Radio Aktywni Makaroniarze
2 czerwca, w tym ważnym dla Włochów dniu, rozmawialiśmy o tradycjach, kulturze, mieszkańcach kraju półwyspu apenińskiego. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy zrobili to w standardowy sposób.
2 czerwca, w tym ważnym dla Włochów dniu, rozmawialiśmy o tradycjach, kulturze, mieszkańcach kraju półwyspu apenińskiego. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy zrobili to w standardowy sposób.
Tomasz Lipa Lipnicki dzieli się słowem w sposób przemyślany i godny. I nie traktuje tego, jako formy oczyszczenia czy terapii. Chodzi po prostu o poznanie przez prawdę dźwięków i szczerości słów.
W świecie pełnym ułudy, poprawności i bojaźni przede wszystkim co indywidualne a nie masowo i często akceptowalne (nieważne w którą stronę zwrócony jest wektor polityczności), Tomasz Lipa Lipnicki odważnie pragnie, aby słuchacze i czytelnicy lepiej go poznali.
Nie jest tajemnicą, jakie przekonania polityczne i poglądy na świat na Lipa. I bardzo dobrze. Obawiam się tych, którzy mawiają: „nie mam żadnych przekonań i w nic nie wierzę”.
Tomasz Wybranowski
Tomasz Lipa Lipnicki chłopak z gitarą z gdańskiego Nowego Portu pokazał swoją poetycką twarz. Ktoś może się wzdrygnąć, ktoś popukać w czoło i zadać pytanie: po co? Odpowiedź zdaje się być jedna i ja ją tak przynajmniej odbieram:
Czas przywrócić słowu i ideom szacunek, moc i odpowiedzialność.
W dzisiejszych czasach słowo jak i honor wiele nie znaczą. Praktycznie nic. Podobnie niczego nie konotuje na publicznych forach zapewnienie i dawanie przez polityków, artystów i tak zwanych celebrytów „słowa honoru”. Albumem „Dźwięki słowa” Tomasz Lipa Lipnicki to po prostu zmienił. Choć woła na puszczy, to bardzo donoścny i ważny głos.
Tomasz Lipa Lipnicki dzieli się słowem w sposób przemyślany i godny. I nie traktuje tego, jako formy oczyszczenia czy terapii. Chodzi po prostu o drogę do poznania przez prawdziwe dźwięki, szczere słowa i akt twórczy.
W rozmowie ze mną na antenie Radia WNET Tomasz powiedział mi, że „napędza go szeroko rozumiane człowieczeństwo i jego podmiot – człowiek”. Album „Dźwięki słowa” jest tego realizacją.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Tomaszem Lipą Lipnickim:
Tomasz Lipa Lipnicki odszedł od stylistyki Illusion i Lipali, aby z sieci interpretacji i nawiązań, mnogości impulsów i bodźców przetworzyć a potem przedstawić swoje widzenie „nowego wspaniałego świata”. Ale ów wspaniały świat tworzymy my – ludzie, o czym często zapominamy.
„Dźwięki słowa” to delikatna, aby nie powiedzieć czuła i tkliwa wyprawa do krainy muzyki, gdzie nie ma jakichkolwiek barier czy granic, które strzegą stylów w ich encyklopedycznych ramach.
Ale to przede wszystkim wędrówka na terytorium świadomego i oszczędnego słowa. Tomasz Lipnicki uniknął banałów i konwenansów. Przez ostatnie lata cyzelował słowa, które z myślą o tym albumie powstały najpierw.
W rozmowie z artystą powiedziałem, że oto wydał dziesięć swoich wierszy, które doprawił i opatrzył dźwiękami. Jest jego gitara, jest bas Bartka Wojciechowskiego i perkusja Łukasza Jeleniewskiego. W akompaniamencie pojawiają się także dźwięki skrzypiec Filipa Siejki i wokalizy Anny Leśniewskiej.
Ale muzyce towarzyszą i dźwięki ze świata, o którym Lipa opowiada. Znajdziemy odgłosy ze spaceru zimową zadumą śniegu, jest zawodzący psychodelicznie i złowróżbnie wiatr i szczekający pies. Jest też dźwiękowy zapis budzącej się mgły w rytm skrzypiącej łódki i wioseł bijących w wodę (a może ster, który nas otacza?).
