Dr Surdel: Erdogan ogłosił, że wojsko tureckie to armia islamu, a jej celem jest podbój, czyli otwarcie na Islam

Dr Bruno Surdel mówi o radykalnych słowach prezydenta Turcji, który określił cel swojej armii mianem podboju. Porusza też kwestie irańskich ćwiczeń wojskowych i tureckiej presji na Kurdów.


Ekspert ds. bliskowschodnich, dr Bruno Surdel przywołuje słowa prezydenta Erdogana, który powiedział, że armia turecka jest armią islamu, a jej celem jest „podbój”, a więc zaprowadzenie sprawiedliwości i otwarcia na islam.

Zgodnie z terminologią muzułmańską podbój to otwarcie. Otwarcie na islam i sprawiedliwość muzułmańską. Tak twierdzi prezydent Erdogan. To nie jest nic nowego, bo pamiętam jak byłem 5 lat w Turcji przy granicy z Syrią, to mój dziekan powiedział mi wtedy: „Europa czeka na sprawiedliwość i to Turcja tę sprawiedliwość zaprowadzi”

Rozmówca Jaśminy Nowak dodaje, że Turcja uważa Unię Europejską za stronniczego mediatora w sporze z Grecją, a do gry włączyli się również Rosjanie, którzy zaproponowali swoje usługi w drodze do porozumienia dotyczącego odwiertów na Morzu Śródziemnym.

Odnosząc się do corocznych manewrów Iranu w obrębie Cieśniny Ormuz, gość Popołudnia Wnet wskazuje, że mają one miejsce tuż po tym, jak amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo oświadczył, że Waszyngton będzie dążył do odnowienia sankcji, w tym embarga na dostawy broni do Iranu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Rakowski: Dla Chin, Iran i Turcja to eksterytorialny korytarz do Europy. Amerykanie poświęcą Grecję w sporze z Turcją

Paweł Rakowski mówi o zwrocie 9 mld dolarów należących do Iranu przez Koreę Południową, balonach wysyłanych przez Palestyńczyków i turecko-greckim sporze o wody terytorialne, i wydobycie gazu.

Ekspert ds. bliskowschodnich, Paweł Rakowski wspomina, że w ostatnim czasie Iran złożył oficjalne zapytanie do Korei Południowej w sprawie 9 mld dolarów należących do Teheranu, które Seul zamroził po wprowadzeniu amerykańskich sankcji.

To są pieniądze za ropę naftową i inne usługi […] Irańska gospodarka często rozliczała się barterowo. Od 2015 roku irański rynek otworzył się w związku z porozumieniem wynegocjowanym przez Baracka Obamę […] Te pieniądze leżą (w Korei-przp.red.) a Iran ma poważne problemy z kryzysem, inflacją, koronawirusem i brakiem turystów.

Gość Kuriera w samo południe wskazuje, że sprawa balonów wysyłanych przez Hamas ze Strefy Gazy to kolejny temat zastępczy, który premier Netanjahu wykorzystuje politycznie.

To jest taktyka Netanjahu. Jak nie Syria to Gaza, jak nie Liban to Iran. To są tematy zastępcze. Palestyńczycy muszą zwracać uwagę, czy przez balony, drony czy katiusze, bo oni żyją w skandalicznych warunkach i tylko opinia międzynarodowa może wymusić poprawę ich losu.

Odnosząc się do grecko-tureckiego sporu o wydobycie gazu na Morzu Śródziemnym, redaktor Rakowski zwraca uwagę, że prezydent Erdogan chce wykorzystać obecny moment braku turystów na tamtejszych archipelagach, aby wymusić na Grekach ustępstwa lub rezygnacje z wód terytorialnych, które je otaczają.

W latach 40. czy. 50 być może geolodzy jeszcze nie wiedzieli jakie dobrodziejstwo jest tam ukryte. W tej chwili liczy się każdy centymetr, bo to są miliardy dolarów. Lekcja, którą odrobiliśmy z czasu pierwszego lockdownu jest taka, że ropa przestaje być potrzebna, ale gaz nadal jest niezbędny.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Dr Bryc: Hezbollah jest państwem w państwie w Libanie. Izrael i USA są obwiniane za każdą tragedię na Bliskim Wschodzie

Dr Agnieszka Bryc mówi o wsparciu władz Izraela dla Libańczyków, niepokojach Tel-Awiwu spowodowanych rosnącą siłą Hezbollahu i trudnych stosunkach arabsko-żydowskich.


Ekspert ds. polityki bliskowschodniej, Dr Agnieszka Bryc mówi o reakcjach Izraelczyków na tragiczny wybuch, który miał miejsce w Libanie i wylicza, że prezydent Izraela złożył list kondolencyjny władzom w Libanie, premier Netanjahu zaoferował pomoc humanitarną i medyczną, a mer Tel-Awiwu oświetlił tamtejszy ratusz w kolorach flagi Libanu. Pomoc dla Libanu od władz Izraela będzie wysłana pośrednio przez zewnętrzne podmioty jak ONZ.

Wiemy, że Libańczycy przyjęli pomoc Izraelską, więc to potwierdza fakt, że zniszczenia są ogromne i nie ma znaczenia, że przyjmuje się pomoc od dotychczasowego wroga państwa. Izraelczycy poszli na układ taki, że pomoc nie ma charakteru bezpośredniego, bo to psułoby nastroje społeczne w Libanie.

Rozmówczyni Jaśminy Nowak wspomina, że Izrael jest uznawany jedynie przez Jordanie i Egipt, co odwzorowuje trudne stosunki pomiędzy państwami arabskimi, a narodem żydowskim. Od 2006 roku po wojnie z Hezbollahem, Izrael bacznie przygląda się bazom tej organizacji w południowym Libanie, a od 2012 roku, kiedy wybuchła wojna w Syrii, strach został dodatkowo spotęgowany, przez radykalne wzmocnienie militarne Hezbollahu.

Izraelczycy naprawdę bardzo obawiają się tego, że Hezbollah zdobył w Syrii niewiarygodne zdolności armijne i przekształcił się z organizacji terrorystyczno-partyzanckiej w klasyczną armię (…) Hezbollah jest państwem w państwem w Libanie.

Dr Agnieszka Bryc podkreśla, że na Bliskim Wschodzie łatwo jest zaszczepić spiskowe teorie, jak te, że za wszelkimi tragediami w państwach arabskich np. takich jak eksplozja w Bejrucie, zawsze stoją Amerykanie.

Hezbollah próbuje tworzyć wizerunek taki, że za wszystkim stoją Amerykanie albo Izraelczycy (…) Tak jest też tym razem. Izraelczycy mają problem z tym, że z jednej strony pomagają w sytuacji kryzysowej, a z drugiej strony są obwiniani, że to oni stoją za tymi tragediami państw arabskich.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Rakowski: Amerykanów mocno niepokoi wejście Chińczyków na irański rynek i otworzenie eksportu surowców

O czym rozmawiali premier Iraku i prezydent Iranu? Co łączy Iran z Chinami i Rosją? Paweł Rakowski o walce Izraela z koronawirusem i Hezbollahem oraz o przemianie Hagii Sophii w meczet.


Paweł Rakowski komentuje wizytę irackiego premiera w Iranie, którą ocenia jako bardzo ciekawą.

Dyskutowano o sprawach bieżących, współpracy gospodarczej i infrastrukturalnej.

Kwestia infrastruktury jest istotna ze względu na pielgrzymki irańskich szyitów do Iraku. Jak relacjonuje bliskowschodni korespondent Radia WNET, poruszony był również temat zamachu na gen. Kasema Sulejmaniego. Zauważa, że proirańska milicja iracka Kataib Hezbollah oskarża obecnego premiera Iraku o udział w przygotowaniu zasadzki na dowódcę sił Ghods. Mustafa al-Kazimi był wówczas bowiem szefem irackiego wywiadu. Teraz jako szef rządu próbuje działać na rzecz usamodzielnienia swego kraju, musząc przy tym pamiętać o silnych wpływach, jakie ma ich wschodni sąsiad.

Rozmówca Adriana Kowarzyka mówi niepokojącym dla USA i Izraela zbliżeniu irańsku chińskim. Oznacza ona potencjalne otwarcie eksportu surowców irańskich przez Pekin. Jednocześnie

Mówi się także o odnowieniu układu Iran-Rosja. Trwają intensywne rozmowy w tej sprawie.

Tymczasem w poniedziałek w okolicy Damaszku zginął w izraelskim nalocie zginął wysoko postawiony oficer Hezbollahu. Kierownictwo Partii Boga zapowiedziało odwet. Nasz korespondent zwraca uwagę na charakter konfliktu między Izraelem a Hezbollahem, który jest starciem między państwem a organizacją, a nie dwoma państwami. Paweł Rakowski odnosi się również do planów lockdownu w Izraelu i zawirowań budżetowych w tym kraju:

Jeżeli Kneset nie uchwali budżetu w sierpniu, w listopadzie będą nowe wybory. Tak grozi premier Netanjahu.

Ten ostatni musi brać pod uwagę, że bez immunitetu grozi mu proces za korupcję. Jak dodaje Rakowski, sytuacja epidemiczna w Izraelu w ostatnim okresie uległa ponownemu pogorszeniu. Izraelczycy są zaś zmęczeni restrykcjami antyepidemicznymi, tym bardziej, że jest środek lata.

Poruszony zostaje również temat ponownego przekształcenia w meczet stambulskiej świątyni Hagia Sophia. Przeciwko meczetowi w miejscu dawnej bizantyńskiej bazyliki protestują przede wszystkim Grecja i Rosja. Rakowski przypomina na długie tradycje odwoływania się do dziedzictwa wschodniorzymskiego przez tą ostatnią. Tymczasem, jak zauważa dziennikarz, na forach radykalnie islamskich pojawiają się postulaty przemiany hiszpańskich kościołów na powrót w meczety, którymi były w czasach islamskich rządów w Al-Andalus.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K./A.P.

Jastrzębski: ‘Niebezpieczna gra Turcji w Libii’ nie w smak jest tak Macronowi jak i prezydentom Egiptu i Tunezji

Prezydent Tunezji Kais Saied uzał, że libijski Rząd Zgody Narodowej powinien zostać zastąpiony reprezentacją lepiej odzwierciedlającą libijskie stronnictwa polityczne i wolę obywateli Libii.

Al-Jazeera i Shems FM

  1. Prezydent Egiptu: Egipt ma pełne prawo do interwencji w Libii

Prezydent Egiptu ‘Abd al-Fattah As-Sisi oznajmił w sobotę, że Egipt ma pełne prawo do bezpośredniej interwencji w Libii, ponieważ byłaby ona uzasadniona prawem międzynarodowym. Według Sisiego czynne zaangażowanie się w konflikt libijski ze strony Egiptu byłoby równoznaczne z samoobroną oraz zmierzałoby do obrony jedynego pełnoprawnego ciała reprezentującego naród libijski.


Komentarz: Według As-Sisiego jest to Izba Reprezentantów w Tobruku oraz związany z nią Marszałek Khalifa Haftar, natomiast faktycznym uznaniem przez ONZ cieszy się Rząd Zgody Narodowej z siedzibą w Trypolisie, który ostatnimi czasy na fali nieprzerwanych sukcesów militarnych odbija kolejne ziemie znajdujące się pod kontrolą Marszałka.


Podczas przeglądu wojsk powietrznych w bazie Sidi Barrani w zachodnim Egipcie Prezydent As-Sisi powiedział, że celem wojska egipskiego będzie „obrona zachodnich granic oraz szybkie udzielenie pomocy w przywróceniu bezpieczeństwa i stabilności terytoriów libijskich, ponieważ działania te stanowią także o bezpieczeństwie Egiptu.”


Komentarz: Oświadczenie Sisiego nie jest wcale przesadzone. Cieszący się dobrą passą Rząd Zgody Narodowej jest wspierany przez Prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana oraz jego neoislamistyczny rząd, którego silna delegacja z ministrem spraw zagranicznych i szefem wywiadu na czele zawitała w zeszłym tygodniu do Trypolisu. Erdogan udziela schronienia członkom Bractwa Muzułmańskiego, które w Egipcie uznawane jest za organizację terrorystyczną. To właśnie przeciwko rządom Bractwa dokonała się popierana przez egipskie wojsko kontrrewolucja roku 2013. Nie powinno zatem dziwić, że As-Sisi nie chce mieć za sąsiada kraj z rządem potencjalnie sympatyzującym z Bractwem Muzułmańskim, a już na pewno wspieranym przez Erdogana i jego establishment. Niekurywajmy też faktu, że prezydentowi Egiptu zależy na udziale w eksploatacji libijskich pól naftowych znajdujących się pod kontrolą Marszałka Khalify Haftara, a obecnie coraz bardziej zagrożonych przez ofensywę Rządu Zgody Narodowej. Przeciwnym działaniom tureckim w Libii jest także Prezydent Francji Emmanuel Macron, który powiedział, że „Turcja prowadzi niebezpieczną grę w Libii”.


Podczas sobotniego przeglądu wojsk As-Sisi dodał, że „przejście (sił Rządu Zgody Narodowej) za Syrtę i miasto Al-Jufra dla Egiptu będzie tożsame z przekroczeniem czerwonej linii. Natomiast Libii bronić będą jedynie jej obywatele, my zaś jesteśmy gotowi, aby ich uzbroić i wytrenować.”

Zwracając się do wojsk egipskich, As-Sisi powiedział, że ,, gotowość armii do podjęcia walki stała się koniecznością”. Mając na myśli Turcję, prezydent nawiązał do „bezprawnych interwencji” w regionie, które jego zdaniem przyczyniają się do rozprzestrzenienia się milicji oraz organizacji terrorystycznych.

Wcześniej As-Sisi wskazał na możliwość podjęcia zagranicznej misji wojskowej przez wojsko egipskie, „jeśli sytuacja będzie tego wymagać”.

Oświadczenie Prezydenta Egiptu zostało potępione przez przewodniczącego Najwyższej Rady Państwowej Rządu Zgody Narodowej Khalida Al-Mishriego. Z kolei Rada Prezydencka Rządu Zgody Narodowej uznała wypowiedź Sisiego za równoznaczną z wypowiedzeniem wojny.

Natomiast prywatna tunezyjska stacja radiowa Shems FM poinformowała w poniedziałek, że Prezydent Tunezji Kais Saied wyraził swój sprzeciw wobec potencjalnego podziału Libii podczas swej wizyty w Pałacu Elizejskim. Saied dodał, że uznawany na arenie międzynarodowej Rząd Zgody Narodowej jest rozwiązaniem czasowym i że powinien zostać zastąpiony przez przedstawicieli pełniej reprezentujących wolę narodu libijskiego.


Komentarz: Innymi słowy Prezydent Tunezji obrał bezpieczną pozycję opowiadając się za integralnością terytorialną Libii, a jednak zastrzegając, że popierany przez ONZ Rząd Zgody Narodowej powinien być zmieniony, gdyż nie odzwierciedla on opinii i woli wszystkich obywateli Libii. Należy pamiętać, że Saied jest nieufny wobec Turcji, coraz zuchwalej wtrącającej się w wewnętrzne sprawy Libii, a także wobec rządu w Trypolisie, z którym sympatyzuje tunezyjska partia islamistyczna Ennahda. Mimo że Saied wygrał wybory prezydenckie jako niezależny kandydat i utworzył rząd z większością partii Ennahda, to zdaje się, że tunezyjski prezydent woli uniknąć zbyt wielkich wpływów Turcji w sąsiednim kraju. Jakkolwiek by nie było, wyjątkowe zainteresowanie Turcji sytuacją polityczną w Libii nie w smak jest tak tunezyjskiemu prezydentowi Saiedowi, jak i Macronowi czy Prezydentowi Egiptu Abd Al-Fattahowi As-Sisiemiu.


Natomiast we wtorek Al-Jazeera napisała, że zdjęcia satelitarne bazy Sidi Barrani, gdzie As-Sisi dokonywał przeglądu wojska, ukazały brak myśliwców. We wtorek baza była zupełnie pusta. Niektórzy komentatorzy, w tym izraelscy wojskowi, uważają, że owe zdjęcia świadczą o tym, iż przemówienie Sisiego przed wojskiem było czczymi pogróżkami, zwyczajnym show bez pokrycia.

Wypowiedź As-Sisiego zbiegła się w czasie także ze skierowaniem prośby przez egipskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych do Rady Bezpieczeństwa ONZ o znalezienie rozwiązania dla konfliku egipsko-etiopskiego w związku z budową Tamy Odrodzenia w Etiopii. Egipt i Sudan uważają niemal ukończoną tamę budowaną na Nilu za zagrożenie dla swoich polityk wodnych i bezpieczeństwa narodowego.

 

L’économiste

  1. Marokańczycy marzą o wakacjach

Największy dziennik gospodarczy Maroka pisze, że Marokańczycy spragnieni są wakacji i, co nie powinno dziwić, tego lata optują zwłaszcza z destynacjami krajowymi takimi jak Marakesz, Agadir, Asilah czy Tanger. Według Narodowego Marokańskiego Biura Turystki (Office National Marocain Du Tourisme; ONMT), plebiscyt Narodowej Konfederacji Turystyki (Confédération nationale du tourisme; CNT) na cieszące się największym zainteresowaniem regiony Maroka wyłoniły następujących zwycięzców: Dakhla Oued Eddahab, Tanger-Tétouan-Al Hoceima, Marrakech-Safi i Agadir-Souss Massa.

Wynik ten nie powinien dziwić, albowiem każdy z regionów cechuje się otwartymi przestrzeniami, których łakną Marokańczycy trzymani w izolacji przez wiele tygodni.

Hicham Lahlou, grafik artysta, wykona cztery plakaty dla każdego z regionów, aby zachęcić turystów do odwiedzin.

Ponadto, lokalne biura turystyczne w każdym z 12 regionów Maroka mają przedsięwziąć kampanie reklamowe dedykowane obywatelom Maroka, aby zmaksymalizować ruch turystyczny oparty na lokalnych konsumentach. Według L’economist, Narodowe Marokańskie Biuro Turystki może liczyć na dotację od Konfederacji wysokości 500 000 do 1,5 miliona dirhamów (46 120 – 140 000 euro) w zależności od zainteresowania konkretnym regionem.

Badanie przeprowadzone przez Narodową Konfederację Turystyki ujawniło, że regiony Tanger-Tétouan-Al Hoceima i Marrakech-Safi stoją na czele preferencji potencjalnych marokańskich turystów. Turystyczne marzenia Marokańczyków mogą poddać się pewnym ograniczeniom związanym z faktem, że miasta Marrakech, Tangier, Larache i Asilah wciąż znajdują się w drugiej strefie restrykcyjnej. Oznacza to, że te i wszelkie inne miasta znajdujące się w tej strefie nie dopuszczają działań turystycznych. Obecnie oczekuje się na zmianę klasyfikacji wspomnianych powyżej miast.

Jeśli zaś chodzi o tour operatorów i hotelarzy, obecnie nie tworzą oni stałych ofert, preferując dostosowywać ceny do faktycznego zainteresowania konsumentów. L’economist pisze, że ten rok będzie bogaty w oferty turystyczne. Dziennik dodaje, że oferty nieformalne oraz te proponowane przez AirBNB przyniosą podwójny zysk tego roku z powodu efektu de-izolacji czyli zniesienia obostrzeń koronawirusowych. Marokańczycy odzyskują wolność i chcą z tego skorzystać wypróbowując oferty zamieszczane na AirBNB.

Przeprowadzone badania wykazały, że 70 procent Marokańczyków chce zrealizować letni wypoczynek poprzez Narodowe Marokańskie Biuro Turystki.

 

Rudaw

  1. Waszyngton nakłada sankcje na irańskie naftowce zmierzające do Wenezueli

Próbując wywrzeć mocniejszy nacisk na rząd Prezydenta Nicolasa Maduro, Waszyngton narzucił kary na kapitanów pięciu statków naftowych transportujące surowce z Iranu do Wenezueli.

– Marynarze parający się handlem z Iranem i Wenezuelą zostaną poddani karom nałożonym przez USA – powiedział Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo.

Polityk dodał, że aktywa kapitanów pięciu statków płynących do Wenezueli zostaną zamrożone, a ich kariery i perspektywy zarobkowe ucierpią w wyniku podejmowanych przez nich działań. Pompeo poinformował także, że imiona kapitanów zostaną dodane na czarną listę amerykańskiego skarbca.

Rudaw podaje, że statki naftowe zostałe wysłane przez Iran do Wenezueli w formie wsparcia w walce z trwającym tam kryzysem paliwowym pogłębiającym się w związku z pandemią COVID-19.

Karakas zostało wsparte około 1.5 milionem baryłek ropy naftowej.

W odpowiedzi na oświadczenie Mike’a Pompeo, Minister Spraw Zagranicznych Wenezueli Jorge Ariza napisał na Twitterze, że jest to „przykład anty-wenezuelskiej nienawiści jastrzębi Donalda Trumpa”.

Komentarz: Działania przeciwko kapitanom irańskich statków został podjęte w ramach pakietu wzmocnionych sankcji USA zwanego Ceasar Act, który wszedł w życie w zeszłym tygodniu.

Rakowski: Działania polityczne Palestyńczyków powoli tracą jakikolwiek sens

Bliskowschodni korespondent Radia WNET komentuje sytuację na polu konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Mówi o ataku rakietowym na Rijad i o sytuacji ruchu LGBT w Izraelu.

 

Paweł Rakowski mówi o jemeńskim ataku rakietowym na stolicę Arabii Saudyjskiej, Rijad.

Pokazuje to możliwości rebeliantów Huti wspieranych przez Iran. Takie ataki stają się saudyjską codziennością.

Zamachowcy usiłowali zbombardować ministerstwo obrony; cel nie został osiągnięty.  Gość „Kuriera w samo południe” nakreśla szczegóły sporu wewnątrz saudyjskiej rodziny królewskiej.

Omawia też bieżącą sytuację w konflikcie izraelsko-palestyńskim. Rządzący w Palestynie Hamas, zdaniem Pawła Rakowskiego nie ma innych, niż militarne, argumentów, jednak:

Kilkanaście lat temu Izrael zlikwidował niemal wszystkie aktywa, umożliwiające Palestyńczykom ataki samobójcze.

Paweł Rakowski dodaje, że aktualni wciąż sojusznicy Palestyńczyków, Katar i Arabia Saudyjska, będą w najbliższym czasie dążyć do zbliżenia z Izraelem.

Palestyńczycy wciąż są jedynie rozgrywani, ich działania tracą jakikolwiek sens polityczny.

Bliskowschodni korespondent Radia WNET komentuje żądanie zdjęcia flagi LGBT z ambasady USA w Jerozolimie.

We wszystkich innych częściach Izraela ruch LGBT ma pełną swobodę działania. Homoseksualiści chcą maszerować przez Jerozolimę, wiąże się to jednak z kamieniami rzucanymi z obu stron.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jastrzębski: Nowe prawo USA ma na celu odwieść próby normalizacji stosunków Europy z Baszszarem al-Asadem

Podczas gdy w Waszyngtonie podpisywany jest Ceasar Act, Ankara wysyła do Trypolisu delegację z ministerm spraw zagranicznych i szefem wywiadu na czele. Ruch ten zdradza grę o wysoką stawkę.

Al-Jazeera

  1. W Trypolisie gości wielka turecka delegacja a Paryż oskarża Ankarę o nękanie francuskiego okrętu

Liczna Turecka delegacja z udziałem Ministra Spraw Zagranicznych Mevlüta Çavuşoğlu i Ministra Finansów Berata Albayraka przybyła do Trypolisu, stolicy Rządu Zgody Narodowej walczącego z Marszałkiem Khalifą Haftarem i jego Libijską Armią Narodową. Wśród tureckich dygnitarzy znalazł się także szef wywiadu Hakan Fidan oraz rzecznik prezydenta İbrahim Kalın. Oficjalnym celem obecności tureckiego przedstawicielstwa jest niedopuszczenie do nowej eskalacji wojskowej w Libii.

Turecka delegacja spotkała się z Premierem Fayyezem As-Sarrajem oraz jego rządem w celu omówienia ostatnich wydarzeń w Libii, między innymi międzynarodowych apeli o zawieszenie broni. Rozmowy dotyczyły także prób niektórych państw zmierzających do powstrzymania Rządu Zgody Narodowej przed odbiciem Syrty leżącej 450 kilometrów na wschód od Trypolisu, a także bazy lotniczej AL-Jufra.

Mówi się także o woli umieszczenia tureckich myśliwców w niedawno odbitej z rąk Khalify Haftara bazy lotniczej Al-Waitiya, a także wzmocnienie załogi portu w Misracie jednostkami tureckiej marynarki w celu wsparcia sił Rządu Zgody Narodowej.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zgodził się z Kanclerz Niemiec Angelą Merkel co do konieczności wzmocnienia działań pokojowych proponowanych przez ONZ celem rozwiązania trwającego tam konfliktu.

Z Moskwy, jak rzadko kiedy, przez usta Ministra Spraw Zagranicznych Sergeya Lavrova płyną wyrazy aprobaty dla działań Waszyngtonu w Libii zmierzających do zawarcia zawieszenia ognia.

Również Włochy są zainteresowane zawieszeniem broni, o czym w środę z tureckim Ministrem Spraw Zagranicznych Mevlütem Çavuşoğlu rozmawiał włoski szef resortu zagranicznego Luigi de Mayo. Należy tu podkreślić, że Włochy, tak jak Turcja, to główni poplecznicy Rządu Zgody Narodowej.

Tymczasem, w świetle wydarzeń libijskich, francuskie ministerstwo obrony oskarżyło marynarkę turecką o wrogie zachowanie wobec francuskiej jednostki wykonującej zadania powierzone jej przez NATO.

Według agencji Reuters rzecznik francuskiego resortu powiedział, że w takich sytuacjach NATO nie może chować głowy w piach niczym struś i udawać, że nie ma żadnego problemu w poczynaniach Turcji.

Zajście do którego doszło na Morzu Śródziemnym jest niejasne. Al-Jazeera podała, że u wybrzeży Libii znajduje się siedem okrętów tureckich oraz jeden okręt francuskiej marynarki. Francuska jednostka miała próbować zbliżyć się do statków nadpływających z Turcji a kierujących się ku Trypolisowi znajdującemu się pod kontrolą wspieranego przez Ankarę Rządu Zgody Narodowej. Za każdym razem tureckie okręty interweniowały, uniemożliwiając jednostce francuskiej wykonanie zadania.

Jest to kolejny przytyk w napiętych relacjach turecko-francuskich. Kilka dni temu Francja oskarżyła Turcję o wrogie działania w Libii, Ankara odparła, że Paryż wspiera Haftara próbującego obalić prawowity libijski rząd.

 

2. Ceasar Act wchodzi w życie

W środę rozpoczęło się wdrażanie amerykańskiego Ceaser Act zmierzającego do odcięcia źródeł dochodów syryjskiego rządu poprzez nałożenie kolejnych sankcji. Wejście w życie Ceaser Act zbiega się w czasie z historycznie niską wartością funta syryjskiego, a także kolapsem syryjskiej gospodarki.

W obliczu tych zjawisk specjalny wysłannik ONZ do Syrii Norweg Geir Otto Pedersen przestrzegł, że 9 300 000 Syryjczyków znajduje się w niepewności co do zasobów żywnościowych, a ponad dwóm milionom kolejnych obywateli Syrii grozi taki sam los. Wysłannik podkreślił, że jeśli sytuacja się pogorszy, to w Syrii może zapanować głód.

Pedersen wspomniał także o obawach licznych Syryjczyków dotyczących rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2. Norweski dyplomata dodał, że bieżąca sytuacja skłoniła wielu Syryjczyków do pokojwych demonstracji w regionach takich jak Idlib czy As-Suwaida, a także miastach na południowym zachodzie kraju. Oficjel zaznaczył, że istnieje ryzyko eskalacji nastrojów społecznych i rozlewu krwi.

Z kolei Ambasador USA w ONZ Kelly Craf poinformowała Radę Bezpieczeństwa, że Ceasar Act ma na celu jedynie uniemożliwienie reżimowi Bashara Al-Asada odniesienie zwycięstwa wojskowego i zmuszenie go do wejścia na drogę procesu politycznego. Ceasar Act ma również odciąć Asada od dochodów i wsparcia, jakie wykorzystuje, według Craft, do popełniania zbrodni wojennych i łamania praw człowieka, co z kolei uniemożliwia rozwiązanie polityczne konfliktu i drastycznie zmniejsza perspektywy na osiągnięcie pokoju.

Kraft podkreśliła, że Caesar Act zawiera zapisy zapewniające, że nie wpłynie on na pomoc humanitarną dedykowaną syryjskim obywatelom i że jego działanie zostanie zawieszone jeśli reżim Asada zaprzestanie „swoich nikczemnych ataków na swych obywateli i postawi osoby za nie odpowiedzialne przed sądem”.

Ambasador USA z radością przyjęła oświadczenie Pedersona dotyczące wznowienia pracy komisji ds. syryjskiej konstytucji. Ciało ma zebrać się w sierpniu w Genewie po wielomiesięcznym okresie bezczynności.


Komentarz: No dobrze, ale czym jest ten cały Caesar Act? Jest to zbiór rozwiązań prawnych uderzających w firmy, instytucje i osoby prywatne, zarówno Syryjczyków jak i obcokrajowców, robiących biznes z rządem Prezydenta Bashara Al-Asada. Rozwiązania te czynią prawomocnymi blokady i sankcje finansowe na obecnych i potencjalnych partnerów syryjskiego rządu.

Nazwę tej legislacji nadano na cześć syryjskiego oficera, który doprowadził do wycieku ponad 50 000 zdjęć rzekomo dokumentujących tortury i innego rodzaju łamanie praw człowieka, do których dochodziło w więzieniach Al-Asada. Ceasar Act otrzymało wsparcie zarówno Demokratów jak i Republikanów.

Rzeczone prawo uderzy w sojuszników Asada z sektora gospodarczego, bankowego i politycznego, w tym także Hezbollah oraz partnerów w Iranie, Rosji, Europie i na Półwyspie Arabskim. Osoby prywatne podejrzane o współpracę z rządem Al-Asada będą obłożone zakazem przekraczania granicy USA i posiadania amerykańskiej wizy, a ich transakcje wszelką własnością zostaną zakazane i wstrzymane. Osoby uwzględnione na czarnej liście to między innymi sam Prezydent Bashar Al-Asad, jego rząd, niektórzy dowódcy wojskowi i gubernatorzy wszystkich 14 prowincji.

Ceasar Act zezwala również Prezydentowi USA wpisanie na czarną listę jakichkolwiek firm, nie tylko amerykańskich czy syryjskich, prowadzących biznes z rządem Asada. Ceasar Acto to także sposób na przytemperowanie skłonności niektórych państw Zatoki i Europy do normalizacji ich stosunków z rządem Asada. Dotyczy to przede wszystkim Komunistycznej Partii Czech i Moraw oraz jej przewodniczącego Stanislava Grospiča.


Legislacja USA spotkała się z krytyką ze strony Rosji i Chin.

Rosyjski Ambasador do ONZ Vasily Nebenzya powiedział, że Waszyngton potwierdził, iż celem Ceasar Act jest obalenie legalnych władz w Syrii.

Ze swej strony, Ambasador Chin do ONZ Zhang Jun stwierdził, że „w czasie, gdy słabe państwa borykają się z pandemią, nałożenie na nich dodatkowych sankcji jest nieludzkie i może wywołać nowe katastrofy.”

Z kolei Ambasador Syrii Bashar Jafari oskarżył Waszyngton przed Radą Praw Człowieka ONZ o próbę narzucenia Ceasar Act na cały świat.

Natomiast Sekretarz Generalny Hezbollahu Hassan Nasrallah stwierdził, że Ceasar Act uderza tak w Syrię, jak i w Liban, i zmierza do zagłodzenia obu krajów i zmuszenia, aby poddały się Izraelowi.

Zarówno Syria jak i Liban doświadczają załamania się ich waluty i niepokojów społecznych.

 

SANA

  1. Demonstracje wsparcia dla rządu w obliczu Caesar’s Act

Tymczasem w Syrii w mieście Homs doszło do demonstracji poparcia dla rządu Baszara Al-Asada mających na celu wyrażenie sprzeciwu wobec Caesar’s Act. Demonstrujący deklarowali swoją lojalność i gotowość do stanięcia w obronie ojczyzny w trwającej wojnie gospodarczej.

Demonstranci podnosili flagi narodowe i banery ze sloganami na cześć Syryjsko-Arabskich Sił Zbrojnych walczącego z terrorystami i najeźdźcami.

Do podobnych demonstracji doszło również u naszych czeskich sąsiadów. W czwartek rano w Pradze syryjska diaspora wznosiła okrzyki przeciwko „barbarzyńskim sankcjom USA uderzającym w obywateli Syrii”.

“Prawo to świadczy o porażce USA. Pomimo pomocy terrorystów i trwającym wykradaniu ropy naftowej, nie udało się zdławić Syrii,” diaspora napisała w swym oświadczeniu.

 

Hespress

  1. Brytyjski ambasador kończy trzyletni okres urzędowania w Maroku pozostawiając za sobą dobre wspomnienia

Brytyjski Ambasador Thomas Reilly w Maroku opisał trzy lata pełnienia urzędu w tym kraju jako „wspaniały i miły” czas. Ambasador Reilly zwiedziły w trakcie swego urzędowania takie miejsca jak As-Sa’idiyya, Tantan, Agadir czy Essaouira.

“Moją wielką aspiracją i marzeniem było podniesienie stosunków marokańsko-brytyjskich do poziomu relacji strategicznych. Pragnąłem doprowadzić do normalizacji brytyjskiej obecności w Maroku. Pragnałem sprowadzić kulturę, sztukę, muzykę, sport i brytyjskich akademików do tego kraju. Odpowiedzią na to miało być pobudzenie do życia kultury marokańskiej w Anglii. Jednak niezwykle klarownym priorytetem było dla mnie stworzenie więzi naukowych pomiędzy oboma krajami. W moim przekonaniu, to właśnie nauka jest początkiem, środkiem i zwieńczeniem każdego procesu rozwojowego w każdym kraju”, pisał ambasador Reilly, dodając, że jego służba jako przedstawiciela Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii przyniosła wiele pożytków politycznych, takich jak liczne wizyty wysokiego szczebla, a także wymianę historyków i artystów.

Rakowski: Irański program nuklearny zagrażał głównie Arabii Saudyjskiej. Ajatollahowie boją się, że Chiny są za silne

Paweł Rakowski pięć miesięcy po zamordowaniu gen. Sulejmaniego przez USA o możliwej zbieżności interesów Teheranu i Waszyngtonu, rywalizacji Iranu z Rosją i planach aneksji Terytoriów Okupowanych.

Jesienią 2019 roku przez szyicki półksiężyc czyli przez irańskie kondominium przeszedł przeszła fala protestów antyrządowych zarówno rząd Mahdiego w Iraku jak i też rząd Haririego w Bejrucie został obalony no i przyjeżdża kazał Sulejman żeby kierować zaistniałą sytuację zgodnie z interesem Teheranu.

Paweł Rakowski przypomina okoliczności zamachu na gen. Kasema Sulejmaniego, który Amerykanie przeprowadzili na początku roku. Zauważa, że

Irański program nuklearny zagrażał głównie Arabii Saudyjskiej.

Jak przypomina, Kasem Sulejmani mówił, iż „z Królestwa Saudów zostaną tylko dwa święte meczety”. Po śmierci generał stał się symbolem dla swego narodu.

Miliony ludzi żegnało Kasema Sulejmaniego.

Sytuacja ta wzmocniła wewnętrznie reżim ajatollahów. Ze strony tego ostatniego Amerykanie musieli spodziewać się odpowiedzi na swój zamach. Odpowiedzią, jak mówi Rakowski, miało być wypchnięcie Amerykanów z Bliskiego Wschodu, a przede wszystkim z Iraku. Z tego ostatniego jednak Amerykanie i tak się wycofują. Negocjują oni z nowym irackim rządem wycofanie swoich kontyngentów. Gdy to zrobią zasługę będzie sobie przypisywał Teheran. Dziennikarz zwraca uwagę, że

Zastanawiające jest to, że cała sprawa z Kasemem Sulejmanim jakoś wielce nie cieszyła Izrael.

Irański generał, tak jak zlikwidowany Baha Abu al-Ata, przywódca Islamskiego Dżihadu w Strefie Gazy i Hasan Nasrallah, przywódca Hezbollahu; należał do osób priorytetowo przeznaczonych do likwidacji przez izraelski wywiad. Jednak Izraelczycy nie skaczą po dachach z radości. Jak mówi Rakowski:

Pojawiają się koncepcje takie, że to ten zamach miał prowadzi do pewnej zbieżności interesów Teheranu i Waszyngtonu, ponieważ jak widzimy na samą mapę te interesy muszą być zbieżne.

Zauważa, że Iran to wielki konkurent Rosji. Rozbieżność ich interesów widać w Syrii. Jednocześnie ajatollahów niepokoi zbytni wzrost potęgi Chin, który grozi popadnięciem ich kraju w poddaństwo:

 Chiny oczywiście nie mają w tym interesu, ale mogą usunąć ajatollahów. To jest krok na który Stany Zjednoczone i Zachód się raczej nie może zdecydować w najbliższej przyszłości.

Rozmówca Jaśminy Nowak komentuje również sytuację Palestyńczyków, których terytoria chce anektować Izrael. Stwierdza, że nieprawdą jest, ze Palestyńczykom nie zostało już nic do stracenia:

Informuję od wielu tygodni, że opcja jordańska może być uruchomiona, czyli tak jakby stworzenie z Jordanii Palestyny.

Wskazuje, iż Tel-Awiw musi liczyć się z tym, że inkoroporacja Terytoriów Okupowanych uniemożliwi mu jakikolwiek sojusz z państwami arabskimi. Choć Izrael może się dogadać z Saudami, Bahrajnem, czy Emiratami Arabskimi, to ludność tych państw będzie przeciwko niemu. Rakowski tłumaczy, co się stanie z Palestyńczykami z terenów, które zostaną wcielone do Izraela:

Może Palestyńczycy stamtąd dostaną takie jakby pomarańczowe dowody jak w Jerozolimie czyli że akurat oni niby mogą tam siedzieć, ale nie mają praw wyborczych.

Zauważa, że, choć jest to tematem tabu, to „większość Arabów woli mieć izraelskie dokumenty”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rakowski: Sprawa libańska jest wielką raną w świadomości Izraela. Hezbollah jako jedyny pokonał armię izraelską

Paweł Rakowski o klęsce, jaką Izrael poniósł 20 lat temu w Libanie, powodach tego konfliktu, sile Hezbollahu i tym, jak obecnie mierzy się on z Tel-Awiwem oraz o Ramadanie w czasie koronawirusa.

 

Paweł Rakowski przy okazji 20. rocznicy wycofania się Izraela z Libanu przypomina genezę tego konfliktu, powiązanego z tym, do czego doszło wcześniej w Palestynie, gdzie

W 1948 powstało Państwo Izrael na terenach Mandatu Palestyńskiego i w wyniku pierwszej wojny izraelsko arabskiej z lat 1948-49 zostało wygnanych albo uciekło 800 tysięcy ludzi (w większości muzułmanów, ale też chrześcijan) z obszarów, na których powstał Izrael.

Do Libanu trafiło sto tys. z nich, gdzie „do dzisiaj wegetują w urągających przyzwoitości i godności warunkach”. W 1970 r. Jaser Arafat i jego Organizacja Wyzwolenia Palestyny musiała się przenieść z Jordanu do Libanu.

W 1975 r. doszło do wojny między Palestyńczykami a maronitami. […] Ta wojna doprowadziła do upadku i rozpad państwa.

W 1982 r. Izrael wkroczył do Libanu jako sojusznik  maronickiego przywódcy Baszira al-Dżumajjiliego. Tymczasem, w konflikt zaanagażował się Iran, już po rewolucji islamskiej, tworząc w Libanie Hezbollah. Ten zaś przez 15 lat wykrwawiał armię izraelską, zmuszając ja do wycofania się w 2000 r.

Izraelscy politolodzy nazywają kwestię libańską- libańskie bagno.

Współprowadzący Studia Bejrut zauważa, że Liban zrujnował kariery wielu izrelskich polityków. Izraelczycy wycofując się zostawili  oni swych chrześcijańskich sojuszników na pastwę losu, co przekreśliło możliwość sojuszy Tel-Awiwu z chrześcijanami w przyszłości. Obecnie, jak zauważa Rakowski, Izraelczycy w Libanie szukają sprzymierzeńców w sunnitach. Wynika to z pogłębienia się podziałów między sunnitami a szyitami. Ci ostatni w 2000 r. dali przykład Palestyńczykom jak zwyciężać, inspirując ich do Drugiej Infifady.

Hezbollah ma 40-60 tysięcy żołnierzy i 140 tysięcy rakiet.

Dziennikarz omawia obecne siły obu walczących ze sobą 20 lat temu stron. Wyjaśnia czemu Izrael nie zdecyduje się na kolejne wkroczenie do Libanu. Obecnie mierzy się on z Partią Boga w Syrii, co jak mówi, jest wygodne dla obu stron. Stan pełnej wojny nie opłaca się

Rakowski mówi także o obchodach Ramadanu w dobie koronawirusa oraz o napisanym przez siebie przewodnikiem po Libanie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rakowski: Izrael się nie liczy z Palestyńczykami. Chiny inwestują w Hajfie i chcą budowy gazociągu łączącego je z Iranem

Czy Autonomia Palestyńska zostanie rozwiązana? Kogo jeszcze obchodzi los Palestyńczyków? Co na Bliskim Wschodzie robią Chiny? Odpowiada Paweł Rakowski.

 

Autonomia Palestyńska została powołana do życia między innymi dlatego, że zwalcza palestyński islamski ekstremizm.

Paweł Rakowski komentuje oświadczenie prezydenta Palestyny  Mahmouda Abbasa ogłaszające zerwanie przez Autonomię wszelkich zawartych z USA i Izraelem umów. Jest to, jak wskazują także izraelskie media, raczej gest polityczny. Zachowanie honoru jest bowiem bardzo ważne w świecie arabskim. Korespondent zaznacza, iż Autonomia Palestyńska jest sojusznikiem Izraela w walce z Hamasem, więc Tel-Awiw jej potrzebuje. Nie sądzi też, by „wieloletni działacze Autonomii Palestyńskiej mieliby doprowadzić do samorozwiązania się struktury, która de facto ich utrzymuje”.

Nie ma już takiej powszechnej zgodności w świecie arabskim, żeby wspierać Palestyńczyków.

Ekspert ds. Bliskiego Wschodu zauważa, że poza Katarem, który finansuje Hamas, wśród Arabów panuje marazm, jeśli chodzi o kwestię palestyńską. Nie widać zapowiadanych inwestycji w tym kraju. Trwa wyczekiwanie na rozwój wypadków, czyli prawdopodobną aneksję części Terytoriów Okupowanych przez Państwo Izreal. Rakowski zauważa, że

Izrael się nie liczy z Palestyńczykami, ale Autonomia Palestyńska spełnia dla Izraela bardzo ważną funkcję, jaką jest kontrola, jak i też administrowanie ludnością palestyńską,czyli arabską na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Przypomina, że po zajęciu tych terytoriów przez wojska izraelskie w 1967 r. proponowano początkowo ich podział między Izrael i Jordanię, do czego jednak nie doszło. Wprowadzono za to administrację lokalną sprawowaną przez miejscowych i opłacaną przez Amman. W 1988 r. król Jordanii Husajn oficjalnie zrzekł się praw do Zachodniego Brzegu Jordanu. Wówczas „wytworzyła się próżnia polityczna”.

Chiny już od czterech dekad są mocno zaangażowane w Bliski Wschód.

Rozmówca Jaśminy Nowak stwierdza, że media dopiero w ostatnich latach zaczęły zwracać uwagę na aktywność Państwa Środka w tym regionie. Tymczasem w ciągu ostatniej dekady relacje gospodarcze Chin i Izraela wzrosły o 400%. Chińczycy rozwijają swoją infrastrukturę w Hajfie, co oznacza dla portu dodatkową ochronę. Bowiem

Szyicki Hezbollah jest w stanie uderzyć w skład azotu w Porcie Hajfa i tym samym sposobem uszkodzić trzecie największe miasto izraelskie.

Hasan Nasrallah nie zaryzykuje jednak konfliktu z Chinami, które współpracują z Iranem. Ten ostatni cieszy się zainteresowaniem Chińczyków ze względu na swe surowce naturalne:

Chiny są mocno zainteresowany dywersyfikacji u z węglem gaz a Iran z Katarem mają największe złoża eksploatowane już od wielu lat w Zatoce Perskiej.

W celu ominięcia kontrolowanej przez Amerykanów Cieśniny Ormuz planowana jest budowa gazociągu biegnącego z Iranu przez Pakistan do Chin. Islamskiej Republice zależy na sprzedaży swych surowców, gdyż potrzebuje ona pieniędzy, ze względu na wydatki związane z koronawirusem, realizowane projekty i korupcji w Gwardii Rewolucyjnej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.