Niemcy przyznają odszkodowania żołnierzom dyskryminowanym za homoseksualizm

Odmienne traktowanie homoseksualistów w niemieckim wojsku zostało formalnie zakończone w 2000 r. Obecnie niemiecki MON zapowiada odszkodowania dla żołnierzy Bundeswehry, którzy byli dyskryminowani.

Przed 2000 r. praktykowanie przez niemieckich żołnierzy homoseksualizmu mogło się skończyć nieprzyjemnościami, ze zwolnieniem ze służby na czele. Jak powiedziała na początku lipca szefowa niemieckiego MON, Annegret Kramp-Karrenbauer, cytowana przez portal dw.pl:

[Żołnierze ci] byli narażeni na znaczną dyskryminację ze względu na swoją orientację seksualną, doświadczając niekorzystnych warunków w karierze zawodowej, aż po zwolnienia włącznie.

Projekt ustawy ma według doniesień medialnych nosić nazwę „Ustawa o rehabilitacji żołnierzy skazanych przez sądy wojskowe za akty homoseksualizmu za obopólną zgodą i pokrzywdzonych w innych formach służby”. Przewiduje on uchylenie wyroków, jakie zapadły przeciw żołnierzom Bundeswehry, a także przeciw żołnierzom wschodnioniemieckiej Narodowej Armii Ludowej. Projekt ma zostać złożony 17 września. Cieszy się on poparciem polityków opozycji, Jak powiedział na konferencji prasowej Tobias Lindner, ekspert ds. obronności Zielonych w Bundestagu:

Dawne traktowanie homoseksualnych żołnierzy jest nadal ciemną plamą w historii Bundeswehry.

Podkreślił on, że powinni oni nie tylko zostać formalnie zrehabilitowanie, ale też otrzymać rekompensatę finansową. Niemieckie ministerstwo potwierdziło, że żołnierze otrzymają odszkodowania, które nie będą się wliczały do innych otrzymywanych przez nich świadczeń socjalnych.

W 2017 r. niemiecki rząd zaakceptował ustawę rehabilitującą homoseksualistów, którzy po 8 maja 1945 r. byli skazywani za czyny homoseksualne na postawie art. 175 kodeksu karnego Cesarstwa Niemieckiego. W RFN karano na jego podstawie do złagodzenia przepisów w 1969 r., by w 1994 r. całkowicie wykreślić homoseksualizm z kodeksu karnego. W NRD kary za homoseksualizm usunięto z systemu prawnego w 1968 r.

A.P.

Jastrzębski: Emiraty wygrywają wewnątrzarabski wyścig cywilizacyjny wystrzeliwując marsjański orbiter

Podczas gdy Nadzieja Emiratów mknie ku Czerwonej Planecie, egipski parlament wyraża zgodę na zagraniczną misję wojskową Sił Egiptu za zachodnią granicą państwa.

Al-Roya

  1. Orbiter „Hope” bramą dla emirackiego podboju kosmosu

Wystrzelenie orbitera „Amal/Hope” w kierunku Marsa przez Zjednoczone Emiraty Arabskie w poniedziałek o 01:58 czasu emirackiego to pierwsze tego typu osiągnięcie w regionie Bliskiego Wschodu.

Do wystrzelenia doszło w Tanegashima Space Center w Japonii. Odliczanie do startu po raz pierwszy w historii lotów kosmicznych rozbrzmiało w języku arabskim. Po starcie orbiter z powodzeniem odłączył się od rakiety nośnej, po czym naziemna stacja kontroli w Mohammed Bin Rashid Space Center w Al-Khawaneej w Dubaj otrzymała pierwszy sygnał od orbitera z przestrzeni kosmicznej. Następnie orbiter otrzymał od stacji kontroli rozkaz rozłożenia paneli słonecznych, włączenie systemów nawigacji kosmicznej oraz napędu rakietowego. Tak rozpoczęła się siedmiomiesięczna podróż emirackiego orbitera w kierunku Marsa, w trakcie której ma przemierzyć 493 miliony kilometrów.

Przewiduje się, że urządzenie wejdzie w orbitę Marsa w pierwszym kwartale przyszłego roku co zbiegnie się z obchodami 50-tej rocznicy uzyskania niepodległości przez Zjednoczone Emiraty Arabskie.

,,Historyczny punkt zwrotny w programie rozwojowym Emiratów” – tak start orbitera Hope określił emiracki Minister Przedsiębiorczości i Małych oraz Średnich Przedsiębiorstw, a także Prezes Zarządu Emirackiej Agencji Kosmicznej Ahmad Belhoul Al Falasi.

Start orbitera Hope otwiera nowy rozdział naukowych i technologicznych sukcesów tak Emiratów jak i świata arabskiego, a także umacnia naszą reputację jako najlepiej rozwiniętego państwa w regionie pod względem nauk kosmicznych i przemysłu kosmicznego. Nasz sukces nie przejawia się li tylko w wystrzeleniu orbitera, lecz także w wyszkoleniu do pracy przy programie kadr naukowych złożonych z emirackich obywateli i obywatelek. Za sukces uważamy też zbudowanie orbitera Hope w zaledwie sześciu lat. Za to dziś pozwalamy naszemu osiągnięciu mówić samemu za siebie, dodał minister.


