspansji na Europę. Proces pełzającego podboju jest rozciągnięty w czasie i składa się z takich elementów, jak uzależnienie energetyczne, zakupy gazet i stacji telewizyjnych przez rosyjskich oligarchów, wejście rosyjskiego kapitału do zachodnich przedsiębiorstw, wykupywanie atrakcyjnych nieruchomości, osiedlanie się wielkiej ilości Rosjan w krajach europejskich itp. Elementem tego procesu jest także usuwanie z życia politycznego (czy nawet fizyczna eliminacja) niewygodnych ludzi – na skalę hurtową zastosowano to wobec polskiej elity narodowej w Smoleńsku.

Największą przeszkodą na bieżącym etapie prac nad Euroazją – zjednoczenia Europy – jest obecny polski rząd, którego usunięcie, według słów Sorosa, „będzie trudne”, ale prace trwają.

Ostatnio byliśmy świadkami wielkiej ofensywy, która przyniosła wymierne rezultaty – poparcie dla Platformy osiągnęło 30%. Zaczęło się od rewelacji płk Pytla, który ujawnił w „Gazecie Wyborczej”, że „Rosja już tu jest” (w szeregach PiS). Później TVN wyemitowała „porażający” materiał o „kłamstwach Macierewicza” na temat katastrofy smoleńskiej, ale najważniejsze było wystąpienie Tuska w Poczdamie z płomienną mową, w której przekonywał, że od zawsze „przestrzegał Europę” przed Rosją. Moją teorią spiskową jest, że całe to wydarzenie – uroczyste wręczenie nagrody narodowi ukraińskiemu na ręce boksera Kliczki z laudacją Tuska – było „ustawką na rynek polski” i miało na celu „dopompowanie” przewodniczącego PO. Tusk przemawiał po polsku (dlaczego po polsku?), a na koniec Wołodymir Kliczko, który wiele lat pracował w Niemczech i ma tam mnóstwo ustosunkowanych znajomych, podziękował „Donaldowi i Platformie Obywatelskiej” za to, co zrobili dla Ukrainy…

Platforma Obywatelska to partia, która najpełniej realizowała założenia i plany budowy Euroazji (zabójczej dla Ukrainy) i prawdopodobnie powstała właśnie w tym celu.

W parlamentaryzmie partie są zakładane przez grupy ludzi skupione wokół pewnej idei czy pomysłu na organizację państwa. Gdy założycielom uda się przekonać do swego programu dostateczną ilość ludzi, dzięki mechanizmom wyborczym demokracji partia zdobywa władzę i ma szansę realizować swój program. W wypadku PO wszystko działało niejako na odwrót; celem miało być zdobycie władzy. Dlatego najważniejszy był wizerunek, a program był rzeczą wtórną (zresztą nie musiano go realizować). Partia została wymyślona w elitarnym gronie generałów służb komunistycznych i specjalistów od marketingu politycznego czy pijaru. Zanim przystąpiono do tworzenia partii, grupa jej twórców-ekspertów musiała sobie odpowiedzieć na pytanie, na jaką partię najchętniej zagłosują Polacy. Ustalono, że partia musi być nowoczesna, europejska, niekomunistyczna (ale nie antykomunistyczna), „centrowo-prawicowo-liberalno-lewicowa”, ideologicznie na tyle niekonkretna, że możliwa do zaakceptowania przez wszystkich, co są „za, a nawet przeciw”.

(…) Blokowanie wypłaty KPO dla Polski, by nie stała się „funduszem wyborczym PiS-u” i uporczywe, czy wręcz bezczelne popieranie Tuska i Platformy Obywatelskiej przez brukselskich funkcjonariuszy, świadczy o tym, że projekt Euroazji wciąż jest realizowany. Fakt, że potęga instytucji europejskich jest wykorzystywana do walki politycznej w Polsce (szef rządzącej w Unii Europejskiej partii EPP był także przywódcą polskiej opozycji!), powinien szokować. (…)

Aby Ukraina mogła się skutecznie bronić, potrzebne jest stałe, bardzo kosztowne wsparcie. Jednak Europejczycy nie wydają się zmotywowani w obronie Ukrainy na tyle, by ryzykować obniżenie swej stopy życiowej. Wiedzą o tym Rosjanie i dlatego można się spodziewać, że niebawem rozpoczną się w Europie masowe protesty ludności „przeciw wojnie i drożyźnie”, a celem ich będzie skłonienie Ukrainy do kapitulacji. Sprawna organizacja masowych protestów to jedna z podstawowych umiejętności sowieckiej agentury. W 1983 roku jeden z szefów KGB, Władimir Semiczastny, organizował w Niemczech milionowe demonstracje „pokojowe”, posługując miejscowym pomagierami w rodzaju marksistowskiego działacza młodzieżowego Olafa Scholza.

Z pewnością dziś Rosjanie dysponują możliwością zorganizowania podobnych protestów. Zresztą prorosyjskie „protesty pokojowe” już się pojawiły – na razie w Niemczech i Czechach, a więc w państwach, gdzie mieszka najwięcej Rosjan. W Pradze żyje ich ponoć 100 tysięcy, Karlove Vary są w dużym stopniu wykupione przez tzw. nowych Ruskich (czyli starych kagiebowców), a w Niemczech Rosjanie mają nawet swoje gazety.

Dlaczego bronimy się przed piękną ideą „zjednoczenia Europy” pod przewodnictwem Niemiec? Bronimy się, gdyż wielokrotnie w historii doświadczaliśmy skutków współdziałania Niemiec i Rosji w naszej sprawie. Dopiero wtedy możemy uznać, że projekt „wspólnego europejskiego domu od Władywostoku po Lizbonę” nam nie grozi, gdy w Europie rozpocznie się usuwanie rosyjskich agentów i lobbystów z życia publicznego, politycznego i gospodarczego. Ale czy to jest jeszcze możliwe? Dopóki nie pojawi się nowy McCarthy i nie rozpoczną się zdecydowane działania na rzecz „desowietyzacji” Europy, perspektywa wizji Dugina jest nadal aktualna, choć wydaje się chwilowo niemożliwa, z Rosją pod kierownictwem Putina. Jednak gdyby wkrótce pojawił się w Rosji jakiś nowy, miłujący demokrację, sympatyczny przywódca…?

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Euroazja – taka piękna idea…” znajduje się na s. 9 październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022.

 


  • Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Euroazja – taka piękna idea…” na s. 9 październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022

Cejrowski o Niemcach i Rosji: Oni współpracują do dziś. Niemcy wysyłają Ukrainie zepsuty sprzęt

Łukasz Jankowski bierze zastępstwo za Krzysztofa Skowrońskiego i słucha, co Wojciech Cejrowski ma do powiedzenia w temacie Ukrainy i ataku rakietowego wojsk Putina na cele cywilne.

Gdyby Wojciechowi Cejrowskiemu miał zostać nadany herb, to powinien się w nim – jako dewiza – znaleźć cytat z wielkiego satyryka, Mariana Hemara:

Mógłbym z grubsza powiedzieć,
Że z wszystkich cudzoziemców,
Których «en bloc» nie lubię —
Najbardziej nie lubię Niemców

Idealnie to pasuje do słów słynnego podróżnika w naszej najnowszej audycji. Zdaniem Wojciecha Cejrowskiego sojusz niemiecko-rosyjski wbrew pozorom istnieje, ma się dobrze i jest zagrożeniem dla Polski:

Oni współpracują do dziś. To, że Niemcy wysyłają na Ukrainę zepsute haubice – to właśnie jest współpraca. Te chwilowo zepsute rury na dnie Bałtyku – to jest współpraca.

–  argumentuje Cejrowski.

Poza tym nasz korespondent z Arizony opisuje nastroje w polityce amerykańskiej. O pieniądze amerykańskie rywalizują dwie bardzo potrzebujące grupy: ofiary powodzi na Florydzie i ofiary wojny na Ukrainie.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego dzieli się również swoją wizją stosunków rosyjsko-amerykańskich:

Rosja gra defensywnie. Muszę wytłumaczyć, o co chodzi: zaatakowali Ukrainę, by coś wynegocjować. W kwietniu był już wynegocjowany pokój – Putin zadeklarował, że wycofa się z całej Ukrainy w zamian za kolejną obietnicę, że Ukraina nie będzie w NATO i nie będzie mieć broni atomowej. Zełeński siedział przy stole i zgodził się na tą obietnicę. I wtedy przyszedł rozkaz z Ameryki, że nie może się zgodzić na warunki pokoju.

To dopiero początek – więcej usłyszysz w audycji!

[ARP]

Posłuchaj:

Czytaj:

Żak: Ukraina jest zabezpieczona na wypadek inwazji z terytorium Białorusi. Nie należy jednak lekceważyć tego zagrożenia

 

 

Oleh Dracz: Wojna nie dzieje się tylko na zewnątrz, ale także w naszych duszach

źródło fotografii: Unsplash

Artysta opowiada o życiu artystycznym wśród Ukraińców, które trwa na przekór wojnie.

Ukraiński aktor i prezenter telewizyjny, założyciel Teatru Lwowskiego im. Łesia Kurbasa. Mimo że musiał opuścić Ukrainę, nie zaprzestał działalności artystycznej. Zdradza nam, nad czym teraz pracuje:

Współpracuję przy spektaklu „Miłość i wojna”. To opowieść o początkach chrześcijaństwa w naszej części Europy. Gram Włodzimierza Wielkiego, który ochrzcił Ruś Kijowską.

Oleh Dracz jest również wykładowcą. Stara się pracować ze studentami  i dzielić swoją wiedzą, choć nie jest to łatwe.

Wielu moich studentów wyjechało za granicę, są uchodźcami w Niemczech, Danii, Norwegii czy Polsce. Na szczęście możemy pracować zdalnie, przez wideoczat.

– mówi nasz gość.

Dracz pracuje również nad spektaklem „Miłość i pogarda, pokój i wojna”. Jest w nim ważny polski trop.  Chodzi o córkę Bolesława Chrobrego – Świętosławę.

Na początku badałem kroniki średniowieczne, musiałem dużo dowiedzieć o historii Polski, gdyż nie była mi szczególnie dobrze znana. Podobnie, jak pewnie wielu Polakom nie jest dobrze znana historia Ukrainy…

[ARP]

Posłuchaj rozmowy:

Czytaj też:

Dr Nikolaj Jež : Polacy mogą być dumni z Emila Korytki

Ambasador RP w Budapeszcie: Węgrzy nie zamierzają dostarczać broni Ukrainie

Featured Video Play Icon

Parlament węgierski. Fot. Dirk Beyer, CC BY-SA 3.0 Wikimedia Commons

Sebastian Kęciek odpowiada na pytania: Jak mieszkańcy Węgier zareagowali na bombardowanie Ukrainy? Skąd się bierze prorosyjska postawa rządu węgierskiego?

Węgry w ostatnich latach objęły wielowektorowy model polityki zagranicznej. Oprócz członkostwa w UE i NATO Węgry współpracują z Rosją, krajami Azji Środkowej, Koreą Południową czy Chinami. Nasza polityka zagraniczna różni się od węgierskiej. Ale dyplomacja polega na szukaniu pól wspólnych, szczególnie w najistotniejszych tematach.

– mówi nasz gość.

Poważnym problemem rządu Orbana jest inflacja i uzależnienie od rosyjskiej energetyki. To właśnie rosyjska firma ma budować n.p. nową elektrownię atomową na Węgrzech.

Niestety, uzależnienie Węgier od surowców z Rosji nie zmalało w istotny sposób; w związku ze zbliżającą się zimą ten import nawet wzrósł.

– komentuje Sebastian Kęciek.

Być może to właśnie uzależnienie energetyczne sprawia, że Węgry nie chcą dostarczać broni Ukrainie…? Sebastian Kęciek rozmawiał z politykami węgierskimi:

Węgry nie zamierzają dostarczać broni Ukrainie. Główny argument polityków węgierskich jest przekonanie, że dostawy broni nie przyśpieszą zakończenia wojny.

Zapraszamy do posłuchania audycji!

Słuchaj tu:

Czytaj też:

Balazs Orban: Węgry chcą rozmów pokojowych między Rosją a Ukrainą. Dostawy broni nie służą pokojowi

Oto rosyjska prawda: stanie się to, co powiedział Putin. Wszędzie, gdzie Zachód się nie obroni, ta „prawda” zapanuje

Gdzie decyduje siła – prawdy nie szukaj. Nieprawdy też nie. To nie w tym wymiarze toczy się gra. Zbrodniarz kłamie w ogóle. Również wtedy, gdy w każdym szczególe jego słowa zgodne są z faktami.

Andrzej Jarczewski

Przed agresją z 24 lutego, ale też i po, rosyjscy przywódcy zapewniali, że nie było i nie będzie żadnego ataku na Ukrainę. Gdy po miesiącu wojny Rosjanie zostali przepędzeni z okolic Kijowa, a później Charkowa i ujawnił się ogrom popełnionych przez nich zbrodni na cywilach, propaganda rosyjska twierdziła, że to jakaś prowokacja, że Ukraińcy sami się, nie wiedzieć czemu, pogwałcili i pozabijali.

Aby młodsi czytelnicy mogli zrozumieć zasadę oczywistej nieprawdy, trzeba przypomnieć, że głównym organem propagandy komunistycznej w języku rosyjskim była – wychodząca nadal – gazeta o tytule PRAWDA. Pomijam historię gazety i zwracam tylko uwagę na jej tytuł. Bo zawartość tego dziennika zawsze wiernie realizowała koncepcję marksistowsko-leninowską: „Prawdą jest nie to, co jest, ale to, co będzie (po osiągnięciu komunizmu)”. A to, co ma być, ustala szefostwo rządzącej mafii. Inne niż mafijne lub wodzowskie formy rządów nie były w Rosji praktykowane niezależnie od panującego w danym wieku ustroju.

WEKTOR RELIGIJNY

Rosjanie, jeśli nawet nie przyjęli leninowskiej definicji prawdy świadomie, to przez kilka pokoleń nauczyli się z nią żyć. I nie szukali w gazecie prawdy o faktach. Tam znajdowali prawdę o języku, jakim należy mówić o faktach. W dodatku ten język zawsze miał charakter tymczasowy, prowizoryczny.

Narracja – jak fala w radiu – mogła być przestrajana i w każdym momencie prawdą jutra mogło się okazać to, co wczoraj było fałszem. Wbrew pozorom – w takim systemie da się żyć. Trzeba tylko być na bieżąco z tzw. prawdą etapu. Odnotujmy dla równowagi, że ten element mentalności homo sovieticus nadal w jakimś stopniu utrzymuje się nie tylko w Rosji, ale i wszędzie tam, gdzie dłużej stacjonował moskiewski namiestnik, również w Ukrainie i w Polsce.

Lenin, forsujący tę koncepcję prawdy, oparł się na wektorze o charakterze religijnym, który – mimo zniszczenia religii w Rosji – nadawał się do zastosowania. Chodzi o malowanie świętych obrazów. Zachodni historycy sztuki zauważają przede wszystkim pewien schematyzm, odrealnienie i zadziwiający brak rozwoju artystycznego na przestrzeni wieków. Ale prawosławni Rosjanie zawsze interpretowali to inaczej.

Ikon się nie maluje, ale się je pisze. A naprawdę: one piszą się same. Artysta jest tylko pośrednikiem, ręką anioła. On nie realizuje jakiegoś schematu, ale uwidacznia rzeczywistość prawdziwą. Nie tę, którą widzimy w twarzach otaczających nas ludzi, ale tę nieziemską, idealną, którą zobaczymy, jak już będziemy w niebie. Stąd wiele w ikonach symboliki i mało podobieństwa do świata widzialnego. A że nie ma rozwoju? Doskonałości się nie poprawia! (…)

PRAWDA SPECJALNA

W Rosji prawdą jest to, co o swoich wizjach i fobiach powiedział, pomyślał lub tylko mógł pomyśleć dawca prawdy najwyższej – Putin. I wcale nie chodzi o fakty, ale o to, jak należy mówić o faktach, niezależnie od tego, czy dany fakt zaistniał, czy nie.

Zachodnioeuropejska koncepcja prawdy nie obowiązuje w życiu społecznym i politycznym Rosji. W tym sensie Putin nie kłamie, nazywając wojnę ‘operacją specjalną’. Najpierw przecież powiedział, że Ukraina jest częścią Rosji, a skoro tak, to na własnym terenie nie prowadzi się wojny. Co najwyżej jest to operacja porządkowa we własnym kraju.

Przypomnijmy, że 1 września 1939 – przemawiając w operze do posłów Reichstagu – Hitler użył podobnej argumentacji. Nie było mowy o wojnie, a tylko o przywracaniu niemieckiej praworządności w dawnych niemieckich prowincjach.

Dziwimy się, gdy na zdjęciach strąconych helikopterów czy rozbitych czołgów widzimy różne sprzęty domowe, np. telewizory, pralki, lodówki, miksery czy nawet zwykłe żelazka. Rosjanie ich nie ukradli. Oni po prostu weszli do ukraińskiego domu, pomyśleli, że „znaleziona” lodówka jest ich własnością i zapakowali ją do helikoptera, żeby następnie zwykłą pocztą wysłać to do Buriacji lub do innych biednych regionów etnicznych w Rosji.

Do walki w Ukrainie nie wysyła się raczej mieszkańców Moskwy. Tam – zgodnie z rasistowską ideologią Putina – giną przedstawiciele mniejszości, z którymi Rosja mogłaby mieć kłopoty.

Ale ich też przenika rosyjska teoria prawdy. Świat nie będzie bezpieczny, dopóki ta koncepcja przynosić będzie sukcesy agresorom. (…)

Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Rosyjska teoria prawdy” znajduje się na s. 2 i 7 październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022.

 


  • Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Rosyjska teoria prawdy” na s. 2 październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022

Serhij Marczyk: Z historycznego punktu widzenia największym sojusznikiem Armenii jest Iran

Białoruski dokumentalista i reporter, który właśnie wrócił z Armenii, opowiada nam, jak wygląda sytuacja polityczno-społeczna o kolejnym starciu granicznym wywołanym przez Azerbejdżan.

W ostatnim czasie na granicy azersko-armeńskiej znowu padły strzały. Ormianie i Azerowie od 30 lat toczą konflikt z różnym natężeniem, a jego przyczyną są spory terytorialne. Granica obu państw nie jest w pełni uregulowana: Armenia wspiera zakulisowo władze nieuznawanej republiki Archachu (Górskiego Karabachu), który to obszar – zaludniony przez Ormian – został przyłączony do Azerbejdżańskiej SSR w czasach Lenina. Ponadto Armenia okupuje od lat 90. wieś Karki/Tigranaszen, która formalnie przynależy do Nachiczewanu (autonomiczna republika wchodząca w skład Azerbejdżanu).

W samym środku „kaukaskiego kotła” znalazł się Serhij Marczyk i w rozmowie z Magdaleną Uchaniuk tłumaczy, jak wygląda sytuacja w Armenii:

Coraz więcej Ormian krytykuje politykę premiera Paszyniana. Uważają go za polityka nieskutecznego, który oddaje Azerom kolejne terytoria. Ormianie zawiedzeni są też postawą Rosji wobec tego konfliktu – coraz częściej słyszę od moich rozmówców, że zaufali Rosji i Rosja ich znowu zawiodła. Rośnie za to solidarność z Ukrainą, gdzie mieszka duża diaspora Ormian.

Serhij Marczyk wyjaśnia też, nad czym pracował ze swoją ekipą w obszarze Kaukazu:

Przez ostatnie trzy miesiące przejechaliśmy przez cały Kaukaz: Gruzję, Armenię i Azerbejdżan. Zbieraliśmy materiały do nowego dokumentu. Muszę przyznać, że jest duża różnica między tymi krajami, jeśli chodzi o wolność dziennikarza – np. w Azerbejdżanie cały czas policja nam zabraniała coś nagrywać.

Więcej szczegółów w audycji!

[ARP]

 

Posłuchaj:

Czytaj też:

Serhij Marczyk: Ukraińcy wierzą, że zwycięstwo jest blisko, ale są zmęczeni miesiącami wojny

 

 

Dmytro Antoniuk: Śmiertelny twist armii ukraińskiej i słynny tweet Elona Muska

Featured Video Play Icon

Żródło fotografii: Unsplash

Korespondent Radia Wnet opisuje kontrofensywę armii Ukrainy na północnym odcinku frontu. Opowiada też, jak tamtejsze społeczeństwo zareagowało na wypowiedź Elona Muska.

Nasze wojsko tańczy śmiertelnego twista z wrogiem. […] Mamy dobre wiadomości – prawie cały obwód charkowski jest już wyzwolony, a wojsko kieruje się do obwodu ługańskiego.

– mówi Dmytro Antoniuk. Jego zdaniem sytuacja wojska rosyjskiego będzie się pogarszać, a coraz częściej Ukraińcy będą mieć przewagę w wojnie.

Życie społeczne Ukrainy, a także reszty świata zdominował ostatnio temat Elona Muska. Słynny multimilioner napisał na Twitterze, jak wyobraża sobie zawieszenie broni w wojnie ukraińsko-rosyjskiej. Proponował w nim m.in. plebiscyty pod nadzorem ONZ na wschodniej Ukrainie w sprawie przynależności tych regionów oraz aneksję Krymu przez Rosję (jak określił to Musk, byłby to powrót do stanu „sprzed błędu Chruszczowa”).

Ta sprawa jest powszechnie komentowana. My, Ukraińcy, dziękujemy Muskowi za przekazane Starlinki, które nam bardzo pomagają na froncie. Są przypuszczenia, że Musk przestraszył się gróźb użycia broni atomowej przez Rosję. Inni przypuszczają, że Muskowi zależy na szybkim zakończeniu wojny, bo ma nadzieję, że z jej końcem wzrosną notowania giełdowe jego firm.

– komentuje Antoniuk.

Zgadzacie się z opiniami naszego korespondenta?

[ARP]

Posłuchaj:

Czytaj też:

Dmytro Antoniuk: Ukraina ma poważne sukcesy w obwodzie charkowskim

 

 

Alarmy powietrzne w Odessie. Tynka: Ukraińcy jeszcze nie do końca radzą sobie z dronami Kamikadze

Odessa/ Fot. Borys Tynka

Autor książki „Przewodnik po Odessie” relacjonuje też przebieg eksportu zboża z miejscowego portu. Od zawarcia porozumień stambulskich wypłynęły 222 statki z prawie 5 mln ton ziarna – informuje.

Borys Tynka informuje o coraz częstszych alarmach powietrznych w Odessie. Wynika to z nalotów dronów Kamikadze, dostarczonych Rosji przez Iran.

Nasza obrona przeciwlotnicza nadal pracuje nad sposobami zestrzeliwania tych dronów.

W sobotę ostrzelane zostało ukraińskie centrum dowodzenia. Z Odessy dopływają również bardziej optymistyczne informacje. Miejscowy port regularnie opuszczają statki ze zbożem.

Od momentu zawarcia porozumień stambulskich wypłynęły 222 statki. Port pracuje zupełnie inaczej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Wciąż jednak eksportowane jest zbyt mało żywności jak na potrzeby gospodarki Ukrainy i krajów północnoafrykańskich.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Czytaj też:

Dmytro Antoniuk: Ukraina ma poważne sukcesy w obwodzie charkowskim

 

Jakub Stasiak: Zima będzie dużym problemem dla mieszkańców Donbasu. Nie mają prądu i gazu

Trudna zima na Donbasie lub bezdomność na zachodzie kraju. Wolontariusz pracujący na Donbasie o obawach mieszkańców Donbasu i pomocy dla nich.

Ludzie boją się, że po wyjeździe na zachód czeka ich bezdomność. Wolontariusz pracujący na Donbasie mówi, że zbierają środki na paliwo i naprawę aut, którymi jeżdżą z pomocą. Zima będzie dużym problemem dla mieszkańców regionu. Brakuje prądu i gazu.
A.P.