Cejrowski o Niemcach i Rosji: Oni współpracują do dziś. Niemcy wysyłają Ukrainie zepsuty sprzęt

Łukasz Jankowski bierze zastępstwo za Krzysztofa Skowrońskiego i słucha, co Wojciech Cejrowski ma do powiedzenia w temacie Ukrainy i ataku rakietowego wojsk Putina na cele cywilne.

Gdyby Wojciechowi Cejrowskiemu miał zostać nadany herb, to powinien się w nim – jako dewiza – znaleźć cytat z wielkiego satyryka, Mariana Hemara:

Mógłbym z grubsza powiedzieć,
Że z wszystkich cudzoziemców,
Których «en bloc» nie lubię —
Najbardziej nie lubię Niemców

Idealnie to pasuje do słów słynnego podróżnika w naszej najnowszej audycji. Zdaniem Wojciecha Cejrowskiego sojusz niemiecko-rosyjski wbrew pozorom istnieje, ma się dobrze i jest zagrożeniem dla Polski:

Oni współpracują do dziś. To, że Niemcy wysyłają na Ukrainę zepsute haubice – to właśnie jest współpraca. Te chwilowo zepsute rury na dnie Bałtyku – to jest współpraca.

–  argumentuje Cejrowski.

Poza tym nasz korespondent z Arizony opisuje nastroje w polityce amerykańskiej. O pieniądze amerykańskie rywalizują dwie bardzo potrzebujące grupy: ofiary powodzi na Florydzie i ofiary wojny na Ukrainie.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego dzieli się również swoją wizją stosunków rosyjsko-amerykańskich:

Rosja gra defensywnie. Muszę wytłumaczyć, o co chodzi: zaatakowali Ukrainę, by coś wynegocjować. W kwietniu był już wynegocjowany pokój – Putin zadeklarował, że wycofa się z całej Ukrainy w zamian za kolejną obietnicę, że Ukraina nie będzie w NATO i nie będzie mieć broni atomowej. Zełeński siedział przy stole i zgodził się na tą obietnicę. I wtedy przyszedł rozkaz z Ameryki, że nie może się zgodzić na warunki pokoju.

To dopiero początek – więcej usłyszysz w audycji!

[ARP]

Posłuchaj:

Czytaj:

Żak: Ukraina jest zabezpieczona na wypadek inwazji z terytorium Białorusi. Nie należy jednak lekceważyć tego zagrożenia

 

 

Piotr Ćwik: Być może rosyjscy ambasadorzy zostali w Europie jako furtka do rozmów pokojowych

Featured Video Play Icon

Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP odpowiada na kluczowe pytania: Czy Rosja powinna być w Radzie Bezpieczeństwa ONZ? Czy Zachód powinien zasiąść do stołu negocjacyjnego z Rosją?

Rosja atakiem rakietowym na cele cywilne w największych miastach Ukrainy rozpoczęła swoją kontrofensywę na ukraińskim „Jugo-Wostoku”. Prezydenci Ukrainy i Polski odbyli z tego powodu pilną rozmowę, w trakcie której omówiono kolejne posunięcia Władimira Putina. Ale wkrótce odbędzie się też spotkanie grupy V4. Problemem dla polskiego rządu jest dwuznaczna postawa Węgier. Jak przekonać Orbana do bardziej proukraińskiego stanowiska? – nad tym głowi się niejeden polski polityk.

Rozwiązaniem jest dialog. Oto, co trzeba nieustannie realizować. Powinniśmy przekonywać że poparcie dla Ukrainy to jedyna słuszna droga. Nie da się ukryć, że są pewne rozbieżności między Polską, Czechami, Słowacją a Węgrami. Ale łączą nas również kwestie związane z pozyskaniem funduszy unijnych czy punkt widzenia na kontakty z Komisją Europejską.

– mówi Piotr Ćwik.

Politycy rozmawiali, a tymczasem lud Warszawy ruszył na protest pod ambasadą Rosji. Protestujący nieśli transparenty: „Rosja – państwem terrorystycznym” i „Dajcie Ukrainie więcej broni”. Nasi dziennikarze – Jaśmina Nowak i Piotr Bobołowicz – byli tam i zrobili piękną fotorelację. Obejrzyjcie!

Warszawa – Protest przed rosyjską ambasadą

Wojna na wschodzie Europy to również egzamin dla ONZ. Wszelkie rezolucje potępiające tą wojnę są blokowane przez Rosję, która ma stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Padają pytania: co Rosja i Chiny robią w tej Radzie? Co robią u nas ich ambasadorzy? Na te pytania odpowiada nasz gość:

Z Pałacu Prezydenckiego płynie przekaz, że Rosję powinno się izolować na arenie międzynarodowej, docelowo – także w ONZ. […] Nie zerwaliśmy stosunków dyplomatycznych z Rosją, ale Rosja zna nasze stanowisko w sprawie tej wojny. W wielu krajach zostali ambasadorzy rosyjscy, być może jako furtka do ewentualnych rozmów pokojowych.

To wszystko i jeszcze więcej – w rozmowie!

[ARP]

Posłuchaj:

Czytaj też:

Ryszard Czarnecki: Rosja gra na zmęczenie państw zachodnich

Andrzej Makowski, wykładowca Akademii Sztuki Wojennej: Odessie nie grozi desant

Komandor Andrzej Makowski, wykładowca ASW, komentuje najnowsze doniesienia w sprawie posunięć rosyjskiej floty wojennej w regionie Arktyki i Morza Czarnego.

Cały świat zastanawia się, czy okręt „Biełgorod”, który przemierza obecnie Morze Białe, rzeczywiście przewozi na pokładzie pociski atomowe „Posejdon” – i czy zostanie wydany rozkaz ich użycia. Magdalena Uchaniuk pyta o to eksperta. Jego zdaniem zagrożenie jest wyolbrzymione:

Nie wiemy, ile Rosja posiada pocisków typu „Posejdon”. Nie wiemy, czy w ogóle je posiada – poza prototypami.

– twierdzi kmdr. Makowski.

W audycji poruszony jest również temat transportu ukraińskiego zboża przez Morze Czarne. Od zboża tego jest szczególnie uzależniona Afryka, a jego brak może wywołać klęskę głodu. Na razie na Morzu Czarnym panuje względny spokój, ale ryzyka starć militarnych między flotą rosyjską a ukraińską nie można wykluczyć. Jak wielką mogą przybrać skalę? Odpowiada Andrzej Makowski:

Na Morzu Czarnym trwa militarny klincz. Flota Czarnomorska – mimo że silniejsza – nie wykazuje inicjatywy. Główny port ukraiński – Odessa – nie jest zagrożony desantem.

Więcej szczegółów w audycji!

Posłuchaj:

Czytaj też:

Wiech: Rosjanie będą robić wszystko, co w ich mocy, żeby Europejczycy ulegli pod naporem ich szantażu energetycznego

W razie wojny pełnoskalowej komunistycznym Chinom groziłaby wojna domowa i rozpad państwa, jaki obecnie grozi Rosji.

Tajwan Fot. Mapy Google zrzut ekranu

Jedyne państwa, na które ChRL może liczyć, to Korea Północna i Rosja. A jaką wartość bojową ma rosyjski sprzęt wojskowy, Chińczycy oceniają po tym, jak Rosja przegrywa na Ukrainie.

Sławomir Matusz

Od kilku lat stratedzy od polityki ekscytują się wybuchem wojny między Chinami i USA, która może się zacząć od aneksji Tajwanu przez Chiny. (…) USA nie stać na prowadzenie jednocześnie wojny z Rosją (na Ukrainie) i Chinami. Można się z tym twierdzeniem zgodzić, ale trzeba zauważyć, że Chiny nie są zdolne do aneksji Tajwanu i są militarnie i technologicznie za słabe na konfrontację z USA, którą by przegrały w kilka tygodni. Dlatego żaden amerykański żołnierz nie postawi stopy w kontynentalnych Chinach i żaden chiński żołnierz z kontynentu nie postawi stopy na amerykańskiej ziemi. Rozróżnienie pomiędzy kontynentem i wyspą Tajwan jest istotne dlatego, że są dwa państwa chińskie. Republika Chińska, czyli Tajwan, i Chińska Republika Ludowa – czyli kontynentalne Chiny komunistyczne. Choć Tajwan jest uznawany przez zaledwie 14 państw na świecie, to jako Republika Chińska był w 1945 jednym z 51 członków założycieli ONZ, reprezentując całe Chiny.

Stało się tak dlatego, że w czasie, kiedy powstawała Organizacja Narodów Zjednoczonych, w kontynentalnych Chinach trwała wojna domowa i komunistycznego państwa chińskiego jeszcze nie było. Rząd chiński przeniósł się do Tajpej, powołano nowy parlament i uchwalono odrębną konstytucję. Tajwan uniknął rewolucji kulturalnej i gospodarczej Mao Tse Tunga, więc wyspę ominęły gospodarcze, kulturalne i naukowe, tragiczne w skutkach eksperymenty i mogła się rozwijać niezależnie od komunistycznych Chin, wspierana cały czas militarnie przez Stany Zjednoczone.

Republika Chińska (czyli Tajwan) straciła członkostwo w ONZ na rzecz ChRL w 1971 r., kiedy prezydent Richard Nixon, za radą ówczesnego sekretarza stanu Henry’ego Kissingera, zdecydował się poprzeć Chiny w ONZ, by poróżnić je ZSRR. (…)

Można zostawić myśliwiec F-35 na lotnisku w Pekinie i minie 10 lub więcej lat, zanim komunistyczne Chiny wprowadzą podobne rozwiązania. Ale nie będą miały tej wiedzy i doświadczenia, co Amerykanie. W tym czasie USA rozwiną swoje technologie, daleko wyprzedzając komunistyczne Chiny. Dlatego Japonia, Korea Południowa czy Republika Chińska, które kupują zachodnie licencje i dostają legalną, pełną dokumentację, zawsze będą wyprzedzały chińskich naśladowców. Kopie zawsze będą gorsze od oryginałów. Komunistyczne Chiny sprzedają swoją broń do skonfliktowanego z Indiami Pakistanu, Tajlandii i najbiedniejszych państw Azji i Afryki, takich jak Bangladesz, Nigeria, Sudan, a wcześniej Iran i Irak. Żadne z rozwiniętych państw Azji nie kupuje broni od nich. Wytrawny strateg polityczny powinien dostrzec takie niuanse, a nie szukać fałszywych aluzji historycznych, by straszyć społeczeństwo. (…)

Mówienie możliwej o wojnie między USA i ChRL przez różnych strategów-celebrytów ma jedynie na celu zwrócenie uwagi na nich, by mogli pobłyszczeć trochę w mediach, poprawić sprzedaż książek i zarobić parę złotych. Na razie dajmy spokój analogiom historycznym, pozwólmy spać spokojnie Napoleonowi i pomóżmy Ukrainie wygrać wojnę z Rosją.

Na Pacyfiku żadnej wojny nie będzie. Kontynentalne Chiny są zbyt przerażone po kompromitacji Rosji w wojnie na Ukrainie. Najwyżej Amerykanie strącą kilka chińskich myśliwców, zatopią jakiś okręt. O wojnie światowej nie ma mowy.

Cały artykuł Sławomira Matusza pt. „Chiny kontra Chiny, kontra USA” znajduje się na s. 17 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 99/2022.

 


  • Wrześniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Matusza pt. „Chiny kontra Chiny, kontra USA” na s. 17 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 99/2022

Dr Bartłomiej Radziejewski: jest szansa na odsunięcie rosyjskiego zagrożenia na pokolenia

Featured Video Play Icon

Politolog, publicysta i dyrektor wydawnictwa „Nowa Konfederacja” wskazuje na to, jak obecna sytuacja międzynarodowa stwarza szansę na wzmocnienie pozycji Polski.

Dr Bartłomiej Radziejewski zauważa, że obecna polityka Stanów Zjednoczonych jest fenomenem na skalę historyczną. W konsekwencjach tego podejścia Ameryki, Radziejewski widzi szanse na oddalenie zagrożenia płynącego z Kremla.

Amerykanie ostatnio oficjalnie mówią wprost o tym, że celem jest nie tylko obrona Ukrainy, ale odebranie Rosji zdolności do ponawiania podobnych agresji w przyszłości. Chodzi o degradacja jej statusu międzynarodowego poniżej poziomu wielkiego mocarstwa i poniżej imperium, którym jest w tej chwili, zdolnego do prowadzenia agresywnych wojen. Celem jest wyrzucenie Rosji z drugiej ligi światowej do trzeciej, a być może dalej. 

To jest szansa na wzmocnienie roli Polski na arenie międzynarodowej, jaka trafia się raz na dziesiątki, a nawet setki lat, ale również trzeba pamiętać o zagrożeniach, jakie niesie za sobą inwazja Rosji na Ukrainę: nie tylko możliwość uwikłania się w zbrojny konflikt, lecz także ryzyko destabilizacji sytuacji wewnętrznej w Polsce poprzez olbrzymią rzeszę uchodźców z Ukrainy – mówi poitolog

Gość „Popołudnia Wnet” jest przekonany, że obecnie Polska czyni historię ze względu na swoją decyzję polityczną. 

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Czytaj także: 

Dr Bruno Surdel: konflikt na Ukrainie może doprowadzić do olbrzymiej destabilizacji w Afryce

K.P.

Jan Piekło: w Berlinie nadal się marzy o próbie nowego otwarcia w relacjach z Rosją

Były ambasador RP w Kijowie o obronie Mariupola, rozmowach pokojowych, wsparciu dla Ukrainy i polityce Turcji.

Jan Piekło porównuje obronę Mariupola z obroną lotniska w Doniecku.

To kolejna legenda tej trwającej od 2014 r. wojny.

Po raz kolejny Ukraińcy pokazali determinację. Były ambasador RP w Kijowie odnosi się do kwestii ukraińsko-rosyjskich rozmów pokojowych. Zauważa, że nie znamy kulis negocjacji.

Trudno traktować ten proces pokojowy jako coś, co rzeczywiście ma miejsce.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się do głosów, aby zakończyć wojnę kosztem zysków terytorialnych Rosji.

Piekło zauważa, że stoi to w sprzeczności z wysiłkami Anglosasów oraz ruchami Finlandii i Szwecji.

Wygląda na to, że Waszyngton jest dość mocno zdeterminowany w tym, żeby wspierać Ukrainę.

Najważniejszymi państwami wspierającymi Ukrainę są Stany Zjednoczone, Kanada i Zjednoczone Królestwo oraz państwa bałtyckie i Polska.

Warto by było, żeby Niemcy zainwestowały po dobrej stronie. Niekoniecznie po tej stronie po której do tej pory inwestowały.

Gość Kuriera w samo południe odnosi się do rozmów ws. pomocy Polski w transporcie ukraińskiego zboża. Jak dodaje,

Czytaj także:

Czarnecki: Turcja wycofa swój sprzeciw wobec przyjęcia Szwecji i Finlandii do NATO w zamian za konkretne korzyści

Dyplomata wyjaśnia także politykę Ankary, która jak mówi, nie jest prorosyjska, tylko proturecka.

Nie sądzi, żeby Turcja przeciwstawiła się akcesji Finlandii i Szwecji. Sądzi, że większym problemem jest opór Budapesztu wobec VI pakietu unijnych sankcji. Ocenia, że postawa Węgier jest na rękę Francji i Niemcom, które nie muszą brać odium blokowania sankcji na siebie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.

Jak racjonalnie wytłumaczyć wieloletnią współpracę polityków Europy z Putinem? / Jan Martini, „Kurier WNET” 94/2022

Na zdjęciu z otwarcia Nord Stream w 2008 r. europejscy premierzy odkręcają zawór. Reprezentują chrześcijańskich demokratów, konserwatystów, ludowców, socjaldemokratów; wszyscy są przyjaciółmi Rosji.

Jan Martini

Pomagierzy agresora

Pamiętamy zachwyty publicystów nad „dojrzałą demokracją niemiecką” z jej ciągłością polityki zagranicznej, która nie zmienia się po zmianie partii rzadzącej. Dziś wiemy, że zarówno SPD jak i „chadecy” realizowali po prostu założenia doktryny Dugina o „wspólnym europejskim domu od Władywostoku po Lizbonę”, czyli Eurazji.

Doradca prezydenta Rosji, geostrateg Aleksandr Dugin, pisał wprost o przyłączeniu Europy do Rosji i w rozmowie z polskim dziennikarzem stwierdził: „Polska nie jest nam potrzebna” i nie przewiduje się państwowości polskiej w żadnej postaci.

Kamieniem węgielnym tej koncepcji było uruchomienie Rurociągu Północnego, który był przede wszystkim projektem politycznym. Ekonomiści zwracali uwagę, że koszt budowy i konserwacji podmorskiego rurociągu prawdopodobnie przewyższy zysk z braku opłat tranzytowych. Równocześnie ominięcie tranzytu przez Ukrainę było pozbawieniem tego kraju jedynego lewaru broniącego go przed agresją i stało się wręcz zaproszeniem do inwazji.

Istnieje słynne zdjęcie z otwarcia Nord Stream w dniu 8 listopada 2008 r., na którym grupa europejskich premierów wspólnie odkręca zawór. Reprezentują oni różne siły polityczne – chrześcijańskich demokratów, konserwatystów, ludowców, socjaldemokratów, ale mają jedną cechę wspólną – wszyscy są przyjaciółmi Rosji.

Niestety jeden z nich jest do dziś urzędującym premierem. To premier Holandii Mark Rutte, który zawsze szczególnie napastliwie atakuje Polskę, wykazując wielką troskę o stan polskiej praworządności…

Zdemaskowanie agenta wpływu (nie mówiąc już o ukaraniu) jest w zasadzie niemożliwe, gdyż nie fotografuje on obiektów wojskowych, nie zostawia meldunków w wydrążonym kamieniu i nie pobiera wynagrodzenia w gotówce. Płaci mu się np. w formie wydania książki, wykładów na uniwersytecie czy intratnej posady. Przykład kanclerza Schroedera jest powszechnie znany.

Mniej znany lobbysta Gazpromu – były premier Finlandii, którego Mitrochin ujawnił jako agenta KGB, Paavo Lipponen – został zatrudniony w spółce Nord Stream AG. Takich polityków jest legion, stąd wrażenie, że Rosjanie mają szczególne umiejętności do pozyskiwania ważnych postaci. W rzeczywistości zamiast korumpowania czy werbowania polityków fachowcy rosyjscy raczej „hodują” swoich przyszłych sympatyków, inwestując i ułatwiając karierę osobom „perspektywicznym”.

Rosjanie opanowali technologię skutecznego plasowania swoich kandydatów w ciałach wybieralnych (parlamenty, agendy międzynarodowe, federacje sportowe, jury konkursów).

Dziś już istnieje pewność, że ingerują w wybory w krajach demokratycznych i częstokroć to „ich” kandydat wygrywa elekcję. Aby protegowany „nie wywinął numeru”, skrzętnie gromadzi się w przepastnych archiwach dokumentację jego kariery.

Bo towarzysze rosyjscy lubią polityków przewidywalnych, a najwyższą formą przewidywalności jest zadaniowanie. (D. Miedwiediew: „Angela Merkel była dobrym kanclerzem Niemiec, pełnoprawnym i zrozumiałym, przewidywalnym partnerem Federacji Rosyjskiej”).

Jak racjonalnie wytłumaczyć wieloletnią, owocną i bezkolizyjną współpracę czołowych polityków Europy z Putinem?

Obecny najważniejszy polityk Europy, Olaf Scholz, jako działacz młodzieżówki socjaldemokratycznej spotykał się z komunistycznymi „młodzieżowcami” z NRD, brylował we wschodnioniemieckiej telewizji, a będąc miłośnikiem pokoju, udzielał się przy organizacji wielkich demonstracji młodzieży przeciw „militaryzmowi”. W październiku 1983 r. na ulice niemieckich miast wyszło ponad milion osób, protestując przeciw rozmieszczeniu w Niemczech amerykańskich rakiet. Tak o wydarzeniu pisał Wiktor Suworow:

„Tow. Szelepin pełnił (tajnie) funkcję zastępcy przewodniczącego KGB i zarazem (jawnie) wiceprezesa Międzynarodowej Federacji Młodzieży Demokratycznej. Towarzysz Szelepin organizował potężne manifestacje w obronie pokoju i przyjaźni między narodami. Miliony głupców szły za towarzyszem Szelepinem. Skandowali, domagali się pokoju, rozbrojenia i sprawiedliwości. Za to właśnie awansował na przewodniczącego KGB”.

Dziś Olaf Scholz mówi, że „Putin go oszukał”. Ale Władimir Putin nikogo nie oszukiwał – co najmniej od konferencji monachijskiej w 2007 roku mówił otwartym tekstem, co zamierza zrobić.

Znający dalekosiężne plany sowieckie Anatolij Golicyn już w 1984 roku ujawnił ciąg zdarzeń od powstania w Polsce „niekomunistycznego” rządu złożonego z „katolików”, „reformatorów” i „konstruktywnych opozycjonistów”. Ten zbiegły oficer KGB pisał, że mur berliński zostanie zburzony, Niemcy zjednoczone, układy wojskowe rozwiązane. Później Europa się zjednoczy i stanie się „socjaldemokratyczna”, a w ZSRR nastąpi znaczna liberalizacja. W dalszej perspektywie obszar między Pacyfikiem a Atlantykiem zostanie zjednoczony. Manewr z rozszerzeniem Unii Europejskiej wpisywał się w plany Eurazji, a jego częścią są także obecne dążenia do federalizacji UE i stopniowego ograniczania suwerenności europejskich państw.

Każdy nowy amerykański prezydent ma nadzieję na poprawę stosunków z Rosją. Szczególnie niebezpieczny był „reset” Obamy w 2009 roku, bo zbiegł się z intensywnym budowaniem Eurazji, a Amerykanie powinni już byli znać plany Rosji, które były jasno artykułowane.

Dyrektor Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych Igor Panarin stwierdził w wywiadzie dla „Izwiestii”, że „Putin będzie wodzem Eurazji, nowego ZSRR”. Dodał on także, że Unia Europejska wejdzie w skład wspólnoty w ramach triumwiratu z Rosją i Chinami. Mimo tego 8 kwietnia 2010 roku zawarto traktat START II, dotyczący równowagi w broniach nuklearnych pomiędzy USA a Rosją.

Dwa dni później nastąpiło dramatyczne wydarzenie, o którego naturze wiedzieli wszyscy światowi przywódcy, ale wygodniej im było uznać, że to „normalna katastrofa komunikacyjna” (słowa Korwin-Mikkego). Ówczesne milczenie jest jedną z przyczyn dzisiejszej wojny na Ukrainie.

Mimo tragedii smoleńskiej szczyt NATO-Rosja w Lizbonie (listopad 2010) przebiegał w sympatycznej atmosferze wzajemnego zrozumienia, a Amerykanie kontynuowali „reset” aż do roku 2013, gdy zorientowali się, że czynione są starania aby „wyprowadzić” ich z Europy.

Likwidacja elity przywiązanej do idei państwowości polskiej i przeciwnej projektowi Eurazji wywołała wielkie wrażenie. Przez pół roku nikt nie przybył do Moskwy i nigdzie nie zapraszano ówczesnego premiera Putina. W celu przełamania ostracyzmu Putin poprosił panią Dilmę Rousseff – komunistkę pochodzenia bułgarskiego, której pomógł uzyskać posadę prezydenta Brazylii – aby zaprosiła go do Brazylii na wizytę państwową. Już uwiarygodniony jako polityk, przybył w listopadzie 2010 r. do Berlina z propozycją utworzenia „harmonijnej wspólnoty gospodarczej” i spotkał się z grupą 300 polityków i przemysłowców niemieckich z Angelą Merkel na czele.

Pani kanclerz wyraziła nadzieję, że „rozwój stosunków między europejskim obszarem gospodarczym a Rosją zaowocuje wspólną przestrzenią ekonomiczną od Lizbony po Władywostok”. Nieco wcześniej (w październiku 2010 r.), korzystając z amerykańskiego „resetu”, na spotkaniu szefów państw Francji, Niemiec i Rosji we francuskim Deauville powołano tzw. format normandzki do wspólnego „trójzarządzania” Eurazją.

W Polsce plany budowy Eurazji pomijano dyskretnym milczeniem, ale w ramach „oswajania” odbyła się w Gdańsku w Dniu Zwycięstwa 9 maja 2008 roku światowa premiera baletu „Eurazja”. Oczywiście wiodące media stale pracowały nad „korektą” naszej tożsamości narodowej.

Nasi „mężowie stanu” Tusk i Sikorski nie mieli odwagi zakomunikować Polakom, że przez nasz kraj przebiegać będzie (na linii Ribbentrop-Mołotow) granica stref wpływów nazwanych „strefami odpowiedzialności za bezpieczeństwo Eurazji”. Do publicznej wiadomości dotarły jedynie plany Komisji Europejskiej dotyczące kontroli przestrzeni powietrznej Europy i nowe lokalizacje miejsc kontroli lotniczej (Warszawa i wschód Polski miał być kontrolowany z Wilna).

W 2012 roku min. Sikorski uruchomił umowę o bezwizowym ruchu w strefach przygranicznych Polski i Obwodu Kaliningradzkiego. Ruch bezwizowy dostępny był na polskiej część byłych Prus Wschodnich i obejmował także „korytarz”, którego domagał się Hitler.

Miejmy nadzieję, że niespodziewany opór Ukraińców ostatecznie zniweczył szaleńcze plany integracji Europy z do bólu przewidywalną, znaną nam od stuleci Rosją.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Pomagierzy agresora” znajduje się na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Pomagierzy agresora” na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Andrzej Nowak: Finlandyzacja Europy i oddzielenie jej od USA to plan Putina realizowany wspólnie z Chinami

Pan historii jest gdzie indziej, znacznie wyżej, tam, gdzie John Lennon zakładał, że nie ma nikogo i próbował przekonać o tym miliony młodych ludzi i pokolenie, które dzisiaj rządzi Europą Zachodnią.

Krzysztof Skowroński, prof. Andrzej Nowak

Myślę, że w sztuce operacyjnej, która mieści się gdzieś między taktyką a strategią, niewątpliwie celem bardziej praktycznie ważnym dla Rosji jest rozbicie Zachodu, jest przekonanie własnej opinii publicznej, ale także Europejczyków – tych, którzy mieszkają w Niemczech, we Francji – że Zachód jest fikcją i że trzeba porozumieć się z Rosją. Berlin, Paryż powinny porozumieć się z Rosją, po pierwsze, żeby uspokoić sytuację, a po drugie – by zapewnić sobie dostawy gazu, bardzo ważnego zwłaszcza dla Niemców, którym bodajże jedną trzecią tego ważnego surowca dostarcza właśnie Rosja.

Bez dobrych stosunków z Rosją nie da się po prostu żyć spokojnie, a na tym niemieckiemu Bürgerowi, jak mówią rosyjscy komentatorzy, zależy najbardziej. W związku z tym serce niemieckiego Bürgera bije w tej sprawie jednym rytmem z sercem rosyjskim.

To jest, myślę, dzisiejsza mądrość dnia, która jednocześnie łączy się z możliwością agresji, wciąż jak najbardziej realną w najbliższym czasie, dokonanej na skalę taką, która nie sprowokuje odwetu „w pełnym wymiarze” ze strony Zachodu. (…)

Na czym miałoby to polegać?

Po prostu na wkroczeniu wojska rosyjskiego do tzw. Republiki Ługańskiej i Donieckiej. Bo oczywiście w tej sprawie nikt na Zachodzie palcem nie kiwnie, jeśli Rosja to zrobi.

(…) Tego rodzaju sukces, myślę, jest jednym z bardzo możliwych wariantów zagrania, które Putin może wykonać. Ta wielka gra, wielkie szachy będą trwały i myślę, że najważniejszym celem tej rozgrywki w najbliższych kilkunastu miesiącach, może trochę dłużej, jest doprowadzenie do sytuacji rozdzielającej definitywnie Europę od Ameryki, Europę starych imperiów, czyli Europę karolińsko-francusko-niemiecką od Ameryki. To stary projekt, który trwa co najmniej od pomysłu Breżniewa zwołania Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. O to chodziło w tym manewrze.

Marzenia o Europie od Władywostoku do Atlantyku, ta wizja, która jest na Kremlu, w Berlinie i w Paryżu od wielu lat obecna, może się ziścić.

Tak, ale warto odczytać ją prawidłowo. Europa od Władywostoku do Atlantyku, a nie od Atlantyku do Władywostoku. To znaczy – zjednoczycielem jest Rosja, a nie biedny generał de Gaulle, który leży już na cmentarzyku w swoim Colombey-les-Deux-Églises od lat ponad pięćdziesięciu, a Rosja realizuje ten plan nie dla Francji, tylko wyłącznie po to, żeby sfinlandyzować Europę, zneutralizować ją w decydującym konflikcie z atlantyckim potworem, czyli ze Stanami Zjednoczonymi; w konflikcie, który Rosja rozgrywa, oczywiście tymczasowo, w bardzo ciekawy sposób wspólnie z Chinami.

To jest też ważne pytanie o to, co zrobią Chiny w ciągu najbliższych dni i najbliższych lat. A Chiny mierzą swoją politykę nie w skali dni, ale lat i stuleci.

Geopolityczny pesymizm możemy sami w sobie wyzwolić, obserwując świat. A teraz oczekuję od Pana Profesora słów optymistycznych – nadziei.

Nadzieja jest taka, że na pewno nie jest Panem historii ani prezydent czy przewodniczący, czy cesarz Chin – wszystko jedno, jak go nazwiemy; ani, tym bardziej, troszeczkę manewrowany przez niego Władimir Putin, ani też amerykański prezydent. Pan historii jest gdzie indziej, znacznie wyżej, tam, gdzie John Lennon zakładał, że nie ma nikogo i próbował przekonać o tym – i przekonał, niestety, razem z kulturą hipisowską – miliony młodych ludzi i to pokolenie, które dzisiaj rządzi Europą Zachodnią.

Rządzenie Europą Zachodnią czy światem zachodnim przez nihilistyczne elity dziadków z ʾ68 roku, ich dzieci i już może nawet wnuki oznacza, że ci ludzie, którzy rządzą dzisiaj Zachodem, prowadzą go do samobójstwa – to mnie najbardziej obchodzi, najbardziej martwi, nie manewry Putina, nie manewry prezydenta Chin; to są wszystko rzeczy wtórne.

Najważniejsze jest to, żeby Zachód uratował się przed samobójstwem. Otóż to zależy nie tylko od tych samobójców, którzy rządzą dzisiaj Brukselą, Strasburgiem, którzy skupiają się dzisiaj głównie na tym, jak upokorzyć Polskę, którzy traktują kwestie Rosji, Chin jako drugo- czy trzeciorzędne w tej zacietrzewionej, ideologicznej walce o likwidację ostatnich czołgów czy ostatnich pozostałości starej Europy, Europy tradycji, Europy ojczyzn, Europy kultury po prostu.

Ta wielka walka, najważniejsza dla mnie walka, która toczy się w tej chwili w moim świecie, w świecie zachodnim, w świecie europejskim, nie rozstrzygnie się tylko w oparciu o plany ideologiczne tych właśnie, którzy dzisiaj rządzą Europą, ale Pan historii jest ponad nami i myślę, że ta perspektywa powinna nam przywracać nadzieję. Zło nie ma zagwarantowanego zwycięstwa w historii.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Zło nie ma zagwarantowanego zwycięstwa w historii” znajduje się na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 93/2022.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Zło nie ma zagwarantowanego zwycięstwa w historii” na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 93/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Opinia świata o rusofobii Polaków przeszkadza w korzystaniu z naszych doświadczeń / Jan Martini, „Kurier WNET” 93/2022

Minęło 50 lat i znowu „wygraliśmy zimną wojnę”. Imperium zła się zmniejszyło, ale nie zostało pokonane. Komu zależało na stabilnej Rosji? Czy Rosjanie mieli jakiś „parasol” w kręgach decyzyjnych USA?

Jan Martini

Rosja przewidywalna czy nieprzewidywalna?

Często słyszy się opinię, że nie wiadomo co zrobi Putin, bo to gracz kompletnie nieprzewidywalny. Bywali jednak ludzie, którzy z dużą akuratnością potrafili przewidywać działania Rosji i jej przywódców, ale ich prognoz nikt nie chciał słuchać.

W Polsce do takich ludzi należał niedawno zmarły dr Jerzy Targalski. Właśnie wśród Polaków najłatwiej jest znaleźć specjalistów „od przewidywania” Rosji, bo mamy kilkuwiekowe doświadczenia w obcowaniu z imperializmem rosyjskim. Niestety powszechna w świecie opinia o rusofobii Polaków w zasadzie uniemożliwia korzystanie z naszych doświadczeń i dlatego nikt nie traktował poważnie także ostrzeżeń prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Rzadkim przykładem anglosaskiego „rusofoba”, czy raczej realisty, był amerykański generał George Patton, który kierował ciężkie zarzuty pod adresem ówczesnych polityków. Dopiero z dzisiejszej perspektywy widać, jak trafne były jego przewidywania:

„Pozwolili nam wykopać w cholerę jednego gnoja, a jednocześnie zmusili, żebyśmy pomogli usadowić się następnemu, równie złemu albo jeszcze gorszemu niż tamten. (…) Wygraliśmy tylko szereg bitew, nie wojnę o pokój. (…) Będziemy potrzebowali nieustającej pomocy Wszechmogącego, jeśli mamy żyć na jednym świecie ze Stalinem i jego morderczymi zbirami”. „Po raz pierwszy od stuleci pozwoliliśmy siłom Czyngis-chana wejść do Europy Środkowej i Zachodniej (…) w naszych czasach nie będzie pokoju, a Amerykanie, także ci, którzy się dopiero urodzą, będą musieli walczyć z Rosjanami jutro, albo za piętnaście, czy dwadzieścia lat. Dzisiaj powinniśmy powiedzieć Rosjanom, że mają iść w cholerę, zamiast ich słuchać, kiedy nam mówią, że mamy się cofnąć”.

Pattonowi nie pozwolono wyzwolić Pragi i został zmuszony do wycofania się z Czechosłowacji, która mocą uzgodnień alianckich została przeznaczona do „wyzwolenia” przez Sowietów. Musiał także wstrzymać się przed wkroczeniem do Berlina, choć jego patrole dotarły już do przedmieść miasta 13 kwietnia 1945 roku. Pierwszą „samowolkę” generał wykonał w marcu 1945 roku, forsując Ren, choć naczelny dowódca Dwight Eisenhower zamierzał przekroczyć Ren dopiero w maju, „kiedy wody opadną”. Na obawy ludzi zaniepokojonych o przyszłość Europy naczelny wódz odpowiadał w żołnierskich słowach: „Mam w dupie polityczną przyszłość Europy. Chcę tylko bezpiecznie doprowadzić swoich chłopców do domu”.

3 Armia amerykańska dowodzona przez Pattona wyzwalała Francję, spotykając się z wielkim entuzjazmem ludności, ale ze względów politycznych nie mogła wkroczyć do Paryża, bo trzeba było poczekać na zorganizowanie trzydniowego powstania i dowiezienie Armii Wolnych Francuzów…

Patton nie zdawał sobie sprawy ze stopnia infiltracji agentury komunistycznej w rządzie Stanów Zjednoczonych. Dziś szacuje się, że w administracji federalnej USA działało około 400 agentów komunistycznych – wśród nich byli też najbliżsi współpracownicy prezydenta Roosevelta.

W tamtym czasie komunizm wydawał się niezwykle atrakcyjną ideą („świat bez wyzysku człowieka przez człowieka”), nie istniały jeszcze efektywne służby kontrwywiadowcze, a prawdziwe oblicze bolszewizmu nie było powszechnie znane.

Co do natury komunizmu, żadnych wątpliwości nie miał premier Churchill, który podobnie jak generał Patton, zdawał sobie sprawę, że II wojna światowa zostanie przegrana, jeśli nie doprowadzi się do zwycięstwa demokracji. Dlatego ci dwaj ludzie myśleli o kontynuowaniu wojny, w której alianci zachodni mieli konkretną przewagę.

Pomijając fakt, że broń atomową wówczas mieli tylko Amerykanie, alianci zachodni dysponowali sprawnym zaopatrzeniem i przewagą w powietrzu. Sowieckie masy wojska i sprzętu (8 tysięcy czołgów, ciężarówki przeważnie produkcji amerykańskiej) przy przerwaniu zaopatrzenia – dostaw paliwa, amunicji i żywności – byłyby w zasadzie bezużyteczne.

Patton spotykał się z entuzjazmem na wyzwalanych przez Amerykanów terenach – masy uwolnionych robotników przymusowych i jeńców wręcz błagały generała o przyjęcie w szeregi jego armii. W Polsce istniał wielki i dobrze zorganizowany ruch oporu, gotowy wesprzeć działania amerykańskie. Z tego oczywiście zdawali sobie sprawę Sowieci, dlatego postanowili Pattona „zneutralizować”. Naprzód dzięki ich intrygom pozbawiono generała dowództwa 3 Armii, a następnie po kilku próbach zamachu, zamordowano.

Szczególnie perfidna była jedna z tych prób – klasyczna operacja „pod fałszywą flagą”. Gdy generał leciał samolotem z Niemiec do Anglii, nad Francją jego samolot został ostrzelany przez angielski myśliwiec Spitfire z polskimi (!) znakami rozpoznawczymi.

Pilotowi Pattona udało się uniknąć ataku, ale generał był przekonany, że Polacy usiłowali go zamordować. Później okazało się, że polskie lotnictwo stacjonowało poza zasięgiem zdarzenia, na północy Szkocji, a tego dnia żaden samolot nie wykonywał lotu. W końcu generał Patton „zginął w niejasnych okolicznościach”, jak piszą we wszelkich materiałach na jego temat. Został on zamordowany sposobem szeroko stosowanym w III RP w czasie, gdy sowieckie służby budowały w Polsce „demokrację” – samochód generała zderzył się z ciężarówką…

Po wojnie zapanowała euforia i cały świat uważał, że wraz klęską państw Osi wygrały siły „dobra”, a dzięki powołaniu ONZ konflikty zbrojne będą po prostu niemożliwe. Tylko nieliczni, jak Churchill i Patton, sądzili, że wojna została przegrana.

Minęło 50 lat i historia się powtórzyła – „wygraliśmy zimną wojnę”. Wprawdzie „imperium zła” się zmniejszyło, ale bynajmniej nie zostało pokonane. Pierestrojka, do której przygotowywano się 20 lat, nie przebiegła według przygotowanego scenariusza, zmiany poszły dalej niż zakładano, ale zdołano opanować sytuację. Podczas wielkiego bałaganu w Rosji „jastrzębie” z Pentagonu proponowały raz na zawsze rozwiązać problem zagrożenia rosyjskiego, lecz zajmujący się polityką zagraniczną Sekretariat Stanu sprzeciwił się temu, posługując się argumentem rzekomego „niebezpieczeństwa destabilizacji”. Komu tak zależało na stabilnej Rosji? Czy Rosjanie, przeprowadzając ryzykowne przeobrażenia, mieli jakiś „parasol” w kręgach decyzyjnych USA?

Sowietologiem, który nie wierzył w „koniec historii” i uważał, że to Zachód przegrał zimną wojnę, był Christopher Story. W wywiadzie z roku 2005 powiedział:

„Związek Radziecki nie istnieje, więc Zachód może się rozluźnić, nie musi być czujny i teraz jest kuszony obietnicą współpracy. Ze strony sowieckiej jest to szantaż kolaboracji. Jest to równanie, w którym jednym elementem jest współpraca, a drugim szantaż. My współpracujemy, zapominając o elemencie szantażu, ale jest to sytuacja bardzo, bardzo niebezpieczna”.

Na pytanie, co robić i jak przeciwdziałać, Story odpowiedział:

„Powinniśmy zostawić ich, by kisili się we własnym sosie i wycofać się z kooperacji. Obecnie jesteśmy głęboko zaangażowani we współpracę. Nie musimy tego ogłaszać, tylko po prostu wyplątać się. Przestać pomagać, wycofać się z kooperacji gdziekolwiek nadarzy się okazja, okopać się, a także zacząć się ponownie zbroić jak szaleni, ponieważ jedyną rzeczą, jaką oni powinni zrozumieć, jest to, że jesteśmy zdeterminowani bronić się i nie dopuścić do ich zwycięstwa”.

Christopher Story, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Edward Harle, był prominentnym dziennikarzem i ekspertem specjalizującym się w zagadnieniach ekonomicznych. Był także znawcą komunizmu i problematyki rosyjskiej. Gdy zaczął wydawać magazyn „The Soviet Analyst”, zmienił nazwisko ze względów bezpieczeństwa. Zmarł w lipcu 2010 roku na tajemniczą chorobę wątroby.

Story sądził, że został otruty podczas wizyty w USA w marcu 2010 roku za pomocą wirusa wytworzonego przez ośrodek broni biologicznej w Fort Meade (operacja pod fałszywą flagą?).

Artykuł Jana Martiniego pt. „Rosja przewidywalna czy nieprzewidywalna?” znajduje się na s. 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 93/2022.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Rosja przewidywalna czy nieprzewidywalna?” na s. 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 93/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Anna Fotyga: Proszę nie mówić o Rosji jako o państwie mocarnym. Tę wojnę Zachód wygra

Europosłanka PiS o tym, czego możemy się po Radzie Euroatlantyckiej i reakcji Unii Europejskiej wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę.

.@AnnaFotyga_PE#PoranekWnet: sojusznicy na mocy traktatu zobowiązani są do dzielenia informacji i współdziałania

— RadioWnet (@RadioWNET) February 24, 2022

 Anna Fotyga stwierdza, że w ramach NATO mówi się o uruchomieniu art. 4 Traktatu Waszyngtońskiego, który oznacza intensywną wymianę informacji i współpracę.

Rosja, atakując Ukrainę złamała wszelkie swe zobowiązania. Rozpoczęła ona otwarty atak na Ukrainę. Fotyga podkreśla, że surowe kroki przeciwko Kremlowi powinny być podjęte dawno temu.

Trzeba skończyć z dyplomatycznym dowartościowaniem Moskwy.