Gen. Samol: warunkiem pokoju w Europie jest rezygnacja przez Rosję z polityki imperialnej

Gen Bogusław Samol / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WnetGen Bogusław Samol / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Dwa razy dłuższa granica NATO-Rosja daje nam dwa razy większe szanse na uniknięcie agresji – mówi dyrektor Instytutu Strategii Wojskowej Akademii Sztuki Wojennej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Witold Waszczykowski: Macron nie miał prawa wypowiadać się w imieniu Europy w kwestii współpracy z Chinami

Za pięć (?!) lat z dzisiejszych decyzji wyłoni się nowy porządek świata / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 105/2023

Kilka lat zajęło administracji amerykańskiej zrozumienie, że nie robi się interesów z wychowankiem KGB. Amerykanie zrozumieli, ale wiedza ta nie docierała do ich sojuszników na Zachodzie Europy.

Krzysztof Skowroński

Kiedy uświadomimy sobie, że za tronem Putina stoją Chiny? – zapytał na Twitterze emerytowany (urodzony w 1966 roku) generał brygady sił powietrznych Stanów Zjednoczonych, Robert Spalding. Obecnie, jak podaje Wikipedia, generał pracuje w Hudson Institute i zajmuje się m.in. stosunkami chińsko-amerykańskimi, a bardziej – próbuje uświadomić elitom amerykańskim i opinii publicznej wolnego (jeszcze potrafiącego czytać) świata, jaką politykę prowadzą spadkobiercy Mao Zedonga.

Ta polityka to Wojna bez zasad. Taki jest też tytuł wydanej w 2022 roku książki, w której generał pokazuje, jak w bezwzględny sposób, wszelkimi możliwymi środkami chińscy komuniści niszczą Stany Zjednoczone i cały demokratyczny świat, który nie jest wstanie przeciwstawić się tej agresji, bo nawet nie potrafi zdać sobie sprawy z tego, że jest w stanie wojny.

Jeśli Państwo są ciekawi, dlaczego tak się dzieje, odsyłam do książki gen. Spaldinga, a teraz proponuję, żebyśmy nabrali trochę oddechu i na chwilę zanurzyli się w nieodległą przeszłość. W marcu 2009 roku, podczas spotkania nad Jeziorem Genewskim, ówczesna sekretarz stanu USA Hillary Clinton i minister spraw zagranicznych Rosji Sergiej Ławrow nacisnęli symboliczny przycisk z napisem „reset”. Cztery miesiące później do Moskwy przyjechał Barack Obama, a już 17 września Warszawa została poinformowana, że system obrony Patriot nie zostanie zainstalowany nad Wisłą. Wszystko to w nadziei, że w geopolitycznej rozgrywce z Chinami Putin stanie po stronie Waszyngtonu.

Kilka lat zajęło administracji amerykańskiej zrozumienie, że nie robi się interesów z wychowankiem KGB. Amerykanie zrozumieli, ale wiedza ta nie docierała do ich sojuszników w Berlinie, Paryżu, Madrycie czy Rzymie. Z trudem zaczęli ją przyswajać po 24 lutego 2022 roku.

Ciężko było zmienić Berlinowi politykę przymierza z Moskwą (co przypomina okładka tego wydania „Kuriera WNET”, na której Wojtek Sobolewski umieścił niemieckie hełmy – 5 tysięcy hełmów wysłali Niemcy na Ukrainę na początku wojny), tym bardziej, że Putin miał odnieść zwycięstwo w ciągu kilku dni, po których popłynąłby gaz przez Nord Steam 2.

Tak się nie stało i prezydent Biden 21 lutego 2023 roku w Warszawie mógł powiedzieć o solidarności i jedności krajów zachodnich i o tym, że wolny świat zatrzyma Putina i nie pozwoli mu wygrać wojny nad Dnieprem. Co więcej, prezydent Joe Biden powiedział: „Nie ma lepszego celu, większej aspiracji niż wolność (…), wróg tyrana, nadzieja odważnych, prawda wieków. To Wolność. Stańcie z nami, my staniemy z wami. I ruszymy naprzód – z wiarą, przekonaniem, trwałym zaangażowaniem, aby być sojusznikami nie ciemności, ale światła, nie ucisku, ale wyzwolenia, nie niewoli, ale wolności”.

I dodał słowa, które brzmią jak proroctwo, że za pięć lat z dzisiejszych decyzji wyłoni się nowy porządek świata. A przecież nie mógł myśleć, że przez te lata będzie trwała taka faza wojny na Ukrainie, z jaką teraz mamy do czynienia, bo nie jest możliwe, żeby ją Ukraińcy wytrzymali.

