Jestem świadkiem absolutnego wypełnienia się czyjegoś życia. Jego. / Paweł Zastrzeżyński, „Kurier WNET” 78/2020–79/2021

„W Polsce nie było jeszcze otwarcia się na jego naukę. Cała koncepcja personalizmu, teologii ciała przeszła ponad głowami ludzi – nie zrozumieli, bo (…) dotąd nie znają dokumentów, jakie On pisał”.

Paweł Zastrzeżyński

Wyspa W – wielka podróż do ŻYCIA

1 czerwca 2009 r. we włoskim dzienniku „La Stampa” został opublikowany artykuł Don Stanislao e lettere di Wanda, w którym kard. Stanisław Dziwisz, w związku z opublikowanymi Beskidzkimi rekolekcjami dr Wandy Półtawskiej, podważył wyjątkowość relacji między Papieżem Polakiem a polską lekarką. „Pani Półtawska przesadza. Na pewno nie jest ona jedyną osobą, która miała taką długą zażyłość z Karolem Wojtyłą” – stwierdził, dodając, że setki osób korespondowały z papieżem, a nikt nie ogłasza tych listów dla rozgłosu”.

Dr Półtawska ze spokojem odpowiedziała: „Kardynał Dziwisz jest od nas 17 lat młodszy. Z papieżem przyjaźniliśmy się, gdy kardynała nie było jeszcze w jego otoczeniu. Nigdy zresztą nie zwierzaliśmy mu się z charakteru naszych relacji”.

2 czerwca 2009 r. w Archikatedrze rozpocząłem zdjęcia do filmu Jeden pokój. W rocznicę pielgrzymki Jana Pawła II do Polski nagrywałem recytację Krzysztofa Kolbergera. W ciągu następnych dni byliśmy już w domu dr Wandy Półtawskiej i rejestrowaliśmy jej wypowiedzi – dokładnie wtedy, gdy wybuchła burza medialna wokół Beskidzkich rekolekcji. To wówczas pojawiła się w mediach informacja o tym, że dr Wanda Półtawska przekazała list w sprawie abp Paetza. W zarejestrowanym nagraniu Ernest Bryll komentuje to na gorąco, jak ta sprawa była przekazana przez jednego z dziennikarzy: „madam idzie, niesie list, zastępują ją halabardami, ponieważ nie chcą jej wpuścić, ona rozrywa te halabardy, rozwala bramy od Watykanu i prosto zanosi ten list, kładzie na stół no i…”. Dr Półtawska nie skomentowała tych doniesień. Gdy podekscytowani wydawcy Beskidzkich rekolekcji, już poza kamerami, komentowali sprawy na gorąco, ona ze spokojem zapytała tylko: czy się modlicie?

W jednym z dokumentów dr Półtawska zwraca się do swojego brata – tak nazywała Karola Wojtyłę – w związku z pielgrzymką do Polski i pisze: „myśląc Ojczyzna trzeba objąć wszystkich ludzi dobrych i złych – wierzących i ateistów /nazwać ich po imieniu/ i wyrazić wielkie pragnienie, żeby właśnie w tym narodzie, jak mówisz umiłowanym, zaczęła się realizować ta wielka przepowiednia, że będzie jedna owczarnia i jeden pasterz”. I dalej jednoznacznie podkreśla:

„Współodpowiedzialność za los – Polski – świata to nie jest szukanie winnych, ale szukanie sposobu zmiany zła na dobro”. W tym samym liście wspomina o wolności i pisze: „Ale jest jeszcze delikatny problem wolności narodu – myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, że wolność narodu nie jest sumą wewnętrznej wolności ludzi, ale jest prawem do istnienia, zakorzenionym głęboko w ludzkiej egzystencji, jest glebą, na której rośnie człowiek – im głębsza, czystsza, prawdziwsza wolność narodu, tym większe szanse samorealizacji mają ludzie”.

Nasiąkanie nauczaniem Papieża Polaka przy boku dr Półtawskiej to doświadczenie bezcenne. Stykając się latami z duchem Jana Pawła II i faktami z życia dr Wandy Półtawskiej, niejako z jej natchnienia postanowiłem przygotować scenariusz filmu fabularnego na temat życia papieża Polaka i dr Wandy Półtawskiej. Jednak tu, w odróżnieniu od Jednego pokoju, sprawa okazała się dużo trudniejsza i rozgrywała się w zupełnie innej skali.

Zbierane materiały i myśli przelewałem na papier. Zastanawiałem się, jak o tym powiedzieć dr Wandzie Półtawskiej? 3 listopada 2011 r. projekt scenariusza leżał już na moim biurku. Moja żona odebrała telefon od Pani Wandy, która poprosiła, żeby zrobić jej zakupy i przyjechać w piątek na Mszę św. Po skończonej rozmowie żona przekazała mi, co trzeba kupić. Odruchowo zanotowałem to na scenariuszu. 5 listopada pojechaliśmy do państwa Półtawskich na Chyszówki. Scenariusz z listą zakupów położyłem w samochodzie na półeczce. Zabraliśmy Panią Wandę i prof. Andrzeja Półtawskiego i pojechaliśmy do Limanowej na Mszę o 11.00. Po Mszy poszedłem z Profesorem do apteki, a żona z Panią Wandą zostały w aucie. Pani Wanda wzięła z półeczki scenariusz i zaczęła czytać. Kiedy naniosła poprawki, odłożyła plik na półeczkę i tyle – o treści scenariusza nie powiedziała ani słowa. To była jej pierwsza redakcja Wyspy W.

Potem pojechaliśmy na zakupy do Biedronki. Jak zawsze, poszedłem z Profesorem do sklepu, a panie zostały w aucie. Pani Wanda powiedziała, że dostała piękną recenzję książki Jeden pokój od arcybiskupa Michalika, który napisał, że książka ta robi wiele dobra, i drugą, od biskupa Kaszaka. Potem rozmawiały o wierszu Wyspa W, który kiedyś dr Półtawska nam recytowała. Pani Wanda opowiadała, jak Joasia Szydłowska, 10 lat starsza od niej, recytowała ten wiersz w obozie dla niej, gdyż inicjały Pani Wandy to WW (Wanda Wojtasik). Potem żona nawiązała do scenariusza, a Pani Wanda ze spokojem powiedziała: „To jest wiersz z mojej młodości, dlatego musiałby robić film o obozie”. A potem z uśmiechem dodała: „A ma do tego materiały?”.

O czym opowiada scenariusz filmu Wyspa W?

Wyspa W to układ gwiazd, wśród których znajduje się największa gwiazda na niebie. Historia bazuje na prawdziwych wydarzeniach. Opowiada o życiu Wandy, która jako 16-letnia harcerka została aresztowana przez Gestapo, a następnie przewieziona do obozu koncentracyjnego Ravensbrück.

Tam poznała nieludzką męskość i nieludzką kobiecość. To doświadczenie odbiło się echem w całym jej życiu, a punktem zwrotnym stało się wydarzenie, kiedy to Niemcy na jej oczach wrzucili do pieca krematoryjnego niemowlę. W tym momencie postanowiła, że będzie ratować każde życie.

W obozie została poddana eksperymentom pseudomedycznym. Pod koniec pobytu trafiła do trupiarni obozowej. Tam, paradoksalnie, zaplanowała swoją przyszłość: zostanie lekarzem psychiatrą. Chce zrozumieć ludzką psychikę.

Kończy się wojna. Obóz zostaje wyzwolony. Wanda rozpoczyna studia medyczne. W czasie studiów wychodzi za mąż za Andrzeja. Rozpoczyna pracę w szpitalu psychiatrycznym w Krakowie. Wie, że system komunistyczny to kolejny totalitaryzm. Komuniści ustawowo zezwalają na zabijanie dzieci. Jednak Wanda nie pozostaje bierna i kontynuuje walkę. Na swojej drodze spotyka ks. Karola. Oboje chcą ratować życie ludzkie. Rozwija się między nimi przyjaźń. Wanda staje się dla niego siostrą, a on dla niej bratem. Rozumieją się bez słów.

Wanda wpada w wir pracy – działalność z ks. Karolem, praca lekarza i obowiązki domowe – mąż i cztery córki. Przeszkodą staje się śmiertelna choroba, jednak zostaje cudownie uzdrowiona za wstawiennictwem Ojca Pio. W dniu planowanej operacji budzi się zdrowa; zabieg jest niepotrzebny. Wraca do pracy. Po paru latach pojawia się kolejna choroba. To uraz z obozu. Ból jest nie do zniesienia. Operacja może być przeprowadzona tylko w Honolulu. Wanda nie może wyjechać, żyje w systemie komunistycznym, trwa zimna wojna. Ks. Karol zostaje biskupem, arcybiskupem, kardynałem. Wanda jest przy jego boku cały czas, dlatego nie może dostać paszportu. Jednak znajduje się komunista, który pomaga. Wanda rusza w drogę na tę rajską wyspę, nieświadoma, że ta wielka podróż ma odmienić losy świata.

W kolejnych latach sprawa filmu nabierała rumieńców. Scenariusz został pozytywnie zrecenzowany w polskiej wersji językowej przez kilkudziesięciu recenzentów. Przetłumaczoną wersję podobnie ocenili filmowcy z wielu krajów: treść zrozumiała, przekaz spójny. Główny cel filmu to ukazanie postawy, która zachwyca siłą i głębią człowieczeństwa.

Film ten to historia wyrwania się z ograniczeń. Niesie przesłanie, że można wydostać się z każdego piekła, potrzebne w dzisiejszym świecie przesyconym wojnami. To wizytówka Polski. Nasz wyjątkowy potencjał, wyróżniający się na tle innych krajów.

Przygotowano niezbędną dokumentację produkcyjną i przetłumaczono ją. Folder dotyczący filmu został przesłany do 3000 filmowców na całym świecie. Z nadesłanych odpowiedzi wynikało, że Wyspa W znajdzie odbiorców niemal we wszystkich krajach świata. Została nawiązana współpraca z Joshuą Sinclairem – zrobił ostatni film z Patrickiem Swayze, a operatorem jego filmów był Vittorio Storaro, dwa razy nagrodzony Oskarem. Arturo Sandoval, zdobywca dziesięciu statuetek Grammy, był gotów napisać muzykę do filmu. Powstała pełna dokumentacja produkcji w języku angielskim. Pojawiła się producentka w Holywood. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski napisał do nas: „To może się udać”.

27 kwietnia 2014 – dzień kanonizacji Jana Pawła II. Papież Franciszek mówi: „Jan Paweł II był papieżem rodziny. Kiedyś sam tak powiedział, że chciałby zostać zapamiętany, jako papież rodziny”. Gdy Papież Franciszek skończył homilię, staliśmy z żoną przed bramą do pewnego lasu, skąd Karol Wojtyła wyruszył do Watykanu. Podjechał samochód, z którego wysiadł prof. Andrzej Półtawski. Powiedział, że właśnie skończył słuchać homilii papieża Franciszka. Podkreślił, że dziś ich życie się wypełniło.

Wanda i Andrzej Półtawscy poznali młodego kapłana i z pełną miłością przyjęli go do swojej rodziny. Budowali wzajemną przyjaźń z księdzem, biskupem, kardynałem, papieżem i teraz świętym.

Tego dnia w Limanowej, skąd wyruszyliśmy do lasu, padał deszcz. Jednak w lesie świeciło piękne słońce. Chmury, jak w bajce, wisiały na błękitnym niebie. Pani Wanda powiedziała z uśmiechem, że tam, w Rzymie, będą rozczarowani, bo tam nie ma Jana Pawła II. On jest tu. Bo przyrzekł jej, że ilekroć ona będzie w lesie, On będzie z nią.

Następnego dnia w Rzymie na placu św. Piotra odbyła się dziękczynna Msza za dar kanonizacji Jana Pawła II. Nie mogłem wysłuchać homilii, gdyż nie pozwoliły na to wydarzenia, które spowodowały, że nazywam ten dzień najstraszniejszym w moim życiu. 28 kwietnia 2014 r. o 10:30 zadzwonił prof. Półtawski, abym natychmiast przyjeżdżał. Rzuciłem słuchawką i wsiadłem do samochodu. Miałem przed sobą 140 km drogi. Spieszyłem się, bo nie wiedziałem co się stało. Kiedy spotkałem Profesora, usłyszałem: „Ona się paliła”. Wszedłem po drabinie na górę. Przy stoliku siedziała Pani Wanda. Zobaczyłem spalonego człowieka! Ten obraz mam do dziś przed oczami…

Jednak Pani Wanda zachowała absolutny spokój. Mówiła tak, jakby tego wszystkiego, co widziałem, nie było. „Pawełku, paliłam się, jednak uratowałam wszystko. Byłam dzielna. – Musisz teraz zrolować śpiwór Ojca świętego… To ty?… Ja nie widzę (cała jej twarz była spuchnięta od oparzeń). Pozamykaj okna i pozbieraj te spalone rzeczy, co wyrzucałam przez okna. To było straszne… Tego nie znałam. To nowe doświadczenie…”. Pani Wanda chciała jechać do Krakowa. Nie chciała zostać w przypadkowej izbie chorych. To jej życzenie było szaleństwem, ale posłusznie je wykonałem. Kosztowało nas to dodatkowe 2 godziny. Ona całe to cierpienie przyjęła ze stoickim spokojem. Dotarliśmy do szpitala w Krakowie. Następnie odwiozłem Profesora do domu.

Czas wypadku pokrywał się z wydarzeniami związanymi z Deklaracją wiary, którą zainicjowała dr Wanda Półtawska. Sztab deklaracji mieścił się w naszym domu. Pamiętam dokładnie dzień „narodzin” Deklaracji wiary. Moja żona wyszła z domu z Chyszówek z pokreśloną kartką papieru. Następnego dnia miała ją przepisaną oddać Pani Wandzie.

Rozpowszechnianie Deklaracji z dnia na dzień nabierało tempa, a media rozszalały się w komentowaniu tego małego tekstu. Jednak kluczowym momentem było poparcie, jakie dla Deklaracji wyraził między innymi kardynał Stanisław Dziwisz, co w konsekwencji doprowadziło niemalże do rewolucji światopoglądowej.

Zbiegiem okoliczności ja także miałem udział w tym wydarzeniu. Pracowaliśmy z żoną w sztabie Deklaracji wiary i równocześnie jeździliśmy do szpitala, gdzie przebywała poparzona dr Wanda Półtawska. Moja żona siedziała na oddziale przy Pani Wandzie, a ja w samochodzie na szpitalnym parkingu. Wypadek był dla mnie taką traumą, że nie byłem w stanie iść do Pani Wandy. Któregoś dnia poszedłem do budynku szpitala na kawę. Przy głównym wejściu zobaczyłem kardynała Stanisława Dziwisza. Trzeba zaznaczyć, że znałem go tylko z obrazków i przekazów medialnych. Byłem też trochę „wymięty” i zaniedbany, bo cały dzień drzemałem w samochodzie.

– Jestem ten od Deklaracji i to ja wiozłem Panią Wandę – przedstawiłem się. Zapytałem, czy idzie do Pani Półtawskiej. Odpowiedział, że przyszedł do znajomego księdza, który tu leży. Wspomniał również, że wie, że tu jest Pani Wanda, ale rozmawiał z profesorem Półtawskim i dowiedział się, że Pani Doktor jest… (tu wykonał ruch ręką wokół głowy, który miał ukazać rany na jej twarzy). Nie wiem czemu powiedziałem, że Duch Święty chce, aby poszedł do niej. Kardynał zapytał o numer piętra. Wróciłem do samochodu. Nie zadzwoniłem do żony, bo nie byłem pewny, czy Kardynał nie wziął mnie za pacjenta oddziału psychiatrycznego. Jednak okazało się, że kard. Dziwisz odwiedził Panią Wandę w jej pokoju.

Drugim wyjątkowym spotkaniem w szpitalu były odwiedziny Floribeth Mory Diaz. Floribeth jest Kostarykanką, została cudownie uzdrowiona za przyczyną Jana Pawła II i to właśnie jej cud został wybrany do kanonizacji.

W nieopublikowanych wypowiedziach na temat Deklaracji wiary i tego, co wówczas się działo w przestrzeni społecznej, dr Wanda Półtawska wspomina, że kiedyś zapytała Jana Pawła II, dlaczego diabeł jest tak mocny? Odpowiedział: „Przeczytaj sobie Księgę Hioba”. Dlatego to, że szatan szaleje, dr Półtawskiej nigdy nie zaskakiwało, choć może zdumiewać fakt, że tyle ludzi stoi po stronie zła.

Dr Półtawska, mówiąc Janie Pawle II, wielokrotnie powtarzała: „w Polsce nie było jeszcze otwarcia się na Jego naukę. Cała koncepcja personalizmu, teologii ciała, koncepcja pięknej miłości przeszła ponad głowami ludzi – nie zrozumieli, bo nie uczyli się i dotąd nie znają dokumentów, jakie On pisał. W Polsce jest totalna ignorancja nauki Kościoła, a właśnie nasz święty Papież, filozof, teolog i poeta dawał drogowskazy, których ludzie nawet z wyższym wykształceniem nie znają. Trzeba zacząć uczyć się poznawać prawdę o człowieku – Jan Paweł II powtarzał: »uczcie się kochać«. Oczywiście, że Polacy mają większą odpowiedzialność i z pewnością będą odpowiadali za ten grzech zaniedbania – bo mieli Go na co dzień, a nie słuchali”.

Gdy pisałem scenariusz Wyspy W, mojej świadomości byli obecni Jan Paweł II i dr Wanda Półtawska, ich słowa i przykład ich życia. Całą pracę oparłem na dokumentach i na tym, co przez 10 lat udało mi się zanotować, nie chciałem dodawać od siebie ani słowa. Dopiero ostatni etap zmusił mnie do złamania tej zasady i osadzenia fabuły na jakiejś osi. Do tego celu stworzyłem małego chłopca, Adasia, który opowiada całą historię. To chłopiec, który w wyniku wojny traci rodziców. Zostaje sam i stara się odnaleźć w życiu. Przygląda się ludziom i wybiera dla siebie te postaci, które go inspirują i pociągają, dodają siły na dalszą drogę. Takimi ludźmi są dr Półtawska, prof. Półtawski i Karol Wojtyła.

Niestety wypadek dr Półtawskiej całkowicie zatrzymał prace nad filmem. Bo to właśnie w dniu wybuchu gazu scenariusz „Wyspy W” został przekazany dr Półtawskiej do ostatniej recenzji. W moimi archiwum mam egzemplarz z nadpalonymi brzegami.

Jednak cała ta historia nie ma wydźwięku pesymistycznego. Sens mojej pracy scenariuszowej i filmowej był oparty na tym, co jako świadek zaobserwowałem w życiu dr Półtawskiej i Karola Wojtyły. Ich WIELKĄ SPRAWĘ, którą była ochrona ŻYCIA ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. I gdy 22 października 2020 r. w Wiadomościach TVP przytoczono wypowiedź dr Półtawskiej w związku z orzeczeniem Trybunału: „Jestem szczęśliwa, wreszcie zwycięstwo, tego by chciał Jan Paweł II”, zrozumiałem, że stałem się świadkiem absolutnego wypełnienia czyjegoś ludzkiego życia. Jego.

Orzeczenie Trybunału miało miejsce w dniu wspomnienia Jana Pawła II. Kilka dni później, 29 października 2020 r. umarł prof. Andrzej Półtawski. 4 listopada 2020 r., w dniu imienin Karola Wojtyły, odbył się pogrzeb w Kościele Mariackim. Msze pogrzebową celebrował kard. Stanisław Dziwisz. Tego dnia Prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie Profesora Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Tymczasem na ulice wyszły kobiety w proteście przeciwko orzeczeniu Trybunału. Zaczął się atak na Kościoły i to charakterystyczne hasło protestów…

W „Tygodniku Powszechnym” 26 marca 1961 r. ukazał się tekst dr Wandy Półtawskiej, w którym pisze: „Nie walczę z kobietami, walczę o kobiety”. W 2018 r. na jej prośbę nagrałem jej wypowiedź do Senatorów Rzeczypospolitej, w której mówi, że u dwóch więźniarek obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, poddanych eksperymentom pseudomedycznym, operowane rany po 70 latach na nowo się otwarły i zaczęły ropieć.

Jedną z nich była ona sama. Kobieta, która jak mało kto na świecie wie, czym jest wojna i zna sens tego słowa. Dziś „wojna” to jedno z haseł głoszonych na ulicach polskich miast przez młode kobiety.

Razem ze scenariuszem Wyspy W spłonęła książka Odnaleziony, nad którą razem z dr Półtawską pracowaliśmy. I tak jak w wypadku scenariusza, wszystko się skończyło. Książka ta opowiadała o moich losach, ale przede wszystkim o życiu bardzo zagubionego człowieka, który spotyka na swojej życiowej i filmowej drodze nie tyle dr Półtawską i Papieża, co naukę, jaka płynie z ich życia. Tę naukę przyjmuje. I z tego budulca konstruuje własną wyspę, na której dziś jest szczęśliwy, mimo że wszystkie zewnętrzne okoliczności powinny temu przeczyć. Nadzieja wbrew nadziei.

Artykuł Pawła Zastrzeżyńskiego pt. „Wyspa W. Wielka podróż życia” znajduje się na s. 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Pawła Zastrzeżyńskiego pt. „Wyspa W. Wielka podróż życia” na s. 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wyrok ETPcz potwierdza, że Rosja złamała prawo międzynarodowe – Program Wschodni z 16 stycznia 2021 r.

W najnowszym „Programie Wschodnim” eksperci mówili o sytuacji po wyborach w Kirgistanie i Kazachstanie oraz orzeczeniu ETPcz odnośnie Rosji. Nie zabrakło także akcentów muzycznych.

Gośćmi Programu Wschodniego byli:

  1. Dr Mariusz Marszewski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich;
  2. Dr Tomasz Lachowski, redaktor naczelny portalu „Obserwator międzynarodowy”; 
  3. Robert Czyżewski – Dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie;
  4. Таras Коmpanichenkо, muzyk, kompozytor i ukraiński bard;

Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizator: Mikołaj Poruszek, Wiktor Timochin


Dr Mariusz Marszewski mówił o napiętej sytuacji w Kirgistanie. Sadyr Żaparow, który jeszcze w październiku siedział w

Dr Mariusz Marszewski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

więzieniu,  miażdżącą przewagą został wybrany prezydentem Kirgistanu. Kraj zmieni ustrój z republiki parlamentarnej na prezydencką. Jak wskazuje ekspert wytworzył się  tam „specyficzny rodzaj demokracji.”

Ten rodzaj wyborów który miał miejsce jest próbą wyjścia z paradygmatu anarhiuzujaco-demokratycznego, którym Kirgizi są rozczarowani – zaznaczył Marszewski.

Jak ocenił sam fakt, że człowiek, który jeszcze niedawno był więźniem, w tak krótkim czasie został prezydentem, pozostaje bez precedensu. Żaparow zyskał dużą popularność, co pozwoliło mu dojść do władzy. Przytoczył także okoliczności uwolnienia polityka.

Ludzie wyszli na ulicę i zdobyli parlament i kluczowe budynki w stolicy, podważając  w ten sposób władzę urzędującego prezydenta. Uwolniono więźniów politycznych. (…) Najważniejszym  z nich był Żaparow, który za pomocą umiejętnie prowadzonej kampanii w sieciach społecznościowych, a  wcześniej opromieniony  nimbem polityka niesprawiedliwie osądzonego, (…) zyskał nieprawdopodobną popularność.

W ocenie gościa „Programu Wschodniego” taka sytuacja jest nie do zaakceptowania przez Rosję.

Jednym z fundamentów polityki rosyjskiej na obszarze dawnego ZSRR  i w dużej mierze na świecie, jest zasada, którą stosował car Mikołaj I, czyli bycia reakcyjną siłą utrzymującą stabilne, niedemokratyczne, despotyczne rządy. Tymczasem najbardziej prorosyjskie państwo w regionie jest zaprzeczenim tego modelu – zaznaczył.

Analityk odniósł się także do wyborów w Kazachstanie, które miały miejsce 10 stycznia. Prezydencka partia Nur Otan zdobyła aż 72 proc. głosów. Podczas głosowania dochodziło do wielu nadużyć.

Wybory były sterowane ale jednocześnie  pokazały, że instytucje  państwa kazachskiego są jednymi z silniejszych w Azji Centralnej – powiedział.

Zwrócił także uwagę na podejście Rosji do dawnej republiki ZSRR.

Kazachstan musi bardzo balansować i dbać o swoją stabilność polityczną. Nie jest to kraj do końca  uznawany przez Rosje za zagranicę.


Dr Tomasz Lachowski mówił o uznaniu przez Europejski Trybunał Praw Człowieka skargi Ukrainy dot. łamania praw człowieka przez Rosję na Krymie w 2014 r.

To orzeczenie ETPcz jest niezwykle istotne. Trybunał uznał skargę Ukrainy za „częściowo dopuszczalną”.  Najistotniejsze z perspektywy nie tylko prawnej ale także politycznej jest to, że podkreślono, że Rosja sprawowała efektywną kontrolę nad Półwyspem Krymskim już od 27 lutego 2014 roku, czyli od momentu, kiedy rosyjscy żołnierze tzw. zielone ludziki zajęły budynki parlamentu Republiki Autonomicznej Krymu – zaznaczył.

To potwierdzenie ze Rosja złamała prawo międzynarodowe i suwerenność Ukrainy – dodał.


Robert Czyżewski oraz Таras Коmpanichenkо mówili o wspólnych projektach muzycznych.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji już teraz!

A.N.

 

 

Nie da się życia podzielić na przed i po nabyciu człowieczeństwa / Herbert Kopiec, „Śląski Kurier WNET” 78/2020–79/2021

„Jeśli zabicie dziecka nazywamy przerwaniem ciąży, to zabicie emeryta nazwijmy przerwaniem emerytury”. Aborcja – zauważmy – nie może być czymś dobrym, bo czy można dobrze… zabić człowieka?

Herbert Kopiec

W kręgu zawołania bojowego liberałów – czemu nie?!

Część II

Błąd antropologiczny

Prawdziwie mądrzy ludzie dawno już zauważyli, że mały błąd na początku okazuje się wielkim i brzemiennym w konsekwencje na końcu, co szczególnie uwidacznia się w rozumieniu człowieka. To, jak człowiek angażuje się w budowę swojej przyszłości, zależy od jego pojmowania siebie, swojego przeznaczenia i człowieczeństwa w ogóle.

Można odnieść wrażenie, że w rewolucyjnym ruchu proaborcyjnym (także ruchu ulicznym) strajkujących kobiet, zafascynowanych i upajających się wulgarnym hasłem w……..ć, mała jest świadomość (bądź jej nie ma wcale!), że z naukowego, medycznego punktu widzenia sprawa początku człowieka została definitywnie rozstrzygnięta. Człowiekiem jest się od poczęcia. Stwierdzają to naukowcy niezależnie od wyznawanego światopoglądu i religii. Połączenie komórki jajowej i plemnika, czyli gamety matczynej i ojcowskiej daje początek odrębnemu życiu. W wyniku zapłodnienia powstaje w pełni genetycznie uformowany nowy człowiek, którego rozwój dokonuje się w czasie życia ludzkiego. Tak więc embrion, płód, noworodek, niemowlę, dziecko, dorosły, starzec to określenia poszczególnych etapów rozwoju tego samego człowieka. Słowem: cykl życia trwa od poczęcia do śmierci i jest jednością. Nie da się go podzielić na okresy przed i po nabyciu CZŁOWIECZEŃSTWA.

Tymczasem po II wojnie światowej w wielu krajach uchwalono prawo do zabijania najsłabszych i bezbronnych – czyli dzieci nienarodzonych.

Warto w tym kontekście przypomnieć, że siłę łańcucha zawsze mierzy się siłą jego najsłabszego ogniwa. Niewątpliwie najsłabszym ogniwem ludzkości jest właśnie embrion. Stąd zasadne jest stwierdzenie, że ci, którzy dokonują zamachu na embrion – może zabrzmi to nieco patetycznie – dokonują zamachu na całą ludzkość.

Dlatego – choć pomny, że w szeregach strajkujących rozwścieczonych kobiet chwały mi to nie przyniesie – przypomnę, że „przerwanie ciąży” jest zwrotem zakłamanym. Bez ryzyka popełnienia błędu da się powiedzieć, że służy temu, żeby ukryć pod nim krew, przerażenie i ból nienarodzonych.

A przecież istotę sprawy dobrze oddaje ongiś wymyślone hasło: „Jeśli zabicie dziecka nazywamy przerwaniem ciąży, to zabicie emeryta nazwijmy przerwaniem emerytury”. Aborcja – zauważmy – nie może być czymś dobrym, bo nie można przecież dobrze… zabić człowieka. Papież Franciszek porównał ostatnio aborcję do wynajęcia płatnego zabójcy. Nawet jeśli prawo w jakichś sytuacjach dopuszcza ten czyn, nie zmienia to jego istoty: aborcja pozostaje zabiciem człowieka. Koniec. Kropka. Żądanie prawa do zabijania dziecka nienarodzonego jest więc niegodne człowieka. Podkreślają to polscy biskupi w listach pasterskich na tegoroczny Adwent.

Słowem: robi się bardzo niebezpiecznie, bo jeśli dziś my uznamy aborcję za „wartość europejską”, to mocą takiego samego mechanizmu przyszłe pokolenie będzie mogło jako taką samą wartość uchwalić – przykładowo – eutanazję albo segregację, eliminację na przykład chorych na cukrzycę czy alkoholików. Bo dlaczego/czemu nie?

Dramaturgii sprawie dodatkowo nadaje fakt, że nawet zwolennicy aborcji też nie są wolni od licznych wątpliwości: „Jestem zwolennikiem złagodzenia obecnego prawa antyaborcyjnego – napisał lewoskrętny Marek Beylin z „Gazety Wyborczej” – ale zgadzam się, że problem, kiedy z komórek powstaje człowiek, jest jednym z poważniejszych i zapewne pozostanie nierozstrzygalny”. Tego typu wyznania – słusznie zauważa prawoskrętny Tomasz P. Terlikowski – są bowiem zwyczajnym ściemnianiem. Gdyby bowiem zwolennicy aborcji rzeczywiście mieli wątpliwości, rzeczywiście zastanawiali się nad człowieczeństwem płodu i zarodka, to nigdy nie zgodziliby się na jego zabicie. Przecież jeśli mam wątpliwości, czy gdzieś w krzakach rusza się dziennikarz „Gazety Wyborczej”, czy dzik, to nie strzelam z obawy, że mogę się pomylić. I podobnie jest z dzieckiem. Jeśli mam wątpliwości, to nie zabijam go. Jeśli zaś zabijam, to albo jestem mordercą, albo uznaję, że istota, którą likwiduję, nie jest człowiekiem („Gazeta Polska” 2. 10. 2013).

Preparowanie człowieczeństwa

Wzmiankowałem już kiedyś, iż przykładem błędnego odczytania prawdy o człowieczeństwie może być definicja człowieczeństwa, sformułowana przez autora podręczników socjologii okresu PRL prof. Jana Szczepańskiego, który pisał: „Ogół cech społecznych – zarówno w ujęciu socjologicznym i polityki społecznej – nazywa się człowieczeństwem” (J. Szczepański, Wstęp do antropologicznej teorii konsumpcji, PWE, Warszawa 1980). Wisława Szymborska uznała swego czasu Lenina za „nowego człowieczeństwa Adama”. Zauważmy, że jest to pojmowanie człowieka, który własne człowieczeństwo preparuje, używając do tego zabiegów socjotechnicznych, ideologicznych, psychotechniki i odpowiedniej polityki społecznej. Mamy tu do czynienia z lewicowym/postępowym przeświadczeniem, że ludzie dość dowolnie mogą ukształtować siebie samych i świat. Posiadamy rzekomo jakoby samostwarzające się kompetencje, a rzeczywistość wokoło (łącznie z człowiekiem!) to bierna materia czekająca na formy, które jej nadamy. Ale nie tylko.

Przyjmuje się, że istotną rolę w „preparowaniu człowieczeństwa” odegrać może także polityka edukacyjna. Tak oto testy (rzekomo bardziej obiektywne) – w ramach postępowej edukacji – zastąpiły większość egzaminów w szkołach i uczelniach.

Język polski jest traktowany coraz mniej poważnie, bo stał się poniekąd dodatkiem do bardziej przydatnych w karierze języków obcych. Młodzież w większości polskich szkół pisze jedno wypracowanie na semestr. Oznacza to, że już nigdy nie posiądzie umiejętności sprawnego posługiwania się piórem, że napisanie tekstu będzie przez całe życie traktować jako udrękę.

Umiejętność werbalizowania myśli w sposób uporządkowany jest trudna i musi być podejmowana codziennie. Prawdziwą zmorą współczesnego kształcenia są więc testy. Polonista, zamiast uczyć mówić, uczy wypełniać testy; zadanie ucznia polega na postawieniu krzyżyka w kratce, jakby był analfabetą. Na „nowoczesnym” egzaminie nikt już nie sprawdza, czy zdający potrafią napisać choćby kilka sensownych zdań. Nieważne, że sprzyja to obniżaniu poziomu wymagań szkolnych. Jeśli natura ludzka stanowi ograniczenie wzrostu produkcji, modyfikujmy ją; jeśli naturalne potrzeby uległy zaspokojeniu, kreujmy nowe; jeśli tradycyjne kultury hamują plastyczność ludzkiej natury, zniszczmy je.

Widać więc, że kryzys współczesnej kultury ujawnia cenę liberalnej tolerancji i lansowania różnego rodzaju „postępu, wolności” – wolności od obowiązków rodzinnych, od szacunku dla natury ludzkiej, od odpowiedzialności za sensowną edukację („Nasza Polska”, 6. 12. 2005). W przywołanej „definicji” człowieczeństwa odrzucono Boga jako Stwórcę, a przez to odrzucono źródło stanowienia o tym, co dobre, a co złe. Odrzucono to, co najgłębiej stanowi o człowieczeństwie, czyli pojęcie natury ludzkiej jako rzeczywistości, zastępując ją „wytworem myślenia” dowolnie kształtowanym i dowolnie zmienianym według okoliczności. Pod płaszczykiem troski o – dumnie brzmiący – tak zwany „wszechstronny wymiar człowieczeństwa” toczy się powszechna walka dobra ze złem. A wszystko w imię niczym nieograniczonego „prawa do samorealizacji” oraz „indywidualnego kreowania wartości”.

Posłuchajmy charakterystycznej, konkretnej wypowiedzi, wpisującej się w ducha „prawa do samorealizacji” i „indywidualnego kreowania wartości”. Zbigniew Szawarski, profesor etyki z Uniwersytetu Warszawskiego, napisał: „Każdy z nas ma takie lub inne przekonania moralne. Każdy z nas należy do takiej lub innej tradycji moralnej. Ale właśnie dlatego, że tradycji tych jest tak wiele, żadna z nich nie ma monopolu na prawdę” (Wyd. Uniwersytetu Warszawskiego, 2009). Nie trzeba być wyrafinowanym intelektualistą i ekspertem, aby rozpoznać w tych stwierdzeniach barbarzyństwo lewackiego postmodernizmu. Idźmy dalej: „Społeczeństwu próbuje się narzucić pozornie potrzebny, jednolity dyskurs – pisze Gabriela Kuby – który ma na celu egzekwowanie zapisanego w prawie równego traktowania oraz walkę z dyskryminacją. Ale za tym kryje się w rzeczywistości radykalny przełom: zmiana pojęcia człowieczeństwa i rozumienie go w dowolny sposób” („Nasz Dziennik” 21. 01. 2013).

Odnotujmy dla jasności wywodu, że podejmowane działania (w ramach polityki społecznej państwa) zmierzające do zmiany pojęcia człowieczeństwa nie mają charakteru dowolnego. Jest w nich bowiem obecny czynnik, który mniej lub bardziej bezpośrednio prowadzi do odhumanizowania życia ludzi.

Wpływając – przykładowo – na destrukcyjną modyfikację relacji międzyludzkich w rodzinie, przyczyniają się do osobliwego odczłowieczania tych relacji w tradycyjnym sensie. Przyjrzyjmy się sprawie bliżej, analizując sygnalizowane zagrożenia na przykładzie ustawy o świadczeniach rodzinnych. O wpływie sytuacji materialnej rodziny na jej wychowawcze funkcjonowanie nie zamierzam nikogo przekonywać. Na użytek niniejszych uwag ograniczę się do przywołania wyników badań przeprowadzonych w ramach programu chroniącego młodzież przed zagrożeniami.

Mama jako skarb człowieczeństwa

Młodzież miała wskazać osoby, które są dla niej autorytetem najlepiej ją chroniącym. I co się okazało? Otóż osobą, która chroni przed wszystkimi typami zagrożeń, jest mama. Ojciec był wskazany jako osoba chroniąca tylko w niektórych przypadkach. Okazuje się, że ojciec nie chroni przed seksualizacją, hazardem, papierosami!

Interpretując wyniki tych badań w perspektywie współczesnych wydarzeń, można wnioskować, że lewackim animatorom i aktywistom rewolucji udaje się w sposób znaczący zneutralizować wpływ ojców na wychowanie. Oznacza to, że mamy do czynienia z narastającą marginalizacją udziału ojców w kształtowaniu i ochronie pojęcia człowieczeństwa przed jego deformacją.

Wygląda na to, że obecnie lewackie siły postępu zmierzają wprost do unicestwienia ostatniej bariery chroniącej dziecięce serca, jaką są mamy. Skompromitować, zabić macierzyństwo – to wydaje się aktualnie być celem zdemoralizowanych, agresywnych, lewackich i proaborcyjnych aktywistek. Dobrze wiedzą, że jak uda im się odczłowieczyć mamy/matki poprzez zabicie i skompromitowanie ich macierzyństwa, to dopną swego. A z punktu widzenia naszych analiz oznaczać to będzie unicestwienie sensownie pojętego człowieczeństwa. Wszak sporo obserwacji wskazuje, że (zwłaszcza po zmarginalizowaniu w życiu rodziny obecności ojca) serce człowieczeństwa znajduje się u MAMY. Co robić? Dla zachowania autentycznych cech ludzkich w pojmowaniu człowieczeństwa chronić i wzmacniać autorytet MAMY. To jest bowiem prawdziwy skarb człowieczeństwa („Nasz Dziennik”, listopad 2020).

Polityka społeczna jako narzędzie kształtowania człowieczeństwa

Odnotujmy na początek, że polska Ustawa o świadczeniach rodzinnych, będąca elementem polityki społecznej, która obowiązywała od maja 2004 r., wyraźnie dyskryminowała ubogie dzieci z rodzin pełnych, pozbawiając je prawa do zasiłku, jaki mogą otrzymać dzieci z rodzin niepełnych, będące w takiej samej sytuacji materialnej.

Jeśli ustawa nie zostanie zmieniona – słusznie podkreślano w kręgach „moherowych” – wiele rodzin biednych, zwłaszcza wielodzietnych, może się rozpaść, byle zyskać prawo do zasiłku. To niewątpliwie wpłynie na modyfikację pojęcia ‘człowieczeństwo’, nierozerwalnie związanego przecież z rodziną. Wszak zdrowa (pełna) rodzina jest naturalnym środowiskiem, w którym wzrasta i rozwija się człowiek.

Wobec tak ukierunkowanej polityki rodzinnej, Forum Kobiet Polskich, zrzeszające 57 organizacji kobiecych, słusznie postawiło publicznie szereg pytań. Oto niektóre: „Kiedy Rząd i Parlament podejmą działania w celu zmiany ww. ustawy, aby świadczenia rodzinne uzależnione były wyłącznie od obiektywnej sytuacji materialnej? 2. Czy i kiedy media publiczne przedstawią tragedie małżonków rozwodzących się w celu uzyskania świadczeń? 3. Kto ostrzeże kobiety, godzące się na rozwód, aby uzyskać zasiłek dla swoich dzieci, że tracą prawną ochronę należną małżonce? 4. Kto poniesie odpowiedzialność za dzieci, z tego powodu wychowywane w rodzinach rozbitych?”.

Forum zasadnie przestrzegało, iż ustawa może w niedalekiej przyszłości spowodować degradację rodziny na nieznaną dotąd skalę (Polskie matki pytają, „Głos”, 22. 05. 2004). W zarysowanym kontekście godzi się odnotować, że realizowany w Polsce od 1 kwietnia 2016 roku państwowy program z zakresu polityki społecznej (o nazwie Rodzina 500 plus), mający pomóc rodzinom w wychowaniu dzieci poprzez comiesięczne świadczenia wychowawcze na każde dziecko w rodzinie w wysokości 500 złotych, jawi się jako krok we właściwym kierunku. Także z punktu widzenia tworzenia sprzyjających warunków dla kształtowania i zachowania człowieczeństwa w tradycyjnym znaczeniu.

Pułapki lewicowej polityki społecznej

Da się więc powiedzieć, iż przyczyna kryzysu współczesnej kultury, odnoszącego się do pojmowania człowieczeństwa, tkwi w tym, że jest to kultura w dużej mierze zideologizowana i zawierająca różne pomysły, jak człowiekiem się posłużyć.

Oto ONZ narzuca krajom członkowskim lewicową politykę społeczną, która budzi liczne kontrowersje. O co chodzi? Otóż ONZ ma mandat od krajów członkowskich na promowanie pokoju, praw człowieka i rozwoju na świecie, ale każde z tych pojęć może zostać perwersyjnie zmienione od środka, jeśli zostaną zinterpretowane według parametrów źle skonstruowanej antropologii. Walka z głodem bowiem może zostać przekształcona w eliminację biedaków poprzez kontrolę urodzin. Natomiast promowana opieka zdrowotna daje w rzeczywistości pierwszeństwo tzw. zdrowiu reprodukcyjnemu, czyli zespołowi działań, który łączy cele rewolucji seksualnej, takie jak np. „powszechny dostęp do różnych metod antykoncepcji” i tzw. bezpiecznej aborcji. Więc w rzeczywistości „zdrowie reprodukcyjne” i związane z tym projektem metody działań stały się obsesyjnym priorytetem globalnego zarządzania od konferencji ludnościowej w Kairze w 1994 roku. Od tego czasu na wszystkie kraje wywierana jest presja, by wcielały w życie jej postanowienia, i to w sytuacji, gdy ludzie nadal głodują, nie mają domów i odzieży. Dziś widzimy, że te pomysły są realizowane, tymczasem prawdziwy rozwój biednych krajów postępuje – niestety – bardzo słabo (Diabeł popiera globalizację, „Nasz Dziennik”, 20. 11. 2010).

I to są – podkreślmy to z naciskiem – te ideologie. Należą do nich jeszcze rozmaite teorie człowieka prowadzące zazwyczaj do psychologizacji życia społecznego.

Ten pseudointelektualny bełkot podbija świat i ledwie garstce odważnych wyrywa się okrzyk, że król jest nagi.

Tak zwane pozytywne myślenie czy manipulowanie swym umysłem często prowadzi do negowania nawet najbardziej oczywistych faktów. Zauważmy, że różnego rodzaju negatywne emocje, które człowiek przeżywa, są ostrzeżeniem, że coś trzeba zmienić w życiu i wypieranie ich jest głupotą. Właśnie takimi zabiegami, a nie argumentami, wyrabia się w znacznej części społeczeństwa przekonanie, że orientacja homoseksualna jest równie dobra jak heteroseksualna. Akceptację takiego poglądu promuje się jako kryterium już nie tylko demokratyczności i nowoczesności, lecz nawet respektu i szacunku do ludzi. Z mającymi inne zdanie się nie dyskutuje, bo „oni są nie na poziomie”.

– Czytałem w gazetach – mówi w rozmowie z „postępową” Barbarą Hollender czeski reżyser Bohdan Slama – że polską opinię publiczną zaprzątała niedawno dyskusja, czy gej może być nauczycielem. My takiego problemu nie mamy – stwierdził i wyjaśnił, dlaczego. Opowiedział, jak kręcił z naturszczykami Mojego nauczyciela, opowieść o nauczycielu geju. W filmie dochodzi do gwałtu – nauczyciel (Petr) wykorzystuje seksualnie niepełnoletniego, 17-letniego ucznia. „To była jedna z najtrudniejszych scen, jakie w życiu reżyserowałem” – przyznaje. „Starałem się zainscenizować ją tak, by obiektywnie pokazać moment, w którym Petr przekracza granice, jakich mu przekroczyć nie wolno. Ale jednocześnie chciałem, by widz poczuł klimat tej chwili, ukrytą w niej namiętność i tęsknotę. Myślę, że bardzo wiele zawdzięczam Pavlowi Lisce, który wzniósł się na szczyty aktorskiego kunsztu. Ma niezwykłą charyzmę. Zagrał tak, że publiczność go nie odrzuca, lecz stara się zrozumieć jego odmienność i to, jak trudno żyć człowiekowi, który jest inny. Widzowie mu wybaczają, podobnie jak matka chłopca. – Myśli pan – powątpiewa Barbara Hollender – że matka jest w stanie wybaczyć człowiekowi, który podstępnie skrzywdził jej dziecko? – Tak. Każdy ma swoje ciemne strony, pewnie dlatego możemy zrozumieć tych, którzy dają się ponieść namiętnościom, a nawet przekraczają granice wyznaczone przez moralność. (Każdy człowiek ma ciemne strony, Barbara Hollender rozmawia z Bohdanem Slamą, „Rzeczpospolita” 18. 6. 2009).

Wyobrażenie o wszechmocy psychologii, która potrafi nie tylko wyjaśnić każdy ludzki problem, ale także zaradzić mu, jest efektem naiwnego pozytywizmu, ufnego w omnipotencję nauki. Nic z tej naiwności dobrego nie może wyniknąć. A jeśliby ktoś potrzebował na to argumentów – to obiecuję, że znajdzie je w kolejnych numerach „Kuriera WNET”.

cdn.

Artykuł Herberta Kopca pt. „W kręgu zawołania bojowego liberałów: Czemu nie?” znajduje się na s. 5 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Herberta Kopca pt. „W kręgu zawołania bojowego liberałów: Czemu nie?” na s. 5 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Chaos w naszych chrześcijańskich głowach. „Zło dobrem zwyciężaj” (10) / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Trzeba nam ludzi prawych i spójnych, chrześcijańsko integralnych. Myślę tu o prawnikach, zwłaszcza związanych z Instytutem Ordo Iuris. To, że nie mogą być niczyją agenturą, rozumie się samo przez się.

Stało się! Dałem się namówić pewnej chrześcijance. Po odmówieniu koronki do Miłosierdzia Bożego na faustyna.pl, wziąłem udział w losowaniu osobistego patrona na rok 2021. Jeżeli to prawda, że patron sam wybiera gagatka, to bł. ks. Jerzy Popiełuszko musiał wiedzieć, że moja ulubiona liczba to 64.

Jakie jest moje zadanie na ten rok? Mam się modlić o osoby wstydzące się publicznego wyznania Wiary i codziennie walczyć, bo to nie jest czas na pokój, tylko na walkę. Mam nadzieję, że ksiądz Jerzy dobrze wytypował osobę 😊

W poprzednich odcinkach przedstawiłem, skąd wziął się dzisiejszy chaos w naszych chrześcijańskich głowach (Renesans i Oświecenie). I wymieniłem kamienie węgłowe pod budowę naszej chrześcijańskiej ojczyzny – Miłość, Prawo, Wolność i Odwagę. A przed tygodniem przedstawiłem jedyny i prawdziwy Kościół Jezusa. Zatem mamy już wszystko, żeby się zmierzyć z szansą realizacji. To zawsze jest punkt kluczowy. Odpowiedź na pytanie: co robić, żeby zrobić?

Na początku tego cyklu zaapelowałem o nawrócenie. O odrzucenie zsekularyzowanego sumienia, które każe nam tylko w kościele uroczyście się modlić i robić święte miny, aby po wyjściu na zewnątrz oddawać się z powrotem wszystkiemu co „ludzkie”, czyli grzeszne.

Musimy zrozumieć, że nie ceremonialna pobożność, ale postępowanie na co dzień to jedyna miara naszej Wiary. I tak musi być również w sprawach publicznych dotyczących naszej wspólnoty narodowej zamkniętej w granicach Polski.

Wielkie nieszczęście zaistniało w Polsce w roku 2006. Liberalne obyczajowo środowisko Prawa i Sprawiedliwości zawarło czysto handlowy sojusz z Radiem Maryja. Kasa za głosy. Za pięć milionów głosów. Ten sojusz z rzekomego rozsądku, który trwa do dziś, zniszczył powstającą wówczas partię chrześcijańską pod nazwą Liga Polskich Rodzin. To dlatego mówimy dziś o klasycznie socjalistycznej partii Jarosława Kaczyńskiego: ‘prawica’. I tu podstawowa uwaga: nie wiem, czy LPR byłaby rzeczywiście chrześcijańską partią, czy tylko z nazwy, jak wszystkie partie chadeckie na Zachodzie, ponieważ w tamtym czasie nasycenie komunistyczną agenturą wszelkich ruchów i stowarzyszeń katolickich było bardzo duże. A późniejsza działalność Romana Giertycha też daje do myślenia.

Zostawmy przeszłość umarłym i zajmijmy się tym, co możemy zdziałać teraz i w przyszłości.

Zagrożenia są ogromne i nasuwają się na naszą ojczyznę od strony Niemiec w tempie zastraszającym. Od strony Niemiec, w których rządząca partia, z nazwy chrześcijańska – CDU/CSU – jest z gruntu antychrześcijańska. I stoi w pierwszym szeregu, wraz z tęczowymi aktywistami, w niszczeniu świata wartości opartego na chrześcijaństwie właśnie. Naszego świata wartości.

Zatem, co możemy? Przede wszystkim musimy się uspokoić. Oddalić napady paniki i pójść za Jezusem w zawierzeniu naszego życia Panu Bogu. Zbawienie naszej duszy jest ważniejsze od losów naszej Ojczyzny. Przejrzyjcie jeszcze raz Ewangelię.

Dlatego nie chodźmy na kompromisy z diabłem, dla rzekomego dobra Polski. I to powinno być podstawowe i niezmienne w naszej działalności społecznej i politycznej. Tylko ludzie takiej postawy mogą powołać do życia wielką chrześcijańską partię.

Potrzebną po to, żeby nasze chrześcijańskie ideały zwyciężyły w życiu publicznym. Jej liderzy i aktywiści przy tym podstawowym założeniu nie zdradzą Pana Boga i naszych ideałów dla mamony.

Na kogo możemy liczyć? Na pewno nie na ludzi młodych. W polityce nie ma miejsca dla ludzi młodych. Niech bawią się na dyskotekach lub zawodach sportowych. Niech pilnie zdobywają wiedzę i rozwijają swoje firmy. Jak dorosną i pokażą, co osiągnęli w życiu zawodowym i rodzinnym, wtedy proszę bardzo. Z młodych ludzi noszących teczki za starszymi partyjnymi towarzyszami wyrastają jedynie karierowicze i cwaniaczki bez kręgosłupa moralnego. Co widzimy.

Na pewno też nie na ludzi bez grosza przy duszy. Zbyt duże pokusy ustawienia się materialnego dzięki wpływom politycznym przeszkodzą w zmianie obecnego systemu władzy. Systemu etatystycznego i coraz mniej wolnościowego w każdym wymiarze życia człowieka. Co dzięki rzekomej pandemii Covid-19 również widzimy.

Kto zatem spełnia takie warunki? Przede wszystkich chrześcijańscy przedsiębiorcy, zanim ich nowa (nie)normalność nie wykończy. A to już ostatnia chwila. I przedstawiciele wolnych zawodów, których dochody w żadnej mierze nie są zależne od państwa.

Myślę tu o prawnikach, zwłaszcza związanych z Instytutem Ordo Iuris. Gotowych bronić zwykłych obywateli przed zamachem na ich wolność i prawa. Mecenas Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris, został miesiąc temu uznany przez POLITICO za jednego z najbardziej wpływowych ludzi Europy w kategorii „marzyciele”. Ale nie to mnie przekonało. Pod koniec października 2020 roku obejrzałem jego filmik z urodzin syna, który w ciągu kilku godzin został ochrzczony i po chrześcijańsku pochowany. A wiadomo było dużo wcześniej, że umrze.

Takich prawych ludzi nam trzeba. Ludzi spójnych. Po prostu chrześcijańsko integralnych. To, że nie mogą być ruską, niemiecką, szwedzką lub czeską agenturą, rozumie się samo przez się.

Jan A. Kowalski

PS. A może zaryzykujecie i też dacie się wybrać przez swojego patrona? 😊

Piontkowski: decyzja o powrocie do szkół dzieci z klas starszych będzie zależała od rozwoju sytuacji epidemicznej

Gościem popołudniowej audycji Radia WNET był Dariusz Piontkowski, wiceminister edukacji narodowej, który mówił o decyzjach związanych z organizacją nauki w dobie pandemii.

Piontkowski wskazywał, że decyzja o powrocie do szkół dzieci z klas I-III wynika z negatywnych skutków zdalnej edukacji dla tej grupy młodzieży.

Docierały sygnały ze strony nauczycieli i rodziców ale także specjalistów, którzy wskazywali, że najmłodsze dzieci mają problem z realizacją nauki zdalnej. Psychologowie wyraźnie mówią, że potrzebują kontaktu z równieśnikami, by się prawidłowo rozwijać.

Jak poinformował,  Ministerstwo Edukacji oraz Główny Inspektorat Sanitarny, stworzyły specjalne procedury, mające doprowadzić do maksymalnego ograniczenia kontaktów dzieci z różnych klas.

Wspólnie z GIS wczoraj  opublikowaliśmy wytyczne, które częściowo opierają sie tym, co obwiązywało wiosną i jesienią ubiegłego roku.

Dariusz Piontkowski zapowiedział również, że ewentualny powrót do szkół dzieci starszych będzie możliwy w przypadku wyraźnej poprawy sytuacji epidemicznej. Na postanowienia w tej sprawie trzeba poczekać ok. 2 tygodni.

Tak jak wiele innych decyzji także w tej sprawie zależy ona od rozwoju epidemii. (…) Dopiero pod  stycznia może być podjęta decyzja co do klas starszych.  Gdyby był widoczny spadek liczby zachorowań wtedy można sobie wyobrazic decyzję o powrocie do nauki zdalnej lub hybrydowej uczniów starszych klas.

Odniósł się także do wypowiedzi ministra Przemysława Czarnka, który zapowiedział podczas piątkowej konferencji prasowej, że zostaną obniżone progi niektórych egzaminów. Taka decyzja wynika z mniejszej efektywności nauki zdalnej.

To są wyniki badań przeprowadzonych  w naszym kraju ale też innych państwach. Eksperci są zgodni – nauka zdalna jest mniej efektywna – podkreślił.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

A.N.

 

Żółtek: Rządzący chcą, aby ludzie się ich bali i żeby wiele obostrzeń zostało na stałe

Były kandydat na Prezydenta RP o bezprawności i szkodliwości rządowych obostrzeń, obywatelskim nieposłuszeństwie przedsiębiorców oraz o tym, co pokazują przykłady Białorusi i Szwecji.

Stanisław Żółtek mówi, że w Krakowie wsparł restauratora, który otworzył lokal mimo rządowych zakazów. Tymi ostatnimi nie należy się przejmować, gdyż jak wskazuje nasz gość

To nie jest żadne łamanie obostrzeń ani żadne łamanie prawa, tylko każdy ma prawo mieć otwartą walkę ponieważ to rząd zachowuje się idiotycznie.

Dodaje, że nawet gdyby zamknięcie gastronomi byłoby zgodne z prawem to także popierałby obywatelskie posłuszeństwo przeciw obostrzeniom. Te ostatnie zaś szkodzą zdrowiu Polaków zamiast pomagać:

Człowiek nie rusza się, nie trenuje na siłowni i nie chodzi na spacery. Ludzie nie są przyjmowani do szpitala, bo wszystko zajęte przez Covid-19, umierają na zawał w domu, na nowotwory.

Prezes Kongresu Nowej Prawicy podkreśla, że na sąsiedniej Białorusi według danych WHO śmiertelność jest pięciokrotnie mniejsza niż w Polsce. W Szwecji, w której nie wprowadzono lockdownu śmiertelność na milion mieszkańców jest porównywalna do tej w Polsce. Podkreśla, że u nas statystyki ogólnej śmiertelności wzrosły z 2019 na 2020 r.,  podczas gdy w Szwecji nie.

[Według statystyk dostępnych na statista.com w 2019 r. w Szwecji zmarło 88 776 osób, a w 2020 95 022- przyp. red.]

Chcieliby rządzący, żeby się ich bać i żeby wiele restrykcji zostało na zawsze.

Stanisław Żółtek podkreśla, że to rząd dokonuje bezprawnych działań, a nie obywatele buntujący się przeciw odbieraniu im wolności.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Szwajcaria: czy w polityce można kierować się tylko szkolną etyką i moralnością, przyjętą przez ludzi cywilizowanych?

My, tak jak inni, mamy pełne prawo do walki o swoje interesy. Mamy swoje 5 minut – okienko czasowe, które się zamknie, ale nadal daje szansę na suwerenność, a nawet na umocnienie niepodległości.

Adam Gniewecki

Szwajcarzy umieli skutecznie walczyć o panowanie nad łączącą Włochy i Niemcy Przełęczą Świętego Gotarda, potrafili przerwać bratobójcze domowe wojny religijne, udało im się uzyskać i utrzymać neutralność, rozwinęli dochodową luksusową turystykę, stworzyli słynną na świecie bankowość, nowoczesny przemysł i UWAGA – utrzymali jedność państwa złożonego z trzech narodowości mówiących trzema, a właściwie czterema językami i wyznających różne religie. Model współistnienia, jedności i dobrze rozumianej tolerancji.

Nasi nie mniej waleczni przodkowie mieli łatwiej. Kraj był żyzny, równinny, obfity w zwierzynę i surowce oraz etnicznie w zasadzie jednolity. Dopóki Polską władali mocni, ekspansywni i bezkompromisowi królowie, kraj był suwerenny, silny, bogaty i bezpieczny.

Stanowił skuteczne wschodnie przedmurze chrześcijańskiej Europy. Podejmował wyprawy wojenne dla ratowania europejskich braci w wierze, choć zysków i korzyści z tego ciągnąć nie potrafił.

Póki Polska była rządzonym mocną ręką, silnym państwem, póty się rozwijała. Z nadejściem wolnych elekcji, liberum wetów, samorządów terytorialnych – czytaj sobiepaństwa, demokracji, która była zupełnie nie na tamtą sytuację i czasy, władza centralna miękła, a państwo słabło, aż się rozsypało. (…)

Państwo Helwetów powstało dzięki solidarności, bojowości i sprytowi. Później, kierując się pragmatyzmem, oportunizmem oraz egoizmem, Szwajcarzy manipulowali, naginali swoją neutralność, korzystali, kolaborując z Hitlerem i przejmując pożydowskie majątki. I to prawda. (…)

„Lekcja szwajcarskiego” przypomina znaną od wieków zasadę, że miarą jakości w polityce jest skuteczność, a cel może uświęcać środki, bo w skali makro obowiązują inne zasady niż w mikro. Potwierdza też prawdę, że polityka stanowi o losach narodów, a te są zbyt poważną sprawą, by kierować się tylko szkolną etyką i moralnością, przyjętą przez ludzi cywilizowanych.

My, tak jak inni, mamy pełne prawo do walki o swoje interesy. Mamy swoje 5 minut – okienko czasowe, które się zamknie, ale nadal daje szansę na suwerenność, a nawet na umocnienie niepodległości. Suwerenność rozumiem jako możność samodzielnego podejmowania decyzji w swoich sprawach, zaś państwem niepodległym jest takie, które ma społeczeństwo oraz terytorium, którym włada i jest międzynarodowo uznawane.

Niepodległość zawiera w sobie suwerenność, ale państwo niepodległe może suwerenną decyzją zrezygnować z części swojej suwerenności. Rezygnując z suwerenności krok po kroku, można stopniowo stracić niepodległość.

Cały artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Lekcja szwajcarskiego” znajduje się na s. 15 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Lekcja szwajcarskiego” na s. 15 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Wymazana granica. Śladami II Rzeczpospolitej”. Grzywaczewski: Chciałem zachować ostatnie ślady polskości na Kresach

Pisarz i publicysta opowiada o swoich spotkaniach z mieszkańcami dawnego pogranicza II RP. Wskazuje, że pamięć o tej granicy jest wciąż żywa i kształtuje rzeczywistość.

 

Tomasz Grzywaczewski mówi o  swojej książce „Wymazana granica. Śladami II Rzeczpospolitej”:

To zapis wspomnień ludzi, którzy pamiętają tę granicę, oraz hekatombę, która doprowadziła do jej zniknięcia.

Autor przywołuje postać niedawno zmarłej Janiny Dąbrowskiej, ostatniej Polki na Polesiu Wołyńskim. Jej rodzina cudem uniknęła komory gazowej, a potem została wypędzona przez Sowietów:

Ślady polskości powoli tam przemijają. Na szczęście udało mi się zarejestrować część z nich.

Publicysta zwraca uwagę, że w książce starał się zawrzeć również perspektywę współistniejących z Polakami na Kresach narodów.

 Z ich opowieści wyłania się motto: swoje kochaj, a cudze szanuj.

Warto zauważyć, że regiony wschodniej i zachodniej Białorusi graniczą dokładnie w miejscu, gdzie kończyła się II RP.

To była granica między cywilizacją zachodnią a wschodnią, między wolnością człowieka a sowieckim zamordyzmem. Ten podział pokrywa się z dzisiejszym podziałem na proeuropejską i prorosyjską, bardziej zsowietyzowaną część Białorusi.

Jak podsumowuje gość „Kuriera w samo południe”:

Granicy II RP już nie ma, ale trwa o niej pamięć i wciąż wpływa na rzeczywistość. To pokazuje, że historia nigdy nie jest zamkniętym rozdziałem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Sławomir Sala: Obostrzenia uniemożliwiają prowadzenie biznesów. Oburzenie społeczne przekroczyło już pewne granice

Gościem porannej audycji Radia Wnet był Sławomir Sala ,organizator „bałtyckiego weta”, który mówił o sytuacji przedsiębiorców na Pomorzu.

Sławomir Sala jest organizatorem „Bałtyckiego weta”, czyli akcji sprzeciwu pomorskich przedsiębiorców wobec rządowych obostrzeń w czasie pandemii koronawirusa. Według naszego gościa sprzeciw jest potrzebny, ponieważ przedsiębiorcy są bliscy bankructwa.

Jest tutaj mnóstwo ludzi oburzonych, zdesperowanych w związku z ograniczeniami, które się wprowadza zakazując  prowadzenia własnych biznesów – powiedział.

Wcześniej głośno mówiło się o akcji przedsiębiorców w południowej części Polski. Jak zaznaczył organizowane jest wsparcie prawne dla tych, którzy zdecydują się o otwarciu swoich lokali.

Jest grupa ludzi, która lokalnie postanowiła wesprzeć  weto góralskie, które dużym echem odbiło się w Polsce, przygotowujemy wsparcie prawne – zapewnił

Ludzie chcą się otwierać. Na Pomorzu jest inny klimat niż na południu (…), ale lokale gastronomiczne które działają w miastach teraz to najbardziej czują. Te działające całorocznie obiekty które działają na niskich marżach, nie są się w stanie utrzymać – wskazywał.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

A.N.

Dr Hałat o szczepieniach: ludziom proponuje się program, który nie gwarantuje bezpieczeństwa pacjentom

Czym się różni polskie i amerykańskie podejście do kwestii szczepień? Jakie mogą wystąpić skutki uboczne szczepionki? Dr Zbigniew Hałat o naciskach na lekarzy, cenzurze w mediach i propagandzie rządu.

Dr Zbigniew Hałat spogląda krytycznie na masową akcję szczepień ze względu na wiele niepożądanych reakcji na szczepionkę. Ocenia, że w Polsce panuje pogardliwy stosunek władzy do obywateli.

Już 250 tys. ludzi zostało zaszczepionych, a dopiero teraz zapowiada się rozwiązania prawne związane z ubocznymi skutkami szczepionki. Mówi, że w Stanach Zjednoczonych istnieje dokładna lista z podziałem na objawy i godziny wystąpienia, jeśli chodzi o powody do otrzymania odszkodowań.

Dr Zbigniew Hałat podkreśla, że naciski z góry wykluczają obiektywność lekarzy. Informuje, że został zablokowany na Twitterze za podanie za Reutersem informacji o 32-letniej lekarce z Meksyku, która dostała drgawek po szczepionce. Stwierdza, że

Jeśli chcemy zachować swoją rolę obrońcy wolności na świecie przynajmniej powinniśmy zachować w propagandzie państwowej powściągliwość.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk tłumaczy, że działania niepożądane to przede wszystkim choroby immunologiczne, a także ciężkie objawy u ludzi, którzy byli w fazie wylęgania choroby. Dodaje, iż w przypadku osób, które wcześniej szczepiły się na grypę

Są właśnie przekonania takie, że te szczepienie [na koronawirusa] może spowodować niekorzystną reakcję organizmu.

Stwierdza, że sama Światowa Organizacja Zdrowia kwestionuje przekonanie u nas propagowane jakoby zaszczepieni nie roznosili choroby. WHO oceniło, iż zaszczepieni powinni podlegać takim samym restrykcjom, jak wszyscy inni. Nasz gość wskazuje, że ozdrowieńcy też mogą roznosić wirusa.

Opowiadam się za wczesnym leczeniu wczesnych objawów.

Według lekarza skuteczniejszym sposobem walki z koronawirusem jest leczenie choroby podczas wystąpienia wczesnych objawów.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.