Wydarzyło się w Wadowicach. Piętnaście lat temu… Ile wartości, które wtedy połączyły Polaków, przetrwało do dziś?

W oktawie piętnastej rocznicy śmierci Jana Pawła II powracam do wydarzeń z przełomu marca i kwietnia roku 2005. To przyczynek do tego, aby każdy zrobił w skrytości serca i duszy rachunek sumienia.

 

Wielki Tydzień tamtego roku 2005, który poprzedzał radosne święta Wielkiej Nocy, był czasem bólu, wielkiego cierpienia i rachunku sumienia dla Karola Wojtyły, największego Polaka w historii naszej Ojczyzny.

W pamięci wszystkich ludzi, i to nie tylko chrześcijan, na wieczność całą pozostanie obraz umęczonego starca, który poprzez swoje cierpienie śle we wszystkie strony świata posłanie miłości, solidarności i dobra dla wszystkich istnień.

Podczas wielkanocnego błogosławieństwa słowa „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” zostały uwięzione w gardle. Rozpacz, słabość, kruchość i przemijalność – te stany można było wyczytać z cierpiącej twarzy Ojca Świętego. Milczące błogosławieństwo Jana Pawła II , pełne dramatyzmu i niemego wysiłku, zrobiły na wszystkich wstrząsające wrażenie. Zwłaszcza, że wielkanocne pozdrowienie Naszego Papieża w kilkudziesięciu językach świata w czasie radosnej pory Alleluja, rozbudzały w mieszkańców całego globu wielkie poczucie jedności i solidarności. Walka Jana Pawła II z krzyżem cierpienia, jest paradoksalnie afirmacją wiary w życie. Życie wieczne tożsame ze spełnieniem.

 

Kronika zapowiadanego odejścia

Kryzys przyszedł kilka dni po Niedzieli Zmartwychwstania. W nocy z czwartku na piątek stan zdrowia Ojca Świętego dramatycznie się pogorszył. Ukrywano przez kilka dni fakt, iż jest karmiony za pośrednictwem sondy nosowo – żołądkowej. Dramatyczny spadek masy ciała, wysoka gorączka, infekcja dróg moczowych, wreszcie zakażenie krwi dokonały dzieła zniszczenia.

Oczy całego świata za pośrednictwem mediów zwrócone zostały na Watykan. Z niepokojem obserwowano okno papieskiej sypialni, z drżeniem serca nasłuchiwano kolejnych komunikatów watykańskich służb prasowych. Strapiona twarz Joaquina Navarro – Vallsa, jednego z najbliższych współpracowników i przyjaciół papieża, potęgowała stan przygnębienia i beznadziei.

 

Stolica solidarna z cierpieniem Ojca Świętego

W Warszawie od wczesnych godzin porannych w świątyniach i kościołach rozpoczęto modły o zdrowie naszego Wielkiego Rodaka. Tak było również w małej świątyni pod wezwaniem świętego Aleksandra przy Placu Trzech Krzyży, który był świadkiem wizyt papieża w Ojczyźnie.

Twarze warszawian zasmuconych, jakby nieobecne. Kobiety płaczą pieszcząc paciorki różańca, głosy kapłanów pełne rozpaczy żarliwie odmawiają słowa modlitwy, mężczyźni zastygli w niewierze, że to czego są świadkami dzieje się naprawdę.
– Nigdy nie dopuszczałem do siebie tej myśli, że przeżyję Naszego Ojca – mówi emerytowany żołnierz AK, powstaniec warszawski, którego spotykam w Kościele Chrystusa Zbawiciela. – Zawsze wierzyłem w to, że Papież będzie zawsze. Jestem starszy od Niego o 3 lata, z radością oddałbym je Jemu. Świat go potrzebuje…
Jego słowa przerywa spazm płaczu. Takich głosów jest więcej.

 

[related id=”9760″ side=”left”]Warszawa o świcie nie przypomina wielkiej metropolii. Ludzie wyciszeni, smutni, zamyśleni, nieobecni, przypominają bardziej zjawy. Dopiero teraz widać, patrząc na reakcje naszych rodaków, jak Jan Paweł II jest dla nich ważny. To przecież On 2 czerwca 1979 roku, podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski, na Placu Zwycięstwa w Warszawie powiedział: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi”.

To jedne w ważniejszych słów, które wypowiedziano u progu wielkich zmian w naszym kraju. Dość powiedzieć, że 14 miesięcy później lider Solidarności Lech Wałęsa podpisywał porozumienie z rządem długopisem z fotografią Jana Pawła II. Ojciec Wacław Oszajca wspomina: Te słowa sprawiły, że Polacy uwierzyli, iż mogą żyć godnie, w wolności i pełnej harmonii.

 

W drodze do kolebki Karola Wojtyły

Ekipa wyjeżdża ze stolicy w kierunku Wadowic. To magiczne i niezwykłe miejsce. Sam Ojciec Święty, podczas swojej wizyty w rodzinnych stronach w roku 1999, wypowiedział te słowa:
– Wszystko się zaczęło. I życie się zaczęło, i szkoła. I studia się zaczęły, i teatr i kapłaństwo się zaczęło.

Po drodze postój w Krakowie, jednym z najukochańszych miast Białego Pielgrzyma Świata. Często mawiał, iż nie istniałby w pełni tak naprawdę, gdyby nie Kraków, Wawel, jego kościoły i świątynie. Królewski gród pogrążony w smutku, ale i nadziei, że choroba ustąpi a Jan Paweł II jeszcze tutaj zawita.

 

Kardynał Franciszek Macharski, metropolita krakowski, wezwał wiernych do modlitwy o zdrowie Papieża.

Starzy i młodzi, mężczyźni i kobiety, dzieci i młodzież gromadzą się wokół budynku Kurii Metropolitarnej, Pałacu Biskupiego. Wszyscy wpatrują się w „papieskie okno”, z którego Ojciec Święty błogosławił krakowianom, modlił się z nimi i żartował. Szczególnie Jan Paweł II w tym magicznym miejscu ukochał spotkania z młodzieżą.

Modlitwy w intencji następcy św. Piotra trwają także w zacisznym kościółku u stóp Krzemionek, pod wieżą telewizyjną. W kościelnych ławach siedzi głównie młodzież. Studenci adorują Najświętszy Sakrament. Atmosfera smutku i wielkiego żalu, przetykana zapachem płonących świec i oddechem gotyckiej świątyni sprawia niepowtarzalne, choć przygnębiające wrażenie. Na ustach wiernych słowa ukochanej pieśni Papieża „Barka”. „O Panie to Ty na mnie spotkałeś; Twoje usta dziś wyrzekły me imię…” Oczy wszystkich zebranych szklą łzy. Przy ołtarzu przybywa coraz więcej bukietów złożonych z żółtych kwiatów – róż, żonkili, tulipanów. Wszak wiosna budzi się…

 

Piątek: Papieskie miasto – bijące serce miłości i miłosierdzia

Wadowice witają aurą przygnębienia i skupienia. Już od rana, kiedy po rodzinnym mieście papieża rozeszły się wieści o jego ciężkim stanie, na rynku i placu przy farze zaczęli zbierać się ludzie. Pierwsi wierni przyszli do kościoła już przed godziną 6. W części szkół nauczyciele odwołali zajęcia, prosząc uczniów o nieustanne uczestnictwo w czuwaniu w bazylice.

