Studio Dublin – 19 marca 2021 – Mateusz Romowicz, Tomasz Szustek, Bogdan Feręc – Polska-IE, Jakub Grabiasz

Po piątkowym Poranku WNET przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin usłyszą Państwo informacje, komentarze i analizy. Odwiedzamy dziś Galway, Mayo, Gdynię. Zapraszamy na Szmaradgową Wyspę!

W gronie gości:

  • Mateusz Romowicz – członek zarządu Legal Marine, radca prawny,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Tomasz Szustek – współautor książki „Atlantic Tabor. The Pilgrims of Croagh Patrick”, reporter i dziennikarz związany ze Studiem 37 Dublin. 
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin.

  • Prowadzący: Tomasz Wybranowski,
  • Wydawca: Tomasz Wybranowski,
  • Realizator: Mikołaj Poruszek (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin),
  • Oprawa graficzna i foto: Tomasz Szustek.

Bogdan Feręc, szef portalu Polska – IE. Fot.: arch. Bogdana Feręca.

Zawsze z wybiciem godziny 8:10 na zegarach w Irlandii, flagowe wydanie Studia Dublin piątkową porą zawsze rozpoczyna rozmowa z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu dla Polek i Polaków w Irlandii– Polska-IE.com.

W opinii irlandzkich władz i przedstawicieli policji – An Garda Síochána, Dzień Świętego Patryka to sukces stróżów prawa w zakresie opanowania sytuacji na całej Wyspie w zwiąku z zapowiedzianymi na dzień św. Patryka licznymi protestami przeciw obostrzeniom koronwirusowym i blokadzie kraju.

Nie zmienia to faktu, że w policji wciąż widoczne są obawy, które zaczęto właśnie szerzej omawiać.

Dzień Świętego Patryka był dniem udanym dla policji. Stało się tak za przyczyną odpowiednich planów, które przygotowano i wdrożono tego dnia.

Nadal jednak panuje przekonanie, że kolejne protesty mogą być znacznie większe a sama eskalacja zachowań będzie rosła.

Bojówkarze republikańcy, zwolennicy zjednoczenia Irlandii. Foto: Tomasz Szustek.

Garda twierdzi, że nie można nawet wykluczyć, że na fali rosnącego niezadowolenia z powodu ograniczeń oraz ze względu na rosnące w Republice Irlandii nastroje ekstremistyczne

najprawdopodobniej pewne grupy zechcą przejąć kontrole nad demonstracjami i zmieniać je w uliczne zamieszki w całej Irlandii.

W ubiegłym tygodniu powinno zaszczepić się w Republice Irlandii 10 000 osób, które zakwalifikowane zostały do czwartej grupy priorytetowej.

Problemy, jakie wywołały obawy o bezpieczeństwo szczepionki AstraZeneca, zmodyfikowały plany irlandzkiego rządu i HSE, co w konsekwencji dało połowiczny poziom szczepień osób z grupy wiekowej 16 – 69 lat, u których występuje schorzenie.

Do ubiegłej niedzieli, zaszczepiono zaledwie 4 157 osób, ale nie tylko brytyjska szczepionka, jest w Irlandii problemem.

 Chodzi o ogólny brak wakcyn, które podaje się mieszkańcom Irlandii, więc chociaż dostawy są realizowane, nie są na takim poziomie, jak potrzeby i możliwości szczepień w kraju.

Zarówno osoby zakwalifikowane do tej grupy priorytetowej, jak i władze kraju, mówią o dużej frustracji w zakresie dostarczania szczepionek oraz realizacji programu szczepień, a rząd obawia się, że sytuacja, z jaką mamy do czynienia obecnie, trwać może jeszcze przez kilka miesięcy.

Obawy Republiki Irlandii i innych krajów przedstawione zostały już na forum Unii Europejskiej. Wezwano Brukselę by podjęła odpowiednie działania, które pozwolą na zwiększenie ilości dostaw.

Przedstawiciele niektórych państw członkowskich twierdzą, że to Bruksela odpowiedzialna jest obecnie za druzgocąco niski poziom szczepień, gdyż przejmując kontrolę nad szczepionkami, więc podpisując umowy, ale i ich dystrybucją, wzięła pełną odpowiedzialność na siebie, chociaż nie wywiązuje się ze swoich obowiązków.

Fot. CC0, Pixabay

 

Rzecznik partii Fianna Fáil ds. turystyki i lotnictwa Cathal Crowe z zadowoleniem przyjął potwierdzenie, że opracowywany jest unijny plan certyfikacji podróży Covid.

Kierownictwo Unii Europejskiej oświadczyło, że „cyfrowy zielony certyfikat” obejmie dokumenty dla osób, które zostały zaszczepione a także dla obywateli jeszcze niezaszczepionych, ale posiadających dokumenty potwierdzające negatywny wynik testu lub wyzdrowienie z Covid. Również dotyczyć to ma dzieci z testem lub rekonwalescencją.

Po wczorajszym (18 marca 2021) posiedzeniu Europejskiej Komisji Leków (EMA) wydano oświadczenie, że szczepionka firmy AstraZeneca, jest „bezpieczna i skuteczna”.
Ciekawe stwierdzenie padło z ust szefowej Agencji EMA.

Emer Cooke stwierdziła, iż szczepionkę AstraZeneca, należy uznać za bezpieczną, która odpowiada normom, a jej skuteczność przewyższa ryzyko ewentualnych skutków niepożądanych.

W swoim oświadczeniu Europejska Agencja Leków dodaje, że „nie może definitywnie wykluczyć związku między przypadkami niepożądanymi a szczepionką”.

Jedynym działaniem, jakie podejmie EMA w tym zakresie, będzie wymóg umieszczania na ulotkach informacyjnych, iż szczepionek w wyjątkowych przypadkach lub u osób z rzadkimi schorzeniami, może wywoływać efekty uznane za niepożądane.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

Dublin i rzeka Liffey przy ujściu do Morza Irlandzkiego i w tle dubliński port. Fot, Studio 37 Dublin.

W drugiej rozmowie głównego wydania Studia Dublin (19 lutego 2021) ponownie na antenie Tomasz Wybranowski gości pana Mateusza Romowicza, radcę prawnego i prezesa firmy „Legal Marine Mateusz Romowicz”. 

Mateusz Romowicz jest radcą prawnym specjalizującym się w podatkach marynarskich, dochodzeniu odszkodowań marynarskich, morskim prawie pracy i prawie międzynarodowym.

 

Tym samym wracamy do tematu zniesieniu podatkowej ulgi abolicyjnej przez rząd premiera Mateusza Morawieckiego.

Spora grupa rodaków pracujących za granicą będzie zmuszona do rozliczenia się z polskim fiskusem.

Przypomnę, że od 1 stycznia 2021 roku zmieniły się zasady rozliczania dochodów uzyskiwanych w państwach, z którymi na podstawie dwustronnej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania stosowana jest metoda proporcjonalnego odliczenia.

Podatnicy uzyskujący dochody w tych krajach zapłacą wyższy podatek w Polsce. Zmiana dotyczy również dochodu uzyskiwanego przez obywateli polskich w Irlandii.
Jest to efekt ograniczenia ulgi abolicyjnej – od 1 stycznia 2021 roku ma ona wynosić maksymalnie 1360 zł.

Jeżeli zarobki uzyskiwane za granicą są wyższe niż 8 000 zł, będzie trzeba odprowadzić od nich podatek w Polsce.

fot. PAP

 

Dotyczy to również sytuacji, kiedy uzyskany dochód podlegał zwolnieniu podatkowemu lub niższej stawce podatkowej w państwie, gdzie uzyskaliśmy dochody.

Oznacza to, że osoby posiadające dochód zagraniczny w wysokości od 8 000 do 8 5528 zł będą podlegały opodatkowaniu stawką 17 procent. Po przekroczeniu tej kwoty obowiązuje kolejny próg podatkowy wynoszący 32 procent.

Na ograniczeniu ulgi abolicyjnej stracić mogą między innymi pracownicy, członkowie zarządów i rad nadzorczych zagranicznych spółek oraz przedsiębiorcy prowadzący działalność gospodarczą za granicą.

Od 1 stycznia 2021 roku wprowadzono istotne ograniczenia maksymalnej wysokości ulgi abolicyjnej do kwoty 1 360 zł.

Taka decyzja polskiego ministerstwa finansów dotknie dość boleśnie polskich rezydentów podatkowych, którzy uzyskują dochody w państwach, z którymi Polska zawarła umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania opierające się na metodzie tzw. odliczenia proporcjonalnego.

Gość Studia Dublin Mateusz Romowicz, radca parawny związany z kancelarią Legal Marine, podkreśla, że od 01.01.2021 roku w polskim prawie podatkowym pojawiło się bardzo niefortunne ograniczenie ulgi abolicyjnej dla wielu polskich podatników.

Pracownikom lądowym de facto zlikwidowano ulgę abolicyjną poprzez jej zrównanie z kwotą wolną od podatku.  Natomiast Ci polscy podatnicy, którzy w roku podatkowym 2021 będą wykonywali pracę „poza lądowym terytorium państw” będą mieli szansę skorzystać z ulgi abolicyjnej w dotychczasowym kształcie.

Kluczowym problemem jest to, jak napisał Mateusz Romowicz w wyczerpującym artykule „Ulga abolicyjna w 2021: Enigmatyczne pojęcie „poza lądowym terytorium państw”, które warunkuje prawo do ulgi abolicyjnej dla marynarzy, że

nigdzie w polskim prawie podatkowym w ogóle nie zdefiniowano tego pojęcia, co z kolei prowadzić będzie do daleko idących rozbieżności interpretacyjnych w stosowaniu prawa podatkowego w tym zakresie.

Źródło: moerschy / Pixabay

 

Niestety Ministerstwo Finansów nie zajęło również żadnego oficjalnego stanowiska jak należy rozumieć powyższą przesłankę a podatnicy już są konfrontowani z tym przepisem w postępowaniach o ograniczenie poboru zaliczek (pierwszy termin na składanie wniosków w tym zakresie minął 20 lutego 2021 roku).

W Studiu Dublin Mateusz Romowicz mówił także o specjalnej petycji w sprawie marynarzy, która przyjęta została przez Parlament Europejski.

08 marca 2021 roku wpłynęła do kancelarii Legal Marine informacja, iż Komisja Petycji uznała petycję nr 1153/2020 złożoną przez Kancelarię w imieniu marynarzy za dopuszczalną, gdyż kwestie w niej poruszone wchodzą w zakres działań Unii Europejskiej. Na obecnym etapie petycję wstępnie zbada Komisja Europejska oraz Komisja Gospodarcza i Monetarna Parlamentu Europejskiego.

Petycja jest już dostępna pod poniższym linkiem: Petycja Parlament Europejski.

Zachęcamy do jak najszerszego poparcia ww. petycji, gdyż obecne praktyki aparatu skarbowego w Polsce względem środowiska marynarskiego mają wręcz charakter opresyjny, co będzie przedmiotem odrębnych publikacji. Opresyjność może dotykać także inne grupy zawodowe. – powiedział Mateusz Romowicz.

Uspokajamy rezydentów podatkowych Republiki Irlandii, że nie wszystkich będzie obowiązywała obowiązkowa danina podatkowa do polskiego fiskusa. Przypominam, że  wyższy podatek od dochodów zagranicznych zapłacą tylko ci podatnicy, którzy

mają status polskich rezydentów podatkowych, czyli przebywają w Polsce ponad 183 dni kalendarzowych w roku albo mają w Polsce centrum interesów życiowych i uzyskują dochody podlegające metodzie proporcjonalnego odliczenia; płacą za granicą podatek niższy niż zapłaciliby od takich samych dochodów w Polsce.

Pod pojęciem centrum interesów życiowych kryje się występowanie więzi rodzinnych i towarzyskich oraz aktywność społeczna (w tym kulturalna, sportowa czy polityczna) oraz ośrodek interesów gospodarczych, czyli miejsce osiągania większości dochodów, posiadania majątku, nieruchomości, inwestycji itp.

Do sprawy będziemy powracać.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Mateuszem Romowiczem:

 

W piątkowym wydaniu Studia Dublin tradycyjnie o godzinie 10:00 serwis informacyjny „Irlandia – Wyspy – Świat”.  

Republika Irlandii poprze tak zwany covidowy paszport. Tak wynika to z słów euro posłanki Deirdre Clune, która poparła propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą certyfikatu szczepienia na COVID-19 (cyfrowy zielony certyfikat). Irlandzka europosłanka uznała to działanie, jako

pozytywny impuls dla turystyki, przygotowujący drogę do bezpieczniejszej i łatwiejszej swobody przemieszczania się w Europie.

Propozycja certyfikatu będzie podlegać kontroli Parlamentu Europejskiego i zgody państw członkowskich oraz musi być zgodna z naszymi podstawowymi prawami i wartościami, a także wymogami w zakresie ochrony danych, ale może znacznie zwiększyć zaufanie do podróży po COVID.

Lotnisko/ Fot. Marta M., Flickr.com

 

Ryanair wydłuża zerową opłatę zerową za rezerwacje – Ryanair ogłosił, że rozszerza swoją 0fertę bez opłat dla zmian rezerwacji lotu dla wszystkich klientów, którzy zarezerwują podróż przed 30 czerwca 2021 roku.

Klienci Ryanair mogą teraz bezpiecznie zarezerwować zasłużoną letnią przerwę, wiedząc, że jeśli ich plany ulegną zmianie, mogą dwukrotnie przesunąć daty podróży z opłatą za zmianę w wysokości zero euro do końca października 2021 r.

W serwisie Studia 37 Dublin zaprezentowaliśmy także całe przemówienie prezydenta Irlandii Michaela D. Higginsa z okazji dnia św. Patryka – patrona Szmaragdowej Wyspy:

Prezydent Irlandii Michale D. Higgins. Fot. Tomasz Szustek.

/…/ Być może w specyficznych okolicznościach tego roku powinniśmy powrócić tego dnia do historii św. Patryka, tego potężnego mitycznego źródła, na którym opiera się nasz Dzień Narodowy, który każdego roku ofiarowujemy światu 17 marca. Patrick przybył do Irlandii, jako niewolnik, uciekł i wrócił. Jest jednym z naszych erwszych irlandzkich założycielskich migrantów, który zapowiada naszych posłańców zakonnych, naszą dziewiętnastowieczną emigrację przed Wielkim Głodem i krwotok naszego ludu, któremu udało się uciec, by przetrwać w czasach po głodzie /…/.

Tutaj do wysłuchania serwis „Irlandia – Wyspy – Świat”:


W okienku sportowym nie mogło zabraknąć Jakuba Grabiasza relacjonującego rozgrywki rugby w Six Nations Cup / Pucharu Sześciu Narodów (przed nami ostatnia kolejka) oraz o problemach polskiego (choć portugalskiego) selekcjonera kadry narodowej przed meczem eliminacyjnym do Mistrzostw Świata w piłce nożnej z Anglią.

Nie lepiej przedstawia się sytuacja kadry piłkarskiej Republiki Irlandii przed pierwszym gwizdkiem eliminacji do światowego mundialu – powiedział Jakub Grabiasz.

 

 

Tutaj do wysłuchania korespondencja Jakuba Grabiasza:

 

Pomnik św. Patryka u stóp góry Croagh Patrick | Fot. T. Szustek

W oktawie dnia świętego Patryka, który obchodziliśmy w środę 17 marca, powracam do rozmowy z Tomaszem Szustkiem,  współautorem zajmującej i prekursorskiej książki „Atlantic Tabor. The Pilgrims of Croagh Patrick”. Tomasz Szustek jest reporterem i dziennikarzem związanym ze Studiem 37 Dublin.

Św. Patryk rozumiał pogańską, celtycką przeszłość wyspy, umiejętnie przemieniał charakter kultu na chrześcijański. Wizerunki i atrybuty dawnych bogów zastępował krzyżem. Również i w tym przypadku św. Patryk odniósł sukces.

Wspinaczka na górę św. Patryka

 

W ostatnią niedzielę lipca, nazywaną w Irlandii – Reek Sunday, tłumy Irlandczyków i obywateli przybywających z całego świata biorą udział w pielgrzymce na górę Croagh Patrick  hrabstwie Mayo na zachodzie Irlandii.

W ubiegłym roku lokalne władze hrabstwa Mayo i irlandzka policja Garda wydały specjalne oświadczenie, że z powodów zagrożenia zarażeniem Covid – 19 pielgrzymowanie będzie niemożliwe.

Zamknięte były nawet wszystkie parkingi i place w najbliższej okolicy góry Croagh Patrick.

Sakralny charakter góry został utrzymany, a praktyki kultowe, więc i pielgrzymka odbywają się już pod sztandarami wyznawców Chrystusa.

Jeśli więc misjonarz Patryk zawitał na szczyt świętej już wówczas góry to tylko po to, aby przejąć i schrystianizować dawne praktyki i włączyć je w nową religię, którą gorliwie zaszczepiał na wyspie.

Takie zabiegi były charakterystyczne dla jego misji. Nie używał on przemocy w rugowaniu starych wierzeń.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Tomaszem Szustkiem:

 

Opracowanie: Andrzej Karaś, Alekasander Popielarz i Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek


 

Partner Radia WNET
 

 

 

 

Produkcja i realizacja: Studio 37 Dublin Radia WNET – marzec 2021 (C)

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Zmarła Trisha Noble – australijska aktorka znana m.in. ze swojej roli w „Gwiezdnych Wojnach”

Aktorka zmarła w wieku 76 lat, cierpiała m.in. na chorobę nowotworową.

Trisha Noble właść. Patricia Ann Ruth Noble urodziła się 3 lutego 1944 r. w Marrickville (Australia), a zmarła 23 stycznia – kilka dni przed 77. urodzinami. Aktorka chorowała m.in. na międzybłoniaka, chorobę nowotworową płuc wynikającej z kontaktu z azbestem.

Trisha Noble zagrała w dwóch filmach z serii „Gwiezdne Wojny” („Atak Klonów” z 2002 r., „Zemsta Sithów” z 2005 r.). W obu produkcjach wcieliła się w postać Jobal Naberrie, matkę Padme Amidali – odtwarzanej przez Nathalie Portman. Poza karierą aktorską Noble jest znana również ze swojej kariery muzycznej, którą rozpoczęła już jako nastolatka. Wydała dwa albumy i kilkadziesiąt singli, zagrała również w sześciu produkcjach filmowych. Jej ostatnią rolą była postać panny Joanny Jacobs w obrazie „Ladies in Black”.

NN

Źródło: TVP Info, media

Prof. Grzegorz Łęcicki: Podstawą propagandy w kinie PRL-u było przemilczenie agresji sowieckiej w 1939

Czym się różni prawda historii od prawdy ekranu? Prof. Grzegorz Łęcicki o II wojnie światowej w kinematografii PRL-u, ideach w niej reprezentowanych oraz o tym, co zasługuje na film.

Prof. Grzegorz Łęcicki analizuje pod kątem historycznym „Stawkę więcej niż życie” i „Czterech pancernych”. Wyjaśnia, gdzie w tych serialach dostrzec można aspekty propagandowe. Jedną z przemilczanych rzeczy jest udział Sowietów w rozbiorze Polski w 1939 r. Na początku „Stawki większej niż życie”

J 23 […] przekracza granicę niemiecko radziecką żeby uprzedzić Rosjan o ataku hitlerowców.

Nie jest jednak wyjaśnione jak Rzesza Niemiecka i Związek Radziecki zyskały wspólną granicę. Tymczasem „Czterej pancerni” rozpoczynają się od pokazania Janka Kosa brnącego przez śniegi Syberii, gdzie podobno szuka ojca. Poszukiwania te zaprowadzić go miały nawet do Gruzji. Jak wskazuje autor książki „Widmo prawdy, projekcja fałszu”:

Kto z Polaków przeżył gehennę sowiecką, ten wie o tym, że to tak z republiki do republiki to nie bardzo można było jechać, nie mówiąc o tym, że jeżeli Janka ojciec walczył w Gdańsku czy na Westerplatte, to dlaczego on go szukał w Rosji Sowieckiej.

Przesłaniem serialu o załodze Rudego 102 jest miłość Wojska Polskiego i Armii Czerwonej, którą personifikuje związek Janka z Marusią. Pokazuje on także, iż „wojna to jest właściwie taka przygoda”, a nie trauma. Tą ostatnią widzimy w filmach Andrzeja Wajdy, które nie są łatwe w odbiorze.

Mamy też kino Andrzeja Wajdy, które jest kinem artystycznym, niezwykle inteligentnym, niezwykle ważnym dla historii polskiej kinematografii.

Prof. Łęcicki wskazuje na ekranizację książki „Popiół i diament”. Osią akcji jest plan zabicia wojewódzkiego sekretarza PPR-u. Teolog kultury zauważa, iż cenzura rozważała zatrzymanie premiery filmu, gdyż:

Okazuje się, że ten, który strzela i zabija Szczukę jest potem umiłowany bohaterem Polski. Zupełnie nie tak, jakby to miało wyglądać.

Dodaje, że reżyser pragnął pokazać, jak wojna wywróciła do góry nogami nasz system wartości. Symbolem tego był odwrócony krucyfiks w zniszczonym kościele, który odwiedza główny bohater. Innym symbolem jest biały koń, który pokazuje się na obskurnym osiedlowym podwórku.

Co to jest ten biały koń w takim razie ? Czy to jest Pegaz bez skrzydeł? Czy to jest symbol śmierci, bo też taka symbolika jest. […] Czy to może jest symbol tego białego konia na którym miał przyjechać Sikorski z zachodu?

Kierownik Katedry Teologii Środków Społecznego Przekazu na Wydziale Teologicznym UKSW zauważa, że serial Kolumbowie, który w latach 60. wywoływał ogromne emocje. nie pokazuje powojennych losów swych bohaterów. Te zaś były tragiczne:

Jeden był indoktrynowany, drugiego zabiło albo podziemie albo UB. Trzeci został na emigracji.

Pisarz wskazuje na braki w obecnej polskiej kinematografii. Wiele kart  z naszych dziejów nie zostało naświetlonych w taki sposób jaki by na to zasługiwały. Wśród nich jest polski udział w walce na morzu w czasie II wojny światowej:

Nie mamy też dobrego filmu marynistycznego. Nie mamy filmu na przykład o tym jak niszczyciel piorun walczył z Bismarckiem, dzięki czemu flota brytyjska mogła popłynąć i zatopić Bismarcka. Nie mamy obrazu polskich podwodniaków z Morza Śródziemnego.

Brakuje także obrazu polskiej wojny obronnej z perspektywy walk z Sowietami.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

Codziennie wypowiadamy niezliczoną ilość słów. Czy doceniamy niezastąpioną rolę języka – zwłaszcza ojczystego?

Jaki wpływ atmosfera na demonstracjach wywrze na młodych ludzi i dzieci będących świadkami poniewierania ojczystego języka? Czy rozumieją jego rolę w życiu? Czy będzie im przeszkadzało jego karlenie?

Maria Czarnecka

Według Internetowej Encyklopedii PWN język, zwany inaczej językiem naturalnym, jest najbogatszym systemem semiotycznym, którym dysponuje człowiek. Innymi słowy, to system służący do przenoszenia informacji w społeczeństwie. Bez względu na szerokość geograficzną, historię, poziom PKB per capita danej społeczności, zasadniczą funkcją języka jest komunikacja. Aspekt komunikatywny to przede wszystkim podstawowa funkcja informacyjna, której zadaniem jest przekaz pozbawiony zabarwienia emocjonalnego, a także intencji wywołania u odbiorcy określonych reakcji.

Czym dla Polaków jest język polski? Encyklopedyczne ujęcie nie oddaje istoty i wagi naszego ojczystego języka. Codziennie wypowiadamy i zapisujemy niezliczoną ilość słów usystematyzowanych zgodnie z gramatycznym porządkiem.

Przekazujemy informacje, wiedzę, wyznajemy miłość, pocieszamy, wyrażamy zdziwienie, oburzenie, gniew, pytamy, żartujemy, prosimy o pomoc. Katalog pól, na których używamy języka, jest otwarty i trudno wyliczyć je wszystkie. W zależność od sytuacji dodajemy pierwiastek emocji adekwatny do kontekstu.

Komunikując się, dla zaakcentowania naszego przekazu używamy cytatów, zwrotów zaczerpniętych z literatury lub filmu, sentencji, przysłów, co jest elementem kodu kulturowego każdej społeczności. Likwidacja wykluczenia edukacyjnego, pojawienie się nowych technologii, łatwość podróżowania po najdalszych zakątkach świata wymusiły na nas słowotwórczą kreację dla nazwania nowych zjawisk, narzędzi, technologii, opisu tego, z czym spotykamy się po raz pierwszy. Jest to niekończący się proces zarówno w języku polskim, jak i w pozostałych językach świata. (…)

Germanizacja i rusyfikacja prowadzone przez zaborców w celu pozbawienia Polaków ich narodowej tożsamości, nie powiodły się, ponieważ Polacy, pomimo szykan stosowanych przez zaborców, mieli odwagę myśleć, modlić się, tworzyć po polsku i żyć po polsku. Był to najbardziej powszechny znak sprzeciwu wobec zniewolenia narodu polskiego przez Rosję, Austrię i Prusy. Język był ostoją polskości i wyrazem wolności. Spadkiem otrzymanym od przodków. Pomimo rozdarcia Polski przez trzech zaborców, podziału na odrębne porządki administracyjne, różne systemy walutowe, systemy miar oraz odmienne modele gospodarcze, język polski był symbolem wspólnoty Polaków bez względu na to, w którym zaborze żyli. (…)

Czemu służy wulgaryzacja języka polskiego?

Sięgając pamięcią do lat osiemdziesiątych, przypominam sobie język, jakiego używali funkcjonariusze służb bezpieczeństwa podczas przesłuchań. Niewybredne i obraźliwe epitety miały na celu wywołanie strachu i poniżenie przesłuchiwanych. Notabene w tamtym czasie używanie słów niecenzuralnych nie było powszechne, więc tym większe wrażenie robiło na tym, do kogo były kierowane. W przestrzeni publicznej unikano wypowiadania słów uznanych za obraźliwe.

Obecnie możemy za Cyceronem powiedzieć „O tempora, o mores” i nie będzie tu ironicznego usprawiedliwienia wulgaryzacji naszego języka. Tym bardziej, że uczestnicy manifestacji, zapamiętale wykrzykujący niecenzuralne hasła, to w dużej mierze uczennice, uczniowie, studentki i studenci. Nierzadkie były obrazy młodych matek z dziećmi. Jaki wpływ na tych młodych ludzi i dzieci wywrze atmosfera panująca na demonstracjach? Czy będąc świadkami poniewierania ojczystego języka, będą potrafili zrozumieć jego rolę w naszym życiu? A może nie będzie im przeszkadzało jego karlenie?