To bardziej muzyczny wieczór autorski poety – Lipnickiego niż rockowa płyta. Na jedenaście utworów, z których dziesięć jest autorstwa Lipy a jedno Trenta Reznora z Nine Inch Nails (wieńczący „Hurt” znany też z wykonania Johnny’ego Casha) właściwie tylko trzy możemy uznać za piosenki. W tym gronie prawdziwy majstersztyk – „Ballada na umieranie”.
Piosenką, która brzmi jak wezwanie do opamiętania w dzisiejszych czasach, jest także „Pieśń na wyjście” z metaforami Edwarda Stachury.
Niewiele na tym albumie jest piosenkowości. Znacznie więcej teatru rapsodycznego i deklamacji. Powiem szczerze, Lipa może zawstydzić niejednego dyplomowanego aktora.
DŹWIĘKI SŁOWA
Album zaczyna się delikatnie, bardziej niż nastrojowo, baśniowo wręcz. Oto letnia burza, gdzieś nad pięknym rozlewiskiem. Z mgły dobiegają dźwięki. Łagodne pociągnięcia strun gitary koją.
Jutro coś się musi wydarzyć, widzę to z tego w jaki sposób stoją auta w korku. Czytam z ruchu warg przechodniów… – opowiada Tomasz Lipa Lipnicki.
A potem wsiadamy na rydwan basu i gitary i odpływamy ku marzeniom wraz z wznoszącym się lotem porannym ptakiem. Z tego tekstu zapamiętam do końca życia cytat:
Przychodzi czas i wskakujemy do rzek nienawiści zachłystujemy się i toniemy…
Potem wysłuchamy „Pieśni na wyjście” Stachury, która rozbrzmiewa trochę jak bluegrassowa ballada a trochę jak szlagier z pogranicza country i amerykańskiego rocka. Gitarowo, energetycznie i bardzo melodyjnie dzieje się w nagraniu „Kondycja narodu”, który nie jest śmiałą oceną, a opisem naszych stanów wahań, snów o potędze i grzechów nie tylko w czasie okołokowidowych terminów.
Historia uczy tylko jednego, że nie nauczyła nigdy niczego.
Te same błędy popełniamy wciąż a stare jeszcze pamiętane są.
Ten rockowy pulsar zmienia się w drugiej części w pastelowy krajobraz. Muzyczny kontrast dwóch części jeszcze bardziej uwypukla przesłanie tekstu.
Po „Ech, wojenko, wojenko…” nadciąga dosłownie i w przenośni „Nad zamglonym jeziorem”. Folkowy motyw fletu i gitara, jako kościec tego nagrania i znakomitego obrazu malarskiego jednocześnie, gdzie w finale czujemy się jak podczas słowiańskiego wiecu, albo wieczornicy wikingów. Taki obraz w sercu mam.
Pochowaliśmy ważne słowa wśród milionów słów nieważnych. Ważkie idee zarzuciliśmy szmatami memów. Wielkość, by nie wystawała i w oczy nie bodła, przysypaliśmy tonami gówna. Teraz one błyszczą brązem majestatycznego płaskowyżu.
„Śnieg” to najmocniejszy i najważniejszy literacko tekst na albumie „Dźwięki słowa”. Oczywiście zdecydowaną większość mogą zniesmaczyć słowa niecenzuralne. Ja traktuję je jednak jako wzmacniające partykuły.
Tomasz Lipa Lipnicki wprost, bez ogródek, czasami bez wnikania w materię poetyckich metafor. Opisuje nasz „nowy wspaniały świat” i nas, którzy wiecznie z boku i odwróceni mienimy się jego panami. A ten świat pełen jest złudnych zamienników i gadżetów, które imitują prawdę. Jaka więc ona jest?
Finał nagrania tonie w gąszczu rytmów i dźwięków, które scalają w sobie wiatr północy i klimat hinduistycznych mantr. I daję słowo, że słyszę jeszcze tybetańskie misy i dzwonki.
Potem mój kawałek muzycznego raju: „Ballada na umieranie”. To istny muzyczny majstersztyk. Tomasz Lipa Lipnicki opowiada o strachu i nadziejach, także tych płonnych, bo ledwie zarysowanych w ciemności i nieprzystających do ducha współczesności goniącej za błyskotkami, szelestem spadających na konta papierków i znieczulicy.
