Łukasz Malczyk: W pierwszej tarczy brakowało konkretnej pomocy. Jesteśmy zdani na to, co zaproponuje rząd

Łukasz Malczyk o tarczach rządowych, korzystaniu z nich przez przedsiębiorców, braku konsultacji społecznych, odmrażaniu gospodarki i groźbie kolejnej fali epidemii na jesieni.

Łukasz Malczyk przypomina zapisy przyjętej w marcu tarczy antykryzysowej. Zakładała ona zwolnienie z ZUS i pożyczkę w wysokości 5 tys.

Ja osobiście jednak radzę, żeby zbierać faktury i rachunki w celu udowodnienia wydatkowania tej śmiesznej niestety kwoty, by nie mieć problemu i nie musieć jej spłacać.

Zauważy do dzisiaj po równo dwóch miesiącach od zamrożenia gospodarki wciąż wielu przedsiębiorców nie otrzymało mimo złożenia wniosków pomocy z tarczy antykryzysowej. Tymczasem, jak podkreśla, wielu z nich żyło „od pierwszego do pierwszego”  ponosząc koszty zatrudnienia pracowników, wynajmu lokalu, leasingu, kredytu etc. Ocenia, że w pierwszej tarczy brakowało konkretnej pomocy.

Bez dialogu i konsultacji ta pomoc jest nietrafiona i spóźniona.

Nasz gość wskazuje na potrzebę konsultacji między rządem a przedsiębiorcami. Zauważa, że choć płynie pomoc ze środków PFR-u, to „bardzo wiele zgłoszeń przedsiębiorców, że wnioski zostają odrzucone”. Przyznaje przy tym, że istnieje „możliwość ponownego złożenia wniosku”. Odnosi się również do zapowiadanych kolejnych etapów odmrażania gospodarki.

Wiele branż zamrożonych jest na wyrost.

Prezes Unii Polskich Przedsiębiorców zauważa, że powinno się ono odbywać w sposób dostosowany do przebiegu epidemii. Obecnie krzywa zachorowań nie zaczęła jeszcze maleć. Najbardziej na zamrożeniu gospodarki tracą branże: turystyczna, kosmetyczna, fryzjerska.

Malczyk informuje, w jaki sposób Unia Polskich Przedsiębiorców wspiera prowadzących biznes Polaków. Prowadzi ona darmowe szkolenia dla małych i średnich przedsiębiorców:

Chcemy pomóc mikroprzedsiębiorcom.

Wyraża nadzieję, że koronawirus „nie uderzy ze zdwojoną siłą w miesiącach jesiennych”. Dobiłoby to bowiem naszą gospodarkę.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Tarcza

Chmielowska: Rozwija nam się bardzo wielka współpraca z Chinami. ChRL to państwo, które morduje, kontroluje i wyzyskuje

Jadwiga Chmielowska o koronawirusie na Śląsko oraz o rozwoju współpracy z Chinami w cieniu przybyłej z nich epidemii- zakupie środków ochronnych i rozwoju sieci 5G.

Trup nie ścieli się na ulicach, jak nas straszono.

Jadwiga Chmielowska stwierdza, że na Śląsku nie zapanowała panika w związku z pandemią. Redaktorka obawia się, że niebawem wejdzie w życie instalacja technologii 5G. Informuje, że są dwie technologie 5G – chińska i amerykańska. Pierwsza jest nadzorowana przez Komunistyczną Partię Chin. Druga zaś jest szyfrowana. Dziennikarka obawia się, że w Europie zostanie zainstalowana technologia z nienormalnego komunistycznego kraju, jakim są Chiny.

Redaktor naczelna śląskiego wydania „Kuriera WNET” przypomina, że te ostatnie są państwem, które „morduje, kontroluje i wyzyskuje własnych obywateli”. Stwierdza, że amerykańsko- chińska rywalizacja to starcie dwóch światów- tego, w którym obywatele są podmiotowi i tego, gdzie są jedynie trybikami w państwowej machinie.

Czy koronawirus, który wymknął się z Chin nie miał zamydlić ludziom oczu? […] Jeżeli ktoś zaraził cały świat, to ja mam mu jeszcze pchać pieniądze?

Dziennikarka przestrzega przed sprowadzaniem środków ochronnych z Chin, tylko dlatego, że są tańsze. Twierdzenie, że w polityce nie liczy się moralność określa jako kłamstwo mające zwieść ludzi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Artur Dziambor: Chciałbym, żeby Andrzej Duda przegrał z Krzysztofem Bosakiem w II turze wyborów

Poseł Konfederacji mówi o próżni prawnej w Polsce po 10 maja, przejmowaniu przez PiS postulatów Konfederacji i planach przekonania wyborców PO do poparcia Krzysztofa Bosaka.

Kodeks wyborczy nie przewidział tego, że z powodu jakiegoś  widzimisię wybory się nie odbędą.

Artur Dziambor ocenia sytuację polityczną w Polsce w kontekście nieodbycia się w ostatnią niedzielę głosowania w wyborach prezydenckich:

Po 10 maja Polska jest w próżni prawnej. Ktoś zdecydował, żeby wydrukować karty wyborcze, a ktoś inny zdecydował, żeby ich nie użyć.

Parlamentarzysta podkreśla, że politycy Konfederacji zawsze będą wzywać do przestrzegania prawa. Jak odnotowuje, najnowszy projekt PiS w sprawie wyborów jest realizacją starych postulatów Konfederacji.

PiS najpierw odrzuca nasze pomysły, a potem uchwala je jako własne.

Gość „Popołudnia WNET” mówi, że każdy powinien mieć wybór, czy chce głosować w lokalu czy korespondencyjnie. Postuluje rozpoczęcie prac nad umożliwieniem głosowania internetowego.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego przypuszcza, że zwycięstwo wyborcze prezydenta Andrzeja Dudy może być zagrożone. Wyraża jednak obawę, że stanie się to z korzyścią dla Szymona Hołowni, a to, zdaniem Artura Dziambora, oznaczałoby częściowy powrót rządów Platformy Obywatelskiej.

Nigdy bym nie wpadł na to, że Małgorzata Kidawa-Błońska będzie miała mniej niż 5%.  Chciałbym, żeby Andrzej Duda przegrał z Krzysztofem Bosakiem.

Artur Dziambor mówi o swoich zatargach z PO z czasów działalności w Unii Polityki Realnej. Zapowiada, że będzie przekonywał rozczarowanych wyborców Platformy do poparcia kandydata Konfederacji na prezydenta RP.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

„Apel do Kościoła i świata” przeciw zbytniej kontroli i ograniczaniu praktyk religijnych. Episkopat RFN: Teorie spiskowe

Grupa duchownych, świeckich i stowarzyszeń podpisała się pod apelem ostrzegającym przed „Rządem Światowym” i „technologiczną tyranią”. Niemieccy biskupi są zarzucają im „teorie spiskowe bez faktów”.

Fakty wykazały, że pod pretekstem epidemii COVID-19 w wielu przypadkach zostały naruszone niezbywalne prawa obywateli przez ograniczanie w sposób nieproporcjonalny i nieuzasadniony ich podstawowej wolności, w tym również korzystania ze swobody kultu, wypowiedzi oraz przemieszczania się.

[related id=106944 side=left]W tych słowach zwracają się do wiernych sygnatariusze autorzy apelu zainicjowanego przez abpa Carlo Maria Vigano i podpisanego m.in. przez kard. Gerharda Ludwiga Mullera. Ten ostatni wypowiadał się niedawno także przeciw zakazowi sprawowania nabożeństw w czasie pandemii. Jego podpisanie się pod tą inicjatywą ściągnęło na niego krytykę ze strony jego rodaków. Jak powiedział przewodniczący Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich (ZdK) Thomas Sternberg:

Co skłoniło człowieka, który był przecież kiedyś szanowanym profesorem w Monachium i ważnym biskupem Ratyzbony, ważnym człowiekiem Kościoła, by na starość zrujnować swoją całą renomę i podpisać coś takiego?

Od treści rzeczonego apelu odciął się episkopat niemiecki ustami swego przewodniczącego bpa Georga Bätzinga. Apel zaś podkreśla, iż „Kościół stanowczo domaga się swej autonomii w rządzeniu, w kulcie i w głoszeniu kazań”. Krytyce poddane są zarówno same ograniczenia, jak i sposób ich nakładania:

Te nieliberalne tryby narzucania są niepokojącym preludium do powstania Rządu Światowego wymykającego się spod wszelkiej kontroli.

[related id=111570 side=right]W tekście przeczytać możemy o negatywnych skutkach gospodarczych zarządzeń wprowadzanych przez władze i ostrzeżenia przed wykorzystaniem obecnej sytuacji przez „niegodziwe interesy” promujące takie metody leczenia, na których najwięcej zarobią koncerny farmaceutyczne. Rządzących przestrzega się w nim przed rozbudowywaniem systemów kontroli ludności. Sygnatariusze zwracają się z apelem do mediów o „prawidłowy przekaz informacyjny, który nie będzie karać odmiennych poglądów przez uciekanie się do form cenzury, co powszechnie ma miejsce w mediach społecznościowych, prasie i telewizji”.

Na Facebooku, cytowany przez polskojęzyczną wersję portalu Deutsche Welle, wikariusz generalny diecezji Essen, ks. Klaus Pfeiffer, napisał, że „każdy, kto podpisał ten apel, sam się zdemaskował”:

To szokujące, co głoszone jest tam w imieniu Kościoła i chrześcijaństwa - teorie spiskowe bez faktów i dowodów, połączone z prawicowo-populistyczną agresywną retoryką, która brzmi zatrważająco.

A.P.

Niemcy oskarżają Polaków o brak solidarności, bo w czasie epidemii pozostali w Polsce, zamiast pracować w Niemczech

Dlaczego system opieki zdrowotnej, z którego tak dumni są Niemcy, funkcjonuje dzięki importowi gorzej opłacanych pracowników ze Wschodu? Gdzie podziali się niemieccy lekarze i pielęgniarki?

Zbigniew Kopczyński

Zamknięta granica to dotkliwy brak dojeżdżającego polskiego personelu, który wolał spędzić czas zarazy z rodzinami kosztem niemieckich pracodawców. Dla dziennikarzy to przykład braku europejskiej solidarności.

Natychmiast można przytoczyć wiele przykładów niemieckiej solidarności, od siedmioletniego szlabanu dla polskich pracowników po naszym wejściu do Unii czy niesławnego gazociągu pod Bałtykiem poczynając. Wspomnę tylko o aktualnym problemie polskich kierowców, wobec których Niemcy wraz z Francją przeforsowały regulacje dyskryminujące, utrudniające ich pracę za granicą, a sprzeczne zarówno z zasadą swobody przepływu ludzi, towarów i usług, jak i postulowaną europejską solidarnością. Czyżby więc praca polskich pielęgniarek była przejawem europejskiej solidarności, a kierowców już nie? Niezupełnie, polscy kierowcy dalej są w Niemczech pożądani, ale jako pracownicy firm niemieckich, a nie polskich. Polskim firmom transportowym pokazano solidarny środkowy palec.

Wróćmy jednak do audycji. Zamknięcie granic spowodowało duże kłopoty w szpitalach w przygranicznych landach, gdzie znaczną część personelu, zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek, stanowią dojeżdżający do pracy Polacy.

Dyrekcje proponowały im – łaskawcy! – dwutygodniową pracę z bezpłatnym noclegiem, a później dwa tygodnie kwarantanny w Polsce. Ku zaskoczeniu pracodawców, chętnych brak.

Autorzy audycji nie zastanowili się, dlaczego system opieki zdrowotnej, z którego tak dumni są – i słusznie – Niemcy, funkcjonuje dzięki importowi gorzej opłacanych pracowników ze Wschodu. Gdzie podziali się niemieccy lekarze i pielęgniarki, którzy przecież kiedyś w tych szpitalach pracowali? Zabrakło solidarności czy błąd w systemie? Dlaczego nie zwiększa się ilości miejsc na studiach medycznych, skoro brakuje lekarzy? Kryteria przyjęć na studia medyczne są bardzo wygórowane. Nawet średnia 1,0 (po polsku 6,0) na świadectwie maturalnym, podstawowym kryterium rekrutacji kandydatów, nie daje pewności przyjęcia. A chętnych mnóstwo. Młodzi ludzie latami czekają, by dostać się na medycynę. Ale państwo niemieckie, miast tracić pieniądze na finansowanie bardzo drogich studiów, woli importować lekarzy wykształconych za pieniądze biedniejszych krajów. I nie byłoby z tym problemu, bo nikt tych lekarzy nie zmusza do pracy w Niemczech, a problem tracenia wykształconych ludzi przez emigrację każde państwo powinno rozwiązywać na swój sposób, gdyby nie robienie z tego testu na europejską solidarność.

Inną, poważniejszą kwestią omówioną w programie, jest brak polskich opiekunek osób starszych i chorych. Ich sytuacja jest inna niż pracujących w szpitalach, bo mieszkają zwykle w domach swych podopiecznych ciągle, przez czas do trzech miesięcy. Trzy miesiące to czas, w którym przebywać można w Republice Federalnej jako turysta lub gość. Na dłużej trzeba już sformalizować swój pobyt. A z tym jest kłopot, bo opiekunki pracują zwykle na granicy prawa. Opiekunki pracują praktycznie 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Taka praca łamie wszelkie prawa pracownicze w jakimkolwiek cywilizowanym kraju. Żadna Niemka nie zgodziłaby się na coś takiego. Dlatego ściąga się Polki – mowa jest o kilkuset tysiącach.

Tu znów pojawia się pytanie, dlaczego niemiecki, bardzo dobry system opieki działa jedynie dzięki nisko opłacanym pracownikom z biedniejszych krajów i odwoływaniu się do ich solidarności?

Gdyby zatrudnić niemieckie opiekunki do całodobowej opieki, trzeba by zaangażować ich kilka do jednego chorego, by każda mogła pracować przepisowe osiem godzin przez pięć dni w tygodniu.

Żadna ubezpieczalnia nie zapłaci za coś takiego. Dlatego zatrudnia się Polki, które za niewielkie jak na Niemcy pieniądze pracują za trzy albo i cztery osoby. Oczywiście dla polskich opiekunek są to dobre zarobki, szczególnie w kontekście mizernych płac w polskiej służbie zdrowia. Jednak, biorąc pod uwagę rynek pracy w Niemczech, to czysty wyzysk, a nie żadna solidarność.

Cały artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Polska niesolidarność według niemieckiej telewizji” znajduje się na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Polska niesolidarność według niemieckiej telewizji” na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

ABW zatrzymała niedoszłych islamskich zamachowców? Stanisław Żaryn: Chcieli planować działania o char. terrorystycznym

Stanisław Żaryn o wydaleniu z Polski czterech obcokrajowców inspirujących się Państwem Islamskim, szerzeniu się teorii spiskowych i tym, komu one służą.


Stanisław Żaryn komentuje zatrzymanie przez polskie służby czterech obywateli Tadżykistanu, którzy „prowadzili działania zagrażające Polsce i Polakom”.

Te osoby chciały planować działania o charakterze terrorystycznym. Na szczęście Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zadziałała na tyle szybko, żeby o żadnym realnym zagrożeniu nie mogło być mowy.

Mieszkający od jakiegoś czasu w Polsce cudzoziemcy mieli według ABW werbować konwertytów na islam do przeprowadzania działań terrorystycznych. Inspirować ich miała działalność Daesh. Tadżykowie otrzymali już decyzję o wydaleniu z Polski. Ich ujęcie było wspólną akcją ABW i Straży Granicznej.

Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych odnosi się także do teorii spiskowych na temat szczepionek na koronawirusa.

 W szerzenie teorii spiskowych na temat 5G czy właśnie szczepionek angażują się również podmioty, które były w przeszłości zaangażowane w promowanie rosyjskiego punktu widzenia.

Widzi w tym próbę stworzenia chaosu informatycznego zaznaczając, że „służby identyfikują takie działania na bieżąco”. Dodaje, że nie tylko podmioty rosyjskie wykorzystują obecny kryzys do siania niepokoju.

Jeden z portali przekonywał że Ukraińcy w Unii Europejskiej Polsce są traktowani niemal jak niewolnicy. Wskazywał że o okresie epidemii sytuacja będzie jeszcze gorsza bowiem dostaną oni skazani na marginesie i zmuszeni do wykonywania najbardziej prostych.

Tego typu teksty sprzyjają poróżnieniu Polaków i Ukraińców, co jest na rękę Kremlowi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

Prof. Prokopowicz: Może ktoś chciał wykorzystać kryzys zdrowotny, aby osłabić USA i Donalda Trumpa?

Prof. Adam Prokopowicz o napięciach społecznych w USA, wzrastającym oporze wobec zamrożenia gospodarki, brutalności amerykańskiej walki politycznej i nielegalnej imigracji.

Prof. Adam Prokopowicz  relacjonuje, że w USA coraz liczniejsze są głosy o tym, że zamknięcie kraju ze względu na epidemię koronawirusa jest zbyt daleko idące. Wielu przedsiębiorców jest sfrustrowanych brakiem możliwości wykonywania swojej pracy.

Ludzie bez pracy i pieniędzy zaczynają się buntować.

W stanie Michigan miała miejsce demonstracja, której uczestnicy mieli ze sobą broń. W Dallas (Teksas) właścicielka salonu kosmetycznego postanowiła go otworzyć wbrew stanowym regulacjom. W sądzie nie chciała przeprosić za swoje działania podkreślając, że realizuje swoje konstytucyjne prawa. Zaznaczyła:

Nie mogę sobie pozwolić bym ja i moi pracownicy nie mieli z czego żyć.

Skazana została na tydzień więzienia, z którego zwolnił ją Sąd Najwyższy Teksasu. Jej salon został otwarty, podobnie jak inne salony w tym stanie. Prezes Instytutu Globalnych Innowacji, Ekonomii i Logistyki wskazuje, że kobieta złamała regulację, a nie prawo, gdyż takiego nie stanowi gubernator. W związku z tym kara, na jaką ją skazano była niewspółmierna do winy. Tymczasem uwolniony od wszelkich oskarżeń został  Michael T. Flynn.

Zniszczono mu życie, zniszczono go finansowo.

W 2017 r. doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w administracji Donalda Trumpa został oskarżony w związku z kontaktami z ambasadorem Rosji. Jego przypadek jest, jak mówi  gość „Popołudnia WNET” przykładem ostrości sporów politycznych w Stanacha Zjednoczonych. Zapowiada, że kampania przed wyborami prezydenckimi w USA będzie bardzo brutalna.  W dobie pandemii koronawirusa i zapaści gospodarczej rosną napięcia społeczne. Te ostatnie dotyczą także kwestii rasowych. Wzburzenie wywołała śmierć czarnoskórego Ahmauda Arbery’ego z rąk dwóch białych mężczyzn- Gregory’ego McMichaela i jego syna Travisa. Gregory zastrzelił Murzyna, twierdząc później, że wziął go za włamywacza.  W reakcji na to wydarzenie jeden z amerykańskich dziennikarzy:

Wezwał czarnych obywateli, żeby zaczęli się zbroić do obrony przed „białym ISIS-em”.

Prof. Prokopowicz nie wyklucza, że pandemia koronawirusa została wywołana, by osłabić pozycję międzynarodową USA. Podkreśla starania Donalda Trumpa na rzecz obrony granic USA przed przemytnikami ludzi.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K./A.P.

Trybunał w Karlsruhe przeciw EBC. Uchylił zarządzenie TSUE. Saryusz-Wolski: To precedensowy wyrok

Jacek Saryusz-Wolski o podważeniu przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny orzeczenia TSUE, sporze o kompetencje Unii, sprzecznościach w postawie Komisji Europejskiej i koronawirusie.

Kto ma kompetencje żeby określać kompetencje Unii Europejskiej?

Pytanie to, jak wskazuje Jacek Saryusz-Wolski, dzieli instytucje unijne i kraje członkowskie. Te pierwsze same chciałyby określać własne kompetencje, a te ostatnie przypominają, że to one w traktatach przekazały swoje kompetencje, więc same najlepiej wiedzą, do czego Unię Europejską uprawniły.

Chodzi o to, czy Europejski Bank Centralny ma prawo i jak skupować obligacji, czyli finansować dług państw członkowskich.

Wyrok sędziów z Karlsruhe uznał, że Europejski Bank Centralny przekroczył swoje uprawnienia, skupując od 2015 roku obligacje krajów strefy euro. Po wyroku szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen rozpatruje wszczęcie postępowania przeciwko Republice Federalnej Niemiec. Nie wiadomo jednak, czy się na to zdecyduje. Jak przypomina europoseł, Trybunał Konstytucyjny to dla Niemców świętość.  Twierdzi, że nie było jeszcze takiej wagi orzeczenia niemieckiego TK w unijnych sprawach.

Precedensy były, ale nie o tak dużym ciężarze gatunkowym.

To stawia tamę unijnej samowoli. Gość „Poranka WNET” wskazuje na sprzeczność w działaniu i wypowiedziach władz unijnych. Věra Jourová deklaruje, że „po bliższym przyjrzeniu się  nie dostrzega sprzeczności między prawem węgierskim koronawirusowym a prawem europejskim”. Jednocześnie i tak odbyć się ma debata na temat Węgier.

Komisja Europejska jednocześnie mówi, że nic nie ma do wyborów w różnych krajach, a jednocześnie się „przygląda”, „jest gotowa dawać rady”.

Saryusz-Wolski odnosi się także do kwestii odmrożenia gospodarki i szczepionki na koronawirusa. Nie wiadomo jeszcze jak ta ostatnia, miałaby być ewentualnie dystrybuowana między kraje członkowskie. Wskazuje na ruch antyszczepionkowy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Matyja: Rząd musi się liczyć ze społeczeństwem. Szwajcaria zobaczy, jak 5G będzie funkcjonować u sąsiadów

Prof. Mirosław Matyja o wprowadzeniu 5G w Szwajcarii, niechęci społeczeństwa do tego, specyfice ustrojowej tego kraju oraz o walce z koronawirusem i jej skutkami gospodarczymi.

Muszą być opracowane skuteczne ramy prawne i kontrolne. Eksperci, nie są zgodni, jeśli chodzi o zagrożenie zdrowia społeczeństwa

Prof. Mirosław Matyja mówi, że w Szwajcarii największe firmy dostały już licencje na wprowadzenie nowej technologii. Zaczęły już przebudowywać anteny, jednak wstrzymują się z pracami, gdyż coraz więcej osób nie chce wprowadzić na teren swojego kraju sieci 5G.

Rząd naprawdę musi się liczyć ze społeczeństwem.

Jeśli wystarczająca liczba osób będzie przeciwna nowej technologii, to nie wejdzie ona w życie. Powodem tego jest demokracja bezpośrednia, która jest szwajcarskim systemem politycznym. Istnieje bowiem ryzyko weta ludowego lub inicjatywy obywatelskiej. W Konfederacji Szwajcarskiej zmiany mogą zablokować u siebie także poszczególne kantony. W ramach tych ostatnich nawet same gminy mogą nie zgodzić się na budowanie nadajników na ich terytorium.

Szwajcaria poczeka i zobaczy, jak będzie to funkcjonowało w sąsiednich krajach.

Ekonomista przypomina, że w 2001 r. mówiło się w Szwajcarii o możliwości przyjęcia euro. Po kryzysie w strefie euro nie ma już w tym kraju zwolenników jego przyjęcia. Dodaje, iż w Szwajcarii co parę lat powraca temat wejścia do Unii Europejskiej. Szwajcarzy jednak nie chcą dostosowywać się do norm unijnym, gdyż swoje uważają za lepsze.

Według naszego gościa obywatele mają bądź stosunek obojętny, bądź negatywny do nowej technologii. Nasz gość opisuje także pandemię w Szwajcarii. W poniedziałek ten kraj wrócił do normalności.

Szkoły, siłownie, baseny, restauracje są otwarte.

Wcześniej obowiązywał stan wyjątkowy, w którym „Rada Federalna przejęła kompetencje rządowe odbierając je kantonom”. Podjęte zostały szybkie i konsekwentne działania na rzecz przedsiębiorców poszkodowanych przez epidemię i zamrożenie gospodarki.

Program musiał być szybki, bo firmy szybko traciły pieniądze.

Prof. Matyja przyznaje, że nie obyło się od błędów na początku szerzenia się w Szwajcarii przybyłej do niej z Włoch choroby. Pierwszą, włoską falę zakażeń udało się w końcu zastopować, dzięki czemu kraj może wrócić do normalności. Umieralność na Covid-19 wynosi w Szwajcarii aż 6%, co wynika z tego, że społeczeństwo szwajcarskiej jest dosyć stare. Koronawirus odbije się także na szwajcarskiej gospodarce.

Wzrost gospodarczy obniży się do ok. 7%.

Na odbicie się gospodarki można liczyć w przyszłym roku. Dobrą wiadomością jest polepszanie się sytuacji w Niemczech, do których Szwajcarzy kierują lwią część swojego eksportu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Stu zarażonych w kopalni węgla. Arkadiusz Marek: 400 górników jeszcze nie miało wymazów

Arkadiusz Marek o zarażeniach koronawirusem w śląskiej kopalni węgla kamiennego „ROW”, wdrożonych środkach ostrożności, tym, czemu nie można całkiem przerwać pracy i o imporcie węgla z zagranicy.

Arkadiusz Marek informuje, że w KWK „ROW” Ruch „Jankowice” chorych jest ponad 100 osób:

Na pewno jednak będzie więcej zarażeń.

400 górników jeszcze nie miało wymazów. Nasz gość ilustruje również zmiany w pracy górników podczas pandemii. Wdrożono zalecenia sanepidu. W kopalni używane są dozowniki do odkażania rąk. Górnicy noszą dodatkowe maseczki, a przy wychodzeniu z niej przechodzą przez specjalną bramkę odkażającą.

Nie ma możliwości, żeby rozdzielić każdego pracownika w kopalni.

Przewodniczący NSZZ „Solidarność” KWK „ROW” Ruch „Jankowice” podkreśla, że kopalnie nie mogą być całkowicie zamknięte z naturalnych względów. Wszakże wydobywanie węgla jest wstrzymane. Straty z tego tytułu przewiduje się na bardzo duże. Nasz gość zwraca uwagę, że uważa się, iż

Górnictwo jest już nieopłacalne, więc trzeba wprowadzić je na out. Łatwiej z zagranicy przywieźć węgiel.

Tymczasem polski zakontraktowany węgiel leży na hałdach.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.