Konfrontacje Muzyczne – odcinek 258 z 30 stycznia 2022 r. – prowadzi dr Roman Zawadzki

Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj. Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl 

Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj.

Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl 

Postęp jest naturalny i niepowstrzymany. To dobrze czy źle? / Wacław Kruszewski, „Kurier WNET” nr 90-91 2021/2022

Postęp techniczny nas nie zniszczył, a przeciwnie, wzmocnił i dopomógł w rozwoju. Korzyści z niego nie rozkładają się równomiernie, ale to sprawa polityki i mentalności człowieka i różnic kulturowych.

Wacław Kruszewski

Sztuczna inteligencja. Jaśniejsza strona mocy

Po przeczytaniu w poprzednim numerze (89/2021) „Kuriera WNET” tekstu p. Adama Gnieweckiego A kiedy fikcja ciałem się stanie odniosłem wrażenie, że wśród szerokiej gamy aspektów pozytywnych i negatywnych rozwoju inteligencji maszynowej, autor dostrzega i podkreśla głównie te ostatnie. Obawy związane z nowymi, rewolucyjnymi wynalazkami chyba będą towarzyszyć nam zawsze.

Wszystkiego można użyć w złym albo dobrym celu. Dla wynalazcy dynamitu, Alfreda Nobla, z przekonań pacyfisty, fakt, iż zawdzięczał swoją fortunę „narzędziom śmierci”, był wielkim problemem natury moralnej.

W końcu XIX w. testamentem przeznaczył swój majątek na stworzenie funduszu, z którego dochody miały być dzielone w formie 5 nagród za osiągnięcia naukowe oraz na polu zbliżenia między narodami, rozbrojenia i krzewienia idei pokojowych.

Po wynalezieniu ciężkiego karabinu maszynowego uznano, że wojny staną się tak mordercze, iż zniweczą ludzkość albo przestanie się je prowadzić.

Na przekór wieszczeniu zagłady ludzkości przy okazji pojawiania się nowych odkryć nauki i techniki, wciąż istniejemy, stale rozwijamy się i mnożymy.

Około roku 1820 był nas miliard, a obecnie 8 miliardów. Żyjemy coraz dłużej, przynajmniej w krajach korzystających z postępu technicznego, czyli rozwiniętych. Zatem, per saldo, postęp techniczny nas nie zniszczył, a przeciwnie, wzmocnił i dopomógł w rozwoju. Fakt, że korzyści z niego obecnie nie rozkładają się równomiernie na wszystkich mieszkańców Ziemi, to raczej sprawa polityki i mentalności człowieka oraz różnic kulturowych. Powstanie zaawansowanej sztucznej inteligencji na pewno nas odmieni, ale czy zniszczy ona ludzkość, czy też będzie służyć jej pożytkowi, zależy od jej twórcy i użytkownika, czyli człowieka.

W artykule przytoczono dość katastroficzne wizje autora artykułu oraz wielu najtęższych głów, np. Stephena Hawkinga, Elona Muska i innych, w tym głos uczonych z Towarzystwa Maxa Plancka, którzy „twierdzą, że przy obecnym poziomie techniki ludzkość nie ma szans na kontrolowanie superinteligentnej AI, zdolnej do ocalenia lub zniszczenia ludzkości”. Właśnie, „ocalenia lub zniszczenia ludzkości”. Czy na podstawie historii przygody ludzkości z techniką nie należałoby przychylić się raczej do pierwszej części werdyktu – czyli „ocalenia ludzkości”? Nie mam pewności, czy udoskonalenie istoty ludzkiej na drodze manipulacji genetycznych, czego da się dokonać jedynie przy pomocy SI, nie uczyni nas zdrowszymi, mądrzejszymi i sprawniejszymi.

Przez tysiąclecia ludzie marzyli o eliksirze młodości, siły, mądrości i nieśmiertelności. To właśnie SI może pomóc te marzenia spełnić. Przynajmniej częściowo.

Postęp jest genetycznie wbudowany w naszą naturę, a więc naturalny i niepowstrzymany. To cecha, którą cieszy się tylko jeden gatunek stworzeń zamieszkujących naszą planetę – homo sapiens. Dzięki odwadze wprowadzania nowości w życie przedwczorajsze marzenia wczoraj „ciałem się stały”, a dzisiaj są powszedniością.

W regionach wysokiej kultury technicznej, gospodarczo rozwiniętych, ludzie stają się coraz bardziej samotni. Izoluje ich od siebie także postęp, w postaci wszelkich elektronicznych komunikatorów, pozornie zastępujących tak istocie ludzkiej potrzebne kontakty osobiste, rozmowy o swoim wnętrzu, o problemach mikro i makro świata, dzielenie się emocjami. Ta samotność powoduje cierpienie, alienację. Słowem – unieszczęśliwia.

Polecam amerykański dramat filmowy z 2013 r. Ona (tytuł org. Her; scenariusz i reżyseria Spike Jonze). Rzecz dzieje się w niedalekiej przyszłości. To historia rozwiedzionego, samotnego trzydziestoparolatka, któremu przelotne kontakty z kolegami z pracy i nielicznymi znajomymi nie zaradzają uczuciowej pustce i poczuciu samotności. Sytuację zmienia wmontowanie do jego komputera panelu SI – miłej, mądrej, czułej kobiety o czarującym, lekko matowym głosie, która wirtualnie spędza z nim, za pośrednictwem terminala wielkości małego notesika, całe dnie i noce. Są razem w pracy, w sklepie i na wakacjach. Rozumieją się świetnie. Zwierzają się sobie. Rozmawiają o jej i jego osobistych i intymnych, skrywanych przed światem, problemach. Relacja jest obustronna. Jakby byli dla siebie stworzeni. Ona wyznaje mu miłość, a on ją odwzajemnia. Stają się parą, a jednemu trudno żyć bez drugiego. Z dość ponurego, przybitego, przegranego życiowo faceta bohater staje się radosnym, promieniującym optymizmem i dobrym humorem mężczyzną.

Może ktoś czytający te słowa zechce film zobaczyć, więc nie zdradzę dalszego ciągu i zakończenia. Ale czy w obliczu poczucia samotności, z powodu której cierpi wielu, nie jest to, choćby sztuczne i tymczasowe, jakieś rozwiązanie? Może tak, gdy już możliwości SI na to pozwolą. Nawet z najwierniejszym psem nie pogadasz. Najwyżej możesz się wygadać. A to nie to samo.

Co do wojen, czyż nie lepiej, by zamiast ludzi walczyły ze sobą z drony i roboty dowodzone przez sztuczną inteligencję? Gdy któraś ze sztucznych stron analitycznie i szybko stwierdzi, że już nie ma szans na zwycięstwo, podda się. Zamiast żołnierzy i ludności cywilnej zniszczone zostaną maszyny, a ludziom pozostanie uznanie wyniku ich zmagań.

Czy nie lepiej, że, jak podaje autor artykułu o SI, podczas ostatnich walk Izraela z Hamasem armia izraelska, dzięki wsparciu sztucznej inteligencji, „osiągnęła więcej w czasie 50 godzin walki niż podczas 50 dni wojny w roku 2014 roku”? Sadzę, że skrócenie konfliktu oszczędziło wiele istnień ludzkich i cierpień ludności cywilnej.

Bomba atomowa to dzieło ludzkiej myśli i jednocześnie potencjalnie straszliwa broń masowej zagłady, ale z drugiej strony możliwe, że jej wynalezienie i związany z nią obustronny lęk przed skutkami jądrowego starcia uchronił nas, jak dotychczas, od następnej wojny światowej. Za to jest pewne, że prace nad techniką jądrową, oprócz wielu innych pożytków, przyniosły nam rozpowszechnione, czyste i wydajne elektrownie atomowe. Tragiczne wypadki z nimi związane zdarzają się bardzo rzadko i są coraz mniej prawdopodobne.

Trudno nie zgodzić się z tezą p. A. Gnieweckiego, że przyszła sztuczna inteligencja będzie chciała rozwijać się i eksplorować wszechświat, szczególnie, iż to samo sugerował nieżyjący już Stephen Hawking.

Genialny wizjoner Stanisław Lem już w latach 60. ubiegłego wieku, choćby w opowiadaniach Przyjaciel albo Rozprawa, przewidział stworzenie prawie doskonałej sztucznej inteligencji i jej niebezpieczną tendencję do samodzielności.

Lem, podobnie jak ja, upatrywał przewagi człowieka i jego zwycięstwa nad zbuntowanymi maszynami w człowieczeństwie i nieprzewidywalności zachowań ludzkich dla logicznie, zimno i racjonalnie kalkulującego automatu.

We wszechświecie musi istnieć inne od naszego życie rozumne. Wśród trylionów gwiazd przynajmniej część musi być otoczona planetami i jeśli na jednym milionie z wielu ich miliardów panują warunki, w których może powstać życie i rozwinąć się w formę rozumną, to tak się stało albo tak się stanie. Czemu Ziemia miałaby być wyjątkiem? W takim razie we wszechświecie istnieją niezliczone cywilizacje od nas starsze, młodsze i nasze równolatki. Cywilizacje starsza od naszej o np. milion lat wyprzedziły nas w rozwoju niewyobrażalnie. Musiały już bardzo dawno zbudować wysoko zaawansowane myślące maszyny, coś w rodzaju naszej, raczkującej jeszcze, SI.

Jeśli, mimo iż w kosmos wysyłamy ogromne ilości uporządkowanych sygnałów – fal elektromagnetycznych, cywilizacje te nie reagują, to albo nas nie zauważyły, albo nie widzą sensu komunikowania się z „pierwotniakami”, albo już zniknęły, wyniszczone przez maszyny, które same skonstruowały. A te z kolei nie są zainteresowane relacjami z prymitywną biologią.

Może tak wyglądają końce cywilizacji? Unicestwiają je ich własne dzieła – szczytowe i ostatnie osiągnięcia.

Mam nadzieję, że dotyczy to tylko części planet, na których rozwinęły się istoty rozumne. Tuszę, że inni, rozumni i rozsądni mieszkańcy pozostałych umieli poskromić maszyny i wprząc je do służby. Ale i oni nie są zainteresowani nawiązaniem życia towarzyskiego z Ziemianami, w porównaniu z nimi, istotami na progu rozwoju.

Jak wspomniałem na początku, autor artykułu A kiedy fikcja ciałem się stanie akcentuje mocniej niebezpieczeństwa niż pożytki płynące z rozwoju SI. Może do rozważań o niebezpieczeństwach towarzyszących powstaniu rozwiniętej sztucznej inteligencji warto dołączyć optymistyczną myśl o jej stronach pozytywnych i szczęśliwej koegzystencji z nią człowieka. Pod warunkiem kontrolowania inteligencji sztucznej przez mądrość naturalną oraz wynikający z niej rozsądek i umiarkowanie.

Od Redakcji: Zapraszamy PT Czytelników do kontynuowania dyskusji na powyższy temat oraz o wszelkich poruszanych w naszej gazecie zagadnieniach.

Artykuł Wacława Kruszewskiego pt. „Sztuczna inteligencja. Jaśniejsza strona mocy” znajduje się na s. 1 i 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90-91/2021.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Łukasz Drapała & Chevy w Muzycznym IQ

Łukasz Drapała & Chevy. Zdj. Lesław Kopecki

28 stycznia 2022 r. gościliśmy Łukasza Drapałę, który opowiedział o wyjątkowej płycie „40/70 Gintrowski”,

na której wspólnie ze szczecińskim zespołem Chevy zinterpretował na rockowo „przeboje” wielkiego barda. Zapraszamy do odsłuchu.

„40/70 Gintrowski” to specjalny projekt muzyczny szczecińskiego zespołu Łukasz Drapała & Chevy, prezentujący twórczość Przemysława Gintrowskiego w nowej, pozwalającej dotrzeć do szerokiego grona odbiorców stylistyce, przygotowany z okazji obchodów 40-lecia wprowadzenia stanu wojennego oraz 70. rocznicy urodzin artysty. Płyta nie będzie kolejnym zbiorem coverów, a specjalnym i wyjątkowym hołdem dla wybitnego barda i jego muzyki. Wybrana stylistyka oraz rok wydania płyty są nieprzypadkowe. Przemysław Gintrowski nigdy nie ukrywał sympatii do rockowej, a nawet metalowej muzyki. Propozycja nowych aranżacji największych przebojów artysty jest więc próbą ukazania tej rockowej część duszy Gintrowskiego. To nie tylko ukłon w stronę jego gustów muzycznych, inspiracji, lecz także swojego rodzaju zabawa w „co by było, gdyby?…”. Płyta z największymi przebojami jest również spełnieniem marzenia kompozytora. Marzenia, którego realizację przerwała śmierć. Na płycie gościnnie zaśpiewała córka artysty – Julia Gintrowska, nadając całemu projektowi wymiar ponadpokoleniowy.

