Ekspert ds. bliskowschodnich o napiętej sytuacji w Izraelu, braku konsensusu wśród Palestyńczyków, groźbie głodu w Libanie i stosunku bliskowschodniego prawosławia do Patriarchatu Moskiewskiego.
Paweł Rakowski komentuje sytuację w Izraelu po niedawnych zamachach. Minimalizacji napięcia nie pomaga nałożenie się na siebie czasu Ramadanu, Wielkiego Postu i Paschy. Przywództwo palestyńskie próbuje uniknąć odpowiedzi na kłopotliwe pytanie- kiedy wybory?
Dalej nie ma wyborów, dalej nie ma żadnego konsensusu, nie ma żadnego dialogu, dalej nie ma żadnej propozycji nawet rozmowy.
Ekspert ds. bliskowschodnich zauważa, że taka wojna jaką obserwujemy na Ukrainie, na Bliskim Wschodzie miała miejsce tylko raz- gdy Irak zaatakował Iran. Mówi na temat rekrutacji Syryjczyków do wojny na Ukrainie. Nie przebiega ona sprawnie, gdyż Arabowie chcą pieniędzy z góry.
Rosjanie, którzy na początku obiecywali jakieś bonifikaty finansowe okazało się, że chyba bonifikaty finansowych nie za bardzo są w stanie realizować.
Jak dodaje, Kreml nie chce się zbytnio „dzielić” wojną na Ukrainie, gdyż mogłoby to utrudnić jego narrację.
200 żołnierzy osetyjskich wróciło z frontu do Osetii i zaczynają mówić […] że ten rosyjski projekt militarny to jest po prostu jedno wielkie badziewie.
Rozmówca Adriana Kowarzyka mówi o widmie głodu w regionie. Libańskim piekarzom brakuje mąki do wypiekania chleba. Na rynek libański zaczyna wracać Arabia Saudyjska, co jest dobrą wiadomością dla Libańczyków. Saudów stać bowiem na zakup chleba.
Generalnie w świecie muzułmańskim jak jest w miarę w porządku to nie ma ludzi bezdomnych, nie ma sierot, nie ma nie ma głodujących, bo tym wszystkim muzułmanie się zajmują.
Gość Popołudnia Wnet mówi także o pielgrzymce papieża Franciszka do Libanu. Media donoszą, że Ojciec Święty mógłby się spotkać z patriarchą moskiewskim w Jerozolimie. Rakowski zauważa, że „bliskowschodnie prawosławie bardzo alergicznie reaguje na rosyjskie”. Patriarchowie Konstantynopola, Antiochii i Aleksandrii wyrażali niepokój z powodu kościelnej ekspansji Moskwy w Afryce.
Postulat reformy islamu, normalizacja arabsko-izraelska, wzrost pozycji Iranu. Ekspert ds. bliskowschodnich z podsumowaniem mijającego roku w regionie.
Paweł Rakowski wskazuje na najważniejsze wydarzenia 2021 roku w regionie bliskowschodnim. Wymienia m.in. wyjście USA z Afganistanu. Zwraca też uwagę na kwietniowy wywiad z saudyjskim następcą tronu. Rozmowa pozostała szerzej niezamierzona, a znalazł się w niej postulat głębokiej reformy islamu.
ISIS przewróciło ten świat do góry nogami.
Mijający rok przyniósł wzmocnienie pozycji Iranu. Opuszczenie Bliskiego Wschodu przez USA wymusza na państwach arabskich podjęcie dialogu z Teheranem.
Iran to nie tylko przestrzeń określona granicami politycznymi, trzeba go szukać wszędzie tam, gdzie on się faktycznie znajduje; W Libanie, Jemenie, Syrii i Strefie Gazy.
Zdaniem Pawła Rakowskiego tegoroczna eskalacja w Strefie Gazy była częścią wojny irańskiej. Publicysta ocenia, że Palestyńczycy nie zbliżyli się do osiągnięcia swoich celów.
Z jednej strony, państwa arabskie przyjęły proizraelski kurs i straciły zainteresowanie sprawą palestyńską, z drugiej, odwiodły Izrael od inwazji na palestyńskie terytoria.