Piosenkowa balladowość i tkliwość pobrzmiewa klimatem francuskich klasyków. W finale spotykamy nadzieję, bo Lipa śpiewa o potrzebie ciepła i zwykłego przytulenia. Dotyk – okazuje się – niezbędnym jest by przeżyć, by przetrwać… I jeszcze głos czarodziejki Anny Leśniewskiej.
Walczymy o siebie do utraty siebie
Nagranie „Kto na tak” przypomina mi w warstwie lirycznej „Synonimy” Grzegorza Ciechowskiego z czasów albumu „Republika marzeń” Republiki.
Zakłamanie, ufajdanie, przetrącanie kręgosłupów, zakazanie wad.
Wyliczanie, rozkradanie, obiecanie, rozpasanie i chowanie strat.
A kto jest na nie? A kto jest na tak? Kto?
Klimatycznie w „Kto na tak” Tomek Lipa Lipnicki wpasowuje się w aktorski garnitur Roberta DeNiro z filmu Sergio Leone „Dawno temu w Ameryce”. Myślę o słynnej, finałowej scenie w palarni opium.
Druga część utworu stanowi piękną muzyczną iluminację słów wypowiedzianych przez Tomka, a jazzująca gitara przywołuje na myśl Pata Metheny’ego. Namiot elektroniki i jej zawiesista ażurowość niosą i podbijają klimat.
Potem „Licho”, chocholi rapsod nad straconymi złudzeniami, walczyk niby frywolny, ale… czy do końca? A potem mój faworyt „Kobieta i kot”, który przywołuje mi na myśl najpiękniejsze strofy o miłości mistrza metafor i życiowego tragizmu. Jego imię Federico Garcia Lorca. Nawet gitara Tomasza Lipy Lipnickiego czaruje jakąś magiczną nutą i nadświetlnością prawdziwej miłości.
W finale „Hurt” i dygnięcie artysty dla mistrzów Trenta Reznora i Johnny Casha. Nagranie, które należy potraktować jako bonus, bo nie ma on związku z poprzednią dziesiątką nagrań.
Beneath the stains of time
The feelings disappear
You are someone else
I am still right here…
Pod plamami czasu
Uczucia znikają
Jesteś kimś innym
Nadal tu jestem…
Płyta jest to znakomita. I nie jest to album w najmniejszym choćby stopniu politycznie zaangażowany. To bardziej opowieść artysty – obywatela, który metaforami i aluzyjnością z domieszką ironii opisuje współczesnych mu ludzi i otaczający świat. Dziwny świat, który od czasów Czesława Niemena zmienił się co prawda bardzo technologicznie, ale w mentalności ludzi zdecydowanie na niekorzyść z kunktatorstwem i „zeligowatością”. Szczególnie dla nas Polaków.
Warto mieć w swojej kolekcji dłogograja Tomasza Lipy Lipnickiego „Dźwięki słowa”. Tutaj link do strony artysty, którego możemy wesprzeć zakupem jego dzieła. Bardziej niż warto! – dodam.
Tomasz Wybranowski
Tym razem Joanna Rawik zabiera nas w opowieść nie tylko o twórczości tego wybitnego reżysera.
Więcej audycji Joanny Rawik znajdziesz tutaj.
W najnowszej audycji „Studia Dublin” polska piosenkarka Dora Gola opowiada o swoim najnowszym singlu i płycie, a także o niełatwej drodze na irlandzkiej scenie muzycznej.
W piątkowym „Studiu Dublin” gościem Tomasza Wybranowskiego jest piosenkarka i tancerka Dora Gola. Artystka, która pochodzi z Katowic mówi m.in. o swoich ostatnich sukcesach muzycznych w Irlandii w związku z premierą jej njanowszego singla „Dark Sand”:
Jeśli chodzi o ostatnią płytę to, jeśli mam być szczera, nie było ani planów na płytę ani na singiel. Wiedziałam, że to się kiedyś pojawi – ale nie wiedziałam kiedy – mówi Dora Gola.
Ostatnio o naszej utalentowanej wokalistce i tancerce, która współpracuje z Dave’m Keary’m, gitarzystą legendarnego Vana Morrisona, stało się głośno za sprawą wywiadu w najnowszym wydaniu najważniejszego pisma muzycznego w Irlandii – „Hot Press”. Czytaj tutaj!
Duży artykuł o naszej pięknej i utalentowanej rodaczce zamieścił także największy irlandzki dziennik „The Irish Times”. Czytaj tutaj!
Piosenkarka podkreśla, że pandemia odegrała bardzo ważną rolę w procesie powstawania jej najnowszych utworów. Dzięki temu artystka mogła w komfortowych i bezstresowych warunkach skupić się na tworzeniu:
Dopiero gdy przyszła pandemia miałam bardzo dużo czasu i bardzo mało presji żeby coś robić. Miałam więcej czasu żeby wrócić do muzyki, której słuchałam będąc dzieckiem i, którą pokazywał mi mój tata. Od tego się zaczęło – wspomina Dora Gola.
Rozmówczyni dyrektora muzycznego Radia WNET Tomasza Wybranowskiego zwraca również uwagę na presję, która towarzyszy na co dzień wielu artystom, w tym także i jej samej.
Presję tę wzmacniają m.in. social media, które w okresie pandemicznym stały się także ważnym elementem podtrzymywania życia społecznego i zawodowego wielu twórców:
Wtedy zaczęłam działać, a przede wszystkim, przestałam się porównywać do innych artystów, którzy – jak mi się zawsze wydawało – robią więcej, lepiej. Jest tego bardzo dużo w socialach – wspomina Dora Gola.
Ponadto, Dora Gola powraca również pamięcią do okresu swojej emigracji do Irlandii. Miała wówczas, w 2008 roku, 15 lat i odbiera ten czas jako wyjątkowo trudny dla siebie:
Nie było łatwo. Czuje się jedną wielką pustkę, nie wiadomo co robić i jak działać dalej – komentuje piosenkarka.
Dora Gola opowiada o swoich początkach w Irlandii. Głównymi problemami z którymi Dora musiała się zmierzyć była kwestia szkoły i bariera językowa, ale także obawa o rozwój swoich artystycznych pasji:
Przyjeżdżając tutaj już wtedy miałam wielką pasję do muzyki i wiedziałam, że chcę to robić. Wtedy wydawało mi się, że w Polsce już coś się dzieje, że grałam jakieś małe koncerty, było zainteresowanie. Nagle wszystko się posypało. Zmieniłam kraj i język. Musiałam iść do szkoły, gdzie nie rozumiałam większości dzieci.
Polska artystka ze szczegółami opisuje proces asymilacji kulturowej i artystycznej, którego doświadczyła w Irlandii. Dora Gola wspomina m.in. usilne starania zniwelowania polskiego akcentu, który mógł być dla niej jako dla artystki dyskwalifikujący:
Jak mam być szczera, gdy przyjechałam tutaj zaczęłam robić wszystko by stracić polski akcent, żeby ludzie nie wiedzieli, że jestem z innego kraju. Niestety słyszałam bardzo dużo demotywujących komentarzy, że nie dam rady – bo oni chcą słyszeć tu tylko irlandzkich muzyków. Słyszałam to z ust Polaków. Starałam się stracić polski akcent i jak najbardziej zbliżyć się do kultury irlandzkiej.
Jednocześnie, artystka porusza też temat swojej ostatniej twórczości i singla „Dark Sand”, który stanowi preludium do nowej płyty. Dora Gola podkreśla, że coraz bardziej zwraca się w kierunku wpływów słowiańskich i swoich korzeni:
Dopiero teraz wróciłam do klimatów słowiańskich. Zaczęłam też pisać dwujęzycznie. Na płycie jest bardzo dużo elementów etnicznych – mówi Dora Gola.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy Tomasza Wybranoskiego z Dorą Golą!
Nina Nowakowska
Rozmowa z Magda Hueckel o Klątwie Ondyny i niezwykłym, dwupłytowym wydawnictwie Ondinata. Songs for Ondine.
Klątwa Ondyny czyli zespół wrodzonej hipowentylacji to rzadka choroba genetyczna, której czoła stawia każdego dnia Leo – syn Magdy. Artystka od wielu lat angażuje się w projekty, które mają na celu finansowanie badań nad lekiem na klątwę Ondyny. I tak zrodził się wyjątkowy projekt, absolutne wydarzenie muzyczne ostatnich miesięcy, Ondinata. Songs for Ondine. https://www.facebook.com/ondinata.songs
Już dziś możecie wesprzeć Leo i wielu innych z Ondyną „związanych”, kupując tę niezwykłą, pięknie wydaną płytę https://ondinata.bandcamp.com/
Leoblog –https://www.facebook.com/profile.php?id=100063765450309
Magda Huekel –https://www.facebook.com/Magda-Hueckel-340125100823
Zapraszamy serdecznie. RadioAktywni.