Klip „A My Nie Chcemy Uciekać Stąd”: https://youtu.be/cG1CJkw2yWg

Oficjalny patronat nad płytą objęła Agnieszka Gintrowska – żona artysty.

Gościnnie na krążku pojawili się również – Tomek Nawrot, Jarosław Chilkiewicz, Marek Szul, Jakub Wiśniewski i zespół Prababa.

Zespół planuje serię koncertów po całej Polsce oraz promocję drugiego singla z teledyskiem już w lutym. Domy kultury, kluby oraz wszelkie instytucje zainteresowane prezentacją projektu na swojej scenie mogą kontaktować się bezpośrednio z zespołem.

Partnerami projektu są Województwo Zachodniopomorskie i Gmina Miasto Szczecin w ramach Mecenatu Kulturalnego Miasta Szczecin.

Od zespołu: „Album „40/70 Gintrowski” to było jak na razie jedno z naszych największych wyzwań. Odnosimy wrażenie, że wszyscy staliśmy się lepsi. Zachowanie balansu pomiędzy tym, co oryginalne i kanoniczne, a tym, co nasze serca chciały wnieść, okazało się trudną sztuką, ale i bardzo kuszącym wyzwaniem. Czy nam się udało? Ocenicie sami. Jesteśmy niezwykle dumni z efektów. Mamy nadzieję, że nie tylko uda nam się pogodzić fanów Przemysława z nowym brzmieniem utworów z jego repertuaru, ale także przyciągnąć i zainteresować każdego fana muzyki rockowej, któremu twórczość Gintrowskiego do tej pory była obca. Dziękujemy naszym przyjaciołom i rodzinom za wsparcie. Dziękujemy wszystkim biorącym udział w tym przedsięwzięciu – ich udział jest nieoceniony. Dziękujemy Agnieszce i Julii Gintrowskim za pomoc w realizacji projektu, szczere wsparcie i każde dobre słowo”.

źródło: cantaramusic

Muzyczne IQ – Radek Ruciński i Paweł Szczepanik

realizacja dzwięku: Kaja Bezubik

 

Nie ma jednolitej Ukrainy. Każdy z regionów ma własny stosunek do historii Ukrainy, do Bandery i historii najnowszej

Ukraińcy mają już swoje państwo i tworzą własne narracje. Nacjonalizm ukraiński jest antyrosyjski, nie antypolski. Warto o tym pamiętać, gdy protestujemy – słusznie – przeciw gloryfikacji OUN i UPA.

Rajmund Pollak, Jerzy Kowalewski

O promowaniu polskości na Ukrainie z Jerzym Kowalewskim, doktorem nauk humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Rajmund Pollak.

(…) Czy Pana zdaniem rządy niepodległej Ukrainy sprzyjają ideologii UPA i OUN?

Pamięć o OUN i UPA jest niewątpliwie obecna na Ukrainie, szczególnie na Zachodniej. Kolejne rządy szukają sposobu na „sklejenie” z obywateli Ukrainy narodu. To jest żmudne poszukiwanie tożsamości. Warto jednak zauważyć, że postrzegają historię lat 40. i 50. XX w. jako zmagania z komunizmem i ZSRR. „Epizod wołyński” zdaje się być nieobecny, pamięć niewygodna, fakty negowane.

Spotkałem się z poglądem, że prawda leży w ziemi i niech tam zostanie. Jeśli już dochodzi do rozmów, idą w kierunku relatywizowania: była wojna, straszne czasy, zbrodnie z obu stron, nie da się ludzkiej krzywdy zmierzyć liczbami ofiar, najlepiej tematu nie ruszać.

Nie spotkałem się nigdy z odwołaniami do samej ideologii, jest to już temat zupełnie historyczny. We Lwowie, na przykład, jest ulica Bohaterów UPA. A więc odwołania do jasnej strony. Pomniki, tablice, marsze, manifestacje pod pomnikami, czerwono-czarne flagi – to wszystko musi się dziać za przyzwoleniem rządów i za inspiracją samorządów. Bardzo się to nasiliło po aneksji Krymu i gdy rozpoczęła się wojna w Donbasie. Malowano płoty, przystanki, balustrady itd. w barwy flagi państwowej, ale też w barwy czarno-czerwone. Mnie osobiście najbardziej zszokowała figura Matki Boskiej z tymi flagami po bokach. (…)

Znamienne są wypowiedzi wnuka Bandery (też Stepana, mieszka w Kanadzie, to on przyjął odznaczenie dziadka), który stwierdził, że dziadek walczył z państwem polskim, nie z Polakami.

Nas to może szokować, ale gdy rozmawiamy o relacjach polsko-ukraińskich, powinniśmy próbować spojrzeć na zagadnienie z drugiej, ukraińskiej strony. Ukraińcy chcieli mieć swoje państwo, niepodległą Ukrainę, nie autonomię w ramach Polski, przewidzianą, o ile dobrze pamiętam, na lata 40. XX wieku. Bandera, który to państwo ogłosił w 1941 roku, jest dla Ukraińców symbolem państwowości, zwłaszcza że za ten akt stał się męczennikiem Niemców, a potem ofiarą ZSRR (zginął, jak wiemy, w Monachium w 1959 roku od kuli agenta KGB).

Musimy też pamiętać, że Ukraińcy mają już swoje państwo i prowadzą własną politykę historyczną, tworzą własne narracje, niekoniecznie zgodne z tzw. obiektywną prawdą. W tych narracjach – np. w podręcznikach do historii – Bandera nie jest bohaterem antypolskim. Dla nas jest symbolem ideologii, która doprowadziła do Rzezi Wołyńskiej – dla Ukraińców nie.

Jednak, jak pokazuje przykład Juszczenki, takie czy inne posunięcia nie prowadzą do sukcesów wyborczych. Nie ma bowiem jednolitej Ukrainy: wschód, zachód, południe, centrum – każdy z tych regionów ma inny stosunek do historii Ukrainy, w tym do Bandery i historii najnowszej. W czasach ZSRR zachodni Ukraińcy to byli dla tych wschodnich „faszyści”. Wschodni przez 70 lat ZSRR zostali totalnie zmanipulowani i zindoktrynowani, centralni – złamani przez Wielki Głód.

Władza centralna – każda – musi się do czegoś odwoływać, aby z tych regionów uczynić jedno państwo, a z jego mieszkańców naród. To nie jest tak, jak w Polsce: jedna wiara, jeden język i „3 x tak”. Różnorodność wyznaniowa (w jednej wsi świątynie czterech wyznań), język rosyjski na przeważającym obszarze kraju, różny stosunek (lub brak stosunku) do historii. Bandera był próbą takiego bohatera dla wszystkich, jak Chmielnicki na przykład. Choć na Ukrainie Zachodniej bardzo to wzmocniło nacjonalizm.

Pewnego razu jedna z moich studentek – Polka! – powiedziała, że może i Bandera tam coś złego dla Polaków zrobił, ale dla swego kraju chciał dobrze. Tak są uczeni w szkołach – dla Ukrainy chciał dobrze i tu opowieść się kończy. Powtórzę: nacjonalizm ukraiński jest antyrosyjski, nie antypolski. Warto o tym pamiętać, gdy protestujemy – słusznie – przeciw gloryfikacji OUN i UPA. Trzeba to robić mądrze. (…)

Co Pan sądzi o polityce rządów RP po 1990 roku wobec Ukrainy?

(…) W polityce nie ma sentymentów – są interesy. Naszym interesem jest, jak mniemam, wspomaganie Polaków na Ukrainie, ochrona polskiego dziedzictwa kulturowego, utrzymanie dobrych stosunków z Ukrainą w celu wspólnej (ewentualnej) walki z Rosją (oby nie) i „posiadanie” choć jednego przyjaznego sąsiada.

Nie można też stawiać żądań rodem z XVI wieku – Rzeczpospolita Jagiellońska to już historia, a koncepcje jakichś Trójmórz to kompletna utopia. My, jako Polska, naprawdę nic tam nie możemy, nie będziemy już w tym regionie potęgą dominującą i różne „prezenty” (jak ostatnio szczepionki, doposażanie szpitali, budowa dróg) nie mają sensu. I będzie tylko gorzej.

Paradoksalnie chaos polityczny i gospodarczy panujący na Ukrainie nieprzerwanie od 1990 roku spowodował, że sporo tam robimy; aż dziwne, że ciągle na różne rzeczy Ukraińcy pozwalają.

Na przykład w zakresie edukacji – istnieje cała sieć szkół społecznych (tzw. sobotnich), które są poza wszelką kontrolą państwa ukraińskiego. Możemy – o ile taka jest wola nauczycieli – wprowadzać dowolne treści i narracje, też historyczne. Oczywiście trzeba to robić z głową. Trzeba też być gotowym na przejście tego szkolnictwa pod nadzór pedagogiczny – ale generalnie jesteśmy na to gotowi. To niezależne szkolnictwo to jednak już tylko margines. Dziś największa część Ukraińców uczy się polskiego w ramach szkoły przez pięć-sześć lat jako drugiego języka obcego.

W czasie, gdy pracowałem we Lwowie, ogłoszono konkurs na podręczniki do tego nauczania i znalazłem się w zespole autorów. Mogłem więc wprowadzać – zgodnie z założeniami metodyki kulturowej – treści promujące Polskę, polskie wartości, zachowania socjokulturowe, nawet elementy historii w ramach religioznawstwa. To musi być jednak pokazane – zgodnie z zasadami dydaktyki międzykulturowej – jako nasza wspólna historia, wspólna kultura. Zawsze z szacunkiem dla kultury – w uproszczeniu – ukraińskiej.

Szukamy tego, co łączy, z delikatnym i przyjaznym zaznaczeniem różnic. Czasami trzeba inaczej postawić akcenty, coś przemilczeć, żeby ukazać jakąś zasadniczą myśl czy prawdę.

Tu jest duża szansa dla nauczycieli, żeby ukazywać w miejscu zamieszkania uczniów wspólną historię, bo przecież tak było: byliśmy razem do II wojny światowej. Nauczanie regionalne (i geografii…) generalnie na Ukrainie „leży”, więc duża szansa dla nas, dla lekcji języka polskiego, by podać pewne informacje z naszego punktu widzenia. O metodyce kulturowej mógłbym długo mówić, podam jeden przykład: uczymy się czytać, czytamy więc nazwy miejscowości. Możemy czytać polskie atlasy, a możemy zorganizować reprint przedwojennej mapy II RP i czytać, jak nazwy okolicznych miejscowości brzmiały i były zapisane po polsku. Jest różnica? W ogólnoukraińskim podręczniku nie da się zamieścić takiej mapy, ale jeśli mieliby ją nauczyciele?

Czy jednak ktoś (MEN, Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą – ORPEG – Wspólnota Polska i inne podmioty odpowiadające za szkolenia nauczycieli) w ogóle szkoli nauczycieli w kierunku metodyki kulturowej? Obecnie mamy wysyp szkoleń online. Proponowałem Wspólnocie Polskiej (ogromny ośrodek szkoleniowy w Ostródzie) – w odzewie na ich ofertę – takie szkolenia; nawet nie otrzymałem odpowiedzi.

Prowadziłem szkolenia na Ukrainie podczas pracy we Lwowie, w Centrum Metodycznym i w ramach projektów; powstały trzy wersje poradnika metodycznego – ale to trzeba kontynuować, tworzyć wciąż nowe pomoce, korzystać z kreatywności nauczycieli, tworzyć bazy pomocy. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM) projekty odrzuca. Z podręcznikami serii Język polski zetknęły się już dziesiątki tysięcy uczniów, zawsze coś zostało. Ale polskie rządy wspierały i wspierają szkolnictwo społeczne polskie (te tzw. szkoły sobotnie), ale wciąż nie wspierają szkół ukraińskich.

Ogłoszono kolejne konkursy na podręczniki (co mniej więcej 10 lat trzeba je wymieniać jako przestarzałe) i zamiast wspierać te z propolskimi treściami poprzez nową ich formę i aktualizację, przygotowano nowe. Są piękne, ale puste wychowawczo. Podam jeden przykład – w podręczniku dla klasy V znanych Polaków reprezentuje Natalia Przybysz.

