Z powodu koronawirusa w Irlandii odwoływane są duże imprezy. Dublińskie ulice są opustoszałe

„Przeżyliśmy SARS, ptasią grypę, HIV”. Tomasz Wybranowski o tym, czemu nie należy zbytnio panikować w związku z Covid-19 oraz o tym, jak choroba ta odbija się na życiu Irlandczyków.

Tomasz Wybranowski z wieściami z Irlandii, gdzie również są chorzy na koronawirusa, w liczbie 24. Rząd już planuje zastosować nowe środki bezpieczeństwa. Irlandczycy są narodem, który lubi podróżować. Zalecane jest tam obecnie nie planować żadnych wypraw.  Mówi się, że może nawet zapaść decyzja „o zamknięciu wszystkich szkół i miejsc pracy”. Redaktor Studia 37 przypomina o innych krajach borykających się z Covid-19, wśród których jest Szwajcaria, gdzie jest ponad 320 zachorowań, „a to kraj o małej populacji”. Jednocześnie zauważa, że są głosy, mówiące:

Nie popadajmy w przesadną panikę. Przeżyliśmy SARS, ptasią grypę, HIV.

Ofiarą wirusa padło irlandzkie życie kulturalne. Imprezy w Irlandii są odwoływane, w tym parady na Dzień Świętego Patryka (17 marca) w Dublinie i Cork. Nie wiadomo, jak będzie wyglądała ceremonia zapalenia znicza olimpijskiego. Dziennikarz Radia WNET zastanawia się, co będzie z hucznym otwarciem nowego filmu o Jamesie Bondzie”. [Premiera została przesunięta z kwietnia na listopad – przyp. red.] W sklepach można wciąż kupić papież toaletowy i ryż, ale dublińskie ulice są puste. Zamknięte są restauracje, a na całej sytuacji cierpi branża turystyczno-hotelowa. Prowadzący Studio Dublin dodaje, że:

Chińczycy nie mówią o tym, że osoby, które już zostały wyleczone, ponownie chorują na zmutowanego wirusa.

Stwierdza, że Covid-19 ma w sobie coś z broni biologicznej, gdyż nawet po wyzdrowieniu, jak się mówi, układ oddechowy pozostaje osłabiony.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Nie żyje Paweł Królikowski. Aktor miał 58 lat

W czwartek nad ranem zmarł Paweł Królikowski. Aktor od grudnia 2019 roku przebywał w szpitalu w związku z chorobą neurologiczną. Informację o jego śmierci potwierdził syn aktora Antoni.

Znany był jako aktor filmowy, telewizyjny, teatralny i dubbingowy oraz prezes Związku Artystów Scen Polskich, z której to funkcji zrezygnował kilka dni temu. W 2015 r. Paweł Królikowski przeszedł operację usunięcia tętniaka z mózgu, po której powrócił  do roli jurora w „Twoja twarz brzmi znajomo”. Przy okazji 12. sezonu tego ostatniego, we wrześniu 2019 r., jak podaje „Polska. The Times”, aktor wyznał, że otarł się o śmierć.

Debiutował na ekranie w Dniu kolibra z 1983 r. Zagrał w takich filmach jak  „Pantarej”, „Długi weekend”, „Pitbull” oraz w wielu serialach (w tym w Ranczu). Po tym, jak w grudniu zeszłego roku trafił do szpitala, przeszedł kolejną operację. Pojawiły się po niej powikłania.

A.P.

Lisicki: Przez funkcjonowanie dwóch papieży zostaje osłabiony autorytet Kościoła i Rzymu. Film „Dwóch papieży” to szmira

Książka „Z głębi naszych serc” rozbudza dyskusje na temat zasadności celibatu w Kościele Katolickim, przez niektórych jest ona ruchem wyprzedzającym najbliższe działania papieża Franciszka.


Paweł Lisicki, publicysta, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”, mówi o kontrowersjach związanych z niedawno wydaną książką „Z głębi naszych serc” napisaną przez Benedykta XVI i kardynała Robert Saraha:

Cała książka dotyczy tego czym jest kapłaństwo, a w szczególnym wypadku i to właśnie budzi dyskusję – czym jest celibat. Obaj autorzy, a właściwie Benedykt XVI bardzo mocno podkreśla, że celibat nie jest tylko pewnego rodzaju historycznym przypadkowym zjawiskiem, czymś co pojawiło się w kościele późno, w średniowieczu i jest pewnym zwyczajem, tylko że jego zdaniem należy do samej ontologicznej struktury kapłaństwa.

Streszczając myśl Benedykta XVI, gość „Poranka WNET” stwierdza, iż nie można sobie wyobrazić, że ksiądz, kapłan, nie był jednocześnie mężczyzną żyjącym w celibacie:

Wielka awantura dotyczy tezy, która jest odczytywana jako pewnego rodzaju ruch uprzedzający w stosunku do adhortacji, która papież Franciszek w najbliższych tygodniach, która to adhortacja ma być poświęcona podsumowaniu wniosków wypływających z Synodu Amazońskiego.

Synod Amazoński odbył się na przełomie października i listopada 2019 roku i został na nim przegłosowany większością 2/3 głosów bardzo istotny postulat:

Żeby w Amazonii dopuścić do święceń tzw. Viri probati, czyli doświadczonych mężczyzn […] krótko mówiąc, aby w tym aspekcie znieść celibat, bo do tego to się w tym momencie sprowadza.

Książka „Z głębi naszych serc” ma o tyle duże znaczenie, iż jednym ze współautorów jest kardynał Robert Sarah, który jest prefektem kongregacji Kultu Bożego:

Bardzo ważna kongregacja Rzymska. Jest człowiekiem odpowiedzialnym za wszystkie rzeczy dotyczące obrzędów, liturgii, sprawowania mszy.

Przechodząc do tematu filmu „Dwóch papieży”, Paweł Lisicki precedensową sytuację, w której mamy de facto dwóch papieży, która nigdy nie występowała w tradycji katolickiej:

Benedykt XVI ustępując, po pierwsze zachował tytuł jego świętobliwość, po drugie najpierw określał siebie „papież emeryt” […] w książce „Z głębi naszych serc” miał funkcjonować po prostu jako papież. Po trzecie występuje w białej szacie, charakterystycznej dla papieża. […] Ta historia sprawia, że w ogólnym rezultacie zostaje osłabiony autorytet Kościoła i w ogóle autorytet Rzymu.

Sam film „Dwóch papieży” określany jest przez gościa „poranka WNET” mianem szmiry, którego nie można brać poważnie, gdyż nie pokazuje on praktycznie żadnych faktów.

A.M.K.

Studio Dublin – 27 grudnia 2019 – Suma wydarzeń roku 2019. Radiowe remanenty Studia 37. Zaprasza Tomasz Wybranowski

Każdego roku u schyłku grudnia przychodzi czas podsumowań. Nie inaczej jest i w przypadku Studia 37. Bloomsday, XV. rocznica akcesji z UE i rozmowa z senatorem D. Norrisem to tylko część wspomnień.


Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Współrowadzący: Tomasz Szustek (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)


 Jedną z dat, do których wracaliśmy w „Studiu Dublin” w 2019 roku, była 15. rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej. Nie każdy pamięta, że to właśnie w Dublinie w 2004 roku przyjmowano do UE nowe państwa, w tym i Polskę. Ówczesny premier Republiki Irlandii Bertie Ahern był jednym z pierwszych szefów rządów, który optował za otwarciem się na nowe kraje członkowskie Unii Europejskiej.

To również pod rządami Bertiego Aherna (lata 1997 – 2008), w pierwszej połowie 2004 roku Irlandia przewodniczyła Unii Europejskiej a sam Bertie sprawował funkcję przewodniczącego Rady Unii Europejskiej. Powtórzę, że wówczas też do struktur unijnych przyjęto dziesięć nowych krajów, w tym Polskę, umożliwiając jej obywatelom swobodę pracy i mieszkania w Republice Irlandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii.

Dlatego przypomnieliśmy z Tomaszem Szustkiem przemówienie skierowane do krajów wchodzących do UE w 2004 r.

 

Myśląc o dacie 1 maja 2004 roku, w jednej ze swoich korespondencji Bogdan Feręc, szef portalu Polska-IE.com, stwierdził, że

Unia Europejska, wcześniej niż później, powróci do swych korzeni i zmieni swój kształt w najbliższych latach.

Nie podobało mu się bowiem, że dzisiejsza UE jest sterowana odgórnie przez polityków pewnych państw, a system w niej panujący jest niepotrzebnie skomplikowany. Redaktor naczelny największego polskojęzycznego portalu w Irlandii mówił także o wędrówkach Polaków „za chlebem i marzeniami” po 2004 r. i przedstawił wypowiedzi Irlandczyków na temat Polaków.

W podsumowaniu wydarzeń roku 2019, w „Studiu Dublin” powróciliśmy wspomnieniami do majowych świąt, w tym tego najważniejszego dla Polaków mieszkających poza granicami Ojczyzny.

Irlandzka Polonia miała powody do zadowolenia i dumy. Z okazji Dnia Flagi Polskiej Agnieszka Mądry, uczennica VI klasy Polskiej Szkoły w Galway im. Wisławy Szymborskiej, miała zaszczyt uczestniczyć w uroczystościach państwowych na placu Belwederskim w Warszawie.

 

Polska Szkoła w Galway im. Wisławy Szymborskiej w Dniu Flagi i Polonii otrzymała z rąk prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy biało – czerwoną flagę. W ten sposób uhonorowano 10. rocznicę istnienia szkoły. Na fotografii wykonanej ręką samego Pana Prezydenta, oprócz niego. także pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda, obok niej uczennica szkoły Agnieszka Mądry, w głębi Zofia Kozłowska, a w centrum dyrektor szkoły i prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii Agnieszka Grochola i sekretarz organizacji Jolanta Oliwiak.

Towarzyszyła jej ówczesna prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii pani Agnieszka Grochola i Jolanta Oliwiak, sekretarz Macierzy.  Delegacja Polskiej Szkoly w Galway otrzymala z rąk prezydenta RP Andrzeja Dudy flagę Polski podczas oficjalnych uroczystości państwowych w Belwederze. Na antenie Radia WNET rozmawiałem z Agnieszką Mądrą i jej mamą, panią Alicją.

 

 

 

 

Przed rokiem o tej porze wspominaliśmy nasze relacje z obchodów Dnia św. Patryka, patrona Irlandii. W tym roku wrcamy myślami do dnia16 czerwca, kiedy Radio WNET przez ponad siedemnaście godzin opowiadało o powieści, która wciąż rozpala zmysły i serca czytelników. Głównym bohaterem naszych dublińskich opowieści był James Joyce i jego „Ulisses”.

Goście podczas uroczystego śniadania w czasie Bloomsday 16 czerwca 2019. Centrum im. Jamesa Joyce’a to najgorętsze miejsce tego dnia pod niebem Dublina. Fot. Studio 37

Ważnym miejscem wszelkiej maści „Joyceologów” jest literackie serce Dublina – James Joyce Centre. Co roku w tym miejscu organizowane jest podczas Bloomsday specjalne śniadanie, będące powieściowym wspomnieniem nietypowych kulinarnych gustów Leopolada Blooma i jego żony Molly.

Bilety na to śniadanie wyprzedają się dość szybko i wielu fanów Ulissesa musi obejść się smakiem. W całym Dublinie nie brakuje na szczęście restauracji, które tego dnia serwują śniadanie inspirowane posiłkami, które spożywali bohaterowie powieści.

Centrum Jamesa Joyce’a mieści się przy 35 North Great George’s Street. Tomasz Szustek i Eryk Kozieł dotarli tam, kiedy właśnie zaczęła się pierwsza tura uroczystego śniadania. Miało ono, jak zwykle 16 czerwca 2019 roku, szczególną oprawę. Była muzyka, śpiewy i występy aktorów, którzy swoją grą przybliżyli scenki z Ulissesa.

Gość specjalnego wydania „Studia Dublin” dyrektor Jessica Pell-Yates nie ukrywa, że powodem do dumy ośrodka kultury, którym zarządza, są grupy czytelnicze: Goście podczas uroczystego śniadania w czasie Bloomsday 16 czerwca 2019. Centrum im. Jamesa Joyce’a to najgorętsze miejsce tego dnia pod niebem Dublina:

To, czym jeszcze możemy się pochwalić, to grupy czytelnicze. /…/ Po godzinie trzynastej czytane są na głos fragmenty Ulissesa, przez ludzi z różnymi akcentami lokalnego irlandzkiego angielskiego, ale też przez osoby z zagranicy. Jest to niezwykłe doświadczenie – usiąść razem i słuchać. (…) Mamy także wystawę mówiącą o życiu Joyce’a, o miejscach, w których pisał, bo przeprowadzał się bardzo często, kiedy mieszkał w Dublinie, ale także kiedy mieszkał za granicą. M.in. w Trieście i Paryżu ciągle zmieniał mieszkania i to również ma swoje odbicie w naszej ekspozycji. – mówiła Jessica Pell – Yates

 

 

W tym roku wydarzenia związane z „Bloomsday” obserwował dla słuchaczek i słuchaczy Radia WNET i „Studia Dublin” Tomasz Szustek (na fotografii), którego wspierał Eryk Kozieł. Gorące korespondencje już od godziny 9:30 (niedziela, 16 czerwca 2019) pojawiały się na antenie Radia WNET. Tego dnia nadaliśmy ze Studia 37 siedemnaście godzin programu (!!!). 

 

 

Senator David Norris, admirator twórczości Jamesa Joyce’a. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Gościem „Studia 37 – Bloomsday – Joyce – WNET” był David Norris,  irlandzki  działacz polityczny i literaturoznawca. W 1987 roku został wybrany do Senatu Republiki Irlandii. Naukowo związany z Trinity College Uniwersytetu Dublińskiego, gdzie wcześniej także studiował literaturę angielską i redagował uniwersyteckie pismo. Co roku bierze udział w Bloomsday.

David Norris to wieczny obrońca artyzmu i wielkości Jamesa Joyce’a. Zawsze twórcę „Ulissesa” bronił przed słowami krytyki, której nigdy nie brakowało. Wielu czytelników a jeszcze więcej krytyków uważało, że „Ulisses” jest „zbyt długi i straszliwie nudny i nadto w nim jałowych igraszek słownych”.

Jak twierdzi senator Norris, James Joyce wiedział, że

Stworzył powieść, wobec której nikt nie jest w stanie przejść obojętnie.

 

 

 

 

W maju i czerwcu 2019 roku, w programie „Studio Dublin” dużo miejsca poświęciliśmy z Tomaszem Szustkiem i Jakubem Grabiaszem pierwszej wizycie prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w Republice Irlandii.  

Mimo, że nie była to oficjalna wizyta, to pojawienie się głowy USA wzbudziło szereg emocji, nie tylko w kwestii zbliżającego się Brexitu i sympatii Donalda Trumpa dla tego projektu. Wizyta amerykańskiego prezydenta pobudziła przeciwników Donalda Trumpa. Odbyło się kilka małych demonstracji, między innymi w okolicy lotniska Shannon, gdzie Air Force 1 wylądował. – relacjonował Tomasz Szustek, nasz reporter.

Studio Dublin ze Studia 37, zawsze w piątki w Radiu WNET. Zdjęcie z manifestacji przeciwko wizycie prezydenta USA Donalda Trumpa w Republice Irlandii. Fot. Tomasz Szustek

Największa demonstracja odbyła się w czwartek, 6 czerwca 2019 roku, w stołecznym Dublinie. Wedle danych szacunkowych Gardy – Irlandzkiej Policji, wzięło w niej udział ok. 4 000 osób. Nad głowami protestujących frunął mały sterowiec przypominający amerykańskiego prezydenta tyle, że w pozie małego rozkapryszonego dziecka odzianego tylko w pieluchę.

Prezydent Donald Trump i premier Republiki Irlandii Leo Varadkar. Fot. Twitter The White House (WhiteHouse).

 

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump już 5 czerwca 2019 wieczorem odwiedził hrabstwo Clare. Lotnisko Shannon oraz okolice miejscowości Doonbeg były najbardziej strzeżonym miejscem świata.

Tego dnia, w godzinach porannych i popołudniowych prezydent Trump wziął udział w obchodach 75. rocznicy lądowania wojsk aliantów w Normandii. W czwartek ok. 17:00 wrócił do Republiki Irlandii, a jego bazą stała się jego prywatna rezydencja gdzie został do piątku (7 czerwca).

Wbrew zapowiedziom przeciwników wizyty Donalda Trumpa, dojazd do wioski Doonbeg nie był utrudniony, zaś firmy i instytucje normalnie funkcjonowały w trakcie wizyty prezydenta USA. Natomiast „Trump International Golf Links and Hotel” był już zamknięty dla zwiedzających i gości od wtorku. – mówił w specjalnej relacji Jakub Grabiasz.

Irlandzkie media sporo miejsca poświęciły wizycie amerykańskiej głowy państwa. Zwrócono uwagę, że „prezydent Trump był bardzo wyważony w swoich wypowiedziach”. Jedynie podczas spotkania Donalda Trumpa z irlandzkim premierem Leo Varadkarem doszło do małego zgrzytu, kiedy to amerykański prezydent użył bardziej niż niezręcznej metafory.

Pytany o ryzyko powstania twardej granicy między Ulsterem a Republiką Irlandii przyrównał to sytuacji, jaka ma miejsce na granicy … amerykańsko – meksykańskiej. 

 

„Tak to matki nam podały, Samy także z drugich miały, Że na dzień świętego Jana
– Zawdży sobótka palana.” – Jan Kochanowski. Fot. Anna Hurkowska

Letnią porą (14 i 21 czerwca 2019 roku) o słowiańskiej nocy Kupały opowiadała Anna Hurkowska. Ta impreza oczarowała kolejny raz Irlandczyków. To widowisko pod niebem Limerick odbyło się już po raz piąty. Początków tego wydarzenia należy szukać w roku 2015:

20 czerwca 2015 roku, z inicjatywy choreografki tańca Ewy Kotuły i polskich słowiańskich piękności, w tym gronie i naszej rozmówczyni Anny Hurkowskiej, słowiańskie obrzędy, wierzenia i tańce ukazane zostały oczom Irlandczyków po raz pierwszy, nad rzeką Shannon. – mówiła Anna Hurkowska

W podsumowaniu „Suma roku 2019 Studia 37 Dublin” Anna Hurkowska opowiadała o przygotowaniach do imprezy. Radio WNET i Studio 37 były patronami medialnymi tego wydarzenia. Anna Hurkowska odkryła niezwykłą rzecz na przecięciu prastarych wierzeń Słowian i Celtów, właśnie w związku z dniem letniego przesilenia słonecznego, co ma swój wyraz w języku:

Interesującym łącznikiem Kupały z celtyckim językiem jest słowo Cúpla – oznaczające Couple czyli para. Mnóstwo dawnych tradycji związanych z tą nocą oscyluje wokół znalezienia tej drugiej połówki, nic więc dziwnego, że czasem nazywa się ją również słowiańskim dniem zakochanych.

 

Tegoroczną imprezę zwieńczyły pokazy ogni grupy Flow4Show, wspólny marsz ku rzece Shannon i symboliczne wrzucenie wianków do wody. Podczas V. edycji Kupala Night – Summer Solstice Night zadebiutował także Teatr Tańca Fantasmagoria w choreografii Ewy Kotuły i Aleksandry Styki.

 

Słowiańskie piękności pod niebem Irlandii. Fot. Anna Hurkowska.

 

W „Studiu Dublin” nie zapominamy o naszych duszpasterzach. Trzykrotnie na antenie Radia WNET gościł nasz eterowy duszpasterz ks. Krzysztof Sikora SVD. W jednym ze swiątecznych Poranków WNET, nadawanych z Republiki Irlandii, opowiadał Tomaszowi Wybranowskiemu o posłudze duszpasterskiej na zachodzie Irlandii, w archidiecezji Tuam.

s. Krzysztof SIKORA – SVD – proboszcz Parafii rzymsko – katolickiej w Roundstone (hrabstwo Galway, Irlandia).

 

Innym razem ks. Krzysztof Sikora SVD w Studiu Dublin  opowiadał Tomaszowi Wybranowskiemu o posłudze duszpasterskiej na zachodzie Irlandii, w archidiecezji Tuam. Ks. Krzysztof przez osiem lat pełnił posługę w „irlandzkiej Częstochowie” – Sanktuarium Maryjnym w Knock.

Skrót SVD przy nazwisku kapłana wskazuje na członka Societatis Verbi Divini, czyli Zgromadzenia Słowa Bożego. Duchowni synowie Arnolda Janssena nazywani są potocznie werbistami, a ich dewizą jest zawołanie: „Niech żyje Trójjedyny Bóg w sercach naszych!”.

Werbiści niosą ludziom Słowo Boże już od 143 lat, starając się dotrzeć zwłaszcza tam, gdzie nie jest ono jeszcze znane. Dwóch spośród nich, beatyfikowanych w 1975 roku przez Pawła VI – bł. Arnolda Janssena, założyciela Zgromadzenia oraz bł. Józefa Freinademetza, pierwszego ojca werbistę w Chinach kanonizował Jan Paweł II.

 

Irlandzka redakcja Radia WNET – Studio 37 Dublin jest także blisko polskich ludzi czynu i biznesu. Jednym z gości programu w mijającym roku był pan Marcin Chlebicki, który prowadzi wraz z dwoma braćmi piekarnię „MMM Family Bakery”, która jest jedną z najpopularniejszych w Irlandii. Firma powstała 13 lat temu.

Marcin Chlebicki, współwłaściciel piekarni MMM Family Bakery w Castlebar, hranstwo Mayo (Irlandia). Fot. arch. MMM Family Bakery

 

MMM Family Bakery nasza polonijna biznesowa chluba zatrudnia obecnie ponad sto osób i wypieka ok. 35 tys. bochenków chleba tygodniowo. Wypieki trafiają do sklepów i hurtowni w całej Republice Irlandii i Ulsterze. Jako ciekawostkę można podać fakt, że z okazji Tłustego Czwartku w 2019 roku, cukiernicy MMM Family Bakery wypiekli ponad 65 tys. pachnących polskich pączków.

Jeden z trzech najsłynniejszych piekarzy w Republice Irlandii mówił w „Studiu Dublin”  o tym, dlaczego należy kultywować szkolnictwo zawodowe kolejnym rocznikom młodych Polaków i Europejczyków.

Jak twierdzi, starsze pokolenie musi przekazywać wiedzę młodym o sztuce wypieku chleba i produkcji innych wyrobów rzemieślniczych. W przeciwnym razie wszystko wykonywać będą bezduszne maszyny, które nie mają w sobie „ani serca, ani nuty wirtuozerii”:

Trzeba to robić, żeby ta sztuka nie zginęła. Teraz młodzież chce pracować przy komputerach lub jako marketingowcy. Myślę, że za dwadzieścia, najdalej trzydzieści lat sztuka rzemieślnicza po prostu umrze. – powiedział Marcin Chlebicki.

Pierwszą zasadą biznesu braci Chlewickich – The Breadski Brothers jest dbałość o znakomitą jakość chleba za sprawa pracowitości i ogrom wkładanego serca w wypieki. Ta jakość przełożyła się na liczbę klientów, która imponuje nawet wyspiarskim potentatom. Jednym z nich nawet był nawał premier Republiki Irlandii, o czym zaświadcza poniższe zdjęcie!

 

Poprzedni premier rządu Republiki Irlandii Enda Kenny i bracia Chlebiccy. Fot. arch. MMM Family Bakery

 


Ś. P. profesor Jan Szyszko. Zdjęcie z 11 sierpnia 2019 roku, kiedy z ekipą Radia WNET Tomasz Wybranowski pojawił się w Tucznie. Fot. Adrian Kowarzyk.

Rok 2019 zabrał znakomitego naukowca, miłośnika przyrody i przyjaciela Radia WNET, profesora Jana Szyszko. Z jego odejściem ciężko mi się oswoić. W 2019 roku kilkukrotnie na antenie Radia WNET, także w „Studiu Dublin” rozmawiałem z panem profesorem.

W lipcu pytałem Go, czy możliwe jest uratowanie Puszczy Białowieskiej i przywrócenie jej do wcześniejszego stanu?

Są siły które chcą powstrzymać program naprawczy i zwalić winę na Polskę – odpowiedział mi wtedy profesor Jan Szyszko.

Profesor Jan Szyszko mówił o pięknie Puszczy Białowieskiej, którą określił mianem pięknego dziedzictwa kulturowo-przyrodniczego polskiego leśnictwa i łowiectwa, pielęgnowanego przez miejscową ludność. Z żalem jednak zauważa, iż dobytek wypracowany przez poprzednie pokolenia zamieszkujące ten teren, został z premedytacją zniczony przez siły, które dzisiaj oskarżają Polskę o wytężone próby ratowania zagrożonego drzewostanu. Środowiska te twierdziły, iż:

Polski rząd wycina dla zysku ostatnią pierwotną puszczę Europy. Jest to swego rodzaju wielka arogancja i bezczelność.

W podsumowaniu roku medialnych działań „Studia 37 Dublin” przypominam tę rozmowę. Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie… [*] [*] [*]


 

Rok 2019 powoli dobiega końca. Studia 37 i programów, które emitujemy z Dublina (w sile ponad trzynastu godzin tygodniowo) nie byłoby, gdyby nie niezwykli ludzie, kochający radio. Chcę podziękować Katarzynie Sudak, Dorocie Andrzejewskiej, Kamili Turzyńskiej, Bogdanowi Feręcowi (za świeże spojrzenie na nasze polsko – irlandzkie losy na Wyspie i wsparcie poryalu Polska-IE.com, którego udziela Radiu WNET), Jakubowi Grabiaszowi, sportowemu ekspertowi i współwydawcy technicznemu, gdy mowa o nowych gościach pojawiających się na antenie, Piotrowi Słotwińskiemu, kronikarzowi Polonii z Cork, oraz Tomaszowi Szustkowi, który wzniósł ożywcze siły w nasze działania. To dzięki niemu mamy niezwykłą oprawę graficzną i fotograficzną Studia Dublin.

Gorące podziękowania także dla Alexa Sławińskiego, którego „Londyński WNETowy Zwiad” jest ważną częścią naszych opowieści o Wyspach i Wyspiarzach, także z polskimi paszportami.

Wielki ukłon dla braci realizatorów i techników Radia WNET, na czele z Karolem Smykiem, Pawłem „Dannym” Chodyną i Dariuszem Kąkolem. Bez Was nie byłoby nas w domach słuchaczy w Krakowie i Warszawie. 

Dziękuję Wam kochani za obceność, wiarę w nasze radiowe posłannictwo i przyjaźń.

Tomasz Wybranowski

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

                                   Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2019

 

PJ Murphy i Tomasz Wybranowski, tuż przed Bllomsday wizyta w Sweny’s Chemist, przy Lincoln Place w Dublinie. Tam Leopold Bloom kupował mydełko dla Molly. Fot. Tomasz Szustek Studio 37

Oświadczenie twórców filmu „Zdarzyło się w Polsce”. Żądają w nim m.in. odwołania ministra kultury Piotra Glińskiego

Film „Zdarzyło się w Polsce” napotkał na bariery nie do przebycia w momencie odmówienia zgody na poddanie się pasożytniczym układom pozostawionym w branży filmowej przez poprzedni system.

(…) Paradoksalnie, w nowej rzeczywistości politycznej, po zwycięstwie w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku „dobrej zmiany”, niosącej na swych sztandarach przywrócenie elementarnych zasad sprawiedliwości społecznej, ale i realizację polityki historycznej przywracającej honor bohaterom walki o Wolną Polskę, gdy profesor Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej odkopuje z anonimowych dołów śmierci szczątki zamordowanych żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego, niezwykle ważny film o powojennej walce drugiej konspiracji i jej zbrodniczym wymordowaniu przez komunistów zostaje zablokowany mimo wcześniejszych deklaracji i zobowiązań ze strony premiera, jego kancelarii i resortu kultury.

Czy piętrzące się przed twórczością Jerzego Zalewskiego problemy mają charakter trwały, niezależnie od zachodzących zmian w życiu politycznym kraju?

Czy raczej zachodzące zmiany polityczne mają wciąż charakter powierzchowny i napotykają na mur utrwalonych i nienaruszalnych od 30 lat, po niesławnej pamięci umowie okrągłego stołu, zakonserwowanych układów polityczno-biznesowych i personalnych, które zagwarantowała „gruba kreska” i jej skutki w postaci braku lustracji i dekomunizacji we wszystkich kluczowych instytucjach państwa, ale również na wyższych uczelniach, w obszarze edukacji i szeroko pojętej kultury, gdzie, wprost, spadkobiercy komunistycznego systemu stali się z dnia na dzień zarządcami, właścicielami pokomunistycznego majątku oraz właścicielami III RP. (…)

[Film] „Zdarzyło się w Polsce” napotkał na bariery nie do przebycia w momencie odmówienia zgody na poddanie się pasożytniczym układom pozostawionym w branży filmowej przez poprzedni system, który systematycznie sprzeniewierza przeznaczone na kulturę społeczne pieniądze, przepuszczane tymi samymi skorumpowanymi kanałami.

Jedną z czołowych pozycji w opisanej i, niestety akceptowanej przez obecny aparat władzy, strukturze zajmuje Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, której niezniszczalnym dyrektorem związanym zawodowo i pełniącym w niej od 1970 roku kierownicze funkcje jest niejaki Włodzimierz Niderhaus (…), który legitymuje się pokaźnym dorobkiem i zasługami w branży filmowej oraz, za przyzwoleniem i w pełnej komitywie z resortem kultury, jest finansowym dysponentem środków publicznych, został w roku 1983 zarejestrowany przez III Wydział SB jako tajny współpracownik służby bezpieczeństwa o pseudonimie „Włodzimierz”. (…)

[C]złowiek ten przez kolejne dekady, bez jakiejkolwiek lustracji, kontroli ze strony nowo mianowanych organów państwa, pozostaje współpracownikiem resortu kultury kierowanego przez wicepremiera Piotra Glińskiego, który zdecydował się poświęcić film Jerzego Zalewskiego na rzecz hołdowania postkomunistycznym reliktom w polskiej kinematografii. Mimo pełnej wiedzy o poniesionych nakładach i wysiłku ludzi zaangażowanych w przedsięwzięcie, nie bacząc na straty finansowe, a zwłaszcza moralne, wolał zachować dotychczasowe relacje z agentem komunistycznych służb specjalnych.

(…) Domagamy się dlatego podjęcia przez obecne władze, deklarujące dziś naprawę państwa, stanowczych kroków w celu zapobieżenia podobnym sytuacjom w przyszłości i wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za zaistniały stan rzeczy, w tym usunięcia ze stanowiska szefa resortu kultury ministra Piotra Glińskiego, który nie gwarantuje naszym zdaniem oczekiwanych zmian.

„Kłopotliwy reżyser, kłopotliwe filmy” – oświadczenie twórców filmu i opinia prof. Andrzeja Nowaka o filmie Jerzego Zalewskiego „Zdarzyło się w Polsce” znajdują się na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

„Kłopotliwy reżyser, kłopotliwe filmy” – oświadczenie twórców filmu i opinia prof. Andrzeja Nowaka o filmie Jerzego Zalewskiego „Zdarzyło się w Polsce” na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ruchu ʼ68 wprawdzie się nie różnicuje, ale w Paryżu i Berlinie walczono o to, z czym walczono w Warszawie i Pradze

Marsz przez instytucje przyniósł „liberalną demokrację”, która tak zafascynowała komunistów w bloku sowieckim, że zrezygnowali z dyktatury na rzecz tejże liberalnej demokracji, „dając się obalić”.

Jan Bogatko

Lato 1966 roku spędzałem nad Bałtykiem. W Sopocie. W lipcu, bez rozgłosu, kręcono tam film Kot i mysz według noweli Güntera Grassa.

Piękny, słoneczny dzień. Lars i Peter, trochę młodsi ode mnie, grali w tej zachodnioniemieckiej produkcji Hansjürgena Pohlanda. Poznaliśmy się na plaży Grand Hotelu, w którym mieszkali. Interesowało ich wszystko: jak się żyje w Polsce, czy jestem zadowolony z socjalizmu, o czym myślą moi rówieśnicy. Non Stop („kultowy” wówczas namiot beatowy nad morzem) niewiele ich interesował. Kiedy wracałem z plaży, jakiś ciężkawy człowiek w garniturze i z pederastką na przegubie ręki (dziś powiedzielibyśmy pewnie ‘gejką’?) spytał się mnie, czy mam zapałki (wówczas dymiłem jak komin) – a kiedy mu je, przytakując, podałem, zapytał: – A o czym to rozmawiałem z chłopakami? Od niego dowiedziałem się też, kim byli aktorzy. Synami nadburmistrza Berlina Zachodniego, Willy’ego Brandta. Niezłe! W gazetach na ten temat raczej nic nie było. – O płytach i laskach – powiedziałem. Jednak każdy człowiek, nawet bardzo młody (a może dlatego?), ma w sobie zmysł samoostrzegawczy.

O czym rozmawialiśmy? Może to i dziwne, ale o polityce.

Lars i Peter byli bardzo lewicowi, tak lewicowi i zachwyceni socjalizmem, jak każdy postępowy mieszkaniec wolnego Zachodu. Marzyli po prostu o rewolucji socjalistycznej (doszło do niej w Niemczech w niespełna dwa lata później, w 1968 roku). Nie byli w stanie pojąć, dlaczego socjalizm, przyniesiony Polakom przez Armię Czerwoną, miałby być taki zły.

– Patrz, jak wszystko tu jest tanie – przekonywali mnie, przeliczając na złote zachodnie marki po czarnorynkowym kursie. Opowieści o prześladowaniach, cenzurze, policji politycznej, zaginionych ludziach nie chcieli nawet słyszeć. – To wszystko faszystowska propaganda – mówili (nie jestem pewny, czy Lars i Peter użyli wtedy określenia „faszystowska” czy „amerykańska”, ale coś w tym duchu).

Człowieka w garniturze z pederastką widziałem jeszcze raz na sopockiej plaży. Spoglądał na nas (byliśmy sporą grupką dziewcząt i chłopców) spoza gazety. Ale już o zapałki nie prosił. Miał własne?

Kolej na szwenk: Warszawa, Pałac Mostowskich, rok 1968. Doprowadzają mnie z celi w podziemiu pałacu do pokoju przesłuchań. „Moim” śledczym jest kapitan SB Samojluk Oczywiście nie mam pewności, czy to jego prawdziwe nazwisko, czy pseudonim z czasu walki o socjalizm i demokrację. Jednak Lista Wildsteina zdaje się potwierdzać tożsamość oficera Służby Bezpieczeństwa. Widnieje na niej niejaki Zbigniew Samojluk, opatrzony cyfrą „0”, oznaczającą – jak poucza legenda – etatowych oficerów SB. I oto w kwietniu 1968 roku Samojluk ni z tego, ni z owego pyta mnie (bez związku ze sprawą przeciwko mnie, dotyczącą zbrodni wydrukowania ulotek, mających na celu obalenie Polski Ludowej itd.), jak leci… Larsowi i Peterowi!

Rok 1968! Barykady w Paryżu i w Berlinie, strajk okupacyjny na UW w Warszawie. Młodzi ludzie wychodzą na ulice. W ruch idą pałki, armatki wodne i gaz łzawiący. Jakże inne powiewają flagi. W Paryżu czy w Berlinie – czerwone; w Warszawie czy w Krakowie – biało-czerwone.

Protesty przeciwko udziałowi Amerykanów w wojnie w Wietnamie, jakie przelewały się przez zachodnią Europę, niezbyt zachęcały polską młodzież do wznoszenia barykad na ulicach miast; jej troską była cenzura, celem – polityczna wolność, w tym zrzeszania się, oraz – zwłaszcza na lewicy – socjalizm z ludzką twarzą, bo o demokracji młodzi ludzie w obliczu sowieckiej dominacji w Polsce mogli tylko marzyć. I tak sroga spotkała ją za to kara. Wprawdzie pisząc o ruchu ʼ68 na tzw. Zachodzie na jednym oddechu wymienia się Paryż, Berlin, Warszawę i Pragę, to jednak cele walki były całkiem odmienne: tam, w Paryżu czy w Berlinie, walczono w gruncie rzeczy o to, z czym walczono w Warszawie i w Pradze. Bój w Paryżu czy w Berlinie, a w jego wyniku marsz przez instytucje, przyniósł „liberalną demokrację”, która zafascynowała komunistów w bloku sowieckim do tego stopnia, że zrezygnowali z dyktatury na rzecz tejże liberalnej demokracji, „dając się obalić”. Z jednym wyjątkiem: NRD. Tam naprawdę komunizm poniósł klęskę. Tak się przynajmniej wówczas wydawało.

A na Zachodzie bez zmian. Lewica krok za krokiem przejmowała urzędy i uniwersytety, nie wywołując najmniejszych krytycznych uwag ze strony konserwatystów czy Kościołów (które, protestanckie zwłaszcza, skręciły ostro w lewo).

Z czasem, kiedy klasa robotnicza skończyła się jako garb, na którym można było wspiąć się do władzy, lewica postawiła na LGBT. Dziś nie broni ona już (nawet teoretycznie) biednych, tylko bogatych i ich przywilejów.

Jej aktywiści-decydenci przyznają granty wyłącznie za publikowanie pożądanych treści, finansują pseudonaukowe prace gender, określają warunki gry, przyznają wysokie nagrody w ogłaszanych konkursach, decydują o karierach. To oni definiują na nowo pojęcie ‘demokracja’ (tylko ‘demokracja liberalna’), prawa człowieka (aborcja, eutanazja), wolność słowa (tylko dla liberałów). Nie zdają sobie sprawy (a raczej nie chcą zdawać) z faktu, że taka demokracja, takie prawa człowieka, taka wolność słowa, jakiej żądają, były przecież gwarantowane zarówno przez narodowy socjalizm, jak i sowiecki system „państwa prawa”!

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Zachód jest czerwony” – jak co miesiąc, na stronie 3 „Wolna Europa” „Kuriera WNET”, nr listopadowy 65/2019, gumroad.com.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia  na gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Felieton Jana Bogatki pt. „Zachód jest czerwony” na s. 3 „Wolna Europa” listopadowego „Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Paweł Lewandowski: Polacy nie chcą płacić abonamentu, bo uważają go za kolejny podatek

Paweł Lewandowski o decentralizacji i repolonizacji mediów, lustracji w świecie kultury, abonamencie i tym czym go zastąpić, kwestii filmu Zalewskiego i o Polskiej Fundacji Narodowej.

Z Pawłem Lewandowskim powracamy do tematu filmu „Zdarzyło się w Polsce”, o którym mówiliśmy dwa tygodnie temu.

Żeby zrobić film trzeba znaleźć ekipę, podpisać z nią umowę, zbierać faktury i rachunki by rozliczyć się z dotacji.

180 tys. nierozliczonych pieniędzy zostało zwróconych przez Jerzego Zalewskiego. Lewandowski mówi, że ze względu „niejasności w rozliczeniu” film został skierowany do zaufanej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. W przeszłości realizowała ona „Legiony” i kończyła „Smoleńsk”. podkreśla, że:

To jest największa wytwórnia w Polsce.

Jerzy Zalewski musi w jego ocenie współpracować z Włodzimierzem Niderhausem, jeśli chce dokończyć swój film. Lewandowski nie ma żadnych informacji nt. agenturalnej przeszłości szefa WFDiF, i jak mówi, nie ma możliwości i prawy by sprawdzić, czy ktoś współpracował z SB czy nie. Dodaje, że jest zwolennikiem wprowadzenia przepisów, które by na to pozwalały.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego mówi o tym nad czym pracuje ministerstwo i o dekoncentracji mediów. Stwierdza, że przepisy dotyczące mediów są w gestii ministra kultury.

Tak naprawdę chodzi o jedno- zapewnienie rzetelności i pluralizmu medialnego.

Jest to istotne żebyśmy mogli wypracować sobie zdanie. Większy pluralizm to także, jak mówi, lepsza walka z fake newsami. Tłumaczy różnicę między dekoncentracją a repolonizacją. Stwierdza, że jeśli chodzi o repolonizację to wywłaszczania kogoś, zwłaszcza mediów jest utrudnione przez ustawę i  konstytucję.

Polacy nie chcą płacić abonamentu, bo uważają go za kolejny podatek.

Lewandowski dodaje, że nie ma planów by znieść abonament. Jednocześnie jak mówi państwo dopłaca do telewizji z budżetu. Są to pieniądze, jak mówi, płacone za tych, którzy są zwolnieni z opłat. Uważa, że powinien być jeden system, w miarę niezależny od polityków. Powinien być on automatyczny. Winien to być albo jakiś rodzaj opłaty albo. Na Zachodzie Europy jest opłata audiowizualna. Podkreśla, że sposób poboru abonamentu w Polsce jest nieskuteczny. Nasz gość dodaje, iż wystarczyłoby żeby każda pracująca osoba płaciłaby 8 zł miesięcznie i mielibyśmy 2,5 mld rocznie, co wystarczyłoby na utrzymanie wszystkich mediów publicznych.

Polska Fundacja Narodowa bardzo dużo dobrych rzeczy zrobiła.

Polemizuje z krytyką lewicy, która zarzuca PFN, że marnuje pieniądze podatników. To, że Polacy w Polsce nie dostrzegają jej działań wynika z tego, że działa ona za granicą, by tam promować nasz kraj.  Dofinansowała ona film o Witoldzie Pileckim, ze swoich 200 mln zł jakie dostaje.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

W Izraelu nikt nie ukrywa że Polski i Polaków się tam nie lubi. Wpływ na to mają również wydarzenia z roku 1968

Mariusz Pilis pracując nad swoim filmem o stosunkach polsko-żydowskich rozmawiał w Izraelu o historii polsko-żydowskiej, postrzeganiu Polski i Polaków oraz o zwrocie mienia bezspadkowego.


Mariusz Pilis, polski reżyser, scenarzysta filmowy, dziennikarz i korespondent wojenny, mówi o jego pobycie w Izraelu, gdzie pracował nad nowym filmem.

To jest film o stosunkach polsko-żydowskich, o tym, co niepokoi dzisiaj polaków w debacie publicznej, czyli ewentualnych konsekwencjach ustawy 447. Starałem się zbierać materiały w Izraelu, oczywiście wcześniej zbierałem różne głosy i w Stanach Zjednoczonych i w Polsce.

W swojej pracy reżyser spotykał się z różnymi środowiskami żydowskimi od ofiar holocaustu po polityków, aby dowiedzieć się co Żydzi w Izraelu wiedzą o Polsce i jak postrzegają Polaków:

W Izraelu nikt nie ukrywał że Polski i Polaków się tam nie lubi, to jest dla mnie rzeczywiście zaskakujące […] Udało mi się znaleźć jakieś odpowiedzi dlaczego się tak dzieje. Ma na to wpływ postrzeganie przez Żydów II wojny światowej i poprzez z naszej perspektywy zakłamaną narracją z naszą bardzo negatywną rolą.

Wpływ na to miałyby mieć lata 60. i kwestia wyrzucenia żydów z polski w 1968 roku. Jak zauważa Mariusz Pilis, mieszkańcy Izraela mają bardzo jednoznaczny obraz historii polsko-żydowskiej i jest on bardzo negatywny:

Nie wiem, czy uda się to zmienić. Na pewno nie jest to proces prosty i krótki. […] Nie wszyscy się zgadzają na to, żeby ta narracja brała w Izraelu górę, ale niestety tak jest.

Co do mienia bezspadkowego, które należało przed wybuchem wojny do polskich Żydów, mnóstwo z rozmówców jest zdania, że to mienie nie powinno być oddawane Żydom. Uważają oni, iż jeśli nie ma spadkobierców, należy ten temat zamknąć. W dużej mierze to amerykańskie podmioty żydowskie pragną rozwiązać ten domniemany problem:

To jest głos przede wszystkim organizacji żydowskich ze Stanów Zjednoczonych.

K.T. / A.M.K.

Co nowego w kinie argentyńskim?

Kino argentyńskie w Polsce jest słabo znane, dlatego tym bardziej warto załapać się na niezwykłą okazję, jaką jest Pierwszy Przegląd Nowego Kina Argentyńskiego! Opowiemy o nim w República Latina!

Co nowego w kinie argentyńskim? Dlaczego zasługuje ono na uwagę?
Czy warto wybrać się na Pierwszy Przegląd Nowego Kina Argentyńskiego do Kina Muranów?

W najbliższy czwartek, w Warszawie, w warszawskim kinie Muranów rozpoczyna się czterodniowa impreza dla miłośników kina i Argentyny oraz dla wszystkich ciekawych nowinek ze świata Ameryki Łacińskiej: Pierwszy Przegląd Nowego Kina Argentyńskiego 21-24 listopada, podczas którego pokazane zostanie to, co aktualnie dzieje się w argentyńskim kinie. Będzie okazja obejrzeć zarówno niezależne jak i mainstreamowe produkcje ukazujące, między innymi, rolę związków zawodowych rzeźników na losy Perona, zaśnieżone południe i upalną północ, tango z nieco innej perspektywy oraz filmy opowiadające o tym, jak wiele nas łączy z Argentyńczykami, chociaż być może jeszcze nie zdajemy sobie z tego sprawy.

A już w poniedziałek w programie República Latina przedsmak tej imprezy. Paweł Hammer i Zbyszek Dąbrowski rozmawiać będą z Natalią Napiórkowską, współorganizatorką (z Marcelo Landro) przeglądu i młodą wyjadaczką (sic!) świata produkcji filmowej. Opowiadać będą o filmach przeglądu, realiach organizacji takiego niezależnego wydarzenia, życiu w Buenos Aires, kondycji kina argentyńskiego i kto wie, o czym jeszcze…

Stowarzyszenie PUENTE jest partnerem przeglądu.. Mamy kilka wejściówek dla słuchaczy programu República Latina.. Zapraszamy przed odbiorniki!

Radio Solidarność: Punktem wyjścia jest wypadek, po którym wszyscy stają w obliczu czegoś fundamentalnego – śmierci

Wchodziliśmy na plan z przekonaniem, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. I film rzeczywiście się udał – mówi nasz gość, Bartosz Kruhlik, reżyser i autor scenariusza filmu „Supernova”.


Choć film „Supernova” wchodzi do kin dopiero za tydzień (piątek, 22 listopada) już dziś cieszy się wyjątkowo dobrymi recenzjami i opiniami widzów, którym udało się obejrzeć produkcję na pokazach przedpremierowych.

– Wchodziliśmy na plan z przekonaniem, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. I film rzeczywiście się udał – opowiada Bartosz Kruhlik, reżyser i autor scenariusza „Supernovej” gość dzisiejszej audycji Radia Solidarność prowadzonej przez red. Pawła Pietkuna. – Punktem wyjścia jest wypadek drogowy, który generuje cały szereg kolejnych wydarzeń. Jednak wszyscy stają w obliczu tego samego – czegoś, co przekracza wyobraźnię, czegoś metafizycznego… Chodzi o śmierć, która jest tu przedstawiona w wyjątkowy sposób.

Obecny senariusz do filmu powstawał przez kilka lat. Z pewnością zostanie przedstawiony na wiodących festiwalach filmowych.

– Ten film powstał w tabelce excela – mówi Bartosz Kruhlik. – Cała historia dzieje się na 100 metrowym odcinku drogi, a widz jest jest świadkiem. To jest bardzo surowe realistyczne kino z gatunku dramat psychologiczny przenikający się z thrillerem. Nie wiem, czy nazwałbym to trudnym kinem. Jednak moim zdaniem sztuka w ogóle powinna boleć. Ale powinna boleć po coś…

Oprawę muzyczną do audycji zawdzięczamy twórczości Andrzeja Strzemżalskiego, muzyka występującego pod estradowym imieniem Endy Yden, autora muzyki do filmu „Supernova”, którego utwory prezentuje gość Bartosz Kruhlik.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

I, oczywiście, do kin!