Poezja wydana na żer szmacianych memów. Recenzja Tomasza Wybranowskiego albumu „Dźwięki słowa” Tomasza Lipy Lipnickiego.

Tomasz Lipa Lipnicki dzieli się słowem w sposób przemyślany i godny. I nie traktuje tego, jako formy oczyszczenia czy terapii. Chodzi po prostu o poznanie przez prawdę dźwięków i szczerości słów.

W świecie pełnym ułudy, poprawności i bojaźni przede wszystkim co indywidualne a nie masowo i często akceptowalne (nieważne w którą stronę zwrócony jest wektor polityczności), Tomasz Lipa Lipnicki odważnie pragnie, aby słuchacze i czytelnicy lepiej go poznali.

Nie jest tajemnicą, jakie przekonania polityczne i poglądy na świat na Lipa. I bardzo dobrze. Obawiam się tych, którzy mawiają: „nie mam żadnych przekonań i w nic nie wierzę”.

Tomasz Wybranowski 

 

Tomasz Lipa Lipnicki chłopak z gitarą z gdańskiego Nowego Portu pokazał swoją poetycką twarz. Ktoś może się wzdrygnąć, ktoś popukać w czoło i zadać pytanie: po co? Odpowiedź zdaje się być jedna i ja ją tak przynajmniej odbieram:

Czas przywrócić słowu i ideom szacunek, moc i odpowiedzialność.

Tomasz Lipa Lipnicki

W dzisiejszych czasach słowo jak i honor wiele nie znaczą. Praktycznie nic. Podobnie niczego nie konotuje na publicznych forach zapewnienie i dawanie przez polityków, artystów i tak zwanych celebrytów „słowa honoru”. Albumem „Dźwięki słowa” Tomasz Lipa Lipnicki to po prostu zmienił. Choć woła na puszczy, to bardzo donoścny i ważny głos.

Tomasz Lipa Lipnicki dzieli się słowem w sposób przemyślany i godny. I nie traktuje tego, jako formy oczyszczenia czy terapii. Chodzi po prostu o drogę do poznania przez prawdziwe dźwięki, szczere słowa i akt twórczy.

W rozmowie ze mną na antenie Radia WNET Tomasz powiedział mi, że „napędza go szeroko rozumiane człowieczeństwo i jego podmiot – człowiek”. Album „Dźwięki słowa” jest tego realizacją.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Tomaszem Lipą Lipnickim:

 

Tomasz Lipa Lipnicki odszedł od stylistyki Illusion i Lipali, aby z sieci interpretacji i nawiązań, mnogości impulsów i bodźców przetworzyć a potem przedstawić swoje widzenie „nowego wspaniałego świata”. Ale ów wspaniały świat tworzymy my – ludzie, o czym często zapominamy.

„Dźwięki słowa” to delikatna, aby nie powiedzieć czuła i tkliwa wyprawa do krainy muzyki, gdzie nie ma jakichkolwiek barier czy granic, które strzegą stylów w ich encyklopedycznych ramach.

Ale to przede wszystkim wędrówka na terytorium świadomego i oszczędnego słowa. Tomasz Lipnicki uniknął banałów i konwenansów. Przez ostatnie lata cyzelował słowa, które z myślą o tym albumie powstały najpierw.

W rozmowie z artystą powiedziałem, że oto wydał dziesięć swoich wierszy, które doprawił i opatrzył dźwiękami. Jest jego gitara, jest bas Bartka Wojciechowskiego i perkusja Łukasza Jeleniewskiego. W akompaniamencie pojawiają się także dźwięki skrzypiec Filipa Siejki i wokalizy Anny Leśniewskiej.

Ale muzyce towarzyszą i dźwięki ze świata, o którym Lipa opowiada. Znajdziemy odgłosy ze spaceru zimową zadumą śniegu, jest zawodzący psychodelicznie i złowróżbnie wiatr i szczekający pies. Jest też dźwiękowy zapis budzącej się mgły w rytm skrzypiącej łódki i wioseł bijących w wodę (a może ster, który nas otacza?).

To bardziej muzyczny wieczór autorski poety – Lipnickiego niż rockowa płyta. Na jedenaście utworów, z których dziesięć jest autorstwa Lipy a jedno Trenta Reznora z Nine Inch Nails (wieńczący „Hurt” znany też z wykonania Johnny’ego Casha) właściwie tylko trzy możemy uznać za piosenki. W tym gronie prawdziwy majstersztyk – „Ballada na umieranie”.

Piosenką, która brzmi jak wezwanie do opamiętania w dzisiejszych czasach, jest także „Pieśń na wyjście” z metaforami Edwarda Stachury.

Niewiele na tym albumie jest piosenkowości. Znacznie więcej teatru rapsodycznego i deklamacji. Powiem szczerze, Lipa może zawstydzić niejednego dyplomowanego aktora.

 

DŹWIĘKI SŁOWA

Album zaczyna się delikatnie, bardziej niż nastrojowo, baśniowo wręcz. Oto letnia burza, gdzieś nad pięknym rozlewiskiem. Z mgły dobiegają dźwięki. Łagodne pociągnięcia strun gitary koją.

Jutro coś się musi wydarzyć, widzę to z tego w jaki sposób stoją auta w korku. Czytam z ruchu warg przechodniów… – opowiada Tomasz Lipa Lipnicki.

A potem wsiadamy na rydwan basu i gitary i odpływamy ku marzeniom wraz z wznoszącym się lotem porannym ptakiem. Z tego tekstu zapamiętam do końca życia cytat:

Przychodzi czas i wskakujemy do rzek nienawiści zachłystujemy się i toniemy…

Potem wysłuchamy „Pieśni na wyjście” Stachury, która rozbrzmiewa trochę jak bluegrassowa ballada a trochę jak szlagier z pogranicza country i amerykańskiego rocka. Gitarowo, energetycznie i bardzo melodyjnie dzieje się w nagraniu „Kondycja narodu”, który nie jest śmiałą oceną, a opisem naszych stanów wahań, snów o potędze i grzechów nie tylko w czasie okołokowidowych terminów.

Historia uczy tylko jednego, że nie nauczyła nigdy niczego.

Te same błędy popełniamy wciąż a stare jeszcze pamiętane są.

Ten rockowy pulsar zmienia się w drugiej części w pastelowy krajobraz. Muzyczny kontrast dwóch części jeszcze bardziej uwypukla przesłanie tekstu.

Po „Ech, wojenko, wojenko…” nadciąga dosłownie i w przenośni „Nad zamglonym jeziorem”. Folkowy motyw fletu i gitara, jako kościec tego nagrania i znakomitego obrazu malarskiego jednocześnie, gdzie w finale czujemy się jak podczas słowiańskiego wiecu, albo wieczornicy wikingów. Taki obraz w sercu mam.

Pochowaliśmy ważne słowa wśród milionów słów nieważnych. Ważkie idee zarzuciliśmy szmatami memów. Wielkość, by nie wystawała i w oczy nie bodła, przysypaliśmy tonami gówna. Teraz one błyszczą brązem majestatycznego płaskowyżu.

„Śnieg” to najmocniejszy i najważniejszy literacko tekst na albumie „Dźwięki słowa”. Oczywiście zdecydowaną większość mogą zniesmaczyć słowa niecenzuralne. Ja traktuję je jednak jako wzmacniające partykuły.

Tomasz Lipa Lipnicki wprost, bez ogródek, czasami bez wnikania w materię poetyckich metafor. Opisuje nasz „nowy wspaniały świat” i nas, którzy wiecznie z boku i odwróceni mienimy się jego panami. A ten świat pełen jest złudnych zamienników i gadżetów, które imitują prawdę. Jaka więc ona jest?

Finał nagrania tonie w gąszczu rytmów i dźwięków, które scalają w sobie wiatr północy i klimat hinduistycznych mantr. I daję słowo, że słyszę jeszcze tybetańskie misy i dzwonki.

Potem mój kawałek muzycznego raju: „Ballada na umieranie”. To istny muzyczny majstersztyk. Tomasz Lipa Lipnicki opowiada o strachu i nadziejach, także tych płonnych, bo ledwie zarysowanych w ciemności i nieprzystających do ducha współczesności goniącej za błyskotkami, szelestem spadających na konta papierków i znieczulicy.

Piosenkowa balladowość i tkliwość pobrzmiewa klimatem francuskich klasyków. W finale spotykamy nadzieję, bo Lipa śpiewa o potrzebie ciepła i zwykłego przytulenia. Dotyk – okazuje się – niezbędnym jest by przeżyć, by przetrwać… I jeszcze głos czarodziejki Anny Leśniewskiej.

Walczymy o siebie do utraty siebie

Nagranie „Kto na tak” przypomina mi w warstwie lirycznej „Synonimy” Grzegorza Ciechowskiego z czasów albumu „Republika marzeń” Republiki.

Zakłamanie, ufajdanie, przetrącanie kręgosłupów, zakazanie wad.

Wyliczanie, rozkradanie, obiecanie, rozpasanie i chowanie strat.

A kto jest na nie? A kto jest na tak? Kto?

Klimatycznie w „Kto na tak” Tomek Lipa Lipnicki wpasowuje się w aktorski garnitur Roberta DeNiro z filmu Sergio Leone „Dawno temu w Ameryce”. Myślę o słynnej, finałowej scenie w palarni opium.

Druga część utworu stanowi piękną muzyczną iluminację słów wypowiedzianych przez Tomka, a jazzująca gitara przywołuje na myśl Pata Metheny’ego. Namiot elektroniki i jej zawiesista ażurowość niosą i podbijają klimat.

Potem „Licho”, chocholi rapsod nad straconymi złudzeniami, walczyk niby frywolny, ale… czy do końca? A potem mój faworyt „Kobieta i kot”, który przywołuje mi na myśl najpiękniejsze strofy o miłości mistrza metafor i życiowego tragizmu. Jego imię Federico Garcia Lorca. Nawet gitara Tomasza Lipy Lipnickiego czaruje jakąś magiczną nutą i nadświetlnością prawdziwej miłości.

W finale „Hurt” i dygnięcie artysty dla mistrzów Trenta Reznora i Johnny Casha. Nagranie, które należy potraktować jako bonus, bo nie ma on związku z poprzednią dziesiątką nagrań.

Beneath the stains of time

The feelings disappear

You are someone else

I am still right here…

Pod plamami czasu

Uczucia znikają

Jesteś kimś innym

Nadal tu jestem…

Płyta jest to znakomita. I nie jest to album w najmniejszym choćby stopniu politycznie zaangażowany. To bardziej opowieść artysty – obywatela, który metaforami i aluzyjnością z domieszką ironii opisuje współczesnych mu ludzi i otaczający świat. Dziwny świat, który od czasów Czesława Niemena zmienił się co prawda bardzo technologicznie, ale w mentalności ludzi zdecydowanie na niekorzyść z kunktatorstwem i „zeligowatością”. Szczególnie dla nas Polaków.

Warto mieć w swojej kolekcji dłogograja Tomasza Lipy Lipnickiego „Dźwięki słowa”. Tutaj link do strony artysty, którego możemy wesprzeć zakupem jego dzieła. Bardziej niż warto! – dodam.

Tomasz Wybranowski

„Dźwięki słowa” z autografem

 

 

Dora Gola: Dopiero teraz wróciłam do klimatów słowiańskich. Gdy przyjechałam do Irlandii chciałam stracić polski akcent

W najnowszej audycji „Studia Dublin” polska piosenkarka Dora Gola opowiada o swoim najnowszym singlu i płycie, a także o niełatwej drodze na irlandzkiej scenie muzycznej.

W piątkowym „Studiu Dublin” gościem Tomasza Wybranowskiego jest piosenkarka i tancerka Dora Gola. Artystka, która pochodzi z Katowic mówi m.in. o swoich ostatnich sukcesach muzycznych w Irlandii w związku z premierą jej njanowszego singla „Dark Sand”:

Jeśli chodzi o ostatnią płytę to, jeśli mam być szczera, nie było ani planów na płytę ani na singiel. Wiedziałam, że to się kiedyś pojawi – ale nie wiedziałam kiedy – mówi Dora Gola.

Dora Gola, polska artystka zachwycająca Irlandczyków.

 

Ostatnio o naszej utalentowanej wokalistce i tancerce, która współpracuje z Dave’m Keary’m, gitarzystą legendarnego Vana Morrisona, stało się głośno za sprawą wywiadu w najnowszym wydaniu najważniejszego pisma muzycznego w Irlandii – „Hot Press”. Czytaj tutaj!

Duży artykuł o naszej pięknej i utalentowanej rodaczce zamieścił także największy irlandzki dziennik „The Irish Times”. Czytaj tutaj!

 

Piosenkarka podkreśla, że pandemia odegrała bardzo ważną rolę w procesie powstawania jej najnowszych utworów. Dzięki temu artystka mogła w komfortowych i bezstresowych warunkach skupić się na tworzeniu:

Dopiero gdy przyszła pandemia miałam bardzo dużo czasu i bardzo mało presji żeby coś robić. Miałam więcej czasu żeby wrócić do muzyki, której słuchałam będąc dzieckiem i, którą pokazywał mi mój tata. Od tego się zaczęło – wspomina Dora Gola.

 

Rozmówczyni dyrektora muzycznego Radia WNET Tomasza Wybranowskiego zwraca również uwagę na presję, która towarzyszy na co dzień wielu artystom, w tym także i jej samej.

Presję tę wzmacniają m.in. social media, które w okresie pandemicznym stały się także ważnym elementem podtrzymywania życia społecznego i zawodowego wielu twórców:

Wtedy zaczęłam działać, a przede wszystkim, przestałam się porównywać do innych artystów, którzy – jak mi się zawsze wydawało – robią więcej, lepiej. Jest tego bardzo dużo w socialach – wspomina Dora Gola.

Ponadto, Dora Gola powraca również pamięcią do okresu swojej emigracji do Irlandii. Miała wówczas, w 2008 roku, 15 lat i odbiera ten czas jako wyjątkowo trudny dla siebie:

Nie było łatwo. Czuje się jedną wielką pustkę, nie wiadomo co robić i jak działać dalej – komentuje piosenkarka.

Dora Gola opowiada o swoich początkach w Irlandii. Głównymi problemami z którymi Dora musiała się zmierzyć była kwestia szkoły i bariera językowa, ale także obawa o rozwój swoich artystycznych pasji:

Przyjeżdżając tutaj już wtedy miałam wielką pasję do muzyki i wiedziałam, że chcę to robić. Wtedy wydawało mi się, że w Polsce już coś się dzieje, że grałam jakieś małe koncerty, było zainteresowanie. Nagle wszystko się posypało. Zmieniłam kraj i język. Musiałam iść do szkoły, gdzie nie rozumiałam większości dzieci.

Polska artystka ze szczegółami opisuje proces asymilacji kulturowej i artystycznej, którego doświadczyła w Irlandii. Dora Gola wspomina m.in. usilne starania zniwelowania polskiego akcentu, który mógł być dla niej jako dla artystki dyskwalifikujący:

Jak mam być szczera, gdy przyjechałam tutaj zaczęłam robić wszystko by stracić polski akcent, żeby ludzie nie wiedzieli, że jestem z innego kraju. Niestety słyszałam bardzo dużo demotywujących komentarzy, że nie dam rady – bo oni chcą słyszeć tu tylko irlandzkich muzyków. Słyszałam to z ust Polaków. Starałam się stracić polski akcent i jak najbardziej zbliżyć się do kultury irlandzkiej.

Jednocześnie, artystka porusza też temat swojej ostatniej twórczości i singla „Dark Sand”, który stanowi preludium do nowej płyty. Dora Gola podkreśla, że coraz bardziej zwraca się w kierunku wpływów słowiańskich i swoich korzeni:

Dopiero teraz wróciłam do klimatów słowiańskich. Zaczęłam też pisać dwujęzycznie. Na płycie jest bardzo dużo elementów etnicznych – mówi Dora Gola.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy Tomasza Wybranoskiego z Dorą Golą!

Nina Nowakowska

O Klątwie Ondyny i wyjątkowej płycie z Magdą Hueckel

Ondinata. Songs for Ondine

Rozmowa z Magda Hueckel o Klątwie Ondyny i niezwykłym, dwupłytowym wydawnictwie Ondinata. Songs for Ondine.

Klątwa Ondyny czyli zespół wrodzonej hipowentylacji to rzadka choroba genetyczna, której czoła stawia każdego dnia Leo – syn Magdy. Artystka od wielu lat angażuje się w projekty, które mają na celu finansowanie badań nad lekiem na klątwę Ondyny. I tak zrodził się wyjątkowy projekt, absolutne wydarzenie muzyczne ostatnich miesięcy, Ondinata. Songs for Ondine. https://www.facebook.com/ondinata.songs
Już dziś możecie wesprzeć Leo i wielu innych z Ondyną „związanych”, kupując tę niezwykłą, pięknie wydaną płytę https://ondinata.bandcamp.com/

Leoblog –https://www.facebook.com/profile.php?id=100063765450309

Magda Huekel –https://www.facebook.com/Magda-Hueckel-340125100823

Zapraszamy serdecznie. RadioAktywni.

Ondinata. Songs for Ondine
Art: Karol Tomoki Yamazaki https://www.facebook.com/karotomo

Konfrontacje Muzyczne – odcinek 234 z 23 maja 2021 r.

Kolejny polski kompozytor przywrócony z zapomnienia. Dużo niezwykłej wirtuozerii w nagraniach najlepszych z możliwych.

Audycji można posłuchać w każdą niedzielę o godz. 13.

Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj.

Więcej publikacji autora, w tym niektóre  książki znajdziesz na romanzawadzki.pl

Patryk Szwichtenberg: Powoli kończą się czasy specjalizacji. Niestety aktorów jest za dużo

W „Poranku WNET” Patryk Szwichtenberg o rynku teatralnym w czasie pandemii Covid-19. Aktor podkreśla, że sytuacja była trudna. Komentuje również sprawę ustawę o uprawnieniach artysty zawodowego.

Gościem porannej audycji WNET jest aktor, Patryk Szwichtenberg, który opowiada o funkcjonowaniu teatrów w trakcie epidemii koronawirusa. Artysta dotyka też tematu nieoczekiwanej, czerwcowej premiery w teatrze Bagatela w Krakowie:

W tym tygodniu odbędzie się premiera u nas w teatrze. Prawda jest taka, że w tym martwym sezonie prace cały czas trwały – podkreśla Patryk Szwichtenberg.

Rozmówca Katarzyny Adamiak przybliża również kwestie związane z barkiem dużej ilości premier teatralnych na czerwiec, mimo, iż ponowne otwarcie kin i teatrów miało miejsce już 21 maja. Jak wskazuje aktor, mimo, że spektakle były tworzone na bieżąco problemem jest dynamicznie zmieniająca się sytuacja:

W wielu teatrach to wyglądało tak, że spektakle były przygotowywane i trafiały do tzw. poczekalni żeby w momencie gdy to wszystko ruszy można było mieć gotowy materiał i go pokazać.(…) Dla wielu teatrów było trudne żeby zorganizować to pod względem marketingowym – mówi Patryk Szwichtenberg.

Aktor komentuje również jak pandemia wpłynęła na życie codzienne i zawodowe artystów. Według Patryka Szwichtenberga, warto żeby współcześni artyści posiadali umiejętność przebranżawiania się:

Ja miałem o tyle szczęścia, że ta praca cały czas była. Starałem się zwiększać swoją możliwość żeby robić różne rzeczy i nie ograniczać jedynie do tego zawodu. To jest chyba taka myśl, która powinna towarzyszyć współczesnym aktorom.

Patryk Szwichtenberg relacjonuje także bieżącą sytuację polskiego środowiska aktorskiego. Zdaniem rozmówcy Katarzyny Adamiak – aktorów jest na polskim rynku zbyt dużo:

Chyba powoli kończą się czasy specjalizacji.(…) Niestety jest za dużo aktorów. Taka jest prawda. Dużo z nich kończy uczelnię i dużo wchodzi do tego zawodu zupełnie innymi drzwiami – mówi Patryk Szwichtenberg.

Gość porannej audycji komentuje również reakcje środowiska teatralnego w związku z projektem ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego. Patryk Szwichtenberg podchodzi do niej w sposób krytyczny:

Szczerze mówiąc jest to dla mnie dziwna sytuacja, a zwłaszcza ten fragment o opłacie reprograficznej. (…) Wydaje mi się, że jeżeli nie ma zapotrzebowania na jakąś sztukę należy podjąć inne kroki jako artysta, np. delikatnie się przebranżowić, a sztukę przynajmniej przez jakiś czas traktować jako coś, co sprawia nam przyjemność, co jest potrzebne do życia.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy w formie podcastu!

N.N.

Koronawirus: trwa luzowanie obostrzeń. Od piątku otworzą się m.in. kina i teatry

21 maja z powrotem otworzą się kina, teatry, a także domy i ośrodki kultury. Z kolei od 28 maja planowane jest przywrócenie siłowni i klubów sportowych oraz wnętrz lokali gastronomicznych.

Już od piątku, w ramach znoszenia kolejnych obostrzeń ponownie otworzą się instytucje kultury: teatry, opery, filharmonie i kina. Swoją działalność wznowią także domy i ośrodki kultury, które będą mogły na powrót prowadzić działania edukacyjne i animacyjne w pomieszczeniach zamkniętych, ale to nie wszystko.

Warto mieć na uwadze, że działające od 21 maja kina, teatry, opery i filharmonie będą mogły udostępniać publiczności jedynie połowę miejsc na widowni. Poza tym, w obiektach obowiązywać będą zasady reżimu sanitarnego m.in. obowiązek zachowania dystansu 1,5 m pomiędzy widzami lub słuchaczami. Co więcej, uczestnicy wydarzeń nie będą mogli spożywać na miejscu napojów i posiłków.

Poza instytucjami kultury odwiedzających będą mogły przyjąć także parki rozrywki na świeżym powietrzu. W tym wypadku również obowiązywać będzie zasada zachowania maksymalnie 50 procentowego obłożenia obiektu.

Z kolei już w kolejnym tygodniu, od 28 maja, nastąpią kolejne rozluźnienia restrykcji sanitarnych. Do swojej działalności powrócą siłownie i kluby sportowe. Warunkiem w tym wypadku będzie limit 1 osoby na 15 mkw. powierzchni, przy jednoczesnym zachowaniu reżimu sanitarnego.

Data 28 maja będzie równocześnie momentem przełomowym dla branży gastronomicznej. Od tego dnia restauratorzy, właściciele barów i kawiarni będą mogli przyjmować klientów wewnątrz lokali.

N.N.

Źródło: Onet.pl

Koronawirus: Śląskie miasto już po raz drugi odwołuje huczną imprezę

Po raz kolejny w kalendarzu wydarzeń w Czechowicach-Dziedzicach (woj. śląskie) zabraknie organizowanych od wielu lat dni miasta i gminy, które skupiały występy znanych muzyków i kabaretów.

Po raz pierwszy tradycyjną sierpniową imprezę śląskiego miasta odwołano w 2020 r. z powodu pandemii Covid-19. W tym roku już po raz drugi w Czechowicach-Dziedzicach zabraknie celebrowanych hucznie dni miasta i gminy. Jak argumentuje czechowicki Urząd Miejski, powodem odwołania wydarzenia jest pandemia koronawirusa i ogólna zła sytuacja finansowa miasta.

W ubiegłym roku poza Dniami Czechowic-Dziedzic w śląskiej gminie z powodu pandemii nie odbyły się również Majówka Zabrzeska i Aktywny Dzień Dziecka „ZAPALEŃCY”.

O swojej decyzji Urząd Miejski w Czechowicach-Dziedzicach poinformował m.in. lokalny portal czecho.pl. Jak podaje urząd:

Burmistrz Czechowic-Dziedzic podjął decyzję o nieorganizowaniu Dni Czechowic-Dziedzic, podobnie jak w ubiegłym roku. Głównym powodem takiej decyzji jest trwająca pandemia i wciąż realne zagrożenie zdrowia mieszkańców. Ministerstwo Zdrowia prognozuje możliwość wystąpienia kolejnej fali zachorowań na COVID-19 na przełomie lata i jesieni. W takiej sytuacji możliwe jest utrzymanie ograniczeń w zakresie organizacji imprez lub wprowadzanie nowych obostrzeń.

Drugie odwołanie popularnej imprezy skomentował także czechowicki magistrat. Zgodnie z przekazem instytucji koronawirus nie był jedynym powodem decyzji władz miasta:

Na podjęcie decyzji o rezygnacji z organizacji tegorocznych Dni Czechowic-Dziedzic wpływ miało również związane z pandemią pogorszenie się ogólnej sytuacji finansowej. Pandemia i wprowadzane przez rząd lockdowny, z jednej strony wydatnie uszczupliły wpływy do gminnego budżetu, z drugiej zaś odbiły się na dochodach lokalnych przedsiębiorców, którzy w poprzednich latach – w formie sponsoringu – wspierali finansowanie obchodów święta miasta.

Jak tłumaczy miejscowy magistrat:

W obecnej sytuacji, kiedy wielu przedsiębiorców walczy o utrzymanie miejsc pracy, czy wręcz o przetrwanie na rynku, zapraszanie firm do współorganizacji imprezy byłoby co najmniej nieodpowiednie.

Źródło: czecho.pl

N.N.

Konfrontacje Muzyczne – odcinek 233 z 16 maja 2021 r.

Muzyka Mozarta-juniora. Pierwsza „poważna” kompozytorka amerykańska. Dwaj wielcy wirtuozi.

Audycji można posłuchać w każdą niedzielę o godz. 13.

Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj.

Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl.