Filar: Rząd PiS dokonał najważniejszej chyba decyzji w historii Zakopanego – pomógł odkupić miastu Katownię Podhala

– Współpraca Zakopanego z rządem jest bardzo dobra, wręcz wzorowa. Duża zrobiła dla miasta była premier Beata Szydło, dzięki której miasto odkupiło Palace „Katownię Podhala” – mówi Tomasz Filar.

 

 

Tomasz Filar, zastępca burmistrza Zakopanego, opowiada o barierach, które utrudniają pracę w samorządzie. Jedną z nich jest brak przywiązania do regulacji własności w księgach wieczystych, przez który remont drogi czasem graniczy wręcz z cudem. Sytuację pogarsza dodatkowo fakt, że nieruchomości nierzadko są rozdrobnione.

Kolejnym problemem trapiącym miasto jest działalność deweloperów, którzy pod płaszczykiem pensjonatów turystycznych budują i sprzedają lokale mieszkalne i apartamenty. Przed ich zakusami chronione są jednak tereny zielone – Zakopane bowiem w 95% jest pokryte planami miejscowymi.

Gość Poranka opowiada również o współpracy Zakopanego z rządem. Stwierdza, że współpraca z nim jest bardzo dobra, a nawet wzorowa. Ciepłych słów nie szczędzi zwłaszcza byłej premier Beacie Szydło:

„To jest taka najważniejsza chyba historycznie dla Zakopanego [sprawa – przyp.red.], bo gdyby nie pani premier i dotacja celowa z budżetu państwa, nie udałoby się nam odkupić tak szybko budynku Palace . To jest katownia Podhala. W czasie wojny budynek był wykorzystywany przez Gestapo na swoją siedzibę. Wielu górali, wielu ludzi z Podhala, tam niestety była ich ostatnia droga w życiu”.

Samorząd dostaje też duże wsparcie w komunalizacji spółki Polskie Tatry, działającej w branży turystyczno-hotelarskiej. Spółka wcześniej była częściowo własnością gminy i częściowo Skarbu Państwa. Po całkowitym przejęciu przez gminę wyniki spółki znacznie się poprawiły.

Filar opowiada ponadto, dlaczego Zakopane stało się jedyną gminą w Polsce, która nie podpisała ustawy antyprzemocowej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.K.

Zgłoszony władzom Bielska-Białej pomysł nadania ulicy nazwy Jana Olszewskiego nie został nawet ogłoszony w BIP

Zmiana nazwy ulicy z Waryńskiego na Jana Olszewskiego wymaga opinii IPN. Nie wymaga tego jednak nazwanie ulicy imieniem austriackiej śpiewaczki, dla której Bielsko-Biała była tylko miejscem urodzenia.

Paweł Czyż

Działaczka samorządowa z Bielska-Białej zaproponowała władzom tego miasta zastąpienie nazwy obecnej ulicy Ludwika Waryńskiego nową – właśnie Jana Olszewskiego. W tym mieście rządzi dziś koalicja PO (prezydent Jarosław Klimaszewski) – Niezależni.BB (Janusz Okrzesik – były parlamentarzysta OKP/UD/UW) i radnych byłego prezydenta Jacka Krywulta (kandydat z listy PZPR do Senatu RP w wyborach z 4 czerwca 1989 roku). Najwyraźniej względy poprawności politycznej w Bielsku-Białej przesądziły o tym, że petycji/wniosku Moniki Sochy-Czyż nie ma nawet w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej.

10 czerwca była radna wojewódzka postanowiła wystąpić do władz miasta z protestem, a ich postępowanie skomentowała: „Przekazałam w sekretariacie prezydenta Klimaszewskiego 240 podpisów poparcia bielszczan pod moim projektem. Oczywiście mogło ich być więcej. Chodzi o symbol.

Dla pana Klimaszewskiego i jego koalicjantów ważniejsze jest upamiętnienie austriackiej śpiewaczki Selmy Kurz bez opinii IPN niż przyznanie, że opinia Polaków na temat zmarłego premiera jest pozytywna. To wstyd!” (…)

Za to … na stronie BIP jest zamieszczony wniosek grupy „wojujących feministek” – w tym byłej kandydat Wiosny do Parlamentu Europejskiego pani Anity Zigler-Chamielec – z 8 marca 2019 r. Kompletnie niezrozumiałe jest upublicznienie opinii Zespołu Eksperckiego ds. Nazewnictwa Ulic, Placów oraz Nazw Obiektów Fizjograficznych za pośrednictwem pisma Pana Prezydenta z 23 kwietnia br., w którym informuje Pan, że członkowie tego ciała postanowili uhonorować austriacką śpiewaczkę operową Selmę Kurz, która nagle stała się na potrzeby rozpoznania wniosku feministek osobą związaną z naszym Miastem. (…) Więcej; nie zweryfikowano też, czy Selma Kurz nie była związana z faszyzującą Partią Chrześcijańsko-Społeczną (Christlichsoziale Partei Österreichs, CS) kanclerza Engelberta Dollfußa czy Niemiecką Narodowosocjalistyczną Partią Robotniczą Austrii (Deutsche Nationalsozialistische Arbeiterpartei Österreichs, DNSAPÖ) w czasie, gdy zamieszkiwała w Wiedniu. Z wniosku feministek nie wynika też, jaki był stosunek Selmy Kurz do II RP. Skoro wiceprezydent Waldemar Jędrusiński w piśmie adresowanym do mnie z dnia 16 maja br. przypomina, że zmiana nazwy ulicy Ludwika Waryńskiego na Jana Olszewskiego wymaga opinii IPN, to zdziwienie budzi fakt pominięcia zasięgnięcia takiej opinii IPN na temat Selmy Kurz. Skąd zatem wynika takie wybiórcze traktowanie różnych postaci?”. (…)

Co szokujące, włodarze tego miasta ukryli niezwykle pozytywną opinię, jaką przesłał wiceprezydentowi Bielska-Białej Waldemarowi Jędrusińskiemu dyrektor Biura Upamiętnienia Walki i Męczeństwa IPN Adam Siwek. To jasne, jeśli się zważy, że petycji/wniosku byłej radnej nie ma w elektronicznym Biuletynie Informacji Publicznej. Po co – według urzędników z bielskiego magistratu – informować o tym bielszczan?

„Jan Olszewski był osobą o niezaprzeczalnych zasługach dla naszego kraju (…) Wobec powyższego w pełni popieramy inicjatywę upamiętnienia osoby Jana Olszewskiego w przestrzeni publicznej miasta. Proponujemy równocześnie, aby obok tablicy z nazwą ulicy rozważyć umieszczenie kolejnej, zawierającą krótką informację o osobie patrona.

Takie rozwiązanie będzie służyć naszej wspólnej pamięci, a zwłaszcza edukowaniu młodego pokolenia” – napisał 5 kwietnia dyrektor Adam Siwek w swoim piśmie do władz Bielska-Białej.

Cały artykuł Piotra Galickiego i Pawła Czyża pt. „Komu przeszkadza upamiętnienie Jana Olszewskiego?” znajduje się na s. 11 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Czyża pt. „Komu przeszkadza upamiętnienie Jana Olszewskiego?” na s. 11 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Mateusz i Henryk Polaczykowie zawodowi kajakarze: Wszystkie przeciwności hartują ducha.

Mieszkający w Szczawnicy Bracia Polaczykowie zdradzają, jak „za kulisami” wygląda kajakarstwo i droga do osiągnięcia zawodowstwa w tej dziedzinie: Dużo krwi, łez, wyrzeczeń, ale warto.

Mateusz i Henryk Polaczykowie to bracia mieszkający w Szczawnicy, która słynie z kajakarstwa. Od pokoleń cała ich rodzina uprawia tę dyscyplinę sportową, a co więcej odnosi w niej wielkie sukcesy. Ojciec Polaczyków był również kajakarzem i zaszczepił tę pasję w swoich dzieciach.

Bracia wspominają Igrzyska Olimpijskie, w których uczestniczyli. Sami z przyczyn organizacyjnych nie mieli okazji brać udziału w pochodach sportowców otwierających Olimpiady, jednak ich brat Grzegorz, który był na Olimpiadzie w Atenach, przyznaje, że było to bardzo emocjonujące wydarzenie.

Polaczykowie przyznają, że kajakarstwo to bardzo wymagający sport, równie pod względem fizycznym, ale również finansowym.

Poza sercem i mięśniami trzeba mieć również zaplecze techniczne.

Obecnie coraz więcej ludzi interesuje się sportem, ruch stał się modny, przybywa również infrastruktury sportowej np. w Krakowie, został wybudowany tor kajakowy, a w Szczawnicy organizowane są zawody kajakarskie.

Mateusz i Henryk Polaczykowie podkreślają, że bardzo ważnym aspektem jest wsparcie Ministerstwa Sportu, a także samorządów terytorialnych.

Wsparcia potrzebują szczególnie kluby sportowe.

Kajakarstwo górskie, które uprawiają bracia Polaczykowie, wymaga od nich dobrego przygotowania fizycznego, dlatego podczas treningów dużo biegają i pływają, a także ćwiczą gimnastykę. Często istotną przeszkodą jest również pogoda, która nieraz utrudnia treningi. Osiągnięcie zawodowstwa jest bardzo czasochłonne.

Trzeba latami trenować. Małymi krokami do przodu.

Mateusz i Henryk Polaczykowie działają także jako popularyzatorzy sportu. W Krościenku nad Dunajcem organizowane są szkolenia kajakowe dla dzieci.

Najtrudniej jest zacząć, potem jest coraz łatwiej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P./M.K.

Tomasz Hamerski: Sezonowość to nasz największy problem [WIDEO]

„My jesteśmy góralami, dla nas tożsamość regionalna jest rzeczą bardzo ważną”. Lokalna grupa działania „Gorce-Pieniny” stawia na rozwój partnerstwa terytorialnego.

Tomasz Hamerski mówi o partnerstwie terytorialnym, jakie rozwija Lokalna grupa działania „Gorce-Pieniny”. Jest ona stowarzyszeniem, które korzysta ze środków Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Jak mówi, „skupiamy przedstawicieli samorządu terytorialnego, przedsiębiorców, biznesmenów, organizacje pozarządowe oraz zwykłych mieszkańców, którzy starają się dbać o rozwój lokalny”. Organy te otrzymują środki finansowe na jak najlepszy rozwój regionu.

Grupa funkcjonuje na terenie 4 gmin: na terenie miasta i gminy Szczawnica, Krościenko nad Dunajcem, Ochotnica Dolna i gminy Czorsztyn.  Hamerski podkreśla, że na tych terenach żyje się głównie z turystyki, a największym problemem jest sezonowość.

Sezonowość turystów pociąga za sobą sezonowość dochodów.

Jak mówi, „staramy się zrobić wszystko, by ta sezonowość była jak najkrótsza. Najwięcej turystów przybywa do okolicy latem. Pojawiają się oni również zimą, kiedy jest śnieg, ale w mniejszej ilości. Właśnie w tych okresach, brakuje „rąk do pracy”, co jest kolejnym poważnym problemem tego regionu.

Podczas rozmowy, poruszony został również temat dotyczący upaństwowienia kolei linowych. Nasz gość podkreśla, że istotne jest, aby wróciły one w polskie „ręce”.

My jesteśmy góralami, dla nas tożsamość jest bardzo ważna.

Tomasz Hamerski przyznaje, że miały miejsce próby budowy wyciągu narciarskiego na terenie gminy Szczawnica, jednak „barierą nie do przeskoczenia”okazała się bliskość programu Natura 2000 i Pienińskiego Parku Narodowego.

Na koniec Hamerski ocenia rządowy program 500+. Jak sam przyznaje na podstawie własnych obserwacji, inicjatywa ta w zauważalny sposób, poprawiła standard życia Polskich rodzin.

Coraz więcej rodzin z dziećmi jeździ na wakacje.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P/M.K.

Dariusz Bonisławski: Stowarzyszenie Wspólnota Polska otwiera kampanię „Jest nas 60 milionów!”

Spośród 20 milionów Polaków żyjących poza granicami Polski, jedynie milion mieszka na wschodzie. Polonię z Ameryki Południowej wspiera Stowarzyszenie Wspólnota Polska.

Dariusz Bonisławski mówi o działaniach Wspólnoty Polskiej na rzecz Polonii południowoamerykańskiej. Gość „Popołudnia WNET” przypomina, że wiele lat po 1989 r. pomoc świadczona była Polakom szczególnie za wschodnią granicą. Jak zaznacza, pomoc ta wciąż jest realizowana, jednak spośród 20 mln Polaków, żyjących poza granicami naszego kraju, tylko 1 mln mieszka na wschodzie. Reszta rodaków zamieszkuje obie Ameryki i Zachodnią Europę.

Musimy się otwierać nie tylko na wschód, ale w dobie nowej emigracji, musimy też śmiało pójść na zachód.

Niedawno stowarzyszenie organizowało kongres poświęcony młodzieży polonijnej w krajach Ameryki Płd. Inicjatywa ta, jak mówi, „spotkała się bardzo dobrym przyjęciem”. Nawiązano kontakty, które będą owocować wsparciem dużej liczby Polaków.

We wrześniu w Warszawie, z inicjatywy Marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego oraz partnerów polonijnych, miało miejsce spotkanie, którego celem było świętowanie 100-lecia odzyskania Niepodległości przez Polskę. Jednym z priorytetów ustalonych na spotkaniu była praca z młodzieżą i wsparcie Polaków z Ameryki Południowej. Dariusz Bonisławski podkreśla, że bez kształtowania młodzieży nie będzie możliwe kontynuowanie działalności kulturalnej organizacji polonijnych.

Bez młodzieży, bez tych, którzy wejdą do organizacji polonijnych, zastąpią, wesprą tych, którzy dotychczas tam działają.

Gość „Popołudnia WNET” zaprasza również, nasze radio do przystąpienia do koalicji, którą  Stowarzyszenie Wspólnota Polska zamierza stworzyć.  Jak, sam zaznacza, już niedługo dojdzie do jej inauguracji, a  hasło kampanii brzmi „Jest nasz 60 milionów”. Celem kampanii będzie informowanie mieszkańców naszego kraju o Polonii, jej dorobku, wkładzie w historię Polski, a także uświadamianie Polakom na obczyźnie, że Polska jest miejscem, w którym można żyć godnie i dostatnio.

Chcemy aby ich wiedza o kulturze, o zywczajach nie poprzestawała na tym co wywieźli ich przodkowie z Polski, ale by była to wiedza aktualna

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

Sondaż IBRiS: 51 % badanych uważa likwidację gimnazjów nieudaną reformą

Ponad połowa badanych ocenia, że reforma edukacji autorstwa rządu PiS się nie udała – wynika z sondażu IBRIS dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM.

Zgodnie z tym, co podaje RFM FM, z  70 do 40% spadł odsetek ankietowanych chcących likwidacji gimnazjów w porównaniu do sondażu sprzed czterech lat. Spośród nich tę decyzję oraz przywrócenie obowiązkowej pierwszej klasy od 7. roku życia połowa ocenia jako zdecydowanie dobrą, a połowa jako raczej dobrą.

Reformę minister Anny Zalewskiej jako „zdecydowanie nieudaną” ocenia ponad 41 proc. badanych, podczas gdy niemal 10 proc. uważa, że zmiany w polskich szkołach były „raczej nieudane”.
Winą za chaos powstały przy przyjmowaniu do klas podwójnego 52% ankietowanych obciąża rządzących. Samorządy wini 19,3%, a dyrektorów 16,8% badanych. Na pytanie, czy reforma edukacji będzie miała wpływ na wynik wyborczy PiS w nadchodzących wyborach, 44,4% stwierdziło, że nie będzie miało, 27%, że wpłynie negatywnie, a 14,7%, że pozytywnie.

A.P.

Za 30 lat Polska będzie mieć o 30 % mniej siły roboczej

Do 2050 r. państwa Europy Środkowej, Wschodniej i Południowowschodniej odnotują znaczny spadek populacji. Bułgaria, Łotwa, Polska i Ukraina będą miały nawet 30% mniej siły roboczej.

Kraje tych regionów od lat borykają się z niskim lub ujemnym przyrostem naturalnym, do którego dochodzi emigracja. Jak podaje w swoim raporcie Międzynarodowy Fundusz Walutowy, trochę lepiej będzie na Słowacji i W Serbii, gdzie ten ubytek ma wynosić 20%.

To spowoduje, że kraje te nie będą najatrakcyjniejszym miejscem, bowiem brak siły roboczej wpłynie na wzrost gospodarczy, na jakość życia oraz na stabilność fiskalną.

Tak, jak cytuje portal 300gospodarka, pisze w raporcie MFW. O spadku populacji krajach Grupy Wyszehradzkiej pisał już maju portal Emerging Europe, przytaczając ustalenia raportu Moody’s Investors Service. Zgodnie z nimi ich populacja do 2040 roku ulegnie zmniejszeniu o ok. 2,5 mln, do poziomu ok. 61 mln.

Populacja tych państw jest młodsza od unijnej średniej, ale starzeje się w bardzo dużym tempie, co zaowocuje ogromnymi zmianami demograficznymi w ciągu najbliższych 20 lat.

Tak już wówczas ostrzegał Vincent Allilaire, jeden z autorów raportu i wiceprezes Moody’s Investors Service. Stwierdził on, że te zmiany negatywnie wpłyną na rynek pracy i zagrożą wzrostowi gospodarczemu Polski, Słowacji, Węgier i Czech.

W ciągu ostatnich trzech dekad, standardy życia w regionie gwałtownie wzrosły. PKB na głowę niemal się podwoiło, a dochody na głowę dorównują teraz w niektórych krajach tym z Europy Zachodniej.

Tak wypowiadał się Tao Zhang z MFW. Jak mówi, wzrosła również długość życia z 67 do prawie 74 lat od 1995. To ostatnie stanowi również problem dla gospodarek tych krajów, gdyż oznacza więcej emerytów do utrzymania. Odpowiedzią na to Polski, Słowacji i Czech jest ułatwienie imigracji zarobkowej z krajów spoza Unii, głównie z Ukrainy. Jak dodaje ekspert, środkiem do zaradzenia temu problemowi może być także zwiększone zatrudnienie kobiet i osób starszych, przy czym w przypadku tych ostatnich, musiałaby iść za tym lepsza opieka medyczna.

Bożena Damasiewicz: Od 2005 r. do 2015 r. z naszego kraju wypłynęło ponad 500 mld złotych!

Prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości, wyjaśnia, dlaczego młodzi ludzie opuszczają Polskę w poszukiwaniu dobrze płatnej pracy oraz co należy zrobić, aby nasz kraj dorównał krajom Europy Zachodniej.

Bożena Damasiewicz, prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości, pokrótce streszcza cele podmiotu, którym zarządza, a który na bazie doświadczeń przedsiębiorców chce pokazać, jak to gospodarka działa, co jest w niej kluczowe i co zrobić, aby Polska odnalazła swoje miejsce w gospodarce globalnej. Miejsce, które pozwoli jej rozwijać się i doganiać pod kątem poziomu życia kraje europejskie.

Wszyscy Polacy chcą żyć w kraju, w którym żyje się bezpiecznie i dostatnio.

Jak dodaje Bożena Damasiewicz, jeśli nie wykształcimy odpowiedniego poziomu rozwoju w celu dogonienia zachodu, młodzi ludzie wyjadą za granicę. Pomimo że Polska intensywnie się rozwija, dystans pomiędzy naszym krajem a krajami Europy Zachodniej wciąż się powiększa, gdyż w tym samym czasie, te kraje rozwijają się jeszcze szybciej niż ona. To niestety odbija się na naszej gospodarce. Przyczyną tak dużych różnić, według Pani prezes, jest to, że Polska nie posiada rodzinnych firm globalnych, które gwarantują szybki wzrost PKB.

Gospodarka globalna rządzi się takimi prawami, że tylko firmy globalne prowadząc działalność na całym świecie, eksportując produkty, ale też myśl techniczą, powodują napływ kapitału do tego kraju, w którym jest siedziba globalnego koncernu.

Bożena Damasiewicz zaznacza również, że zagraniczni inwestorzy są potrzebni w naszym kraju, jednak jeśli Polska skoncentruje się jedynie na produkcji, będzie czerpać niewielkie korzyści, a wszystkie zasługi przypadną centrali zagranicznego koncernu. Dane pokazują, że od 2005 do 2015 z naszego kraju wypłynęło około 500 mld złotych.

Musimy mieć swoje własne firmy globalne

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

 

 

Leszczyńska: Siarkopol jest ewenementem na światowym rynku producentów siarki

Agnieszka Leszczyńska, wicedyrektor Siarkopolu o tym, czym Siarkopol różni się od innych firm z branży, jak obecnie się wydobywa siarkę i planach budowy nowych kopalni.

Gościem „Radiowej Kroniki Budowy” jest Agnieszka Leszczyńska z firmy Siarkopol, która opowiada o tym, jak wygląda sam proces wydobycia siarki, oraz opisuje, jakie rodzaje siarki produkowane są w jej firmie.

Jesteśmy jedynym na świecie producentem kopalnianej siarki, którą wydobywamy w kopalni siarki „Osiek”. Siarkę nierozpuszczalną, mieloną i świadczymy także innego rodzaju usługi, głównie w oparciu o naszą infrastrukturą kolejową, bo jesteśmy właścicielami szerokiego toru.

Siarkopol, jako firma działająca na terenie Rzeczypospolitej, jest ewenementem na światowym rynku siarki. W dzisiejszych czasach siarkę pozyskuje się bowiem głównie przy procesie rafinacji ropy naftowej, uzyskuje się ją także z gazu i z innych surowców naturalnych, w tak zwanym procesie Klausa.

Historycznie Polska była największym producentem siarki, a w szczególności eksport liczono w milionach ton. Dzisiaj została tylko kopalnia „Osiek”.

Obecnie nasz kraj stanowi 0,5% światowej produkcji siarki. Jak mówi wicedyrektor Siarkopolu, firma połowę eksportuje, co jest poważnym źródłem dochodu dla niej. Stwierdza, że obecnie nie są oni w stanie zaspokoić zapotrzebowania polskiego rynku na siarkę. Poza Siarkopolem działają w Polsce firmy pozyskujące siarkę w sposób sztuczny.

Bardzo nam zależy na tym, żeby wybudować kolejną kopalnię, tym bardziej że mamy do tego kompetencje, wiedzę. Wiemy jak to zrobić z poszanowaniem środowiska, w sposób ekologiczny.

Siarkopol znalazł dwa miejsca, w których można by postawić nowe kopalnie. Są to miejscowości Okrągła i Rudniki w gminie Połaniec, niedaleko obecnej kopani oraz gmina Baranów Sandomierski. Leszczyńska podkreśla, że wbrew obawom niektórych, w tym części samorządowców, wydobycie siarki ich metodą nie stanowi zagrożenia dla środowiska. Dziś siarczek nie jest w Polsce wydobywany standardową na świecie metodą odkrywkową, a metodą podziemnego wytopu, gdzie stosowany jest zamknięty obieg wód. To powoduje, że te konsekwencje dla środowiska są minimalne. Firma prowadzi także proces rekultywacji na wszystkich terenach poeksploatacyjnych i nie ma żadnych ograniczeń po zakończeniu eksploatacji do tego, żeby te tereny wykorzystywać w innym celu, nawet inwestycyjnym.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Jańczyk: Nie ma nic radośniejszego od rozdawania pieniędzy podatnikom. Oni wybierają gospodarujących przepływami

– Nie ma nic radośniejszego od rozdawania pieniędzy podatnikom. Jednak to nie sztuka – sztuką jest równoległe pozyskiwanie pieniędzy do budżetu. To się PiS udaje – mówi Wiesław Jańczyk.

 

 

Wiesław Jańczyk, poseł Prawa i Sprawiedliwości, mówi o przyjęciu wczoraj przez rząd ustawy, na mocy której podatek dochodowy od osób fizycznych (PIT) obniżony został z 18% do 17%.

„Dzisiaj już wiemy, że rząd przyjął zmianę prawa Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, że od 1 października wszyscy będziemy beneficjentami niższej stawki PIT z 18% do 17%. To wyczekiwana wiadomość, odważna ze strony rządu, bo koszt takiego przedsięwzięcia w skali roku szacuje się na 9,6 miliarda złotych. Ale cóż to jest w porównaniu z tym, że beneficjentami będzie 25 milionów osób w Polsce?”.

Równolegle Rada Ministrów zaaprobowała regulację dotyczącą podwyższenia co najmniej dwukrotnie kwoty kosztów uzyskania przychodów. Gość Poranka stwierdza, że rząd odważnie dysponuje transfery do kieszeni Polaków. Zaznacza przy tym jednak, że nie sztuką jest rozdawać pieniądze. Jest nią natomiast równoległe pozyskiwanie środków do budżetu. To Prawu i Sprawiedliwości się udaje – poseł wskazuje, że rośnie on o 100 miliardów złotych rocznie, a samorządy stały się beneficjentami dodatkowych wpływów na poziomie 15 miliardów złotych z podatków dochodowych PIT i CIT (podatek od dochodów spółek).

„Nic bardziej radosnego jak to, żeby rozdawać, więc posłowie wszyscy chętnie biorą udział w tym rozdawaniu pieniędzy publicznych podatnikom, no bo to przecież są wyborcy i po to wybierają swoich reprezentantów, żeby właściwie, odpowiedzialnie i rozsądnie gospodarowali majątkiem publicznym i przepływami właśnie budżetowymi”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.