Wojciech Wybranowski: nową TVP tworzą ludzie z głębokiej komuny do spółki z byłymi współpracownikami Doroty Kani

Wojciech Wybranowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

„Marek Czyż i Sławomir Zieliński nie powinni udawać, że będą robić bezstronną telewizję”

Wspieraj Autora na Patronite

Dr Rafał Brzeski: wyłączenie możliwości nadawania to zamach na bezpieczeństwo obywateli

Łukasz Warzecha: mianując Michała Adamczyka prezesem TVP, PiS całkowicie odrzuca umiarkowanych obserwatorów

Widzimy, że Władysław Kosiniak-Kamysz się schował. Jednak, on też ponosi odpowiedzialność za działania Tuska i Sienkiewicza – mówi publicysta.

Nie wiem, czy premier Tusk przewidział, że jego działania zakwestionują nawet prawnicy niekoniecznie przychylni PiS-owi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Piotr Semka: Donalda Tusk dostał zielone światło od UE na siłowe przejęcie mediów publicznych

Janusz Kowalski: konieczne jest sprawdzenie, czy minister Sienkiewicz poświadczył nieprawdę

Janusz Kowalski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

„Im szybciej ten rząd przestanie rządzić, tym lepiej dla Polski”

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Krzysztof Skowroński: rząd proponuje narrację, według której prawo „pisowskie” go nie obowiązuje

Marek Jakubiak: myślę, że gdyby Jacek Kurski był dalej prezesem TVP, żadnego wrogiego przejęcia by nie było

Marek Jakubiak / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Jaki jest cel wymiany Macieja Łopińskiego na Michała Adamczyka na fotelu prezesa TVP? Czy można było zrobić więcej, by zabezpieczyć ład w telewizji publicznej?

To nie jest tak, że tylko tamta strona może wykorzystywać prawo do swoich celów. Musimy grać tak, jak gra przeciwnik.

Minister Bartłomiej Sienkiewicz popełnił co najmniej trzy rażące błędy formalne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Mateusz Morawiecki: w przejętych przez nowy rząd mediach nie będzie dyskusji o kluczowych zagrożeniach dla Polski

 

Pomyślmy przy choince, jak żylibyśmy dzisiaj, gdyby dwa tysiące lat temu nie narodził się Jezus z Nazaretu

Henryk Siemiradzki, Pochodnie Nerona (fr.) | Fot. domena publiczna

Gwałtowny i krwawy rozwój chrześcijaństwa nie był wynikiem militarnych zwycięstw chrześcijan. To krew męczenników – jak pisał już na początku III wieku Tertulian – była nasieniem chrześcijaństwa.

Zbigniew Kopczyński

Boże Narodzenie

Koniecznie karp, prezenty pod choinkę, jeszcze opłatek, odpalić kolędy i już można świętować. No właśnie – co? Czym jest Boże Narodzenie? Wiadomo, święta rodzinne, może jedyny w ciągu roku czas, który możemy poświęcić rodzinie, a kontynuując tradycję pozostawiania pustego nakrycia i dzielenia się opłatkiem, może również pomyślimy o tych, których nie stać na tak wystawne święta. Dlaczego jednak świętujemy, pozbawiając gospodarkę narodową dwóch, a właściwie trzech dni roboczych?

Dla chrześcijan odpowiedź jest prosta. Boże Narodzenie, jak wskazuje nazwa, jest świętem upamiętniającym ziemskie narodziny Boga, który przyjął postać Jezusa Chrystusa, aby swym życiem i śmiercią dać nam wszystkim szansę zbawienia.

To chrześcijanie. Dlaczego jednak nie idą do pracy niewierzący lub wyznający inne religie? Chęć uzyskania dodatkowych dni wolnych i uprzejmość wobec chrześcijan to dwie narzucające się w sposób oczywisty odpowiedzi. Czy jest jednak jakiś powód, aby niechrześcijanin świętował Boże Narodzenie? Oczywiście jest. Zwykle jednak nie wiemy lub nie chcemy o tym wiedzieć.

Jezus z Nazaretu, od urodzin którego liczymy nasze lata, był założycielem chrześcijaństwa, religii, która stworzyła naszą europejską cywilizację, zwaną do niedawna chrześcijańską. Cywilizację niespotykaną w dziejach ludzkości.

Żyjąc w tej cywilizacji na co dzień, doświadczamy jej wad, od których, jak każdy twór ludzki, nie jest wolna. Jeśli jednak oderwiemy się od spraw bieżących i, korzystając ze świątecznego czasu wolnego, spojrzymy z dystansem na chrześcijaństwo na tle innych religii i cywilizacji, zobaczymy jego wyjątkowość.

To była niewyobrażalna rewolucja w ówczesnym świecie. Gwałtowny i krwawy rozwój chrześcijaństwa nie był wynikiem militarnych zwycięstw chrześcijan. To krew męczenników – jak pisał już na początku III wieku Tertulian – była nasieniem chrześcijaństwa.

W starożytnym Rzymie, gdzie pomimo całej jego wysublimowanej kultury, obowiązywała zasada vae victim – biada zwyciężonym, a ulubioną rozrywką tłumów było oglądanie pożerania skazańców przez dzikie zwierzęta lub walk gladiatorów na śmierć i życie, gdzie stosowane dziś rękawice bokserskie lub kostiumy szermierzy, by nie zrobić zbytniej krzywdy przeciwnikowi, po prostu nie mieściły się w głowach, pojawili się ludzie idący spokojnie i bez oporu na śmierć, modlący się za swoich oprawców i przebaczający im. W świecie, gdzie zemsta uważana była za rozkosz bogów.

W miejsce kilku tuzinów bogów na każdą okazję, chrześcijaństwo wprowadziło pojęcie jedynego Boga – stwórcy wszechświata. Takiego Boga znali już Żydzi, lecz chrześcijaństwo w przeciwieństwie do judaizmu – religii plemiennej, jest uniwersalne.

W świecie, gdzie niewolnika traktowano jak sprzęt domowy, chrześcijanie głosili, że zarówno niewolnik, jak i jego właściciel są takimi samymi dziećmi bożymi. Co więcej, Żyd stawał się równy Rzymianinowi, barbarzyńca Grekowi, a kobieta mężczyźnie. Władca nie był już bogiem, panem życia i śmierci poddanych, a jedynie pomazańcem bożym, który, tak jak i inni, miał określone prawa i obowiązki w życiu społecznym.

Modne ostatnio prawa człowieka nie są więc wynalazkiem „sił postępu”, a wprowadzane w konstytucje państw przez socjalistów przeróżnych odmian, często są tych praw zaprzeczeniem. „Siły postępu” zwykle nadają lub zapewniają obywatelom prawa, lecz wiadomo: kto daje, może też i zabrać. Co już nieraz bywało.

W cywilizacji chrześcijańskiej władza nie daje obywatelom czy poddanym żadnych praw. Pochodzą one bowiem od Boga. Władza natomiast, bez względu na jej rodzaj, ma psi obowiązek praw tych strzec.

O cywilizacyjnej sile chrześcijaństwa świadczy przykład Europy Środkowej. To właśnie barbarzyńskie plemiona Germanów, Słowian, Bałtów i innych dzikusów, napadające na siebie nawzajem, rabujące i mordujące bezlitośnie pokonanych, a kobiety traktujące jak łup na równi z bydłem i trzodą chlewną, w krótkim czasie po przyjęciu chrześcijaństwa zbudowały społeczeństwa feudalne z ideałem rycerza gotowego bić się i ginąć w obronie czci swojej damy. Rycerz nie zabijał bezbronnych, nie dobijał rannych, nie znęcał się nad zwłokami. Bezbronny czy ranny przeciwnik przestawał być wrogiem, a stawał się bliźnim, któremu należało pomóc.

Oczywiście różnie bywało z realizacją tych pięknych zasad. Chodzi jednak o wzory, do których dążyć nakazuje chrześcijaństwo i do których, pomimo całych swych ułomności, jego wyznawcy lepiej lub gorzej jednak dążyli.

Trudno znaleźć inną religię, dla której spoiwem życia społecznego jest miłość bliźniego, nawet tego, który wyrządza nam krzywdę; w której ludzie są absolutnie równi, zarówno władca, jak i niewolnik, święty i grzesznik.

Dziś świat zapomina o przykazaniach bożych, a egzaltuje się prawami człowieka, co chwila dopisując do nich, co komu do głowy przyjdzie. Jest to kontynuacja działalności uzurpatorów, którzy w czasach przed rewolucją francuską spisali uniwersalne zasady etyki, mające obowiązywać całą ludzkość. Nie przyszło im do głowy, że etyka i prawo wynikają z wyznawanych wartości, inaczej mówiąc: z wyznawanej religii.

Mówić o wolności, równości i braterstwie i być zrozumiałymi mogli jedynie wśród cywilizacji chrześcijańskiej. Gdzie, poza światem chrześcijańskim, można było zrozumieć, że każdy człowiek jest bratem, bez względu na pozycję społeczną, pochodzenie etniczne czy wyznawaną religię?

Gdzie było tyle wolności wyboru, poglądów, sposobu życia? A o równości, nawet w wielkich cywilizacjach Azji, Afryki, czy przedkolumbijskiej Ameryki, możemy w ogóle zapomnieć. Da się oczywiście przytoczyć wiele przykładów ograniczania u nas wolności i równości, porównajmy to jednak z innymi.

Jeśli dodamy do tego fakt, że teologia chrześcijańska jest nauką, a jej studiowanie nie polega – jak w innych religiach – na wkuwaniu formułek, lecz na rozumowym dowodzeniu, stosując żelazne zasady logiki, łącząc to z gromadzeniem i przekazywaniem, głównie przez zakonników, dorobku wcześniejszych pokoleń oraz niespotykaną w innych cywilizacjach zdolność wykorzystywania osiągnięć nauki do ułatwiania życia codziennego, czyli rozwoju techniki, otrzymamy obraz fundamentów, na których opiera się nasz dzisiejszy świat.

To wśród średniowiecznych scholastyków, nieodróżniających wtedy teologii od filozofii, stworzone zostały zasady naukowego dyskursu, logicznego dowodzenia twierdzeń, dyskutowania o meritum, krytycznej oceny hipotez i wykluczenia argumentów personalnych. Bez tego nie byłoby późniejszego rozkwitu nauk ścisłych, również społecznych.

Niestety ostatnio, wraz z dechrystianizacją społeczeństw, obserwujemy odejście od tych zasad. Dzieje się to szczególnie w naukach społecznych, gdzie pojawiają się wydumane teorie, budowane na a priori przyjętych założeniach, przyjmowanych najczęściej bezrefleksyjnie, pochodzących z autorytetów ich głosicieli. A już św. Tomasz uważał dowód z autorytetu za najsłabszy.

Zaczęło się to już w oświeceniu, a wybuchło wraz z marksizmem, który sam uznał się za teorię naukową i tylko taki związek z nauką mu pozostał. Na jego bazie wystrzeliły kolejne klony niszczące nasze życie społeczne i dorobek pokoleń, obrażające logikę i zdrowy rozsądek, z najkrzykliwszą i najbardziej destrukcyjną, określaną wciąż rosnącym ciągiem liter.

Na naszych oczach upada wspaniała budowla naszej cywilizacji, zbudowanej na nauczaniu Chrystusa. Niszczony jest dorobek pokoleń poszukiwaczy prawdy.

Zalewa nas potop barbarzyńskiej dziczy. Nie tylko z zewnątrz. My sami dziczejemy. Ilu z nas czyta klasyków? A ilu za autorytety uważa głupkowatych influencerów, gwiazdy estrady czy sportu?

Jeśli nie chcemy ostatecznego upadku, musimy wrócić do źródeł, do nauki Chrystusa i tego, co na niej zbudowały pokolenia naszych przodków. Nie dotyczy to tylko wierzących. Dotyczy też tych, którzy nie doznali łaski wiary, czują się jednak chrześcijanami w sensie kulturowym. Walczmy z uleganiem instynktom, modom i fałszywym prorokom, czyli z głupotą. Kierujmy się logiką, krytycznym osądem rzeczywistości, również nas samych, i korzystajmy z tego, czego dokonały poprzedzające nas pokolenia.

Feliks Koneczny określił cywilizację łacińską – tę część cywilizacji chrześcijańskiej, gdzie dominuje katolicyzm – jako najbardziej rozwiniętą. Uzasadnił to tym, że cywilizacja ta najwięcej wymaga od swoich członków. Miłość bliźniego nie pozwala na myślenie tylko o sobie, uleganiu tylko swoim zachciankom i popędom.

Cywilizacja wyższa, jak twierdzi Koneczny na podstawie wieloletnich studiów nad cywilizacjami, w zderzeniu cywilizacji ulega niższej. Dziś widzimy zderzenie z neopogańską cywilizacją negacji wszystkiego, na czym opiera się nasza cywilizacja, a z drugiej napiera cywilizacja islamu.

Jeśli nie obronimy naszej cywilizacji, obudzimy się w Europie kryzysu i chaosu, gdzie nie będą obowiązywać żadne prawa, prócz prawa silniejszego. W najlepszym wypadku chaos zostanie uporządkowany przez prawo szariatu.

Śpiewając przy choince kolędy o narodzinach Zbawiciela – Boże Narodzenie jest przecież świętem religijnym – pomyślmy czasami, jak żylibyśmy dzisiaj, gdyby dwa tysiące lat temu nie narodził się Jezus z Nazaretu.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Boże Narodzenie” znajduje się na s. 15 świątecznego, styczniowego Kuriera WNET” nr 115/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Boże Narodzenie” na s. 15 grudniowego „Kuriera WNET” nr 115/2024

A gdyby tak zaprosić do stołu wigilijnego przodków, zaangażować młodzież – i przywrócić trochę dawnego ducha świąt?

Fot. domena publiczna, Wikipedia

Przed świętami można poprosić o pomoc we wspólnym przygotowaniu starego rodzinnego przepisu. Smak potrawy zostanie zapamiętany dużo silniej niż czegoś idealnego, ale kupionego w sklepie.

Marcin Niewalda

Zaproś przodków na Wigilię

To niezwykle smutne obserwować, jak dawne zwyczaje odchodzą w niepamięć, stają się coraz bledsze, coraz mniej atrakcyjne. Jeszcze 30 lat temu wieczerza wigilijna kojarzyła się tylko z ciepłem rodzinnego spotkania w odcięciu zaspami śniegu od pędu świata, blisko sianka, na którym Mały Bóg się rodzi. Jeszcze 100 lat temu dzieci z drżeniem zaglądały przez dziurkę od klucza na palące się na choince świeczki, radowały z jabłek otoczonych złotą bibułką, a plecione ozdóbki ze słomek były najpiękniejsze.

Jeszcze 250 lat temu śpiewano pieśni, strojąc „świat” wiszący z bielonej powały, jeszcze 500 lat temu przygotowywano świąteczne tłókno – rodzaj kisielu z rozgotowanych ziaren z mlekiem, orzechami i leśnymi owocami i spożywano je na stojąco, na bosaka, dla uszanowania Dzieciątka.

Potem z biegiem czasu wszystko to odchodziło w niepamięć, stawało coraz bardziej niewyraźne, niezrozumiałe, aż zapomniano, kim jest święty Mikołaj – ten prawdziwy; po co mamy drzewko życia w domu; że mak symbolizuje mnogość bożych łask i że najważniejsza na ziemi jest miłość łącząca wspólnotę, troska o siebie nawzajem i wybaczanie.

Wigilia w chacie | Fot. domena publiczna

A gdyby tak spróbować zaprosić do stołu wigilijnego przodków i przywrócić trochę tamtego świata? Ale nie wirującymi talerzykami i seansami spirytystycznymi, nie przez wywoływanie rzekomych duchów, ale słowami babć, dziadków, sięgnięciem do starych albumów, przygotowaniem czegoś z dawnych przepisów, nauczeniem się kolędy, która odeszła w niepamięć, przeczytaniem Ewangelii z najstarszego polskiego przekładu, tzw. Biblii Leopolity?

Co zrobić aby to się udało? Żeby młodzież wytrzymała chwilę bez swoich telefonów w ręce? Historie rodzinne mogą być ciekawą inspiracją.

Warto nauczyć się opowiadać tak, aby pokazywać prawdziwe uczucia, to, co było piękne, radosne, smutne, ciekawe, co zaskoczyło, co było nowe, a co śmieszne.

Starajmy się opowiadać krótkimi zdaniami, opisywać plastycznie wygląd dawnego domu, to, co było widać, gdy się wchodziło do pokoju, jak zachowywał się pradziadek, co mówiła ciotka, przychodząc w odwiedziny.

A jeśli gdzieś tam między tymi historiami pojawi się ucieczka przed wojną, spotkanie z partyzantami, nalot i chowanie się w piwnicy, strach przed wybuchami… to zostaną one zapamiętane lepiej niż cała historia o martyrologii. Bądźmy dla wnuków wyrozumiali, pamiętajmy, że są niecierpliwi, że nie znali naszych dziadków, nie mają dla nich wielkiego sentymentu – bardziej żałują, że nie oglądali jeszcze „wczorajszego nowego bloga”.

Możemy też trafić do młodzieży, prosząc kogoś z nich o pomoc – czyli doceniając ich zaradność, np. w pracach na komputerze. Może mogliby zapisać niektóre historie, aby je utrwalić „dla potomnych”; może potrafią je nagrać, może skorzystamy z ich znajomości Excela lub programu graficznego do zrobienia drzewa genealogicznego?

Przed świętami można dobrze wykorzystać czas i poprosić o pomoc we wspólnym przygotowaniu starego rodzinnego przepisu. Smak potrawy zostanie zapamiętany dużo silniej niż czegoś idealnego, ale kupionego w sklepie – i to nawet jeśli wyjdzie zakalec w cieście, a barszcz będzie przesłodzony.

Internet jest kopalnią wiedzy. Młodzież na pewno potrafi znaleźć odpowiedni fragment Ewangelii św. Łukasza w wersji archaicznej do czytania przy stole wigilijnym, a najlepiej, gdyby był to skan pięknej starej karty ozdobionej grafikami. Można ją wydrukować, rozdać każdemu do przeczytania jednego zdania. Będzie to nawiązanie do dawnych czasów. Zwróćmy tu jednak uwagę, aby były to wydania uznane przez Kościół.

Rodzinny album i zbiór zdjęć to kolejna motywacja i inspiracja. Być może trzeba by tu uzupełnić ołówkiem opisy na zdjęciach, być może warto by zdjęcia zeskanować, przynajmniej te najważniejsze? Nagrać na jakiś nośnik, aby zachowały się kopie. A może wprawnym oczom młodzieży uda się odgadnąć, kto jest na tych niepodpisanych zdjęciach

A może ktoś znajdzie sposób, jak „ożywić” dawną fotografię, znaleźć stronę, na której sztuczna inteligencja nadaje zdjęciom kolory, a nawet tworzy ruchome filmiki uśmiechających się i rozglądających się twarzy?

Bronisława Rychter-Janowska, Zapomniana Wigilia | Fot. domena publiczna

Czasem w tych historiach rodzinnych pojawi się ochotnik z Legionów Piłsudskiego, czasem Powstaniec Styczniowy albo legenda rodzinna o jakimś żołnierzu z czasów Napoleona. Dobrze wtedy wiedzieć, że są strony w internecie, gdzie można znaleźć wiele informacji, a także gromadzić własne, łączyć je z innymi i w ten sposób odkrywać nowe ciekawostki.

Jedną z nich jest portal Genealogia Polaków, prowadzony przez Fundację Odtworzeniową Dziedzictwa Narodowego. Jest tu leksykon wszystkiego, co mogą spotkać genealodzy, mapa z tysiącami miejsc z dawnymi nazwami miejscowości, są słowniki biograficzne, spisy, wielkie archiwum zdjęć. Szczególną wartością jest olbrzymi katalog Powstańców Styczniowych – oferujący już ponad 60 000 wypisów z literatury, archiwów i przekazów rodzinnych i wiele innych – m.in. gigantyczna baza starych przepisów kulinarnych.

Kiedyś dzieci miały szansę codziennie wieczorem przyjść do babci i poprosić: „opowiedz mi tę historię, jak byłaś mała”. Jeszcze dawniej we dworze czy w wiejskiej chacie mały szkrab mógł wejść na kolana starego wiarusa, wujka mieszkającego „na gracji”. Ten ściągał wtedy ze ściany swoją szablę, pozwalał ostrożnie jej dotykać i mówił, jak zapominając o strachu, pędził nią wrogów zagrażających bezpieczeństwu Ojczyzny.

Dzisiaj świat się zmienił. Brakuje tej codziennej obecności, ale w dnie takie, jak Wigilia czy Boże Narodzenie, można trochę to zmienić. Można zaprosić w krąg swojej uwagi tych, z którymi, wydaje się, że niewiele nas łączy, i w ten sposób zaprosić do wszystkich serc także Małego Boga.

Artykuł został przygotowany przez portal „Genealogia Polaków” www.genealogia.okiem.pl, Fundacji Odtworzeniowej Dziedzictwa Narodowego, w ramach programu wspierania edukacji historycznej. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, ze środków rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030.

Artykuł Marcina Niewaldy pt. „Zaproś przodków na Wigilię” znajduje się na s. 10 świątecznego, styczniowego Kuriera WNET” nr 115/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Marcina Niewaldy pt. „Zaproś przodków na Wigilię” na s. 10 grudniowego „Kuriera WNET” nr 115/2024

Wałkowanie, łamanie i kłamanie – to rodzący się znak firmowy władzy; nowa świąteczna tradycja: w prezencie – wałek

O Donaldzie! O Tobie śpiewać będą przyszłe pokolenia! Twoje budzące zaufanie oblicze będzie spoglądać z każdej ściany. Ty, tylko Ty możesz ocalić Polskę od CPK, tylko Ty wiatrem napędzisz elektrownie!

Krzysztof Skowroński

Grudzień jest miesiącem wyjątkowym. W Polsce politycznie źle kojarzonym, ale to też czas przygotowań do świąt. W przedświątecznym ferworze odkryłem, że robienie łamańców poprawiło mi humor. Lepiej denerwować się na przylepiające się do dłoni i wałka ciasto niż na Donalda Tuska. Ale szkoda, że te wszystkie asocjacje związane z wałkiem, w obecnej sytuacji nie kojarzą się tylko ze świętami.

Wałek zrobił Tusk z prawnukiem noblisty. Ciastem są media, a łamańcem prawo. Kultura też stała się elementem do zwałkowania.

Wałkowanie, łamanie i kłamanie – to rodzący się znak firmowy władzy; nowa świąteczna tradycja: w prezencie – wałek. Pewnie są nawet tacy, którzy cieszą się z tego, bo wałek może być wiatrakiem, a oni uważają, że ci, którzy nie mają o tym pojęcia, nie powinni się tego dowiedzieć, bo ta wiedza nie jest im potrzebna.

Wygląda na to, że łamańców i wałków będzie coraz więcej. Zostanie otwarta hurtownia wałków i będziemy mogli powiedzieć, że Polska wałkiem stoi, a właściwie świeci, blaskiem obejmując całą Europę. Bruksela również lubi wałki i łamańce. Wałkiem i łamańcem przecież jest zapowiedź wprowadzenia kary 20 tysięcy euro za jednego nieprzyjętego migranta. Zanim to się uda, trzeba wszystkich złamać, a żeby ich złamać, trzeba porządnie zwałkować. I tak koło się zamyka.

I tak przed samymi świętami jesteśmy wałkowani. Pytanie, czy jesteśmy wałkowanym ciastem, które po krótkim pobycie w piecu będzie można połamać i zrobić z nas łamańce, pozostaje otwarte.

Ale ja się złamałem i musiałem podąć decyzję o zmianie częstotliwości wydawania „Kuriera WNET” – od teraz nasza gazeta niecodzienna będzie wychodziła (mam nadzieję) 4 razy w roku.

Wiosna, lato, jesień, zima – jak u Vivaldiego. Decyzja oczywiście jest podyktowana koniecznościami płynącymi z zewnątrz (zewnętrznym wałkowaniem).

Dla nas najważniejsze jest utrzymanie Radia Wnet – a to też nie będzie łatwe, dlatego już od końca listopada rekrutujemy marynarzy, bosmanów, kapitanów na naszą łódź podwodną. Ta rekrutacja trwa na portalu patronite.pl/radiownet. Do zamustrowania się zachęcamy również czytelników „Kuriera”. Znów trzeba ratować się przed wałkowaniem. Bo wałek jak fortuna – kołem się toczy, a koło też potrafi łamać. Czy nas złamie, to w dużym stopniu zależy od Państwa.

Niezależnie od tych łamańców, należą się podziękowania dla wszystkich Autorów „Kuriera WNET”. To jest nietypowa, niecodzienna gazeta, bo Ci, którzy piszą, dzielą się swoją wiedzą i poświęcają swój czas za darmo. Szczególne podziękowanie należy się naszemu łamaczowi, świetnemu grafikowi Wojtkowi Sobolewskiemu, i sekretarzowi redakcji, Magdalenie Słoniowskiej, dzięki której przez te wszystkie lata „Kurier” się ukazuje.

Podziękowania należą się też Donaldowi Tuskowi – za to, że przywrócił wolność słowa w polskich mediach. Już nie mogliśmy znieść tej propagandy, bo przecież bezpośrednio źle wpływała na samopoczucie Polaków, a teraz wszystkim wrócił uśmiech.

Nareszcie będą wiedzieć, bezpośrednio od samego Donalda, że żyją w kraju, w którym jest wolność i przestrzeganie prawa. Niech żyje Donald, który nas ocalił i wyprowadził z domu niewoli – już nikt nas nie będzie straszył.

O Donaldzie! O Tobie śpiewać będą przyszłe pokolenia! Twoje łagodne, budzące zaufanie oblicze będzie spoglądać z każdej ściany. Ty, tylko Ty możesz ocalić Polskę od Centralnego Portu Komunikacyjnego, tylko Ty wiatrem napędzisz elektrownie, tylko Ty wprowadzisz nas do centrum politycznego życia Europy. Ty, którego w Europie nikt nie może pokonać, o doskonały Donaldzie!

I tak wracamy do wałków do ciasta, do świąt i do świątecznych życzeń. Ale i do nich wdziera się polityka. W dzisiejszym świecie Święta Rodzina mogłaby nie dotrzeć do Betlejem, bo Betlejem od Jerozolimy dzieli mur nienawiści. Oby te święta zburzyły nie tylko ten mur.

Dzieląc się opłatkiem, życzmy sobie pokoju, politykom opamiętania, a nam wszystkim wielu powodów do radości. Bóg się rodzi, moc truchleje!

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 styczniowego „Kuriera WNET” nr 115/2024.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 2 styczniowego „Kuriera WNET” nr 115/2024

Bogdan Rzońca: w siedzibie PAP przebywają ochroniarze wezwani przez nowo mianowanego prezesa

Polska Agencja Prasowa / Fot. Marek Mazurkiewicz, Wikimedia Commons

„Policja nie chce wyprowadzić ochroniarzy z hallu siedziby Polskiej Agencji Prasowej, co według nas powinna zrobić” – mówi Bogdan Rzońca, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Dr Rafał Brzeski: wyłączenie możliwości nadawania to zamach na bezpieczeństwo obywateli

 

Olga Semeniuk-Patkowska: dzisiaj jest próba blokowania wszystkiego, co nie jest związane z Donaldem Tuskiem

Olga Semeniuk / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

„Widzimy brutalność, agresję i zaangażowanie wszystkich możliwych sił zewnętrznych w to, aby jedno hasło było najważniejsze: Donald Tusk” – mówi Olga Semeniuk-Patkowska.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Dr Rafał Brzeski: wyłączenie możliwości nadawania to zamach na bezpieczeństwo obywateli

Krzysztof Skowroński: rząd proponuje narrację, według której prawo „pisowskie” go nie obowiązuje

Krzysztof Skowroński / Fot. Ksenia Parmańczuk

„Wszystko co się dzieje w mediach publicznych od środy to złamanie zasad prawnych i konsekwencje tego będziemy przez długi czas ponosić” – mówi Krzysztof Skowroński.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Beata Szydło: nowy rząd narusza podstawy demokratycznego państwa prawa. Media to tylko początek