Wyznanie wiary J.R.R. Tolkiena w jego twórczości literackiej / Wywiad z Ryszardem Derdzińskim, „Kurier WNET” nr 104/2023

Grafika autorstwa Ryszarda Derdzińskiego - Galadhorna

W literaturze Tolkiena ludzie żyją otoczeni Opatrznością, ufają, że dobro kieruje ich życiem, ale jeszcze nie mają co do tego pewności, bo nie mają Objawienia. Więc tym mocniej trzymają się nadziei.

Ryszard Derdziński, Konrad Mędrzecki, Małgorzata Kleszcz

Teologia profesora Tolkiena

Konrad Mędrzecki: Wpadła mi w ręce książka Teologia Tolkiena, którą napisał ksiądz Stanisław Adamiak. To jest przepiękna książka. I to pod każdym względem…

Ryszard Derdziński: Tak, to prawda. To jest jedna z naprawdę wielkich książek ostatniej dekady wydanych w Polsce. Bardzo oryginalna, także dlatego, że jest napisana na podstawie całego dorobku „tolkienowskiego”, jaki ukazał się w naszym języku, w naszym kraju od jakichś 20–30 lat, a który stanowił swego rodzaju kapitał grupy miłośników Tolkiena, którzy widzą w tej literaturze bardzo, bardzo głębokie treści. Tak, ksiądz Adamiak zebrał mnóstwo bardzo ważnych informacji, nawet dodał takie rzeczy, jak na końcu książki, już w języku Tolkiena – w języku quenya, na przykład litanię loretańską, która tu została podana też po łacinie i po polsku. A książka podzielona jest na rozdziały, które praktycznie wyczerpują ten temat, o którym staramy się tutaj rozmawiać i go przekazać.

Ja bym w skrócie powiedział, że życie profesora Tolkiena było tak przesycone wiarą, że każda jego aktywność jest tego świadectwem, także literatura.

To nie jest tak, że Tolkien tworzył alegorie, żeby nawracać, tylko po prostu siłą rzeczy, jeżeli tworzył jakiś mit, wydawałoby się pozachrześcijański, jak Silmarillion, to jest on przesycony tymi wartościami, prawdami ewangelicznym, które dla osób, które czytają głębiej, są tam całkowicie widoczne.

KM: Ewangelia św. Jana zaczyna się od słów: „Na początku było Słowo” i tak się zaczyna Silmarillion – od tych słów.

Przede wszystkim świat skonstruowany przez profesora Tolkiena to jest świat Boga Jedynego, który stwarza wszystko. On się nazywa w języku quenya Eru, czyli Jedyny, i Ilúvatar, czyli Ojciec Wszystkiego. I ten mit kosmologiczny to jest właściwie taka Księga Rodzaju. Jest bardzo piękny, ponieważ on pokazuje też to, nad czym myśleli w średniowieczu filozofowie, połączenie muzyki z harmonią, czyli z tym, co przesyca cały wszechświat – Logosem.

„Na początku było Słowo i Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo”. To właśnie to Słowo, ten Logos. On przesyca całą rzeczywistość, On jest harmonijny, muzyczny. Dlatego też można wyobrażać sobie stworzenie jako wielką muzykę. O tym też mówili Ojcowie Kościoła i tacy wielcy filozofowie, jak święty Augustyn i święty Tomasz z Akwinu.

Podzielę się niezwykłym wspomnieniem właśnie à propos tych pierwszych słów Silmarillionu. Myśmy w tym roku, 25 marca, w dniu czytania Tolkiena, byli w Tołkinach – to jest taka miejscowość na północy Polski, skąd pochodziła jedna z rodzin szlacheckich o nazwisku Tolkin. I tam ksiądz proboszcz nas zaprosił, żebyśmy tę naszą uroczystość świętowali w kościele parafialnym, zbudowanym jeszcze w czasach krzyżackich. W tym dniu czytania Tolkiena czyta się po prostu Tolkiena. I myśmy wybrali właśnie pierwszą opowieść Silmarillionu. To było niezwykle piękne, ponieważ ksiądz rozpoczął to czytanie i on tym głosem kapłańskim czytał: „Na początku Eru stworzył” i tak dalej. Tak że tam tym mocniej to zabrzmiało.

25 marca to też jest dzień Zwiastowania. Wielkie święto, Archanioł Gabriel… A też, z tego, co pamiętam, niektórzy teologowie chrześcijańscy mówili, że początek świata nastąpił właśnie 25 marca.

Tak, to jest ta data. Nawet Tolkien już po napisaniu Władcy Pierścieni pisał w listach i mówił, że to było intencjonalne, że naprawdę, kiedy obmyślał, że 25 marca w kalendarzach Śródziemia upadnie Czarna Wieża, Sauron, i zwycięży dobro, miał na uwadze tę właśnie datę tak ważną dla chrześcijaństwa, jaką jest 25 marca. W naszym kalendarzu nie byłoby Bożego Narodzenia bez 25 marca, ponieważ wtedy począł się Pan Jezus, czyli nastąpiła inkarnacja Boga w tym świecie.

Tolkien w swoich mitach ludów, które są opisane w tej fantastycznej opowieści, to też przewidział – że oni mieli taką nadzieję.

Widzieli, że świat jest zepsuty i wiedzieli, że naprawienie go jest możliwe tylko i wyłącznie, gdyby sam Stwórca wszedł w ten świat. Ale nie umieli za bardzo sobie wymyślić w tym wyimaginowanym świecie, jak to może zajść. My już wiemy – dlatego, że jest Betlejem, że jest to wszystko, co się wydarzyło od 25 marca do 25 grudnia. Ale dla nich to była nadzieja, którą żyli, ale nie mieli co do niej pewności.

To jest bardzo piękne w literaturze Tolkiena, że ludzie tam żyją nadzieją, otoczeni Opatrznością, wiedzą, ufają, że dobro, że Bóg Eru kieruje ich życiem, ale jeszcze nie mają co do tego pewności, bo nie mają Objawienia. Więc tym mocniej trzymają się nadziei, ich wiara jest naprawdę wyjątkowo silna, bo nikt im jeszcze tak na 100% tego nie wyjaśnił.

Małgorzata Kleszcz: Ksiądz Adamiak napisał, że Władca Pierścieni, w przeciwieństwie do chociażby Opowieści z Narnii, nie jest przepisaniem Ewangelii na język baśni, a sam Tolkien zarzekał się, że jego dzieło nie ma być alegorią. Ksiądz Adamiak napisał też, że można zauważyć pewne podobieństwa między Frodem a Jezusem, np. ofiary, dźwiganie ciężaru cudzych grzechów na górę. Co Pan o tym myśli, panie Ryszardzie?

Tolkien nie znosił alegorii jako narzędzia do naprawiania ludzi. On uważał, że trzeba wykonać większą pracę, czyli nie – przybrać prawdy chrześcijańskie w szaty na przykład jakiejś powieści fantasy, tylko żeby człowiek szukał jeszcze głębiej – sam odkrywał pewne rzeczy, pewne podobieństwa, które nie są tak naprawdę alegorią, a jedynie rodzajem typu. W Starym Testamencie mamy różne opowieści o osobach, które w jakiś sposób zapowiadają Pana Jezusa czy Maryję. Wtedy mówimy o typie Maryi, o typie Chrystusa.

I tutaj w pewnym sensie mamy taki mitologiczny typ Jezusa, którym jest Frodo. On jednak nie do końca jest Chrystusem z tego względu, że Frodo zawiódł. I to też daje nam naukę, bo Pan Jezus nie zawiódł.

Czyli mamy pokazane, jak to się dzieje u zwykłych śmiertelników i jak Opatrzność, mimo wszystko, może pokierować nawet tym, który zawiódł, a prowadzi to nas, nasze myśli ku Temu, który nigdy nie zawodzi, któremu można stuprocentowo zaufać – Panu Jezusowi.

MK: No właśnie. Tolkien powiedział przecież, że Ewangelia jest zbyt piękna i zbyt prawdziwa, by ją pisać na nowo.

O tak, to są słowa Tolkiena. Tak.

KM: Święta kojarzą się też z drzewami, z choinkami, a profesor Tolkien kochał drzewa. Czy jakiś ent może stawał w czasie Świąt Bożego Narodzenia w domu państwa Tolkienów?

Całkiem możliwe. Ale w Anglii nie zwracają aż tak dużej uwagi na Wigilię, jak na ten główny dzień Bożego Narodzenia, 25 grudnia, i wierzą, że w nocy przychodzi Father Christmas, taki Duch Bożego Narodzenia, czyli też nie Święty Mikołaj, i kładzie prezenty pod choinkę. Tak że tutaj pod pewnymi względami się różnimy.

Ale pamiętajmy o tym, że w Anglii słowo ‘Christmas’ oznacza tak naprawdę Mszę Chrystusową. To właśnie Pasterka, czyli msza bożonarodzeniowa. A taki jest sens tego święta.

I kiedy ktoś używa angielskiego słowa ‘Christmas’, to nawet jeżeli nie chodzi do kościoła, to mówi: Msza Pana Jezusa, a to jest to najważniejsze w tym święcie.

MK: Panie Ryszardzie, czy to prawda, że na warszawskim Służewcu powstały ulice Gandalfa i Tolkiena?

Tak. To jest naprawdę niezwykłe wydarzenie, ponieważ w niewielu krajach mamy tego typu zjawisko. To wszystko dzięki wspaniałym radnym z dzielnicy Mokotów. Szczególnie wielkie podziękowania należą się panu Marcinowi Gugulskiemu. Notabene jego małżonka, pani Katarzyna Chmiel-Gugulska, jest wybitną artystką tolkienowską. Tak że mamy tolkienistów we władzach Warszawy i oni bardzo się starali o to, żeby takie ulice powstały. Znajdują się w tej części Mokotowa, którą nazywa się potocznie Mordorem. Czyli mamy dwie gwiazdy, takie światło w tej ciemności.

Wywiad Konrada Mędrzeckiego i Małgorzaty Kleszcz z Ryszardem Derdzińskim, pt. „Teologia profesora Tolkiena”, znajduje się na s. 38 lutowego „Kuriera WNET” nr 104/2023.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Konrada Mędrzeckiego i Małgorzaty Kleszcz z Ryszardem Derdzińskim, pt. „Teologia profesora Tolkiena”, na s. 38 lutowego „Kuriera WNET” nr 104/2023

Niedługo wybory. W Polsce jakby wróciła epoka saska, choć dziś należałoby mówić: jedni do Prusa, inni do Rusa…

CC0, Publicdomainpictures.net

Sondaże potwierdzają postawy dominujące w wielu dziedzinach, może nawet bardziej w sferze światopoglądowej i bytowej aniżeli politycznej, bo tą większość ludzi mało się interesuje.

Zygmunt Zieliński

Alternatywa dla Polski

Kiedy dorastałem, chodziło się na głosowanie. Wyborów nie było, choć na plakatach rządowych można było przeczytać słowo: Wybory. Ale jaki był wybór? Żaden, bo lista kandydatów PZPR była z góry ustalona, zatem żadna konkurencja nie wchodziła w rachubę. (…)

W Polsce po 1989 roku są wybory jak się patrzy, temu nie można zaprzeczyć. A więc suwerenność narodu – w czasach komunistycznych nominalna – przybrała postać realną. Temu też trudno zaprzeczyć.

Inna rzecz, że kierownictwo UE, coraz bardziej skłaniające się do scentralizowanego autokratyzmu, wyraźnie sięga po wzorce wypracowane w ZSRS i demoludach. Właściwie, mówiąc prawdę, skąd miałoby je czerpać? Wzorce afrykańskie, azjatyckie są zbyt odległe i nie pozwalają na woalowanie intencji pozorami jakiegoś dobra publicznego, czy nawet potrzebami demokracji. Najbliższe wzorce to bardzo siermiężny komunizm sowiecki czy faszyzm, może nie tyle włoski, co niemiecki. Nie powinno dziwić, że środowiska „europejskie” nazywają wszystko, co trąci patriotyzmem, suwerennością i tożsamością kulturową, narodową – faszyzmem. Wiadomo: łapać złodzieja!, krzyczy złodziej. A głupcy, którzy to powtarzają, często nawet nie wiedzą, czym był faszyzm. (…)

Podczas jednego ze spotkań na Mazowszu Jarosław Kaczyński powiedział: „Oni po prostu nie są w stanie znieść tego, że to nie oni rządzą”. Jest to prawda, ale niecała. „Oni” muszą za wszelką cenę chcieć rządzić, bo taki jest wymóg tej Unii, o jakiej wyżej napisano.

Ta opozycja ma faktycznie spełnić rolę, jaką kiedyś spełniła targowica. Ma do tego stopnia zdestabilizować kraj, a przy tym zamulić umysły Polaków, by sami zakończyli burzliwą, choć chwalebną historię Rzeczypospolitej i oddali ją na pastwę eurokratów. Warunkiem jest wypranie serc i mózgów z patriotyzmu, wyśmianie całej historii i tradycji narodu, sponiewieranie religii i oplucie Kościoła. Wiele sił na to pracuje, media w obcych rękach na pierwszym miejscu, ale także sprzedajni politycy, łatwy do kupienia odłam inteligencji, zwłaszcza uniwersyteckiej, degradacja, a możliwie także dezintegracja moralna szkolnictwa.

Wszystko to zostało przećwiczone od zaborów poprzez okupację, PRL, kiedy to wszyscy nasi wrogowie zewnętrzni i wewnętrzni tępili prawdziwe elity, a na ich miejsce tworzyli tzw. pseudoelity lub też, posługując się terminologią Anny Pawełczyńskiej, lumpenelitę. Nie da się wytłumaczyć inaczej postępowania opozycji totalnej, która brutalnie walczy o władzę, ani się troszcząc o to, że nie czyni tego w oparciu o żaden program konstruktywny, alternatywny do rządowego. Ona programu mieć nie musi, gdyż jedynym jej celem jest podanie Polski na pożarcie eurokratom. W dodatku może swoją opozycyjność argumentować sposobem nadąsanego, niesfornego bachora: „nie, bo nie”. Do tego trzeba jednak głupiego społeczeństwa. (…)

Sondaże poparcia dla partii politycznych pojawiają się nader często, może za często, ale są one przeważnie produktem autopromocji, bo nie inaczej jest, jeśli sondaż pognębia przeciwnika.

Jeśli dokonuje go instytucja starającą się o bezstronność, wtedy w przybliżeniu obrazuje on sympatie i antypatie polityczne może nie całego społeczeństwa, ale tej jego części, która w jakiś sposób jest aktywna politycznie. Jakkolwiek by było, sondaże potwierdzają postawy dominujące w wielu dziedzinach, może nawet bardziej w sferze światopoglądowej i bytowej aniżeli politycznej, bo tą większość ludzi mało się interesuje, i to z powodu banalnego. Po prostu panuje w tym względzie karygodna ignorancja i beztroska. (…)

Koalicja Obywatelska: Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni – ugrupowanie lewicowe, niezależnie od tego, z czym się obecnie kojarzy lewica, niekoniecznie z partą mającą to słowo w nazwie. Na to ugrupowanie rzeczonym sondażu głosowałoby 28% wyborców.

Już sama ta liczba ma swoją wymowę, bo blisko 1/3 Polaków oddaje głos na ugrupowania polityczne i ideologiczne rzekomo bardzo zróżnicowane światopoglądowo, o bardziej niż mglistym programie mającym służyć rozwojowi Polski lub całkowicie go pozbawione.

Wyborcy KO muszą zdawać sobie sprawę tego, że są zwolennikami aborcji, a tym samym są wyłączeni z Kościoła katolickiego ipso facto (ekskomunika latae sententiae). To, że Kościół takiej ekskomuniki nie ogłasza, nie ma znaczenia. Ona istnieje dla każdego, kto kieruje się sumieniem.

Drugi segment totalnej – Polska 2050. Dziwny twór. Właściwie nie wiadomo co. Lider, w polityce deus ex machina.

Trzeba mieć kolosalną wyobraźnię, by widzieć go jako prezydenta, premiera, ba!, nawet jakiegoś pośledniego ministra. Może ma i wiele zalet, ale w polityce trzeba czegoś więcej niż tylko samej mimiki i grzmiącego głosu. Kiedy śledzę jego „dwór”, widać tam osoby, zdawałoby się, kiedyś sensowne. Jedno, co może osiągnąć to ugrupowanie – to pomóc Tuskowi wepchnąć Polaków w obrożę niemiecką.

Inne partie startujące do sejmu się nie liczą, choć dziś Tusk wziąłby każdego koalicjanta, nie każdy jednak chciałby jego.

PSL ma jeszcze odruchy przyzwoitości, choć swymi wystąpieniami chciałoby je schować, nie narażając się możnym. Szkoda, że to ugrupowanie nie podniosło się po nokaucie w PRL. Kiedyś „Żywią i bronią” nie było pustym frazesem. Czy kumanie się z cwaniakiem, który na plecach PSL chce wjechać do polityki, ma jakiś sens? Podobnie ruch narodowy, zawłaszczony przez Konfederację.

W Polsce jak gdyby wróciła epoka saska – jedni do Lasa, drudzy do Sasa, a dziś należałoby mówić: jedni do Prusa, inni do Rusa, byle nie do siebie i u siebie.

Cały artykuł Zygmunta Zielińskiego pt. „Alternatywa dla Polski”, znajduje się na s. 18 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zygmunta Zielińskiego pt. „Alternatywa dla Polski” na s. 18 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Jak dobrze być rycerzem z różańcem zamiast miecza – Jak dobrze wstać skoro Wnet – 22.01.2023 r.

Marcin Wawrzyniak

Gościem Magdaleny Woźniak i Konrada Mędrzeckiego jest Marcin Wawrzyniak, adwokat, radca prawny, sędzia Trybunału Stanu. Kanclerz Chorągwi św. Krzyża Zakonu Rycerzy Świętego Jana Pawła II.

Zachęcamy do wysłuchania audycji pod auspicjami Ducha Świętego.

Łaskawie polecamy wszystkie audycje z cyklu.

Przypadek, cenzura czy knebel? Zmagania Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP w sądach i o zniesienie blokad na Fb

Grudzień upłynął w CMWP SDP pod znakiem protestów przeciwko blokadom, jakie swoim prawicowym czy konserwatywnym użytkownikom zakładał Facebook, oczywiście bez żadnego merytorycznego uzasadnienia.

Jolanta Hajdasz

W przededniu obchodów 31 rocznicy Radia Maryja okazało się, że nie można publikować żadnych treści na jego społecznościowym profilu. Nie było oczywiście żadnego merytorycznego uzasadnienia tej blokady. Po proteście CMWP SDP konto znienacka i znowu bez uzasadnienia zostało przywrócone.

Jeszcze bardziej restrykcyjnej blokady doświadczyli autorzy portalu Stop Fake PL, prowadzonego nieprzerwanie od 5 lat przez SDP. Szerzej piszę o tym poniżej. Tak jak nie są znane przyczyny blokady konta, tak również nie poinformowano, dlaczego konto po kilku dniach od nagłośnienia protestu zostało przywrócone. Tak było także za poprzednim razem, gdy konto przez 4 miesiące 2022 roku nie mogło publikować nowych treści ani edytować tych opublikowanych wcześniej. Zgłaszanie problemu do „administratorów” FB było nieskuteczne, nie było żadnej odpowiedzi ani innej reakcji z ich strony. Najprawdopodobniej dopiero publiczna interwencja CMWP SDP okazała się skuteczna, bo 2 tygodnie po interwencji i publikacji oświadczenia CMWP SDP w tej sprawie także i to konto zostało przywrócone wraz z jego pełną funkcjonalnością. Czy to przypadek, czy już cenzura? (…)

2 grudnia 2022

Protest CMWP SDP przeciwko blokadzie konta Radia Maryja na Facebooku

W piątek 2 grudnia rano profil Radia Maryja na Facebooku został pozbawiony możliwości publikacji, nie można było dodawać nowych informacji, zdjęć, filmów i grafik ani ich edytować. Facebook nie podał przyczyn decyzji.

Do blokady doszło tuż przed 31 rocznicą powstania Rozgłośni, w ostatnim dniu przygotowań do tego wydarzenia, zaplanowanego w hali Arena w Toruniu jako nabożeństwo religijne połączone z koncertem z wielotysięczną publicznością. Facebook, na którym publikowano informacje dotyczące wydarzenia, był jednym z istotnych kanałów komunikacyjnych dla jego organizatorów i uczestników.

Po publikacjach protestu CMWP SDP na antenie i stronie internetowej Radia Maryja, w sobotę 3 grudnia w godzinach rannych facebookowy profil Radia Maryja został odblokowany i przywrócono wszystkie jego funkcje.

6 grudnia 2022

Odroczenie bez terminu. Sopot kontra TVP3 Gdańsk. Relacja z rozprawy obserwatora CMWP SDP

6 grudnia 2022 r. w XV Wydziale Cywilnym Sądu Okręgowego w Gdańsku odbyła się kolejna rozprawa z powództwa prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego, przeciwko dziennikarzowi TVP 3 Gdańsk, Jakubowi Świderskiemu, i redaktor Joannie Strzemiecznej-Rozen, dyrektor TVP3 Gdańsk.

Proces toczy się od 2018 r. i zapewne jeszcze długo potrwa, gdyż powód, czyli Gmina Miasta Sopot w osobie Jacka Karnowskiego, prezydenta tego 35-tysięcznego nadmorskiego miasta, regularnie wnioskuje o odroczenie rozprawy z powodu licznych zajęć służbowych. 6 grudnia ponownie nie udało się sądowi przesłuchać Jacka Karnowskiego.

Prezydent Jacek Karnowski miał złożyć zeznania uzupełniające i odpowiedzieć na pytania pozwanego red. Jakuba Świderskiego. Nie stawił się z powodu wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Prowadzący sprawę sędzia Piotr Kowalski zaproponował mec. Monice Nowińskiej-Retkowskiej, pełnomocnikowi powódki, czyli Gminy Miasta Sopot, aby w ciągu siedmiu dni podała kilka terminów dogodnych dla prezydenta Karnowskiego, tak aby mógł stawić się w sądzie i złożyć zeznania. Pozwany Jakub Świderski poprosił o możliwość skonsultowania tych terminów, gdyż będąc dziennikarzem, również jest osobą publiczną i ma liczne obowiązki zawodowe, ale z nim sąd nie ustala terminów rozpraw. CMWP SDP wspiera dziennikarzy w tym procesie i jest jego obserwatorem.

7 grudnia 2022

Protest CMWP SDP przeciwko nowej blokadzie konta Stop Fake PL na Facebooku

CMWP SDP po raz kolejny stanowczo zaprotestowało przeciwko usunięciu konta Stop Fake PL, prowadzonego przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich na Facebooku, oraz apelowało o jego pilne odblokowanie i przywrócenie jego funkcjonowania. 6 grudnia br. administratorzy Facebooka zablokowali możliwość publikowania nowych treści na koncie Stop Fake PL na Facebooku, a kolejnego dnia konto to zostało bez ostrzeżenia usunięte z Fb.

Blokada nastąpiła mniej więcej dobę po publikacji artykułu autorstwa red. Pawła Bobołowicza pt. Panie Macron, niech Pan pojedzie do Chersonia, w którym autor opisuje trudną codzienność mieszkańców tego miasta w kontekście słów prezydenta Francji o konieczności stworzenia granic bezpieczeństwa dla Rosji.

Jak wynika z analizy profilu od strony administratora, artykuł ten wzbudził wśród użytkownika konta Stop Fake PL największe zainteresowanie od 28 dni. (…) Jego usunięcie jest absolutnie niezrozumiałe, gdyż jest na nim umieszczona dostępna dla wszystkich informacja, iż jest to profil projektu, który zajmuje się zwalczaniem rosyjskiej dezinformacji oraz że projekt jest dofinansowany przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. (…) Po ponad 24 godzinach blokady i po publicznej interwencji CMWP SDP profil Stop Fake PL, prowadzony przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich na Facebooku, został przywrócony.

9 grudnia 2022

Sprawa skazanego z 212 kk dziennikarza ze Śląska warunkowo umorzona! Decyzja Sądu zbieżna z opinią CMWP SDP

Sąd Okręgowy w Katowicach na posiedzeniu 9 grudnia br. warunkowo umorzył wyrok skazujący red. Mateusza Cieślaka z portalu katowicedzis.pl, skazanego z art. 212 kk za pomówienie dyrektora szpitala w Mysłowicach (dziś Prezydenta Miasta Bytom) w opublikowanym w 2018 r. tekście pt. Za pieniądze pacjentów?, zawierającym rzekomo nieprawdziwą sugestię w formie pytania: „Czy za pieniądze zadłużonego szpitala – gdzie Mariusz Wołosz jest dyrektorem – finansowana jest brudna kampania wyborcza?”. Sprawa była objęta monitoringiem CMWP SDP, które wysłało do Sądu swoją opinię amicus curiae, apelując o uniewinnienie dziennikarza. W ocenie CMWP SDP nie popełnił on zarzucanego mu przestępstwa i dochował wszelkiej staranności, pisząc artykuł. Wyrok jest prawomocny.

Dr Jolanta Hajdasz jest dyrektorem CMWP SDP.

Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Wolność słowa AD 2022. Grudzień” znajduje się na s. 4 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Wolność słowa AD 2022. Grudzień” na s. 4 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Należy bronić Mikołaja, choinki i karpia, a niechby i nawet łososia / Sławomir Zatwardnicki, „Kurier WNET” 103/2023

Z leżącym u stóp Jezuskiem można zrobić, co się chce. Ale Słowo, które stało się ciałem, jest już u Ojca i stamtąd przyjdzie w chwale. Zatem drugie Jego przyjście będzie innego rodzaju niż pierwsze.

Sławomir Zatwardnicki

Merry Parousia!

Życie współczesne przerasta nawet najbardziej purnonsensowne gagi kabaretowe. Monty Python traci rację bytu, gdy życie zamienia się w kabaret. Można ewentualnie w twórcach Latającego Cyrku postrzegać kogoś w rodzaju proroków realizujących się na naszych oczach absurdów.

Z takim nastawieniem – życie niedoścignionym kabaretem – trzeba by też oglądać skecz Kabaretu Na Koniec Świata wystawiony osiem lat temu. Nosi on tytuł „Prezydent Komorowski” i tytułowa postać nie jest w nim bez znaczenia, choć znaczenie to niknie, gdy dokopać się do głębszej, prześmiewczo proroczej właśnie, warstwy czarnego humoru.

Rzecz jest do wyjutubowania, można obejrzeć. Ustawiony przez pomagierów, zwraca się prezydent w końcu przodem do publiczności i wygłasza przemówienie. Rozpoczyna się owo orędzie sielsko-anielsko, tradycyjnie niemal, z akcentem na „niemal” (Didaskalia: poniższym słowom towarzyszy niewerbalna mowa – nabożno-okazjonalnie złożone dłonie i uroczyście wydymane wargi):

„Kochani, do rzeczy. Święta. Wigilia, rodzina, radość, miłość…, barszcz. Pierogi, kutia, łosoś (karp już jest passé). Kochani, te słowa przy świętach wymieniamy jednym tchem, prawda. Łosoś, kutia, Ranigast”.

Bohater zmierza jednak do meritum i już po dwóch minutach słuchacz zostaje skonfrontowany z tym, co w świętach najważniejsze. Czytając poniższe słowa, proszę zwrócić uwagę na moje didaskalijne wtrącenia w nawiasie:

„Kochani, co jest najistotniejsze? Kto jest najistotniejszy? Kochani, bez kogo tych świąt by nie było? Kto jest podstawą? Kto jest tym kimś, że kiedy mówimy »Boże Narodzenie«, myślimy o nim? Oczywiście święty Mikołaj, prawda? (salwy śmiechu na sali). Kochani, przypomnijmy, jak to się zaczęło. Święty Mikołaj, malutki, narodził się w Betlejem (wybuchy śmiechu), w stajence, w ubóstwie, prawda? Nie miał pieniążków”.

I tak dalej. Najpoważniejszy – wszak kabaret nie jest przede wszystkim dla zabawy, nie dajmy się zwieść pozorom – jawi mi się właśnie ten śmiech przetaczający się po sali. Kpina z „Bronka” ustępuje tutaj miejsca proroczemu odczytaniu rzeczywistości, która dzieje się, ale jeszcze w pełni nie wydarza, w naszym pokoleniu. Błogosławione oczy, które to widzą?

Jeśli czytelnik posądził mnie o zamiar psioczenia na dokonującą się ewolucyjnie rewolucję, to się pomylił. Raczej chciałbym, pozostając wierny proroctwu kabaretowemu i jego odbiorowi przez publiczność, ucieszyć się tym pomyleniem porządków.

Jeszcze Polska katolicka nie zginęła, póki do takich pomieszań dochodzi, tym bardziej że zostają one odnotowane adekwatnym chichotem. Należałoby wręcz roztoczyć jakąś ochronę nad tym rezerwatem coraz bardziej egzotycznego i coraz mniej przypominającego chrześcijaństwo chrześcijaństwa. Kiedyś możemy za tym, co dziś mamy, zatęsknić.

Należy bronić Mikołaja, choinki i karpia, a niechby i nawet łososia. Szanować ludzi łamiących się opłatkiem na świątecznych imprezach w pracy. Kupować na potęgę w galeriach handlowych do jinglebellsowej muzyki, żeby nasi kaznodzieje mieli punkt wyjścia do swoich kazań. Pocieszać słabnących w przekonaniu, że najważniejsze przygotowanie do świąt polega na starciu kurzu ze stolika i postawieniu na nim dwunastu potraw (sprawa śmiertelnej wagi, a kto zdradzi dwunastkę, ten Judasz!). Co pobożniejszych utwierdzać w wierze, że miał rację pewien tatuś, który wskazując palcem na rzeźbę Miłokajka (tfu, Jezuska) w szopce, tłumaczył córeczce: zobacz, to Bóg. (Taki malutki Bóg nazywa się chyba bożek?).

Paradoksalnie dopiero ugruntowany pogląd, że najistotniejszy w czasie świąt jest Mikołaj, pozwoli na poważne podważenie tego przekonania. Nie inaczej, niż pochwalając pielęgnowanie nie wiadomo skąd wziętych tradycji okołoświątecznych, można poddać w zwątpienie ich sens. Dopiero adwentowe oczekiwanie na Boże Narodzenie otwiera pole do tłumaczenia, co znaczą wspominane wydarzenia.

I w końcu, co najważniejsze, dopiero kolędowe rozczulenie w stajence umożliwia przekierowanie uwagi również na to, kim dziś jest Ten, który dwa tysiące lat temu narodził się w Betlejem. To właśnie pierwsze przyjście woła o drugie!

PS Już po zakończeniu pisania felietonu wyskoczył mi przed oczy tweet Tomasza Wróblewskiego o treści:

„Kiedy myślałeś, że wszystko już wiedziałeś. W Taylor w środkowym Teksasie władze zorganizowały tęczową bożonarodzeniową paradę drag queens – mężczyźni przebrani za biuściaste kobiety w krótkich spódniczkach szli przez miasto i śpiewali kolędy”.

Merry Christmas, chciałoby się rzec? Zacytowany ćwierk potwierdza tezę o życiu, które transcendowało kabaret. Ale przy okazji ten dwustuczterdziestopięcioznakowy wpis stawia pod znakiem zapytania to, co nawypisywałem wyżej. Zdaje się, że są jednak granice profanacji świąt, poza które wyszedłszy, może już nie być powrotu do Betlejem.

Zgodnie z prawidłami Wcielenia, z leżącym u stóp Jezuskiem można zrobić, co się chce. Ale Słowo, które stało się ciałem, jest już u Ojca i stamtąd przyjdzie w chwale. Zatem drugie Jego przyjście będzie innego rodzaju niż pierwsze. Żarty się wtedy skończą, pozostanie już tylko radość, choć nie dla wszystkich.

„Przychodząc na końcu czasów sądzić żywych i umarłych, chwalebny Chrystus objawi ukryte zamiary serc i odda każdemu człowiekowi w zależności od jego uczynków oraz przyjęcia lub odrzucenia łaski” – powiada niebieska książeczka (nr 682).

Zatem, jak w tytule: Merry Parousia!

Felieton Sławomira Zatwardnickiego pt. „Merry Parousia!” znajduje się na s. 19 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Sławomira Zatwardnickiego pt. „Merry Parousia!” na s. 19 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Święty Mikołaj nie będzie musiał zmieniać płci ani zostawać gejem / Piotr Witt, „Kurier WNET” nr 103/2023

Dwudziesty wiek przyzwyczaił nas do wielkich i z gruntu fałszywych ideologii; pokazał, że przy użyciu nowoczesnych metod technicznych i policyjnych można narzucić narodom każde szaleństwo.

Piotr Witt

Święty Mikołaj LGBT?

– Tatusiu, czy Święty Mikołaj istnieje? – zapytała moja sześcioletnia córka. – No, bo w przedszkolu różnie o tym mówią.

Nie wolno dzieci okłamywać, ale też nie ma potrzeby brutalnie odzierać je ze złudzeń. – W każdym razie – odpowiedziałem – my wolimy, żeby istniał.

Nie powiedziała nic, popatrzyła na mnie ze zrozumieniem, i tak już między nami zostało.

Było to ponad trzydzieści lat temu. Od tego czasu problem znacznie się skomplikował. Tylko w departamentach zależnych niegdyś od Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego – w Alzacji i Lotaryngii – przetrwał Santa Claus. Także na Riwierze, w dawnym włoskim hrabstwie Nizzy wspomina się o Świętym. W republice laickiej prezentów nie przynosi na Boże Narodzenie święty, lecz Papa Noel na Noel. Tradycyjnie niewielkie prezenty – akurat takie, żeby zmieściły się w trzewikach wystawionych nocą na korytarz.

„Nie zapomnij o moim trzewiczku” śpiewa w nieśmiertelnym szlagierze Tino Rossi, upominając Ojczulka Noel. Ale dziś nawet i ten ojczulek budzi wielkie zgorszenie, gdyż jest mężczyzną brodatym i wąsatym. W dobie walki o zrównanie płci i dumę z peryferyjnych orientacji seksualnych na drugorzędne oznaki płciowe nie ma miejsca.

W tym roku wyszło nawet zalecenie, aby magazyny handlujące dewocjonaliami nie eksponowały w szopce Matki Boskiej; przed merostwem Paryża pokazano model takiej szopki roku 2022 do naśladowania. Szopka przecież nie dość, że eksponuje kobietę i matkę, zamiast, jak zalecane, „osoby z macicą”, to jeszcze propaguje rodzinę (szczyt nieprzyzwoitości!) złożoną z ojca, matki i dziecka, podczas gdy zaleca się dwóch tatusiów lub dwie matki, lub rodzinę jednorodzicową.

Staroświecki podział ludności na mężczyzn i kobiety jest zwalczany we Francji z całą surowością. Przed trzema dniami obiegła Paryż wiadomość o wyrzuceniu z pracy w Instytucie Nauk Politycznych – (zwanym Sciences Po) nauczycielki tańców salonowych. Pani Valerie P. pracowała w Sciences Po od dziesięciu lat. Ostatnio dostrzeżono jej poważny błąd zawodowy. Nauczycielka przeciwstawiła się prowadzeniu tańców przez osoby tej samej płci. Została zmuszona do opuszczenia stanowiska, ponieważ uparcie śmiała mówić o „kobietach” i „mężczyznach”. Powiadomiony o tych wykroczeniach rektorat uczelni nawiązał kontakt z nauczycielką i zaproponował polubownie, aby zmieniła semantykę i zastąpiła obraźliwe terminy ‘mężczyzna – kobieta’ przez neutralne i zalecane powszechnie do użytku ‘leader – follower’.

Nauczycielka wybrała dymisję. Tłumaczyła, że we wszystkich znanych podręcznikach tańców występują zalecenia – mężczyzna prowadzący, kobieta, która podąża za mężczyzną itp. i że ona nie może w sposób zrozumiały objaśnić uczniom kroków tańca bez uciekania się do powszechnie przyjętej terminologii.

Opisany incydent nasuwa liczne refleksje. Ktoś może zapytać – w jakim celu poważna uczelnia, jaką jest Sciences Po, kształcąca przyszłych dyplomatów i polityków, uczy tańców salonowych. Osobom publicznym zajmującym eksponowane stanowiska umiejętność pięknego, a przynajmniej harmonijnego gestu jest potrzebna; płynne i harmonijne ruchy stanowią część ich publicznego wizerunku. Wiedzieli o tym dobrze mężowie stanu świadomi swojej roli. Biskup Załuski wysłał swoich bratanków – twórców Biblioteki Narodowej na naukę do Paryża, ze szczególnym naciskiem na naukę tańca. Przyszli biskupi – uważał – powinni z wdziękiem poruszać się przy ołtarzu. Napoleon uczył się swoich cesarskich gestów od wielkiego aktora – Talmy. Widocznie tradycja przetrwała w paryskim Instytucie Nauk Politycznych, choć od piętnastu lat szkoła przestała być tak poważną instytucją, jak na to wskazywałaby jej nazwa, i nie jest już zaliczana do Wielkich Szkół.

Ale jest i sprawa poważniejsza: niejasne powody tej zaciekłości, tego zacietrzewienia w tropieniu wszelkich przejawów męskości i kobiecości w społeczeństwie. W tej akcji nie ma nic spontanicznego. Rozmaite ugrupowania feministyczne i homoseksualne LGBTA są subsydiowane bezpośrednio lub pośrednio z budżetów państwowych, a ich manifestacje otoczone opieką i obdarzone poparciem władz i czynników oficjalnych.

Proces rozwija się od wielu dziesiątków lat. Około 2000 roku wpadł mi w ręce numer amerykańskiego tygodnika z pytaniem wielka czcionką na okładce: „A jeżeli Bóg jest kobietą?”.

Podejrzewałem niegdyś, ze w propagandzie homoseksualizmu chodzi o naturalny odruch ludzkości, o przejaw instynktu samozachowawczego wyzwolony pod wpływem przeludnienia naszej planety. Miałem powody, aby tak myśleć.

W latach 1970. redagowałem dział sztuki dawnej w czasopiśmie „Sztuka”. Wprowadziłem tam między innymi stałą rubrykę „Antykwariat”, w której publikowałem artykuły maniaków, wychodząc z założenia, iż osoby ogarnięte pasją potrafią mówić i pisać o przedmiocie swoich zainteresowań lepiej, a w każdym razie ciekawiej od innych. Pewnego dnia mój przyjaciel Aleksander Wołowski przedstawił mi studenta antropologii, który, jak powiadał, odznacza się wyjątkowymi zdolnościami i pasjonuje mało znaną kulturą Moche.

Student nazywał się Mariusz Ziółkowski, a kultura Moche odkryta w 1898 roku w Peru pozostawiła zabytki materialne, m.in. ceramikę, o treściach erotycznych zdumiewająco śmiałych. „Występują tam nagie ciała oddane w wielu pozach, z których część jest tak nieprzyzwoita, że powinny być wyłączone z publicznych pokazów”. Hiram Bingham, autor tych słów (1911), pionier archeologii peruwiańskiej, miał na myśli przedstawienia erotyczne rozmaitych niekonwencjonalnych stosunków. Zdaniem niektórych archeologów kapłani Moche w obawie przed przeludnieniem niewielkiego terytorium między nieprzebytym oceanem i nieprzebytymi Kordylierami nauczali swoich wiernych póz, które nie prowadzą do zapłodnienia.

W rezultacie w „Sztuce” ukazał się artykuł ilustrowany najbardziej nieprzyzwoitymi obrazkami, jakie zamieszczono kiedykolwiek w PRL-u. Kilka lat temu spotkałem autora w Polskiej Akademii Nauk – profesor Mariusz Ziółkowski był już wówczas kierownikiem stacji badawczej PAN w Peru. Artykuł w „Sztuce” był jego pierwszą publikacją.

Czyżby ludzkość – zadawałem sobie pytanie– została wielką krainą Moche i zmuszona była do drastycznego ograniczenia urodzin?

Najlepiej z groźnej sytuacji zdają sobie sprawę ci, co mają ułatwiony dostęp do statystyk i analiz – centralne organizmy międzynarodowe:– ONZ, Światowa Organizacja Zdrowia oraz ich sponsorzy zbierający się regularnie w Davos i w hotelu Bilderberg. Z pewnością proponowana przez nich kuracja jest szokująca i bolesna, godzi w najbardziej intymne sentymenty, wierzenia i przekonania, lecz może jest nieunikniona, jeżeli życie na ziemi ma przetrwać.

Dwudziesty wiek przyzwyczaił nas do wielkich i z gruntu fałszywych ideologii; pokazał, że przy użyciu nowoczesnych metod technicznych i policyjnych można narzucić narodom każde szaleństwo. Od biedy można zrozumieć, że kilkadziesiąt milionów mużyków ciemnych i nieznających świata poza swoją wioską uwierzyło, że są lepsi i bardziej powołani do rządów państwem od wykształconej elity; trudniej pojąć za to, aby naród oświecony i kulturalny uwierzył, że stanowi rasę wybraną przez naturę do rządzenia gorszymi rasami Słowian i aprobował zbrodnię, aby to szaleństwo wprowadzić w życie.

Od tego czasu techniki manipulowania masami znacznie się udoskonaliły. Narzucenie ogółowi szaleństwa nazywanego dzisiaj ogólnie wokeizmem nie przedstawia zasadniczych trudności właścicielom narzędzi informatycznych. Dla niektórych polityków pokusa jest wielka. Po skłóceniu narodu, rozbiciu rodziny zniszczenie tożsamości jednostki – cóż to za ułatwienie w sterowaniu sproszkowanym społeczeństwem – zbiorem otumanionych jednostek!

Wokeizm to ideologia powszechnej winy. Jedni mają być winni, ponieważ są biali, czym obrażają czarnych, inni, że są szczupli, raniąc tym otyłych, a wszyscy, że są kobietami lub mężczyznami, stanowiąc bolesne wyzwanie dla tych, co nie są ani jednym, ani drugim.

Przewodzi tej ideologii przedsiębiorstwo Disneya. W jego parkach atrakcji zastąpiono zdanie „panie i panowie, chłopcy i dziewczęta” wyrażeniem „marzyciele w każdym wieku”.

Co zatem ze Świętym Mikołajem? Według ostatnich doniesień staruszek, jak się zdaje, nie będzie musiał zmieniać płci ani zostawać gejem. Lekarstwo przychodzi stamtąd, skąd wcześniej przyszła choroba. Wystąpienie Disneya przeciwko nauczaniu w szkołach Florydy, osądzonemu jako anty-LGBT, było kroplą, która przebrała czarę. Wściekły gubernator stanu, Ron De Santis, pozbawił przedsiębiorstwo specjalnych ulg podatkowych, które pozwalały Disneyowi zaoszczędzić rocznie dziesiątki milionów dolarów. „Na Florydzie – powiedział gubernator – naszą politykę dyktuje wspólne dobro, a nie fantazje woke przedsiębiorstwa”. Przeciwko woke wystąpił jeszcze dobitniej Elon Musk. „Wirus wokeizmu – powiedział energiczny miliarder – jest niewątpliwie jednym z największych zagrożeń nowoczesnej cywilizacji”.

Wszystkim Czytelnikom i Słuchaczom serdecznie Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i oby Święty Mikołaj okazał się łaskawy dla ich dzieci

życzy Piotr Witt

Artykuł pt. „Święty Mikołaj LGBT?” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w styczniowym „Kurierze WNET” nr 103/2023, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Piotra Witta pt. „Święty Mikołaj LGBT?” na s. 3 „Wolna Europa” styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Niezwykła kolekcja fotografii wigilijnych z pierwszej połowy ubiegłego wieku / Marcin Niewalda, „Kurier WNET” 103/2023

Przekazujemy sobie przepisy na makowce czy karpia, ale z pamięci unikają szczegóły, np. sposób wykonania świątecznych ozdób, przystrojenia stołu, ubiór świąteczny. Lukę tę mogą zapełnić fotografie.

Marcin Niewalda

Chyba w każdej rodzinie, a szczególnie o korzeniach kresowych, pamięć o tradycji świątecznej w okresie Bożego Narodzenia jest bardzo ważna. Wielu z nas ma przed oczami bacie i ciocie, których życie na ziemi zakończyło się już, a które przygotowywały potrawy przekazane im przez ich własne babcie. Przy okazji świąt starsze osoby opowiadały ze łzą w oku, „jak to dawniej bywało”. To najcieplejsze ze wszystkich świąt zawsze łączyło nie tylko rodziny, ale też pokolenia i epoki.

O ile jednak przekazujemy sobie starodawne przepisy na makowce czy karpia w galarecie, opowiadamy wydarzenia z wieczerzy wigilijnej czy Pasterki, to z czasem z pamięci umykają takie szczegóły, o których się rzadko wspomina, np. sposób wykonania świątecznych ozdób, przystrojenia stołu, ubiór świąteczny. Lukę tę mogą zapełnić fotografie przedwojenne, które dopełniają obrazu i pozwalają lepiej wczuć się w świat, który odszedł.

Widać na nich np. świeczki i sposób ich rozmieszczenia na choince, ilość ozdób i sposób ich mocowania; mundury, odświętne stroje, rodziny, które zgromadziły się w szerokim gronie, prezenty, niezwykłe szopki, dzieci przebrane za anioły, świąteczne obrusy. Co ciekawe, widać też, że przed wojną nie było jeszcze powszechnego zwyczaju wstrzemięźliwości od alkoholu przy wigilijnym stole.

Zdjęcia są niekiedy niewyraźne, mają wiele skaz wynikających ze starości i świadczących o kolejach ich losu. Warto zauważyć, że prawie nie zachowały się zdjęcia wigilijne z dworów ziemiańskich sprzed 1900 roku. Pomimo wagi święta, często nie robiono przy tej okazji zdjęć, traktując tę uroczystość jako prywatną. W prasie jednak pojawiały się rysunki i o tym warto będzie opowiedzieć może przy kolejnej Wigilii.

Dodać należy jeszcze jedną istotną kwestię. Nie jest prawdą, że stawianie choinki jest zwyczajem niemieckim lub skandynawskim, zaadaptowanym w Polsce. Drzewkami przystrajano domy czy kaplice w kościołach w Polsce już w średniowieczu, i to nie tylko z okazji Bożego Narodzenia. Jednak – co jest wiedzą powszechnie nieznaną – rzadko używano w tym celu świerków, gdyż po prostu nie rosły one na większości terenów polskich. Świerk rozpowszechniony został na naszych ziemiach dopiero przez zaborców, którzy niszczyli rodzime lasy i wprowadzali tu szybkorosnące drzewa.

Świerki oryginalnie rosły w Prusach czy w województwie bełskim (skąd np. pozyskiwano maszty dla okrętów), ale nie było ich choćby w Tatrach. Dlatego w czasie Wigilii stawiano w kącie np. brzózki, oczywiście bez liści, lub sosenki czy inne małe drzewka. Symbolizowały one drzewo życia. Dekorowano je jabłkami, orzechami, kolorowymi ozdobami ze słomy. Na znak pochodzenia „z Nieba” często zawieszano takie drzewko u sufitu.

Jednak we wspomnianych rejonach również w średniowieczu stosowano świerki – zielone w zimie.

Unikalna kolekcja przedwojennych zdjęć wigilijnych jest gromadzona przez Fundację Odtworzeniową Dziedzictwa Narodowego, portal Genealogia Polaków. Artykuł sfinansowany przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, ze środków Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030.

Artykuł Marcina Niewaldy pt. „Niezwykła kolekcja fotografii wigilijnych” znajduje się na s. 20 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Marcina Niewaldy pt. „Niezwykła kolekcja fotografii wigilijnych” na s. 20 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Po chińskiej putinowska zaraza roznosi się po świecie / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 103/2023

Puste nakrycie na stole wigilijnym, przeznaczone dla niespodziewanego gościa, będzie nam przypominało, że za naszą wschodnią granicą są rodziny, których najbliżsi zginęli podczas walk i bombardowań.

Krzysztof Skowroński

Następne wydanie „Kuriera WNET” będzie już w nowym formacie. Wiem, że niektórzy nasi stali Czytelnicy się zmartwią. Wielki, tradycyjny format i trud związany z jego czytaniem sprawiał im przyjemność. Niewygoda rozkładania i składania „Kuriera” kojarzyła się im z latami, w których gazeta była królową informacji. Te lata niestety minęły. Decyzja zmiany formatu nie była łatwa, a prośby o to pojawiły się tuż po pierwszym numerze. I w końcu po wielu latach okazały się skuteczne. Na kolegium redakcyjnym nie było nikogo, kto by protestował przeciw zmianie i wszyscy jednogłośnie orzekli: ma być mniejszy! Więc będzie mniejszy.

Ale  zmieni się nie tylko wielkość naszej Gazety Niecodziennej. Więcej wolności twórczej będzie miał nasz grafik, Wojciech Sobolewski. Do niego będzie należała okładka. A cały „Kurier WNET” będzie bardziej związany z Radiem Wnet i jego redakcją.

Co nie oznacza, że dotychczasowi autorzy znikną. Będzie po prostu inaczej. I oczywiście mamy nadzieję, że to ‘inaczej’ będzie oznaczało lepiej. Że starzy Czytelnicy nas nie porzucą, a zyskamy nowych. To tyle na temat przyszłości „Kuriera WNET”.

A teraz żegnamy rok 2022, o którym mieszkający w Stanach Zjednoczonych historyk rosyjski Jurij Felsztinski powiedział, że jest rokiem początku III wojny światowej. Życzymy sobie, by słowa te nie były prorocze, choć dopóki Putin i KGB rządzą Rosją, niestety wszystko jest możliwe. Po chińskiej putinowska zaraza roznosi się po świecie. Smutnym przykładem jest postawa prezydenta Turcji, który, korzystając z politycznej „koniunktury”, postanowił wprowadzić swoje czołgi na tereny zamieszkałe przez Kurdów.

Niestety i tym razem wygląda na to, że nie znajdzie się sprawiedliwy, który by za Kurdami się wstawił, a Erdogan, mimo że Turcja jest członkiem NATO, bezczelnie prosi Putina o wsparcie.

Erdogan jest tylko przykładem tego, że coraz trudniej w świecie o jednoznaczność. A powinniśmy być jednoznaczni. Dla nas, dla Polski, najważniejsze w 2023 roku jest zwycięstwo Ukrainy w wojnie. I dlatego w każdym „Kurierze WNET” powtarzamy, że nie wolno nam chować rąk do kieszeni i nie możemy przestać pomagać Ukraińcom w walce. I myślę, że do tych zwykłych bożonarodzeniowych życzeń będziemy dodawać zdanie życzące Ukraińcom zwycięskiego zakończenia wojny, a puste nakrycie na stole wigilijnym, przeznaczone dla niespodziewanego gościa, będzie nam przypominało, że za naszą wschodnią granicą są rodziny, których najbliżsi zginęli podczas walk i bombardowań, a wielu naszych sąsiadów jest pozbawionych domu, prądu czy wody.

Niestety od pewnego czasu, a na pewno od 24 lutego, w naszych myślach nie ma miejsca na beztroskę. Tym bardziej, że wojna toczy się nie tylko za naszą wschodnią granicą, ale również w Polsce. Wprawdzie nie jest ona krwawa, ale w nadchodzącym roku wyborczym poziom politycznej agresji może przekroczyć wszelkie granice.

No dobrze. Ale są Święta. Jest śnieg. Dwa tysiące dwadzieścia dwa lata temu urodził się Jezus Chrystus. I z tego faktu mamy czerpać pocieszenie, siłę, nadzieję i radość. Dlatego ten wysnuty ze smętnych myśli wstępniak zakończę dawno nieużywanym zdaniem: Nie zapominajmy, że życie jest piękne!

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Dla ogółu Łemkowie są tożsami z ludnością ukraińską. Ukraińcy zaś uważali ich za grupę regionalną, posługującą się gwarą

Pielgrzymka na Świętą Górę Jawor |Fot. s. Katarzyna Purska USJK

W drugiej połowie XIX wieku sąsiedzi – Bojkowie nazwali ich Łemkami. „Łemka” to jest przezwisko, które wzięło się stąd, że ponoć nadużywali w mowie potocznej wyrażenia „łem” – „lecz, jeno, tylko”.

Tekst i zdjęcia s. Katarzyna Purska USJK

Pielgrzymka Łemków ku Świętej Górze Jawor

Był rok 1925. Dzień, w którym katolicy obchodzą święto Narodzenia Maryi Panny. Cztery młode Łemkinie wybrały się do rzymskokatolickiego sanktuarium maryjnego w Gaboltovie – wsi położonej u stóp góry Busov. Obecnie wieś Geboltova znajduje się już poza polską granicą, po stronie słowackiej. Kobiety przekroczyły granicę nielegalnie, więc wracały do domu nocą, aby uniknąć spotkania ze strażą graniczną. Zdarzyło się jednak, że po przejściu na polską stronę nagle ujrzały światłość. Przekonane, że jest to straż graniczna, w popłochu wróciły do Wysowej. Wkrótce – jak głosi miejscowa tradycja – kobiety ponownie ujrzały jasność w tym samym miejscu, a według relacji jednej z nich, Klafirii Demiańczyk, ukazała się jej Matka Boża. Wieść o tym wydarzeniu wywołała ogromne poruszenie wśród mieszkańców Wysowej i okolicznych wiosek.

Opisane tu wydarzenia dokonały się na terytorium zamieszkałym przez Łemków, czyli na Łemkowszczyźnie, jak nazywają tę ziemię Polacy, rdzenni mieszkańcy zaś nazywają ją Łemkowyną. Obszar Łemkowyny obejmuje północą i południową stronę Karpat. Aktualnie rozciąga się ona na terenie Polski i Słowacji.

W czasach, kiedy miały miejsce opisane tu wydarzenia, odrodzona po zaborach Polska graniczyła z Czechosłowacją. Po rozpadzie cesarstwa austro-węgierskiego granice międzypaństwowe stały się sztywne i były pilnie strzeżone, a więc rozdzieliły społeczność Łemków. Mimo to ludzie z okolic Wysowej coraz tłumniej przybywali na miejsce, gdzie według relacji kobiet ukazała się Matka Boża.(…)

Pielgrzymki Łemków na „Świętą Górę Jawor” zostały wznowione w 2015 r. i po dziś dzień gromadzą Łemków spośród mieszkańców Polski i Słowacji. Co roku przewodnik tych pielgrzymek, o. Grzegorz – młody duchowny greckokatolicki, zmienia trasę pielgrzymki. Jednego roku Łemkowie pielgrzymują wraz z nim do sanktuarium od strony polskiej, a w następnym – od strony słowackiej.

W lipcu tego roku również ja wzięłam w niej udział. (…) Podczas wędrowania po górach Beskidu Niskiego zawsze na czele kroczył mężczyzna dźwigający wielki, drewniany, trójramienny krzyż. Tuż za nim lub obok niego szły dwie osoby niosące święte ikony kapłanów – błogosławionych męczenników komunizmu. Jedna ikona przedstawiała biskupa preszowskiego, bł. Pawła Gojdicia OSBM. Duchowny ten zmarł w szpitalu więziennym w roku 1960. Na drugiej został uwidoczniony bł. Wasyl Hopko – biskup pomocniczy unickiej diecezji w Proszowie. Zostali aresztowani w roku 1950, w czasie, gdy władze komunistyczne w ramach tzw. akcji P przystąpiły do likwidacji Kościoła greckokatolickiego w Czechosłowacji .

Obaj biskupi mogli odzyskać wolność, ale jedynie za cenę przejścia na prawosławie, i obaj okazali się niezłomni. W 1951 r., po trwającym wiele miesięcy śledztwie, bp Wasyl Hopko otrzymał wyrok 15 lat więzienia, a bp Paweł Gojdić został skazany na dożywocie. Biskup Hopko przebywał w więzieniu do 1968 r. Żył na wolności jedynie 10 lat. Kiedy zmarł w roku 1976, lekarze podczas sekcji zwłok stwierdzili w jego kościach dużą ilość arszeniku. Widocznie musiał być przez dłuższy czas nim podtruwany, najprawdopodobniej podczas uwięzienia.

Historia obu męczenników pokazuje ich wiarę i po trosze wyjaśnia też kwestię wyznawanej przez Łemków religii. Należą oni do kręgu chrześcijaństwa wschodniego, choć reprezentują dwa różne wyznania.

W zdecydowanej większości Łemkowie przynależą do Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Mniejsza ich część pozostała wierna Kościołowi Katolickiemu Obrządku Bizantyńsko-Ukraińskiego. Wyznanie greckokatolickie (unickie) na terenie Rzeczpospolitej bierze swój początek w 1596 r. od unii brzeskiej, na mocy której ludność prawosławna, która uznała zwierzchnią władzę papieża, zachowała jednocześnie obrządek bizantyjski. Po południowej stronie Karpat dokonało się podobnie, z tą różnicą, że unia została zawarta dopiero w roku 1692, w miejscowości Munkacz.

Kościół greckokatolicki przez kolejne wieki stał się Kościołem męczeńskim, z wrogością traktowany przez prawosławnych, przez Rosjan, a często nierozumiany i traktowany z wyższością przez rzymskich katolików. Dlatego też poprzez kolejne lata aż do dzisiaj nie wykształciła się jedna wspólnota religijna wśród Łemków, a nawet dochodziło na tym tle do wielu konfliktów. Tym bardziej, że okoliczności historyczne zmuszały ich do kolejnych wyborów religijnych. Niezależnie od tych podziałów, na płaszczyźnie religijnej łączy ich wiara w Jezusa Chrystusa, Cerkiew i to, co oni sami nazywają „swojskością religijną”. (…)

Sądzę, że przypadkowi przechodnie na ulicy, zapytani o Łemków, nie będą potrafili udzielić odpowiedzi na pytanie, kim oni są. Dla ogółu, podobnie jak przed laty dla władzy komunistycznej, Łemkowie są tożsami z ludnością ukraińską. Zresztą i sami Ukraińcy uważali ich zawsze za grupę regionalną, posługującą się gwarą. Czy nadal tak uważają?

Tymczasem Łemkowie są całkiem odrębną mniejszością etniczną, przynależną do kręgu tzw. Karpatorusinów, czyli Rusinów karpackich. Aż do XIX w. nazywali samych siebie Rusinami lub Rusnakami. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku zostali nazwani Łemkami, a co zabawne – „Łemka” to jest przezwisko, które nadali im sąsiedzi – Bojkowie. Wzięło się ono stąd, że ponoć nadużywali w mowie potocznej wyrażenia „łem”, które oznacza „lecz, jeno, tylko”. Nazwa ta przyjęła się wśród galicyjskich Łemków dopiero w latach trzydziestych XX w., na terenie Słowacji zaś była używana jedynie sporadycznie.

Tak więc ze względu na nazwę można by rzec, że Łemkowie pojawili się na ziemiach polskich dopiero w XIX w. Wiemy jednak, że na terenie Karpat mieszkali już od XV w., przybyli zaś tam z terenu Bałkanów. Wśród pierwszej grupy osadników zwanych Wołochami byli Słowianie z południa, Arumuni i Albańczycy. Wiek później połączyli się z nimi Rusini. Zatem owi osiedleńcy w Karpatach stanowili konglomerat różnych ludów, które obcując ze sobą, wytworzyły wspólną kulturę pastersko-rolną.

Istnieje jeszcze inna teoria, która mówi, że Łemkowie wywodzą się od prowadzących nomadyczny styl życia trackich pasterzy albo że pierwotnie było to plemię tzw. Białorusinów. Ostatecznie więc nie wiemy z całą pewnością, skąd się wzięli ani co ich zmusiło do wędrówki grzbietami Karpat z południa na północ ku zachodowi oraz osiedlenia się na ziemiach polskich i na słowackim Spiszu.

Niezależnie od sporu o pochodzenie i nazwę, trzeba przyznać, że ów lud żyjący pomiędzy Odrą a Bugiem zachował oryginalną kulturę: język, obyczaje, sztukę i folklor. Co więcej, wytworzył własne piśmiennictwo, które pojawiło się już w XVI wieku. Na ziemiach polskich Łemkowie zamieszkiwali w zwartych skupiskach, a ich liczba przed II wojną światową wynosiła ponad 100 tysięcy. Obecnie, według spisu ludności z 2011 roku, przynależność do tej mniejszości etnicznej zadeklarowało jedynie 9641 obywateli polskich.

Kontakty Łemków z Polakami pierwotnie miały charakter administracyjno-gospodarczy i odbywały się w zasadzie bezkolizyjnie. Nie stały tu na przeszkodzie ani odrębność kultury materialnej, ani religia, ani też odrębne zwyczaje. Jednakże na Łemkowszczyźnie dużo ważniejsze okazały się różnice w poczuciu przynależności, jako że tam szczególnie ujawniły się wpływy Rosji, Polski i Austrii.

W konsekwencji ścierania się tych wpływów doszło do podziału wśród Łemków na trzy grupy i trzy orientacje: staroruską, ukraińską i rusofilską. Pierwsza z tych orientacji opowiadała się za lojalizmem wobec Austrii, druga – odwoływała się do tradycji kozackiej, trzecia zaś zorientowana była na związek z Rosją. Podział ten jest wciąż aktualny i odnoszę wrażenie, że najsilniej przejawia się on między orientacją rusińską a proukraińską.

Podziały między Łemkami są przyczyną niekiedy ogromnych wzajemnych napięć. Pytanie: dlaczego? Otóż w drugiej połowie XIX wieku doszło na terenie Galicji do nasilonej aktywności ukraińskiego ruchu narodowego, zwłaszcza wówczas, gdy 1 listopada 1918 r. została utworzona Zachodnioukraińska Republika Ludowa. Wydarzenie to zmusiło tę ludność do samookreślenia i wzbudziło w niej świadomość przynależności do wspólnoty narodowej.

Najpierw wyrazem tej samoświadomości było utworzenie ruchu o charakterze językowo-kulturowym, potem zaś narodził się ruch o charakterze politycznym, dążący do jedności państwowej ze wszystkimi wschodnimi Słowianami. Miał on być przeciwwagą dla polonizacji tych terenów i zdecydowanie przeciwstawiał się narodowemu nurtowi ukraińskiemu. W drugiej połowie XIX wieku ziemie rusińskie – Ruś Preszowska, Zakarpacka i Łemkowyna – jawiły się Ukraińcom jako ich terytoria etnicznie, które według ich mniemania powinny trafić pod skrzydła rodzącego się państwa ukraińskiego.

Niewątpliwie przekonanie to zaistniało pod wpływem polityki austriackiej, która w ten sposób rozgrywała swoje interesy mocarstwowe, że stwarzała sytuacje konfliktowe pomiędzy podległymi sobie narodowościami.

Nurt ukraiński nie znalazł szerokiego posłuchu wśród Łemków ani też żadne z działań Ukraińców na tych ziemiach nie przyniosły oczekiwanego skutku. Wzbudziły natomiast wśród nich poważne dyskusje dotyczące przyszłości „ruskich ziem”. W ich rezultacie 5 grudnia 1918 r. we wsi Florynka doszło do powstania Łemkowskiej Ruskiej Republiki Ludowej, która głosiła odrębność i ścisłe związki początkowo z Rosją, a kiedy okazało się to niemożliwe, z Czechosłowacją. (…)

Zakończenie II wojny światowej nie oznaczało ustania walk partyzanckich, które przebiegały krwawo i były szczególnie zacięte na terenach południowo-wschodniej Polski. Toczyły się one pomiędzy Ukraińską Powstańczą Armią a Ludowym Wojskiem Polskim oraz podziemiem niepodległościowym. Celem UPA było stworzenie z tej części terenów Polski własnego państwa ukraińskiego. Nacjonaliści ukraińscy chcieli również w ten sposób zapobiec akcji tzw. repatriacji na tereny ZSRR. Palenie wsi i terroryzowanie Polaków stało się w tym czasie przerażającą codziennością

Skutki tej codzienności okazały się tragiczne dla społeczności Łemków. Spowodowały bowiem dwie zakrojone na szeroką skalę akcje przesiedleńcze. Pierwsza z tych akcji rozpoczęła się jeszcze podczas wojny. 9 września 1944 r. zostało zawarte porozumienie pomiędzy PKWN a rządem USRR o wzajemnej wymianie ludności.

Na mocy tego porozumienia, w latach 1944–46 zostało wywiezionych z Polski blisko 483 tys. „Ukraińców i Rusinów”, a wśród nich co najmniej 70 tys. Łemków. Pozostało ich w Polsce jeszcze ok. 25–40 tys., ale ci z kolei w roku 1947 r. zostali wysiedleni ze swoich rdzennych ziem podczas tzw. Akcji Wisła. (…)

Przez cały okres komunizmu Łemkowie byli poddawani represjom i prześladowaniom, z których najbardziej dla nich bolesne było to, że nie chciano uznać ich odrębności etnicznej. Winą za swoje krzywdy i cierpienia obarczają do dzisiaj nie tyle rząd komunistyczny i partię, co zwykłych Polaków. Odniosłam wrażenie, że współcześni Łemkowie polscy zasadniczo różnią się od niezwykle serdecznych, otwartych i gościnnych Łemków ze Słowacji. Ci drudzy znają relację o bezwzględnych Polakach, którzy zawłaszczyli im ziemie i zabrali ich gospodarstwa.

Jaka jest prawda? Próbowałam jej dociec, poszukując jej w dostępnych mi dokumentach i świadectwach. Z lekcji historii pamiętałam jedynie, że energicznie przeprowadzona przez władze komunistyczne akcja była wymierzona przede wszystkim w Ukraińców, którzy stanowili bazę dla formowania się band UPA i że Łemkowie podzielili los ludności ukraińskiej. Zostali wówczas przesiedleni z pasa południowo-wschodniego wraz z Ukraińcami. Z samego tylko terenu Bieszczad wysiedlono wówczas 140 tysięcy osób. Zetknęłam się z opinią polskich świadków, że przymusowe przesiedlenie na zachód było koniecznym środkiem, za pomocą którego zostało wiele istnień ludzkich zostało uratowanych od niechybnej śmierci. (…)

Jak już wspominałam, ludność łemkowska była podzielona. Część Łemków niewątpliwie popierała antypolskie ataki ze strony Ukraińców, a nawet brała w nich czynny udział. Dzięki Akcji Wisła zostały wprawdzie rozbite oddziały UPA, ale jednocześnie dokonała się wielka krzywda, która dotknęła ludzi często w żaden sposób niezwiązanych z działalnością ukraińskiej partyzantki.

Trzeba mieć na względzie również to, jak ogromne były jej koszty społeczne. Spowodowała wyludnienie części obszarów Roztocza, Pogórza Przemyskiego, Bieszczad i Beskidu Niskiego. Zostały spalone wioski, niektóre z nich całkowicie zniknęły z powierzchni ziemi, a wraz z nimi zniszczono bezpowrotnie dziedzictwo kulturowe tych regionów.

Do pełnego obrazu brakuje jeszcze danych dotyczących identyfikacji etnicznej Łemków. W trakcie narodowego spisu powszechnego ludności i mieszkań z 2011 r. jedynie 283 osoby należące do mniejszości łemkowskiej zadeklarowały także przynależność do narodu ukraińskiego. Z kolei spośród mniejszości ukraińskiej deklarację przynależności do grupy etnicznej Łemków złożyło 801 osób.

A zatem zdecydowana większość Łemków deklaruje, że nie identyfikuje się z narodem ukraińskim. (…)

Cały artykuł s. Katarzyny Purskiej USJK pt. „Pielgrzymka Łemków ku Świętej Górze Jawor” znajduje się na s. 12 grudniowego „Kuriera WNET” nr 102/2022.

 


  • Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł s. Katarzyny Purskiej USJK pt. „Pielgrzymka Łemków ku Świętej Górze Jawor” na s. 12 grudniowego „Kuriera WNET” nr 102/2022