Jako społeczeństwo musimy odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Czy osoby publiczne reprezentujące różne środowiska – głównie świat polityki, media – uczestniczące lub wspierające te zgromadzenia, są świadome, że identyfikują się także z tymi wulgarnymi środkami ekspresji? Czy tak powinni zachowywać się ci, którzy chcą uchodzić za elitę? Być może takie postawy niewielu już dziwią. Przecież obsceniczny i wulgarny spektakl wystawiany w Teatrze Powszechnym, godzący w pamięć o świętym Janie Pawle II, przez kilka tygodni nie schodził z afisza. Czy wulgaryzacja języka polskiego w życiu publicznym jest początkiem jego destrukcji? Kolejne pytanie: czy to działanie świadome?

Cały artykuł Marii Czarneckiej pt. „Może warto wrócić na lekcje języka polskiego?” znajduje się na s. 20 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Marii Czarneckiej pt. „Może warto wrócić na lekcje języka polskiego?” na s. 20 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Poznaj Studio Filmów Rysunkowych, które stworzyło m.in Bolka i Lolka czy kultowego Reksia!

Od czego zaczyna się tworzenie bajek? Jak zmieniały się one na przestrzeni lat oraz dlaczego polskie animacje biły na głowę zachodnie produkcje?

Czym byłoby dzieciństwo maluchów urodzonych w powojennej Polsce, gdyby ich czasu nie umilały tak kultowe bajki jak Reksio, Bolek i Lolek, czy Porwanie Baltazara Gąbki? Te i inne filmy rysunkowe tworzone przez legendarne Studio Filmów Rysunkowych towarzyszyły kilku pokoleniom Polskich dzieci, nieustannie bawiąc, ale także edukując.

Dziś Tomasz Wybranowski, specjalnie dla słuchaczy Radia WNET rozmawia z jednym z twórców, operatorem zdjęć, grafikiem i animatorem Romanem Baranem, który w przejmujący sposób opowie jak powstawały opoki Polskiej animacji.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panem Romanem Baranem:

                                          Nauka przez zabawę

Bajki niosą za sobą coś specyficznego – zauważa artysta. Gagi, które znamy choćby z bajek Disneya bawią, jednak na dłuższą metę są tylko zlepkiem zabawnych sytuacji. Animacje tworzone przez Studio Filmów Rysunkowych niosły za sobą coś więcej – kontynuuje gość Studia 37. Te bajki miały inny potencjał pedagogiczny.

Reksio, który ratował przyjaciela po wypadku, karmił go i doprowadzał w zabawny sposób do finału był czymś jak powiew wiosny po długiej zimie. Budował w nas coś sympatycznego.

Kadr z filmu „Koziołeczek” / Studio Filmów Rysunkowych

                                Początki kultowego studia

Wszystko zaczęło się w roku 1947, kiedy to przy redakcji Trybuny Robotniczej powstało Eksperymentalne Studio Filmów Rysunkowych. Po roku jego twórcy, czyli bracia Zdzisław i Macieja Lachura, Władysław Nehrebecki, Leszek Lorek, Alfred Ledwig, Mieczysław Poznański, Aleksander Rohoziński, Wiktor Sakowicz, Rufin Struzik i Wacław Wajser, przenieśli wytwórnie z Katowic.

Wisła była epizodem w wędrówce i poszukiwaniu miejsca. […] Finalną siedzibą naszego studia miał być Wrocław, który znajdował się na ziemiach odzyskanych i tam też część kultury i twórców miała się osiedlać. […] Natomiast ojcowie założyciele zatrzymali się w Bielsku-Białej.

Choć w swoich początkach Studio zajęło się produkcją filmów dla osób dorosłych, to jednak szybko zaczęły powstawać filmy wykonywane metodą poklatkową kierowane do młodszych widzów. Rok 1953 przyniósł “Koziołeczka”, który zdobył I nagrodę na festiwalu w Karlovych Varach. To była pierwsza tego typu nagroda wywalczona przez polską animację.

10 lat po Koziołeczku narodził się wielki mit, bo możemy mówić że, jakby nie patrzeć, to są mitologiczne postacie – Bolek i Lolek – zauważa Tomasz Wybranowski.

Rzeczywiście, rok 1963 przyniósł telewidzom, bo przecież oprócz naszych milusińskich filmy te z przyjemnością oglądali także dorośli, pierwszy odcinek Bolka i Lolka.

To oni stali się kołem zamachowym dla kolejnych filmów w naszej wytwórni. Złote lata to był przełom lat 60-tych i lata 70-te.

Zauważa animator i przypomina, iż początek lat 70-tych to wprowadzenie na ekran bohaterów takich, jak choćby Smoka Wawelskiego, Kucharza Bartłomieja Bartoliniego czy szpiega z Krainy Deszczowców Don Pedro de Pommidore.

Kadr z bajki „Bolek i Lolek” / Materiał Studia Filmów Rysunkowych

                                 Na początku był… pomysł

Tworzenie animacji to proces, w który zaangażowany jest cały zespół utalentowanych ludzi: od kierownika projektu, poprzez scenarzystę, ilustratora, animatora czy osobę odpowiedzialną za dźwięk.

Roman Baran w swojej pracy, szczególnie w rozmowach z entuzjastami, często spotyka się z pytaniem: co było na początku drogi filmowej? Jak wyjaśnia gość Studia 37, na początku zawsze jest pomysł, który rodzi się w głowie twórcy. Jak dodaje:

Oczywiście może to być praca wspólna, kreowania pomysłu podczas tzw. burzy mózgów, ale ja z doświadczenia twierdze, że akurat w sztuce nie ma demokracji. Jestem zwolennikiem indywidualizmu. Twórca kreuje pewien świat, który chce pokazać widzom.

Gdy pojawi się ten zalążek przyszłego filmu, nieodzowne jest przelanie swojego pomysłu na kartkę papieru. Na bazie tego tworzy się tzw. storyboard, czyli scenoryt, scenopis obrazkowy.

On wizualizuje to wszystko co reżyser, twórca na bazie scenariusza sobie wymyślił, w postaci małych, nieruchomych obrazków.

Scenorys to, jak kontynuuje rozmówca Tomasza Wybranowskiego, coś w rodzaju komiksu, który w poszczególnych klatkach pokazuje, jak wszystko ostatecznie miałoby wyglądać w ruchu dając efekt finalny na ekranie.

Roman Baran z Bolkiem i Lolkiem / Kadr filmu TAJEMNICE ANIMACJI, odcinek 7/ Studio Filmów Rysunkowych

                              Jak wprawić postać w ruch?

Gdy gotowe są projekty plastyczne postaci, zawierające ich cechy charakterystyczne, takie jak wzrost czy rodzaj ubioru [jeśli oczywiście takowy posiada – przyp. red.],  kolejnym etapem jest animatik. To rodzaj filmu nieporuszonego, ale nadającego tempa narracji filmowej. Następnie reżyser przystępuje do tworzenia animacji, czyli ruchu postaci rysunkowych – kontynuuje swoją opowieść Roman Baran.

Z kolei zadaniem layoutera jest narysowanie klatek kluczowych, to szkicowanie postaci i emocji z różnej perspektywy, które później w ruch wprawia animator.

Za czasów moich początków było stanowisko fazisty, to były osoby które wypełniały rysunkami pośrednimi każdy ruch głównej animacji. Tak to się wtedy odbywało, trzeba było narysować każdy ruch na osobnej kartce – kiedyś papieru, dziś jako osobny plik rysunkowy.

W etapie produkcji nie można zapomnieć także o magii płynącej z odpowiednio dobranej muzyki, efektów dźwiękowych i oczywiście głosów postaci, które dzięki lektorom nabierają ostatecznego kształtu.

Ostatnim i równie skomplikowanym  etapem jest postprodukcja, w której opracowywany jest ostateczny kształt i wygląd filmu, poprawiana jest kolorystyka oraz dodawane są efekty specjalne. Dopiero po takich ostatnich szlifach, produkcja uważana jest za gotową.

 

                        Przyszłość polskiej animacji

Rok 2015 przyniósł decyzję Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o przekształceniu Studia Filmów Rysunkowych sp. z o.o. w państwową instytucję kultury.

Wróciliśmy pod skrzydła Ministerstwa, dzięki czemu mogliśmy realizować niektóre rzeczy przy jego wsparciu. To zainicjowało proces rozbudowy i remontu wytwórni a także stworzenia Interaktywnego Centrum Bajki i Animacji.

Aktualnie studio oprócz tworzenia kolejnych bajek stawia również na edukację zapraszając do siebie gości i pokazując jak wygląda proces twórczy w Willi Rotha w Bielsku-Białej, będącej główną siedzibą studia. Jak zauważa doświadczony operator zdjęć, przyszłość polskiej animacji maluje się w jasnych barwach.

Przychodzą do nas młodzi ludzie pełni wigoru, z głowami pełnymi pomysłów i przede wszystkim chęcią. […] Proszę mi wierzyć, że rośnie młody narybek i są osoby które tworzą i robią naprawdę wspaniałe rzeczy.

A.M.K.

Najnowszy film o katastrofie smoleńskiej. Ewa Stankiewicz: materiał, jaki udało się zebrać jest szokujący

Dziennikarka i reżyser Ewa Stankiewicz mówiła o swoim najnowszym filmie „Stan zagrożenia”. Produkcja ma ukazać nowe informacje na temat katastrofy smoleńskiej.

