Iwanka do 13. roku życia niewiele wiedziała o Bogu. Dopiero po przeczytaniu pewnego artykułu wszystko się zmieniło

Był to artykuł w ,,Miłujcie się” opowiadający o cudownym pojawieniu się Dzieciątka Jezus w węgierskiej szkole w czasach komunizmu.

,,I ten moment tych otwartych drzwi, tego wejścia to był moment, kiedy w moim sercu coś się otworzyło. Zrozumiałam, że Bóg jest, że przychodzi. Że naprawdę przychodzi, kiedy się Go po prostu zawoła”. Iwanka obecnie ewangelizuje na ulicy, uwielbia Boga śpiewem i grą na gitarze, przygotowuje dzieci do Komunii Świętej, bierze udział w Akademii Rozwoju Talentów i doświadcza żywego Kościoła.

 

Ks. Ludwik Bielerzewski – robotnik winnicy Pańskiej. Jeden z tych, którym zawdzięczamy ciągłość naszej tożsamości

W obozie poczucie bezpieczeństwa więźniom mógł dać tylko kapłan. W pewnym momencie ks. Bielerzewski był jedynym kapłanem w Gusen. Sam umacniając innych, potrzebował szczególnej łaski, aby nie zwątpić.

Aleksandra Tabaczyńska

„W dniu 24 stycznia 1940 roku dokładnie o 16.00 zadźwięczał dzwonek do drzwi mojego mieszkania w Luboniu. We drzwiach stanął gestapowiec, a z nim miejscowy Niemiec. Doręczyli mi pismo wzywające do stawienia się 25 stycznia o godzinie 10 w siedzibie gestapo w Poznaniu. Można było jeszcze zbiec, ale dziwny jest człowiek, istota prawdziwie nieznana i niepojęta – nie wierzy w to, co mu jest niewygodne, czego by nie chciał. Nie mogłem jeszcze uwierzyć, że Niemcy z roku 1940 są już tylko państwem zorganizowanej zbrodni”. (…)

„Przekroczyliśmy bramę obozową, nad którą widniał napis: »Arbeit macht frei«, choć właściwszy byłby: »Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją«”. Dachau był obozem w znacznej mierze przejściowym, w którym więźniowie odbywali dziesięciotygodniową kwarantannę. 1 sierpnia wytypowano ks. Ludwika do transportu do Gusen, dokąd przewieziono go następnego dnia. (…) W obozie w Gusen toczyło się też życie religijne, zorganizowane duszpasterstwo. Posługi kapłańskie miały charakter indywidualny. Księża spowiadali się nawzajem, ale też i świeckich więźniów. Jednak drogę posługi duszpasterskiej torowała osobista znajomość więźnia.

Ks. Ludwik Bielerzewski uważany był za proboszcza Gusen. Rozgrzeszał zbiorowo i indywidualnie, zaopatrywał sakramentalnie umierających. Szczególnie zajmował się przebywającymi w obozie klerykami. Chrzcił Żydów, błogosławił chętnych przed wyjściem do pracy.

(…) „Umocnieniem mej wiary w to, że przeżyję obóz i doczekam wolności, stał się niezwykły sen, tak jasny i wyrazisty, że utrwalił się w mej pamięci mocniej niż niejedno wydarzenie przeżyte na jawie”.

Portret ks. Ludwika Bielerzewskiego | Fot. archiwum parafii w Brodach

(…)  Ks. Bielerzewski śnił, że zobaczył na scenie niezwykle realistyczny obraz Serca Pana Jezusa. Widział też siebie klęczącego i pytającego Pana, czy przeżyje obóz. W odpowiedzi zobaczył sceny, stanowiące fragment jego życia w przyszłości. Życia już po obozie. Był to wizerunek Najświętszej Marii Panny z Dzieciątkiem, malowany na złotym tle oraz „dom o jasno tynkowanych ścianach. Ku wejściu wiodą półokrągłe stopnie, balkon opiera się na czterech filarach, nad nim – płaskorzeźba Maryi z Dzieciątkiem, podobnej do wizerunku tej malowanej na złotym tle. Po lewej stronie domu widzę miejską ulicę z rzędem latarni gazowych”.

Wizja ta po wojnie przybrała realne kształty. Po powrocie do Polski. ks. Ludwik objął parafię św. Andrzeja Apostoła w Brodach. Wszedł do modrzewiowego kościoła, aby pokłonić się Panu. W środku panował mrok. Po krótkiej modlitwie, gdy wzrok przywykł mu do ciemności, ujrzał główny ołtarz, a w nim obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem na złotym tle. Ten sam wizerunek, o którym śnił w Gusen. Budynek plebanii parafii w Brodach, wejście z kolumnami, balkon i płaskorzeźba to duga scena wizji z Gusen.

Na ganku domu parafialnego w Brodach | Fot. archiwum parafialne w Brodach

Ulica z gazowymi latarniami zapowiadała parafię św. Michała Archanioła w Poznaniu, w której ks. Ludwik Bielerzewski duszpasterzował do 1977 roku, ale mieszkał aż do śmierci w 1999 roku. (…)

Nie zaczął nigdy spotkania, zabawy z dziećmi, jeśli nie poprzedził ich modlitwą w kościele. Podobnie na zakończenie spotkania zawsze szedł z dziećmi do kościoła. Nie wysyłał ich samych – a teraz idźcie się pomodlić, bo ja muszę coś tam. On był na modlitwie z nimi. I zawsze przy takiej okazji udzielał katechezy. Gdy nie było pogody, padał deszcz, dzieci bawiły się z proboszczem na plebanii w chowanego. Nawet dziś, gdy formy duszpasterstwa tak bardzo się różnią od tych z tamtych lat, niewielu proboszczów zdecyduje się na tak pojętą katechizację. Krótko mówiąc, w latach 1946–1952, gdy proboszczem w Brodach był ks. Ludwik Bielerzewski, dzieci bawiły się ze swoim duszpasterzem na plebanii, mimo że w świadomości wiernych to był budynek, do którego „zwykły człowiek” raczej nie wchodził. (…)

Pożegnanie ks. Bielerzewskiego | Fot. archiwum parafialne w Brodach

Dziś nikogo nie dziwi, że ksiądz zabiera dzieciaki z parafii i idzie z nimi na pielgrzymkę, jedzie na wycieczkę czy wspólny wypoczynek. Takie relacje z wiernymi stały się normą. Ale jeszcze w czasach Karola Wojtyły wyjazd z młodzieżą na kajaki bardzo szokował. Ksiądz Ludwik instynktownie czuł, że dzieci i młodzież wymagają innego rodzaju katechizacji niż dorośli. Taką drogę ewangelizacji przyniósł nam dopiero Sobór Watykański II, a więc rok 1962.

Postanowienia posoborowe nie mogły być zrealizowane z dnia na dzień. To był i jest długotrwały proces. Do dziś uczymy się nowego miejsca duchownych i zaangażowania ludzi świeckich w Kościele. W tym kontekście dopiero widać, jak bardzo ks. Ludwik Bielerzewski wyprzedzał duszpastersko swoją epokę, i to o całe dekady. W Brodach był tylko sześć lat. Dzięki temu jednak parafinie modlili się i wzrastali w wierze pod kierunkiem żarliwego i pobożnego, ale też nowoczesnego, w sensie form duszpasterskich, kapłana.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Ksiądz Ludwik Bielerzewski” znajduje się na s. 4 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Ksiądz Ludwik Bielerzewski” na s. 4 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

1150 lat temu odprawiano w dzisiejszej Polsce Mszę św. w rycie słowiańskim / Tomasz Wybranowski, „Kurier WNET” 44/2018

Rościsław chciał pokazać, że „chrześcijaństwo nie jest religią niemiecką”. By zrealizować swój wielki plan, sprowadził na swój dwór w 862 r. misjonarzy z Bałkanów, wśród nich Cyryla i Metodego.

Tomasz Wybranowski

1150 rocznica pierwszej Mszy Św. w rycie i języku słowiańskim

Święci Cyryl i Metody – patroni Polski i pierwsi apostołowie „słowiańscy”

Dzieje naszego dumnego narodu, tak jak i jego literatura, to pasmo burzliwych poszukiwań odpowiedzi na proste zdawałoby się pytanie: „Kim jesteśmy tak naprawdę, Bracia Polacy?” Sam zacząłem zastanawiać się nad dziejami polskiej duszy, kiedy po raz pierwszy przeczytałem Kronikę polską Galla Anonima.

Moją uwagę zwróciła końcowa część Pieśni o śmierci Bolesława:

Wszyscy ze mną czcijcie pogrzeb męża tej zacności:
Bogacz, nędzarz, ksiądz czy rycerz, i wy, kmiecie prości,
Czy kto rodem jest z słowiańskich, czy z łacińskich włości!
Czytelniku, niech ma prośba nie będzie daremną:
I ty wzrusz się i łzę wylej, choćby potajemną!
Bo nieludzki byłbyś wielce, byś nie płakał ze mną!

„Sclavi” i „Latini” – ten zdecydowany podział żałobników, którzy opłakiwali króla Bolesława, spędzał i spędza sen z powiek wybitnym mediewistom. Jak było naprawdę? Czy wierzyć zapisom kroniki Żywot św. Metodego (Legenda Panońska)? Najpierw musimy określić historyczne ramy okresu przełomu. Trzeba przy tej okazji zachować ostrożność, by nie ulec pewnemu schematowi.

Dla większości Polaków data roku 966 jest niepodważalna: w tym roku Polska przyjęła chrzest. Należy jednak także uznać za fakt historyczny twierdzenia, że myśl chrześcijańska docierała nad górną Wisłę znacznie wcześniej niż nad Wartę. I znacznie wcześniej niż przed rokiem 966.

Na długo przed Rokiem Pańskim 966

Plemię Wiślan zostało podporządkowane sobie przez Państwo Wielkomorawskie (ok. 877–880 r.), którym władał Świętopełk Wielki. Ziemia Wiślan pozostała w jego terytorium aż do roku 906, kiedy to najazd Węgrów położył kres Państwu Wielkomorawskiemu. Akcję misyjną w tamtym czasie prowadzili wysłannicy biskupstwa w Ołomuńcu. Oto, co zapisano w hagiografii św. Metodego:

„Miał Metody dar proroczy i wiele sprawdziło się z jego przepowiedni, z których tylko jedną lub dwie tu wymienimy. Pogański książę, potężny bardzo, siedząc w Wiśle [czy w Wiślech] urągał chrześcijanom i szkody im wyrządzał. Posławszy więc do niego, kazał mu [Metody] powiedzieć: dobrze by było, synu, abyś się dał ochrzcić dobrowolnie na swojej ziemi, bo inaczej będziesz w niewolę wzięty i zmuszony przyjąć chrzest z ziemi cudzej; wspomnisz moje słowo. Tak też się stało”.

Prawdopodobny najwiekszy zasieg Panstwa Wielkomorawskiego za ksiecia Swietopelka ok. roku 880 \ Fot. Wikipedia

Ten urywek tekstu wzniecał (i wciąż rozpala) ożywione dyskusje. Zadać trzeba kluczowe pytanie w ogniu tego sporu, w jaki sposób i kiedy doszło do ochrzczenia księcia Wiślan? Karol Potkański w książce Lechici, Polanie, Polska broni tezy, że „pokonany przez Świętopełka książę w latach 877-879 został wzięty do niewoli i ochrzczony na Morawach, a jego kraj wcielony do państwa wielkomorawskiego. Pozwoliło to objąć kraj Wiślan misją arcybiskupa Metodego”.

Józef Widajewicz, sukcesor myśli Potkańskiego, w opracowaniu Państwo Wiślan dowodzi, że na terytorium państwa księcia Wiślan przeniknęło chrześcijaństwo także z Moraw. W oparciu o liczne badania twierdzi, że w państwie Wiślan „działała organizacja kościelna, której istnieniu nie zagrażała dość chwiejna sytuacja społeczno-polityczna. Podlegać miała ona sufraganowi Metodego, niejakiemu Wichingowi (inne źródła podają imię Wicking, o nim za chwilę), zaś po jego śmierci słowiańskiemu Prohorowi i łacińskiemu Prokuffowi”.

W tomie IV Encyklopedii historycznej świata sporo miejsca autorzy poświęcili rytowi słowiańskiemu, czyli słowiańskiej odmianie obrządku stworzonej przez świętych Cyryla i Metodego.

Warto dodać, że już w roku 831 chrzest przyjął Mojmir I, założyciel Państwa Wielkomorawskiego (powstałego w wyniku połączenia Księstwa Morawskiego i Księstwa Nitry w roku 833 – T.W.), ojciec Rościsława. Do połowy IX wieku główną siłą ewangelizującą te tereny było duchowieństwo niemieckie. Jak podaje Historia Kościoła: „teren Wielkich Moraw był także uważany za obszar misyjny metropolii salzburskiej”.

Euchologion – pierwszy słowiański brewiarz i mszał

Walka z pogańskimi zwyczajami i obrzędowością szła bardzo opornie. Bez wątpienia wielkim problemem była bariera językowa, jaka dzieliła autochtonów od misjonarzy niemieckich. Państwo Wielkomorawskie było areną ścierania się chrześcijaństwa zachodniego ze wschodnim, mającego swoje umocowanie w Konstantynopolu. W zgodnej opinii obu frakcji: „kto przejmie rząd dusz nad Państwem Wielkomorawskim, ten otworzy sobie drogę ku innym słowiańskim krainom”.

Ta idea przyświecała księciu wielkomorawskiemu Rościsławowi zasiadającemu na tronie w Welehradzie. Rościsław za wszelką cenę chciał pokazać, że „chrześcijaństwo nie jest religią niemiecką”.

By zrealizować swój wielki plan, sprowadził na swój dwór w 862 r. misjonarzy z Bałkanów, wśród nich Cyryla i Metodego. Sprzyjali mu cesarz bizantyński Michał II i papież Mikołaj I.

Ten ostatni udzielił misjonarzom zezwolenia na dzieło przetłumaczenia Ewangelii na „język Słowian”. Warto w tym miejscu wspomnieć o księdze, która była w połowie mszałem, w połowie zaś brewiarzem. Nosiła nazwę Euchologion. W opinii wielu badaczy epoki, znane fakty i potwierdzone daty związane z działalnością Braci Sołuńskich nie rozwiewają wątpliwości związanych ze słowiańską liturgią. W oparciu o zachowany, choć niekompletny wspomniany już Euchologion, podejmowane są próby odtworzenia liturgii sprawowanej w języku słowiańskim na przełomie wieków VIII i IX. Mimo licznych sporów, udało się w końcu ustalić, że Euchologion słowiański z Synaju łączy w sobie dwie tradycje liturgiczne: „katedralną z Konstantynopola” (z kilkoma zapożyczeniami z liturgii zachodniołacińskiej) i monastyczną.

Bolesław Kumor dla udowodnienia hipotezy o odprawianiu liturgii mszy św. w rycie bizantyńskiej na Morawach podaje także fakt, że książę Rościsław, wysyłając w roku 862 poselstwo do cesarza Michała III z prośbą o przysłanie misjonarzy znających język słowiański, dokonał „zdecydowanego wyboru religijno-politycznego”. Misjonarze przysłani z Bizancjum mieli uniezależnić go od wpływów Kościoła niemieckiego i łacińskiej misji.

Ojciec Jakub w witrynie Kosciol.pl napisał: „Konstantyn i Metody do nowego wyzwania podeszli zupełnie poważnie. Jeszcze przed wyprawą młodszy z braci opracował alfabet zwany głagolicą. Do dziś językoznawcy nie mogą wyjść z podziwu nad genialnością tego dzieła. Litery tego alfabetu w sposób doskonały uchwyciły wszelkie odcienie dźwiękowe. Zaraz po opracowaniu alfabetu przetłumaczył na język połodniowomacedoński (wtedy różnica między nim a używanym na Morawie była prawie żadna) całą Ewangelię. Następnie w 863 roku wraz z Metodym oraz innymi pomocnikami (z imion znani są tylko: Klement, Naum, Sawa, Angelar) wyruszyli na misję swego życia”.

Cyryl i Metody dają fundament pod obrządek rzymsko-słowiański. W grudniu roku 867 papież Hadrian II, niespełna miesiąc po śmierci swojego poprzednika Mikołaja I, pomimo sprzeciwu części duchowieństwa, zaakceptował ryt słowiański na obszarze Moraw i Panonii.

Pierwsza Msza Św. w języku Słowian i uwięzienie św. Metodego

Na początku 868 r. w kościele pod wezwaniem Matki Bożej Większej Hadrian II odprawił wraz z Cyrylem i Metodym Mszę św. w nowym rycie. Po śmierci Cyryla w 869 r. papież powtórnie potwierdził ryt słowiański specjalną bullą Gloria in Excelsis Deo. Metody z nadania papieża otrzymał funkcję legata. Spokój i „szczęśliwość boża” nie trwały jednak długo.

Niemieckie duchowieństwo knuło przeciwko nowemu rytowi (obrządkowi). Na prawie trzy lata został uwięziony i popadł w niełaskę w roku 870 r. sam Metody. Arcybiskup Salzburga Adalwin potępił stanowczo sposób działań Metodego podczas synodu w Ratyzbonie. Pod pozorem pojednania „w duchu misyjnego nawracania Słowian” Adalwin uwięził Metodego w lochach jednego z klasztorów w Bawarii. Arcybiskup Salzburga nigdy nie pogodził się z faktem utraty swoich wpływów w Panonii i Morawach. Dopiero interwencja papieża Jana VIII, dwa i pół roku po uwięzieniu, przyniosła Metodemu wolność.

W tym czasie tron w Welehradzie, w wyniku intryg i przewrotu, przejął Świętopełk, który zamierzał sprzyjać „biskupom z zachodu”. Jako dar „dobrej woli” wydał Rościsława Bawarom, którzy oślepili go i do końca życia osadzili w więzieniu.

Święci Cyryl i Metody na obrazie Jana Matejki z roku 1885 | Fot. Wikipedia

Za panowania Świętopełka obrządek słowiański był wypierany przez ryt łaciński. Warto dodać, że w roku 875 Świętopełk uzależnił od siebie ziemie Wiślan, Opolan oraz Golęszyców. W następnym roku włączył do Państwa Wielkomorawskiego także ziemie zamieszkałe przez Lędzian, aż do granicy na rzece Bug. Jak podaje Henryk Łowniański, w latach 877–881 Państwo Wielkomorawskie opanowało i uzależniło m.in. Małopolskę i Dolny Śląsk. Zdaniem autora pozycji Początki Polski, następcy św. Metodego aż do roku 885 (lub 886) wyruszali z misjami na teren obecnej zachodniej i centralnej Polski. Następnie w latach 879 do 885 uczniowie Metodego podjęli misję nad Wisłą i nad Odrą.

Papież Jan VIII wznowił działalność misyjną na Morawach i specjalną bullą uznał [po raz kolejny] ryt słowiański. Nie mógł jednak nie liczyć się z potężnymi wpływami biskupów niemieckich. Wedle zasady „aby wilk był syty i owca cała”, Jan VIII potwierdził wszystkie nadane Metodemu przywileje, ale jednocześnie obłaskawiał kler niemiecki. Sufraganem biskupa Metodego został mianowany Wicking (Witching), który swoją posługę pełnił w Nitrze (obecnie miasto na Słowacji).

Papież Szczepan V i sprzyjanie biskupom niemieckim

Po śmierci Jana VIII stolicą apostolską zarządzał papież Marynus I. Działalność misyjna na Morawach i Bałkanach trwała. Przynosiła znakomite efekty. Nie było rozlewu krwi ani pożóg i zgliszcz w cieniu krzyża. Nie podobało się to niemieckiemu duchowieństwu, które za wszelką cenę chciało odzyskać swoje wpływy w tej części kontynentu. Stosowna pora nadeszła. Oto umarł Marynus I, a wkrótce po nim i jego następca Hadrian III. Umarł także biskup Metody (6 kwietnia 885 roku). Na tron stolicy Piotrowej wstąpił papież Szczepan V, który ulegał coraz bardziej biskupom niemieckim. Papieża wprowadził celowo w błąd wspomniany już sufragan Wicking (Witching):

„Wiching pośpieszył do Rzymu (ponownie z podrobionymi dokumentami) przekonać nowego papieża Szczepana V, że jego poprzednik zabronił liturgii słowiańskiej, a sam Metody nie miał prawa wyznaczać następcy. Papież, przekonany o tym, wysłał Świętopełkowi bullę Quia te zelo fidei, w której zakazał sprawowania Najświętszej Ofiary w języku Słowian”.

Uczniów biskupa Metodego przegnano z Państwa Wielkomorawskiego. Zdobywający coraz większą popularność obrządek słowiański zastąpiono łacińskim. Rozproszonych i prześladowanych uczniów biskupa Metodego przyjął na swój dwór m.in. Borys I, car Bułgarii. Kilka lat później synod w Presławiu uznał liturgię słowiańską za powszechnie obowiązującą.

Książę Mojmir II obrońcą słowiańskiej hierarchii

Sytuacja zmieniła się także w Państwie Wielkomorawskim. Po śmierci Świętopełka władzę przejął książę Mojmir II, który przywrócił na Morawach słowiańską hierarchię kościelną z jej liturgią. Na prośbę księcia papież Jan IX zezwolił, aby metropolitą morawskim został najpilniejszy uczeń Metodego – Gorazd. Powołano do życia także dwa nowe biskupstwa – sufraganie. Siedziba jednej z nich, jak przypuszcza ks. Wincenty Zaleski SDB, mogła znajdować się w Krakowie.

W roku 906 Państwo Wielkomorawskie przestało istnieć. Ekspansywność niemieckiego duchowieństwa i możnych, wewnętrzne spory i kłótnie, a przede wszystkich najazd Węgrów położyły kres istnieniu tego ważnego dla ówczesnej Słowiańszczyzny państwa. Węgierscy najeźdźcy, którzy osiedlili się w całej Dolinie Panońskiej, wbili skuteczny klin między zachodnich i południowych Słowian. Wkrótce Czechy oddzieliły się od Wielkich Moraw i stały się lennikiem książąt niemieckich. Sufragan Wicking, mający oparcie w papieżu, przepędził prawowitego następcę Metodego – Gorazda. Czechy, Morawy i Panonię musieli także opuścić duchowni słowiańscy. Wicking wprowadził na ich miejsce duchownych niemieckich i oficjalnie ogłosił liturgię łacińską jako ogólnie obowiązującą.

Ks. Biskup dr Stanisław Andrzej Gądecki w artykule Chwalić Boga własnym głosem stwierdza: „mimo przyjęcia zwierzchności niemieckiej – misja słowiańska działała w Czechach jeszcze przez cały X wiek. (…) Dzieło św. Cyryla i św. Metodego nie upadło. Jego językiem w liturgii posługuje się ok. 250 milionów prawosławnych i kilka milionów grekokatolików”.

Zamiast epilogu

W leciwym opracowaniu dziejów Kościoła polskiego (ale także i reformacji) pióra Władysława Szczęśniaka natrafiłem na taką oto wzmiankę: „W 949 Morawianie założyli na Kleparzu pod Krakowem kościół św. Krzyża z zachowaniem liturgii i języka narodowego”. W. Szczęśniak traktuje tę wzmiankę jako fakt historycznie niepotwierdzony. Zastanawia się także, dlaczego inni historycy i dziejopisarze tamtych czasów (wymienia m.in. Saksończyka Thietmara i jego Kronikę oraz Wincentego Kadłubka) nie piszą ani słowa o obrządku słowiańskim. Dochodzi do wniosku, że „przypuszczalna tendencyjność i wyrachowanie łacinników w przemilczeniu o niemiłym im obrządku słowiańskim kończyła się z chwilą, kiedy naród polski i jego książę od dawna zostali łacinnikami. Nie tylko bowiem Thietmar milczy o obrządku słowiańskim Polaków, ale milczy o nim Gall Anonim i wszyscy późniejsi kronikarze nasi XIII i XIV wieku: Mistrz Wincenty, Bogufał, Chronica Polonorum i in. Co zaś mówiły o tej sprawie zaginione dziś roczniki polskie XI wieku, tego nikt nie wie” – kończy swój wywód.

Jedno jest pewne: początki katolicyzmu na polskich ziemiach kryją jeszcze niejedną tajemnicę. Warto wiedzieć, że święci Cyryl i Metody jako jedni z pierwszych widzieli wielką potrzebę wybicia się na niezależność od biskupstw i jurysdykcji niemieckich, w duchu słowiańskiego języka, ducha i wolności.

Artykuł Tomasza Wybranowskiego pt. „1150 rocznica pierwszej Mszy Św. w rycie i języku słowiańskim” znajduje się na s. 16 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Wybranowskiego pt. „1150 rocznica pierwszej Mszy Św. w rycie i języku słowiańskim” na s. 16 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Francja: sporny pomnik Jana Pawła II w Ploërmel zostanie przesunięty o ok. 20 metrów

W trzy miesiące po decyzji francuskiej Rady Stanu, żądającej usunięcia krzyża z pomnika św. Jana Pawła II w Ploërmel, miejscowe władze uzgodniły przeniesienie go na plac pobliskiej szkoły katolickiej.

Decyzję w tej sprawie władze samorządowe przegłosowały 1 marca. Diecezja Vannes w Bretanii (departament Morbihan), na której terenie leży ta miejscowość, będzie musiała jednak wykupić obiekt od władz samorządowych za 20 tys. euro.

7,5-metrowy pomnik – dzieło rosyjskiego rzeźbiarza (pochodzenia gruzińskiego) Zuraba Ceretelego – stanął w 9-tysięcznym Ploërmel w 2006 i początkowo nie budził żadnych kontrowersji. Z czasem jednak środowiska laickie i wolnomyślicielskie zarówno w tym regionie, jak i w całej Francji zaczęły domagać się usunięcia jeśli nie całego monumentu, to przynajmniej wieńczącego go krzyża. Powoływano się przy tym na przepisy z 1905 o rozdziale Kościoła od państwa i o jego świeckości, zabraniające m.in. „stawiania lub umieszczania jakichkolwiek symboli religijnych na pomnikach lub w miejscach publicznych”.

W następstwie tej ostrej i zaciekłej kampanii Rada Stanu – najwyższy sąd administracyjny Francji – nakazała 25 października ub.r. usunięcie krzyża z pomnika lub całkowity jego demontaż, dając władzom miasteczka pół roku na wykonanie tego orzeczenia. Przeciwko temu zaprotestowało wiele miejscowych środowisk katolickich, a także mieszkający we Francji Polacy. Ówczesny rząd Polski premier Beaty Szydło wyraził gotowość sprowadzania pomnika do naszego kraju, z podobnymi inicjatywami wystąpiły też niektóre miasta, np. Siedlce i Rzeszów.

Tymczasem 1 marca wieczorem władze Ploërmel porozumiały się z diecezją Vannes, która za 20 tys. euro zobowiązała się wykupić obiekt (który był darem Ceretelego!) i przenieść go na odległy o ok. 20 metrów dziedziniec prywatnej szkoły katolickiej Najświętszego Serca. Miejscowy mer Patrick Le Diffon zapewnił, że w nowym miejscu pomnik będzie równie dobrze widoczny, jak dotychczas – koło parkingu na głównym placu miasteczka. Koszty przeniesienia monumentu pokryje Kościół.

Jak na razie antyklerykalna Federacja Wolnomyślicielska z Morbihan, która była główną inicjatorką protestów przeciw krzyżowi, nie przewiduje żadnych działań związanych z najnowszą decyzją władz.

Pomnik składa się z posągu polskiego papieża w paliuszu i z rękami złożonymi w geście modlitwy, nad którym rozciąga się łuk z krzyżem na szczycie. Jest to nawiązanie do łuku tęczy, który w dawnych świątyniach romańskich i gotyckich oddzielał nawę główną od prezbiterium i też zwykle był zwieńczony krucyfiksem.

 

Źródło: KAI

Niestrudzony w posłudze. Pożegnanie zasłużonego kapłana diecezji gdańskiej ks. Infułata Stanisława Bogdanowicza

Bez najmniejszych wahań był z ludźmi. Nie był tam dla poklasku, dla kamer, dla jakiejkolwiek postaci klakierstwa. Wiedział, że bez tych wartości nie da się zbudować Polski sprawiedliwej i wolnej.

Anna Kołakowska

Wychowywał się w bardzo patriotycznej rodzinie, o tradycjach powstańczych i zdecydowanie antykomunistycznych. Patriotyzm, głęboka pobożność i pracowitość rodziców kształtowały postawę przyszłego księdza i właśnie te trzy cechy były bardzo mocno widoczne w jego kapłańskiej posłudze.

Ojciec ks. Infułata Jan Bogdanowicz, choć ukończył zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej pod zaborem rosyjskim, był pierwszym i doskonałym nauczycielem historii ojczystej. Czytał bardzo dużo książek i potrafił barwnie opowiadać o dziejach Polski, o jej królach, uczył też dzieci piosenek ułańskich. Stąd właśnie wśród jego dzieci i wnuków wzięło się zamiłowanie do historii. Wspierał także wileńskich partyzantów podczas wojny i gościł ich często w swoim domu.

W 1946 r. Stanisława i Jan Bogdanowiczowie razem z piątką dzieci musieli opuścić ukochane Kresy i wraz z transportem repatriacyjnym, po trwającej kilka tygodni podróży przyjechali do Gdańska. Zamieszkali na Krakowcu. Jak napisał w swoich wspomnieniach ks. Infułat, pierwszą rodzinną wyprawę odbyli na Westerplatte, gdzie rodzice wspominali wrzesień 1939 r. Przypominali sobie i dzieciom komunikaty radiowe o bohaterskich obrońcach polskiej składnicy wojskowej, których słuchali przy odbiornikach na odległej od Gdańska Wileńszczyźnie. (…)

Fot. Artur Andrzej, Wikipedia

Prokurator Maślanko zarzucał ks. Bogdanowiczowi rozpowszechnianie „nieprawdziwych” wiadomości o „krępowaniu sznurami kopii obrazu Matki Boskiej, co miało na celu wywołanie niepokoju publicznego wśród mieszkańców Wojciechowa i okolicznych wsi, co mogło przynieść nieobliczalne konsekwencje i zakłócenie porządku publicznego”. Wyrok 10 miesięcy więzienia z zawieszeniem na dwa lata zapadł po sześciu miesiącach aresztu. Więzienie ks. Bogdanowicz przetrwał z godnością i tak też traktowany był przez współosadzonych, wobec których potajemnie pełnił posługę kapłańską. (…)

Gdy w Trójmieście tworzyła się opozycja demokratyczna, powstały WZZ-ty, RMP, ROPCiO – stał się ich nieformalnym kapelanem, w czym poprzedził go wcześniejszy proboszcz kościoła Mariackiego, ks. Józef Zator Przytocki.

Ksiądz Infułat Zator Przytocki ps. Czeremosz był kapelanem Armii Krajowej, więźniem komunistycznego reżimu, który na początku ubeckiego śledztwa przyrzekł sobie: „Jestem żołnierzem Kościoła katolickiego, muszę zawsze i wszędzie zachować równowagę wewnętrzną. Pesymizmowi poddawać mi się nie wolno. Muszę przetrwać ze spokojem wszystko, co mnie spotka”. Zmarł w 1978 r., a jego następca kontynuował to, co on rozpoczął. Ks. Bogdanowicz, tak jak jego poprzednik, odprawiał w ważne narodowe rocznice msze za Ojczyznę i wspierał opozycję demokratyczną. Gdy 3 maja 1980 r. zostali aresztowani Dariusz Kobzdej i Tadeusz Szczudłowski, ich koledzy, za zgodą ks. Bogdanowicza, w każdą niedzielę po wieczornej Mszy Św. odmawiali w ich intencji i w intencji innych więźniów politycznych różaniec przed obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, zawieszonym w jednej z kaplic bocznych Kościoła Mariackiego. (…)

Na Komendzie Wojewódzkiej Milicji przez dwie godziny esbecy namawiali go, aby podpisał tzw. lojalkę i straszyli uwięzieniem. Stanowczo odmówił, a w końcu po dwóch godzinach przedłużającego się przesłuchania, z typowym dla siebie poczuciem humoru, a jednocześnie zachowując powagę, powiedział: Albo mnie aresztujcie, albo wypuszczajcie, bo wyjeżdżając z kościoła, powiedziałem wiernym, że jeśli nie wrócę do dwunastej, mają uderzyć w dzwony. Oczywiście natychmiast został wypuszczony i już następnego dnia znowu był w stoczni ze strajkującymi robotnikami. (…)

Wielkie sprawy w jego posłudze nigdy nie zasłaniały mu prostego, często ubogiego człowieka. Niech podsumowaniem wspomnienia o ks. Stanisławie Bogdanowiczu będą dwie sceny. Przed kliku laty jednemu z gdańskich bezdomnych, których ks. Infułat zawsze wspierał i którym pomagał, spodobał się kapelusz na głowie kapłana. Ksiądz Infułat bez wahania zdjął go i ofiarował bezdomnemu. A kiedy ten człowiek umarł i ksiądz Bogdanowicz odprowadzał go na cmentarz, wzruszył się bardzo, ponieważ zmarły leżał w ofiarowanym mu niegdyś kapeluszu.

Druga scena miała miejsce podczas pogrzebu ks. Bogdanowicza. Pośród ogromnej rzeszy ludzi, żegnających złożone w trumnie na katafalku ciało kapłana, podeszła bardzo stara, mocno zgarbiona i z trudem poruszająca się kobieta. Wyglądała jakby miała sto lat. Jej malutka postać bardzo długo stała przy trumnie, wspierając się o nią. Kilka razy chciała odejść, ale jednak cofała się, żeby jeszcze chwilkę postać.

Cały artykuł Anny Kołakowskiej pt. „Niestrudzony w posłudze” znajduje się na s. 17 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Anny Kołakowskiej pt. „Niestrudzony w posłudze” na s. 17 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Wspólnota Ruchu Lednickiego zachęca do modlitwy za papieża Franciszka

„Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!”. Tak została nazwana inicjatywa w odpowiedzi na wezwanie Ojca Świętego do modlitwy za niego.

Akcję patronatem honorowym objął przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki. Inicjatywa jest zaplanowana na 11 marca i zachęca do włączenia się w modelitewny łańcuch, który otoczy papieża Franciszka w piątą rocznice jego pontyfikatu.

5 lat pontyfikatu Ojca Świętego Franciszka mija 13 marca 2018 roku. Już ponad 25 grup zorganizowanych oraz dziesiątki osób w całej Polsce zadeklarowały, że w niedzielę 11 marca będą się modlić za Ojca Świętego Franciszka. Uczestnicy akcji stworzą modlitewny łańcuch, który otoczy Papieża. Jest to odpowiedź na wezwanie Ojca Świętego do modlitwy za Niego. Pomysłodawcą akcji jest Rafał Orzechowski, członek Ruchu Lednickiego w Grajewie, który miał okazję spotkać się z Ojcem Świętym w 2017 roku.

Podczas przekazania symboli ŚDM przez Polaków młodzieży z Panamy Papież powiedział do niego: „Ja się modlę za Ciebie, a ty módl się za mnie”. „Uważam tę umowę za obowiązującą” – powiedział Rafał Orzechowski, zapraszając do włączenia się w modlitwę za Ojca Świętego.

„Zapraszamy wszystkie środowiska: ruchy, stowarzyszenia, nie tylko młodzieżowe, ale także ludzi dorosłych, zgromadzenia zakonne, abyśmy 11 marca zjednoczyli się na wspólnej modlitwie” – zachęca Orzechowski.

Modlitwa w intencji papieża Franciszka w niedzielę 11 marca jest już zaplanowana m.in. w Warszawie, Krakowie, Gnieźnie, Poznaniu, Łapach, Hrubieszowie czy Zambrowie. „Modlić się można wszędzie – w kościele, szkole, parku. Ważne, aby otoczyć tego dnia kochanego Papieża modlitwą” – zachęcają inicjatorzy akcji. Proponują, aby tego dnia odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego za Franciszka. Włączyć się w inicjatywę można, wypełniając specjalny formularz, indywidualnie lub jako grupa. W Internecie dostępna jest również regularnie aktualizowana mapa miejsc modlitwy.

Wspólnota Ruchu Lednickiego – największa wspólnota katolickiej młodzieży w Polsce która działa przy poznańskim klasztorze oo. Dominikanów. Program formacyjno-edukacyjny Wspólnoty powstał na podstawie ośmiu przemówień, które św. Jan Paweł II kierował do młodzieży gromadzącej się na Polach Lednickich w latach 1997-2004.

 

KAI/DK

Bp Guzdek o Żołnierzach Wyklętych: To oni wsiewali w serca rodaków ziarno nadziei na lepszą przyszłość

Obchody ku czci Żołnierzy Niezłomnych zakończyły się Mszą św. sprawowaną w archikatedrze św. Jana Chrzciciela, której przewodniczył kard. Kazimierz Nycz. Homilię wygłosił bp polowy Józef Guzdek.

Na początku Mszy św. kard. Nycz podkreślił, że Msza św. na zakończenie obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych powoli staje się tradycją dlatego, że od 2011 r. uczestnicy spotykają się na wspólnej Eucharystii po zakończeniu apelu na pl. Piłsudskiego. – Kładziemy na ołtarzu naszą wdzięczność żołnierzom, których nazywamy „wyklętymi”, za ich poświęcenie, za niestrudzoną walkę o wolność Ojczyzny. Modlimy się i prosimy Boga, aby przyjął ofiarę ich życia – powiedział.

W homilii bp Guzdek powiedział, że istnieją „dwie drogi, po których wędrują ludzie: jest droga przekleństwa i droga błogosławieństwa”. – Na pierwszej z nich człowiek postępuje tak, jakby Boga nie było, a nawet działa wbrew Jego woli. Odrzuca ewangeliczne prawo miłości wynosząc na piedestał prawo siły. Nade wszystko liczy się skuteczność w osiąganiu zamierzonych celów nawet za cenę łamania praw człowieka, rozlewu krwi, prześladowania i eksterminacji całych narodów. (…) Są też drogi, po których chodzą ludzie liczący się z Bogiem, Jego wolą i przykazaniami – wygłosił biskup.

Ordynariusz wojskowy przypomniał, że na długo przed wybuchem II wojny światowej hitlerowskie Niemcy i sowiecka Rosja „wybrały drogę przekleństwa”. Podkreślał, że było to skutkiem rugowania tradycyjnych, chrześcijańskich wartości oraz religii z życia społecznego. – Zostały podważone i odrzucone: Dekalog, ewangeliczne wartości i podstawowe prawa człowieka. Mądrość została zastąpiona przebiegłością, prawo zamieniono w bezprawie. Odrzucona została prawda o tym, że życie każdego człowieka i jego godność są święte i nienaruszalne. Prawo miłości zostało zastąpione pragnieniem podboju i chęcią posiadania siły zdolnej łamać wszelkie przeszkody – mówi.

Biskup polowy podkreślił, że po zakończeniu II wojny światowej Polska znalazła się w sowieckiej strefie wpływów. – W sytuacji ponownego zniewolenia część naszego społeczeństwa nie dała się przekonać ani też przekupić nowej władzy. Wielu żołnierzy nie złożyło broni. Ocaleli nie po to, aby żyć, ale by dać świadectwo. Zbrojne antykomunistyczne podziemie podjęło walkę z tymi, którzy gorliwie zaprowadzali nowy porządek w zniewolonej Ojczyźnie. To oni wsiewali w serca rodaków ziarno nadziei na lepszą przyszłość i czynem zbrojnym przypominali: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy…” – powiedział. Jak podkreślił bp Guzdek „wychodzący dziś z cienia zapomnienia” Żołnierze Niezłomni wybrali walkę – najbardziej radykalną formę sprzeciwu.

Zdaniem ordynariusza wojskowego „wszyscy jesteśmy zobowiązani do dalszego wysiłku w celu poznawania prawdy o ponurych i mrocznych czasach sowieckiej dominacji w powojennej Polsce”. – Mamy moralny obowiązek kontynuować prace w celu odnalezienia, zidentyfikowania i godnego pogrzebu wszystkich ofiar komunistycznego reżimu. Ponadto dokonane bezprawie woła o zadośćuczynienie i sprawiedliwość. Dlatego też potrzebne jest nam nadal rzetelne podejście do przeszłości, które niczego nie pokrywa milczeniem – powiedział. Dodał, że trzeba „zrobić krok w kierunku zrozumienia, dlaczego do tego doszło”. – Jesteśmy moralnie zobowiązani dociekać przyczyn tych zbrodniczych czynów – dodaje.

Biskup Guzdek powtórzył, że przyczyną powojennych prześladowań „było odejście od Boga i zdrada ewangelicznych wartości, niepohamowana żądza władzy i chęć narzucenia jarzma niewoli naszemu narodowi przez komunistyczny reżim”. – Postawa naszego pokolenia musi być inna. Przylgnijmy więc do Boga i Jego przykazań! Jedynie na fundamencie prawdy i ewangelicznych wartości oraz wzajemnego poszanowania, dialogu i zgody można budować przyszłość narodu i pomyślność Ojczyzny – zachęcał.

Eucharystię koncelebrowali kapelani wojskowi i duchowni archidiecezji warszawskiej. We Mszy św. uczestniczyli szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, prezes IPN Jarosław Szarek, prezes Instytutu Piłsudskiego prof. Wiesław Wysocki, przedstawiciele Społecznego Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych na czele z prof. Janem Żarynem, który w imieniu komitetu podziękował kard. Nyczowiu i bp. Guzdkowi za sprawowaną Eucharystię.

Apel pamięci odbył się w Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Do prezbiterium archikatedry został wprowadzony poczet sztandarowy Wojska Polskiego i odśpiewany został Mazurek Dąbrowskiego.

Dyrektor Muzeum Archidiecezji Warszawskiej ks. Mirosław Nowak zaprosił na wernisaż wystawy „Epitafium dla Wyklętych. Asamblaż: Słowo, Symbol, Pamięć”. Wystawę można oglądać do końca marca.

Liturgię zakończyła „Pieśń Konfederatów Barskich”, zaśpiewana przez artystów Chóru Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego WP.

 

KAI/DK

Kard. Dziwisz w USA: Jan Paweł II jest dla dzisiejszych chrześcijan wzorem ewangelicznego życia i służby

Wspólna modlitwa uchroniła już wiele rodzin przed rozpadem, pomagając przezwyciężać trudności, których przecież nie brakuje – mówił przebywający w Stanach Zjednoczonych kard. Stanisław Dziwisz.

Kardynał wspomniał o papieżu podczas Mszy św. odprawionej w kościele pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Harrison w stanie New Jersey. Kard. Dziwisz przypominał zebranym w świątyni, że Jan Paweł II od młodości prowadził głębokie życie duchowe, był człowiekiem modlitwy i kontemplacji. „Modlił się samotnie i modlił się z innymi. Sam żył Bogiem i dlatego prowadził innych do Boga” – wspominał, nazywając polskiego papieża „błogosławionym mężem”, który całą ufność i nadzieję pokładał w Bogu.

„Głębokie, nieustanne zanurzenie w Bogu prowadziło św. Jana Pawła II do niezmordowanej służby Kościołowi i światu” – wspominał hierarcha. Podkreślał, że choć Ojciec Święty niósł ogromny ciężar odpowiedzialności, to jednak zachowywał wewnętrzny spokój, nawet w obliczu wielu i poważnych problemów, jakim musiał stawiać czoła jako pasterz Kościoła powszechnego. „W jego sercu i w jego ustach słowa św. Faustyny: „Jezu, ufam Tobie” nabierały szczególnej wymowy i wiarygodności” – zaznaczył i podkreślił wkład Jana Pawła II w głoszenie i rozprzestrzenianie się w Kościele i świecie orędzia Bożego Miłosierdzia.

Zwracając się do obecnych w kościele kapłanów, osobisty sekretarz Jana Pawła II mówił, że księża mogą uczyć się od niego, jak służyć gorliwie ludowi Bożemu w dzisiejszym świecie. Wskazał, że posługa świętego papieża opierała się na dwóch kolumnach: na miłości Boga i na miłości człowieka. „Kapłan musi być zanurzony w Bogu. Musi prowadzić głębokie życie duchowe, umacniane słowem Bożym, codzienną osobistą modlitwą, życiem sakramentalnym. To jest warunek sine qua non” – nauczał hierarcha. Dodał, że przyjaźń z Jezusem, pójście za Nim owocuje zawsze przyjęciem zadania do spełnienia w Jego Kościele.

„On nas posyła do Jego i naszych braci i sióstr, aby im głosić Dobrą Nowinę, aby być dla nich szafarzami życiodajnych sakramentów, aby podejmować dla nich dzieła miłosierdzia. W tej posłudze, podejmowanej gorliwie dzień po dniu, realizuje się nasza miłość bliźniego. Niesiemy im to, co otrzymujemy od Chrystusa. Niesiemy im Jego miłość, Jego słowo, Jego przebaczenie, Jego życie” – mówił, nazywając tę posługę przywilejem kapłańskiego powołania i służby.

Kard. Dziwisz wspomniał także wkład papieża Polaka w duszpasterstwo rodzin, do którego warto wracać wobec kryzysu, jaki dotyka rodziny w dzisiejszym świecie: w Polsce, w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach. Podkreślał, że jest to wielkie wyzwanie dla duszpasterzy, ale przede wszystkim dla małżonków i rodzin. „Nie rozwiążemy kryzysu sami. Ale starajmy się uczynić to, co możemy, każdy na swoim odcinku” – apelował kaznodzieja. Poradził małżonkom i rodzicom, aby wspólnie modlili się ze swoimi dziećmi. „Wspólna modlitwa uchroniła już wiele rodzin przed rozpadem, pomagając przezwyciężać trudności, których przecież nie brakuje w życiu małżeńskim i rodzinnym” – argumentował.

Parafia Matki Boskiej Częstochowskiej w Harrison w stanie New Jersey jest wieloetniczną wspólnotą w archidiecezji Newark. Odprawiane są tu Msze w języku polskim dla polskich imigrantów. Została ustanowiona 6 sierpnia 1908 roku.

 

KAI/DK

Izrael: Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie znowu otwarta dla wiernych

W środę 28 lutego o godz. 4 rano czasu miejscowego ponownie otwarto, po trzech dniach, bramę bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie. „Przywrócono status quo”.

W ten sposób zakończyła się ta bezprecedensowa forma sprzeciwu miejscowych władz trzech Kościołów: prawosławnego, ormiańskiego i katolickiego, zarządzających wspólnie tą świątynią, wobec polityki Izraela. Wspomniane wyznania zarzucają władzom tego kraju prowadzenie „systematycznej kampanii przeciw Kościołom i wspólnocie chrześcijańskiej w Ziemi Świętej i jaskrawe pogwałcenie «status quo»” tego miejsca.

Przy otwarciu bramy obecnych było kilkudziesięciu pielgrzymów i dziennikarzy. Bezpośrednio po wejściu do ponownie otwartej bazyliki rozpoczęło się nabożeństwo w tzw. Kuwuklionie, czyli małej kaplicy nad Grobem Pańskim. Wkrótce potem do świątyni zaczęli przybywać coraz liczniejsi wierni.

„Otworzyłem bramę bazyliki po trzydniowym zamknięciu jej, dzięki tym wszystkim, którzy pomogli przywrócić «status quo»” – powiedział rosyjskiej agencji TASS starszy klucznik tej jednej z najważniejszych świątyń chrześcijańskich świata Wadżih Nusejbe. Wyraził przy tym „wielkie zadowolenie na widok pielgrzymów, którzy tu powrócili”

Bezpośrednią przyczyną zamknięcia bazyliki w niedzielę 25 bm. w południe była zapowiedź rządu izraelskiego podniesienia podatków od nieruchomości, w tym od wspomnianego obiektu oraz ściągnięcia zaległych opłat od różnych Kościołów. 27 bm. po południu urząd premiera Benjamina Netanyahu stwierdził w specjalnym oświadczeniu, że władze wspólnie z Kościołami obecnymi w Ziemi Świętej będą szukały rozwiązań w celu przezwyciężenia punktów spornych. Rozmowy w tej sprawie ma prowadzić specjalnie powołana w tym celu komisja, której przewodniczy izraelski minister ds. współpracy regionalnej Tzachi Hanegbi. W jej skład weszli przedstawiciele ministerstw: finansów, spraw zagranicznych, wewnętrznych i władz Jerozolimy.

Z dokumentu wynika ponadto, że jednocześnie władze Jerozolimy zawiesiły procesy ściągania zaległych podatków z nieruchomości kościelnych na terenie miasta.

Nowo utworzone ciało zajmie się także palącym zagadnieniem prawa własności nieruchomości kościelnych, wydzierżawionych przez wspólnoty chrześcijańskie na długie okresy, do 99 lat, Narodowej Fundacji Żydowskiej. W ostatnich latach same podmioty kościelne – wobec konieczności spłacania własnych zadłużeń – sprzedawały swe majątki wielkim grupom prywatnym, handlującym nieruchomościami.

Od pewnego czasu parlament pracuje nad projektem ustawy, mającej umożliwić Państwu Izrael konfiskatę tego rodzaju działek i nieruchomości, wystawiając je ewentualnie na licytacje, przede wszystkim w celu obrony interesów obecnych dzierżawców. Na razie z myślą o przyszłych rokowaniach między rządem izraelskim a podmiotami kościelnymi zawieszono wszelkie inicjatywy ustawodawcze w tej kontrowersyjnej sprawie.

Oświadczenie kancelarii premiera podkreśla również, iż “Izrael jest dumny, iż jest jedynym krajem Bliskiego Wschodu, w którym chrześcijanie i znawcy wszystkich religii cieszą się pełną wolnością wyrażania swojej wiary”.

Wczoraj po południu także przywódcy miejscowych Kościołów, zarządzających wspólnie bazyliką Grobu Pańskiego, wydali oświadczenie, w którym „wyrazili wdzięczność Bogu” za decyzje ogłoszone przez rząd Izraela oraz „tym wszystkim, którzy działali nieustannie na rzecz utrzymania obecności chrześcijańskiej w Jerozolimie i w obronie «status quo»”. (Chodzi o zasady współżycia różnych wspólnot chrześcijańskich w tym mieście, wypracowane jeszcze w czasach Imperium Ottomańskiego w XIX wieku).

14 lutego władze Jerozolimy zapowiedziały zniesienie tych historycznych uprawnień Kościołów, przede wszystkim zwolnienia ich od podatków oraz zamroziły ich konta na rachunkach bieżących w celu odzyskania zaległości. Na przykład Kościół katolicki winien zapłacić, według wyliczeń żydowskich, około 2,8 mln euro, anglikanie – 1,6 mln, ormiański – 465 tys. i Prawosławny Patriarchat Jerozolimy – 116 tys. euro.

KAI/WJB

Pięć lat temu, o godzinie 20 papież Benedykt XVI zakończył swój pontyfikat

Wiadomość, która wstrząsnęła chrześcijańskim światem została ogłoszona przez papieża 11 lutego 2013 roku. Pontyfikat Benedykta XVI trwał 7 lat, 10 miesięcy i 9 dni.

Ogłaszając swoją decyzję papież Benedykt wskazał datę zakończenia pontyfikatu na 28 lutego o godzinie 20, czyli wraz z zamknięciem drzwi Pałacu Apostolskiego w Castel Gandolfo. Miał wówczas 86 lat.

W blasku zachodzącego słońca śmigłowiec z papieżem na pokładzie wylądował o godz. 17.22 na lądowisku dla helikopterów na terenie papieskiej posiadłości. Rozległo się bicie dzwonów miejscowego kościoła św. Tomasza. Papieża powitali: ordynariusz diecezji Albano bp Marcello Semeraro, przewodniczący Gubernatoratu Państwa Watykańskiego kard. Giuseppe Bertello, sekretarz tej instytucji bp Giuseppe Sciacca oraz przedstawiciele władz Castel Gandolfo.

Samochodem Ojciec Święty przejechał przez ogrody do Pałacu Apostolskiego, po czym wyszedł na jego zewnętrzny balkon, witany owacyjnie przez tłumy zebrane na placu Wolności. Wśród transparentów znalazły się m.in. zapewnienie: „Wszyscy jesteśmy z Tobą” oraz „Twoja pokora uczyniła Cię jeszcze większym”.

W ostatnim przemówieniu wygłoszonym jako papież, Benedykt XVI wyznał: „Drodzy przyjaciele. Cieszę się, że mogę być z wami, otoczony pięknem stworzenia i waszą miłością, która jest dla mnie wielkim pokrzepieniem. Dziękuję wam za waszą przyjaźń i miłość. Wiecie, że mój dzisiejszy dzień jest inny niż wszystkie poprzednie. Nie jestem już, to znaczy nie będę już od godziny 20 Papieżem, najwyższym zwierzchnikiem Kościoła katolickiego. Odtąd będę już tylko pielgrzymem, który rozpoczyna ostatni etap swej ziemskiej wędrówki. Chciałbym jednak z całego serca, z całej duszy, moją miłością i modlitwą, moją refleksją i wszelkimi siłami wewnętrznymi służyć dobru wspólnemu, dobru Kościoła i ludzkości. Życzliwość, którą mi okazujecie, jest dla mnie wielkim wsparciem. Idźmy naprzód mając na względzie dobro Kościoła i dobro świata. Dziękuję. A teraz udzielę z całego serca mojego błogosławieństwa”.

Słowa Ojca Świętego przerywane były oklaskami i okrzykami: „Niech żyje papież!”. Przy niemilknącej owacji Benedykt XVI pobłogosławił zebranych i zniknął we wnętrzu Pałacu Apostolskiego. O godz. 20.00 zakończy się jego pontyfikat.

Przed południem w ostatnim dniu swojego pontyfikatu Benedykt XVI pożegnał się z Kolegium Kardynalskim. Spotkanie z udziałem kilkudziesięciu purpuratów z całego świata odbyło się w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego w Watykanie. Benedykt XVI serdecznie pozdrowił każdego z purpuratów. W krótkim przemówieniu, biorąc za punkt wyjścia doświadczenie uczniów zmierzających do Emaus, powiedział, że także dla niego radością było podążanie w minionych latach wraz z kardynałami „w świetle obecności zmartwychwstałego Pana”. „Chciałbym, wam zostawić prostą myśl, bliską mojemu sercu, myśl o Kościele, jego tajemnicy, który stanowi dla nas wszystkich – możemy powiedzieć – rację i pasję życia” – powiedział Benedykt XVI i nawiązał do słów Romano Guardiniego, napisanych w roku, w którym ojcowie Soboru Watykańskiego II przyjęli Konstytucję „Lumen gentium”. Zaznaczył, że jest ona jemu szczególnie droga, z uwagi na osobistą dedykację. Guardini napisał wówczas: „Kościół nie jest instytucją wymyśloną i stworzoną przy stoliku, ale czymś żywym. Żyje on w ciągu dziejów stając się, jak każda istota żywa, przekształcając się. Jednakże w swej naturze pozostaje taki sam. Jego sercem jest Chrystus”.

Benedykt XVI przypomniał swoje słowa wygłoszone na Placu św. Piotra, w których podkreślił, że Kościół jest żywym ciałem, ożywianym przez Ducha Świętego i rzeczywiście żyje dzięki mocy Boga, jest w świecie, ale nie z tego świata: jest z Boga, Chrystusa, Ducha Świętego. „Widzieliśmy to wczoraj” – powiedział i dodał: „Dlatego prawdziwe jest i wymowne inne słynne wyrażenie Guardiniego: `Kościół budzi się w duszach`. Kościół żyje, rośnie i budzi się w duszach, które – jak Dziewica Maryja – przyjmują Słowo Boże i poczynają przez moc Ducha Świętego. Ofiarowują Bogu swoje ciało i właśnie w swoim ubóstwie i pokorze stają się zdolni do rodzenia Chrystusa w dzisiejszym świecie. Za pośrednictwem Kościoła tajemnica Wcielenia jest obecna na zawsze. Chrystus nadal kroczy poprzez wszystkie czasy i miejsca” – mówił Benedykt XVI.

„Pozostańmy zjednoczeni, drodzy bracia, w tej tajemnicy – powiedział papież – w modlitwie, a zwłaszcza codziennej Eucharystii i w ten sposób służymy Kościołowi i całej ludzkości To jest nasza radość, której nikt nam nie może odebrać”.

„Zanim się z wami pożegnam osobiście, pragnę wam powiedzieć, że nadal będę blisko was w modlitwie, zwłaszcza w najbliższych dniach, abyście byli w pełni posłuszni działaniu Ducha Świętego, wybierając nowego papieża. Niech Pan wam ukaże, tego, którego On pragnie. Pośród was, w gronie Kolegium Kardynalskiego jest nowy papież, któremu dzisiaj przyrzekam swoją bezwarunkową cześć i posłuszeństwo” – powiedział Benedykt XVI.

Wkraczającego do Sali Klementyńskiej papieżowi zgotowano owację na stojąco. Ojciec Święty pożegnał się osobiście z każdym z kardynałów. Niektórzy nie kryli wielkiego wzruszenia. W pożegnalnym spotkaniu wzięli udział kardynałowie z Polski: kard. Stanisław Dziwisz – metropolita krakowski i kard. Kazimierz Nycz – metropolita warszawski oraz dwóch kardynałów stojących na czele papieskich dykasterii: kard. Zenon Grocholewski – prefekt Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego oraz kard. Stanisław Ryłko – przewodniczący Papieskiej Rady ds. Świeckich. Każdy z nich podszedł do papieża i krótko z nim rozmawiał. Byli także szefowie innych papieskich rad m. in. przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Duszpasterstwa Służby Zdrowia, abp Zygmunt Zimowski.

Wakat na stolicy Piotrowej trwał do późnego popołudnia 13 marca, dnia kiedy wybrano na papieża kard. Jorge Mario Bergoglio.

Zgodnie z zapowiedzią Benedykt XVI publicznie nie ingeruje w działania papieża Franciszka. Jednak jak to zauważył kard. Marc Ouellet w wywiadzie dla Radia Watykańskiego „Bendedykt XVI nigdy nie przestał być teologiem. Myślę, że w tym względzie mogą nas czekać jeszcze pośmiertne niespodzianki, dla zbudowania Kościoła.”

„Towarzyszy dyskretnie. Jest to obecność modlitewna, która uświadamia nam, że ten Papież nie zniknął całkowicie, jakby już nie żył. Wciąż tu jest i wciąż wypełnia pewną posługę biskupią, papieską, czyli modlitwa wstawiennicza, solidarność, w całkowitej dyskrecji, powstrzymując się od wszelkich interwencji, które mogłyby zakwestionować to, co robi jego następca. Choć można sobie wyobrazić, że i on musiał sobie stawiać pytania, bywał zaskoczony… Jednakże w tym wszystkim można podziwiać jego dyskrecję, pogodę ducha, a także obecność: pełną miłości, życzliwą i modlitewną” – mówił.

Kard. Ouellet jest częstym gościem Papieża Seniora. Zapewnia, że pozostaje on takim, jakiego znaliśmy go wcześniej. Nadal odznacza się prostotą, autentyzmem, delikatnością, jasnością umysłu, wrażliwością i nadzieją. Kanadyjski purpurat nie ukrywa też swego podziwu dla sposobu, w jaki Benedykt XVI towarzyszy dziś Kościołowi.

 

 

KAI/WJB