Marlena Maląg: Wsparcie jest uzależnione od utrzymania miejsc pracy. To nasz najważniejszy cel

Gościem Poranka WNET jest minister pracy i polityki społecznej Marlena Maląg. Twierdzi, że Rafał Trzaskowski nie mówi prawdy kiedy sugeruje, że w wyniku kryzysu pracę straciło milion Polaków.

Marlena Maląg mówi, że według szacunków Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej  po maju stopa bezrobocia w Polscde wynosi 6%. Patrząc na te liczby można śmiało powiedzieć, że nie jest prawdą to co mówił Rafał Trzaskowski. Nie ma podstaw, żeby twierdzić, że pracę z powodu kryzysu straciło milion osób.

Chciałabym żeby kandydaci na prezydenta spierali się na argumenty i pokazywali rzeczywistość.

Jak dodaje szefowa resortu rodziny:

W Polsce jest milion jedenaście tysięcy  bezrobotnych, […] Ale nie tych które którzy stracili pracę po 15 marca tylko wszystkich osób bezrobotnych.

Marlena Maląg mówi o „umiarkowanym optymizmie”. Z danych ministerstwa wynika, że ofert pracy w ostatnim czasie przybyło. Powodu tego sukcesu minister upatruje w tarczach antykryzysowych.

Wsparcie jest uzależnione od utrzymania miejsc pracy. Zarówno tarcza finansowa, ale także mechanizmy tarczy antykryzysowej, te związane z dofinansowaniem do wynagrodzeń, łączą to wsparcie z utrzymaniem zatrudnienia. To jest ten cel dla nas najważniejszy.

Minister porównała wielkość pomocy finansowej do pieniędzy jakimi normalnie dysponuje Polska.

81 mld złotych jest przekazane ze wszystkich funkcjonujących tarcz. W porównaniu do budżetu  państwa, wynoszącego ponad 450 mld zł, to są potężne pieniądze.

Wiele osób wskazuje, że pomoc nie jest jednak rozdysponowywana wystarczająco szybko. Marlena Maląg zwraca uwagę, że samo rozpatrywanie wniosków stoi w gestii samorządów które nie zostały pozostawione same sobie. Zdaniem rozmówczyni Łukasza Jankowskiego, samorządy skarżące się na  rzekomą opieszałość rządu wpisują się w trwającą kampanię wyborczą i chcą po prostu zaszkodzić urzędującemu prezydentowi.

Rząd nie tylko dał zadanie i środki na realizację zadania, ale także przekazał środki na obsługę tego procesu. Na obsługę przekazujemy pół procent wypłaconych pieniędzy. Obsługa jednego wniosku to 25 złotych. (…). Obserwowaliśmy co się dzieje w Warszawie, ale i powiecie poznańskim. Tam, gdzie rządzi Koalicja Obywatelska wnioski po prostu nie były realizowane. W Warszawie około trzy tygodnie temu było 5 procent wykonania zadania. Średnia w kraju była 65 procent.

Minister nie pomija też tematu wyborów. Według niej nadchodząca elekcja jest wyjątkowo istotna.

To są bardzo ważne wybory. W 2015 roku kiedy prezydent Andrzej Duda po raz pierwszy wygrał, rozpoczął budowanie dobrego czasu dla Polski, dla polskich rodzin, dla polskiej gospodarki. My to pokazaliśmy. Dlatego ta współpraca między rządem a prezydentem jest konieczna.

Według Marleny Maląg tylko prezydent Andrzej Duda jest gwarantem utrzymania programów rządu.

Wyśłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / F.G. / A.W.K./

Maciejewski: Strategia działania LGBT jest rozrysowana od lat 90. W Polsce falochronem jest Kościół

Gwałt, hedonizm, męska prostytucja i propaganda. Jakub Maciejewski przedstawia w dzieje ruchu LGBT – od Karla H. Ulrichsa przez Magnusa Hirschfelda po wydarzenia lat 60. w USA i książkę z 1989 r.


Jakub Maciejewski wyjaśnia, że aby zrozumieć źródła ruchu LGBT musimy się cofnąć do połowy XIX w., kiedy to

Prawnik Karl Heinrich Ulrichs rozpoczyna krucjatę by zdepenalizować akty homoseksualne.

Saski dziennikarz, który, jak informuje nasz gość, padł ofiarą homoseksualnego gwałtu w młodości, wymyślił nowe określenie na tych, których dawniej zwano samcołożnikami. Zgodnie z klasyfikacją Ulrichsa ludzie dzielić się mieli na 7 płci, wśród których byli uringowie, czyli homoseksualni mężczyźni. Dzieło Sasa kontynuował urodzony w Kołobrzegu Magnus Hirschfeld, który w 1919 r. założył Instytut Seksuologiczny w Berlinie. Plany depenalizacji homoseksualizmu przerwało dojście nazistów do władzy, które zastało Hirschfelda za granicą.  Pochodzący z żydowskiej rodziny lekarz nie wrócił już do Niemiec. Gość „Poranka Wnet” wskazuje na praktyczne wnioski idei, jakie założyciel pierwszej organizacji działającej na rzecz homoseksualistów, głosił:

Był to człowiek, który w wieku 70 lat żył w seksualnym trójkącie z czterdziestoletnim asystentem i dwudziestoletnim asystentem, zresztą z Chin.

Publicysta tygodnika „Sieci” informuje, że kolejnym kamieniem milowym ruchu LGBT były zamieszki , jakie miały miejsce w 1969 r. w klubie gejowskim w Stonewall. To, czym było to ostatnie tłumaczy w słowach:

Mafia, narkotyki, prostytucja, zwłaszcza męska.

Jakub Maciejewski wymienia książkę z 1989 r. „After the Ball” (ang. „Za ciosem”) autorstwa Marshalla Kirka i Huntera Madsena. Pisarze wskazują w niej, jak środowisko LGBT powinno realizować swe postulaty.

Tworzy się kompletnie fałszywą narrację jakoby krytycy ideologii LGBT uderzali wprost w osoby homoseksualne.

Podstęp ruchu polega na tym, że w imieniu homoseksualistów wypowiadają się tylko ci, którzy nie mają problemu z epatowaniem przed światem swoim życiem seksualnym. Dziennikarz opierając się o publikacje autorów ze środowiska gender stwierdza, iż LGBT jest faktycznie ideologią. Polskę chroni przed nią autorytet Kościoła, w tym św. Jana Pawła II. Z tego powodu, jak mówi, obecnie podważa się wiarygodność Kościoła i atakuje się nawet papieża-Polaka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Karnowski: Miały miejsce próby wyrzucania ludzi z pracy za to, że przyznają się do Biblii

Michał Karnowski o tym, czemu Trzaskowski nie chce, by przypominać o Karcie LGBT, wystąpieniu Jacka Żalka i tym, co zakłada konserwatyzm.


Michał Karnowski przypomina warszawską Kartę LGBT. Zdaniem dziennikarza kampania odsłoniła światopoglądy kandydatów wskazując przy tym, że walka o fotel prezydencki jest również bojem o ideowy kształt państwa. Wybór więc jest między podejściem do życia w sposób konserwatywny oparty na katolickiej filozofii a światopoglądem liberalno-lewicowym, gdzie na piedestał stawia się sprawy dotyczące środowisk LGBT. Pierwszy pogląd reprezentuje Andrzej Duda; drugi Rafał Trzaskowski. Redaktor tygodnika „Sieci” stwierdza, że

Konserwatyzm zakłada, że się nie zagląda komuś pod kołdrę. W Polsce nigdy nie było takich prób. Miały miejsce próby wyrzucania ludzi z pracy za to, że przyznają się do Biblii i nie chcą obchodzić miesiąca gejowskiej dumy.

Komentuje przerwanie występu posła Porozumienia Jacka Żalka w TVN za to, że powiedział, iż „LGBT to nie ludzie, tylko ideologia”. Stwierdza, że „jest próba wytworzenia wrażenia, że chodzi o atak na prawa obywatelskie”. Gość „Poranka Wnet” dziwi się nieudolnością prezydenta Warszawy w zarządzaniu stolicy. Zauważa, że obecnie sztab kandydata KO nie chce przypominania o Karcie LGBT, która przynosiła punkty w superliberalnej w Warszawie, ale już ich nie przynosi w całej Polsce. Dodaje, że

Nie ma w dorobku Andrzeja Dudy czegoś, czego by się wstydził.

Przypomina, iż Trzaskowski startując na prezydenta Warszawy „mówił, że marzy, by udzielać ślubów gejowskich”. O etapowym dojściu do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe mówił zaś jego zastępca Paweł Rabiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Lasota: Ludzie zachowują się tak, jakby pandemii już nie było. W Seattle jest coś w rodzaju happeningowej republiki rad

Irena Lasota o pandemii w Stanach Zjednoczonych, postawach ludzi oraz o kolejnej fali protestów ruchu Black Lives Matter, komunie w Seattle i dobrej decyzji prezydenta Trumpa.


Irena Lasota nie zna żadnego z członków służby medycznej, który by twierdził, że pandemia już się skończyła. Stwierdza, iż politycy odpuszczają z przepisami antyepidemicznymi ze względu na ludzi. Ci ostatni już się tak nie boją. Tam, gdzie mieszka korespondentka maseczki noszą głównie ludzie starsi i niektórzy młodzi.

Większość ludzi zachowuje się tak, jakby pandemii już nie było.

Sytuacja w tym kraju nie polepsza się. Ostatnio można odnotować wzrost zachorowań w stanach, które wycofano obostrzenia.

Tymczasem lewica w USA się radykalizuje. Hasło Black Lives Matter niektórzy traktują jak polisę ubezpieczeniową. Dziennikarka zauważa, że w Los Angeles wielu właścicieli sklepów wiesza na nich napisy „sklep należący do czarnych”, choć wcale nie są oni Afroamerykanami.

W Paryżu z tłumów wydobywały się hasła „śmierć białym! śmierć Żydom!”.

Korespondentka stwierdza, że akcje te mają charakter poniekąd „happeningowy”. Sądzi, że hasła by zlikwidować policję mają na celu wywołać chaos. Zwraca uwagę na komunę anarchistyczną powstałą w największym mieście stanu Waszyngton:

W Seattle jest coś w rodzaju happeningowej, ale republiki rad.

Z okazji urodzin prezydenta Trumpa, które miały miejsce wczoraj, dziennikarka mówi coś dobrego o prezydencie USA. Zauważa, że przesunął  on swój wiec w Oklahomie z 19 na 20 czerwca, kiedy dowiedział się, że ta pierwsza data jest 99. rocznicą najgorszego pogromu Murzynów w tym stanie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Czy chcemy przejść do historii jako naród, który się sprzedał?/ Maria Salzman, „Śląski Kurier WNET” nr 72/2020

Dlaczego ani razu publicznie polski rząd nie zaapelował o zaprzestanie chociaż prześladowań katolików, chrześcijan, jeśli już nie chce się wypowiadać o prześladowaniach kultur tradycyjnych dla Chin?

Maria Salzman

Rachunek sumienia narodu

Czas przypomnieć – ewaluować – nasze wartości jako narodu, jako Polaków.

Jesteśmy u progu epoki nowej technologii, a niektórzy twierdzą, że nastała epoka orwellowska.

W ciągu ostatnich 100 lat w trzech wojnach i w czasach PRL Polacy oddawali życie, broniąc wartości, wiary, honoru, tracili dorobek całych pokoleń, nie podpisując list, by nie stać się rękoma reżimu, rękoma zła. Dziedzictwo, które przekazali, to honor, prawość, lojalność, niezłomność w swojej wierze.

W tym roku mija setna rocznica Cudu nad Wisłą, bitwy, w której – by bronić własnych wartości, wiary, Polaków i całej Europy przed bolszewikami, przed czerwoną zarazą – Polacy gotowi byli oddać swoje życie na froncie. Towarzyszyła temu głęboka wiara i modlitwa. Jak pisze biuro prasowe Jasnej Góry: „W sercu Kościoła i Narodu, na Jasnej Górze, modlitewne napięcie osiąga swoje szczytowe natężenia w nowennie błagalno-pokutnej rozpoczętej 7 sierpnia 1920 r. Liczba wiernych była tak wielka, że nabożeństwo przeniesiono z bazyliki pod Szczyt. Tysiące ludzi leżało krzyżem na wielkim placu przed Jasną Górą, błagając Matkę Bożą Królową Polski o wstawiennictwo i ratunek dla Ojczyzny”. Stwórca daje mądrość i jasność umysłu.

Co się teraz stało z moją ukochaną Polską, że mamy zwrot o 180 stopni? Jeszcze w tym roku dumnie głosi się, że jesteśmy liderami 16+1 (obecnie 17+1) projektu komunistycznego reżimu Chin, polegającego na ekspansji militarnej, złapaniu państw w pułapkę długu i zwiększaniu wpływów, własności, strategicznych portów, dróg i transportu na świecie.

Rozumiem, że wiele krajów mogło się nabrać na piękne słowa i olbrzymie sumy obiecywanych pieniędzy na nieznanych warunkach umowy. Ale przecież Polacy pamiętają but reżimów. Pamiętają fantastyczne drogi i koleje budowane przez Hitlera, po których później jechał sprzęt wojskowy, by zniwelować Polskę i wyeliminować Polaków. Przecież pamiętamy, że komuniści nigdy nie napadali, lecz zawsze „wyzwalali” od agresorów, od niewoli, od ciemiężycieli… Tak dobrze im to uwalnianie szło, że dziesiątki milionów wyzwolili z ciał ludzkich i posłali do Nieba. Obecnie, zamiast bronić ignoranckiego Zachodu, polski rząd, zaślepiony pieniędzmi, którymi sypią Chiny, elektronicznymi gadżetami, pięknymi słowami chwalącymi i obiecującymi, że bez wysiłku Polska stanie się supermocarstwem, z dumą głosi, że jesteśmy bramą do Europy dla komunistycznego reżimu Chin. Polski rząd podpisuje, ale nie wiem o żadnej partii w Polsce, która by się sprzeciwiała i nawoływała do potępienia Komunistycznej Partii Chin i jej wpływów w Polsce.

Jak to się stało, że cały świat budował gospodarkę reżimu Chin? Jak to się stało, że właśnie Polacy nie ostrzegali Zachodu, że teoria ekonomiczna mówiąca, że bogactwo ekonomiczne doprowadzi do demokracji Chińską Republikę Ludową, to bzdura, bo jak demokracja może istnieć bez wartości?

Reżim Chin, zdjąwszy mundurki Mao i ubierając się u Armaniego, nie zmienił swojej natury. Przeciwnie, zastrzyk zachodniego kapitału umożliwił mu stworzenie wyrafinowanej masowej technologii inwigilacji, ciemiężenia i zabijania swoich obywateli. Liczne organizacje rządowe i pozarządowe na świecie, takie jak Amnesty International i Human Rights Watch oraz coroczny raport Departamentu Stanu USA o przestrzeganiu praw człowieka ogłaszały, że Chiny są państwem, gdzie popełniane jest najwięcej zbrodni – od prześladowania osób zabiegających o demokrację do prześladowania ludzi wiary. W 1999 r. Jiang Zemin – ówczesny pierwszy sekretarz KPCh – (bo w Chinach nadal tylko ona ma władzę) na walnym zgromadzeniu, takim, jakie Polacy znają z czasów Związku Sowieckiego, oświadczył, że „prawda, życzliwość i cierpliwość nie są zgodne z zasadami partii komunistycznej, w związku z czym są nielegalne, a ludzi, którzy je kultywują, należy wyeliminować fizycznie, finansowo i zrujnować ich reputację”. To akurat odnosiło się głównie do bardzo ówcześnie popularnej i promowanej nawet przez ministerstwo zdrowia, starożytnej chińskiej praktyki samodoskonalenia – Falun Gong (Falun Dafa), podobnej do Taj Chi. Nastąpiło to, co sami Chińczycy określali jako kampania rangi rewolucji kulturalnej, w której przed laty, jak w szaleńczym transie, mordowano ludzi kultury i niszczono wszystkich i wszystko, zgodnie z głoszonym sloganem „4 starych”: stare idee, starą kulturę, stare zwyczaje i stare nawyki.

Zastanawiałam się wtedy, jak można zdelegalizować zasady moralne? Na jakiej podstawie można współpracować ekonomicznie z kimś, kto nie ma zasad, tradycji?

Przecież świat stanie się okropny. Teraz zbieramy tego żniwo. Temat zbrodni KPCh został już szeroko opisany i szacuje się, że w czasie rewolucji kulturalnej i w innych kampaniach politycznych reżimu zginęło od 60 do 100 milionów ludzi. A tu jeszcze na progu nowego tysiąclecia 24 h na dobę, dzień w dzień, we wszystkich mediach prowadzona była kampania oczerniania, szykanowania zasad i osób praktykujących Falun Gong (proszę cierpliwie czekać dalej, aż to dotknie nas wszystkich!). Około 100 milionów ludzi (tak mówiły statystyki podane przez reżim chiński) wówczas praktykowało Falun Gong w samych Chinach. Każdy miał rodzinę, był pracodawcą lub miał pracodawców. Nocami ludzi aresztowano, na pokazowych przesłuchaniach skazywano na 16 lat więzienia, bez wyroków zsyłano do obozów pracy (z których ludzie nie wychodzą żywi, jak np. z obozu Masanija), na resocjalizację – czyli pranie mózgu. Majątki konfiskowano, dzieci nie mogły chodzić do szkoły.

Tak do tego czasu również prześladowano osoby, które chciały wierzyć w Boga: chrześcijan z tzw. kościołów domowych, buddystów, Tybetańczyków, muzułmanów i zwłaszcza chrześcijan – ludzi, którzy nie chcieli przynależeć do Ludowego Kościoła Katolickiego, w którym można czcić Boga, ale pierwszy sekretarz – jest nad Boga, a na ołtarzu zamiast świętych widnieje duży wizerunek Pierwszego Sekretarza. Ale dopiero stopień brutalności specjalnego biura 610, stworzonego do prześladowania praktykujących Falun Gong, zszokował świat, bo kampania szykanowania i oczerniania ich była niespotykana nie tylko w Chinach, ale i na świecie. Przedstawiciele KPCh rozdawali materiały i książki pełne sfabrykowanych informacji na spotkaniach ONZ i w swoich ambasadach we wszystkich krajach. Instytucje Kościoła katolickiego, międzynarodowe, pozarządowe i rządowe krajów demokratycznych, zaalarmowane sytuacją praktykujących Falun Gong na całym świecie, podjęły dochodzenia. Wszystkie jednoznacznie wykazały, że jest to bezpodstawna propaganda nienawiści i oczerniania, a praktyka jest prawa i szlachetna. W maju 2002 r. Święty Jan Paweł II błogosławił Falun Dafa na całym świecie. W krajach Zachodu jednogłośnie przyjęto wiele rezolucji potępiających reżim chiński za prześladowania Falun Gong i wszystkich innych więźniów sumienia. W tym roku podniesiono flagi na Kapitolu Stanów Zjednoczonych na cześć pana Li, twórcy tej praktyki, a pochwałę ujęto w słowach: „Dziedzictwo, które Pan przekazuje, będzie wzruszać i napawać odwagą kolejne pokolenia przywódców na całym świecie”.

W 2006 r. opublikowano raport „Krwawe żniwo” o grabieży za pieniądze i na zamówienie organów od żywych ludzi – sankcjonowaną przez władze. Chińczycy od tysiącleci wiedzieli, że medytacja poprawia stan zdrowia, a nowoczesna medycyna dopiero w ostatnich dekadach to potwierdziła. Tu chciałam zwrócić uwagę, że wielu biznesom lub rządom nie przeszkadzała wiedza o zbrodniach na ludziach, których sposób medytacji był nieznany, więc reżim szlifował swoje praktyki, szkolił swoich lekarzy transplantologii na uniwersytetach medycznych świata (również w Polsce).

Ze wzrostem technologii grabież organów w Chinach stała się branżą wartą 9 miliardów USD rocznie (wyrok niezależnego trybunału można przeczytać tutaj https://chinatribunal.com/).

Dlaczego Polacy nie byli pierwsi, domagając się zaprzestania tych praktyk? Zostało to przyjęte przez reżim jednoznacznie: „jeśli nie opowiadacie się za wartościami uniwersalnymi, to i nie będziecie się opowiadać za swoją wiarą ani wartościami wolnościowymi”.

Teraz jest to systemowo nakazana procedura eliminowania nie tylko praktykujących Falun Gong, ale i chrześcijan, buddystów, Ujgurów-muzułmanów.

Wraz z piorunującym rozwojem technologii w ostatnich 5 latach KPCh używa technologii sztucznej inteligencji do rozpoznawania twarzy, mikroemocji; zbiera wszystkie dane przepływające przez intranet – internet wewnętrzny Chin, a od 2017 r., zgodnie z ustawą, wszystkie informacje znajdujące się na urządzeniach firm chińskich lub przepływające przez nie (styki, routery, telefony, komputery, anteny 5G…), jak i urządzeniach firm zagranicznych znajdujących się na terenie Chin (serwery chmury), mają być dostępne dla reżimu chińskiego. System oceni obywateli za wszystko, co robią lub czego nie robią (nie piją – źle, bo mogą być wierzący; piją za dużo – też źle, bo są nieproduktywni), z kim się spotykają, a wszystko jest nagrywane milionem urządzeń znajdujących na 984 m2, czyli na niecałej 1/10 ha, który obsługuje jedna antena chińskiego 5G. Jak ta najnowsza technologia jest używana do gnębienia demokracji, można zobaczyć w ostatnich miesiącach w Hongkongu, gdzie nawet maski noszone przez studentów nie wystarczyły, by ich chronić przed zidentyfikowaniem i wyeliminowaniem w klasyczny dla reżimu, brutalny sposób.

Mogę zrozumieć naiwność czy głupotę ludzi w krajach, które nie doznały reżimu komunistycznego, które nie znają siły propagandy i niszczenia „wrogów narodu”. Ale my, Polacy?

Pamiętamy pokazowy proces sądowy ks. Popiełuszki. Pamiętamy, że III Rzesza była potęgą ekonomiczną swoich czasów. Pamiętamy, że wielkie firmy światowe dopracowywały efektywność zabijania w niemieckich obozach hitlerowskich, że wbrew ostrzeżeniom i informacjom, co naprawdę się tam dzieje, inwestowały i zarabiały. Pamiętamy, jak pięknie się nabrał Czerwony Krzyż, wizytując pokazowy niemiecki obóz hitlerowski. Pamiętamy, że za dostarczanie informacji lub współpracę z reżimami były większe lub mniejsze, ale korzyści. Pamiętamy, że elity komunistyczne żyły w luksusie w porównaniu z resztą społeczeństwa, a to, że luksus kiedyś wyglądał zupełnie inaczej niż teraz, nie znaczy, że system się zmienił.

Teraz na topie jest temat 5G. Warto pamiętać, że 70% patentów i standardów komercyjnie dostępnego 5G jest chińskich. Gdy zachodni świat rozwijał technologie 3G i 4G, Chiny postanowiły zdominować 5G. Ale to nie jest kolejny krok technologii komórkowej: antena 4G obsługuje około 2000 urządzeń na 984 m2, a antena 5G – 1 milion! Tak, to usprawni przepływ danych do użytku prywatnego, ale nie po to jest. Jest po to, aby urządzenia się ze sobą komunikowały – samoprowadzące się samochody, wszystkie kamery, mikrofony – te z naszych telewizorów i telefonów również – aby ich dane były analizowane przez sztuczną inteligencję. Taki otwarty system, gdzie operator i firmy, z których korzystamy, miały prawo do naszych danych, funkcjonuje w krajach demokratycznych. Facebook, Amazon, a obecnie większość firm istniejących w sieci, włącznie z medialnymi, używają sztucznej inteligencji do zbierania i analizowania wszystkich danych – tych z naszego ekranu, jak i tych nagranych przez mikrofony, kamery czy różne aplikacje. Te dane są sprzedawane do analizy, bo firmy mają lepsze wyniki sprzedaży, precyzyjnie określając klienta. A ten otwarty, zbierający wszystko o wszystkich system, jest używany w jedynym słusznym celu przez władze ChRL.

Znane jest, że Chiny mają 100-letni plan przejęcia świata do roku 2049 i że do tej pory wykorzystywały i wykorzystują każdą okazję w tym kierunku.

Została opublikowana na ten temat książka Unrestricted Warfare (tłum. wykorzystujące wszystko działania wojenne). Biorąc to wszystko pod uwagę, używanie urządzeń firm chińskich – Huawei, ZTE, Xiaomi – powinno być co najmniej podejrzane. Pytam, dlaczego to Stany Zjednoczone obudziły się pierwsze, choć co prawda z ręką w nocniku? Dlaczego to nie Polska trąbiła o niebezpieczeństwie, że zbieranie informacji i chińska współpraca w ich wymianie z Rosją stanowi śmiertelne zagrożenie dla Polski? Dlaczego to konserwatywny prezydent Stanów Zjednoczonych (warto pamiętać, że i Obama, i Hillary Clinton byli uczniami i wyznawcami Saula Alinsky’ego, znanego amerykańskiego komunisty żydowskiego pochodzenia) zwraca uwagę Polakom na zagrożenie z Chin i chce wzmocnić sojusz, uniezależnić Polskę od wpływów reżimu?

Dlaczego polski rząd podpisał umowę o współpracy szkoły Policji w Szczytnie ze słynnymi ze swojej „prawości i humanitaryzmu” służbami ChRL, których ostatnie akcje mogliśmy oglądać na prodemokratycznych studentach w Hongkongu? Dlaczego nie mówi się, że Chiny to reżim? Dlaczego ani razu publicznie polski rząd nie zaapelował o zaprzestanie chociaż prześladowań katolików, chrześcijan, jeśli już nie chce się wypowiadać o prześladowaniach kultur tradycyjnych dla Chin? Dlaczego wyrocznią stały się źródła chińskie? Co znaczy wielowektorowość – to, że raz się ma wartości, a raz nie, że raz jesteśmy ramieniem reżimu, a innym razem – państwem demokratycznym? Dlaczego nadal ludzie wierzą bardziej chińskiej propagandzie, że Falun Gong to coś podejrzanego, a nie używają rozumu, uwzględniając fakt, że praktykujący Falun Gong na świecie to przekrój całego społeczeństwa, że Jan Paweł II nawoływał do zaprzestania prześladowań Falun Gong? Jak można zdelegalizować zasady moralne: prawdy, miłosierdzia i cierpliwości, jak również te „4 stare”, niszczone za czasów Mao? Czego można oczekiwać od reżimu, który zdelegalizował i usunął takie wartości?

Faustowskie umowy, dające chwilowe zyski, nie są dobrem dla Polski. Eliminując wartości z polityki, umów, ekonomii, stajemy się gorsi niż ci inwestujący w Hitlera, bo my doznaliśmy tej krzywdy, znamy tę historię i mamy wiedzę.

Jak można kontynuować współpracę z reżimem, gdy demokratyczni sojusznicy oferują nam swoją technologię wojskową, zapisaną na 19. stronie Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych, technologię 5G, która całkowicie zapewnia prywatność danych użytkownika w stopniu wręcz dla nas niepojętym? Dlaczego wprowadzony przez Plus system 5G jest kompatybilny tylko z urządzeniami producentów chińskich, którzy są wykluczeni lub uznani za instytucje służb nieprzyjaznego kraju? Firma oferująca te urządzenia raczej nie dba o bezpieczeństwo danych swoich klientów. Dlaczego Chiny są uważane za sojusznika Polski, pomimo że sojusznikami ChRL są Rosja, Korea Północna i Iran? Dlaczego, wbrew powszechnie publikowanym na Zachodzie powyższym informacjom, w Polsce ufa się bardziej propagandzie chińskiej? Dlaczego, wbrew temu, że koronawirus pochodzi z ChRL i już ponad 100 krajów domaga się pociągnięcia KPCh do odpowiedzialności za szkody śmiertelne i ekonomiczne, Polska się do nich nie przyłącza? Dlaczego, wbrew znanym danym, że wirus ten utrzymuje się na powierzchniach, zwłaszcza plastikowych, nawet powyżej 3 dni, zamawiamy dostarczany samolotem sprzęt ochronny z Chin, i to z Wuhan? Dlaczego, wbrew informacjom z innych krajów o felerności chińskich produktów ochronnych i testów, nadal zamawiamy je z Chin? Czy to nie jest marnowanie polskich funduszy i narażanie naszego personelu medycznego?

Dlaczego nie wzmacnia się czynem hasła „Kupuję u polskich producentów”? Cały amerykański łańcuch dostaw bezpieczeństwa narodowego i, jak się okazało, medyczny też, zależy od Chin… Polski również.

Dlaczego obecny prezydent USA nakazał przeprowadzenie fabryk z powrotem do Stanów i kupuje rodzime towary? Polska też nie jest w stanie produkować sama leków, bo większość składników pochodzi z Chin, nie mówiąc już o tych szkodliwych. Który przemysł w Polsce lub w krajach demokratycznych jest w pełni zdolny do niezależnego funkcjonowania?

Jakie wartości przyświecają decydentom? Czy one naprawdę służą interesom Polaków? Czy naprawdę chcemy przejść do historii jako naród, który nie poddał się najeżdżającym nas reżimom, natomiast się im sprzedał? Może w tej tragicznej chwili pandemii powinniśmy znaleźć czas na szczerą modlitwę, pokutę, wyznanie win i wyrzeczenie się żądz pychy i władzy, natychmiastowego zbicia majątku. Czas modlić się o to, by Bóg dał nam szansę pójść prawą drogą, dał mądrość rozróżniania dobra od zła, odwagę, by potępić zło i wspierać dobro, by zaprzestać siać waśnie. Bóg jest miłosierny. Zostaniemy osądzeni przez historię za to, po której stronie stanęliśmy. Słuchajmy naszych sumień i zbierajmy informacje z różnych źródeł. Wiele instytucji medialnych i naukowych zostało zinfiltrowanych, przekupionych, ale niezależne informacje jeszcze są dostępne w internecie.

Uważam, że stosowne jest w 100 rocznicę urodzin Świętego Jana Pawła II przytoczyć znane na całym świecie słowa, wypowiedziane za czasów PRL:

„Nie lękajcie się. Miejcie odwagę, odwagę wiary!”.

Artykuł Marii Salzman pt. „Rachunek sumienia narodu” znajduje się na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Marii Salzman pt. „Rachunek sumienia narodu” na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Przesunięcie wyborów pozwoliło pozbierać się PO, która ze świeżym kandydatem odzyskała wszystkie utracone głosy poparcia

Resztki po Kukizʼ15 są wrzaskliwie nieprzekupne. I podobnie żadnych stanowisk za zerwanie sojuszu z totalną opozycją nie przyjmą Konfederaci. Od Gazpromu by wzięli, ale od polskiego rządu nie wezmą!

Jan A. Kowalski

Nieprzekupni posłowie rujnują Polskę

(znowu przed wyborami)

Myślałem w naiwności swojej, że posłowie opozycji (PSL, SLD, Konfederacja) obsypią mnie jeśli nie złotem, to przynajmniej bitcoinami (jak na młodych liberałów przystało) za rady sprzed miesiąca. Zaproponowałem przecież prosty i niezawodny sposób na wykończenie przeciwnika politycznego już leżącego na deskach i czekającego na ostatni cios. Tak przecież leżała i czekała na zasłużoną śmierć Platforma Obywatelska w postaci jej niewydarzonej kandydatki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Takie szybkie dokończenie dzieła byłoby w interesie każdej z wymienionych wyżej formacji opozycyjnych, łącznie z opozycyjną i zarazem rządową formacją Jarosława Gowina czyli (Nie)Porozumieniem.

Z prostego humanistycznego rachunku wynikało, że każda z formacji przynajmniej podwoi swój stan posiadania w elektoracie. Dodatkowo każdy kandydat opozycyjny: Biedroń, Kosiniak-Kamysz, Hołownia i nawet Krzysztof Bosak ma szansę na drugą rundę przeciwko Andrzejowi Dudzie po zbiórce głosów rozsypanych przez kandydatkę PO. To, co się stało – przesunięcie wyborów nie wiadomo na kiedy – pozwoliło pozbierać się PO, która ze świeżym kandydatem odzyskała wszystkie utracone głosy poparcia. I teraz będzie próbowała przesunąć wybory aż do wybuchu kryzysu ekonomicznego i zyskania szansy na elekcję Rafała Trzaskowskiego.

Tak, jak zademonstrowała to opozycja (bez PO), nie zachowuje się nikt prawdziwy i racjonalny, no chyba, że jest bezdennie głupi politycznie. Ale w takim razie niech wraca do śpiewania (Paweł Kukiz) albo do tańca z gwiazdami (Krzysztof Bosak), bo ostatnie głosowanie ramię w ramię z PiS już niczego nie mogło zmienić.

Dlaczego zatem nominalni konkurenci polityczni uratowali Platformę Obywatelską pozbawiając się szans na sukces? Odpowiedzi mogą być tylko dwie.

Pierwsza, łagodna, to naiwność polityczna. Oczywiście skończonym tępakiem politycznym może być Paweł Kukiz (pewnie nie wiecie, że studiował politologię), który zaczął odgrywać w Koalicji Polskiej rolę taką, jak kiedyś w PO Stefan Niesiołowski. Czyżby politolog po Uniwersytecie Wrocławskim był jedynym naiwnym członkiem tej formacji i nie dostrzegał rzeczywistości, w jakiej żyje? Naiwni mogą być też posłowie Konfederacji, którym przecież liberalna i narodowa doktryna nie może udzielać prawidłowych odpowiedzi na bieżące polityczne wyzwania.

Pozostając przy wersji łagodnej, dowiedzieliśmy się, że resztki po Kukizʼ15 są wrzaskliwie nieprzekupne. I podobnie żadnych stanowisk za zerwanie sojuszu z totalną opozycją nie przyjmą Konfederaci. Od Gazpromu by wzięli, ale od polskiego rządu nie wezmą! Co za pokraczna logika. Po liberum veto zafundowanym przez Jarosława Gowina i powyższej postawie, Prawu i Sprawiedliwości nie pozostało nic innego, jak się chwilowo poddać. Skazując siebie i Polskę na niepewność losu.

Druga odpowiedź z naiwnością nie ma już wiele wspólnego. Musi istnieć władza zwierzchnia, która zadecydowała, że interes każdej z grup zyskujących po PO to za mało. Bo korzystne dla niej jest utrzymanie przy życiu projektu powołanego w roku 2001, czyli właśnie Platformy Obywatelskiej. Nazwijmy tę władzę Wysokim Komunistycznym Państwem (nie mylić z amerykańskim Deep State, o czym możemy tylko pomarzyć).

Jeżeli to Wysokie Komunistyczne Państwo jest rzeczywistym decydentem w stosunku do całej opozycji, to strach się bać. Bo im gorzej dla państwa polskiego, to tym lepiej dla WKP.

Widzieliśmy to na własne oczy. Na jednym kolorowym obrazku postępowo-europejski Rafał Trzaskowski, a obok złowroga stara k…reacja 71-letniej Jolanty Lange vel Gontarczyk, zamieszanej w śmierć księdza Blachnickiego pracownicy SB. Teraz oczywiście w nowej aranżacji zaangażowanej działaczki feministycznej i proaborcyjnej. I nie możemy mieć żadnych wątpliwości – Niemcy, Francja i Rosja poprą Rafała Trzaskowskiego i jego nowoczesne otoczenie. Poprą przeciwko próbie odrodzenia się państwa polskiego dokonywanej pod rządami Prawa i Sprawiedliwości.

Może to nie są rządy specjalnie udane. Nie tylko dla mnie mogłyby być lepsze. Krytykuję je od samego początku za prawie wszystko. Ale jedno jest bezsprzeczne – są to rządy polskie. Nie światowe, nie europejskie, nie niemieckie ani rosyjskie, ale polskie. Trochę bezmyślnie populistyczne i zbiurokratyzowane, ale polskie. Lewicowe i socjalistyczne, ale polskie. Kto tego nie widzi, jest ślepy. Dla kogo nie ma to znaczenia, bo jego partyjne lub prywatne interesiki są ważniejsze, nie powinien mieć ani kawałka miejsca w polskiej polityce i na polskiej ziemi. Bo jednak ma znaczenie, czy publiczne pieniądze są „marnowane” na biedne polskie dzieci (PiS i Duda), czy na ich zabijanie, zanim się narodzą (PO i Rafał Trzaskowski).

Z Prawem i Sprawiedliwością, nawet po zwycięstwie Andrzeja Dudy, będziemy mogli walczyć. Sam będę walczył do ostatniej zdartej klawiatury.

Po zwycięstwie Rafała Trzaskowskiego będziemy mogli znowu w trakcie wieczoru wyborczego zobaczyć uradowanego Jerzego Urbana z szampanem i starą bezpieczniacką k…reację po liftingu, Jolantę Lange.

Prawdziwe oblicze bolszewickiej nowoczesności. Wysokie Komunistyczne Państwo odzyska utracone na 5 lat żerowisko. A my stracimy szansę na odbudowę państwa, bo nie będzie to w interesie Niemieckiej Unii Europejskiej i Rosji.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Nieprzekupni posłowie rujnują Polskę” znajduje się na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Nieprzekupni posłowie rujnują Polskę” na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jan Krzysztof Ardanowski: Ziemia rolna nie powinna być elementem lokaty kapitału dla ludzi niezwiązanych z rolnictwem

Minister rolnictwa mówi o negocjacjach ws. wspólnej polityki rolnej UE, modernizacji polskiego rolnictwa, konieczności ograniczenia wolności obrotu ziemią rolną i strategii przeciwdziałania suszom.

Jan Krzysztof Ardanowski komentuje nową, korzystną dla Polski propozycję finansową Komisji Europejskiej dotyczącą Wspólnej Polityki Rolnej. Wskazuje, że jest ona zasługą Janusza Wojciechowskiego. Minister relacjonuje, że jego odpowiednicy w innych krajach Europy Środkowej z podziwem patrzą na to, w jaki sposób do spraw rolnictwa podchodzi prezydent Andrzej Duda.

Propozycja KE odnośnie wspólnej polityki rolnej będzie teraz przedmiotem negocjacji szefów państw

Gość „Popołudnia WNET” zapewnia, że opowiada się za taką modernizacją rolnictwa, która zmniejszy obciążenie dla środowiska generowane przez ten sektor.  Zdaniem ministra polskie rolnictwo już jest jednym z najbardziej ekologicznych w Europie.

Zmniejszenie zużycia środków chemicznych jest docelowo korzystne dla konsumentów i dla przyrody.

Rozmówca Jaśminy Nowak zwraca uwagę, że zmniejszenie chemizacji rolnictwa wpłynie na spadek jego wydajności. Stawia pytanie, w jaki sposób zostanie to zrekompensowane rolnikom.  Minister Ardanowski zwraca uwagę na problem wykupywania ziemi rolnej przez osoby nie prowadzące takiej działalności.  Mówi, że w celu wyeliminowania tego procederu konieczne jest ograniczenie prawa własności.

Ziemia jest dobrem rzadkim. Powinna należeć do rolników a nie być elementem lokaty kapitału dla ludzi niezwiązanych z rolnictwem.

Gość „Popołudnia WNET” nie przypuszcza, aby fundusze na politykę rolną były uzależnione od przestrzegania unijnych standardów praworządności. Ocenia, że postuluje to tylko polska opozycja i najbardziej lewicowi politycy europejscy.

Nie istnieje możliwość, żebyśmy stracili jakiekolwiek unijne pieniądze. Obsesja praworządności jest w chorych głowach polskiej opozycji.

Jak dodaje szef resortu rolnictwa:

Nie wyobrażam sobie, żeby w Polsce w dobie pandemii koronawirusa mogło zabraknąć żywności.

Minister Jan Krzysztof Ardanowski zapewnia, że rząd jest przygotowany na wystąpienie latem różnych groźnych dla rolnictwa zjawisk pogodowych. Mówi, że rząd przygotował szereg rozwiązań mających przeciwdziałać niedoborom wody.  Jak prognozuje:

Ciężkiej suszy w tym roku już nie będzie.

Rozmówca Jaśminy Nowak mówi również o Polskim Holdingu Spożywczym. Stwierdza, że jest on bardzo dobrą receptą na problemy tej gałęzi przemysłu.

Rafał Ziemkiewicz: Konstytucja zakazuje cenzury prewencyjnej. Musimy się sami na nowo wymyślić

Rafał Ziemkiewicz zdradza o czym naprawdę jest jego książka, którą Allegro nie pozwala sprzedawać ze względu na jej rzekomy antysemityzm.


Rafał Ziemkiewicz komentuje decyzję Allegro o wycofaniu się przez serwis Allegro ze sprzedaży książki „Cham niezbuntowany”. Została ona podjęta na podstawie oceny organizacji pozarządowych „Otwarta Rzeczpospolita” i „Nigdy Więcej”. Jak mówi autor inkryminowanej publikacji, ludzie z tych organizacji:

Nawet nie próbują udawać, że tę książkę czytali.

Podkreśla, że w świat poszedł przekaz, że „w dzikiej Polsce jakiś prawicowy autor napisał książkę która neguje Holokaust”.  [Negacji ludobójstwa na ludności pochodzenia żydowskiej, jak informuje Onet.pl, dopatrzono się w słowach „syjonizm pod wpływem Holokaustu, a raczej mitu Holokaustu, który sam zbudował, nabrał szczególnego okrucieństwa. Shoah dowiódł, twierdzą dziś jego prominentni przedstawiciele, że Żydzi muszą być bezwzględni”- przyp. red.] Pisarz wyjaśnia, że

W książce jest krytyka polityki historycznej Izraela wobec Polski i roszczeń jakie za tym idą.

Kwestie te nie są przy tym wcale, jak zaznacza, głównym tematem książki. Tym ostatnim jest kwestia tego, że w Polsce „do pewnego momentu zwalnialiśmy się od myślenia”:

Panowała tylko jedna metanarracja, że ma być tak jak na Zachodzie.

Jest to, jak mówi RAZ, „typowe myślenie murzyńskie” opierające się na przekonaniu, że „tam są mądrzejsi od nas, my to zaimplementujemy”. Ten kompleks niższości wynika w jego ocenie z doświadczenia półwiecza komunizmu i półtorawiecza zaborów. Tymczasem, jak podkreśla:

Nie jesteśmy niedorobioną wersją Niemców czy Amerykanów, tylko jesteśmy po prostu zupełnie inni. […] Musimy się sami na nowo wymyślić.

Dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” zaznacza, że odmowa publikacji jego książki nie jest sprawą klauzuli sumienia, gdyż ta, jak mówi, dotyczy usług, a nie przepływu informacji. Dodaje, że brak cenzury prewencyjnej gwarantuje Konstytucja. Na uwagę o procesie drukarza z Łodzi, któremu Trybunał Konstytucyjny przyznał rację, gdy ten nie chciał wydrukować materiałów dla fundacji LGBT, stwierdza, że to inna sytuacja. Drukarz bowiem, jak tłumaczy Ziemkiewicz, nie jest monopolistą w Łodzi, natomiast Allegro ma pozycję niemal monopolistyczną.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

Spór czesko-rosyjski o pamięć historyczną. Co było konkretnym powodem zaognienia dobrych dotąd stosunków tych państw?

Bez udziału Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej po stronie Czechów, zapewne Praga podzieliłaby los Warszawy. Nie zdziwiłbym się, jeśli w Czechach ktoś postawi pomnik żołnierzom ROA – „Wyklętym Rosjanom”.

Mariusz Patey

Niedawno byliśmy świadkami sporu o pamięć historyczną między władzami FR a burmistrzem Pragi, którego tłem była decyzja o usunięciu pomnika gen. Koniewa. Dla Polaków to, że FR próbuje narzucać swoją wizję historii, nie jest niczym nowym. Każde usunięcie z polskiej przestrzeni publicznej pomnika apologizujacego totalitarny reżim stalinowski, wywołuje nerwową reakcję ze strony Rosji.

Ostatnio doszło także do zaognienia do tej pory dobrych stosunków czesko-rosyjskich. Co się stało?

Grupa czeskich patriotów od dłuższego już czasu zwracała uwagę na niestosowność upamiętniania akurat w Pradze sowieckiego generała, który przygotowywał inwazję na Czechosłowację w 1968 roku. Wcześniej, w 1956 r., był on jednym z dowódców oddziałów radzieckich dokonujących krwawej agresji na Węgry.

Zginęło wtedy kilkadziesiąt tysięcy cywilów. Tysiące musiało uciekać, pozostawiając często cały swój dobytek i rodzinę. W czasach komunistycznych funkcjonował mit wyzwolicielskiej Armii Czerwonej. Generał Koniew miał być tym, który przyniósł Czechom wolność od nazizmu.

Przypomnijmy, że 6 maja 1945 r. wybuchło powstanie w Pradze. Jego celem miało być przechwycenie władzy, przed wejściem Armii Czerwonej, przez organizacje konspiracyjne związane z rządem Czechosłowacji z siedzibą w Londynie. (…)

Już wiosną sowieckie rozgłośnie nadające w języku czeskim wzywały Czechów do powstania przeciwko Niemcom. Wiedząc, że w Czechach stacjonowała Grupa Armii Środek, mająca do dyspozycji 900 tys. żołnierzy, czołgi i samoloty, łatwo sobie wyobrazić skutki. Czy chodziło o to, by rękami Niemców pozbyć się niewygodnych zwolenników prezydenta Benesza, głowy oficjalnie uznawanego przez Stalina rządu Czechosłowacji? Czy szykowano podobny scenariusz, jaki został zrealizowany w 1944 roku w Warszawie? Być może. Czesi jednak czekali na odpowiedni moment. (…)

Niestety na wieść o powstaniu Amerykanie się nie ruszyli, zachowując lojalność wobec ustaleń jałtańskich. I wszytko wskazywało, iż źle uzbrojeni i przeszkoleni powstańcy zostaną zmasakrowani przez doborowe jednostki niemieckie. Czeskie podziemie zaczęło szukać ratunku. Niedaleko Pragi, bo niecałe 50 km, stacjonowała dywizja ROA. To do niej dotarli czescy konspiratorzy z prośbą o pomoc. (…)

Bez udziału Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej po stronie Czechów, zapewne Praga podzieliłaby los Warszawy. Oddziały Waffen SS już zaczynały masowe egzekucje i niszczenie miasta. W walkach z Niemcami zginęło 300 żołnierzy ROA.

Po częściowym wyparciu Niemców oddziały rosyjskie wyszły z Pragi 8 maja, na skutek nieporozumień z czeskimi komunistami, którzy to zdążyli zdominować Czeski Komitet Wyzwoleńczy – ciało koordynujące działania powstańcze. W tym samym dniu także Niemcy, w wyniku porozumienia z Czeskim Komitetem Wyzwoleńczym, opuścili Pragę. Armia Czerwona pod dowództwem gen. Koniewa weszła do już właściwie wolnej Pragi 9 maja.

Po zajęciu Pragi przez wojska radzieckie NKWD rozstrzelało rannych w walkach z Niemcami żołnierzy rosyjskich. Zaczęto także tropić czeskich antykomunistów.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Rosyjsko-czeski konflikt pamięci” znajduje się na s. 8 i 9 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Rosyjsko-czeski konflikt pamięci” na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Marek Jakubiak: Rafał Trzaskowski powinien raczej być wykładowcą akademickim, niż prezydentem

Na naszych oczach dzieją się bardzo poważne rzeczy, pomimo że Donald Tusk nazwał kiedyś prezydenta strażnikiem  żyrandola – komentuje przebieg kampanii wyborczej prezes Federacji dla Rzeczpospolitej.

 

Marek Jakubiak mówi, że wybory prezydenckie rozstrzygną się między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim, gdyż pozostali kandydaci są marginalizowani przez media.

Na naszych oczach dzieją się bardzo poważne rzeczy, pomimo że Donald Tusk nazwał kiedyś prezydenta strażnikiem  żyrandola.

Kandydat na prezydenta zwraca uwagę, że w wyborach warszawskich ludzie nie głosowali za Rafałem Trzaskowskim, a przeciw PiS-owi.

Rafał Trzaskowski został zmuszony do ubiegania się o urząd prezydenta Warszawy.

Polityk apeluje o poparcie dla swojej kandydatury. Zapowiada, że kwestia, kogo jego zwolennicy  powinni  poprzeć w II turze, stanie się przedmiotem konsultacji. Jak dodaje:

Dziwi mnie to, że niektórzy politycy Konfederacji namawiają do poparcia w II turze Rafała Trzaskowskiego.

Poruszony zostaje również temat kondycji mediów publicznych i strategii wyborczej PiS. Rozmówca Adriana Kowarzyka ocenia, że ludzie zarządzający mediami publicznymi nie mają wyobraźni i walą w propagandowy bęben. Zdaniem gościa 'Kuriera w samo południe’:

PiS powinien szukać przyjaciół, a nie wrogów.

Prezes Federacji dla Rzeczpospolitej mówi  o potrzebie budowy  prostego, ale silnego państwa, z jasnymi regułami podatkowymi i sprawną armią. Zdaniem rozmówcy Adriana Kowarzyka ministerstwa: obrony narodowej i spraw zagranicznych, powinny podlegać prezydentowi.

Marek Jakubiak stwierdza, że kandydat KO na prezydenta nie ma kwalifikacji do sprawowania funkcji kierowniczych w państwie:

Rafał Trzaskowski powinien raczej być wykładowcą akademickim, niż prezydentem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.