Co w takim razie prezydent Biden miał na myśli, mówiąc o pięciu latach? Odpowiedź na to pytania może zna generał Spalding, który wie, kto stoi za tronem Putina.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023

Warzecha: nikt nie podjął próby wytargowania czegoś dla Polski podczas wizyty prezydenta Bidena

USA i Statua Wolności / Fot. Stux, Pixabay.com (Public Domain)

Jedynym wymiernym efektem przyjazdu amerykańskiego przywódcy jest umowa przedprojektowa z Westinghouse. Moglibyśmy wynegocjować choćby rabat na uzbrojenie – ocenia publicysta.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Michał Karnowski: Wizyta prezydenta Bidena ma wielkie znaczenie symboliczne

Komandor prof. Andrzej Makowski: rzeczą podstawową dla NATO jest świadomość sytuacyjna

Featured Video Play Icon

ORP Ślązak / Fot. Leszek Chemperek/CO MON

„Wzmocniliśmy mocno swoje zdolności jeżeli chodzi o działania asymetryczne” – mówi komandor prof. Andrzej Makowski.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Prof. Szeremietiew: Polska odgrywa dziś kluczową rolę dla przebiegu wojny na Ukrainie, stąd próby jej zdestabilizowania

Jeśli ktokolwiek jeszcze wątpił, czy Niemcy i Rosja pedałują w tandemie, ten teraz nie może nie przejrzeć na oczy

Fot. CC0, Pixinio.com

Niemcy z właściwą sobie gracją słonia w składzie porcelany próbują zachować przyjaźń z Władimirem, którą dopieszczali przez całe dekady, i nie poróżnić się zbyt mocno ze światem cywilizowanym.

Adam Gniewecki

Cofnijmy się do początków nierównych zmagań Ukrainy z Rosją 9 marca ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski rozmawiał telefonicznie z kanclerzem Niemiec, o czym poinformował ambasador Ukrainy w Berlinie, który dodał, że „było to jak rozmowa ze ścianą”, a niemiecki kanclerz wykluczył wprowadzenie embarga na rosyjską ropę i gaz, co ambasador określił jako „nóż wbity w plecy Ukrainy”. 29 marca ukraiński portal Europejska Prawda podał, że po ataku Rosji na Ukrainę niemiecki minister finansów powiedział ambasadorowi Ukrainy w Berlinie, że „Ukraina ma tylko kilka godzin”, więc sprzeciwił się dostawom broni do tego kraju i odłączeniu Rosji od SWIFT.

Według ambasadora, który określił tę rozmowę jako „najgorszą w swoim życiu”, niemiecki minister nie chciał z nim rozmawiać, ale pertraktować już z marionetkowym rządem posłusznym Rosji.

Ten ambasador to Andrij Melnyk, obecny wiceminister spraw zagranicznych w Kijowie, który na krótko przed odwołaniem z Berlina, w wywiadzie dla kanału You Tube gloryfikował Stepana Banderę oraz oznajmił, iż właśnie „pierwszy raz usłyszał” o masakrach Polaków i Żydów oraz 100 tysiącach polskich cywilów zamordowanych na Wołyniu. Ale to inna sprawa… Mądrzy mówią, że nic nie jest zupełnie białe ani doskonale czarne. Ale tych słów panu Melnikowi nie zapominajmy.

W związku z groźbą rosyjskiej inwazji na Ukrainie Kijów prosił Berlin o dostawy broni i sprzętu. „Deutsche Welle” poinformowało, powołując się na informacje z niemieckiego resortu obrony, iż 19 stycznia Ukraina wystosowała oficjalne pismo z prośbą o pomoc w tym zakresie i w odpowiedzi otrzymała od Berlina obietnicę dostarczenia 5 tys. hełmów, które zostały wysłane 25 lutego. Powodem opóźnienia miał być fakt, że niemieckie ministerstwo obrony nie posiadało adresu na Ukrainie, pod który mogło przesłać sprzęt. Jeżeli miał to być żart, to gruby i niesmaczny. W niemieckim stylu. I tak to wygląda od początku rosyjskiego najazdu na Ukrainę do dzisiaj.

Konsekwentny opór Berlina nie ustaje. Zmieniają się tylko preteksty odmów czy opóźnień i metody.

