Ależ proszę was: Msza św. nie jest spektaklem! – powiedział papież, krytykując używanie telefonów podczas Eucharystii

– Dlaczego w pewnym momencie kapłan, który przewodniczy celebracji, mówi: „W górę serca?”. Nie mówi: „W górę nasze telefony komórkowe!”, żeby zrobić zdjęcie. Nie! To straszne! – stwierdził Franciszek.

Papież podczas audiencji generalnej rozpoczął cykl katechez dotyczących źródła i zarazem szczytu życia chrześcijańskiego, jakim jest Eucharystia. Przypomniał, że jest to czas spotkania z Bogiem, za który chrześcijanie przez wieki oddawali swoje życie, a nawet i dzisiaj są regiony w świecie, gdzie gromadzenie się na Mszy Świętej wciąż grozi śmiercią. Wyraził się również krytycznie na temat rozmawiania podczas liturgii oraz polecił pouczać dzieci, aby należycie robiły znak krzyża, który przypomina nam o naszym odkupieniu.

Zwrócił również uwagę na potrzebę lepszego rozumienia tego, co się dzieje podczas aktualizacji Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa, a uczestnictwo w Mszy Świętej jest ważne niezależnie od tego, czy sposób jej odprawiania jest dla nas nudny, czy nie.

Czy szukamy tego źródła „wody wytryskającej”, by mieć życie wieczne? Czyniącej z naszego życia duchową ofiarę uwielbienia i dziękczynienia, sprawiającą, że jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie? To jest najgłębszy sens Świętej Eucharystii, która oznacza „dziękczynienie”: dziękczynienie Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, który nas ogarnia i przemienia w swojej komunii miłości – powiedział Ojciec Święty.

Poniżej prezentujemy środową katechezę.

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Zaczynamy dzisiaj nową serię katechez, która skieruje spojrzenie na „serce” Kościoła, czyli Eucharystię. Dla nas, chrześcijan, podstawowe znaczenie ma zrozumienie wartości i sensu Mszy Świętej, aby coraz pełniej przeżywać naszą relację z Bogiem.

Nie możemy zapomnieć o wielkiej liczbie chrześcijan, którzy na całym świecie na przestrzeni dwóch tysięcy lat historii stawiali opór, aż po śmierć, aby bronić Eucharystii, oraz o tych, którzy także dzisiaj narażają swe życie, aby uczestniczyć w niedzielnej Mszy św. W roku 304, podczas prześladowań Dioklecjana, grupa chrześcijan z Afryki Północnej została zaskoczona podczas sprawowania Mszy św. w jednym z domów i aresztowana. Prokonsul rzymski zapytał ich, dlaczego to uczynili, wiedząc, że jest to absolutnie zabronione. Odpowiedzieli: „bez niedzieli nie możemy żyć”, co miało znaczyć – nie możemy żyć, nasze chrześcijańskie życie zamarłoby, gdybyśmy nie mogli sprawować Eucharystii.

Istotnie Jezus powiedział swoim uczniom: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 53-54).

Ci północnoafrykańscy chrześcijanie zostali zabici z powodu Eucharystii. Zostawili nam świadectwo, że można wyrzec się życia ziemskiego z powodu Eucharystii, ponieważ daje nam ona życie wieczne, czyniąc nas uczestnikami zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Świadectwo to jest wyzwaniem dla nas wszystkich i domaga się odpowiedzi na pytanie, co dla każdego z nas oznacza udział w ofierze Mszy św. i przystępowanie do Stołu Pańskiego. Czy szukamy tego źródła „wody wytryskającej”, by mieć życie wieczne? Czyniącej z naszego życia duchową ofiarę uwielbienia i dziękczynienia, sprawiającą, że jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie? To jest najgłębszy sens Świętej Eucharystii, która oznacza „dziękczynienie”: dziękczynienie Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, który nas ogarnia i przemienia w swojej komunii miłości.

W następnych katechezach chciałbym odpowiedzieć na kilka ważnych pytań dotyczących Eucharystii i Mszy św., aby odkryć na nowo lub odkryć, jak poprzez tę tajemnicę wiary jaśnieje miłość Boga.

Sobór Watykański II był silnie ożywiony pragnieniem doprowadzenia chrześcijan do zrozumienia wspaniałości wiary i piękna spotkania z Chrystusem. Z tego powodu trzeba było najpierw, z pomocą Ducha Świętego, dokonać odpowiedniego odnowienia liturgii, bo Kościół nieustannie z niej żyje i dzięki niej się odnawia.

Głównym tematem, który podkreślali ojcowie soborowi, jest formacja liturgiczna wiernych, niezbędna do prawdziwej odnowy. To również jest celem obecnego cyklu katechez, który dzisiaj zaczynamy: wzrastać w poznaniu wielkiego daru, który dał nam Bóg w Eucharystii.

Eucharystia jest cudownym wydarzeniem, w którym uobecnia się Jezus Chrystus, nasze życie. Uczestnictwo we Mszy świętej to „przeżywanie po raz kolejny Męki i zbawczej śmierci Pana. Jest to teofania: Pan uobecnia się na ołtarzu, aby być ofiarowanym Ojcu dla zbawienia świata”. Pan jest tam, z nami, obecny. Ale czasami idziemy na Mszę św., patrzymy na to, co się dzieje, plotkujemy między sobą, podczas gdy kapłan celebruje Eucharystię, ale my nie celebrujemy blisko niego. Ależ tu jest Pan. Jeśli dziś przyszedłby tutaj prezydent Republiki albo jakaś ważna osoba na świecie, możemy być pewni, że wszyscy bylibyśmy blisko tej osoby, chcielibyśmy ją pozdrowić. Ale pomyśl, kiedy idziemy na Mszę św. to jest tam obecny Pan. A ty jesteś rozproszony, kręcisz się. To jest Pan. Warto o tym pomyśleć. – „Ależ Ojcze, Msze św. są nudne!”. – „Cóż mówisz: że Pan jest nudny?” – „Nie, Msza nie jest nudna, ale księża”. Trzeba, żeby księża się nawrócili. Ale Pan jest tutaj obecny! Czy to jasne? Nie zapominajcie o tym. Uczestnictwo we Mszy świętej to przeżywanie po raz kolejny Męki i zbawczej śmierci Pana.

Spróbujmy teraz zadać sobie kilka prostych pytań. Na przykład, dlaczego czynimy znak Krzyża i dokonujemy aktu pokuty na początku Mszy św.? W tym miejscu chciałbym dokonać jeszcze jednej dygresji. Czy widzieliście, jak żegnają się dzieci? Czasami robią to byle jak. A w ten sposób zaczyna się Msza św., w ten sposób zaczyna się życie, w ten sposób zaczyna się dzień. To ma oznaczać, że zostaliśmy odkupieni przez krzyż Chrystusa. Patrzcie na dzieci i uczcie je dobrze czynić znak krzyża.

A te czytania mszalne, dlaczego tam są? Dlaczego w niedzielę czytane są trzy teksty, w inne dni dwa, dlaczego tam są i co oznacza czytanie mszalne? Dlaczego są czytane i jaki mają z tym związek? Albo dlaczego w pewnym momencie kapłan, który przewodniczy celebracji, mówi: „W górę serca?”. Nie mówi: „W górę nasze telefony komórkowe!”, żeby zrobić zdjęcie. Nie! To straszne! Jestem bardzo smutny, kiedy celebruję Mszę św. tutaj na placu albo w bazylice i widzę wiele telefonów komórkowych wzniesionych w górę. Nie tylko wiernych, ale także niektórych księży, a nawet biskupów. Ależ proszę was: Msza św. nie jest spektaklem! To wyjście na spotkanie z męką i zmartwychwstaniem Pana. Dlatego kapłan mówi: „W górę serca!”. Co to znaczy? Zapamiętajcie – żadnych telefonów komórkowych!

Bardzo ważny jest powrót do rzeczy podstawowych, ponowne odkrycie tego, co jest istotne, poprzez to, czego dotykamy i co widzimy w celebracji sakramentów. Prośba świętego Tomasza Apostoła (por. J 20,25), by zobaczyć i dotknąć ran gwoździ w ciele Jezusa, jest pragnieniem, aby móc jakoś „dotknąć” Boga, aby Mu uwierzyć. To o co św. Tomasz prosi Pana, jest tym, czego potrzebujemy wszyscy: zobaczyć Go i dotknąć, aby móc Go rozpoznać. Sakramenty wychodzą naprzeciw tej ludzkiej potrzebie. Sakramenty, a zwłaszcza celebracja eucharystyczna, są znakami Bożej miłości, uprzywilejowanymi drogami, aby z Nim się spotkać.

Poprzez te katechezy, które dziś się rozpoczynają, chciałbym wraz z wami na nowo odkryć piękno ukryte w celebracji eucharystycznej, a które, gdy zostanie odsłonięte, nadaje pełny sens życiu każdego z nas. Niech Matka Boża towarzyszy nam na tym nowym odcinku drogi. Dziękuję.

Wyjdź co prędzej na ulice i w zaułki miasta i sprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych!

Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy nadeszła pora uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: „Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe”. Wszyscy zaczęli odmawiać.

 

Gdy Jezus siedział przy stole, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego: Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym. On zaś mu powiedział: Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy nadeszła pora uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: „Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe”. Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: „Kupiłem pole, muszę wyjść je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego”. Drugi rzekł: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego”. Jeszcze inny rzekł: „Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść”. Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał swemu słudze: „Wyjdź co prędzej na ulice i w zaułki miasta i sprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych!” Sługa oznajmił: „Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce”. Na to pan rzekł do sługi: „Wyjdź na drogi i między opłotki i przynaglaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony.

Albowiem powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej uczty”.

Łk 14, 15-24

Kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy

Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę.

 

Jezus powiedział do pewnego przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych.

Łk 14, 12-14

Nie chciejcie, żeby was nazywano mistrzami. Największy z was niech będzie waszym sługą

Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią.

 

Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. A wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.

Mt 23, 1-12

Chrystus: Byłem obcy, a nie przyjęliście mnie – Czy dobry Samarytanin pomagał uchodźcy? – Swój czy obcy?

Jak dobry Bóg przemawia w Biblii do chrześcijan różnych konfesji w sprawie traktowania przybyszów? Czy kryzys uchodźczy to kara za niewłaściwe prowadzenie się mieszkańców Europy Zachodniej?

 

 

W Dzień Wszystkich Świętych sięgnęliśmy do Słowa. Do rozmowy o Biblii jako źródle, z którego wypływają wskazania Boga dla stosunku i zachowań chrześcijan wobec przybyszów zaprosiliśmy znakomitych znawców Pisma Świętego – duchownych trzech wyznań chrześcijańskich odgrywających niezwykle istotne role w historii naszej wspólnej Ojczyzny. W programie gościli: ks. dr Krzysztof Zadarko (biskup pomocniczy Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej, przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek), ks. Piotr Gaś (sekretarz Konsystorza polskiego kościoła ewangelicko-augsburskiego, dr honoris causa Uniwersytetu w Greifswaldzie; na zdjęciu po lewej) i ks. Dr Henryk Paprocki (rzecznik prasowy autokefalicznego polskiego kościoła prawosławnego, dr honoris causa Uniwersytetu im. Św. Grzegorza Peradze w Tbilisi; na zdjęciu po środku).

W historii dokonywano różnych zabiegów, żeby tekst Pisma Świętego naginać do własnych interpretacji. Dlatego zależało nam, by zaproszeni do rozmowy duchowni znaleźli w programie „Swój czy obcy?” dość przestrzeni na podzielenie się swoją głęboką i uznaną wiedzą o Słowie Bożym dotyczącym obcości i uchodźstwa. Rozmowa, do której wysłuchania zachęcamy, skłania nas do przytoczenia fragmentu Pisma Świętego zawierającego pytania Zbawiciela do ludzi postawionych w obliczu Sądu Ostatecznego:

Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały.

I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów.

Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.

Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!

Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;

byłem spragniony, a daliście Mi pić;

byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;

byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;

byłem chory, a odwiedziliście Mnie;

byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.

Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić?

Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię?

Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?”

A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!

Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;

byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;

byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;

byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;

byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.”

Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?”

Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”.

I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.

·         Ewangelia według Św. Mateusza, przekład: Biblia Tysiąclecia, rozdział 25, wersety 31-46

 

To nie jest gość, który przyszedł do mnie. To nie jest ciocia, która mnie odwiedziła – ksiądz Henryk Paprocki podkreśla, że Jezus w przekazie św. Mateusza mówi do nas o przyjmowaniu obcego – Kiedyś pojęcie obcego, w czasach Pana Jezusa było jeszcze bardziej wyraźne niż obecnie. Narody mieszkały w wyraźnych skupiskach. Jeden naród stanowił takie jedno skupisko na Ziemi. I przyszedł ktoś z zewnątrz, ktoś obcy. I ten ktoś ma być przyjęty.

Rzymscy katolicy i prawosławni określają deuterokanonicznymi te spośród ksiąg Starego Testamentu, które nie stanowią kanonu starożytnych żydowskich ksiąg uznawanych za natchnione przez Boga zarówno w teologii judaizmu, jak i chrześcijaństwa (Biblia Hebrajska). Dlatego ewangelickie wydania Biblii zawierają 39, a rzymsko-katolickie 45 lub 46 ksiąg Starego Testamentu. Czy księgi deuterokanoniczne (apokryficzne) znajdują miejsce w biblistyce protestanckiej?

Jeżeli Stary Testament czasem przeraża, to nie przeraża tym, jaki jest Bóg, ale tym, jaki jest człowiek. Biblia to jest nie tylko historia objawienia Boga, ale to jest również historia człowieka i jego wędrówek, historia poznawania swojego świata, obcego świata, Bożego świata – tłumaczy ksiądz Piotr Gaś. Duchowny przytacza starotestamentową historię Izmaela, pierworodnego syna Abrama i Egipcjanki Hagar. Izmael staje się obcym jako syn niewolnicy i musi opuścić ojcowski dom. Błąkającego się wraz z matką po pustyni chłopca Bóg jednak nie opuszcza. Dwunastu synów Izmaela jest uznawanych za przodków dwunastu arabskich plemion. Dlaczego interpretowanie działania Boga jako innego w Ewangelii i oderwanego od Starego Testamentu to teologia domorosła?

Wspominamy trzech wybitnych chrześcijan – Polaka, który został Papieżem; Gruzina, który jako duchowny na emigracji m. in. w Niemczech, Francji i Rzeczypospolitej stał się badaczem światowej sławy; oraz pochodzącego z rodziny niemieckiej żarliwego patriotę Rzeczypospolitej, który jako głowa polskich luteran nie zawahał się stanąć przeciw hitlerowskiej potędze.

Pysznimy się, jak dobrze jest z naszym chrześcijaństwem, a jak źle jest na Zachodzie. Czy kryzys uchodźczy to dla chrześcijan szansa na odnalezienie własnej tożsamości? Poruszyliśmy zapomniany w medialnych dyskusjach o migracjach i uchodźcach wątek nauczania Św. Jana Pawła II. Papież Polak był tym papieżem, który w kościele rzymsko-katolickim rozpoczął orędzia na światowe dni migranta i uchodźcy. Jak podkreśla biskup Krzysztof Zadarko:

– W jednym z orędzi Papież Jan Paweł II, święty, wielki Polak, wielki papież mówi o tym, że przyjdzie nam się zmierzyć z niezwykłym wyzwaniem, jakim jest spotkanie tak różnych kultur i tak różnych religii, że będzie to w pewnym sensie droga krzyżowa.

W niedzielę 29 października w kościele Trójcy Świętej w Warszawie, podczas nabożeństwa wieńczącego centralne obchody 500-lecia Reformacji miało miejsce historyczne wydarzenie. Rodzinie biskupa Juliusza Bursche, zwierzchnika polskiego kościoła ewangelicko-augsburskiego w okresie międzywojennym, przekazano kopię dokumentów wskazujących miejsce pochówku biskupa, ofiary Gestapo. Odnalezione w archiwum berlińskiego szpitala policyjnego przez badaczy Klausa Leutnera i Pawła Woźniaka dokumenty odsłoniły nieznane fakty z ostatniego okresu życia luterańskiego duchownego kładącego mosty między Polakami a Niemcami, równocześnie chroniącego kościół przed nazistowską infiltracją i nawołującego wiernych do obrony majestatu Rzeczypospolitej w 1939 roku. Wśród odnalezionych dokumentów jest karta choroby bp. Juliusza Bursche wraz z informacją o stanie pacjenta oraz datą i godziną śmierci, korespondencja między szpitalem a obozem koncentracyjnym Sachsenhausen. Prochy zmarłego w 1942 roku zostały potajemnie złożone na cmentarzu Berlin-Reinickendorf. Faszyści uważali Biskupa Bursche za śmiertelnego wroga i dążyli do wymazania pamięci o jego dokonaniach.

W tym samym 1942 roku, w innym nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau niemieccy faszyści przywiedli do śmierci innego duchownego męczennika – Św. Archimandrytę Grzegorza Peradze. Ten gruziński mnich i emigrant nie mógł odwiedzać rodzinnej Kachetii wchłoniętej wraz z całą Gruzją przez bolszewicką Rosję. Podobnie, jak inni ważni członkowie diaspory gruzińskiej na Zachodzie – był bacznie obserwowany przez służby sowieckie. Jednakże męczeńską śmierć przyniósł Archimandrycie faszyzm.

Niedawno 10 września ks. Henryk Paprocki jako członek polskiej delegacji odwiedził Bakurciche w Gruzji, skąd pochodził prawosławny święty. Odbyło się tam uroczyste odsłonięcie tablic poświęconych Archimandrycie i gruzińskim oficerom kontraktowym służącym w armiach II Rzeczypospolitej oraz podziemia podczas okupacji. W Bakurciche otwarto także Dom Św. Grzegorza Peradze pełniący funkcje muzeum i ośrodka myśli (znajduje się tam m. In. sala konferencyjna).

Św. Grzegorz Peradze studiował teologię, historię religii oraz języki starożytnego Wschodu w Niemczech, gdzie doktoryzował się w 1926 roku. Był proboszczem gruzińskiej parafii prawosławnej w Paryżu, a później w latach 30-tych m. In. duszpasterzem kolonii gruzińskiej w RP i zastępcą profesora patrologii oraz zastępcą kierownika tego przedmiotu w Studium Teologii Prawosławnej Uniwersytetu Warszawskiego. Za życia pozostawał w głównym nurcie badań naukowych swojej dziedziny w Europie i na świecie. Spuścizna Archimandryty pozostaje żywa do dzisiaj w niezliczonych źródłach.

Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony

Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca.

 

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

Łk 14, 1. 7-11

Jan Kowalski / Wszystkich Świętych Obcowanie. Święci, podobnie jak za życia, nie potrzebują sławy i uznania teraz

Obdarowany kiedyś Jej „Dzienniczkiem” przez gorliwego (= pokornego) wyznawcę Bożego Miłosierdzia, bardzo sceptycznie podszedłem do samej idei, a Świętą Faustynę uznałem za konfabulantkę i megalomankę.

Dzień Wszystkich Świętych kolejny raz przypomina nam trzy prawdy oczywiste. Po pierwsze, że święci nadal żyją, chociaż fizycznie nie ma ich już wśród nas, żywych. Po drugie, że skoro tak, to istnieje życie inne od tego, w którym codziennie uczestniczymy. A skoro tak, to po trzecie, musi istnieć dawca tego życia, na tyle mocny, żeby pozwolić umarłym żyć dalej. Dlatego planując i główkując, jak świetnie i szczęśliwie przeżyć to nasze życie, nie możemy zapominać o tym. O tym innym życiu, o którym przypominają nam wszyscy święci. Ta wiara zmienia nasze postrzeganie rzeczywistości, tym bardziej, jeżeli z biegiem lat i doświadczeń z wiary zmieni się w wiedzę.

Piszę o tym z powodów jak najbardziej osobistych, nie społecznych, nie politycznych, nawet nie gospodarczych. Wiele lat temu doznałem takiej właśnie przemiany. Z człowieka nominalnie wierzącego, wiecznego sceptyka i mędrka, stałem się człowiekiem wierzącym i wiedzącym. Nowym człowiekiem, na co Amerykanie ukuli termin ‘born again’. Jak to się stało?

Odpowiedź jest banalnie prosta. Dotknęła mnie prawda zawarta w powiedzeniu: jak trwoga, to do Boga. Bardzo potrzebowałem Bożej pomocy, bo bez niej miałem stać się jedynie życiowym kaleką, wrakiem człowieka. I to w najlepszym przypadku.

Tu trzeba przyznać, że dokonałem wreszcie heroicznego czynu – poprosiłem Pana Boga o pomoc. Bez warunków wstępnych, bez wyznaczania zakresu tej pomocy. To i to, a z resztą sam sobie poradzę, Panie Boże, bo wiem jak. Nie. Wyznałem i uznałem jedno, że jestem słaby, głupi i grzeszny, i nie mam żadnego pomysłu. A znalazłem się właśnie pomiędzy dwoma kamieniami żaren, które za chwilę miały mnie zetrzeć na proch.

Dzięki Bożej pomocy, wyłącznie dzięki Bożej pomocy, przetrwałem. Ziarnko, jakim byłem, nie zostało starte. Jedynie twarda powłoka, która pokrywa każde ziarno, uległa zniszczeniu. Zostałem pozbawiony własnego ja. Na budowę którego wielu ludzi poświęca połowę życia i talentu, danego im przez Boga. Sam też tak wcześniej robiłem, chociaż myślałem, że nie, jak większość to robiących.

Budowa własnego ja, na co poświęcamy tyle czasu i energii, najpierw na budowę, a później na jego ochronę, powoduje jedno – bez nadziejnie głupiejemy. Zamiast zawierzyć Panu Bogu i zdać się na jego bezgraniczną mądrość i opiekę nad naszym życiem, pokładamy ufność we własnym misternie budowanym wizerunku. Ten wizerunek jest budowany dla otoczenia, dla innych: co ludzie powiedzą? Niestety, bardzo szybko stajemy się jego zakładnikami, więźniami własnego wyobrażenia o sobie samych. To jest dopiero nieszczęście. [related id=25132]

Ale jeszcze większe nieszczęście wydarza się, gdy sami wreszcie w to uwierzymy, w to, że jesteśmy dokładnie tacy jak rola, którą odgrywamy. Bo wtedy już nie ma dla nas ratunku. Szatan otacza nas szczelnie swoim płaszczem pychy. Zyskujemy, co prawda, spokój i poczucie szczęścia, czasem do końca swojego ziemskiego życia, ale co będzie później?

No dobrze, zapytacie pewnie, a gdzie w tym wszystkim święci? Nie mam zamiaru długo się o nich rozpisywać, żeby nie sprawiać im przykrości. Bo święci, podobnie jak za życia, nie potrzebują sławy i uznania teraz. Tak kiedyś, jak i teraz, chcą nas nawracać do Boga. Jak lampy uliczne oświetlają naszą drogę życia, żeby było nam łatwiej. I przypominają o prawdziwym źródle światła. A pomagają nam poprzez swoje wstawiennictwo u Pana Boga.

Pomoc Bożą, jaką dostałem, dostałem również przez wstawiennictwo świętych, Świętego Ojca Pio i Świętej Faustyny. Zwłaszcza tej ostatniej należą się ode mnie ciągłe przeprosiny. Obdarowany kiedyś Jej Dzienniczkiem przez gorliwego (= pokornego) wyznawcę Bożego Miłosierdzia, bardzo sceptycznie podszedłem do samej idei, a Świętą Faustynę uznałem za konfabulantkę i megalomankę.

Chyba tylko święci się nie obrażają, bo później, zamiast milczeć, gdy już zwróciłem się o jej pomoc, odpowiedziała na moją prośbę. Chociaż była to odpowiedź negatywna i zaczynała się od NIE, bardzo mi pomogła w przeżyciu tego wszystkiego, co miało nastąpić chwilę później. Bo to już się działo, tyle że nie wiedziałem, a Święta Faustyna, jak to święta, wiedziała.

Za życia jednak również nie wiedziała wszystkiego. Pan Jezus pozwolił jej zobaczyć przyszłą uroczystość jej beatyfikacji. A przyszła święta dziwiła się, jak to możliwe, żeby jej wywyższenie przez Kościół mogło przebiegać w dwóch miejscach naraz, w Łagiewnikach i w Watykanie. W tym samym czasie i że jest to jedna uroczystość. Przyszła święta nie przewidziała takiego rozwoju techniki, ale nie powiedziała, że to niemożliwe. Do końca zaufała Panu Jezusowi. Do końca zaufała Panu Bogu. O takie właśnie zaufanie apelują do nas święci, wszyscy święci. A potem już możemy… góry przenosić.

Żywoty świętych, jeżeli mają nas czegoś nauczyć – zapomnijmy na moment o kwiatkach, żarcikach i kremówkach – to jednego. Nikt z nich nie był szczęśliwy w naszym ludzkim, przyziemnym myśleniu o szczęściu. Co więcej, nikt z nich nie pragnął w ten nasz ludzki sposób być szczęśliwy. Co więcej, zdecydowana większość cierpiała, była prześladowana duchowo i fizycznie. I niezrozumiana nawet przez najbliższe otoczenie.

Dążąc do świętości, pamiętajmy o tym. Dążąc do prawdy i zrozumienia Boga, tego świata i siebie samych, również o tym pamiętajmy. Prawdziwa nagroda czeka nas dopiero po śmierci, po zakończeniu naszej doczesności. Wtedy nie będzie się liczył nasz wizerunek, choćby na cokole, ale dzieło naszego życia.

Jako osoba nawrócona (i wiedząca) wiem jedno: Pan Bóg na pewno sobie z oceną każdego z nas poradzi.

Jan Kowalski

P.S. Jedno się nie zmieniło: dalej jestem słaby, głupi i grzeszny. Ale w swojej słabości, głupocie i grzeszności już wiem, kogo prosić o pomoc.

Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie? Lecz faryzeusze milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił

Do nich rzekł: Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu? I nie zdołali Mu na to odpowiedzieć.

 

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie? Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu? I nie zdołali Mu na to odpowiedzieć.

Łk 14, 1-6

„Dar dla Aleppo” – przekazano pieniądze na wyposażenie Szpitala św. Ludwika w Aleppo

Audycja „Koloseum” 31.10.2017 Sukcesem okazała się zbiórka zainicjowana przez cztery kościoły chrześcijańskie na Dolnym Śląsku. 1,1 mln zł przekazano na sprzęt i wyposażenie szpitala w Aleppo.

W zbiórkę zaangażowały się m.in. władze samorządowe Dolnego Śląska, instytucje kultury, edukacji i biznesu. Za wielki dar od Polaków podziękował biskup Georges Loutfallah Abou Khazen z Aleppo.

W audycji „Koloseum” ks. dr Mariusz Boguszewski wspominał, jak przebiegały zbiórki i jakie działania doprowadziły do osiągnięcia zamierzonego celu.

Ks. Adam Parszywka z Salezjańskiego Wolontariatu Młodzi Światu mówił o planowanym rajdzie motocyklowym na Bałkany, którego uczestnicy będą modlić się za Europę, by Europejczycy powracali wartości swoich ojców i do wiary. Na „Rajd” można już się zapisywać. SWM wysyła wolontariuszy na misje do różnych krajów świata. Obecnie prowadzi sprzedaż płyt „Nieśmiertelni”, z których dochód przeznaczony jest na wsparcie dzieci i młodzieży z Aleppo.

 

Gdzie go położyliście? Odpowiedzieli mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go kochał!

Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?

We wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych każdy kapłan ma prawo odprawić trzy msze święte. Jest to jedyny taki dzień w roku. Pierwsza może zostać odprawiona według własnych intencji, druga za dusze wszystkich wiernych zmarłych, a trzecia w intencjach papieża. Na każdą z tych mszy jest przewidziana inny formularz mszalny oraz inny zestaw czytań.

 

I Ewangelia:

Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha. Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. W pierwszy dzień tygodnia niewiasty poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężów w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał.

Łk 23, 44-46. 50. 52-53; 24, 1-6a

 

II Ewangelia:

Gdy Maria, siostra Łazarza, przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go, upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzie go położyliście? Odpowiedzieli mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go kochał! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus, ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

J 11, 32-45

 

III Ewangelia:

Jezus powiedział do swoich uczniów: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

J 14, 1-6