Pyffel: USA i ChRL to walczące tygrysy, którym przygląda się cały świat. Chiny każdego dnia zyskują

 Radosław Pyffel o tym, jak ChRL przezwyciężył problemy związane z epidemią koronawirusa, wezwaniu Chin do przeprowadzenia śledztwa ws. tej ostatniej oraz o stosunku Australii i Niemiec do Chin.

Od 2016 r. żyliśmy w czasach rewolucji geopolitycznej i technologicznej.

Radosław Pyffel zauważa, że od dawna maseczki stanowią stały element pejzażu wielu azjatyckich miast. Zauważa, że państwo, w którym rozpoczęła się epidemia pokonało szok spadku eksportu, czego skutkiem będzie dodatni wzrost gospodarczy w tym roku. W Polsce zaś spadek będzie mniejszy niż w innych państwach UE. Kierownik studiów „Biznes chiński” na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie omawia również patycję wzywającą ChRL do przeprowadzenia niezależnego śledztwa ws. początki epidemii SARS-CoV-2. Podpisało ją 116 krajów, w tym Rosja i inne kraje BRICS oraz 54 kraje afrykańskie. Ostateczny tekst został jednak rozwodniony – usunięto z niego najbardziej niewygodne sformułowania dla Pekinu.

Zniknęły najbardziej drażliwe określenia dla Chin.

Po tym z wnioskiem zgodził się sam Xi Jinping, z zastrzeżeniem, że śledztwo będzie miało miejsce po ustaniu epidemii. Za petycją stoi Australia, która ściągnęła na siebie gniew chińskich władz. Trwa blokada na mięso australijskie. Chińczycy mogą także zablokować swoim studentom możliwość studiowania w Australii, której system, jak stwierdza Pyffel, opiera się na studentach z Państwa Środka. Zauważa, że w przeciwieństwie do Australii Niemcy nie opowiedziały się wyraźnie po żadnej ze stron.

Mówi również o niedalekich obradach Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, gdzie będzie mowa o sieci 5G. Parlamentarzyści będą dyskutowali nad technologiami, które mają chronić ludzkie zdrowie. Dla naszego gościa będą to rewolucyjne obrady, które prawdopodobnie również w innych krajach zaczną być prowadzone.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

„Cud nad Wisłą” dodał ducha Ślązakom do walki o przyłączenie Śląska do Polski i zaowocował „cudem nad Odrą”

„Czyż może być lepszy dowód polskości Śląska, niż te dwa bohaterskie powstania, jedno w 1919 r., drugie w sierpniu 1920 r., jakie lud śląski podjął przeciw Niemcom i zwycięsko prowadził?”

Zdzisław Janeczek

Fot. ze zbiorów Z. Janeczka

„Cud nad Wisłą” zaowocował kontrakcją Górnoślązaków, co spotkało się z ostrą reakcją niemieckich mediów. Jak pisała „Gwiazdka Cieszyńska”, „prasa berlińska i wiedeńska przedstawiała wydarzenia na Górnym Śląsku jako nowe powstanie, przygotowane dla przeprowadzenia aneksji tego obszaru, polskiej ludności miejscowej w porozumieniu z rządem polskim. Cała prasa twierdzi, że napad Polaków dokonał się z namowy Francji w celu uniemożliwienia plebiscytu. Prawdą zaś jest, że ludność polska przy pomocy władz koalicyjnych zdołała uniemożliwić niemiecki zamach stanu”. (…)

W nocy z 25 na 26 sierpnia rozpoczęło się usuwanie Sicherheitswehry z Górnego Śląska. Kolejno z Zabrza, potem Bytomia, Katowic, Gliwic i innych miast. W środę wieczorem odbyło się w Bytomiu spotkanie przedstawicieli Polaków i Niemców w sprawie przywrócenia spokoju i porządku. „Gwiazdka Cieszyńska” pisała, iż jego inicjatorem była strona niemiecka. Polaków reprezentowali poseł Wojciech Korfanty i adwokat Konstanty Wolny. Niemcy wydelegowali charyzmatycznego centrowca księdza Carla Ulitzkę, zdecydowanego przeciwnika oderwania nawet najmniejszego skrawka Śląska od Republiki Weimarskiej, wiernego „matce Rzeszy”. Towarzyszył mu Żyd Bloch, który podzielał zdanie pruskiego duchownego i równocześnie starał się wcielić w życie oczekiwania berlińskiego „Wall Street”. Kontrolowało ono handel śląskim węglem, nie szczędząc w 1921 r. grosza na ochotników Freikorpsu i „Schwarz Reichswehry”, wśród których nie brakowało ich ludzi. Bloch reprezentował wyznawców judaizmu w większości wychowanych na Górnym Śląsku w kulturze niemieckiej, mocno z nią związanych, określających się jako „Niemcy wyznania mojżeszowego” i manifestujących swe przywiązanie do Rzeszy.

Fot. ze zbiorów Biblioteki Śląskiej w Katowicach

Pertraktacje nie należały do łatwych. W. Korfanty i K. Wolny oświadczyli, że przywrócenie spokoju możliwe jest tylko po spełnieniu warunków, które delegacje robotników polskich przedłożyły Komisji Rządzącej i które uzyskały jej akceptację. Najważniejszym z nich było usunięcie Sicherheitswehry i zaprowadzenie „wspólnej milicji” składającej się z 50% Polaków i 50% Niemców. Ostatecznie przedstawiciele niemieccy zgodzili się na polskie warunki i przedłożyli je do zatwierdzenia zgromadzeniu reprezentantów partii górnośląskich, które zostało zwołane do Gliwic.

Wkrótce na łamach „Gwiazdki Cieszyńskiej” ukazał się tekst zatytułowany Uspokojenie na Górnym Śląsku. Gazeta donosiła: „W plebiscytowych terytoriach Górnego Śląska nastąpił już spokój. Komisja Koalicyjna przystępuje do zastąpienia Sicherheitswehry przez policję lokalną, złożoną w połowie przez Polaków i Niemców. Komendantami tej policji będą oficerowie koalicyjni. Na 72 kopalń strajkuje jeszcze 6 – 80% górników podjęło pracę”.

27 VIII 1920 r. został podpisany przez Walentego Fojkisa akt demobilizacji wszystkich oddziałów bojowych samoobrony. 28 VIII przedstawiciele polskiego i niemieckiego komitetu plebiscytowego wydali wspólną odezwę wzywającą do przywrócenia spokoju i podjęcia pracy. Uczestnicy drugiego powstania doprowadzili do usunięcia z obszaru objętego plebiscytem niemieckiej policji SIPO, a także do rozwiązanie niemieckich bojówek. Ponadto powstanie przybliżyło cel, jakim było przeprowadzenie plebiscytu. Jego ostateczny termin wyznaczono na 20 III 1921 r.

Wypadki na Górnym Śląsku skutkowały ujawnieniem niemieckich dążeń. „Otworzyły także koalicji oczy na niezmniejszone jeszcze niebezpieczeństwo niemieckie. Mimo nakazu aliantów, Niemcy nie tylko, że nie oddały broni, ale zarządziły nowe zbrojenia, by opanować Górny Śląsk. Stwierdzono to urzędowymi dokumentami. Dokumenty te przedstawiono na konferencji w Spa”. Rezultatem debat była decyzja o konieczności rozbrojenia Niemiec. (…)

„Gwiazdka Cieszyńska” podkreśliła nie tylko doniosłość dwóch powstań śląskich, ale także wkład Górnoślązaków w zmagania całego narodu polskiego o suwerenne państwo.

Porównała Bitwę Warszawską z batalią, jaką stoczyli w 1241 r. Ślązacy na polu legnickim, odpierając nawałę ze Wschodu.

I tak jak w sierpniu 1920 r. Rzeczpospolitą uratował manewr Józefa Piłsudskiego znad Wieprza, tak siedem wieków wcześniej Królestwo Polskie ocalało dzięki ofierze śląskiego księcia Henryka Pobożnego i jego rycerzy.

Polski Komitet Plebiscytowy | Fot. ze zbiorów Biblioteki Śląskiej w Katowicach

Redakcja śląskiej gazety stawiała pytanie: „Ale czyż może być lepszy dowód polskości Śląska, niż te dwa bohaterskie powstania, jedno w 1919 r., drugie w sierpniu 1920 r., jakie lud śląski podjął przeciw Niemcom i które przeciw przeważającym siłom zwycięsko prowadził? W sierpniu 1920 r., kiedy cała Warszawa, zwrócona na Wschód, odpierała jeden z tych najazdów wschodniej dziczy mongolskiej, które od 1241 r., od bitwy pod Legnicą raz po raz się powtarzają, zdradziecki Prusak chciał nam wbić nóż w plecy, aby to uczynić, aby przeciąć kolej Warszawa–Kraków, musiał przejść przez Śląsk. Nie znał piastowskiej mocy bohaterskiego ludu. Bohaterowie Bytomia, Katowic, Zabrza i Raciborza zwyciężali Prusaków w tym samym czasie, kiedyśmy bili ich sprzymierzeńców – Mongołów pod Radzyminem i nad Niemnem”. (…)

Akcja plebiscytowa na Górnym Śląsku obfitowała w liczne spory i napięcia łącznie z utarczkami z niemieckimi bojówkami Selbstschutzu. Zgodnie z regulaminem w plebiscycie mogli brać udział obywatele, którzy po 1 I 1920 r. ukończyli co najmniej 20 lat i zamieszkiwali na spornym obszarze. Do głosowania dopuszczono też tzw. emigrantów, czyli osoby, które z różnych powodów opuściły na stałe lub czasowo teren plebiscytowy.

W lokalach wyborczych każdy uprawniony do głosowania otrzymał dwie białe kartki z dwujęzycznym wydrukiem nazw obu państw: „Deutschland – Niemcy”; „Polska – Polen”, z których do urny mógł wrzucić tylko jedną. Obie strony prowadziły bezpardonową kampanię propagandową.

W Polsce powstawały komitety, które starały się nieść pomoc rodakom zza kordonu. Zbierano pieniądze, opracowywano i przesyłano materiały propagandowe. Utworzono Centralny Komitet Plebiscytowy z marszałkiem sejmu Wojciechem Trąmpczyńskim na czele, który miał koordynować przygotowania. Akcję propagandową prowadzono również na terenie Niemiec. We Wrocławiu powstało Towarzystwo Opieki nad Górnoślązakami, które zajmowało się odszukiwaniem adresów zamieszkujących Dolny Śląsk Górnoślązaków i namawiano ich do udziału w plebiscycie. Akcja ta była odpowiedzią na podpisaną polsko-niemiecką umowę o emigrantach, co zapoczątkowało szeroko zakrojoną akcję mobilizacji osób spełniających ustalone kryteria uprawniające do udziału w plebiscycie. Początkowo liczbę emigrantów szacowano na 200–300 tysięcy, jednak w ostatecznym rozrachunku przybyło tu około 180 tysięcy Górnoślązaków z terenu Niemiec i około 10 tysięcy z terenu Rzeczypospolitej.

Emigrantom z Rzeszy władze tego kraju zapewniały bezpłatną podróż, zakwaterowanie i wyżywienie. Dodatkowo każdy zatrudniony mógł uzyskać odszkodowanie za utracony czas pracy, jeśli po powrocie okazał przywiezioną z sobą kartkę „Polska – Polen”, co potwierdzało zagłosowanie za pozostawieniem obszaru plebiscytowego w granicach Niemiec.

W odpowiedzi na ten wybieg jeszcze przed głosowaniem polscy agitatorzy rozprowadzali dodatkowe kartki „Polska – Polen” z nadzieją, że jedną emigrant wrzuci do urny, drugą zabierze w celu otrzymania odszkodowania, a kartkę „Deutschland – Niemcy” zniszczy.

Ponieważ dojazd Niemców z głębi Rzeszy na Górny Śląsk był utrudniony, dlatego starali się oni dla swoich bojówek, napływających z całych Niemiec, o legitymacje, że są rodowitymi Ślązakami. W tym celu fałszowali dowody osobiste dla przybyszów. Potajemny handel dokumentami „rodowitych Górnoślązaków” rozwinął się na wielką skalę, szczególnie w powiecie rybnickim i katowickim, gdzie wykradziono z urzędów policyjnych kilkanaście tysięcy blankietów legitymacyjnych z pieczątkami i podpisami in blanco. W legitymacje te zaopatrywali się niemieccy bojówkarze przybyli tu spoza linii demarkacyjnej, a to w celu ułatwienia sobie pobytu na terenie plebiscytowym w razie ewentualnej kontroli dokumentów osobistych. Polski Komisariat Plebiscytowy wydał odezwę do ludności polskiej, aby śledziła nadużycia i donosiła o nich polskim komitetom i władzom koalicyjnym.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach »Gwiazdki Cieszyńskiej« cz. IV” znajduje się na s. 6 i 7 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach »Gwiazdki Cieszyńskiej« cz. IV” na s. 6 i 7 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Marcin Horała: Planujemy stworzenie niezależnej, apolitycznej administracji wyborczej

Zgrzeszyliśmy nadmierną wolą kompromisu, przekazując zadanie organizacji wyborów samorządom mówi wiceminister infrastruktury

Marcin Horała mówi o pracach nad zasadami przeprowadzenia wyborów prezydenckich.

Planujemy stworzenie niezależnej, apolitycznej administracji wyborczej, podległej Krajowemu Biuru Wyborczemu. Wcześniej, jak zwykle, zgrzeszyliśmy nadmierną wolą kompromisu, przekazując te kompetencje samorządom.

Polityk wyraża nadzieję, że po zmianie swojego kandydata Koalicja Obywatelska złagodzi swoją obstrukcję.  Odpiera zarzuty o to, że Prawo i Sprawiedliwość „parło” do wyborów w maju.

Konieczność przeprowadzenia wyborów na prezydenta wynika wprost z obowiązującego w Polsce prawa.

Wiceminister infrastruktury mówi o swoim dystansie do koncepcji wyborów korespondencyjnych. Deklaruje, że poprze je tylko w wypadku, gdy względy epidemiczne wymuszą zastosowanie takiej metody. Zwraca uwagę, że wybory uzupełniające w samorządach przeprowadzone metodą tradycyjną nie doprowadziły do rozwoju epidemii.

Wypory prezydenckie powinny odbyć się jak najszybciej, w formie mieszanej.

Gość „Popołudnia WNET” zapowiada utworzenie ogólnopolskiego rejestru wyborców, w celu uniknięcia oporu opozycyjnych samorządowców przy organizacji wyborów.

Marcin Horała mówi również o sytuacji branży transportowej w dobie pandemii koronawirusa. Informuje, że rząd będzie niedługo przywracał loty krajowe.  Dodaje, że „tarcza antykryzysowa” zakłada dofinansowanie funkcjonowania krajowych lotnisk.  Zaznacza jednak, że samorządy nie mogą liczyć na to, że przy okazji pandemii zrzucą odpowiedzialność za zarządzane przez siebie porty lotnicze na administrację centralną.

Za wsparcie w swojej firmy powinien być odpowiedzialny większościowy udziałowiec.

Poruszony zostaje również temat Centralnego Portu Komunikacyjnego. Rozmówca Łukasza Jankowskiego stwierdza, że kryzys pandemiczny może spowodować, że ta strategiczna inwestycja może się zakończyć w idealnym z rynkowego punktu widzenia momencie, kiedy to branża lotnicza wróci już na swoje normalne tory.

W związku z epidemią CPK kupuje sobie czas, i być może nie będzie to inwestycja opóźniona. Rząd Platformy Obywatelskiej już w 2010 roku powinien podjąć decyzję o jej rozpoczęciu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Dr Bartosiak: Kto będzie arbitrem na orbicie, może nie dopuścić innych. Nie ma nagrody za II miejsce w kosmosie

Czemu przestrzeń pozaziemska zyskuje na znaczeniu w rywalizacji mocarstw? Co daje przewaga na orbicie ziemskiej? Jakie kosmiczne marzenia mają amerykańscy miliarderzy? Wyjaśnia dr Jacek Bartosiak.


Przy MON powołany został pełnomocnik ds. przestrzeni kosmicznej. Dr Jacek Bartosiak wskazuje na rosnące znaczenie przestrzeni kosmicznej w rywalizacji między mocarstwami:

Kosmos staje się przestrzenią kwestionowaną.

Przypomina, że Stany Zjednoczone postanowiły o utworzeniu Kosmicznych Sił Zbrojnych, wskazując, że zwłaszcza kontrola nad niską orbitą ziemską będzie miała znaczenie w rywalizacji tego kraju z Chińską Republiką Ludową. Zauważa analogię między oceanem światowym, a przestrzenią kosmiczną. Jedno i drugie nie jest tak łatwe do nawigacji, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.

Widzimy rosnący udział systemów obserwacyjnych z kosmosu.

Geopolityk przypomina rolę satelitów w I wojnie irackiej. Mają one znaczenie jako najwyższy punkt obserwacyjny, który ponad stulecie temu zapewniać miały samoloty. Tłumaczy, czemu wyścig o pierwsze miejsce w zdobyciu strategicznej przewagi na orbicie ma takie znaczenie:

Generalnie struktura topograficzna przestrzeni kosmicznej powoduje że jeżeli ktoś będzie tam arbitrem – ustanowi zdolności bojowe, zwłaszcza na niskich i średnich orbitach, to może uniemożliwić dostęp komuś innemu. Nie ma nagrody za drugie miejsce w kosmosie.

Dr. Bartosiak opowiada o wysiłkach SpaceX i innych amerykańskich firm zainteresowanych eksploracją kosmosu. Zauważa, że ich wizja jest całkiem odmienna od chińskiej.

Elon Musk chce uczynić z nas gatunek międzyplanetarny.

Dyrektor generalny Tesla Inc. chciałby by rakiety kosmicznie mogły wielokrotnie, a nie zużywać się po jednym starcie. Kosmos może być także nowym miejscem, do którego przenieść można by produkcję z Ziemii, tak by odciążyć planetę. Wizję taką przedstawia książka z 1976 r. „The High Frontier: Human Colonies in Space „, która zainspirowała, jak mówi dr Bartosiak, wielu ludzi, wśród których jest miliarder Jeff Bezos.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Wznowienie śledztwa ws. śmierci ks. Blachnickiego. Rzymkowski: Nie było ekshumacji zwłok. Nie przesłuchano oficerów SB

Jaki związek ze śmiercią polskiego kapłana może mieć małżeństwo Gontarczyków? Tomasz Rzymkowski o wznowieniu śledztwa ws. śmierci ks. Franciszka Blachnickiego i tym, czemu było ono zasadne.

 

To śledztwo wznowione z mojej inicjatywy. Ja taki wniosek skierowałem na przełomie lutego i marca.

[related id=52026 side=right] Tomasz Rzymkowski wyjaśnia czemu śledztwo toczące się w pionie prokuratorskim IPN ws. śmierci ks. Franciszka Blachnickiego nie powinno było zostać umorzone w 2006 r. Wgląd w akta tej sprawy miał jeden z asystentów posła. Nasz gość wskazuje, że nie przeprowadzono ekshumacji zwłok kapłana, by sprawdzić je pod kątem ewentualności zabójstwa przy pomocy trucizny. Jako nieadekwatną uznaje kwerendę poczynioną przez IPN ws. inigilacji prowadzonej wobec założyciela Ruchu Światło-Życie. Przypomina, że ten żołnierz Września i wojenny konspirator był zajadłym antykomunistą. Walczył on także z patologiami, jakim sprzyjał system realnego socjalizmu, wśród których był alkoholizm.

Dwójka najbardziej […] podejrzewanych o wiedzę na temat okoliczności śmierci księdza Franciszka Branickiego, czyli ówczesne małżeństwo Gontarczyków zostało przesłuchane w okresie dwóch miesięcy czasu.

Zeznania osobno przesłuchanych małżonków były sprzeczne z zeznaniami innych świadków. Nie przeprowadzono jednak zasadnej w takim przypadku konfrontacji. Andrzej i Jolanta Gontarczykowie byli współpracownikami ks. Blachnickiego w Carlsbergu w RFN. Byli w tym czasie jednocześnie współpracownikami Służby Bezpieczeństwa, do czego przyznali się przy okazji prowadzonego przez IPN śledztwa. Jolanta Gontarczyk wróciła do nazwiska, jakie nosił pierwotnie jej ojciec, czyli Lange. Obecnie socjolog jest znana z angażowania się w inicjatywy lewicowe, co jak komentuje, Rzymkowski, jest jej powrotem do prawdziwych poglądów, jakie ukrywała w Carlsbergu.

Kluczowa jest odpowiedź nie tylko samej pani Lang, czy byłego męża Gontarczyka, ale również tych, którzy byli oficerami prowadzącymi, a teraz nie niepokojeni w tej chwili są na emeryturach.

Poseł wskazuje, że oficerowie SB wiedzieli dobrze, gdzie znajdowali się ich konfidenci w chwili śmierci polskiego kapłana. Dodaje, że w opinii biegłych agonia księdza Blachnickiego wskazywała bardziej na działanie trucizny niż podany oficjalnie zator płucny. Przypomina nagłą ewakuację małżeństwa Gontarczyków z Niemiec, gdzie zainteresował się nimi Federalny Urząd Ochrony Konstytucji.

Oni zostawili całość majątku. Oni wprost uciekli z Republiki Federalnej Niemiec.

Miało to miejsce, jak wskazuje, kilka miesięcy po śmierci inicjatora Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jedni chcą ratować nienarodzone dzieci, natomiast dla drugich nie mają one w zasadzie żadnego znaczenia

Aborcja narusza godność nienarodzonego dziecka w wyniku wartościowania przez społeczeństwo i państwo życia ludzkiego na „warte” i „niewarte” trwania. To w nieodległej historii już było.

Beata Trochanowska

Art. 38 Konstytucji RP stanowi „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. W tym jednym zdaniu kluczowy jest następujący fragment: „każdemu człowiekowi”. Atrybutem chronionym przez państwo jest życie. Według biologii i medycyny życie zaczyna się w momencie poczęcia, gdy dojdzie do połączenia dwóch gamet: męskiej i żeńskiej. Powstaje wtedy zygota ludzka wyposażona w unikatowy łańcuch DNA, warunkujący późniejszy rozwój cech człowieka. Od tego momentu przez 9 miesięcy pobytu wewnątrz ciała kobiety płód rozwija się, wykształcając poszczególne organy. Przez cały ten czas nie jest niczym innym jak człowiekiem i dopóki nie dojdzie do śmierci dziecka nienarodzonego, jest ono żywe. Odnosząc art. 38 Konstytucji RP jedynie do obiektywnego, biologicznego i medycznego punktu widzenia, można powiedzieć, że prawna ochrona życia ze strony państwa powinna przysługiwać jeszcze nienarodzonemu człowiekowi („każdy”!). (…)

Wiele kontrowersji, głównie na lewicy, wzbudził obywatelski projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję” wniesiony przez Komitet Inicjatywy Ustawodawczej reprezentowany przez Kaję Godek. Lewica oraz celebryci publicznie wyrazili swoje niezadowolenie pod hasłem „Piekło kobiet”. Według nich ta ustawa przyniesie kobietom cierpienie, zwłaszcza tym, których dziecko poczęło się w wyniku czynu zabronionego. Bunt jest nakręcany przez lewicowe media, a przeciwnicy aborcji są mieszani z błotem. Nie powinno być zaskoczeniem, że po zapoznaniu się z ustawą okazuje się, że większość słów sprzeciwu jest nieuzasadniona. Projekt znosi jedynie art. 4a ust 2 ustawy, który dotyczy aborcji eugenicznej, to jest takiej, gdy dziecko jest uszkodzone. Na podstawie tego przepisu przerywa się ciążę, gdy lekarz wykryje u nienarodzonego dziecka np. zespół Downa albo zespół Tunera (choć to prawo tak naprawdę na to nie pozwala).

Warto zwrócić uwagę, że w dniu Ludzi z Zespołem Downa niektórzy celebryci wyrażali wsparcie dla takich osób, gdy tak naprawdę wspierają oni ich prenatalną eksterminację.

W obywatelskim projekcie „Zatrzymaj aborcję” nie ma mowy o zniesieniu przepisu o przerwaniu ciąży w wyniku zagrożenia życia lub zdrowia matki czy czynu zabronionego, aczkolwiek również w tych pozostałych przesłankach powinno dojść do zmian – ze względów etycznych i konstytucyjnych. Jedynie przepis o przerwaniu ciąży w razie zagrożenia życia matki mógłby pozostać (po 20 tygodniu życia nie ma konieczności zabijania dziecka, aby ratować życie matki, można w odpowiedni sposób rozwiązać ciążę. Ponadto to nie jest aborcja, ponieważ w takim przypadku powstaje dylemat, które życie ratować: matki czy dziecka, a prawnie oba są chronione. Tu kobieta powinna mieć wybór czy poświęci siebie dla dobra dziecka czy przeżyje jego kosztem, lekarze powinni ratować obydwoje do ostatniej chwili i w ostateczności dopuścić do przerwania ciąży ze skutkiem śmiertelnym dla płodu).

Cały artykuł Beaty Trochanowskiej pt. „Prawne aspekty życia poczętego” znajduje się na s. 19 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Beaty Trochanowskiej pt. „Prawne aspekty życia poczętego” na s. 19 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Andrzejewski: To, co robi część sędziów SN to zaplanowana oportunistyczna obstrukcja

Piotr Andrzejewski o wyborach I Prezesa SN, tym, jak część sędziów próbuje je sabotować oraz o bezprawnych działaniach prof. Małgorzaty Gersdorf i tym, jak TSUE przekracza swe kompetencje.

 

Mamy do czynienia z przemocą instytucjonalną.

Piotr Andrzejewski podkreśla, że TSUE jest powołany „tylko i wyłącznie do interpretacji prawa europejskiego i traktatowego”. Nie należy do jego kompetencji ocenianie kształtu polskiego sądownictwa. Wskazuje na wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe, który w swym orzeczeniu postawił tamę przekraczaniu przez unijny Trybunał Sprawiedliwości swych kompetencji.

W każdym stowarzyszeniu […] wybór kandydata […] nie budzi takich trudności, jak obecnie w Sądzie Najwyższym

Wiceprzewodniczący Trybunału Stanu komentuje także wybór I Prezesa Sądu Najwyższego. Podkreśla, że to, co robi w trakcie jego część sędziów to „quasikabaret”. Szukają oni kruczków prawnych, by nie dopuścić do wyboru. Jest to, jak mówi,  „zaplanowana oportunistyczna obstrukcja”. Rozumie decyzję Kamila Zaradkiewicza, który postanowił zrezygnować z pełnienia obowiązków I Prezesa po fali ataków, w tym personalnych, z jaką się spotkał. Tłumaczy, dlaczego stanowisko to jest takie ważne.

Na sześcioletnią kadencję mianuje się I prezesa SN. […] Decyduje też o trybie pracy Sądu Najwyższego, reprezentuje cały sektor wyższy sądownictwa.

Sędzia krytykuje postępowanie Małgorzaty Gersdorf za to, że „zwołała trzy izby, w których miała przewagę sędziów oportunistycznych” i wydała „orzeczenie wykraczające poza kompetencje Sądu Najwyższego”. Podkreśla, że

Ci sędziowie łamią konstytucję.

Wskazuje na art. 168 Konstytucji RP, w którym mowa o zależności sędziów od Konstytucji i ustaw.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Terlikowski: Film pokazuje system chronienia przestępców. Gdybyśmy się zań wcześniej zabrali, mielibyśmy to już za sobą

Tomasz Terlikowski o drugim filmie braci Sekielskich dotyczącym pedofilii w Kościele pt. „Zabawa w chowanego”, powodach, dla których księża kryją przestępców i dramacie skrzywdzonych dzieci.

Pokazuje system chronienia przestępców, bezduszność, mechanizm, w którym przenosi się księdza z zarzutami prokuratorskimi z parafii do parafii.

Tomasz Terlikowski stwierdza, że drugi film braci Sekielskich poświęcony problemowi pedofilii wśród duchownych jest lepszy od pierwszego. Koncentruje się on bardziej na jednej, konkretnej sprawie i niewiele jest w nim akcentów antyklerykalnych. Dziennikarz podkreśla, że na podstawie samych słów kaliskiego hierarchy można go przenieść na emeryturę:

Ojciec Święty, posługując się motu proprio, powinien odwołać biskupa Janiaka. Przyznał się do winy. […] Oświadczenie wystarczy, żeby Stolica Apostolska przeniosła go na emeryturę.

Zastanawia się, co się stało, że bp Edward Janiak chronił pedofilów w sutannach. Terlikowski stwierdza, że zmowa milczenia jest wynikiem korporacyjnego charakteru środowiska kościelnego. Pokutuje tutaj myślenie rodem z PRL-u, kiedy władza mogła wykorzystywać informacje o księżach do ataków na Kościół. Dochodzi do tego przekonanie kleru, że „Kościół to my i kto nas atakuje, to atakuje Kościół”. Kolejnym problemem są „niejawne powiązania, także o charakterze homoseksualnym”:

Ukrywanie tego może skutkować także w innych już, jawnie przestępczych działaniach, by nasze nie przestępcze, ale grzeszne działania nie wyszły na jaw.

Terlikowski odnosi się do mianowania przez Rzecznika Praw Dziecka pierwszego członka komisji ds. pedofilii. Zauważa, że nastąpiło to dopiero po ośmiu miesiącach od jej formalnego powołania.

Dobrze, żeby Komisja przeorała świadomość w tej sprawie, żebyśmy zrozumieli, jaki to jest dramat.

Podkreśla, że jest to trudny do wyobrażenia sobie dramat, jaki przeżywa dziecko krzywdzone w ten sposób przez księdza czy przez swego nauczyciela, trenera, a nawet członka rodziny. Odnosząc się do zarzutu, że rozliczanie pedofilów wśród księży używane jest do ataków na Kościół, przyznaje, że tak jest. Zaznacza przy tym:

Gdybyśmy sami się zabrali za to 10-15 lat temu, to mielibyśmy to już za sobą. […] Musiały się tym zająć środowiska liberalne.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Kosiniak-Kamysz: Trzaskowski jest dużo mocniejszym kandydatem niż Kidawa-Błońska. Brakuje dialogu między różnymi klubami

Władysław Kosiniak-Kamysz o programie proobywatelskim, potrzebie budowy braterstwa i dialogu, swoich szansach na wygraną i tym, co należy zmienić w ustawie o wyborach.

28 czerwca to termin najbardziej prawdopodobny.

Władysław Kosiniak-Kamysz sądzi, że wybory prezydenckie odbędą się w ostatnią niedzielę czerwca. Taki termin jest według tego, co mówił poseł  Przemysław Czarnek ostatnim możliwym, by uniknąć opróżnienia urzędu Prezydenta RP. Potrzebny jest bowiem czas na drugą turę i na rozpatrzenie skarg wyborczych po tej ostatniej przez Sąd Najwyższy. Cała procedura kończyłaby się 5 sierpnia, w przeddzień końca kadencji prezydenckiej. O ustawie ws. wyborów mówi:

Ona wymaga poprawek, choćby nasze propozycje muszą być przyjęte, dotyczące wydłużenia otwarcia lokali.

Nasz gość chciałby, aby wybory były dwudniowe lub by przynajmniej głosowanie w niedzielę trwało dłużej od 6 do 22 (lub 23). Poprawka ta ma mieć na względzie bezpieczeństwo Polaków. Cieszy się, że wybory będą hybrydowe, ponieważ wielu Polaków nie chciała uczestniczyć w korespondencyjnych. Dodaje, że

Będziemy jeszcze zgłaszać lub popierać poprawki dotyczące harmonogramu wyborczego, bo  ta ustawa daje dużą uznaniowość marszałkowi Sejmu.

Należałoby zaś, jak mówi, wpisać do ustawy konkretne terminy zbierania podpisów czy trwania ciszy wyborczej.

Prezes PSL chce przywrócić do Polski ideę braterstwa. Obecnie bowiem brakuje dialogu i komunikacji. Tymczasem

Tylko współpracujące ze sobą społeczeństwo jest gwarantem trwałego bezpieczeństwa i rozwoju państwa.

Przyznaje, że nie stroni od ostrego języka, kiedy krytykuje urzędującego prezydenta. Przypomina, że także ten ostatni, kiedy startował 5 lat temu nie stronił od dosadnej retoryki. Jeśli jednak Kosiniak-Kamysz wygra wybory, to jak zapewnia, wyciągnie rękę do wyborców Andrzeja Dudy. Będzie prezydentem zarówno dla swoich wyborców, jak i tych, którzy go nie popierają. Kiedy będzie prezydentem, to zaprosi przedstawicieli wszystkich frakcji w polskim parlamencie do pracy w Kancelarii Prezydenckiej. Służyć to będzie dialogowi między formacjami politycznymi.

Rafał Trzaskowski jest dużo mocniejszym kandydatem niż Małgorzata Kidawa-Błońska. […] Szanse na I turę Andrzeja Dudy  przez dobre wyniki moje, Szymona Hołownii i Krzysztofa Bosaka radykalnie zmalały

Kandydat na Prezydenta RP podkreśla, że ma szansę na zwycięstwo z ubiegającą się o reelekcję głową państwa i ataki na niego ze strony obozu rządzącego to potwierdzają. Odnosząc się do wysokich notowań Szymona Hołowni stwierdza, że jest to efekt nowości. Jest to jednak fenomen inny niż Pawła Kukiza:

Paweł Kukiz ze swoją ideą JOW-ów, kontroli społecznej szedł przez wiele wiele lat. Finałem dla niego były wybory prezydenckie.

Muzyk był prawdziwie antysystemowym kandydatem, Jego obecny koalicjant mówi, że jest jedynym z ubiegających się o prezydenturę, który ma proobywatelskie postulaty.

W swoim programie mam właśnie ordynację mieszaną, dzień referendalny, wybór prokuratora generalnego w wyborach powszechnych, czy sędziów pokoju. To są idee obywatelskiego państwa demokracji bezpośredniej.

Nasz gość odnosi się również do obecnej sytuacji ekonomicznej kraju. Przytacza rozmowy, jakie miał z przedsiębiorcami, którzy wskazywali na plusy i minusy tarczy antykryzysowej. Zaznacza, że nie ma oporów przed docenieniem dobrych działań rządu, tam, gdzie je widzi i chciałby, by taka postawa była powszechna.

Odnoszą się do roli Chin w obecnej epidemii podkreśla, że nie patrzy na ChRL bezkrytycznie. Pozostaje jednak zwolennikiem utrzymania współpracy gospodarczej i dialogu z Państwem Środka:

Współpraca gospodarcza  z Chinami jest dla nas bardzo ważna. Zresztą podczas prezydentury Andrzeja Dudy stosunki dyplomatyczne zostały podniesione na najwyższy poziom w tej skali współpracy dyplomatycznej i jestem za utrzymaniem współpracy i dialogu z Chinami.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zatoński: Rozporządzenie ws. 5G było w dziwny sposób modyfikowane. Mówiło się o wpływie amerykańskim

Cyberbezpieczeństwo, to, z jakim krajem współpracujemy i wielkie pieniądze. Marcel Zatoński o powtórzeniu aukcji 5G w Polsce, skróceniu kadencji szefa UKE i tym, o jaką stawkę toczy się gra ws. 5G.

Marcel Zatoński wyjaśnia, że rząd uznał zawieszenie aukcji przez stojącego na czele  Urzędu Komunikacji Elektronicznej Marcina Cichego za „zagrożenie prawne dla aukcji”. Z tego powodu postanowił rozpisać ją od nowa. Ministerstwo Cyfryzacji wprowadziło nowe przepisy, które pozwalają na jej unieważnienie. Powodem zawieszenia pierwotnej aukcji był wybuch pandemii koronawirusa.

Zmienią się warunki powoływania szefa UKE. Rząd twierdzi, że realizuje unijne zobowiązania.

Przy okazji tarczy antykryzysowej wprowadzono przepisy umożliwiające skrócenie kadencji prezesa UKE. Nasz gość zauważa, że „Komisja Europejska nie widzi związku między unijnymi przepisami a skróceniem kadencji prezesa UKE”. Władze unijne wskazują, że nie należy usuwać  niezależnego regulatora rynku.

Rozporządzenie pod koniec kwietnia w dziwny sposób modyfikowane. […] Trudno powiedzieć, kto zdecydował, to tym, że przepisy zostały w ten sposób zmienione. Mówiło się o wpływie amerykańskim.

Dziennikarz „Pulsu Biznesu” zauważa, że w sposób pozostawiający trochę do życzenia pod względem standardów tworzenia prawa wprowadzono do rozporządzenia „mocne zapisy”, które

Mogłyby wykluczyć część chińskich producentów.

Ostatecznie wycofano się z nich wprowadzając „miękkie zapisy”. Podkreśla, że o instalowanie w naszym kraju sieci 5G rywalizować mogą dwie firmy europejskie, dwie chińskie i kilkanaście amerykańskich. W rywalizacji tej chodzi o „cyberbezpieczeństwo, to, z jakim krajem współpracujemy i o wielkie pieniądze”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.