W maju czeka nas bój o Polskę, a w świecie toczy się wojna o wartości/ Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 71/2020

Niestety przez lata polityka była traktowana nie jako służba dla narodu, a gra. Gracze mogą się „zakiwać” na śmierć. W gospodarce też nie liczyła się uczciwość i moralność, tylko zysk za wszelką cenę.

Jadwiga Chmielowska

Maj, zielone łąki pokryło kwiecie, zwierz wyszedł gęstwiny, bo odzyskał przestrzeń. Człowiek zamknął się w domu. Epidemia okazała się nie taka straszna. Choć niestety wielu górników śląskich kopalń zachorowało. W kilku kopalniach wstrzymano wydobycie z powodu choroby i kwarantanny. Decyzje rządu ograniczyły rozprzestrzenianie się wirusa. Zainteresowanym chińskim prezentem dla całego świata polecam mój tekst Epidemia wirusa i świrusa.

2 maja wywieszamy flagi i pamiętamy o 99 rocznicy wybuchu III Powstania Śląskiego. W nocy z 2 na 3 maja 1921 r. Grupa Destrukcyjna „Wawelberga” Tadeusza Puszczyńskiego wysadziła mosty na dalekim zapleczu frontu, aby Niemcy nie mogli wysyłać za Odrę wojska do tłumienia narodowowyzwoleńczej walki Ślązaków.

W maju czekają nas wybory Prezydenta RP. Wygląda na to, że będzie to kolejny bój o Polskę.

Część polityków zachowuje się tak, jakby wykonywała polecenia Otwartego Dialogu – Kramka i Kozłowskiej sprzed kilku lat, gdy nawoływali, aby zatrzymać państwo i obalić wybrane w 2015 r. władze.

Choć czasem w wersji karykaturalnej, historia lubi się powtarzać. Zdrajców i głupców był zawsze dostatek. Wybory bezdyskusyjnie muszą się odbyć. Nawet wizyta w lokalu wyborczym nie jest bardziej niebezpieczna od zakupów w sklepie. Opowieści o skażonych kopertach to strachy na Lachy.

W świecie toczy się wojna o wartości. Niestety przez lata polityka była traktowana nie jako służba dla narodu, a gra. Gracze mogą się „zakiwać” na śmierć. W gospodarce też nie liczyła się uczciwość i moralność, tylko zysk za wszelką cenę. Korupcja przeżarła klasę polityczną we wszystkich krajach. Do tego dochodzi zgnilizna moralna biznesmenów i polityków. W USA dopiero za prezydentury Trumpa wydano prawdziwą wojnę pedofilom. Wielu dotąd nietykalnych trafiło do więzień. Okazało się, że sieć powiązań jest międzynarodowa. Dotyczy też wielu celebrytów. Zboczeńcy łatwo podlegają szantażowi, co wyjaśniałoby wiele dziwnych politycznych decyzji.

Komunistyczne Chiny przeznaczyły przeszło 100 mld $ na łapówki w państwach „Jedwabnego Szlaku”. Chiński program „Tysiąca Talentów” korumpował naukowców nawet w USA. Pekin wyłudzał też technologie. Pazerne korporacje, które przeniosły produkcję do Chin, nie zauważyły niebezpieczeństwa, nawet gdy nie mogły transferować zysku i wszystkie pieniądze musiały inwestować w Chinach. W obliczu pandemii okazało się, że największym zagrożeniem jest globalizacja, a kapitał ma jednak narodowość.

Polska mogłaby teraz bardzo skorzystać. W USA zamknięto chińskie zakłady mięsne. Nasi producenci mogliby natychmiast eksportować produkty z wołowiny, baraniny i drobiu albo przerabiać mięso amerykańskie. Dobrze, aby się tym Minister Rolnictwa zainteresował.

Nasze firmy farmaceutyczne też mogłyby eksportować leki, ale warunek jest jeden – wszystkie składniki muszą pochodzić z Europy, a nie z Chin. Wniosek jest prosty – należy rozwijać polską produkcję. Z rozmowy Trump-Duda wynika, że USA proponują nam bliską współpracę gospodarczą. Polityk musi myśleć, jak każdą, nawet najtrudniejszą sytuację wykorzystać i wyciągnąć wnioski, a szkodę przekuć w sukces.

Wiedza na temat 5G jest mała. Niektóre miasta wyrażają zgodę na instalowanie chińskiego Huaweia. Jest to technologia niebezpieczna, nie tylko ze względu na długość fal, ale przede wszystkim na zgodę na pełną inwigilację obywateli i pozyskiwanie wrażliwych danych. Trzeba wykorzystać w Polsce jedynie amerykańską technologię, działającą na innych zasadach.

Maj to miesiąc Najświętszej Marii Panny. Czas zacząć chodzić do kościoła na nabożeństwa majowe. Jest ciepło, modlić się można też na dworze, przed świątynią. Niech Królowa Polski ma w opiece naród cały, zwłaszcza teraz, w chwilach próby. Walka dobra ze złem toczy się już otwarcie, na naszych oczach.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Lasota: Prezydent robi wszystko, by nie mogła mu ufać większość społeczeństwa. Wraca do swych haseł sprzed czterech lat

Irena Lasota o epidemii koronawirusa w USA, retoryce Donalda Trumpa i bezrobociu wśród Amerykanów.

Zaczyna panować coś na kształt schizofrenii. […] Prezydent Trump i jego otoczenie pokazują się bez masek i mówią, że wszystko jest winą Chin.

Irena Lasota stwierdza, że w dniu, w którym Stany zanotowały rekordowo wysoką liczbę zmarłych na Covid-19, ich prezydent „mówił, że to się wszystko niedługo skończy”. Donald Trump najpierw mówił o przestępstwie, teraz już tylko o błędzie popełnionym przez ChRL.

Według nowych doniesień pierwszy zarażony SARS-CoV-2 na amerykańskim wschodnim wybrzeżu pochodził nie z Chin, a z Europy.

Prezydent robi wszystko, by nie mogła mu ufać większość społeczeństwa. Wraca do swych haseł sprzed czterech lat.

Korespondentka krytykuje Donalda Trumpa za jego retorykę. Sojusznicy z NATO są w niej krytykowani za byt mały wkład finansowy. Dziennikarka opisuje również kryzys gospodarczy w Stanach Zjednoczonych. Jest już 30 mln bezrobotnych. Nie wszyscy decydują się, żeby rejestrować się jako bezrobotny, gdyż zasiłek w związku z tym wypłacany jest przez 15 tygodni. Po tym czasie pracownicy niewielkich przedsiębiorstw mogą zaś nie mieć do czego wracać.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Geopolityczne i strategiczne niedorzeczności dr Jacka Bartosiaka w czasie zarazy/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

W książce, podobnie jak w jego licznych wypowiedziach, nie odnajdziemy wartości wyższych. Świat Jacka Bartosiaka składa się z lądu, morza, głębi strategicznych i odwiecznej rywalizacji imperiów.

Zaczęło się jak zwykle niewinnie. Od wysłuchania rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego z Jackiem Bartosiakiem w naszym Radiu Wnet. A właściwie od jej odsłuchania na Youtubie, w związku z czym Jacek Bartosiak napadał na mnie przez kolejne dni. Do człowieka schowanego przed pandemią na Warmii zadzwonił i Rafał Ziemkiewicz, i sama Towarzyszka Panienka Monika Jaruzelska. Z podstawowym pytaniem: co teraz z nami będzie i jak mamy się odnaleźć w zmieniającym się na naszych oczach świecie? Do mnie nikt nie zadzwonił, poza kolegą, który zapytał, czy wpadnę do niego na piwo (dzięki, Witek, było bardzo smaczne J).

To jednak nie uczucie zazdrości o sławę pchnęło mnie do tego szalonego wręcz czynu, czyli przeczytania dzieła Jacka Bartosiaka Rzeczpospolita między lądem a morzem (800 stron [!]). Spowodowały to słowa Doktora, że to prawda jest pierwszą ofiarą w wojnie narracyjnej USA – Chiny i to, że w tej rywalizacji będziemy musieli określić na nowo swoje miejsce w świecie. Po której staniemy stronie, skoro po jednej mamy słabnące Stany Zjednoczone, a po drugiej rosnące w siłę Chiny?

Po przeczytaniu jego książki, co wcale łatwe nie było, odkryłem wreszcie tajemnicę wysokiej geopolitycznej pozycji Jacka Bartosiaka.

Żaden normalny człowiek tej książki nie przeczyta. Książki pełnej specjalistycznego żargonu i nieustannych powtórzeń. A szkoda, bo to mogłaby być naprawdę inspirująca lektura, gdyby liczyła 250, maksymalnie 300 stron. I przy dobrej redakcji tyle powinna liczyć.

Zatem dużo wygodniej jest z góry uznać, że jest to wiekopomne dzieło i odłożyć ją na eksponowany regał w naszej bibliotece dla podkreślenia naszego statusu intelektualnego. A samego autora uznać za genialnego.

Odkryłem coś jeszcze – podstawowy brak w myśleniu Jacka Bartosiaka. W książce, podobnie jak w jego licznych wypowiedziach, nie odnajdziemy wartości wyższych. Świat Jacka Bartosiaka składa się z lądu, morza, głębi strategicznych i odwiecznej rywalizacji imperiów. Zmagań hegemonicznych, wytyczanych automatycznie przez położenie geograficzne, które determinuje kierunki podboju i żądzę posiadania. Mamy zatem do czynienia z redukcją człowieka, narodów i państw do czystej biologii. A skoro tak, to równoważne dla naszych rozważań są Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny. Istotne jest jedynie siłowe: kto kogo – i co możemy jako Rzeczpospolita ugrać.

To dlatego w „Saloniku Politycznym Rafała Ziemkiewicza” pojawia się zdumienie prowadzącego stanowiskiem amerykańskich rozmówców przywołanych przez Jacka Bartosiaka. Tym, że nie potrafią niczego Polsce zaproponować. Niczego wymiernego, co przewyższałoby propozycję Chin w postaci 5G i Nowego Jedwabnego Szlaku. I mówią tylko, że jeśli chcemy, to możemy wybrać Imperium Knuta. – I nic więcej? – zdumiał się Rafał Ziemkiewicz. – Nic – przytaknął skwapliwie Bartosiak, a Bartłomiej Radziejowski z Nowej Konfederacji milczał.

Ten brak zrozumienia dla wartości wyższych natury duchowej powoduje, że każda teza naszego geostratega będzie fałszywa.

Podam przykład: „Trump w ramach America First koncentruje się na konieczności odbudowy infrastruktury kraju, ale kto wie, czy najbardziej lukratywne kontrakty nie czekają Amerykanów na Nowym Jedwabnym Szlaku. Firmy amerykańskie jak Bechtel, Caterpillar, John Deere, Honeywell, General Electric mogłyby na rozbudowie szlaku zarobić. […] Google, Amazon czy Facebook oraz inne amerykańskie korporacje internetowe także miałyby nowe rynki i nowe produkty” (s. 480). I jeszcze jeden: „USA relokowały do Chin w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat produkcję przedmiotów codziennego użytku, co obniżyło koszty utrzymania klasy średniej w USA” (s. 612).

Powyższe cytaty obrazują całą nędzę geopolitycznego myślenia Jacka Bartosiaka. Brak zrozumienia spraw społecznych – tylko to mogło go popchnąć do napisania takich bredni. Amerykańska klasa średnia jest przecież największym przegranym ostatnich kilkudziesięciu lat globalizacji. Nie tylko nie zyskała, ale wymiernie najwięcej straciła. Jak pisałem w Wojnie, którą właśnie przegraliśmy, jej realny dochód spadł w roku 2010 do poziomu sprzed 40 lat, z roku 1970.

To korporacje międzynarodowe, które Jacek Bartosiak nazywa nie wiedzieć czemu Amerykanami, zyskały najwięcej. Zwiększyły nierównowagę społeczną i budżetową w USA, i osłabiły potencjał państwa.

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, których rdzeniem (żeby użyć ulubionego wyrazu JB) jest wolność człowieka, w rozumieniu naszej chrześcijańskiej wiary są osłabiane przez wszechmocne korporacje. Ich niepohamowany rozwój w erze globalizacji odbywa się kosztem całego amerykańskiego narodu i państwa. Jak kiedyś wzrost znaczenia magnatów, który kosztem drobnej i średniej szlachty przyczynił się do upadku I Rzeczpospolitej. Jeżeli teraz potęga korporacji nie zostanie złamana potęgą amerykańskiego państwa, to USA będą pierwszym przegranym globalizacji. Grzebiąc tym samym świat naszych wartości.

Mamy wybór, zawsze mamy wybór. W nadchodzącej wojnie światów, którą prorokuje Jacek Bartosiak, możemy opowiedzieć się albo po stronie naszych chrześcijańskich wartości wyższych, reprezentowanych przez USA (chociaż niedoskonale), albo po stronie piekielnie skutecznych chińskich komunistów w ich drodze do podboju świata. Redukcja o wartości, którą doktor Bartosiak konsekwentnie proponuje w swojej wizji globalnego świata, już jest wyborem. Bardzo złym wyborem.

Jan A. Kowalski

 

Witt: Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki- mówił Heraklit. Ale do bagna można

Piotr Witt o błędach francuskiego systemu kontroli władzy, biznesie chińskim i francuskim oraz o lęku Francuzów przez kryzysem gospodarczym i drugą falą koronawirusa.


Piotr Witt mówi za prof. Didierem Raoultem, że drugiej fali epidemii koronawirusa nie będzie. Francuzi bowiem martwią się, że druga fala może niebawem wybuchnąć. Innym lękiem wśród Francuzów jest kryzys gospodarczy.

Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki- mówił Heraklit. Ale do bagna można.

Ponadto korespondent tłumaczy, że państwo francuskie opiera się na wzajemnej nieufności władzy i obywateli. Tą pierwszą nadzoruje prawdziwa „armia kontrolerów”. W wyniku jej działań jednak „utrąconych wiele dobrych pomysłów”, a zaakceptowano dużo złych, sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem. Jednym z tych ostatnich był kosztujący miliardy pomysł samolotów-niuchaczy, które miały dzięki węchowi pomóc w odkrywaniu złóż ropy naukowej.

Odkrycie okazało się bujdą.

Nietrafiona była także koncepcja budowy centralnej rzeźni w Paryżu, gdyż okazała się ona niepotrzebna. Witt przypomina, że Francja obecnie utrzymuje nierentowny Air France (choć np. Szwajcaria swoich linii lotniczych dawno się pozbyła), a wcześniej przez kilka lat blokowała u siebie rozwój informatyki, by ochronić Minitel przed Internetem.

Dziennikarz opowiada także o chińskich inwestycjach we Francji i reszcie Europy oraz powiązaniach gospodarczych Francji i Chin. Ta pierwsza najpóźniej z UE zamknęła swe granice, gdyż Państwo Środka to dla niej wielki rynek zbytu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

„The Epoch Times”: koronawirus powinien być nazwany wirusem KPCh, ponieważ to chiński reżim jest winien pandemii

Narody i osoby pozostające pod wpływem KPCh cierpią najbardziej z powodu tego wirusa, co widać po szalejącej liczbie osób zakażonych u bliskich sojuszników KPCh, w Iranie i we Włoszech.

Zespół „The Epoch Times”

Pojawiły się kontrowersje dotyczące tego, jak nazywać wirusa, który wywołał ogólnoświatową pandemię. Komunistyczna Partia Chin preferuje zwrot ‘nowy koronawirus’. Inni określają go mianem ‘wirusa z Wuhan’, od miejsca jego pochodzenia, co jest powszechne przy nazywaniu chorób. „The Epoch Times” sugeruje, iż precyzyjniejszą nazwą jest ‘wirus KPCh’, i wzywa innych, aby przyłączyli się do przyjęcia tej nazwy.

Nazwa ta pociąga KPCh do odpowiedzialności za bezmyślne lekceważenie życia ludzkiego i w konsekwencji zaistnienie pandemii, która naraża na niebezpieczeństwo przeogromną liczbę osób w krajach na całym świecie, jednocześnie wywołując powszechny strach i niszcząc gospodarki narodów próbujących poradzić sobie z tą chorobą.

W rzeczywistości oficjele KPCh już na początku grudnia wiedzieli, że w Wuhan pojawił się wirus, ale utajniali te informacje przez sześć tygodni. Aresztowali tych, którzy próbowali ostrzegać przed niebezpieczeństwem, oskarżając ich o szerzenie plotek, i zastosowali rygorystyczną cenzurę reżimu, aby zapobiec przekazom medialnym i usunąć wszelkie wzmianki o wirusie z mediów społecznościowych. (…)

Wirus, nad którym można było zapanować, rozniósł się po cichu, pojawiając się w całych Chinach. Osoby, które mogłyby się przed nim ochronić, stały się ofiarami, w liczbie znacznie większej niż oficjalnie przyznaje KPCh. Pod koniec stycznia pojawiły się doniesienia, że wszystkie krematoria w Wuhan działały 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, aby poradzić sobie z nawałem martwych ciał. Tymczasem środki podjęte w celu kwarantanny i leczenia ludności w Wuhan były skrajnie nieludzkie.

Wejścia do budynków mieszkalnych zostały zaspawane. Utworzono tymczasowe „szpitale”, które faktycznie służyły jako więzienia dla osób z podejrzeniem zakażenia wirusem.

(…) Zrozumiałe są obawy związane z działaniami Instytutu Wirusologii w Wuhan, jedynego chińskiego laboratorium najwyższego stopnia bezpieczeństwa biologicznego P4, przeznaczonego do pracy z łatwo rozprzestrzeniającymi się patogenami, które mogą powodować śmiertelne choroby. Oficjalne narracje dotyczące źródła wirusa zostały obalone, pojawiły się więc pytania, czy wirus KPCh wyciekł z tego instytutu. Ponieważ pytania dotyczące pochodzenia wirusa pozostawały bez odpowiedzi, KPCh zaczęła ciskać szaleńcze zarzuty, przenosząc odpowiedzialność na Stany Zjednoczone. Cały świat reaguje na to zakłopotaniem, jeśli nie wyśmianiem. Prezydent Donald Trump odparł te zarzuty, określając patogen mianem „chińskiego wirusa”.

KPCh przerzuca odpowiedzialność na Stany Zjednoczone prawdopodobnie głównie z powodu chińskiego społeczeństwa. Tuszując doniesienia o wirusie, KPCh uczyniła z całego narodu chińskiego ofiary. A teraz ponownie chce zrobić z Chińczyków ofiary, przenosząc odpowiedzialność za swoje działania na innych. I to pokazuje, dlaczego nazwa ‘wirus KPCh’ jest potrzebna: aby odróżnić ofiary od prześladowców. Mieszkańcy Wuhan i Chin stali się ofiarami arogancji i niekompetencji KPCh w postaci tej wirusowej pandemii.

Artykuł redakcji „The Epoch Times” pt. „Covid-19 czy »wirus KPCh«?” znajduje się na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł redakcji „The Epoch Times” pt. „Covid-19 czy »wirus KPCh«?” na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Prokopowicz: Bill Gates przekazuje WHO 75% tego, co przekazywały Stany Zjednoczone. Kto rządzi tym światem?

Prof. Adam Prokopowicz o kapitalizmie, systemie opartym na wolności, poprawności politycznej, tym, kto rządzi światem i amerykańskich stanach.

Co dalej zrobić z systemem opartym na wolności?

Prof. Adam Prokopowicz sądzi, że państwa walczą o utrzymanie małych i średnich przedsiębiorstw, ponieważ klasa średnia jest podstawą systemu kapitalistycznego. Jeżeli nie zostanie to zrobione to rozwarstwienie społeczne wzrośnie a wiele podmiotów zostanie upaństwowionych. Z tego powodu klasa średnia w wielu stanach w USA podniosła głos na władze. Są wściekli, że ich niewielkie przedsiębiorstwa muszą być zamknięte, kiedy wielkopowierzchniowe molochy nie muszą stosować się do obostrzeń.

Bill Gates przekazuje WHO 75% tego, co przekazywały Stany Zjednoczone.

Prezes Instytutu Globalnych Innowacji, Ekonomii i Logistyki przypomina, że członkami Światowej Organizacji Zdrowia są kraje członkowskie ONZ. Nie wiadomo więc na jakiej zasadzie miałaby ona być finansowana przez osobę prywatną. W kontekście ostatnich poczynań Billa Gatesa zastanawia się, kto rządzi światem.

Czy tym światem rządzą państwa, czy rządzą ludzie, którzy się jakoś dorobili i nie odpowiadają przed nikim?

Prof. Prokopowicz wskazuje także na poprawność polityczną – którą stosują głównie dziennikarze – jako na zjawisko psujące światowy ład.

Fox News wyrzucał ludzi, którzy skrytykowali podejście do koronawirusa mówiąc, że jest wykorzystywany do gry politycznej.

Poprawność polityczna krępuje debatę. Tej ostatniej nie ma też, gdy wszyscy koniunkturalnie zgadzają się ze sobą. Koniunkturalność to bowiem kolejny problem, który widzimy nie tylko na polu mediów, ale też i nauki, czego przykładem, jak mówi, było powszechne poparcie ekonomistów dla globalizacji.

Wiele stanów jest w tragicznej sytuacji finansowej.

W USA tymczasem trwa dyskusja nad tym, czy rząd federalny powinien wesprzeć zadłużone stany, czy pozwolić im zbankrutować. Nasz gość przypomina, że stany takie jak Kalifornia, niegdyś piąta gospodarka świata (jeśli  ją liczyć jako osobny kraj) były w złej sytuacji finansowej jeszcze przed koronawirusem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Chińska badaczka winna epidemii? Shen: Wielu naukowców mówi, że łączyła wirusy roznoszone przez nietoperze z SARS

Hanna Shen o doniesieniach z Chin, śledztwie na temat początku epidemii, tym, co może mieć z nią wspólnego prof. Shi Zhengli oraz o Kim Dzong Unie, tym co się z nim dzieje i sukcesji po nim.


Hanna Shen przypomina, że powinniśmy z dużą rezerwą podchodzić do podawanych przez Chińską Republikę Ludową statystyk zachorowań. Wskazuje na anglo- i chińskojęzyczne media spoza kontynentalnych Chin, z których można czerpać informacje. Wśród nich jest The Epoch Times, którego dziennikarze często docierają do dokumentów z poszczególnych chińskich prowincji, dotyczących koronawirusa.

Od nich wiemy, że m.in. w styczniu i lutym te dane były bardzo mocno zaniżone.

Korespondentka przypomina o prowadzonym przez Stany Zjednoczone śledztwie ws. początku epidemii. Bada ona m.in. czy wirus mógł uciec z jednego z chińskich laboratoriów. W tym kontekście zwraca się uwagę na prace prof. Shi Zhengli, badającej koronawirusy u nietoperzy.

Wielu naukowców mówi, że ona prowadziła takie badania wręcz niebezpieczne […] M.in. łączyła wirusy roznoszone przez te nietoperze z wirusem z wirusem SARS.

Życiorys i zdjęcie badaczki nagle zniknęły ze strony laboratorium w Wuhan. To ostatnie powstałe przy wsparciu Francji, której naukowcy mieli przez pierwsze pięć lat nadzorować, to co się w nim działo. Tak się jednak nie stało.

Chińczycy bardzo szybko, brzydko mówiąc wykopali Francuzów i sami sobie tam prowadzili badania takie, jakie chcieli.

Shen odnosi się także do głośnego tematu tego, co się właściwie dzieje z przywódcą Korei Północnej, Kim Dzong Unem. Obecnie w Korei Południowej pałac prezydencki podaje, że żyje on i ma się dobrze. Japońscy dziennikarze twierdzą, że Pierwszy Sekretarz Partii Pracy Korei jest w stanie wegetatywnym, a na Tajwanie przypuszcza się, że od kilku dni już on nie żyje. W południowokoreańskich mediach ukazał się wywiad z jednym z uciekinierów z Północy.

To osoba, która była pracowała w tzw. Biurze 39- to taki tajny bank rodziny Kimów, instytucja, która pomaga w praniu brudnych pieniędzy, ale także nawet zajmuje się produkcją narkotyków, które są potem sprzedawane na Zachodzie.

Uciekinier stwierdził, że „rzeczywiście coś musiało się stać z Kim Dzong Unem”.

Fakt, że nie brał on udział w dwóch ważnych wydarzeniach- 15 kwietnia urodzinach swojego dziadka Kim Ir Sena, a 10 dni później w narodowym święcie armii północnokoreańskiej pokazuje, że rzeczywiście coś się z Kim Dzong Unem stało.

Nie wiadomo jednak czy to tylko choroba, czy coś poważniejszego. Chińscy internauci wskazują, że wstrzymane zostały niektóre pociągi kursujące między pograniczem Korei z Chinami a Pekinem, co wcześniej miało się zdarzać, tylko wtedy, gdy albo ważny polityk KRLD przybywa do Chin lub gdy w regionie ma się pojawić chińska armia. Ta zaś miała według nich rzeczywiście się pojawić w pobliżu granicy chińsko-koreańskiej.

Mamy informacje przekazywane przez chińskich internautów pokazujących jak dwie jednostki konkretne jednostki 78 i 79 armii chińskiej udają się w kierunku ku granicy z Koreą Północną.

Jeśli tak faktycznie jest to oznacza, że Chińczycy obawiają się czegoś, co się teraz dzieje w Korei Płn.

Korespondentka mediów polskich na Tajwanie mówi o spekulacjach na temat tego kto mógłby zastąpić Kim Dzong Una, gdyby faktycznie zmarł. Głośno jest o jego młodszej siostrze  Kim Jo Dzong. Na potencjalnego następcę wskazuje się także jego starszego brata  Kim Dzong Czola, który nie był brany pod uwagę jako następca po śmierci Kim Dzong Ila, ze względu na to, że, jak się wydaje, bardziej interesuje go muzyka niż polityka. Ostatnim kandydatem jest stryj obecnego przywódcy, Kim P’yŏng Il, dyplomata, będący m.in. ambasadorem KRLD w Polsce w latach 1998-2015.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

Krzysztof Zalewski: Indie mają dość wysoki dług publiczny, nie są przygotowane do przejęcia roli fabryki świata

Krzysztof Zalewski o roli ONZ w Indiach, dramacie Indusów, którzy stracili pracę, tym kto w Indiach zyskuje na obecnej epidemii oraz o sytuacji w Kaszmirze.

Stany Zjednoczone odrzucają międzynarodowy system ONZ, z perspektywy indyjskiej dalej bardzo istotny

Krzysztof Zalewski odnosi się do decyzji Donalda Trumpa o wstrzymaniu finansowania Światowej Organizacji Zdrowia i wyjaśnia, dlaczego niż USA mają inny stosunek do niej Indie. Kraj ten wciąż korzysta ze wsparcia ONZ w wielu projektach rozwojowych. Zauważa, że obecnie przewodniczącym WHO jest Etiopczyk, a jedną z wiceprzewodniczących Indyjka.

Rząd indyjski stara się ograniczyć epidemię do kilku centrów.

Przewodniczący Rady Fundacji Instytut Studiów Azjatyckich i Globalnych im. Michała Boyma zauważa, że indyjskie władze nie cofają się przed stosowaniem drastycznych środków, by ograniczyć rozprzestrzenianie się epidemii. Ludźmi szczególnie dotkniętymi jest wielomilionowa grupa ludzi, która „pracuje z naszego punktu widzenia na czarno”. Są to „ludzie pochodzący z jednego stanu indyjskiego a pracujący w innym”. Obecnie tracą oni pracę, a wraz z nią nie tylko źródło utrzymania, ale też nieraz miejsce zamieszkania. Wielu z tych pracowników mieszkało bowiem w miejscu, w którym pracowali. Obecnie nie mogą nawet wrócić do siebie, bo połączenia komunikacyjne między stanami są zawieszone a poza tym obowiązuje zakaz poruszania się.

Dwaj miliarderzy zdecydowanie zyskali.

Na obecnym kryzysie zyskali za to: oplatająca subkontynent sieć supermarketów z tanimi, podstawowymi produktami oraz producenci szczepionek. Nasz gość zaznacza, że „nie zdajemy sobie sprawę jak bardzo jesteśmy uzależnieni od indyjskiego przemysłu farmakologicznego”.

Tam codziennie giną żołnierze.

Na pytanie o sytuację w Kaszmirze stwierdza, że konflikt ten stale się tli na podobieństwo tego na Ukrainie. Przebija się to do mediów, gdy dochodzi do zaognienia sytuacji.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rzeczywiste liczby a wielokrotnie zaniżone oficjalne chińskie dane dotyczące koronawirusa – na podstawie dokumentów

Liczba nowych infekcji rejestrowanych codziennie przez SCDC była od 1,36 do 52 razy wyższa niż dane publikowane oficjalnie przez komisję zdrowia w Shandong i chińską Narodową Komisję Zdrowia.

Nicole Hao

Według wewnętrznych danych opracowanych przez Centrum Prewencji i Kontroli Chorób w Shandong (SCDC), każdego dnia od 9 do 23 lutego władze prowincji Shandong zaniżały liczbę zarażeń. SCDC prowadzi statystyki osób, u których test na obecność wirusa dał wynik pozytywny. Test polega na pobieraniu za pomocą zestawu diagnostycznego próbek pobranych od pacjentów, badaniu kwasu nukleinowego i wykrywania, czy zawierają one sekwencję genetyczną wirusa. Liczba nowych infekcji rejestrowanych codziennie przez SCDC była od 1,36 do 52 razy wyższa niż dane publikowane oficjalnie przez komisję zdrowia w Shandong i chińską Narodową Komisję Zdrowia. Władze Shandong twierdziły, że według stanu na 25 lutego w prowincji było 755 infekcji. Wewnętrzny dokument wykazał jednak, że na dzień 23 lutego test na obecność wirusa w badaniu kwasu nukleinowego dał wynik pozytywny u 1992 osób. Władze publicznie oświadczyły, że 22 lutego było czterech nowo zdiagnozowanych pacjentów, a według wewnętrznego dokumentu tego dnia otrzymano 61 pozytywnych wyników testów. (…)

Jeden z chińskich naukowców zasugerował, że same zestawy diagnostyczne nie byłyby w stanie wykryć wszystkich pacjentów zarażonych wirusem.

5 lutego w telewizji CCTV, tubie reżimu, Wang Chen, dyrektor Chińskiej Akademii Nauk Medycznych i ekspert w dziedzinie intensywnej opieki medycznej, powiedział: – Ta choroba ma cechy, które uniemożliwiają wykrycie koronawirusa u wszystkich pacjentów w badaniu kwasu nukleinowego.

Wang wyjaśnił, że chociaż badanie kwasu nukleinowego jest obecnie jedyną oficjalną metodą, której używa chiński personel medyczny do diagnozowania koronawirusa, wynik nie jest dokładny. Według Wanga tylko u 30 do 50 proc. pacjentów wynik jest pozytywny. Wyjaśnił, że wszyscy pacjenci, u których wynik testu jest pozytywny, są zarażeni koronawirusem, lecz kolejne 50 do 70 proc. pacjentów faktycznie jest zarażonych, ale nie można tego potwierdzić w badaniu kwasu nukleinowego.

Cały artykuł Nicole Hao pt. „Wirus w Chinach” znajduje się na s. 12 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Nicole Hao pt. „Wirus w Chinach” na s. 12 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zacząłem szyć maseczki, chociaż uważam, że ich noszenie jest absurdalne / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Nasze władze zafundowały nam maseczkową tresurę społeczną. Za chwilę zaczną naszą kompleksową inwigilację poprzez specjalną aplikację. Co im pozostaje? Tylko chiński system punktacji obywatelskiej.

Miałem zająć się dziś geopolityką i jej (nie)zrozumieniem przez Jacka Bartosiaka, ale dopadł mnie w czwartek temat maseczek. Aż jęknąłem, gdy prezydent Duda i premier Morawiecki ogłosili Polskę hegemonem w ich produkcji, prawdziwym światowym mocarstwem maseczkowym. A potem zadzwonili do mnie przyjaciele z Radia Wnet z pytaniem, czy już szyję maseczki. Dlatego o prawdziwej hegemonii, strategicznych sojuszach, łańcuchach dostaw, wojnie narracyjnej i Jacku Bartosiaku napiszę innym razem. Dziś będzie o maseczkach.

Widziałem ich w pierwszym dniu obowiązywania mnóstwo, jak na Beskid Niski 🙂. To znaczy osób w maseczkach lub różnego rodzaju owijkach. Jakieś 90% nosiło je w sposób nieprawidłowy, z odsłoniętym nosem lub pod brodą, w oczekiwaniu na pojawienie się policji. Widziałem też parę osób samotnie jadących samochodem w maseczkach prawidłowo założonych. Ciemnota, pomyślałem, ciemnota i zabobon w tym naszym Beskidzie Niskim. A potem zobaczyłem to zdjęcie na portalu wpolityce.pl. Zdjęcie marszałek Sejmu Elżbiety Witek i posła Budki – oboje mają odsłonięte nosy (wpolityce.pl/polityka/496154-budka-chcial-przerwy-pan-pierwszy-deklarowal-ciezka-prace).

Oczywiście też mam maseczkę, nawet kilka. Szwaczki uszyły je dla mnie i dla siebie w naszej szwalni. Nie po to, żeby je nosić dla swojego i cudzego bezpieczeństwa, ale żeby spełnić administracyjny wymóg. Na przykład zrobić zakupy. Sam też na chwilę założyłem maseczkę. Najpierw jednorazową chińską – nie dało się w niej normalnie oddychać. Potem przymierzyłem już naszą polską z dwóch warstw surówki bawełnianej – też nie dało się w niej normalnie oddychać.

Konkluzja z powyższego jest oczywista: nosząc maseczkę w sposób prawidłowy, wykończymy swoje drogi oddechowe i mózg, poprzez chroniczne niedotlenienie.

Żeby spełnić obowiązek policyjny i zachować zdrowie, powinniśmy je nosić w sposób nieprawidłowy, jak marszałek Witek lub Borys Budka. Lub uszyć je z jednej warstwy cienkiego batystu, co pozwoli zachować wymagany przez policję wygląd, a nam zdrowotnie nie pomoże, ale też i nie zaszkodzi. I to zamierzam zrobić, bo też czasem muszę zrobić zakupy.

Nie wykluczam, że istnieją prawidłowe, specjalistyczne maseczki chroniące przed covid-19 i każdym wirusem. Uważam nawet, że powinien ich używać cały personel medyczny mający kontakt z osobami zarażonymi. Łącznie z używaniem specjalistycznych kombinezonów i systemem śluz odkażających. Natomiast te maseczki po 5 zł za sztukę pomogą tyle, co umarłemu kadzidło. Po co zatem ten odgórny, masowy nakaz?

Pewną podpowiedź możemy znaleźć w czwartkowej wypowiedzi ministra Szumowskiego. O tym, że maseczki będziemy nosić do czasu wynalezienia szczepionki na covid-19, a zatem jakieś dwa lata. Ale nie bójmy się tych dwóch lat.

Bójmy się tego, czego Minister nie dopowiedział. Pozwolą nam zdjąć maseczkę dopiero po zaszczepieniu się!

Gdy dodamy do tego zapowiedź ministra cyfryzacji Marka Zagórskiego (Radio Wnet, 15.04) o aplikacji na smartfony do śledzenia naszych kontaktów fizycznych z innymi osobami, dobrowolnych (na razie, choć dyskusje trwają [!]) ale powszechnych, to wyjaśni nam się przynajmniej jedna rzecz.

Tu muszę na chwilę powrócić do naszego mistrza geopolityki, Jacka Bartosiaka. I do jego tezy, że Polska w nowej rywalizacji USA – Chiny będzie musiała opowiedzieć się po którejś stronie. I że czas już zacząć dyskusję o tym, który model, amerykański czy chiński, jest dla nas bardziej atrakcyjny. Do niedawna jeszcze myślałem, że do takiej dyskusji nie dojdzie. Bo w Polsce, po doświadczeniu komunizmu, po niedawnym odzyskaniu wolności osobistej, nikt takiej dyskusji nie wywoła.

Sam pomysł, żeby wybierać pomiędzy modelem amerykańskiej wolności a jarzmem komunistycznej chińskiej niewoli, przy której ta rosyjska była niewinną igraszką, wydawał się niedorzeczny.

Tymczasem nasze władze już zafundowały nam maseczkową tresurę społeczną. Za chwilę zaczną naszą kompleksową inwigilację poprzez specjalną aplikację. Co im pozostaje? Już chyba tylko chiński system punktacji obywatelskiej. W końcu bardzo dobrze się sprawdza w Chinach – Państwie Powszechnej Skuteczności.

Jacek Bartosiak zaproponował jedynie dyskusję. Szaloną, ale jednak dyskusję. Postawa polskiego rządu nie dość, że ją otwiera, to zarazem zamyka. Bo to dyskusja z pozycji siły. Jak knuta z pewną częścią ciała poniżej pleców. (Za radą estety z fb postanowiłem być mniej wulgarny, tydzień temu użyłem słowa syf na opisanie syfu, aż się wstydzę 😞).

Jan A. Kowalski

P.S. Bycie singlem w czasach covid-19 lekkie nie jest. Gdyby jakaś fajna singielka zdecydowała się na „kontakt fizyczny” ze mną, zapraszam na priv. Wymagane zdjęcie bez maski i pamięć o Ministerstwie Cyfryzacji 😍