W czerwcu nie potrafię nie wracać wspomnieniami do Komańczy / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 72/2020

Wymodlona, wyczekiwana beatyfikacja miała być ukoronowaniem Jego drogi życiowej i zasług w historii Polski i polskiego Kościoła. Modlitwy w tej intencji były odmawiane od 39 lat, od dnia Jego śmierci.

Jolanta Hajdasz

Nie pamiętam, bym kiedykolwiek wcześniej i gdziekolwiek indziej słyszała tak głośno i pięknie śpiewające ptaki, jak w tamtym lesie. Był to prawdziwy leśny koncert, od wczesnych godzin rannych po zmierzch. Zaczynał jeden ptaszek, a potem wtórował mu drugi, trzeci, dziesiąty, pięćdziesiąty, czy setny… jakby ktoś rozpisał im partyturę. Dźwięk kojący uszy, ukazujący piękno natury w pełnej krasie. Byłam tam w czerwcu, więc bujna zieleń świeżo rozwiniętych listeczków na dębach i młodych igieł na świerkach i sosnach atakowała oczy z każdej strony. Na miejsce dojeżdża się tam długą, leśną drogą pełną zakrętów, zza których co chwila wyłania się nowy, piękny widok.

To Komańcza, miejsce, które zawsze będzie mi się kojarzyło ze słowami „raj na ziemi” , choć przecież wiem, co tam się działo i co się wydarzyło prawie dokładnie 65 lat temu.

W czerwcu nie potrafię nie wracać wspomnieniami do Komańczy, a konkretnie – do klasztoru sióstr Nazaretanek, gdzie od października 1955 roku przez prawie dokładnie rok internowany był prymas Stefan Wyszyński. Dziś można tam zwiedzać jego pokój, można modlić się w tej samej kaplicy, co on. Poznać miejsce, gdzie powstały Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, które miały ochronić nasz naród przez ateizacją i komunizmem i być odpowiedzią nas, katolików, na komunistyczny terror i zniewolenie.

Ten rozpoczynający się czerwiec w 2020 r. miał być Jego miesiącem. Wymodlona i wyczekiwana beatyfikacja miała być ukoronowaniem Jego drogi życiowej i zasług w historii Polski i polskiego Kościoła. Modlitwy w tej intencji były odmawiane od 39 lat, od dnia Jego śmierci. Zaplanowana na 7 czerwca w Warszawie beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego została jednak bezterminowo zawieszona. Kardynał Kazimierz Nycz miesiąc temu poinformował, że nowy termin zostanie ustalony i ogłoszony po ustaniu pandemii koronawirusa. No to czekamy. W „Kurierze WNET” od wielu miesięcy staramy się przypominać działania Prymasa Tysiąclecia i jego nauczanie. Jego homilie, przemówienia i listy są pisane tak prosto i jednoznacznie, że nie ma kłopotu, by zrozumieć jego myśl, nawet gdy jest się bardzo zmęczonym i czyta się tylko kilka linijek przed snem, bo głowa sama opada…

Ja znów wrócę do Komańczy, chcę przytoczyć Jego słowa, które są wypisane tam na ścianie tuż obok wejścia.

Ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty. Wstań bez względu na to, czy weszła matka przełożona, czy siostra Kleofasa, która pali w piecu. Pamiętaj, że przypomina ci ona zawsze Służebnicę Pańską, na imię której Kościół wstaje. Pamiętaj, że w ten sposób płacisz dług twojej Niepokalanej Matce, z którą ściślej jest związana ta niewiasta niż ty. (…) Wstań i nie ociągaj się, pokonaj twą męską wyniosłość i władztwo.

Wiem, że dla wielu te słowa nie są żadnym odkryciem, że dla znawców nauczania Prymasa są pewnie błahe, ale nie potrafię zapomnieć tego ciepła, które mnie ogarnęło, gdy je przeczytałam, tam w Komańczy. Ten bohaterski Kapłan, przywódca Narodu kończący swoje internowanie, owiany już wtedy legendą Bohatera, i ta tylko pozornie błaha czynność… I tak robił, zawsze wstawał, gdy do pokoju, w którym przebywał, wchodziła kobieta. Jeden gest znaczył więcej niż setki słów o równouprawnieniu i prawach kobiet. Wstań bez zwłoki, dobrze ci to zrobi – napisał Prymas niby do siebie, ale przecież wiedział, że ktoś te słowa kiedyś przeczyta.

Czy dziś ktoś odważyłby się powtórzyć te słowa Prymasa głośno, a co ważniejsze, czy zechciałby go naśladować? Śmiem wątpić, ale życzę wszystkim Drogim Czytelnikom „Kuriera” takich indywidualnych odkryć nauczania Prymasa Wyszyńskiego. Szukajcie Jego słów, one pomogą Wam zrozumieć i siebie, i innych.

 

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

 

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie byłoby na stolicy Piotrowej papieża-Polaka, gdyby nie Prymas Tysiąclecia – Urodziłem się w roku 1920 – 30.05.2020 r.

Proszę, aby owoce prymasowskiej służby były trwałe w całej Ojczyźnie – mówił św. Jan Paweł II.

Pomnik kard. Wyszyńskiego na Jasnej Górze | Fot. domena publiczna, Wikipedia

Anna Rastawicka wspomina, że dla prymasa Wyszyńskiego człowiek był bardzo ważny. Wzywał on Polaków do braterstwa i miłości.  Rozmówczyni Piotra Dmitrowicza podkreśla, że prymas Wyszyński nigdy się nie wywyższał ponad innych.  Mówi, że bardzo spokojnie reagował na ataki przeciwko sobie.

Gość audycji „Urodziłem się w roku 1920” mówi o relacjach między prymasem Wyszyńskim a kard. Karolem Wojtyłą.  Zaznacza, że łączyła ich silna duchowa więź, której nikomu nie udało się zerwać. Władze PRL podejmowały wiele prób wywołania między nimi konfliktu:

Oni naprawdę byli jedno.

Anna Rastawicka zapewnia, że nie było mowy o żadnej konkurencji między tymi dwoma hierarchami. Wspomina, że kard. Wyszyński modlił się za swoich wrogów. Zdaniem wieloletniej współpracowniczki Prymasa Tysiąclecia,  w tym tkwiło jego zwycięstwo.

Była przełożona Instytutu Prymasowskiego apeluje o to, by silniej propagować dziedzictwo kard. Wyszyńskiego wśród współczesnej młodzieży.

 

Fot. Małgorzata Wrochna / Wikipedia

Prof. Grzegorz Łęcicki mówi o zamachu na Jana Pawła II i ciężkiej chorobie prymasa Wyszyńskiego. Wspomina trudności, jakie sprawiały władze przy wnioskach paszport tuż po śmierci Prymasa Tysiąclecia. Pozytywne rozpatrzenie tej sprawy przypisuje jego wstawiennictwo.

Rozmówca Piotra Dmitrowicza wspomina „królewski pogrzeb” kardynała Wyszyńskiego. Szczególnie zaskakująca była obecność na uroczystości przedstawicieli wojska.

Prof. Łęcicki mówi o „ABC współczesnej krucjaty miłości”, duchowym programie Prymasa Tysiąclecia, który jest ponadczasowym przesłaniem, które warto prezentować szczególnie młodym ludziom.


Posłuchaj całej audycji „Urodziłem się w roku 1920” już teraz!


Medycyna Hildegardy z Bingen – 11.05.2020 r. – zaprasza Elżbieta Ruman via Studio 37 Dublin

Tym razem w kolejnym majowym odcinku programu „Medycyna Hildegardy z Bingen” panią Elżbietę Ruman po raz kolejny podpytywałem o średniowieczne eliksiry, które wspomagają układ odpornościowy.

Dzięki nim nasze organizmy pozbywają się najcięższych chorób i wszelakich toksyn. Tym razem opowieść o niezwykłym cudzie uzdrowienia. Okazuje się, że terapia recepturami św. Hildegardy uzdrawia chorych na stwardnienie rozsiane. Elżbieta Ruman opowiada o mocy naparu z barwinka oraz niezwykłej wszewłodze górskiej.

Cały program do wysłuchania tutaj:

 

Św. Hildegarda była jedną z czterech kobiet, która otrzymała tytuł doktora Kościoła. Jako pierwsza założyła klasztor żeński. Niemal tysiąc lat temu, dzięki swoim niezwykłym wizjom, opisała nasz świat. Ponad 800 lat temu, dzięki swoim niezwykłym wizjom, opisała nasz świat.

Św. Hildegarda jednak nie tylko dała opis ziemskiego padołu i jego problemów, ale także sposoby leczenia wielu występujących dziś schorzeń. O sposobach na życie w harmonii, leczenie i dietę, która zapewnia zdrowie ciała i ducha opowiada Elżbieta Ruman. Zawsze w poniedziałki, zawsze w Radiu WNET o godzinie 20:00.

Tomasz Wybranowski

Relikwie chrześcijańskie mają znaczenie szczególne. W nich cześć oddawana ciału idzie w parze z tajemnicą Odkupienia

Nie umiem powiedzieć, dlaczego naturze ludzkiej potrzebny jest substrat materialny, aby wejść w kontakt z nieuchwytnym światem idei. Ale istnienie takiej potrzeby potwierdza sam święty Jan Paweł II.

Piotr Witt

Buty księdza Wojtyły

Nie pozostawiam po sobie własności, którą należałoby zadysponować. Rzeczy codziennego użytku proszę rozdać według uznania (Jan Paweł II, Testament, 6.03.1979 r.)

Po ubiegłorocznym pożarze znaleziono na posadzce katedry Notre Dame mosiężnego koguta. Służył za „kurek na kościele”. Odpadł bez szwanku ze stopionej wieżyczki transeptu. Z jego wnętrza wydobyto trzy relikwie: fragment Korony Cierniowej, relikwię Świętego Dionizego i relikwie Świętej Genowefy – patronki stolicy i kraju.

Obecny rok obchodzimy w Paryżu pod znakiem świętej Genowefy – patronki stolicy i kraju. Urodzona 1600 lat temu święta uratowała Paryż przed najazdem Hunów. Jej cenny relikwiarz przetopili jakobini, a relikwie spalili za karę „że podgrzewała kociołek kanoników”. Relikwiarz wykonany na nowo w XIX wieku zawiera szczątki odkryte w grobie na miejscu obecnego Panteonu, dawnego kościoła pod wezwaniem św. Genowefy. Jest wystawiany kolejno w kościołach Paryża. Patrząc na ten wspaniały mebel wielkości sekretery, ze złota, srebra i drogocennych kamieni, przypominam sobie nauki księdza Wojtyły.

Wielkie dziedzictwo

Po świętym Janie Pawle II pozostał spadek bogaty i różnorodny. Ci, którzy mieli szczęście widzieć Papieża przed zamachem, zachowali w pamięci wizerunek atletycznego mężczyzny, od którego emanuje magiczna siła. Zapoczątkowane przez niego Międzynarodowe Dni Młodzieży przysporzyły Kościołowi zastępów młodych katolików świadomych swej wiary i prawdy. Wierzącym pozostała nauka głoszona podczas spotkań i opublikowana w pismach. W naszej epoce kompromitacji autorytetów i powszechnego zwątpienia zwłaszcza encyklika Fides et ratioRozum i wiara dostarcza cennych wskazówek; pomaga młodym i szukającym prawdy odnaleźć się pośród fałszywych proroctw. Wiedzieliśmy od dawna, że te rozważania są owocem dociekań wybitnego filozofa; dziś wiemy również, że wyszły spod pióra świętego. Podobnie jak arcyciekawe Notatki osobiste wydane przez arcybiskupa Krakowa, księdza kardynała Stanisława Dziwisza.

Na tle bogactwa duchowego zdumiewa ubóstwo materialne dziedzictwa Jana Pawła II.

W Krakowie, u stóp Wawelu, ksiądz Wojtyła mieszkał od 1952 do 1967 roku. Pierwsze lata – kątem u księdza profesora Ignacego Różyckiego. Zajmował niewielki pokój przechodni. Po otrzymaniu sakry biskupiej w 1958 roku przeniósł się do sąsiedniej kamienicy, pod 21. Dziś w pomieszczeniach dwóch połączonych domów zgromadzono pamiątki po polskim papieżu. Najwięcej miejsca zajmują dary mieszkańców miejsc, do których pielgrzymował. Są tutaj prezenty od królów, rad miejskich, prezydentów. Są i inne, od prywatnych osób pragnących w namacalny sposób wyrazić miłość i przywiązanie. Niektóre bardzo cenne, jak siedemnastowieczne krucyfiksy rzeźbione w kości słoniowej i koralu, podarowane przez zakonników z Palermo na Sycylii i przez innych z Korsyki, wielkie, srebrne misy od mieszkańców Edynburga i Londynu. Wszystko to przekazał testamentem muzeom.

Zwykłe przedmioty niezwykłe

Największe wrażenie robią wszakże te nieliczne „przedmioty codziennego użytku”, którymi posługiwał się przyszły papież. Każdemu, kto wychodzi z Wawelu po obejrzeniu cennych dzieł sztuki zgromadzonych w skarbcu Rzeczypospolitej Obojga Narodów, radzę zajrzeć na ulicę Kanoniczą 19/21 i zatrzymać się przez czas jakiś przed tymi skromnymi rzeczami.

Od czasu kanonizacji relikwiami po świętym stało się wąskie łóżko (polowe?), biurko z jakiejś dawnej oficyny, klęcznik, podniszczone buty, niegdyś nowoczesne narty.

Kult relikwii nie jest tylko właściwością chrześcijan. Także wyznawcy fałszywych idoli otaczają czcią swoje świętości. Przed kilku laty skórzaną kurtkę piosenkarza Johna Lennona sprzedała na licytacji londyńska firma Sotheby’s za 350 tysięcy €. W grudniu 2012 roku w Los Angeles odbyła się aukcja garderoby Grety Garbo. Wielbiciele słynnej aktorki wydzierali sobie za grube dziesiątki tysięcy osiemset sukien, których gwiazda nigdy nie założyła. Niemych i bezosobowych.

Nieliczne relikwie po świętym Janie Pawle II opowiadają, przeciwnie, bardzo wiele o ich właścicielu. Na wąskim łóżku sypiał przez kilkanaście lat, przy staroświeckim biurku pisał swe kazania i rozważania teologiczne, zapisywał swe medytacje wygłaszane później podczas rekolekcji w zakopiańskiej Bachledówce. W tych butach chodził po górach, na nartach zjeżdżał z Kasprowego na Halę Gąsienicową i na Jaszczurówkę. Pierwsze narty księdza, z 1954 roku, zaopatrzone w wiązania sprężynowe – kandahary pochodzą z prywatnej wytwórni zakopiańskiej Zubka. Jako kardynał zjeżdżał już na headach z wiązaniami bezpiecznikowymi. Te relikwie nie mają ceny rynkowej. Kanon 1190 Kodeksu Prawa Kanonicznego stanowi, iż „sprzedaż świętych relikwii jest absolutnie zabroniona”.

O pożytku z relikwii

Nie umiem powiedzieć, dlaczego naturze ludzkiej potrzebny jest substrat materialny, aby wejść w kontakt z nieuchwytnym światem idei. Ale istnienie takiej potrzeby potwierdza sam święty Jan Paweł II: „Nieodzownie potrzebny jest człowiekowi ten pierwszy krok poprzez stworzenie widzialne w kierunku niewidzialnego Stwórcy” (notatka 5.VII. 1975).

Dla wiernego relikwia jest ostatnim śladem świętego, jest zarazem obietnicą bliskości Boga.

Do relikwiarzy wystawionych w kościołach wierni adresują modlitwy, prośby, podziękowania. Modlić się przed relikwią nie oznacza mimo to „oddawania czci kawałkowi ciała”. Dla chrześcijan cześć oddawana ciału idzie w parze z tajemnicą Odkupienia. Dotyczy chrześcijanina, który istniał. Nie czcimy symbolu. Co więcej, ten kult świadczy o przywiązaniu Kościoła do jedności osoby ludzkiej, powołanej, aby stać się świątynią Ducha. Co potwierdza Katechizm Kościoła katolickiego w akapicie nr 364. Nie mamy bezpośredniego wglądu w cudzą duszę. Czytamy ze znaków widzialnych. Przeciwnie – doktryna Marcjona z Synopy, głosząca wyłącznie duchową, niecielesną naturę Chrystusa, została potępiona przez Kościół pierwszych wieków jako niebezpieczna herezja.

Nadmiernie podejrzliwi mogli posądzać inżyniera Stefana Ossowieckiego o interesowną szarlatanerię, kiedy słynny przed wojną jasnowidz, proszony o odnalezienie zaginionej osoby, żądał, aby mu dostarczono osobisty przedmiot należący do poszukiwanego: chusteczkę, okulary, pióro, byle rzecz miała z nim bezpośrednią styczność. Ale np. księżna Izabela Czartoryska nie miała ze swojej kolekcji żadnych korzyści materialnych. Same wydatki. Wielka racjonalistka gromadziła w Puławach ułamki starożytnych marmurów, potłuczone kamienie, aby lepiej wczuć się w epokę antyku.

Sienkiewicz, pisząc swe wiekopomne Quo vadis?, także obmacywał starożytne kamienie w rzymskich lapidariach i na arenach, gdzie ginęli męczennicy za wiarę.

Relikwie chrześcijańskie mają znaczenie szczególne. Cześć im oddawana sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa wraz z kultem męczenników pochowanych w katakumbach. A zresztą według Ewangelii dotknięcie szat Chrystusa wystarczało do uleczenia z chorób.

Istnieją relikwie poświadczone i niepoświadczone. Do niepoświadczonych zaliczają się te o niejasnym pochodzeniu, pozbawione świadectw autentyczności, jak np. koszula Matki Boskiej, relikwie Świętych Niewiniątek lub niektórych świętych pierwszych wieków. Istnieją również relikwie poświadczone, autentyczne, zazwyczaj bardziej współczesnych świętych, np. Franciszka Salezego, Bernadetty Soubirous, ks. Jerzego Popiełuszki czy właśnie Jana Pawła II.

„Cały jestem w rękach Bożych” – mówił o sobie Jan Paweł II słowami francuskiego świętego Ludwika Marii Grignon de Montfort. Ponieważ oddajemy hołd obecności Bożej w jego osobie, oddajemy również hołd miejscu, gdzie Bóg stał się obecny. Kult relikwii nie jest magiczny, lecz poprzez życie świętego oddajemy cześć obecności Boga w człowieku. Widząc te przedmioty, możemy tym łatwiej wywołać wspomnienie ludzkich warunków życia świętego Jana Pawła II. Te rzeczy są takie wątłe, nieomal bez znaczenia; oto Bogu się spodobało posłużyć się nimi, aby zamanifestować swą Obecność i objawić swą Potęgę i Chwałę, ponieważ to On działa poprzez te znaki.

Artykuł Piotra Witta pt. „Buty księdza Wojtyły” znajduje się na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra Witta pt. „Buty księdza Wojtyły” na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Święty Andrzej Bobola, patron Polski, w swoich czasach spieszył z pomocą potrzebującym, także ofiarom epidemii w Wilnie

Od tamtych wydarzeń minęło 400 lat, a wirusy mutują i ciągle zmieniają swoje oblicze; od tych zagrażających życiu poprzez ekonomiczne i polityczne. Św. Andrzej nadal wspiera i chroni naszą ojczyznę.

Andrzej Karpiński

Święty Andrzej Bobola

W październiku 2019 roku otrzymałem od „Kuriera WNET” propozycję comiesięcznych relacji na temat prac graficznych z wizerunkami polskich męczenników do akcji Polska pod Krzyżem. Postanowiłem, że grafiki będę opisywał zgodnie z datami wspomnienia świętych. Szczególnie niecierpliwie czekałem na maj, gdyż św. Andrzej Bobola – patron Polski – jest także moim patronem, jak również patronem prezydenta, mam nadzieję reelekta, Andrzeja Dudy. Maj roku 2020 jest szczególny i symboliczny nie tylko z powodu niepewnego terminu wyborów prezydenckich. Jest przede wszystkim czasem szalejącej, ogólnoświatowej destabilizacji życia i gospodarki.

Jakże obecna sytuacja przypomina czasy działalności św. Andrzeja, który szczególnie dbał o ubogich, wspierał chorych, odwiedzał więźniów. Od tamtych wydarzeń minęło 400 lat, a wirusy mutują i ciągle zmieniają swoje oblicze; od tych zagrażających życiu poprzez ekonomiczne i polityczne, na komputerowych kończąc. Św. Andrzej Bobola nadal działa, lecz teraz już jako patron Polski, poprzez kapłanów i rządzących. W czasie epidemii wspiera ekonomicznie ubogich, pomaga chorym, a zamkniętych w domach ludzi nadal odwiedza i pokrzepia słowem. Jako patron wspiera i chroni naszą ojczyznę na wiele sposobów. W dniu wspomnienia Świętego, 16 maja, ustanowiono np. Święto Straży Granicznej. Przypadek?

Sylwetka

 

Jak w poprzednich pracach, zapoznałem się z dotychczas funkcjonującym wizerunkiem świętego. Rozpocząłem od przeglądania tzw. „Bobolików” – pamiątek związanych z kultem męczennika w wirtualnym muzeum św. Andrzeja Boboli w Czechowicach-Dziedzicach. Wśród zbiorów kolekcjonera Jerzego Gizy dominowało kilka powtarzających się przedstawień. Zauważyłem, że często jeden, krążący w obiegu drukarskim wizerunek, był modyfikowany lub „upiększany” na siłę. Natomiast współczesne obrazy olejne, zdobiące wiele kościołów, są niestety dziełami amatorskimi. Zwykle nie przedstawiają zgodnego z opisami wyglądu postaci, ubioru lub atrybutu. Dlatego moją uwagę zwróciły XVIII-wieczne miedzioryty opublikowane w cyfrowym archiwum Biblioteki Narodowej. Zawierały wiele detali potrzebnych do mojej pracy. Jednak faworytem okazał się miedzioryt opublikowany na stronie internetowej Collegium Bobolanum, Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Grafika, a właściwie scenka rodzajowa przedstawiająca tortury męczennika, podpowiedziała mi wszystko, czego potrzebowałem. Miałem już pewność co do stroju jezuity, pociągłych rysów twarzy, drobnej postury i dłuższej, lekko potarganej fryzury. Jedynym dysonansem w miedziorycie były tureckie, a nie kozackie szable. Ale o tym później…

Portret

Wizerunek św. Andrzeja Boboli miał być wyeksponowany we Włocławku pod krzyżem głównym, przy scenie-ołtarzu. Zależało mi na wierności odtworzenia twarzy. Główną inspiracją portretową była miniaturowa reprodukcja obrazu z ok. 1935 r. nieznanego autora, należąca do ks. Jana Ziei, odnaleziona w Archiwum Generalnym Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach. Był to obrazek z podobizną św. Andrzeja Boboli i autografem prymasa Augusta Hlonda. Drugą inspiracją był obraz z ok. 1711 r., z Sanktuarium i Muzeum św. Andrzeja Boboli w Warszawie. Przedstawienia te były anatomicznie spójne z wcześniej opisanym miedziorytem. Zgadzał się też wizualnie wiek 66-letniego mężczyzny. Zaczerpnąłem z nich trójkątną twarz, wąski nos i usta, lekką opuchliznę dolnych powiek, tzw. worki pod oczami, szeroko i błagalnie ułożone brwi. Zaczerpniętym elementem był także wzrok skierowany w górę, powodujący lekkie zmarszczenie regularnego czoła. Natomiast oczy, ucho, fryzurę i część zarostu przeniosłem z… własnej twarzy. W tym celu wykonałem sobie serię zdjęć, aż udało mi się uzyskać maksymalnie zbliżony do oryginału wyraz twarzy. Dzięki temu kluczowe elementy portretu miały ostrość pozwalającą na druk wielkoformatowych obrazów.

Atrybuty

Inspiracje portretowe: obrazek z podobizną św. Andrzeja Boboli (źródło: Archiwum Generalne SS Urszulanek), części twarzy autora, obraz z ok. 1711 r. z Sanktuarium i Muzeum św. Andrzeja Boboli w Warszawie oraz obrazy późniejszych twórców

Po utworzeniu szaty jezuickiej oraz dłoni trzymającej krucyfiks, zająłem się resztą obrazu. Głównym atrybutem przedstawień św. Andrzeja Boboli są jedna lub dwie szable przebijające jego szyję, których pchnięcia

zakończyły okrutne tortury zadawane przez Kozaków. To i tak delikatny symbol męczarni człowieka obdzieranego ze skóry. Długo szukałem typowej szabli kozackiej. Powinna być z otwartą rękojeścią i wąską głownią. Niestety żadne historyczne ilustracje tego nie potwierdzają. Kozacy używali różnej białej broni. W tamtych czasach dobra broń nieczęsto była zmieniana. Jednego typu szabli używano nawet przez sto lat lub dłużej. Kozackie szable były mieszaniną zdobycznej broni ruskiej, tureckiej i polskiej. Dopiero z szabli czerkiesko-kaukaskiej wykształciła się popularna, jednosieczna, typowo kozacka „szaszka”. Aby dokonać głębokiego pchnięcia szablą, pióro głowni musi być obusieczne, a to rzadkość w szablach przeznaczonych do zadawania cięć. Po dociekliwych poszukiwaniach znalazłem wreszcie szablę najbardziej zbliżoną do tych z dawnych ilustracji. Na potrzeby całości grafiki połączyłem ją z szablą polską o ruskiej głowni i z grawerowanym napisem „Boże zbaw Polskę”. Napis miał symbolizować ofiarowanie Bogu męczeństwa św. Andrzeja Boboli. Gdy do fundacji Solo Dios Basta przesłałem projekt z wbitymi w szyję szablami i cieknącą krwią, zatelefonował do mnie od razu Lech Dokowicz i powiedział: „Andrzeju, no nie, tak nie może być, ludzie się nie skupią! Wystarczy jedna szabla obok męczennika”.

Fakty

Granice Rzeczypospolitej z ok. 1650 r.
oraz miejsca działalności św. Andrzeja
Boboli (grafika Autora)

Pochodzący z katolickiej i szlacheckiej rodziny Andrzej urodził się niedaleko Sanoka, we wsi Strachocina, 30 listopada 1591 roku. Przez prawie połowę życia związany był z jezuickimi szkołami i uczelniami wileńskimi. Studiował filozofię. Ten etap życia zakończył święceniami kapłańskimi, które przyjął jako 31-latek 12 marca 1622 r. Wilno opuścił tylko na dwa lata, gdy nauczał młodzież w warmińskim Braniewie, a potem w Pułtusku. W wieku 61 lat św. Andrzej Bobola wyjechał z Wilna do Pińska, gdzie posługiwał w kościele pw. św. Stanisława. Pragnął nawracać okoliczną ludność z prawosławia na katolicyzm. Był to rok 1652, a więc czas, gdy Rzeczpospolita Obojga Narodów osiągała szczyt zasięgu terytorialnego. Nie licząc Cesarstwa Rosyjskiego, była wtedy największym państwem w Europie. Miała także największy w regionie procent ludności szlacheckiej, wynoszący prawie 10% społeczeństwa. Ciekawostką jest ówczesna ilość mieszkańców Rzeczypospolitej – zaledwie 11 milionów. Oprócz szlachty przywilejami obdarzone były także osoby duchowne. Reszta społeczeństwa nie miała znaczenia politycznego. Poddana ludność pracowała przy ciągle rosnącej produkcji zboża, głównego towaru eksportowego Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Na tak dużym i wielokulturowym terytorium taka struktura społeczeństwa powodowała napięcia. Najbardziej agresywną grupą etniczną byli Kozacy, którzy przez ponad sto lat organizowali bunty i zbrojne powstania przeciwko Rzeczypospolitej. Powodem była nie tylko niechęć do integracji i służenia polskiej szlachcie, ale także sprzeciw wobec postępującego katolicyzmu. Pińsk, do którego przybył z misją ewangelizacyjną św. Andrzej Bobola, znajdował się akurat na pograniczu tych niekończących się walk. Miasto było wielokrotnie napadane przez Rosjan i Kozaków dokonujących rzezi na ludności wyznania rzymskokatolickiego. Największy najazd Kozaków na Pińsk, w liczbie ponad 2 tys., miał miejsce 15 maja 1657 roku. Św. Andrzej Bobola wraz z kolegą, ks. Szymonem Maffonem, musieli opuścić klasztor jezuitów i uciekać z miasta. W trakcie ucieczki ks. Maffon został ujęty i brutalnie zamordowany. Św. Andrzejowi udało się zbiec i ukryć we wsi Janów Poleski, oddalonej zaledwie 30 kilometrów od Pińska. Niestety dzień później, 16 maja, oddziały kozackie wtargnęły także do Janowa, gdzie rozpoczęli mordowanie ludności. Św. Andrzej uciekał więc rozpaczliwie w stronę wsi Peredił, jednak Kozacy byli już wszędzie. W okolicy wsi Mogilno zatrzymali uciekiniera. Gdy chmara Kozaków zobaczyła, że to ksiądz, rozpoczęła się droga krzyżowa św. Andrzeja Boboli.

Miedzioryt z ok. 1750 r. (źródło: www.polona.pl oraz www.bobolanum.edu.pl)

Męczennika najpierw obnażono i biczowano. Potem założono mu koronę cierniową, wybito zęby, a z prawej ręki ściągnięto skórę. Następnie, związany sznurami przywiązanymi do końskich siodeł, został zawleczony do rzeźni miejskiej w Janowie Poleskim. Tutaj, rozłożonego na stole rzeźnickim, przypalali ogniem, skórę na głowie wycięli do kości na kształt tonsury, a na plecach nacinali i ściągali skórę na wzór ornatu. Tak się „bawili” Kozacy! Rany posypywali mu solą i sieczką i jeszcze żywemu wykłuli jedno oko. Następnie odcięli mu nos i wargi. Gdy ciągle wzywał Jezusa, obrócili go na brzuch, a w karku wycięli dziurę i wyrwali język. Konającego w konwulsjach męczennika powiesili głową w dół, a dowódca bandytów dokończył męczarnie pchnięciami szabli w szyję. Ciało św. Andrzeja Boboli zaniesiono do miejscowego kościoła. Rozpoczęła się seria cudów.

Pierwszy raz Andrzej Bobola ukazał się 45 lat po śmierci w Pińsku i wskazał, gdzie znajduje się jego grób z nietkniętym ciałem. Po ponad stu latach ukazał się kolejny raz w Wilnie, przepowiadając uwolnienie Polski spod zaborów i że zostanie jej patronem. Ciało-relikwia już beatyfikowanego męczennika pozostawało najpierw pod opieką dominikanów, potem pijarów. Trumna z ciągle dobrze zachowanym ciałem świętego była kilka razy przenoszona pomiędzy kościołami. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej została przeniesiona do muzeum medycznego w… Moskwie. W końcu na prośbę Watykanu ciało świętego zostało w 1924 r. przetransportowane do kościoła jezuitów w Rzymie. Transport odbywał się drogą okrężną, przez Morze Czarne i Konstantynopol, aby z wiadomych przyczyn ominąć Polskę. Dzisiaj nazwałbym tę metodę „rurociągową”. Wreszcie po 281 latach, 17 kwietnia 1938 r., Pius XI kanonizował św. Andrzeja, a jego ciało-relikwia zostało uroczyście przewiezione do kraju. Przejazd pociągu z Rzymu przez Lublanę, Budapeszt, Kraków, Poznań, Łódź do kościoła jezuitów w Warszawie był wydarzeniem religijnym, patriotycznym i politycznym zarazem. W kwietniu 2002 roku watykańska Kongregacja Kultu Bożego nadała św. Andrzejowi Boboli tytuł drugorzędnego patrona Polski, a główne uroczystości odbyły się 16 maja 2002 roku w Warszawie.

Inspiracje

 

Najlepiej pracuje się plastycznie, gdy wniknie się w biografię osoby portretowanej. Jeszcze lepiej pracuje się, gdy można odwiedzić miejsca związane z tą osobą. A gdy to jest święty, najlepiej połączyć wszystko modlitwą w jego sanktuarium. W sierpniu 2018 roku, dokładnie rok przed akcją Polska pod Krzyżem, odbyła się parafialna pielgrzymka w Bieszczady i do Lwowa. W programie była także Strachocina – miejsce urodzenia i chrztu św. Andrzeja Boboli. Nie wyobrażam sobie rzetelnej pracy nad jego wizerunkiem bez odwiedzenia tego miejsca. Miejscowa kustosz, s. Agnieszka, szczegółowo przedstawiła postać męczennika, wzbogacając naszą wiedzę o nieznane fakty. Ważne dla mnie było, aby oprócz pamiątek zobaczyć okolicę, w której wychowywał się mój patron, i po prostu pooddychać trochę „tamtym” powietrzem. Była też uroczysta Msza Święta z relikwiami męczennika i modlitwą w intencji ojczyzny, którą odprawił ks. Marek Niemir, proboszcz parafii pw. św. Marcina i św. Wincentego M. w Skórzewie, który także 16 maja tego roku świętuje 29. rocznicę święceń kapłańskich. Przypadek?

Polska pod Krzyżem

Ze wszystkich wizerunków męczenników, które wykonywałem na wydarzenie Polska pod Krzyżem, największą radość sprawił mi mój patron św. Andrzej Bobola. Cieszę się, że byłem w miejscu jego urodzenia, że poznałem wiele faktów z jego życia. Również pozostałe opracowania graficzne i relacje zawarte w niniejszych artykułach bardzo mnie ubogacają i nadają sens malarstwu portretów świętych. Potwierdzają, że bez wniknięcia w biografię, epokę, detale i modlitwę, będzie to zwykła czynność malarska. Choćby była na wysokim poziomie, to jednak martwa czynność techniczna.

Wszystkie wizerunki męczenników-patronów akcji Polska pod Krzyżem są do nabycia w sklepie internetowym fundacji Solo Dios Basta pod adresem: http://sklep.mikael.pl/9-polska-pod-krzyzem.

www.airbrush.com.pl

MODLITWA ZA OJCZYZNĘ PRZEZ PRZYCZYNĘ ŚW. ANDRZEJA BOBOLI

Boże, któryś zapomnianą do niedawna Polskę wskrzesił cudem wszechmocy Twojej, racz za przyczyną sługi Twojego Św. Andrzeja Boboli dopełnić miłosierdzia nad naszą Ojczyzną i odwrócić grożące jej niebezpieczeństwa. Niech za łaską Twoją stanie się narzędziem Twojej czci i chwały. Natchnij mądrością jej rządców i przedstawicieli, karnością i męstwem jej obrońców, zgodą i sumiennością w wypełnianiu obowiązków jej obywateli. Daj jej kapłanów pełnych ducha Bożego i żarliwych o dusz zbawienie. Wzmocnij w niej ducha wiary i czystości obyczajów. Wytęp wszelką stanową zazdrość i zawiść, wszelką osobistą czy zbiorową pychę, samolubstwo i chciwość tuczącą się kosztem dobra publicznego. Niech rodzice i nauczyciele w bojaźni Bożej wychowują młodzież, zaprawiając ją do posłuszeństwa i pracy, a chroniąc od zepsucia. Niech ogarnia wszystkich duch poświęcenia się i ofiarności względem Kościoła i Ojczyzny, duch wzajemnej życzliwości i przebaczenia. Jak jeden Bóg, tak jedna wiara, nadzieja i miłość niech krzepi nasze serca! Amen.

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Święty Andrzej Bobola” znajduje się na s. 7 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Święty Andrzej Bobola” na s. 7 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Co ma wspólnego noblista Bob Dylan z papieżem, świętym Janem Pawłem II? Wbrew pozorom całkiem sporo

W roku 1963 Dylan napisał krótki song „The Times They Are A-Changin’”, tekst prawdziwie profetyczny. Zwiastował w nim wzbierający już cywilizacyjny potop, mający wkrótce zatopić świat Zachodu.

Henryk Krzyżanowski

To rzeczywiście nastąpiło, a bodaj głównym wehikułem kulturowego kataklizmu stała się młodzieżowa popkultura z muzyką rockową jako jej elementem najważniejszym.

Zauważmy, że wcześniej nie było czegoś takiego jak osobna muzyka młodzieżowa, osobna młodzieżowa moda, osobny styl życia. Nie było hipisów jako wzoru do naśladowania. Młodzi dorastali i chcieli jak najprędzej stać się dorosłymi. Był oczywiście stary jak świat konflikt pokoleń, ale dotyczył przede wszystkim tego, od kiedy młody człowiek uznany był (sam się uznał?) za dorosłego. Po czym, już jako dorosły, zajmował należne mu miejsce w zastanym świecie. Od początku lat 60. dokonuje się całkowita zmiana.

Kiedy Bob Dylan śpiewał „your sons and your daughters are beyond your command” – „nie macie już władzy nad waszymi synami i córkami” (władzy duchowej, rzecz jasna), miał niestety rację.

W czasie krótszym niż półwiecze zmieniła się cała kultura, zmieniła się cywilizacyjna matryca Zachodu. Młodość, ze stanu przejściowego na drodze do pełni osobowego rozwoju, stała się stanem upragnionym, wręcz synonimem duchowej doskonałości. W największym skrócie – zamiast rozumem, cywilizacja miała odtąd kierować się sentymentami. Można by rzec zgryźliwie: „Ot, taki »romantyzm dla ubogich«.

W roku wyboru Jana Pawła II ta kulturowa zmiana od dawna tryumfowała, przy czym nowa (anty)cywilizacja była głęboko antychrześcijańska. Religia była albo atakowana, albo częściej po prostu ignorowana jako coś nieistotnego. Jednak Papież „z dalekiego kraju” nie dał się zamilczeć. Pojawił się jako duchowy i fizyczny atleta, ktoś, kto dzięki swojej charyzmie i medialnemu mistrzostwu natychmiast zajął czołowe miejsce w zbiorowej wyobraźni. Tej kształtowanej przez media, niechętne przecież katolicyzmowi i religii.

Myślę, że Jan Paweł II świetnie odczuwał duchowy klimat swojego czasu. I zapewne to, między innymi, skłoniło go do podjęcia gigantycznego dzieła pielgrzymowania do najdalszych krajów i nawiązywania bezpośredniego kontaktu z milionami ludzi.

Szczególnie istotny był wtedy kontakt z młodzieżą, z owymi „synami i córkami” z dylanowskiego songu.

Dla czasów kulturowego kataklizmu Jan Paweł okazał się więc postacią opatrznościową. Rzecz jasna nie oznacza to, że zdołał wydobyć świat z cywilizacyjnej zapaści. Chrystianizacja tej kultury, która wyłania się z kataklizmu, jest zaledwie zadaniem do podjęcia. Ale to dzięki Janowi Pawłowi II możemy powiedzieć, że dla Kościoła nie jest to zadanie niewykonalne. Jak śpiewał Dylan: the wheel’s still in spin – „koło [historii] nadal się kręci”.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Papież na czasy potopu” znajduje się na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Papież na czasy potopu” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wadowickie lata św. Jana Pawła II – Urodziłem się w roku 1920 – 09.05.2020 r.

Przyjaciele Karola Wojtyły z młodości wspominają, że był on mądry, miał wiele talentów i cechowała go wielka pobożność.

kościół pw. Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w Wadowicach / Fot. Fmbar22 / Wikipedia

Eugeniusz Mróz, szkolny kolega i sąsiad Karola Wojtyły, wspomina, że przyszły papież chętnie pomagał innym uczniom nauce, zapraszał ich do domu na wspólne odrabianie lekcji. Jak dodaje, młody Karol Wojtyła w czasie nauki robił przerwy na modlitwę.

Dr Milena Kindziuk mówi o rodzicach św. Jana Pawła II dzień po rozpoczęciu ich procesu beatyfikacyjnego. Rozmówczyni Piotra Dmitrowicza mówi o heroizmie Emilii Wojtyły, która pomimo zagrożenia życia, nie zgodziła się na usunięcie ciąży, dzięki której Karol Wojtyła mógł przyjść na świat.

Dr Kindziuk opowiada o swoich badaniach dotyczących pochówku Emilli Wojtyły. Jak mówi, matka przyszłego papieża nigdy nie była pochowana w Wadowicach, trumna z jej ciałem została od razu na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Z kolei na warszawskich Powązkach spoczywa Mikołaj Kaczorowski, pradziadek Karola Wojtyły.

Gość audycji „Urodziłem się w roku 1920 szkicuje biografię Karola Wojtyły seniora.  Opowiada o jego służbie wojskowej i całkowitym poświęceniu dla rodziny; po śmierci żony musiał zastępować synowi matkę. Nauczył go właściwego podejścia do obowiązków i zasiał w nim ziarno wiary: Duchowość Karola Wojtyły seniora była niezwykła. Był wymagającym, ale sprawiedliwym człowiekiem.

Dr Kindziuk wspomina swoje przeżycia z papieskich pielgrzymek. Jako dziennikarka miała możliwość być blisko Ojca Świętego.

Halina Kwiatkowska mówi o 72-letniej znajomości z Karolem Wojtyłą. Wspomina wspólne doświadczenia teatralne, zwłaszcza „Antygonę” i „Balladynę”, w których grali główne role.

Halina Kwiatkowska wspomina, że Karol Wojtyła był obdarzony  bardzo dobrą pamięcią. Dbał również o kondycję fizyczną. Posiadał również wielki talent literacki. Znajoma Karola Wojtyła zwraca uwagę na jego wielką, już od czasów młodości, pobożność.

Dr Emilia Krupka zaprasza na wirtualny spacer po wadowickim domu Wojtyłów. Podkreśla, że poznanie korzeni papieża-Polaka jest bardzo istotne dla zrozumienia jego życiorysu.

 


 Posłuchaj całej audycji „Urodziłem się w roku 1920” już teraz!


Dla nas w Kamerunie koronawirus i Covid -19, to naprawdę mały pikuś. – ks. Dariusz Godawa o realiach życia w Kamerunie.

Misja Kamerun istnieje od 1994 r. Jej sercem jest ks. Dariusz Godawa, który założył Foyer St. Dominique, które pełni rolę Domu Dziecka. Od 2009 r. placówka znajduje się w Yaounde, stolicy Kamerunu.

Kamerun to kraj większy od Polski, który leży na zachodzie Afryki Środkowej, nad Zatoką Gwinejską. Ten piękny i malowniczy kraj toczy rak totalnego ubóstwa. Wskaźnik śmierci noworodków rośnie, zaś połowa Kameruńczyków żyje poniżej granicy ubóstwa. Głód jest częstym towarzyszem, a najciężej doświadczają go dzieci. W większości wsi, a nawet na przdmieściach brak jest prądu, często wody i kanalizacji sanitarnych.  Szczytem marzeń dzieci jest pójście do szkoły. 

Gepostet von Dariusz Godawa Misja-Kamerun am Sonntag, 26. April 2020

I właśnie do Kamerunu zawitał ksiądz Dariusz Godawa, misjonarz o wielkim sercu i wierze, że świat można zmieniać na lepsze (zaczynając od zera codziennie), od dwudziestu siedmiu lat pomaga kilkuset ubogim maluchom i nastolatkom, z których kilkanaście mieszka w Foyer St. Dominique.

 

Ks. Dariusz Godawa z Misji Kamerun w otoczeniu swoich wychowanków. Fot. arch. Misji Kamerun.

Rozmawiając z księdzem Dariuszem czuje się całym sercem, że potrzeba ulżenia tym dzieciom w biedzie, danie dachu nad głową i nakarmienie, wreszcie umożliwienie edukacji, to całe jego życie i wielka misja.

Do Younde przeprowadziłem się z Bertoua w 2009 r. Z początku mieszkaliśmy w wynajętym domu, starając się cały czas znaleźć działkę budowlaną i zbudować własny dom, zaprojektowany z uwzględnieniem naszych specyficznych potrzeb. Nastąpiło to w 2011 r., kiedy zbudowaliśmy pierwszy z naszych domów. Drugi powstał dwa lata później. Mieszczą się one w dzielnicy Odza, na południe od centrum strasznie rozwleczonego miasta. Okolica nie jest najbogatsza, ale nie są to też slumsy. – opisuje swój kawałek nieba nad ziemią ks. Dariusz Godawa.

Rozmowa z księdzem Dariuszem Godawą do wysłuchania tutaj:

 

Misja-Kamerun liczy już sobie prawie dwadzieścia siedem lat. Pierwsza placówka znajduje się w Bertoua. Od maja 2009 także w Yaounde, stolicy Kamerunu. Sierociniec „Les Enfants of Sun” to owoc ciężkiej pracy wielu misjonarzy, ale wśród potrzebujących dzieci pozostał tylko on – ksiądz Dariusz Godawa.

Teraz w naszych domach – sierocińcach mieszka około czterdzieścioro dzieci w różnym wieku. Oprócz mnie jest jeszcze do pomocy młode małżeństwo intendentów – Marianne i jej mąż Achille. Sytuacja w domu jest cały czas dynamiczna. Jeśli warunki materialne rodziny poprawiają się, to wtedy niektóre z dzieci mieszkających w naszym domu wracają do swoich bliskich. Jednak częściej zdarza się inaczej. W kryzysowych sytuacjach to my musimy przyjąć kolejne dziecko, nawet jeśli dom już pęka w szwach. Pod naszą opieką jest również 350 dzieci mieszkających z rodzicami, któe dzięki naszemu wsparciu mogą chodzić do szkoły – mówi ksiądz Dariusz Godawa.

Przemoc i śmierć spotykana jest tutaj na każdym kroku. Kamerun, kraj w Afryce Subsaharyjskiej, nie jest w tej kwestii odosobniony. Średnia długość życia w Kamerunie wynosi dla kobiet ok. 52 lat, zaś dla mężczyzn rok, póltora mniej. Odpowiadają za to nie tylko warunki sanitarne, głód i życie poniżej poziomu minimum, ale i liczne choroby. Kiedy pytam księdza Dariusza o życie w Kamerunie w cieniu pandemii koronawirusa, odpowiada z lekkim uśmiechem w głosie:

Dla nas tutaj i tych ludzi koronawirus i Covid – 19, to mały pikuś, bzdet i łatwizna. My tutaj na codzień zmagamy się z malarią, na którą umierają tysiące dzieci do piątego roku życia, tularemię i oczywiście epidemię AIDS. Do tego dochodzą rozboje, napady czy terroryzm. W Kamerunie jest w miarę bezpiecznie patrząc na inne kraje Afryki, ale sam już miałem i pistolet w ustach, czułem stal maczety na karku, czy lufę na potylicy głowy. – odpowiada ksiądz Dariusz Godawa.

Z myślą o wspieraniu kameruńskich dzieci powstało w roku 2008 Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca. Jego głównym celem było ukonstytuowanie i wspieranie Misji Kamerun (www.misja-kamerun.pl), której serce bije dla dzieci w Bertoua i stołecznego Yaounde.

Prosto z kuchni, w naszym imieniu, Sandrine dziękuje Tym, którzy nam dzisiaj 24.04.20 pomogli wpłacając na nasze konto. Dariusz Godawa – Inteligo50 1020 5558 1111 1209 2800 0024lub PKOStowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca 03 1020 2498 0000 8002 0268 4942lub w euro:46 1020 4900 0000 8802 3185 8825W tytule: sierociniec o.dariuszalub : sierociniec w KamerunieJest możliwość pomocy przez paypal : darek@misja-kamerun.plDla tych, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim 1%, to nasz KRS : 0000313743Gdyby ktoś koniecznie chciał, to jest zielone światlo dla udostępnianie tego tu posta.

Gepostet von Dariusz Godawa Misja-Kamerun am Freitag, 24. April 2020

Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca oprócz prowadzenia domu dziecka Foyer St. Dominique także finansuje naukę kilkudziesięciu dzieci i młodzieży. Co cieszy i warte wspomnienia owa nauka wspierana jest na każdym poziomie educkacji, od przedszkola aż po (i to nie jest żart) studia doktoranckie!

Nasza pomoc to jednak mała kropla wobec potrzeb kameruńskich dzieci. Dlatego też gorąco proszę o wsparcie, także słuchaczek i słuchaczy Radia WNET, które umożliwi im pójście do szkoły. 500 polskich złotych wystarczy, aby na rok posłać do szkoły kameruńskie dziecko z wszystkimi opłatami. 10 złotych to miesięczny koszt szkoły w jakiejś wiosce. – objaśnia ksiądz Dariusz Godawa.

24.04.20 – 18:30 – na żywo – Różaniec z 50-cioma „zdrowaśkami” (… narazie, bo ile można wykuć od rana) prawie po ANGIELSKU. Mimo że kraj jest dwujęzyczny oficjalnie, w praktyce to tylko jego dwa województwa. Większość mówi po francusku i w jednym lub kilku z przeszło 280 języków miejscowych. Jasiu mówi, że damy rade od tej 18:30 z tym angielskim.

Gepostet von Dariusz Godawa Misja-Kamerun am Freitag, 24. April 2020

Powyżej Janek Majchrzak, lat 4,5 i jego wykonanie pieśni oazowej św. Jana Pawła II. 

Nie jest do końca pewne, ale i wielce prawdopodobne, że to pod wpływem swojej wizyty w 1995 w placówce w Bertoua Ryszard Kapuściński napisał w swojej książce „Heban” takie oto słowa:  

Wystarczy zatrzymać się gdzieś w wiosce, w miasteczku, a nawet po prostu w polu – od razu pojawi się gromada dzieci. Wszystkie nieopisanie oberwane. Koszuliny, porcięta w nieprawdopodobnych strzępach. Za jedyny majątek, za jedyne pożywienie mają małą tykwę z odrobiną wody. Każdy kawałek bułki czy banana zniknie pochłonięty w ułamku sekundy. Głód wśród tych dzieci jest czymś stałym, jest formą życia, drugą naturą. A jednak to, o co proszą, nie jest prośbą o chleb czy owoc, nie jest nawet prośbą o pieniądze. Proszą o ołówek. Ołówek kulkowy, cena 10 centów. Tak, ale skąd wziąć dziesięć centów? A oni wszyscy chcieliby chodzić do szkoły, chcieliby się uczyć. – Ryszard Kapuściński; „Heban”; Wydawictwo Czytelnik, Warszawa 1999, s. 242-243)

 

Przy sobocie w robocie !

Gepostet von Dariusz Godawa Misja-Kamerun am Samstag, 25. April 2020

 

                                                                                HISTORIA

  • 1994 – ks. Dariusz Godawa rozpoczyna opiekę nad najuboższymi mieszkańcami zaniedbanej dzielnicy Mokolo IV w Bertoua tworząc Misję-Kamerun.
  • 1997 – ks. Dariusz Godawa rozpoczyna ogólnopolską akcję informującą o potrzebach najuboższych dzieci Bertoua, pozyskując darczyńców z Polski i zagranicy. Powstaje strona www.misja-kamerun.pl
  • 1998 – 2002 – Kilkaset dzieci z dzielnicy Mokolo IV otrzymuje pomoc w postaci dofinansowania czesnego, przyborów szkolnych, butów i mundurków szkolnych, dzięki regularnemu wsparciu z Polski.
  • 2002 – na terenie domu parafialnego powstaje Dom Dziecka – Foyer St. Dominique, gdzie znajduje schronienie 16-25 dzieci i młodzieży. Są to sieroty, półsieroty albo dzieci pochodzące z rodzin patologicznych lub dotkniętych przez skrajną nędzę.
  • 2006 – rozpoczyna się budowa specjalnego budynku przeznaczonego wyłącznie dla dzieci mieszkających w Foyer St. Dominique.
Ks. Dariusz Godawa z Misji Kamerun i jego podopieczni.
  • 2007 – Zakończona zostaje budowa budynku Domu Dziecka w Bertoua.
  • 2008 – Misja-Kamerun przejmuje odpowiedzialność za prowadzenie i utrzymanie szkoły podstawowej w dzielnicy Mokolo IV. Poszukiwani są sponsorzy z Polski i zagranicy.
  • 19.09.2008 – Zostaje oficjalnie zarejestrowane Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, które obejmuje opieką Misję Kamerun.
  • 27.05.2009 – Misja – Kamerun rozpoczyna równoległą działalność charytatywną w Yaounde, stolicy kraju.
  • 2009 – Stowarzyszenie otrzymuje status Organizacji Pożytku Publicznego, co umożliwia przekazywanie 1% (KRS 0000313743).
  • 2009 – podopieczna naszego domu dziecka w Bertoua rozpoczyna studia w Polsce (początkowo język polski w Łodzi, a później położnictwo w Kaliszu).
  • 2011 – Misja-Kamerun rozpoczyna budowę sierocińca w Yaounde.
  • 2013 – Koniec budowy drugiego budynku sierocińca.
  • 2013 – kolejna podopieczna naszego domu dziecka Sonia rozpoczyna studia na Politechnice Krakowskiej.
  • 2020 – mamy już sześciu stypendystów na studiach w Polsce. To Sonia, Veronique, Cynthia, Thibot, Nicephore, Agnes!

Jeśli chcecie pomóc afrykańskim Dzieciom, by jak najszybciej zaczęły nowe życie w naszej placówce, wybierzcie najdogodniejszą dla siebie formę wsparcia, a jest w czym wybierać:

Codzienna modlitwa za wszystkie Dzieci – sieroty i pozostawione same sobie
Wsparcie naszego Dzieła dowolną kwotą i wpłacając na konto INTELIGO:

DARIUSZ GODAWA

PL50 1020 5558 1111 1209 2800 0024
BIC: BPKOPLPWXXX

Jest możliwość wpłat w systemie PayPal:

WWW.PAYPAL.COM na adres mailowy: [email protected]

Gepostet von Dariusz Godawa Misja-Kamerun am Samstag, 25. April 2020

Prof. Kucharczyk: Pandemia z całą mocą pokazała, jaki jest stosunek wiernych i duchownych do Eucharystii

„Św. Franciszek obejmował z miłością trędowatych”. Prof. Grzegorz Kucharczyk o postawie części Kościoła w czasie epidemii- zapoznaniu znaczenia Eucharystii i słów „Nie lękajcie się”.

Prof. Grzegorz Kucharczyk zwraca uwagę na sprzeczność między wcześniejszymi deklaracjami zwolenników „Kościoła otwartego”, a ich obecnymi działaniami. Hierarchowie kościelni zamiast „przesiąkać zapachem swych owieczek”, do czego wzywał przed epidemią papież Franciszek, celują w gorliwości  „w wypełnianiu rygorów sanitarnych”.

Pandemia z całą mocą pokazała, jaki jest stosunek wiernych i duchownych do Eucharystii. W wielu wypadkach wygląda to bardzo boleśnie.

Najświętszy Sakrament traktowany jest jako „dodatek do dobrego samopoczucia rozwodników” czy „dodatek do rodzinnych uroczystości” dla niekatolików będących w małżeństwie z katolikami i chcących przyjmować razem z nimi komunię św.  Nasz gość przywołuje komentarz, jaki odnośnie postawy hierarchów wobec koronawirusa poczynił włoski filozof Giorgio Agamben, człowiek raczej lewicy:

Papież noszący imię Franciszek zapomniał, że św. Franciszek obejmował z miłością trędowatych.

Postawę prezentowaną przez część Kościoła porównuje do Apostołów ukrywających się za zamkniętymi drzwiami. Oni ukrywali się „z obawy przed Żydami”, a dzisiaj ukrywamy się z obawy przed epidemią, jak gdyby nie nastąpiło Zesłanie Ducha Świętego, „jakby nie było wezwania nie lękajcie się”.

Historyk przypomina jak w dawnych wiekach ludzie przeżywali zarazy. Towarzyszyły im wezwania do nawrócenia i świadomość, że zaraza to dopust Boży.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.