O ile wiem, nie są one drukowane i dystrybuowane za darmo w ukraińskich szkołach. Zresztą naszej serii Język polski nigdy w Polsce nie doceniono, a – śmiem twierdzić – zrobiły więcej dla polskości na Ukrainie niż wiele projektów razem wziętych. Jest też, szczególnie ostatnimi laty, wiele dobrych projektów promujących polskość, i to polskość pozytywnie pokazaną, choć raczej polskość w Polsce, nie na Ukrainie. Aż nieraz mi żal, że nie biorę w tych projektach udziału, że nikt się nie zwraca z prośbą o opinię, konsultacje, bo po niewielkiej korekcie można by było znacznie poprawić ich efektywność na rzecz kształcenia międzykulturowego, w kierunku wizji, modelu absolwenta.

Pomoc dla oświaty jest od lat ogromna, ale często chaotyczna, a przeraża marnotrawstwo – np. olimpiada historyczna za ćwierć miliona! Przykładem pozytywnym może być kilkuletni projekt Biało-czerwone ABC…, który kompleksowo ujmował edukację polską na Ukrainie. Wiele konkursów, olimpiad, dyktand, kursów, szkoleń – ogólnie fajerwerki, a przecież edukacja to żmudna praca, rozłożona na lata. Trzeba przede wszystkim wspierać nauczycieli, budować sieć szkolnictwa w ukraińskich szkołach, doposażać pracownie, proponować odpowiednie treściowo podręczniki, drukować je. To miękkie oddziaływanie może odnieść skutki. Póki Ukraińcy zechcą z takiej pomocy korzystać, bo wcale nie muszą i wówczas nie będziemy mieli żadnego wpływu na nic. Musi być wizja – dokąd zmierzamy.

Marzy mi się wielka koordynacja działań, wspólnota instytucji – a jest ich sporo – w działaniu na rzecz wychowania absolwenta naszej ukraińskiej edukacji. Wielu z nich przyjedzie do Polski, ale wielu zostanie.

A więc z jednej strony przygotowujemy przyszłych imigrantów, obywateli, wyborców (!), z drugiej – przychylnych nam obywateli Ukrainy, którzy będą – miejmy nadzieję – chcieli i umieli współpracować z Polską i Polakami na Ukrainie w duchu polskich i – szerzej – europejskich wartości.

Tak więc edukacja nie może być wyjałowiona z treści, nie tylko gramatyka i ortografia, nawet nie tylko polskie rzeki i kilka historycznych dat, ale umiejętność zachowania się, umiejętność myślenia po polsku, budowanie polskiej mentalności. Nauczyciele z Polski uczący na Ukrainie, a jest ich sporo, też powinni wspierać takie działania i być do tego odpowiednio przygotowani.

Błędem kolejnych rządów jest – moim zdaniem – opieranie pomocy na zasadach narodowościowych, przynajmniej w założeniach. To znaczy pomagamy Polakom (osobom polskiego pochodzenia, jakkolwiek to definiować), a niby „przy okazji” np. ukraińskim dzieciom w polskich szkołach, choć proporcje są tu inne. Tak skonstruowane są kryteria rozpatrywania projektów – jako działanie na rzecz środowiska polskiego, a powinny – jako promocja polskości.

Osób mających nawet mgliste polskie pochodzenie jest coraz mniej, a polskość może przetrwać na Ukrainie także (a może w niektórych regionach tylko) w środowiskach niepolskich.

Pierwsza część wywiadu Rajmunda Pollaka z Jerzym Kowalewskim, pt. „Musimy uszanować ukraiński punkt widzenia”, znajduje się na s. 1 i 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90-91/2021. Druga część zostanie opublikowana w lutowym numerze „Kuriera WNET”.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Rajmunda Pollaka z Jerzym Kowalewskim, pt. „Musimy uszanować ukraiński punkt widzenia”, na s. 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90-91/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 28 stycznia – Bogdan Feręc, Jacek Wanzek

Piątkowy poranek w sieci Radia WNET należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio 37,
  • Jacek Wanzek – pedagog, nauczyciel i znawca historii Irlandii

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Wydawca techniczny: Aleksander Popielarz

Realizatorzy: Mateusz Jeżewski (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin).

 

W piątkowym Studiu Dublin łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu irlandzkiej Polonii – Polska-IE.com.

Europejska Agencja Leków zatwierdziła lek na Covid-19 Pfizera. Na początku niewielkie ilości będą wysyłane do poszczególnych państw unijnych. Bogdan Feręc wyjaśnia, że będzie on wydawany na receptę osobom najbardziej narażonym na ciężki przebieg. Odnosi się także do odpowiedzialności polityków irlandzkich za zarządzanie pandemią.

Poruszony zostaje także temat zjednoczenia Szmaragdowej Wyspy. Prawdopodobnie po przyszłych wyborach w obu częściach Irlandii rządzić będzie Sinn Féin. Można się spodziewać referendum na temat odłączenia się Irlandii Północnej od Zjednoczonego Królestwa i połączenia z Republiką.

Ostatnim gościem Studia Dublin był Jacek Wanzek – pedagog, nauczyciel i znawca historii Irlandii. 

Temat podzielonej Irlandii kontynuuje kolejny gość, który zaznacza, że dla zrozumienia tematu trzeba przypomnieć kontekst historyczny. W XVII w. Anglicy założyli swą kolonię na wyspie- plantację Ulsteru.

W 1921 r. zawarto traktat kończący irlandzką wojnę o niepodległość. Powstało wówczas Wolne Państwo Irlandzkie obejmujące 26 z 32 irlandzkich hrabstw. Pozostałe sześć pozostało częścią Zjednoczonego Królestwa. 30 stycznia 1972 w Irlandii Północnej miała miejsce Krwawa niedziela. Pokojowa manifestacja przerodziła się w zamieszki. Brytyjscy żołnierze otworzyli ogień do protestujących zabijając 13 osób. Wanzek podkreśla, że był to ogromny szok dla społeczeństwa. Skutkiem był terroryzm Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Krwawy konflikt trwał do 10 kwietnia 1998 r., kiedy zawarto porozumienie wielkopiątkowe.

Pop art – 26.01.2022 r.

Jarosław Jasiek Kidawa, producent muzyczny i gitarzysta zespołów KSU oraz FEEL był gościem audycji PopArt. Opowiadał nam o początkach swojej kariery muzycznej.

Jarosław Jasiek Kidawa, producent muzyczny i gitarzysta zespołów KSU oraz FEEL był gościem audycji PopArt. Opowiadał nam o początkach swojej kariery muzycznej ( kapeli Mancu), a także o swojej współpracy z polskimi gwiazdami – m.in. Robertem Gawlińskim i zespołem Wilki. Jasiek obecnie pracuje nad odświeżeniem starych płyt KSU, które wkrótce zostaną wydane w wersji vinylowej.
Jasiek skupia się także nad swoją solową karierą. Kilka miesięcy temu wyszła jego solowa płyta Kidawa feat Ostrowska.

Jarosław Kidawa / Fot. zbiory artysty

166 notowanie Listy Polskich Przebojów Polish Chart

Muzyka/Źródło: Pixabay/ Autor: 6451753

Pierwsze miejsce zajął utwór „Maska” formacji Revival.

1. Revival – Maska

2. Wrocławska Wielka Płyta – Lustro

3. Prorock – Hades

4. Grupa Ż – Kły

5. Michał Swaczyna – Weightlessness

6. Strefa Zagrożenia Hałasem – Moja Strona

7. Kapela Bożków – Rysiu

8. Meteroids – Feels

9. MoodMan – Wosk Głód i Ochra

10. KSU – Kto Cię obroni Polsko (akust)

11. Remiza – Remi Juśkiewicz – To tylko spacer

12. ZŁE PSY – Miłości moc

13.Basia Kawa  – Violin fire

14. Natalia Lesz – Gdybyśmy

15. Purple Daze – Under The Gun

16. Mery Spolsky – Sorry From The Mountain

17. Anna Maria Jopek – Sikoreczka

18. Jack Kill Project & Krzysiek – Cel nie jest ważny

19. RubyRun – Kiedyś

20.  Black Light – Winter

21. AtMe feat ValeriiaHevchuk – Belarus

22. Łukasz Drapała & Chevy – A my nie chcemy uciekać stąd

23. Paweł Tur – Takiej Cię nie znałem

24. Brigada W. – Na jesiennym balkonie

25. Łukasz Łyczkowski 5 RANO – Niepokonany

26. Czarny Bez  – Noce Kupały

27. White Deer Park – Ile jeszcze dróg

28. Ryszard Wolbach – Nie zabronisz mi tańczyć

29. Roch- Raj

30. Sławek Nalepa – Ponad Niebem