Remi Juśkiewicz: Próbowałem być businessmanem, ale mi nie poszło. To muzyka jest polem, gdzie mam coś do powiedzenia

Autor „Może Pojutrze” opowiada o swojej muzycznej drodze: Nie mam dużej popularności, mam zaledwie dwie płyty na koncie, ale ku mojemu zdziwieniu idzie wszystko powolutku do przodu. Jestem szczęśliwy.

Gościem „Muzycznej Polskiej Tygodniówki” Tomasza Wybranowskiego jest muzyk i kompozytor, Remigiusz „Remi” Juśkiewicz. Muzyk mówi o swojej muzycznej drodze, która rozpoczęła się już w dojrzałym okresie życia. Jak wspomina artysta, najpierw próbował swoich sił w businessie:

Ja też byłem trochę narzekaczem, bo próbowałem być businessmanem, ale mi nie poszło. Zdecydowałem, że muzyka jest polem, gdzie mam coś do powiedzenia – zaznacza Remi Juśkiewicz.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Remim Juśkiewiczem:

Pochodzący ze Zgorzelca artysta kilkanaście lat temu wyemigrował do Wielkiej Brytanii, o czym opowiada na antenie WNET. Wtedy również zaczął się kształcić artystycznie:

Niedługo to będzie 18 lat, a przyjechałem na sześć tygodni. (…) Na stare lata zacząłem się też kształcić. To się okazało wcale nietrudne za granicą – komentuje Remigiusz Juśkiewicz.

Remi Juśkiewicz, w pełnej poetyckiej i niezwykłej bajkowej krasie. Fot. arch. własne.

 

Remigiusz Remi Juśkiewicz opowiadał także o doświadczeniach związanych z brytyjskim systemem kształcenia akademickiego.

Jak komentuje muzyk i autor albumu „Może pojutrze” jest on zupełnie inny niż polski i skupia się na otwartości na różnorodność oraz pomoc w obraniu i realizowaniu się we własnej, wybranej ścieżce kariery:

 

 

Najpierw studiowałem przy West London University studiowałem song writing. Nigdy w życiu nie studiowałem nawet w Polsce, zupełnie nie wiedziałem jak to wygląda. Powiedzieli, że jeżeli uprawiasz hip-hop – pomożemy ci tworzyć piosenki hip-hopowe, jeżeli country to country itd. Tak było. Nie ingerują, tylko starają się pomóc – zaznacza Remigiusz Juśkiewicz.

Ponadto, poetycki bard i rozmówca Tomasza Wybranowskiego pochyla się też nad tematem sukcesu. Remi Juśkiewicz otwarcie przyznaje, że „póki co nie jest w stanie utrzymywać się jedynie ze swojej działalności muzycznej„, ale uważa, że „ma przed sobą pozytywną perspektywę„:

Sukcesem trudno to nazwać, bo tak szczerze mówiąc jeszcze nie żyję z muzyki. Nie mam dużej popularności, mam zaledwie dwie płyty na koncie, ale ku mojemu zdziwieniu idzie wszystko powolutku do przodu i jestem szczęśliwy – przyznaje Remigiusz „Remi” Juśkiewicz.

Tutaj link, gdzie można zakupić jego album „Może pojutrze”: www.ebay.co.uk/Moze.Pojutrze/

opracowanie: Nina Nowakowska

Piotr Banach: Chciałem być gwiazdą rocka, bo wydawało mi się, że ta branża muzyczna jest ostoją szlachetności i ideałów

W „Muzycznej Polskiej Tygodniówce” muzyk mówi m.in. o swoim odejściu z grupy Hey: Każdy ma swój zgiełk, ale nie o to chodziło. Ja byłem rozczarowany branżą muzyczną. Słowo branża dużo tu wyjaśnia.

[related id=145009 side=right] Gościem najnowszej „Muzycznej Polskiej Tygodniówki” jest Piotr Banach. W 1992 r. założył on zespół Hey, którego był liderem i gitarzystą. Słynną formację opuścił w 1999 r., by w tym samym roku nagrać  pierwszą solową płytę z Indios Bravos. W zespole gra po dziś dzień. W 2010 r. powołał do życia nowy muzyczny projekt – Ludzie Mili. Piotr Banach mówi o początkach swojej muzycznej ścieżki, swoich idolach i artystycznych motywacjach:

Chciałem być gwiazdą rocka, bo wydawało mi się, że ta branża muzyczna jest ostoją szlachetności, wzniosłych ideałów, że wszyscy walczymy o to by świat był lepszy – podkreśla Piotr Banach.

[related id=82837 side=right] Założyciel grupy Hey opowiada również o powodach, dla których pod koniec lat 90. rozstał się ze słynną formacją. Zdaniem Piotra Banacha, powodem odejścia nie było wyczerpanie nabierającą tempa karierą, ale rozczarowanie branżą muzyczną:

Same te rzeczy związane z koncertami, wywiadami i terminami są częścią życia każdego muzyka, każdy ma swój zgiełk. Nie o to chodziło. Ja byłem rozczarowany branżą muzyczną – podkreśla artysta.

Rozmówca Tomasza Wybranowskiego opisuje swoje negatywne doświadczenia z branżą muzyczną, które spowodowały jego rozczarowanie i potrzebę zmiany kierunku ścieżki kariery. Jak komentuje Piotr Banach, w tzw. show businessie często górę nad wartością artystyczną i ideałami biorą przyziemne, ludzkie pragnienia i potrzeby:

Słowo branża dużo tu wyjaśnia, tak samo słowo show business. Wszędzie tam gdzie jest branża i business są najnormalniejsze ludzkie pragnienia (…) – chęć gromadzenia dóbr, chęć dominowania, wybicia się, bycia kimś wyjątkowym, rządzenia. To są normalne ludzkie cechy, ale w moim kontekście – bo spodziewałem się, że ta branża muzyczna będzie miała inne oblicze – wspomina Piotr Banach.

Gość „Muzycznej Polskiej Tygodniówki” wspomina też młodzieńcze lata i swoje ówczesne nastawienie względem niektórych grup społecznych, za które teraz przeprasza. Piotr Banach mówi m.in. o dawnej pogardzie względem osób, które podzielały tych samych pragnień i ideałów co część środowiska muzycznego Szczecina:

Pamiętam jak ja, jako młody człowiek i moje środowisko grzeszyliśmy głupotą, pewną pogardą, wypowiadając się na temat ludzi, którzy mieli zwykłą pracę. Dla nas ze Szczecina to był tzw. stoczniowiec (…) i, że my nie chcemy skończyć jak taki stoczniowiec. Ja w tym momencie przepraszam, nie tylko wszystkich stoczniowców, ale ludzi, którzy mają po prostu swoje życie, swoje zawody i ciężką pracę za taką naszą młodzieńczą głupotę.

Tomasz Wybranowski i Piotr Banach po wywiadzie w Szczecinie (rok 2019). Fot. Jan Olendzki.

Jak podsumowuje Piotr Banach, doszedł on do wniosku, że zarówno środowisko robotnicze jak i członkowie branży muzycznej mają takie same potrzeby i pragnienia, ale różnią się sposobem w jaki je osiągają:

Wydawało mi się, że branża muzyczna to zaprzeczenie życia stoczniowca, a okazało się, że nie. To są tacy sami ludzie, takie same środowisko tylko inne narzędzia – zaznacza Piotr Banach.

Muzyk mówi też piosence „Jeśli tylko, to będzie możliwe”. Nagrany wraz z Kafi utwór zapoczątkował formację BAiKA. Piotr Banach opisuje swoją trasę z Kafi i pierwsze publiczne wykonania wspomnianego kawałka:

Na każdym koncercie, nawet tam gdzie graliśmy pierwszy raz, potrafiliśmy poderwać tą piosenką ludzi do wspólnego śpiewania tka, że kilkanaście razy na koniec powtarzał się refren. My już przestawaliśmy grać, uśmiechaliśmy i bujaliśmy się, a publiczność cały czas śpiewała – opowiada Piotr Banach.

 

 

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w formie podcastu!

 

N.N.

Zubowski: pojawienie się na sejmowej wokandzie ustaw związanych z Polskim Ładem to kwestia czasu

Wojciech Zubowski w porannej audycji Radia WNET z Głogowa mówi m.in. o Polskim Ładzie oraz działaniach członków nowego koła poselskiego „Wybór Polska”.

W najnowszym „Poranku WNET” poseł PiS, Wojciech Zubowski, komentuje najświeższe wydarzenia polityczne w kraju. Nie sądzi, aby PiS miał problem z przegłosowaniem ustaw dotyczących Polskiego Ładu przy tarciach między jego partią a Porozumieniem:

Kwestią czasu jest pojawienie się na Sejmowej wokandzie ustaw związanych z Polskim Ładem – a więc kwota wolna od podatku, emerytura bez podatku. Nie sądzę aby ktokolwiek miał być przeciwko. (…) My dopiero będziemy prezentować szczegółowe rozwiązania, zawsze jest możliwość wprowadzenia pewnych rozwiązań – stwierdza Wojciech Zubowski.

[related id=148324 side=right] Deputowany mówi także o stracie większości w Sejmie klubu parlamentarnego PiS. Posłowie Zbigniew Girzyński, Małgorzata Janowska i Arkadiusz Czartoryski ogłosili w piątek, że opuszczają klub PiS i poinformowali, że powołają w Sejmie koło „Wybór Polska”. Klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości liczy zatem 229 posłów. Według posła utrata parlamentarnej większości przez Prawo i Sprawiedliwość nie oznacza, że większości nie otrzymają proponowane przez partię projekty:

Myślę, że możemy być o to spokojni. Przypomnę, że parlamentarzyści, którzy zdecydowali się na założenie nowego koła, w głosowaniach które miały miejsce w tym tygodniu (…) stanęli po stronie rządowej większości – komentuje poseł.

Nasz gość porusza także sprawy Głogowa. Problemem Głogowa jest wyludnianie się miasta:

Głogów tak jak niektóre inne miasta ma problem z tym, że się trochę wyludnia. Młodzież, która może sobie na to pozwolić ciągnie do większych ośrodków, a osoby, które mogą sobie na to pozwolić (…) starają się wyprowadzić z miasta. –  mówi Wojciech Zubowski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Program Wschodni: Dwadzieścia lat temu na lotnisku w Kijowie wylądował samolot z Janem Pawłem II

Dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie mówi o przygotowanych na tę rocznicę książkach: „Mamy dwie bardzo ciekawe publikacje. Jedna to ostatnia papieska książka „Pamięć i Tożsamość” po ukraińsku.”

W najnowszym „Programie Wschodnim” poruszana jest przede wszystkim tematyka literacka. Pierwszym gościem audycji jest dziennikarz, pisarz i podróżnik, Tomasz Grzywaczewski, który zawitał do Kijowa z powodu promocji swojej najnowszej książki pt. „Granice marzeń”. W Polsce publikacja wyszła nakładem wydawnictwa Czarne. Pisarz opowiada m.in. o premierze swojej książki w Kijowie:

Książka będzie miała swoją fizyczną premierę 26 czerwca, choć faktycznie ukazała się ona na Ukrainie już w zeszłym roku. Z przyczyn pandemii nie było wcześniej możliwości bym się tu pojawił. (…) Dzięki uprzejmości Instytutu Książki i Instytutu Polskiego w Kijowie mogę tutaj reprezentować polską literaturę faktu, reportaż.

Autor przybliża słuchaczom Wnet tematykę swojego reportażu. Jak wskazuje Tomasz Grzywaczewski jest ona relacją z podróży po wschodnich republikach separatystycznych:

Będę opowiadał o granicach marzeń, czyli o wędrówkach po tzw. państwach nieuznawanych, czyli republikach separatystycznych od Donbasu aż po Kaukaz – mówi Tomasz Grzywaczewski.

Ponadto, podróżnik podkreśla swoją radość w związku z ukazaniem się ukraińskiego przekładu reportażu. Opowiada również o tym jak wyglądało gromadzenie materiału pod publikację:

Bardzo się cieszę, że ta książka wyszła w języku ukraińskim, bo ona częściowo dotyczy tego co dzieje się na Ukrainie. Jej pierwszy rozdział poświęcony jest właśnie wojnie z Rosją na wschodzie Ukrainy, którą miałem okazję obserwować będąc na froncie pod Donieckiem – zaznacza Tomasz Grzywaczewski.

