Studio Dublin – 24 maja 2019 – Agnieszka Grandowicz, Anna Hurkowska, Frederico Pawlowski, Alex Sławiński i Bogdan Feręc

W piątkowym Studiu Dublin, jak zwykle wieści z Irlandii, Portugalii i Brazylii. Obok przeglądu prasy i korespondencji, kalendarium „zbójnickie” i łyk kultury, z pewną nagrodą dla naszej rodaczki w tle

Prowadzenie: Tomasz Wybranowski

Współprowadzenie: Tomasz Szustek (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin)

Realizacja: Paweł Chodyna (Warszawa)

Produkcja: Studio 37 – Radio WNET Dublin


Fot. Studio 37.

W piątkowy poranek w Studiu Dublin, nasze słuchaczki i słuchaczy tradycyjnie powitali Tomasz Wybranowski oraz Tomasz Szustek wraz z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com. 

Szef najpoczytniejszego portalu informacyjnego dla Polaków pogodowo zameldował, że w Galway, o dziwo!, nie pada.

Tomasz Wybranowski spekulował z Bogdanem Feręcem, co też mogą przynieść lokalne i eurowybory Republice Irlandii. 

Dzisiaj bowiem (24 maja 2019) o godzinie 7:00 otwarte zostały lokale wyborcze w całym kraju, a w tych odbywają się wybory do władz samorządowych i Parlamentu Europejskiego. Czy wzorem Wielkiej Brytanii w wyborach lokalnych główne siły polityczne odczują niechęć wyborców?

Drugim tematem była prośba irlandzkiego Ministerstwa Rolnictwa, aby osoby przyjeżdżające do Republiki Irlandii nie wwoziły na teren wyspy wieprzowiny, zarówno tej w stanie półsurowym, jak i wyrobów gotowych, co związane jest z rozwijającą się epidemią ASF.

 

Minister Michael Creed, nie rozważa jeszcze możliwości zamknięcia irlandzkiego rynku przed wieprzowiną z krajów, w których występuje ASF, jednak ten środek bezpieczeństwa brany jest już pod uwagę, jako kolejna z możliwości. – powiedział szef portalu Polska-IE.com Bogdan Feręc.

 


Aleksander Sławiński. Fot. arch. prywatne.

We „Wnetowym Londyńskim Zwiadzie”, tym razem nie z Londynu a z okolic portugalskiej Fatimy, Aleksander Sławiński opowiadał o pierwszych refleksjach związanych z brytyjskimi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Miał być Brexit i Brytyjczycy nie mieli już zasiadać w parlamencie europejskim, ale … jest jak jest.

Szef londyńskiego studia Radia WNET dementował „bardziej niż rozpaczliwe” doniesienia jednego z polskich portali informacyjnych, że „rezydenci, w tym i Polacy, mieli problemy z oddaniem głosu” w czwartkowych wyborach.

Mimo różnic we wskazaniach opinii publicznej media liberalne, na długo jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników wyborów, na zwycięzców namaszczają partie i ugrupowania lewicowe. Według tego trendu w Wielkiej Brytanii bardziej niż ultraproeuropejscy Zieloni są promowani na zwyciezców. Przyznam, że tak nachalnej propagandy i dezinformacji chyba sam „mistrz” niemieckiej propagandy z czasów II Wojny Światowej Goebels nie potrafiłby wymyśleć a co dopiero przekuć w czyny. – mówi Alex Sławiński.

 


W piątkowych dziennikach wydawanych w Republice Irlandii królowały dwa tematy. Pierwszy z nich to wybory do lokalnych samorządów w Republice Irlandii i wybór trzynastu europosłów. Drugi zaś to wielkie zamieszanie związane z wizytą prezydenta Donalada Trumpa, do której dojdzie 5 czerwca.

Tomasz Szustek omówił artykuły z dzienników „The Irish Times” i „Irish Independent”, opisując niezwykłe zdjęcie Nialla Carsona, które zrobił podczas irlandzkich wyborów na wyspie Inishbofin. 

Fot. PAP/EPA/Chris Kleponis

Wiemy też, że choć prezydent Donald Trump co prawda chciał, aby premier Republiki Irlandii Leo Varadkar, odwiedził go w jego irlandzkiej posiadłości w hrabstwie Clare, to szef rady ministrów postawił na swoim. Do krótkiego spotkania dojdzie na „neutralnym” terenie, na lotnisku w Shannon.

„Prezydent Donald Trump na tyle obawia się o swoje życie, że środki bezpieczeństwa, jakie podjęte zostaną podczas jego wizyty w Irlandii, zaczynają być chyba kuriozalne.” – napisał Bogdan Feręc w artykule „Strach Trumpa ma wysoką cenę”.

Oto na wspomnianym już lotnisku w Shannon stanie bateria rakiet przeciwlotniczych obcego państwa na ziemi irlandzkiej, która zawsze była neutralna. Donald Trump rozegra partię golfa na swoim polu w Doonbeg, gdzie bezpieczeństwa prezydenta USA pilnować będą snajperzy, dla których przygotowywane są specjalne wieżyczki obserwacyjne.

Dwa dni temu na Szmaragdową Wyspę przybył oddział sił zbrojnych USA, który przetransportowany został do hotelu centrum golfowego w Clare. Tutaj szczegóły:

 


Gościliśmy w Studio 37 panią Agnieszkę Grandowicz, młodą i utalentowaną Polkę, która od trzynastu lat mieszka w Dublinie. Agnieszka Grandowicz to artystka, grafik, ilustratorka i jednocześnie dyrektorka artystyczna Agencji Agrand. Jest absolwentkę Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, ale teraz to Irlandczyków zadziwia swoimi niezwykłymi dokonaniami artystycznymi.

 

Pani Agnieszka (na zdjęciu, obok swoich magicznych rysunków) została zaproszona do udziału w tegorocznym Dublińskim Festiwalu Literatury, a to w  związku z wydaniem niedawno książki, którą  bardzo interesująco zilustrowała.

Książka ta została także nominowana do nagrody Poczty Irlandzkiej (An Post Irish Book Awards), a także do Dziecięcej Książki Roku (Children’s Books Ireland Book of the Year Awards). 

Książka ta nosi tytuł  „Dr Hibernica Finch’s Compelling Compendium of Irish Animals”, czyli ”Zniewalające kompendium irlandzkich zwierząt wg Hiberniki Finch” a jej autorem jest Rob  Maguire.

Miło nam donieść, że pani Agnieszka Grandowicz i jej ilustracje zostały nagrodzone! 

Tomasz Wybranowski pytał Agnieszkę Grandowicz o swoje irlandzkie początki, dzielenie pasji między grafikę i reklamę, a ucieczkę w baśniowy świat rysunku.  Oto zapis rozmowy z Agnieszką Grandowicz.


W dzisiejszym Studiu Dublin odwiedziliśmy także Limerick.  Anna Hurkowska, działaczka społeczna i fotografik, opowiadała o przygotowaniach do zbliżającej się już V. edycji Kupala Night. To wielkie wydarzenie i widowisko odbędzie się w samym sercu Limerick, w Arthur’s Quay Park.

 

 

Tym samym Polacy na Wyspie pokazują Irlandczykom swoje prastare tradycje i obrzędy. 22 czerwca 2019 organizatorzy „Kupala Night” zapraszają do świętowania Midsummer Solstice Night, najbardziej magicznej nocy roku, której ślady znajdziemy w mitologiach słowiańskiej i celtyckiej, ale także w wielu legendach i baśniach.

Fot. Anna Hurkowka.

Noc Kupały to święto wielu wątków i znaczeń. Dotyczy ono takich przeciwstawnych żywiołów jak ogień i woda. Noc Kupały związana jest z dawnym kultem płodności, która nieodmiennie związana była w miłością.

Tej nocy żegnano wiosnę a witano lato. Z powodu szczególnego czasu, jakim jest najkrótsza noc w roku, jak twierdzili starożytni kapłani a także celtyccy druidzi, ułatwiony jest kontakt z zaświatami.

Świętujący rozpalają ogniska by przez nie skakać a potem kąpać się w rzekach. Wystawiają się przez to na oczyszczającą moc żywiołów. Tej nocy panny rzucały w nurt rzek uplecione przez siebie wianki. Gdy młodzieniec wyłowi wianek puszczony na wodę, dziewczyna, która uplotła ten wianek, stanie się jego żoną.

 


W kalendarium „Studia Dublin”  Tomasz Szustek opowiedział historię człowieka, którego znała i wciąż pamięta cała Irlandia. Martin Cahill, bo o nim mowa, był pospolitym, choć nie pozbawionym uroku i czaru, rabusiem – włamywaczem.

Ale co wspólnego ma jego życiorys i „przebieg kariery zawodowej” z kalendarium Studia Dublin? Już śpieszymy z odpowiedzią.

Oto 24 maja 1998 roku John Boorman otrzymuje nagrodę dla najlepszego reżysera na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. Laur dla najlepszego reżysera przypadł mu za obraz, który opowiada o losach tego nieszablonowego kryminalisty i przywódcy gangu.

Tak więc, ta data to dobra sposobność, aby opowiedzieć o „Generale” (taki przydomek nadano Cahill’owi). Ciekawostką jest taki fakt, że reżyser John Boorman był jedną z ofiar złodziejskiej działalności Martina Cahilla. „Generał” skradł jedno z filmowych trofeum, które Boorman otrzymał za film „Deliverance” z roku 1972.

Po wielu perypetiach związanymi z prawami autorskimi piosenki, John Boorman (jako reżyser filmu) otrzymał złotą płytę za singiel „Dueling Banjos”. I właśnie ta złota płyta została skradziona z jego domu przez dublińskiego gangstera, bohatera naszego kalendarium, Martina Cahilla. Co ciekawe Boorman odtworzył tę scenę w filmie „The General”.

 


 

Frederico Pawlowski. Fot. arch. prywatne.

Ostatnim gościem programu „Studio Dublin” był Frederico Pawłowski, Brazylijczyk o polskich korzeniach, tłumacz i miłośnik polskiej kultury i języka.

Na antenie Radia WNET opowiadał o trudnej sytuacji prezydenta kraju Jaira Bolsonaro, który od czasu wygrania batalii prezydenckiej jest pod nieustannym obstrzałem medialnym.

Wielu dziennikarzy i obserwatorów politycznych porównuje Jaira Bolsonaro do prezydenta Donalda Trumpa. Niektórzy nadali mu przydomek „tropikalny Trump”.

Ale Frederico Pawlowski nie widzi wielu podobieństw obu polityków poza jednym –  chęcią dobra dla swoich krajów i afirmacją rodziny, jako najważniejszej i świętej sprawy każdego człowieka.

Fot. Frederico Pawlowski.

Frederico Pawlowski w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim rzuca więcej światła na dramat, który rozgrywa się w Wenezueli. Do Brazylii przybywa wielu uciekinierów z tego niegdyś bogatego i zamożnego kraju. Głównym destabilizatorem wenezuelskiego snu jest Kuba.

Na pytanie kto, albo co odpowiada za rozgrabienie i rozmontowanie gospodarki Wenezueli, odpowiada krótko: Socjalizm i komunizm!

Jak podkreśla Frederico Pawlowski, dla Brazylijczyków obraz Wenezueli jest teraz tragiczny i pełen bólu. Do Brazylii trafiają setki tysięcy Wenezuelczyków, którzy uciekają ze swojego kraju, ponieważ tam po prostu „nie daje się żyć”:

Brakuje żywności, lekarstw, nic nie funkcjonuje prawidłowo, kraj jest całkowicie sparaliżowany, a ludzie żyją w nędzy.

 


 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

 Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2019

 

Dr Bartosiak: Dunaj ma kluczowe znaczenie dla handlu międzynarodowego

„Dunaj będzie odzyskiwał swoją rolę głównej arterii handlowej kontynentu europejskiego, którą miał przez wiele, wiele wieków”.

Płynąc statkiem po malowniczych okolicach Delty Dunaju, między Ukrainą, Mołdawią i Rumunią dr Jacek Bartosiak opowiada jej o dawnym i obecnym znaczeniu jako skrzyżowania europejskich szlaków komunikacyjnych.

Jeżeli będzie powstawał Nowy Jedwabny Szlak dalej to myślę, że porty Konstanca, Giurgiulești będą miejscem zainteresowania Chińczyków. Będzie tutaj coraz więcej ruchu.

Port w rumuńskiej Konstancy i część portu mołdawskiego Giurgiulești są obecnie dzierżawione Chińczykom. Kontrola nad światowymi szlakami handlowymi jest jednym z przedmiotów amerykańsko-chińskiej wojny handlowej. Mołdawski port u ujścia Prutu do Dunaju miał być, jak przypomina dr Bartosiak punktem dojścia planowanego przez Eugeniusza Kwiatkowskiego szlaku biegnącego ze Lwowa przez Podole.

Była to granica imperium rzymskiego (…) O bramę mołdawską toczyły się kolejne wojny rosyjsko-tureckie (…) Kto kontrolował to wąskie przejście kontrolował drogę na Konstantynopol lub na Podole.

Rozmówca WNET dzieląc się wrażeniami ze swojej rzecznej podróży zwraca uwagę na liczne ważne dla historii Polski i Europy miejsca, jakie po drodze mija, związane z czasami króla Jana Olbrachta, czy wyprawami hetmana Stanisława Jana Jabłonowskiego pod koniec XVII wieku.


A.P.

Wśród potomków Ajnów, azjatyckiego ludu który praktycznie wymarł, znane jest nazwisko Piłsudski

Nie ma żadnego żywego Ajna czystej krwi. Ostatnia Ajnoska, która mówiła po Ajnosku zmarła w połowie lat 90. XX wieku. Ich język znamy m.in. dzięki Piłsudskiemu – mówi Jerzy Chociłowski


Chodzi o Bronisława Piłsudskiego, brata Józefa, którego za zamach na cara we wczesnej młodości zesłano na Sachalin.

– Należy powiedzieć że Bronisław śmiertelnie bał się tego zesłania – opowiada Jerzy Chociłowski, autor książki „Bronisława Piłsudskiego pojedynek z losem”, gość audycji prowadzonej przez red. Barbarę Karczewską. – Bronisław nie miał 20 lat, a Sachalin miał okropną reputację. Reputację miejsca, gdzie człowiek traci duszę. Tam lądowali najgorsi kryminaliści z całej carskiej Rosji.

Jerzy Chociłowski, polski reporter, tłumacz, ostatni redaktor naczelny miesięcznika „Kontynenty” opowiada dzisiaj o Bronisławie Piłsudskim, który stał się badaczem ludów Niwchów i Oroków, później Ajnów. Najpierw na Sachalinie, potem we Władywostoku, skąd po trzech latach z poręki Lwa Sternberga Bronisław ma jako wysłannik Akademii i Cesarskiego Towarzystwa Geograficznego, wrócić na Sachalin w celu gruntownego poznania kultury Ajnów i Oroków. Wyposażony w filmy, aparat fotograficzny i sprowadzony specjalnie z Ameryki nowoczesny fonograf Edisona, zbiera bezcenne materiały etnograficzne. Żeni się z Ajnuską, z którą ma dwoje dzieci.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

Podróżnicza Muzyczna Polska Tygodniówka – O wyprawie nad Bajkał i do Tajwanu opowiada Artur Gorzelak

Artur Gorzelak to młody człowiek wielu talentów, który posiada też reporterską umiejętność opisywania podróży, czego przykładem znakomita pozycja „Zostawieni na lodzie. Piesza przeprawa przez Bajkał”

Artur Gorzelak to aktywny sportowiec amator, posiadacz niekończących się pokładów energii. Od ponad dwudziestu lat trenuje judo. Jako maratończyk i ultramaratończyk, nieustannie poszukuje przygód i wyzwań na całym globie.

Artur Gorzelak, autor reportaży, podróżnik i miłośnik Japonii.

Ten entuzjasta podróży i miłośnik Japonii, uwielbia wyszukiwać lokalne przysmaki i oczywiście je kosztować. Potrafi też opisywać swoje wędrówki i zmagania.

Pierwszą książką podróżniczą Artura Gorzelaka jest „W judodze na rowerze”. Opisał w niej, z biegłością warsztatu reportera i zajmującym stylem, swoją wyprawę do Japonii i Korei.

Raz zakosztowany owoc kusi. Podróży było więcej. Gość Radia WNET wybrał się ze swoją sympatią Judytą, w rejon świata dla Polaków przeklęty i pełen złych skojarzeń. Odwiedził bowiem ten zakątek globu znany chociażby z kart „Innego świata” Gustawa Herlinga – Grudzińskiego.

W jednej z recenzji książki czytamy takie oto słowa: „Lektura całej książki pokazuje, że jej planowana podstawowa część, to jest ultramaraton, nie jest najważniejszą, chociaż przynosi oczywiście również inne doświadczenie. /…/  Dokładne przygotowania, te związane ze sprzętem jak i te niematerialne, również poznawanie Bajkału i okolic wydaje się być najciekawszą częścią książki. Dużym atutem są zdjęcia z wyprawy podkreślające piękno i odmienność rejonu.”

Judyta i Artur nad Bajkałem.

Zachęcamy czytelników naszego portalu i słuchaczy Radia WNET do pobrania darmowego eBooka „Zostawieni na lodzie. Piesza przeprawa przez Bajkał” : ebookpoint.pl/ksiazki/zostawieni-na-lodzie-piesza-przeprawa-przez-bajkal-artur-gorzelak

mockups-design.com

 

 

„Made it in Taiwan, czyli rowerem przez ojczyznę rozwerów” będzie trzecim reportażem podróżniczym, który wydany będzie w formie książki. Jaki był plan na tę reporterską i podróżniczą opowieść? Artyr Gorzelak śpieszy z odpowiedzią:

Plan był dosyć prosty. Dotrzeć do Tajpej – wypożyczyć rowery, a następnie podążać trasą rowerową nr. 1 dookoła wyspy. Trasa rowerowa nr. 1 ma prawie 1000 km. Wiedzieliśmy, że połowę pokonamy siłą własnych mięśni, a czasem będziemy podróżować wraz z rowerami pociągiem.

W książce „Made it in Taiwan, czyli rowerem przez ojczyznę rozwerów” motywem głównym są przede wszystkim zmagania dwójki śmiałków chcących objechać wyspę w ciągu kilku dni. Podróż sama w sobie jest zajmująca, ale w jej tle czytelnik otrzymuje w przystępnej i skondensowaniem formie dużo informacji o kulturze Tajwanu i jego historii, ale także kuchni, tradycjach i obrzędowości mieszkańców wyspy.

Co ciekawe, do tej pory nie powstał jeszcze polskojęzyczny przewodnik o Tajwanie. Artur Gorzelak pytany o to, skromnie odpowiada:

Mimo, że mój reportaż nie ma cech typowych dla przewodnika, to niewątplwie zawiera informacje, które z powodzeniem mogą być przydante przy planowaniu wyjazdu turystycznego na wyspę.

W książce, na zasadzie zbliżonej do struktury przewodników, umieszczonych jest kilkadziesiąt „ramek”, swoistych ciekawostek, które dopełniają obraz odwiedzanych przez podróżników miejsc. Zostały one podzielone na kategorie: kuchnia, historia, oraz rowerowe, praktyczne i przyrodniczne.

„Made it in Taiwan, czyli rowerem przez ojczyznę rozwerów” wieńczy rozdział, który opisuje ostatni etap wyprawy, która miała miejsce w Japonii. Artur Gorzelak bardzo malowniczo opisał wspinaczkę na świętą górę, najwyższy szczyt Japonii – Fuji.

 


Książka ukażę się 3 czerwca tego roku. Patronem wydawnictwa jest Radio WNET. Wszystkie fotografie wykorzystane w tekście pochodzą z prywatnych zbiorów Artura Gorzelaka.

Tomasz Wybranowski

Ekwadorska perła Pacyfiku – XVI wieczne miasto portowe nad rzeką, wśród gęstych lasów, wzgórz i kolonii legwanów

Guayaquil zakładane było kilka razy, potem przenoszone, kłócili się o jego lokalizację konkwistadorzy, a potem przez całą właściwie swoją historię miasto cierpiało wskutek pożarów i epidemii.

Piotr Bobołowicz

Perła Pacyfiku – Guayaquil

Za biurkiem w rogu sali muzealnej siedzi mężczyzna. Na tle okien na obu ścianach widać tylko jego sylwetkę. W prawej dłoni trzyma pędzel, a przed nim na biurku leży płótno. Maluje twarz dziewczyny ze zdjęcia. Ledwie podnosi wzrok, gdy ktoś wchodzi do budynku.

Galeria przy ulicy Numy Pompilio Llony w Guayaquil należy do Stowarzyszenia Kulturalnego Artystów Las Peñas. Ulica ta, jak i cała dzielnica, przesiąknięte są artystyczną atmosferą. Sam patron ulicy był jednym z najsłynniejszych guayaquileńskich poetów. Dzielnicę zamieszkiwali i zamieszkują do dziś malarze, pisarze i muzycy. Ich dzieła można nabyć w sklepikach z dziełami sztuki i pamiątkami albo obejrzeć w galeriach. Kolorowe drewniane domy w stylu kolonialnym pochodzą z początków XX wieku, kiedy to po kolejnym pożarze bogaci handlarze kakao na fali boomu na ten towar pobudowali nowe rezydencje. W tym czasie miasto rozrosło się już poza wzgórze Świętej Anny, które zajmowało pierwotnie. Na tym wzniesieniu nad uchodzącą do Pacyfiku rzeką Guayas w ostatnich latach XVI wieku wybudowano siedziby instytucji miejskich, po tym jak pierwotne osiedle najpierw spłonęło, a potem zostało zdziesiątkowane epidemią ospy.

Guayaquil zresztą w ogóle nie miało łatwych początków. Zakładane było kilka razy, potem przenoszone, kłócili się o jego lokalizację konkwistadorzy, a potem przez całą właściwie swoją historię miasto cierpiało wskutek pożarów i epidemii. Ale powoli rosło. Okolice porośnięte gęstymi lasami zaopatrywały kwitnący port w drewno, a z głębi kontynentu nadciągali bezrobotni. W mieście założono stocznię, która z czasem miała stać się jedną z największych i najważniejszych w obu Amerykach.

Rosnące bogactwo zaczęło jednak przyciągać niepożądane spojrzenia i już w 1587 r. doszło do pierwszego – na szczęście odpartego – ataku angielskiego pirata Cavendisha. W 1624 roku kolejnego najazdu dokonali korsarze holenderscy. Dzięki zaciętemu oporowi mieszkańców atak został odparty, jednak spłonęła znaczna część miasta.

Pod szczytem wzgórza Santa Ana znajduje się fort, zbudowany w celu ochrony miasta. Stoi tam pół drewnianego galeonu i armaty. Stamtąd po kilkuset stopniach można dotrzeć na sam szczyt, gdzie w 1997 roku zbudowano dla turystów wieżę widokową w formie latarni morskiej. Stała się ona szybko jednym z symboli miasta. Dojrzeć można stamtąd ciągnącą się u stóp wzgórza ulicę Numy Pompilio Llony. Ciekawie wyglądają nabrzeżne domy od strony wody. Z pokładu łódki wycieczkowej widać drewniane konstrukcje wsparte na palach. Niegdysiejsze peñas, czyli skały, które dały nazwę temu miejscu, zostały całkowicie zastąpione zabudową miejską. Łódź płynie w górę rzeki, aż do portu Świętej Anny, nowoczesnej dzielnicy biznesowej, z najwyższym budynkiem w Ekwadorze – Torre The Point, zwanym przez miejscowych tornillo, czyli „śruba”, ze względu na specyficzny, skręcony kształt.

Guayas to bardzo krótka rzeka. Zaczyna się w Guayaquil u zbiegu rzek Daule i Babahoyo i kończy zaledwie pięćdziesiąt kilometrów na południe, w wodach Pacyfiku. Z prądem Guayas spływają zielone kępy namorzyn uwolnionych od drzewa-matki i puszczonych w rejs, który zakończą gdzieś na płyciźnie, gdzie zapuszczą korzenie. Do pokonania mają jednak jeszcze jedną przeszkodę. Cztery razy dziennie prąd zmienia swój bieg – z przypływem rzeka przeistacza się w zatokę i przybierająca morska woda powoduje cofanie się jej biegu.

Na obrazach w galerii przedstawione są głównie scenki rodzajowe i pejzaże miasta. Różni artyści – w większości lokalni, ale także z innych części Ekwadoru, a nawet zagraniczni – przelali na płótno urok starej części miasta i twarze dawno już nieżyjących mieszkańców. Do tego sceny marynistyczne, martwe natury, trochę sztuki abstrakcyjnej, usianej motywami pochodzącymi z tradycji ludów prekolumbijskich. Guayaquil jako miasto nie ma historii przedkolonialnej. Tereny te były zamieszkane przez wiele ludów, z których ostatnim był Huancavilca. W 1544 roku zawarli oni pokój z Hiszpanami i pozwolili im na osadnictwo w miejscu zwanym Huayllakile. Dzisiaj po rdzennych mieszkańcach nie ma śladu, a miasto zamieszkują potomkowie rdzennych ludów indiańskich, białych osadników i czarnych niewolników. Jedynie na targu rzemieślniczym spotkać można czystej krwi Indian, głównie z Otavalo, którzy przywożą z rodzinnego miasta tkaniny i inne wyroby na handel.

Guayaquil jest również ważnym portem wojskowym. Z lokalną wojskowością związana jest pewna ciekawa historia. W 1864 roku, podczas wojny domowej, w mieście Santa Rosa doszło do bitwy. Został w niej śmiertelnie ranny były prezydent generał Juan José Flores. Przewieziono go na pokład statku u wybrzeży miasta Machala, gdzie kilka dni później zmarł. Ciało przetransportowano drogą morską do Guayaquil. Żeby nie uległo rozkładowi w tropikalnym klimacie, zakonserwowano je w beczce ze spirytusem. W Guayaquil rodzina w żałobie odebrała ciało generała i złożyła je w trumnie, by pochować go z honorami w Quito. Beczkę z alkoholem porzucono. Sytuację wykorzystali przedsiębiorczy marynarze.

Kilkadziesiąt litrów alkoholu, w którym macerowały się przez kilka dni zwłoki ekwadorskiego bohatera narodowego, trafiło do portowej tawerny, gdzie obrotny karczmarz sprzedawał trunek po okazyjnych cenach, skrzętnie skrywając jego pochodzenie.

Skończyłem oglądać obrazy wydobywające z pamięci różne epizody z historii Guayaquil, o których czytałem, i podszedłem do malarza. Przywitałem się, przedstawiłem i zaczęliśmy rozmawiać. Pedro Marcelo Camacho, posługujący się na co dzień drugim imieniem, dzieli to pierwsze wraz z nazwiskiem z bohaterem książki Peruwiańczyka-noblisty Mario Vargasa Llosy. Powieściowy Pedro Camacho był pisarzem. Marcelo prowadzi zajęcia z malarstwa. O sztuce, swojej pasji, mówi poetycko, ale, jak przyznaje, nie lubi czytać. Opowiada jednak o pewnej książce; której tytułu nie pamięta – urzekła go plastycznością opisów. Przyznaję się, że mnie też zdarza się pisać, a on proponuje, że wystawi moją książkę w galerii, gdy tylko jakąś opublikuję.

Za oknem płynie leniwie rzeka Guayas. Podmokły brzeg pokryty jest śmieciami, głównie styropianem, ale też fragmentami desek i powalonych drzew. Wygląda to jak bulgocząca zupa. Na tych „tratwach” wygrzewają się legwany, emblematyczne zwierzę miasta. Ich największą kolonię można znaleźć w parku Seminario, nazwanym tak od nazwiska fundatora, ale bardziej znanym jako Parque de las Iguanas, czyli Park Legwanów. Poniżej Las Peñas znajduje się bulwar, a na nim największy diabelski młyn w Ameryce Południowej – La Perla, Perła Guayaquil – Perły Pacyfiku, która oprócz kolorowych domów i zielonych parków ma także drugą stronę – przestępczość i prostytucję. Jak każde duże, portowe miasto.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Perła Pacyfiku – Guayaquil” znajduje się na s. 19 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Perła Pacyfiku – Guayaquil” na s. 19 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Irlandia to kraj mający ogromny potencjał jako sprzymierzeniec – niestety Polska nie ma tam nawet ambasadora

Marcin Natorski o podobieństwie kulturowym pomiędzy Polską a Irlandią i szerokiej możliwości współpracy. „To są nasi naturalni sprzymierzeńcy” – dodaje Natorski.

Marcin Natorski w tę majówkę włożył buty turystyczne i wraz z rodziną wybrał się do Szwecji. Skandynawia przysporzyła mu nie tylko relaksu, ale również sardonicznego uśmiechu na twarzy. Albowiem podczas Święta Pracy szwedzcy socjaliści w liczbie groteskowej manifestowali w sercu kraju, czyli Sztokholmie, głosząc przy tym komunistyczne hasła. „Ta formuła się po prostu wyczerpała!”.

Ponadto gość Poranka WNET mówi o świętowaniu Polonii w dniu flagi oraz o znaczeniu Irlandii dla Polski:

Jesteśmy między innymi kulturowo do Zielonej Wyspy zbliżeni, ale ten potencjał niestety nie zostaje wykorzystany przez nasz kraj.

– oznajmia i dziwi się, dlaczego w Dublinie nie ma polskiego… ambasadora (sic!):

Nie wydaje mi się, że on jeszcze na tę chwilę wykorzystywany [potencjał Polonii – przyp. red.] nawet w połowie. Niestety tak to jest i wciąż nie mamy ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Irlandii.

Natorski wspomina także o podobieństwach pomiędzy Polską a Irlandią i możliwości bliższej współpracy ze względu na spore podobieństwa pomiędzy nimi:

Irlandia to kraj mający ogromny potencjał jako sprzymierzeniec Polski, mogący wpierać nasze interesy w Unii Europejskiej. Mamy podobne doświadczenia, jeśli chodzi o kulturę czy zabory. […] Dlaczego nie możemy tratować Irlandii jako jakiejś trampoliny do wyższego poziomu polityki, dyplomacji w unii Europejskiej i całym świecie? To są nasi naturalni sprzymierzeńcy. […] Irlandia to kraj szans, kraj, który otworzył się na Polaków, na Polskę. Podobna kultura, podobne pasje, poczucie humoru, jesteśmy kulturowo do siebie bardzo zbliżeni, zdecydowanie ten potencjał jest niewykorzystany.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!

K.T. / A. Kowarzyk

Czas obchodów Wielkiego Tygodnia. Filmowa pocztówka z portugalskiej Bragi. Bractwo Misericordia i procesja „farricocos”.

Obchody Wielkiego Tygodnia (port. Semana Santa) w Bradze na północy Portugalii mają wielowiekową,  zakorzenioną w czasach średniowiecznych tradycję. Wśród licznych wielkotygodniowych wydarzeń najbardziej znane są procesje. Tomasz Szustek W Wielki Czwartek ma miejsce procesja Ecce Homo, która odtwarza przebieg procesu Jezusa. Organizowana jest przez Bractwo Misericordia. Procesja prowadzona jest przez grupę bosych, zakapturzonych „farricocos”, którzy są symbolicznym wspomnieniem strażników aresztujących Jezusa, a teraz czyniących pokutę, o czym zaświadcza dźwięk […]

Obchody Wielkiego Tygodnia (port. Semana Santa) w Bradze na północy Portugalii mają wielowiekową,  zakorzenioną w czasach średniowiecznych tradycję. Wśród licznych wielkotygodniowych wydarzeń najbardziej znane są procesje.

Tomasz Szustek


W Wielki Czwartek ma miejsce procesja Ecce Homo, która odtwarza przebieg procesu Jezusa. Organizowana jest przez Bractwo Misericordia. Procesja prowadzona jest przez grupę bosych, zakapturzonych „farricocos”, którzy są symbolicznym wspomnieniem strażników aresztujących Jezusa, a teraz czyniących pokutę, o czym zaświadcza dźwięk niesionych przez nich kołatek.

 

 

Procesja Pogrzebu Jezusa odbywa się w Wielki Piątek wieczorem. Członkowie organizacji kościelnych niosą trumnę przez wąskie, udekorowane kwiatami i kolorowymi szarfami uliczki miasta. Obie procesje są przygotowywane z wielkim pietyzmem i zaangażowaniem.

Ozdobne stroje, dekoracje, płonące ogniem z szyszek pochodnie, orkiestrowa muzyka na żywo, rozbudowane rytuały pełne symboliki, tłumy mieszkańców i turystów, to wszystko sprawia, że końcówka Wielkiego Tygodnia w Bradze jest doświadczeniem wyjątkowym, nie tylko dla katolików, ale także dla osób pragnących dotknąć kawałka żywej tradycji Portugalii.

 

Procesja podczas Semana Santa (Braga, Portugalia). Fot. Tomasz Szustek.

 

W niedzielę wielkanocną, kiedy dzwony kościołów i huk fajerwerków rozbrzmiewają w powietrzu, mieszkańcy Bragi zdobią progi domów dywanami z kwiatów. To znak zaproszenia dla grup „Compasso” – mężczyzn, którzy spacerują ulicami Bragi z ozdobnym krzyżem i dzwonkami, odwiedzają domy i ogłaszają wszystkim zmartwychwstanie Chrystusa.

Tomasz Szustek / Uspecto Images 

www.uspecto.com

Czym jest Wenezuela? / Qué es Venezuela?

Dzisiaj w Repüblica Latina o naturze Wenezueli i Wenezuelczyków: nie tylko o pięknie przyrody, ale i o historii, sztuce, gastronomii, a przede wszystkim o życiu i charakterze Wenezuelczyków

Patrząc na obecne wydarzenia, jakie mają miejsce w tym pięknym południowoamerykańskim kraju, trudno odpowiedzieć  na pytanie, czym jest Wenezuela. Państwem upadłym rządzonym przez niekompetentny i skorumpowany reżim? Mafijną republiką, w której obowiązuje prawo silniejszego i w której elity niemal oficjalnie uwikłane są w handel narkotykami? A może eksperymentalnym poletkiem, na którym swoje neokolonialne interesy rozgrywają Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny?

Wszystkie te odpowiedzi z pewnością mają w sobie sporą część prawdy. Jednak nie odpowiadają one wyczerpująco na pytanie czym jest Wenezuela. Prawdziwa natura tego kraju i jego mieszkańców różni się bowiem znacznie. I to pomimo faktu, że została ona brutalnie zgwałcona.

A zatem czym jest Wenezuela? Jest ojczyzną bogatej przyrody, mieniącej się feerią barw flory i fauny. Mnogością krajobrazów i stref geograficznych: górskiej w Andach, tropikalnej w selwie Amazonii, sawannowej w los Llanos i Gran Sábana, czy wreszcie nadmorskiej na wybrzeżu Morza Karaibskiego i wielu wysp wokół wybrzeża.

Wenezuela jest także kolebką bogatej kultury o korzeniach autochtonicznych, europejskich i afrykańskich. Kultury, która wykształciła liczne style muzyczne i taneczne. Kultury, która wydała na świat wielu kompozytorów, piosenkarzy, tancerzy, ale także poetów, pisarzy, reżyserów kina, czy aktorów. Wreszcie jest również ojczyzną znakomitej i oryginalnej, choć w Polsce niekoniecznie dobrze znanej kuchni.

O tym, czym jest Wenezuela porozmawiamy z naszymi gośćmi: Beatriz Blanco oraz Robertem Saavedra. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście spróbują opowiedzieć o swojej ojczyźnie.  I to nie tyle w kontekście ostatnich wydarzeń, ale również o jego bogatej historii, geografii kulturze, a przede wszystkim o jego wspaniałych mieszkańcach.

Na opowieści o tym, czym jest Wenezuela w pigułce zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 1-go kwietnia, jak zwykle o 20H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

Nasza audycja będzie też zaproszeniem na specjalną edycję Jarmarku Radia Wnet! Już w najbliższą sobotę 6-go kwietnia od 9H00 do 15H00 nasi słuchacze będą mogli porozmawiać na Jarmarku z naszymi wenezuelskimi przyjaciółmi mieszkającymi w Warszawie, doświadczyć wenezuelskiej kultury i gastronomii oraz wspomóc mieszkańców Wenezueli! Zbierać będziemy leki dla potrzebujących mieszkańców Wenezueli. Szczegóły w audycji!

¡República Latina – całkiem na serio!

Resumen en castellano: que es Venezuela? Viendo todo lo que están pasando en este país es muy difícil contestar a esta pregunta. Uno puede decir que es un país fallido gobernando por el regímen incompetente y corrupto. Un país de que la elites están dentro del narcotráfico. O un país por cual hay la guerra de intereses de los EU, Rusia y China.

Sin embargo no podemos hablar de Venezuela sin mencionar de su geografía, cultura, historia, gastronomía y especialmente de su gente. Sobre todo esto que forma Venezuela vamos a hablar con nuestros invitados: Beatriz Blanco y Roberto Saavedra.

Les invitamos para escucharnos el lunes 1 de abril, como siempre a las 20H00 UTC+2! Vamos a hablar polaco y castellano!

Ekipa Radia WNET rozmawiała z merem Dublina Nialem Ring’em w przeddzień obchodów 100 rocznicy niepodległości Irlandii

Polacy bez cienia wątpliwości są społecznością, która ma największy wkład w irlandzkie społeczeństwo i ekonomię. Mają wspaniałą kulturę, którą dzielą się z nami, tak jak my dzielimy się naszą z nimi.

Krzysztof Skowroński, Tomasz Szustek, Tomasz Wybranowski

„Dla mnie jako Irlandczyka i republikanina stulecie Deklaracji Niepodległości, które przypada jutro, i stulecie pierwszego posiedzenia Dail, irlandzkiego parlamentu, które odbyło się tu, w Mansion House w Dublinie, to jest wielkie, poruszające doświadczenie, tym bardziej, że to właśnie ja jestem merem Dublina w tym jubileuszowym roku”. Od takich słów rozpoczął spotkanie z ekipą Radia WNET – Krzysztofem Skowrońskim, Tomaszem Wybranowskim i Tomaszem Szustkiem – mer stolicy Republiki Irlandii, Nial Ring.

Co Pana najbardziej cieszy, kiedy myśli Pan z perspektywy okrągłych stu lat o czasie pierwszych prób Irlandii wybicia się na niepodległość?

Jestem zachwycony, widząc tak wielu ludzi z Dublina i z innych rejonów kraju oraz – jak widać – z zagranicy, którzy przyjechali tutaj świętować to ważne wydarzenie z historii Irlandii. Jak wiecie, było to pierwsze posiedzenie naszego parlamentu, a teraz mamy już 31. kadencję. Na to pierwsze posiedzenie przybyło tylko 27 posłów, reszta była albo uwięziona, albo ukrywała się, ale mimo to było to znaczące wydarzenie w historii Irlandii. I musimy pamiętać, że w tym samym dniu zasadzką w Soloheadbeg rozpoczęła się wojna o niepodległość Irlandii, wojna, która dała nam częściową niepodległość kilka lat później. (…)

Musimy oczywiście zadać pytanie o Polaków. Jak Pan widzi rolę Polaków w życiu Irlandii?

Jak wiemy, w Irlandii jest około 120 tysięcy Polaków, którzy tu żyją i pracują. Są oni w mojej opinii, bez cienia wątpliwości, społecznością, która ma największy wkład w irlandzkie społeczeństwo i naszą ekonomię. Polacy mają swoją wspaniałą kulturę, którą dzielą się z nami, tak jak my dzielimy się naszą z nimi. Myślę, że Irlandczycy i Polacy mają wiele wspólnego. Mamy podobne doświadczenia historyczne, na przykład w kwestii wieloletniej okupacji. Uważam, że Polacy stanowią doskonałe dopełnieniem naszego kraju.

A jak Republika Irlandii obchodziła stulecie Deklaracji Niepodległości?

W Dublinie, w siedzibie Mansion House, z udziałem prezydenta Republiki Irlandii, Martina D. Higginsa, odbyło się połączone posiedzenie obu izb parlamentu irlandzkiego, w którym uczestniczyli potomkowie pierwszych członków tamtego, wybranego po raz pierwszy parlamentu. Wspólnie świętowaliśmy nasze przyłączenie się do demokratycznego świata, które odbyło 100 lat temu.

Cały wywiad z merem Dublina Nialem Ring’em, pt. „100 lat temu przyłączyliśmy się do demokratycznego świata”, znajduje się na s. 20 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad z merem Dublina Nialem Ring’em, pt. „100 lat temu przyłączyliśmy się do demokratycznego świata”, na s. 7 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Na turystycznych szlakach Ekwadoru / En las rutas turísticas de Ecuador

Najbardziej oddalony od środka Ziemi punkt, endemiczna fauna i flora, bogata kultura, mieszanka etniczna, wspaniała kuchnia i niezwykle sympatyczni ludzie. To wszystko znajdziemy w Ekwadorze!

Otoczony dwoma państwami o bogatej kulturze Ekwador wydaje się być ubogim kuzynem Kolumbii i Perú. Jednak jeśli tylko znajdziemy się na turystycznych szlakach Ekwadoru zobaczymy, ze w rzeczywistości tak zupełnie nie jest. Ekwador rzeczywiście jest jednym z najmniejszych państw Ameryki Łacińskiej. Jednak to nie powierzchnia tego kraju odgrywa tu główną rolę. Znacznie ważniejszym jest jego bogactwo: geograficzne, przyrodnicze i kulturowe.

Ekwador to zarazem miejsce, gdzie niemalże każdy znajdzie coś dla siebie. Zadowoleni będą i miłośnicy gór i wielbiciele plaż i entuzjaści selwy tropikalnej. Bogactwo przyrodnicze Ekwadoru gwarantuje niezapomniane wrażenia miłośnikom rzadkich gatunków roślin i zwierząt. Jedną z największych atrakcji przyrodniczych Ekwadoru jest z pewnością słynny archipelag Wysp Galapagos gdzie znaleźć można endemiczne gatunki roślin i zwierząt. Tym bardziej nie można zapomnieć, że to właśnie w Ekwadorze znajduje się najbardziej oddalony punkt od środka Ziemi – wulkan Chimborazo.

Ale Ekwador to również ciekawa mieszanka kultur: autochtonicznej (Indiańskiej), europejskiej i afrykańskiej. Elementy każdej z nich znaleźć można w różnych częściach kraju. A jeśli mówimy o mieszance kultur, to z pewnością nie możemy zapomnieć o tym, co tę mieszankę tworzy. Musimy zatem wspomnieć o muzyce, o tańca, ale i o gastronomii. Trzeba bowiem powiedzieć, że kuchnia ekwadorska, choć mniej znana, niże jej peruwiańska kuzynka, nie musi się bynajmniej niczego wstydzić. Kiedy zatem znajdziemy się na turystycznych szlakach Ekwadoru z pewnością będziemy zadowoleni z możliwości ich przemierzania.

Jednak również i na turystycznych szlakach Ekwadoru warto mieć ze sobą przewodnika. Najlepiej miejscowego. Naszym przewodnikiem po Ekwadorze będzie pochodzący z tego kraju David Romero. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość przedstawi najciekawsze turystycznie zakątki swojej ojczyzny. Porozmawiamy również o tym, kiedy warto wybrać się do Ekwadoru, czy kraj ten jest bezpieczny dla indywidualnego turysty, czego warto się wystrzegać, a na co zwracać uwagę, byb nasza podróż rzeczywiście przyniosła miłe wspomnienia.

Na wędrówkę po Ekwadorze zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 11 marca, jak zwykle o 20H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

¡República Latina – oryginalna turystyka!

Resumen en castellano: Ecuador teoricamente parece ser el pobre familiar de Colombia y Perú. Sin embargo la gente que conoce este maravilloso país sabe, que no es verdad. Ecuador es uno de los países más ricos tal geográficamente, como culturalmente de América Latina. Vale la pena mencionar del punto más lejano del centro de la Tierra – el Volcán Chimborazo. Pero Ecuador ofrece algo para todos los admiradores de varios tipos del paísajes: montañas altas, playas y la selva tropical. Una de las partes de Ecuador son las Islas Galapagos con su única flora y fauna. Hay que mencionar también de la riqueza de la cultura: indígena, europea, africana y sus mezclas: la música y el baile. También la cocina ecuatoriana puede ofrecerle mucho a los que están buscando unos sabores nuevos.

Nuestro guía por las rutas turísticas de Ecuador será nuestro invitado – David Romero. A nuestro invitado vamos a preguntar también del periódo mejor para una visita en Ecuador, de que cosas hay que tener cuidado y de la seguridad en el país.

Para nuestra conversación sobre Ecueador les invitamos para este lunes, 11 de marzo, como siempre a las 20H00 UTC+1! Vamos a hablar polaco y castellano!