Najwyraźniej Niemcy chcą być spektakularnie zmuszani przez NATO, USA i Wielką Brytanię do udzielania pomocy ofierze swojego odwiecznego sojusznika-partnera w lukratywnych interesach i dalekosiężnych planach wspólnego panowania nad podzieloną między siebie Europą. Wliczając „przywłaszczenie” przez Rosję Ukrainy i IV rozbiór Polski. (…)

Niemcy konsekwentnie i nienawracalnie głupio brną w bagno współpracy i związku z Rosją. Wierzyli Putinowi, że „to” potrwa najwyżej 3 tygodnie. Mimo ostrzeżeń z lewa i z prawa oraz ze wszystkich stron świata, wierzyli Rosjaninowi – pułkownikowi KGB. Ufali w jego siłę i spryt. A tu bęc! Niespodzianka. Ukraina broni się już prawie rok i wbrew wcześniejszej pewności, nic nie zapowiada zwycięstwa Rosji. (…)

My ponad siły i możliwości pomagamy Ukrainie, a w nagrodę jesteśmy prześladowani. Kto nam pomaga i kto nam pomoże? Może los, bo, paradoksalnie, wojna na Ukrainie pod tym względem działa na naszą korzyść. Osłabia i kompromituje Niemcy, które pieniędzmi za surowce energetyczne umożliwiły Rosji zbudowanie tej pożal się Boże, ale jednak armii, uzależniły siebie i kawał Europy od rosyjskiego gazu i ropy, a teraz starają się nie przeszkadzać wspólnikom od „mokrej roboty”. (…)

19 stycznia dowiedzieliśmy się z sondażu przeprowadzonego na zlecenie agencji dpa przez instytut badania opinii publicznej YouGov, że ewentualna dostawa na Ukrainę czołgów Leopard wciąż jest sceptycznie postrzegana przez większość niemieckiego społeczeństwa. 43% ankietowanych było przeciw, a 39% za dostawą.

Niemcy z właściwą sobie gracją i delikatnością słonia w składzie porcelany próbują zachować przyjaźń z Władimirem, którą dopieszczali przez całe dekady, i nie poróżnić się zbyt mocno ze światem cywilizowanym, choć w sprawie dostawy czołgów Leopard na Ukrainę Amerykanom już puszczają nerwy. Szef Pentagonu starł się w Ramstein, już mało dyplomatycznie, ale jeszcze tylko słownie, z doradcą niemieckiego kanclerza. W dalszych spotkaniach stawiam na Amerykanina. I mu kibicuję. Odpowiednia waga, postura, zaplecze i długi wojskowy trening. Panie Olafie! Nie da się. Tę hipokryzję, naiwne kunktatorstwo i prymitywną grę świat zbyt wyraźnie widzi i czuje. A nie wygląda i nie pachnie to ładnie.

Jeśli ktokolwiek miał dotychczas wątpliwości, czy rzeczywiście Niemcy i Rosja pedałują w tandemie, ten teraz nie może nie przejrzeć na oczy.

Cały artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Żeby było tak, jak było”, znajduje się na s. 13 lutowego „Kuriera WNET” nr 104/2023.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Żeby było tak, jak było” na s. 13 lutowego „Kuriera WNET” nr 104/2023

 

Jeśli Rosja upadnie i zostanie ukarana, Rosjanie znienawidzą Putina za wszystko tak, jak Niemcy znienawidzili Hitlera

Jurij Felsztyński | Fot. Paweł Bobołowicz

Rosja zawsze istniała jako imperium – rosyjskie przed 1918 r., sowieckie przed 1991 r. Więc niestety dla nas wszystkich, Rosjanie szczerze wierzą, że ich przeznaczeniem jest istnienie jako imperium.

Rosja nigdy się nie odbuduje po tej wojnie

Piotr Mateusz Bobołowicz rozmawia z Jurijem Felsztyńskim, rosyjskim historykiem mieszkającym w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.

Mówimy o Władimirze Putinie, osobie, która podniosła Rosję z kryzysu lat 90. XX wieku, z powodzeniem ustanowiła bardzo silny rząd i wzmocniła Rosję. Jak to możliwe, że teraz popełnia tyle błędów, takich jak atak na Ukrainę?

Przede wszystkim nie uważam Putina za dyktatora. Nie patrzę na niego, jakby był na przykład rosyjskim Łukaszenką. Łukaszenka jest typowym i klasycznym dyktatorem. Putin nie jest.

Putin doszedł do władzy w 2000 r. jako przedstawiciel FSB i przez te wszystkie lata rządził Rosją w imieniu FSB. I teraz nadal jest prezydentem Rosji w imieniu służby bezpieczeństwa państwa, FSB. Więc jeśli coś mu się stanie jutro, jeśli jutro umrze, jeśli jutro zostanie zabity, nie wierzę, że to na pewno przyniesie zmiany.

Poza tym myślimy, czy też chcemy myśleć, że jeśli pojawi się nowa osoba, to może być lepsza od Putina. W rzeczywistości może być od Putina gorsza. Do pewnego stopnia Putin miał po prostu szczęście. Miał szczęście, bo został wybrany na prezydenta. Było przynajmniej kilku innych kandydatów – nadal z FSB, ale byli inni kandydaci.

Z gospodarką sprawa jest bardzo prosta. Kiedy Jelcyn był u władzy, cena ropy wynosiła 8, 12 dolarów za baryłkę. Teraz cena ropy jest wielokrotnie wyższa. To jest odpowiedź na pytanie o sukces gospodarczy Federacji Rosyjskiej pod rządami Putina. Ale błędem, który oni popełniają jako instytucja, jest to, że szczerze wierzą w siłę. Tradycyjnie KGB od dnia, kiedy zostało utworzone, wybierało różnych specjalnych ludzi do pracy dla nich.

Oni nie są tacy jak ty i ja. To ludzie z zupełnie inną logiką. Wierzą we władzę, wierzą w siłę i wierzą w zabijanie. I zostali wyszkoleni, by zabijać i niszczyć. Nigdy nie byli szkoleni do budowania. A kiedy przejęli władzę w 2000 r., bardzo szybko przejęli kontrolę nad całym krajem i stworzyli sytuację, w której po raz pierwszy w historii – naprawdę po raz pierwszy w historii, nie znamy innych takich przypadków – KGB kontrolowało państwo; także armię. Dlatego mamy te wszystkie trudności: ponieważ po raz pierwszy w historii ludzkości służby specjalne rządzą krajem bez żadnej kontroli politycznej.

W Związku Sowieckim aż do 1991 r. była ta kontrola polityczna partii komunistycznej, która była straszna itp., itd. Niemniej jednak był to rodzaj kontroli politycznej. Teraz nie mają nad sobą tej kontroli politycznej. I znowu: są to ludzie, którzy nigdy nie zostali przeszkoleni do rządzenia.

Zostali wyszkoleni, by zniszczyć. Więc wierzą w siłę i wierzą w zmuszanie innych ludzi do kapitulacji, do poddania się. Mają trudności ze zrozumieniem, że świat jest inny i że nie odda wolności w zamian za, nie wiem, pokojowe życie pod kontrolą Federacji Rosyjskiej.

A poza tym, i to jest kolejny problem, Rosja zawsze istniała jako imperium. To było Imperium Rosyjskie przed 1918 r., było to imperium sowieckie przed 1991 r. Więc niestety dla nas wszystkich, Rosjanie szczerze wierzą, że ich przeznaczeniem jest istnienie jako imperium, a nie jako normalne, zwyczajne, typowe państwo europejskie. I dlatego Putinowi bardzo łatwo było sprzedać Rosjanom tę ideę, że jakiekolwiek mają problemy, wynikają one z faktu, że świat nie chce uznać prawa Rosji do istnienia jako imperium i do kontroli nad innymi narodami, bez których Rosja tak naprawdę nie ma powodu, by istnieć.

Brzmi trochę szalenie i nieracjonalnie i takie jest. Ale dokładnie to sprzedają rosyjskiej opinii publicznej: że Rosja nie ma powodu, by istnieć, jeśli nie wolno jej istnieć jako imperium. I właśnie z tym mamy do czynienia.

Powiedział Pan, że nawet w przypadku śmierci Putina zastąpi go ktoś inny z FSB. Więc naturalne pytanie brzmi: kto?

Nie sądzę, żeby to było naprawdę ważne. Wiele osób twierdzi, że oczywistym kandydatem jest Patruszew, były dyrektor FSB, jak kiedyś Putin, a teraz jest odpowiedzialny za Radę Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, która jest strukturą, która, szczerze mówiąc, nie ma żadnej władzy. Chyba że Patruszew wolałby pozostać numerem dwa w Rosji, ponieważ pod wieloma względami bezpieczniej jest być numerem dwa niż numerem jeden. Numer jeden może stracić głowę, jeśli coś pójdzie nie tak.

Gdyby to była tylko kwestia obalenia Putina… Moglibyśmy po prostu wyeliminować Putina albo poczekać, aż umrze, a wtedy wszystko zostałoby jakoś naprawione. Myślę, że problem jest głębszy. Rzeczywistość jest taka, że w jakiś sposób musimy uwolnić Rosję spod kontroli FSB.

A jest to bardzo poważna struktura. Powstała w grudniu 1917 r.; liczy sobie ponad 100 lat. To jedyna struktura, jedyna instytucja, która przetrwała upadek Związku Radzieckiego. Jest ogromna. Nawet teraz tak naprawdę nie wiemy, ile osób dla niej pracuje. Ma różne poziomy. Ma poziom publiczny, który widzimy, ma instytut oficerów aktywnej rezerwy; tak to nazywają. Mają też sieć tajnych agentów. To ogromna struktura, która przeniknęła całe społeczeństwo Federacji Rosyjskiej. Naprawdę bardzo trudno ją zniszczyć czy odebrać jej władzę.

I znowu, jeśli Rosja nie zostanie pokonana, a porażka, przynajmniej psychologicznie, nie będzie klęską tej skali, jak pokonanie Niemiec w 1945 r., nadal będziemy mieli trudności z Rosją. I jeszcze raz: nie mówimy nawet o możliwości przekształcenia się tej wojny w starcie nuklearne. To będzie inny świat i nawet moja fantazja nie pozwala mi spekulować na ten temat.

Czy uważa Pan, że możliwy jest upadek Rosji i jej rozpad, jak Związku Sowieckiego, na niepodległe państwa?

Myślę, że niektóre terytoria odłączą się od Federacji Rosyjskiej: Republika Czeczeńska, Dagestan, Inguszetia. Niektórzy wierzą, że Rosja się rozpadnie i nastąpi podział na kilka państw. Ja w to nie wierzę. Nie widzę żadnych przykładów w historii świata, kiedy państwo narodowe zostałoby w jakiś sposób podzielone na kilka państw. Oczywiście mamy przypadek Korei Północnej i Południowej oraz Niemiec Zachodnich i Wschodnich. Ale to nastąpiło w wyniku zagranicznej interwencji i ze względów ideologicznych. Więc nie spodziewam się wojny domowej w Rosji.

Ale wierzę, że jeśli ta wojna będzie trwała bardzo długo, a zwłaszcza, jeśli będzie użyta broń nuklearna, wtedy Rosja w końcu zostanie pokonana, upadnie, zostanie ukarana. Rosjanie prawdopodobnie znienawidziliby Putina i wszystko, co się z nimi stało, tak, jak Niemcy nienawidzą Hitlera i wszystkiego, co zdarzyło się Niemcom. Ale jaką zapłacimy za to cenę? A ta cena może być wysoka, jeśli nie znajdziemy sposobu na szybkie zakończenie tej wojny.

Moim zdaniem jedyny sposób, jedyna szansa, jaką mamy, żeby szybko wygrać tę wojnę i nie pozwolić Putinowi przekształcić jej w konfrontację nuklearną, jest pomoc Ukraińcom z bronią ofensywną i pomoc im w zwycięstwie. Bo w rzeczywistości po dziewięciu miesiącach wojny, biorąc pod uwagę, że Ukraina jest zniszczona z powietrza,

Ukraińcy mają teraz najsilniejszą armię w Europie. I tak naprawdę nie potrzebują żołnierzy NATO na ziemi. To nie jest konieczne. Potrzebują broni i potrzebują innego podejścia do wojny. Muszą prowadzić wojnę ofensywną. W przeciwnym razie ryzykujemy, że damy Putinowi wystarczająco dużo czasu, aby dojść do pomysłu użycia broni jądrowej.

Powiedział Pan, że nie wierzy w wojnę domową w Rosji. Osobą, która w nią wierzy, jest Ilia Ponomariow. Niedawno zorganizował w Polsce spotkanie rosyjskich deputowanych ludowych, którzy mają stworzyć alternatywną strukturę umocowaną prawnie, która przejmie władzę od reżimu Putina po jego upadku. Co sądzi Pan o Ilii Ponomariowie i jego pomysłach?

Znam Ilię Ponomariowa, on zna mnie. Mamy dobre stosunki. Byłbym szczęśliwy, gdyby miał rację. Ale po prostu nie wierzę w te siły. Naprawdę nie wierzę w zdolność Rosji do radzenia sobie z tym problemem wewnętrznie. Związek Radziecki istniał w formacie zamkniętych granic i bez gospodarki rynkowej. I to stworzyło sytuację, gdy w sierpniu 1991 r. nastąpiła swego rodzaju eksplozja woli demokracji w Rosji. Wielu ludzi zbierało się na ulicach Moskwy, aby żądać upadku Związku Radzieckiego i przejęcia władzy od partii komunistycznej itd.

Federacja Rosyjska funkcjonuje w modelu otwartych granic i gospodarki rynkowej. I to oczywiście pozwala wszystkim ludziom, którzy są niezadowoleni z reżimu – z powodów osobistych, ekonomicznych, politycznych, narodowościowych – pozwala im na opuszczenie kraju. I wiemy, że przez lata, właściwie od 1991, ale także od 2000 r., również od 24 lutego, a nawet od 21 września, kiedy Putin ogłosił mobilizację, setki tysięcy, jeśli nie miliony ludzi opuściły Federację Rosyjską.

Więc tych wszystkich ludzi, którzy są naprawdę przeciwni reżimowi, tam nie ma. Nie ma ich tam. Wiodą normalne, czasami może trudne, ale normalne życie za granicą. Niektórzy są w więzieniach, tak jak Nawalny, jak Władimir Kara-Murza, których Pan zapewne dobrze zna. Są to silni ludzie, gotowi być w opozycji wobec reżimu. Ale nie ma ich zbyt wielu. Nie ma ich zbyt wielu… I nie widzimy żadnych tłumów na ulicach.

I znowu, różnica polega na tym, że jeśli w typowym kraju prezydent wygłosiłby przemówienie podobne do przemówienia Putina z 21 września, ludzie wybiegliby z domów pod główne budynki rządowe w mieście, aby obalić rząd. A w Rosji wybiegają z domów, by przekroczyć granicę. I to jest różnica, prawda? Tak więc w Rosji nikt tak naprawdę nie wierzy, że coś normalnego może się przydarzyć temu krajowi. Ludzie tam mieszkają, niektórzy odnoszą sukcesy, niektórzy zarabiają pieniądze i żyją szczęśliwie w sensie ekonomicznym, ale tak naprawdę nie ufają rządowi, nie ufają systemowi. Nie wierzą, że są w stanie zmienić system.

Partie polityczne w Rosji to partie, które nie walczą o władzę. To jedyny kraj, w którym partie polityczne nie walczą o władzę. Walczą o reprezentację w rosyjskim parlamencie, ponieważ przynosi to pieniądze, naprawdę dużo pieniędzy deputowanym rosyjskiego parlamentu. Więc to swego rodzaju konkurencja ekonomiczna, ale nie polityczna.

Armia nigdy nie odgrywała żadnej roli politycznej w Rosji, więc nie można liczyć na przykład na wojskowy zamach stanu. To nie Ameryka Łacińska.

Naprawdę nie widzę sił, które są w stanie walczyć o zmianę reżimu, ponieważ najsilniejszym elementem tego reżimu jest FSB, które stworzyło kilka dodatkowych narzędzi wojskowych do obrony siebie, takich jak na przykład Rosgwardia, gdzie rządzi były szef bezpieczeństwa Putina, takich jak pan Prigożyn, który zorganizował swego rodzaju… niekonwencjonalne siły, które mają pozwolenie, by zabijać każdego, kogo chcą zabić, czy rekrutować każdego, kogo chcą zwerbować.

Więc istnieje pewien element chaosu i niestabilności, powiedziałbym, bo kiedy widzimy ludzi takich jak Prigożyn, działających w sposób, w który działają, to faktycznie pokazuje nam, że reżim nie jest stabilny, że korzysta ze wszystkiego, co jest w stanie wykorzystać i co, wydaje mu się, pomoże mu przetrwać. Więc myślę, że upadek jest możliwy, że pozycja Putina jest dziś znacznie słabsza niż dziewięć miesięcy temu. Ale jednocześnie nie oznacza to, że to rosyjskie społeczeństwo obali ten reżim. Powiedziałbym, że reżim ten upadnie w wyniku wojny z Ukrainą. Ponownie pytanie brzmi: kiedy?

I pytanie brzmi, co po tym reżimie? Czy widzi Pan w Rosji siłę polityczną, osobę, która mogłaby go zastąpić? I co stanie się z Putinem? Jakaś nowa Norymberga?

Oczywiście coś takiego chcielibyśmy zobaczyć. Naprawdę nie wiem, czy Putin przeżyje wojnę. Prawdopodobnie nie. I nie wiem, czy pozwoliłby na wysłanie siebie przed trybunał w Hadze. Myślę, że nie.

Jedynym niebezpieczeństwem w Rosji, zarówno dla samej Rosji, jak i dla świata, jest FSB. Jeśli ta organizacja jakoś zostanie rozwiązana, myślę, że możemy porozmawiać o normalnej Rosji i normalności w Rosji. Możliwe jest również, że to sama FSB przyniesie nam kilka głów, które chcielibyśmy mieć, jak Putin, Szojgu, Prigożyn, etc. i spróbują udawać, że są gotowi do reform. Myślę, że pierwszego dnia bylibyśmy szczęśliwi, ale drugiego dnia zrozumielibyśmy, że FSB nie oferuje nam nic innego.

Wiemy, czego potrzebujemy. Potrzebujemy ludzi w Rosji, rządzących Rosją, którzy powstrzymaliby wojnę, wycofaliby wojska rosyjskie z Ukrainy, uznaliby granice z 2013 r., zgodziliby się zasadniczo zapłacić odszkodowanie za wyrządzone szkody. I znowu: zasadniczo, ponieważ nie jestem ekonomistą. Nie mam pojęcia, jak obliczyć poziom szkód, które zostały wyrządzone. Zapewne są tak wielkie, że możemy napotkać trudności, żeby zmusić Rosję do zapłacenia za nie. No i oczywiście, którzy wysłaliby kilka osób przed trybunał. To jest pięć prostych punktów.

Mogą być jeszcze inne, jak wycofanie się rosyjskich wojsk z Naddniestrza, uznanie granic z 2007 r. w stosunku do Gruzji. Oczywiście wycofanie wojsk rosyjskich z Białorusi i pozwolenie, by Białoruś stała się normalnym demokratycznym krajem europejskim. Łukaszenka oczywiście upadnie bardzo szybko. To nie będzie żadnym problemem, ponieważ jest on na swoim stanowisku tylko dlatego, że Putin mu pomaga. To samo odnosi się do Kadyrowa. Tak więc Republika Czeczeńska stanie się niezależna w chwili, gdy zniknie Kadyrow.

Więc będą tam pewne zmiany, powinniśmy się ich spodziewać. Powtórzę: nie wiemy, jak długo to potrwa i ile zapłacimy w tym procesie. Ale z punktu widzenia Federacji Rosyjskiej – i jest ważne, żeby to zrozumieć – Putin zniszczył Rosję.

Ten zbiorowy Putin, który najechał Ukrainę pierwszy raz w 2014 r., ale potem, oczywiście, 24 lutego. Putin zniszczył Rosję. Zniszczył na pokolenia, może nawet na wiek lub dwa. Skutki tej wojny dla Rosjan, co nie jest oczywiście rozumiane w Rosji, będą dramatyczne, przyniosą dramatyczne rezultaty i zmiany w Rosji po zakończeniu wojny.

A dla porównania, Ukraina zostanie odbudowana szybko. Będzie to bardzo bolesny proces. Dowiemy się prawdopodobnie, że wiele osób zostało zabitych lub zaginęło. Więcej, niż teraz sobie wyobrażamy, bo Ukraińcy zabijają rosyjskich wojskowych, a Rosjanie w rzeczywistości zabijają cywilów. Trudno to teraz policzyć, uzyskać wiedzę, ile osób zginęło, ile opuściło Ukrainę i prawdopodobnie nigdy nie wróci z takiego czy innego powodu. Ale Ukraina odbuduje się bardzo szybko i odniesie duży sukces jako państwo, ponieważ jest to, ekonomicznie rzecz biorąc, państwo bardzo bogate i stanie się członkiem Unii Europejskiej, stanie się członkiem NATO.

To wszystko się wydarzy, a Rosja nigdy, nigdy się nie odbuduje po tej wojnie. To swego rodzaju zagadnienie filozoficzne, ale dokładnie tak będzie.

Cały wywiad Piotra Mateusza Bobołowicza z Jurijem Felsztyńskim, pt. „Rosja nigdy nie odbuduje się po tej wojnie”, znajduje się na s. 1, 5 i 6 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

 

Wywiad Piotra Mateusza Bobołowicza z Jurijem Felsztyńskim, pt. „Rosja nigdy nie odbuduje się po tej wojnie” na s. 5 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Studio Dziki Zachód: Odcinek mocno ekonomiczny

Ten odcinek „Studia Dziki Zachód” jest dla tych, którzy kochają zapach pieniędzy. „Pierwszy kowboj III RP” opowiada o kryptowalutach i magnatach finansowych, trochę czasu zostawiając na politykę.

Wiele dzieje się w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Zaledwie świat dowiedział się o wyniku „midterm elections”, a już padła szokująca informacja – FTX, jedna z największych giełd kryptowalut na świecie, złożyła wniosek o upadłość. Sprawa jest poważna, bo z funduszu zniknęło, bagatela, miliard dolarów! Co o tym sądzi nasz korespondent z Arizony?

Od kilku lat ludzie mi przysyłają jakieś skrypty czy filmiki, które mają w prosty sposób, w kilka minut, jak działają kryptowaluty. Miałem jedno wrażenie – że jak nie rozumiem, jak to działa, to nie powinienem inwestować. Co do FTX i kryptowalut – z daleka widać, że ktoś zrobił numer w stylu Amber Gold… Najpierw ten „ktoś” pozwalał grupie ludzi sporo zarabiać, a gdy liczba inwestorów osiągnęła masę krytyczną, to uciekł z pieniędzmi do Argentyny (pojawiły się już takie przypuszczenia).

To tylko fragment rozmowy o kryptowalutach, ale w rozmowie pada także wiele ciekawych uwag na temat spotkania szefów agencji wywiadowczych Rosji i Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie oficjalny przekaz jest taki, że nie były to rozmowy pokojowe, ale wokół tak sensacyjnego wydarzenia musiały powstać rozmaite teorie. Swoją zaprezentował na antenie Wojciech Cejrowski:

Chodzą słuchy, że administracja Bidena naciska na Ukrainę, by zaczęła stawiać sobie realistyczne cele w wojnie. Możliwe, że Amerykanie się tą wojną zmęczyli lub wojna spełniła już swoje założenia…

[ARP]

Posłuchaj:

Czytaj też:

Gen. Samol: Jeżeli Ukraińcy utrzymają Bahmut, to być może pod koniec zimy uda im się odbić Krym

Andrzej Rafał Potocki: Polskie wojsko nie miało szans, by zestrzelić pocisk zmierzający na nasze terytorium

Źródło fotografii: Pixabay

A.R. Potocki, publicysta („W Sieci”, wpolityce.pl) komentuje dla nas najnowsze ustalenia w sprawie incydentu w Przechodowie.

Cały czas napływają do nas nowe informacje na temat tragicznego wypadku na naszej granicy. Jak mówi nasz gość:

Fizycznie nie byłoby możliwe wystrzelenie takiego pocisku z terytorium Rosji. Rosjanie mogliby teoretycznie wystrzelić ją z terytorium Białorusi. Bardzo prawdopodobne jest zatem, że tą rakietę (bądź dwie rakiety, jak się przypuszcza) wystrzelili Ukraińcy.

– mówi nasz gość.

Andrzej Potocki dodaje, że jego zdanie odpowiedzialność za śmierć 2 cywili spada na Rosjan:

To była obrona ukraińskiego terytorium przed rosyjską agresją. To winą Rosjan jest, że rakieta była niecelna, bo to oni ją wyprodukowali.

[ARP]

Posłuchaj:

Pocisk, który eksplodował w Przewodowie, został wystrzelony przez Ukraińców

Źródło fotografii: Unsplash

Tragiczny wypadek w Przewodowie, w którym zginęły dwie osoby, miała spowodować rakieta wystrzelona przez ukraińskie siły zbrojne. Informację podały czołowe agencje informacyjne: AP i Reuters.

Agencja Reuters, powołując się na źródła w NATO podała sensacyjną informację. Wg ustaleń Reutersa, prezydent Biden powiadomił sojuszników z G7 i NATO, że za incydent w Przewodowie odpowiada pocisk rakietowy wystrzelony omyłkowo przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Wcześniej agencja Associated Press – za anonimowym źródłem w amerykańskiej administracji – podała, że rakieta z Przewodowa została „prawdopodobnie wystrzelona przez Ukraińców”.

Rząd RP nie komentuje tych rewelacji. Prezydent Andrzej Duda powiedział tylko, że „Na razie brak jednoznacznych dowodów, kto wystrzelił rakietę”.

Będziemy informować o sprawie na bieżąco.

[ARP]

Marek Biernacki: Źle się stało, że o wydarzeniu w Przewodowie dowiadujemy się przede wszystkim z mediów amerykańskich

Prosto z Sejmu: Łukasz Jankowski pyta Marka Biernackiego (Koalicja Polska) o zdanie opozycji w sprawie eksplozji pocisku rakietowego w Przewodowie.

Marek Biernacki – poseł na Sejm, były minister spraw wewnętrznych i były minister sprawiedliwości komentuje dla naszego Radia tragiczne zdarzenie w przygranicznym Przewodowie. Jak Państwo pewnie wiecie, w tej przygranicznej miejscowości spadł pocisk rakietowy i zabił dwie osoby. Przyczyny tego wypadku nadal są niewyjaśnione. Marek Biernacki ocenia:

Nieważne, czy rakietę wystrzelili Rosjanie czy Ukraińcy. Trzeba przyjąć założenie, że jest to konsekwencja brutalnej wojny, która się toczy tuż za naszą granicą. Na Bali trwa szczyt G20, najważniejsi politycy toczą rozmowy, a tymczasem Rosjanie mordują ludność cywilną na terytorium ukraińskim.

Nasz gość wskazuje na złą komunikację kryzysową ze strony rządowej:

Trzeba powiedzieć jasno, że ten kryzys został źle rozegrany w mediach. Zabrakło dobrej komunikacji rządu z mediami. Źle się stało, że o eksplozji w Przychodowie dowiadujemy się głównie z CNN, a nie od przedstawicieli administracji.

– ocenia Marek Biernacki.

[ARP]

Posłuchaj!

Przeczytaj też:

Dmytro Antoniuk: przeprawa wojska na lewy brzeg Dniepru wymaga dużo wysiłku