Karnowski: mam nadzieję, że prezydent Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy oświatowej

Featured Video Play Icon

Michał Karnowski / Fot. Konrad Tomaszewski / Radio WNET

Publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl o tzw. lex Czarnek i o działaniach polskiej dyplomacji w związku z eskalacją działań Rosji na granicy z Ukrainą.

Sejm odrzucił weto Senatu do nowelizacji ustawy oświatowej. Teraz ustawa trafi do Kancelarii Prezydenta. Michał Karnowski uważa, że prezydent Andrzej Duda podpisze ustawę lex Carnek, pomimo wątpliwości, które miał wobec projektu. Dziennikarz chciałby, aby  prezydent nie zawetował ustawy, ponieważ akt prawny istotnie zmienia niektóre kwestie w oświacie.

Czytaj też: Lex Czarnek. Nowak: póki co jest jeden wielki krzyk opozycji, która widzi, że traci wpływ na dzieci.

Publicysta mówi również o wizycie premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona w Warszawie, która przewidziana jest na czwartek. Johnson w Warszawie ma spotkać się z prezydentem Andrzejem Dudą oraz premierem Mateuszem Morawieckim. Tematem rozmowy ma być napięta sytuacji na granicy ukraińsko-rosyjskiej. Zdaniem gościa „Poranka Wnet” przyjazd brytyjskiego premiera jest oznaką umacniania się pozycji polski na arenie międzynarodowej oraz tego, że głos Warszawy ws. sytuacji na Ukrainie ma duże znaczenie.

Czytaj też: Szynkowski vel Sęk: uzyskaliśmy zapewnienia, że Francja i Niemcy są gotowe aktywnie zaangażować się we wsparcie Ukrainy

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.W.K.

Nie ma jednolitej Ukrainy. Każdy z regionów ma własny stosunek do historii Ukrainy, do Bandery i historii najnowszej

Ukraińcy mają już swoje państwo i tworzą własne narracje. Nacjonalizm ukraiński jest antyrosyjski, nie antypolski. Warto o tym pamiętać, gdy protestujemy – słusznie – przeciw gloryfikacji OUN i UPA.

Rajmund Pollak, Jerzy Kowalewski

O promowaniu polskości na Ukrainie z Jerzym Kowalewskim, doktorem nauk humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Rajmund Pollak.

(…) Czy Pana zdaniem rządy niepodległej Ukrainy sprzyjają ideologii UPA i OUN?

Pamięć o OUN i UPA jest niewątpliwie obecna na Ukrainie, szczególnie na Zachodniej. Kolejne rządy szukają sposobu na „sklejenie” z obywateli Ukrainy narodu. To jest żmudne poszukiwanie tożsamości. Warto jednak zauważyć, że postrzegają historię lat 40. i 50. XX w. jako zmagania z komunizmem i ZSRR. „Epizod wołyński” zdaje się być nieobecny, pamięć niewygodna, fakty negowane.

Spotkałem się z poglądem, że prawda leży w ziemi i niech tam zostanie. Jeśli już dochodzi do rozmów, idą w kierunku relatywizowania: była wojna, straszne czasy, zbrodnie z obu stron, nie da się ludzkiej krzywdy zmierzyć liczbami ofiar, najlepiej tematu nie ruszać.

Nie spotkałem się nigdy z odwołaniami do samej ideologii, jest to już temat zupełnie historyczny. We Lwowie, na przykład, jest ulica Bohaterów UPA. A więc odwołania do jasnej strony. Pomniki, tablice, marsze, manifestacje pod pomnikami, czerwono-czarne flagi – to wszystko musi się dziać za przyzwoleniem rządów i za inspiracją samorządów. Bardzo się to nasiliło po aneksji Krymu i gdy rozpoczęła się wojna w Donbasie. Malowano płoty, przystanki, balustrady itd. w barwy flagi państwowej, ale też w barwy czarno-czerwone. Mnie osobiście najbardziej zszokowała figura Matki Boskiej z tymi flagami po bokach. (…)

Znamienne są wypowiedzi wnuka Bandery (też Stepana, mieszka w Kanadzie, to on przyjął odznaczenie dziadka), który stwierdził, że dziadek walczył z państwem polskim, nie z Polakami.

Nas to może szokować, ale gdy rozmawiamy o relacjach polsko-ukraińskich, powinniśmy próbować spojrzeć na zagadnienie z drugiej, ukraińskiej strony. Ukraińcy chcieli mieć swoje państwo, niepodległą Ukrainę, nie autonomię w ramach Polski, przewidzianą, o ile dobrze pamiętam, na lata 40. XX wieku. Bandera, który to państwo ogłosił w 1941 roku, jest dla Ukraińców symbolem państwowości, zwłaszcza że za ten akt stał się męczennikiem Niemców, a potem ofiarą ZSRR (zginął, jak wiemy, w Monachium w 1959 roku od kuli agenta KGB).

Musimy też pamiętać, że Ukraińcy mają już swoje państwo i prowadzą własną politykę historyczną, tworzą własne narracje, niekoniecznie zgodne z tzw. obiektywną prawdą. W tych narracjach – np. w podręcznikach do historii – Bandera nie jest bohaterem antypolskim. Dla nas jest symbolem ideologii, która doprowadziła do Rzezi Wołyńskiej – dla Ukraińców nie.

Jednak, jak pokazuje przykład Juszczenki, takie czy inne posunięcia nie prowadzą do sukcesów wyborczych. Nie ma bowiem jednolitej Ukrainy: wschód, zachód, południe, centrum – każdy z tych regionów ma inny stosunek do historii Ukrainy, w tym do Bandery i historii najnowszej. W czasach ZSRR zachodni Ukraińcy to byli dla tych wschodnich „faszyści”. Wschodni przez 70 lat ZSRR zostali totalnie zmanipulowani i zindoktrynowani, centralni – złamani przez Wielki Głód.

Władza centralna – każda – musi się do czegoś odwoływać, aby z tych regionów uczynić jedno państwo, a z jego mieszkańców naród. To nie jest tak, jak w Polsce: jedna wiara, jeden język i „3 x tak”. Różnorodność wyznaniowa (w jednej wsi świątynie czterech wyznań), język rosyjski na przeważającym obszarze kraju, różny stosunek (lub brak stosunku) do historii. Bandera był próbą takiego bohatera dla wszystkich, jak Chmielnicki na przykład. Choć na Ukrainie Zachodniej bardzo to wzmocniło nacjonalizm.

Pewnego razu jedna z moich studentek – Polka! – powiedziała, że może i Bandera tam coś złego dla Polaków zrobił, ale dla swego kraju chciał dobrze. Tak są uczeni w szkołach – dla Ukrainy chciał dobrze i tu opowieść się kończy. Powtórzę: nacjonalizm ukraiński jest antyrosyjski, nie antypolski. Warto o tym pamiętać, gdy protestujemy – słusznie – przeciw gloryfikacji OUN i UPA. Trzeba to robić mądrze. (…)

Co Pan sądzi o polityce rządów RP po 1990 roku wobec Ukrainy?

(…) W polityce nie ma sentymentów – są interesy. Naszym interesem jest, jak mniemam, wspomaganie Polaków na Ukrainie, ochrona polskiego dziedzictwa kulturowego, utrzymanie dobrych stosunków z Ukrainą w celu wspólnej (ewentualnej) walki z Rosją (oby nie) i „posiadanie” choć jednego przyjaznego sąsiada.

Nie można też stawiać żądań rodem z XVI wieku – Rzeczpospolita Jagiellońska to już historia, a koncepcje jakichś Trójmórz to kompletna utopia. My, jako Polska, naprawdę nic tam nie możemy, nie będziemy już w tym regionie potęgą dominującą i różne „prezenty” (jak ostatnio szczepionki, doposażanie szpitali, budowa dróg) nie mają sensu. I będzie tylko gorzej.

Paradoksalnie chaos polityczny i gospodarczy panujący na Ukrainie nieprzerwanie od 1990 roku spowodował, że sporo tam robimy; aż dziwne, że ciągle na różne rzeczy Ukraińcy pozwalają.

Na przykład w zakresie edukacji – istnieje cała sieć szkół społecznych (tzw. sobotnich), które są poza wszelką kontrolą państwa ukraińskiego. Możemy – o ile taka jest wola nauczycieli – wprowadzać dowolne treści i narracje, też historyczne. Oczywiście trzeba to robić z głową. Trzeba też być gotowym na przejście tego szkolnictwa pod nadzór pedagogiczny – ale generalnie jesteśmy na to gotowi. To niezależne szkolnictwo to jednak już tylko margines. Dziś największa część Ukraińców uczy się polskiego w ramach szkoły przez pięć-sześć lat jako drugiego języka obcego.

W czasie, gdy pracowałem we Lwowie, ogłoszono konkurs na podręczniki do tego nauczania i znalazłem się w zespole autorów. Mogłem więc wprowadzać – zgodnie z założeniami metodyki kulturowej – treści promujące Polskę, polskie wartości, zachowania socjokulturowe, nawet elementy historii w ramach religioznawstwa. To musi być jednak pokazane – zgodnie z zasadami dydaktyki międzykulturowej – jako nasza wspólna historia, wspólna kultura. Zawsze z szacunkiem dla kultury – w uproszczeniu – ukraińskiej.

Szukamy tego, co łączy, z delikatnym i przyjaznym zaznaczeniem różnic. Czasami trzeba inaczej postawić akcenty, coś przemilczeć, żeby ukazać jakąś zasadniczą myśl czy prawdę.

Tu jest duża szansa dla nauczycieli, żeby ukazywać w miejscu zamieszkania uczniów wspólną historię, bo przecież tak było: byliśmy razem do II wojny światowej. Nauczanie regionalne (i geografii…) generalnie na Ukrainie „leży”, więc duża szansa dla nas, dla lekcji języka polskiego, by podać pewne informacje z naszego punktu widzenia. O metodyce kulturowej mógłbym długo mówić, podam jeden przykład: uczymy się czytać, czytamy więc nazwy miejscowości. Możemy czytać polskie atlasy, a możemy zorganizować reprint przedwojennej mapy II RP i czytać, jak nazwy okolicznych miejscowości brzmiały i były zapisane po polsku. Jest różnica? W ogólnoukraińskim podręczniku nie da się zamieścić takiej mapy, ale jeśli mieliby ją nauczyciele?

Czy jednak ktoś (MEN, Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą – ORPEG – Wspólnota Polska i inne podmioty odpowiadające za szkolenia nauczycieli) w ogóle szkoli nauczycieli w kierunku metodyki kulturowej? Obecnie mamy wysyp szkoleń online. Proponowałem Wspólnocie Polskiej (ogromny ośrodek szkoleniowy w Ostródzie) – w odzewie na ich ofertę – takie szkolenia; nawet nie otrzymałem odpowiedzi.

Prowadziłem szkolenia na Ukrainie podczas pracy we Lwowie, w Centrum Metodycznym i w ramach projektów; powstały trzy wersje poradnika metodycznego – ale to trzeba kontynuować, tworzyć wciąż nowe pomoce, korzystać z kreatywności nauczycieli, tworzyć bazy pomocy. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM) projekty odrzuca. Z podręcznikami serii Język polski zetknęły się już dziesiątki tysięcy uczniów, zawsze coś zostało. Ale polskie rządy wspierały i wspierają szkolnictwo społeczne polskie (te tzw. szkoły sobotnie), ale wciąż nie wspierają szkół ukraińskich.

Ogłoszono kolejne konkursy na podręczniki (co mniej więcej 10 lat trzeba je wymieniać jako przestarzałe) i zamiast wspierać te z propolskimi treściami poprzez nową ich formę i aktualizację, przygotowano nowe. Są piękne, ale puste wychowawczo. Podam jeden przykład – w podręczniku dla klasy V znanych Polaków reprezentuje Natalia Przybysz.

O ile wiem, nie są one drukowane i dystrybuowane za darmo w ukraińskich szkołach. Zresztą naszej serii Język polski nigdy w Polsce nie doceniono, a – śmiem twierdzić – zrobiły więcej dla polskości na Ukrainie niż wiele projektów razem wziętych. Jest też, szczególnie ostatnimi laty, wiele dobrych projektów promujących polskość, i to polskość pozytywnie pokazaną, choć raczej polskość w Polsce, nie na Ukrainie. Aż nieraz mi żal, że nie biorę w tych projektach udziału, że nikt się nie zwraca z prośbą o opinię, konsultacje, bo po niewielkiej korekcie można by było znacznie poprawić ich efektywność na rzecz kształcenia międzykulturowego, w kierunku wizji, modelu absolwenta.

Pomoc dla oświaty jest od lat ogromna, ale często chaotyczna, a przeraża marnotrawstwo – np. olimpiada historyczna za ćwierć miliona! Przykładem pozytywnym może być kilkuletni projekt Biało-czerwone ABC…, który kompleksowo ujmował edukację polską na Ukrainie. Wiele konkursów, olimpiad, dyktand, kursów, szkoleń – ogólnie fajerwerki, a przecież edukacja to żmudna praca, rozłożona na lata. Trzeba przede wszystkim wspierać nauczycieli, budować sieć szkolnictwa w ukraińskich szkołach, doposażać pracownie, proponować odpowiednie treściowo podręczniki, drukować je. To miękkie oddziaływanie może odnieść skutki. Póki Ukraińcy zechcą z takiej pomocy korzystać, bo wcale nie muszą i wówczas nie będziemy mieli żadnego wpływu na nic. Musi być wizja – dokąd zmierzamy.

Marzy mi się wielka koordynacja działań, wspólnota instytucji – a jest ich sporo – w działaniu na rzecz wychowania absolwenta naszej ukraińskiej edukacji. Wielu z nich przyjedzie do Polski, ale wielu zostanie.

A więc z jednej strony przygotowujemy przyszłych imigrantów, obywateli, wyborców (!), z drugiej – przychylnych nam obywateli Ukrainy, którzy będą – miejmy nadzieję – chcieli i umieli współpracować z Polską i Polakami na Ukrainie w duchu polskich i – szerzej – europejskich wartości.

Tak więc edukacja nie może być wyjałowiona z treści, nie tylko gramatyka i ortografia, nawet nie tylko polskie rzeki i kilka historycznych dat, ale umiejętność zachowania się, umiejętność myślenia po polsku, budowanie polskiej mentalności. Nauczyciele z Polski uczący na Ukrainie, a jest ich sporo, też powinni wspierać takie działania i być do tego odpowiednio przygotowani.

Błędem kolejnych rządów jest – moim zdaniem – opieranie pomocy na zasadach narodowościowych, przynajmniej w założeniach. To znaczy pomagamy Polakom (osobom polskiego pochodzenia, jakkolwiek to definiować), a niby „przy okazji” np. ukraińskim dzieciom w polskich szkołach, choć proporcje są tu inne. Tak skonstruowane są kryteria rozpatrywania projektów – jako działanie na rzecz środowiska polskiego, a powinny – jako promocja polskości.

Osób mających nawet mgliste polskie pochodzenie jest coraz mniej, a polskość może przetrwać na Ukrainie także (a może w niektórych regionach tylko) w środowiskach niepolskich.

Pierwsza część wywiadu Rajmunda Pollaka z Jerzym Kowalewskim, pt. „Musimy uszanować ukraiński punkt widzenia”, znajduje się na s. 1 i 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90-91/2021. Druga część zostanie opublikowana w lutowym numerze „Kuriera WNET”.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Rajmunda Pollaka z Jerzym Kowalewskim, pt. „Musimy uszanować ukraiński punkt widzenia”, na s. 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90-91/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Edukacja. Rzymkowski: związkowcy odchodzą od stołu i nie chcą rozmawiać na temat podwyżek

Wicesszef Ministerstwa Edukacji i Nauki o funkcjonowaniu szkół w czasie piątej fali pandemii koronawirusa.

Tomasz Rzymkowski o funkcjonowaniu szkół w czasie piątej fali pandemii koronawirusa. Około tysiąc szkół już jest w trybie hybrydowym.

Najwięcej szkół pracuje w pełni stacjonarnie, obserwujemy też duży wzrost placówek pracujących w trybie hybrydowym.

Gość „Poranka Wnet” wspomina również o skutkach wprowadzenia krytykowanej przez wielu ustawy tzw. Lex Czarnek.

Ta ustawa w żaden sposób nie zmienia roli nauczyciela w szkole.

Wiceminister edukacji i nauki mówi także o blokadzie podwyższenia pensji dla nauczycieli przez szkolnych związkowców.

Związkowcy odchodzą od stołu i nie chcą rozmawiać na temat podwyżek dla grupy zawodowej, którą reprezentują.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Lex Czarnek. Nowak: póki co jest jeden wielki krzyk opozycji, która widzi, że traci wpływ na dzieci

Gościem „Poranka Wnet” jest Barbara Nowak – małopolska kurator oświaty, która mówi o tzw. ustawie „Lex Czarnek”, reformującej polski system kształcenia.

Barbara Nowak o przyjętej ustawie nowelizującej oświatę, czyli tzw. lex Czarnek. Zdaniem krakowskiej kurator oświaty nowela jest dobra, ponieważ nie pozwala samorządom tworzenia ideologicznie zakreślonego programu nauczania.

Rodzice mogą odetchnąć z ulgą, ich dzieci będą bezpieczne. (…) Wcześniej wchodziły do szkół programy, który nie miały do nich wejść.

Gość „Poranka Wnet” uważa, że dzieciom wpajano niewłaściwy obraz rodziny.

Dzieciom mówiono, że rodzina to nie jest kobieta, mężczyzna, i dziecko.

Dodaje, że niezgodny z rzeczywistą postacią rzeczy program sprzyjał stawianiu pedagogów w niekomfortowej sytuacji.

Będą respektowane prawa nauczycieli, których sumień nikt już nie będzie łamał. Jest to bardzo ważna ustawa.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego zwraca uwagę, że do tej pory – jej zdaniem – nie padły słowa konstruktywnej krytyki na temat ustawy „Lex Czarnek”, a jedyne co można dostrzec to gniew polityczny opozycji.

Póki co jest jeden wielki krzyk opozycji, która widzi, że traci wpływ na dzieci – do tej pory realizowali plany Gramsciego.

Nasz gość wspomina również o swoich kompetencjach – czym zajmuje się nadzór pedagogiczny reprezentowany przez kuratorów.

My sprawdzamy realizację podstawy programowej i dbamy o bezpieczne treści przekazywane uczniom w programach.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Sytuacja nauczycieli w Polsce. Ryszard Proksa: Mamy impas. Nie ma żadnych ustaleń ani perspektyw od września

Przewodniczący nauczycielskiej Solidarności wypowiada się na temat bieżącej sytuacji nauczycieli w kontekście Polskiego Ładu.

Ryszard Proksa komentuje zamieszanie związane z wypłatą obniżonych pensji niektórym polskim nauczycielom. Zaznacza, że ta grupa zawodowa była do tej pory niezbyt dobrze poinformowana o swojej realnej sytuacji.

Nauczyciele jak i przewodniczący placówek byli niedoinformowani.

Polepszeniu może ulec sytuacja osób, która łączą kilka etat w kilku placówkach – to właśnie oni byli do tej pory najbardziej stratni.

Problem jest do rozwiązania dla nauczycieli, którzy łączą etat w kilku szkołach.

Jak wskazuje gość „Popołudnia Wnet”, rozmowy dotyczące pensji nie idą do przodu.

Rozmowy ws. wynagrodzeń są w impasie. Nie mamy żadnych ustaleń ani perspektyw od września.

Związkowiec odnosi się też do kwestii negocjacji ws. podwyżek nauczycielskich zarobków. Ocenia, że do porozumienia ze stroną rządową jest bardzo daleko, a rząd źle szacuje zarobki polskich pedagogów.

Nie znam nauczyciela zarabiającego 10 tysięcy złotych brutto.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

 

Prof. Czarnek: to rady rodziców sprzeciwiają się wejściu edukacji seksualnej typu B do szkół

Gościem „Poranka Wnet” jest prof. Przemysław Czarnek – minister edukacji i nauki, który mówi m.in. o próbach wprowadzania edukacji seksualnej do szkół, czy o bieżącej sytuacji politycznej.


Prof. Czarnek, przebywający obecnie w Gdańsku, komentuje próby wprowadzenia edukacji seksualnej do szkół w tym mieście.

Zaznacza jednak, że sprzeciw ten wychodzi bezpośrednio od rodziców, bez ingerencji zewnętrznych.

Minister edukacji unika bezpośredniego komentarza na temat potencjalnego zaostrzenia restrykcji pandemicznych dla niezaszczepionych, w których stronę przychylnie patrzeć zaczęli niektórzy politycy.

Gość „Poranka Wnet”  dodaje, że na chwilę obecną nie planuje się – w przeciwieństwie do uczelni – wprowadzenia zdalnego w szkołach.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Sekcja Lewacka Radia Wnet: w Polsce gardzi się przeciwnikiem, i z jednej i z drugiej strony

W tym odcinku „Sekcji lewackiej” Milo Kurtis i Jan Śpiewak rozmawiają m.in. o kwestii podejścia obywateli do szczepionek na Covid-19, problemach z państwową służbą zdrowia, czy o problemie inflacji.

Gospodarze „Sekcji Lewackiej Radia Wnet” tym razem poruszyli problem niskiej jakości debaty publicznej w Polsce. Zdaniem Milo Kurtisa kluczowym elementem walki politycznej powinien być szacunek do swojego przeciwnika.

Jeśli szanujesz swojego przeciwnika i znasz jego argumenty, to łatwiej ci go pokonać. W Polsce gardzi się przeciwnikiem, i z jednej i z drugiej strony, ale bardziej ze strony neoliberalnej.

Poruszony został również temat szczepionek na Covid-19 oraz kontrowersji z nimi związanych. Jan Śpiewak uważa, że 53% zaszczepionych obywateli to wynik zbyt niski, a dialog między zwolennikami i przeciwnikami przyjęcia przeciwciał powinien jak najszybciej ulec poprawie. Przytacza opinię, według której osobom sprzeciwiającym się szczepieniom powinien zostać ograniczony dostęp do leczenia w przypadku zachorowania na Covid-19.

Zacytuję jeden głos: „Mama mojego kolegi wpadła na genialny pomysł kompromisu z antyszczepami – Nie chcesz? To się nie szczep, jesteś wolnym człowiekiem, nic nikomu do tego, ale przy zachorowaniu na ciężki Covid twój ewentualny szpital, respirator, etc. nie będzie refundowany z NFZ-u, płacisz sobie za to sam, tak samo jak za trumnę i kwaterę. Co wy na to, wolni ludzie?”

Zdaniem Śpiewaka jest to ultimatum zupełnie na miejscu.

Moim zdaniem lepiej się nie dogadamy, miłego dnia wszystkim.

Gospodarze audycji rozmawiali także na temat problemów z państwową służbą zdrowia w Rzeczpospolitej. Swoją rolę odgrywa w tej kwestii postępujący proces prywatyzacji.

W Polsce po 1989 roku konsensus został zachwiany. Została sprywatyzowana służba zdrowia, mieszkalnictwo, edukacja jest sprywatyzowana obecnie.

Zdaniem Jana Śpiewaka rozwój pandemii Covid-19 był okazją do pracy nad skutecznością służb i organów państwowych, swego rodzaju testem dającym okazję do sprawdzenia się w trudnej sytuacji i – również – do poczynienia pewnych postępów. Nie została ona jednak wykorzystana.

Covid zamiast być momentem, w którym mówimy: dobra, jak to wszystko sfinansować, jak wyjść z dziury, w której się znaleźliśmy – to jeszcze się wpychamy, jeszcze głębiej, jeszcze więcej praw sobie zabieramy.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

P.K.

 

 

Łoboda o śmierci ciężarnej kobiety w Pszczynie: Lekarze zwlekali z terminacją ciąży, bo bali się konsekwencji prawnych

Dorota Łoboda komentuje śmierć 30-latki w Pszczynie. Zdaniem aktywistki możliwe, iż śmierć pacjentki jest konsekwencją zaostrzenia prawa aborcyjnego z 2020 r.

Pierwszym gościem porannej audycji jest radna m.st. Warszawy, przewodnicząca Komisji Edukacji, liderka ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji, Dorota Łoboda. Aktywistka mówi o śmierci 30-latki w Pszczynie. Ciężarna kobieta zgłosiła się do szpitala z powodu odpłynięcia płynu owodniowego, z żywą ciążą. Przy przyjęciu stwierdzono bezwodzie i potwierdzono zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu. W toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godzinach pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. Jak mówi nasz gość, możliwe, iż śmierć pacjentki jest konsekwencją zaostrzenia prawa aborcyjnego z 2020 r. Rozmówczyni Magdaleny Uchaniuk komentuje manifestację, która odbyła się w związku ze śmiercią kobiety:

Protestujący łączą tę sprawę z wyrokiem trybunału Julii Przyłębskiej – podkreśla działaczka.

Według Doroty Łobody, lekarze nie zdecydowali się na przerwanie ciąży pacjentki, ponieważ bali się konsekwencji prawnych takiej decyzji. Od 27 stycznia 2021 r., czyli od publikacji wyroku TK w Dzienniku Ustaw, aborcja jest legalna jedynie, „gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej” lub „gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego”.

Lekarze zwlekali, bo bali się konsekwencji – twierdzi Dorota Łoboda.

Następnie, nasz gość odnosi się do kwestii związanych z nauczaniem szkolnym w dobie pandemii. Wedle Doroty Łobody, sytuacja zaszczepionych uczniów jest irracjonalna, ponieważ mogą chodzić do kina, do kawiarni, ale – gdy szkołą zdecyduje się na lockdown – nie mogą uczestniczyć na żywo w lekcjach:

Zaszczepieni ponoszą konsekwencję tego, że ktoś nie jest zaszczepiony – zaznacza liderka ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji.

Zdaniem Doroty Łobody, najsensowniejszym rozwiązaniem jest dopuszczenie zaszczepionych uczniów do uczęszczania na zajęcia stacjonarne. Celem takiego rozwiązania miałoby być zapewnienie poczucia sprawiedliwości oraz ograniczenie negatywnych skutków edukacji zdalnej dla części dzieci i młodzieży:

To, co moglibyśmy zrobić to żeby uczniowie zaszczepieni nie musieli odchodzić na nauczanie zdalne – podsumowuje Dorota Łoboda.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Szkolny reżim sanitarny. Pawlik-Regulska: są tacy legaliści, którzy świetnie się odnajdują w świecie totalitarnym

Przedstawicielka Stowarzyszenia Wolnych Nauczycieli i Pracowników Oświaty o reżimie sanitarnym w szkołach: propagandzie, bezprawiu, dyskryminacji i zniewoleniu ludzi.

Agnieszka Pawlik-Regulska o tym co leży u podstaw istnienia organizacji takiej jak Stowarzyszenie Wolnych Nauczycieli i Pracowników Oświaty. Obecnie w stowarzyszeniu znajduje się około 150 nauczycieli z całej Polski. Zdaniem gościa jest to mała liczba. Dla nauczycielki nauczyciele, którzy znajdują się poza tą strukturą są poniekąd zniewoleni przez obecny system.

Ja uważam, że są zniewoleni. Poddają się propagandzie.

Agnieszka Pawlik Regulska uważa, że m.in. w kręgu nauczycieli panuje wszechobecny konformizm oraz poczucie ogromnej wygody. Dla gościa w szkole są stosowane pewnego rodzaju represje względem nauczycieli, a także uczniów. Jedną z rzeczy, która czyni ze szkoły machinę propagandy są wytyczne, które zostały przesłane szkołom przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Zauważa, że wytyczne są przedstawione jako prawo obowiązujące. Tymczasem

Decyzja jest dyrektora, rady rodziców.

Krytykuje wytyczną, żeby dzieci nosiły maseczki na korytarzach. Zaznacza, iż jest to fikcja, gdyż dzieci z różnych klas i tak się spotykają- na WF-ie lub po szkole. Nauczycielka wspomina fakt, który wręcz ja „zmroził”. W wytycznych padło stwierdzenie, że nauczyciele mają „zachęcać do przyjmowania szczepień”. Gość dostrzega w tym ogromny błąd oraz pole do wielu tragedii. Powodem takiego zdania jest fakt, że wykonuje ona zawód nauczyciela, nie lekarza. Nie powinna brać odpowiedzialności za coś, na temat czego nie posiada rozległej wiedzy. Przedstawicielka Stowarzyszenia Wolnych Nauczycieli i Pracowników Oświaty zaznacza, że nauczyciele, którzy się nie zaszczepili są traktowani inaczej od zaszczepionych.

To jest segregacja sanitarna.

Dyrekcja zakłada, że jeśli ktoś nie zaszczepił się w trakcie szczepień nauczycieli to znaczy, że jest niezaszczepiony. Przekazuje ona dane wrażliwe nauczycieli do sanepidu. Nauczyciel niezaszczepiony kierowany jest na kwarantannę, gdzie pobiera 80 proc. uposażenia.

Są tacy legaliści, którzy świetnie się odnajdują w świecie totalitarnym.

Jedną z rzeczy, jaka również jest niezwykle niebezpieczna oraz może mieć katastrofalne skutki to list otwarty prezes Naczelnej Rady Lekarskiej – Andrzeja Matyi. Zachęca on dzieci do przekonania rodziców do poddania się szczepieniu, ponieważ jest to środek, który pozwoli na powrót do normalności. Gość sądzi, że jest to wysoce niebezpieczne działanie, gdyż może się to przełożyć na wiele konfliktów rodzinnych, których nie trzeba było wywoływać. Zaznacza, że wiele decyzji jest niezgodnych z prawem.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.J./A.P.

Prof. Przemysław Czarnek: W klasach dzieci będą się uczyć bez maseczek. Będą je nosić w częściach wspólnych

Minister edukacji narodowej o obostrzeniach i szczepieniach w szkołach, programach wyrównawczych oraz o podwyżkach dla nauczycieli.


Prof. Przemysław Czarnek zaznacza, że wprowadzenie stanu wyjątkowego w strefie przygranicznej nie wpłynie na funkcjonowanie szkół.

W klasach jesteśmy bez maseczek, uczymy się bez maseczek.

Maseczki są zalecane w częściach wspólnych, gdzie nie można zachować dystansu, jak korytarz. Co grozi radom rodziców, które nie podporządkują się zaleceniom? Nasz gość stwierdza, że

Przepisy prawa powszechnego obowiązują wszystkich łączenie z radą rodziców. […] Dziś mamy wszyscy obowiązek noszenia maseczek w przestrzeniach zamkniętych.

Zauważa, że widział wiele dzieci noszących maseczki w sklepach. Wierzy w odpowiedzialność dyrektorów i rodziców. Minister edukacji narodowej mówi także o programach wyrównawczych. Informuje, że chodzi o 10 godzin dla każdej klasy przez 10 tygodni. Zauważa, że na programy wyrównawcze

Mamy wolne 46 mln dzisiaj.

Stwierdza, że są to zajęcia dobrowolne. Gość Poranka Wnet odnosi się do kwestii szczepień w szkołach. Informuje, że

Punktów szczepień na razie nie ma w szkołach. O tym, czy będą zadecydują rodzice i dyrektorzy.

Odnosi się także do kwestii podwyżek pensji dla nauczycieli. Jak stwierdza prof. Czarnek,

Nie jest jeszcze ustalona kwestia podwyżek.

Dodaje, że nauczyciele zostaną odciążeni z procedur biurokratycznych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.