W Sztokholmie nie ma już testów na koronawirusa dla lekarzy i pielęgniarek. Szkoły i przedszkola są otwarte

Na kim zdaniem szwedzkiego rządu spoczywa główna odpowiedzialność za przeciwdziałanie epidemii? Co ludzie robią, by nie posłać swych dzieci do szkoły? Odpowiada Klaudia Guzi.


Klaudia Guzi o podejściu władz Szwecji do walki z koronawirusem. Rząd tego skandynawskiego kraju zamkną jedynie szkoły i uczelnie wyższe.

Ludzie zastanawiają się, czy puścić dziecko do szkoły.

Ludzie protestują w Internecie, ale ich komentarze znikają. Domagają się zamknięcia szkół podstawowych i przedszkoli. Nasza rozmówczyni jest przerażoną taką taktyką rządu premiera Stefana Löfvena. W publicznym wystąpieniu ogłosił, że odpowiedzialność spoczywa na samych obywatelach. Część z tych ostatnich wynajduje preteksty, by nie posyłać swych pociech do placówek edukacyjnych.

Wyszła informacja do prasy, że już nie ma testów dla lekarzy i pielęgniarek w okolicy Sztokholmu.

Tymczasem od 9 dni nie robi się już testów. [Gazeta Prawna podaje, że Szwecja planuje przeprowadzić tysiąc testów na losowej grupie obywateli- przyp. red.] W stolicy naszego zamorskiego sąsiada „nie będzie pacjent miał pewności czy nie zarazi się od lekarzy”. W rezultacie, jak mówi  Guzi, oficjalne dane na temat zarażonych  w Szwecji (w poniedziałek 2016) obejmują tylko ciężkie, hospitalizowane przypadki.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

K.T./A.P.

Boris Johnson: W przypadku rozwoju epidemii żadna służba zdrowia nie będzie sobie w stanie z nią poradzić

Tomasz Wybranowski o orędziu szefa rządu JKM, wprowadzonych na Wyspach regulacjach i brytyjskim poczuciu humoru Borisa Johnsona.

Tomasz Wybranowski komentuje przemówienie premiera Borisa Johnsona, które zostało wygłoszone po wzroście liczby ofiar śmiertelnych koronawirusa w Wielkiej Brytanii o kolejne 49 osób (co w sumie daje 335 zmarłych). Brytyjski premier ogłosił wprowadzenie przepisów, zgodnie z którymi zakazane są zgromadzenia publiczne powyżej dwóch osób. Ludzie mogą opuszczać dom w celu zrobienia potrzebnych zakupów czy wyprowadzenia psa oraz raz dziennie by poćwiczyć. Zamknięte zostają „wszystkie sklepy sprzedające towary niepotrzebne”. Śluby i chrzty nie będą się odbywać, za to będą miały miejsce pogrzeby.

Jak zauważa nasz korespondent, Johnson przyznał, iż w przypadku rozwoju epidemii „NHS [National Health Service] nie będzie w stanie sobie z tym poradzić”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Proces polityczny porównywany do sprawy Dreyfusa. Były prezydent Francji i jego żona oskarżeni w tzw. Fillongate

Czy w tej sprawie jest drugie dno? Kto skorzystał, a kto stracił na tej aferze i dlaczego jest ona coraz częściej porównywana przez francuskich komentatorów sceny politycznej do sprawy Dreyfusa?

Zbigniew Stefanik

Na ławie oskarżonych zasiedli również Penelope Fillon (żona byłego premiera) oraz Marc Joulaud (były współpracownik premiera Fillona). Wszyscy troje są oskarżeni o defraudacje finansowe. Mieli się ich dopuścić w okresie od 1998 do 2013 r. W tym czasie Penelope Fillon była zatrudniona na stanowisku asystentki swojego męża, który sprawował wówczas mandat poselski. Zdaniem prokuratury i sędziów śledczych Penelope Fillon miała być tzw. słupem, umożliwiając wszystkim trojgu oskarżonym wyłudzenie około miliona euro od francuskiego parlamentu. Według oceny oskarżyciela publicznego, jej zatrudnienie miało charakter fikcyjny, nie ma bowiem dostatecznych dowodów na to, iż w rzeczonym okresie Penelope Fillon faktycznie wykonywała pracę asystentki posła. Proces przed sądem pierwszej instancji François i Penelope Fillonów oraz Marca Joulauda ma potrwać do końca marca br. Wszystkim trojgu oskarżonym grozi wyrok do 10 lat więzienia oraz wysoka kara finansowa. Ponadto francuski parlament zażądał od małżonków Fillon zwrotu pieniędzy, które mieli oni zdefraudować. (…)

25 stycznia 2017 r. tygodnik „Le Canard enchaîné” opublikował szokujący artykuł. Według jego autorów François Fillon w okresie, kiedy był posłem, miał sprzeniewierzyć ponad milion euro z budżetu francuskiego parlamentu, zatrudniając fikcyjnie swoją żonę jako swoją asystentkę. Taki stan rzeczy trwał ponoć przez ponad 15 lat, a w tym procederze miał brać również udział bliski współpracownik François Fillona, Marc Joulaud.

W pierwszych dniach po tych doniesieniach François Fillon zdawał się lekceważyć całą sprawę. Stwierdził, że artykuł jest przejawem brutalnej kampanii wyborczej. W udzielanych w kolejnych dniach wywiadach prasowych przyznał, że zatrudniał swoją żonę jako asystentkę, jak większość francuskich polityków, którzy zatrudniali i zatrudniają w ten sposób członków swoich rodzin. Dodał również, iż zatrudniał również swoje dzieci i nie widzi w tym niczego nadzwyczajnego. Kolejne tygodnie przyniosły dodatkowe rewelacje w tej sprawie. Żona François Fillona miała również pracować dla czasopisma „Revue de Deux Mondes”, należącego do przyjaciela byłego premiera, i znów nie istniały ponoć żadne dowody na to, że wykonywała tam jakąkolwiek pracę. Ponadto dzieci Fillonów również znajdowały się na liście płac partii Republikanie i francuskiego parlamentu bez żadnego potwierdzenia pracy uzasadniającej pobieranie przez nie wynagrodzenia.

Czy jeśli nie doszłoby do Fillongate, Emmanuel Macron miałby szanse jakkolwiek zaistnieć w tych wyborach prezydenckich? Czy François Fillon stał się persona non grata zarówno dla lewicowych, jak i dla prawicowych czołowych polityków francuskich, bo podejrzewano go o zbyt bliskie kontakty z Rosją Władimira Putina? Czy może został obiektem ataków części francuskiego środowiska sędziowskiego, które nie chciało dopuścić do powrotu do władzy nad Sekwaną partii Republikanie, a także wyrównać rachunki z liderami politycznego obozu chirakistów i sarkozistów? Czy atak na François Fillona to odwet na partii Republikanie za ataki ze strony Jacque’a Chiraca, Nicolasa Sarkozy’ego oraz innych polityków prawicy na grupę sędziów, która zamierzała postawić czołowych polityków francuskiej prawicy przed sądem za domniemane nadużycia i defraudacje finansowe? Wreszcie, czy Fillongate była dziełem konkurentów François Fillona na prawicy? Te pytania pojawiają się nad Sekwaną od trzech lat. Czy w tej sprawie jest drugie dno, a może jakieś kolejne? Kto skorzystał, a kto stracił na tej aferze i dlaczego jest ona coraz częściej porównywana przez francuskich komentatorów sceny politycznej do sprawy Dreyfusa? (…)

Tzw. Fillongate była głównym czynnikiem, który doprowadził do klęski partii Republikanie w wyborach prezydenckich 2017 r. i umożliwił zwycięstwo Emmanuelowi Macronowi. Trudno wszak sobie wyobrazić polityczny sukces obecnego prezydenta Francji bez Fillongate i politycznych wydarzeń związanych z tą aferą.

Jednak okazało się również, iż sprawa ta miała poważne następstwa dla wszystkich obozów politycznych we Francji.

Publikacje dotyczące oskarżeń pod adresem François Fillona o defraudacje finansowe zapoczątkowały potężny szereg oskarżeń o to samo wielu czołowych polityków francuskich tak z prawicy, jak z centrum i lewicy.

W marcu 2017 r. ze stanowiskiem ministra spraw wewnętrznych musiał pożegnać się lewicowy polityk Christophe Leroux. Został on oskarżony o fikcyjne zatrudnianie córki na stanowisku swojej asystentki w czasie, gdy sprawował mandat poselski. Nie znaleziono bowiem dowodów na to, iż jego córka wykonywała pracę, która uzasadniałaby wynagrodzenie wypłacane przez francuski parlament. W czerwcu 2017 roku do dymisji musiał się podać koalicjant Emmanuela Macrona, przewodniczący centrowej partii MoDem, François Bayrou. Jako minister sprawiedliwości François Bayrou stworzył pakiet ustaw na rzecz »moralizacji francuskiego życia politycznego«. Ów pakiet, przyjęty latem 2017 roku przez francuski parlament, zakazywał francuskim politykom sprawującym mandaty wyborcze m.in. zatrudniania członków rodzin na stanowiskach asystentów i współpracowników. W czerwcu 2017 r. Bayrou i czołowi politycy jego partii zostali oskarżeni o defraudację funduszy europarlamentarnych, które mieli wykorzystywać do finansowania struktur krajowych swojej partii. W lipcu 2019 r. ze stanowiskiem ministra transformacji ekologicznej musiał pożegnać się bliski współpracownik Emmanuela Macrona, François de Rugy. Na początku lipca 2019 r. portal mediapart opublikował szereg artykułów, z których wynikało, ze de Rugy podczas sprawowania urzędu przewodniczącego niższej izby francuskiego parlamentu finansował ze środków parlamentarnych prywatne kolacje dla siebie, swojej żony i przyjaciół oraz wykorzystywał fundusze publiczne na niezwykle drogie remonty mieszkania służbowego, które zajmował. Został również oskarżony o niejasne kontakty z lobbystami, kiedy pełnił funkcję ministra transformacji ekologicznej. To tylko kilka przykładów czołowych francuskich polityków, którzy doznali politycznego upadku po informujących o niejasnościach finansowych publikacjach, jakie pojawiły się w następstwie tzw. Fillongate.

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Polityczny proces czy proces polityka?” znajduje się na s. 17 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Polityczny proces czy proces polityka?” na s. 17 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Landsbergis: Najpierw stajesz się człowiekiem wolnym w duchu, a potem cały naród dokonuje restytucji państwowości

Jan Paweł II był wielkim politykiem. I szeroko patrzył na historię i na to, co się dzieje teraz, bo to, co się dzieje dziś, wpływa na jutro. I jego dokonania mają wagę dziejową. Także wobec Litwy.

Krzysztof Skowroński, Piotr Dmitrowicz, Vytautas Landsbergis

Krzysztof Skowroński: Rok 1978. Wybór papieża Polaka. Jak Pan to przyjął?

To było wydarzenie obiecujące coś bardzo nowego. Nie tylko w obrębie wartości i działalności duchowej. Religijne, ale i polityczne. Jan Paweł II nie był jeszcze Janem Pawłem Drugim. Był kardynałem. Był już znanym ze swojej postawy jako człowiek głęboko religijny, a jednocześnie humanista, z przeszłością aktorską i rozumieniem sztuki teatralnej. Gdy już zaczął swoją działalność jako duszpasterz wszechświatowy, bardzo się wyróżniał. Pamiętam jego inauguracyjne wystąpienie na placu św. Piotra. Oczywiście nie było mnie tam, ale to było przekazywane przez media – jak zwrócił się do wierzących: „Nie bójcie się!”. To słowa Chrystusa.

Ale potem można było się domyślić, jak to wyszło paradoksalnie. Bo tak jak rozumiem, Chrystus mówił: Nie bójcie się, że was jest mało!. Pokonacie świat! A gdy Jan Paweł II zwrócił się z tymi słowami, chyba miał na myśli ludzi uciemiężonych przez komunizm, którzy byli przyzwyczajeni do życia w bojaźni, że są śledzeni, mogą zostać ukarani nie wiadomo za co.

A powiedział tak – nie mogę go zapytać, więc interpretuję – powiedział, żeby nie zwracać uwagi na to, że nas straszą. Bądźcie sobą w swojej godności człowieczej i chrześcijańskiej. Bądźcie ponad wszelkie prześladowania i pogróżki.

Wracając do tego, że to słowo było zwrócone do niewielkiego grona uczniów: okazało się, że nie ma się czego bać, gdy są was miliony. Niech oni się boją! To wkrótce stało się też rzeczywistością na Litwie, gdy powstał ruch wyzwoleńczy Sajudis. Też na początku był straszony: jesteście przeciwko władzy sowieckiej, jesteście wrogami narodu, wrogami prawicy. Ale gdy ludzie przestali się bać, to już było zwycięstwo. Już była wolność. Jeszcze nie polityczna, ale już duchowa. I to było decydujące. Bo najpierw stajesz się człowiekiem wolnym w duchu, a potem cały naród dokonuje restytucji państwowości.

Czyli wiąże Pan to „Nie lękajcie się” z wyzwoleniem duchowym?

Tak, tak! „Nie lękajcie się”. Nie lękajcie się, bo z wami jest prawda i Bóg. I nie bójcie się, że jest was pozornie niewielu. Was będzie bardzo wielu. I tak się stało. (…)

Piotr Dmitrowicz: Dwudziesty ósmy czerwca. Rocznica sześćsetlecia Litwy. Papież bardzo chciał przyjechać. Nie przyjechał, ale wysłał piękny list. Czy dodało Wam sił, kiedy Papież przypomniał całą, piękną historię Litwy? Litwy włączonej w Europę?

Oczywiście. Przesłanie Papieża nie było drukowane w komunistycznej prasie, ale było czytane w kościołach przez księży. Trafiało do społeczeństwa za pośrednictwem wierzących. Cały czas był taki rezonans. Co się dzieje na Litwie? Jak reaguje Stolica Apostolska i Jan Paweł II? I jak my to tutaj odczuwamy?

Tak też było z zamachem na życie Papieża. Nikt nie przykazał ludziom, by stawiali krzyże wdzięczności Bogu za to, że uratował nam Papieża. A na Litwie stawiano.

Na Górze Krzyży przy Szawlach, gdzie są tysiące krzyży, stoi też słynny krzyż dziękczynienia Bogu za uratowanie Papieża. Posłałem mu zdjęcie tego krzyża. Byłem tylko fotografem-amatorem, zrobiłem zdjęcie dla siebie, a potem, gdy mój przyjaciel Krzysztof Droba jechał do Rzymu i powiedział, że może będzie na audiencji, zobaczy Papieża, to przekazałem mu tę fotkę. Spróbuj, przekaż – i przekazał. Nie wiem, czy dzięki temu, czy już wcześniej, ale Papież znał Górę Krzyży na Litwie. Wiedział, jakim jest symbolem wiary, nawet za komuny. Niezłomny symbol niezłomnej wiary. Bo te krzyże niszczono, a ludzie je stawiali od nowa… Stawiali od nowa. I Papież to miał głęboko w sercu. Dlatego podczas pierwszej jego pielgrzymki na Litwę – a była to w ogóle pierwsza pielgrzymka papieska wszech czasów – zażądał, aby w programie znalazła się wizyta na Górze Krzyży. I modlił się tam. Jest tam dotychczas zachowana kaplica, gdzie Papież odprawił Mszę Świętą.

KS: Wróćmy do pierwszego spotkania Pana Profesora z Janem Pawłem II. Jakie odniósł Pan wrażenie z tego osobistego spotkania? Jakie słowa padły?

Okoliczność była specjalna. To była kanonizacja wspólnego świętego Polski i Litwy, ojca Rafała Kalinowskiego, powstańca i sybiraka, a potem karmelity bosego. I gdy Jan Paweł II go kanonizował, na pewno miał świadomość, że ten wspólny święty dla Litwy i Polski będzie działał na rzecz pojednania. I naszych narodów, i chrześcijan obojga narodów.

Jan Paweł II był wielkim politykiem. I szeroko patrzył na historię i na to, co się dzieje teraz, bo to, co się dzieje dziś, wpływa na jutro. I to, czego on dokonał, ma rangę dziejową. Także wobec Litwy.

Z okazji kanonizacji Rafała Kalinowskiego byłem z delegacją litewską w Watykanie. Byliśmy zaproszeni my – delegacja państwowa Litwy – i delegacja państwowa z Polski. Z jednej strony był Lech Wałęsa, z drugiej strony Landsbergis. Tam wydarzyło się coś ciekawego, bo Wałęsa nie bardzo chciał mi podać rękę, ale to drobiazg. Za to otoczenie Wałęsy było bardzo przychylne i dzięki temu ten incydent nie zakłócił Mszy Świętej. Potem zresztą mieliśmy z Wałęsą dobre stosunki.

Następnego dnia spotkałem się z Janem Pawłem II podczas wizyty oficjalnej. Byliśmy we dwóch, nie potrzebowaliśmy tłumacza, ponieważ mogę rozmawiać po polsku. Rozmowa była bardzo serdeczna, mówiliśmy o sytuacji duchowej, politycznej, nawet i ekonomicznej na Litwie. Także o perspektywach na uregulowanie stosunków z Rosją, bo to był rok 1991 i Związek Radziecki już się kończył, przychodziły nowe czasy. A Papież był bardzo zatroskany o cały wschód Europy, łącznie z Litwą. My już byliśmy niepodległym państwem z własnej woli i decyzji, uznanym przez państwa demokratyczne; nawet Rosja już się z tym pogodziła. Ale wciąż panowała jeszcze duża niepewność, co może stać się jutro. Dokonywały się jakieś przewroty w Moskwie, nie było wiadomo, co będzie z Jelcynem i tak dalej. Jan Paweł II był zatroskany o losy Litwy. Pytał, jak może nas wesprzeć. Poruszaliśmy nawet takie praktyczne sprawy, jak wyznaczenie nowego arcybiskupa wileńskiego, bo Jan Paweł II dokonał historycznej decyzji zjednania decyzji wileńskiej z Litwą, co było rozbite podczas tej awantury międzywojennej Litwy Środkowej i tak dalej.

PD: Czy Pan i Jan Paweł II rozmawialiście tylko jako dwaj wybitni mężowie stanu, czy był jakiś bardziej osobisty moment tej rozmowy?

Cała rozmowa była prosta i serdeczna. Nie wiem, czy występowaliśmy w roli mężów stanu. Rozmawialiśmy jak ludzie, którzy mają w dużym stopniu wspólne pojęcia o aktualnej i historycznej sytuacji w Europie.

Czas był przełomowy. I Bóg wie, co mogło jeszcze z tego wyjść. To i troska była wspólna, i chęć lepszego poznania, bo on pytał mnie o Rosję. I miałem być trochę jakby ekspertem, powiedzieć, co myślę, co wiem o nastrojach i o tym, co może się tam stać. Niepokoił się sytuacją w Rosji. Także o to, czy dojdzie do pojednania chrześcijan po obydwu stronach. Wiadomo, że Rosja – ta prawosławna Rosja – nie chciała Papieża widzieć. Dojechał do Ukrainy, gdzie był zresztą bardzo kochany. Ale do Rosji nie dotarł. To było też jego troską… Rosja, co tam się stanie?

Ale przede wszystkim rozmawialiśmy o Litwie. Miał specjalne uczucie do Litwy. Mieliśmy tu informacje, że jego babcia była Litwinką. Nie chcieliśmy tego podkreślać, aby nie mówiono, że kochamy Papieża z tego powodu. Kochamy go jako wielkiego chrześcijanina i naszego ojca, a nie z powodu babci.

KS: Jan Paweł II miał wielką charyzmę. Czy odczuł Pan tę charyzmę?

Oczywiście. Dotychczas pamiętam naszą rozmowę. Gdy ktoś mnie pyta o ludzi, których spotkałem w życiu, to na pierwszym miejscu jest Papież Jan Paweł II. Był to człowiek i niezwykły, i bardzo prosty. Taki swój. Z którym jest bardzo dobrze.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego i Piotra Dmitowicza z byłym prezydentem Litwy prof. Vytatutasem Landsbergisem pt. „Jan Paweł II – niezapomniany, najważniejszy, swój” znajduje się na s. 14 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego i Piotra Dimitowicza z byłym prezydentem Litwy prof. Vytatutasem Landsbergisem pt. „Jan Paweł II – niezapomniany, najważniejszy, swój” na s. 14 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wiech: Niemcy trzykrotnie stanęły przed widmem black out-u. UE nie zgodzi się, by zlikwidować mechanizm handlu emisjami

Jakub Wiech o sytuacji energetycznej w Niemczech: tym, jak w praktyce wygląda niemieckie odchodzenie od węgla, niskich i ujemnych cenach ropy, OZE; oraz o zawieszeniu handlu emisjami.

Niemcy wyłączają bezemisyjny atom, a w jego miejsce wchodzi węgiel.

Jakub Wiech komentuje uruchomienie elektrowni  węglowej Datteln IV, które jest, jak mówi, osobliwe, biorąc pod uwagę, że Niemcy planują wyjść z węgla do roku 2038, a z atomu już do 2022 r. Zastąpić je mają całkowicie źródła odnawialne i gaz ziemny jako czynnik stabilizacyjny. OZE są bowiem przewidywalne, ale niestabilne, gdyż wiemy, kiedy słońce będzie świecić, a wiatr wiać, ale nic nie możemy z tym zrobić, że słońce nie świeci, a wiatr nie wieje.

Niemcy trzykrotnie stanęły przed widmem black out-u. W miarę ubytków w stabilnych mocach ten proces będzie postępował

Nasz zachodni sąsiad boryka się z problemem częstych awarii elektrowni. Poza tym Niemcom grozi brak płynności energetycznej. Jednocześnie mieszkańcy RFN zaczynają protestować przeciw kolejnym turbinom wiatrowym, „bo jest ich bardzo dużo”. Tymczasem w zastoju znajduje się branża fotowoltaiczna. Dziennikarz omawia propozycję, by wobec epidemii koronawirusa w Europie, zawiesić licencjonowanie emisji dwutlenku węgla. Nie sądzi, by UE zrezygnowała z handlu emisjami.

Unia Europejska nie zgodzi się by zlikwidować ten mechanizm.

Zaznacza, że unijny Zielony Ład to obecnie główny motor europejskiej integracji. Zauważa, iż koronawirus obniży emisję dwutlenku węgla tak jak kryzys w 2009 r. Z Covid-19 związane są także rekordowo niskie ceny ropy, gdyż Chiny, podnoszące się po epidemii, to największy konsument węgla i ropy. Obecnie cena ropy wynosi 5 dolarów za baryłkę, a więc spadła do czasów sprzed kryzysu naftowego 1973 r. Odnosi się do możliwości spadku ceny ropy w Niemczech poniżej zera. Ujemna cena oznaczałaby sytuację, w której państwo dopłacałoby do wydobycia ropy, by podtrzymać produkcję. Zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24.pl stwierdza, iż możliwe, że cena ropy odbije.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Władysław T. Bartoszewski: Jest za mało testów. Trzeba testować ludzi i śledzić łańcuszki ich kontaktów

Prof. Władysław Teofil Bartoszewski o działaniach polskich władz w sprawie koronawirusa, tym, co jeszcze powinno być robione, korzystaniu z doświadczenia innych krajów i potrzebie przełożenia wyborów.

 

Polskie władze się spóźniły dwa do trzech tygodni. Robią w tej chwili, co mogą.

Prof. Władysław Teofil Bartoszewski stwierdza, że nie chce krytykować rządu. Zauważa, że do walki z Covid-19 nie byli przygotowani wszyscy nasi sąsiedzi, czy nawet stojąca wysoko pod względem medycyny Szwajcaria. Lepiej poradziły sobie z tym państwa azjatyckie, przez które przetoczyła się w znacznej mierze epidemia pierwszego wirusa SARS. Wyciągnęły one z niej wnioski.

W tej chwili jest u nas wprowadzanie kwarantanny […] natomiast nie ma kroku następnego, który robiła Korea Płd., Singapur, Tajwan tzn. testowanie ludzi […] którzy są potencjalnie podejrzani o bycie zarażonymi i śledzenie łańcuszka ich kontaktów.  Tylko to daje najlepsze efekty.  U nas tego nie ma i jest za mało testów.

Poseł PSL podkreśla, że w Polsce bada się ludzi wtedy, kiedy zdradzają poważniejsze objawy. Wcześniej zaś taki człowiek może zarazić choćby i z 50 innych osób. Poza testami potrzeba nam więcej respiratorów, tak byśmy w przypadku większej skali zachorowań, nie musieli wybierać jak, kogo podłączyć, a kogo nie ratować. Przywołuje przykład Czech, które sprowadziły „masę sprzętu”.

W warunkach pandemii współpraca rozmaitych ośrodków jest niezbędna […]. Uczymy się z przykładu innych krajów. Trzeba się uczyć na dobrych przykładach i to szybko.

Nasz gość podkreśla wagę wymiany informacji między odpowiedzialnymi za zdrowie resortami państw europejskich. Odnosi się także do kwestii organizacji wyborów prezydenckich w maju. Uważa, że powinny być one przeniesione ze względu na epidemię. Zwraca uwagę, że w uzupełniających wyborach samorządowych, jakie odbyły się w niedzielę w pięciu miejscowościach, frekwencja była bardzo niska, bo ludzie się bali wychodzić z domu. Polityk dodaje, że w przypadku wyborów prezydenckich może być problem z obsadzeniem komisji wyborczych. Zauważa, że w Wielkiej Brytanii wybory samorządowe zostały przełożone o rok.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wróblewski: Tajwan już w grudniu informował WHO. Firmy potrzebują coraz więcej pieniędzy. Świat już wygląda inaczej

Tomasz Wróblewski o ograniczeniu naszej wolności w obliczu epidemii, sytuacji gospodarczej, tym, czemu WHO zignorował informacje płynące z Tajwanu oraz o nowych uprawnieniach dla UOKiK-u.

Tajwan już w grudniu informował WHO. Wielu wysokich urzędników WHO jest czy to chińskimi obywatelami czy blisko współpracującymi z Chinami.

Tomasz Wróblewski przedstawia amerykańskie raport, w którym zaprezentowano harmonogram działań chińskich władz w związku z koronawirusem. Gdyby nie powolne działanie Światowej Organizacji Zdrowia wirus połączenia lotnicze mogłyby zostać wstrzymane „zanim 5 mln ludzie rozjechało się po całym świecie”.

Do końca nie wiemy jak wygląda ta sytuacja w Chinach. W demokracji trudniej jest opanować rozprzestrzenianie się wirusa w krótkim czasie. […] Możemy liczyć na demokrację, nie na komunistyczną dyktaturę.

Prezes Warsaw Enterprise Institute mówi także o różnicach między walką z epidemią między państwami demokratycznymi a dyktatorskimi. Tak jak te drugie łatwiej potrafią zmusić obywateli do podporządkowania się, tak te pierwsze szybciej działają na rzecz odnalezienia leku. Stwierdza, że rywalizacja amerykańsko-chińska to „najpotężniejsza demokracja świata przeciw najpotężniejszemu państwu totalitarnemu”.

Firmy potrzebują coraz więcej pieniędzy. Zaczynają sprzedawać obligacje, akcje, wszystko, co mają w swoim posiadaniu.

Ponadto przewiduje, jak będzie wyglądała światowa gospodarka w najbliższym czasie. Scenariusz nie jest malowany jasnymi barwami.

Ingerencja państwa jest konieczna w sytuacja kryzysowych.

Nasz gość mówi, że potrzebne są: zabezpieczenie pracowników i ochrona przedsiębiorców. Zauważa, że w innych państwach przyjmowane przez rządy pakiety pomocowe cechuje maksymalna prostota, by mogły jak najszybciej zacząć działać. Odpowiadając na to jak świat będzie wyglądał po pandemii, stwierdza, że widzimy to już teraz. Przewiduje, że wiele obecnych tymczasowych rozwiązań zostanie z nami na stałe.

Konstytucja Stanów Zjednoczonych powstała w kilka dni, kiedy wydawało się, że nie będzie dało się jej podpisać.

Nowe regulacje stawiają na bezpieczeństwo kosztem naszej wolności i prywatności. Tą ostatnią ograniczają nowoczesne technologie pozwalające np. na monitorowanie temperatry naszego ciała, gdy jesteśmy na ulicy. Wróblewski zauważa, że w polskiej tarczy antykryzysowe zawarte są przepisy, które przydają Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumenta prerogatyw, których nie potrzebuje:

Tam się znalazły kuriozalne zapisy: rozszerzanie dostępu do informacji ZUS-u i UOKiK-u dotyczących zawierania umów cywilnoprawnych albo umów o pracę. Po co UOKiK-owi takie informacje?

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

W RFN Niemcy stoją w kolejkach po lody, imigranci plują na ludzi krzycząc „Allah Corona”, a lewacy mówią o rewolucji

Dr Sławomir Ozdyk o kwarantannie kanclerz Angeli Merkel, zakazach wychodzenia z domu i kontaktów, niezdyscyplinowaniu Niemców, walkach z imigrantami i nawoływaniach lewaków do rewolucyjnych grabieży.

  • Przyjęto nowe przepisy ustawy o ochronie przeciw chorobom zakaźnym.
  • W Bawarii i Saksonii obowiązuje zakaz wychodzenia z domu, a w innych krajach związkowych zakaz kontaktów.
  • Z soboty na niedzielę liczba zachorowań wzrosła o 10%,  porównaniu do 30% z piątku na sobotę.
  • Niemieckie statystyki odnośnie odsetka ofiar śmiertelnych (ok. 0,14%) są prawdopodobnie zaniżone.

Dr Sławomir Ozdyk tłumaczy, czemu niemiecka kanclerz federalna została objęta kwarantanną. Angela Merkel w piątek została profilaktycznie zaszczepiona przeciwko pneumokokom. Lekarz, który wykonywał zastrzyk był zakażony koronawirusem. Nie wiadomo na razie, czy szefowa niemieckiego rządu ma SARS-CoV-2. W sprawie zwalczania tego ostatniego Merkel porozumiała się z rządami krajów związkowych ustalając Infektionsschutzgesetz.

Nie wolno meldować w hotelu osób, które przyjechały do Berlina turystycznie.

Przyjęto dwa rozwiązania. Pierwsze, Kontaktsperre oznacza możliwość wychodzenia z domu przy zakazie spotkań więcej niż dwóch osób, nie licząc osób z najbliższej rodziny. Dotyczy to także spotkań domowych. W Bawarii i Saksonii obowiązuje drugie, Ausgangssperre, co oznacza, iż nie można w ogóle wychodzić z domów (z wyjątkiem wyjścia do pracy czy sklepu, apteki oraz na spacer z psem).

W Berlinie jest mnóstwo ludzi, którzy się ze sobą kontaktowali. […] Stoją wielkie kolejki przed lodziarniami. […]  Niemcy nie są tak zdyscyplinowani, jak się wydawało.

Okazało się, że Niemcy, jak podkreśla ekspert ds. bezpieczeństwa, nie są tak zdyscyplinowanym narodem, jak się sądzi. Mówi również o skandalicznym zachowaniu niemieckich służb, czyli zarekwirowaniu 830 tysięcy maseczek, które leciały z Chin przez Niemcy do Włoch. Zrobiono to w związku z zakazem wywozu z Niemiec wszelkich lekarstw, środków medycznych i sanitarnych. Podobnie uczynili Francuzi ze środkami odkażającymi zmierzającymi na Wyspy Brytyjskie. U naszych zachodnich sąsiadów zanotowano wzrost o 2300 przypadków z soboty na niedzielę, czyli przyrost w wysokości 10%. Jest to mniejszy odsetek niż ten z piątku na sobotę, kiedy wynosił on 30%. Dr Ozdyk zauważa, że na koronawirusaw RFN, według oficjalnych statystyk, zmarły 92 osoby, a więc ok. 0,14%. Eksperci przypuszczają, że tak niski odsetek jest wynikiem manipulacji statystkami. Niemcy bowiem mogą zapisywać w przypadku zmarłych mających poza koronawirusem inne choroby i dolegliwości, te ostatnie jako przyczyny śmierci.

Imigranci zagrozili, że podpalą ośrodek. Używali dzieci jako tarcz. Jeden z nich uciekł.

Tymczasem kwarantanną objęty został ośrodek dla imigrantów w Suhl, gdzie stwierdzono przypadek zachorowania na koronawirusa. Mieszkańcy turyndzkiego ośrodka nie chcieli się jej dobrowolnie poddać. Sytuację musiały opanować ściągnięte oddziały policji.

Na koronawirusie próbują zbić kapitał różne grupy.

Nasz gość zwraca uwagę na lewackie grupy znane jako „Rewolucyjne przeciwciała”, namawiające do wykorzystania obecnej sytuacji do podpaleń, grabieży i niszczenia mienia. Jednocześnie pojawiają się na ulicach ludzie, którzy opluwają innych lub opryskują jakimś środkiem, krzycząc przy tym „Allah Corona”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Kowalczuk: Sytuacja na Północy jest bardzo trudna, jednak o żadnej zapaści systemu opieki zdrowotnej nie może być mowy

Piotr Kowalczuk o sytuacji we Włoszech, gdzie liczba nowych zmarłych i zarażonych ostatnio spadła, fabryki zostały zamknięte, a system opieki zdrowotnej na Północy nie uległ zapaści.

Wczoraj zmarło „tylko” 651 osób.

Piotr Kowalczuk stwierdza, że liczba nowych zarażonych była w niedzielę o 20% mniejsza niż w sobotę. Jeżeli trend ten się utrzyma to będzie to dobrze rokować na przyszłość. Nasz gość komentuje sytuację systemu opieki zdrowotnej w Lombardii.

Z północy nadchodzą ciągle sygnały, że będzie zapaść. Sytuacja jest bardzo trudna, jednak o żadnej zapaści nie może być mowy.

Dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” stwierdza, że walka z koronawirusem rozpoczyna się tak naprawdę w poniedziałek, kiedy rząd nakazał zamknięcie fabryk. Do niedzieli ponad połowa funkcjonowała normalnie.

Nadzwyczajnym dekretem zamknięto fabryki i zakłady produkcyjne.

Od poniedziałku wchodzą restrykcję, dzięki którym trudno już będzie można spotkać na ulicach ludzi.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Dr Mazur: Pakiet antykryzysowy jest tak pomyślany, żeby dbał o najsłabszych. Kraska: Brakuje środków medycznych

Dr Krzysztof Mazur o tarczy antykryzysowej, tym jak pomóc ma onac drobnym przedsiębiorcom i pracownikom zatrudnionym na umowęj. Waldemar Kraska o braku środków medycznych w polskich szpitalach.

Dr Krzysztof Mazur wyjaśnia co proponuje rząd w związku z kryzysem będącym konsekwencją pandemii. Zauważa, że rozmowy na temat szczegółowych rozwiązań wciąż jeszcze trwają.  Istotnymi dla niego rozwiązaniami, które są zawarte w tarczy to zapomoga dla pracowników niezatrudnionych na umowę o pracę oraz ulga dla kredytobiorców hipotecznych.  Ci pierwsi mają zagwarantowane 2000 zł brutto, na razie na najbliższy miesiąc. Zwraca uwagę na wakacje kredytowe, które są przynajmniej kilkumiesięczną ulgą dla przedsiębiorców.

Orbán dla kilku branż zdecydował się na całkowite zawieszenie składek na ubezpieczenia społeczne.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju mówi, iż będą zawieszone składki ZUS dla firm zatrudniających do 9 osób. Jest to rozwiązanie wychodzące na przeciw przedsiębiorcom, którzy wskazywali na przykład węgierski. Koszty miesięczne państwa z tytułu rozwiązań dla mikrofirm mogą wynieść nawet 3,4 mld zł. politolog wskazuje na „rozwiązania uproszczające działalność gospodarczą”, które, jak ma nadzieję, zostaną z nami także po epidemii.Podkreśla, że pakiet jest pomyślany tak, by dbał o najsłabszych, nie będąc wpisanym tylko w perspektywę dużych firm.

Nie tylko w Polsce, ale w całej Europie są problemy z zaopatrzeniem w środki ochrony osobistej.

Waldemar Kraska tłumaczy, jak wygląda sytacja w polskich szpitalach jeśli chodzi o środki ochrony osobistej.  Brakuje maseczek specjalistycznych. Na rynku kosztują one nawe 5-6 razy więcej niż normalnie.  Rząd o sprzęt medyczny poprosił chińskie władze. Z Chin nadchodzą nowe środki. Wiceminister zdrowia podkreśla, że ten tydzień jest kluczowy, żeby ocenić, jak wygląda przyrost chorych w Polsce. Zapowiada szybsze testy. Wyjaśnia w jakim okresie należy zrobić test. Jeśli zrobimy go zbyt wcześnie od momentu zakażenia, nie wykryje go on.

Wysłuchaj obu rozmów już teraz!

K.T./A.P.