MSZ: Polska wydala trzech rosyjskich dyplomatów z Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Rosja odpowiada

„Zapominają, że Ameryka jest daleko, a Rosja obok” – komentuje decyzję MSZ wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji Rosyjskiej, Władimir Dżabarow.

16 kwietnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało o oficjalnym wydaleniu trzech pracowników Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Dzień wcześniej, każdemu z trójki dyplomatów wręczono notę dyplomatyczną zawierająca informację o uznaniu za persona non grata. W dyplomacji termin ten oznacza członka personelu dyplomatycznego lub konsularnego, który otrzymuje nakaz opuszczenia terytorium kraju, w którym przebywa.

Wydalenie trójki pracownkiów rosyjskiej ambasady w Warszawie stanowi reakcję polskiego MSZ na wczorajsze postanowienia Stanów Zjednoczonych wobec Federacji Rosyjskiej. W czwartek 15 kwietnia prezydent Joe Biden podpisał nowe rozporządzenie wykonawcze w sprawie nałożonych na Rosję sankcji.

Sprawę skomentowało już polskie MSZ. W swoim oświadczeniu resort podkreśla m.in. solidarnościowy aspekt swojej decyzji:

Podstawą takiej decyzji było naruszenie przez wskazane osoby warunków statusu dyplomatycznego oraz prowadzenie działań na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej. Polska w pełni solidaryzuje się z decyzjami podjętymi w dniu 15 kwietnia 2021 r. przez Stany Zjednoczone dotyczącymi polityki wobec Rosji – informuje MSZ.

Decyzja polskiego ministerstwa spotkała się z natychmiastową reakcją ze strony Rosji. Jednym z wielu głosów ostrej krytyki rosyjskich parlamentarzystów była wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji, Władimira Dżabarowa:

Zapominają, że Ameryka jest daleko, a Rosja obok. I tak będą musieli ułożyć stosunki. Bo bardzo trudno mieć takiego potężnego sąsiada i nie utrzymywać z nim żadnych gospodarczych i politycznych więzi – komentuje Dżabarow.

Jednakże, te ostre słowa nie były jedynymi, którymi podzielił się z opinią publiczną Dżabarow. Rosyjski polityk wzbogacił swoją wypowiedź o prognozę przyszłych stosunków polsko-rosyjskich i nie tylko:

Polska to wierny satelita, który przytakuje każdemu amerykańskiemu wystąpieniu. (…) Myślę, że Polacy otrzymają nie mniej surową odpowiedź. Jeśli dołączą do nich inne państwa, to one też – przekazał Agencji TASS  Dżabarow.

W ramach nowych sankcji Stany Zjednoczone zakazały amerykańskim instytucjom finansowym obrotu rosyjskimi obligacjami. Ponadto, USA oficjalnie wsakzało sześć firm, które miały partnerować rosyjskim służbom w atakach hakerskich. Co więcej, wprowadzono także sankcje personalne wobec 32 osób zamieszanych w próby ingerowania w amerykańskie wybory w 2020 r. oraz wydalono z kraju 10 osób z rosyjskiej misji dyplomatycznej w Waszyngtonie, wśród których są przedstawiciele rosyjskich służb wywiadowczych.

N.N.

Źródło: Onet.pl

Swiatłana Fiłonowa: Rodziny przymusowo zesłane do Kazachstanu stanowią część ofiar zbrodni katyńskiej

W „Poranku WNET” rosyjska dziennikarka mówi m.in. o wspólnych motywach zbrodni katyńskiej i deportacji Polaków do Kazachstanu i Syberii.

[related id=142006 side=right] W najnowszym „Poranku WNET” rosyjska dziennikarka Swiatłana Fiłonowa porusza temat swojego nowego artykułu „Na stepach Kazachstanu i w lasach Syberii” opublikowanego niedawno „Kurierze WNET”. Znajdujący się na str. 4 kwietniowego „Kuriera WNET” tekst porusza tematykę związków między zbrodnią katyńską a deportacjami Polaków do Kazachstanu i Syberii:

Zawsze mówiłam, że rodziny przymusowo zesłane do Kazachstanu również stanowią część ofiar zbrodni katyńskiej. To dotyczy pośrednio drugiej i pierwszej deportacji – zaznacza dziennikarka.

Rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego podkreśla, że z punktu widzenia historycznego warto patrzeć na oba wydarzenia jako na dwa elementy motywowane wspólnym celem:

Na deportacje do Polaków Kazachstanu nie sposób patrzeć bez połączenia tego faktu z Katyniem. Tu chodzi o motywy zbrodni – po co to było zrobione. A motywem tym było zniszczenie elity polskiego narodu. Nie trzeba tłumaczyć dlaczego Rosjanie próbowali zniszczyć polską elitę, to oczywiste – tłumaczy rosyjska dziennikarka.

Jednocześnie autorka wyjaśnia z jakich powodów zdecydowała się opublikować w najnowszym „Kurierze WNET”akurat ten artykuł:

Zaproponowałam taki tekst na 13 kwietnia, bo uważam, że Polacy przymusowo deportowani do Kazachstanu, ci, którzy tam później pozostali stanowią również ofiary zbrodni katyńskiej – podkreśla.

Co więcej, Swiatłana Fiłonowa przybliża też słuchaczom historię swoich badań nad zbrodnią katyńską, która rozpoczęła się ponad dwie dekady temu:

Dwadzieścia sześć lat temu zupełnie nie spodziewałam się, że tak długo będę zajmować się właśnie tematem Katynia. Wtedy nikt o tym nie mówił, a ja czułam, że to było bardzo ważne wydarzenie historyczne. (…) Dlatego pojechałam do Katynia żeby zrozumieć, co tak naprawdę się tam wydarzyło.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Paweł Jabłoński: rosyjska eskalacja na Ukrainie ma wymóc na zachodnich partnerach dalsze ustępstwa

Paweł Jabłoński o rosyjskiej presji na Zachód i o tym, dlaczego nie należy jej ulegać oraz o Funduszu Odbudowy i rajach podatkowych.

Sytuacja powinna się zakończyć w taki sposób żeby Rosja wróciła do stanu zgodnego z prawem międzynarodowym.

Paweł Jabłoński sądzi, że mówienie o ustępstwach wobec Rosji jest błędem. Niedopuszczalne byłoby zaakceptowanie sytuacji na wschodzie Ukrainy, gdzie wciąż trwa wojna i rosyjska okupacja.

Rosja działa metodą faktów dokonanych, aby straszyć ludzi. […] jest zdolna do działań absolutnie kryminalnych.

Wiceminister spraw zagranicznych  sądzi, że Władimirowi Putinowi może chodzić o wymuszenie zgody na dokończenie Nord Strem II. Gazociąg pozwoli na pozbawienie Ukrainy statusu kraju tranzytowego.

Z punktu widzenia Putina odciąć gaz odciąć dopływ gazu na Ukrainę i szantażować Kijów, aby politycznie odpowiednio inaczej traktował Rosję.

Jabłoński odnosi się także do aresztowania kolejnego polskiego działacza na Białorusi- Andrzeja Pisalnika. Zaznacza, że polska dyplomacja prowadzi działania, mające na celu wywrzeć wpływ na Zachód, by podjął stanowcze działania wobec Mińska. Polityk odnosi się także do spraw unijnych. Podkreśla, że jesteśmy beneficjentami unijnego Funduszu Odbudowy. Komentuje słowa szefa holenderskiego MSZ, który stwierdził, że jest zaniepokojony stanem praworządności w Polsce.

To jest wyłącznie gra polityczna na potrzeby zewnętrzne.

Wskazuje, że  przez brak praworządności upadł poprzedni holenderski rząd. Potrzeba więc kozła ofiarnego. Holandia nazywana jest rajem podatkowym w Unii Europejskiej. Stwierdza, że tracimy na optymalizacji podatkowej 150 mld zł.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Pikieta w sobotę 10 IV 2021 koło Ambasady Rosji w Warszawie przeciwko represjom na Krymie/ Także tekst krymskotatarski

Protest polskich działaczy niepodległościowych, antykomunistycznych i obrońców praw człowieka pod ambasadą rosyjską przeciw rosyjskiej agresji na Donbas, aneksji Krymu i prześladowaniom politycznym.

10 kwietnia koło Ambasady Rosji w Warszawie odbyła się akcja protestacyjna przeciwko aneksji Krymu i rosyjskiej agresji na Donbasie. Aktywiści domagali się także uwolnienia wszystkich Ukraińców nielegalnie przetrzymywanych na półwyspie przez członków represyjnych organów rosyjskiego okupanta.

W związku z tym, że Warszawa znajduje się w czerwonej strefie epidemiologicznej, akcja odbywała się z ograniczeniami kwarantannowymi.

W pikiecie uczestniczyli Ukraińcy i Polacy, którzy trzymali plakaty z nazwiskami więźniów i hasłami „Krym to Ukraina”.

Należy zaznaczyć, że akcja wywołała niezadowolenie pracowników Ambasady Rosji. Podczas pikiety jeden ze strażników misji dyplomatycznej podszedł do policji i zażądał zatrzymania wszystkich jej uczestników. Oczywiście Rosjanie nawet za granicą próbują rozwiązywać problemy tak, jak robili to u siebie. Jednak Polska to nie Rosja i nikt nie będzie ściągał masy policji, bo ktoś odważył się zaprotestować przeciwko polityce Putina i działaniom Rosjan na Ukrainie.

W pikiecie udział wzięli przedstawiciele Fundacji Niepodległościowej, Ośrodka Myśli Politycznej im. Romana Rybarskiego i Światowego Komitetu Solidarności. Wśród osób uczestniczących w spontanicznej pikiecie byli między innymi: Adam Borowski – działacz opozycji antykomunistycznej, Mariusz Patey – publicysta, dyrektor Ośrodka Myśli im. Romana Rybarskiego, a także Michał Orzechowski – dziennikarz i obrońca praw człowieka.

Tłumaczenie: Obywatel Świata

Adam Borowski podczas pikiety pod ambasadą rosyjską | Fot. F.M.

Wersja w języku krymskotatarskim:

Rusiyenin Varşavadaki elçiliknin yaqınlığında Qırımdakı repressiyalarğa qarşı piket

04/10/2021

Bugun 10cı aprelde Qırımnın okupacıyasına və Donbastaki Rusiyenin cenkine qarşı Rusiyenin Lehistandaki elçiliknin yaqınlığında bir etiraz areketi oldu. Şay olup aktivistler yarımadadaki rus işğalcılarının repressiv orğanlarının qanunsız olaraq tutulğan butun Ukrainlernin serbest qaldırılsın dep talap ettiler.

Varşava qızıl epidemiologiya zonasında olğan sebebinden akciya karantin idarecilernen kontrol etildi.

Pikette mahkumlarnın adları ve „Qırım Ukrainadır” dep yazıla edi. Plakatlarnı iştiraq etken ukrain ve lehler tuttı .

Qayd etmek mumkun ki, akciya Rusiye elçiliknin işçileri arasında narazılığa sebep oldu. Piket vaqıtında diplomatik işlegenlerden biri policiyağa yaqınlaşaraq butun iştirakçılarını tutmağa arzu etti.

Belli ki, tışta yaşağan ruslar da problemlerni Rusiyede evvelden olğanı kibi çozmege tırışalar. Ancaq Lehistan Rusiye degil ve iç kimse policiyanen takip olmacaq, çunki er kes Putinnin politikasını və Ruslarnın Ukrainadaki areketlerini bile.

Piketke Fundacja Niepodległościowa, Ośrodek Myśli Politycznej im. Romana Rybarskiego ve komitet World Solidarity, Adam Borowski – anti-kommunist mualifet aktivisti, Mariusz Patey – jurnalist, Ośrodek Myśli im. Roman Rybarski ile jurnalist ve insan aqları qorucısı Michał Orzechowski iştiraq etti.

W hołdzie wszystkim Polakom, którzy nie wrócili ze Związku Sowieckiego / Swietłana Fiłonowa, „Kurier WNET” nr 82/2021

13 IV 1990 r. Gorbaczow przyznał się do mordu katyńskiego. 13 IV 1943 r. Radio Berlin poinformowało o odnalezieniu w lesie katyńskim zwłok polskich oficerów. Rok 1940 też miał swój 13 kwietnia.

Swietłana Fiłonowa

Na stepach Kazachstanu i w lasach Syberii

W hołdzie wszystkim, którzy nie wrócili

13 kwietnia to dzień dla Polski szczególny. 13 kwietnia 1990 r. Michaił Gorbaczow przyznał się do mordu katyńskiego i przekazał kopie wyselekcjonowanych dokumentów zbrodni katyńskiej Wojciechowi Jaruzelskiemu. Dokładnie 47 lat wcześniej, 13 IV 1943 r., Radio Berlin nadało informację o odnalezieniu w lesie katyńskim zwłok kilku tysięcy polskich oficerów.

Rok 1940 też miał swój 13 kwietnia. W ten dzień rodziny wszystkich – bez wyjątku! – więźniów łagrów kozielskiego, starobielskiego i ostaszkowskiego, których co noc mordowano masowo, zostały wywiezione do Kazachstanu. Bo elita polska miała być wytępiona do szczętu; razem z tymi, którzy mogliby na taką elitę wyrosnąć i tymi, które mogłyby nową elitę urodzić.

5 III 1940 r. na wniosek Berii i za aprobatą Stalina Biuro Polityczne KC WKP(b) przyjęło uchwałę o rozstrzelaniu 26 700 polskich jeńców przetrzymywanych w więzieniach i 3 łagrach specjalnych. Od razu po przyjęciu decyzji Beria zażądał od majora Soprunienki, szefa Zarządu ds. Jeńców Wojennych NKWD ZSRR, kolejnego sporządzenia precyzyjnych list więźniów, które musiały „wskazywać skład rodziny każdego jeńca wojennego i jej dokładny adres”.

To nie była prosta ciekawość. Dwa dni wcześniej, 2 marca, Rada Komisarzy Ludowych ZSRR podjęła tajną uchwałę nr 289–127 „O eksmisji rodzin represjonowanych właścicieli ziemskich, oficerów, policjantów itp.; innymi słowy, krewnych 26 700 więźniów, którzy mieli zostać rozstrzelani. Operacja miała być przeprowadzona w ciągu jednej nocy z 12 na 13 kwietnia (de facto trwało to do 16). Nie była to ani pierwsza, ani ostatnia deportacja Polaków.

Pionierami na drodze do sowieckiego piekła były rodziny osadników wojskowych, którzy jako rezerwiści zostali w większości wcieleni do wojska. Nie wszyscy trafili do niewoli radzieckiej i później zostali rozstrzelani. Wielu poległo w walce, komuś udało się przebić do Rumunii lub na Węgry, lecz krewni wszystkich (według oficjalnych danych NKWD – 141 759 osób) w środku zimy, 10 II 1940 r., zostali wysłani w nieogrzewanych wagonach na daleką północ Rosji. Podróż trwała kilka tygodni. Nie wszyscy dotarli. Ludzie umierali z zimna, chorób, rozpaczy, popełniali samobójstwa. Ciała wyrzucano na stacjach albo na pobocza toru. Beria w notatce do Stalina z 1 maja 1944 r. napisał, że podczas przedwojennych deportacji na wschód zginęło po drodze 11 516 osób. Resztę przewieziono do 115 osiedli w obwodzie archangielskim, krasnojarskim i w Republice Radzieckiej Komi, gdzie nie przygotowano dla nich schronienia i przetrwać mogli tylko cudem.

„Warunki bytowe osadników specjalnych są niezadowalające (1,5–2 m na osobę, w wielu wsiach ludzie śpią na podłodze lub na wspólnych pryczach). Wśród osadników specjalnych jest wielu chorych, którzy nie są odizolowani od zdrowych. Zdarzały się ogniska tyfusu itp. W powiecie nadomskim w obwodzie archangielskim na 1549 specjalnych osadników zatrudnionych przy pracy 737 nie ma butów (…) Baraki, jadłodajnie, punkty pierwszej pomocy, łaźnie i inne pomieszczenia komunalne nie są wyposażone w niezbędny sprzęt. Wiele z nich nie jest oświetlonych z braku lamp naftowych. Podobnie wygląda sytuacja w osiedlach specjalnych w innych regionach” (Z raportu L. Berii, komisarza ds. bezpieczeństwa państwowego NKWD ZSRR I stopnia, do tow. Stalina). Rodziny rozstrzelanych polskich oficerów nie miały lepiej.

Zbigniew Kwiatkowski: Wywozili nas 13 kwietnia. (…) Dwa dni wcześniej stało na stacji 20 bydlęcych wagonów, co złe wróżyło, bo widzieliśmy już takie w lutym. Enkawudziści przyszli o godzinie 1:30 w nocy i dali czas dwóch godzin na spakowanie się. Na stacji, dokąd dowieziono nas furmanką, znajdowało się wiele znajomych rodzin. Były to rodziny policjantów, nauczycieli, a zresztą całej polskiej znaczącej społeczności urzędników, kupców itp. (…) Gdy zaryglowano drzwi, lokomotywa buchnęła parą, enkawudziści krzyczeli, odprowadzający rozpaczliwie biegli wzdłuż torów, zaś my, uwięzieni, jak długi pociąg, mali, duzi czy starzy, całą piersią śpiewaliśmy „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”.

Nam, żyjącym w epoce, która nie sprzyja romantyzmowi, taki masowy patriotyczny impuls może wydawać się nieco teatralny, a niektórym wręcz nieprawdopodobny. Ale wszystko było dokładnie tak: ludzie, którzy przeżywali silny stres, coś w rodzaju końca świata – przynajmniej ich świata, znanego i zrozumiałego – którzy nie wiedzieli, co stanie się z nimi jutro, za godzinę, za minutę – czerpali siłę z pieśni patriotycznych. Inaczej mówiąc: śpiewali, bo duchowa więź z ojczyzną, sama myśl o niej przywracała ich do życia i napełniała siłą. Potwierdzają to po pierwsze tysiące zeznań, a po drugie, choć pośrednio, dokumenty NKWD.

Na początku lat 30, gdy dopiero rozpoczęły się masowe deportacje tzw. kułaków, wydział transportu OGPU wydał instrukcję, w której w najdrobniejszych szczegółach uregulował warunki transportowania zesłańców – od liczby wagonów w pociągu do tego, jak otwierać drzwi wagonu „dla przepływu powietrza”. Przez 10 lat wszystkich zesłańców w ZSRR, a było ich wielu, transportowano zgodnie z tymi zasadami. Żadnych innowacji nie wprowadzono takoż w 1940 r., przed deportacjami Polaków. Ta sama dziura w podłodze, z której musieli korzystać mężczyźni, kobiety i dzieci obojga płci, i którą nawet po wielu latach wszyscy pamiętali jako główny koszmar długiej podróży. Tak samo na stacjach jedna osoba miała prawo wnosić dla całego wagonu wiadro wrzątku, tak samo – gorące jedzenie co dwa dni. Okazało się jednak, że coś się zmieniło. Przed trzecią deportacją pojawiły się nowe instrukcje z najsurowszym zakazem śpiewania na całej trasie.

Trzecia deportacja odbyła się latem 1940 r. Wywieziono na północ Rosji uchodźców, „którzy przybyli na tereny zachodnich regionów Ukrainy i Białorusi po 1 IX 1939 r.”. W zdecydowanej większości byli to Żydzi, którzy uciekli przed masakrami dokonanymi w Polsce w latach 1939–40 przez Einsatzgruppen SD i Gestapo. Według szacunków rosyjskiego stowarzyszenie „Memoriał”, było ich 76 380. W maju–czerwcu 1941 r. zostały deportowane do Kazachstanu rodziny „członków organizacji i formacji powstańczych ze strefy przygranicznej i republik bałtyckich”.

Życie zesłańców na północnych kresach ZSRR prawie niczym nie różniło się od życia na kresach południowych. Tu i tam ta sama praca ponad siły, ta sama niepewność jutra, ten sam brak wszystkiego – szkół, szpitali, łaźni, wody, jedzenia. Wbrew pozorom, dostosować się do klimatu kazachskiego południa nie było łatwiej niż do klimatu dalekiej północy Rosji: latem w Kazachstanie upały sięgały 45°C, zimą mrozy -50°C.

Anna Świrkula: Zimy były bardzo ostre. Silne mrozy i zawieje śnieżne, tzw. burany. Kiedy zrywał się buran, nikt już nie mógł wyjść z domu. Robiło się ciemno od śniegu. Jeżeli ktoś musiał wyjść na zewnątrz po wodę (burany trwały kilka dni), musiał przywiązywać się sznurkiem do drzwi domu, bo inaczej nie mógł trafić z powrotem. W czasie jednej z zim zdarzyło się, że dwóch chłopaków i dziewczyna wyszli z domu, gdy zerwał się buran. Już nigdy nie wrócili, mimo że dom znajdował się po drugiej stronie drogi. Ich ciała odnaleziono daleko w stepie, dopiero kiedy stopniały śniegi. Śniegi padały tak obficie, że zupełnie zasypywały nasze lepianki. Pamiętam, że często po zasypanych dachach przejeżdżały sanie, bo śnieg zrównywał dachy z drogą.

Ilu ich pozostało na zawsze na stepach Kazachstanu i w lasach Syberii? Tego się nigdy nie dowiemy. Nie chodzi tylko o to, że archiwa Rosji i Kazachstanu nadal pozostają niedostępne. Istnieje jeszcze jeden problem nie do rozwiązania, o który Sowiety postarały się na początku. Wkrótce po wcieleniu polskich ziem do Białoruskiej i Ukraińskiej Republik Radzieckich przeprowadzono powszechny spis ludności na tych terenach i dekretami z 29 XI 1939 r. narzucono obywatelstwo radzieckie wszystkim osobom, które przebywały tam w dniach 1 i 2 XI 1939 r. Również tym, którzy wcale sobie tego nie życzyli. Było to wbrew prawu międzynarodowemu, ale kto i kiedy w ZSRR tym się przejmował?

To prawda, że prawie wszystkich szeregowców wziętych do niewoli we wrześniu 1939 r. po kilku tygodniach zwalniano na rozkaz Berii od 3 X 1939 r. Lecz już po 10 dniach Beria wydał inne rozporządzenie: „Spośród wypuszczonych jeńców wojennych z zachodniej Ukrainy i Białorusi wybrać dobrze ubranych, zdrowych fizycznie 1700 osób i przygotować je do wysłania pociągiem do pracy w Krzywym Rogu 16 października. Konwój wzmocnić”. To niejedyne takie zlecenie. Jako obywatele radzieccy wolni ludzie pod wzmocnionym konwojem mogli być kierowani do kopalń lub do innych ciężkich prac, wykonywanych przez jeńców i zesłańców, lecz nie mieli na co liczyć, gdy zabłysnął płomyk nadziei po zawarciu 30 VII 1941 r. układu Sikorskiego-Majskiego. Dodatkowy protokół układu stwierdzał: „Z chwilą przywrócenia stosunków dyplomatycznych rząd ZSRR udzieli amnestii wszystkim obywatelom polskim, którzy są obecnie pozbawieni swobody na terytorium ZSRR bądź jako jeńcy wojenni, bądź z innych odpowiednich powodów”. Natomiast nigdzie nie było mowy o tym, co ma się dziać z obywatelami polskimi znajdującymi w ZSRR, lecz formalnie niepozbawionymi wolności. W podpisanym dokumencie nie było bowiem nigdzie mowy o unieważnieniu innych niż radziecko-niemieckie umów. Więc nadal pozostawał w mocy dekret o przymusowym nadaniu obywatelstwa z 29 listopada 1939 r.

Rząd sowiecki wszystkich „wolnych” nie uważał za obywateli polskich. „Nie liczyli się” takoż Polacy, którzy zostali aresztowani na terenie Litwy, Łotwy i Estonii w 1940 r. i później. Oni też nie mogli zabiegać ani o zmianę obywatelstwa, ani o pomoc powołanej do życia po zawarciu układu ambasady polskiej w ZSRR, która poprzez delegatury terenowe i mężów zaufania zajmowała się poprawą położenia materialnego deportowanej ludności polskiej. Lista takich „nieliczących się” była bardzo długa.

Najgorzej było z dziećmi. Po śmierci rodziców władze miejscowe przekazywały osierocone dzieci do radzieckich sierocińców, tzw. dietdomów, gdzie traciły – w większości przypadków na zawsze – nie tylko narodowość, ale czasami prawdziwe imię i nazwisko. Ile polskich sierot udało się wyrwać z radzieckich pazurów ochotnikom z polskich delegatur, którzy udawali się do oddalonych częstokroć kołchozów i rosyjskich sierocińców, aby tam wyszukiwać dzieci mówiące po polsku? Nie wiadomo.

Ten czas nadziei nie trwał długo. Już w lipcu 1942 r. delegatury zlikwidowano. Wszystkie zorganizowane i prowadzone przez stronę polską zakłady opiekuńcze od 15 I 1943 r. miały przejść pod zarząd i administrację radziecką. 16 I 1943 r. LKSZ ZSRR zawiadomił ambasadę polską w Kujbyszewie, iż wszystkie osoby, przebywające w nocy z 1 na 2 XI 1939 r. na terenach wcielonych do ZSRR, są odtąd ponownie uważane za obywateli ZSRR. A skoro tak, to wobec znikomej liczby polskich obywateli na terenie ZSRR dalsze istnienie polskiej sieci opiekuńczej władze radzieckie uznają za bezcelowe, o czym 25 stycznia ambasada polska została powiadomiona. Za „bezcelowe” Stalin uznał wszelkie relacje z rządem polskim w Londynie, bo już miał swoją wizję powojennej Polski, innych stosunków z nią i przewidywał innych opiekunów dla setek tysięcy Polaków znajdujących się nadal na terenie ZSRR. Te funkcje miał pełnić Związek Patriotów Polskich z Wandą Wasilewską na czele, który działał faktycznie już od 1 III 1943 r. (formalnie zjazd założycielski odbył się 9 VI 1943 r.).

Ważnym narzędziem ideowego wychowania polskich zesłańców był tygodnik ZPP „Wolna Polska” wydawany w Moskwie. Na wszystko, co się działo na świecie, redakcja patrzyła oczyma Stalina. W tym – na ujawnienie przez Niemców zbrodni w Katyniu. O zerwaniu przez ZSRR stosunków dyplomatycznych z Polską tygodnik poinformował swoich czytelników 1 V 1943 r. w obszernym artykule o znamiennym tytule Dzieje zdrady. W tym samym numerze zamieszczono tekst przemówienia radiowego W. Wasilewskiej z 28 IV 1943 r.: „Związek Radziecki, niezależnie od przerwania stosunków dyplomatycznych z rządem polskim w Londynie, zawsze był i pozostanie sojusznikiem narodu polskiego” – zwracała się do rodaków Wasilewska. Apelowała przy tym, by Polacy trwali przy swojej pracy i miejscach zamieszkania: „Zachowajcie się z godnością, zachowajcie się jak prawdziwi obywatele (…), bądźcie godnymi Polski (…), bądźcie godnymi kraju, w którym dziś żyjecie (…), bądźcie lojalnymi sojusznikami (…), pamiętajcie, że reprezentujecie Polskę i polski naród!”

Gdy 6 VII 1945 r. zastała zawarta polsko-radziecka umowa, umożliwiająca repatriację Polaków z głębi ZSRR, „Wolna Polska” podkreślała, że do wyjazdu ma prawo każdy i zapewniała swoich czytelników: „Prawo opcji i wyjazdu do Polski nie może być kwestionowane z powodu przekonań politycznych czy przynależności partyjnej, wskutek umów pracy lub zajmowania odpowiedniego stanowiska zawodowego”. W rzeczywistości wszystko wyglądało nie tak różowo. Po pierwsze umowa zezwalała na repatriację tylko Polakom i Żydom. Obywatele II RP innych narodowości, mimo że czuli się związani z Polską i faktycznie byli polskimi obywatelami, musieli pozostać na terytorium ZSRR. Oprócz tego umowa zawierała wymogi nie do spełnienia.

Bolesława Dolna: Wydawałoby się, że najłatwiej było skorzystać z list, według których wszyscy zostaliśmy wezwani do narzucenia nam obywatelstwa radzieckiego. Listy te były sporządzone bardzo starannie i nic tym listom nie mogło się stać– minęły tylko dwa lata. Ale było inaczej. Każdy z nas został poproszony o udowodnienie, że jest Polakiem, na podstawie dokumentów, które sami funkcjonariusze NKWD zabrali nam podczas przeszukania. To było jak głupia, dziecięca zabawa.

W lutym władze ZSRR zgodziły się na pewną zmianę zasad procedury – odtąd miało być brane pod uwagę nie tylko posiadanie dowodów osobistych (których prawie nikt nie miał), lecz także zeznania świadków i dokumentacja o mniejszej wadze urzędowej. Zdarzało się, że komisja specjalna zadowalała się zaświadczeniem o szczepieniu konia.

Dariusz Hopak: Mamie mojego przyjaciela Tadka jakimś cudem udało się zachować listy męża z obozu w Kozielsku i zdjęcia ślubne. Prawdopodobnie bardzo kochała swojego męża. Wszyscy dookoła mówili: przynajmniej raz miłość i wierność opłacą się na tej ziemi – wyjedzie z dziećmi bez żadnych problemów. Ale specjalna komisja powiedziała, że małżeństwo z oficerem polskiej armii nie jest jeszcze dowodem jej obywatelstwa; poślubiają także cudzoziemki… Wobec tego nasza sytuacja wydawała się zupełnie beznadziejna. Dla całej rodziny mieliśmy tylko wypisany w kościele akt mojego chrztu, który, uwzględniając sowieckie nastroje ateistyczne, mógł raczej nam zaszkodzić niż pomóc. Ale stał się cud – puścili nas.

Czy złagodzenie twardych zasad było dowodem przyjaźni rządu radzieckiego? Wątpię, bo teraz wszystko faktycznie zależało od woli, a nawet nastroju urzędnika, co stwarzało warunki do przeróżnych nadużyć i przede wszystkim selekcji repatriantów. „Wolna Polska” pisała jasno: „Naród nasz przeszedł wielką próbę dziejową i wstąpił dzisiaj pod kierownictwem nowych sił społecznych w okres, rokujący mu dobrobyt i potęgę. Budujemy od podstaw Polskę Ludową. Budujemy niepodległy byt na podstawie demokracji ludowej, na podstawie przyjaznych stosunków ze Związkiem Radzieckim i demokracjami Zachodu. (…) Wracamy do kraju, by wziąć czynny udział w budowaniu Polski Ludowej, w utrwalaniu i wzmacnianiu demokratycznego frontu narodowego. Zmagając się z resztkami reakcji, przezwyciężając wszystko, co stare i zmurszałe, wszystko, co chwiejne i niezdecydowane, kraj kroczy po drodze cementowania jedności wszystkich szczerze demokratycznych sił społecznych”.

W latach 1945–1947 ZSRR udało się opuścić 320 000 Polaków. I rząd radziecki właściwym sobie cynizmem oświadczył, że każdy, kto chciał, już wrócił do ojczyzny.

Stanisław Ważywec: Wszyscy próbowali opuścić ZSRR – w jakikolwiek sposób. Wielu udawało się do zachodniej Ukrainy lub Białorusi. Mówiono, że łatwiej stamtąd wyjechać na wymianę. Byli śmiałkowie, którzy szli w góry, do granicy z Persami. Marzyli o dostaniu się do Iranu, a stamtąd do Europy Zachodniej. Nie wiem, ilu się udało. Ktoś właśnie próbował przekupić strażników i nielegalnie dostać się do pociągu. Oczywiście tylko nielicznym się udało, ale każda zbawiona dusza jest czegoś warta. Ktoś też był w naszym wagonie. Dzieci oczywiście nie były wtajemniczone w takie sprawy, musieliśmy siedzieć cicho i nie mieszać się pod nogami. Ale z tego, co sam widziałem, i z tego, co słyszałem później, można było zrozumieć, że mężczyźni na zmianę upijali strażników bimbrem, aby podczas kontroli nie byli w stanie już ani rozróżniać twarzy, ani liczyć. Tak więc z Bożą pomocą dotarliśmy na miejsce. Był jeszcze jeden straszny sposób na opuszczenie ZSRR – kiedy ludzie sądzili, że lepiej opuścić ten świat, niż zostać w Związku Radzieckim, i rzucali się pod pociąg. Dzięki Bogu to nie było zjawisko masowe. Ale słyszałem o kilku takich przypadkach.

31 VII 1955 r. dyrektor Radia Wolna Europa Jan Nowak-Jeziorański wystąpił na antenie z apelem: „Jakaż gorycz wzbiera w sercu, gdy pomyśli się o tysiącach, dziesiątkach tysięcy naszych ludzi, którzy dziesięć lat po wojnie gniją w różnych obozach rozrzuconych po całej Rosji bez nadziei powrotu. Co przeżywać musi jakiś zapomniany Polak na widok Austriaka wracającego do swego ukochanego Wiednia, gdy on, polski żołnierz II wojny światowej, pozostaje nadal za drutami? Wracają Niemcy, Austriacy, Włosi – wracają dawni żołnierze armii nieprzyjacielskiej i pokonanej. Na miejscu, w głębi Rosji pozostają Polacy, bo nikt się o nich nie upomni (…) W chwili, kiedy komuniści rozpoczynają obłudną propagandę na rzecz powrotu uchodźców z Zachodu – radiostacja nasza, Głos Wolnej Polski – zbierać będzie i nadawać wszelkie informacje na temat losu Polaków uwięzionych w Rosji. Nasze SOS rozsyłać będziemy do całej wolnej prasy Polskiej w zachodnim świecie. Gdziekolwiek dziś jesteśmy – niechaj po całym świecie rozlegnie się wołanie tak mocne, by usłyszeli je zarówno sprzymierzeńcy, jak nieprzyjaciele. W tej sytuacji żądamy powrotu do kraju Polaków z łagrów i więzień sowieckich. Cierpią oni i umierają za jedną tylko zbrodnię: walczyli o niepodległą Polskę”.

Wracający do Europy z łagrów ZSRR Niemcy, Włosi, Austriacy chętnie udzielali informacji o Polakach. Dzięki temu redakcja uzyskała listę setek nazwisk i dokładną mapę rozmieszczenia 56 obozów pracy, w których wciąż przebywali Polacy. Codziennie Wolna Europa nadawała programy specjalne. Rozgłośnia przerywała również swój normalny dziennik radiowy, nadając tzw. flash. Schemat był następujący:

„Przerywamy obecnie nasz program w celu nadania komunikatu specjalnego. Przed chwilą Głos Wolnej Polski otrzymał nowe wiadomości o Polakach więzionych na terenie Rosji Sowieckiej w obozach… [nazwy i położenia obozów]. Bliższe szczegóły i nazwiska niektórych więźniów usłyszą państwo w programie specjalnym, który powtarzać będziemy wielokrotnie w ciągu następnej doby. Nadaliśmy komunikat specjalny. Powracamy do dziennika radiowego”.

Nadawano po kilka nazwisk dziennie. Spiker wypowiadał je wolno, każde nazwisko powtarzał dwa razy, by zwiększyć dramatyzm, np. „Walenty Kucharski, Walenty Kucharski, lat 30, rodem z Sosnowca, porucznik Armii Polskiej, po wojnie zesłany do Workuty. Kopalnia nr 29”. To brzmiało jak alarm. Mieszkający w różnych miastach Europy gromadzili się na demonstracjach. Ważne było dla nich poczucie, że nie tylko przeżyli ostatnią wojnę, ale także pozostali ludźmi. I stało się to, co wydawało się niemożliwym. 18 XI 1956 r. Władysław Gomułka podpisał z władzami sowieckim deklarację o wznowieniu repatriacji, która nieco później stała się pełnoprawną umową międzynarodową. Pod koniec 1956 r. ze Związku Radzieckiego wyjechał pierwszy pociąg z repatriantami. W nieco ponad dwa lata ZSRR opuściło 259 420 obywateli polskich.

W marcu 1959 roku polsko-radzieckie porozumienie o repatriacji wygasło i nie udało się go przedłużyć. Rząd radziecki, podobnie jak przed 10 laty, bez mrugnięcia okiem oświadczył, że wszyscy Polacy zainteresowani powrotem już od dawna są w Polsce. Wszyscy doskonale wiedzieli, że to kłamstwo. Wolna Europa próbowała kontynuować akcję, upublicznić los Polaków, którzy pozostali w ZSRR. Ten problem był przedmiotem dyskusji w Kongresie USA. Repatriacja została wznowiona, lecz dopiero w 1996 r. Ale to zupełnie inna historia.

Cytaty z „Wolnej Polski” za: dr Wojciech Marciniak, Problematyka repatriacyjna na łamach „Wolnej Polski” (1943–1946). Przytoczenie dotyczące komunikatów RP RWE za: P. Stanek, Wrócić muszą przede wszystkim Polacy z Rosji.

 

Artykuł Swietłany Fiłonowej pt. „Na stepach Kazachstanu i w lasach Syberii” znajduje się na s. 4 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Swietłany Fiłonowej pt. „Na stepach Kazachstanu i w lasach Syberii” na s. 4 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Eskalacja napięcia na wschodzie Ukrainy. Dr Adamski: możliwe, że rozmowy pokojowe będą kontynuowane w Polsce

Wicedyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia komentuje stan konfliktu ukraińsko-rosyjskiego oraz jednodniową wizytę szefa polskiego MSZ w Kijowie.

 

Dr Łukasz Adamski komentuje sytuację na wschodzie Ukrainy oraz wizytę w Kijowie polskiego ministra spraw zagranicznych prof. Zbigniewa Raua. Jak mówi:

Z pewnością mamy zaostrzenie napięcia ukraińsko-rosyjskiego. Pozostaje pytanie, czy intencją Władimira Putina jest inwazja, czy też chodzi mu o prowadzenie gry nerwów.

Nie jest wykluczone, że starcia wybuchną na skutek jakiegoś przypadkowego incydentu. Ekspert stawia hipotezę, że działania Kremla mają odwrócić uwagę od wydarzeń wewnętrznych w Rosji, zwłaszcza od represji wobec Aleksieja Nawalnego.  Omawiając zachowanie ministra Raua w Kijowie, dr Adamski uwypukla jego wyraźną deklarację, że Ukraina ma pełne prawo do obrony przed zagrożeniem.

Kijów nie widzi możlwości, by rozmowy pokojowe toczyły się w Mińsku. Wizyty w białoruskiej stolicy byłyby legitymizacją działań tamtejszego dyktatora. Jednym z alternatywnych miejsc mogłaby być Polska.

Rozmówca Pawła Bobołowicza przypomina, że Warszawa już wcześniej aktywnie uczestniczyła w próbach dialogu ukraińsko-rosyjskiego. Podkreśla, że należy wywrzeć na Moskwę nacisk, aby zgodziła się na takie rozwiązanie.

Myślę, że obecność w Polsce bandytów z Donbasu sama w sobie  nie byłaby problemem. Również przywódcy niektórych państw są bandytami, a uczestniczą w obradach na forum ONZ.

Wicedyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia odnosi się ponadto do kwestii gazociągu Nord Stream 2. Zwraca uwagę, że inwestycja ta silnie zagraża interesom Polski i Ukrainy, oraz konieczne jest uczynienie wszystkiego, co możliwe, w celu jej zablokowania. Ekspert ocenia, że oferowane przez Niemcy Ukrainie rekompensaty za gazociąg są ochłapami.

Nord Stream 2 to narzędzie korumpowania elit zachodnioeuropejskich przez państwo rosyjskie. Minister Rau na pewno rozmawiał z ukraińskimi o tym, jak ją zahamować.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Dr Jacek Bartosiak: Musimy wyciągać wnioski z tego, co dzieje się na Wschodzie. Polsce potrzebna jest armia nowego wzoru

Dr Bartosiak w porannej audycji mówił o sytuacji na granicy ukraińsko-rosyjskiej, podejściu Zachodu do Rosji oraz potrzebie stworzenia przez Polskę nowe, silnej armii


Dr Jacek Bartosiak skomentował napiętą sytuację na granicy ukraińsko-rosyjskiej. Ekspert ds. geopolityki zaznaczył, że atutem Rosji jest jej strategia w walce z przeciwnikiem.

Z jednej strony siły, które Rosja gromadzi nie wyglądają na takie, które są w stanie podbić Ukrainę  i ją okupować, ale są to siły wystarczające, by pokonać wojska ukraińskie w jakimś  starciu taktycznym i zamienić to na wielki sukces geopolityczny i strategiczny np. doprowadzając do rozmów ponad głową Ukrainy.

Zwrócił uwagę także na przyjazną politykę Francji i Niemiec wobec Rosji. Podkreślił brak sił wojskowych w krajach Europy Zachodniej, przez co równowaga sił między Okcydentem a Wschodem jest zaburzona i pozwala FR na śmiałe działania.

Dlaczego akurat Francuzi i Niemcy  rozmawiają z Rosjanami bez Ukraińców, nie licząc się z ich zdaniem. Dlaczego Francuzi i Niemcy i zachodnia Europa nie powie głośnie ze Ukraina ma prawo do obrony i nie zacznie sprzedawać jej broni? – pyta Bartosiak.

Zauważył także, że poprzez agresję militarną Rosja próbuje wzmocnić swoją pozycję w Europie.

Rosjanie chcą być gwarantem bezpieczeństwa w Europie i dzięki temu wziąć udział w systemie europejskiem dostać za to kapitały i technologie, nie mając do tego podstaw materialnych.

Najbardziej przychylną politykę względem Rosji w Europie Zachodniej prowadzi Francja.

Francuzi zupełnie nie czują się zagrożeni przez Rosję. (…) Wręcz przeciwnie – uważają, że silna Rosja jest im potrzebna do systemu balansowania.

Ekspert odniósł się także do kwestii białoruskiej. W jego ocenie z punktu widzenia bezpieczeństwa ten kraj jest już częścią Rosji.

Można sie zastanawiać, czy Białoruś już nie została wchłonięta. Całe instrumentarium państwowe już jest we władaniu Rosji.

Z tego, co dzieje się na Wschodzie powinniśmy wyciągać wnioski i przemodelować polskie myślenie o obronności.

Potrzeba armii nowego wzoru, czyli nie uzupełnienia sił NATO ale własnego instrumentu politycznego, jakim są siły zbrojne, które decydują o układzie sił i dzięki którym możemy realizować swoje cele tak, żeby nikt nam nie groził.

[related id=141865 side=right] Dr Bartosiak opisuje także sytuację na Pacyfiku, gdzie Chińczycy testują zdolności amerykańskie. Według niego jesteśmy w trakcie wielkiego przesilenia.

Na Pacyfiku może wybuchnąć wojna.

 

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.N.

Prof. Szeremietiew: potrzebujemy sytemu obrony, który pokaże przeciwnikowi, że nie będzie nas w stanie zaatakować

Prof. Romuald Szeremietiew m.in o możliwości formalnej aneksji Doniecka i Ługańska przez Rosję oraz o kremlowskiej polityce ekspansji prowadzonej metodą małych kroków.


Prof. Romuald Szeremietiew sądzi, iż Rosja poprzez działania na granicy z Ukrainą chce odbudować swoje wpływy na terenie Europy Wschodniej.

Rosja wyrywa kawałki terytoriów swoim sąsiadom. Jak ocenia były minister obrony narodowej, nie należy się spodziewać wojny na pełną skalę. Możliwe jest oficjalna aneksja opanowanych przez separatystów Doniecka i Ługańska.

Ekspert porównuje ustępstwa wobec Rosji Władimira Putina do ustępstw wobec Niemiec Adolfa Hitlera. Jest zwolennikiem ostrej polityki dyplomatycznej wobec Moskwy. Oponuje nawet za zerwaniem stosunków gospodarczych z dyktaturą.

 Prezydent Rosji zdaje sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić na zbyt gwałtowny krok, gdyż spotka się to z reakcją. Małe kroki powodują tylko niewielkie sankcje. Gość Poranka Wnet zauważa, że w 1939 r. Związek Sowiecki, tak jak obecna Rosja, wydawał się być potęgą militarną.

Wojna z Finlandią pokazała, że niestety dla Stalina, to nie byłaby taka siła jak się wydawała.

Rosjanie nie ukrywają rakietowego uzbrojenia po zęby obwodu kaliningradzkiego. Odradzane są w nim także jednostki wojskowe. Prof. Szeremietiew krytykuje polskie przygotowania do obrony w czasach rządów PO-PSL. Jest przeciwnikiem zlikwidowania poboru do wojska.

Nie sądzi, aby Rosja zdecydowała się użyć przeciwko naszemu krajowi broni atomowej, gdyż zamknęłaby sobie tym dalszą drogę na Zachód drugim Czarnobylem.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Dr Eberhardt: Defensywna polityka Zachodu wobec Rosji jest logicznie niespójna

Dr Adam Eberhardt o wizycie szefa polskiego MSZ w Kijowie, wojnie na Ukrainie, rozszerzeniu NATO na wschód i defensywnej postawie państw zachodnich wobec Moskwy.


Dr Adam Eberhardt komentuje spotkanie ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua z szefem ukraińskiej dyplomacji Dmytrem Kułebą. Przypomina, że od siedmiu lat toczy się wojna na Ukrainie. Minister w czasie swej wizyty podkreślał, że w tym konflikcie nie mamy do czynienia z symetrią walczących stron, lecz  rosyjską agresją na Ukrainę Tymczasem na wschodzie kraju:

Mamy kilkanaście, nawet kilkadziesiąt ostrzałów w ciągu doby.

[related id=140817 side=right] Dr Eberhardt zauważa, iż Rosja mogłaby przejść do ofensywy wykorzystując te siły, które już są skupione na ukraińskich granicach. Dodaje, że polska dyplomacja popiera ukraiński sprzeciw wobec propozycji Rosji, aby uznać separatystów za stronę rozmów pokojowych. Ocenia, że zachodni członkowie NATO nie chcą przyjąć nowych krajów, które niegdyś przynależały do bloku Układu Warszawskiego. Powodem jest defensywna polityka względem Rosji.

To jest myślenie bardzo pragmatyczne, ale tak naprawdę logicznie niespójne.

Stwierdza, że nie da się opracować żadnego modus vivendi z Rosją odnośnie obszaru posowieckiego.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jakub Wiech: Prezydent Biden ma już gotowe na stole projekty sankcji na Nord Stream II

Jakub Wiech o Nord Stream II, perspektywie ukraińskiej i możliwości rozszerzenia przez USA sankcji na niemiecko-rosyjski gazociąg.


Jakub Wiech komentuje zapowiedź wyznaczenia przez Joego Bidena pełnomocnika ds. wstrzymania budowy Nord Stream II. Jak wyjaśnia ma nim zostać Amos Hochstein.

To jest długoletni doradca Baracka Obamy. […] To człowiek, który pracował w amerykańskiej firmie Tellurian i ukraińskim Naftogazie.

[related id=137168 side=left]Oznacza to, że Hochstein ma doświadczenie w międzynarodowym biznesie i zna perspektywę ukraińską w sprawie gazociągu. Jak wyjaśnia wicenaczelny portalu Energetyka24.pl, celem Nord Stream II jest pozbawienie Ukrainy statusu kraju tranzytowego. Warszawa i Kijów wystosowały wspólne oświadczenie ws. Nord Stream II.

Prezydent Biden ma już gotowe na stole projekty sankcji na Nord Stream II.

Wskazuje, że zostały już uchwalone dwa akty prawne, które pozwalają amerykańskiej administracji na wprowadzenie szeregu nowych sankcji. Powodem, dla którego Amerykanie wstrzymują się z dalszymi sankcjami może być zdaniem dziennikarza sytuacja w Niemczech.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.