W audycji także m.in. o awansie Kanady na drugie miejsce w rankingu najlepszych miejsc do życia.
Łukasz Jankowski o niespodziewanej obniżce stóp procentowych w Polsce.
Ewa Jeneralczuk o zaprezentowanym przez gubernatora Florydy Rona deSantisa programie pomocy dla poszkodowanych przez huragan Idalia.
Dmytro Antoniuk omawia ukraińskie echa wypowiedzi papieża Franciszka o „dziedzictwie Piotra I i Katarzyny II”. Życzliwość wobec papieża w ukraińskim społeczeństwie maleje.
Iza Smolarek i Alex Sławiński o problemach w brytyjskim szkolnictwie. Część placówek edukacyjnych wymaga gruntownych remontów, w związku z czym uczniowie muszą przejść na zdalny tryb nauki.
Iza Lech o awansie Kanady na drugie miejsce w rankingu państw najbardziej przyjaznym mieszkańcom.
Ojciec Paweł Kosiński o programie dofinansowań do podróży dla osób chcących poddać się operacji zmiany płci, a mieszkających w stanie, który takiej procedury zakazuje.
Liliana Wiadrowska m.in. o kontrowersjach wokół obecności rosyjskich dyplomatów w Bośni i Hercegowinie. W placówkach na terenie tego kraju umieszczono osoby wydalone z państw Unii Europejskiej oraz stanach alarmowych na rzekach w pobliżu bułgarskiego wybrzeża.
Monika Adamski o zmianie systemu przechowywania śmieci w Nowym Jorku.
Aleksandar Vucić / Fot. duma.gov.ru, Wikimedia Commons
The president of the October Group, lawyer and activist speaks about Russian influence in Serbia and how to fight it. He also explains the reality of Serbian politics.
Wzrost napięcia, który obserwujemy od kilku dni jest skutkiem działań premiera Kurtiego na rzecz pełnego włączenia serbskiej enklawy pod swoją jurysdykcję – mówi kierownik Zespołu Bałkańskiego IEŚ.
W audycji także m.in. o zapowiadanym potwierdzeniu przez Rona deSantisa startu w wyborach prezydenckich, ukraińskim Dniu Wyszywanki i wykładzie przeprowadzonym przez serbskiego zbrodniarza wojennego.
Ewa Jeneralczuk o walce władz Florydy z nielegalną imigracją oraz wpływami Chin, Rosji i Kuby.
Dmytro Antoniuk o ukraińskim Dniu Wyszywanki i kolejnym nocnym ostrzale Kijowa.
Iza Lech o działaniach rządu kanadyjskiego wprowadzających elementy cenzury w Internecie.
Iza Smolarek i Alex Sławiński o planach rządu brytyjskiego na rzecz ograniczenia napływu legalnych migrantów oraz przypadkach ptasiej grypy na wyspie oraz nadchodzącej wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Londynie.
O. Paweł Kosiński o licznych atakach na ośrodki pro-life w USA oraz nieskuteczności organów ścigania.
Liliana Wiadrowska o wykładzie na temat poświęcenia dla ojczyzny, który zdalnie przeprowadził przebywający w fińskim więzieniu serbski zbrodniarz wojenny.
Sławomir Budzik o planowanym na 29 maja oficjalnym ogłoszeniu przez gubernatora Florydy Rona deSantisa startu w wyborach prezydenckich oraz przypadającym w tym tygodniu Memorial Weekend. Ponadto o całkowitym zakazie używania aplikacji TikTok wprowadzonym przez stan Montana.
Monika Adamski o protestach nowojorskich rodziców przeciwko decyzji władz miasta o przeznaczeniu szkolnych sal gimnastycznych dla uchodźców.
Wysłuchaj całego magazynu „Ponad Oceanami” już teraz!
Naszym gościem jest Kolinda Grabar-Kitarović, była prezydent Chorwacji i współtwórczyni Inicjatywy Trójmorza. W rozmowie z P. M. Bobołowiczem wspomina genezę tego projektu i ocenia, jak się sprawdził.
Jak wspomina prezydent Grabar-Kitarović, Inicjatywa Trójmorza początkowo miała być znacznie mniejszym projektem:
Na początku chcieliśmy połączyć tylko obszary Bałtyku i Adriatyku. Potem jednak zrozumieliśmy, że dla sukcesu naszego projektu powinniśmy dołączyć również obszar Morza Czarnego, w którym znajduje się 12 krajów członkowskich UE. Określiliśmy 3 obszary kluczowe: spójność przestrzeni europejskiej, konkurencyjność naszych gospodarek i połączenie infrastruktury Północy i Południa.
Chorwacka polityk podkreśla jednak, że Trójmorze nie jest organizacją mającą rozbić jedność Unii Europejskiej:
Nie uważam, że Unia Europejska się rozpadnie. Nastąpi jej ewolucja – ale nie wiem, w jakim kierunku. Nie uważam jednak Trójmorza (ani żadnej innej struktury europejskiej) za twór wrogi UE.
Odsłuchaj rozmowy Piotra Mateusza Bobołowicza już teraz!
Język tatarski jest obecny wszędzie. Ludzie mówią po tatarsku, nie po kazachsku, uzbecku, ponieważ uważam, że kazachski nie oznacza języka czy ludu. Uważamy, że oni wszyscy są Tatarami.
Piotr Mateusz Bobołowicz, Krzysztof Skowroński, Naim Belgin
(…) PMB: Jak wygląda współpraca Tatarów z Turkami tu, na miejscu? Chodzi mi oczywiście o mniejszości etniczne.
NB: Nie widzimy różnicy między Tatarami a Turkami. To są ci sami ludzie, ten sam język, ta sama religia. Turcy z Mołdawii należą do odrębnej grupy. To chrześcijanie z Gagauzji w Mołdawii. Mamy też u nas inną grupę Gagauzów, którzy są muzułmanami, i nazywamy ich Gajal [Gadżal]. Gadżalowie i Gagauzowie to ten sam lud, ale niektórzy z nich to chrześcijanie, a niektórzy – muzułmanie.
PMB: Skąd w ogóle wzięli się tutaj Tatarzy?
Dawna nazwa Morza Czarnego brzmiała Karadengiz. Nie oznacza ona „czarnego” morza. Można tłumaczyć słowo ‘kara’ jako ‘czarny’, ale nasze słowo ‘kara’ ma wiele znaczeń: duży, silny, majestatyczny. Karadengiz było morzem Tatarów, bo Kara to nazwa jednego z plemion tatarskich.
Od roku 500 do 1500 Włosi z Wenecji i Genui nazywali to morze na swoich mapach Mare Maggiore – Morzem Wielkim, a nie Morzem Czarnym. Tak więc Morze Wielkie, a nie Czarne, ale, jak wiadomo, Morze Śródziemne jest dziesięć razy większe niż Karadengiz i z tego powodu przyjęto obecną nazwę. Słowa ‘kara’ nie tłumaczy się jako ‘czarny’. Czy macie w swoim języku słowo ‘karaola’? ‘Karaul’? W języku bułgarskim, rosyjskim, a także rumuńskim występuje słowo ‘karaul’ i odnosi się do ‘kara’, czyli silny, i ‘ul’, czyli chłopiec. W przeszłości był to rodzaj policji czy straży w wioskach. To słowo, zapożyczone od Tatarów, jest nadal używane w tych krajach. Uważamy, że Tatarzy przybyli tu 3000 lat temu.
(…) Zacząłem od tego, ponieważ uważamy, że wszystkie ludy tureckie, a za nimi Hunowie – zna pan pewnie Attylę (naród węgierski uznaje go za swojego władcę) – nawet jeśli nie jest naszym bezpośrednim przodkiem, to Hunowie są przodkami Tatarów. A przodkami Hunów były ludy turańskie, które żyły w Europie. Herodot mówił o Getach. Myślimy, że Geci to nie lud romański, tylko turański, który tam się osiedlił. I wszystkie ludy przed nimi przyszły z Azji. W tej perspektywie widzimy naszą tradycję, nasze ubrania, nasze słowa.
Kiedy dokonujemy odkryć archeologicznych i rozmawiamy z rumuńskimi archeologami, mówią, że nie mają specjalistów od kultury turańskiej. Myślę, że to żart, bo jeśli chce się poznać prawdę, a nie bajkę, to można poprosić o specjalistę z innego regionu. Mamy kontakty w Kazachstanie, Kirgistanie, Uzbekistanie, nawet antropologów i archeologów z Węgier, którzy mogą pomóc.
Jest to kolejny problem dla Rumunii – nie chcą odkrywać prawdy o tych rzeczach, ponieważ przyjęli, że tu znajdowała się Dacja, którą zajęli Rzymianie i to właśnie od Daków i Rzymian pochodzą Rumuni. Nie rozumiem, jak i kiedy doszli do takich wniosków. Bardzo ciężko jest zrobić ten skok myślowy.
Owidiusz był na zesłaniu w tym regionie, w mieście Tomis, dzisiejszej Konstancy. Będąc tutaj, napisał, że nic nie rozumie w tym barbarzyńskim języku. Wszyscy mówili, że tu żyją Dakowie, a Dakowie mówią po łacinie. Owidiusz napisał w swoim dzienniku, że nic nie rozumiał z tego języka. Uczył się go i tworzył w nim poezję. Niestety nie znaleźliśmy tych wierszy. Myślę, że gdy je znajdziemy, zobaczymy, że to nasz język.
Codex Cumanicus jest napisany w naszym języku, rozumiemy go, ale to kompendium o kulturze Kipczaków i Kumanów. Zostało napisane w XIV wieku i w tym okresie większość Tatarów przechodziła na islam. W tym kodeksie można znaleźć wiele słów z języków arabskiego i perskiego, ponieważ Tatarzy przyjęli islam od mistyków z Persji. Wszystkie słowa religijne pochodzą z perskiego, a nie z arabskiego. W Dobrudży i w Turcji te słowa pochodzą z perskiego. Mówi się, że w języku rumuńskim jest 5000 słów z języka tureckiego, ale to nieprawda. Z języka tureckiego pochodzi niewielki procent, natomiast wiele, wiele słów pochodzi z perskiego. Może macie w waszym kraju słowo „czorab”, „czorba”, czoban? Nie? W rumuńskimi istnieją i pochodzą z perskiego, wzięte od Tatarów. (…)
PMB: Co znaczy dla Pana być Tatarem w Rumunii?
Być Tatarem w Rumunii, w tym konkretnym regionie, to nie być „gościem”. Jesteśmy gospodarzami. To nasz dom. Nawet Rumuni uważają Dobrudżę za nasz region. Kochamy wszystkich. Rozumiemy wszystkich. I żyjemy ze wszystkimi w pokoju, ale polityka rumuńskiego rządu i narodu różni się od naszej.
Historia, której nas uczą w szkołach, nie jest prawdziwą historią świata. To historia z czasów Ceausescu, komunistycznych, czasów Securitate. Ciężko nam rozwiązać tę kwestię, ale nie jest to problem nierozwiązywalny, tylko uciążliwy. Jesteśmy w stanie żyć z tą sytuacją, poradzić sobie z nią.
PMB: Jak wyobraża Pan sobie przyszłość Tatarów?
Jeśli nic nie zrobimy, wkrótce Tatarzy w tym regionie zostaną pozbawieni własnej kultury i języka. W innych regionach język tatarski nie został zatracony. Gdy jadę do Uzbekistanu, słyszę, jak mówią po tatarsku. Nie jeżdżę do Kazachstanu, ale spotykam się z ludźmi z Kazachstanu i bardzo dobrze się rozumiemy. Język tatarski jest obecny wszędzie. Wszyscy ci ludzie mówią po tatarsku, nie po kazachsku, uzbecku, ponieważ uważam, że „kazachski” nie oznacza języka czy ludu. Uważamy, że oni wszyscy są Tatarami.
Jeśli chcą uznać, że są Kazachami – dobrze, są Kazachami. Jeśli chcą być Uzbekami, OK, ale „Uzbek” to imię: Uzbek-chan był Chanem Złotej Ordy i stąd pochodzi nazwa.
Krym to tylko region, nie ludzie, ludzie to Tatarzy. Nogajowie to też nie lud; Nogaj był generałem i stąd nazwa. Ten generał był bratankiem Czyngis-chana. Nogajowie nie są odrębnym ludem, lecz jednym z ludów tatarskich. Przykłady są wszędzie. Azerowie są to Tatarzy. Może inne plemię, rodzina jest inna, ale lud zawsze pozostaje tatarski.
Jeśli w świecie mówi się, że to lud turański, OK, akceptuję. Jeśli chcą być Nogajami, OK. Każdy, kto chce, może być Nogajem, nie ma problemu. Jeśli chcą, by wszyscy Tatarzy na ziemi byli Krymscy, OK, ale Krym jest gdzie indziej, a my mieszkamy tutaj. Nie jesteśmy na Krymie. Pomagamy ludziom z Krymu, ale nie jesteśmy z Krymu. Gdy Chanat Tatarski jeszcze nie istniał na Krymie, Tatarzy byli tu, w Dobrudży. Gdy Chanat Nogajski jeszcze nie istniał, my byliśmy jako Tatarzy tu, w Dobrudży. Byliśmy Tatarami 3000 lat temu. Herodot i inni ludzie już o nas pisali, choć nas za dobrze nie rozumieli. Już wtedy pisali o nas książki, to jest fakt historyczny, a nie jakaś banialuka.
KS: A kim dla Pana jest Czyngis-chan?
Czyngis-chan to nie imię, a tytuł. Czyngis-chan był człowiekiem jak wszyscy inni, dobrym politykiem, który żył w przeszłości, ale dla nas nie jest początkiem.
Historia Tatarów nie zaczyna się od Czyngis-chana. Czyngis-chan był Tatarem, ale nie początkiem Tatarów. Czyngis-chan znaczy „Władca świata”, „Król świata”, ale nie jest przedstawicielem pierwszych Tatarów. Nie rozumiemy, co znaczy „Mongol”. Tatarzy to nie Mongołowie, ale Mongołowie byli Tatarami. To jest fakt i ta kwestia nie podlega debacie.
We wszystkich grobowcach znajdujących się w dolinie Orkhon i na całym terenie Mongolii widzimy tatarskie słowa, nie widzimy za to słów mongolskich. To nie lud mongolski, a tatarski miał konfederację, plemię Tatarów, 33 konfederacje. Dziewięć plemion Tokuz-Tatarów, dziewięć rodzin tatarskich ludów. W przeszłości nie nazywali ich Tatarami. Nazywali ich Kara, ponieważ ‘kara’ znaczy silny. A dla nich Kara to Tatarzy. Po tym historycy nazywali ich Kara-Tatar, Kara-Nogaj, Kara-Halalar. Wszyscy ci ludzie byli Tatarami. (…)
KS: Czy Tatarzy nie chcą mieć własnego państwa?
Jak by to powiedzieć… naszym państwem jest Turcja. Uzbekistan to nasz kraj. Kazachstan to nasz kraj. Azerbejdżan to nasz kraj. Turkmenistan to nasz kraj. Kirgistan to nasz kraj.
Nie uważamy, że nie mamy kraju. Może niektórzy nasi rodacy, niezaznajomieni z historią i kulturą i nieznający tych regionów, tak myślą. Ale kiedy ich zapraszamy do nas, okazuje się, że mają taką samą tradycję i te same zwyczaje. Są nam bliscy. Nasze słowa są bardzo podobne.
Wiem, język można zatracić w ciągu jednego pokolenia. Na razie nie możemy tego podawać jako faktu, może to niczego nie dowodzi, ale język używany w Kazachstanie jest podobny do naszego języka w Dobrudży. Rozumiemy się nawet w 70%. To bardzo dużo. A jeśli pojadę do Kazachstanu na dwa tygodnie, nie mam wątpliwości, że będę płynnie rozmawiał z ludźmi. Ostatnio pojechałem do Uzbekistanu, byłem tam już 3 razy, oglądałem telewizję przez 3 godziny, potem 2 godziny filmu. Potem rozmawiałem z ludźmi i oni mnie pytają: urodziłeś się w Uzbekistanie? Nie.
Ale mówisz jak my. Tak, mówię, mówię jak wy, bo nasz język to wasz język, nie różni się od naszego. I są bardzo zdziwieni. Jak to możliwe? Bo to przecież ponad 4000 kilometrów czy nawet 10000 km. A język jest taki sam.
KS: Nie wymienił Pan Azerbejdżanu.
Tak. W przeszłości Azerowie mówili o sobie, że są Tatarami. Obecnie, pod wpływem Rosji i innej polityki mówią o sobie, że są Azerami. W porządku, nie ma problemu, jeśli chcą być Azerami, niech będą. Azerski też jest językiem turańskim. Nie arabskim, nie perskim, tylko turańskim. (…)
Cały wywiad Piotra Mateusza Bobołowicza i Krzysztofa Skowrońskiego z przewodniczącym Demokratycznej Unii Tatarów Naimem Belginem, pt. „Nawet Owidiusz pisał po tatarsku”, znajduje się na s. 14 październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022.
Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Polonista ze Słowenii opowiada o najsłynniejszym Polaku w historii Słowenii, a o którym (prawie) nikt u nas nie słyszał.
Nikolaj Jež (wykładowca akademicki, współtwórca katedry polonistyki na Uniwersytecie w Ljubljanie) przybliża naszym słuchaczom postać Emila Korytki herbu Jelita (1813-1839). Jest to postać mająca kluczowe znaczenie dla tożsamości narodowej Słoweńców. Korytko – były powstaniec listopadowy – został w 1837 r. wyrzucony z II roku studiów we Lwowie i zesłany do Ljubljany (wówczas Laibach) z rozkazu władz austriackich za działalność niepodległościową. Na zesłaniu zaczął badać kulturę słoweńską i nawoływał Słoweńców do walki o swoją samodzielność.
Tą decyzją Emil Korytko zapisał się na zawsze w naszej historii. Jego postać jest obecna w każdym podręczniku szkolnym, są ulice jego imienia. Jego dzieła poświęcone kulturze słoweńskiej – w tym zbiory pieśni ludowych – są podstawowym źródłem wiedzy o Słowenii.
– opowiada nasz gość.
Mimo że w Polsce jest zapomniany, to Korytko po dziś dzień wpływa na nauki humanistyczne w Słowenii.
Z jego prac korzystają historycy, etnografowie, muzykolodzy, antropolodzy kultury itp.