Studio Dublin – 26 czerwca 2020 – Agnieszka Białek, Marcin Marcus – Castle Farm Kilkenny, Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz

W piątkowy poranek przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje, komentarze, analizy i korespondencje. Odwiedzimy Belfast, Galway i Kilkenny. Zapraszamy na Szmaradgową Wyspę!

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin,
  • Marcin Marcus – właściciel Castle Farm Kilkenny, polski przedsiębiorca z Republiki Irlandii

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

Piątkowe wydanie główne Studia Dublin jak zawsze rozpoczął serwis informacyjny „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat”

Partia Sinn Féin szykuje się do przejęcia władzy w Republice Irlandii po kolejnych wyborach parlamentarnych – tak zapowiada od kilku tygodni szefowa partii Mary Lou McDonald. Wierzy, że utworzona koalicja Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party, a także ukonstytuowany rząd, nie reprezentuje mieszkańcom Zielonej Wyspy niczego nowego i będziemy to powtórka z lat ubiegłych, czyli jedynie gra na przeczekanie w ławach rządowych.

McDonald ostrzegła ugrupowania koalicyjne, że „czas już odmienić polityczne status quo Irlandii, raz na zawsze”.

Dubliński traffic w deszczu. Fot. Studio 37 Dublin.

Właśnie na dzisiejszy wieczór (piątek, 26 czerwca 2020) zaplanowano opublikowanie decyzji poszczególnych ugrupowań politycznych, które tworzyć mają koalicję, więc także i irlandzki nowy rząd. Jeżeli głosowania przebiegły po myśli liderów, to i mieszkańcy Szmaragdowej Wyspy będzą mogli „świętować” powstanie koalicji Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party.

Deszczowy Dublin z pokładu Dublin Bus. Fot. Studio 37 Dublin.

Wydawać się może, że ta koalicja jednak powstanie, bo jeszcze urzędujący premier Leo Varadkar powiedział o utworzeniu stanowiska superministra ds. ochrony infrastruktury drogowej, a urząd znajdować się będzie w Departamencie Klimatu i Środowiska, którym pokieruje Green Party, czyli prawdopodobnie także przez osobę z ugrupowania Eamona Ryana.

Z analizy ESRI (irlandzki Instytut Badań Społecznych i Ekonomicznych )wynika, że to nie duże firmy i korporacje są główną siłą napędową irlandzkiej gospodarki, więc nie do nich powinna skierowana być największa popandemiczna pomoc. Z badań Instytutu dowiadujemy się, że stymulowanie irlandzkiej gospodarki powinno opierać się na sektorze małych i średnich firm, które generują większość irlandzkiego wzrostu gospodarczego.

Na potwierdzenie tych słów ESRI publikuje dane za lata 2013 – 2018 a w tych widać, że

Sektor małych i średnich firm wygenerował około 80% irlandzkiego „realnego wzrostu gospodarczego”, natomiast duże przedsiębiorstwa i korporacje, zamknęły się w 20-procentach.

Tutaj do wysłuchania „Wyspiarski serwis Studia 37”:

 

 

Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, wersja zdecydowanie letnia. Fot. arch. własne.

 

Zawsze po serwisie Studia 37 „Irlandia – Wyspy – Świat” i częstograju Vana Morrisona „Irish Heartbeat (album „Duets”),  korespondencja Bogdana Feręca, szefa najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.

Właśnie dzisiaj (piątek, 26 czewca 2020 roku) wieczorem mieszkańcy Republiki Irlandii wreszcie się dowiedzą, czy mamy stabilną (i dogadaną koalicję) a więc także rząd. Jeżeli partyjne głosowania przebiegły po myśli liderów, to powstanie koalicji trzech partii: Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party.

Wydawać się może, że ta koalicja jednak powstanie, bo premier Leo Varadkar powiedział o utworzeniu stanowiska superministra ds. ochrony infrastruktury drogowej, a urząd znajdować się będzie w Departamencie Klimatu i Środowiska, którym pokieruje Green Party, czyli prawdopodobnie także przez osobę z ugrupowania Eamona Ryana.

 

O ile te przewidywania się sprawdzą, to już jutro poznamy też oficjalnie kandydaturę na nowego szefa rządu, a tym zostanie Micheál Martin z Fianna Fáil. Wybór kolejnego premiera mógłby wtedy nastąpić w poniedziałek i Leo Varadkar, oddałby władzę, pozostając na stanowisku wicepremiera.

The Revenue Commissioners (irlandzkie urzędy skarbowe) informują o skali dopłat do wynagrodzeń pracowniczych. Z zestawień wynika, że koszt tej pomocy znacznie przekroczy wcześniejsze szacunki.

W programie TWSS zarejestrowanych jest nieco poniżej 63 000 pracodawców, z czego dopłaty wypłacane są dla 57 000 firm. Wsparcie dotyczy rzeszy ponad 405 000 pracowników otrzymujących pensje ze wsparciem budżetowym.

The Temporary Wage Subsidy Scheme stworzony został, by wesprzeć pracodawców, a cieszy się dobrymi opiniami, gdyż mogą z niego korzystać wszystkie przedsiębiorstwa, które funkcjonowały w okresie pandemii, a utraciły część dochodów.

Ze wsparcia irlandzkiego rządu korzystają także firmy i pracownicy, którzy powracają do pracy. Z systemu wycofało się już ogółem 150 000 pracodawców, którzy okresowo występowali o dopłaty. Revenue dodaje, że na ten cel wydano do tej pory 1,7 mld €, a pieniądze pochodzą z rezerw budżetowych.

Pierwotnie TWSS obowiązywać miał od połowy marca do końca czerwca, jednak rząd podjął decyzję o przedłużeniu go do końca sierpnia, a realizuje go Revenue. Irlandzki Urząd Skarbowy dodał, że program będzie stopniowo wygaszany i odbywać się to będzie poprzez zmniejszanie kwoty dotacji. – mówi szef portalu Polska-IE.com, Bogdan Feręc.

W Studiu Dublin także o irlandzkich pubach dziesiątkowanych pandemią. Jak twierdzi ogdan Feręc, zapobiegliwi, którzy cierpią z powodu zamknięcia ich ulubionych barów piwnych, postanowili zabezpieczyć się na dzień otwarcia pubów i jęli dokonywać rezerwacji.

To właśnie stało się ciekawym zjawiskiem na irlandzkiej mapie pubów, bo te, które będą mogły stanąć otworem, kalendarze rezerwacji wypełnione mają już na najbliższe kilkanaście dni. – mówi Bogdan Feręc.

Tutaj do wysłuchania korespondencja Bogdana Feręca:

 

 

Agnieszka Białek/ Foto. Agnieszka Białek Zbiory własne

W „Studiu Dublin” wieści z Belfastu.  Nasza korespondentka Agnieszka Białek obok najnowszych danych i statystyk związanych z koronawirusem w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, kwestii rozmrażania gospodarki i luzowania obostrzeń pandemicznych, coraz więcej czasu poświęca zbliżającemu się  Brexitowi.

Łączna liczba zgonów z powodu Covid-19 w Zjednoczonym Królestwie to 43 230 osób. Dziennik „Daily Express” podaje, że w czasie pandemii pada ze strony Unii Europejskiej ultimatum dla Wielkiej Brytanii w związku ze zbliżającym się Brexitem.

Wymóg podporządkowania pod prawo unijne oraz kontrole nie są jednak do przyjęcia przez rząd Borisa Jonhsona. Wyspiarskie media rozpisują się na temat nowych regulacji związanych z planowanym uruchomieniem w najbliższych dniach tzw. mostów powietrznych oraz zwolnieniem z kwarantanny w Wielkiej Brytanii mieszkańców większości państw Europy Zachodniej, m.in: Niemców, Włochów, Francuzów, Greków.

Ani BBC, ani „Daily Telegraph” nie wspominają o Polakach.

Pod koniec korespondencji z Belfastu, Agnieszka Białek cytowała doniesienia stacji SKY News o regulacjach, które będą obowiązywać od 4 lipca w pubach, hotelach, restauracjach i kawiarniach w związku z ich otwarciem.

Zmiejszenie dystansu społecznego z 2 m do ” metra plus” oraz płatności kartą i obowiązek gromadzenia i przechowywania danych klientów przez 21- to tylko część wytycznych w związku z poluzowaniem lockdown-u.

Tutaj do wysłuchania korespondencja Agnieszki Białek z Belfastu:

 

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

W Studiu Dublin wieści sportowe przedstawi jak zwykle  Jakub Grabiasz. Bardziej niż powoli trwa na Szmaragdowej Wyspie odmrażanie sportu. Być może nowa (nie nowa, bo z 2016 roku) specjalna aplikacja będzie rządziła sportami GAA, gdy mowa o bezpieczeństwie i ochronie przed koronowirusem.

W „Sportowym Studiu 37” także słów kilka o tym, co dzieje się w rugby. Przed nami w tej dyscyplinie sportu ważne rozstrzygnięcia w europejskich pucharach. W finale piłka nożna i rzecz o pewnym zdarzeniu z banerem „White Lives Matter”, oraz tenis i spekulacje na temat, czy „US Open” odbędzie się, skoro kilku czołowych tenistów, w tym lider rankingu ATP – Novak Djokovic, zarazili się koronawirusem Covid – 19.