Ewa Stankiewicz zdradziła kilka szczegółów dotyczących jej najnowszego filmu „Stan zagrożenia” o katastrofie smoleńskiej. Jak podkreśliła udało się jej zebrać ciekawy materiał.

Dotarłam też do świadków, świadków inwigilacji i praktycznie siłowej próby zrobienia z Remigiusza Musia, jednego z kluczowych świadków tragedii smoleńskiej, wariata, miesiąc przed jego śmiercią.

Dziennikarka zapowiedziała, że powstanie druga część tej produkcji.

Powstanie drugi film, bo materiału jest dużo i jest szokujący.

W jej ocenie wyjaśnienie okoliczności towarzyszących tragedii smoleńskiej jest ważne z punktu widzenia interesu państwa.

Przede wszystkim jestem świadoma, że  jest to bardzo ważna sprawa dla bezpieczeństwa Państwa Polskiego, jeśli się nie odsunie od stanowisk w Polsce, ale i w Federacji Rosyjskiej ludzi którzy się przyczynili do śmierci prezydenta i 95 osób bardzo ważnych dla Państwa Polskiego i nie ukarze się ich za czyny które popełnili, Państwo Polskie jest narażone na ponowną tragedię.


Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.N.

Jestem świadkiem absolutnego wypełnienia się czyjegoś życia. Jego. / Paweł Zastrzeżyński, „Kurier WNET” 78/2020–79/2021

„W Polsce nie było jeszcze otwarcia się na jego naukę. Cała koncepcja personalizmu, teologii ciała przeszła ponad głowami ludzi – nie zrozumieli, bo (…) dotąd nie znają dokumentów, jakie On pisał”.

Paweł Zastrzeżyński

Wyspa W – wielka podróż do ŻYCIA

1 czerwca 2009 r. we włoskim dzienniku „La Stampa” został opublikowany artykuł Don Stanislao e lettere di Wanda, w którym kard. Stanisław Dziwisz, w związku z opublikowanymi Beskidzkimi rekolekcjami dr Wandy Półtawskiej, podważył wyjątkowość relacji między Papieżem Polakiem a polską lekarką. „Pani Półtawska przesadza. Na pewno nie jest ona jedyną osobą, która miała taką długą zażyłość z Karolem Wojtyłą” – stwierdził, dodając, że setki osób korespondowały z papieżem, a nikt nie ogłasza tych listów dla rozgłosu”.

Dr Półtawska ze spokojem odpowiedziała: „Kardynał Dziwisz jest od nas 17 lat młodszy. Z papieżem przyjaźniliśmy się, gdy kardynała nie było jeszcze w jego otoczeniu. Nigdy zresztą nie zwierzaliśmy mu się z charakteru naszych relacji”.

2 czerwca 2009 r. w Archikatedrze rozpocząłem zdjęcia do filmu Jeden pokój. W rocznicę pielgrzymki Jana Pawła II do Polski nagrywałem recytację Krzysztofa Kolbergera. W ciągu następnych dni byliśmy już w domu dr Wandy Półtawskiej i rejestrowaliśmy jej wypowiedzi – dokładnie wtedy, gdy wybuchła burza medialna wokół Beskidzkich rekolekcji. To wówczas pojawiła się w mediach informacja o tym, że dr Wanda Półtawska przekazała list w sprawie abp Paetza. W zarejestrowanym nagraniu Ernest Bryll komentuje to na gorąco, jak ta sprawa była przekazana przez jednego z dziennikarzy: „madam idzie, niesie list, zastępują ją halabardami, ponieważ nie chcą jej wpuścić, ona rozrywa te halabardy, rozwala bramy od Watykanu i prosto zanosi ten list, kładzie na stół no i…”. Dr Półtawska nie skomentowała tych doniesień. Gdy podekscytowani wydawcy Beskidzkich rekolekcji, już poza kamerami, komentowali sprawy na gorąco, ona ze spokojem zapytała tylko: czy się modlicie?

W jednym z dokumentów dr Półtawska zwraca się do swojego brata – tak nazywała Karola Wojtyłę – w związku z pielgrzymką do Polski i pisze: „myśląc Ojczyzna trzeba objąć wszystkich ludzi dobrych i złych – wierzących i ateistów /nazwać ich po imieniu/ i wyrazić wielkie pragnienie, żeby właśnie w tym narodzie, jak mówisz umiłowanym, zaczęła się realizować ta wielka przepowiednia, że będzie jedna owczarnia i jeden pasterz”. I dalej jednoznacznie podkreśla:

„Współodpowiedzialność za los – Polski – świata to nie jest szukanie winnych, ale szukanie sposobu zmiany zła na dobro”. W tym samym liście wspomina o wolności i pisze: „Ale jest jeszcze delikatny problem wolności narodu – myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, że wolność narodu nie jest sumą wewnętrznej wolności ludzi, ale jest prawem do istnienia, zakorzenionym głęboko w ludzkiej egzystencji, jest glebą, na której rośnie człowiek – im głębsza, czystsza, prawdziwsza wolność narodu, tym większe szanse samorealizacji mają ludzie”.

Nasiąkanie nauczaniem Papieża Polaka przy boku dr Półtawskiej to doświadczenie bezcenne. Stykając się latami z duchem Jana Pawła II i faktami z życia dr Wandy Półtawskiej, niejako z jej natchnienia postanowiłem przygotować scenariusz filmu fabularnego na temat życia papieża Polaka i dr Wandy Półtawskiej. Jednak tu, w odróżnieniu od Jednego pokoju, sprawa okazała się dużo trudniejsza i rozgrywała się w zupełnie innej skali.

Zbierane materiały i myśli przelewałem na papier. Zastanawiałem się, jak o tym powiedzieć dr Wandzie Półtawskiej? 3 listopada 2011 r. projekt scenariusza leżał już na moim biurku. Moja żona odebrała telefon od Pani Wandy, która poprosiła, żeby zrobić jej zakupy i przyjechać w piątek na Mszę św. Po skończonej rozmowie żona przekazała mi, co trzeba kupić. Odruchowo zanotowałem to na scenariuszu. 5 listopada pojechaliśmy do państwa Półtawskich na Chyszówki. Scenariusz z listą zakupów położyłem w samochodzie na półeczce. Zabraliśmy Panią Wandę i prof. Andrzeja Półtawskiego i pojechaliśmy do Limanowej na Mszę o 11.00. Po Mszy poszedłem z Profesorem do apteki, a żona z Panią Wandą zostały w aucie. Pani Wanda wzięła z półeczki scenariusz i zaczęła czytać. Kiedy naniosła poprawki, odłożyła plik na półeczkę i tyle – o treści scenariusza nie powiedziała ani słowa. To była jej pierwsza redakcja Wyspy W.

Potem pojechaliśmy na zakupy do Biedronki. Jak zawsze, poszedłem z Profesorem do sklepu, a panie zostały w aucie. Pani Wanda powiedziała, że dostała piękną recenzję książki Jeden pokój od arcybiskupa Michalika, który napisał, że książka ta robi wiele dobra, i drugą, od biskupa Kaszaka. Potem rozmawiały o wierszu Wyspa W, który kiedyś dr Półtawska nam recytowała. Pani Wanda opowiadała, jak Joasia Szydłowska, 10 lat starsza od niej, recytowała ten wiersz w obozie dla niej, gdyż inicjały Pani Wandy to WW (Wanda Wojtasik). Potem żona nawiązała do scenariusza, a Pani Wanda ze spokojem powiedziała: „To jest wiersz z mojej młodości, dlatego musiałby robić film o obozie”. A potem z uśmiechem dodała: „A ma do tego materiały?”.

O czym opowiada scenariusz filmu Wyspa W?

Wyspa W to układ gwiazd, wśród których znajduje się największa gwiazda na niebie. Historia bazuje na prawdziwych wydarzeniach. Opowiada o życiu Wandy, która jako 16-letnia harcerka została aresztowana przez Gestapo, a następnie przewieziona do obozu koncentracyjnego Ravensbrück.

Tam poznała nieludzką męskość i nieludzką kobiecość. To doświadczenie odbiło się echem w całym jej życiu, a punktem zwrotnym stało się wydarzenie, kiedy to Niemcy na jej oczach wrzucili do pieca krematoryjnego niemowlę. W tym momencie postanowiła, że będzie ratować każde życie.

W obozie została poddana eksperymentom pseudomedycznym. Pod koniec pobytu trafiła do trupiarni obozowej. Tam, paradoksalnie, zaplanowała swoją przyszłość: zostanie lekarzem psychiatrą. Chce zrozumieć ludzką psychikę.

Kończy się wojna. Obóz zostaje wyzwolony. Wanda rozpoczyna studia medyczne. W czasie studiów wychodzi za mąż za Andrzeja. Rozpoczyna pracę w szpitalu psychiatrycznym w Krakowie. Wie, że system komunistyczny to kolejny totalitaryzm. Komuniści ustawowo zezwalają na zabijanie dzieci. Jednak Wanda nie pozostaje bierna i kontynuuje walkę. Na swojej drodze spotyka ks. Karola. Oboje chcą ratować życie ludzkie. Rozwija się między nimi przyjaźń. Wanda staje się dla niego siostrą, a on dla niej bratem. Rozumieją się bez słów.

Wanda wpada w wir pracy – działalność z ks. Karolem, praca lekarza i obowiązki domowe – mąż i cztery córki. Przeszkodą staje się śmiertelna choroba, jednak zostaje cudownie uzdrowiona za wstawiennictwem Ojca Pio. W dniu planowanej operacji budzi się zdrowa; zabieg jest niepotrzebny. Wraca do pracy. Po paru latach pojawia się kolejna choroba. To uraz z obozu. Ból jest nie do zniesienia. Operacja może być przeprowadzona tylko w Honolulu. Wanda nie może wyjechać, żyje w systemie komunistycznym, trwa zimna wojna. Ks. Karol zostaje biskupem, arcybiskupem, kardynałem. Wanda jest przy jego boku cały czas, dlatego nie może dostać paszportu. Jednak znajduje się komunista, który pomaga. Wanda rusza w drogę na tę rajską wyspę, nieświadoma, że ta wielka podróż ma odmienić losy świata.

W kolejnych latach sprawa filmu nabierała rumieńców. Scenariusz został pozytywnie zrecenzowany w polskiej wersji językowej przez kilkudziesięciu recenzentów. Przetłumaczoną wersję podobnie ocenili filmowcy z wielu krajów: treść zrozumiała, przekaz spójny. Główny cel filmu to ukazanie postawy, która zachwyca siłą i głębią człowieczeństwa.

Film ten to historia wyrwania się z ograniczeń. Niesie przesłanie, że można wydostać się z każdego piekła, potrzebne w dzisiejszym świecie przesyconym wojnami. To wizytówka Polski. Nasz wyjątkowy potencjał, wyróżniający się na tle innych krajów.

Przygotowano niezbędną dokumentację produkcyjną i przetłumaczono ją. Folder dotyczący filmu został przesłany do 3000 filmowców na całym świecie. Z nadesłanych odpowiedzi wynikało, że Wyspa W znajdzie odbiorców niemal we wszystkich krajach świata. Została nawiązana współpraca z Joshuą Sinclairem – zrobił ostatni film z Patrickiem Swayze, a operatorem jego filmów był Vittorio Storaro, dwa razy nagrodzony Oskarem. Arturo Sandoval, zdobywca dziesięciu statuetek Grammy, był gotów napisać muzykę do filmu. Powstała pełna dokumentacja produkcji w języku angielskim. Pojawiła się producentka w Holywood. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski napisał do nas: „To może się udać”.

27 kwietnia 2014 – dzień kanonizacji Jana Pawła II. Papież Franciszek mówi: „Jan Paweł II był papieżem rodziny. Kiedyś sam tak powiedział, że chciałby zostać zapamiętany, jako papież rodziny”. Gdy Papież Franciszek skończył homilię, staliśmy z żoną przed bramą do pewnego lasu, skąd Karol Wojtyła wyruszył do Watykanu. Podjechał samochód, z którego wysiadł prof. Andrzej Półtawski. Powiedział, że właśnie skończył słuchać homilii papieża Franciszka. Podkreślił, że dziś ich życie się wypełniło.

Wanda i Andrzej Półtawscy poznali młodego kapłana i z pełną miłością przyjęli go do swojej rodziny. Budowali wzajemną przyjaźń z księdzem, biskupem, kardynałem, papieżem i teraz świętym.

Tego dnia w Limanowej, skąd wyruszyliśmy do lasu, padał deszcz. Jednak w lesie świeciło piękne słońce. Chmury, jak w bajce, wisiały na błękitnym niebie. Pani Wanda powiedziała z uśmiechem, że tam, w Rzymie, będą rozczarowani, bo tam nie ma Jana Pawła II. On jest tu. Bo przyrzekł jej, że ilekroć ona będzie w lesie, On będzie z nią.

Następnego dnia w Rzymie na placu św. Piotra odbyła się dziękczynna Msza za dar kanonizacji Jana Pawła II. Nie mogłem wysłuchać homilii, gdyż nie pozwoliły na to wydarzenia, które spowodowały, że nazywam ten dzień najstraszniejszym w moim życiu. 28 kwietnia 2014 r. o 10:30 zadzwonił prof. Półtawski, abym natychmiast przyjeżdżał. Rzuciłem słuchawką i wsiadłem do samochodu. Miałem przed sobą 140 km drogi. Spieszyłem się, bo nie wiedziałem co się stało. Kiedy spotkałem Profesora, usłyszałem: „Ona się paliła”. Wszedłem po drabinie na górę. Przy stoliku siedziała Pani Wanda. Zobaczyłem spalonego człowieka! Ten obraz mam do dziś przed oczami…

Jednak Pani Wanda zachowała absolutny spokój. Mówiła tak, jakby tego wszystkiego, co widziałem, nie było. „Pawełku, paliłam się, jednak uratowałam wszystko. Byłam dzielna. – Musisz teraz zrolować śpiwór Ojca świętego… To ty?… Ja nie widzę (cała jej twarz była spuchnięta od oparzeń). Pozamykaj okna i pozbieraj te spalone rzeczy, co wyrzucałam przez okna. To było straszne… Tego nie znałam. To nowe doświadczenie…”. Pani Wanda chciała jechać do Krakowa. Nie chciała zostać w przypadkowej izbie chorych. To jej życzenie było szaleństwem, ale posłusznie je wykonałem. Kosztowało nas to dodatkowe 2 godziny. Ona całe to cierpienie przyjęła ze stoickim spokojem. Dotarliśmy do szpitala w Krakowie. Następnie odwiozłem Profesora do domu.

Czas wypadku pokrywał się z wydarzeniami związanymi z Deklaracją wiary, którą zainicjowała dr Wanda Półtawska. Sztab deklaracji mieścił się w naszym domu. Pamiętam dokładnie dzień „narodzin” Deklaracji wiary. Moja żona wyszła z domu z Chyszówek z pokreśloną kartką papieru. Następnego dnia miała ją przepisaną oddać Pani Wandzie.

Rozpowszechnianie Deklaracji z dnia na dzień nabierało tempa, a media rozszalały się w komentowaniu tego małego tekstu. Jednak kluczowym momentem było poparcie, jakie dla Deklaracji wyraził między innymi kardynał Stanisław Dziwisz, co w konsekwencji doprowadziło niemalże do rewolucji światopoglądowej.

Zbiegiem okoliczności ja także miałem udział w tym wydarzeniu. Pracowaliśmy z żoną w sztabie Deklaracji wiary i równocześnie jeździliśmy do szpitala, gdzie przebywała poparzona dr Wanda Półtawska. Moja żona siedziała na oddziale przy Pani Wandzie, a ja w samochodzie na szpitalnym parkingu. Wypadek był dla mnie taką traumą, że nie byłem w stanie iść do Pani Wandy. Któregoś dnia poszedłem do budynku szpitala na kawę. Przy głównym wejściu zobaczyłem kardynała Stanisława Dziwisza. Trzeba zaznaczyć, że znałem go tylko z obrazków i przekazów medialnych. Byłem też trochę „wymięty” i zaniedbany, bo cały dzień drzemałem w samochodzie.

– Jestem ten od Deklaracji i to ja wiozłem Panią Wandę – przedstawiłem się. Zapytałem, czy idzie do Pani Półtawskiej. Odpowiedział, że przyszedł do znajomego księdza, który tu leży. Wspomniał również, że wie, że tu jest Pani Wanda, ale rozmawiał z profesorem Półtawskim i dowiedział się, że Pani Doktor jest… (tu wykonał ruch ręką wokół głowy, który miał ukazać rany na jej twarzy). Nie wiem czemu powiedziałem, że Duch Święty chce, aby poszedł do niej. Kardynał zapytał o numer piętra. Wróciłem do samochodu. Nie zadzwoniłem do żony, bo nie byłem pewny, czy Kardynał nie wziął mnie za pacjenta oddziału psychiatrycznego. Jednak okazało się, że kard. Dziwisz odwiedził Panią Wandę w jej pokoju.

Drugim wyjątkowym spotkaniem w szpitalu były odwiedziny Floribeth Mory Diaz. Floribeth jest Kostarykanką, została cudownie uzdrowiona za przyczyną Jana Pawła II i to właśnie jej cud został wybrany do kanonizacji.

W nieopublikowanych wypowiedziach na temat Deklaracji wiary i tego, co wówczas się działo w przestrzeni społecznej, dr Wanda Półtawska wspomina, że kiedyś zapytała Jana Pawła II, dlaczego diabeł jest tak mocny? Odpowiedział: „Przeczytaj sobie Księgę Hioba”. Dlatego to, że szatan szaleje, dr Półtawskiej nigdy nie zaskakiwało, choć może zdumiewać fakt, że tyle ludzi stoi po stronie zła.

Dr Półtawska, mówiąc Janie Pawle II, wielokrotnie powtarzała: „w Polsce nie było jeszcze otwarcia się na Jego naukę. Cała koncepcja personalizmu, teologii ciała, koncepcja pięknej miłości przeszła ponad głowami ludzi – nie zrozumieli, bo nie uczyli się i dotąd nie znają dokumentów, jakie On pisał. W Polsce jest totalna ignorancja nauki Kościoła, a właśnie nasz święty Papież, filozof, teolog i poeta dawał drogowskazy, których ludzie nawet z wyższym wykształceniem nie znają. Trzeba zacząć uczyć się poznawać prawdę o człowieku – Jan Paweł II powtarzał: »uczcie się kochać«. Oczywiście, że Polacy mają większą odpowiedzialność i z pewnością będą odpowiadali za ten grzech zaniedbania – bo mieli Go na co dzień, a nie słuchali”.

Gdy pisałem scenariusz Wyspy W, mojej świadomości byli obecni Jan Paweł II i dr Wanda Półtawska, ich słowa i przykład ich życia. Całą pracę oparłem na dokumentach i na tym, co przez 10 lat udało mi się zanotować, nie chciałem dodawać od siebie ani słowa. Dopiero ostatni etap zmusił mnie do złamania tej zasady i osadzenia fabuły na jakiejś osi. Do tego celu stworzyłem małego chłopca, Adasia, który opowiada całą historię. To chłopiec, który w wyniku wojny traci rodziców. Zostaje sam i stara się odnaleźć w życiu. Przygląda się ludziom i wybiera dla siebie te postaci, które go inspirują i pociągają, dodają siły na dalszą drogę. Takimi ludźmi są dr Półtawska, prof. Półtawski i Karol Wojtyła.

Niestety wypadek dr Półtawskiej całkowicie zatrzymał prace nad filmem. Bo to właśnie w dniu wybuchu gazu scenariusz „Wyspy W” został przekazany dr Półtawskiej do ostatniej recenzji. W moimi archiwum mam egzemplarz z nadpalonymi brzegami.

Jednak cała ta historia nie ma wydźwięku pesymistycznego. Sens mojej pracy scenariuszowej i filmowej był oparty na tym, co jako świadek zaobserwowałem w życiu dr Półtawskiej i Karola Wojtyły. Ich WIELKĄ SPRAWĘ, którą była ochrona ŻYCIA ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. I gdy 22 października 2020 r. w Wiadomościach TVP przytoczono wypowiedź dr Półtawskiej w związku z orzeczeniem Trybunału: „Jestem szczęśliwa, wreszcie zwycięstwo, tego by chciał Jan Paweł II”, zrozumiałem, że stałem się świadkiem absolutnego wypełnienia czyjegoś ludzkiego życia. Jego.

Orzeczenie Trybunału miało miejsce w dniu wspomnienia Jana Pawła II. Kilka dni później, 29 października 2020 r. umarł prof. Andrzej Półtawski. 4 listopada 2020 r., w dniu imienin Karola Wojtyły, odbył się pogrzeb w Kościele Mariackim. Msze pogrzebową celebrował kard. Stanisław Dziwisz. Tego dnia Prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie Profesora Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Tymczasem na ulice wyszły kobiety w proteście przeciwko orzeczeniu Trybunału. Zaczął się atak na Kościoły i to charakterystyczne hasło protestów…

W „Tygodniku Powszechnym” 26 marca 1961 r. ukazał się tekst dr Wandy Półtawskiej, w którym pisze: „Nie walczę z kobietami, walczę o kobiety”. W 2018 r. na jej prośbę nagrałem jej wypowiedź do Senatorów Rzeczypospolitej, w której mówi, że u dwóch więźniarek obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, poddanych eksperymentom pseudomedycznym, operowane rany po 70 latach na nowo się otwarły i zaczęły ropieć.

Jedną z nich była ona sama. Kobieta, która jak mało kto na świecie wie, czym jest wojna i zna sens tego słowa. Dziś „wojna” to jedno z haseł głoszonych na ulicach polskich miast przez młode kobiety.

Razem ze scenariuszem Wyspy W spłonęła książka Odnaleziony, nad którą razem z dr Półtawską pracowaliśmy. I tak jak w wypadku scenariusza, wszystko się skończyło. Książka ta opowiadała o moich losach, ale przede wszystkim o życiu bardzo zagubionego człowieka, który spotyka na swojej życiowej i filmowej drodze nie tyle dr Półtawską i Papieża, co naukę, jaka płynie z ich życia. Tę naukę przyjmuje. I z tego budulca konstruuje własną wyspę, na której dziś jest szczęśliwy, mimo że wszystkie zewnętrzne okoliczności powinny temu przeczyć. Nadzieja wbrew nadziei.

Artykuł Pawła Zastrzeżyńskiego pt. „Wyspa W. Wielka podróż życia” znajduje się na s. 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Pawła Zastrzeżyńskiego pt. „Wyspa W. Wielka podróż życia” na s. 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Życie polityczne i społeczne na Wyspach przejęli nadgorliwi higieniści/ Andrzej Świdlicki, „Kurier WNET” 78/2020–79/2021

Większość krytycznych wobec rządu tekstów prasowych to pokorne petycje. Rząd odpowiada, że wie, co robi, radzi, by w Święta nie ściskać się z babcią i z obywatelską troską donosić na sąsiadów.

Andrzej Świdlicki

Konformiści, higieniści i gangsterzy

Korespondencja z Londynu

Jak oswoić koronowirusową nienormalność? Można udawać, że wirus nie taki straszny, póki sieć Waitrose sprzedaje łososia zarówno w hodowlanej odmianie szkockiej, jak i dzikiej, norweskiej. Do tego melon z Kenii lub Hiszpanii, kalifornijskie bądź australijskie wino.

Maseczki pojawiły się w sprzedaży jako akcesoria mody – kobiety mogą je dopasowywać do torebki, mężczyźni do krawata.

Ograniczenia liczbowe klientów pod gastronomicznym dachem wygenerowały popyt na przenośne butle z propanem – można wystawić je na zewnątrz dla zagospodarowania ogródka lub chodnika, w zgodzie z wymogami zachowania dystansu. Klasa średnia musiała wprawdzie zrezygnować w tym roku ze śródziemnomorskich wakacji, ale dostała w zamian możliwość pracy zdalnej. Zareagowali na to projektanci wnętrz, umieszczając w nich jednoosobowe biura, a także sprzedawcy nieruchomości na prowincji, bo po co mieszkać w zakorkowanych miastach, gdy zoom daje możliwość pracy z ogródka na wsi?

Wolne zawody przeliczyły kwarantannę na ulgi podatkowe, a zajęte samorealizacją w samoizolacji mogły nie zauważyć, że są tacy, co stracili źródła utrzymania, i że ich przybywa. Bez pracy są nie tylko kelnerzy i pokojówki, ale piloci linii lotniczych, spece od marketingu, artyści, muzycy. Tym ostatnim mój lokalny kościół organizuje występy raz w tygodniu. Niektórzy zgłaszają się do rozwożenia pizzy, konkurując z kolorowymi imigrantami.

Zaprzyjaźniony Włoch, zmuszony do zamknięcia lokalu wiosną, zdecydował się na ucieczkę do przodu, zagospodarowując piwnicę z myślą o organizowaniu występów muzyków, a gdy jesienią wydawało mu się, że wychodzi na prostą, rząd przyblokował go ponownie, zezwalając tylko na sprzedaż kanapek na wynos.

Nie tracę nadziei, że się odbije, bo lubię jego miejsce. Większe obawy mam o przyszłość Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego, sfinansowanego ze zbiórek emigracji politycznej. POSK stracił przychód z restauracji i imprez. Nie ma z czego utrzymać biblioteki zamkniętej od marca.

Londyńskie metro straszy pustkami nawet w godzinach szczytu, zamykają się sklepy w dzielnicach handlowych, o ile zawczasu nie przestawiły się na sprzedaż przez internet, co jest tak, jakby wymuszać powrót od filmu mówionego do niemego. Rynek nieruchomości komercyjnych pikuje w dół jak zestrzelony spitfire, przybywa klientów psychoterapeutom, a w londyńskim City atmosfera jak w raporcie z oblężonego miasta Zbigniewa Herberta:

wieczorem lubię wędrować po rubieżach Miasta
wzdłuż granic naszej niepewnej wolności
patrzę z góry na mrowie wojsk ich światła
słucham hałasu bębnów barbarzyńskich wrzasków
doprawdy niepojęte, że Miasto jeszcze się broni.

Życie polityczne i społeczne przejęli nadgorliwi higieniści przeszkoleni na wieczorowych kursach oceny ryzyka, instruujący ludzi, jak mijać się na ulicach, gdzie, jak i kiedy myć ręce, jak oddychać. Nie znając się ani na wirusach, ani epidemiach, chcą uchodzić za ekspertów od zdrowia publicznego, bezdusznie forsując lekarstwo gorsze od choroby.

Umieralność na złowróżbnego covida, liczona w proporcji do zakażeń, z wyłączeniem chorób współtowarzyszących, wynosi 0,26 procent, a milionom młodych i zdrowych uniemożliwia się życie po swojemu. Czy jest ucieczka przed sanitarnym terrorem niszczącym gospodarkę i stosunki międzyludzkie?

Jak w pościgu z filmu Butch Cassidy and Sundance Kid, za każdym razem, gdy Robert Redford i Paul Newman łudzą się, że zmylili pościg, zdeterminowani stróże prawa wyłaniają się nie wiadomo skąd. Co to za ludzie? – pytają sami siebie uciekinierzy. Gdy nie mają dokąd uciekać, w ostatniej chwili ratują się skokiem do rwącej rzeki z urwistej skały. Na taki wyczyn zdobyli się gangsterzy uciekający przed stryczkiem, z czego jeden nieumiejący pływać, ale czy stać na niego zwykłych ludzi? Bo jeśli chcą ocalić wolność, pamięć, wiarę i tożsamość, a na taki skok się nie zdobędą, to przegrają. Nad banditos gringos mają tę przewagę, że wiedzą, kto ich ściga, a to już coś, bo obrona tylko wtedy jest skuteczna, jeśli wroga rozpracowało się na samym początku.

A zatem „kim są ścigający”? To ludzie twierdzący, że mają po swej stronie naukę i interes zdrowia publicznego, uzasadniając nimi drobiazgową kontrolę ludzkiego zachowania. Po części medycy, częściej z tytułami profesorskimi niż bez, menedżerowie publicznej służby zdrowia, eksperci od prognoz i statystycznych modeli, spece od bhp i zarządzania ryzykiem, miliarderzy-filantropi z globalistyczną agendą. Na ogół pośrednio lub bezpośrednio żyją z pieniędzy farmaceutycznych koncernów lub rządowych grantów. Są wśród nich oportuniści, karierowicze, szaleni bądź niedouczeni naukowcy, dla których życie tylko wówczas jest realne, kiedy potwierdza ich teorie. Niektórzy to hipokryci, często sami nie stosujący się do nakazów narzucanych innym.

Samozwańczy higieniści chcą przebudować innym nie tylko zachowanie, ale świadomość i język.

Ostatnio rzadziej słyszy się w Anglii o maseczkach. Przypuszczalnie w reakcji na wątpliwości, czy za ich noszeniem stoi jakakolwiek nauka, mówi się teraz: „nakrycia twarzy”. Maseczka nie przestała być maseczką, ale stała się nakryciem twarzy, tak jak czapka lub kapelusz są nakryciem głowy.

Nie jest to jedyną innowacją językową wprowadzoną pod płaszczykiem rzekomej pandemii. Zamiast „skutki uboczne” w odniesieniu do szczepionek mówi się „odpowiedź organizmu”, co sugeruje, że mamy do czynienia z czymś niewymiernym i subiektywnym, niemożliwym do wkalkulowania w ryzyko, a zatem zwalniającym koncerny farmaceutyczne od odpowiedzialności za niepożądane skutki.

Podmiana języka prowadzi do podmiany rzeczywistości. W nowej normalności ludzie będą pracować albo dla państwa, albo dla międzynarodowych korporacji. Czy za miskę ryżu od premiera Morawieckiego, którego wyniesienie potwierdza, że między sektorem finansowym a rządem są drzwi obrotowe. Będzie to rzeczywistość, w której o wiele trudniej będzie o spontaniczne stosunki międzyludzkie, ochrona indywidualnego zdrowia zostanie wyjęta nie tylko ze sfery prywatności, ale zdrowego rozsądku, a nauka będzie sprzyjać lewicowej agendzie politycznej, co zresztą dzieje się od pewnego czasu.

W mojej dzielnicy Putney widzę ludzi ze strachu, bezmyślności lub wrodzonej skłonności do konformizmu przecierających zdezynfekowaną szmatką rączki od metalowego koszyka w supermarketach, mimo że mają na ręku gumowe rękawiczki; przywdziewających maskę w samochodzie, mimo że jadą sami; niepodających ręki starym znajomym; w czynie społecznym strofujących innych.

To wyznawcy kultu świętego spokoju, wierzący, że powrót do normalności prowadzi przez posłuszeństwo nakazom, usprawiedliwiający stadny instynkt zbiorową ochroną zdrowia, niezastanawiający się, dlaczego policjanci klękają przed demonstrantami Black Lives Matter, a pałują przeciwników lockdownu. Lecz przecież widzą, że na ulicy przybywa sklepowych pustostanów i bezdomnych. Czy przychodzi im na myśl, że przełoży się to na trudniejszy start dla ich dzieci?

Bo jeśli to, co widać gołym okiem, nie daje im do myślenia, jeśli sądzą, że da się wrócić do normalności, która normalna nie była, jeśli nie zauważyli, że świat nigdy nie wyszedł z finansowego krachu z roku 2008, to gdzie im się wydaje, że żyją? W pancernej bańce wyimaginowanego komfortu, inercji zasilanej codzienną strawą nagłówków czytanych na smartfonie, świecie rzekomo słusznie i obiektywnie interpretowanym przez BBC? Wielu zajętych trudem zarabiania na życie takich pytań sobie nie zadaje, bo nie zna odpowiedzi, nie wie nawet, gdzie ich szukać i nie chce rozterek. O wielu z nich można powiedzieć, że przyswoili sobie hasło „głosuj na szaleństwo, bo ma sens”, rozpowszechniane przez Monster Raving Looney Party, czyli Wyjątkowo Zwariowaną Partię Pomyleńców.

Partia ta – protest przeciwko skostniałemu, dwupartyjnemu systemowi wyborczemu – nigdy nie miała reprezentacji parlamentarnej, ale jej pomysły, zwariowane w chwili wysunięcia, jak paszporty dla krów, zostały wprowadzone w życie, a nawet przebite w przypadku obniżenia wieku wyborczego z 21 lat do 18, bo w Szkocji rozważa się dalszy upust do 16 roku życia.

Nie ma zresztą powodów, by prawa wyborczego nie rozszerzyć jeszcze bardziej, przyznając je umarłym, tym bardziej, że w ostatnich wyborach prezydenckich w USA licznie zagłosowali oni na demokratów. Na realizację czekają niektóre inne pomysły MRLP, np. zbudowania bieżni, po której biegaliby entuzjaści fitnessu, napędzając przy okazji generatory energii, albo umieszczenia parlamentu na kółkach, by objeżdżał kraj jak wędrowny cyrk i był przez to bliżej wyborców. Nie jest to śmieszne, jeśli wziąć pod uwagę, że są ludzie już teraz mówiący o polityce torysów Borysa Johnsona, że jest looney.

Looney – przymiotnik od lunacy – oznacza wariacki lub szaleńczy w szerszym znaczeniu niż medyczne. To drugie jest coraz wyraźniejsze, jeśli sądzić po rządowych pomysłach spędzania Świąt. Nadzieją są ludzie myślący niezależnie, a Anglia ma długą tradycję intelektualnych ekscentryków. Ostatnio sędzia sądu najwyższego Lord Sumption skrytykował „jakobinów z rządowej grupy doradczej ds. stanów wyjątkowych (SAGE) i maniakalnych zwolenników kontroli wszystkich i wszystkiego z resortu zdrowia”. Uznał, że takiego podejścia „nie da się obronić na gruncie moralności i konstytucji w kraju, który nie jest totalitarny”. Wcześniej zauważył, że „społeczeństwa tracą wolność nie dlatego, że tyrani mu ją odbierają, lecz zwykle dlatego, że ludzie dobrowolnie rezygnują z niej dla ochrony przed rzeczywistym, ale wyolbrzymionym zagrożeniem z zewnątrz”. Wypowiedzi Lorda Sumptiona to nie to samo, co narzekania mało komu znanego blogera, cenzurowanego przez Wikipedię i YouTube za demaskowanie spiskowych praktyk. To sygnał, że prawniczy establishment daje rządowi do zrozumienia, że przeszarżował.

Oznaką nadziei są niezależnie myślący lekarze oddziałujący swym autorytetem na środowisko, a także to, że rząd zaczyna mieć gorszą prasę.

Choć krytyczne głosy Petera Hitchensa, Allison Pearson i Fredericka Forsytha są spychane na margines, a ich wpływ na opinię publiczną nie wydaje się duży, może się okazać, że to oznaka wzbierającej fali, która osiągnie masę krytyczną. „Obostrzenia narzucane w wielu częściach kraju byłyby trudne do zniesienia, gdyby można było oczekiwać po nich pożytku. Kłopot w tym, że nie ma nawet źdźbła dowodu, że pomogą w czymkolwiek” – napisał „Mail on Sunday”.

Jednak większość krytycznych pod adresem rządu tekstów prasowych utrzymana jest w duchu pokornych petycji kierowanych do cara Wszechrusi: rząd powinien wzruszyć się losem ludzi ponoszących koszty jego decyzji, przemyśleć celowość swoich działań, niekoniecznie słuchać doradców lub poszerzyć ich krąg, dopomóc, mieć na uwadze, działać proporcjonalnie do skali zagrożenia, konsultować się itd. itd. Rząd odpowiada, że wie, co robi, nad wszystkim panuje, radzi, by w Święta nie ściskać się z babcią i w poczuciu obywatelskiej troski donosić na sąsiadów.

Nieuchronnie zbliża się moment, gdy trzeba będzie wybierać między skokiem do rwącej rzeki z urwistej skały, co daje jakąś szansę przeżycia, a czekaniem, aż rząd nas z niej zepchnie bez nadziei na odratowanie.

Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Konformiści, higieniści i gangsterzy” znajduje się na s. 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Konformiści, higieniści i gangsterzy” na s. 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego