Nie możemy w Polsce dopuścić do dalszej laicyzacji. Środowiska katolickie muszą zmienić strategię na skuteczną

W każdym ugrupowaniu nasze projekty znajdą zwolenników, ale zapewne wśród szeregowych posłów, a nie wśród liderów, których stosunek do spraw moralnych nie różni się nadmiernie we wszystkich partiach.

Ryszard Skotniczny

Obywatelskie inicjatywy ustawodawcze podejmowane w kolejnych latach miały na celu przywrócenie debaty publicznej na tematy moralne. Okazały się na tyle skuteczne, że debata o ochronie życia powróciła. Niestety później inicjatywę przejęły środowiska, które ze zbierania podpisów, z marszów uczyniły cel sam w sobie, aż po budowanie swojej podmiotowości przeciw całej scenie politycznej (np. liderka, która wystąpiła w wyborach z ramienia radykalnego ugrupowania głoszącego postulat wyjścia z UE). W praktyce oznacza to najgorszą sytuację, gdy katolicy definiują się jako radykalna mniejszość, a nie głos moralnej większości.

Metoda projektów obywatelskich i marszów została wyczerpana – właśnie z powodu ich zastosowania do pozycjonowania się jako mniejszość w kontrze do wszystkich. Nowe rozwiązania powinny przede wszystkim zapewnić oddziaływanie na siły polityczne, a nie walkę z nimi lub próbę ustanowienia kolejnej. Nasze środowiska i organizacje powinny się zaangażować w przedsięwzięcie polegające na nakłanianiu liderów partii politycznych, by w ich ugrupowaniach w przyszłości nie obowiązywała dyscyplina partyjna co do głosowania i inicjatywy w sprawach moralnych. Taką próbę podjęliśmy przed 2011 rokiem (również przy pierwszym projekcie obywatelskim odnośnie do ochrony życia) – chcieliśmy uzyskać poparcie choćby kilku posłów w każdym klubie i nie pozwolić na używanie naszego projektu do walk największych partii między sobą poprzez wskazywanie, iż jedna jest systemowo za życiem, a druga przeciw. (…)

Trzeba budować poparcie dla utrzymania chrześcijańskich norm moralnych jako podstawowych wartości Europy. Nie należy traktować kwestii aborcji czy homozwiązków jako tematów odrębnych. Musimy wskazywać podstawy naszej chrześcijańskiej cywilizacji jako dorobek pokoleń, który nie może ustępować chwilowym modom czy fascynacjom niewielkich mniejszościowych grup.

Wszelkie próby podważania jakiejkolwiek z fundamentalnych zasad i wartości należy rozpatrywać jako negowanie całości norm. Liberalnym lewicowym grupom znacznie trudniej będzie namówić polityków do poparcia podważenia zbioru norm i wartości niż pojedynczych zasad. Nie można też pozwolić na ustawianie w debacie polskich katolików na pozycji przeciwników „nowoczesnej” Europy. (…)

Podczas ostatniej kadencji parlamentarnej kwestie moralne, w tym sprawa ochrony życia, były traktowane wyłącznie propagandowo. Deklaracje bardzo wielu polityków nie przełożyły się na przyjęcie stosownych ustaw. Pod byle pretekstem politycy zakwestionowali wartość merytoryczną projektu, który według uzgodnienia został przedstawiony jako obywatelski. Ostateczne zablokowanie sprawy nastąpiło w momencie deklaracji liderki strony społecznej o kandydowaniu w wyborach z listy ugrupowań partyjnych. (…)

Przyczynę tego stanu rzeczy upatrujemy w upartyjnieniu kwestii moralnych. Okazało się, iż żadna z partii nie traktuje ich serio. Widoczne jest głównie zainteresowanie manipulowaniem nimi dla wzniecania emocji politycznych. Postulaty moralne nie powinny być amunicją dla przeciwstawiania jednej partii drugiej. Należy powrócić do modelu poszukiwania poparcia u polityków we wszystkich partiach. W każdym ugrupowaniu nasze projekty znajdą zwolenników, ale zapewne wśród szeregowych posłów mających kontakt z wyborcami, a nie wśród liderów partyjnych, których stosunek do spraw moralnych nie różni się nadmiernie we wszystkich partiach.

Większość Polaków ma w sprawach moralnych inne poglądy niż elity polityczne, które są bardziej indyferentne moralnie.

Upartyjnianie kwestii moralnych prowadzi do tego, że ponadpartyjna moralna większość zostaje podzielona partyjnie. Polacy w wielu kwestiach moralnych są zgodni, ale tylko tak długo, jak sprawa nie zostanie połączona z poparciem dla tej czy innej partii politycznej. Nasza organizacja postuluje, by skoncentrować się na przekonaniu liderów partyjnych, by zagwarantowali, że w ich ugrupowaniach nie będzie obowiązywać dyscyplina partyjna w sprawach moralnych.

Ryszard Skotniczny jest prezesem Stowarzyszenia Europa Tradycja.

Cały artykuł Ryszarda Skotnicznego pt. „Nowe otwarcie” znajduje się na s. 19 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Ryszarda Skotnicznego pt. „Nowe otwarcie” na s. 19 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wici! Sprawmy, by po pierwszej turze było już po awanturze! / Adam Gniewecki, „Kurier WNET” nr 69/2020

Hannibal ante portas! Jeśli chociaż jedna na trzy osoby z „przytomnych” przekona jedną na pięć z „chwiejnych” czy „nieuczestniczących”, to niezawodnie NASZA będzie PIERWSZA TURA. I HURRA!

Adam Gniewecki

Alea iacta est

Mamy wspaniałego prezydenta. Błyskotliwego, z refleksem, wysokim IQ, wykształconego, patriotę… Gdy go słucham, serce mi się raduje. Kiedy widzę parę prezydencką, duma mnie rozpiera. Mamy wybitnego premiera. Świetnego finansistę, rasowego polityka, twardego negocjatora i młodego weterana walki o suwerenność ojczyzny. Takiego tandemu jeszcze „za wolnej Polski” nie było.

Kości zostały rzucone

Za nieco ponad 3 „Kuriery” wybory prezydenckie, a właściwie referendum: za lub przeciw obozowi patriotycznemu reprezentowanemu przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Według sondaży w I turze kandydat Andrzej Duda ma ogromną przewagę nad rozdrobnioną resztą. Ale w ewentualnej drugiej – siła złego na jednego i przewidywana przewaga, w zależności od sondażowni, topnieje. Teoretycznie są pewne szanse, że Andrzej Duda jednak przegra. Minimalną różnicą, ale wysokość różnicy nie ma znaczenia, bo w Pałacu Namiestnikowskim byłby nowy lokator, a raczej, zapewne, lokatorka. Albo on, albo ona. Tertium non datur. W przeczuciu KOlejnej POrażki następca POprzedniego wodza przezornie skrył się w szeregach szarych członków. Za budką ratownika i za plecami słabej, oj bardzo słabej kobiety. PiSowi PiSane jest zwycięstwo. Jeśli jednak zło by się stało, bastionem Koalicji Zjednoczonej Prawicy pozostałby już tylko sejm, a projekty nowych ustaw byłyby permanentnie blokowane.

Sprawmy, by po pierwszej turze było już po awanturze!

Sztab wyborczy Andrzeja Dudy i on sam zapewne zrobią wszystko co w ich mocy, ale bez naszej pomocy to może nie wystarczyć przeciwko skonsolidowanej, wspieranej z zagranicy sile złego na jednego. Jeśli utracimy Pałac Prezydencki, zacznie się staczanie w ramiona poprzednich, pożal się Boże, gospodarzy.

Do stracenia mamy bardzo wiele. Zdecydowanie za dużo, by ryzykować przegraną. Przypomnę, że m.in.: ▲przywrócony prawidłowy wiek emerytalny, ▲słusznie rozbudowane świadczenia socjalne, ▲wzrost naszych dochodów, ▲uzdrowione finanse państwa, ▲szybki rozwój gospodarczy, ▲realną przynależność do NATO, ▲stałe i konsekwentne wzmacnianie armii, ▲niewpuszczanie tzw. uchodźców, ▲podnoszenie Polski z kolan i znaczenia jej woli na arenie międzynarodowej, ▲utrzymywanie w ryzach ruchów LGBT i ich demoralizujących zapędów, ▲hamulec na nieuczciwą reprywatyzację…

Zresztą wiecie sami. Jeśli z wymienionych wektorów złożyć wypadkową, to jej kierunek i zwrot dla patrioty, a nawet tylko sympatyka naszego kraju, jest zdecydowanie pozytywny. Mamy bardzo korzystne dla silnego, ale zabójcze dla słabego położenie geograficzne na euroazjatyckim szlaku między zachodem i wschodem. Przed wyruszeniem na wojnę 1812 r., zwaną wówczas Wojną Polską, Napoleon Bonaparte powiedział: „Polska zwornikiem Europy”. Czyli bez istnienia silnej i niezależnej Polski europejska katedra będzie się walić, a historia potwierdza to kolejnymi sojuszami i wojnami. Ci z zachodu i wschodu o tym dobrze wiedzą.

Nasze niezależne istnienie jest kijem w szprychy współpracy złego z gorszym. Stąd naprzemienne i jednoczesne próby objęcia nas „protektoratem” przy większej lub mniejszej współpracy części krajowców.

Stąd wieczne, jawne albo ciche mieszanie w nasze sprawy wewnętrzne. Tumanienie i skłócanie Polaków. Oni do szkoły chyba chodzili, bo wyraźnie znają łacińskie divide et impera.

Najwyższy czas włączyć się aktywnie do gry

Stawka jest zbyt wysoka, by ryzykować powtórkę z Senatu. Jest nią przyszłość Polski! Niedocenianie przeciwnika zwykle kończy się źle. Mniejszość nie śpi. Działa od dawna. Totalnie. Uparcie rzuca kamieniami w dinozaura. Nieopatrzne i groteskowo nieporadne ujawnienie tej strategii uświadomiło mi, że to jest właśnie ten daremnie poszukiwany PrOgram Totalnej oPOzycji. Dinozaur powoli taci siły i krew. Vide Senat i proweniencja niektórych wybranych ostatnio europosłów oraz ich, a także przedstawicieli innych narodów oburzające, antypolskie hece na forum unijnym. Nawet najmniejszy kamyczek robi siniaczek, a suma dużych i małych ciosów to już poważna kontuzja. Spójrzmy na amunicję:

  • Zmasowany, z użyciem zagranicy atak na reformę wymiaru sprawiedliwości, który miał się przecież „sam oczyścić”. Owszem, oczyścił się, ale ze znacznej części resztek przyzwoitości.
  • Bardziej lub mniej otwarte popieranie oskarżania Polaków o Holokaust, a nawet o wywołanie II wojny światowej. Zgodnie z filmem Tadeusza Chmielewskiego Jak rozpętałem drugą wojnę światową.
  • Media tzw. komercyjne – w dużej przewadze ilościowej nad narodowymi. Polskojęzyczne, ale głównie zagraniczne. W metodach i stylu urban-istyczne.
  • Celebryci-makabryci. Zmyślni jak chysek litrusek albo mędrek powiatowy, ale głośni i zacięci.
  • Pożal się Boże politycy, którzy używają wolności słowa w roli kłamliwej swawoli. Swawola → swa wola → swoja własna wola zamiast zakrzykiwanej prawdy i wszystkim znanych faktów.
  • Wrzeszczące, obrażające głowę państwa i najwyższych przywódców, bezczeszczące uroczystości narodowe oraz wypinające publicznie półnagie sempiterny cyrki objazdowe. Ktoś powie: „nie mój cyrk, nie moje małpy”. Otóż małpy może nie nasze, ale cyrk tak, bo z naszego kraju go robią.
  • Antypolskie hece w Brukseli. O zgrozo, wśród ich organizatorów znajduje się nasz były minister spraw zagranicznych.
  • Tumanienie zagranicznej opinii publicznej przy pomocy fałszywych „faktów medialnych”. Itd., itp.

A wszystko zgodnie z zasadą wolnego rynku: „Ludzie to lubią, ludzie to kupią. Byle na chama, byle głośno, byle głupio” (© Studencki Teatr Satyryków z dawnych lat).

Czy chcielibyście ▼Likwidacji świadczeń społecznych (500+, 13. emerytura…),▼powrotu do wieku emerytalnego w wieku 67 lat, ▼najazdu muzułmańskich „imigrantów”, ▼redukcji armii do rozmiarów kompanii honorowej, ▼zakupu psujliwych i kosztownych caracali zamiast F-35,▼sojuszu obronnego z aliantami nr 39 zamiast baz amerykańsko-natowskich, ▼pokornego przyznania się do sprawstwa Holokaustu i rozpętania II wś. oraz uznania Żołnierzy Wyklętych za bandytów, ▼przywrócenia kominowych emerytur byłym esbekom, ▼rezygnacji z przekopu Mierzei Wiślanej, budowy CPK oraz modernizacji i rozbudowy sieci drogowej i kolejowej, ▼ponownego odpolszczenia banków, ▼reinauguracji odstępowania za złotówkę, ewentualnie likwidacji pereł przemysłu i spółek skarbu państwa – vide LOT – tzn. powrotu do koncepcji  bursztynowozłotego paliwa lotniczego przy rozruchowej pomocy żółtych burłaków, ▼ponownego otworzenia śluzy wyciekowej VAT-u, ▼wznowienia propozycji zastąpienia schabowego szczawiem i mirabelkami, ▼cyrku ogólnokrajowego – zamiast objazdowego, ▼udanego najazdu LGBT-towców na Jasną Górę, ▼szargania świętości narodowych, demoralizacji dzieci i młodzieży już od przedszkola, ▼szerokiego zamknięcia oczu na Nord Stream 2 wraz z jego symboliką, ▼powrotu na berlińsko-paryski klęcznik unijny, ▼wprowadzenia euro, ▼odwrotu z drogi reformowania sądownictwa, ▼ z placu Jaruzelskiego kierować się w stronę Alei Bieruta, by na rogu Kiszczaka i Urbana spotkać się z kolegą na szklaneczkę Czaskowianki…▼???

Spójrzmy, na ilu frontach jednocześnie musi zmagać się koalicja rządząca i prezydent, a przecież pozostają jeszcze takie drobiazgi jak np. polityka zagraniczna czy przekształcanie bezbronności w obronność.

Chcecie znowu w polskiej polityce mistrza świata w gimnastyce? Tego co potrafi kłaniać się na zachód, jednocześnie nie wypinając się na wschód? Toż jeśli siła złego wygrałaby wybory prezydenckie, obecny szef EPL, były brukselski garderobiany, poczuje poważną szansę na objęcie miłościwego przywództwa. Zajedzie okrakiem na białym mercedesie, by przesiąść się na konika bujanego i powtarzać, tak już dobrze opanowane, bujdy i figury gimnastyczne oraz obietnice ciepłej wody w kranie. A! I jeszcze POharatać w gałę. Polska od pięciu lat rośnie, bogaci się, zasobnieje. Będzie na czym pohulać, a i czym protektorom się zrewanżować…

Hannibal ante portas!

Odeprzyjmy go, pokazując urbi et orbi oraz miłującej demokrację i praworządność Brukseli wolę większości narodu. Krzyknijmy razem: No pasarán! Wygrajmy dobrą przyszłość. Jesteśmy jej warci! Roześlijmy wici i dotrzyjmy z przesłaniem do rodaków. Tych, którzy odpuszczają sobie udział w wyborach, tych niezorientowanych i tych niezdecydowanych.

Nieprzemakalnie OTUA-ionych i mówiących językiem tefałenowskim możemy sobie teraz darować. Pochylmy się nad nimi w „bulu i nadzieji”, że kiedyś przejrzą na zamydlone oczy, ale chyba nie aż tak szybko.

Wici!!! Czytelniku „Kuriera”! WNET poleć, pożycz albo daj ten numer „chwiejnemu” albo „pasywnemu”. Niech przeczyta i zdecyduje, czy powinien się wahać. Czy warto pasować. Jeśli chociaż jedna na trzy osoby z „przytomnych” przekona jedną na pięć z „chwiejnych” czy „nieuczestniczących”, to niezawodnie NASZA będzie PIERWSZA TURA. I HURRA!!!

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Alea iacta est” znajduje się na s. 7 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Alea iacta est” na s. 7 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Przyszłości nie da się zbudować bez źródła, którym jest Bóg – Urodziłem się w roku 1920 – 04.04.2020 r.

Światu potrzeba ludzi mocnych sercem, którzy błogosławią, a nie złorzeczą – mówił św. Jan Paweł II.


Prowadzący: Piotr Dmitrowicz, Jan Brewczyński

Realizator: Franciszek Żyła


Dr Ewa Czaczkowska mówi o wielkiej miłości do Ojczyzny, której uczył Polaków św. Jan Paweł II. Jak podkreśla, papież-Polak podawał rodakom wzorce z przeszłośći, pomagające przetrwać trudne lata komunizmu.

JPII traktował Ojczyznę jako dobro wspólne całego narodu.

Rozmówczyni Piotra Dmitrowicza opowiada rownież o niezłomnej postawie wobec komunizmu, jaką przejawiał Prymas Tysiąclecia, kard. Stefan Wyszyński.

Publicystka zwraca uwagę na pewną zmianę, jaka zaszła w przekazie św. Jana Pawła II do rodaków. Przed upadkiem komunizmu starał się on być ich głosem, reprezentantem ich postulatów i pragnień. Po rozpoczęciu zaś przemian ustrojowych w naszym kraju zaczął stanowczo upominać społeczeństwo, by budowało wspólnotę w oparciu o chrześcijański system wartości. Jak podkreśla dr Czaczkowska, św. Jan Paweł II miał gotowy projekt życia społecznego, którego realizacja zdecydowanie uzdrowiłoby sytuację w naszym państwie.

Gość audycji „Urodziłem się w roku 1920” ocenia, że najbardziej serdeczną wizytą św. Jana Pawła II w kraju była jego ostatnia podróż apostolska do Ojczyzny w 2002 r.  Ubolewa nad tym, że dziedzictwo Jana Pawła II wśród dużej części naszego społeczeństwa, a zwłaszcza wśród klasy politycznej. Jak dodaje, wspomnienia o papieżu-Polaku często sprowadzają się do legendarnych „kremówek”.

Rozmówczyni Piotra Dmitrowicza stawia tezę, że za życia św. Jan Paweł II był autorytetem dla polityków „od prawa do lewa”.

Uważam, że współczesnych posłów trzeba egzaminować z przemówienia, które Jan Paweł II wygłosił w Sejmie w czerwcu 1999 r.


Wysłuchaj całej audycji „Urodziłem się w roku 1920” już teraz!

 

Wyprawa z kamerą śladami polskich misjonarzy pracujących w trudno dostępnych miejscowościach w peruwiańskich Andach

Na tle majestatycznych Andów występy dziewcząt w kolorowych strojach wyglądają imponująco. To dzięki takim chwilom, a szczególnie tym, które ukazują efekty pracy misyjnej, zapomina się o troskach.

Ryszard Piasek

Fot. R. Piasek

Kolejna wyprawa śladem polskich misjonarzy. Peru jest krajem czterokrotnie większym od Polski. Znaczną część jego powierzchni zajmują góry. Andy osiągają szerokość 700 km. Jesteśmy w ich centralnej części. Najwyższy szczyt Huatapallana (czyt. Łajtapajana – w języku keczua: „miejsce, gdzie zbiera się kwiaty”) wznosi się na wysokość ponad 5500 m. Do odległych górskich wiosek docierają polscy misjonarze. Dojazdy nie należą do łatwych. Czekają tam jednak ludzie spragnieni Słowa Bożego i posługi misjonarza. W małej wiosce CCot CCoy (Hot-Hoj) jest podobnie. Ksiądz z posługą duszpasterską zagląda tu rzadko, jednak uroczystość pierwszokomunijna jest czymś wyjątkowym; jest świętem całej wioski. (…)

Fot. Ryszard Piasek

Jest 28 października. W tym dniu, podobnie jak 18 i 19 dnia tego miesiąca, odbywają się największe uroczystości religijne w Peru, zwane Senior de los Milagros – Pan Cudów. Domy są przystrojone kwiatami i obrazami. Z płatków kwiatów i farbowanych trocin układa się kolorowe dywany. Obraz Cristo Moreno, Pana od Cudów, niesie kilkudziesięciu mężczyzn na zmianę. Są oni zorganizowani w bractwie. W Pampas w procesji uczestniczy całe miasteczko: przedszkolaki, uczniowie szkół podstawowych i średnich wraz z nauczycielami, a także lokalne władze. Każdy chce zaistnieć i wykorzystać tę jedyną w roku okazję, aby przed Panem od Cudów wyrecytować modlitwę, wiersz albo zaśpiewać. Uroczystą procesję kończy błogosławieństwo ks. Henryka, podczas gdy zgromadzony tłum, zwłaszcza dzieci, obsypuje figurę kolorowymi płatkami kwiatów.

Procesja Senior de los Milagros | Fot. R. Piasek

Życie polskich misjonarzy w wysokich Andach nie jest łatwe. Dojazdy do odległych wiosek; niebezpieczne, kręte drogi; brak kontaktu z szerszym światem; konieczność posługiwania się przynajmniej dwoma językami – hiszpańskim i keczua; do tego dochodzą problemy zdrowotne związane z wysokością i brakiem tlenu. Wszystko to powoduje ogólne zmęczenie. Są jednak chwile radości. Z okazji święta i odwiedzin z dalekiej Polski młodzież i dzieci przedstawiają peruwiańskie ludowe tańce. Odtwarzane są również śpiewy i tańce innych krajów. Na tle majestatycznych Andów piękne występy dziewcząt w kolorowych strojach wyglądają imponująco. To dzięki takim chwilom, a szczególnie tym, które ukazują efekty pracy misyjnej, zapomina się o troskach dnia codziennego, o dalekich wyjazdach po niebezpiecznych drogach, o tęsknocie do rodzinnego kraju, o różnego rodzaju niebezpieczeństwach trudnej posługi misjonarskiej w wysokich górach.

Na krańcach miasta, na stoku wzgórza, rozlokowany jest miejscowy cmentarz. Nie ma tu grobowców ani marmurowych pomników; co najwyżej widać gdzieniegdzie betonowe płyty. Groby są proste, kopane tak jak pozwala skaliste ukształtowanie terenu. Misjonarze bywają tu, kiedy wierni proszą o msze św. w rocznice śmierci czy w dzień zaduszny. Niejednokrotnie zdarza się, że wierni przynoszą na mszę czaszkę zmarłego. (…)

Fot. R. Piasek

Machu Picchu jest jednym z najsłynniejszych miejsc na kontynencie południowoamerykańskim. Odkrycie tego miasta, zbudowanego w górach, zawdzięczamy Hiramowi Binghamowi. W 1911 roku, poszukując Vilcabamby – ostatniej stolicy Inków – znalazł to właśnie miejsce, dokąd przyprowadził go za całe 2 $ indiański przewodnik.

Miasto zbudowane jest wzdłuż granitowej skały. Zabudowania bez okien wznoszono na tarasach. Były tu domy mieszkalne, spichlerze, świątynie. Najwyższy punkt miasta stanowiła tzw. Intiwatana – czworoboczny filar skalny, przypominający wierzchołek pobliskiej góry. Oglądane stąd okoliczne szczyty pokrywają się z kierunkami geograficznymi oraz ruchami słońca i gwiazd.

Miasto jest bardzo zagadkowe. W odkrytych grobach znaleziono jedynie szkielety kobiet. Mężczyźni bądź to poszli na wojnę, bądź ich wcale nie było, a kobiety pełniły funkcje kapłanek w tym świętym i pielgrzymkowym mieście Inków. Do dziś tego nie wyjaśniono! Dla potomków andyjskich cywilizacji Machu Picchu jest źródłem dumy i poczucia tożsamości, hołdem dla historii, kultury i wspaniale rozwiniętej cywilizacji.

Cały artykuł Ryszarda Piaska pt. „Z kamerą w peruwiańskich Andach (II)” znajduje się na s. 7 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Ryszarda pt. „Z kamerą w peruwiańskich Andach (II)” na s. 7 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Sobotni Serwis WNET – 80 lat temu NKWD rozpoczęło eksterminacje polskich oficerów

3 kwietnia 1940 roku z obozu jenieckiego w Kozielsku wyjechały pierwsze pociągi, wiozące obywateli II Rzeczypospolitej do Katynia. 

Według rosyjskiej historyk Galiny Andriejenko, kierownictwo Związku Sowieckiego planowało zbrodnię katyńską już we wrześniu 1939 roku, gdy Armia Czerwona napadła na Polskę. – Najważniejsze są jednak kwietniowe dni, ponieważ wtedy NKWD rozpoczęło trwające prawie cztery miesiące egzekucje.

Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus napisał list do Prezydenta Andrzeja Dudy z podziękowaniami za podjęte dotychczas kroki w celu zwalczania pandemii koronawirusa.

Szef WHO kończy swój list kolejny raz dziękując Prezydentowi Andrzejowi Dudzie i wyrażając przekonanie, że rola Prezydenta Polski we wspieraniu solidarności między krajami ma zasadnicze znaczenie dla powodzenia walki z Covid-19.

Pierwsza Dama zachęca dzieci do wysyłania życzeń wielkanocnych.

W Irlandii jest obecnie 4273 osób zakażonych koronawirusem, wyzdrowiało 498.
Ministerstwo Zdrowia przekonane jest, że obostrzenia mają dobry wpływ na sytuację związaną z koronawirusem. Szef WHO chwali również Irlandię w walce z opanowaniem epidemii koronawirusa. WHO chwali cały naród i irlandzki rząd, który uznała za bardzo odpowiedzialny i rozważny.

Papież Franciszek wystąpił we włoskiej telewizji Rai. Papież zachęca, by też czas spożytkować na pomoc swoim bliźnim, mówił również o nadziei w walce z pandemią koronawirusa.

Zmarł Bill Withers 

O śmierci Billa Withersa, jednego z największych gwiazdorów amerykańskiej muzyki lat 70., poinformowała jego rodzina. Jego twórczość miała ogromny wpływ na kształt R&B i hip-hopu i inspirowała kolejne pokolenia artystów.

Sobotni serwis Radia WNET, z godziny 9:00 do wysłuchania tutaj:

W obliczu zarazy: Świat zmienia się na naszych oczach, a Polska? / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Najpierw Chińczycy uzależniają gospodarczo dany region lub branżę, a potem wymuszają akceptację dla komunistycznej ideologii. Pod groźbą zerwania kontraktu lub niedostarczenia niezbędnego komponentu.

Zmienia się nie tylko z powodu covid-19. Najbardziej zmienia się poprzez zmianę naszego wyobrażenia o nim. Ta zmiana spojrzenia na świat, w którym jeszcze do niedawna żyliśmy, dotyczy wszystkich ludzi. Całych narodów, państw i ich elit przywódczych. I nie ma tu znaczenia, czy wierzymy w koniec świata, w swoisty Armagedon wywołany chińskim wirusem, czy całą tę pandemię uważamy za humbug.

Jedno jest pewne: era globalizacji właśnie się skończyła. Skończyła się z winy Chin – jedynego jej beneficjenta. Czy wina jest bezpośrednia, czy tylko pośrednia (wstępna blokada informacyjna), tego zapewne nigdy nie ustalimy. Ale dla dokonania zmian wystarczająca jest nawet jako pretekst. Jak, dajmy na to, zabójstwo arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie.

Bo wina Chińczyków w jednym wymiarze jest bezsporna. Wbrew oczekiwaniom Zachodu i 30 latom dokarmiania, nie dali się obłaskawić ani wykorzystać. Nie stali się tacy sami jak my.

Rozwój chińskiej gospodarki kosztem gospodarek Zachodu (i naszej) uzależnił od Chin cały świat. Od Chin czyli Komunistycznej Partii Chińskiej Republiki Ludowej. Od militarnego reżimu, którego głównym długofalowym celem jest podbój całego świata. Fragmenty obrazu tego przyszłego świata już mogliśmy parę razy poznać na przykładzie chińskich negocjacji gospodarczych w różnych częściach globu. Zawsze wygląda to tak samo. Najpierw Chińczycy uzależniają gospodarczo dany region lub branżę (firmę), a potem wymuszają akceptację dla komunistycznej ideologii. Zgodę na chińską organizację pracy, na prześladowanie i zabijanie dysydentów, na zakaz wjazdu Dalajlamy. Pod groźbą wycofania się, zerwania kontraktu lub niedostarczenia niezbędnego komponentu. Witajcie w świecie pod przywództwem Chin!

Na szczęście obudzili się Amerykanie. Obudzili się już kilka lat temu i oby nie za późno. A teraz mają wystarczający pretekst, żeby pomysł uzależnienia całego świata od reżimu komunistycznego odrzucić. Unieważniając tym samym globalizację – obowiązującą ideologię ostatnich kilku dekad. Przede wszystkim muszą odbudować konkurencyjność swojej gospodarki względem świata. I muszą również, co będzie dużo trudniejsze, uzdrowić system gospodarczo-społeczny własnego państwa. Pisałem już o tym w mojej pracy z roku 2012: Wojna, którą właśnie przegraliśmy. Przypomnę tylko: w roku 2010 siła nabywcza amerykańskiej klasy średniej spadła do poziomu z roku 1970, a większość amerykańskiego bogactwa znalazła się w rękach nielicznej grupy bogaczy typu Bill Gates. Również dzięki współpracy z komunistycznymi Chinami.

Czy da się odrzucić niepohamowaną spekulację i wrócić do powolnego bogacenia się w oparciu o wyrzeczenia, skromność i oszczędność?

Czas pokaże. Jeżeli jednak to się nie uda, to Ameryka nie odzyska swojej wewnętrznej siły i nie utrzyma moralnego prawa do przewodzenia całemu Wolnemu Światu.

Póki co, dysponując największą armią świata i przewagą technologiczną, i wymuszonymi dzięki temu rozliczeniami za wszystkie surowce w amerykańskich dolarach, Amerykanie zasypują nas bilionami swoich dolarów. A świat chce więcej i więcej, bo nie ma w tej chwili (i nie było w roku 2008) innej wymienialnej na wszystko waluty. To dlatego Amerykanie od kilku dziesięcioleci po prostu drukują dolary, nie przejmując się własnym wadliwym systemem wewnętrznym. Z coraz bardziej rozwierającymi się nożycami dochodowymi i kolosalnym deficytem państwa.

Żadne imperium światowe nie przetrwa bez wiary w nie i jego misję własnych obywateli. Ale wiary i poczucia misji nie da się wdrukować w momencie narodzin. Dorośli obywatele Imperium muszą to widzieć i czuć. A jeśli nie widzą i nie czują? To wewnętrzne problemy wykończyły kiedyś Rzym. I nawet najbardziej prorzymscy barbarzyńcy nie zapobiegli jego upadkowi. Tak samo mogą upaść Stany Zjednoczone, a nasze polskie zaangażowanie może okazać się równie niewystarczające. Póki co Stany mają (jeszcze) wszystkie atuty w swoich rękach i zdolność do przeprowadzenia zmian wewnętrznych, a tym samym zmian w funkcjonowaniu całego świata.

A my? Jakie państwowe działania podejmiemy w obliczu zarazy? Jak wszyscy – musimy zasypać rynek pustymi pieniędzmi i to robimy. Jednak nie pomyślmy czasem, że możemy robić to równie bezkarnie jak Amerykanie.

Dla mikrofirm – ale jednak, o co apelowałem dwa tygodnie temu – dzięki inicjatywie Andrzeja Dudy przeszło zwolnienie z ZUS na 3 miesiące i bez żadnych warunków. I podjęta została próba pomocy pracownikom przy współudziale przedsiębiorców. Tu jednak istotna uwaga: gospodarki nie ochronimy dzięki skomplikowanych punktom i podpunktom oraz rozbudowie państwowej biurokracji. Bo ochrona tego, co jest, może się okazać niewystarczająca. Bo to, co jest, czyli jedna wielka montownia na potrzeby Niemiec, może w zmieniającym się postglobalnym świecie rozsypać się jak domek z kart.

Najważniejsze j jedyne, co musimy teraz zrobić, to odbudować własną, narodową gospodarkę. W oparciu o własne zasoby materialne, ludzkie i wewnętrzne łańcuchy dostaw. I w oparciu o właściwe rozwiązania systemowe, z najważniejszym wśród nich – zlikwidowaniem biurokracji. Bo nawet w kryzysie wywołanym epidemią lub tylko jej legendą, to biurokracja jako zasada naszego życia społecznego (gospodarczego i politycznego) decyduje o naszej słabości. O mierności wszystkich wymienionych wyżej zasobów. O tym, że benzyna kosztuje nas 03.04.2020 roku 4 złote, a Amerykanina, którego tak kochamy rządowo i prywatnie, tylko 2 złote. To znaczy – nas jednego dolara, a ich tylko pół. A przecież jedynie mogą pomarzyć o takim prezesie jak Daniel Obajtek, w obliczu zarazy i odpowiedzialności wobec Boga i Historii, obniżającym nam ceny paliw. (Bo to, że cena baryłki ropy spadła z 60 na 20 USD, to chyba nie ma znaczenia?)

Panie Danielu, Prezesie, Królu Złoty, D Z I Ę K U J E M Y !!! J

Jan A. Kowalski

PS. Dla chcących przeżyć polecam profilaktyczną receptę mojego przyjaciela od czasów konspiracji i świetnego lekarza Tomasza Dangla (tomaszdangel.pl): 3 g witaminy C w dawkach podzielonych, witamina D1 x 10 000 jm z tłuszczem, cynk 20 mg + modlitwa.

Prof. Dudek o sporze ws. wyborów: Może się skończyć wysadzeniem w powietrze całej klasy politycznej

Obie strony walczą o to, kto kontroluje Titanica, który zderza się z górą lodową. Za chwilę mogą zatonąć jedni i drudzy – ocenia politolog.

 

Profesor Antoni Dudek omawia zawirowania polityczne wokół daty wyborów prezydenckich. Ocenia, że propozycja Jarosława Gowina jest jedyną możliwą opcją ich bezpiecznego przeprowadzenia Jednak, nad czym ubolewa politolog, koncepcja ta została natychmiast odrzucona przez opozycję:

Jesteśmy w punkcie wyjścia, nie wiadomo co dalej.

Politolog uwypukla fakt, że Prawo i Sprawiedliwość zmieniło zdanie na temat stanowiska swojego koalicyjnego partnera.

Gość „Popołudnia WNET” zwraca uwagę, że zlikwidowanie możliwości reelekcji prezydenta, co proponuje Porozumienie, byłoby ogromną zmianą ustrojową. Radykalnie umocniłoby pozycję prezydenta w polskim systemie politycznym. Niemniej, zdaniem prof. Dudka szkoda czasu na takie rozważania, ponieważ pomysł środowiska Jarosława Gowina nie zostanie zrealizowany z powodu braku woli politycznej po stronie opozycji.

Krytykuje fakt, że politycy od kilku tygodni za pośrednictwem mediów przerzucają się inwektywami i zrzucają na siebie odpowiedzialność za patową sytuację:

To może się skończyć wysadzeniem w powietrze całej klasy politycznej. Uprawianie polityki w stylu sprzed połowy marca może okazać się katastrofalne dla wszystkich, którzy ją uprawiają w taki sposób.

Jak mówi prof. Dudek, gdyby w maju odbyły się korespondencyjne wybory, Andrzej Duda wygrałby je z ogromną przewagą przy bardzo niskiej frekwencji. Prawdopodobnie główni kandydaci opozycyjni podjęliby decyzję o bojkocie. Co więcej , wybory mogłyby być zakwestionowane przez Sąd Najwyższy. Nawet jeżeliby to nie nastąpiło, to ich ważność podważałoby wielu obywateli, wobec których trzeba by wyciągnąć konsekwencje karne.

Wyborcza wygrana Andrzeja Dudy w maju byłaby zwycięstwem pyrrusowym.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego stwierdza, że ułomność obecnej konstytucji jest znana od dawna, mimo to apeluje by trzymać się jej litery. Przestrzega, że brak kompromisu w kwestii wyborów dramatycznie utrudniłby funkcjonowanie państwa w dobie kryzysu.

Od kształtu konstytucji, bardziej martwi mnie dramatyczny stan polskiej klasy politycznej. Obie strony walczą o to, kto kontroluje Titanica, który zderza się z górą lodową. Za chwilę mogą zatonąć jedni i drudzy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Co się bardziej opłaca pacjentowi: zostać „awanturnikiem szpitalnym” czy bezwolnie milczeć, byle mieć święty spokój?

W analizach funkcjonowania szpitala jako środowiska przywracającego zdrowie mało poświęca się uwagi subtelnej sferze przeżyć pacjentów i personelu medycznego, które są wywołane klimatem emocjonalnym.

Herbert Kopiec

Nieporozumienia albo brak odpowiedzialności niewątpliwie zatruwają relacje międzyludzkie w szpitalu i to jest powód, dla którego będziemy im się przyglądać w perspektywie destrukcyjnego wpływu na to, co można nazwać klimatem emocjonalnym szpitala. Pomyślałem też, że może warto o tym opowiedzieć nie dlatego, żeby jątrzyć i szukać dziury w całym, ale z nadzieją, że może z tego wyniknąć jakiejś DOBRO, zbieżne zresztą z DOBREM zawartym w haśle oficjalnego dokumentu, zwanym Misją szpitala: „Dobro i zdrowie pacjenta naszym celem nadrzędnym”. Trzymając kciuki za pomyślne wypełnianie tej porywającej Misji (dowiedziałem się o niej z oddziałowej tablicy ogłoszeń) pomyślałem sobie: czyż schorowany człowiek może marzyć o czymś więcej? Nie ukrywam, że jest jeszcze inny powód mojego dzisiejszego zrzędzenia.

Otóż dawno, dawno temu (pamiętam z dzieciństwa), jak się opowiadało o czyjejś wyjątkowej głupocie, niefrasobliwości lub braku odpowiedzialności, to reagowaliśmy mniej więcej tak: Rychtyk tak było? Tak pedzioł? Tak się zachował, jak godosz? I nie było go za to nic gańba? Przeca to sie nadaje do gazety… 

(…) Może rozpocznę od tego, że samo przyjęcie do szpitala trwało ponad trzy godziny. Miałem więc sposobność poznać na własnej skórze okoliczności powstania znanego powiedzenia, że aby chorować, trzeba mieć końskie zdrowie. Było mi też dane przeżyć dość osobliwą rozmowę z lekarzem. Oto podczas jednej z porannych wizyt nie zadał mi rutynowego pytania: Jak się Pan czuje?, ale zaczął konfidencjonalnie: – Panie Herbercie, są skargi na pana… Kiedy próbowałem się dowiedzieć, czym podpadłem, czym się naraziłem, o co poszło – odpowiedziała mi cisza. Nie wiem więc, czy wiedział. Choć byłoby interesujące, czyją wziąłby stronę. Nie miałem już bowiem pod tym względem (mówiąc najdelikatniej) najlepszych doświadczeń. Ilekroć nie ukrywałem swojego naturalnego przecież zaniepokojenia z powodu – przykładowo – popełnienia jakiegoś ewidentnego błędu przez konkretną pielęgniarkę – w jej obronie zawsze murem (iście po komsomolsku) stawały koleżanki, które akurat znajdowały się w pobliżu. Nie muszę dodawać, że robiło się z tego powodu wokół mnie jakoś niesympatycznie, niekiedy głupkowato i chłodno, przesądzając niekiedy – co istotne – o jakości sygnalizowanego wyżej klimatu emocjonalnego, w którym jako pacjent przecież funkcjonowałem. (…)

Ryzykując, że mogę trochę przynudzić nadmierną szczegółowością relacji z zaistniałych osobowych interakcji, przejdźmy do konkretów. Nie widzę innej możliwości uwiarygodnienia moich hipotez, dlaczego, najogólniej rzecz biorąc, między częścią personelu szpitalnego a piszącym te słowa pacjentem nie było, jak to się dziś mówi, pozytywnej chemii. Zaczynamy. Oto któregoś wieczora podano mi dwie zamiast trzech tabletek. Zauważyłem, że brakowało łatwo rozpoznawalnej tabletki o nazwie Omnic 0,4. Poinformowałem o tym pielęgniarkę, która, dodając mi tę tabletkę, wyjaśniła, że to nie ona rozdzielała tego wieczora lekarstwa pacjentom. Równocześnie opatrzyła swoje wyjaśnienie uwagą, żeby nie kierować do niej pretensji, bo przecież nie może brać odpowiedzialności za innych.

Pełna ufności w słuszność swojego stanowiska i mocno poirytowana, zwróciła się do mnie z następującym pytaniem: Niech mi pan powie, czy w swoim miejscu pracy bierze pan odpowiedzialność za innych pracowników? Potem było już tylko gorzej. Dowiedziałem się o swoim charakterze zadziwiających rzeczy, z których najgorszą było dopuszczenie się obrazy pracownika na służbie. Szans na obronę mi nie dano…

Miałem przechlapane, zwłaszcza że w sukurs rzekomo obrażonej przeze mnie pielęgniarce przyszła inna rozdrażniona pielęgniarka. Tak więc widzisz, Drogi Czytelniku – póki co poradziły sobie siostrzyczki z agresywnym pacjentem. Zdrowo oberwałem. Dostałem za swoje. Jednego jednak chyba nie przewidziano, czyli że trafił im się pacjent ze skłonnościami do recydywy. W tej sytuacji postanowiono zastosować wobec marudnego pacjenta bardziej radykalne techniki dyskryminacyjne. Poza wszelką wątpliwość zdecydowano, aby przyprawić mi gębę oszołoma/awanturnika. I tak to już się za mną wlokło, zatruwając wokół to, co nazwałem klimatem emocjonalnym. (…)

Otwarte drzwi (widok tego, co dzieje się na korytarzu) pozwoliły mi ocenić, że pracuje tu sporo ludzi. Pomyślałem więc, że jest tak klawo, bo uznano akurat to za wartość nadrzędną… Rychło się zreflektowałem, że pośród mnogości krzątających się wokół osób większości wcale nie stanowią panie sprzątaczki. Ale żeby pacjent zdołał się w tym połapać, potrzebuje trochę czasu.

Często nie jest się w stanie rozróżnić sprzątaczki od siostry/pielęgniarki, a także jednej i drugiej od pani doktor. Bywa wszak, że ci ważni funkcjonariusze szpitalni (o jakże zróżnicowanych przecież kompetencjach) nie są na pierwszy rzut oka za bardzo rozpoznawalni. Noszą się bowiem w dość dowolnym odzieniu i często bez identyfikatorów.

Na marginesie: warto może wiedzieć, że zamieszczenie imion i nazwisk oraz specjalizacji lekarza na drzwiach gabinetów lekarskich nie narusza RODO. Informacje o imieniu i nazwisku lekarza oraz jego specjalizacji są jego zwykłymi danymi osobowymi (…), a zgodnie z art. 36 Ustawy o działalności leczniczej, osoby zatrudnione w szpitalu bądź pozostające w stosunku cywilnoprawnym z podmiotem leczniczym, którego zakładem leczniczym jest szpital, są obowiązane nosić w widocznym miejscu identyfikator zawierający imię i nazwisko oraz funkcję tej osoby (…).

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „Awanturnik szpitalny (analiza przypadku)” znajduje się na s. 5 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Herberta Kopca pt. „Awanturnik szpitalny (analiza przypadku)” na s. 5 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rakowski: Władze izraelskie idą na konfrontację z ultraortodoksami. Iran nie stosuje kwarantanny

Paweł Rakowski o koronawirusie na Bliskim Wschodzie: izraelskich problemach z ortodoksyjnymi żydami, irańskich z amerykańskimi sankcjami, tureckich z uchodźcami oraz o sytuacji w Iraku.

Paweł Rakowski zauważa, że Izrael ma problem z ultraortodoksyjnymi żydami, bojkotującymi antyepidemiczne zarządzenia władz. Ograniczeniu zbiorowisk nie sprzyja fakt, że zgodnie z przepisami judaizmu „żeby była modlitwa musi być minimum 10 dorosłych żydów”. Zamknięci we własnych społecznościach rygoryści ufają ślepo swym religijnym liderom, którzy zapewniają ich, że koronawirus nie jest takim problemem, by zmieniać styl życia. Tymczasem wśród zarażonych w Izraelu są szef sztabu armii oraz szef Mosadu. Izraelskie służby sprowadziły do kraju „ok. 10 mln masek i innych sprzętów via państwa arabskie”. Z tymi ostatnimi, jak przypomina dziennikarz, Tel-Awiw nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych.

Kolejny miesiąc z rzędu modlitwy milkną w ośrodkach kultu.

Informuje, że premier Binjamin Netanjahu dogadał się ze swoim przeciwnikiem politycznym, Benim Gancem, który zostanie w jego rządzie wicepremierem i ministrem spraw zagranicznych. Mówi o wprowadzonych przez rząd zasiłku socjalnym dla rodzin na świętowanie Paschy w domach. Jednocześnie zbliża się Ramadan [zaczyna się 23 kwietnia- przyp. red.]. Mekka i Medyna są zamknięte przed pielgrzymami. Tymczasem w Islamskiej Republice codziennie umiera ponad stu chorych na Covid-19.

Iran nie stosuje kwarantanny.

Jednak poza pewnymi dodatkowymi środkami bezpieczeństwa ludzie pracują tam normalnie. Ajatollahowie walczą o utrzymanie swego reżimu ze względu na embargo nałożone przez Donalda Trumpa. Twierdzą przy tym, że Iran jest samowystarczalny jeśli chodzi o produkcję takich rzeczy jak: „maski, kombinezony, cały asortyment zapobiegawczy”.

Amerykańskie przyciśnięcie śruby ma doprowadzić do kompromitacji reżimu, co w dalszej kolejności ma doprowadzić do jego upadku.

Epidemia przeniosła się z Iranu do Turcji wraz z Afgańskimi uchodźcami, których Iran przepuszczał przez swoje terytorium. Obecnie w kraju nad Bosforem jest ponad 18 tys. zakażeń i 356 zgonów. Zła jest też sytuacja wśród uchodźców przebywających na południu Turcji, wśród których też szerzy się choroba, choć nie wiadomo, w jakim dokładnie stopniu. W Libanie zaś „sytuacja nie jest tak dramatyczna, jak mogłaby się wydawać”.

Jeden z zakażonych koronawirusem uciekł ze szpitala w Byblos i razem ze swoimi kolegami ukrywa się w górach.

Współprowadzący Studia Bejrut przytacza anegdotę i wyjaśnia, że w Libanie  cała służba zdrowia jest w prywatnych rękach. Szef Hezbollahu Hasan Nasrallah rzucił  do walki z koronawirusem swoje służby medyczne. Dziennikarz przedstawia też działania Amerykanów w Iraku, których wojska zainstalowały tam w trzech różnych lokalizacjach rakiety Patriot. Chronić one mają amerykańskie bazy przed atakami proirańskich milicji, takich jak Kataib Hezbolllah. Dwie z amerykańskich baz zostało niedawno ewakuowanych.

Z jednej strony mamy ewakuację, z drugiej utwierdzanie się na zajętych pozycjach.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Śpiewak: Epidemia koronawirusa to dobry moment na budowę państwa dobrobytu. Inaczej obudzimy się w oligarchii

– Albo wzmocnimy świat pracy podczas epidemii koronawirusa i stworzymy państwo dobrobytu, albo czeka nas oligarchia. Przez obecne działania USA powoli stają się one tym drugim – mówi Jan Śpiewak.

 

 

Jan Śpiewak, warszawski działacz społeczny, mówi o „zatrważających” danych ekonomicznych napływających ze Stanów Zjednoczonych. W obliczu epidemii koronawirusa 6,5 miliona osób po raz pierwszy zgłosiło się po zasiłek dla bezrobotnych. Obecnie bez pracy pozostaje 10 milionów ludzi, co przekłada się na 10% bezrobocie. Ostatnio tego rodzaju wskaźniki zarejestrowano podczas Wielkiego Kryzysu z 1929 r.

Gość Popołudnia WNET krytykuje przyjęte przez USA rozwiązania pomocowe, nakierowane na ratowanie wielkiego biznesu, a nie miejsc pracy. Stwierdza przy tym wprost, że przez takie działania „Stany Zjednoczone zamieniają się dla mnie w oligarchię (…), po prostu zamieniają się w kraj Ameryki Łacińskiej”.

Śpiewak ubolewa, że wspólnych rozwiązań w dziedzinie gospodarki w obliczu epidemii SARS-CoV-2 nie przyjęła Unia Europejska.

Moim zdaniem to jest moment, w którym po prostu (…) należałoby skoordynować działania na poziomie europejskim przynajmniej, czyli likwidacja rajów podatkowych (…) w Unii Europejskiej. Mówimy o tym, że Holandia, Luksemburg, Irlandia to są de facto kraje, które okradają inne europejskie kraje z naszych podatków. Nie mamy żadnych mechanizmów solidarnościowych na poziomie polityk socjalnych.

Warszawski działacz społeczny uważa przy tym, że tarcza antykryzysowa przyjęta przez polski rząd nie jest rozwiązaniem wystarczającym i wzywa do realizacji głębszych reform w zakresie pracy.

To jest ten moment, żeby po prostu budować państwo dobrobytu, tak jak odpowiedzią na kryzys w latach 20. było właśnie powstanie państwa dobrobytu. Państwa, które wybrały tę drogę, uratowały demokrację, uratowały gospodarki, i to wydaje się być dzisiaj jedyne rozwiązanie. Albo (…) wzmocnimy świat pracy, albo będziemy zmierzać w kierunku (…) dystopii, oligarchii kapitalistycznej, gdzie cały kapitał należy do kilku (…) korporacji, a cała reszta pracuje za przysłowiową miskę ryżu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.