 

Tutaj wysłuchasz relację Jakuba Grabiasza:

 

Opracowanie: Tomasz Wybranowski i Andrzej Karaś (w tym oprawa dźwiękowa)

Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com


Partner medialny Radia WNET

 

Partner Studia 37 Dublin

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątek, zawsze po Poranku WNET ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Ewa Witek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Jastrzębski: ‘Niebezpieczna gra Turcji w Libii’ nie w smak jest tak Macronowi jak i prezydentom Egiptu i Tunezji

Prezydent Tunezji Kais Saied uzał, że libijski Rząd Zgody Narodowej powinien zostać zastąpiony reprezentacją lepiej odzwierciedlającą libijskie stronnictwa polityczne i wolę obywateli Libii.

Al-Jazeera i Shems FM

  1. Prezydent Egiptu: Egipt ma pełne prawo do interwencji w Libii

Prezydent Egiptu ‘Abd al-Fattah As-Sisi oznajmił w sobotę, że Egipt ma pełne prawo do bezpośredniej interwencji w Libii, ponieważ byłaby ona uzasadniona prawem międzynarodowym. Według Sisiego czynne zaangażowanie się w konflikt libijski ze strony Egiptu byłoby równoznaczne z samoobroną oraz zmierzałoby do obrony jedynego pełnoprawnego ciała reprezentującego naród libijski.


Komentarz: Według As-Sisiego jest to Izba Reprezentantów w Tobruku oraz związany z nią Marszałek Khalifa Haftar, natomiast faktycznym uznaniem przez ONZ cieszy się Rząd Zgody Narodowej z siedzibą w Trypolisie, który ostatnimi czasy na fali nieprzerwanych sukcesów militarnych odbija kolejne ziemie znajdujące się pod kontrolą Marszałka.


Podczas przeglądu wojsk powietrznych w bazie Sidi Barrani w zachodnim Egipcie Prezydent As-Sisi powiedział, że celem wojska egipskiego będzie „obrona zachodnich granic oraz szybkie udzielenie pomocy w przywróceniu bezpieczeństwa i stabilności terytoriów libijskich, ponieważ działania te stanowią także o bezpieczeństwie Egiptu.”


Komentarz: Oświadczenie Sisiego nie jest wcale przesadzone. Cieszący się dobrą passą Rząd Zgody Narodowej jest wspierany przez Prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana oraz jego neoislamistyczny rząd, którego silna delegacja z ministrem spraw zagranicznych i szefem wywiadu na czele zawitała w zeszłym tygodniu do Trypolisu. Erdogan udziela schronienia członkom Bractwa Muzułmańskiego, które w Egipcie uznawane jest za organizację terrorystyczną. To właśnie przeciwko rządom Bractwa dokonała się popierana przez egipskie wojsko kontrrewolucja roku 2013. Nie powinno zatem dziwić, że As-Sisi nie chce mieć za sąsiada kraj z rządem potencjalnie sympatyzującym z Bractwem Muzułmańskim, a już na pewno wspieranym przez Erdogana i jego establishment. Niekurywajmy też faktu, że prezydentowi Egiptu zależy na udziale w eksploatacji libijskich pól naftowych znajdujących się pod kontrolą Marszałka Khalify Haftara, a obecnie coraz bardziej zagrożonych przez ofensywę Rządu Zgody Narodowej. Przeciwnym działaniom tureckim w Libii jest także Prezydent Francji Emmanuel Macron, który powiedział, że „Turcja prowadzi niebezpieczną grę w Libii”.


Podczas sobotniego przeglądu wojsk As-Sisi dodał, że „przejście (sił Rządu Zgody Narodowej) za Syrtę i miasto Al-Jufra dla Egiptu będzie tożsame z przekroczeniem czerwonej linii. Natomiast Libii bronić będą jedynie jej obywatele, my zaś jesteśmy gotowi, aby ich uzbroić i wytrenować.”

Zwracając się do wojsk egipskich, As-Sisi powiedział, że ,, gotowość armii do podjęcia walki stała się koniecznością”. Mając na myśli Turcję, prezydent nawiązał do „bezprawnych interwencji” w regionie, które jego zdaniem przyczyniają się do rozprzestrzenienia się milicji oraz organizacji terrorystycznych.

Wcześniej As-Sisi wskazał na możliwość podjęcia zagranicznej misji wojskowej przez wojsko egipskie, „jeśli sytuacja będzie tego wymagać”.

Oświadczenie Prezydenta Egiptu zostało potępione przez przewodniczącego Najwyższej Rady Państwowej Rządu Zgody Narodowej Khalida Al-Mishriego. Z kolei Rada Prezydencka Rządu Zgody Narodowej uznała wypowiedź Sisiego za równoznaczną z wypowiedzeniem wojny.

Natomiast prywatna tunezyjska stacja radiowa Shems FM poinformowała w poniedziałek, że Prezydent Tunezji Kais Saied wyraził swój sprzeciw wobec potencjalnego podziału Libii podczas swej wizyty w Pałacu Elizejskim. Saied dodał, że uznawany na arenie międzynarodowej Rząd Zgody Narodowej jest rozwiązaniem czasowym i że powinien zostać zastąpiony przez przedstawicieli pełniej reprezentujących wolę narodu libijskiego.


Komentarz: Innymi słowy Prezydent Tunezji obrał bezpieczną pozycję opowiadając się za integralnością terytorialną Libii, a jednak zastrzegając, że popierany przez ONZ Rząd Zgody Narodowej powinien być zmieniony, gdyż nie odzwierciedla on opinii i woli wszystkich obywateli Libii. Należy pamiętać, że Saied jest nieufny wobec Turcji, coraz zuchwalej wtrącającej się w wewnętrzne sprawy Libii, a także wobec rządu w Trypolisie, z którym sympatyzuje tunezyjska partia islamistyczna Ennahda. Mimo że Saied wygrał wybory prezydenckie jako niezależny kandydat i utworzył rząd z większością partii Ennahda, to zdaje się, że tunezyjski prezydent woli uniknąć zbyt wielkich wpływów Turcji w sąsiednim kraju. Jakkolwiek by nie było, wyjątkowe zainteresowanie Turcji sytuacją polityczną w Libii nie w smak jest tak tunezyjskiemu prezydentowi Saiedowi, jak i Macronowi czy Prezydentowi Egiptu Abd Al-Fattahowi As-Sisiemiu.


Natomiast we wtorek Al-Jazeera napisała, że zdjęcia satelitarne bazy Sidi Barrani, gdzie As-Sisi dokonywał przeglądu wojska, ukazały brak myśliwców. We wtorek baza była zupełnie pusta. Niektórzy komentatorzy, w tym izraelscy wojskowi, uważają, że owe zdjęcia świadczą o tym, iż przemówienie Sisiego przed wojskiem było czczymi pogróżkami, zwyczajnym show bez pokrycia.

Wypowiedź As-Sisiego zbiegła się w czasie także ze skierowaniem prośby przez egipskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych do Rady Bezpieczeństwa ONZ o znalezienie rozwiązania dla konfliku egipsko-etiopskiego w związku z budową Tamy Odrodzenia w Etiopii. Egipt i Sudan uważają niemal ukończoną tamę budowaną na Nilu za zagrożenie dla swoich polityk wodnych i bezpieczeństwa narodowego.

 

L’économiste

  1. Marokańczycy marzą o wakacjach

Największy dziennik gospodarczy Maroka pisze, że Marokańczycy spragnieni są wakacji i, co nie powinno dziwić, tego lata optują zwłaszcza z destynacjami krajowymi takimi jak Marakesz, Agadir, Asilah czy Tanger. Według Narodowego Marokańskiego Biura Turystki (Office National Marocain Du Tourisme; ONMT), plebiscyt Narodowej Konfederacji Turystyki (Confédération nationale du tourisme; CNT) na cieszące się największym zainteresowaniem regiony Maroka wyłoniły następujących zwycięzców: Dakhla Oued Eddahab, Tanger-Tétouan-Al Hoceima, Marrakech-Safi i Agadir-Souss Massa.

Wynik ten nie powinien dziwić, albowiem każdy z regionów cechuje się otwartymi przestrzeniami, których łakną Marokańczycy trzymani w izolacji przez wiele tygodni.

Hicham Lahlou, grafik artysta, wykona cztery plakaty dla każdego z regionów, aby zachęcić turystów do odwiedzin.

Ponadto, lokalne biura turystyczne w każdym z 12 regionów Maroka mają przedsięwziąć kampanie reklamowe dedykowane obywatelom Maroka, aby zmaksymalizować ruch turystyczny oparty na lokalnych konsumentach. Według L’economist, Narodowe Marokańskie Biuro Turystki może liczyć na dotację od Konfederacji wysokości 500 000 do 1,5 miliona dirhamów (46 120 – 140 000 euro) w zależności od zainteresowania konkretnym regionem.

Badanie przeprowadzone przez Narodową Konfederację Turystyki ujawniło, że regiony Tanger-Tétouan-Al Hoceima i Marrakech-Safi stoją na czele preferencji potencjalnych marokańskich turystów. Turystyczne marzenia Marokańczyków mogą poddać się pewnym ograniczeniom związanym z faktem, że miasta Marrakech, Tangier, Larache i Asilah wciąż znajdują się w drugiej strefie restrykcyjnej. Oznacza to, że te i wszelkie inne miasta znajdujące się w tej strefie nie dopuszczają działań turystycznych. Obecnie oczekuje się na zmianę klasyfikacji wspomnianych powyżej miast.

Jeśli zaś chodzi o tour operatorów i hotelarzy, obecnie nie tworzą oni stałych ofert, preferując dostosowywać ceny do faktycznego zainteresowania konsumentów. L’economist pisze, że ten rok będzie bogaty w oferty turystyczne. Dziennik dodaje, że oferty nieformalne oraz te proponowane przez AirBNB przyniosą podwójny zysk tego roku z powodu efektu de-izolacji czyli zniesienia obostrzeń koronawirusowych. Marokańczycy odzyskują wolność i chcą z tego skorzystać wypróbowując oferty zamieszczane na AirBNB.

Przeprowadzone badania wykazały, że 70 procent Marokańczyków chce zrealizować letni wypoczynek poprzez Narodowe Marokańskie Biuro Turystki.

 

Rudaw

  1. Waszyngton nakłada sankcje na irańskie naftowce zmierzające do Wenezueli

Próbując wywrzeć mocniejszy nacisk na rząd Prezydenta Nicolasa Maduro, Waszyngton narzucił kary na kapitanów pięciu statków naftowych transportujące surowce z Iranu do Wenezueli.

– Marynarze parający się handlem z Iranem i Wenezuelą zostaną poddani karom nałożonym przez USA – powiedział Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo.

Polityk dodał, że aktywa kapitanów pięciu statków płynących do Wenezueli zostaną zamrożone, a ich kariery i perspektywy zarobkowe ucierpią w wyniku podejmowanych przez nich działań. Pompeo poinformował także, że imiona kapitanów zostaną dodane na czarną listę amerykańskiego skarbca.

Rudaw podaje, że statki naftowe zostałe wysłane przez Iran do Wenezueli w formie wsparcia w walce z trwającym tam kryzysem paliwowym pogłębiającym się w związku z pandemią COVID-19.

Karakas zostało wsparte około 1.5 milionem baryłek ropy naftowej.

W odpowiedzi na oświadczenie Mike’a Pompeo, Minister Spraw Zagranicznych Wenezueli Jorge Ariza napisał na Twitterze, że jest to „przykład anty-wenezuelskiej nienawiści jastrzębi Donalda Trumpa”.

Komentarz: Działania przeciwko kapitanom irańskich statków został podjęte w ramach pakietu wzmocnionych sankcji USA zwanego Ceasar Act, który wszedł w życie w zeszłym tygodniu.

Historyczny rajd drogami i bezdrożami Ukrainy po miejscach, gdzie przed stu laty toczyły się walki przeciwko bolszewikom

Nasza akcja „Rok 1920 – Pamięć w czasach zarazy” się nie zakończyła. Przejechaliśmy już ponad 3000 km i wciąż szukamy miejsc chwały polskiego i ukraińskiego oręża i miejsc pochówku naszych bohaterów.

Paweł Bobołowicz

Paweł Bobołowicz i Dmytro Antoniuk | Fot. Ołeh Semeniuk

Czas epidemii sparaliżował także na jakiś czas moją pracę reporterską. (…) Cały czas miałem też w pamięci fakt, że legną w gruzach pomysły uczczenia 100 rocznicy polsko-ukraińskiego braterstwa broni, że w setną rocznicę wyzwolenia Kijowa nie przejdzie Chreszczatykiem polsko-ukraińska parada, tak jak miało to miejsce 9 maja 1920 roku. I że nie odbędę planowanej radiowej wyprawy motocyklowej szlakiem 1920 roku na Ukrainie.

Drzwi w zrujnowanym kościele rzymskokatolickim w Czarnuszowicach | Fot. P. Bobołowicz

Jeszcze przed epidemią z moim druhem, ukraińskim dziennikarzem, krajoznawcą, przewodnikiem Dmytrem Antoniukiem mieliśmy też własny pomysł na uczenie 100 rocznicy wyzwolenia Kijowa z bolszewickich rąk. Plan był prosty: może w mundurach z epoki, a może z polskimi i ukraińskim flagami przejedziemy wynajętym tramwajem historyczną trasą z podkijowskiej Puszczy Wodycy do serca ukraińskiej stolicy. (…)

Instytut Polski rozpoczął wielką, dwujęzyczną akcję informacyjną o 1920 roku w internecie, wystawa w kijowskim metrze została przesunięta na czas po kwarantannie, ale jednak mieliśmy poczucie, że tak tej sprawy nie możemy zostawić. (…) Jeśli nie możemy wjechać tramwajem, nie odbędzie się wspólna parada rekonstruktorów, to może chociaż pojawimy się w centrum Kijowa w mundurach z epoki, może we dwóch staniemy z flagami polską i ukraińską 9 maja na Chreszczatyku! To przecież nie naruszy przepisów kwarantanny. A że mundury były we Lwowie, to może jadąc po nie, odwiedzimy cmentarze, gdzie pochowani są żołnierze 1920 roku, zapalimy znicze, zmówimy modlitwę.

W drodze do Wapniarki – ksiądz proboszcz Stanisław Stwórka przy krzyżu z polską inskrypcją na cmentarzu w Komargrodzie | Fot. P. Bobołowicz

Gdy nasz pomysł ogłosiliśmy na antenie Radia Wnet, pierwszy odezwał się ksiądz proboszcz Stanisław Swórka z podwinnickiego Tomaszpola – z zaproszeniem i opowieścią o walkach polskiego lotnictwa w czasach Operacji Kijowskiej. Lotnisko dla poznańskich samolotów znajdowało się w Wapniarce. Wiadomość od księdza Stanisława była dla nas silnym impulsem: musimy to zrobić i nam się to uda! (…)

Kwatera polskich żołnierzy 1920 roku w Barze na Podolu | Fot. P. Bobołowicz

I potem zaproszenia, sygnały, kolejne historie posypały się jak lawina. Zrozumieliśmy, że 9 maja może stać się momentem kulminacyjnym akcji, ale na pewno tak samo ważne jest przypomnienie o walkach i bohaterach 1920 roku i miejscach z nimi związanych na olbrzymim obszarze dzisiejszej Ukrainy. W czasie pierwszego etapu naszej wyprawy byliśmy m.in. w Nowogrodzie Wołyńskim, Susłach, Korcu, Równym, Zdołbunowie, Lwowie, Żółtańcach, Horpinowie, Pawłowie, Łopatyniu, Nowym Witkowie, Czornuszowicah, Żurawnikach, Zborowie, Tarnopolu, Strusowie, Latyczowie, Barze, Brajłowie, Tomaszpolu, Wapniarce, Tulczynie, Strutynce, Lipowcu, Nemirowie i Winnicy.

Upamiętnienie żółnierzy Ukraińskiej Armii Halickiej w Barze na Podolu | Fot. P. Bobołowicz

Wyjeżdżając z Kijowa, nie mieliśmy żadnego konkretnego planu – było za mało czasu na przygotowania. Wiedzieliśmy, że chcemy dotrzeć do Równego, potem Beresteczko (do którego wciąż jeszcze nie dojechaliśmy) i planowany nocleg we Lwowie.

Cały artykuł i fotoreportaż Pawła Bobołowicza pt. „Rok 1920. Pamięć w czasach zarazy” znajduje się na s. 10–11 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł i fotoreportaż Pawła Bobołowicza pt. „Rok 1920. Pamięć w czasach zarazy” na s. 10–11 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 19 czerwca 2020 – Agnieszka Białek, dr hab. Paweł Nowak, Bogdan Feręc – Polska-IE, Alex Sławiński

W piątkowy poranek przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje, komentarze, analizy i korespondencje. Dziś powracamy wspomnieniem do wtorkowego święta literackiego Bloomsday.

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu,
  • Ewa Witek – 4EvaFit.ie, instruktor fitness, doradca ds. metod żywienia,
  • dr hab. Paweł Nowak – językoznawca i komunikolog, prof. KUL, Kierownik Katedry Języka Mediów i Komunikacji Społecznej,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Alex Sławiński – dziennikarz, Studio Londyn Radia WNET
  • Sławomir Cichy – muzyk, pedagog, przedsiębiorca, dyrektor artystyczny Musicland Academy w Lisburn.

 

 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

 

Piątkowe wydanie główne Studia Dublin tradycyjnie rozpoczął serwis informacyjny „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat”

Premier Leo Varadkar poinformował z radością, że Republika Irlandii osiągnęła założony cel i otrzymała miejsce niestałego członka Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Leo Varadkarowi wtórował przyszły premier Micheál Martin, który także nie umiał ukryć radości, i stwierdził, że to bardzo dobra wiadomość.

Nad kandydaturami Kanady, Norwegii i Irlandii głosowało 191 ambasadorów z całego świata, a Zgromadzenie Ogólne ONZ uznało, iż Irlandia powinna zasiadać w tym gremium. Za Irlandią oddano 128 głosów, co oznacza, że zdobyła wymaganą większość ¾ głosów elektorskich, czyli przez dwa lata, zasiadać będzie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

W serwisie także m.in. o tym, że Sinn Féin szykuje się do przejęcia władzy w Republice Irlandii po kolejnych wyborach parlamentarnych. Szefowa partii Mary Lou McDonald wierzy, że utworzona koalicja Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party, a także ukonstytuowany rząd, nie zaprezentuje mieszkańcom Zielonej Wyspy niczego nowego i będziemy mieli powtórkę z lat ubiegłych, czyli grę na przeczekanie. McDonald ostrzegła ugrupowania koalicyjne, że:

Brak działań lub podobne do tych proponowanych w latach ubiegłych, wzbudzą tylko niepokój i niechęć wyborców, którzy w konsekwencji zmęczeni tymi rządami, odbiorą Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party władzę.