Kolejny polski kompozytor przywrócony z zapomnienia. Dużo niezwykłej wirtuozerii w nagraniach najlepszych z możliwych.
Audycji można posłuchać w każdą niedzielę o godz. 13.
Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj.
Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl
W „Poranku WNET” Patryk Szwichtenberg o rynku teatralnym w czasie pandemii Covid-19. Aktor podkreśla, że sytuacja była trudna. Komentuje również sprawę ustawę o uprawnieniach artysty zawodowego.
Gościem porannej audycji WNET jest aktor, Patryk Szwichtenberg, który opowiada o funkcjonowaniu teatrów w trakcie epidemii koronawirusa. Artysta dotyka też tematu nieoczekiwanej, czerwcowej premiery w teatrze Bagatela w Krakowie:
W tym tygodniu odbędzie się premiera u nas w teatrze. Prawda jest taka, że w tym martwym sezonie prace cały czas trwały – podkreśla Patryk Szwichtenberg.
Rozmówca Katarzyny Adamiak przybliża również kwestie związane z barkiem dużej ilości premier teatralnych na czerwiec, mimo, iż ponowne otwarcie kin i teatrów miało miejsce już 21 maja. Jak wskazuje aktor, mimo, że spektakle były tworzone na bieżąco problemem jest dynamicznie zmieniająca się sytuacja:
W wielu teatrach to wyglądało tak, że spektakle były przygotowywane i trafiały do tzw. poczekalni żeby w momencie gdy to wszystko ruszy można było mieć gotowy materiał i go pokazać.(…) Dla wielu teatrów było trudne żeby zorganizować to pod względem marketingowym – mówi Patryk Szwichtenberg.
Aktor komentuje również jak pandemia wpłynęła na życie codzienne i zawodowe artystów. Według Patryka Szwichtenberga, warto żeby współcześni artyści posiadali umiejętność przebranżawiania się:
Ja miałem o tyle szczęścia, że ta praca cały czas była. Starałem się zwiększać swoją możliwość żeby robić różne rzeczy i nie ograniczać jedynie do tego zawodu. To jest chyba taka myśl, która powinna towarzyszyć współczesnym aktorom.
Patryk Szwichtenberg relacjonuje także bieżącą sytuację polskiego środowiska aktorskiego. Zdaniem rozmówcy Katarzyny Adamiak – aktorów jest na polskim rynku zbyt dużo:
Chyba powoli kończą się czasy specjalizacji.(…) Niestety jest za dużo aktorów. Taka jest prawda. Dużo z nich kończy uczelnię i dużo wchodzi do tego zawodu zupełnie innymi drzwiami – mówi Patryk Szwichtenberg.
Gość porannej audycji komentuje również reakcje środowiska teatralnego w związku z projektem ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego. Patryk Szwichtenberg podchodzi do niej w sposób krytyczny:
Szczerze mówiąc jest to dla mnie dziwna sytuacja, a zwłaszcza ten fragment o opłacie reprograficznej. (…) Wydaje mi się, że jeżeli nie ma zapotrzebowania na jakąś sztukę należy podjąć inne kroki jako artysta, np. delikatnie się przebranżowić, a sztukę przynajmniej przez jakiś czas traktować jako coś, co sprawia nam przyjemność, co jest potrzebne do życia.
Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy w formie podcastu!
N.N.
21 maja z powrotem otworzą się kina, teatry, a także domy i ośrodki kultury. Z kolei od 28 maja planowane jest przywrócenie siłowni i klubów sportowych oraz wnętrz lokali gastronomicznych.
Już od piątku, w ramach znoszenia kolejnych obostrzeń ponownie otworzą się instytucje kultury: teatry, opery, filharmonie i kina. Swoją działalność wznowią także domy i ośrodki kultury, które będą mogły na powrót prowadzić działania edukacyjne i animacyjne w pomieszczeniach zamkniętych, ale to nie wszystko.
Warto mieć na uwadze, że działające od 21 maja kina, teatry, opery i filharmonie będą mogły udostępniać publiczności jedynie połowę miejsc na widowni. Poza tym, w obiektach obowiązywać będą zasady reżimu sanitarnego m.in. obowiązek zachowania dystansu 1,5 m pomiędzy widzami lub słuchaczami. Co więcej, uczestnicy wydarzeń nie będą mogli spożywać na miejscu napojów i posiłków.
Poza instytucjami kultury odwiedzających będą mogły przyjąć także parki rozrywki na świeżym powietrzu. W tym wypadku również obowiązywać będzie zasada zachowania maksymalnie 50 procentowego obłożenia obiektu.
Z kolei już w kolejnym tygodniu, od 28 maja, nastąpią kolejne rozluźnienia restrykcji sanitarnych. Do swojej działalności powrócą siłownie i kluby sportowe. Warunkiem w tym wypadku będzie limit 1 osoby na 15 mkw. powierzchni, przy jednoczesnym zachowaniu reżimu sanitarnego.
Data 28 maja będzie równocześnie momentem przełomowym dla branży gastronomicznej. Od tego dnia restauratorzy, właściciele barów i kawiarni będą mogli przyjmować klientów wewnątrz lokali.
N.N.
Źródło: Onet.pl
Po raz kolejny w kalendarzu wydarzeń w Czechowicach-Dziedzicach (woj. śląskie) zabraknie organizowanych od wielu lat dni miasta i gminy, które skupiały występy znanych muzyków i kabaretów.
Po raz pierwszy tradycyjną sierpniową imprezę śląskiego miasta odwołano w 2020 r. z powodu pandemii Covid-19. W tym roku już po raz drugi w Czechowicach-Dziedzicach zabraknie celebrowanych hucznie dni miasta i gminy. Jak argumentuje czechowicki Urząd Miejski, powodem odwołania wydarzenia jest pandemia koronawirusa i ogólna zła sytuacja finansowa miasta.
W ubiegłym roku poza Dniami Czechowic-Dziedzic w śląskiej gminie z powodu pandemii nie odbyły się również Majówka Zabrzeska i Aktywny Dzień Dziecka „ZAPALEŃCY”.
O swojej decyzji Urząd Miejski w Czechowicach-Dziedzicach poinformował m.in. lokalny portal czecho.pl. Jak podaje urząd:
Burmistrz Czechowic-Dziedzic podjął decyzję o nieorganizowaniu Dni Czechowic-Dziedzic, podobnie jak w ubiegłym roku. Głównym powodem takiej decyzji jest trwająca pandemia i wciąż realne zagrożenie zdrowia mieszkańców. Ministerstwo Zdrowia prognozuje możliwość wystąpienia kolejnej fali zachorowań na COVID-19 na przełomie lata i jesieni. W takiej sytuacji możliwe jest utrzymanie ograniczeń w zakresie organizacji imprez lub wprowadzanie nowych obostrzeń.
Drugie odwołanie popularnej imprezy skomentował także czechowicki magistrat. Zgodnie z przekazem instytucji koronawirus nie był jedynym powodem decyzji władz miasta:
Na podjęcie decyzji o rezygnacji z organizacji tegorocznych Dni Czechowic-Dziedzic wpływ miało również związane z pandemią pogorszenie się ogólnej sytuacji finansowej. Pandemia i wprowadzane przez rząd lockdowny, z jednej strony wydatnie uszczupliły wpływy do gminnego budżetu, z drugiej zaś odbiły się na dochodach lokalnych przedsiębiorców, którzy w poprzednich latach – w formie sponsoringu – wspierali finansowanie obchodów święta miasta.
Jak tłumaczy miejscowy magistrat:
W obecnej sytuacji, kiedy wielu przedsiębiorców walczy o utrzymanie miejsc pracy, czy wręcz o przetrwanie na rynku, zapraszanie firm do współorganizacji imprezy byłoby co najmniej nieodpowiednie.
Źródło: czecho.pl
N.N.
Muzyka Mozarta-juniora. Pierwsza „poważna” kompozytorka amerykańska. Dwaj wielcy wirtuozi.
Audycji można posłuchać w każdą niedzielę o godz. 13.
Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj.
Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl.