Patryk Szwichtenberg: Powoli kończą się czasy specjalizacji. Niestety aktorów jest za dużo

W „Poranku WNET” Patryk Szwichtenberg o rynku teatralnym w czasie pandemii Covid-19. Aktor podkreśla, że sytuacja była trudna. Komentuje również sprawę ustawę o uprawnieniach artysty zawodowego.

Gościem porannej audycji WNET jest aktor, Patryk Szwichtenberg, który opowiada o funkcjonowaniu teatrów w trakcie epidemii koronawirusa. Artysta dotyka też tematu nieoczekiwanej, czerwcowej premiery w teatrze Bagatela w Krakowie:

W tym tygodniu odbędzie się premiera u nas w teatrze. Prawda jest taka, że w tym martwym sezonie prace cały czas trwały – podkreśla Patryk Szwichtenberg.

Rozmówca Katarzyny Adamiak przybliża również kwestie związane z barkiem dużej ilości premier teatralnych na czerwiec, mimo, iż ponowne otwarcie kin i teatrów miało miejsce już 21 maja. Jak wskazuje aktor, mimo, że spektakle były tworzone na bieżąco problemem jest dynamicznie zmieniająca się sytuacja:

W wielu teatrach to wyglądało tak, że spektakle były przygotowywane i trafiały do tzw. poczekalni żeby w momencie gdy to wszystko ruszy można było mieć gotowy materiał i go pokazać.(…) Dla wielu teatrów było trudne żeby zorganizować to pod względem marketingowym – mówi Patryk Szwichtenberg.

Aktor komentuje również jak pandemia wpłynęła na życie codzienne i zawodowe artystów. Według Patryka Szwichtenberga, warto żeby współcześni artyści posiadali umiejętność przebranżawiania się:

Ja miałem o tyle szczęścia, że ta praca cały czas była. Starałem się zwiększać swoją możliwość żeby robić różne rzeczy i nie ograniczać jedynie do tego zawodu. To jest chyba taka myśl, która powinna towarzyszyć współczesnym aktorom.

Patryk Szwichtenberg relacjonuje także bieżącą sytuację polskiego środowiska aktorskiego. Zdaniem rozmówcy Katarzyny Adamiak – aktorów jest na polskim rynku zbyt dużo:

Chyba powoli kończą się czasy specjalizacji.(…) Niestety jest za dużo aktorów. Taka jest prawda. Dużo z nich kończy uczelnię i dużo wchodzi do tego zawodu zupełnie innymi drzwiami – mówi Patryk Szwichtenberg.

Gość porannej audycji komentuje również reakcje środowiska teatralnego w związku z projektem ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego. Patryk Szwichtenberg podchodzi do niej w sposób krytyczny:

Szczerze mówiąc jest to dla mnie dziwna sytuacja, a zwłaszcza ten fragment o opłacie reprograficznej. (…) Wydaje mi się, że jeżeli nie ma zapotrzebowania na jakąś sztukę należy podjąć inne kroki jako artysta, np. delikatnie się przebranżowić, a sztukę przynajmniej przez jakiś czas traktować jako coś, co sprawia nam przyjemność, co jest potrzebne do życia.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy w formie podcastu!

N.N.

Koronawirus: trwa luzowanie obostrzeń. Od piątku otworzą się m.in. kina i teatry

21 maja z powrotem otworzą się kina, teatry, a także domy i ośrodki kultury. Z kolei od 28 maja planowane jest przywrócenie siłowni i klubów sportowych oraz wnętrz lokali gastronomicznych.

Już od piątku, w ramach znoszenia kolejnych obostrzeń ponownie otworzą się instytucje kultury: teatry, opery, filharmonie i kina. Swoją działalność wznowią także domy i ośrodki kultury, które będą mogły na powrót prowadzić działania edukacyjne i animacyjne w pomieszczeniach zamkniętych, ale to nie wszystko.

Warto mieć na uwadze, że działające od 21 maja kina, teatry, opery i filharmonie będą mogły udostępniać publiczności jedynie połowę miejsc na widowni. Poza tym, w obiektach obowiązywać będą zasady reżimu sanitarnego m.in. obowiązek zachowania dystansu 1,5 m pomiędzy widzami lub słuchaczami. Co więcej, uczestnicy wydarzeń nie będą mogli spożywać na miejscu napojów i posiłków.

Poza instytucjami kultury odwiedzających będą mogły przyjąć także parki rozrywki na świeżym powietrzu. W tym wypadku również obowiązywać będzie zasada zachowania maksymalnie 50 procentowego obłożenia obiektu.

Z kolei już w kolejnym tygodniu, od 28 maja, nastąpią kolejne rozluźnienia restrykcji sanitarnych. Do swojej działalności powrócą siłownie i kluby sportowe. Warunkiem w tym wypadku będzie limit 1 osoby na 15 mkw. powierzchni, przy jednoczesnym zachowaniu reżimu sanitarnego.

Data 28 maja będzie równocześnie momentem przełomowym dla branży gastronomicznej. Od tego dnia restauratorzy, właściciele barów i kawiarni będą mogli przyjmować klientów wewnątrz lokali.

N.N.

Źródło: Onet.pl

Rozdanie nagród Opera Awards. Polacy z trzema statuetkami i szczególny sukces Jakuba Józefa Orlińskiego

Opera Awards to najważniejsze nagrody w branży operowej, zwane „operowymi Oscarami”. W tym roku polscy twórcy odebrali aż 3 statuetki, z czego jedną dla kontratenora, Jakuba Józefa Orlińskiego.

Tegoroczną galę rozdania nagród Opera Awards Polska może uznać za swój sukces. Spośród plejady znakomitych, światowej sławy artystów, polscy twórcy zostali odznaczeni aż w trzech kategoriach. Mimo, że nominacje poznaliśmy już w 2020, dopiero teraz, rok później zdecydowano się zorganizować wirtualną ceremonię.

Troje wyróżnionych polskich twórców to kontratenor Jakub Józef Orliński, scenografka Małgorzata Szczęśniak i Teatr Wielki w Poznaniu. To właśnie oni otrzymali 10 maja Opera Awards za rok 2020.

Warto podkreślić, że Jakub Józef Orliński jest jednym z największych polskich i światowych odkryć operowych ostatnich lat. Polski kontratenor zdążył już stać się przedmiotem zachwytu amerykańskiego tygodnika „The New Yorker”, który o Jakubie Józefie Orlińskim wypowiadał się w samych superlatywach:

Gdyby rzeźba Michała Anioła ożyła, wyglądałaby jak młody Polak – czytamy w „The New Yorker”.

Podczas poniedziałkowej gali Opera Awards jury postanowiło uhonorować młodego polskiego śpiewaka  nagrodą kategorii najlepsza płyta solowa za jego album „Facce d’Amore”. Z kolei polską scenografkę, Małgorzatę Szczęśniak nagrodzono za „osobowość scenograficzną”.

Małgorzata Szczęśniak znana jest przede wszystkim ze stałej współpracy z Krzysztofem Warlikowskim. Warto dodać, że projektantka kostiumów już w 2015 r. została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w swojej pracy twórczej.

Trzecia nagroda powędrowała natomiast do Teatru Wielkiemu w Poznaniu. Instytucję doceniono w kategorii „opera odkryta na nowo” za operę „Paria” Stanisława Moniuszki, w reżyserii Grahama Vicka.

Brytyjskie nagrody Opera Awards zostały w tym roku rozdane już po raz 8. Wśród laureatów poprzednich edycji również nie brakowało Polaków. Spośród wyróżnionych rodzimych twórców można wymienić m.in. reżyserów Mariusza Trelińskiego, Krzysztofa Warlikowskiego i Waldemara Dąbrowskiego. Statuetkę za kierowanie teatrem otrzymał także warszawski Teatr Wielki.

Tegoroczne rozdanie „operowych Oscarór” komentował m.in. w Programie Trzecim Polskiego Radia Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego – Opery Narodowej:

International Opera Awards to stempel wiarygodności. Otwiera tym samym wiele furtek i drzwi, które wiodą do współpracy z najważniejszymi scenami świata. Co więcej, świadczy również o randze wydarzeń, które dzieją się na naszej rodzimej scenie. Nagroda ma tym samym charakter światowy i poświadcza, że należymy do kraju, globalnie wiodącego prym w tej dziedzinie kultury.

N.N.

Źródło: Culture.pl/media

Joanna Kos-Krauze o projekcie ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego: Walka o tę ustawę trwa już blisko 12 lat

W najnowszym „Poranku WNET” gości reżyserka i scenarzystka, Joanna Kos-Krauze, która mówi m.in. o projekcie ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego.

[related id=144328 side=right]W nowym „Poranku WNET” Joanna Kos-Krauze zaznacza, że jest zadowolona z szansy wejścia w życia ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego. Projekt ustawy zakłada możliwość włączenia najbiedniejszych artystów do powszechnego systemu ubezpieczeń. Rząd planuje dopłacać do składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne osobom posiadającym status artysty zawodowego, które mało zarabiają:

Ja jestem bardzo szczęśliwa, jak zresztą większość środowiska. Na konferencji po opublikowaniu pierwszego projektu tej ustawy wszyscy byliśmy wręcz wzruszeni – mówi reżyserka.

W rozmowie z Magdaleną Uchaniuk Joanna Kos-Krauze wskazuje, że powstanie projektu takiej ustawy stanowi szczególne osiągnięcie, które jednoczy środowisko artystyczne ponad podziałami:

To jest moment historyczny, bo można powiedzieć, że projekt tej ustawy powstał ponad naszymi gustami, podziałami politycznymi i środowiskowymi – podkreśla na antenie WNET artystka.

Joanna Kos-Krauze komentuje także wpływ pandemii na przyspieszenie prac nad nowym prawem. Jak zaznacza reżyserka, prace nad wspomnianym projektem trwają już ponad dekadę, a środowisko artystyczne wykazywało od początku duże zaangażowanie:

Środowisko było zdeterminowane. Walka o tę ustawę trwa od blisko 12 lat. Pandemia niczym w soczewce po prostu uwypukliła wszystkie systemowe problemy.

Ponadto, gość Radia WNET analizuje sytuację prawną środowiska artystycznego z punku widzenia najnowszej historii Polski:

Kiedy po 89′ przyszła przemiana polityczna i transformacja ekonomiczna, zapomniano o grupie zawodowej, która tworzy podstawowe wartości. Kultura ma olbrzymią rolę społeczną. Teraz tym bardziej widać to w społeczeństwie kryzysu, jak teraz przy pandemii – mówi Joanna Kos-Krauze.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Wanda Zwinogrodzka: połowa artystów nie ma żadnego ubezpieczenia, bo nie stać ich na opłacenie składek ZUS

Wanda Zwinogrodzka o próbie włączenia artystów w system ZUS, dopłatach do składek, opłacie reprograficznej i tarczy antykryzysowej.

 Wanda Zwinogrodzka zauważa, że tylko ok. 14 proc. artystów  ma umowy o pracę, podczas, gdy inni pracują na umowy cywilno-prawne, a nawet bez żadnych umów. W rezultacie

 Społeczeństwo nie zdaje sobie z tego sprawy patrząc na całe środowisko przez pryzmat celebrytów. Jak wyjaśnia podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w ramach planowanej ustawy, tym, których nie będzie stać na opłacanie składek do ZUS, dołoży państwo. Wyniesie to od 20 do nawet 80 proc. wysokości składki.  Zdaniem naszego gościa po wdrożeniu ustawy w życie 50 proc. artystów wyjdzie z szarej strefy.

Ustawa przewiduje powołanie Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych. Jego operatorem byłaby nowopowołana instytucja- Polska Izba Artystów. Włączenie się w system jest całkowicie dobrowolne. Zwinogrodzka zaznacza, że dzięki wyodrębnieniu kategorii zawodowych artystów grupa ta staje się dla systemu widoczna.

[related id=”138001″]Dla tych, którzy nie będą chcieli włączyć się w system nic się nie zmieni. Urzędnicy twierdzą, że dopłaty będą neutralne dla budżetu, gdyż zostaną pokryte z opłaty reprograficznej. Wiceminister wyjaśnia, że ta ostatnia stanowi „godziwą rekompensatę na rzecz uczciwej kultury”. Chodzi o opodatkowanie możliwości ściągania muzyki z Internetu i słuchania jej on-line na smartfonach, laptopach etc.

Środowisko artystyczne wykazało się odpowiedzialnością, bo tę środowiskową solidarność chce opłacić, z własnych pieniędzy, (…) a nie pieniędzy podatników.

Zwinogrodzka mówi również o działaniach rządu na rzecz pomocy artystom w czasie pandemii. Stwierdza, że rządowa pomoc wyratowała wiele instytucji z opresji. Przyznaje przy tym, że nawet ogromne środki, jakie rząd skierował na pomoc artystom nie rozwiązują całkowicie problemu. Apeluje do słuchaczy o wspieranie polskiej kultury.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

„Socjalizm z ludzką twarzą” – w 1968 r. hasło, dziś rzeczywistość? / Dariusz Brożyniak, „Śląski Kurier WNET” nr 82/2021

Trwają wyniszczające spory. W tej sytuacji „sprzedajemy” się Unii już całkowicie, bo czego jak czego, ale pieniędzy „dobrej zmianie” nie może zabraknąć. Więc jednak „socjalizm z ludzką twarzą”?

Dariusz Brożyniak

„Socjalizm z ludzką twarzą”

Marzec to znamienny miesiąc. Rozpoczynany jakże charakterystycznym świętem dla lewicowego nurtu – Międzynarodowym Dniem Kobiet. Pokwitowaniem przydziałowego goździka – czerwonego – obnażający feministyczną hipokryzję, pustkę haseł Międzynarodówki Socjalistycznej. Przed nową mądrością etapu, zwaną ‘globalizacja’, tenże goździk rozdawany bywał rankiem przy wejściu do firm także na kapitalistycznym tzw. Zachodzie, przynajmniej w Austrii.

Dla Polski marzec to także rozrzewniające do dzisiaj wspomnienia 1968 roku i studenckiej rewolty po zdjęciu z afisza kolejnej przecież adaptacji „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii jednak PZPR-owskiego genseka – Kazimierza Dejmka.

Powszechnie przecież znane – wówczas! – wręcz szkolne frazy o przysyłaniu z Moskwy kolejnych łotrów i inne równie mocne „antycarskie” słowa wieszcza, brawurowo recytowane przez Gustawa Holoubka, nabrały mocą „gromu z jasnego nieba” całkowicie innego znaczenia.

Autentyczny w tym wydarzeniu był jedynie ten antykomunistyczny bunt młodzieży studenckiej, z idealizmem będącym pięknym przywilejem wieku. Główni aktorzy tych wypadków jednak już niekoniecznie. W większości bowiem, jak pokazało kolejnych lat 50, sprowadzili na heglowskie manowce nie tylko siebie, ale i Polskę.

Pytaniem jest bowiem, czy sami szczerze wierzyli w tenże właśnie socjalizm „z ludzką twarzą”, czy też – pochodząc przede wszystkim z trockistowskich środowisk, wyrastając w marksistowsko-engelsowskim otoczeniu i przekonaniach – podsunęli sprytne hasło, ustawiające ideologicznie Polskę na dekady. Polskę z tradycyjnej natury rzeczy katolicką i antykomunistyczną. Cenę zapłaciła młodzież relegowana z uniwersytetów, często w ogóle z przetrąconymi życiowymi planami. No i społeczeństwo, w którym skonfliktowano, po bolszewicku i trwale, inteligenckiego „darmozjada” z pracującym w trudzie i znoju robotnikiem.

Najtrafniejszym opisem tamtego marca wydaje się być do dziś ujęcie przez Jedlickiego tzw. konfliktu pomiędzy „natolińczykami” i „puławianymi” w formę jego „chamów i żydów”.

Generał Moczar, funkcjonariusz sowiecki pod przybranym nazwiskiem, fałszywie zagrał na narodowej nucie, podbechtując nawet AK-owców, by uderzyć w skrzydło obsiadujące przede wszystkim Urząd Bezpieczeństwa Publicznego.

W rezultacie otworzono na chwilę bramę do Wolnego Świata, przez którą w pierwszej kolejności przeszli najwięksi mordercy niepodległościowego podziemia, mając jeszcze niemal świeżą krew na rękach. Do dziś ich ekstradycje są niemożliwe. Przez tę bramę przeszło jeszcze wielu, co ciekawe – najmniej chętnie w kierunku komunistycznych kibuców, będących organizacyjną podstawą młodego państwa w budowie, Izraela, zagłuszając wyrzuty sumienia antysemickim rejwachem. Antysemicka czystka miała, owszem, miejsce, i to często drastyczna, ale w szeregach PZPR i przede wszystkim w LWP, wykonywana rękami generała Jaruzelskiego. Moskiewski plan pewnego etapu został tym samym zrealizowany sumiennie i do końca. W stylu opisanym z kolei przez Szpotańskiego w Towarzyszu Szmaciaku i nazwanym przez Kisielewskiego „dyktaturą ciemniaków”.

Samo przejście przez „bramę” było za to jak najbardziej dobrowolne, wobec czego nie skorzystało z niej jakże przecież wielu przekonanych ideologów, zadaniowanych do długiego marszu wprowadzania „socjalizmu z ludzką twarzą”. I wprowadzali go gdzie się tylko dało – poprzez KOR, Solidarność, Okrągły Stół, by – korumpując wszystkie bez wyjątku polityczne formacje „Wolnej Polski”, a nawet Kościół – wprowadzać go uparcie nadal.

Rezultat to Wojskowe Powązki, gdzie obok siebie leżą uhonorowani kaci i ciągle jeszcze wiele bezimiennych ofiar. Rezultat to najdziwniejsze konstelacje kadrowe na szczytach władzy, siermiężna propaganda połączona z obcesową cenzurą, nieszczelny system wyborczy i najbardziej typowe dla socjalistyczno-komunistycznych systemów wyborcze kupowanie całych grup społecznych. Socjalizm, by w swej utopijnej formie przetrwać, musi iść na koncesje i w konstelacje patologizujące go nieuchronnie. Zyskuje w rezultacie twarz nie ludzką, a groteskowo wykrzywioną, szczególnie na demokrację, staczając się coraz bardziej w totalitarny komunizm.

Młodzieżówka SLD-owska Jerzego Millera pobierała, a może i nadal pobiera, systematyczne nauki w Austrii. Socjalizm wiedeński lat 20. ubiegłego wieku miał szczęśliwą twarz robotnika wychodzącego z wygódki czy łazienki Zespołu Budynków im. Marksa i Engelsa, jak do dziś można to jeszcze wyczytać na przykurzonych już pyłem dziejów elewacjach. Nie trzeba było jednak długo czekać, by przekształcił się, i to jakże chętnie, w narodowy socjalizm. Przez lat dziesięć pracowali nad nim także usilnie sowieci i choć „wyszli”, to jak historia i doświadczenie uczy, nigdy nie w pełni. Winy i zbrodnie II wojny światowej zostały jednak wybaczone. Socjalistyczny minister spraw wewnętrznych „sprzedawał” zeznania uchodźców politycznych z obozu w Traiskirchen w wiedeńskiej kawiarni, także Polsce Ludowej.

W tym socjalistycznym entourage’u dobrze się czuje na nartach Władimir Putin, tańczy na weselu byłej pani minister spraw zagranicznych Kneissl (desygnowanej przez FPO), a ta przed nim… klęka (sic!).

Później pani minister redaguje kolumnę w „Russia Today”, by w końcu, jako absolwentka wiedeńskiej akademii administracji międzynarodowej, zasiąść w radzie nadzorczej Rosnieftu. Austriacka firma Strabag buduje infrastrukturę olimpiady zimowej w Soczi, ale także, jakże wiele, w Polsce. Firma Porr buduje sztandarowy projekt PiS-u – tunel dla Świnoujścia, i tylko ze spółką Srebrna jakoś źle poszło. Bank Austria i Raiffeisen Bank były pierwszymi w Polsce po 1989 roku, robiąc kokosowe interesy na kilkunastoprocentowych kredytach. Pan Andrzej Kuna był onegdaj szefem sieci na Polskę austriackiej Billi i chyba nadal nie jest źle wspominany przez środowisko PO wyszłe spod ręki Donalda Tuska.

W Austrii każdego można przekupić albo zastraszyć, bo obowiązywała zasada tajemnicy urzędniczej (właśnie uchylono!), wobec czego decyzja państwa mogła być dla obywatela niezaskarżalna (sic!). Ścisłe reglamentowanie wolnego rynku i działalności gospodarczej daje władzy komfort kontroli i uległości obywateli.

W tym wszystkim Austria osiąga 11 miejsce w poziomie życia na świecie i dla skromnej dziewczyny siedzącej „na kasie” wyjazd na urlop na Malediwy (bez koronawirusa!) nie był niczym nadzwyczajnym. Gdzież byłoby to do pomyślenia za cesarza Franciszka Józefa!

Za to przyszły socjalistyczny kanclerz Gusenbauer (SPO), wraz z komunistyczną bojówką, „wita” polskiego papieża w St. Pölten czarnymi balonami, po czym jedzie do Fidela Castro i całuje kubańską ziemię. Jego następca Kern (SPO) obejmuje w Rosji lukratywną posadę w radzie nadzorczej Rosyjskich Kolei Państwowych po krytyce unijnych sankcji. Inny, Schussel (OVP), który pierwszy raz od zakończenia II wojny światowej wprowadził do władzy faszyzującą FPO, zarządza rosyjskim koncernem telekomunikacyjnym MTS, by ostatecznie osiąść w Łukoilu. Z nadania austriackiego koncernu naftowego i sieci stacji benzynowych OMV, jednego z głównych podwykonawców Nord Stream 2, pełni w Rosji rolę doradcy były minister finansów Schelling (OVP).

Tajemniczym wspólnym mianownikiem łączącym tych ludzi jest Partia Wolnościowa Austrii (FPO) o jednoznacznym neonazistowskim rodowodzie, której związki z Władimirem Putinem obserwowane są już od 2005 roku, a której legendarny szef Jorg Haider zginął tragicznie w wypadku samochodowym po nieformalnym spotkaniu z rosyjskimi oligarchami. Ostatnia głośna afera FPO na Ibizie świadczy o intensywnej kontynuacji tego „romansu”, a wspomniany wspólny mianownik dotyczy coraz wyraźniejszej skłonności, ostatnimi laty, austriackiego SPO i OVP do wszelkich aliansów z FPO właśnie. Szef rady nadzorczej Strabagu, Haselsteiner, były deputowany austriackiego parlamentu, wywodzi się politycznie także z ideologicznego odłamu FPO, zwanego Liberalnym Forum (LIF).

Zasadniczym regulatorem jest jednak ciągle strona niemiecka z socjalistą Schroederem w Moskwie, socjalistycznym prezydentem Steinmaierem i wywodzącą się z byłego NRD kanclerz Merkel.

Niemcy, podobnie jak Austria, nie zdobyły się przez 75 powojennych lat na prawodawstwo umożliwiające delegalizację ruchów praktycznie jednoznacznie neonazistowskich bądź faszystowskich, jak partia NPD. Dziś, po wejściu do parlamentu AfD, z zasadniczym jednak skrzydłem CSU, penetrowaną intensywnie i wręcz prowokacyjnie przez elementy skrajne, sięga się po metody inwigilacji.

To także niemieccy dziennikarze „Süddeutsche Zeitung” i „Spiegla” „odkrywają” taśmę video z próbą FPO cichej odsprzedaży na Ibizie austriackiego koncernu medialnego Rosji, w bezpośredniej rozmowie ówczesnego wicekanclerza Strachego z krewną rosyjskiego oligarchy. Polską pamięć w kompleksie Mauthausen-Gusen blokuje z całą premedytacją i nad wyraz arogancko socjalistyczny burmistrz miasteczka St. Georgen, przy cichym wsparciu i przyzwoleniu także „socjalistycznego” Komitetu Pamięci Mauthausen.

Czy to zatem „socjalizm z ludzką twarzą”? Być może; karty zostały już dawno rozdane, a demokracja pozostaje… w słowniku wyrazów obcych. Opozycję w każdej chwili można „wrobić” w Rosję lub w neonazistów, szczególnie narodowców, bo wszyscy są umoczeni. To także bardzo niebezpieczna pułapka dla Polski. Tym bardziej, że Polska wybrała uległość jako formę relacji zewnętrznych. Na to tylko czeka polakożercza wataha wilków i to zarówno tych rodzimych, jak i zagranicznych. W najlepszym przypadku reakcją będzie politowanie, a w rezultacie wymuszanie wszystkiego jak na proszalnym dziadzie. Taki rodzaj miłosiernej życzliwości okazują nam aktualnie Stany Zjednoczone.

Orientacja na wschód wyzwala w nas instynkt nowobogactwa i jesteśmy błyskawicznie i skutecznie leczeni z kompleksu „pańskiej Polski”. To jednak ta właśnie „pańska Polska” była przyjmowana 100 lat temu na wersalskich salonach i dzięki Paderewskiemu i Dmowskiemu po partnersku, podczas gdy szlachcic Piłsudski walczył w polu.

To głównie dzięki temu przyznano nam niepodległość. Teraz desperacko wchodzimy w projekty Karpat czy Trójmorza na każdych warunkach. Obecność tam Austrii nas nobilituje, wybaczamy wszystko, łącznie z karygodnymi zaniedbaniami pamięci o naszej ofierze w II wojnie światowej, nie zauważając nienaruszalnej zasady lojalności Austrii wobec Niemiec i Rosji, a więc wobec odwiecznych i nieprzejednanych wrogów tych geopolitycznych idei.

A wewnątrz? Trwają wyniszczające spory bez treści i sensu. Tymczasem sądy wydają wyroki w sprawach, które tylko demagogicznym łamańcem w paździerzowo-propagandowej TVP można „sprzedać” jako wygrane. Sprawiedliwości będzie się więc można spodziewać co najwyżej na Sądzie Ostatecznym, podobnie jak ostatnio kultury jedynie w muzeum, a i to nie jest już pewne. I co? Gdzie wyjaśnienie, gdzie propozycja rozwiązań, gdzie obietnica jakiejkolwiek ofensywy? Zamiast tego znowu było gremialne gibanie się u ojca Rydzyka. Jakbyśmy mieli na powrót do czynienia ze sporem pod dywanem „natolińczyków” i „puławian” z groteskową medialną nagonką. Od czasu do czasu poprawia się nastrój Martyniukiem, a jak i tego nie starcza, to „dosypuje” się emerytom. W tej sytuacji „sprzedajemy” się Unii już całkowicie, bo czego jak czego, ale pieniędzy „dobrej zmianie” nie może zabraknąć. Więc jednak „socjalizm z ludzką twarzą”?

Okazywanie słabości ma dla Polski zawsze wymiar tragiczny, tak jak traktat ryski pozostawiający na pastwę bolszewików, tj. poniewierkę i śmierć, dziesiątki tysięcy naszych rodaków, mimo wygranej wojny i obszaru pod pełną kontrolą polskiego wojska.

Nie zostawiliśmy dosłownie NIC potomnym w 100-lecie odzyskania niepodległości, i to pod tak „patriotyczną” opcją. Oby los nas nie ukarał kolejną narodową katastrofą.

Zbliża się czas Męki Pańskiej. Chrystus czynił powszechne dobro, przewracał kramy lichwiarzy i handlarzy w Świętym Przybytku. Nazywali Go nawet pierwszym socjalistą. Później lud wydał go na śmierć, żądając uwolnienia złoczyńcy Barabasza. To dla Polski i rządzących znamienne memento. Przekroczenie granicy moralnych praw naturalnych ma nieobliczalne konsekwencje. Także dla zmartwychwstania Ojczyzny.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Socjalizm z ludzką twarzą” znajduje się na s. 1 i 2 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Socjalizm z ludzką twarzą” na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 26 marca 2021 – ks. Krzysztof Sikora, Dariusz A. Zeller, Bogdan Feręc, Paweł Bury i Jakub Grabiasz

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET wiosenne wieści z Republiki Irlandii a także wywiady, analizy, przeglądy prasy i korespondencje. Słów kilka także o przeżywaniu czasu Wielkiego Postu w Irlandii.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • ks. Krzysztof Sikora SVD – proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Roundstone w Hrabstwie Galway w Archidiecezji Tuam,
  • Paweł Bury – twórca „Muzycznego Dublina”, operator i reportażysta, od 16 lat mieszkający w Republice Irlandii,
  • Jakub Grabiasz – sportowe okienko Studia 37,
  • Dariusz A. Zaller – poeta, prozaik, dziennikarz, działacz społeczny mieszkający w Londynie.

 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski,

Wydawca: Tomasz Wybranowski oraz Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc (współpraca),

Realizator: Aleksander Zaleski (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin),

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek,

Wydawca techniczny: Andrzej Karaś i Aleksander Popielarz.

 

Bogdan Feręc, szef portalu Polska – IE. Fot.: arch. Bogdana Feręca.

W piątkowym Studiu Dublin, łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu irlandzkiej Polonii – Polska-IE.com. 

Opozycyjna partia Sinn Féin krytykuje rząd w sprawie czynszów.

Czynsze nadal rosną pomimo pandemii, chociaż w większości państw europejskich spadają lub są na jednakowym poziomie. Rzecznik Sinn Féin do spraw mieszkaniowych Eoin Ó Broin skrytykował rząd za

brak planu dla prywatnego rynku najmu.

I o tym donoszą największe wyspiarskie dzienniki. Lokatorzy mogą jedynie pomarzyć o zamrożeniu czynszów na Szmaragdowej Wyspie. A te wzrosły, mimo pandemii…

Prawda jest taka, że słowa polityków podczas kampanii wyborczych niewiele znaczą.

Najnowszy indeks czynszów RTB wskazuje, że czynsze rosną we wszystkich irlandzkich hrabstwach z wyjątkiem dwóch. Podczas gdy wzrost w całym kraju i Dublinie wynosi 2,5% i 2,1% w porównaniu z rokiem 2020, to wzrosty czynszów poza Dublinem są bardzo niepokojące. Okręgi w pasie podmiejskim Dublina odnotowały wzrost czynszu o 5% w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Jak Irlandia piękna, zielona i wiosenna wszyscy zastanawiają się nad jednym:

Dlaczego irlandzki rząd nie obniży poziomu ograniczeń?

Deszczowy Dublin z pokładu Dublin Bus. Fot. Studio 37 Dublin.

A powód jeden – czas zbliżającej się Wielkanocy.

Irlandzka rada ministrów nie spodziewa się, aby mieszkańcy Irlandii stosowali się do wszelkich ograniczeń, nawet w przypadku zakazu przemieszczania, który staje się fikcją. Świadczą o tym korki w stołecznym Dublinie na autostradach, szczególnie w okolicach portu i tunelu.

Premier Michael Martin i rząd apelują o powstrzymanie się od świątecznych wizyt.

Pomyślcie o zdrowiu swoim i swoich najbliższych. Proszę o waszą rozwagę i jeszcze trochę czasu, aby współnie pokonać wirusa. – mówił premier Michael Martin.

Oficjalnie nie będzie zgody na organizowanie świąt Wielkiej Nocy w większych grupach. Ma to być potwierdzone  w przyszłym tygodniu. Irlandczycy i rezydenci liczą jednak na złagodzenie tego stanowiska.

Tak wygląda centrum Dublin w godzinach szczytu podczas epidemii. Fot. Tomasz Wybranowski

Obecne wskaźniki zakażeń w Republice Irlandii nie dają nadziei, że blokada szybko się skończy. Kolejna fala wysokich zakażeń spowodowała, że Krajowy Zespół ds. Zdrowia Publicznego nie pozostawia złudzeń:

Nie widać końca fali zakażeń koronawirusem.

Podobna opinia towarzyszy konferencjom Zespółu ds. Modelowania Epidemiologicznego. Medycy twierdzą, że fala zakażeń wystrzeliła po dniu świętego Patryka i Dniu Matki.

Oba najważniejsze zespoły medyczne Republiki Irlandii oceniają epidemiologiczną sytuację w Republice Irlandii

za niestabilną i wysokiego ryzyka.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

 

s. Krzysztof SIKORA – SVD – proboszcz Parafii rzymsko – katolickiej w Roundstone (hrabstwo Galway, Irlandia).

Do Studia Dublin regularnie zawija ze Słowem Bożym ks. Krzysztof Sikora SVD, który opowiada o wielkiej ofiarności Irlandczyków w czasie Wielkiego Postu i głodzie Eucharystii w czasie pandemii.

Skrót SVD przy nazwisku kapłana wskazuje na członka Societatis Verbi Divini, czyli Zgromadzenia Słowa Bożego.

Ks. Krzysztof Sikora skomentował specjalne wezwanie do irlandzkiego rządu grupy posłów i senatorów.

Parlamentarzyści pragną, aby gabinet Michaela Martina zezwolił na czasowe otwarcie kościołów.

Ma to oczywiście związek ze zbliżającymi się świętami Wielkiej Nocy i początkiem najważniejszego czasu w kalendarzu liturgicznym dla katolików, jakim jest Triduum Paschalne.

Sygnetariusez apelu twierdzą, że trwające ograniczenia w Republice Irlandii naruszają prawa człowieka do wolności religijnej.

To bardzo ważny argument, aby w czasie Wielkiego Tygodnia kościoły zostały otwarte dla wiernych. Z apelem do rządu zwrócili się w znakomitej większości posłowie i senatorowie reprezentujący obszary wiejskie, gdzie najwięcej osób uczęszcza na nabożeństwa.

Ks. Krzysztof Sikora opowiadał także o wielkiej ofiarności swoich parafian w czasie epidemiologicznej próby „charakteru ducha” i głodzie żywego Kościoła.

Krzyż Apostolski. Fot. z archiwum autorki

 

Dawniej przygotowania do Wielkanocy w Irlandii zaczynały się 40 dni przed Wielką Niedzielą – w Środę popielcową.

W czasie postu powstrzymywano się nie tylko od jedzenia mięsa, ale rezygnowano z palenia tytoniu i picia alkoholu. Najściślej post przestrzegany był w ostatni tydzień przed Wielkanocą.

Dawniej w Wielkim Poście spożywano głównie chleb i ziemniaki z solą bez żadnej omasty. Nie pito nawet maślanki.

W piątki postne na stołach królowały jedynie chleb i woda.

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z ks. Krzysztofem Sikorą SVD:

 

 

W sportowym bloku Studia 37 Jakub Grabiasz opowiada przede wszystkim o rugby i piłce nożnej. W ostatniej kolejce Pucharu Sześciu Narodów reprezentacja rugby Irlandii okazale pokonała Anglię 32:18!

Drużyna Walii, mimo porażki z Francją 30 : 32, najprawdopodobniej zdobędzie Puchar Sześciu Narodów w tej edycji. Co prawda jest jeszcze do rozegrania zaległy mecz między Szkocją i Francją, ale nie zmieni to lidera tabeli.

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

 

Tymczasem reprezentacja Republiki Irlandii w piłce nożnej fatalnie rozpoczęła eliminacje do Mistrzostw Świata FIFA w Katarze. Ale mimo porażki 1 : 3 z Serbią, było to jedno z lepszych spotkań „Boys in Green”.

Jakub Grabiasz komentuje remisowy mecz Polska-Węgry. Zauważa, że trener Sousa podjął słuszną decyzję decydując się na zmiany w trakcie meczu. Przyniosły one polskiej reprezentacji wyrównanie na 2 : 2. Spotkanie ostatecznie zakończyło się remisem 3 : 3. Ozdobą spotkania była bramka Roberta Lewandowskiego.

Ten punkt może nam się przydać na dalszym etapie rywalizacji o awans do Mistrzostw Europy. Przed nami w środę trudny mecz z Anglią. – podsumował Jakub Grabiasz, szef redakcji sportowej Studia 37.

Tutaj do wysłuchania korespondencja Jakuba Grabiasza:

 

 

Paweł Bury, podpora i pomysłodawca kanału „Muzyczny Dublin”.

Kolejnym gościem cyklu „Zwyczajni – nadzwyczajni” był Paweł Bury. To barwna postać na polonijnej mapie Irlandii. Kocha muzykę, jest pasjonatem wszystkiego co związane z realizacją telewizyjną i tym kanałem opisywania świata.

Od wielu lat tworzy kanał „Music Dublin / Muzyczny Dublin”, który jest kulturalno – muzyczną wizytówką życia irlandzkiej Polonii. Oprócz rozmów z gwiazdami polskiej estrady, filmu i teatru Pawła Burego interesuje także los naszych rodaków, których wiatry rzuciły na Szmaragdową Wyspę.

Aby doskonalić swój warsztat gość Tomasza Wybranowskiego ukończył krakowską Szkołę Filmową AMA, na wydziale operatorskim. Jak twierdzi łatwo nie było by pogodzić pracę zawodową i pasje na Wyspie z regularnymi (co dwa tygodnie) naukowymi podróżami do Krakowa.

Robienie tego, co się kocha wymaga od nas wysiłku i organizacji. Ale radość z osiągnięcia celu osładza absolutnie wszystko. – powiedział Paweł Bury.

Opowiedział także o kontynuacji programu „Calendarium Music Dublin”. Paweł Bury mówił także na antenie Radia WNET o swoim nowym dokumentalnym projekcie „Historie emigranta. Opowiedz mi swoją historię…”.

Paweł Bury liczy na wasze opowieści i scenariusze. Szczegóły w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Pawłem Burym:

 

 

W finale programu rozmowa z Dariuszem Zellerem, który wysłał do czytelników nadzwyczajną, bo poetycką „Pocztówkę z Père-Lachaise”. To tytuł jego najnowszego zbioru wierszy.   

„Poeta Dariusz Zeller jest dla swoich wierszy glebą i ogrodnikiem. Wszystkie wyrastają z gorącości doświadczeń jego życia, z zadziwienia i snu. Mówią o tajemnicy, zagadce naszego istnienia, o wędrówce pełnej trudu. Milczą i zachowują dystans wobec spraw, których rozum objąć nie potrafi”. – napisała profesor Teresa Znaniewska.

 

Dariusz Adam Zeller jest uznanym poetą i prozaikiem. Pasje literatury dzieli z zawodem dziennikarza (tygodnik Cooltura i Polskie Radio Londyn).

Jego liczne publikacje i opracowania literackie spotykają się z uznaniem krytyków, czytelników i speców od literatury.

Tak było z autorskim wydwnictwem „Ojczyzna, Mała Ojczyzna i tożsamość narodowa w twórczości Jana Leończuka” (Białystok 2007).

Mój gość jest laureatem wielu nagród, z których wymienię „Złote Sowy Polonii” (2012 rok), które nazywamy Polonijnymi Oskarami.

Wyróżnienie jest przyznawane co roku w Wiedniu najwybitniejszym przedstawicielom światowej Polonii za ich wkład w życie Polaków poza granicami ojczyzny.

Tematem naszej rozmowy była poezja i wydany kilka tygodni temu zbiór wierszy Dariusza A. Zellera „Pocztówka z Père-Lachaise”. Krytycy napisali o jego najnowszym zbiorze takie oto słowa:

Ta podróż nosi cechy pogodnego życia, ale i przemijania; jest w niej podświadome pogodzenie się z nieuchronnością śmierci, która stanowi przecież naturalny element naszej drogi.

 

Dariusz A. Zeller: Kwiaty zła

 

Kiedy przyszłaś do mnie ubrana w niedoskonałość

świat był doskonały

 

Ogród miłości

stopniał do wielkości świecy

dzięki której zamknąłem Ciebie,

w sobie

 

Odkryłem Ciebie, dla siebie

to był błąd, a Ty

odleciałaś z pierwszym podmuchem wiatru

wypłoszonym z łętowiska

 

Nie zdążyłem odkryć Twojej księgi

a dziś udaję radość z jej zawartości

i kocham kwiaty zła

przybrane Twoją niedoskonałością

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Dariuszem Zellerem:

 

Opracowanie: Andrzej Karaś, Alekasander Popielarz i Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak & Jakub Grabiasz & Bogdan Feręc – Polska-IE.com

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek


 

Partner Radia WNET

 

Produkcja i realizacja: Studio 37 Dublin – Radio WNET – marzec 2021 (C)

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw pod nazwą „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Alex Sławiński i Jakub Grabiasz.

Prof. Marta Rau: Teatr lalek nie jest wyłącznie teatrem młodego widza – jest w nim grany również repertuar dla dorosłych

Aktorzy teatru lalek są takimi samymi aktorami jak aktorzy dramatyczni tyle, że mają jeszcze tę wspaniałą umiejętność ożywiania formy plastycznej – mówi prof. Marta Rau.

W dzisiejszym „Poranku Wnet” prof. Marta Rau, wykładowczyni i prodziekan Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie Filii w Białymstoku opowiada o współczesnej sztuce lalkarskiej, a także o edukacji i zawodzie aktora-lalkarza w Polsce.

Jako Filia AT w Białymstoku zajmujemy się lalkami, ale w bardzo szerokim pojęciu. Nie możemy utożsamiać tej lalki tylko i wyłącznie z formami klasycznymi, do których jesteśmy przyzwyczajeni, takich jak: marionetka, kukła, jawajka czy pacynka.

Poszukujemy różnych dróg i różnych środków wyrazu w formie plastycznej, bardzo szeroko pojętej – dodaje.

Artystka porusza w rozmowie m.in. tematykę różnic między środkami wyrazu aktorów dramatycznych i aktorów teatru lalek. Wskazuje, że obecnie aktor-lalkarz nie występuje już za parawanem a pojawia się na scenie.

 Nasi studenci, aktorzy wychodzący z tej szkoły na pewno nie boją się występowania na scenie, bo do tego są przecież szkoleni. Są takimi samymi aktorami tyle, że mają jeszcze tę wspaniałą umiejętność ożywiania formy plastycznej. Moim zdaniem jest to bogatszy zasób umiejętności.

Wykładowczyni wyjaśnia także na czym polega współczesne aktorstwo lalkowe i z jakich form i środków wyrazu czerpie najczęściej:

Lalkarz nie gra „sobą”, on gra z przedmiotem, z formą plastyczną czy z lalką. Ta lalka może być umieszczona w bardzo różnych kontekstach. (…) Aktor najczęściej na scenie jest widoczny i ożywia tę lalkę na naszych oczach.

Profesor wskazuje na kwestię zaszufladkowania teatru lalek w Polsce, który kojarzony jest nierzadko z teatrem młodego widza. Tymczasem wiele polskich teatrów lalek ma w swoim repertuarze sztuki adresowane dla dojrzałej publiczności:

 Teatr lalek nie jest tylko i wyłącznie dla dzieci – owszem, one są główną widownią, ale teatr dla dorosłych też istnieje w obszarze teatru formy. I o tym trzeba pamiętać.

N.N.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!