Czy to zapowiedź zmiany pokoleniowej w Polskiej polityce? Wywiad Tomasza Wybranowskiego z radnym Wojciechem Zabłockim

Czy będzie możliwe reaktywowanie Narodowego Muzeum Przyrodnicze, którego liczące 8 mln egzemplarzy zbiory leżą od wojny w magazynach? Czy uda się utrzymać przychodnię dla weteranów i kombatantów?

Tomasz Wybranowski, Wojciech Zabłocki

Wojciech Zabłocki mimo młodego wieku był już burmistrzem warszawskiej Pragi-Północ, gdzie dał się poznać jako dobry gospodarz i obrońca mieszkańców tej dzielnicy wrzuconych w nieuczciwe machinacje fałszywych spadkobierców kamienic. Jego wielkim marzeniem jest reaktywowanie Narodowego Muzeum Przyrodniczego, które zostało utworzone w 1919 r. na mocy dekretu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Placówka przestała jednak istnieć wraz z zakończeniem II wojny światowej, a władze Polskiej Republiki Ludowej nie były zainteresowane jej odbudową.

Jak to się zaczęło?

W 2016 r. rozmawiałem z naukowcami z Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk, który swoją siedzibę ma przy ulicy Wilczej 64. Budynek ten, będący w kiepskim stanie, został dodatkowo objęty roszczeniami rzekomych dawnych właścicieli. Wtedy byłem burmistrzem Pragi-Północ i usłyszawszy o tym, rozpocząłem walkę z różnymi nielegalnymi działaniami tego typu. Widząc moje zaangażowanie, ludzie nauki poprosili mnie o pomoc. Od słowa do słowa zaczęliśmy kreślić coraz bardziej śmiałe plany. Początkowo myśleliśmy o przeniesieniu instytutu, ale później wpadliśmy na pomysł, by reaktywować całe muzeum, które byłoby instytucją z prawdziwego zdarzenia. Później ten temat rozwijał się, dołączały bowiem do nas kolejne środowiska i grupy. W tej chwili myślimy już nie tylko o reaktywowaniu Muzeum Przyrodniczego, ale również o stworzeniu przy nim np. kilku instytutów naukowych, które badałyby geny, a także kwestie migracji gatunków czy zmian klimatu.

Plany zacne i szlachetne, podobnie jak wielkość tej przyrodniczej kolekcji.

Zgadza się (promienny uśmiech). 8 milionów egzemplarzy zaklętych w czasie najprzeróżniejszych zwierząt, dinozaurów, poprzez małe żyjątka i różne istoty morskie, gady, płazy, ptaki i owady. Posiadamy ogromne bogactwo przyrodnicze, w tym prawdopodobnie największą kolekcję kolibrów na świecie. (…)

Czym jest dla Pana historia? Nie tylko w ujęciu nauk przyrodniczych i Pana batalii o reaktywację Narodowego Muzeum Przyrodniczego. Wydaje się, że polska młodzież spragniona jest historii, którą po macoszemu wciąż się traktuje w szkołach.

Historia to moja miłość i pasja. Sam jestem absolwentem historii. Cieszę się, że odradza się ruch patriotyczny oparty na pamięci o powstaniu warszawskim, który jeszcze kilkanaście lat temu nie był taki silny.

Powstanie warszawskie to nasi waleczni kombatanci, którym po cichu, z dala od fleszy aparatów i szumu kamer telewizyjnych zamyka się ich Przychodnię Specjalistyczną przy ulicy Litewskiej 11/13 w Warszawie.

Ta sprawa bulwersuje mnie od początku, zwłaszcza że wszyscy nabierają wody w usta. Cieszę się, że Radio WNET i redakcja „Kuriera WNET” podjęły ten temat jeszcze w czerwcu. Ta przychodnia lekarska jest finansowana ze środków miasta stołecznego Warszawy w ramach Programu opieki zdrowotnej nad kombatantami. Decyzję w sprawie wydał piętnaście lat temu ówczesny prezydent miasta stołecznego Warszawy śp. prof. Lech Kaczyński. Gdzie leży problem, że przychodnia nie może dalej leczyć naszych bohaterów z czasów wojny? To co powiem, będzie bardziej niż dosadne. Niestety prezydent miasta Rafał Trzaskowski bardzo się interesuje paradami równości, ale jeśli chodzi o sprawy historii, tej najnowszej, także dotyczącej powstania warszawskiego – są one spychane na dalszy plan.

Cały wywiad Tomasza Wybranowskiego z Wojciechem Zabłockim, pt. „Przywróćmy w Warszawie hierarchię spraw”, znajduje się na s. 9 październikowego „Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Tomasza Wybranowskiego z Wojciechem Zabłockim, pt. „Przywróćmy w Warszawie hierarchię spraw”, na s. 9 październikowego „Kuriera WNET”, nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zwolenników rozdawnictwa i grabieży jest z grubsza tyle samo / Jan Martini, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 63/2019

Przegrana to w dziedzinie ekonomicznej powrót okradania narodu, w ideowej – homoterror, poniewieranie godności narodowej i walka z Kościołem, a w politycznej – większa zależność od sił zewnętrznych.

Jan Martini

O wyższości rozdawnictwa nad grabieżą

Wydawać by się mogło, że teza zawarta w tytule jest oczywista i niewymagająca uzasadnienia. Jednak sondaże przedwyborcze temu przeczą – zwolenników rozdawnictwa i grabieży jest z grubsza tyle samo (z lekkim wskazaniem na grabież).

Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest. Zresztą trudnych pytań, na które nie znajdowaliśmy sensownych wyjaśnień w III RP, było sporo. Na przykład długo nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego Amerykanie przeforsowali na prezydenta Jaruzelskiego i byli przeciwni rozwiązaniu SB (nawet rozwiązanie WSI w 2007 roku spotkało się z amerykańską dezaprobatą, jako samowolka i brak subordynacji). Dopiero po latach uzyskaliśmy odpowiedź, która była tak prosta, że aż dziw bierze, że nikt z nas – antykomunistów – na to nie wpadł. Wyjaśnień udzielił w swoich wspomnieniach George Bush, opisując spotkanie z gen. Jaruzelskim: „Powiedziałem, że jego odmowa kandydowania może mimo woli doprowadzić do groźnego w skutkach braku stabilności i nalegałem, aby przemyślał ponownie swoją decyzję. Zakrawało to na ironię, że amerykański prezydent usiłuje skłonić przywódcę komunistycznego do ubiegania się o urząd publiczny”.

A tak amerykańskie zaangażowanie w „budowę polskiej demokracji” tłumaczył Janusz Onyszkiewicz: „Amerykanie prosili nas, żebyśmy za bardzo nie »kołysali tą łódką«. Apelowali o ograniczanie się w radykalizmie pomysłów. Oni po prostu się bali, że jeśli posuniemy się za daleko w Polsce, to wówczas proces demokratycznych zmian może się załamać w Rosji. A im bardzo zależało, żeby Gorbaczow kontynuował swoje działania”.

Amerykanie „na odcinku” rosyjskim nie osiągnęli nic, my natomiast skutki ich działań odczuwamy do dziś. W wyborach 1989 roku na komunistów głosowało ok. 20% ludzi – dziś, po „wzmacnianiu lewej nóżki” przez Wałęsę i trzydziestoletniej pracy Michnika nad polskimi mózgami – na „internacjonalistów proletariackich” w różnych odmianach (lewicowców, liberałów, chadeków, ludowców, antysystemowców) jest skłonna głosować połowa elektoratu.

Mimo widocznego wzrostu zamożności, świetnych efektów gospodarczych, poszerzenia zakresu wolności (sami decydujemy, kiedy posłać dzieci do szkoły czy przejść na emeryturę), likwidacji ubóstwa wśród dzieci, podwojenia rezerw złota, zamiany wieczystej dzierżawy na własność, zmniejszenia typowego dla krajów trzeciego świata rozziewu między najbogatszymi a najbiedniejszymi – miliony ludzi uważają, że jakaś inna ekipa rządziłaby skuteczniej.

Pomijając rytualne ataki ze strony opozycji i wrogich mediów, słów krytyki nie szczędzą (i czasem mają rację!) także ludzie strony niepodległościowej. Nie uwzględniają oni jednak istotnego faktu – otóż nasza obecna niepodległość znacząco różni się od tej przedwojennej. Wtedy odrodziliśmy się dzięki decyzjom aliantów, ale mieliśmy też „wkład własny” – siłę zbrojną zdolną walczyć o granice i obronić kraj. Wbrew oficjalnej narracji, to nie cherlawe strajki 1988 roku (według A. Gwiazdy odgórnie sprowokowane) skłoniły komunistów do „oddania władzy”, ale sytuacja międzynarodowa związana ze zjednoczeniem Niemiec. Dzisiejsza niepodległość ma konkretne ograniczenia, gdyż jest wynikiem decyzji zewnętrznych i musi uwzględniać interesy „wysokich umawiających się stron” (pomijając już bariery wynikające z członkostwa w UE).

Po 1945 roku alianci gwarantowali w Polsce „wolne wybory” z zastrzeżeniem, że wyłoniony rząd musi być przyjazny ZSRR. Po 1989 roku „mocarstwa sprzymierzone” również wymogły na Polsce szereg warunków, jako że niepodległość ma swoją cenę.

Uzgodniono, że między Rosją a Niemcami ma powstać strefa buforowa, czyli „państwo teoretyczne” nieprowadzące polityki zagranicznej, bez przemysłu i sił zbrojnych, administrowane przez ludzi gwarantujących interesy zewnętrznych decydentów. Rosjanie zastrzegli sobie brak reprywatyzacji, Niemcy likwidację polskiej gospodarki morskiej, sojusznicy naszych sojuszników wymogli rodzaj „eksterytorialności” obozu Auschwitz.

(Później podobny status – iluzoryczny nadzór państwa polskiego ograniczony do finansowania – rozciągnięto także na Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN oraz muzeum „Polin”). Ale najważniejszą sprawą były kadry administrujące Polską. Problemy, jakie mogą napotkać te kadry, jasno zdefiniował Br. Geremek: „Populizm i demagogia są największym zagrożeniem dla młodych demokracji w Europie Środkowo-Wschodniej”. Podobnie zresztą jak „uczucia narodowe (…) mimo że niebezpieczeństwo istnieje, jesteśmy czujni i będziemy umieli stawić mu czoła”, aby nie zaistniała sytuacja, w której „pierwszy lepszy może sięgnąć po władzę”.

W praktyce oznaczało to kontynuację sprawowania władzy przez komunistyczne elity i ludzi przez nich „autoryzowanych”. Mimo pozornie „domkniętego” systemu („wolne” media propagujące tylko „słuszne” treści, sądownictwo niepodlegające żadnej kontroli wyborczej, komisje wyborcze szkolone w Moskwie), zdarzały się „wypadki przy pracy” i czasem „pierwszy lepszy sięgnął po władzę”. W pierwszych wolnych wyborach na Węgrzech zwycięstwo odniosła partia prawicowa, której przywódca József Antall został premierem. Jednak międzynarodowe uzgodnienia musiały być inne, bo wkrótce do Budapesztu przyjechała grupa bankierów amerykańskich z żądaniem, by połowa ministrów pochodziła ze Związku Wolnych Demokratów (siostrzana partia Unii Wolności, kontrolowana przez czerwone dynastie i mniejszość żydowską). Narzucono też prezydenta i polecono, by nie zmieniać starych, komunistycznych szefów radia i telewizji. W obliczu groźby wycofania kapitału z banków premier uległ naciskom, co Węgrzy przyjęli jako „zdradę Antalla”. Obecnie przeważa pogląd, że Antall powinien się zwrócić do narodu i poinformować o zaistniałej sytuacji. Stało się inaczej, a konsekwencją było 20 zmarnowanych lat, podczas których „rozkradziono wszystko, co było cięższe od powietrza” (słowa V. Orbána).

Dziś również jesteśmy świadkami wspólnej akcji zainteresowanych graczy. W czerwcu 2019 r. dokonano „resetu” rządu w Mołdawii. Do Kiszyniowa przyjechali Dmitrij Kozak – rosyjski wicepremier, Bradley Freden (doradca rządu USA ds. Europy Wschodniej) i Johannes Hahn – unijny komisarz ds. rozszerzenia Unii. Ustalono, że urząd prezydenta i władze parlamentarne pozostaną pod kontrolą Rosji, premierem zaś będzie Maja Sandu – funkcjonariuszka Banku Światowego. Nie można wszystkiego pozostawiać ślepym siłom demokracji…

Wyjątkowość PiS-u

Lata temu, podczas rejsu na Alaskę miałem okazję spotykać się często z australijskim milionerem Ryszardem Oparą. Kojarzony z WSI pan Opara (prywatnie przemiły człowiek) jest dobrze poinformowany, gdyż służba ta była głównym organizatorem pierestrojki w Polsce. Podczas, gdy „sąsiedzi” (w branżowym żargonie służby cywilne) zajmowali się budową „społeczeństwa obywatelskiego” – meblowaniem sceny politycznej, wytwarzaniem polityków i zakładaniem partii, „wojskówka” była odpowiedzialna za transformację ustrojową i tworzenie kapitalizmu. Podczas rozmowy o partiach dowiedziałem się, że „za PO stoją potężne pieniądze”, PSL dysponuje „gigantycznymi pieniędzmi”, postkomuniści z SLD mają „ogromne pieniądze”. Na moje pytanie o PiS padła lekceważąca odpowiedź – „to dziady”; i ta informacja ostatecznie przekonała mnie do tej partii.

Podczas pierwszych wolnych wyborów służby wprowadziły do Sejmu 66 agentów. Gdyby znajdowali się na jednej liście – wygraliby wybory (zwycięska Unia Demokratyczna miała 62 mandaty). Byli oni równomiernie rozrzuceni po wszystkich partiach z WYJĄTKIEM Porozumienia Centrum Jarosława Kaczyńskiego. Wśród 44 posłów tej partii nie było żadnego agenta!

Partia ta zatem nie tylko NIE była założona przez służby, ale i nie dała się zdalnie sterować. Z tych powodów była od zarania swego istnienia furiacko atakowana przez media. Sam Kaczyński – twórca PC i późniejszego PiS – stał się obok Pinocheta, Amina i Kadafiego naczelnym „czarnym ludem” polityki („Le Soir”: „świat odetchnął z ulgą – skrajny nacjonalista Jarosław Kaczyński nie został prezydentem”). Jest on najbardziej znienawidzoną postacią polskiej sceny politycznej, we wszystkich rankingach niezmiennie wygrywa w kategorii „polityka, któremu najmniej ufają Polacy”. Przez 30 lat „przyjął na klatę” tony hejtu gęstego jak smoła, równocześnie będąc analitykiem niezwykle trafnie diagnozującym sytuację.

Kaczyński już w latach 90. intuicyjnie wyczuł to, czego my dowiedzieliśmy się dopiero w 2017 roku dzięki pracy J. Targalskiego Służby specjalne i pierestrojka (Rola służb specjalnych i ich agentur w demontażu komunizmu w Europie sowieckiej). „Naczelnik” zdaje sobie sprawę, że żyjemy w jednym z najbardziej niebezpiecznych rejonów świata („europejski teatr działań wojennych”), a obecny (całkiem spory) zakres naszej niezależności jest wynikiem długich, trudnych rokowań i kompromisu Sił Mających Możliwości Decyzyjne. Ten swoisty „koncert mocarstw” nie przewidywał jednak polskiej podmiotowości. Kaczyński, balansując na cienkiej linie i starając się nie zakłócić chwiejnej równowagi, próbuje powiększać obszar naszej niepodległości, wykorzystując wszelkie rozbieżności między „decydentami”. To dlatego na wszelkie afronty natychmiast „nadstawiamy drugi policzek”, a nasza policja jest najłagodniejsza na świecie.

Wydawać by się mogło, że rząd czyni wiele, aby uniknąć wszelkich napięć. Mimo to postępowi naukowcy twierdzą, że rząd przyjął metodę „zarządzania przez konflikt” (socjolog dr Flis: „PiS przez ostatnie trzy lata raczej podgrzewało napięcia w kraju, niż je rozładowywało”). Zupełnie odwrotnie postrzega sytuację konserwatywny recenzent działań PiS: „wyprzedaż wartości na rzecz czystego, bezideowego technokratyzmu, jałowego trwania u władzy (…) PiS podzieli los zachodnioeuropejskich formacji jakże nieudolnie imitujących prawicę… a lewactwo, nieniepokojone, dokończy swą rewolucję z poziomu samorządów, sądów, kultury, mediów. Kompletny brak asertywności obecnej władzy jest efektem przyjęcia taktyki umizgów do centrowego elektoratu (z natury pacyfistycznego, aideowego i bardzo labilnego etycznie). Zrozumiała więc staje się taktyka daleko idących kompromisów i uników, ale powoduje to niebywałą eskalację agresji i bezczelności drugiej strony, co owocuje lawiną oczywistych prowokacji! W państwie teoretycznie rządzonym przez konserwatystów lewactwo hula sobie, upewnione poczuciem absolutnej bezkarności, świadome naszego autoparaliżu, kompletnej bezsilności”.

Trudne pytania

Niewątpliwie partia rządząca ma problem komunikacyjny z elektoratem. Rząd polski nie ma swego organu prasowego ani nawet liczącego się życzliwego dziennika.

Pozostaje telewizja, ta zaś dociera tylko do ludzi starszych. Na internet nie ma co liczyć, gdyż potentaci internetowi, nie czekając na implementację Acta II, wzięli sprawę w swoje postępowe ręce, stosując cenzurę pod hasłem „zwalczania mowy nienawiści” (D. Tusk: „Internet jest nasz”).

Wiemy, że referendum aborcyjne w Irlandii wygrał Mark Zuckerberg, blokując strony „proliferów”. Obserwujemy także wzmożoną aktywność trolli na portalach niepodległościowych:

„Tragedią dla Polski jest trwanie tej władzy nie zaś jej zmiana, juz gorzej byc zreszta jak teraz w przededniu okupacji żydowskiej nie może”.

„Jedno szambo zostalo zastapione drugim szambem, a licytowanie się ktore bardziej śmierdzi jest śmieszne w obecnej sytacji kiedy losy Polski są w rekach PISowskich zaprzańcow sterowanych przez żydowstwo”.

Potencjalni zwolennicy dobrej zmiany często zadają sobie pytania, na które nie znajdują odpowiedzi, co interpretują jako ukrywanie niewygodnych prawd przed Polakami, oszukiwanie czy wręcz „zdradę PiS”. Na niektóre z tych pytań można odpowiedzieć jednym zdaniem. Inne wymagają dłuższych wyjaśnień.

  • Dlaczego nie wyrzucono z Polski aroganckich ambasadorów? Bo nie mamy dostatecznie silnej pozycji międzynarodowej.
  • Dlaczego nie wypowiedziano konwencji stambulskiej? Bo wiązałoby to się z koniecznością rezygnacji z członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
  • Dlaczego nie wznowiono śledztwa w sprawie morderstwa ks. Popiełuszki? Bo szanse na ukaranie winnych są bliskie zera. Wprawdzie żyje jeszcze prokurator Witkowski (dwukrotnie odsuwany od sprawy), ale większość świadków, jak i potencjalnych oskarżonych – zmarła. Odgrzewanie sprawy nie przyniosłoby sprawiedliwości, tylko szkody polityczne (niepokoje w środowisku b. służb). Płk. Pietruszka, który niewinnie spędził 10 lat w więzieniu, kryjąc sprawców, milczy jak grób. Można by go skłonić do mówienia, np. przypiekając żelazkiem, ale polskie prawo zabrania takich metod pozyskiwania zeznań.
  • Dlaczego nie można wyjaśnić Smoleńska? Jeden z głównych architektów „ładu pojałtańskiego” – Zbigniew Brzeziński – wyraźnie powiedział, żeby przestać się zajmować tą sprawą (zagraża trwałości układu, który zmontował?) Wiemy już, że nie była to zwykła katastrofa. Dalsze drążenie tematu postawiłoby w kłopotliwym położeniu naszych sojuszników. Sytuacja jest identyczna jak ze zbrodnią katyńską. Brudną robotę wykonali Rosjanie (Putin podlegał ostracyzmowi politycznemu przez niemal rok – nikt go nie zapraszał, nikt nie odwiedzał Moskwy), ale „neutralizacja polskich nacjonalistów” wszystkim zainteresowanym była na rękę. Wygląda na to, że podobnie jak liczne dwudziestowieczne zbrodnie na Polakach, ta również nie zostanie osądzona.
  • Dlaczego aferzyści „bujają się na wolce” zamiast siedzieć? Bo mamy niezależne sądownictwo. Jest ono także niesprawne i wręcz wrogie rządzącej ekipie. Po próbie reformy środowisko zastosowało coś w rodzaju strajku włoskiego – czas rozstrzygania spraw się wydłużył, co miało udowodnić tezę, że reforma spowodowała bałagan. Możemy się tylko pocieszyć, że na Węgrzech reforma sądownictwa także się nie udała. Próba wysłania komunistycznych sędziów na wcześniejszą o 5 lat emeryturę spowodowała tak gwałtowną reakcję, że premier Orbán zrezygnował. Sędziowie całego świata wystąpili w obronie swoich kolegów, wykazując solidarność zawodową (a może także etniczną).
  • Dlaczego nie wprowadzono całkowitego zakazu aborcji? Choć zacna Kaja Godek ma moralną rację, obecnie racje polityczne są ważniejsze. Próba zaostrzenia przepisów aborcyjnych – i tak bardzo restrykcyjnych na tle Europy – spowodowałaby powszechne oburzenie całego postępowego świata. Nie trzeba dużej wyobraźni, by przewidzieć wielotysięczne „czarne marsze” w obronie „praw człowieka” i „praw reprodukcyjnych kobiet”. Skończyłoby się interwencją instytucji międzynarodowych typu TSUE i wycofaniem projektu. Taki scenariusz przerabialiśmy już kilkakrotnie. Dlatego nawet kosztem odpływu części wiernego elektoratu (np. pobożnych niewiast zasłużonych w zwycięstwie 2015 r.), rząd unika działań w tym skrajnie kłopotliwym temacie. Nic dziwnego, że opozycja chętnie wykorzystuje aktywność poczciwych „proliferów” jako cepów do okładania rządzących („mający krew na rękach” Kaczyński wygrał konkurs na „Heroda” – winnego „rzezi niewiniątek”).
  • Dlaczego nie ujawniono aneksu do raportu o rozwiązaniu WSI? Aneks zawierał ok. 10 tysięcy nazwisk beneficjentów transformacji ustrojowej – ludzi, którzy z dnia na dzień stali się kapitalistami. Zaprzyjaźniony z tym środowiskiem Sąd Najwyższy zadecydował, że dane osobowe muszą być chronione, gdyż wynika to z praw człowieka. Sąd dopuścił opublikowanie pod warunkiem „anonimizacji” (zaczernienia) nazwisk, co znacznie osłabiło wymowę dokumentu. Prace nad przystosowaniem tekstu ukończono na początku kwietnia 2010 roku. Prezydent Kaczyński miał opublikować aneks po powrocie z Katynia… Dalsze losy dokumentu są niejasne – przypuszcza się, że pośpiech, z jakim instalowała się ekipa Komorowskiego (rozpoczęła pracę w sobotę – jeszcze przed znalezieniem ciała prezydenta Kaczyńskiego – włamując się do biurek), wynikał z chęci zdobycia aneksu. Dziś, gdy wszystkie przestępstwa się przedawniły, a 3000 biznesów osób wymienionych w aneksie jest mocno osadzonych w gospodarce, publikacja posłużyłaby tylko podgrzewaniu emocji. Dlatego J. Kaczyński uznał, że ujawnianie aneksu jest niecelowe. Zresztą nie wiadomo, gdzie znajduje się sporządzony w jednym egzemplarzu dokument (w Moskwie?).
  •  I najtrudniejsze pytanie – Co z żydowskimi roszczeniami? Prawdopodobnie nasi rządzący uważają, że frontalne starcie z „przemysłem Holokaustu” przyniesie totalną klęskę, dlatego starają się odwlec sprawę. W konflikcie tym nie znajdziemy żadnych sojuszników, a gangsterzy, którzy z monetaryzowania Holokaustu uczynili sobie sposób na życie – nie odpuszczą. Pracują nad rabunkiem Polski już kilkadziesiąt lat (pierwsza książka szkalująca Polaków – Malowany ptak – ukazała się w 1965 roku) i zainwestowali setki milionów dolarów. To dlatego powstało tysiące artykułów, książek i filmów szkalujących Polaków (Izrael Singer: „Polska będzie tak długo upokarzana, dopóki nie zapłaci”). W tym celu także powstała (za nasze pieniądze!) tzw. „nowa polska szkoła historyczna”, która „naukowo” uzasadnia rzekome polskie uczestnictwo w Holokauście. Wypłacanie odszkodowań jakiejś grupie uważającej się za reprezentację wymordowanych Żydów jest totalnym zaprzeczeniem porządku prawnego. Niemniej Szwajcarzy uznali, że taniej będzie zapłacić reketierom, niż prowadzić przez dziesięciolecia batalie prawne. Zagrożeni zajęciem ich „asetów” w USA, wykpili się kwotą stanowiącą ok. kilkanaście procent żądanej sumy, ale ustanowili precedens. Dlatego Serbowie zaczęli płacić, nawet nie czekając na amerykańską ustawę 447. Dostali korzystne warunki – 950 mln dolarów w ratach rozłożonych na 15 lat. Ktokolwiek będzie rządził w Polsce, nie ucieknie od tematu. Nie ochroni nas także oddanie się „pod opiekę” Niemcom czy Rosji. Rządząca ekipa albo zapłaci „po dobroci” (taniej), albo zostanie wzięta „na huki”. Ponoć Kaczyński myśli o zapłacie 20% kontrybucji (cena okazyjna!).

„Rozdawnictwo” zagrożeniem?

Jak wykazują sondaże (czy wiarygodne?), 75% przedsiębiorców napawa obawą perspektywa drugiej kadencji PiS i z utęsknieniem oczekują oni zmiany ekipy rządzącej. Może to świadczyć zarówno o pochodzeniu naszych „kapitalistów” (komunistyczna nomenklatura?), jak i stanowić sygnał, że obciążenie fiskalne ludzi wytwarzających dochód narodowy osiągnęło maksimum.

Rządzący wiedzą, że zasadne są obawy krytycznego ekonomisty, który napisał: „Niestety ten rok, jako rok wyborczy, będzie trudny dla finansów publicznych. Wszystko przez bardzo kosztowną kiełbasę wyborczą, jaką rządzący zamierzają rzucić społeczeństwu. Szacuje się, że koszt realizacji tzw. Piątki Kaczyńskiego wyniesie ok. 40 miliardów złotych. To więcej niż roczne wpływy do budżetu z podatku dochodowego od osób prawnych (…) Tymczasem obecnie w systemie podatkowym brak jest potencjału do istotnego zwiększenia wpływów. (…) Zatem wszystko wskazuje, że realizacja przedwyborczych obietnic rządu będzie zrealizowana »na krechę«. To bardzo zła wiadomość dla nas wszystkich, gdyż wzrośnie poziom zadłużenia, a wraz z nim koszt obsługi zadłużenia. Niestety widać tu dużą niefrasobliwość przywódców Naszego Państwa, którzy patrzą w krótkiej, 4-letniej perspektywie. Obecnie mamy wciąż niezłą sytuację koniunkturalną. Dodatkowo jesteśmy beneficjentem netto transferów z UE. To optymalny moment, żeby spłacać zadłużenie. Sytuacja w najbliższych latach prawdopodobnie się pogorszy. Również środki unijne ulegną wyraźnemu zmniejszeniu. Czy faktycznie chcemy zostawić naszym dzieciom własne długi do spłacenia?”

Jednak transfery socjalne („rozdawnictwo”) mają też swą dobrą stronę – pieniądz w rękach ubogich jest najcenniejszy, bo zostaje w kraju i nakręca gospodarkę (bogaci często wyprowadzają kapitał, kupując kafelki szwajcarskie czy apartament w Portugalii). Odwoływanie się do patriotyzmu i wartości narodowych jest słabo skuteczne wobec większości populacji (obojętnej, ogłupionej antyrządowo lub istotowo wrogiej rządowi).

W sytuacji miażdżącej przewagi medialnej „sił postępu” rządowi pozostaje jedynie „w prostacki sposób kupować wyborców” w nadziei, że w sumie jest to mniejsze zło niż zaprzepaszczenie dorobku czterolecia (opozycja zapowiedziała anulowanie WSZYSTKICH ustaw).

Nie jesteśmy Singapurem, gdzie można podejmować optymalne decyzje gospodarcze – musimy liczyć się z racjami politycznymi. Można mieć rację i przegrać wybory, a racją stanu jest przedłużenie obecnej władzy o następną kadencję.

Wiemy już, czym grozi powrót do władzy „Koalicji Euroazjatyckiej”– czyli ugrupowań o różnych obliczach, ale wspólnych korzeniach. „Zlikwidujemy CBA, zlikwidujemy IPN” – to sprawy mniej istotne, lecz grozą napawa zamiar likwidacji urzędu wojewody i fragmentaryzacja kraju. Przegrana będzie oznaczać w dziedzinie ekonomicznej powrót okradania narodu, w ideowej – homoterror, poniewieranie godności narodowej i walkę z Kościołem, a w politycznej – jeszcze większą zależność od sił zewnętrznych (Julia Pitera: „Polska jest własnością całej Europy i to Europa powinna decydować o sprawach Polski, a nie rząd”). Rządzący mają też świadomość, że „miłośnicy demokracji” nie będą brali jeńców (prof. W. Sadurski: „To oczywistość, że PiS trzeba będzie zdelegalizować. Nie przez jakąś zemstę, ale jako akcja zapobiegawcza demokracji przeciw organizacji przestępczej”).

Rząd jest niewątpliwie polski – „rozdaje” Polakom, zamiast pozwolić kraść kosmopolitycznym mafiom. Wydaje się, że PiS w istniejących warunkach osiągnął bardzo wiele. Czy można było uzyskać więcej? Piłkarskie przysłowie mówi, że „gra się tak, jak przeciwnik pozwala”.

Artykuł Jana Martiniego pt. „O wyższości rozdawnictwa nad grabieżą” znajduje się na s. 5 i 7 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „O wyższości rozdawnictwa nad grabieżą” na s. 5 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Sipiera: Prezydent Trzaskowski mija się z prawdą mówiąc, że Warszawa nie dostała pieniędzy na 500+

Zdzisław Sipiera o utworzeniu województwa warszawskiego, awarii w oczyszczalni „Czajka” i współpracy z Rafałem Trzaskowskim.

Zdzisław Sipiera mówi, iż dziwi się sformułowaniom prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego dotyczącym braku pieniędzy na program „Rodzina 500+” dla warszawiaków.

Wszystkie zapotrzebowania otrzymała Warszawa bezzwłocznie. to zapewne wewnętrzne problemy prezydenta i jego administracji. Po całej akcji dezinformacyjnej, na koncie Warszawy leżało jeszcze 23 mln zł. Mówienie, że pieniędzy nie było, to mijanie się z prawdą.

Oznajmia nasz gość i dodaje, że Trzaskowski, używając takich słów, uprawia politykę.

Wojewoda mazowiecki komentuje plany wydzielenia z mazowieckiego osobnego warszawskiego województwa.

Problem dotyczący Mazowsza jest od lat problemem, który nie jest do końca rozwiązany. Warszawa jest dominantą ponad wszelką miarę. Z punktu widzenia całego Mazowsza nie jest to najlepszym rozwiązaniem, szczególnie jeśli chodzi o najbliższą perspektywę środków unijnych. Cztery mld euro w dalszych ciągu jest niezałatwione do końca. Jest realna utrata dla całego Mazowsza tych środków.

Dodaje, że nie należy odrzucać żadnego rozwiązania korzystnego dla Warszawy i Mazowsza. Podkreśla, że skoro sam prezes PiS ogłosił zapowiedź utworzenia nowego województwa, to jest to propozycja poważna. Przypomina propozycję PiS dotyczącą utworzenia metropolii warszawskiej, która jak mówi, została zakrzyczana.

Następnie mówi o awarii oczyszczalni ścieków „Czajka” w Warszawie.

Jedyną faktyczną sytuacją, o której zostałem przez prezydenta powiadomiony, to wtedy kiedy zapasowa rura uległa awarii.

Wojewoda czy rząd nie mają prawa ingerowania w sprawy wewnętrzne powiatów. Nie oznacza to, że rząd nie pełni funkcji kontrolnej, jeśli chodzi o działania samorządów. Sipiera krytykuje propozycje PO likwidacji urzędów wojewódzkich, stwierdzając, że sytuajca w „Czajce” pokazała, jak potrzebny jest nadzór rządu nad samorządem, który w tym wypadku nie stanął na wysokości zadania. Stwierdza, że nie chce dokonywać oceny prezydenta Trzaskowskiego:

Ja mam obowiązek współpracy i takich ocen nie dokonuję. Krytyczne zdanie też mam. Nikt nie robi łaski, że jest prezydentem, wojewodą albo innym urzędnikiem. Staram się czynić dobrze, wszystko, co jest możliwe.

We współpracy tej nie widzi żadnych problemów, poza próbami uprawiania polityki kosztem merytoryki. Tak było jego zdaniem w przypadku problemu oddania do użytkowania metra w Warszawie, kiedy Ratusz oskarżał medialnie wojewodę o wstrzymywanie decyzji. Tymczasem, jak mówi wojewoda, sprawa była kwestią czysto techniczną i z chwilą otrzymania wszystkich właściwych dokumentów wydał zgodę na oddanie inwestycji.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Koalicja Obywatelska przeciwko powstaniu województwa warszawskiego

„W żadnym wypadku nie możemy zgodzić się na rozbicie Mazowsza i tworzenie dwóch skrajnie różnych województw” – ogłaszają samorządowcy i kandydaci do Senatu RP.

Jarosław Kaczyński zapowiedział podział po wyborach województwa mazowieckiego przez wydzielenie z niego Warszawy i jej okolic jako osobnego województwa. Przeciwko tym planom w poniedziałek przedstawiciele opozycji podpisali deklarację na rzecz jedności terytorialnej Mazowsza. Według sygnatariuszy deklaracji (wśród których są m.in.marszałek województwa Adam Struzik, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, wicemarszałek Sejmu i  kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera Małgorzata Kidawa-Błońska)  sytuacja, w której miastom subregionalnym proponuje się rolę stolicy nowego województwa, powoduje zantagonizowanie społeczności lokalnych:

Nie godzimy się na przedmiotowe traktowanie mieszkańców naszego regionu i próby ich skłócenia. Nie godzimy się na tworzenie sztucznego podziału, który rozerwie naturalne więzi Warszawy i Mazowsza.

Zdaniem opozycji w proponowanym modelu podziału województwa Warszawa płaciłaby janosikowe podwójne w stosunku do obecnego: jako miasto i jako województwo. Jednocześnie jak stwierdza, cytowany przez RDC, marszałek Mazowsza Adam Struzik:

Do innych samorządów przestaną płynąć pieniądze z podatków płaconych w Warszawie. Dla Mazowsza to utrata 83 procent dochodów. Województwo, zamiast rozwijać się równomiernie, będzie zepchnięte na drugi plan. Środku unijne tego nie wyrównają.

Szef mazowieckich struktur Platformy Andrzej Halicki, podpisując deklarację, zobowiązał się bronić interesów Mazowsza. Sygnatariusze dodawali:

Nie godzimy się również na chaos i generowanie dodatkowych kosztów, jakie przyniosłaby tak duża i z dużym prawdopodobieństwem niedopracowana zmiana administracyjna. W żadnym wypadku nie możemy zgodzić się na rozbicie Mazowsza i tworzenie dwóch skrajnie różnych województw: jednego bogatego, opartego na Warszawie, i drugiego biedniejszego, pozbawionego perspektyw.

A.P.

Jacek Ozdoba: HGW jest człowiekiem małym, nikczemnym. Jak może za awarię „Czajki” obwiniać śp. Lecha Kaczyńskiego?

– HGW jest bezczelna. Zrzuca odpowiedzialność za awarię „Czajki” na Lecha Kaczyńskiego, który nie rządzi stolicą od lat. Przecież to za jej rządów unowocześniano tę oczyszczalnię – mówi Jacek Ozdoba.

 

 

Jacek Ozdoba, radny Warszawy z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, komentuje sobotnie wystąpienie byłej prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz w porannej audycji Radia ZET. W czasie jej trwania polityk stwierdziła, że za awarię Oczyszczalni Ścieków „Czajka” w stolicy, do której doszło w dniach 27-28 sierpnia, odpowiedzialna jest była głowa państwa, a w latach 2002-2005 prezydent Warszawy Lech Kaczyński, a także były prezes Narodowego Banku Polskiego Sławomir Skrzypek.

To świadczy o poziomie pani prezydent, która już naprawdę w politycznym działaniu jest w stanie posunąć się do tak nikczemnych zarzutów wobec świętej pamięci prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego i pana prof. Skrzypka, co jest świadectwem tego, że (…) taką politykę uprawiają ludzie mali.

Gość Kuriera w samo południe zwraca uwagę, że to za rządów HGW zawarto umowę na rozbudowę i unowocześnienie oczyszczalni. Stwierdza przy tym, że zrzucanie odpowiedzialności na Lecha Kaczyńskiego, który nie rządzi Warszawą od wielu lat, jest bezczelnością. Z przekąsem pyta: „jak to jest, że Platforma rządzi w Warszawie, a winny jest PiS?”.

Ozdoba komentuje również rządy następcy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Stwierdza, że Rafał Trzaskowski nie sprostał obowiązkom prezydenta Warszawy.

Pan prezydent dużo mówi o ekologii, a jak na razie widzimy wycinkę drzew, zabudowę klinów zapowietrzających w Warszawie. Jeżeli chodzi o Platformę Obywatelską – brak planów zagospodarowania, zabudowy strefy zielonej, brak wymiany kopciuchów wszystkich miejskich. Mamy do czynienia ze słabą segregacją, z brakiem nowoczesnej spalarni dotyczącej osadów w Warszawie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

„Czyste powietrze”, ale tylko na papierze. Rozczarowujące efekty rządowego programu

Nadmiar formalności, trudności w składaniu wniosków i niski poziom dopłat- rządowy program walki ze smogiem jest zdaniem krytyków źle pomyślany i nie realizuje zakładanych celów.

Trzeba pamiętać, że to rząd Zjednoczonej Prawicy, po raz pierwszy postawił walkę o czyste powietrze na tak wysokim stopniu politycznym.

Tak w Radiu WNET mówił w lutym 2018 r. wiceminister przedsiębiorczości Piotr Woźny (obecnie prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej). Program „Czyste powietrze” już wówczas krytykował Wojciech Cejrowski, nazywając działania rządu „absurdami władzy, które pięknie wyglądają na papierku”.

Obecnie okazuje się, że rację mieli raczej krytycy niż obrońcy programu. Po roku prowadzenia naboru wniosków rezultaty są skromne – po dofinansowanie zgłasza się, uśredniając, zaledwie niecałe 7 tysięcy osób miesięcznie, a wsparcie otrzymuje znacznie mniej.

Aleksander Brzózka, rzecznik Ministerstwa Środowiska  przyznaje w rozmowie z „Rzecząpospolitą”, że do tej pory złożono 82 tys. wniosków na dofinansowanie o łącznej wartości 2 mld zł. Zapadło 48 tys. pozytywnych decyzji, dotyczących wniosków o kwoty łącznej wartości ponad 915 mln zł. Program przewiduje dofinansowanie wymiany pieca i docieplenia domu, a także takich rzeczy jak: wymiana stolarki okiennej i drzwiowej, instalacja OZE czy montaż rekuperacji, czyli wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła.

Samorządowcy krytykują rządowy program za biurokracje, utrudniony dostęp do urzędników przyjmujących wnioski i względnie niski poziom dofinansowania. Burmistrz Lidzbarka Warmińskiego Jacek Wiśniowski  stwierdza w rozmowie z „Rz”, że:

Ten program powinien być znacznie prostszy: zgłoszenie elektroniczne, wysłanie faktur pocztą, ewentualna wyrywkowa kontrola realizacji. To by usprawniło działania.

Krytyki nie szczędzą również aktywiści Polskiego Alarmu Smogowego:

W pierwszym roku działania zrealizowano mniej niż 1 proc. założonego celu wymiany 3 mln kopcących kotłów.

Niezadowolonych uspokaja dr Krzysztof Księżopolski z warszawskiej SGH:

Pierwszy krok został zrobiony, program jest poprawiany. Bezsilność lat minionych została przełamana — teraz już żaden rząd nie będzie mógł zamknąć tego programu ot tak sobie, z dnia na dzień.

Budżet programu to 103 mld zł na 10 lat, co średnio dawałoby 10,3 mld na rok. W praktyce jednak na ten rok w budżecie NFOŚiGW zarezerwowano jedynie 1,4 mld zł.
A.P.

650 mln zł za nowy most na Wiśle

Minister Jerzy Kwieciński złożył w poniedziałek promesę na budowę mostu, który połączy powiaty garwoliński i kozienicki. Jego szacowany koszty to 650 mln zł.

Most budowany ma być w ramach programu „Mosty dla Regionów”- podaje portal wnp.pl. Wniosek do programu Mosty dla Regionów złożył powiat garwoliński w porozumieniu z powiatem kozienickim z udziałem gmin Maciejowice i Kozienice. Koszt przygotowania dokumentacji to 29,2 mln zł, z czego 23,4 mln zł to dotacja z budżetu państwa. 80% całości szacowanych kosztów pokryte zostanie z budżetu państwa.

Przeprawa, która połączy gminę Maciejowice z gminą Kozienice, będzie magnesem na inwestycje w regionie, bo zwiększy przewagę konkurencyjną przedsiębiorstw zlokalizowanych na tym obszarze. Na chwilę obecną między miejscowością Świerże Górne a Antoniówka Świerżowska kursuje prom. Ten most jest potrzebny, aby inwestycje z regionu nie odpływały, tylko żeby w regionie był ich przypływ- mówił minister Kwieciński.

Inwestycja razem z drogami dojazdowym powstanie pomiędzy Antoniówką Świerżowską a Świerżami Górnymi. Most powstanie w ciągu drogi powiatowej nr 1350W po stronie powiatu garwolińskiego i drogi powiatowej nr 1718W na terenie powiatu kozienickiego. Jeśli oczekiwania samorządowców się spełnią, to budowa zacznie się za dwa-trzy lata.

A.P.

 

Jurkiewicz: Radni KO blokują wszelkie rozmowy o „Czajce”. Tak wygląda dla nich demokracja i konstytucja [VIDEO]

– Najważniejszym punktem sesji nadzwyczajnej zwołanej na wniosek radnych PiS miała być kwestia „Czajki”. Jednak radni KO zamknęli dyskusję w tej sprawie – mówi Cezary Jurkiewicz.

Cezary Jurkiewicz, członek zarządu Polskiej Fundacji Narodowej i przewodniczący Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości w m.st. Warszawy, odnosi się do artykułu zamieszczonego na portalu Onet.pl, którego autor zarzuca PFN niegospodarność. Piszący o fundacji Andrzej Stankiewicz zarzuca jej m.in. płacenie coraz większych sum na promocję Polski za granicą pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych firmie PR-owskiej White House Writers Group oraz utajnianie ustaleń i rozliczeń z Amerykanami.

Gość Poranka stwierdza, że przyzwyczaił się już do sceptycyzmu wobec projektów PFN. Mówi ponadto, że wszystkie informacje dotyczące współpracy z White House Writers Group zostaną zawarte w sprawozdaniu rocznym. Onet.pl skorzystał natomiast z już gotowych i powszechnie dostępnych raportów amerykańskich.

Ja bym powiedział krótko – zadziwiające jest, że 17 września rano Onet decyduje się o 5:55 na uruchomienie tego artykułu. To zostawiam bez komentarza, natomiast przypominam, że oprócz tego, co robiliśmy, w Stanach Zjednoczonych prowadzimy też proces reparacji.

Jurkiewicz opowiada również o przebiegu XVIII sesji Rady m.st. Warszawy, na której miał być dyskutowany m.in. problem awarii kolektorów w Oczyszczalni Ścieków „Czajka”, do której doszło w dniach 27 i 28 sierpnia.

Rada Warszawy najpierw postanowiła odwołać tę sesję (…), potem na wniosek radnych Prawa i Sprawiedliwości odbyła się sesja nadzwyczajna. Najważniejszym z (…) punktów była (…) kwestia “Czajki” i tej awarii kolektora, i Rada Warszawy głosami radnych Koalicji Obywatelskiej zamknęła dyskusję w tym punkcie. (…) Tak wygląda demokracja i konstytucja stosowana przez Koalicję Obywatelską w Warszawie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Burmistrz Tomaszowa Lubelskiego: Możemy się w Tomaszowie poszczycić najnowocześniejszymi technologiami [WIDEO]

Wojciech Żukowski o przeszłości i teraźniejszości Tomaszowa Lubelskiego, znaczeniu jego położenia, potrzebach i perspektywach miasta.

Wojciech Żukowski, burmistrz Tomaszowa Lubelskiego, mówi o położeniu miasta, które dzięki pobliskich szlaków handlowych miał możliwość szybkiego rozwoju. Nazwa miasta początkowo brzmiała Jelitowo, jednak została ona zmieniona przez Tomasza Zamoyskiego, II ordynata zamojskiego, który nadał Tomaszowi Ordynackiemu prawa miejskie.

Miasto Tomaszów Lubelski korzysta ze swojego położenia, z jednej strony peryferyjnego.

Miasto leży niedaleko granicy z państwem ukraińskim, co daje możliwość handlu z Ukrainą, która jak stwierdza burmistrz, „nie jest jeszcze w pełni wykorzystana”. Tomaszów od kilkunastu lat buduje swój potencjał związany z aktywnym wypoczynkiem. Cały czas prężnie rozwija się lokalny Ośrodek Sportu, istnieją dwa tory wrotkarskie oraz sztucznie naśnieżane trasy narciarskie – jedyne w okolicy i unikalne nawet na skalę Polski.  Żukowski dodaje, że z Tomaszowa pochodzi Justyna Skinder, mistrzyni juniorek.

Cieszymy się, że Tomaszów jest stolicą Roztocza Środkowego.

Całe Roztocze, tym samym również Tomaszów Lubelski, zostały wpisane na listę UNESCO jako obszar szczególnie cenny kulturowo przyrodniczo i jako Rezerwat Biosfery Roztocze.

W Tomaszowie splata się dzień dzisiejszy z historią.

Gość „Poranka WNET” zwraca uwagę, że w Tomaszowie z jednej strony rozwijają się przemysł i nowe technologie, a z drugiej popularnością cieszą cie rekonstrukcje historyczne.

Dobra Zmiana dotarła do Tomaszowa Lubelskiego.

Burmistrz mówi o tym, jak mieszkańcy Tomaszowa korzystają z programów 500+ i mieszkanie +.  Podkreśla wagę budowę obwodnicy Tomaszowa Lubelskiego i dofinansowania przez ministra sportu Witolda Bańkę, krytej pływalni kwotą 6 mln zł.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P

Rychlik: Wieluń potrzebuje obwodnicy

Poseł PiS Paweł Rychlik o potrzebach ziemi wieluńskiej i tym jak na nie odpowiadać.

Paweł Rychlik opowiada o ziemi wieluńskiej. Dla posła Prawa i Sprawiedliwości o tym miejscu stanowią głównie piękne krajobrazy oraz przede wszystkim przedsiębiorczy ludzie, którzy odbudowali to miasto po 1945 roku. Odnosi się również do zapowiedzianego przez Jarosława Kaczyńskiego pomysłu dotyczącego budowy 100 obwodnic. Stwierdza, że Wieluń potrzebuje obwodnicy, gdyż tak jak przed budową drogi S8, drogi ziemi wieluńskiej były zakorkowane na kierunku wschód-zachów, tak teraz korki są na linii północ-południe. Uzupełnia, że minister Andrzej Adamczyk był w Wieluniu, więc zna tę sytuację.

Mam nadzieję, że Wieluń załapie się na tę listę i również będzie miał swoją obwodnicę. Nowe drogi powstają, ale nadal jest dużo do zrobienia w tym zakresie.

Jak informuje Rychlik, wczoraj Wojewoda Łódzki Zbigniew Rau opublikował listę funduszu dróg samorządowych, na której znajdują się również beneficjenci, którzy otrzymają pieniądze z tego funduszu na remont dróg powiatowych i gminnych.

Na sam powiat wieluński trafi bodajże koło 15 milionów zł. Droga powiatowa między Mostkiem a Kominem otrzymała dofinansowanie prawie 7  milionów złotych, co stanowi 80% kosztów remontu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.