Drugim gościem audycji jest dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie, Robert Czyżewski. Rozmówca Pawła Bobołowicza dotyka tematu wsparcia dla wydawnictw, którego udziela Instytut Polski w Kijowie. Szef placówki wymienia wydawnictwa, które w tym roku doczekały się wsparcia ze strony Instytutu Polskiego:

Bardzo ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Po pierwsze mamy Lema i ukraińskie wydawnictwa, które go wydają – komentuje Robert Czyżewski.

Robert Czyżewski mówi również o dwóch interesujących publikacjach dotyczących tematyki Jana Pawła II. Zostały one wydane na pamiątkę 20-lecia rocznicy wizyty polskiego papieża w Kijowie:

Mamy dzisiaj szczególną rocznicę. Równo dwadzieścia lat temu (…) na lotnisku w Kijowie wylądował samolot z Janem Pawłem II. Z tej okazji mamy dwie bardzo ciekawe publikacje – mówi Robert Czyżewski.

Dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie opisuje przygotowane z okazji wyjątkowej rocznicy publikacje. Jak wskazuje Robert Czyżewski, pierwsza z nich stanowi zbiór ostatnich przemyśleń papieża. Druga przedstawia stanowisko Jana Pawła II odnośnie spraw związanych z Europą Środkowo-Wschodnią:

Jedna to ostatnia papieska książka „Pamięć i Tożsamość” po ukraińsku. Bardzo istotna, bo to już są ostatnie papieskie przemyślenia pod koniec jego życia, gdzie on o wielu rzeczach mówi bardzo wprost. Druga to (…) „Papieski głos w sprawie Europy Środkowo-Wschodniej” – relacjonuje Robert Czyżewski.

Trzecim gościem programu jest dziennikarz, pisarz i twórca „Kuriera Galicyjskiego”, Dymitr Antoniuk, który również opowiada o swojej najnowszej książce „Klasztory Rzymskokatolickie na Ukrainie”. Autor wspomina trasę promocyjną swojej najnowszej książki:

Zacząłem od Winnicy, a teraz mam już za sobą trzynaście spotkań z czytelnikami – stwierdza Dymitr Antoniuk.

Pisarz wspomina także reakcje, które towarzyszyły jego najnowszej książce o klasztorach rzymskokatolickich. Dymitr Antoniuk wyraża zaskoczenie pozytywną recepcją oraz sporym zainteresowaniem książką. Mimo to, autor nie ukrywa, że pojawiły się również głosy krytyczne w związku z tytułem publikacji:

Reakcje były bardzo dobre. Jestem zaskoczony, że jest tak dużo osób zainteresowanych, ale np. zarzuca mi się, że nie nazwałem książki „Rzymskokatolickie monastery na Ukrainie” – przyznaje Dymitr Antoniuk.

Czwartym gościem „Programu Wschodniego” jest Konsul Generalny RP w Odessie, Katarzyna Sołek. Konsul mówi o zakończonych w czwartek 24 czerwca Dniach Polskich w Odessie:

Przez cztery dni mieszkańcy Odessy oraz przyjezdni turyści mieli okazję uczestniczyć w szeregu wydarzeń prezentujących polską kulturę, historię, ale też kolory i potencjał współczesnej Polski – opowiada Katarzyna Sołek.

Gość audycji przybliża kulisy pracy nad projektem wydarzenia oraz wymienia partnerów imprezy:

To projekt, który został zorganizowany przez Konsulat Generalny Polski w Odessie przy dużym wsparciu Polskiej Organizacji Turystycznej, Zagranicznego Ośrodka w Kijowie oraz Kredo Banku, czyli instytucji należącej do Grupy PKO BP.

Katarzyna Sołek opisuje także cele wydarzenia. Jak podkreśla Konsul Generalny, najważniejszymi celami Dni Polskich w Odessie była promocja Polski oraz integracja lokalnej polonii:

Projekt bez wątpienia miał wymiar promocyjny skierowany do ukraińskiego odbiorcy, ale tak samo ważnym komponentem był jego wymiar polonijny, integrujący polską społeczność mieszkającą nad Morzem Czarnym – tłumaczy Katarzyna Sołek.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Czy Sosnowiec i Zagłębie miały powody szczycić się Edwardem Gierkiem? / Sławomir Matusz, „Śląski Kurier WNET” 84/2021

Gierek nie miał sentymentu do rodzinnej ziemi, tradycji, ludzi. Wręcz odwrotnie… Wolał „przeorać” Zagłębie i wtopić w województwo katowickie, utopić w śląskim żywiole i zalać ludnością napływową.

Sławomir Matusz

O nienawiści Gierka do Sosnowca i Zagłębia

W lipcu minie 20 lat od śmierci Edwarda Gierka – kiedyś I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR, a od grudnia 1970 r. I sekretarza KC PZPR.

W Sosnowcu i Zagłębiu w niektórych środowiskach traktowany jest jako mąż stanu, wybitny polityk z Sosnowca. Tylko że Gierek w Porąbce mieszkał przed wojną zaledwie kilka lat, zanim jako dziecko wyjechał z rodzicami do Francji na początku lat 20., a po wojnie – jeden rok. Wrócił do Porąbki i zaraz przeprowadził się do Katowic.

Przyglądając się działalności Edwarda Gierka, trzeba dostrzec, że nie tylko nie lubił on, ale wręcz nie znosił Sosnowca i Zagłębia. Może dlatego, że tu rodził się polski kapitalizm, a i w Zagłębiu mieszkało sporo Żydów, których nienawidził – czemu wielokrotnie dawał wyraz.

Dowodem osobistej niechęci do Zagórza i Sosnowca może być to, że Gierek w 1949 roku przeprowadził się do Katowic, a także włączenie Zagłębia do województwa katowickiego w 1975 roku. Porównując region z innymi utworzonymi wtedy województwami, Zagłębie miało razem z Ziemią Siewierską, Zawierciańską i Olkuską wystarczający potencjał demograficzny i gospodarczy, by utworzyć odrębne województwo dąbrowskie lub sosnowieckie. Gierek to świadomie jednak zlekceważył!

Żydzi kojarzyli się Gierkowi z bogactwem – przeciwstawianym tzw. klasie robotniczej, która była podstawową klientelą komunistów-bolszewików. Wywodząc się jednak z biednej rodziny, Gierek oglądał żydowskie kamienice, sklepy i kramy. Rodziło to w nim zazdrość i nienawiść. Dowodem na to jest sporo antysemickich, prymitywnych i agresywnych wypowiedzi Gierka z lat 1968–69. Nie ma tu znaczenia, że należąc do frakcji „puławian”, nazywanej przez „natolińczyków” Żydami, nie manifestował tak mocno jak oni antysemityzmu; wśród „puławian” było sporo komunistów żydowskiego pochodzenia, którzy jednak jako komuniści nie czuli się Żydami, a komunistami-internacjonałami, którym bliżej było do ZSRR niż do Izraela czy Polski.

Jak pisze Mirosław Szumiło (Edward Gierek – droga do władzy, www.historia.org.pl): „Sojusznikami »partyzantów« byli ludzie Gierka, którzy również liczyli na awans kosztem usuwanych z aparatu starszych działaczy o korzeniach żydowskich. Stąd prawdopodobnie wynikała demonstrowana przez Gierka w trakcie rozmowy z Wołkowem (konsulem ZSRR) postawa antysemicka.

Używając sowieckiego partyjnego slangu, Gierek mówił o „zaśmieceniu kosmopolitami” wielu instytucji tzw. frontu ideologicznego – prasy, radia i szkół wyższych. Podkreślał, iż przyczynił się do »uwolnienia Śląska« od partyjnych »rewizjonistów« pochodzenia żydowskiego”.

Nie jest też prawdą, że Gierek „otworzył” Polskę na Zachód. W cytowanym artykule Szumiło powołuje się na zapis jego rozmowy w 1969 roku z ambasadorem sowieckim w Polsce Awierkijem Aristowem. Szumiło tak pisze o Gierku, relacjonując rozmowę z Aristowem: „Gierek jawi się tutaj jako zwolennik zacieśniania współpracy gospodarczej ze Związkiem Sowieckim i polityki kolektywizacji wsi, zarzuconej przez Gomułkę. Skrytykował reprezentowaną przez tow. Wiesława filozofię ciągłego zaciskania pasa i planowane podwyżki cen, słusznie ostrzegając przed ich konsekwencjami społecznymi”. Polsce były w tym czasie potrzebne dolary na rozbudowę przemysłu ciężkiego na modlę sowiecką i utrzymanie spokoju oraz wzrost konsumpcji.

„Prozachodnia” Polska była przydatna Moskwie do uruchomienia transferu zachodnich technologii na wschód. Celem kolektywizacji wsi i budowy nowych osiedli było niszczenie tkanki społecznej, oderwanie od tradycyjnych wartości i łatwiejsze poddanie społeczeństwa indoktrynacji. Gierkowi na realizację tych planów i kupno zachodnich technologii potrzebne były dolary, więc zaciągał kredyty, by słać stal, statki i surowce do ZSRR. Zbliżała się olimpiada w Moskwie. W zamian za kredyty musiał stworzyć pozory niezależności od ZSRR. Ale że to były jednak pozory i polityka Moskwy, a nie Warszawy, świadczy nie tylko rozmowa z Aristowem, ale też wpisanie do konstytucji wiecznej przyjaźni ze wschodnim sąsiadem.

Jako I sekretarz KC PZPR, Gierek chciał wyburzyć większą część przedwojennej zabudowy Sosnowca i Będzina, która mu się źle kojarzyła, a w to miejsce postawić bloki na modłę radziecką.

W dużej części mu się to udało. Z powierzchni ziemi znikły nie tylko Kino „Zagłębie” – wizytówka Sosnowca, „Savoy”, ponad połowa Pogoni, Starego Sosnowca, niemal cała Stara Środula i wiele budynków w centrum miasta. To samo spotkało Będzin o dużym odsetku ludności żydowskiej. Podobny los podzieliła Dąbrowa Górnicza. W planach Gierka było wyburzenie Klimontowa, reszty Starego Sosnowca itd.

Oprócz uprzedzeń rasowych tow. Gierka, są też i przyczyny polityczne tej niechęci. Przed wojną Zagłębie zyskało miano „Czerwonego”. Znane było jako Czerwone Zagłębie – z powodu rozwijającego się tu hutnictwa, a nie ze względów politycznych. Miejscowe koła socjalistyczne i ruch robotniczy tworzyły się niezależnie od Moskwy – nie były inspirowane, finansowane ani sterowane z zewnątrz. Miejscowi socjaliści byli oporni wobec wpływów Moskwy – zbyt świeża była bowiem pamięć prześladowań przez rosyjskich zaborców. W czasie wojny poparciem cieszyła się Armia Krajowa, a nie AL.

To na pewno nie podobało się komuniście, który w Belgii i Francji szkolony był przez radzieckich doktrynerów i oficerów wywiadu politycznego, oddelegowanych do pomocy Francuskiej Partii Komunistycznej.

Ta niechęć do niezależnych ruchów socjalistycznych i lojalność wobec Moskwy, która wyrażała się i w utrzymywanych kontaktach, i w tym, że syna posłał na studia do Moskwy, została doceniona na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy Kreml właśnie w Gierku dostrzegł następcę Gomułki, który nie będzie szukał własnych rozwiązań, a sowietyzował Polskę i kupował zachodnie technologie zgodnie z zamiarami i życzeniami Kremla. Po Praskiej Wiośnie Moskwa nie mogła ufać i powierzyć takiego zadania Czechosłowacji, a zasobna w surowce Polska, otoczona państwami Układu Warszawskiego, z posłusznymi przywódcami partyjnymi, doskonale się do tej roli nadawała.

Gierek miał możliwość utworzyć w 1975 roku z ziem Zagłębia województwo sosnowieckie lub dąbrowskie. Nikt by się takiej propozycji I sekretarza nie sprzeciwił. Towarzysze partyjni zrozumieliby sentyment „przywódcy” do rodzinnych stron – gdyby tylko go miał.

Tym bardziej, że Zagłębie miało potencjał demograficzny, gospodarczy i odpowiednią powierzchnię, by utworzyć odrębne województwo. Pod względem liczby ludności i obszaru byłoby to województwo średniej wielkości w porównaniu do 49 pozostałych. Ale Gierek nie miał takiego sentymentu do rodzinnej ziemi, tradycji, do ludzi stąd. Wręcz odwrotnie…

Gierek wolał „przeorać” Zagłębie i wtopić w województwo katowickie, utopić w śląskim żywiole i zalać napływową ludnością. Zniszczyć nie tylko odmienną architekturę – tak różną od śląskiej, ale i lokalne struktury życia społecznego, kulturę, tradycje. Zunifikować ze Śląskiem, niszcząc całkowicie odmienność. Dlatego powstały na terenie Zagłębia wielkie osiedla-sypialnie, jak Zagórze, Środula, Syberka czy Gołonóg – by zadusić tę odrębność; utopić autochtonów w ogromnej masie przyjezdnych.

Innym dowodem może być to, że w Sosnowcu i w Zagłębiu nie znalazła lokalizacji żadna z ważnych dla województwa instytucji związanych z nauką, kulturą czy przemysłem. Powstał Uniwersytet Śląski – w Katowicach, Górnośląskie Centrum Kultury – w Katowicach, „Spodek” – w Katowicach, Górnośląski Park Kultury i Wypoczynku – w Chorzowie (mimo Stawików i Bagrów, które świetnie się do tego celu nadawały!), podobnie z innymi instytucjami. To dowód i jednocześnie wyraz olbrzymiej niechęci Gierka do Sosnowca i Zagłębia. Na obrzeżach Dąbrowy Górniczej wybudowano Hutę Katowice. Głównym odbiorcą jej stali był – oprócz polskiego przemysłu – Związek Radziecki. Symbolicznym tego dowodem był start 27 czerwca 1978 r. Sojuza 30 ze sztandarem Huty Katowice na pokładzie. To wydarzenie pokazywało, że huta była częścią przemysłu radzieckiego, a nie polskiego.

W zamiarach Edwarda Gierka Zagłębie miało być bezosobową, pozbawioną własnej tożsamości sypialnią!

To miała być kara za Żydów – mających tu sklepy i kramy na Targowej i Ciepłej, za poparcie dla AK, za niezależnych od Moskwy rodzimych socjalistów, antyrosyjskość i kolebkę kapitalizmu. Tak więc Zagłębie ma szczęście, że Gierek rządził tylko jedną dekadę, a nie dłużej – bo kamień na kamieniu by tu nie został. A ma ogromnego pecha, że w ogóle doszedł do władzy, tu się urodził.

Artykuł Sławomira Matusza pt. „O nienawiści Gierka do Sosnowca i Zagłębia” znajduje się na s. 9 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 84/2021.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Matusza pt. „O nienawiści Gierka do Sosnowca i Zagłębia” na s. 9 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 84/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bault: Były prezes TK Włoch przestrzega przed projektem ustawy przeciw homofobii. Katolicy mogą być ścigani za poglądy

Węgierska ustawa przeciw propagandzie LGBT i włoska przeciw homofobii. Dziennikarz „Do Rzeczy” o różnicy w podejściu prasy europejskiej do ustaw oskarżanych o ograniczanie wolności słowa.

Olivier Bault w przeglądzie prasy europejskiej omawia echa uchwalenia przez węgierski parlament ustawy zakazującej promocji homoseksualizmu. Przyjęcie tego opracowanego przez rząd aktu prawnego spotkało się z surową krytyką licznych mediów w zachodniej części Starego Kontynentu.

17 krajów podpisało list protestujący przeciw dyskryminacji wobec osób LGBT na Węgrzech.

Tymczasem we włoskim Senacie utknął projekt ustawy przeciwko homo- i transfobii. We Włoszech mówi się, że projekt ten zagraża wolności słowa i dyskryminuje szczególnie katolików. Jednak włoska ustawa nie spotyka się z takim międzynarodowym potępieniem jak węgierska. Jak zauważa Bault,

W jednym przypadku mówi się o niebezpieczeństwie dyskryminacji i ograniczenia wolności słowa, a w drugim nie.

W sprawie włoskiej ustawy głos zabrała Stolica Apostolska. Sekretariat Stanu zaznaczył, że niektóre przepisy tej ustawy mogą zagrozić wolnościom Kościoła Katolickiego we Włoszech, które gwarantuje konkordat. Watykan wzywa parlamentarzystów do dokonania zmian w procedowanej ustawie.

Były prezes Trybunału Konstytucyjnego Włoch przestrzega przed projektem ustawy twierdząc, że jest na tyle niejasny, że katolicy faktycznie mogą być ścigani za poglądy.

Stowarzyszenia katolickie mogłyby być ścigane za to, że kobiety i mężczyźni pełnią w nich odmienne działania.

Nawet katolicki uniwersytet może być ścigany karnie za przyjęcie dokumentów bioetycznych.

Dziennikarz „Do Rzeczy” powraca do ustawy węgierskiej. Dziennik „Le Figaro” wskazuje, że ustawa wiąże pedofilię z homoseksualnością. Jest, jak mówi Bault, po części prawda. Ustawa mówi bowiem zarówno o karach za czyny pedofilskie, jak i o zakazie propagowania homoseksualizmu wśród niepełnoletnich.

Ustawa, która została uchwalona bez przeszkód we wtorek 15 czerwca dzięki superwiększości partii Viktora Orbána broni teraz prawa dzieci do identyfikacji co urodzoną.

To ostatnie najwyraźniej oburza „Le Figaro” – dodaje nasz gość. Z kolei „Frankfurter Allgemeine Zeitung” stwierdza, że węgierski premier od dawna wykorzystuje resentyment wobec mniejszości:

Premier Węgier Viktor Orbán chce dla własnych celów zmobilizować niechęć wobec mniejszości politycznej.

Gazeta dodaje, że innym przykładem była antysemicka kampania przeciwko  George’owi Sorosowi.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!
A.W.K./A.P.

Studio Dublin – 25. 06. 2021 – Sandra Maria Kwiatkowska, dr Jarosław Płachecki, Maciej Sieczak i Bogdan Feręc, Polska-IE

Piątkowy poranek w sieci Radia WNET należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W gronie gości:

  • Sandra Maria Kwiatowska – wokalistka i trenerka wokalna, od siedemnastu lat mieszkająca w Irlandii,
  • dr Jarosław Płachecki – dziekan Staropolskiej Szkoły Wyższej w Dublinie, były prezes Irish – Polish Society,
  • Maciej Sieczak – muzyk, połowa duetu „Kozyrska – Sieczak”,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio 37.

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Wydawca techniczny: Nina Nowakowska, Aleksander Popielarz, Andrzej Karaś

Realizatorzy: Michał Mioduszewski (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin).

 

 

Tradycyjnie na początku Studia Dublin z szefem portalu Polska-IE.com Bogdanem Feręcem przypominamy sobie alfabet grecki. Alfa, Beta, Gamma i … No tak, Delta.

Irlandzki minister zdrowia Stephen Donnelly oznajmił, potwierdzając anons wicepremiera Leo Varadkar, że ostateczna decyzja o kolejnym kroku odmrożenia Irlandii z objęć koronawirusa, zapadnie w ostatniej chwili, czyli w przyszłym tygodniu.

Zwłoka ma związek z rosnącą ilością zakażeń wariantem koronawirusa Delta. Warunki zmienne są, powiedział minister Donnelly. Trzeba teraz ściśle monitorować ich rozwój. W tym i przyszłym tygodniu minister spotykać się będzie z krajowym Zespołem ds. Zdrowia Publicznego oraz przedstawicielami HSE, by na bieżąco kontrolować stan epidemiologiczny kraju.

Co do samej dynamiki wzrostu zakażeń odmianą Delta jest ona duża, bo w ubiegłym tygodniu stanowiły 5%, a w tym tygodniu już 20%. Minister uważa, że w tej sprawie, najważniejsze zdanie należy do naukowców i lekarzy.

Tutaj jeszcze jeden kamyczek do szczepionkowego ogródka, albowiem specjaliści – medycy zastanawiają się, czy osoby w pełni zaszczepione, odporne będą na nowe warianty, które obecne są teraz i przypuszczalnie mogą pojawiać się w najbliższej przyszłości. Czy czekają nas kolejne szczepienia punktujące nowe warianty koronawirusa. Wydaje się, że jednak tak.

Siedziba irlandzkiego rządu. Fot. Studio 37 Dublin (c).

Przynajmniej 5 tys. domów w Republice Irlandii zaczyna się kruszyć i przypominają budynki z serca stref wojny.  Właściciele nieruchomości wybudowanych podczas boomu gospodarczego w latach 1990 – 2000 dotkniętych problemem już zapowiadają walkę o odszkodowanie. 

Powodem tego jest mało restrykcyjne prawo budowlane, które nie wykluczało z listy materiałów budowlanych z miką, minerałem pochłaniającym wodę i dewastującym ściany i elewacje budynków głównie na północno – zachodnim skraju Irlandii w hrabstwach Mayo i Donegal. Manifestacje wściekłych Irlandczyków przeszły ulicami Dublina a rząd w kwestii pomocy pokrzywdzonym jest bardzej niż powściągliwy.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem, szefem Polska-IE:

 

 

Hanna Dowling, były prezes Irish-Polish Society a w centrum dkotor Jarosław Płachecki podczas spotkania w Domu Polskim w Dublinie. Dr Płachecki przegląda „Trybunę Ludu” wydaną w dniu wizyty Jana Pawła II w Warszawie, w 1979 roku. Fot. archiwum H. Dowling

Z doktorem Jarosławem Płacheckim, dziekanem Staropolskiej Szkoły Wyższej w Dublinie, byłym prezes Irish – Polish Society, rozmawiał szef Studia 37 o przyszłości irlandzkiej gospodarki. Mimo złych prognoz eksporterzy w Republice Irlandii przewidują wzrost do 8% do końca 2021 r.

Enterprise Ireland to państwowa agencja odpowiedzialna za pomoc irlandzkim firmom w starcie, rozwoju i umiejętnym poruszaniu się na rynkach międzynarodowych. Eksport firm, które wspiera, utrzymuje się na stałym poziomie w 2020 r., pomimo ogromnych wyzwań i problemów związanych i z pandemią, i z Brexitem.

Trzeba jednak powiedzieć, że porównanie rok do roku eksportu i samych wyników irlandzkiej gospodarki rozpatruje się od bardzo niskiego, bo pandemicznego poziomu tych wartości. – dodał dr Jarosław Płachecki.

Eksport do strefy euro nadal rósł, zwiększając się o 1,6% do łącznej wartości 5,85 mld euro w 2020 r. Natomiast strefa euro odpowiada obecnie za 23% eksportu, czyli dwukrotnie więcej niż dziesięć lat temu.

Dublin, dzielnica biznesowa. Fot. Studio 37.

Wielka Brytania pozostaje wciąż największym rynkiem eksportowym, choć w 2020 r. skurczyła się o 3,8%. Wielka Brytania odpowiada obecnie za 29% całkowitego eksportu, co zamyka się kwotą 7,51 mld euro obecnie w porównaniu z 5,5 mld euro sprzed dziesięciu lat. Zdaniem opozycyjnych polityków wobec rządu premiera Martina nie taki straszny Brexit.

Podnoszą się jednak głosy, że Republika Irlandii może znacznie tracić w obrocie gospodarczym z Wielką Brytanią po jej wyjściu z Unii Europejskiej. Czy może to sprawić, że irlandzcy politycy będą krytyczni wobec Unii Europejskiej i tęsknym okiem patrzeć na Wielką Brytanię?

Na pewno nie dojdzie do tego, że Irlandczycy pomyślą o wyjściu ze struktur UE. Po prostu im się to nie opłaca. Samo położenie Republiki Irlandii i fakt, że jest to teraz jedyny angielskojęzyczny kraj w zjednoczonej Europie przekłada się na zyski dla wyspy. – zauważa dr Jarosław Płachecki.

Dr Jarosław Płachecki i Tomasz Wybranowski rozmawiali także o zbliżającej się rocznicy XXX-lecia powstania Polskiej Ambasady w Dublinie i przygotowywanych z tej okazji publikacji. Warto jednak pamiętać, żę stosunki dyplomatyczne między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Irlandii nawiązano dużo wcześniej:

Irlandzko-polskie stosunki dyplomatyczne nawiązano w 1929 roku. Wtedy Wacław Tadeusz Dobrzyński został Konsulem Generalnym Polski w Irlandii. W czasie II Wojny Światowej Irlandia zachowała neutralność, a polski konsulat w Dublinie działał nieprzerwanie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z doktorem Jarosławem Płacheckim:

 

andra Maria Kwiatkowska pod niebem mistycznym krainy druidów i prastarych Celtów.

 

Kolejnym gościem jest Sandra Maria Kwiatkowska, wokalistka i trenerka wokalna. Sandra Maria Kwiatkowska jest rodowitą tczewianką, któa od 17 lat żyje, pracuje i rozwija swoje talenty pod niebem Irlandii. Jakie talenty? Dowiecie się tego piękne słuchaczki i zacni słuchacze z serwisu internetowego Sandry Marii, pod adresem heartsinging.eu.

Jej pasją jest śpiew, który pochodzi z serca i osadzony jest w ciele. Pomaga również innym w odnajdywaniu siebie poprzez głos oraz uczy techniki wokalnej.

Razem ze swoim partnerem, producentem muzycznym Marcinem Ciszczoniem (znanym pod pseudonimem Martin Emiji) tworzą muzykę, której przesłaniem jest empatia, otwartość serca, miłość do natury i samorozwój.

Sandra Maria zdradziła Tomaszowi Wybranowskiemu, że na Szmaragdową Wyspę przyciągnęła ją muzyka zespołu Clannad.

Irlandia jest magiczna. Myślę, że ten ląd coś w sobie ma. – dodała Sandra Maria Kwiatkowska.

Po niemal dwóch latach od stworzenia anglojęzycznego projektu „I’m Your Dirty Sacred”, poczuła, że

Po latach śpiewania w języku angielskim, pragnę powrócić do swoich korzeni. Moje piosenki zawsze odzwierciedlają mój osobisty proces w odkrywaniu siebie. Chcę pisać o rzeczach istotnych, o głębi i pięknie jakie odnajduje w życiu, o tym co mnie dotyka, wzrusza i porusza.

I tam zrodził się pomysł piosenki „Staję się sobą”. To bardzo intymne i kobiece wyznanie Sandry Marii o drodze, jaką przebyła by spotkać samą siebie w miłości i w zgodzie na to co widzi w lustrze, ale i akceptacji tego, co nie zawsze jej się w niej podobało.

Ten utwór to wyciągnięcie przyjacielskiej dłoni do samej siebie i każdej kobiety. To manifest kobiety, która odkrywa swoją moc. Nie wyobrażam sobie, by to wyznanie mogło powstać w języku innym niż ten, który ukształtował moje postrzeganie świata. – dodaje Sandra Maria Kwiatkowska. – Pragnę, by ta piosenka otwierała serca, by przysiadała na Waszym ramieniu niczym kolorowy motyl, symbol transformacji i otulała Wasze zmęczone ciała i dusze. Niech płynie z serca do serca.

W powstanie utworu i magicznego teledysku zaangażowanych było wiele cudownych ludzi. W tym muzycznym obrazku do pieśni, kobietami i dziewczęta (w bardzo różnym wieku) stworzono wielki i solidarny krąg, symbol energii żeńskiej i kobiecej jedności.

Wystąpiły w nim zwyczajne kobiety, takie jak ja i Ty, kobiety, które mają odwagę by każdego dnia stawiać na siebie, na drogę serca i bycie sobą. – przemawia do pań Sandra Maria.

Sandra Maria stwierdziłą, że ma wielkie szczęście i przywilej być otoczoną przez cudownych Polaków w Irlandii.

Tworzymy cudowne rzeczy razem.

Profil Sandry Marii znajdą państwo tutaj: letyourheartsinging, zaś Instagramowe opowieści pod tym linkiem: heartsingingsandra.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Sandrą Marią Kwiatkowską:

 

Ostatnim gościem Studia Dublin jest muzyk Maciej Sieczak, połowa duetu „Kozyrska x Sieczak”.

Maciej Sieczak mówił o długogrającym debiucie duetu „Nowe niebo”. Tkliwi dream – pop rockowcy, jak obiecali kilka tygodni temu na antenie Radia WNET, tak też dotrzymali słowa:

Dzisiaj 25 czerwca 2021 r. i tak jak obiecywaliśmy dziś ukazała się nasza debiutancka płyta „Nowe Niebo”. Na naszej stronie stronie kozyrskaxsieczak.pl można już kupić płytę i to nie tylko w wersji cyfrowej, ale i fizycznie. – cieszył się Maciej Sieczak.

Trzy singlowe rozgrzewacze (z czterech) przed premierą albumu były już słuchaczom Radia WNET doskonale znane. Dwa z nich „Powolność” i „Jestem” były naszymi częstograjami.

 

Grupa powstała w Gdańsku w 2018 roku. Przy mikrofonie, z piórem poetyckim w ręku i nucąca melodie Joanna Kozyrska – Sieczak oraz szczęśliwy gość „Studia Dublin” Maciej Sieczak. To on odpowieda za ostateczny lształ kompozycji, warstwę instrumentalną i produckję.

Na albumie duet (także w życiu prywatnym) umieścił 11 piosenek, które jak zgodnie twierdzą są znaczone cieniem ich inspiracji i przecięć wspólnych życiowych dróg i empirii.

„Nowe Niebo” to opowieść o poszukiwaniu prawdziwej twarzy w świecie pełnym ułudy (nagrania „Droga” i „Chwila”), pragnieniu szczęścia i spełnienia (przepiękny „Jestem”), a także o ocenie teraźniejszości przez pryzmat pandemii, która ludzkości dała możliwość przeanalizowania naszych celów, pragnień i prawdziwej jakośći życia (ergo wegetacji). Tam osobiście odbieram dwa finalne nagrania „Tui teraz” i „Wszystko”.

Podobnie jak pierwsza EPka zespołu, tak i długograj „Nowe Niebo” powstał w studiu Tall Pine Records pod dyrekcją i czułym uchem Łukasza Sieradzkiego. Album przeniesie nas klimatem do melodycznych i piosenkowych lat. 80. XX wieku. Kompozycje chaakteryzuje rozmach i dream popowy sznyt ze znakomitymi rockowymi zagrywkami i solówkami.

Od 6 lipca krążek będzie „Polskim albumem tygodnia Radia WNET”. Zachęcam do zakupu albumu: kozyrskaxsieczak.pl/noweniebo, a przynajmniej odsłuchu w churach dźwięków: kxs.lnk.to/noweniebo

Album jest bardzo różnorodny i na pewno nie znudzi słuchaczy. Jestem z niego bardzo zadowolony, ponieważ udało mi się przelać jako kompozytorowi całą gamę i atmosferę muzyki, którą nasiąknąłem przez ostatnie 15 lat. – powiedział Maciej Sieczak.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Maciejem Sieczakiem:

 

Współpraca: Katarzyna Sudak, Jakub Grabasz i Bogdan Feręc

 


Partner Radia WNET

      (C) Produkcja: Studio 37 Dublin Radia WNET – czerwiec 2021 roku

Studio Dublin na antenie Radia WNET od października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątek, zawsze po Poranku WNET ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

KRS odrzuciła kandydaturę Łukasza Piebiaka na sędziego Sądu Najwyższego

Jak komentuje Krzysztof Kwiatkowski z KRS: „Rada dziś tę kandydaturę odrzuciła, bo jej większość pamięta zapewne, że pan Piebiak odszedł z Ministerstwa Sprawiedliwości po wybuchu afery hejterskiej”.

Krajowa Rada Sądownictwa odrzuciła w czwartek kandydaturę byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka na sędziego Sądu Najwyższego. Podczas głosowania Krajowej Rady Sądownictwa otrzymał on osiem głosów „za”, cztery głosy „przeciw”, a siedem osób wstrzymało się od głosu. Zgodnie z prawem, by kandydatura uzyskała akceptację KRS, głosów „za” musi być więcej niż liczonych łącznie głosów przeciwko i wstrzymujących się. Jak komentuje członek KRS i senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski:

Rada dziś tę kandydaturę odrzuciła, bo jej większość pamięta zapewne, że pan Piebiak odszedł z Ministerstwa Sprawiedliwości bezpośrednio po wybuchu afery hejterskiej, w której szkalowano sędziów, w tym ówczesną I Prezes SN – mówi Krzysztof Kwiatkowski.

Sędzia odszedł z resortu w sierpniu 2019 r. bezpośrednio po ujawnieniu przez Onet.pl afery hejterskiej.

Zgodnie z artykułami portalu publikowanymi w drugiej połowie sierpnia 2019 r., Łukasz Piebiak miał kontaktować się w mediach społecznościowych z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić działania dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Iustitii prof. Krystiana Markiewicza. Zdaniem serwisu Onet odbywało się to za wiedzą wiceministra. Po publikacji doniesień, które wywołały medialną burzę, Piebiak podał się do dymisji. Mimo to,  w maju 2021 r. został jednak zaakceptowany przez Radę jako kandydat do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Niezależnie od tego, postanowił startować także w konkursie do SN.

Źródło: Wp.pl, Onet.pl, Twitter

N.N.

Abp Sławoj Leszek Głódź został sołtysem. Terlikowski: To kontrowersyjny krok

Ukarany przez Stolicę Apostolską abp Sławoj Leszek Głódź został jednogłośnie wybrany na nowego sołtysa w Piaskach na Podlasiu. Według Tomasza Terlikowskiego „granica śmieszności została przekroczona”.

Głosowanie w podlaskich Piaskach spowodowała rezygnacją poprzedniego sołtysa, Edwarda Klisza. W wyborach nowego sołtysa wzięło udział dziewięć osób spośród 36 uprawnionych. Wszyscy spośród nich jednogłośnie opowiedzieli się za wyborem należącego do tej pory do Rady Sołeckiej abp. Głódzia. Duchowny przeniósł się do Piasków, które są częścią jego rodzinnej wsi Bobrówki, po tym jak w marcu Stolica Apostolska ukarała go nakazem zamieszkania poza obrębem gdańskiej archidiecezji.

Sprawę komentuje dziennikarz i publicysta katolicki, Tomasz Terlikowski. W rozmowie z Onetem, powołując się na Kodeks kanoniczny stwierdza, że jest to kontrowersyjne posunięcie ze strony arcybiskupa:

Arcybiskup Głódź dostał od papieża zakaz pracy w diecezji gdańskiej, a funkcję sołtysa będzie pełnił w diecezji białostockiej. To kontrowersyjny krok z jego strony przynajmniej z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że artykuł 285, paragraf 3. Kodeksu kanonicznego zakazuje pełnienia funkcji świeckich przez duchownych – mówi Tomasz Terlikowski.

Zdaniem katolickiego dziennikarza, arcybiskup mógł uznać funkcję sołtysa za małoznaczącą w związku z czym nie przewidział zainteresowania sprawą. Jak wskazuje jednak Tomasz Terlikowski, warto mieć na uwadze, że apb Głódź jest doktorem prawa kanonicznego:

Oczywiście Głódź to doktor prawa kanonicznego, więc może znalazł sobie jakiś paragraf, który pozwoli mu legalnie pełnić funkcję sołtysa. Może też przyjął ją, bo myślał, że jest ona tak niska i nieznacząca, że nikt się tym nie zainteresuje. Cokolwiek arcybiskupem Głódziem motywowało, to powiem jedno: ma on tak straszne parcie na szkło, że przyjmie każdą okazję, by być na świeczniku, czy to w małej, czy dużej społeczności. Tak to odbieram – stwierdza Tomasz Terlikowski.

Jak podsumowuje w rozmowie z Onet.pl publicysta: „granica śmieszności została tu przekroczona”. Do tematu abp Głódzia odnosi się również psycholog społeczny prof. Zbigniew Nęcki, który podkreśla, że może tu chodzić o poczucie społecznej izolacji duchownego:

Głódź ma zapewne teraz poczucie osamotnienia i izolacji. On jest przyzwyczajony do codziennych stałych kontaktów. Dlatego teraz miał zapewne frustrację, a nawet depresję. Przyjął funkcję sołtysa, bo w moim mniemaniu buduje sobie publiczny teatrzyk, w którym będzie mógł zbierać atencję od swoich sąsiadów, którzy będą do niego przychodzić, załatwić sprawy jako do sołtysa. Będą mu łechtać ego, a on najwyraźniej potrzebuje tego jak uzależniony narkotyków – mówi prof. Nęcki.

Jak podaje „Newsweek” Abp Głódź posiada w Bobrówce posiadłość o powierzchni 21 ha z pałacem. Według redakcji tygodnika, sama działka jest warta około miliona złotych, a nieruchomości wraz z wyposażeniem nawet dwa lub trzy razy tyle. Warto zaznaczyć, że na terenie działki mieści się prowadzone przez Caritas centrum terapii zajęciowej. Służy ono dzieciom i osobom z niepełnosprawnościami.

Źródło: Onet.pl

N.N.