Shen: W Sinciangu powstaje pełne państwo totalitarne z obozami koncentracyjnymi. Partia komunistyczna handluje organami

-Jeśli dziś słyszymy, że w Sinciangu powstaje pełne państwo totalitarne z obozami koncentracyjnymi, to znaczy, że jest to polityka, którą Chiny wprowadziłyby w całym państwie środka – mówi Shen.

 

Hanna Shen, korespondentka polskich mediów na Tajwanie mówi o zapowiadanym na niedzielę 8 grudnia protest organizowany przez Civil Human Rights Front:

Oni organizowali protesty między innymi w lecie. W jednym z nich uczestniczyło 2 miliony osób. Na Hongkong, który ma 7,5 mln mieszkańców, są to bardzo wielkie protesty. Oczekuje się, że ten niedzielny także będzie bardzo duży.

Tego samego dnia mają odbyć się również protesty w wielu stolicach na całym świecie, mające być wyrazem poparcia dla Hongkończyków:

Także w Warszawie […] 8 grudnia od godziny 12:00 przy kolumnie Zygmunta. […] NSZZ Solidarność napisała wezwanie do zaprzestania represji w Hongkongu i przywrócenie praw obywatelskich i demokratycznych.

Pod koniec listopada Donald Trump złożył podpis pod ustawą popierającą prodemokratycznych demonstrantów w Hongkongu:

Każde wsparcie jest potrzebne, mówienie prawdy o tym co się tam dzieje. Hongkończycy bardzo to poczuli i na protestach wyrazili swoje poparcie i podziękowania dla Stanów Zjednoczonych.

Ten gest nie spodobał się władzy w Pekinie. Został on bardzo mocno skrytykowany. Odpowiedzią Chin było ogłoszenie sanacji na kilka amerykańskich organizacji pozarządowych oraz zakaz wpływania amerykańskich okrętów wojskowych do Hongkongu:

Organizacje te według pekinu są zaangażowane w organizowanie protestów. Sytuacji nie poprawia fakt, że w tym tygodniu została przyjęta inna ustawa, dotycząca sytuacji w prowincji Sinciang (Xinjiang), w której Chińczycy budują obozy, które często nazywane są obozami koncentracyjnymi.

Jak przypomina Hanna Shen, represje, które zaczynają się w Sinciangu, przenoszone są później w inne części kraju. Tak było choćby z przymusowym pobieraniem organów od więźniów politycznych:

Organy są pobierane, a potem sprzedawane. Handluje nimi partia komunistyczna na całym świecie. […] Jeśli dziś słyszymy, że w Sinciangu powstaje pełne państwo totalitarne z obozami koncentracyjnymi, to znaczy, że jest to polityka, którą Chiny z chęcią wprowadziłyby w całym państwie środka.

A.M.K.

Michał Karnowski: Gdyby żył śp. Lech Kaczyński pewnie by powiedział Banasiowi „odejdź”

Michał Karnowski o tym, jak jego zdaniem Sąd Najwyższy niszczy polską demokrację, czemu Banaś powinien ustąpić i w jaki sposób Donald Tusk „przesuwa się do sfery niepowagi”.


Michał Karnowski komentuje orzeczenie Sądu Najwyższego, wedle którego KRS nie jest niezależna od władzy ustawodawczej. Sędziowie podważają w ten sposób niezawisłość Izby Dyscyplinarnej SN. Karnowski mówi, że to „niedobre pożegnanie Małgorzaty Gersdorf”, gdyż w ten sposób „demoluje się uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego”. Wprost stwierdza, że jest to atak na zwykłych Polaków i na polską demokrację:

Mam nadzieję, że to szczyt szaleństwa, które ogarnęło część wymiaru sprawiedliwości […] Mam nadzieję, że już jest tak źle, że może być tylko lepiej.

Ludzie nie mogą mieć już pewności czy ich sprawa zostanie przez sąd rozpatrzona, a uprawnienia polskiego parlamentu są podważane przez sądy. Zszokowany był stylem wypowiedzenia przez sędziego SN orzeczenia.

Zero powagi i zrozumienia, że mówi się do opinii publicznej, że mówi się coś do ludzi.

Ponadto nasz gość komentuje sprawę Mariana Banasia. Podkreśla, że nigdy nie odmawiał mu prawa do obrony, przytaczając jako przykład opublikowany w tygodniku „Sieci” artykuł gen. Szeremietiewa, broniącego szefa NIK. Nasz gość dodaje, że polityk na takim stanowisku jak Banaś nie może sobie pozwolić by nawet przypadkiem zostać powiązanym z tak moralnie wątpliwym interesem jak ten, który był prowadzony rzekomo w krakowskiej kamienicy. Uważa, iż postawa Prawa i Sprawiedliwości jest słuszna:

Moralnie nie ma mocy do sprawowania funkcji szefa NIK […] Będzie niszczył obóz władzy swoją postawą.

Nie uważa przy tym, by sprawa Banasia cały czas miałaby szkodzić PiS-owi przez cały czas w przypadku, gdyby nie zrezygnował. PiS bowiem odciął się od niego i jak sądzi Karnowski, opinia publiczna to dostrzeże.

Następnie odnosi się do gestu Donalda Tuska wobec Donalda Trumpa. Były premier postanowił w osobliwy sposób sobie zażartować z nieporozumień między państwami Sojuszu. Stał za Trumpem, celując do niego w jego plecy, układając dłoń w kształt pistoletu. Takim zachowaniem skazuje się on na traktowanie jako źródło memów czy celebrytę, ale już nie poważnego polityka. Tuskowi grozi jak mówi Karnowski, „przesunięcie do sfery braku powagi”, jeśli będzie dalej tak postępował.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Piotr Andrzejewski: Sędziowie Sądu Najwyższego to przestępcy

Prezes Trybunału Stanu komentuje orzeczenie Sądu Najwyższego. Uznał on, że KRS nie jest niezależna od władzy ustawodawczej. Sędziowie podważają w ten sposób niezawisłość Izby Dyscyplinarnej SN.

 

Piotr Andrzejewski mówi o najnowszym wyroku Izby Pracy Sądu Najwyższego:

To wyrok nieusprawiedliwiony  polskim systemem prawnym, dla którego pretekstu szuka się w orzeczeniu sondażowo-opiniującym Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 19 listopada. Kwestionowanie kompetencji, która wynika z konstytucji i ustawy, do rozpoznawania spraw przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, jest miękkim zakwestionowaniem polskiego wymiaru sprawiedliwości, w jego odrębnym, niepodległym i suwerennym bycie ustrojowym.

Były senator wskazuje, że instytucją właściwą do wydawania tego rodzaju orzeczeń jest Trybunał Konstytucyjny.  Surowo ocenia postawę sędziów Sądu Najwyższego:

To wypowiedzenie posłuszeństwa Polsce i polskiemu systemowi władzy. To po prostu ludzie, którzy są przestępcami.

Gość „Popołudnia WNET” porównuje sędziów SN do „zielonych ludzików Putina”. Wytyka im uległość wobec instytucji europejskich i bezwzględną obronę interesów swojej „kasty”. Stwierdza, że ich orzeczenia są nieważne z mocy prawa:

Jesteśmy w stanie zawału. […] Tych sędziów trzeba postawić na marginesie naszego życia publicznego, a Izba Dyscyplinarna powinna pracować tak, jak gilotyna w czasie rewolucji francuskiej.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego wskazuje, że prawo unijne nie wiąże Polski bezwarunkowo. Postuluje głębszą reformę wymiaru sprawiedliwości. Przypomina pomysł wprowadzenia instytucji sędziów pokoju wybieranych przez obywateli.

Gość „Popołudnia WNET” uważa, że prawo powinno przewidywać postawienie sędziów szkodzących interesowi państwa przed Trybunałem Stanu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Nasza przestrzeń to pomost bałtycko-czarnomorski. Mamy własny kod kulturowy, kod cywilizacyjny i myślenie strategiczne

Mickiewicz, Słowacki, Piłsudski i tak dalej to są chłopcy z dworków pomostu bałtycko-czarnomorskiego. To jest nasza tkanka kulturowa – dawnego imperium lądowego Rzeczpospolitej i całego tego obszaru.

Krzysztof Skowroński, Jacek Bartosiak

Z dr. Jackiem Bartosiakiem, adwokatem, ekspertem ds. geopolityki i strategii oraz autorem poczytnych książek o tej tematyce, byłym szefem spółki odpowiedzialnej za budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego, założycielem działającego od tego roku, ale mającego uzasadnione ambicje opiniotwórcze portalu Strategy&Future – rozmawia Krzysztof Skowroński.

Strategy and Future. To nazwa portalu, ale także tytuł nowej audycji w Radiu WNET, którą będzie prowadził mój rozmówca, dr Jacek Bartosiak. Co to za tytuł i dlaczego taki?

W zespole Strategy and Future staraliśmy się wyjaśnić to w tekście wprowadzającym, właśnie pod tytułem Strategia i przyszłość. Chodzi o to, że trzeba rozmawiać o strategii i o przyszłości. Przyszłość wynika w dużej mierze ze strategii i chcieliśmy to oddać. Dotyczy to też przeszłości.

Właściwie wszystko jest strategią – w naszym codziennym życiu, już nie mówiąc o życiu państwa, Rzeczpospolitej. Stąd ta nazwa, a dlatego w języku angielskim, że chcemy z naszym przekazem trafić również do świata. Z przekazem ludzi pochodzących stąd. Z pomostu bałtycko-czarnomorskiego, z dawnej przestrzeni Rzeczpospolitej.

Wyjaśniać nasze widzenie świata, naszą perspektywę, naszą geostrategię. Jak widzimy świat, nawet Zatokę Perską czy zachodni Pacyfik naszymi oczami. Nie wstydzimy się tego, że mamy na to własny pogląd. Nazwa musi być w języku angielskim, bo to jest język przepływów strategicznych, czyli język oceanu światowego, język osób, które ustalają, na jakich zasadach ludzie wymieniają się wiedzą, technologią, rynkiem. To po prostu jest język świata. I dlatego nie chcieliśmy się zamykać tylko w polskim, w polskiej perspektywie, ale też emanować naszą perspektywą na zewnątrz. Stąd taka nazwa. (…)

Co to za zespół, jacy ludzie do niego wchodzą i gdzie można się z tym zespołem zetknąć?

Rdzeń zespołu tworzy kilka osób, z którymi współpracowałem przez ostatnie lata w kontekście geopolityki, geostrategii. I jest też szersza grupa osób, która pisze dla nas, która rozumie geostrategię, zajmuje się nią pomimo tego, że w codziennym życiu są prawnikami, inwestorami, finansistami, bankowcami, inżynierami, matematykami, naukowcami, a nawet piszą powieści. Innymi słowy, jest to taki ruch, który ma gromadzić ludzi podzielających ten pogląd na świat i poczuwających się do odpowiedzialności za naszą przestrzeń pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Utożsamiają się z tą przestrzenią. Co wcale nie jest taką oczywistą sprawą, bo u nas ludzie właściwie nie chcą się publicznie utożsamiać z naszą przestrzenią jako czymś samoistnym, oddzielnym. Strasznie musimy przynależeć do kogoś. I to jest odwieczny problem Polski. A przecież my mamy własny kod kulturowy i własny kod cywilizacyjny. Tak, dążymy do Zachodu i cywilizacyjnie jesteśmy związani z Zachodem, ale mamy własne myślenie strategiczne, bo musieliśmy tutaj przetrwać. I to jest to, co my w Strategy and Future chcemy mówić i o czym chcemy mówić.

Najważniejsze, żeby zapamiętać, że audycja „Strategia i przyszłość” prezentuje punkt widzenia pomostu bałtycko-czarnomorskiego.

Otóż to. A także, że nie jest to jakiś nowy, abstrakcyjny pomysł. Na naszym portalu Strategy&Future umieściliśmy na przykład recenzję „Doliny Issy” Czesława Miłosza. To jest opowieść o pomoście bałtycko-czarnomorskim, o jego północnej części, o Żmudzi i Auksztocie. Powieść zaczyna się – jeżeli ktoś pamięta ze szkoły czy z późniejszej lektury „Doliny Issy” – od wielkiego traktatu geopolitycznego Czesława Miłosza, który opisuje, jak ten kraj wygląda i dlaczego nie jest połączony ze strefą Atlantyku, co jak gdyby ustawia ten obszar cywilizacyjnie. Opowiada o lasach, o cieniu Rosji nad tą ziemią i tak dalej, i tak dalej. I to jest kwintesencja tego pojęcia, punktu widzenia.

Jeżeli czytamy cokolwiek, od „Innego świata” Herlinga Grudzińskiego po Mackiewicza czy modnego ostatnio Helaka i jego „Nad Zbruczem”, to się okazuje, że wszyscy, także my, którzy tu teraz rozmawiamy, jesteśmy nie kim innym, tylko spadkobiercami dziedzictwa pomostu bałtycko-czarnomorskiego.

Przecież Mickiewicz, Słowacki, Piłsudski i tak dalej – to są chłopcy z dworków pomostu bałtycko-czarnomorskiego. To jest nasza tkanka kulturowa – dawnego imperium lądowego Rzeczpospolitej i całego tego obszaru. Stąd nasze zainteresowanie Białorusią, Ukrainą, Litwą. To nie jest tylko sentyment, ale niepokój o to, co tam się dzieje. Dlatego, że nasze interesy strategiczne są związane z losem tych narodów.

Najpierw były zabory, a potem traktat ryski. Coś poważniejszego. I jesteśmy dziedzicami, którzy na skutek traktatu ryskiego… stracili dużą część tego dziedzictwa.

Zależy jak się na to patrzy, ale tak. Pięknie Władysław Sikorski wspomina o tym w swojej książce o wojnie dwudziestego roku. Jak po pierwszych sukcesach w dziewiętnastym i dwudziestym roku śniły się granice Rzeczpospolitej nie tylko na strategicznych liniach Dźwiny i Dniepru – bo to były strategiczne granice z Bramą Smoleńską jako wrotami do dawnego państwa – ale wręcz na Starodubie, na przedmieściach Moskwy, jak jeszcze za Hetmana Tarnowskiego, z wczesnego XVI wieku, gdy nasze granice sięgały już na obszar wychodzący poza strategiczną granicę Dźwiny i Dniepru. I dlatego później ten kompromis traktatu ryskiego – można by na ten temat dużo mówić – traktowany był przez wielu jako klęska. I to pokazuje powracającą odpowiedzialność za przestrzeń.

Możemy jeszcze powiedzieć o tym, dlaczego z wojskowego punktu widzenia nasi przodkowie musieli się mierzyć z tą wielką przestrzenią Białorusi, Ukrainy. Dlatego, że od Bramy Smoleńskiej do Niemna i do Doliny Wisły jest jeden wielki ruch. Wojska mogą się szybko przemieszczać, jak na suwnicy; nie ma wielkich przeszkód terenowych i kiedy ruch zaczyna się w Bramie Smoleńskiej, to kończy się na Warszawie. I nie można powiedzieć, że nas to nie dotyczy. Dotyczy. W dniu dzisiejszym tak samo. O tym też w Strategy&Future piszemy i mówimy.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Jackiem Bartosiakiem pt. „Czeka nas trzęsienie ziemi” można przeczytać na s. 1 i 4 listopadowego „Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Jackiem Bartosiakiem pt. „Czeka nas trzęsienie ziemi” na s. 4 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ukraina stoi u wrót powszechnej prywatyzacji

O planach sprzedaży znacznej części majątku państwowego informują przedstawiciele rządu w Kijowie.

Ukraiński rząd zatwierdził listę 800 firm państwowych przeznaczonych do prywatyzacji. Sprzedaż publicznego majątku możliwa będzie dzięki unieważnieniu uchwalonej w 1999 r. ustawy zakazującej prywatyzacji przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu dla państwa. Jeszcze w tym roku do licytacji skierowanych ma zostać 500 przedsiębiorstw ( tzw. „mała prywatyzacja”. z prywatyzacji wyłączono przedsiębiorstwa zajmujące się produkcją i remontem uzbrojenia pozostającego na wyposażeniu ukraińskiej armii oraz zabroniono prywatyzować obiekty znajdujące się na anektowanym przez Rosję Krymie i kontrolowanych przez separatystów terenach Donbasu. Jak mówi Wiceszefowa parlamentarnego komitetu do spraw rozwoju gospodarczego Roksolana Pidlasa:

Obiekty strategicznej infrastruktury – drogi, sieć gazociągów, metro nie będą prywatyzowane.

Sprzedana za to zostanie państwowa poczta:. o jej przyszłych losach wypowiedział się premier:

Możemy przygotować ją do tego, żeby sprzedać 20-30 proc. akcji różnym akcjonariuszom, którzy weszliby tutaj ze swoimi pieniędzmi, udostępnili temu przedsiębiorstwu nowe zasoby, przynieśliby prawidłową kulturę korporacyjną i dali możliwość wzmocnienia i przyspieszenia jego rozwoju”.

Już latem tego roku jej zakupem interesowali się właściciele chińskiego serwisu Alibaba. Szef Ukrposzty Ihor Smelianskij komentuje

Magazyny Alibaby i jej logistyka powstają w Rosji, Belgii, Łotwie, Estonii, ale nie u nas. Zrobiłem wszystko, żeby ich namówić i oni na razie są gotowi wchodzić do nas i uczestniczyć w możliwej prywatyzacji Ukrposzty wykorzystując tę możliwość, żeby stworzyć punkt tranzytowy na Europę i Turcję.

Jednym z głównych argumentów podnoszonych za totalną prywatyzacją firm państwowych jest nieefektywność obecnie zarządzających nimi menedżerów. Jednak to właśnie w nich w rządzie widzą przyszłych efektywnych właścicieli prywatyzowanych firm. W listopadzie minister rozwoju gospodarczego Tymofiej Milowanow wizytował filię przedsiębiorstwa państwowego Koniarstwo Ukrainy, której kierownik „mimo braku jakiegokolwiek wsparcia nie składa rąk, a stara się zrobić coś dla rozwoju” kierowanej przez siebie jednostki. „Prywatyzacja ma zrobić takich ludzi właścicielami i dyrektorami firm” – oświadczył minister.

Proces prywatyzacji wiąże się z pewnymi zagrożeniami. We wrześniu parlament Ukrainy zezwolił odbiorcom znad Dniepru na import energii elektrycznej z Białorusi (krytycy rozwiązania podnoszą, że w związku z integracją sieci rosyjskiej i białoruskiej to faktycznie energia z Rosji) w odpowiedzi na wywindowanie cen prądu po wprowadzeniu wolnego rynku energii. W rezultacie importu, ceny na rynku wewnętrznym spadły, a za nimi i zyski kontrolującego lwią część ukraińskiej generacji węglowej koncernu DTEK, należącego do donieckiego oligarchy Rinata Achmetowa. W odpowiedzi DTEK zagroził wstrzymaniem pracy przejętej wcześniej w drodze prywatyzacji elektrowni w Bursztynie dostarczającej prąd odbiorcom z zachodnich obwodów kraju. Tyle, że zgoda rządu na import akurat na wyniki tej elektrowni nie wpływa, bo funkcjonuje ona w ramach odciętej od reszty sieci energetycznej „bursztyńskiej wyspy” połączonej z siecią UE. Za to pozwala na trzymanie w roli zakładników milionów mieszkańców, którym rząd nie ma możliwości zapewnić alternatywnych dostaw.

Zgodnie z najnowszym sondażem przeprowadzonym przez renomowaną pracownię Fundacja Demokratyczne Inicjatywy i Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii decyzji władz w sprawie prywatyzacji wielkich przedsiębiorstw państwowych sprzeciwiało się w listopadzie 55 proc. Ukraińców, pozytywnie oceniało ją zaledwie 22 proc. Równocześnie w szybkim tempie rosną antyoligarchiczne nastroje – oczekiwanie zmniejszenia wpływu oligarchów na politykę znajduje się w pierwszej piątce postulatów stawianych przez Ukraińców władzom i szybko nabiera wagi, w sierpniu mówiło o nim 18,1 proc. a w listopadzie już 27,8 proc. ankietowanych.

Gazprom nielegalnie szuka turbiny w USA? Rosjanie dzięki pośrednictwu Włochów mieli ominąć sankcje

W USA aresztowano Rosjan próbujących, jak twierdzi Biały Dom, wbrew zakazowi kupić turbinę dla platformy wiertniczej w rosyjskiej Arktyce. Jedyna platforma pracująca w Arktyce należy do Gazpromu.

Amerykańskie sankcje na Rosję obejmują zakaz sprzedaży rosyjskim firmom i obywatelom sprzętu, urządzeń i technologii do prac wydobywczych w Arktyce. Jak informuje rosyjska agencja prasowa RBK, o próbę ominięcia tych ograniczeń, zmowę w celu wyprania pieniędzy i  finansowanie przekrętów sąd stanu Georgia oskarżył pięć osób: dwóch Rosjan, dwóch Włochów i Amerykanina. Jak informuje, cytowany przez „Rzeczpospolitą” Biały Dom:

Nikitin, Villone i Bagru zostali aresztowani w Savannah w stanie Georgia, próbując dokonać nielegalnej transakcji i czekają na proces.

Chodzi tutaj o Olega Nikitina, szefa rosyjskiej firmy KS Engineering (KSE),  prezesa włoskiej spółki GVA International Oil and Gas Services (GVA) Gabriele Villone, pracownika organizacji Bruno Caparini i Dali Bagru, stojącego na czele amerykańskiej firmy World Mining and Oil Supply (WMO). Poza nimi wśród oskarżonych są współpracownicy Nikitina i Villone: Anton Czeremuchin i Bruno Caparini.

Amerykański oskarżyciel twierdzi, że niewymieniony z nazwy koncern  „kontrolowany przez rząd Rosji” zawarł kontrakt z Nikitinem i KSE na zakup turbiny siłowej Vectra 40G od amerykańskiego producenta na około 17,3 mln dol. Biały Dom informuje, że turbina Vectra 40 G została zaprojektowana i wykonana w celu połączenia z gazowymi generatorami do bezpośredniego napędu potężnych sprężarek gazu. Jak podaje amerykański Departament Sprawiedliwości:

Dowody w tej sprawie potwierdziły zamiar rosyjskiej firmy, aby wykorzystać turbinę Vectra na rosyjskiej głębinowej platformie wiertniczej.

Rosjanie, jak twierdzą amerykańskie władze, chcieli ominąć sankcje odkupując od Włochów turbinę, którą ci kupiliby ją od Amerykanów. Jak podaje raport:

Strony zgodziły się ukryć prawdziwego użytkownika końcowego Vectry zarówno przed amerykańskim producentem, jak i rządem USA. Przedłożyły fałszywą dokumentację stwierdzającą, że Vectra będzie używana przez amerykańską firmę w Atlancie i jej okolicach.

Na Arktyce prace wydobywcze prowadzi tylko jedna firma- Gazprom Neft, który ma tam platformę Prirazłomnaja. Zbudowana przez Norwegów platforma to pierwszy na świecie taki wielofunkcyjny kompleks wydobywczy w rosyjskiej Arktyce. Waży 117 tysięcy ton i ma rozmiary kwadratu o boku 126 m. Wierci i pompuje całą dobę z głębokości około 20 m, przygotowuje też ropę do transportu tankowcami, które mogą do niej przycumować. Zostawała zainstalowana na Morzu Peczorskim w 2011 r. w odległości 55 km od brzegu (wioska Warandiej).

A.P.

 

Amerykanie przejęli irański transport broni do Jemenu

W Jemenie toczy się wojna domowa, a Teheran jest głównym dostarczycielem broni dla bojowników Huti, wbrew zakazowi ONZ. O szczegółach sprawy informuje telewizja NBC.

Departament Stanu USA poinformował, że marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych przejęła na Morzu Arabskim części rakiet, prawdopodobnie mające trafić do bojowników Huti w Jemenie. Sprzęt płynął na pozbawionym bandery frachtowcu.  O sprawie powiadomiona została stacja telewizyjna NBC, powołując się na anonimowego urzędnika Departamentu Stanu. Powiedział on, że podczas rutynowego patrolu z pokładu niszczyciela rakietowego typu Arleigh Burke, USS Forrest Sherman, dostrzeżono niewielki statek. Istniało podejrzenie, że załoga frachtowca zaangażowana jest w przemyt. Niszczyciel podpłynął do jednostki, która stanęła na skutek awarii silnika – relacjonował urzędnik. Amerykańscy marynarze i członkowie Straży Przybrzeżnej weszli na pokład frachtowca, który płynął bez bandery. W ładowni Amerykanie odnaleźli broń i „zaawansowane” części rakiet.

Załogę frachtowca przekazano jemeńskiej straży granicznej, sam statek odprowadzono zaś do najbliższego portu. Przejęty ładunek znajduje się na pokładzie USS „Forrest Sherman”. Według doniesień NBC, zarekwirowane części rakiet pochodzą z Iranu.

Po obaleniu rządów Alego Abd Allaha Salaha Jemen jest pogrążony w chaosie. Na skutek wojny domowej, w której koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej walczy z Huti, miliony ludzi musiały opuścić swe domy, a dziesiątki milionów potrzebują pomocy humanitarnej. Konflikt zbrojny pochłonął tysiące ofiar.

Organizacja Narodów Zjednoczonych, w jednej ze swoich rezolucji, wydała zakaz dostarczania broni bojownikom Huti.

A.W.K

Prezydent Kazachstanu: Aneksja to zbyt ostre słowo w odniesieniu do Krymu

Ukraina zapowiada kroki dyplomatyczne przeciwko Kazachstanowi, którego prezydent powiedział, iż nie postrzega przyłączenia Krymu do Rosji jako „aneksji”.

We wtorkowym wywiadzie dla „Deutsche Welle” prezydent Kazachstanu powiedział, że jego kraj nie postrzega przyłączenia Krymu do Rosji jako aneksji:

Co się stało to się stało. Aneksja to zbyt ostre słowo w odniesieniu do Krymu.

Słowa te spotkały się z reakcją Ukrainy, która ma przekazać Kazachstanowi protest w tej sprawie. Cytowana przez „Rzeczpospolitą” Jekaterina Zelenko, rzeczniczka ukraińskiego MSZ napisała, że:

Jesteśmy bardzo zaniepokojeni medialnymi doniesieniami o tym, że prezydent Kasym-Żomart Tokajew zaprzeczył aneksji ukraińskiego Krymu przez Rosję.

Referendum z 2014 r. na podstawie którego inkorporowano Krym do Federacji Rosyjskiej uznały Afganistan, Kuba, Korea Północna, Kirgistan, Nikaragua, Sudan, Syria i Zimbabwe. Kazachstan wstrzymał się od głosowania nad rezolucją ONZ potępiającą referendum. Wśród krajów potępiających włączenie Krymu do Federacji Rosyjskiej na forum ONZ znalazły się m.in. Stany Zjednoczone, większość państw Unii Europejskiej, Kanada, Australia, Japonia czy Gruzja.

My, mieszkańcy Krymu, jesteśmy wdzięczni przywódcy Kazachstanu za ich stanowisko i pełne zrozumienie sytuacji (na Krymie).

We wpisie na portalu społecznościowym VKontakte pozytywnie do słów kazachskiego prezydenta odniósł się  Siergiej Aksjonow, przewodniczący Republiki Krymskiej.

A.P.

Paweł Lewandowski: Polacy nie chcą płacić abonamentu, bo uważają go za kolejny podatek

Paweł Lewandowski o decentralizacji i repolonizacji mediów, lustracji w świecie kultury, abonamencie i tym czym go zastąpić, kwestii filmu Zalewskiego i o Polskiej Fundacji Narodowej.

Z Pawłem Lewandowskim powracamy do tematu filmu „Zdarzyło się w Polsce”, o którym mówiliśmy dwa tygodnie temu.

Żeby zrobić film trzeba znaleźć ekipę, podpisać z nią umowę, zbierać faktury i rachunki by rozliczyć się z dotacji.

180 tys. nierozliczonych pieniędzy zostało zwróconych przez Jerzego Zalewskiego. Lewandowski mówi, że ze względu „niejasności w rozliczeniu” film został skierowany do zaufanej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. W przeszłości realizowała ona „Legiony” i kończyła „Smoleńsk”. podkreśla, że:

To jest największa wytwórnia w Polsce.

Jerzy Zalewski musi w jego ocenie współpracować z Włodzimierzem Niderhausem, jeśli chce dokończyć swój film. Lewandowski nie ma żadnych informacji nt. agenturalnej przeszłości szefa WFDiF, i jak mówi, nie ma możliwości i prawy by sprawdzić, czy ktoś współpracował z SB czy nie. Dodaje, że jest zwolennikiem wprowadzenia przepisów, które by na to pozwalały.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego mówi o tym nad czym pracuje ministerstwo i o dekoncentracji mediów. Stwierdza, że przepisy dotyczące mediów są w gestii ministra kultury.

Tak naprawdę chodzi o jedno- zapewnienie rzetelności i pluralizmu medialnego.

Jest to istotne żebyśmy mogli wypracować sobie zdanie. Większy pluralizm to także, jak mówi, lepsza walka z fake newsami. Tłumaczy różnicę między dekoncentracją a repolonizacją. Stwierdza, że jeśli chodzi o repolonizację to wywłaszczania kogoś, zwłaszcza mediów jest utrudnione przez ustawę i  konstytucję.

Polacy nie chcą płacić abonamentu, bo uważają go za kolejny podatek.

Lewandowski dodaje, że nie ma planów by znieść abonament. Jednocześnie jak mówi państwo dopłaca do telewizji z budżetu. Są to pieniądze, jak mówi, płacone za tych, którzy są zwolnieni z opłat. Uważa, że powinien być jeden system, w miarę niezależny od polityków. Powinien być on automatyczny. Winien to być albo jakiś rodzaj opłaty albo. Na Zachodzie Europy jest opłata audiowizualna. Podkreśla, że sposób poboru abonamentu w Polsce jest nieskuteczny. Nasz gość dodaje, iż wystarczyłoby żeby każda pracująca osoba płaciłaby 8 zł miesięcznie i mielibyśmy 2,5 mld rocznie, co wystarczyłoby na utrzymanie wszystkich mediów publicznych.

Polska Fundacja Narodowa bardzo dużo dobrych rzeczy zrobiła.

Polemizuje z krytyką lewicy, która zarzuca PFN, że marnuje pieniądze podatników. To, że Polacy w Polsce nie dostrzegają jej działań wynika z tego, że działa ona za granicą, by tam promować nasz kraj.  Dofinansowała ona film o Witoldzie Pileckim, ze swoich 200 mln zł jakie dostaje.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Romaszewska: Zaczęła się próba połknięcia Białorusi. Łukaszenka jest zbyt sowiecki mentalnie, by się otworzyć na Zachód

Agnieszka Romaszewska-Guzy o negocjacjach białorusko-rosyjskich, ich przebiegu, motywacjach Rosji i obawach Łukaszenki, stosunku Polaków i Białorusinów do unii z Rosją i o pogrzebie K. Kalinowskiego.

Agnieszka Romaszewska-Guzy mówi na temat niepokojących relacji białorusko-rosyjskich. Niedługo dojdzie do spotkania prezydentów obu krajów w Soczi, gdzie będą rozmawiać na temat ściślejszego połączenia członków Związku Białorusi i Rosji.

Rozpoczęła się próba połknięcia Białorusi. Jak to się potoczy, tego nikt nie wie. Znając politykę Alaksandra Łukaszenki, będzie ten proces przeciągał. Pytanie, jak długo?.

Nasza gość sądzi, że prezydent Białorusi został podstawiony pod ścianę.  Jego kraj ma starą, w wielu aspektach jeszcze socjalistyczną, gospodarkę, która musi być dotowana przez Rosję, aby przetrwać. Zbliża się zima,a ceny gazu są w rękach Rosji. Mińsk wykonuje gesty w stronę krajów europejskich, ale jak stwierdza Romaszewska:

Łukaszenka jest za bardzo sowiecki mentalnie by się otworzyć na Zachód.

Moskwa natomiast widzi szanse, żeby przesunąć się kilkaset kilometrów dalej na Zachód, więc wykorzystują słabości swojego sąsiada. Dodaje, że „Rosji znudziło się dotować Białoruś w kółko”. Sprawy ekonomiczne nie są jednak tutaj najważniejsze, gdyż dla Rosji utrzymywanie tak  małego państwa jak Białoruś nie jest wielkim problemem. Większe znaczenie mają tutaj kwestie wizerunkowe- Władymir Putin chce sukcesu w polityce zagranicznej bardziej dla rosyjskich obywateli namacalnego niż ten w dalekiej Syrii.

Łukaszenka zdaje sobie sprawę, że jego popularność maleje. […]  Nie wiadomo czy nie będzie bardziej popularny Putin w którymś momencie niż on.

Dyrektorka TV Biełsat spekuluje na temat tego o czym mogą rozmawiać Łukaszenka z Putinem. Oficjalnie podnoszoną kwestią jest rekompensata dla Białorusi za manewr podatkowy Rosji. Chodzi o zmianę opodatkowania węglowodoru w Rosji, na której zdaniem Mińska Białoruś traci 1,5 mld dolarów rocznie. Poza tym zdaniem Romaszewskiej Łukaszenka:

Po prostu jak każdy dyktator martwi się o swoje bezpieczeństwo, swój majątek i swoich akolitów.

Polacy mieszkający na Białorusi, nie cieszą się zbytnio ze zbliżenia białorusko-rosyjskiego. Związek Polaków na Białorusi dalej pozostaje pod kontrolą Mińska.

Rozmówczyni Krzysztofa Skowrońkiego opowiada także o pogrzebie powstańców styczniowych  w Wilnie. Wzięły w nim udział tysiące Białorusinów z biało-czerwono-białymi flagami Białoruskiej Republiki Ludowej, by oddać hołd Konstantemu Kalinowskiemu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T/A.P.