Mary Lou McDonald. szefowa republikańskiej Sinn Fein. Fot. Oireachtas PSI License

 

Szefowa Sinn Féin uważa jednocześnie, iż o ile koalicja i przyszły rząd będą złe dla kraju, to przyczynią się do wygranej jej ugrupowania, które chciało i nadal chce, zaproponować nowoczesny program rządzenia, a jednocześnie ukierunkowany na potrzeby ludzi.

Mówiąc o samej umowie koalicyjnej, McDonald wytknęła jej twórcom, iż dokument został przygotowany tylko w jednym celu, a tym było zachęcenie Zielonych do przystąpienia do koalicji i uzyskanie odpowiedniej większości w parlamencie.

W umowie – jak twierdzi – skupiono się przede wszystkim na zagadnieniach ekologii i środowiska, marginalizując wiele innych ważnych z punktu widzenia gospodarki kwestii.

 

Irlandzkie władze wydają się nieco nadopiekuńcze w stosunku do osób przylatujących do kraju, ponieważ ograniczenia lotniskowe pozostają na dłużej. Zadecydowano, iż osoby przylatujące na wyspę, będą musiały poddać się nieobowiązkowej 14-dniowej samoizolacji, co oznacza, że kolejne trzy tygodnie, ta zasada będzie obowiązywać.

Chociaż nie jest to wymogiem, to osoby, które udały się nawet na krótki kilkudniowy wypoczynek na słonecznych plażach Hiszpanii, po powrocie do Irlandii, zmuszone zostaną do przebywania w domach.

Tutaj do wysłuchania „Wyspiarski serwis Studia 37”:

 

 

Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, wersja zdecydowanie letnia. Fot. arch. własne.

 

Kilka chwil po serwisie Studia 37 „Irlandia – Wyspy – Świat” i najnowszym częstograju Sabiny „Miejskie historie – akustycznie”,  korespondencja Bogdana Feręca, szefa najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.

Rozpoczniemy od tragicznej informacji z półki kryminalnej. Coraz więcej informacji dociera na temat śmierci funkcjonariusza Gardy detektywa Colma Horkana, który został zastrzelony ubiegłej nocy.
Potwierdziła się informacja, że detektyw Horkan zastrzelony został z własnej broni służbowej, a na ciele miał 15 ran postrzałowych.

Cały czas toczy się śledztwo dotyczące okoliczności tej zbrodni. Mówi się, że napastnik już wcześniej miał problemy psychiczne i uniknie kary. W całej Irlandii w najważniejszych instytucjach wykładane są księgi kondolencyjne, a ma to związek ze śmiercią detektywa An Garda Siochána Colma Horkana.

Księgi wyłożone są zarówno w urzędach miejskich, jak i na posterunkach policji, ale wpis złożyć można również w formie wirtualnej.

Większość ksiąg znaleźć można na stronach władz lokalnych, które udostępnione zostały, by wyrazić żal po tragicznej śmierci irlandzkiego policjanta.

Wydaje się, że do tego tragicznego w skutkach wydarzenia doszło po zatrzymaniu motocyklisty, który jechał około północy Main Street w Castlerea hrabstwie Roscommon. Zgon policjanta nastąpił na miejscu, o czym poinformowały służby prasowe An Garda Siochána.

Spekulowaliśmy także o nowym rządzie Republiki Irlandii i przymierzu trzech partii: Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party. Wielu komentatorów irlandzkiej sceny politycznej zastanawia się, czy dobrze się stało, że Zieloni znaleźli się w koalicji i rządzie Republiki Irlandii. Czy posłowie Partii Zielonych w rządzie zajmą się kwestią ulew w Republice Irlandii? Brzmi jak żart? Bynajmniej słuchaczki i słuchacze.

Tak, ulewami! Te bowiem powodują wiele problemów, głównie ekologicznych, o czym powiedział poseł Sinn Féin Chris Andrews. Parlamentarzysta stwierdził, iż poprzez ulewne deszcze, dochodzi do małych katastrof ekologicznych, a taką możemy obserwować m.in. w okolicach oczyszczalni ścieków Ringsend, bo zbyt duża ilość wody opadowej, powoduje przelewanie się surowych ścieków poza obręb oczyszczalni i trafiają one bezpośrednio do Zatoki Dublińskiej, którą cyklicznie, skutecznie zanieczyszczają.

Powracamy także do kwestii Brexitu i stanowiska premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona:

Nie będzie żadnego przesunięcia okresu przejściowego. Jesteśmy gotowi wyjść z Unii Europejskiej bez żadnej nowej umowy z UE.

Co oznacza, że Republika Irlandii i Wielka Brytania przejdą na zasady Światowej Organizacji Handlu, z cłami i kwotami eksportowymi. Dla Republiki Irlandii będzie to cios ekonomiczny, który dodatkowo wpłynie na gospodarkę kraju, co zważywszy na bardzo powolne wychodzenie z koronawirusowego kryzysu, jeszcze dotkliwiej może odczuć, zapaść rynkową na Szmaragdowej Wyspie.

Fot. Wistula (CC A-S 3.0, Wikipedia)

 

Z Bogdanem Feręcen rozmawialiśmy także o zbliżających się wyborach prezydenckich. W Republice Irlandii będzie można zagłosować w komisjach wyborczych w stołecznym Dublinie, albo korespondencyjnie. W przypadku takiego sposobu głosowania  za granicą właściwy konsulat, nie później niż do dnia 22 czerwca, wysyła pakiet wyborczy na wskazany przez wyborcę adres. Pakiet zostanie wysłany przesyłką nierejestrowaną, zatem nie ma potrzeby potwierdzania jego odbioru.

Rozporządzenie ministra spraw zagranicznych w sprawie przesyłek w głosowaniu korespondencyjnym w wyborach prezydenckich 2020 roku zakłada, że w krajach, w których operator wykonujący usługi pocztowe lub przewozowe nie realizuje usługi przesyłki nierejestrowanej lub nie daje rękojmi należytego wykonania usługi przesyłki nierejestrowanej, konsul przekazuje pakiet wyborczy przesyłką rejestrowaną, której odbiór należy potwierdzić.

Wyborca za granicą może też odebrać pakiet wyborczy w konsulacie, jeżeli zadeklarował to w zgłoszeniu zamiaru głosowania korespondencyjnego.

Oddając głos korespondencyjnie w wyborach za granicą, kopertę zwrotną z kartą do głosowania i oświadczeniem o osobistym i tajnym oddaniu głosu należy do 26 czerwca wysłać na własny koszt do właściwego konsula. Wtedy właściwy konsul przekaże głosy do właściwej obwodowej komisji wyborczej. Przekazane będą tylko te dokumenty, które dotrą do czasu zakończenia głosowania.

W tym przypadku nie obowiązuje data na stemplu pocztowym.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Bogdanem Feręcem:

 

 

Sławomir Cichy, dyrektor artystyczny Musicland Academy w Lisburn. Fot. arch. S. Cichego.

Sławomir Cichy opowiada o sytuacji związanej z odmrażaniem życia społecznego i gospodarczego w Lisburn, mieście w Irlandii Północnej.  

Wszystko pomalutku wraca do normalności. Odzwyczailiśmy się od ulicznego zgiełku i hałasu, które powróciły po czasie pandemii.

Niestety, jeżeli chodzi o życie artystyczne w Irlandii Północnej, powrót do stanu sprzed pandemii trwać będzie jeszcze bardzo długo. Możliwe są jedynie występy online. Sławomir Cichy zapowiedział także na antenie Studia Dublin premierę swojej najnowszej EPki.

Tutaj do wysłuchania rozmowa ze Sławomirem Cichym:

 

Prof. Paweł Nowak. Fot. arch. prywatne

 

Z profesorem Pawłem Nowakiem pojawi się rozmowa o powieści „Ulisses”, wspominając wtorkowy Bloomsday. Akcja „Ulissesa” rozgrywa się  w ciągu niespełna jednego dnia – 16 czerwca 1904 roku.

To w tym dniu James Joyce poznał  swoją późniejszą żonę Norę Barnacle, rodem z hrabstwa Galway. Na pamiątkę tego zdarzenia i upamiętnienia czasu powieściowego „Ulissesa”, co roku w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”. W 2017 roku, tak oto na antenie Radia WNET, opowiadałem o tym literackim święcie.

Powieść „Ulisses” jest dziełem nowatorskim tak w zakresie eklektycznego i symultanicznego tworzenia przestrzeni powieściowej, jak i samej zabawy z czasem, który u Jamesa Joyce’a traci swoją diachroniczną fizyczność i chronologię. Z rozmowy z prof. Pawłem Nowakiem dowiadujemy się o harmonijności dzieł Jamesa Joyce’a.  Profesor stawia pytanie, jak to możliwe, że choć każdy z rozdziałów „Ulissesa” napisany jest inaczej, to razem tworzą spójną całość i od razu odpowiada, że

Wynika to z holistycznego postrzegania przez człowieka komunikatów. W twórczości Joyce’a mamy do czynienia z „wyraziście ukrytymi treściami”.

Cechą pisarstwa Irlandczyka jest symbolika i wieloznaczność, która w późnych pracach Joyca’a jest szczególnie widoczna, co – jak przypuszcza prof. Paweł Nowak – może wynikać z coraz bardziej zaburzonej percepcji rzeczywistości pisarza (m.in. problemów ze wzrokiem oraz słuchem).

Tutaj do wysłuchania rozmowa z profesorem Pawłem Nowakiem:

 

 

Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.

W „Studiu Dublin” wieści z Belfastu.  Nasza korespondentka Agnieszka Białek obok najnowszych danych i statystyk związanych z koronawirusem w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, kwestii rozmrażania gospodarki i luzowania obostrzeń pandemicznych, coraz więcej czasu poświęca zbliżającemu się  Brexitowi.

W cieniu pandemii wyłania się na nowo problem Brexitu. Oto Andrew Bailey z Bank of England ostrzegł szefów największych banków i instytucji ubezpieczeniowych w Wielkiej Brytanii przed konsekwencjami braku porozumienia pobrexitowego między Zjednoczonym Królestwem a Unią Europejską.

Premier Boris Johnson stawia zdecydowanie na rynki handlowe i finansowe z Ameryki Północnej – Stany Zjednoczone i Kanada, oraz Azji.

 

Tutaj do wysłuchania korespondencja Agnieszki Białek z Belfastu:

 

Alex Sławiński, szef londyńskieg oddziału Radia WNET, z ambasadorem dr. hab. Arkadym Rzegockim i jego małżonką.

W finale programu Alex Sławiński w „Londyńskim WNETowym Zwiadzie” powróci do ostatnich wydarzeń z Anglii, gdzie zwolennicy ruchu „Black Lives Matter” chcą zmieniać historię Wielkiej Brytanii i deprecjonują narodowych bohaterów i wybitne postaci, jak chociażby premier Wielkiej Brytanii z czasów wojny Winston Churchill.

Protestujący ludzie nie ponoszą żadnych konsekwencji udziału w nielegalnych demonstracjach. Jeszcze niedawno każdy, kto wyszedł z domu, miał poważne problemy z policją.

Jak dodaje gospodarz „Studia Londyn”:

Kibice piłkarscy zapowiedzieli, że będą bronić pomników. Sprzeciwiają się zakłamywaniu historii.

Alex Sławiński powrócił także do tematu zupełnego braku świadomości Brytyjczyków z powodu koronawirusa i odmrażania gospodarki i życia społecznego.

Przez to Anglicy wypierają datę domknięcia na osi zdarzeń Brexitu. Temat ten jest wgniatany pod dywan. Przyglądają mu się głównie przedstawiciele mniejszości narodowych.

Tutaj do wysłuchania prosto z Londynu korespondencja Alexa Sławińskiego:

 

Opracowanie: Tomasz Wybranowski i Andrzej Karaś (w tym oprawa dźwiękowa)

Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com


Partner medialny Radia WNET

Partner Studia 37 Dublin

 

                       Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © czerwiec 2020

 

Kolejne programy „Lilu Radio Balkan WNET”, czyli opowieści o muzyce z Bałkanów – Liliana Wiadrowska i Tomasz Wybranowski

Liliana Wiadrowska, czyli Polka na Bałkanach (warto odwiedzić Jej kanał w zaułku YouTube) na antenie Radia WNET opowiada, prezentuje najbardziej porywającą muzykę z gorącego zakątka Europy – Bałkanów.

Zapraszam do posłuchania kolejnych odcinków opowieści o muzyce z dawnej Jugosławii. Liliana Wiadrowska, czyli Polka na Bałkanach, w Radiu WNET wraz ze mną opowiada i prezentuje legendy bałkańskiej piosenki, rocka i folku. Nie brakuje tam odniesień do słoweńskiej literatury, językowych pułapek, z których słynie bałkański tygiel języków, oraz ciekawostek historycznych i pop kultury.

W trzeciej odsłonie Lilu przedstawiła doborowe grono nagrań od folku, rocka aż po pop. Nie zabrakło legend muzycznych, jak i zespołów w ogóle w Polsce nie znanych. Smaczkami są liczne anegdoty.  i jeszcze więcej ciekawostek! W rolach głównych w III. odcinku: TABU, SEVERINA, BIJELO DUGME, HALID BESLIC, MARTIN KRPAN, oraz SIDDAHARTA.

Tutaj do wysłuchania aydycja „Lilu Balkan Radio WNET – część 3”:

Tutaj przypomnienie drugiego odcinka, w którym Liliana Wiadrowska, zaprezentowała takie tuzy bałkańskiej muzyki jak CECA, NECA FALK, SEVERINA, TABU, VLADO KRESLIN, energetycznych DUBIOZA KOLEKTIV i legendarnych i kultowych na Bałkanach – PARNI VALJAK. 

Tutaj możesz posłuchać „Lilu Balkan Radio WNET – część 2”:

A co dzieje się na kanale Lilu? Oto opowieść Polki na Bałkanach o Chorwatach i Chorwacji, która (mimo pewnych uszczypliwości, ale opartych w faktografii (choć z przymrużeniem oka), zadowoliła i rozśmieszyła nawet rdzennych mieszkańców tego dumnego kraju, który nazywają  Hrvacka.

Dominik Vrbanec, który przypadkowo pojawił się na kanale „Polka na Bałkanach”, zostawił taki komentarz:

Opinia Chorwata: Widzę, że zrobiłaś szczegółowe badania przed zrobieniem filmu, ponieważ nawet ja nie wiedziałem o niektórych z tych rzeczy. Żarty były bardzo dobre i właściwie mnie rozśmieszyły. Nie spodziewałem się usłyszeć „što istočnije, to tužnije”, ale jestem zadowolony, bo to prawda! Również twoja wymowa jest całkiem dobra. Świetne wideo. 11/10

 

Liliana Wiadrowska komentuje zdarzenia ze Słowenii dla portalu Wirtualna Polska, Telewizja Polonia i oczywiście dla Radia WNET, oraz dublińskiego Studia 37. Kolejna opowieść o muzyce z dawnej Jugosławii już we wtorek, 23 czerwca, o godzinie 20:00.

Tomasz Wybranowski

Czy sól jest szkodliwa? Czy jest bezpieczna? Co powinniśmy wiedzieć o soli? Porady Ewy Witek, 4EvaFit.ie ze Studia 37

Ewa Witek pozdrawia z serca irlandzkiej Connemary. Zaprasza do wysłuchania pogadanki o soli: Bardzo polecam wybór nierafinowanych soli do gotowania i nie tylko. W mojej kuchni używam soli Kłodawskiej.

Radio WNET, Studio 37 Dublin i 4EvaFit.ie chcą, aby słuchacze Radia WNET osiągnęli złoty środek bycia szczęśliwym i świadomym siebie w tym magicznym punkcie między zdrowiem, sprawnością fizyczną a wyśmienitym humorem!

4EvaFit.ie i Ewa Witek pojawia się na dłużej w sobotnim bloku „Muzyczna Polska Tygodniówka” (13:00 – 16:00), oraz w niedzielę w „Podsumowaniu wydarzeń tygodnia Radia WNET” (15:00 – 18:00).

Tutaj do wysłuchania rozmowa z naszą ekspertką o soli:

 

 

Tym razem Ewa Witek będzie opowiadała o soli. Dietetycy oraz różne organizacje zdrowotne często zwracają uwagę, na niebezpieczeństwo wynikające ze spożywania soli, upatrując jeden z czynników powodujących wiele problemów zdrowotnych, w tym wysokie ciśnienie krwi i choroby serca.

Jednak dziesięciolecia badań nie dostarczyły przekonujących dowodów na pełne poparcie tej tezy. Co więcej, wiele badań faktycznie dowodzi, że spożywanie niewielkiej ilości soli może być szkodliwe dla naszego organizmu. – mówi Ewa Witek.

Cały artukuł do przeczytania tutaj pod niniejszym odnośnikiem: www.polska-ie.com/sol-w-diecie/

Tutaj do wysłuchania rozmowa na temat wody. „Właściwy i zdrowy sposób nawadniania powinien być naszym numerem jeden pod względem pracy nad utrzymaniem równowagi w ciele.”– mówiła nasza ekspertka z 4EvaFit.ie. 

 

Kontakt z naszą ekspertką: [email protected] . Oficjalna strona internetowa: www.4evafit.ie .

 

Ewa Witek jest wykwalifikowanym trenerem osobistym, instruktorem fitness, trenerem umysłu, nauczycielem Jogi, doradcą ds. zywienia i mentorem duchowym, który zapewnia całościowe podejście do dobrego samopoczucia. Fot. arch. Conemara Escape.

Sabina Poulsen: 25 czerwca premiera książki „Wyspy Owcze z pierwszej ręki – praktyczny przewodnik turystyczny”.

Sabiny Poulsen to nie tylko ambasadorka turystyki i kultury farerskiej, ale także korespondentka Radia WNET z Wysp Owczych. Czy wiecie, że w tamtejszych klubach ligowych w piłkę nożną grają Polacy?

Sabina Poulsen i (jak mawia) jej „mali wikingowie”: córka Mia i syn Benjamin. Fot. arch. własne.

Sabina Poulsen mieszka w Søldarfjørður na wyspie Eysturoy, w samym sercu archipelagu i wychowuje dwójkę dzieci. Życie na Morzu Norweskim uważa za spełnienie swoich marzeń, których jeszcze nie przeczuwała kiedy po raz pierwszy postawiła stopę na jednej z Wysp Owczych. A wydarzyło się to piętnaście lat temu. Od tamtej pory zawojowała Wyspy Owcze! Jeżeli traficie w ten zakątek świata, to na pewno Sabina będzie pierwszą osobą, na którą traficie. A sama Sabina jest najbardziej rozpoznawalną i bardziej niż lubianą Polko-Farerką

Nasza korespondentka to zdecydowanie kobieta czynu! Zdobyła afrykańskie Kilimandżaro i jest jedyną Polką, która zdobyła iglice Risin na Wyspach Owczych. Prowadzi też na Facebooku stronę Wyspy Owcze Fo. Wyspy Owcze to jej druga ojczyzna. Pracuje tam jako nauczycielka w przedszkolu, właścicielka własnej agroturystyki, zaś w wolnych chwilach kibicuje … polskim piłkarzom. 

Teraz nie wyobrażam sobie życia poza tym skrawkiem ładu na wzburzonym i zimnym morzu. To piękny zakątek świata, który zamieszkują niezwykli ludzie. – mówi Sabina Poulsen.

Naszą rozmowę, typowo i po wyspiarsku, rozpoczęliśmy od tematu pogody. Okazuje się, że latem z reguły temperatura na Wyspach Owczych nie przekracza 15 – 17 stopni. Nie mam tam typowego jak w Polsce lata, a jest – jak ja często mówi Sabina – „jednynie chwilowe słońce”. Co ciekawe, nikt na pogodę nie wybrzydza a sam język farerski jest bardziej niż pojemny słownikowo. Jest w nim bowiem  ok. 250 określeń na deszcz i aż 350 na wiatr. W tym roku jednak lato i temperatury szaleją a mieszkańcy Wysp Owczych czują się jak w tropikach!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Sabiną Poulsen:

 

25 czerwca ukaże się jej autorstwa i Sergiusza Pinkwarta niezwykły przewodnik „Wyspy Owcze z pierwszej ręki – praktyczny przewodnik turystyczny”. Jak mówi Sabina, to nie będzie zwykły przewodnik:

W naszym przewodniku opowiemy nie tylko o najciekawszych zabytkach i zakątkach Wysp Owczych. Znajdziecie tam mnówstwo lokalnych anegdot. Nie obędzie się bez przepisów na tradycyjne farerskie dania, które Polki i Polaków mogą nieco szokować, dla przykładu marynowana owcza głowa czy zupa rybna z dodatkiem brzoskwiń. Z Sergiuszem podzielimy się z czytelnikami także mrożącymi krew i zatrzymującymi akcję serca w opowieściami i fareryrskimi legendami. – z nutą tajemnicy dopowiada Sabina Poulsen, współautorka książki.

Dla przypomnienia, Wyspy Owcze to archipelag osiemnastu wysp wulkanicznych na Morzu Norweskim, położonych między Wielką Brytanią, Islandią i Norwegią. Żyje tam niespełna 55 tysięcy mieszkańców, a wśród nich około setka Polaków. 

 

 

;hb;j

Ewa Witek – 4evafit.ie: Nie musisz wcale być dobry, aby zacząć, ale musisz zacząć, aby być dobrym. Studio 37 Dublin

Ewa Witek, szefowa firmy 4EvaFit.ie cyklicznie podpowiada jak żyć sportowo i zdrowo, w jaki sposób z radością witać każdy dzień. Ewa Witek, słońce Connemary w Irlandii i Radio WNET. Zakosztuj porady.

Dlaczego myślisz, że wszystko musisz zrobić natychmiast? Od razu i pod wielką presją i czasu, i własnych oczekiwań? Po pierwsze. Daj sobie czas. Zrób krok po kroku. Przestań oszukiwać się, że jest jakaś magiczna pigułka lub różdżka, która nagle zmieni cię w wersję, którą chcesz być. Nie spodziewaj się, że zmiany, których pragniesz, nastąpią właśnie tak; bez wysiłku, konsekwencji i pracy. Nie ma szybkich rozwiązań. Pamiętaj jednak, że jeśli poddasz tej pracy zbyt dużą presje, to też nie zadziała. Poddasz się ponownie. – tak rozpoczyna Ewa Witek.

Kontakt: [email protected]. Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ewą Witek:

https://www.mixcloud.com/tomaszwybranowski/ewa-witek-4evafitie-nie-musisz-by%C4%87-dobry-aby-zacz%C4%85%C4%87-ale-musisz-zacz%C4%85%C4%87-aby-by%C4%87-dobry-studio-37/

 

Ewa Witek nie kryje się ze swoją miłością do Irlandii. Od dwóch lat mieszka w pieknej krainie Connemara , w hrabstwie Galway (Irlandia Zachodnia), dla której porzuciła stołeczny Dublin.

Tam prowadzę indywidualne i grupowe treningi dla ciała, jego ducha i umysłu, ale i serca. Connemara, do której po szesnastu latach pracy w branży fitness się przeprowadziłam to miejsce, w którym  doświadczam i obcuję z pięknym i nieskażonym środowiskiem. – mówi z uśmiechem.


Wykorzystując piękną przestrzeń natury, oferuje wycieczki na kajakach, paddle boardach po lokalnych jeziorach, rzekach oraz Oceanie Atlantyckim, jak również piesze i rowerowe wyprawy w góry, aby móc w pełni eksplorować dzikie zakątki Connemary. Ewa Witek pracuje jako trener osobisty i grupowy.

„Przede wszystkim musisz mieć świadomość, że jeśli nie zdobędziesz żadnej wiedzy na temat zdrowego stylu życia i nie zaczniesz tego praktykować, narażasz się na wiele niepożądanych chorób „cywilizacyjnych”. Bardzo ważne jest, aby mieć potrzebę i zainteresowanie zdobywania wiedzy na temat swojego istnienia. Dostałeś życie, więc powinieneś się nim zająć. Zaczynając od zmiany nawyków żywieniowych, następnie zauważysz kolejne potrzeby twojego ciała, umysłu i ducha.” – mówi Ewa z www.4evafit.ie

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ewą Witek o tym jak zacząć marsz ku zdrowiu i światłu:

https://www.mixcloud.com/tomaszwybranowski/ewa-witek-z-4evafitie-jak-zacz%C4%85%C4%87-budowa%C4%87-zdrowy-tryb-%C5%BCycia-cz%C4%99%C5%9B%C4%87-1-tomasz-wybranowski/

 

W stolicy Republiki Irlandii – Dublinie uczyła także różnych stylów zajęć fitness, będąc także nauczycielem i korepetytorem w szkole fitness.Koryguje złe nawyki ćwiczeniowe i treningowe. Doradzając co jeść i pić, czego unikać w diecie i żywieniu, i jak należycie przestrzegać ram dobrego odżywiania.

Podpowiada także od jakiego rodzaju treningu warto zacząć i jak pozostawać w stanie dobrej motywacji.

Jak twierdzi Ewa droga ku byciu spełnionym jest w zasięgu ręki. Wystarczy tylko żyć w zgodzie z sercem i intuicją, nie rozpraszać się, umieć relaksować i unikać stresu. – mówi w uśmiechem Ewa.

Tutaj do przeczytania inny artykuł Ewy Witek o o znaczeniu holistycznego życia, w którym można znaleźć prosty poradnik na temat naszych potrzeb by wreszcie żyć w sposób zrównoważony.

Ewa Witek z 4EvaFit.ie, instruktorka fitness, trenerka osobista i grupowa, ekspert Studia 37 Dublin Radia WNET, która mieszka w niezwykłym miejscu w hrabstwie Galway (Irlandia Zachodnia) – Connemarze. 

Tomasz Wybranowski

W jakim stopniu klimatyzacja jest odpowiedzialna za obecną pandemię?/ Jan Martini, „Wielkopolski Kurier WNET” 71/2020

Jako stary „marynarz” mam sporo doświadczeń z wirusowymi epidemiami na statkach, szczęśliwie nie poznając żadnego wirusa osobiście. Wszystko zaczęło się wraz z globalizacją w latach 90. XX wieku.

Jan Martini

Klimatyzacja największym przyjacielem wirusa?

Wirus ma nielekko. Nie lata, nie pływa, nie biega – może tylko czekać (i to w ograniczonym czasie) na okazję. Jak widać po efektach, ta okazja nadarza się całkiem często. Ale taką okazję w moim przekonaniu zwielokrotnia wszechobecna klimatyzacja.

Każdy taki system, wydatnie zwiększający komfort użytkownika, ma cechę bardzo cenioną przez wirusa – zasysanych do systemu jest tylko 25% nowego powietrza, reszta starego się „miele” (schładza lub podgrzewa w zależności od potrzeb) i jest równomiernie rozprowadzana po budynku (statku, autobusie, pociągu).

Gdyby wracający z nart we włoskich Alpach zarażony pasażer kichał i jechał starym autobusem PKS, to zainfekowani mogliby być tylko najbliżej siedzący. Ponieważ podróżujemy najczęściej eleganckim, niemieckim Polskim Busem, narażeni są wszyscy, bo każdy indywidualnie nastawia sobie przyjemny wiaterek prosto w nos.

Czy powszechna obecność urządzeń klimatyzacyjnych w krajach „cywilizowanych” może tłumaczyć wielką dysproporcję ilości zachorowań w stosunku do krajów „dzikich”? Bo różnica skali zachorowań między krajami Europy Zachodniej i Ameryki a krajami dawnych „demokracji ludowych” jest uderzająca.

Że klimatyzacja może być groźna, świadczy błyskawiczne rozprzestrzenianie się wirusa na statkach. Takim spektakularnym przykładem jest historia statku wycieczkowego „Diamond Princess”. U pasażera, który już skończył wycieczkę i wysiadł w Hong Kongu, stwierdzono koronawirusa. Na wiadomość o tym zmieniono trasę i przyspieszono przybycie do japońskiej Yokohamy. Wówczas na pokładzie było już 3 pasażerów z objawami choroby. Japoński minister zdrowia zarządził 14-dniową kwarantannę dla wszystkich 3700 ludzi na pokładzie, z zakazem opuszczania kabin. Po tygodniu chorych było 61, po kolejnym tygodniu 240, a po 3 tygodniach, mimo kompletnej izolacji, chorowało już 542 pasażerów. Pojawiły się też przypadki choroby wśród załogi. Z chwilą zakończenia gehenny pasażerów i załogi (w międzyczasie przedłużono kwarantannę) chorych było 712 i 11 ofiar śmiertelnych. Wtedy dopiero uświadomiono sobie, że kwarantanna na statku nie ma żadnego sensu, bo statek jest wręcz idealnym środowiskiem do „hodowli” wirusa.

Zwrócono uwagę, że statki nie używają w klimatyzacji filtrów HEPA zdolnych do zatrzymywania 99 procent cząstek tak małych jak 3 mikrony (filtry takie są stosowane w nowoczesnych samolotach). Można sobie tylko wyobrazić, co przeżyli pasażerowie przez miesiąc zamknięci w małych kabinach. Jedynie część pasażerów z najdroższymi biletami miała kabiny zewnętrzne, z balkonami.

Inny statek tej samej linii – „Ruby Princess” – miał wielki wpływ w przeistoczenie się epidemii w pandemię, „implementując” chorobę na kontynent australijski. Statek ten zawinął do Sydney z 660 chorymi Australijczykami, którzy rozprowadzili koronawirusa równomiernie po kontynencie. Oczywiście nikt w Australii, poza Aborygenami, nie wyobraża sobie życia bez air conditioning. Te przypadki i kilka innych definitywnie położą kres tej potężnej części przemysłu turystycznego, jaką są (były?) statki wycieczkowe. Setki tysięcy ludzi straci pracę (w tym wielu Polaków), a ponowne skompletowanie i wyszkolenie załóg to perspektywa wielu lat, a na pewno nie miesięcy.

Podobne problemy wystąpiły na amerykańskim lotniskowcu atomowym „Theodore Roosevelt”. Gdy objawił się pierwszy zakażony marynarz, po 3 dniach przeprowadzono testy wśród całej załogi. Zlokalizowano kilku dalszych chorych, ale większość miała wynik negatywny. Jednak po kilku dniach u wielu z tych „zdrowych” wystąpiły objawy choroby (warto, by wiedzieli o tym ci, którzy zarzucają ministrowi Szumowskiemu, że przeprowadza testy dopiero 5 dni po kontakcie ze źródłem zakażenia). W dwa tygodnie wśród 4 tys. załogi chorych było 400 marynarzy i komandor zwrócił się do dowództwa z dramatycznym apelem o pozwolenie na powrót do bazy. Niedawno francuski lotniskowiec „Charles de Gaulle” stracił kompletnie zdolność bojową po zachorowaniu 1100 członków załogi.

Okazało się, że okręt, który jest w stanie skutecznie bronić się przed torpedami, minami, atakami z powietrza czy rakietami, jest kompletnie bezbronny wobec wirusa…

Jako stary „marynarz” mam sporo doświadczeń z wirusowymi epidemiami na statkach, szczęśliwie nie poznając żadnego wirusa osobiście. A wszystko zaczęło się wraz z globalizacją w latach dziewięćdziesiątych. Wówczas załogi zaczęły być coraz bardziej barwne (by nie powiedzieć „kolorowe”), a na szkoleniach przekonywano nas o zaletach „różnorodności”, dzięki której ludzie „różnych ras, narodów i orientacji seksualnych” wspólnie pracują ze sobą w harmonii, ucząc się „tolerancji i wzajemnego szacunku”. Pod tymi wzniosłymi słowami oczywiście kryje się przyziemne szukanie tańszego pracownika. Sam na tym skorzystałem jako jeden z kilkuset innych polskich muzyków skutecznie konkurujących z muzykami amerykańskimi.

Po raz pierwszy zetknąłem się z nazwą „norłak vajrus” (norwalk virus) bodajże w 1992 roku przy okazji zmiany trasy „mojego” statku „Song of America” z Karaibów na Zachodnie Wybrzeże. Rejon Karaibów był wylęgarnią przemysłu statków wycieczkowych, a morskie wycieczki stały się pod koniec XX wieku dla Amerykanów głównym sposobem spędzania urlopów. Wówczas rozpoczęło się poszukiwanie nowych tras i ekspansja na Pacyfik linii Royal Caribbean Cruise Lines, w której pracowałem.

Gdy na nowej trasie pojawiły się problemy gastryczne wśród pasażerów, początkowo nawet podejrzewano konkurentów wcześniej obsługujących trasę z San Pedro (port Los Angeles) na Riwierę Meksykańską o sabotaż i zatruwanie pokarmów. Wkrótce znaleziono przyczynę, a wirus grypy żołądkowej, który był sprawcą kłopotów, na stałe zagościł na statkach.

Choroba była banalna, lecz uciążliwa – pasażerowie długo wspominali taki rejs, gdy z tygodniowej wycieczki dwa dni musieli spędzić w pobliżu ubikacji. Jeśli z głośników słyszeliśmy zaszyfrowany (by nie niepokoić pasażerów) komunikat: „tango bravo”, wiedzieliśmy, że to „kod pomarańczowy” – powyżej 50 przypadków. Wówczas następował szał dezynfekcji – równie nieskutecznych jak palenie ognisk z drzewa jałowcowego podczas epidemii dżumy lub obecne polewanie ulic środkami dezynfekcyjnymi.

Kiedyś, będąc głęboko pod pokładem, w pobliżu drukarni, zobaczyłem, jak stewardzi kabinowi układają stosy świeżo wydrukowanych materiałów reklamowych i rozkładów zajęć na następny dzień. Każdy steward ma pod opieką 15–18 kabin i musi szybko skompletować zestaw kilku kartek dla swoich pasażerów. Wszyscy ci ludzie, pracując w pośpiechu, regularnie ślinili palce po ułożeniu kilku kartek i codziennie taki potencjalnie nasączony wirusami ładunek lądował na poduszkach pasażerów… Byłem pod wrażeniem tego spostrzeżenia i poinformowałem mojego szefa o prawdopodobnym źródle zakażeń. Cruise director (osoba nr 2 na statku po kapitanie – odpowiedzialna za „dobrostan” pasażerów) był wyraźnie zakłopotany i po chwili powiedział, że nie ma odwagi tym ciężko pracującym ludziom utrudniać pracy i zmuszać do zmiany przyzwyczajeń.

Związek problemów zdrowotnych na statkach z polityką kadrową „otwartości” był wyraźny – pojawianie się epidemii „norłaka” zbiegło się z coraz powszechniejszym zatrudnianiem w dziale hotelowym załóg z krajów azjatyckich (Indie, Malezja, Filipiny). Azjatyccy pracownicy sami nie chorowali, ale wirus, którego prawdopodobnie byli nosicielami, bardzo polubił Europejczyków. Co gorsza – przebycie tej infekcji wcale nie dawało odporności na następne zakażenia…

Oczywiście „grypy żołądkówki” powodującej – za przeproszeniem – sraczkę, poza łatwością zakażeń nie można porównać do choroby covid-19.

Obecna epidemia w sposób wyraźny przewartościowała i obnażyła pewne wzorce moralne. Na wolontariuszy do Domów Opieki Społecznej porzuconych przez personel nie zgłosił się ani gej z lesbijką, ani aktywistki wrażliwe na los ofiar księży pedofilów – Diduszko i Scheuring-Wielgus, ani „najwyższej klasy” humaniści, myśliciele, profesorowie socjologii, tak ochoczo piętnujący kołtuństwo, zacofanie i „niską klasę obywateli”. Zgłosiły się zakonnice i duchowni, a we Włoszech ponad 100 księży poległo, niosąc posługę chorym i umierającym.

Koronawirus SARS-Cov-2 z powodu niedużej śmiertelności (do 4%) wspiera tylko w umiarkowanym stopniu miłośników aborcji i eutanazji w ich działaniach. Jednak konsekwencje gospodarcze obecnej pandemii prawdopodobnie będą ogromne i dziś są trudne do ogarnięcia. Tak więc wirus, będąc bytem mało wyrafinowanym, na razie wygrywa walkę z człowiekiem.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Klimatyzacja największym przyjacielem wirusa?” znajduje się na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Klimatyzacja największym przyjacielem wirusa?” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Polonia? El país del papa Juan Pablo II!” – „Polska? Kraj papieża Jana Pawła II!” – słyszałem wielokrotnie w Ekwadorze

Papież okazał szacunek dla indiańskiej kultury, pozwalając ubrać siebie w ponczo, charakterystyczny lokalny ubiór. Na przyjęcie papieża zbudowano chosa – indiański dom ze strzechą i z suszonej cegły.

Piotr Mateusz Bobołowicz

„Polonia? El país del papa Juan Pablo II!” – „Polska? Kraj papieża Jana Pawła II!”. To zdanie słyszałem wielokrotnie w Ekwadorze i Peru, gdy tłumaczyłem, skąd jestem. Latynosi dobrze pamiętają pontyfikat św. Jana Pawła II, papieża Polaka. Był pierwszym biskupem Rzymu, który zdecydował się na wizytę w Ameryce Południowej.

Błogosławieństwo nieukończonej bazyliki

 

Posąg Jana Pawła II przed Bazyliką Przysięgi Narodowej

Przy wejściu do monumentalnej Bazyliki Przysięgi Narodowej nad wiernymi w geście błogosławieństwa wyciąga ręce posąg św. Jana Pawła II. Budowę bazyliki zapoczątkowano jako dowód zawierzenia Republiki Ekwadoru Najświętszemu Sercu Jezusa w 1883 roku. Pomysłodawcą był ojciec Julio Maria Matovelle, należący do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Początkowo prace szły źle. Od początku budowa świątyni była wielkim wyzwaniem finansowym i logistycznym. W 1895 roku władze wprowadziły specjalny podatek od soli, który w całości szedł na finansowanie robót. Prace nabrały tempa, gdy w 1901 roku przekazano nadzór nad nimi ojcom oblatom z przeorem Matovelle na czele. Główna bryła budowli została postawiona w 1924 roku, wtedy też zaczęto odprawiać tam msze. Wciąż jednak pozostało wiele niedokończonych elementów – do dziś bazylika jest oficjalnie w budowie. Lokalna legenda mówi, że gdy zostanie ostatecznie ukończona, skończy się świat – albo przynajmniej niepodległy i wolny Ekwador. 30 stycznia 1985 roku Jan Paweł II pobłogosławił jeszcze wtedy niekonsekrowaną bazylikę. Konsekracja nastąpiła trzy lata później.

Papież z wizytą u Indian

Pielgrzymka apostolska papieża Polaka zapadła w pamięć Ekwadorczyków na pokolenia. Rozmawiałem z wieloma osobami, które wspominały ją z dzieciństwa albo z opowieści rodziców. „To był wielki człowiek. Mądry papież” – te słowa zapadły mi w pamięć. Święty Jan Paweł II w Ekwadorze spotkał się z rdzennymi mieszkańcami tych ziem. 31 stycznia 1985 roku w małym, wtedy zaledwie trzydziestotysięcznym mieście Latacunga, leżącym u stóp największego czynnego Ekwadorskiego wulkanu Cotopaxi, zgromadzili się Indianie z całego Ekwadoru. Wielu z nich przybyło pieszo – ci pielgrzymowali przez wiele dni; inni samochodami, ale nawet oni musieli podróżować przez wiele godzin, często ponad dobę, by uczestniczyć w krótkim, bo zaplanowanym zaledwie na półtorej godziny spotkaniu z papieżem.

Pai Apuchic Jesucristo yupaichashca cachum! Cuyashca churicuna, ushushicuna”. „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Umiłowani Synowie i Córki”. Tymi słowami w języku kiczua przywitał Jan Paweł II zgromadzonych Indian. Kiczua to największa grupa językowa spośród ludności autochtonicznej Ekwadoru. Jan Paweł II nie potraktował jednak wszystkich Indian jako jednolitej grupy. Wpisuje się to w głoszoną przez niego filozofię personalizmu i odróżnia podejście papieża Polaka od tego, które przez wieki praktykowali kolonizatorzy. „Witam bardzo serdecznie ludy Cayapa, Colorado, Otavalo, Panzaleo, Yama-puela, Cangazambi, Caranqui, Hilnaya, Carahuela, Yugulalama, Shuar, Coyane, Ashuar, Salazaca, Cañari, Saraguro, Tibuleo, Auca, a także obecne tutaj mniejsze grupy”.

Jeszcze przed przybyciem papieża na spotkanie na lotnisku w Latacunga poszczególne grupy Indian prezentowały się – nie tyle przed papieżem, co przed Ekwadorem i światem. W spotkaniu tym pokładali oni wielkie nadzieje. W czterysta pięćdziesiątą rocznicę rozpoczęcia ewangelizacji Ameryki zwierzchnik Kościoła katolickiego stanął przed rdzenną ludnością tego kontynentu i mówił o poparciu dla ich kultury, sygnalizował dotyczące ich problemy, ale także podkreślił rolę duchownych katolickich w walce o prawa Indian w historii.

„Najbardziej świadomi z Was pragną, by była szanowana wasza kultura, wasze tradycje i zwyczaje, żeby była uwzględniana forma rządów w waszych wspólnotach. To uzasadnione aspiracje, wpisujące się w ramy różnorodności wyrażania ducha ludzkiego. Może to niemało ubogacić współżycie ludzkie w ogóle wymagań i równowagi społeczeństwa”.

Papież okazał szacunek dla indiańskiej kultury, pozwalając ubrać siebie w ponczo, charakterystyczny lokalny ubiór. Całe spotkanie miało jeszcze jeden element symboliczny. Na przyjęcie papieża zbudowana została chosa – typowy indiański dom, w tym przypadku półotwarty. Jego dach pokryto strzechą, a ściany zbudowano z suszonej cegły adobe. Chosa, a w Amazonii zbudowana z drewna maloca, to w kulturze ekwadorskich Indian nie tyle obiekt mieszkalny, co miejsce spotkania w gronie bliskich. I tak przyjęli świętego Jana Pawła II rdzenni mieszkańcy Ekwadoru.

Papież ubogich

Figura św. JPII w katedrze w Cuenca | Fot. P.M. Bobołowicz

Indianie są w Ekwadorze nadal jedną z najuboższych grup społecznych. Papież podczas swojej pielgrzymki w 1985 roku odwiedził też ubogą dzielnicę miasta Guayaquil. W stolicy, Quito, spotkał się z robotnikami. A podczas ostatniej mszy w Ekwadorze dokonał beatyfikacji Mercedes de Jesus Moliny. Siostra Mercedes żyła w XIX wieku. W wieku piętnastu lat straciła matkę, z którą mieszkała po śmierci ojca, i odziedziczyła cały majątek. Gdy ukończyła 21 lat, wszystkie swoje dobra przeznaczyła na pomoc biednym i poświęciła się pracy w sierocińcu. Poczuła wtedy też powołanie do życia konsekrowanego i odrzuciła propozycję małżeństwa, postanawiając poświęcić swoje życie Jezusowi. W 1870 roku wraz z jezuitą ojcem Domingo Garcíą udała się do Amazonii, by ewangelizować Indian Shuar. W 1873 roku, dziesięć lat przed śmiercią, doprowadziła do ufundowania zgromadzenia Sióstr Świętej Marii Anny od Jezusa z Paredes. Święta Maria Anna przez całe życie była inspiracją dla duchowej drogi i aktów miłosierdzia błogosławionej Mercedes.

Nuestra Señora de Czestochowa

Na północy miasta Guayaqil nad Pacyfikiem stoi nieduży kościół, otoczony wysokim płotem. Nie udało mi się do niego dostać – przybyłem tam nie w porę; tego dnia brama była zamknięta. Kościół ten od razu zwróci uwagę każdego Polaka swoim nietypowym jak na Amerykę Południową wezwaniem: Iglesia de Nuestra Señora de Czestochowa – Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Został on wzniesiony w 1981 roku jako wotum dziękczynne za ocalenie życia Jana Pawła II po zamachu na jego życie. Gdy ówczesny arcybiskup Guayaquil Bernardino Echeverría dowiedział się o wydarzeniach 13 maja na placu Świętego Piotra, zaczął modlić się do Matki Bożej Częstochowskiej, patronki Polski, kraju pochodzenia Karola Wojtyły, i obiecał wybudować kościół pod jej wezwaniem, jeśli papież przeżyje. W 1994 roku Echeverría został wyniesiony przez Jana Pawła II do godności kardynała. W 1985 roku papież Polak odwiedził kościół, gdzie modlił się przed kopią obrazu z Jasnej Góry. Dziś przed świątynią stoi pomnik świętego Jana Pawła II, a jego wizerunek jest także uwieczniony na płaskorzeźbie ołtarza.

Święty Jan Paweł II jest ciągle obecny w sercach i pamięci Ekwadorczyków. Znają go praktycznie wszyscy, a jego wizerunek pojawia się w różnych miejscach. Czasem się go można spodziewać – jak figury Jana Pawła II w katedrze w Cuenca, którą odwiedził podczas pielgrzymki. Czasem zaś można natknąć się na niego w niespodziewanych miejscach. „El papa viajero – papież podróżnik” – plakat opatrzony takim napisem znalazłem chociażby wiszący przy kasie jednej z restauracji. Mały element polskości w sercu odległego kraju – pozornie mały, a jednak w dużym stopniu kształtujący odbiór całego narodu przez drugi naród, kilkanaście tysięcy kilometrów od Wadowic.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „El papa viajero – Papież-podróżnik w Ekwadorze” znajduje się na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „El papa viajero – Papież-podróżnik w Ekwadorze” na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego