Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Pyffel: nie ma możliwości, by obok siebie istniały potężne Chiny i potężna Rosja
Jaśmina Nowak i prof. Bogdan Góralczyk / Fot. Mikołaj Murkociński, Radio Wnet
Pekin ma długie tradycje dołączania do obozu zwycięzców. Stąd sondowanie możliwości zacieśnienia relacji z Ukrainą – mówi sinolog.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Pyffel: nie ma możliwości, by obok siebie istniały potężne Chiny i potężna Rosja
Radosław Pyffel / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET
Czy jest możliwe ocieplenie na linii Pekin-Waszyngton? Jaka jest prawdziwa natura relacji chińsko-rosyjskich? Wyjaśnia ekspert Instytutu Sobieskiego.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Audycji można słuchać na 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie, 96.8 FM we Wrocławiu, 103.9 FM w Białymstoku, 98.9 FM w Szczecinie, 106.1 FM w Łodzi, 104.4 FM w Bydgoszczy, 101.1 FM w Lublinie.
Andrzej Zawadzki-Liang – Chiny upominają premiera Polski i nazywają go urzędnikiem po słowach Mateusza Morawieckiego na temat Tajwanu
Europoseł PiS komentuje expose ministra spraw zagranicznych oraz ocenia wypowiedz Emmanuela Macrona po wizycie w Chinach odnośnie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.
Wysłuchaj audycji już teraz!
Europa musi się opowiedzieć po stronie jedności i solidarności transatlantyckiej. Rosjanie z Chinami próbują budować antyzachodni blok. Europa nie może być neutralna gdzieś po środku – tłumaczy rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.
Pekin osiąga cel rozluźniania więzi między Europą a USA – mówi ekspert ds. chińskich Instytutu Sobieskiego.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Francja i Niemcy tak boją się federacji środkowoeuropejskich, że na skargę latają już nawet do Pekinu – komentuje prezes Federacji dla Rzeczpospolitej spotkanie Xi Jinping-Macron.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Konrad Popławski: Zachód godził się na asymetryczną relację gospodarczą z Chinami
Czy mamy do czynienia z nową odsłoną zimnej wojny? Na to i inne pytania próbujemy odpowiedzieć w tym wydaniu audycji.
W pierwszej części audycji przypominamy rozmowy z Jakubem Wiechem i Radosławem Pyfflem, którzy omówili na naszej antenie różne aspekty relacji chińsko-rosyjskich, uwzględniając również rolę USA i kwestię wojny na Ukrainie.
Prof. Michał Lubina ocenia, że rezultaty szczytu Xi Jinping-Putin są bardzo skromne, przynajmniej jeżeli opierać się na oficjalnych oświadczeniach. Przedstawiono wprawdzie plan współpracy między Moskwą a Pekinem do 2030 r., lecz sformułowano go bardzo ogólnikowo.
Największym zyskiem Putina jest to, że Xi dał do zrozumienia kremlowskim dworzanom, by schowali sztylety. […] Ze wspólnego oświadczenia znikło sformułowanie o bezgranicznej przyjaźni rosyjsko-chińskiej.
Zdaniem eksperta chińskie władze będą w najbliższym czasie mocno grać na osłabienie Federacji Rosyjskiej.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Zapowiedź rozmieszczenia na Białorusi broni jądrowej, przygotowania do ukraińskiej kontrofensywy. Komentuje dyrektor Instytutu Strategii Wojskowej Akademii Sztuki Wojennej.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Studio Tajpej prowadzi Ryszard Zalski, który przedstawia ostatnie wydarzenia w polityce światowej: wzmocnienie Chin kosztem USA w polityce zagranicznej, degradacja Europy i jej osłabienie gospodarcze.
Prowadzący Studia Tajpej, Ryszard Zalski obrazuje nowy porządek świata, pierwszorzędną pozycję Chin. Republika Chin zaangażowała się w rozmowy pokojowe między Iranem a Arabią Saudyjską, skutkuje to podpisaniem w Pekinie umowy o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych między dwoma państwami. Chiny zajmują się światową dyplomacją. Można mówić o swoistym wejściu smoka w rozmowy pokojowe Republiki Chińskiej. Najpierw zaangażowanie w zaprzestaniu konfliktu na linii Rosja-Ukraina teraz bliskowschodnie próby pokoju.
Stanowi to alternatywę dla zaangażowania USA w regionie. Chiny powoli przejmują dotychczasowe pole zajmowane przez Stany Zjednoczone. Chiny pomagają izolowanej przez świat Rosji, ale i Iranowi.
Europa degraduje się, kapitał spada natomiast u Chin jest całkowicie odwrotnie.
Europa zajmuję się zieloną energią, wprowadzaniem kolejnych obłożeń dla biznesu zachodniego, a chiny otwierają kolejną elektrownie węglową. Europa umiera.
Studio Tajpej: Ostatnie tygodnie to kolejny etap zapaści systemu pieniądza dłużnego
Hitler i jego podwładni nie odgrywali wielkich postaci, naśladowali aktorów, grających bohaterów. Oto różnica między artystą a kabotynem. I to naśladownictwo Putin swym gołym torsem farsowo powtarza.
Język każdego narodu ma swoje własne kalambury i osobliwości nieznane innym językom. W polszczyźnie korzystają z nich poeci i żartownisie, na Zachodzie – różne drobne manipulacje literowe widzimy w reklamach i marketingu, a w Rosji wszystko służy „ruskiemu mirowi”. Dokonano więc tam drobnej manipulacji na rzeczowniku ‘demokracja’, by zohydzić ustrój panujący na Zachodzie.
Wszak rosyjskie ‘diermo’ znaczy tyle, co… ‘shit’ po angielsku.
W PRL marzyliśmy o demokracji, mając na myśli wyłącznie możliwość wyboru polskich władz przez obywateli polskich na współczesny wzór zachodni. W roku 1989 nasze marzenia się spełniły i… na tym poprzestaliśmy. Przyjęliśmy wzorzec dobry, ale niedoskonały, bo demokracja realizuje swoje ideały nie tylko poprzez wybieranie polityków do władzy, ale – w jeszcze wyższym stopniu – przez ich odwoływanie. Pisałem o tym w książce pt. Europoliteja (2007) i przypomniałem na łamach „Kuriera WNET” (nr 28, październik 2016) w artykule KACYKOZA, czyli samorząd psuje się ode łba.
Teraz kolejnych argumentów dostarcza nam Rosja, a poniekąd i Parlament Europejski. Bo ‘demokracja’ i ‘praworządność’ to tylko rzeczowniki. O ich treść pytajmy czasownikowo: kto na kogo pracuje, kto kogo powołuje i – najważniejsze – kto może polityka lub sędziego odwołać.
Możliwość unieważnienia Polaka w funkcji sędziego jest obecnie testowana przez Niemcy po raz drugi, choć nie tak bezpośrednio jak za pierwszym razem (od roku 1939 do 1945). Wtedy to w ramach różnych akcji Niemcy i Rosjanie mordowali polską inteligencję, w tym również prawników. Efekt był taki, że gdy po wojnie trzeba było prawować się o odszkodowania za zbrodnie i zniszczenia – po stronie polskiej nie miał kto tego robić.
Wkrótce kwestia odszkodowań może znów zakłócić spokój pokoleniowych paserów w Niemczech. Kręci się więc europejski bicz na polskich sędziów, by ci – pod groźbą unieważnienia – nie stanowili reparacyjnego zagrożenia. Realną władzę sprawuje bowiem nie ten, kto wybiera, ale ten, kto odwołuje! Tylko on może wymusić natychmiastowe, korzystne dla siebie decyzje i wyroki. I temu służy proniemiecka opcja podważania statusu polskiego sędziego.
Strach rządzi Rosją
Rosjanin rodzi się takim samym człowiekiem jak Polak, Niemiec, Anglik czy Chińczyk. Ale naród rosyjski jest inny niż polski czy chiński, bo ma inną historię. Inne czynniki kształtowały wychowanie dzieci, inne budowano instytucje i inne wytwarzały się relacje między ludem a władcą.
Gdy zapytamy Rosjanina, co jest dlań najważniejsze, często usłyszymy: „żeby nas się bali”. Osobista pomyślność też ma znaczenie, ale najważniejsze jest poczucie wielkości Rosji jako państwa i narodu.
Głównym rosyjskim wektorem mentalnym jest wszechogarniający strach. Próbowano ten strach zasiać w narodach podbitych przez Rosję czy ZSRR, ale – od Estonii do Bułgarii – ta zaraza się nie przyjęła. Wzmocniła się za to w putinowskiej Rosji po nieudanym eksperymencie demokratycznym czasów Jelcyna. Nieudanym z konieczności, bo sprzecznym z kulturą polityczną, zaszczepioną tam jeszcze przez Mongołów w XIII wieku.
Stereotypowe (co nie znaczy, że zawsze zgodne z faktami) dążenie przeciętnego Amerykanina sprowadza się do zdania: „żebym miał więcej niż sąsiad”. Stereotypowy Rosjanin powie to samo innymi słowy: „żeby sąsiad miał gorzej niż ja”. Taki obraz rysuje nam literatura wieku XIX i XX, zastępowana w funkcji mitotwórczej przez kinematografie narodowe i już coraz bardziej przez zawartość internetu.
Strach przed następcą
Ustalenie, kto jest prawowitym władcą Rosji, niewiele różniło się od zwyczajów praktykowanych w innych monarchiach. Zdarzały się różne smuty i dymitriady, ale zazwyczaj było wiadomo, kto jest legalnym lub możliwym do zaakceptowania sukcesorem. Prawie nigdzie na świecie (poza Polską) nie stosowano demokracji elekcyjnej.
Niekiedy jednak król czy car rządził – z punktu widzenia pretendenta – zbyt długo. Wokół możliwych następców wytwarzały się koterie, partie i nierzadko spiski. Te znów bywały obserwowane i niszczone przez zawsze obawiającego się zamachu władcę. Na Zachodzie sukcesja przyjęła formę procedury wyborczej i nikt się nie dziwi, że np. w USA po demokracie prezydentem zostaje republikanin i odwrotnie. W Rosji jest inaczej.
„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” powiedział Władysław Gomułka w roku 1945, wyrażając główną ideę rosyjską (wtedy w wersji komunistycznej) do dziś obowiązującą w Rosji, Korei Północnej i w wielu innych krajach. Ostatnio również w Chinach, co źle wróży temu krajowi i całemu światu.
Putin, Kim, Xi i im podobni nie boją się pacyfistycznego, mentalnie wręcz spacyfikowanego Zachodu. Boją się tylko tych własnych poddanych, którzy mogliby ich usunąć.
Demokracja odwoławcza
W Polsce, podobnie jak na całym Zachodzie, bardzo trudno odwołać urzędującego prezydenta wybranego przez naród. Losy premierów zależą od chwilowej większości parlamentarnej i zmiany na tym stanowisku zdarzają się często.
Ale spróbujmy odwołać posła czy choćby radnego. Tego się nie da zrobić. Nawet prezydenta miasta nie można już odwołać, bo nasze prawo chroni złych samorządowców wysoką barierą frekwencyjną.
O skorumpowanych europosłach szkoda nawet gadać. Naród nie może ich odwołać, nawet gdy są ewidentnymi jurgieltnikami.
W roku 2002 rządząca wtedy SLD wprowadziła groźną dla demokracji zmianę, pozwalającą prezydentom miast, burmistrzom i wójtom rządzić swoją gminą dożywotnio. Od tej chwili, czyli od roku 2002, prezydenci miast tak prowadzą politykę inwestycyjną, kadrową i autoreklamową, by już nigdy władzy nie oddać. Za to znaczenie radnych spadło do zera. Nie mogą odwołać prezydenta miasta i żadną uchwałą nic ważnego nie wymuszą, więc ograniczają się do pobierania diet.
W roku 2018 wprowadzono limit dwóch (5-letnich) kadencji dla szefów gmin, ale to ograniczenie nie dotyczy już starostów i marszałków województw, co może prowadzić do swoistego rozbicia dzielnicowego. Rezultaty wspomnianej ustawy zobaczymy dopiero w roku 2028, chyba że znów jacyś kombinatorzy przywrócą możliwość sprawowania dożywotnich rządów w miastach i gminach.
Nie krytykuję silnej władzy. Podkreślam tylko, że silna władza i jednocześnie praktyczna nieodwoływalność władcy prowadzi do patologii, co obserwujemy ostatnio chociażby na przykładzie obsadzania rad nadzorczych i zarządów spółek komunalnych prezydentami różnych miast.
Gdzie nie ma sprawnych procedur odwoławczych, rozrasta się gminna diermokracja, a bezkarność demoralizuje najskuteczniej.
Diermokracja eventowa
Teoretyczna możliwość zmiany władzy w Rosji stanowi gigantyczne zagrożenie dla aktualnego imperatora; robi się więc wszystko, by tę teorię wykluczyć w praktyce. Stalin co prawda pozwalał się „wybierać” na kolejne kadencje, ale ich liczba nie była niczym ograniczona. Do tego samego, dość pokrętnymi drogami, dążył Putin.
Napaść na Ukrainę nie była przecież do niczego potrzebna. Do niczego… z wyjątkiem koronowania Putina na cara Wszechrosji, bo Rosja bez Ukrainy nie jest Wszechrosją, lecz zaledwie Federacją, a federacje nie miewają carów. Jeżeli ten czynnik zadecydował o rozpoczęciu wojny, to śmierć Putina wyznaczy jej koniec.
Na wojnę Putina z Zełenskim spójrzmy też z perspektywy… eventowej. Oto osiłek, grywający w filmikach internetowych jeźdźca z nagim torsem, hokeistę lub judokę, rzuca się na wieloodcinkowego sługę swego narodu. W krótkim metrażu kabotyn może prezentować się widowiskowo, ale nie wątpię, że w ostatnim odcinku dramatu i w ocenie historii triumf odniesie lepszy aktor.
Hitler też był aktorem. Przez całe lata nie pozwalał remontować nadpalonego w roku 1933 budynku Reichstagu, bo chciał występować na scenie operowej!
W tradycyjnej siedzibie niemieckiego parlamentu nadal odbywały się komisje i działały różne biura, ale skażonej demokratyczną tradycją sali sesyjnej nie odbudowano, bo jeszcze mogłaby powrócić… demokracja. A Hitler chciał grać. Chciał być wielkim wodzem na scenie Krolloper i słuchać tylko entuzjastycznych oklasków. Putin też woli wiece i telewizję niż jakiekolwiek pozory demokracji.
Nie oglądajmy filmików z Hitlerem czy Putinem. Raczej badajmy to, co oglądał Hitler i co ogląda Putin, bo to kształtuje go mentalnie. Na teatralnej czy filmowej scenie główni aktorzy odgrywają wielkich bohaterów historii, wygłaszają wzniosłe kwestie i poruszają się z majestatem w pełnym oddania lub zdrady otoczeniu.
Ale Hitler i jego podwładni nie odgrywali wielkich postaci. Oni naśladowali znanych aktorów, grających bohaterów. Na tym polega różnica między artystą a kabotynem. I właśnie to naśladownictwo Putin swym gołym torsem farsowo powtarza.
Praworządność, faszyzm i nazizm to tylko rzeczowniki. W przekładzie na czasowniki niepraworządność oznacza: „nie damy pieniędzy, dopóki Niemcy nie będą mogli unieważniać polskich sędziów”, z kolei rzucane do niedawna na oślep pomówienie o faszyzm znaczy: „nie lubię cię”. A jeśli Putin oskarża Zełeńskiego o nazizm, to mówi… „muszę cię zabić, bo chcę być… carem!”.
Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Czasownikowa teoria diermokracji” znajduje się na s. 24 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023.