Burmistrz Tuczna: Ambicją gminy jest samowystarczalność i zielona energia

O klasterze energetycznym Tuczna i jego konsekwencjach dla mieszkańców miasta mówi jego burmistrz, Krzysztof Hara.

Krzysztof Hara mówi o stworzonym przez gminę Tuczno klastrze energetycznym oraz o promocji miasta przez posła prof. Jana Szyszkę.

Odnosząc się do krytyki Alojzego Majchrzaka, stwierdza, że może ona wynikać z faktu, że od lat większość radnych wybieranych jest z tego samego obozu rządzącego, a opozycja jest słaba.

W ciągu dwóch-trzech lat mamy ambicję, żeby zamknąć całkowicie gminę, w zieloną energię.

Jak mówi burmistrz tuczna, miasto ma dwa główne projekty, do których należy gospodarka w obiegu zamkniętych i klaster energetyczny. Obecnie Tuczno w 52% korzysta z energii naturalnej, a docelowo ma w 100% być zasilane ekologicznie. Klaster będzie z korzyścią nie tylko dla środowiska, ale i dla mieszkańców, którzy dzięki niemu mniej zapłacą za energię.

W przyszłości jest szansa, żebyśmy mieli tę spółdzielczość. Mentalnie jako obywatele mamy trudność z tym.

Gość „Poranka WNET” mówi o tym, że pozytywnie odnosi się do idei spółdzielczej, ale obecnie brakuje świadomości wśród ludzi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

Tuczno – miasto słynące z unikatowego terenu przyrodniczego i gościnności mieszkańców

Lidia Sałachub – dyrektor Gminnego Ośrodek Kultury w Tucznie oraz nadleśniczy Marcin Majchrzak opowiadają o przyrodniczej stornie Tuczna.

 

 

Miasto Tuczno położone jest w historycznym miejscu, gdzie kilkaset lat temu kształtowały się granice pomiędzy Brandenburgiem a Polską.

Jesteśmy w miejscu naprawdę unikatowym. Obszar gminy Tuczno jest terenem bardzo atrakcyjnym geologicznie. Teren niesamowicie zasobny w lasy i wodę , głęboko wcinające się doliny rzek, rynny jezior. Unikatowość polega również na tym, że od kilkuset lat zasoby przyrodnicze nie były skażone i zniekształcone – mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Tuczno.

Ponad 60% powierzchni miasta zajmują lasy. Ręka człowieka i racjonalna gospodarka na tych terenach przyczyniła się do bogactwa tych obszarów. Ekologicznym sercem jest Drawieński Park Narodowy, w którym można spotkać wszystkie gatunki roślin i zwierząt. które powinny znajdować się w naszej strefie klimatycznej.

Jesteśmy po topowej imprezie „Dniach Tuczna”, która trwała w tym roku dwa dni. Przechodziliśmy przez zlot motocyklowy i festiwal kultury ukraińskiej – mówi Lidia Sałachub.

17 sierpnia w Tucznie organizowany jest kolorowy festiwal wodny „Regaty Smoczych Łodzi”, czyli wyścig dużymi kajakami. Jak podkreśla Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury miasto słynie z życzliwości i gościnności.

M.N.

Majchrzak: W samorządzie Tuczna są, jak wszędzie, układy i układziki

O dzieciach miejskich i wiejskich, więziach rodzinnych i lokalnych oraz o tym, jak trafił do Tuczna — opowiada Alojzy Majchrzak, emerytowany dyrektor Zespołu Szkół w Tucznie.

Alojzy Majchrzak mówi, dlaczego mieszka w Tucznie, chociaż przebywał już w wielu mniejszych i większych polskich miejscowościach. Trafił do tego miasta, ponieważ napisał odpowiedź na ofertę pracy w nadleśnictwie dla jego żony. Okazało się, że jego małżonka otrzymała posadę i wtem się przeprowadzili do tego zachodniopomorskiego miasta. Mieszka tu już 25 lat.

Dzieci z większych aglomeracji są mniej zależne od środowiska niż te w wiejskich.

Rozmówca Tomasza Wybranowskiego, nie zgadza się z tym, żeby dzieci z większych ośrodków były inteligentniejsze od tych z małych. Dodaje, że oprócz inteligencji liczy się też pracowitość. Mówi o więziach lokalnych, które jak zauważa, zanikają również na wsi. Jak stwierdza, zanikają również więzi rodzinne.

W samorządzie tak jak wszędzie są układy i układziki. […]  Byłem radnym niedługo przez pół roku przed zostaniem dyrektorem.

Gość „Poranka WNET” ocenia lokalny samorząd w Tucznie.

W Starachowicach pracowałem w STAR-ze jako programista.

Majchrzak wspomina czas, kiedy za PRL-u miał etat jako programista. Jak podkreśla, miał etat, ale praktycznie nie pracował. Tylko kilka razy miał okazję wtedy programować, a niektórzy z jego kolegów z pracy w ogóle nic nie programowali.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Fajbusiewicz o służbie w wojsku, współpracy z OSTR i „Blue Cafe” oraz programie 997 [VIDEO]

Michał Fajbusiewicz – polski dziennikarz telewizyjny, scenarzysta i realizator filmowy mówi o Bornym Sulinowie, Łodzi i swojej karierze zawodowej.

 

Jestem związany z Bornym Sulinowem od 1971 roku. Przeniosłem się do tego miasta na stałe po zakończeniu bardzo żywotnej kariery zawodowej. Po przejściu na emeryturę planowałem postawienie tutaj domu. Plany się ziściły i przerosły moje oczekiwania  – mówi Michał Fajbusiewicz.

Michał Fajbusiewicz obywał zasadniczą służbę wojskową w jednostce lotniczej II Pułku Lotnictwa Myśliwskiego Kraków w Goleniowie, która zaprzyjaźniona była z jednostką lotniczą z Bornego Sulinowa. Dzięki swojej szerokiej działalności i zaangażowania rozmówca pełnił w wojsku służbę delegata.

Gość „Radia WNET” opowiada o reportażu, w którym główną rolę odegrała postać szwagierki Tomasza Skowronka. „. Główna bohaterka reportażu – pani Zosia była jedyną kobietą wśród mężczyzn leśników i posiadała najlepsze wyniki w całym regionie. Akcja reportażu rozgrywała się w nadleśnictwie Czaplinek.

Michał Fajbusiewicz w Rozmowie z Tomaszem Wybranowskim mówi o swojej współpracy z muzykiem OSTR i organizowaniu widowisk z okazji święta ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, które transmitowane były na żywo w telewizji polskiej. Michał Fajbusiewicz z Agatą Młynarczyk byli prowadzącymi tych widowisk, które co roku skupiały się na innej tematyce. Gość „Muzycznej Polskiej Tygodniówki opowiada m.in. o Tatianie Okupnik z zespołu „Blue Cafe” i zespole „Ich Troje”.

Gość „Radia WNET” prowadzi program „Fajbusiewicz: Rozmowy o zbrodni”. Przeprowadza rozmowy z czołówką polskich pisarzy i autorów kryminalnych. Rozmówca przygotowuję się aktualnie do nowego programu, który jesienią 2019 roku ukaże się w Crime + Investigation – „Z archiwum Michała Fajbusiewicza”. Program jest na etapie wybierania programów, spraw i tematów, które od lat nie zostały wyjaśnione. Michał Fajbusiewicz jest również twórcą książki „Fajbus. 997 przypadków z życia”, w której można przeczytać opowieści z czasów PRL-u.

M.N.

Skowronek: Miejscem tryptyku Jana Zamojskiego jest Borne Sulinowo

Tomasz Skowronek – zastępca dyrektora ds. Gospodarki Leśnej opowiada o Tryptyku Jana Zamoyskiego i Obozach Jenieckich.

 

 

Tomasz Skowronek jest z wykształcenia leśnikiem i od wielu lat interesuję się historią leśnictwa. Szczególnym momentem w dziejach historii jest dla niego II wojna światowa. Głównym tematem rozmowy jest Jan Zamoyski — wspaniały malarz przedwojenny, jak i powojenny. Twórca grupy „Bractwo świętego Łukasza”. W jednym z obozów Jan Zamoyski wykonał tryptyk do kaplicy obozowej.

Impulsem do zainteresowania się i obejrzenia tryptyku Jana Zamoyskiego było dla gościa „Radia WNET” to, że dzieło przetrwało wojnę. Jak dodaje Tomasz Skowronek:

Wpadł mi do głowy pomysł, aby dzieło przewieźć do Bornego Sulinowa, tam, gdzie moim zdaniem, było jego miejsce. […] Jan Zamojski poszedł w tzw. „Marszu śmierci”, a tryptyk pozostał. Ci oficerowie, którzy byli chorzy lub udawali choroby przedostali się do Jastrowia, spotkali tam kapelana od Pułkownika Mariana Mościńskiego i opowiedzieli mu o tym tryptyku, nazywając go „cudownym”.

Tryptyk powędrował przez całe Pomorze, był przy wyzwoleniu Kołobrzegu. Razem z kapelanem Mościńskim trafił na Opolszczyznę do tamtejszej plebanii. W 1969 roku Jan Zamoyski szukał swojego dzieła, a po roku wróciło one do jego rąk. Tryptyk został poddany pracom konserwacyjnym, a następnie przekazany do Katedry Wojska Polskiego w Warszawie:

Rozpoczęły się długie rozmowy z miejscowym proboszczem. Zapadła decyzja o napisaniu listu do biskupa z prośbą o przeniesienie tryptyku. Ówczesny biskup nie zgodził się na przeniesienie go do innego miejsca.

Po pewnym czasie tryptyk został przeniesiony z katedry do innej jednostki wojskowej. 28 stycznia 2008 roku za zgodą biskupa jednostki tryptyk został przewieziony do Bornego Sulinowa.

M.N.

Dymisja to za mało! Marszałek Kuchciński powinien popełnić – co najmniej – seppuku! Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Ale to już w więzieniu, do którego powinien trafić zamiast Kamila Durczoka. Bo ten ostatni przynajmniej jechał swoim samochodem i pił za swoje, a nie latał za pieniądze podatników.

Tyle zrozumiałem z przekazu totalnej opozycji. Aha i jeszcze to, że należy przeprowadzić szczegółową kontrolę wszystkich lotów samolotów rządowych od roku 2015. A dokładnie od dnia 16 listopada 2015 roku i ani dnia wcześniej. Bo wcześniej, to trzeba by było sprawdzić loty tych, którzy niesprawiedliwie wybory w roku 2015 przegrali. A na to zgody nie ma, bo to już byłaby polityczna hucpa w pissowskim (wymawiamy z należytą pogardą) wydaniu.

Drodzy Czytelnicy, naprawdę bawi Was tak wyrysowana linia sporu politycznego w Polsce? Bo mnie wcale nie. Dlatego od paru lat próbuję nakreślić inną. Taką, jaka nie tylko w Polsce, ale też w krajach najstarszych demokracji ma sens, linię programową. Bo właśnie w sporze programowym pomiędzy rządem a opozycją zawarta jest istota demokracji. Aktualny rząd ma swoją wizję rozwoju państwa (z tą wizją przecież wygrał wybory), a opozycja ma inną wizję (z którą, chce wygrać kolejne wybory). Przy fundamentalnym założeniu reprezentowania interesów swojego państwa i narodu przez aktualny rząd i aktualną opozycję.

Każda inna płaszczyzna sporu, jaką chce nam zafundować rząd lub opozycja, jest kłamstwem. Jest świadomą próbą oszukania nas, wyborców, tylko dla zyskania nienależnych sobie głosów. To dlatego rządy Prawa i Sprawiedliwości, od początku odwołujące się do elektoratu socjalnego, przyjąłem z niekłamaną radością. Po latach rządów oszustów udających programowo konserwatystów i liberałów, w polskiej polityce pojawiła się nowa jakość. Przedwyborcze zapowiedzi zaczęły być realizowane. Zaistniała partia budująca swoje powodzenie wyborcze na głosach elektoratu pracowniczego i socjalnego.

Do pełni szczęścia potrzebujemy zatem prawdziwej opozycji, partii reprezentującej głosy przedsiębiorców. Oddającej więcej wolności obywatelom i pozostawiającej w ich kieszeniach więcej pieniędzy, w miejsce socjalnego bezpieczeństwa. Przekonującej również wyborców z innych grup społecznych, że takie mniej redystrybucyjne (= tańsze) państwo leży w ich dobrze pojętym interesie. Bo rozwój, a nie zagłada przedsiębiorczości, leży w mierzalnym interesie wszystkich Polaków, również pracowników. I taki pogląd próbowałem zaprezentować w dwóch poprzednich tekstach o płaczących przedsiębiorcach. Płaczących nie nad sobą, ale nad ich zdaniem źle zarządzaną Polską.

Właśnie taki spór polityczny marzy mi się. Jedna strona, socjalna, już wspaniale prosperuje. Przynajmniej do czasu, gdy skończą się pieniądze. O czym piszę i przestrzegam od jakiegoś czasu. A najpóźniej od momentu, gdy pierwsze 500+ (jak najbardziej zasadne) zostało zamienione w swoisty samograj polityczny, gwarantujący władzę do końca świata. Od momentu, gdy wyjątek socjalny zmienił się w polityczną regułę.

A druga strona? Drugiej strony nie ma. Tam, gdzie powinna istnieć opozycja, królują zakłamanie i tematy zastępcze. Hałaśliwe, czasem nośne okrzyki i nic więcej. Dotyczy to oczywiście opozycji totalnej, czyli PO z przybudówkami, ale też Kukiz ’15, który zgodnie z moimi przewidywaniami sprzed dwóch lat właśnie się kończy z winy lidera. I dotyczy również wszystkich wyznawców Korwina, którzy nie wiedzieć dlaczego założyli, że to błazen może być królem. Choć od lat co najmniej kilkuset wiadomo, że najmądrzejszy nawet błazen (vide Stańczyk) królem być nie może … i vice versa.

Na koniec trochę się wytłumaczę. Piszę swoje teksty nie z uwagi na korzyści materialne lub ambicjonalne. Nie dostaję za nie ani grosza (halo! Prezesie Skowroński! 🙂 ) i nie ubiegam się o żadne partyjno-państwowe stanowiska. Piszę, bo chciałbym żyć w silnym państwie, dobrze zarządzanym przez światłą i patriotyczną elitę. Raz bardziej socjalną, gdy tak wyborcy zdecydują. A innym razem bardziej wolnorynkową, gdy tak wyborcy zdecydują. Bo największą korzyść zwykli ludzie odnoszą z uczciwej walki o ich głosy światłych i odpowiedzialnych elit.

Nie mam też zamiaru nikogo okłamywać. Z utęsknieniem czekam na światłą, patriotyczną i wolnorynkową elitę polityczną, która nie będzie bujać w doktrynerskich obłokach, ale przedstawi całościową i korzystną ofertę dla obywateli, opozycyjną do oferty obecnego rządu. Najlepiej taką, jaką przedstawiam na tym portalu i w Kurierze Wnet. Natychmiast na nią zagłosuję 🙂 . Do tego czasu wolę głosować na Prawo i Sprawiedliwość – prawdziwą partię uczciwych socjalistów. Bo, jak się zapewne domyślacie, wolę najgorszą prawdę od najpiękniejszego kłamstwa. I mam nadzieję, że z Wami jest tak samo.

Jan A. Kowalski

PS. I jeszcze refleksja dla umysłów totalnych: nawet najprostsze, czarno-białe widzenie świata, zakłada istnienie dwóch kolorów.

Wszystkie plastikowe torebki płatne. Prezydent podpisał nowelę tzw. ustawy śmieciowej

Od dwukrotności do czterokrotności opłaty śmieciowej- tyle zapłacą osoby niesortujące śmieci.

Nowelizację ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, zwanej ustawą śmieciową, prezydent podpisał w środę. Zgodnie z nią za niesegregowanie odpadów grozić będzie kara w wysokości nie mniejszej niż dwukrotność i nie większa niż czterokrotność opłaty śmieciowej. Wprowadza także płatność za wszystkie foliowe torebki, jakie dostaniemy w sklepach poza tzw. zrywkami. Wcześniejsze opłaty ograniczone do toreb o grubości od 15 do 50 mikrometrów okazały się bowiem niewystarczające, gdyż przedsiębiorcy obchodzili przepisy, wydając torby grubsze.

Jak pisze Business Insider, Ustawa ma na celu wyeliminowanie możliwości ryczałtowego rozliczania przedsiębiorcy odbierającego odpady komunalne od mieszkańców, które było utrudnieniem dla kontrolujących to gmin oraz zachęcenie do selektywnego zbierania odpadów komunalnych.

Nowela przewiduje niższe opłaty dla osób posiadających przydomowe kompostowniki. Samorządy zaś będą mogły je poddać kontroli.

A.P.

Polska policja modernizuje swój sprzet. Kupiła nowe armatki wodne

Jak 7 sierpnia poinformowała oficjalnie policja, armatki wodne ma jej dostarczyć bielska firma Szczęśniak Pojazdy Specjalne.

W rozpisanym przetargu dwie firmy rywalizowały o kontrakt na dostawę ośmiu arma­tek z opcją na dwie kolejne od połowy lutego bie­żą­cego roku. W jego wyniku odrzucona została oferta firmy Wawrzaszek ISS, a ze zwycięską bielską spółką podpisano 17 lipca umowę o war­tości 26 mln zło­tych bez VAT. Sprzęt ma zostać dostarczony do grudnia 2020 r. Nowe armatki wodne tra­fią naj­praw­do­po­dob­niej do komend na Mazowszu, Śląsku, Pomorzu oraz w Wielkopolsce.

Jak podaje strona zbaim.pl, zakup arma­tek wod­nych wpi­suje się w pro­gram moder­ni­za­cji sprzę­to­wej Policji. W ostat­nich mie­sią­cach można odno­to­wać m.in. zakup śmi­głow­ców czy pojaz­dów opan­ce­rzo­nych.

A.P.

Wojciech Zabłocki: Mamy jedną z największych kolekcji fauny i flory w Europie. Jednak nikt nie może jej oglądać!

– Mamy jedną z największych kolekcji fauny i flory w Europie, jednak jest ona poukrywana w magazynach. Powinna ona trafić do Narodowego Muzeum Przyrodniczego! – mówi Wojciech Zabłocki.

 

 

Wojciech Zabłocki, radny województwa mazowieckiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, opowiada o planach reaktywowania Narodowego Muzeum Przyrodniczego. Zostało ono utworzone w 1919 r. na mocy dekretu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z połączenia dawnego Gabinetu Zoologicznego Uniwersytetu Warszawskiego i prywatnego Muzeum Branickich. Placówka przestała jednak istnieć wraz z zakończeniem II wojny światowej, a władze Polskiej Republiki Ludowej nie były zainteresowane jej odbudową.

Gość Studia Dublin zaznacza, że w tej chwili jesteśmy jedynym dużym państwem europejskim, które nie posiada państwowego muzeum przyrodniczego. Wskazuje przy tym na pewien paradoks – Polska posiada jedną z największych na kontynencie kolekcji fauny i flory, której wielkość szacowana jest na 8 milionów egzemplarzy. Są one jednak ukryte w magazynach, do których nikt nie ma wstępu.

Radny województwa mazowieckiego mówi, w jaki sposób zainteresował się tematem reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego. W 2016 r. rozmawiał on z naukowcami z Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk, który swoją siedzibą ma na ulicy Wilczej 64. Budynek ten, będący w słabym stanie, został dodatkowo objęty roszczeniami rzekomych dawnych właścicieli. Słysząc, że Zabłocki, będący ówcześnie burmistrzem Pragi-Północ, walczył z różnymi nielegalnymi działaniami tego typu, zapytali go o pomoc w tej sprawie.

Od słowa do słowa zaczęliśmy kreślić coraz bardziej śmiałe plany. Od przeniesienia instytutu wpadliśmy na pomysł, czemu by w ogóle nie reaktywować całego muzeum, które byłoby z prawdziwego zdarzenia (…). Później temat się bardzo rozwijał, bo dołączały kolejne środowiska i grupy do nas. W tej chwili myślimy nie tylko o reaktywowaniu tego Muzeum Przyrodniczego, ale również o stworzeniu przy tym muzeum chociażby instytutów takich, które by badały geny, (…) migrację gatunków czy zmiany klimatu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Miśko: Związek Miast i Gmin Dorzecza Parsęty jako jedyny realizuje inwestycje nie z jednej, ale z wielu dziedzin

Od ochrony środowiska, przez wędkarstwo i kajakarstwo po warsztaty dla młodzieży – Waldemar Miśko mówi o projektach realizowanych w Dorzeczu Parsęty.

Waldemar Miśko, burmistrz miasta i gminy Karlino opowiada o działalności Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty, któremu przewodniczy. Mówi, że jego związek skupia się na poprawie środowiska na terenie miast i gmin dorzecza Parasenty.

Jesteśmy jedynym związkiem, który realizuje zadania nie tylko z zakresu ochrony środowiska.

Poza troską o przyrodę związek troszczy się także o infrastrukturę związaną z turystyką i zarządza rzeką Parsętą jako łowiskiem wędkarskim. Przewodniczący Związku mówi o rekultywacji kilku wysypisk na terenie województwa zachodniopomorskiego oraz o modernizacji Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK), które są wspomagane przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Jak mówi, PSZOK-i zostały wybudowane za 18 mln zł, z czego 85% jest finansowane ze środków NFOŚiGW.

Skupiamy się na rozwiązywaniu najważniejszych problemów dla mieszkańców regionu.

Burmistrz Karlina opowiada o projektach realizowanych przez związek, do których należy sto dwudniowych warsztatów dla dzieci i młodzieży.

Rozpoczęliśmy projekt budowy kilkunastu stanic kajakowych.

Część z tych stanic znajdować się będzie na Parsęcie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.