Izrael stał się krajem prawdziwie bliskowschodnim, nie tylko położonym na Bliskim Wschodzie. Ekspert ocenia, że bardzo trudno będzie zaradzić kryzysowi gospodarczemu w Libanie. Jak stwierdza, kraj jest pod całkowitą kontrolą Hezbollahu, realizującego interesy Teheranu.
Optymistyczne jest to, że kraj nie dąży ku wojnie domowej. Strzelanina w Bejrucie nie miała dalszego ciągu.
W opinii Pawła Rakowskiego Liban powinien otworzyć granicę z Izraelem; bez tego poprawa sytuacji gospodarczej nie będzie możliwa.
Ekspert ds. bliskowschodnich o wizycie izraelskiego prezydenta w Hebronie i sytuacji w Palestynie oraz o pomocy ZEA dla pogrążonej w kryzysie Turcji i starciu na pograniczu afgańsko-irańskim.
Paweł Rakowski komentuje wizytę prezydenta Izraela Izaaka Herzoga w Hebronie. Ten ostatni jest w zamieszkany przez ćwierćmilionową populację arabską. Jednocześnie mieszka tam także tysiąc żydowskich ekstremistów.
Dochodzi tam do stałych wręcz wyrzuceń, jak i innych eksmisji ludności arabskiej, która jest zastraszana przez osadników i przez armię.
Żydzi deklarują, że okupowanego przez Izrael od 1967 r. Hebronu nigdy nie opuszczą.
Prezydent Mahmoud Abbas protestował przeciwko wizycie swego izraelskiego odpowiednika w Hebronie.
Protest został zignorowany. Rakowski przypomina, że w Autonomii Palestyńskiej od lat nie było wyborów. Brak demokratycznej reprezentacji stoi na przeszkodzie negocjacji z Izraelem. Dziennikarz Radia Wnet wskazuje na podział Palestyńczyków. Strefę Gazy całkowicie kontroluje Hamas, zaś na Zachodnim Brzegu oficjalnie rządzi Organizacja Wyzwolenia Palestyny, jednak także tam zyskuje wpływy Hamas.
Wszyscy mówią o tym, że Izrael to państwo rasistowskiej. Prawda jest taka, że Żydom nie wolno wjeżdżać na terytoria pod zarządem palestyńskim.
Przypomina, iż wjazd dwóch Izraelczyków w 2000 r. do Palestyńskiego Ramallah skończył się linczem na oczach kamer CNN. Kilka dni temu doszło do podobnego zdarzenia. Jednak tym razem palestyńskie służby oddzieliły Izraelczyków od tłumu.
Współpraca pomiędzy aktywami OWP i Izraelem jest realna. OWP stara się naprawiać wszelkie błędy, a przede wszystkim wszelkie luki wizerunkowe.
Gość Popołudnia Wnet komentuje spotkanie przedstawiciela Emiratów Arabskich Muhammada ibn Zajida Al Nahajjana z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem, Zauważa, że niedawno minister spraw zagranicznych ZEA Abdullah Bin Zayed Al-Nahyan spotkał się z Baszarem al-Asadem w Damaszku. Oznacza to, że
Syria powoli zaczyna wychodzić z izolacji.
Ekspert ds. Bliskiego Wschodu przypomina w kontekście spotkania tureckiej głowy państwa z następcą tronu emiratu Abu Zabi, że jeszcze niedawno Emiraty Arabskie były niemalże na wojennej ścieżce z Turcją.
Turcja bardzo mocno zaangażowała się po stronie Bractwa Muzułmańskiego w różnych konfliktach na Bliskim Wschodzie. Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska zwalczały wszędzie gdzie mogły Bractwo Muzułmańskie lub jego odnogi.
Obecnie Turcja znajduje się w kryzysie. Lira spada „na łeb na szyję”. Turcji w której tysiące ludzi żyje z turystyki nie pomaga aktualna sytuacja pandemiczna.
Prezydent Erdogan może nie doczekać do wyborów w 2023 r.
ZEA obiecały Turcji 10 mld dolarów „na inwestycje”, czyli w praktyce na ratowanie tureckiego budżetu.
Rakowski komentuje incydent do który miał miejsce na granicy Afganistanu z Iranem.
Doszło do starcia pomiędzy irańskimi pogranicznikami a talibami.
Talibowie pokonali irańskich pograniczników zajmując kilka posterunków granicznych i biorąc jeńców. Rozmówca Jaśminy Nowak stwierdza, że pokazuje to realną siłę Iranu, gdzie „świeckie” służby są osłabiane na korzyść służb islamskiej rewolucji. W przypadku Iranu
Jak polityka międzynarodowa jest sukcesem tak polityka wewnętrzna jest klęską.
Rzecznik Urzędu Ds. Cudzoziemców komentuje ilość złożonych wniosków o ochronę międzynarodową w Polsce: „Wszystkie osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową w Polsce są obowiązkowo sprawdzane.”
Piątym gościem „Poranka Wnet” jest rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców, Jakub Dudziak. Rozmówca redaktor Magdaleny Uchaniuk pochyla się nad tematem uchodźctwa i migracji w Polsce. Rzecznik tłumaczy słuchaczom, jak wygląda procedura przyznawania statusu uchodźcy, ochrony międzynarodowej i prawa pobytu w Polsce.
Łącznie, w tym roku 6 700 osób złożyło w Polsce wniosek o ochronę międzynarodową – przyznaje Jakub Dudziak.
Jak informuje nasz gość, spośród tej liczby, prawdopodobnie kilka tysięcy pochodzi od osób koczujących przy polsko-białoruskiej granicy. Jak zaznacza rzecznik, wszystkie osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową w Polsce są obowiązkowo sprawdzane przez służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Jakub Dudziak opowiada również o zróżnicowaniu narodowym uchodźców w Polsce. Jak zaznacza, większość pochodzi z Białorusi, lecz są tu również uchodźcy z Afganistanu, ewakuowanych do Polski w sierpniu.
Zdecydowana większość, około 2 tys. to osoby z Białorusi – podkreśla gość porannej audycji.
Rozmówca Magdaleny Uchaniuk mówi też o przyjmowaniu wspomnianych wnioskach. Zgodnie z ustawą wnioski o ochronę międzynarodową mogą być w Polsce rozpatrywane w terminie do sześciu miesięcy.
Wszystkie osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową w Polsce są obowiązkowo sprawdzane przez służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo – zaznacza Jakub Dudziak.
Czy Bejrut ureguluje stosunki z Tel-Awiwem? Politolog libański o kryzysie politycznym: podziale sceny politycznej, roli Hezbollahu i irańskich wpływach w Libanie.
Wszystkie ugrupowania polityczne są ze sobą skłócone i rywalizują ze sobą, stąd stworzenie nowego rządu uważam za bardzo trudne.
Khalil Aissa prognozuje, że ustabilizowanie sytuacji w Libanie będzie bardzo trudne ze względu na ostry konflikt polityczny. Zauważa, że po raz pierwszy doszło do sytuacji, żeby mianowany na premiera nie stworzył przez całe 9 miesięcy nowego rządu. Teraz Saada Haririego zastąpił w misji tworzenia rządu Najib Mikati. Politolog zauważa, że
Najib Mikati […] ma jeszcze jeden orzech do zgryzienia. Tym orzechem jest Hezbollah.
Stwierdza, że problemem Libanu jest brak „narodowego państwa cywilnego”, a nie kompozycja społeczeństwa. Przywódcy poszczególnych partii reprezentują wzajemnie sprzeczne interesy.
Aktualnie mamy siedmiu przywódców. Każdy z nich ma własne wpływy zarówno w strefie rządowej, jak i sferze, powiedzmy, cywilnej.
Gość Poranka Wnet ocenia, że Hezbollah nie tyle dąży do bezpośredniego przejęcia władzy, co rozgrywa konkurujących przywódców przeciw sobie, utrzymując wpływy w podzielonym społeczeństwie.
Zdaniem eksperta można się spodziewać stopniowego wzrostu wpływów irańskich w Libanie. Teheran interesuje przejęcie kontroli nad polityką zagraniczną Bejrutu.
To, co najbardziej interesuje Iran i chce to przejąć to dwie rzeczy: bezpieczeństwo wewnętrzne, jak również wpływ na to wszystko, co się dzieje wokół Libanu.
Khalil Aissa stwierdza, że w Libanie nie odczuwa się obecności Rosjan, gdyż politycy libańscy nie mieli nigdy dobrych relacji z Rosją. Saad Hariri szukał zbliżenia z Rosją. Największe wpływy z krajów zachodnich mają w Libanie Francja i Stany Zjednoczone.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego zauważa, że od ostatnich pięciu lat zauważalna jest zmiana podejścia państwa arabskich do Izraela. Siła Hezbollahu uniemożliwia na tę chwilę uregulowanie stosunków z Izraelem, ale nie jest to wykluczone w przyszłości. Także ze strony Tel-Awiwu widać zmianę podejścia po zastąpieniu Binjamina Netanjahu przez Naftalego Bennetta.
Państwo Izraelskie jest bezpieczne, dopóki wszyscy gracze mają jakiś interes w utrzymywaniu obecnej sytuacji w stanie choćby lekkiego podgrzania, a poza tym skutecznie szachują się wzajemnie.
Piotr Sutowicz
Majowa eskalacja przemocy pomiędzy Izraelem a stroną – nazwijmy to – arabską nie była pierwszą w ostatnich latach. Utajona wojna trwa tu, można powiedzieć, od kilkudziesięciu lat. Samo państwo żydowskie powstało drogą ni to dyplomatycznych, ni to paramilitarnych i terrorystycznych wymuszeń w końcu lat czterdziestych. Czy Żydzi mieli prawo do stworzenia swej narodowej i państwowej siedziby w miejscu swego starożytnego bytowania, jest sprawą w zasadzie drugorzędną. Kierując się bowiem taką logiką pytań o czyjeś prawo historyczne do czegoś tam, łatwo dojść do absurdu.
Swoje żądania terytorialne względem Polski w XX wieku Niemcy często uzasadniali prawami historycznymi, w tym rzekomo faktem, że nasze ziemie niegdyś, właśnie w czasach, kiedy Żydzi starożytni tworzyli swoją historię w Izraelu, zamieszkiwane były przez plemiona germańskie, a Piastowie byli dynastią niemiecką, a więc czymś w rodzaju namiestników czy przedstawicieli forpoczty tej nacji na wschodzie.
Gdyby Niemcy wygrali II wojnę światową, to pewnie ta narracja stałaby się obowiązująca na terenie całej zjednoczonej pod ich przewodnictwem Europy. Ale nie wygrali i z ich rzekomych praw historycznych dziś raczej się naśmiewamy, niż bierzemy je na poważnie w poważnym dyskursie. Choć niekiedy spotykam historyków, którzy pewne tamte tezy powtarzają i jakieś sentymenty w kwestii obecności niemieckiej na wschodzie, choćby podświadomie, przejawiają. Generalnie badania genetyczne dotyczące tego, jaki haplotyp miał Mieszko I, służą zaspokajaniu ciekawości, a nie wykazywaniu czyichś urojonych praw.
Żydom udało się zbudować swoje państwo i jest ono faktem bez względu na to, czy tworząc je, mieli do tego prawo. Urodziło się w nim i wychowało co najmniej kilka pokoleń obywateli. Chyba istnieje coś, co można nazwać izraelską tożsamością narodową, przywiązaną do tej ziemi jako ojczyzny, ale zawsze musi być jakieś „ale”. Do tej samej ziemi roszczą sobie prawa Arabowie, którzy żyli tu od dawna. Nie będę się licytował na temat tego, od jak dawna. Są nawet głosy mówiące, że to potomkowie starożytnych Żydów, którzy ulegli pewnej asymilacji do kultury i religii wyznawanej przez większość Arabów. Chociaż część z nich wyznaje chrześcijaństwo, a nie islam, co też jest dość ciekawym exemplum.
Jest kwestią dyskusyjną, czy Arabowie na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy utworzyli państwo, które można by określić mianem ich ośrodka politycznego. Niektóre ośrodki międzynarodowe fakt istnienia takowego uznają, inne nie. Jakaś władza nad palestyńskimi Arabami istnieje, a nawet jest więcej niż jedna.
Ośrodki polityczne Palestyńczyków, zdaje się, są odpowiednikami, wręcz agendami dużych regionalnych ośrodków siły, chcących sprawować kontrolę nad tym terenem, a właściwie mających na celu „dokopanie Żydom”. Powody tego ostatniego zamierzenia są jednak inne niż tylko nienawiść do świeżo uformowanego narodu izraelskiego w nowoczesnym tego słowa znaczeniu. (…)
Nie będę się tu skupiał na powojennych początkach państwa izraelskiego i jego zmaganiach. Bez wątpienia jego rozrost terytorialny prowadzony był drogą podbojów i wymuszeń. Arabowie byli ścieśniani w coraz mniejszych enklawach, a ich lokalni sojusznicy czy protektorzy okazali się być militarnie niezdolni do stawienia czoła nowocześnie myślącym izraelskim wojskowym, mającym zaplecze międzynarodowe. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że znaczna część kardy oficerskiej Izraela do pewnego momentu była polskojęzyczna, a doświadczenie wojskowe tych ludzi też pochodziło z Armii Polskiej czy to z czasów II RP, czy z Korpusu Generała Andersa. Nie wiem, czy jest to powód do dumy, czy nie, ale chyba o wyszkoleniu bojowym tamtej siły zbrojnej świadczy raczej dobrze. Poza tym warto przypomnieć, że w początkowym okresie istnienia państwo cieszyło się poparciem krajów socjalistycznych, w tym Związku Radzieckiego.
Ważnym wydarzeniem przebiegunowującym osie polityczne na Bliskim Wschodzie była wojna sześciodniowa przeprowadzona przez Izrael w mistrzowski sposób. Zakończyła się ona upokorzeniem krajów arabskich oraz zerwaniem stosunków dyplomatycznych krajów Układu Warszawskiego z Izraelem. Bez rozwikływania pojedynczych zjawisk i procesów należy ten konflikt i jego polityczne konsekwencje przedstawić jako najlepszy dowód na to, że Izrael pokazał, że dla niego liczy się przede wszystkim jego interes i w nosie ma to, czego chce np. Związek Radziecki.(…)
Współczesny Izrael czuje się pewnie, mając – zdaje się nieograniczone – poparcie ze strony Stanów Zjednoczonych Ameryki; każdy układ władzy w tym kraju jest proizraelski. Nie będę się zagłębiał w przyczyny tego stanu rzeczy. Jedno jest pewne: protektor dba o interesy Izraela niekiedy silniej niż o własne.
Być może czasem lepiej rzeczywiście byłoby odpuścić, biorąc pod uwagę, że światowa opinia publiczna i niektóre ośrodki siły wcale nie podzielają tego entuzjazmu; skłonne są wręcz uznać Izrael za państwo rozbójnicze. Na pewno polityka Żydów względem Palestyńczyków jest mało estetyczna, a czasami zbrodnicza. Z drugiej jednak strony przeciwnik nie pozostaje dłużny. Znakomita część Arabów, jeśli nie większość, odmawia Izraelowi prawa do istnienia w ogóle. Takie stanowisko ma poparcie w Turcji i chyba w Iranie, a więc zakres chętnych do likwidacji czy to politycznej, czy biologicznej Izraela jest duży. (…)
Kogo więc mogą Izraelczycy uważać za swoich europejskich przyjaciół? Moim zdaniem szczerych i oddanych – nie mają.
Rzecz jest oczywiście przykryta retoryką o antysemityzmie i nikt się specjalnie nie będzie wychylał z jednoznacznymi wypowiedziami. Elity europejskie po prostu boją się amerykańskich pieniędzy i równie wielkich wpływów kulturowych. To Ameryka narzuca Europie, co ma mówić i myśleć, a różne think tanki tropią wydumany i prawdziwy antysemityzm. We wszystko wprzęgnięty jest przemysł holokaustu ze straszeniem kolosalnymi odszkodowaniami za wojenne zbrodnie w tle. Tak więc na pozór istnieje na układ zamknięty, ale sprawa się tli i medialne doniesienia o izraelskich zbrodniach wcale sprawie Żydów nie pomagają. W końcu szala opinii publicznej może się przeważyć na drugą stronę i bańka pęknie.
Sprawa jest o tyle trudna dla siedziby narodowej Żydów, że wadzą oni tam wielu czynnikom, nie tylko Arabom. Coraz mocniej w grę w tym rejonie świata włącza się Turcja. Być może na razie mamy tu do czynienia z teatralnymi gestami prezydenta tego kraju, a scena izraelska daje mu pole do popisu, ale nie da się ukryć, że społeczeństwo tureckie w tej sprawie stoi po jego stronie. Inny ośrodek siły oskarżany o podsycanie sytuacji to Iran, gracz ani nie arabski, ani turecki, ani też sunnicki. Pamiętać trzeba, że rząd i społeczeństwo tego kraju wyznaje odłam islamu zwany szyizmem. Nie będę tu rozwijał jego założeń teologicznych, ale antagonizm pomiędzy oboma odłamami, czyli większością Arabów a Persami, jest znaczny. Iran reprezentuje więc siłę nieco dalszą, a jednak ma swoje punkty oparcia zarówno w Syrii, Libanie, jak i na Zachodnim Brzegu Jordanu.
Nieprzejednanymi wrogami Iranu są z kolei kraje Półwyspu Arabskiego, dręczone przez niego na różne sposoby: a to poprzez blokadę Cieśniny Ormuz, którędy płynie jedna trzecia światowej ropy, a to przez rebelię w Jemenie, z którą Saudyjczycy z trudem sobie radzą, a to poprzez każdą inną utrudniającą życie arabskim dynastom błahostkę.
A ponieważ dokuczając Saudom, uprzykrzają życie Stanom Zjednoczonym, mogą w kwestii tej polityki liczyć na pomoc Rosji, która tradycyjnie wspiera niektóre kraje arabskie, w tym przede wszystkim Syrię, która jako tako trzyma się jeszcze dzięki Rosji właśnie.
Na tym polu odbywa się chyba swoista licytacja na antysemityzm, ponieważ społeczeństwa wszystkich tych krajów czują do Żydów niechęć. Władze arabskie, na potrzeby choćby własnej polityki, muszą w tej sprawie się jakoś określać. Z drugiej strony kraje Zatoki Perskiej uzależnione są od polityki Stanów Zjednoczonych, dla których są znaczącymi partnerami handlowymi, ale wygląda na to, że USA uważają ten obszar za coś w rodzaju protektoratu i używają handlu ropą do kontroli tamtejszych władz.
Bezpośredni skutek tej powierzchownej układanki jest taki, że Izrael jest bezpieczny, dopóki wszyscy gracze mają jakiś interes w utrzymywaniu obecnej sytuacji w stanie choćby lekkiego podgrzania, a poza tym skutecznie szachują się wzajemnie. Czy tak będzie zawsze? O tym też Izraelczycy muszą myśleć. (…)
Cały artykuł Piotra Sutowicza pt. „Czy sytuacja Izraela wymyka się spod kontroli?” znajduje się na s. 11 lipcowego „Kuriera WNET” nr 85/2021.
Lipcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Dziennikarz Radia Wnet o zmianie rządu w Izraelu, przyszłości Binjamina Netanjahu i procesie przekazywania władzy.
W niedzielnym głosowaniu Knesetu Naftali Bennett został zatwierdzony jako nowy premier Izraela stosunkiem 60 za i 59 przeciw. Jak wskazuje Paweł Rakowski, niewielka większość rządu oznacza, że Binjamin Netanjahu pozostaje groźny dla nowej koalicji.
Naftali Bennett podziękował administracji Bidena za pomoc w trakcie ostatniej wojny w Gazie i to też niejako potwierdza te głosy, że ta obecna zmiana polityczna, która ma miejsce w Izraelu jest niejako podyktowana ostatni, jedenastodniowym konfliktem z Hamasem.
Waszyngton okazał swoje zniecierpliwienie wobec Netanjahu, który stracił pozycję szefa rządu. Jak będzie wyglądać życie na opozycji człowieka dzierżącego ster izraelskich rządów przez 12 lat?
Teraz wiele zależy od jego dawnych koalicjantów obozu rządzącego- czy i jak szybko będą kierowane działania prokuratorskie, żeby Benjamina Netanjahu ostatecznie pogrążyć.
Dziennikarz zauważa, że Netanjahu politykę obronną i zagraniczną prowadził osobiście, w gronie swych najbardziej zaufanych ludzi. Proces przekazywania władzy będzie, jak oceniają izraelskie media, trudny i żmudny.
Co po Binjaminie Netanjahu? Dziennikarz Radia WNET o nowej spodziewanej koalicji rządzącej w Izraelu: jej składzie, problemach i polityce, jaką będzie prowadzić.
Paweł Rakowski stwierdza, że ostatnią deską ratunku Binjamina Netanjahu jest zbliżające się głosowanie w Knesecie.
Nie można go grzebać przedwcześnie. W niedzielę ma ostatnią szansę ratowania się przed politycznym niebytem, a może i więzieniem.
Brutusem, który wbił sztylet w plecy swego politycznego mentora jest Naftali Bennet. Jak zauważa Rakowski, Bennet dorobił się majątku w Stanach Zjednoczonych.
Zarobił ponad 250 mil dolarów.
Elektoratem Benneta są osadnicy na Zachodnim Brzegu. Pozuje na religijnego syjonistę, jednak nie widuje się go w synagodze, a ze swoją małżonką mieszkał razem jeszcze przed ślubem. Dziennikarz wyjaśnia, że Netanjahu musiał rozmawiać z Palestyńczykami. Rozwiązaniem promowanym przez obecnego premiera jest okrojenie Terytoriów Okupowanych przez Izrael i stworzenie z reszty Państwa Palestyńskiego. Tymczasem Bennet proponował rozbudowę osiedli żydowskich na Terytoriach Okupowanych, a jedyne co w zamian mieliby dostać Palestyńczycy to szerszy zakres autonomii.
Zdaniem obserwatorów Bennett będzie musiał teraz trwać w innym kierunku.
Głównym rywalem Benneta będzie już nie Netanjahu, a Jair Lapid. Rakowski wskazuje, że Lapid jest byłym prezenterem telewizyjnym, więc wie jak dobrze wyglądać. Gorzej, gdy musi coś powiedzieć, i to bez wcześniejszego przygotowania. Pozostaje on rzecznikiem tych aszkenazyjskich Żydów, którzy poglądowo sytuują się na centrolewicy. Komentatorzy wskazują, że najsłabszym ogniwem koalicji jest islamska partia Ra’am (Zjednoczona Lista Arabska) z Mansurem Abbasem na czele.
W stosunkach Państwa Izrael ze światem arabskim powróciła sprawa palestyńska. Do ostatniej eskalacji konfliktu izraelsko-palestyńskiego skończyły się mniej lub bardziej jawne rozmowy na temat odprężenia w stosunkach między krajami arabskimi a państwem żydowskim.
Zdaniem naszego korespondenta za nowego rządu relacja polsko-izraelskie mogą się zmienić. Zauważa, że Netanjahu stał plecami do Europy, traktując ją wrogo.
Izrael jest krajem bliskowschodnim i przez ten pryzmat patrzmy.
Tel-Awiw musi poprawić swoje relacje z państwami europejskimi. Daje to szansę na poprawę stosunków Tel-Awiwu z Warszawą.
Ks. Andrzej Kwaśniewski z Fundacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, w audycji „Kurier w samo południe” o głodzie w Libanie i wsparciu dla potrzebujących.
Ks. Andrzej Kwaśniewski z Fundacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie mówi o trudnej sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Omawia problemy ludności Libanu, gdzie każdego dnia dzieci głodują na ulicach.
Przykładem, obrazującym całą sprawę, jest dziewięcioletnia dziewczynka, która aby jej rodzeństwo nie głodowało, sprzedawała chusteczki przy autostradzie. Jest ona symbolem głodujących dzieci w Libanie.
Wśród przyczyn wymienia pandemię koronawirusa czy wojny – między innymi z Syrią. Z Fundacji wyruszyła pomoc dla uchodźców – paczki ze środkami czystości czy żywnością długoterminową.
Co piąty mieszkaniec Libanu jest uchodźcą […] Są to uciekinierzy, ludzie okaleczeni szczególnie psychicznie.
Pomocy potrzebuje również Autonomia Palestyńska ze względu na konflikt polityczny, pandemię, kryzys gospodarczy. Palestyńczykom trudno jest o pracę i poprawienie warunków życia. Na co dzień mieszkają w getcie, będąc odgrodzonymi od świata.
Ks. Kwaśniewski komentuje obecną sytuację w Pakistanie czy Iraku, na którą też zwracał uwagę sam papież Franciszek. Co ważne, Akcje Fundacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie spotykają się z pozytywnym odbiorem. Polacy chętnie angażują się w działania pomocowe.
Nasz gość zachęca do włączenia się w modlitwę w intencji prześladowanych chrześcijan – są one w każdy piątek czerwca o g. 15:00.
Orientalista o przetasowaniach na scenie politycznej państwa żydowskiego: przyszłości Binjamina Netanjahu, nowej koalicji rządowej i tym, co zmiany te oznaczają dla Palestyńczyków i Polaków.
Marcin #Krzyżanowski w #PoranekWNET o syt. w Izraelu: Za wcześnie, by mówić o sukcesie rewolucji ale sam fakt próby przegłosowania nowego rządu jest sygnałem, że w Izraelu coś dojrzewa do zmiany.#RadioWNET
[related id= 146518 side=right] Marcin Krzyżanowski mówi na temat zmian na izraelskiej scenie politycznej. Opozycyjne partie pod przewodnictwem Jaira Lapida i Naftalego Bennetta utworzyły wspólną koalicję „Blok Zmiany”, która przejmie władzę w Izraelu. 2 czerwca opozycyjny polityk Jair Lapid z partii Jesz Atid („Jest Przyszłość”) przekazał nowowybranemu przez Kneset prezydentowi Izraela, o uzyskanej przez siebie większości parlamencie. Tym samym powiadomił, iż jest gotowy do tworzenia nowego rządu. Nasz gość twierdzi, iż nowy rząd może mieć kłopoty z rozpiętością ideologiczną.
Wszystko zależy od tego, czy uda się uformować rząd na czele z Bennettem i czy ta koalicja przetrwa. […] Jest nowością, że partia arabska będzie współtworzyć koalicję rządową.
Kluczową kwestią jest to, czy ta koalicja w ogóle przetrwa. Można się spodziewać, że Binajmin Netanjahu będzie próbował storpedować powstanie nowego rządu pod wodzą Bennetta.
Komentarze mediów są podzielone. Te lewicowe i centroprawicowe, popierające partie wchodzące w skład nowej koalicji chwalą ją za jej inkluzywność. Z kolei media przychylne Netanjahu uznają nową koalicję za sygnał rozdrobnienia izraelskiej sceny politycznej i przewidują słabość rządu o tak szerokiej rozpiętości ideowej. Skrajna prawica uznaje zaś wpuszczenie Arabów do rządu za zdradę.
Marcin #Krzyżanowski w #PoranekWNET: W ciagu ostatnich 20 lat Netanjahu stosował z dużym powodzeniem politykę „dziel i rządź”, tak by mógł utrzymać pozycję rozgrywającego. (…) Teraz Netanjahu jest skłócony ze wszystkimi poza jego partią.#RadioWNET
Nasz gość ocenia, że jak na razie przywództwo Netanjahu w Likudzie nie jest zagrożone, choć pojawiają się głosy, że wieloletni premier powinien dla dobra partii ustąpić. Dodaje, że nowa koalicja będzie się mierzyć z jednej strony z Likudem, a z drugiej z religijną opozycją.
Marcin #Krzyżanowski w #PoranekWNET: Z jednej strony mamy skrajne religijne ugrupowania, które domagają się wręcz czystek etnicznych i wypędzeń, z drugiej mamy środowiska nawołujące do współpracy. Konflikt (…) cały czas nabrzmiewa.#RadioWNET
Niesnaski religijne na swoją korzyść będzie mógł rozgrywać dotychczasowy premier. Były dyplomata odnosi się do stosunków izraelsko-palestyńskich. Wskazuje, że
Wciąż żywa jest koncepcja dwóch państw.
Jednak wraz z nabrzmiewaniem konfliktu pole do porozumienia jest coraz mniejsze. Krzyżanowski ocenia, iż dla naszego kraju zmiana rządu w Izraelu niewiele zmieni. Zauważa, że choć Polska jest kontrowersyjnym tematem w Izraelu to w ostatnich latach rośnie wymiana między naszymi krajami i raczej się to na razie nie zmieni.
Wysłucha całej rozmowy już teraz!
K.T./A.P.
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.