Plac przy wadowickiej Farze jest szczelnie wypełniony ludźmi. O tym, aby wejść do świątyni bez można jedynie pomarzyć. W tym kościele na zawsze bić będzie serce Karola Wojtyły, Piotra naszych czasów. Tutaj przy zabytkowej chrzcielnicy został przyjęty w poczet rodziny chrześcijańskiej. Przy ołtarzu bazyliki poznawał tajniki ministrantury i sztuki lektorskiej. W tym murach po raz pierwszy przyjął komunię świętą i odprawił swoja mszę prymicyjną tuż po przyjęciu święceń kapłańskich. Do Wadowic powracał zawsze. Nie gdzie indziej, tylko „tu pośród swoich”, świętował srebrny jubileusz kapłaństwa, odziany w sakrę arcybiskupa krakowskiego.

Podczas pierwszej wizyty w Wadowicach, już jako zwierzchnik Kościoła Powszechnego, prosił mieszkańców miasta o modlitwę w intencji jego posługi papieskiej. Kilka lat później słowa Papieża – Pielgrzyma uwieczniono po wieczne czasy w marmurowej płycie przy Kaplicy Świętokrzyskiej.
– Ozdobą kaplicy jest wizerunek Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, który Ojciec Święty koronował w 1999 roku. – mówi ksiądz prałat Jakub Gil.

W bazylice Ofiarowania Najświętszej Marii Panny trwają modlitwy o zdrowie i siłę dla Pielgrzyma Tysiąclecia. Obraz kontemplacyjnego wyczekiwania psują niestety młodzi ludzie ze szkół średnich i gimnazjów, rozkrzyczani, hałaśliwi, niezdający sobie sprawy, że są świadkami ważnego wydarzenia w historii kraju i świata.
O godzinie 11 w piątkowe przedpołudnie, w Kościele Farnym w Wadowicach, kapłani i wierni rozpoczynają odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego.
– Miłosierdzie i współczucie, szczere współczucie… To możemy ofiarować Naszemu Ojcu w Rzymie. –przemawia z ambony ksiądz Jakub Gil.[related id=”9802″]

Młoda studentka romanistyki Anna, wadowiczanka, mówi przez łzy:
– Dzięki Papieżowi możemy być dumni z tego, że jesteśmy Polakami. To on, jak nikt w tych złych czasach daje nadzieję, wiarę i miłość. Z wyświechtanych sloganów, poprzez swoje świadectwo życia pokazuje mi, że mogę żyć godnie, w pełni świadoma swego człowieczeństwa i dobroci dla innych.

 

Amerykańskie zadziwienie potęgą miłości do Papieża

Emilly Harris, reporterkę Public National Radio w Chicago, zadziwia oddanie Polaków dla Ojca Świętego, ich spontaniczność i wielka miłość i oddanie. To, co dzieje się w sercach i duszach Polaków, na wieść o ciężkiej chorobie Jana Pawła II, jest dla niej prawdziwym fenomenem. Jej zdziwienie staje się jeszcze większe, kiedy z depesz agencyjnych i portali internetowych dowiaduje się, że cały świat, chrześcijanie, muzułmanie i wyznawcy religii mojżeszowej modlą się w intencji naszego Rodaka.
– To niesamowite! – mówi z entuzjazmem. – Jak to możliwe, że jeden człowiek wzbudza tyle pozytywnych uczuć i wielkich emocji!

Emilly Harris i jej ekipa techniczna zamiast przygotowywać duży reportaż na temat roszczeń majątkowych obywateli Niemiec w stosunku do śląskich kamienic, skwerów i placów, przyjechała do Wadowic, aby na gorąco przekazywać za Atlantyk to, co dzieje się w sercu papieskiej Ojczyzny. Zdecydowana większość Amerykanów, jak mawia Emilly, ma problemy z umiejscowieniem Polski na mapie świata, i powiedzeniem czegoś sensownego na temat naszego kraju. Dla mieszkańców USA synonimem Polski jest przede wszystkich charyzmatyczna postać pielgrzymującego papieża Jana Pawła II.

 

Wszystkie drogi prowadzą do Wadowic

Wielu pielgrzymów przyjechało do Wadowic z innych stron kraju. Najwięcej osób jest z Krakowa, Oświęcimia, Myślenic i Zakopanego. Ważnym miejscem dla słuchaczy nauki apostolskiej Jana Pawła II jest dom przy ulicy Kościelnej 7. To tutaj 18 maja 1920 roku urodził się następca świętego Piotra. Przy wejściu do budynku granitowa tablica informuje o niezwykłości tego miejsca. Od kilkunastu lat dom rodzinny Wojtyłów służy, jako małe, Papieskie Muzeum prowadzone przez siostry zakonne. Siostra Magdalena, kustoszka muzeum Rodziny Wojtyłów, jest już bardzo zmęczona, ale nie może pójść spać po nieprzespanej nocy spędzonej na żarliwej modlitwie o zdrowie dla Następcy Chrystusa.

Przez cały czas muzeum tętni życiem, szczególnie teraz, gdy papież zbliża się do mrocznej zasłony śmierci. Zdaniem sióstr – opiekunek inna niż zwykle panowała atmosfera w domu papieskim. Tylko w piątek odwiedziły miejsce dzieciństwa Karola Wojtyły m.in. wycieczki z Chorwacji, Austrii, Niemiec i Stanów Zjednoczonych.
– Zwykle turyści – pielgrzymi są gwarni, czasem aż trzeba uciszać i prosić o skupienie. A dzisiaj cisza jak makiem zasiał, wszyscy poważni, bez uśmiechów – komentowały siostry zakonne przypatrujące się tłumom pielgrzymów. Siostra Magdalena, nazaretanka, płacze. Jej słowa brzmią bardzo cicho:

– Możemy być wdzięczni Bogu, że dane było nam żyć w cieniu Naszego Ukochanego Papieża. Jednego jestem pewna, już żaden Polak w przyszłości nigdy nie zasiądzie na tronie Stolicy Piotrowej. Musimy jednak wiedzieć, że Ojciec Święty idzie do lepszej ojczyzny, tej niebieskiej. Wieczność czeka.

 

Jan Paweł II – wzór niedościgły

Na schodach bazyliki spotykam młode licealistki. Twarze skupione, oczy pełne łez.
– Jan Paweł II – mówi 17 letnia Dorota – jest dla nas wzorem. Zawsze jest dla ludzi, zawsze modli się za nas. Pokazuje mi, jakim być człowiekiem. Jeśli Bóg go zabierze, nam Polakom będzie bardzo ciężko bez Niego.
O rok starsza Ewa, ściska w ręku stary obrazek z wizerunkiem papieża:
– Nie mogę wyobrazić sobie tego, że nie ma go pośród nas. Uczucie pustki. Tak, pustka i wielki smutek. To będę czuła, jeśli odejdzie na zawsze.

O 16.30 rozpoczyna się w bazylice papieskiej kolejna Msza święta w intencji zdrowia Jana Pawła II. Wielu uczestników ofiary eucharystycznej odmawia różaniec. Znajomi dziennikarze wskazują klęczącego w bocznej kaplicy młodzieńca, który od dobrych kilkunastu godzin nieprzerwanie w palcach przekłada paciorki z tajemnicami różańcowymi. Nie zgadza się na krótką rozmowę. Na pytanie: dlaczego tu jest, pada zdecydowana odpowiedź: Papież jest moim duchowym ojcem. Dzięki Niemu i różańcowi stałem się lepszym człowiekiem.
Zamyka oczy i powraca do modlitewnych rozmyślań.

A w tłumie zasmuconych wiernych przed bazyliką nie brakuje osób ze słuchawkami na uszach, które z lękiem nasłuchują radiowych depesz z Watykanu. Maria Nowakowska modli się w duchu o spokojną śmierć dla Papieża: Już tyle w życiu wycierpiał. Niech mu Bóg da przynajmniej spokojne odejście.

Siostra Anna, urszulanka, mówi coś zupełnie innego: Wierzę, że Matka Boska da mu siłę. Jest biedny i schorowany, nie może mówić. Ale dla wszystkich wierzących ważne są jego gesty, błogosławieństwo, spojrzenie i łzy cierpienia. On nie może odejść, on musi żyć.

Najważniejszym przesłaniem modlitewnych czuwań wokół Ojca Świętego stają się słowa kardynała Franciszka Macharskiego: W tych chwilach próby bądźmy myślami z Janem Pawłem II i bądźmy ze sobą.
Te słowa znajdują swoje odzwierciedlenie w Wadowicach. Dla mieszkańców miasta Ojciec Święty jest domownikiem i członkiem wielkiej rodziny. Wszyscy wiedzą, że papież jest ciężko chory, że organizm 85 latka jest coraz słabszy a choroba nie ustępuje.
– Jest nadzieja i wieczna młodość w Chrystusie – podkreśla niezmordowany prałat Jakub Gil.
Sprzeczne informacje o stanie zdrowia

 

Około godziny 19.27, służby prasowe Watykanu wydały oświadczenie, że „papież jest umierający”. Na twarzach osób zgromadzonych w Bazylice Ofiarowania i placu farnym maluje się niedowierzanie, rozpacz i niewypowiedziany smutek. Wadowiczanie i wadowiczanki starają się zachować spokój, ale widać wyraźnie, że pod tą fasadą grają wielkie emocji. W tej gamie miłość i zrozumienie dla tego, co nieuniknione, potyka się z krzykliwym buntem i złością. Modlą się już teraz o spokojną śmierć dla swojego Ojca, Najukochańszego Papy.
– Na zawsze Jan Paweł II pozostanie w naszych sercach. Pamiętać go będziemy jako szczęśliwego staruszka, uśmiechającego się do nas z ojcowską miłością podczas ostatnich odwiedzin w Wadowicach – mówi Jerzy Kowalski. – Mówił o naszym mieście, szkole, ulicach, kremówkach i teatrze, który tak kochał. My zawsze będziemy kochać Jego. Jestem przekonany, że szybko powiększy grono świętych.

 

Na szańcu modlitwy i solidarnego czuwania

O 20.00 trwa jeszcze w Bazylice nabożeństwo różańcowe. W powietrzu wisi sieć nieuchronnych zdarzeń. Wszyscy zdają sobie sprawę, że stoją u progu sieroctwa. Uczucie to, zdaniem metropolity krakowskiego, towarzyszyć będzie całemu Kościołowi Powszechnemu. W rękach wiernych pojawiają się płonące świece i małe znicze. Kobiety płaczą, mężczyźni zaciskając usta i apatycznie patrzą w świątynną posadzkę.

Gdy na tarczy zegarów widnieje 20.28, z ust do ust, jak fala przekazywana jest jeszcze nieoficjalna informacja watykańskich służb medycznych, że „czynności życiowe Papieża ustały”. Rozpacz i bezlitosny żal opanowały serca. Kwadrans potem kolejna informacja, też nieoficjalna, ale dobra dla wszystkich rozkochanych w osobie Jana Pawła II, „ Jego mózg papieża a serce bije”.[related id=”9812″ side=”left”]
Mijają kolejne godziny i minuty a w Wadowicach nie pustoszeją kościoły. Tak jak przez cały dzień, tak również wieczorem i w nocy, odprawiane są Msze święte. Punktualnie o dziewiątej wieczorem, w wypełnionej po brzegi bazylice Ofiarowania Najświętszej Marii Panny wierni odmówili Apel Jasnogórski. Przez cały czas trwają żarliwe modlitwy o zdrowie Ojca Świętego.

W trakcie wieczornego kazania, ksiądz Janusz Żmuda przypomniał zebranym w świątyni, ten radosny dla nas, Polaków dzień 16 października 1978 roku. Wtedy to nastał kolejny Piotrowy następca – kardynał Karol Wojtyła.
– Ty Jesteś Piotr, usłyszał arcybiskup krakowski Wojtyła, tyś jest opoką – powiedział mu Chrystus. – rozpoczął kazanie ks. Żmuda. – Człowiek jest tylko człowiekiem. Przychodzi na człowieka cierpienie, choroba. Przyjdzie pewnie też i śmierć. A my stajemy dziś przy Chrystusie, przy ołtarzu, aby powiedzieć: Ojcze Święty, jesteśmy przy Tobie. Jesteśmy razem z Tobą, tu w tym miejscu szczególnie. Tyle razy tu przyjeżdżałeś i zawsze mówiłeś: proszę was o modlitwę. Nie zapomnieliśmy. Chcemy być przy Tobie! Wadowice się modlą w Twojej intencji.

Oczekiwanie na finał dobrego i pełnego poświęcenia życia Papieża – pielgrzyma udziela się wszystkim. Serca wiernych zebranych w wadowickiej bazylice Ofiarowania N.M.P. biją w rytm jednej modlitwy, właściwie prośby do Jezusa Miłosiernego: „ My dziś prosimy Ciebie: bądź wola Twoja. A jeśli taka będzie wola Twoja, Panie – zabierz Go. Ale jeśli zechcesz, to Go jeszcze zostaw, bo nam jest również potrzebny, jak woda, chleb, jak powietrze.”
Przez całą noc w bazylice trwało modlitewne czuwanie. Świątynia, w której Jan Paweł II przyjął chrzest, była wypełniona po brzegi. O godzinie 22.00. przez środek budowli przeszła procesja księży i ministrantów. W dymie kadzideł, oparach stearyny ze świec, wierni zaintonowali pieśń „Zwycięzca śmierci, piekła i szatana”.

 

Sobotnie modlitewne czuwanie

Drugiego dnia solidarnego czuwania mieszkańcy Wadowic nie ustają w modlitwie w intencji Jana Pawła II. W sobotę, kilka minut przed piątą rano, w bazylice Ofiarowania N.M.P. zakończyło się całonocne czuwanie. Proboszcz parafii ksiądz prałat Jakub Gil odprawił mszę świętą połączoną z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Z upływem czasu Bazylika Ofiarowania nie pustoszeje. Wręcz przeciwnie, przychodzą kolejni wierni, i to nie tylko z Wadowic.

Pani Stanisława nie spała niemal całą noc. W papieskiej świątyni spędziła kilka godzin, cały czas na klęczkach. Ociera łzy z opuchniętych oczu:
– Włączałam wszystko na raz. Telewizor, radio – żeby słyszeć. Wnuczek czytał mi z internetu najnowsze rzeczy z Rzymu. Jest to takie przykre. Boże, daj mu siłę. Niech jeszcze żyje dla nas.

Przed wejściem do rodzinnego domu Jana Pawła II – tuż obok bazyliki – przez całą noc paliły się świece i znicze. Nie zabrakło wiązanek kwiatów. Przeważają tulipany i zwiastuny wiosny – żonkile.
Wielkim zainteresowaniem dziennikarzy, którzy przyjechali do Wadowic z każdego niemal kontynentu, jest ksiądz kanonik Jakub Gil. Poproszony o komentarz na temat kolejnego już biuletynu na temat stanu zdrowia Ojca Świętego odpowiada:

– Mieszkańcy Wadowic są przygotowani na śmierć Papieża. Nikt z nas tu obecnych i świadomych powagi sytuacji nie robi z tego żadnej tajemnicy, bo sam Jan Paweł II nie robi z tego tajemnicy.

 

Sobota późne popołudnie

W Bazylice Ofiarowania cały czas modlą się tłumy ludzi. Życie całych Wadowic kumuluje się w świątyni i na rynku, który nosi nazwę Plac Jana Pawła II. W zgodnej opinii kapłanów wadowickich, jak i burmistrza miasta pani Ewy Filipak, mieszkańcy miasta przyjmują wieści ze Stolicy Katolickiego świata, w sposób bardzo godny. To, co nieuniknione musi się stać, bowiem taka jest kolei rzeczy. Rodząc się przybliżamy do chwili odejścia na poetycką „drugą stronę luster”.

Pomimo nadchodzących z Rzymu coraz bardziej niepokojących komunikatów o stanie zdrowia Ojca Świętego mieszkańcy miasta z całego serca modlą się. Nie brakuje łez, smutku i żalu, że ziemska wędrówka ich Ukochanego Krajana dobiega końca, ale z drugiej strony ostatnie wydarzenia wszyscy znoszą z wielką godnością i pogodą ducha.

 

21.37. – 02.04.2005

Karol Wojtyła, syn ziemi wadowickiej, papież Jan Paweł II wraca na zawsze do domu. Na wieść o Jego śmierci wierni, którzy modlili się za jego zdrowie i spokój duszy, zaczęli rozpaczliwie i przejmująco płakać. Oceany łez popłynęły z oczu wadowiczan zebranych na placu Jego imienia i w bazylice Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Prałat Jakub Gil rozpoczął odmawianie modlitwy „Wieczny odpoczynek”. Całe miasto wyległo na place i ulice, sama świątynia pękała w szwach. Biły dzwony, zawyły syreny, auta zatrzymały się. „To koniec”, powiedziała zapłakana młoda dziewczyna. Przy ulicy Kościelnej 7, przed rodzinnym domem Karola Wojtyły rósł, z minuty na minutę, wielki stos kwiatów. Przybywało świec, zniczy i wiecznych ogni pamięci.

Pielgrzymi, których serca zmroziła ta przejmująca wieść, wkładali za kraty dziedzińca domu rodzinnego naszego papieża kartki z napisami: „Jesteś (już) w domu”. Na tych symbolicznych, pożegnalnych listach często drżące ręce rysowały serca i anioły. Siostry nazaretanki, opiekunki muzeum rodziny Wojtyłów, około północy zaczęły układać na dziedzińcu, tuż za kratą, wielki krzyż ze zniczy, świec i kwiatów, przyniesionych przez ludzi, dla których papież Jan Paweł II był nadzieją, miłością i najczystszą wiarą.

W bazylice Ofiarowania cały czas trwały modlitwy. Wiernych i pogrążonych w bólu przybywało. Prałat Gil z ambony ogłasza: „Cały czas będziemy się za Naszego Wielkiego Rodaka modlić, podczas mszy i wieczornych czuwań. Tak jak rodzina czuwa nad zmarłym, tak my jesteśmy rodziną Ojca Świętego, wielką wadowicką rodziną”.

W oknach wadowickich domów i mieszkań pojawiają się portrety Jana Pawla II, opasane czarnymi wstążkami i bibułą. Obok fotografii Papieża Tysiąclecia płoną świece i znicze. Kapłani ogłaszają, iż w niedzielę o 21.00. wszyscy w sposób duchowy, w tym miejscu, w Bazylice, jak jeden mąż staną przy Ojcu Świętym. Mimo, że trwa noc, burmistrz Ewa Filipiak wydaje polecenie, aby flagi na urzędach zawisły w połowie masztów.

 

2 kwietnia 2020 roku

Jan Paweł II umierał z godnością i poczuciem życiowego spełnienia, jako kapłan, przewodnik chrześcijan, ale i jako człowiek. Umieranie Ojca Świętego by dla nas wszystkich wielkim przeżyciem, uczestniczeniem we współczesnej drodze krzyżowej Duchowego Przewodnika Chrześcijaństwa. To przyczynek do tego, aby każdy z nas zrobił w skrytości serca i duszy oczyszczający rachunek sumienia. By stać się lepszym, by stać się godnym obcowania z ludźmi, którzy nas kochają i są blisko. Miłość to największe przykazanie, dlatego „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”.

Cieszę się, że moja ukochana Córeczka Julka, mimo że miała wtedy dopiero dwa latka, będzie mogła powiedzieć swoim dzieciom i wnukom, że żyła w czasach, gdy na stolicy Piotrowej zasiadał nasz wielki rodak Karol Wojtyła, którego poznał świat jako JANA PAWŁA II.

Na koniec warto zadać pytanie, ile wartości z tamtych dni, które połączyły Polaków, przetrwało do dziś. Patrząc na nasze polskie podwórko przed erą pandemi koronowirusa, ze smutkiem stwierdzam, że … niewiele. Być może ta globalna zaraza odmieni nasze serca i zmieni oblicze ludzi i ich serca…

marzec/kwiecień 2005 i 2020

Tomasz Wybranowski

 

Shen: Chiny przyznają, że jako chorych nie liczono tych bezobjawowych. Władzę należy pociągnąć do odpowiedzialności

Hanna Shen o II fali epidemii na Dalekim Wschodzie, fałszywych danych z Chin, stanie chińskiej produkcji, niebezpieczeństwach korzystania z TikToka i o petycji do Donalda Trumpa.


Hanna Shen  wskazuje, że jest wiele sygnałów, że śmiertelne żniwo koronawirusa w Chinach było o wiele większe aniżeli z oficjalnych wypowiedzi rządzących. Mieszkańcy Wuhanu zastanawiają się, czemu odbierają 3000 urn, skoro zmarłych było 2500.

Chiny przyznają się, że jako chorych nie kwalifikowano przypadków bezobjawowych.

Do wcześniej podawanych 80 tys. przypadków trzeba dodać dodatkowe 40 tys. od lutego. Obecnie, podobnie jak w pobliskich Korei i Japonii, zaczyna się druga fala epidemii- przyniesiona przez zarażonych w Europie.

Władza chińska mówi, że kontroluje sytuację.

Tymczasem jak donosi South China Post, w sąsiadującej z prowincją Hubei prowincji Henan, jeden obwód został zamknięty. Ponadto korespondentka polskich mediów na Tajwanie mówi o kiepskiej jakości maseczkach, które są przekazywane przez Państwo Środka do europejskich krajów. Zauważa, że wbrew temu, co mówi premier  Li Keqiang  chińska gospodarka wcale nie „rusza pełną parą”. W otwartych fabrykach nie ma pełnego zatrudnienia, gdyż w związku z epidemią nie ma tylu zamówień z Ameryki i Europy, co zwykle.

Władza powinna być pociągnięta do odpowiedzialności.

Shen zaznacza, iż chińskie władze obawiają się czasu, gdy sytuacja na tych kontynentach się uspokoi. Amerykanie i Europejczycy mogą zacząć bowiem wtedy zadawać pytanie: „Kto jest odpowiedzialny za to, że mamy pandemię?”. Zachęca do podpisania petycji do prezydenta USA z wezwaniem do wyciągnięcia odpowiedzialność wobec władz ChRL za postawę wobec Covid-19.

Rozmówczyni Krysztofa Skowrońskiego ostrzega również prezydenta Andrzeja Dudę, aby nie korzystał z takich aplikacji jak TikTok (ostatnio prezydent dzięki tej aplikacji zaprosił uczniów, do udziału w turnieju Grarantanna Cup). Nasz gość podkreśla, że TikTok ma szerokie kontakty z władzami komunistycznymi w Chinach i stosuje cenzurę, także za granicami ChRL.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zbiórka na laptopy dla dzieci. Ks. Jerzy Limanówka SAC: Od 97 r. uczestniczyłem w polskich pielgrzymkach Jana Pawła II

Ks. Jerzy Limanówka SAC o organizowanej przez fundację Salvatti.pl zbiórce laptopów do nauki oraz o słowackiej pielgrzymce św. Jana Pawła II i epidemii koronawirusa.

 

Ks. Jerzy Limanówka SAC wraz z fundacją Salvatti.pl zauważyli, że jednym z głównych problemów lekcji online jest brak laptopów wśród wielu rodzin. Wobec tego fundacja wszczęła akcję „Laptop dla ucznia”. Fundacja współpracuje z firmą AMSO. Laptopy są poleasingowe, lecz w dobrym stanie. Więcej informacji TUTAJ! Możesz tam wesprzeć finansowo akcję! Możesz również przekazać środki na sprzęt dla uczniów na portalu zrzutka.pl.

Duchowny oprócz o akcji opowiada również o św. Janie Pawle II w związku z przypadającą na czwartek 15. rocznica śmierci papieża-Polaka. Wspomina jego pielgrzymkę na Słowację we wrześniu 2003 r. Później odwiedził już tylko Lourdes. Zauważa, że niestety „pojawiało się w słowackiej prasie sporo krytycznych komentarzy” w stylu „po co tu przyjechał i ile to będzie kosztować?”. Ojciec Św. odwiedził Bańską Bystrzycę i beatyfikował dwoje słowackich męczenników: bł. Bazylego Hopko i Zdenkę Schelingovą, zamordowanych przez komunistów.

Nasz gość ponadto komentuje pandemię koronawirusa:

Rzadko się zdarza, że możemy uratować świat, nic nie robiąc. Jednakże to duże dla nas wyzwanie.

Zauważa, że „świat egzystuje od kryzysu do kryzysu”. Wierzy, że ekonomia szybko się udźwignie po kryzysie gospodarczym. Smutno jednak duchownemu jest, że kościoły są zamknięte. Albowiem tam można szukać nadziei w walce z chorobą.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Dr Li Wenliang, który mówił prawdę o wirusie był wierzącym katolikiem. O. Konior: Nikt nie wie, jakie są prawdziwe dane

O. Jan Konior o Kościele katolickim w Chinach, jego prześladowaniach i podziale, mentalności chińskiej i kłamstwa władzy oraz o wierze i nadziei katolików w Państwie Środka.

 

Jest to Kościół cierpienia i nadziei. Kościół podzielony przez państwo i ten podział nadal trwa.

O. Jan Konior  SJ przybliża obecną sytuację Kościoła w Chinach, który podzielony jest na ten podziemny i na Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich. W tym ostatnim wszystko kontroluje władza. Dla przykładu to dygnitarze wybierają biskupów. Chrześcijanie, którzy nie podporządkowali się władzy, są szykanowani.

Jeden z filozofów chińskich powiedział, że na niebie nie może być dwóch słońc.

Zapewnienia chińskiego rządu, iż ich system zapewnia wolność sumienia i wyznania jest kłamstwem. Nasz gość podkreśla, że „nadal wielu katolików księży, zakonników jest w więzieniach” mimo zapewnień o normalizacji. Podkreśla, że prześladowanym w Chinach braciom w Chrystusie swej siły do wytrwania w wierze udziela Duch Święty.

Ponadto o. Konior przekazuje słuchaczom relacje swoich chińskich znajomych. Dane dotyczące koronawirusa pochodzące z Państwa Środka są niewiarygodne.

Te liczby są zazwyczaj zaniżone. Nikt do końca nie wie i nie będzie wiedział, jakie są prawdziwe dane. Kłamstwo zawsze było i jest czymś normalnym w Chinach.

Sinolog zwraca uwagę na pojęcie „utraty twarzy” (Diūliǎn). Wiąże się ono z chińską cechą charakteru, która karze Chińczykowi iść w zaparte, byle tylko nie przyznać się do błędu, który mógłby kosztować go utratę twarzy. Z tego powodu władzom chińskim tak zależy na pokazaniu, że Chiny poradziły już sobie z epidemią. Jezuita przypomina postać bohaterskiego okulisty Li Wenliang. Ten nazywany męczennikiem lekarz próbował zwrócić uwagę władz i społeczeństwa na problem rozprzestrzeniającej się nowej choroby, ale został uciszony przez władze. Później sam zmarł na koronawirusa. O jego związkach z chrześcijaństwem media pisały już wcześniej. Teraz nasz gość potwierdza, że nazywany męczennikiem dr Li był wierzącym katolikiem. Wiadomo to z informacji przekazanych przez jego rodzinę i znajomych, gdyż nie jest to coś, z czym człowiek chciałby się w ChRL publicznie obnosić.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Karczewski: Musimy racjonalnie podchodzić do walki z wirusem. Nie możemy zostać bankrutem stojąc wobec groźby kryzysu

„Nowe obostrzenia mogą dotyczyć sklepów” – sugeruje Stanisław Karczewski. Inne mogą dotyczyć wychodzenia z domu na spacery. Wicemarszałek Senatu o poprawkach Senatu do tarczy antykryzysowej.


Wczoraj odbyło się posiedzenie Senatu, dot. wprowadzenia tarczy antykryzysowej, na którym usunięto zmiany w kodeksie wyborczym. Wprowadzone przez opozycję poprawki komentował wicemarszałek Karczewski (PiS) w wywiadzie z Magdaleną Uchaniuk-Gadowską:

Zostały wprowadzone poprawki irracjonalne, chociażby to, żeby wszystkim pracownikom wykonywać testy. Ja oczywiście jestem za tym, żeby wykonywać jak największą ilość testów, ale tylko osobom które tego rzeczywiście potrzebują, które mają do tego wskazania, bardzo ściśle określone przez Głównego Inspektora Sanitarnego oraz przez pana ministra Łukasza Szumowskiego, w sposób niezwykle kompetentny i jednoznaczny.

Według Stanisława Karczewskiego, cotygodniowe testowanie pracowników służby zdrowia, aptekarzy i pracowników handlowych na obecność koronawirusa byłoby niemożliwe, wydłużyłoby bowiem czas oczekiwania na wyniki badań:

To jest około miliona osób [do przetestowania]. Sejm nie może się do tego przychylić, przecież musimy racjonalnie podchodzić do walki z koronawirusem. Nie możemy prowadzić rozwiązań, które nadwyrężają budżet.

Wprowadzenie takiego zapisu spowodowałoby po prostu zatkanie tej ważnej czynności jaką jest wykonywanie testów, ale u osób które u których to jest istotne, które muszą wiedzieć o pacjencie. Jeśli pacjenta wyślemy do złego szpitala, to rozwlekamy chorobę, musimy więc bardzo racjonalnie podchodzić, tak jak minister Szumowski.

Na pytanie, czy wprowadzony zostanie zasiłek opiekuńczy dla rodziców dzieci do lat 12., zgodnie z propozycją wicemarszałek Gabrieli Morawskiej-Staneckiej (Lewica), Karczewski odpowiedział przecząco, powołując się na dbałość o finanse państwa. Z kolei fakt, że PiS jeszcze niedawno było przeciw głosowaniu korespondencyjnemu, dziś zaś je popiera, komentował następująco:

Owszem, byliśmy przeciwni, ale w Senacie zmieniliśmy to i wprowadziliśmy możliwość głosowania dla niepełnosprawnych. Ale teraz mamy zupełnie inną sytuację, w której osoby w wieku senioralnym, który predysponuje do ciężkiego przechodzenia choroby [są zagrożone].

Senator wyraził też żal, że posiedzenie Senatu nie odbywało się w trybie zdalnym.

To było ponad 50 osób w niewielkim pomieszczeniu. Warto przypomnieć, że przecież ministerstwo zaleciło, aby na mszach świętych było 5 osób. Więc ja też porównuję to do Świątyni Opatrzności Bożej, w której może być pięć osób, a na niewielkiej sali [w Senacie] było ponad 50.

Na uwagę, że wielu księży również nie rozumie, dlaczego w sklepach może być więcej osób, niż w kościołach, odpowiedział:

Ja sam jestem człowiekiem Kościoła i akceptuję to rozwiązanie. Nabożeństwo trwa około godziny, więc kontakt bliski trwa dłużej, niż w sklepie, jest bardziej niebezpieczny. Ludzie w sklepie się przemieszczają.

Tu wicemarszałek skierował uwagę na możliwe nowe obostrzenia, które już dziś zostaną w Polsce wprowadzone:

Pani redaktor intuicyjnie dotknęła spraw sklepów, coś mi się wydaje, że to może tego dotyczyć. Tu jakieś pewne ograniczenia powinny być wprowadzone, nie mam pewności, ale wydaje mi się, że tego będą dotyczyły [ograniczenia]. Drugim obostrzeniem – to, z czym mieliśmy do czynienia w ten weekend; te spacery, jazdy rowerem są nonszalanckie i nieprzemyślane i wyglądają drwiąco w stosunku do osób, które siedzą w tych domach.

Wracając do przepisów tarczy antykryzysowej, zdziwienie wywołały również nowe przepisy o Radzie Dialogu Społecznego, według których premier w okresie zagrożenia epidemicznego będzie mógł odwołać członka, o ile ten współpracował ze służbami PRL.

Ja nie wprowadzałem tych zmian, Pani redaktor – odżegnywał się marszałek Karczewski –  To już jest naprawdę pytanie do posłów. Ja akurat tą poprawką się nie zajmowałem, nie poddawałem głębszej analizie. Wiem, że Piotr Duda nie jest zadowolony z tego rozwiązania.

Zwrócił uwagę, że zdania na ten temat były podzielone wewnątrz obozu władzy; przyznał jednak, że sam głosował przeciw usunięciu tej zmiany.

Takie było nasze koleżeńskie ustalenie w Senacie  – powiedział.

Stanisław Karczewski negatywnie wyraził się o działaniach niektórych samorządowców, zdążających według niego do zablokowania wyborów prezydenckich.

Widać, że jest taka chęć, ale wszyscy powinniśmy przestrzegać prawa – stwierdził.

Zauważył też, że jeśli będą ku temu przesłanki za 2-3 tygodnie, wybory mogą zostać odwołane. Na razie jednak takowych brak:

Reasumując, sytuacja jest bardzo dynamiczna, ale musimy dbać o to, żeby Państwo funkcjonowało i trwało – konkludował wicemarszałek Karczewski.

Dziś odbędzie się posiedzenie Sejmu, na którym rozpatrzone zostaną senackie poprawki. Również dzisiaj premier ma ogłosić nowe obostrzenia w ramach walki z koronawirusem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Redakcja

Ks. Jochemczyk: Policja krąży, sprawdzając czy kościoły są puste. Ludzie w szpitalach umierają bez sakramentu

Ks. Tomasz Jochemczyk o trudnej sytuacji we Włoszech w związku z epidemią koronawirusa, pocieszeniu, jakie przynosi msza św. oraz trudnościach, z jakimi muszą się mierzyć ludzie wierzący.


Ks. Tomasz Jochemczyk podkreśla, że działania władz w sprawie Covid-19 są chaotyczne, a wśród ludzi panuje psychoza. Pozytywnie także ocenia piątkową samotną modlitwę papieża Franciszka na zamkniętym placu Świętego Piotra o zakończenie pandemii. Ojciec Święty udzielił również błogosławieństwa Urbi et Orbi, któremu towarzyszyło udzielenie odpustu zupełnego. Ks. Jochemczyk przyznaje, że w obecnej sytuacji musimy zwrócić się ku Bogu, który jest ostateczną nadzieją.

Policja krąży, sprawdzając czy kościoły są puste.

Zauważa, że sprawowane przez niego msze święte, z konieczności bez ludu, przynoszą pocieszenie jego włoskim parafianom. Cieszą się oni, że nie zostali porzuceni przez swego proboszcza. Duchowny w „Poranku WNET” nakreśla tragiczną sytuację w północnowłoskich szpitalach.

Starszych ludzi nie zabierają do szpitala. […] Ludzie umierają bez sakramentu. Nie pozwala się kapłanom wchodzić do szpitali.

Zaznacza, że duchowni nie mogą udzielić przebywającym w szpitalach namaszczenia chorych i spowiedzi, gdyż nie dopuszcza się ich do nich.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zaraza także w Syrii. Jak ludność poradzi sobie w czasie kolejnego kryzysu?

Po wojnach na naród syryjski przyszła kolejna próba. Groźny wirus nie ominął tego kraju. Przy tej okazji przypominamy, że w ub. roku papież poświęcił obraz Matki Bożej Pocieszycielki Syryjczyków.

Módlmy się  do Niej o pokój dla Syrii i całego Bliskiego Wschodu.

Nie zapominajmy też o akcji „Chleb dla Syrii”, która opiera się na sms o treści „Ratuję” pod numer: 72405 . W sytuacji pandemii koronawirusa świat zapomniał o pogłębiającej się katastrofie humanitarnej w ogarniętej wojną Syrii. Tymczasem Kościół w Syrii i Syryjczycy przeżywają prawdziwy dramat, a sytuacja w tym kraju i w sąsiednim Libanie nieustannie się pogarsza. Dramatyczny jest też brak żywności:
Celem kampanii „Chleb dla Syrii” jest między innymi: solidarność z najbardziej cierpiącymi poprzez zbieranie środków na zakup najbardziej potrzebnych rzeczy jak: żywność oraz odzież. Utworzenie kilkunastu piekarni w Syrii ma zapewnić chleb około pięciuset tysiącom osób oraz miejsca pracy dla ponad dwustu rodzin. Wybudowanie jednaj piekarni kosztuje około 80 tysięcy euro.
Klęska humanitarna dotknęła ponad 17 milionów Syryjczyków. Osiem osób na dziesięć potrzebuje wsparcia humanitarnego, zarówno żywności, jak i pomocy medycznej.
W związku z pandemią od 24 marca w Syrii zostały zablokowane drogi łączące poszczególne prowincje. Syryjskie władze zdecydowały o zamknięciu szkół oraz uniwersytetów, wstępnie do 2 kwietnia. Odwołano wydarzenia sportowe i kulturalne. Na 20 maja przesunięto wybory, które miały się odbyć 13 kwietnia.

Kinga Waliszewska (PKWP) o historii Obrazu Matki Bożej Bolesnej Opiekunki Syryjczyków:

Ekwadorska przyroda jest żywa. Inkowie i ich potomkowie nazywają ją Pachamama i czczą ją od setek lat

W porze suchej strumień płynie sobie szeroko po drodze, a autobusy i samochody bez problemu przez niego przejeżdżają. Gdy silne deszcze zasilą potok, staje się niebezpieczny i skutecznie tamuje ruch.

Piotr M. Bobołowicz

W styczniu tego roku największy wodospad Ekwadoru San Rafael przestał istnieć. A właściwie po prostu zmienił swój bieg – w wyniku wypłukiwania koryta przez wodę doszło do implozji, która skryła kaskadę wody w tunelu. Z jednego strumienia wody zrobiły się dwa, wpadające pod ziemię. Całkowicie naturalny proces (co w rabunkowo eksploatowanej Ameryce Południowej wcale nie jest oczywiste) pozbawił z pewnością wielu turystów możliwości oglądania stupięćdziesięciometrowego wodospadu na rzece Coca. Pozbawił też potencjalnego zarobku wiele indiańskich wiosek, które z tych turystów uzyskują większość swojego dochodu. A przynajmniej do czasu zakończenia badań geologicznych, które mają ustalić, czy można będzie znowu otworzyć szlaki – podłoże w tej okolicy jest bardziej piaszczyste niż skaliste, co wywołuje pewne obawy, że powstaną kolejne leje.

Podczas gdy na półkuli północnej trwa zima – przynajmniej ta kalendarzowa – w Ekwadorze szaleją ulewy pory deszczowej. Właściwie tak było do tej pory, bo zmiany klimatyczne sprawiły, że pora deszczowa wydłużyła się nawet do czerwca. Niebo skryte jest za chmurami przez długie miesiące, a potężne strumienie wody zalewają świat każdego popołudnia. Ulice i górskie ścieżki zmieniają się w potoki, ze zboczy gór schodzą błotne lawiny, nierzadko zrywając drogi, a czasem porywając ludzkie domostwa, a nawet całe wioski.

Pailón del Diablo, Diabelski Kocioł | Fot. Piotr Mateusz Bobołowicz

Służący w mieście Valladolid polski misjonarz ks. Łukasz często w porze deszczowej jest odcięty od świata zewnętrznego. Droga, która łączy nieduże Valladolid z pobliskim miastem Loja, gdzie znajdują się chociażby supermarkety czy różne instytucje, regularnie jest zasypywana przez osuwającą się ziemię. Jeszcze częściej staje się nieprzejezdna tam, gdzie przepływa przez nią strumień – w porze suchej płynie sobie szeroko po drodze, a autobusy i samochody bez problemu przez niego przejeżdżają. Gdy silne deszcze zasilą potok, staje się on jednak niebezpieczną przeszkodą, skutecznie tamując ruch.

Do osłabienia górskich zboczy przyczynia się znacznie rabunkowa gospodarka. W wielu miejscach prosperują nielegalne kopalnie złota, ale nawet te legalne stanowią spore zagrożenie dla ekosystemu. Niedawno otwarta przez spółkę Ecuacorriente z dużym udziałem chińskiego kapitału kopalnia miedzi Mirador wywołuje sprzeciw rdzennej ludności. Indianie obawiają się zwłaszcza obróbki miedzi, niosącej ze sobą duże ryzyko zanieczyszczenia rzek, które pełnią kluczową rolę w tradycyjnej gospodarce rdzennych mieszkańców Andów, ale zwłaszcza Amazonii. Ekwadorski rząd zapewnia jednak, że inwestycja jest opłacalna – ma przynieść budżetowi ponad dwa miliardy dolarów przez cały okres koncesji. Ogółem Ekwador planuje zwiększyć udział wydobycia metali (głównie złota, miedzi i srebra) w PKB z 1,6% w połowie 2019 r. do 4% w 2021 roku, powołując się na przykład Chile i Peru.

Podczas gdy legalne wydobycie metali pociąga za sobą głównie zagrożenia związane z wpływem na środowisko naturalne, nielegalne i niekontrolowane pozyskiwanie cennych kruszców stanowi dużo poważniejszy i bardziej złożony problem.

Częstą techniką jest szybkie rozkopywanie koryt rzek na wschodnich stokach Andów za pomocą ciężkiego sprzętu i przepłukiwanie na przemysłową skalę wydobytego z dna materiału. Cierpi na tym fauna i flora, a na krajobrazie pozostają skazy.

Jednocześnie przyczynia się to do znacznego zanieczyszczenia rzeki – oprócz olbrzymich ilości mułu, do wody trafia ropa czy smary. Dodatkowo nielegalność tego procederu powoduje wytwarzanie się wokół takich kopalni całych stref, gdzie kwitnie przestępczość.

W lipcu 2019 roku głośno zrobiło się o miejscowości La Merced de Buenos Aires. Po serii zabójstw rząd zdecydował się w końcu wysłać do miasteczka tysiąc dwustu policjantów, drugie tyle żołnierzy i dwudziestu prokuratorów, by rozprawić się z panującym tam bezprawiem. Obok nielegalnego wydobycia złota dochodziło tam do porwań, morderstw, gwałtów, sutenerstwa, uprawiano hazard, prano brudne pieniądze. Grupy przestępcze wymuszały haracze, zastraszały mieszkańców, handlowały nielegalnie bronią. A to tylko część z postawionych zarzutów. Ogółem szacuje się, że różnymi nielegalnymi biznesami skupionymi wokół wydobycia złota w La Merced de Buenos Aires zajmowało się około dziesięciu tysięcy osób.

Prawdopodobnie niemożliwe byłoby zliczenie wszystkich ekwadorskich wodospadów. Są te bardziej i mniej znane, te położone na stokach zachodnich i te amazońskie. W okolicach leżącego na zboczu aktywnego wulkanu Tungurahua miasta Baños de Agua Santa ciągnie się szlak wodospadów. Niektórzy decydują się na przebycie go rowerami, chociaż wiele osób wybiera zdecydowanie mniej spokojną opcję – tzw. chivę. Chiva (hiszp. koza) to stan pośredni między autobusem a ciężarówką. Na konstrukcji ciężarówki umieszczone są odsłonięte po bokach, ale zadaszone rzędy siedzeń lub częściej po prostu ławek. W niektórych miejscach chivy wciąż wykorzystuje się do regularnego transportu pasażerów. W miejscowościach turystycznych służą jako atrakcja – obwieszone są sznurami różnokolorowych ledów, a z głośników ryczy cumbia, salsa i reggatton, skutecznie zagłuszając wszelkie próby rozmów między pasażerami i burząc nieco nastrój obcowania z naturą.

Chiva chwieje się na zakrętach wąskiej drogi. Najpierw pierwszy wodospad. Trudny do oglądania, bo przejeżdżamy pod nim – na dach kapią krople wody niczym rzęsisty deszcz. Potem kolejny – ten po drugiej stronie doliny, przez którą można przejechać tzw. tarabitą, czyli kolejką linową. Manto de la Novia, Welon Panny Młodej. Obfita, biała kaskada sperlonej wody. Ale clou wycieczki jest na końcu. Do tego wodospadu trzeba dojść.

Pailón del Diablo, Diabelski Kocioł. Woda leje się tam huczącym strumieniem – najwyższy jednorazowy uskok kaskady ma aż osiemdziesiąt metrów. W dole woda kotłuje się – od razu dając odpowiedź na pytanie o pochodzenie nazwy. Tam jedyne złoto to dolary, które turyści zostawiają przy każdej atrakcji i w hotelach.

Wodospad San Rafael nie przestał istnieć, zmienił tylko swój bieg. Niewykluczone, że w kolejnych latach zmieni go jeszcze nie raz. Ekwadorska przyroda jest żywa. Inkowie i ich potomkowie nazywają ją Pachamama i czczą ją od setek lat – a ona czasem daje, a czasem okrutnie zabiera, porywając drogi, domy, wioski i ludzi.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Złoto i wodospady” znajduje się na s. 20 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Złoto i wodospady” na s. 20 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Solidarność to sposób bytowania wielości ludzkiej w jedności i pluralizmie – Urodziłem się w roku 1920 – 28.03.2020 r.

Cała ludzka działalność ma wymiar społeczny i wspólnotowy. Zadaniem państwa jest tworzenie w tej wspólnocie przestrzeni dla każdego – mówił Jan Paweł II.


Prowadzący:Piotr Dmitrowicz

Realizator: Franciszek Żyła


Dr Rafał Łatka mówi o roli Jana Pawła II w powstaniu „Solidarności”. Ocenia,  że bez jego inspiracji i wsparcia ruch ten nigdy by nie zaistniał. Ocenia, że kluczowe znaczenie dla zorganizowania się tego ruchu miała pierwsza pielgrzymka papieża-Polaka do kraju w czerwcu 1979 r. Był to okres powolnego pogrążania się społeczeństwa w marazmie. Jak dalej mówi historyk, „Solidarność” nie przetrwałaby w latach 80. bez duchowego wsparcia Jana Pawła II.

Rozmówca Piotra Dmitrowicza opowiada również o drugiej podroży apostolskiej Jana Pawła II do Ojczyzny. Przypomina, że upór władz spowodował jej przesunięcie o rok i ograniczenie zasięgu wizyty:

Komuniści wiedzieli, że mają do czynienia z dużym zagrożeniem ze strony Ojca Świętego. Mimo wszystkich ograniczeń, Jan Paweł II przyniósł rodakom głos wolności.

Dr Łatka ocenia również, że papieska wizyta z 1987 r. była początkiem transformacji ustrojowej w Polsce. Ubolewa nad tym, że polskie społeczeństwo nie wyciągnęło wystarczających wniosków z nauki papieskiej o solidarności między ludźmi. Ocenia, że polscy politycy nie realizują przesłania Jana Pawła II, który w budynku Sejmu w roku 1999 mówił, że polityka powinna być przede wszystkim troską o dobro wspólne.


Posłuchaj całej audycji 'Urodziłem się w roku 1920″ już teraz!


Medycyna Hildegardy z Bingen – 23.03.2020 r. – zaprasza Elżbieta Ruman via Studio 37 Dublin

Elżbieta Ruman opowiada o tym, jak przetrwać w trwałym zdrowiu i ciała, i ducha epidemią korzystając z mądrości św. Hildegardy z Bingen, która mawiała: Boskość tętni we wszechświecie.

https://www.mixcloud.com/tomaszwybranowski/medycyna-hildegardy-z-bingen-23032020-r-zaprasza-el%C5%BCbieta-ruman-go%C5%9Bcinnie-tomasz-wybranowski/