Komentarz: Chyba nie trzeba jaśniejszego wytłumaczenia jak wielkim politycznym sukcesem Emirackiej Misji Marsjańskiej jest wystrzelenie orbitera Hope. Wydarzenie to ma nieziemskie wręcz znaczenie populistyczne. Oto mimo światowego kryzysu, małe arabskie państewko sięga Czerwonej Planety, z której to, według pewnych teorii, może pochodzić ziemskie życie. Zjednoczone Emiraty Arabskie, jak minister Al Falasi to podkreślił, dołączają do wąskiego grona państw nie tylko obecnych w przestrzeni kosmicznej, lecz także badających tę przestrzeń w celu zapoznania pozostałych narodów z jej tajnikami. Tym samym Emiraty jawnie występują w roli reprezentanta całej cywilizacji arabskiej, to jest wszystkich państw arabskich. Wystrzelenie orbitera jest zatem deklaracją zwycięstwa w wewnątrzarabskim wyścigu technologicznym, a także rywalizacji o pozycję cywilizacyjnego leadera.

Orbiter Hope to jednak nie tylko polityczna deklaracja. Naukowym celem Emirackiej Misji Marsjańskiej jest zbadanie atmosfery Czerwonej Planety, a także jej klimatu w ujęciu dziennym jak i sezonowym. Co szczególnie interesujące, orbiter postara sie uzyskać dane pozwalające dowiedzieć się jakie zmiany zaszły w marsjańskiej atmosferze, w wyniku których woda ostaje się na planecie jedynie w formie gazowej lub stałej pod postacią lodu. To pozwoli zrozumieć jak i dlaczego Mars wytraca swój wodór i tlen, a także jakie powiązania istnieją między górną a dolną atmosferą Czerwonej Planety. Ponadto, badania umożliwią modelowanie ziemskiej atmosfery, a także jej ewolucji na przestrzeni milionów lat. Według oficjalnych informacji wszelkie dane zebrane podczas misji zostaną udostępnione 200 uniwersytetom i instytutom badawczym na całym świecie.

Jednak orbiter Hope to tylko element w dalekosiężnym planie Emiratów, którego zwieńczeniem ma być kolonizacja Marsa w ciągu stu lat liczonych od 2017 roku, to jest czasu podjęcia tego wyzwania o astronomicznej skali. Inną składową przedsięwzięcia jest powstające w Dubaju Marsjańskie Miasto (Mars City), którego funkcja sprowadzać ma się do testowania rozwiązań służących przyszłej arabskiej kolonizacji Marsa. Na dubajskiej pustyni powstanie infrastruktura złożona z biokopuł pokrytych przezroczystym polietylenem, pod którymi naukowcy będą testować marsjańskie rolnictwo oraz rozwiązania akomodacyjne.

A to jeszcze nie wszystko, albowiem w listopadzie bieżącego roku emiracki astronauta weźmie udział w sześcioosobowej symulacji marsjańskiej izolacji, która zostanie przeprowadzona w Rosji. A jeśli już o misjach analogowych mowa, to w ramach ciekawostki dodam, że są one realizowane również na marokańskiej Saharze.


 

Al-Jazeera

1. Parlament Egiptu daje zielone światło wojskowej misji zagranicznej, a Trump wspiera As-Sisiego w sporze o Tamę Odrodzenia

W poniedziałek Parlament Egiptu zatwierdził zgodę na zagraniczną misję wojskową. Zgoda została udzielona w kontekście potencjalnej interwencji wojskowej sił Egiptu w Libii. W międzyczasie ONZ przestrzegła uwikłane w konflikt państwa przed dolewaniem oliwy do ognia, Turcja zaś wyraziła konieczność odcięcia pomocy udzielanej Marszałkowi Chalifie Haftarowi.

W swym oświadczeniu, parlament Egiptu zgodził się na „ukierunkowaną na zachód” zagraniczną misję wojskową „w celu obrony bezpieczeństwa narodowego Egiptu przed zbrodniczymi i zbrojnymi milicjami oraz zagranicznymi terrorystami”.

Wielki Mufti Egiptu Shawki Ibrahim Abdel-Karim Allam poparł decyzję parlamentu. Ostatni raz gdy Egipt wysłał swoje siły na wojskową misję zagraniczną, miał miejsce w 1991 roku. Wtedy to egipskie wojsko wzięło udział w obronie Kuwejtu po stronie amerykańskiej koalicji.

Tymczasem jeszcze dziś, to jest w czwartek 23.07.2020, amerykański dwumiesięcznik Foreign Policy ujawnił informacje pochodzące od 6 anonimowych członków Kongresu USA, według których administracja Donalda Trumpa rozważa wycofanie niektórych form pomocy dla Etiopii. Powodem takiego posunięcia ma być zaognienie się stosunków pomiędzy Etiopią a Sudanem i Egiptem czującymi się zagrożonymi budową Tamy Odrodzenia.

– Administracja Trumpa zrozumiała, że musi stanąć u boku Egiptu w tej sprawie – powiedział jeden z członków kongresu, dodając, że w Białym Domu nie ma nikogo, kto patrzyłby na problem Tamy Odrodzenia z perspektywy Afryki, a także wpływu tej inwestycji na Etiopię.

Inni członkowie kongresu powiedzieli, że amerykańska pomoc dla Etiopii może zostać cofnięta, jeśli negocjacje między zwaśnionymi stronami znów utkną w martwym punkcie.

Kwestia Tamy Odrodzenia naznaczona jest rozbieżnymi informacjami. Tydzień temu Etiopia zaprzeczyła, jakoby miała rozpocząć napełnianie zbiornika wodą, tłumacząc podniesienie się jej poziomu obfitymi deszczami. Natomiast w środę wieczorem Premier Etiopii Abiy Ahmed Ali potwierdził, że pierwszy etap napełniania zbiornika został ukończony „bez zakłóceń”, dodając, że jego kraj, Egipt i Sudan doszły do wzajemnego porozumienia w kwestii tamy. Takie stwierdzenie może znajdować podstawę we wtorkowym szczycie, w którym udział wzięły wszystkie trzy państwa.

Deutsche Welle

  1. Osłabienie gospodarki Chin może być korzystne dla Maroka

Maroko stanowi dobre źródło dóbr, w tym energetycznych. Ze względu na bliskość geograficzną względem Europy plasuje się także w planie Unii Europejskiej polegającym na zwiększeniu samowystarczalności bloku, jak i skróceniu oraz dywersyfikacji łańcucha dostaw. Na taką decyzję przekłada się tak koronakryzys, jak i rosnące napięcia gospodarcze na linii Waszyngton-Pekin.

Poszczególne kraje Unii takie jak Niemcy, których produkcja polega na międzynarodowych dostawcach aż w 17 procentach, planują zrealizować ten plan poprzez zaostrzenie regulacji związanych z prawami człowieka i ochroną środowiska w kontekście importu dóbr.

Guillaume Van Der Loo z brukselskiego think tanku Center for European Policy Studies powiedział Deutsche Welle, że ze swym rynkiem odnawialnej energii i sektorami związanymi ze środowiskiem Maroko jest obiektem zainteresowania Unii Europejskiej.

Pomysł Komisji Europejskiej dotyczący dywersyfikacji łańcucha dostaw może być zyskowny dla Maroka i przyspieszyć negocjacje wokół nowej umowy handlowej – powiedział ekspert.

Natomiast jeszcze w kwietniu marokański Minister Przemysłu Moulay Hafid Elalamy powiedział parlamentarzystom, że kryzys prócz przemodelowania gospodarki Maroka przynosi jej również wiele możliwości “które nie były dostępne w trakcie ostatnich 50 lat.”

Owe możliwości zasadzają się w stabilności Maroka. To zachodnio-północne afrykańskie państwo jest wręcz oazą spokoju na tle pozostałych krajów regionu Północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Czyni to z niego godnego zaufania partnera handlowego i oczywisty wybór dla firm pragnących skrócić swoje łańcuchy dostaw.

– Dzięki swej bliskości względem Unii Europejskiej Maroko jest niezwykle pomyślnie usytuowane. Ponadto oba byty polityczne łączą umowy handlowe – przedstawiciel Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju Alessandro Nicita powiedział Deutsche Welle.

Warto tutaj przypomnieć, że Maroko jest jednym z niewielu państw posiadających umowy o wolnym handlu tak z USA jak i Unią Europejską. Co więcej, pogłębienie tychże porozumień jest właśnie dyskutowane.

Ze swymi kwitnącymi gospodarczymi i komercyjnymi powiązaniami, potężnymi inwestycjami w infrastrukturę oraz zachętami takimi jak wakacje podatkowe i darmową ziemią Maroko stało się liderem w przyciąganiu bezpośrednich inwestycji w Afryce. Podczas gdy najwięcej europejskich inwestycji w Maroku w 2018 roku dokonała Francja, to cała Unia Europejska jest jego największym gospodarczym partnerem. Handel pomiędzy Marokiem a Unią zdominowany jest przez maszyny i sprzęt transportowy, co stanowi 40% eksportu i importu między oboma bytami politycznymi.

Zaczepienie łańcucha dostaw w Maroku ma przynieść największy pożytek sektorowi samochodowemu. Maroko stało się prawdziwym hubem dla producentów samochodów sprzedających swoje maszyny w Afryce i Europie. Co więcej, to w Maroku właściciel marki Peugeot PSA (Peugeot Société Anonyme) oraz marka Renault produkują swoje auta. Analityk z Fitch Solutions cytowany przez DW stwierdza, że obecność Renault i PSA w Maroku umocni jego pozycję jako głównego konkurenta na rynku samochodowym. W świetle faktu, że bieżący kryzys bardzo mocno uderzył w producentów samochodów, jest to niezwykle atrakcyjny scenariusz tak dla samego państwa jak i koncernów automoto.

Analityk z Fitch Solutions powiedział także, że Renault może wzmożyć inwestycje w lokalne marokańskie łańcuchy dostaw zgodnie ze swym planem skupienia się na swych kluczowych rynkach, czyli Europie i Północnej Afryce oraz Bliskim Wschodzie. Tania i liczna siła robocza Maroka ma okazać się atrakcyjniejsza dla producentów samochodów niż ta w Europie Środkowo-wschodniej. Eksperci podkreślają jednak, że Maroko nie od razu poczuje pomyślny wiatr w żaglach i że pierwsze zyski przyniesie dopiero 2021.

Dr Bartosiak: Amerykanie eskalują konflikt z Chinami. Francja nie chce chińskiego 5G

Dr Jacek Bartosiak o rywalizacji sinoamerykańskiej: konsulacie w Houston i sieci 5G, a także o fabryce benzyny syntetycznej w Policach i znaczeniu Pomorza Zachodniego.


Dr Jacek Bartosiak stwierdza, że niemiecka fabryka benzyny syntetycznej w Policach to fascynująca historia o tym, jak produkować paliwo nie mając własnych źródeł ropy. Wskazuje, że cały obszar jest ciekawy z punktu widzenia ruchu na ujściu Odry. Zauważa, że Szczecin ma ogromne oddziaływanie na obszar Berlina. Miasto jest bliżej stolicy niemieckiej niż polskiej.

[related id=120187 side=right] Ekspert ds. geopolityki komentuje zamknięcie konsulatu chińskiego w Houston. Przyznaje, że jest to ze strony amerykańskiej poważna eskalacja. Chińscy dyplomaci z konsulatu w stanie Teksas dostali od administracji Donalda Trumpa 72 godziny na spakowanie swoich rzeczy i zamknięcie placówki. W tej ostatniej trwa, zdaniem komentatorów, palenie dokumentów.

Ponadto dr Bartosiak mówi o sukcesach Amerykanów w Europie na podłożu infrastruktury telekomunikacyjnej. Chodzi o sieć 5G. Większość europejskich krajów pragnie kupić tę infrastrukturę raczej od Amerykanów niż od Chińczyków. Poza Brytyjczykami także Francuzi wprowadzają regulacje, które praktycznie wykluczą Huawei z francuskiej telekomunikacji najnowszej generacji. Nasz gość przypomina, że 5G to pierwsza od rewolucji przemysłowej technologia wymyślona w kraju niezachodnim.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Cukrownictwo w Polsce. Gabriel Janowski: Sytuacja jest trudniejsza po zniesieniu limitów produkcyjnych

Jak Niemcy chcieli przejąć całość polskiego cukrownictwa? Gabriel Janowski przestawia pokrótce historię przejęć przez obcy kapitał polskiej branży cukrowniczej.

Gabriel Janowski wspomina batalię o ocalenie polskiego cukrownictwa. Przypomina spotkanie na którym Peter Barron dziwił się, że Polacy „pozbywają się kury znoszącej złote jaja” sprzedając polskie cukrownie. Obecnie działają cukrowanie takie jak Kluczewo, Malbork. Były minister rolnictwa wskazują, że Niemcy mniej płacą niż Krajowa Spółka Cukrowa. Korzystają oni z posiadania cukrowni w Polsce, by sprzedawać tu cukier z Niemiec. Przypomina zamknięcie cukrowni w Ropczycach, po tym jak została ona przejęta przez Niemców.

Sytuacja o tyle jest trudniejsza w cukrownictwie, że zniesiono ograniczenia produkcyjne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jerzy Mużyło: W Szczecinie potomkowie niemieccy przyjeżdżają do byłych domów swoich rodziców

Jerzy Mużyło o kresowianach, którzy między 1944 a 1946 r. byli przesiedlani na tzw. Ziemie Odzyskane, niepewności co do losów miasta zaraz po wojnie oraz o wzajemnych zrozumieniu dzieci przesiedlonych

 

Jerzy Mużyło wskazuje, że do ziemi szczecińskiej przesiedlonych zostało ponad 150 tys. ludzi  z ziem polskich wcielonych do ZSRR.

Wielu z nich przyjechało z traumą, tego co widzieli […] ukraiński nacjonalizm dotknął ich rodzin.

Po wojnie powstał swoisty miks ludzi pochodzących z różnych stron i etnosów. Wielu przedstawicieli diaspory żydowskiej wyjechało ze Szczecina. Wiceprezes Stowarzyszenia Kresy Wschodnie Dziedzictwo i Pamięć opowiada historie związane z przesiedleniami. Informuje, że sam ma korzenie kresowe, gdyż jego rodzice pochodzili z Wołynia. Jego ojciec służył w AK, przez co miał problemy po wojnie. Jerzy Mużyło opowiada, że jego babcia i stryj zostali zamordowani przez Ukraińców, którzy wcześniej chodzili z jego ojcem do tej samej szkoły.

Prezydent Zaremba dwukrotnie wyjeżdżał ze Szczecina.

Mużyło przypomina dzieje Szczecina, którego przyszłość była zaraz po wojnie niepewna. W mieście działały równocześnie administracje polska i niemiecka, a Polaków było jedynie 2000 przy kilkudziesięciu tysiącach Niemców. Nie wiadomo było czy miasto zostanie wcielone do Polski, co ostatecznie nastąpiło 5 lipca 1945 r.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej  na dobre relacje między Polakami a Niemcami. Ci ostatni przyjeżdżają do miasta odwiedzać miejsca, gdzie mieszkali ich przodkowie. Będąc potomkami przesiedleńców Polacy i Niemcy rozumieją się nawzajem.

Byłoby się świetnie gdybyśmy mieli takie stosunki ze ścianą wschodnią.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Saryusz-Wolski, Terlikowski, Marszałkowski, Nisztor, Winnicki, Jastrzębski – Popołudnie WNET – 16.07.2020 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie i 96,8 FM we Wrocławiu. Zaprasza Magdalena Uchaniuk-Gadowska.

Goście Popołudnia WNET:

Jacek Saryusz-Wolski – europoseł PiS;

Tomasz Terlikowski – dziennikarz, publicysta;

Mariusz Marszałkowski – portal „Biznes Alert”;

Piotr Nisztor – dziennikarz śledczy, „Gazeta Polska”;

Robert Winnicki – poseł Konfederacji;

Maciej Jastrzębski – przegląd prasy arabskiej.


Prowadzący: Magdalena Uchaniuk-Gadowska

Realizator: Marcin Głos


Jacek Saryusz-Wolski | Fot. PAP/Maciej Kulczyñski

Europoseł PiS, Jacek Saryusz-Wolski komentuje przyjęty dziś przez Komisje PE, raport o stanie praworządności w Polsce i przypomina, że raport powstał na zamówienie polskiej opozycji totalnej: „Tam jest odsądzenie od czci i wiary. KRS, Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, wszystko od klasyki zarzutów tzw. praworządności po LGBT i media. Wszystkie wymysły i ataki polityczne, które były orkiestrowane w kampanii wyborczej. To jest tekst śmietnikowy”. Europeista przypomina postawę Victora Orbana, który zastrzegł, że nie poprze budżetu UE, jeśli ataki na Węgry i Polskę z artykułu 7 będą kontynuowane. Europoseł Saryusz-Wolski wskazuje, że nowy korona-fundusz i wypłata środków z budżetu UE, być może zostanie powiązana z klauzulą praworządności, co jest złamaniem traktatów, ale podczas jutrzejszego głosowania, powstały już pomysły jak obejść te przeszkody.

Publicysta Tomasz Terlikowski uważa, że decyzja PiS o niepowołaniu ks. Tadeusza Isakowicz-Zaleskiego w skład komisji ds. pedofili, to sygnał, że celem komisji „nie jest wyjaśnianie problemów pedofili, ale trwanie i pozorowanie działań, tak aby nikt nie mógł się przyczepić, że nic nie jest robione”. Zdaniem dziennikarza Terlikowskiego ksiądz w takiej komisji jest potrzebny, ponieważ tylko on posiada wiedzę „insiderską”. Gość Popołudnia Wnet zwraca uwagę, że reaktywna geneza powstawania tej komisji napawa sceptycyzmem. Tomasz Terlikowski podkreśla, że polska Lewica również nie chce wyjaśnienia tej sprawy, ponieważ jak pokazał przykład innych państw-sprawy pedofilii w Kościele Katolickim, przyśpieszyły proces laicyzacji społeczeństwa i wzmocniły elektorat lewicowy.

Autor na portalu „Biznes Alert” Mariusz Marszałkowski komentuje przejęcie grupy Lotos przez PKN Orlen i wskazuje, że nie można w tym kontekście mówić o wrogim przejęciu. Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej zwraca uwagę, że na kondycję polskich koncernów energetycznych duży wpływ miało uszczelnienie systemu podatkowego w zakresie akcyzy i legalnego obrotu paliwami. Zdaniem Mariusz Marszałkowskiego fuzja wyżej wymienionych spółek to dla Lotosu „konieczność”, natomiast dla PKN Orlen jest to zastrzyk finansowy, kadrowy i organizacyjny, aby rozwijać się w zakresie elektromobilności i produkcji wodoru.

Piotr Nisztor / Fot. Radio Wnet

Dziennikarz śledczy Piotr Nisztor uważa, że prezydent Władimir Putin dał pstryczka w nos polskiemu rządowi, inicjując za pomocą rosyjskich youtuberów rozmowę telefoniczną z prezydentem Dudą, w którym podszywali się oni pod Sekretarza Generalnego ONZ. Zdaniem Piotra Nisztora, tego typu sytuacja nie mogłaby mieć miejsca bez zaangażowania rosyjskiego wywiadu. Dziennikarz „Gazety Polskiej” uważa, że minister Mariusz Kamiński nie powinien zostać odwołany ze stanowiska, ponieważ w tym przypadku zawiódł system weryfikujący rozmowy telefoniczne. Redaktor Nisztor wspomina toczące się w przeszłości sprawy dotyczące inwigilacji dziennikarzy i stwierdza, że zostają one umarzane, pomimo wystarczająco mocnych dowodów na przeprowadzenie śledztwa: „Ja nawet nie ukrywam, że zastanawiam się nad tym, czy gdyby zdecydowano się w Sejmie powołać sejmową komisję śledczą ds. nielegalnej inwigilacji dziennikarzy za rządów PO-PSL. To czy to nie jest jedyne ciało, które mogłoby taką sprawę wyjaśnić. Bo w tej chwili te sprawy są umarzane”.

Poseł Konfederacji, Robert Winnicki obawia się, że po odrzuceniu kandydatury ks. Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego, komisja ds. pedofilii będzie pozorować rzeczywiste działania, a głosowanie nad osobami, które miały w niej zasiadać-celowo zostały przeniesione na czas po wyborach prezydenckich. Gość Popołudnia Wnet zapytany o sprawę dotyczącą odwołania ambasador Georgette Mosbacher, wskazuje że łamie ona konwencję wiedeńską regulującą stosunki dyplomatyczne i wylicza bezpośrednie interwencje ambasador USA w Polsce: To były różne tweety, wypowiedzi w internecie, angażowała się w sprawie wprowadzenia podatku cyfrowego od wielkich korporacji, angażowała się w sprawie instalowania w Polsce sieci 5G”. Zdaniem Posła Konfederacji, takie zachowanie przypomina „pouczanie tubylców kolonii”, a nie rolę jaką powinien odgrywać ambasador.

W przeglądzie prasy arabskiej, Maciej Jastrzębski opowiada o krytycznym  artykule zamieszczonym przez stację „Al Jazeera” wobec kandydata Demokratów wyborach prezydenckich Joe Bidena, a także saudyjsko-egipskim sporze o turystyczny „Red Sea Project”.

Niemieckie media komentują przegraną kandydata KO

Jan Bogatko o tym, jak niemieckie media relacjonują przegraną Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich.


Niemieckie media wskazują jak mówi Jan Bogatko, że „Polska podzielona jest na pół”. Przeciwników Zjednoczonej Prawicy nazywają one liberałami, co oznacza, jak zauważa nasz korespondent, iż są nimi poza Platformą Obywatelską także ludowcy, lewica i głosujący na Rafała Trzaskowskiego wyborcy Konfederacji. Niemieccy dziennikarze o byłym kontrkandydacie piszą jako o prezydencie Warszawy nie zauważając, że jest on też wiceprzewodniczącym Platformy.

K.T./A.P.

610 rocznica bitwy pod Grunwaldem. Krzysztof Jabłonka: To był symboliczny upadek Zakonu

Jak wyglądało pole bitwy pod Grunwaldem? Kto zabił wielkiego mistrza? Krzysztof Jabłonka o zwycięstwie sił Polski i Litwy nad Zakonem Krzyżackim.

 

Krzysztof Jabłonka zauważa, że jedną tajemnic Grunwaldu, którą odkryto 50 lat temu, jest to, że na środku pola bitwy rósł las, przez co siły polskie i litewskie nie widziały się nawzajem. Nielubiący Litwinów Długosz skorzystał z tej okazji, by po w opisie bitwy po swojemu uzupełnić to, czego o jej przebiegu nie wiedział. Historyk stwierdza, że Litwini uderzyli na krzyżaków w południe, kiedy Polacy dopiero zmierzali na pole walki. Chcieli w ten sposób związać siły wroga.

Po dwóch godzinach walki szyki litewskie pękają. […] Litwa barykaduje się w swoich obozach.

Siły polskie toczyła walkę razem z połową sił litewskich. Reszta tych ostatnich dołączyła wieczorem. Jabłonka zdradza, że Ulricha von Jungingena zabił rycerz Skarbek z Gór. Podkreśla, że choć nie udało się wtedy polskim siłom zdobyć Malborka to wiktoria grunwaldzka złamała potęgę Zakonu, który został pokonany później w wojnie trzynastoletniej, by ostatecznie ulec sekularyzacji w Prusach.

A.P.

Niemieckie media: Dudę uratowali seniorzy, chłopi i berobotni. Cywiński: Nie można zostawiać mediów w Polsce zagranicy

Co o wyborach w Polsce pisze niemiecka prasa? Piotr Cywiński o podwójnych standardach niemieckich komentatorów i dominacji obcego kapitału na polskim rynku medialnym.

Piotr Cywiński zdradza jak wynik wyborów prezydenckich komentują media niemieckie. W „Der Spiegel” trwa „wstrzymanie oddechu” do czasu ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów. Z kolei „Bild” akcentuje różnicę poglądów między kandydatami na prezydenta wskazując na konserwatyzm Andrzeja Dudy i liberalizm Rafała Trzaskowskiego. „Der Tagesspiegel” pisze, że w Polsce wschód, wieś i osoby starsze przegłosowały  zachód, miasta i osoby młodsze wyrażając przy tym obawy o stan polskiej praworządności po zakończeniu II kadencji prezydenta Dudy. Nasz gość zarzuca niemieckim dziennikarzom podwójne standardy.

W przypadku Niemiec gdybyśmy wzięli pod uwagę wyniki sondaży jakimi cieszą się chadecy z CDU/CSU, czy socjaldemokraci z SPD, to nie mieliby oni żadnego mandatu do rządzenia Niemcami, ale w Niemczech takie powiedzenie „Gewählt ist Gewählt ” to znaczy, że wybrany jest wybrany i Niemcy szanują wybór, jaki został dokonany, bo na tym polega zasada demokracji.

Dodaje, że w polskie dominują niemieckie koncerny medialne. Stwierdza, że TVN [ który jest własnością amerykańskiego koncernu Discovery- przyp. red.] kontynuuje swój przekaz podkreślając koncyliacyjność Rafała Trzaskowskiego. Publicysta portalu wPolityce zauważa, że PiS stracił w zachodnich województwach. Winą za to obarcza tamtejsze struktury partii. Wskazuje przy tym na potrzebę repolonizacji mediów:

Nie ma takiego cywilizowanego kraju, który kształtowanie opinii publicznej we własnym kraju pozostawiłby zagranicy.

Podkreśla, że w takiej sytuacji jednym przyczółkiem polskości w mediach jest telewizja publiczna. Przyznaje przy tym, że można mieć do zastrzeżenia do niektórych programów czy materiałów TVP.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się! Remake rewolucji październikowej trwa/ Jan Bogatko, „Kurier WNET” 73/2020

Zmienia się kolor sztandaru, zmienia się hymn, zmienia się klasa, na jakiej rewolucja się zasadza, ale cel jest ten sam: przejąć władzę i zniszczyć cywilizację, a potem się sprywatyzować.

Jan Bogatko

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!

Czasami od reguły czyni się wyjątki. Niejako dla sprawy. Otóż w Gelsenkirchen (Zagłębie Ruhry, 260 tysięcy mieszkańców, 20% muzułmanie, tendencja rosnąca) wzniesiono pomnik prawdziwego demokraty, Włodzimierza Lenina. Ba, ojca demokracji! Wszak Józef Stalin (jego pomnika nadal w Niemczech nie ma) najlepiej zdefiniował demokrację w duchu swego Mistrza: demokracja to komunizm, reszta to faszyzm. Dlatego Mongolia była (obok ZSRS) państwem demokratycznym, a Polska faszystowskim. Ktoś spyta: a Niemcy?! Otóż Niemcy nie były państwem faszystowskim, bo jedyni faszyści w III Rzeszy to był (niecały) personel ambasady Królestwa Włoch w Berlinie. Dla Rzeszy Hitlera i Rosji Stalina to właśnie 1 Maja był największym świętem, co chętnie podkreślali obaj Wodzowie.

Otóż w Gelsenkirchen, przed gmachem Komitetu Centralnego komunistycznej partii MLPD (Marksistowsko-Leninowska Partia Niemiec), wniesiono pomnik Włodzimierza Lenina, wysoki na 2,15 metra (sam Wielki Lenin był znacznie krótszy, mierzył zaledwie metr sześćdziesiąt pięć).

Może ktoś zapyta: a czy wolno gloryfikować komunistyczną dyktaturę w Niemczech? Teoretycznie nie. Był nawet proces, lecz miejscowi funkcjonariusze sądowi wydali orzeczenie sprzyjające celom wyznawców Marksa i Lenina. To kolejny dowód na to, że Zachód jest czerwony, sądy jak i urzędy, szkoły jak i prasa, prasa jak radio i telewizja. Nie tak dawno temu w Meklemburgii i na Pomorzu Zaodrzańskim (w języku przypominającym polski określa się to nowotworkiem „Meklemburgia – Pomorze Przednie”; gdzie to Zadnie Pomorze, pytam), rewolucyjna komunistka (to w Niemczech komplement, nie obelga), niejaka Barbara Borchardt, została sędzią landowego Trybunału Konstytucyjnego. Za Genossin Borchardt głosowali też posłowie (w Niemczech jest demokracja, więc sędziów krajowych TK wybierają posłowie do Landtagu, a nie jakieś tam organizacje samorządowe sędziów) CDU, a zatem z nazwy chrześcijańscy demokraci. Wywołało to nieśmiałe protesty, równie skuteczne, co i zapewne szczere, ze strony centrali partyjnej CDU, a ściślej tzw. Unii Wartości, czyli konserwatywnego listka figowego tej dziś lewackiej partii (skrobanki, LGBT itd. in vitro i tak dalej).

W akompaniamencie rewolucyjnych pieśni, rozbrzmiewających w centrum Gelsenkirchen, czerwona płachta powoli odsłania lico Wodza Rewolucji, Ojca Imperium Gułagów. Niejednemu kręci się łza w oku! Nadburmistrz Gelsenkirchen, polityk lewicowej SPD, Frank Baranowski, protestuje. „To ciężkie do zniesienia” – mówi potomek polskich osadników w Zagłębiu Ruhry.

Oczywiście wśród protestujących przeciwko wzniesieniu pomnika architekta obozów koncentracyjnych (obelisk z odzysku, import z byłej Czechosłowacji) nie zabrakło faszystów, podkreśla niemiecka prasa. Było w obu demonstracjach aż 50 osób.

Historia skandalu jest krótka: miasto Gelsenkirchen początkowo zabroniło ustawienia pomnika ludobójcy. Lecz Wyższy Sąd Administracyjny w Nadrenii Północnej – Westfalii uchylił ten zakaz (nie tylko w Meklemburgii – na Pomorzu Zaodrzańskim są jeszcze niezawiśli sędziowie). Nadaremno władze dzielnicy Gelsenkirchen-Zachód zwracały uwagę na wydawałoby się oczywisty fakt, że „Lenin jest synonimem gwałtu, ucisku, terroru i cierpień człowieka”. Bajania faszystów! Wodza Die MLPD, Gabi Fechtner, widzi w Leninie „sprawdzonego w historii świata prekursora walki o wolność i demokrację dla mas”.

Pomnik Lenina to kolejny dowód na budowę realnego socjalizmu w Niemczech po zjednoczeniu. Poza pielgrzymami z Chińskiej Republiki Ludowej mało kto pamięta o tym, że w cesarskim rzymskim Trewirze dwa lata temu wzniesiono pomnik Karola Marksa, ojca lewicowych totalitaryzmów (z nazizmem włącznie). Statua przy placu Simeonstifftplatz jest dziełem towarzysza Wu Weishana i „wielkim darem dla wielkiego syna miasta”, jak przekonuje strona miasta Trewir. Wielki, socjalistyczny pomnik dla wielkiego, socjalistycznego kraju!

Nie jest to zresztą jedyny pomnik duchowego sprawcy fizycznej pożogi na świecie. W Chemnitz, do niedawna Karl-Marx-Stadt, straszy przechodniów po dziś dzień ponadnaturalnej wielkości pomnik capo di tutti capi, ikony czerwono-tęczowej międzynarodówki. Jego sprawcą był z kolei rosyjski rzeźbiarz żydowskiego pochodzenia, Lew Kerbel, powszechnie fetowany mistrz sztuki w służbie Stalina, przyjaciel Ericha Honeckera, wielkiego niemieckiego demokraty, zmarłego na emigracji w Chile.

Mieszkańcy Kamienicy Saskiej (tak nazywał się po polsku Chemnitz w czasach czystości języka polskiego) nazywają pomnik po prostu „łeb”. Ten „łeb” to największy na świecie monument głowy, obok głowy Lenina w Ułan-Ude, stolicy Buriacji, na Syberii.

Na odsłonięcie pomnika w roku 1971 przyjechał też do Karl-Marx-Stadt prawnuk Marksa, Robert-Jean Longuet, zmarły w Paryżu adwokat, „bojownik przeciwko kolonializmowi”.

Uroczystość odsłonięcia daru ChRL w Trewirze przypominała jak żywo podobne uroczystości w tzw. „krajach demokracji ludowej”. A więc premiera Nadrenii Palatynatu, Malu Dreyer, polityczka socjalistycznej SPD, stwierdziła przy tej okazji, że „dar z Chin postrzegam jako filar i most partnerstwa”. Nie wszyscy podzielają jej opinię. Na łamach niegdyś konserwatywnego, dziś równie lewicowego jak cała prasa niemiecka dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, znalazłem uwagę, że to nie tyle prezent dla miasta, co dla samych Chińczyków od siebie. Pomnik przeznaczony jest przede wszystkim dla turystów z ChRL, odwiedzających miasto narodzin swego świętego. Do Trewiru przyjeżdża około 50 tysięcy gości z Chin Ludowych, udając się do kamieniczki Marksów, gdzie Karol przyszedł na świat. Ale pecunia non olet! Niemcy o tym dobrze wiedzą. Christian Saehrendt z FAZ zauważa: „rzeźba Wu Weishana w Niemczech to obce ciało, przecież oba kraje nie mają pokrewnych reżimów, jak swego czasu NRD czy Związek Sowiecki”. Czyżby?

Marks made in China to pomnik imponujący. Liczy 5 i pół metra wysokości wraz z cokołem. Stoi obok rzymskiej Porta Nigra, symbolu miasta. Tu mieściła się rezydencja Konstantyna Wielkiego Czy teraz miejsce tej bramy do miasta Augusta Treverorum zajmie jako symbol grodu Karol Marks? Konstantyn i Karol Marks… Pierwszy – przyjął chrześcijaństwo. Ten drugi – postawił sobie za cel jego unicestwienie. Pierwszy przyniósł mieszkańcom ówczesnego cywilizowanego świata wolność przez odkupienie. Drugi milionom niewolę w nieludzkich, totalitarnych systemach, których był patronem. Jeszcze trwają uroczystości.

Podobnie jak w Gelsenkirchen, kamienne truchło duchowego ojca nie tylko komunizmu, ale wszystkich lewicowych dewiacji, z nazizmem włącznie, spowito w czerwone płótno. Do Trewiru na imprezę odsłonięcia pomnika Marksa przybyło ponad 200 gości z niemieckiego świata polityki.

Ale nie tylko: na liście oficjeli widnieje także przewodniczący Komisji UE, Jean-Claude Juncker oraz wiceminister urzędu propagandy Chińskiej Republiki Lodowej, towarzysz Guo Weimin. Jean-Claude Juncker nawet nie poczuł siarczystego policzka, jakim uraczył go gość z Chin w randze wiceministra, zrównany protokolarnie z Junckerem. Och, tak, tak – były, rzecz jasna, protesty, znowu jacyś faszyści chcieli zepsuć demokratom widowisko. Dla jednych pomnik to skandal, dla innych wyraz dziejowej sprawiedliwości. Marks to wielki syn miasta, powtarzają niczym zaklęcie. PEN Club Niemcy był przeciwko; powołując się nieśmiało na brak wolności słowa w ChRL. Ale to też tylko listek figowy.

I nowa, świecka tradycja: w Bazylice Trewirskiej ówczesny przewodniczący Komisji Unii Europejskiej, Jean-Claude Juncker, wygłaszając kazanie, przestrzega przed tym, by obarczać Karola Marksa odpowiedzialnością za zbrodnie komunizmu. Cytat: „Za to, że niektórzy z jego późniejszych uczniów wartości, jakie on sformułował, i słowa, jakich użył do ich opisu, użyli jako broni przeciwko innym, nie można obarczać odpowiedzialnością Karola Marksa”. W religijnym uniesieniu premiera Nadrenii-Palatynatu, Malu Dreyer (SPD), powtarza innymi słowami wypowiedź Junckera wobec tysiąca zaproszonych gości: „nie wolno obarczać go winą za zbrodnie na milionach ludzi, popełnione w XX wieku w jego imieniu”.

Związek Ofiar Komunizmu (były jakie ofiary?), Izba Pamięci Berlin-Hohenschönhausen oraz Towarzystwo na rzecz Zagrożonych Narodów wyrazili protest przeciwko uczczeniu Marksa. Także AfD przeprowadziła marsz milczenia ku czci ofiar komunizmu. Ale co tam faszyści!

Sojusz Marksistowski z udziałem komunistycznej partii Die Linke (ta boi się określenia „komunistyczna” jak diabeł wody święconej) i DKP (Niemiecka Partia Komunistyczna; taka naprawdę istnieje i wspiera m.in. Antifę) zorganizował demonstrację przeciwko kapitalizmowi i wyzyskowi.

Stuttgart, w czerwcu. Setki lewackich „przeciwników rasizmu” (lewicowa „Sueddeutsche Zeitung” określa ich mianem „imprezowiczów”) demolowały sklepy w centrum miasta. Nadburmistrz (prezydent) Stuttgartu, Fritz Kuhn (Zieloni), mówił o tragicznej niedzieli w tym mieście. SZ już wie: „przemoc to pijani faceci”. Naprawdę? Zatrzymani bandyci mają od 16 do 33 lat; to międzynarodówka o niemieckich, chorwackich, irackich, portugalskich i łotewskich paszportach. Podobno są sfrustrowani pandemią. Wielu policjantów rannych. Rewolucja bis?

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!

Felieton Jana Bogatki pt. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” znajduje się na s. 3 lipcowego „Kuriera WNET” numer 73/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego