Doświadczył więzienia, bezdomności, kradł samochody. Był odtrącony przez rodzinę. Należał do środowiska raperów, kibiców

Nawrócił się na rekolekcjach dla bezdomnych. Przebaczył tam swoim rodzicom, po rekolekcjach był innym człowiekiem. ,,Uśmiechnięty, wygadany, pomocny. Całkiem inny człowiek.”

Jezus prowadził Daniela od tamtej chwili,  Jemu on oddał swoje serce. Poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy, na której niósł ze sobą siedmiokilogramowy kamień o kształcie serca. Zostawił go przed figurą Maryi przed wejściem do sanktuarium. W czasie pielgrzymki doświadczył czegoś niezwykłego, poczuł dotknięcie Maryi. ,,Siedziałem w ławce, za mną ściana. Po lewej nikogo, a ja czuję na lewym ramieniu czyjś dotyk jakby ktoś mnie uspokajał. Wiem, że to Ona do mnie mówiła i mnie uspokajała”.

Liban – ziemia święta, ziemia świętych, tolerancji i współistnienia w pokoju. Refleksje z pielgrzymki spółdzielców WNET

Chrześcijańska praktyka życia sprawami doczesnymi poprzez Ewangelię daje światło na wszystkie rzeczywistości ziemskie. Dla chrześcijan nie ma dwóch odrębnych nurtów życia: duchowego i świeckiego.

Adam Rosłoniec

Gdy spotkaliśmy się przed odlotem i rozpoczęliśmy naszą drogę Mszą świętą w kaplicy na Okęciu, nikt chyba nie spodziewał się, jak głęboka jedność zespoli nas w tym nadchodzącym tygodniu. Jak wiele powstanie przyjaźni, jak wiele zostanie w nas wspomnień. I wreszcie, jak wiele świadectw wiary możemy przekazać teraz innym. Można powiedzieć: połączył nas Bóg.

Każdy z nas podczas tej wspólnej podróży został obdarzony jakimś wrażeniem, w jego sercu pozostało szczególne wspomnienie. (…) Andrzej: „doświadczyłem tam poczucia wyjątkowego przeplatania się wiary”, Joanna: „ta pielgrzymka była magiczna, a Liban to miejsce o zaskakującym międzyreligijnym pojednaniu. Kraj oddycha inaczej. Źródło, prawda, prostota”. „To przecież piękny, zielony kraj, piękni ludzie”, zachwyca się Piotr, który, jak większość z nas, był tam po raz pierwszy i podobnie jak inni zrozumiał, że jego wcześniejsze wyobrażania o Libanie były całkowicie mylne. Tam jest spokój, nikt nie podkłada bomb pod monument Jezusa Chrystusa albo Matki Bożej. (…)

Fot. Dolina Wadi Kadisza | Fot. z archiwum autora

Libańskie góry i doliny przywodzą na myśl początki i trudne wieki Kościoła na Bliskim Wschodzie. Zamieszkiwana niegdyś przez pustelników Wadi Kadisza jest wymownym świadkiem wiary pierwszych chrześcijan. Wiary, która dotarła tu wprost od Apostołów i ich uczniów i która przetrwała wieki podbojów muzułmańskich. Ta głęboka dolina przecięta rzeką Orontes (tą samą, nad którą w pobliskiej Antiochii Syryjskiej św. Paweł formował jedną z pierwszych wspólnot), niedostępna dla sułtana muzułmańskiego, była schronieniem maronitów – wspólnoty katolickiej zawsze pozostającej w jedności z nauczaniem Apostołów. Ta wspólnota stała się narodem w tej części świata. To św. Maron z Syrii, mnich i pustelnik, mistrz ascezy wschodniej, dał początek głębokiej duchowości swojego ludu.

W V w. w Syrii rozwijał się monastycyzm i wielu chrześcijan stosowało formę ascezy, dla nas dzisiaj kompletnie nieosiągalną. Byli to ludzie prości, niewykształceni, kochający Boga. Na swe trudne powołanie pragnęli odpowiedzieć życiem doskonałym. Taki był św. Maron. Odsunął się od świata i wybrał życie w górach pod gołym niebem. Przed deszczem i śniegiem chronił go tylko namiot z koziej skóry. Jego filozofią i wiarą było to, że Boża mądrość uświęca, pomimo braku wykształcenia. Święty Maron, poprzez swoje umartwianie się, dostał od Boga dar uzdrawiania. Słowa Biblii Sprawiedliwy rozrośnie się jak cedr na Libanie wydają się mówić właśnie o nim. Gdy po krótkiej chorobie zmarł, ludność z okolicznych wiosek wzniosła dla niego grobowiec. Jego ruiny znajdują się do dzisiaj w Kafr Nabu, na terenach niedostępnej dla nas, ogarniętej wojną Syrii. (…)

Harissa jest miejscem głęboko zakorzenionego kultu maryjnego. To dawna wioska, położona 20 km od Bejrutu, na wysokości 650 m n.p.m. Na szczycie góry widnieje, usytuowana na monumentalnej podstawie w kształcie latarni morskiej, piękna statua Najświętszej Marii Panny – Notre Dame du Liban. Posąg z 1904 r. został ufundowany jako dziękczynienie z okazji 50-lecia ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi.

Harissa to miejsce wyjątkowe i jedyne takie na całym Bliskim Wschodzie, a może i na całym świecie. Niezwykłości dodaje mu fakt, że to centrum pielgrzymek, założone przez Maronickie Zgromadzenie Misjonarzy, odwiedzane jest zarówno przez chrześcijan, jak i muzułmanów.

Oglądamy tutaj widok niepowtarzalny: po wijących się dookoła statui schodach przeciskają się ramię w ramię dziewczyny w hidżabach, dziewczyny w białych chustach – tradycyjnym nakryciu głowy Etiopek i dziewczyny w zwykłych T-shirtach. Wszyscy wędrują na górę, aby po swojemu i w znanej tylko sobie intencji zostawić ślad obecności u Pięknej Pani. Prawie dotknąć Jej stóp, złożyć swego ducha w Jej otwarte, oczekujące ręce.

O tej rzeczywistości, która przeradza się w symbolikę tego kraju, mówił Święty Jan Paweł II podczas pamiętnej pielgrzymki: Liban to coś więcej niż kraj, to przesłanie. Takie słowa zapamiętały rzesze wiernych przybyłych zewsząd na Mszę świętą. (…)

Ksiądz Miled Skayem | Fot. ze zbiorów autora

Niedaleko od Harissy, podążając wyżej w góry Libanu, napotkamy Bzommar. Tam w miejscowej parafii swą posługę sprawuje ksiądz Miled Skayem. Wielki orędownik św. Jana Pawła II, św. Faustyny Kowalskiej, św. Maksymiliana Kolbego, bł. Jerzego Popiełuszki, bł. Michała Sopoćki i innych świętych, w tym oczywiście libańskich. Ten kapłan wielokrotnie przybywał do Polski, ale także do Rzymu, aby „zdobyć” relikwie polskich świętych, do których ma szczególne nabożeństwo. W jego niewielkiej parafii sąsiadują ze sobą: kościół pw. św. Charbela i kaplica pw. św. Jana Pawła II. Wielki Święty Libanu i Wielki Święty Polski. Tam licznie gromadzą się Libańczycy, oddając cześć naszym świętym. (…)

w pobliskim Ghosta buduje sanktuarium Miłosierdzia Bożego, w którym znajdą miejsce wszystkie relikwie z Polski. Obok, na zboczu góry, stanie monumentalna statua Jana Pawła II, a u jej stóp wijąca się po zboczu Droga Miłosierdzia. Będzie po niej szła procesja różańcowa, której idea jest podobna do procesji, jaka odbywa się każdego 22. dnia miesiąca od pustelni św. Charbela do Annaya. Konsekracja nowego sanktuarium i Drogi Miłosierdzia zapowiedziana jest na 2019 rok.

Cały artykuł Adama Rosłońca pt. „Liban – ziemia święta, ziemia świętych. Pielgrzymka spółdzielców WNET” znajduje się na s. 3 dodatku „Bliski Wschód” do styczniowego „Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Rosłońca pt. „Liban – ziemia święta, ziemia świętych. Pielgrzymka spółdzielców WNET” na s. 3 dodatku „Bliski Wschód” do styczniowego „Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Rowerowa pielgrzymka przez Europę w stulecie objawień fatimskich: Zaczęliśmy w Fatimie, a trasa wiodła m.in. przez Rosję

Doszliśmy do takiego wniosku, że to, co było złe, po prostu musi umrzeć, że w Rosji to, co było naganne, co było zakażone tą chorobą komunizmu – po prostu nie ma wyjścia, to jest pogrzeb, degeneracja.

Aleksander Wierzejski
Zbigniew Czajka

Powiedzmy o przygotowaniach do wyprawy.

Zaplanowanie takiej trasy naprawdę nie jest łatwe. Na dystansie od 200 do 1000 km w ciągu pięciu dni łatwo sobie poradzić, mamy doświadczenie, ale zaplanować, jaką drogą chcemy jechać dzień po dniu przez 2 miesiące, uwzględnić różnice wzniesień – bo były Pireneje, Alpy, były fiordy norweskie… Więc z trasą nam zeszło dosyć sporo.

Ale najważniejszym wyzwaniem były dla nas miejsca objawień Matki Bożej i miejsca kultu maryjnego, w których chcieliśmy być. Do tego musieliśmy dostosować terminarz – żeby znaleźć się tam w odpowiednim czasie. Na przykład w Berlinie chcieliśmy być w kościele w pierwszy piątek miesiąca i uczestniczyć w pierwszej sobocie miesiąca. To było nasze podstawowe wyzwanie. Z kolei, żeby uczcić pięć pierwszych sobót, zgodnie z tym, o co prosiła Matka Boża, założyliśmy sobie, że pierwsze trzy soboty odprawimy w Polsce, następna będzie w Belinie i ostatnia w Rosji. Dlatego te odcinki musiały mieć po 200 i ponad 200 km dziennie. (…)

Nasz plan składał się jakby z trzech wątków. Pierwszy to wyzwanie duchowe, czyli uczestnictwo we mszy świętej i obecność w miejscach kultu maryjnego. Drugim był wątek rowerowy – wszystko, co się wiązało z przejazdem, w tym odcinek głównie skandynawski, gdzie dotarliśmy na North Cape. To było takie nasze rowerowe marzenie. North Cape to jest mekka rowerzystów. Każdy marzy i śni o tym, żeby tam dotrzeć; my też takie sny mieliśmy i chcieliśmy je urzeczywistnić.

Był jeszcze trzeci, bardzo ważny element – tło historyczne. Bo wiadomo, że objawienia maryjne miały przełożenie na to, co się działo od początku I wojny światowej poprzez rewolucję październikową, okres II wojny światowej, aż do obalenia komunizmu. I w tę setną rocznicę chcieliśmy to wszystko zobaczyć, przypomnieć sobie, nawiedzić te miejsca. W tym wątku był cmentarz w Miednoje, obóz koncentracyjny w Dachau, był Katyń i jeszcze jedno miejsce, o którym – powiem szczerze – nie miałem pojęcia, a mianowicie Bykownia koło Kijowa. Cmentarz ofiar terroru komunistycznego z czasów przedwojennych i wojennych. (…)

Jakie było najciekawsze spotkanie?

Tych spotkań było wiele. Może powiem o duchowym spotkaniu w Sankt Petersburgu. Dotarliśmy tam w pierwszą sobotę lipca. Właśnie w lipcu Matka Boża prosiła o modlitwę za Rosję. Mieliśmy wizę od pierwszego lipca, byliśmy na granicy o północy. Do Sankt Petersburga dojechaliśmy do kościoła Katarzyny Aleksandryjskiej; na szczęście znaliśmy go, byliśmy tam rok wcześniej. Dotarliśmy tam o 8:45. Trwała msza, nie byliśmy pewni, czy to jest nasza msza dziękczynna, miałem nadzieję, że nie. Tuż po zakończeniu pobiegłem do zakrystii, do księdza, którego znałem z ubiegłego roku. Powiedziałem: proszę księdza, niech ksiądz mi tylko nie mówi, że to była ta msza dziękczynna! On stwierdził ze stoickim spokojem, że nie. Ta będzie o 12. No więc udało nam się zrealizować jeden z najważniejszych punktów.

Byliśmy w pełni usatysfakcjonowani, po mszy, że tak powiem, wyluzowani, a siostra zakonna przygotowywała nam nocleg. Podeszła jakaś pani i mówi: a może byście chcieli zatrzymać się u mnie, to taka ciekawa historia, chciałabym posłuchać… Była Rosjanką, ale mówiła dosyć dobrze po polsku. Trochę się wahaliśmy, ale siostra zakonna stwierdziła: nie wypada wam odmówić, powinniście pójść. Tak też było. Poszliśmy najpierw na miasto, pokazała nam Sankt Petersburg, zjedliśmy obiad. Jedziemy do niej domu. Akurat tak szczęśliwie się złożyło, że to było na obrzeżach Sankt Petersburga od strony Moskwy, a następny kierunek to była Moskwa; po drodze chcieliśmy jeszcze Carskie Sioło zobaczyć i Puszkin.

Fot. z archiwum Z. Czajki

Jak dojeżdżaliśmy do jej domu, ona stwierdziła, że idzie dzisiaj do pracy na noc i zostaniemy z jej mężem, ale rano wróci i pójdziemy sobie na 11 do kościoła właśnie w Puszkinie, tam jest katolicki kościół. Byliśmy zaskoczeni, bo wcześniej o tym nie było mowy.

Wychodzi gospodarz, czyli mąż Iriny, w stanie, że tak powiem, weekendowym. A my mieliśmy pomysł, żeby wziąć jakiś alkohol, bo jak tu rozmawiać w Rosji o czymkolwiek bez takiego atrybutu? Byłem tyle razy i nigdy się to nie udawało. Irina szybciutko przekazała nam klucz i już była na progu gotowa do wyjścia. Poczuliśmy się lekko zdezorientowani. Zapytaliśmy, czy można tutaj pić alkohol, bo chcielibyśmy porozmawiać i tak dalej. Na to ona powiedziała, że on w tym stanie jest już od 20 lat. Daliśmy więc spokój z tym pomysłem. On był trochę obruszony i zaskoczony całą tą sytuacją. Patrzyliśmy na siebie lekko skonsternowani, ale zainteresował się tym, co robimy, zaczęła się opowieść, coraz bardziej go wciągała, coraz więcej nas dopytywał, a my mu opowiadaliśmy. Stworzył się fajny klimat, o alkoholu nie było mowy.

Poszliśmy spać. Rano Janek z nim parzył herbatę. On ciągle był pod wrażeniem naszego wyczynu. Patrzył na to głównie w kategoriach sportowych. Jego żona wróciła z pracy, bardzo zaskoczona miłą atmosferą. Powyciągała z lodówki chyba wszystko, co tylko mieli, ugościła nas pięknie. Ponieważ klimat się zrobił taki fajny, zaproponowaliśmy, że może Jurij, czyli jej mąż, pojedzie z nami do kościoła. Ona parsknęła śmiechem i powiedziała, że on nigdy w kościele nie był i dobrze, że chociaż jej pozwala chodzić. Ale poprosiłem Janka, żeby z nim pogadał. Po 20 minutach patrzymy, a on idzie do łazienki, ubiera się i pojechaliśmy do tego kościółka wspólnie.

Przed kościołem spotkaliśmy proboszcza. Też oczywiście zafascynowany naszym pomysłem, od razu usadził nas w pierwszych ławkach. Rozpoczęła się msza święta. Po mszy oczywiście duże zainteresowanie. Zawsze tak było, jak się pojawiliśmy w jakimś miejscu i tylko rozpoczęliśmy naszą historię, to się robił tłum chętnych do zdjęć, do rozmowy. Tam też tak było, a ja sobie pomyślałem – no to pięknie, wykorzystamy to polsko-rosyjskie spotkanie, w dodatku z proboszczem Hiszpanem.

Po polsku mówił?

Mówił po rosyjsku, ale my sobie radziliśmy po rosyjsku dosyć dobrze. Odbiegając na chwilę od tego wątku; ciekawą historią było, że kiedy szukałem w Moskwie noclegów, to pisałem do Polskiej Misji Katolickiej. Miałem adres siostry zakonnej o imieniu Agnes; napisałem, dzwoniłem, ona nie odpowiadała. Potem, na dwa tygodnie przed tym Puszkinem, dodzwoniłem się z Finlandii do pewnego księdza, który stwierdził, że siostry Agnes nie ma, ale ona się tym zajmuje, a jak wróci, to na pewno nam tam coś przygotuje, tylko że on nawet nie jest w stanie powiedzieć kiedy ona wraca, ale żebyśmy byli spokojni, bo jeszcze jest dużo czasu.

No i wracając teraz do tego Puszkina i do kościółka, ksiądz proboszcz, zadowolony i ciekawy naszej historii, mówi: słuchajcie, dobrze trafiliście, bo mamy ikonę Matki Bożej Fatimskiej. To jest szczególny obraz, był pisany, kiedy żyła jeszcze siostra Łucja, powstawał w konsultacji z nią. Będzie cudowną rzeczą, jak się przy tym obrazie pomodlimy, a ja wam opowiem historię tego obrazu.

Zaproponowałem różaniec. Zrobiła się niesamowita atmosfera. W kapliczce przed tym obrazem wspólnie z Rosjanami odmawialiśmy różaniec w taki sposób, że my pierwszą część mówiliśmy po polsku, a oni odpowiadali po rosyjsku.

Ale jakby clou sprawy i głównym wątkiem, bardzo zaskakującym, było to, że właśnie Jurij został ze swoją żoną przed tym obrazem, uklęknął, przygotowując się do modlitwy, a ksiądz proboszcz, kończąc historię tego obrazu, stwierdził, że ta Matka Boska jest patronką ludzi uzależnionych od alkoholu.

Modlitwa była naprawdę przecudowna, ludzie byli pod dużym wrażeniem, my zresztą też. Na koniec podeszły trzy siostry zakonne, mówiły po polsku. Jedna z nich zapytała, czy mamy w Moskwie przygotowane miejsce na nocleg. Powiedziałem, że w zasadzie nie mamy, bo pisałem do takiej siostry Agnes, ale nie odpowiedziała. Na to ona wyciąga rękę i mówi: dzień dobry, to ja jestem siostra Agnes. Takie to było niesamowite; tak że miejsce mieliśmy już przygotowane.

 

Cały wywiad Aleksandra Wierzejskiego ze Zbigniewem Czajką pt. „Opatrzność była naszym najważniejszym drogowskazem” można przeczytać na s. 5 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Aleksandra Wierzejskiego ze Zbigniewem Czajką pt. „Opatrzność była naszym najważniejszym drogowskazem” na s. 5 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Za daleki Bliski Wschód”. Książka polskiego jezuity o losach Kościoła w Syrii i o dramacie bliskowschodniej wojny

Jeżeli chcemy pomagać, to musimy przede wszystkim nauczyć się słuchać. Nasza obecna wiedza jest jakimś konstruktem opartym na wybiórczych informacjach medialnych – mówi ksiądz Zygmunt Kwiatkowski.

 

Jeżeli obecnie chce się szczerze pomagać Syryjczykom lub jakiejkolwiek innej społeczności bliskowschodniej, to przede wszystkim należy usunąć przyczyny wojny. Została ona wywołana jako świadoma misja zaprowadzenia na świecie „nowego porządku” (…) Ważnym etapem była też tzw. arabska wiosna, która zyskała poparcie opinii światowej i zmieniła się w straszliwy wojenny chaos – pisze ksiądz Zygmunt Kwiatkowski, jezuita, który przez trzydzieści lat pracował na Bliskim Wschodzie.

 Ojciec Zygmunt Kwiatkowski, który był gościem Witolda Gadowskiego w Poranku Wnet, jest autorem książki „Za daleki Bliski Wschód”. Książka pokazuje wciąż zbyt mało znaną w Polsce rzeczywistość Kościoła w Syrii, Libanie, Egipcie – czyli tam, gdzie chrześcijaństwo istnieje od czasów apostolskich. Jest to właściwie reportaż pokazujący wyznaniową mozaikę Bliskiego Wschodu. W pierwszej części autor opisuje względną wolność, jaką cieszyli się tam chrześcijanie przed inwazją na Irak i przed powstaniem Państwa Islamskiego.[related id=41518]

Druga część książki pokazuje dramatyczną sytuację, która panuje obecnie w tamtym rejonie – od symbolicznego początku, czyli wojny w Iraku, poprzez arabską wiosnę, aż po wojnę w Syrii. Jezuita nazywa ją najgorszą od pierwszych lat trwania chrześcijan na tych ziemiach. Możemy śmiało stwierdzić, że mamy do czynienia z ludobójstwem i wielkim exodusem chrześcijaństwa z jego macierzystych stron. Grozi niebezpieczeństwo, że Kościół całkiem zniknie z ziem, które stanowiły jego kolebkę.

Misjonarz stawia tezę, że Zachód ponosi dużą współodpowiedzialność za to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie.

– Dla mnie to obowiązek moralny, żeby o tym mówić – deklaruje o. Zygmunt Kwiatkowski. – To są konkretni ludzie, wobec których mam obowiązek być tutaj świadkiem.

Autor publikacji zwraca uwagę na to, że nieznajomość człowieka, jego kultury i regionu stanowi przeszkodę w skutecznej pomocy ofiarom wojny w Syrii. – Jesteśmy pod presją tego, że tam dzieje się źle i że trzeba szybko reagować. Jednak bez poznania tamtej kultury nasze wychodzenie im naprzeciw nie jest wychodzeniem naprzeciw. Jest raczej mijaniem się.

Wypowiedzi ojca Zygmunta Kwiatkowskiego wysłuchaliśmy podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez Katolicką Agencję Informacyjną.


Książka księdza Zygmunta Kwiatkowskiego SJ Za daleki Bliski Wschódjest kolejną publikacją w serii reportaży wydawanych przez poznańskie wydawnictwo Święty Wojciech.

Przesłanie ks. Tadeusza Jasińskiego z parafii pw. Świętego Ducha w Wilnie: Szukajmy wspólnoty w Miłosierdziu Bożym!

W Poranku WNET w rozmowie z proboszczem polskiej parafii w Wilnie o wileńskich kościołach, o duchowości dzisiejszej Litwy oraz o zmianach w stosunkach między Polakami a Litwinami.

W 1993 roku ksiądz Tadusz Jasiński słuchał słów św. Jana Pawła II w czasie jego wizyty na Litwie. Był wtedy polonistą w jednej z podwileńskich szkół. Dzięki temu, że uczył języka polskiego ówczesnego arcybiskupa wileńskiego, został przedstawiony papieżowi. Miało to wpływ na jego późne, bo w wieku czterdziestu lat, powołanie do kapłaństwa.

Obecnie jest proboszczem parafii pw. Ducha Świętego w Wilnie. Był dziś gościem Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku WNET, nadawanym z Wilna. Opowiedział o kościołach Wilna oraz o duchowości na Litwie.

Duchowość na Litwie jest to duchowość tradycyjna z pewnymi elementami nowych ruchów. W swojej parafii ks. Jasiński ma wspólnoty neokatechumenalne, oazy rodzin, kursy alfa.

Parafia ks. Jasińskiego jest przeznaczona wyłącznie do posługi w języku polskim; w katedrze na przykład używa się wyłącznie języka litewskiego; są też parafie dwujęzyczne. Wspólne wydarzenia, np. odpust w Ostrej Bramie, gromadzą i Litwinów i Polaków, a nawet Białorusinów. Święta obchodzone są razem, ale w różnych językach. [related id=39209]

Jeśli chodzi o relacje polsko-litewskie, to ksiądz jest zdania, że ogólna tendencja jest dobra. „Ostrzejsze sytuacje”, które były po uzyskaniu przez Litwę niepodległości, już wygasają. To, co ważniejsze, zaczyna łączyć, choć daleka jest droga do jedności.

Czasami ludzie mówią „Polak, ale dobry ksiądz” albo „Litwin, ale dobry ksiądz”, jednak nie ma już wysokiej temperatury dawnych sporów.

To w Wilnie powstał obraz Jezusa Miłosiernego i podyktowana została św. Faustynie Koronka do Miłosierdzia Bożego. Przesłaniem dla słuchaczy, które przekazał ksiądz proboszcz, jest wezwanie do szukania wspólnoty w Miłosierdziu Bożym.

Rozmowy można wysłuchać części szóstej Poranka WNET z Wilna.

JS

Parafia pw. Wniebowzięcia NMP w Chełmnie – jedyna parafia w Polsce, która posiada pięć gotyckich kościołów

Dzień 79. z 80/ Chełmno – Proboszcz tej nietypowej parafii, ksiądz Adam Ceynowa, opowiedział w Poranku WNET o gotyckim dziedzictwie Chełmna, o jego zabytkach, historii i życiu duchowym.

Radio WNET dotarło dzisiaj do Chełmna, pięknego, pełnego zabytków miasta. W Chełmnie znajduje się jedyna w Polsce parafia, na terenie której znajduje się pięć gotyckich kościołów. Z jej proboszczem księdzem Adamem Ceynową rozmawiał w Poranku WNET Krzysztof Skowroński.

Chełmno lata największej świetności przeżywało w XIII-XIV wieku, kiedy to powstawały stojące do dzisiaj gotyckie świątynie. Miasto było wtedy prężnie rozwijającym się ośrodkiem religijnym. Miało być wsparciem dla biskupa, którego siedzibą według zamierzeń miało być Chełmno. Biskupstwo powstało jednak nie tutaj, a w Chełmży. Zabytki wszelako pozostały.

Gotyckie świątynie Chełmna to: kościół farny pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, pofranciszkański kościół św. Mikołaja i św. Jakuba, podominikański kościół św. Piotra i Pawła, kościół Świętego Ducha (dawny kościół szpitalny), niewielki kościół św. Marcina oraz kaplica „Na Bramce” Matki Bożej Bolesnej (znajdująca się w Bramie Grudządzkiej).

Jak mówi ks. Ceynowa, kościoły te świadczą nie tylko o tym, co było, ale też o tym, co jest. Otoczone są opieką i przywracane do życia religijnego i kulturalnego.

Budowę kościoła farnego rozpoczęto w połowie XIII wieku, a ukończono w 1320 roku. Niedługo obchodzone będzie więc jego 700-lecie. Budowy tak naprawdę jednak nigdy nie ukończono, gdyż w zamyśle, oprócz wieży północnej, miała być też masywna wieża południowa.

We wnętrzu jest mnóstwo ołtarzy, głównie z XVII i XVIII wieku. Jest też wiele różnych elementów wyposażenia kultycznego. W kryptach pochowane są znaczące dla Chełmna osobistości. [related id=38213]

Jak już było wspomniane, największa świetność Chełmna przypadła na panowanie krzyżackie w XIII i XIV wieku. Jednak w Chełmnie dobrze się działo też później, o czym świadczy choćby – wybudowany już za czasów polskiego panowania – renesansowy ratusz.

W czasach średniowiecznych Chełmno było potężnym centrum religijnym. Oblicza się, że miało około 1500 mieszkańców, sześć wielkich na ówczesne czasy kościołów i trzy klasztory – franciszkanów, dominikanów i cysterek (potem benedyktynek).

W czasach I Rzeczypospolitej Chełmno było miastem starościńskim. Jako położone nad Wisłą, miało znaczenie gospodarcze, ale nie tak duże jak Toruń czy Grudziądz. Było za to istotnym ośrodkiem naukowym. Podjęto próbę założenia uniwersytetu. Nie udało się to, ale działająca tu Akademia Chełmińska miała dużą renomę, o czym świadczy osoba jej najsłynniejszego absolwenta – Mikołaja Kopernika.

Szczególnie cenne w Chełmnie jest to, że udało mu się uniknąć zniszczeń w czasie II wojny światowej. Zabytki nie są rekonstrukcjami, a stoją tak, jak zostały postawione. W całości ocalały między innymi mury miejskie. Jest to jeden z nielicznych tego rodzaju przypadków w Polsce.

Nie znaczy to, że II wojna światowa nie dotknęła ziemi chełmińskiej. W październiku 1939 roku w położonej niedaleko od Chełmna miejscowości Klamry Niemcy zamordowali prawie 2500 osób, najbardziej znaczących, członków miejscowych elit i inteligencji.

Po II wojnie światowej Chełmno przyjęło wiele osób przybyłych z Kresów Wschodnich. Znaczącą częścią mieszkańców są też rodziny żołnierzy, którzy tu stacjonowali ze swoją jednostką wojskową.

Parafialny kościół księdza Ceynowy, kościół farny, jest sanktuarium Matki Bożej Bolesnej, związanym z cudem uzdrowienia ze ślepoty. Dlatego Członkowie Polskiego Związku Niewidomych i Niedowidzących chętnie doń pielgrzymują. Parafia jest też sanktuarium świętego Walentego, którego relikwie znajdują się w Chełmnie od średniowiecza. Co roku wraz z władzami miasta organizuje walentynki. Mają one dwa oblicza – ludyczne i religijne. Uczestniczą w nich małżonkowie, narzeczeni, w parafii odbywają się rekolekcje – jest to charakterystyczny element życia Chełmna.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w Poranku WNET w części pierwszej.

JS

Święty Patryk spędził na szczycie góry, poszcząc i modląc się, 40 dni i nocy. Teraz co roku odbywają się tam pielgrzymki

Niektórzy pielgrzymi w ramach pokuty lub umartwienia, jak nakazuje dawna tradycja, wchodzą na szczyt boso. Choć góra ma tylko 762 m n.p.m., to podejście bez obuwia jest wyjątkowo trudne i bolesne.

Tomasz Szustek

Kiedy docieramy około 5:30 rano do podnóża góry, mijamy pierwsze osoby, które właśnie zakończyły dzisiejsze pielgrzymowanie. Należą do wąskiego kręgu pielgrzymów, dla których w dobrym tonie jest witać wschód słońca na szczycie Croagh Patrick. Wyruszyli zaraz po północy, w całkowitej ciemności. W deszczu pokonali ponad 700 metrów wysokości kamienistą, stromą ścieżką.

Kiedy tylko świt rozlał się na okolicę, w drogę ruszyły znacznie liczniejsze grupy pielgrzymów. Tak dzieje się od ponad piętnastu wieków. W ostatnią niedzielę lipca (tzw. Reek Sunday) tłumy Irlandczyków biorą udział w pielgrzymce na górę Croagh Patrick hrabstwie Mayo na zachodzie Irlandii. W ten sposób czczona jest pamięć św. Patryka, misjonarza, który w V wieku schrystianizował Zieloną Wyspę.

Jak głosi legenda, spędził on na szczycie tej góry, poszcząc i modląc się, 40 dni i nocy. Kiedy zaś schodził w dół, zrzucił ze stoku dzwon, co miało skutkować wypędzeniem z Irlandii węży oraz legendarnej bogini ciemnych mocy, Corry. (…)

Dla tych, którzy chcą uzyskać odpust zupełny (darowanie kar w czyśćcu) przygotowanych jest kilka stacji, m.in. kamienny kopiec w połowie drogi, które należy okrążać po wielokroć, odmawiając ustalone modlitwy. Początek pielgrzymki wyznacza figura św. Patryka, która nie jest oficjalną stacją, ale tradycyjnie przyjęło się rozpoczynać pielgrzymkę od modlitwy w tym miejscu. Dotarcie chociażby do figury Świętego jest także celem wielu osób, które z różnych przyczyn nie są w stanie samodzielnie wspiąć się na sam szczyt.

Jak to na pielgrzymkach, każdy pątnik odbywa podróż w sobie tylko znanej, własnej intencji. Niektórzy pielgrzymi w ramach pokuty lub umartwienia, jak nakazuje dawna tradycja, wchodzą na szczyt boso.

Choć góra ma tylko 762 m n.p.m., to podejście bez obuwia jest wyjątkowo trudne i bolesne. Ostrokrawędziste kamienie i śliskie błoto sprawiają, że wędrówka na bosaka jest umartwieniem w średniowiecznym stylu. Niektórzy mężczyźni, aby pogłębić umartwienie, wędrują nie tylko boso, ale i z odkrytym torsem. (…)

Szczęśliwcy, którym udało się dotrzeć na wietrzny szczyt, brali udział w mszach św. odprawianych co pół godziny. Chętni na odpust zupełny okrążali kaplicę piętnaście razy, recytując modlitwy. Potem pozostało już zejście w dół, równie trudne, jak droga ku szczytowi.

Cały artykuł Tomasza Szustka pt. „Pielgrzymowanie po irlandzku” znajduje się na s. 7 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Szustka pt. „Pielgrzymowanie po irlandzku” na s. 7 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

W święto Wniebowzięcia NMP 100 tysięcy wiernych na Jasnej Górze. Polska wspólnotą ducha wiary i miłości ojczyzny

Na Jasnej Górze w święto Wniebowzięcia NMP w homilii abp Wacław Depo wezwał do obrony życia, pytał też o sens życia, patriotyzm i gotowość uczynienia daru z siebie dzisiejszego pokolenia Polaków.

[related id=34569]”Powracają (…) pytania o sens głębokiego patriotyzmu i wyzwanie, przed którym również stoi Kościół w Polsce – bo Polska, matka i ojczyzna jest jednością na fundamencie chrztu świętego, bez tej prawdy nie byłoby Polski” – mówił metropolita częstochowski. Jego słowa wierni przyjęli brawami.

Polska „jest wspólnotą ducha wiary i miłości ojczyzny, aż po ofiarę własnego życia, wspólnotą patriotyzmu, głębokiego sensu budowanego na fundamencie wiary w Chrystusa Zmartwychwstałego, a nie utraty pamięci i zarazem tożsamości chrześcijańskiej” – kontynuował arcybiskup.

Jak mówił, z bólem przyjął usłyszaną w telewizji wypowiedź młodego człowieka, który w kontekście rocznicy powstania warszawskiego powiedział: „może jestem w mniejszości, ale moja ojczyzna jest dzisiaj w Europie w jej obecnym kształcie, Europa jest ojczyzną”.

Metropolita przypomniał, że sierpniowa uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny łączy się w Polsce ze wspomnieniem tego, co – jak mówił – „w polskiej tradycji nazywamy maryjnym Cudem nad Wisła, co wiąże się ze zwycięstwem polskiego żołnierza i narodu nad nawałą bolszewicką”.

„Z pamięci tamtych dni wydobywam dziś jedno: obraz młodych ludzi, bardzo młodych, którzy stali się wówczas obrońcami ojczyzny. Odczytujmy z ich mogił wiek życia jako ofiarę dla niepodległości dopiero odzyskanej wolnej ojczyzny. Trzeba również przypomnieć bohaterstwo powstańców Warszawy z sierpnia 1944 r. i postawić pytanie o sens życia i gotowość daru z siebie dzisiejszego pokolenia Polaków” – mówił hierarcha.

Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny – ocenił arcybiskup – skłania do refleksji na temat sensu i wartości naszego życia, zarówno w wymiarze religijnym, jak i społecznym.

„Maryja wniebowzięta ukazuje wszystkim prawdziwe zwycięstwo życia nad śmiercią. Dlatego potwierdzamy za inicjatywą obywatelską Stop aborcji w Polsce, że to jest prawo każdego człowieka do życia, a nie tylko kwestia wyznaniowa czy światopoglądowa. Każdy człowiek ma prawo żyć” – mówił arcybiskup, co wierni nagrodzili oklaskami.

W tym kontekście metropolita przywołał słowa św. Jana Pawła II, który mówił, że „naród, który zabija własne dzieci, nie ma przyszłości„. „W tych słowach odczytujemy najgłębszy sens patriotyzmu i miłości odpowiedzialnej wobec Boga za losy ziemskiej ojczyzny” – powiedział abp Depo, apelując, by na nowo przyjąć te słowa papieskiego nauczania.

W homilii arcybiskup przytoczył napisane w 1848 r., prorocze – jak mówił – słowa wybitnego twórcy okresu romantyzmu Zygmunta Krasińskiego, który pisał m.in. o swoim lęku o człowieczeństwo, które „tak jak naród, tak jak osobnik, ma wolną wolę, i jeśli wybierze zło zamiast dobra, postęp swój na czas zahamuje i zawraca w tył”. Krasiński pisał też o godzących we wszelki „ustrój i ład wściekłych podrywach przeciwko rodzinie i własności, pogardzie dla wszystkich religijnych wyznań, rodu ludzkiego” oraz „niesłychanym nabożeństwie dla wszelkiego gwałtu” i „namiętnej żądzy zupełnego zerwania z przeszłością, by stworzyć tylko dwujęzyczny czas, składający się z samej przyszłości i teraźniejszości”.

Abp Depo odwołał się też do nauczania Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego: „Może nam się wydawać, że dzisiaj wystarczy ubezpieczyć naród nasz, jego byt i wolność traktatami pokojowymi i aliansami międzynarodowymi, nic to jednak nie może, gdy młodzież polska nie będzie zdolna do ofiary za ojczyznę”.

„Trzeba więc wychowywać w sobie ducha ofiary i poświęcenia, bo ojczyzna za wszystko nam pieniędzmi, pensjami i emeryturami nie zapłaci; są takie czyny i takie ofiary, za które pieniędzmi się nie płaci, zwłaszcza tu, nad Wisłą, Odrą, Bugiem i Bałtykiem” – mówił abp Depo za prymasem Wyszyńskim.

„Matko, pomóż nam żyć w prawdzie, która jest fundamentem jedności, budowanej na Chrystusowym fundamencie zmartwychwstania, a jednocześnie, abyśmy przez codzienne zawierzenie Chrystusowi wzrastali w łasce i odkrywali sens i wartość życia” – zakończył metropolita częstochowski, który podczas mszy św. poświęcił przyniesione przez pielgrzymów zioła i kwiaty.

W tradycji polskiego Kościoła uroczystość 15 sierpnia obchodzona jest jako święto Matki Bożej Zielnej. To jedno z najstarszych i najważniejszych świąt maryjnych – tradycja chrześcijańska przekazuje, że następnego dnia po złożeniu ciała Marii u podnóża Góry Oliwnej apostołowie znaleźli w tym miejscu zioła i kwiaty. Stąd wziął się zwyczaj święcenia ich tego dnia w kościołach. Rolnicy dziękują za plony i proszą o błogosławieństwo swojej pracy.

Uczestników wtorkowych uroczystości powitał na Jasnej Górze generał zakonu paulinów – gospodarzy jasnogórskiego sanktuarium – o. Arnold Chrapkowski. Przypomniał, że w ostatnim czasie na Jasną Górę pielgrzymowały tysiące Polaków.

„W minionych dniach przeżywaliśmy wielkie narodowe rekolekcje. Tysiące pielgrzymów znaczyło swym pielgrzymim trudem polską ziemię, nieśliśmy do Maryi Jasnogórskiej nasze radości i cierpienia, nasze rodziny, nas samych, naszą ojczyznę. Wraz z tym pielgrzymim trudem, z wiązanką ziół i kwiatów, przynosimy Ci, Matko Zielna, naszą troskę o nowość życia i przemianę serc” – mówił ojciec generał.

Tysiące uczestników uroczystości przybyło w ostatnich dniach na Jasną Górę w pieszych pielgrzymkach. W ciągu minionych dwóch tygodni do sanktuarium dotarły 52 takie pielgrzymki, w których wędrowało około 68 tysięcy pątników. Najwięcej – ponad 12 tysięcy osób – przybyło w pięciu pielgrzymkach z Warszawy, najliczniejsza zaś była 8,5-tysięczna pielgrzymka krakowska. Kulminacja szczytu pielgrzymkowego przypadła w poniedziałek, kiedy do Częstochowy weszło ponad 20 tysięcy pielgrzymów.

PAP/MoRo

20 tys. pielgrzymów dotarło wczoraj na Jasną Górę. Dziś Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny – Matki Bożej Zielnej

Ponad 20 tys. pielgrzymów dotarło wczoraj pieszo na Jasną Górę. Największą grupę stanowili uczestnicy 306. Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej, zwanej matką polskich pielgrzymek- 6,2 tys. wiernych.

Pielgrzymka ta jest najstarszą i największą z kilku, jakie co roku organizowane są ze stolicy na Jasną Górę. Jej wejście do sanktuarium uznawane jest za ukoronowanie przypadającego w sierpniu szczytu pielgrzymkowego w Częstochowie.

14 sierpnia, dzień przed uroczystością Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, na Jasną Górę przybywa najwięcej pielgrzymów. Oprócz pątników pieszych, rzesze wiernych docierają do Częstochowy samochodami, pociągami i autokarami. W sanktuarium można spotkać pielgrzymów ze wszystkich zakątków Polski, w każdym wieku – od niemowląt w nosidełkach lub chustach swoich mam, po seniorów.

We wtorek pielgrzymi wezmą udział w sumie pontyfikalnej, której będzie przewodniczył metropolita częstochowski abp Wacław Depo. Całodniowe uroczystości zakończą się we wtorkowy wieczór Apelem Jasnogórskim, podczas którego modlitewne rozważania wygłosi biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek.

Poniedziałek był dniem, kiedy na Jasną Górę dotarło najwięcej pieszych pielgrzymek. W sanktuarium tłumnie było już wcześnie rano, mimo początkowo deszczowej aury. Z każdą godziną pielgrzymów przybywało. Większość z nich swoje pierwsze kroki kierowało do Kaplicy Cudownego Obrazu, by pomodlić się przed wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej; wydłużała się kolejka chętnych, by wejść do kaplicy. Część pątników niosła ze sobą kwiaty, m.in. mieczyki oraz słoneczniki, jako podarunek dla Matki Bożej.

Dla pątników, z którymi w poniedziałek rozmawiała PAP, piesza pielgrzymka na Jasną Górę to przede wszystkim rekolekcje, a także możliwość wzmocnienia duchowych sił na cały rok, oraz okazja do oderwania się od zabieganej codzienności. Wchodząc na jasnogórskie błonia wielu pielgrzymów miało na twarzach uśmiech, a część – łzy wzruszenia.

Dla służb porządkowych, ale i gospodarzy jasnogórskiego sanktuarium – ojców paulinów – szczyt pielgrzymkowy to wyzwanie organizacyjne. „Szczyt to czas wytężonej pracy – w konfesjonale, przy ołtarzu, przy ambonie i wokół pielgrzymów, którzy tu, w sanktuarium i wokół niego, pragną ubogacić się wewnętrznie; dbamy o to, troszczymy się, żeby pielgrzymi poczuli się dobrze. Wiadomo, że jest wiele niedogodności, jeszcze w międzyczasie wiele prac remontowych na Jasnej Górze, ale każdy podchodzi do tego ze zrozumieniem” – mówił PAP rzecznik Jasnej Góry o. Sebastian Matecki.

Wydarzeniem dnia było w poniedziałek wejście do sanktuarium pielgrzymki warszawskiej. Po raz pierwszy z Warszawy z pielgrzymką na Jasną Górę wyruszyli w 1711 r. członkowie Arcybractwa Pięciorańskiego działającego przy klasztorze paulinów – w podzięce za ustąpienie panującej w mieście od 1707 r. epidemii tyfusu plamistego. W dziejach pielgrzymki tragicznie zapisał się 1792 r., kiedy wojsko kozackie w służbie carskiej wymordowało wszystkich pątników. Stałą, liczącą 248 km trasę, pątnicy pokonywali nawet podczas okupacji.

Warszawska Pielgrzymka Piesza jest jedną z kilku, które co roku przychodzą ze stolicy do Częstochowy. W poniedziałek na Jasną Górę dotarła także 37. Warszawska Akademicka Pielgrzymka Metropolitalna, w której w tym roku uczestniczyło 3,4 tys. wiernych. Zrzesza ona studentów oraz osoby związane z duszpasterstwem akademickim Warszawy i diecezji warszawsko-praskiej. Około 500 osób przyszło z Warszawy z 34. Praską Pielgrzymką Rodzin. Wraz z nią do Częstochowy szła 11. Ogólnopolska Piesza Pielgrzymka Strażaków. W tym roku było ich około 100.

W poniedziałek na Jasną Górę dotarła także 37. Piesza Pielgrzymka Podlaska (3,1 tys. osób, z których duża część przeszła ok. 410 km), 36. Piesza Pielgrzymka Diecezji Płockiej (1,3 tys. osób – 270 km), 35. Piesza Pielgrzymka Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej (ok. 500 osób – 340 km). Z 39. Pieszą Pielgrzymką Archidiecezji Lubelskiej do Częstochowy przyszło ponad 2 tys. osób. W czasie 12 dni pątnicy przemierzyli 320-380 km.

Około 700 osób uczestniczyło w 22. Łowickiej Pieszej Pielgrzymce Młodzieżowej – pielgrzymi mieli do przejścia 236 km. Około 200 osób z całej Polski zgromadziła natomiast 26. Salezjańska Pielgrzymka Ewangelizacyjna, której uczestnicy mieli do przejścia 365 km. W 201. Pielgrzymce z Tomaszowa Mazowieckiego uczestniczyło 600 osób, które przeszły 140 km. Do sanktuarium dotarła też 26. Piesza Pielgrzymka Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Archidiecezji Warszawskiej.

Na Jasną Górę dotarła w poniedziałek również 26. Międzynarodowa Pielgrzymka Żołnierzy, w której oprócz wojskowych wędrowali także cywilni pracownicy wojska, Służby Celnej, Straży Granicznej, Straży Ochrony Kolei, a także żołnierze z zagranicy: USA, Litwy, Słowacji, Niemiec i Chorwacji. W sumie pod hasłem „Oto Matka twoja” pielgrzymowało ok. 700 osób.

Na czele wojskowej pielgrzymki, wprowadzając ją do Częstochowy, szli: biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek; biskup polowy armii Stanów Zjednoczonych Richard Spencer i biskup polowy armii słowackiej bp Franciszek Rabek, a także kapelani towarzyszący żołnierzom w drodze. Był też wiceminister obrony narodowej Tomasz Szatkowski. Pod szczytem jasnogórskim żołnierzy powitał metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. Biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek wskazał, że żołnierze – „ludzie czynu, to ludzie, którzy stoją na straży bezpieczeństwa naszej Ojczyzny, na straży pokoju”, również potrzebują chwili zadumy, oderwania i refleksji, czemu służy ich pielgrzymka na Jasną Górę.

„Jesteśmy sługami pokoju, a więc musimy zadbać najpierw o pokój we własnym sercu; pokój, który jest w nas. Bo żeby dawać ten pokój, strzec pokoju, trzeba samemu ten pokój w sobie mieć, zwłaszcza, że świat staje się coraz bardziej niebezpieczny. Potrzebna jest ta chwila kształtowania sumień, studzenia emocji, żeby coś się nie wymknęło z naszych rąk. Temu służy kapelan – on nie broni ojczyzny, ale on broni żołnierza, żeby się w nim nie zrodziła chęć odwetu, zemsty nawet w spotkaniu z wrogiem” – mówił bp Guzdek, cytowany przez biuro prasowe Jasnej Góry.

Piesze pielgrzymki, w których wędruje w sumie kilkadziesiąt tysięcy pątników, przybywają do Częstochowy od kilku dni. Najdłużej wędrowała grupa Kaszubów, która wyruszyła z Helu 25 lipca, docierając na Jasną Górę w sobotę, po 19 dniach marszu. Pielgrzymi przemierzyli prawie 640 kilometrów.

Większość pątników weźmie udział we wtorkowych uroczystościach święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, które co roku gromadzą na jasnogórskich błoniach wiele tysięcy wiernych. To obchodzone od V wieku święto należy do najważniejszych świąt maryjnych i największych wydarzeń na Jasnej Górze. W polskiej tradycji nazywane jest też świętem Matki Bożej Zielnej. Tego dnia podczas nabożeństw święci się kwiaty i zioła, modląc się o błogosławieństwo dla pól i plonów.

PAP/MoRo

Ksiądz prałat Zbigniew Bzdak: Matka Boża Sejneńska łaskami słynąca to figura niezwykła i na właściwym miejscu

Dzień 37. z 80 /Sejny /Poranek WNET – Ks. bp Antoni Baranowski spoczywający w Sejnach to bardzo ważna postać dla naszych braci Litwinów – nazywają go swoim Mickiewiczem – powiedział proboszcz z Sejn.

Parafia pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Sejnach ma ponad 400 lat. Jej kościołem parafialnym jest Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. To kościół podominikański wraz z kompleksem klasztornym. Kościół pełni funkcję świątyni parafialnej, sanktuarium i kolegiaty. Ze względu na bogatą historię i wielokulturowość regionu jest prawdziwą atrakcją turystyczną północno-wschodniej Polski.

Matka Boska Sejneńska, łaskami słynąca, od Trójcy Świętej, Matka Wspomożenia Wiernych, Przemożna Orędowniczka

– Początki naszej parafii to XVII wiek, kiedy przybyli na te ziemie dominikanie z Wilna, z parafii Świętego Ducha, zaproszeni przez właściciela tych ziem Jerzego Grodzińskiego – powiedział ksiądz prałat Zbigniew Bzdak, gość Wojciecha Jankowskiego w Poranku Wnet nadawanym z Sejn. Jak podkreślił, wraz z przyjściem dominikanów Sejny zaczęły się rozwijać duchowo. Nie do przecenienia był również wkład zakonników w rozwój edukacyjny i gospodarczy tego miejsca.

– O gospodarczej działalności dominikanów może świadczyć fakt, że zmienił się szlak handlowy, który na początku XVII wieku przebiegał 12 km od Sejn, a w krótkim czasie po osiedleniu się dominikanów przywędrował do tego miejsca – powiedział ksiądz prałat. Jego zdaniem sukces dominikanów sejneńskich to wynik ich oddania się pod opiekę Najświętszej Marii Panny. Do tego doszło wsparcie Jerzego Grodzieńskiego, który oddał im „prawie całe swoje dobra”. W 1619 roku bazylika została ukończona. Sto lat później rozbudowano kościół o całą część wschodnią z potężnymi 46-metrowymi wieżami i frontonem. Dominikanie byli w Sejnach przez 200 lat, do 1804 roku. Pod zaborem pruskim dominikanie sejneńscy stracili wszystkie dobra – rząd pruski skonfiskował grunty, lasy i jeziora oraz kapitały zakonne i po kasacjach pruskich zgromadzenie opuściło miasto.

– W przyszłym roku będziemy mięli 200-lecie utworzenia diecezji sejneńskiej -augustowskiej, której katedrą był kościół w Sejnach – powiedział gość Poranka Wnet. W okresie międzywojennym Sejny znalazły się na Litwie, a diecezję przeniesiono do Łomży. Dopiero w 2009 roku Sejny zostały biskupstwem tytularnym.

W podziemiach bazyliki miejsce swego ostatecznego spoczynku znalazło trzech biskupów. Wśród nich jest również ksiądz biskup Antoni Baranowski.

– To bardzo ważna postać dla naszych braci Litwinów, którą uważają za ich Mickiewicza – powiedział ksiądz Bzdak, przypominając, że biskup Baranowski był poetą tworzącym po litewsku, ale również tłumaczem Pisma Świętego na litewski.

– Figura Matki Boskiej została sprowadzona przez Jerzego Grodzieńskiego w 1602 roku, nabył ją w Królewcu i oddał w opiekę dominikanom – powiedział proboszcz. Przypomniał, że w 1999 roku podczas wizyty Jana Pawła II w Ełku figura była elementem ołtarza polowego podczas jednej z mszy papieskich.

Jest to nieocenionej wartości historycznej figura, która zasłynęła licznymi łaskami, należy do jednego z trzech znanych typów figur szafkowych Madonny. Autorem jest nieznany rzeźbiarz, który stworzył ją prawdopodobnie na przełomie XIV i XV wieku, w okresie pobytu Krzyżaków na ziemiach polskich. Figura mogła w przeszłości stanowić wystrój ołtarza polowego Krzyżaków. Oprócz sejneńskiej zachowały się jeszcze cztery tego typu figury: w Lubieszowie, Klonówce, ponadto w Paryżu w Muzeum Cluny i w Norymberdze w Muzeum Germańskim.

Figura jest niezwykła nie tylko dlatego, że ma ponad 600 lat, ale również dlatego, że „jest jedyną na właściwym miejscu, to jest – odbiera kult” – podkreślił ksiądz Bzdak.

Figura Matki Boskiej siedzącej na tronie, trzymającej Dzieciątko Jezus u prawego boku jest misternie wyrzeźbiona w lipowym drewnie. Rzeźba otwiera się na boki, tworząc tryptyk – „skrzydła” to płaszcz opiekuńczy, podtrzymywany rękoma Maryi. Wewnętrzna płaskorzeźba wyobraża Boga Ojca siedzącego na tronie łaski, który trzyma krzyż ze zmarłym Jezusem Chrystusem. Nad głową Boga Ojca jest Duch Święty w postaci gołębicy. Na otwartych bokach płaszcza Matki Boskiej widnieją malowidła 26 postaci różnych stanów, po 13 z obu stron.

fot. Parafia Sejny
Matka Boska Sejneńska, łaskami słynąca, od Trójcy Świętej, Matka Wspomożenia Wiernych, Przemożna Orędowniczka

KRÓTKA HISTORIA FIGURY MATKI BOSKIEJ SEJNEŃSKIEJ ŁASKAMI SŁYNĄCEJ, OD TRÓJCY ŚWIĘTEJ

W roku 1610 dominikanie rozpoczęli budowę dużego murowanego kościoła klasztornego. Jesienią 1619 roku w uroczystej procesji wniesiono do niewykończonej jeszcze budowli kościoła cudowną figurę Matki Boskiej, którą umieszczono we wnęce głównego ołtarza. Wnęka była wyłożona brokatami, obramowana złoceniami i zwieńczona baldachimem z kosztownymi wisiorami. Z upływem lat figura była obwieszana coraz nowymi wotami, dowodami odebranych łask. Na figurę nałożono szczerozłote korony przyozdobione drogocennymi kamieniami. Wykonano w srebrze płaskorzeźby sześciu aniołków, z których jedna para podtrzymywała koronę Matki Boskiej, druga – baldachim, zaś trzecia była ustawiona u podstawy figury.
W 1720 roku przeor Franciszek Kosiewski przyozdobił figurę srebrną sukienką z bogato zdobionymi motywami kwiatowymi i złoceniami. Sprawiało to wrażenie, jakby Matka Boska była w pozycji stojącej. W tym też okresie Matce Boskiej, trzymającej w lewej dłoni jabłko, zawieszono kosztowny różaniec – jeden z symboli zakonu dominikanów.
Ksiądz Złotkowski, prepozyt Kapituły Kolegiackiej Sejneńskiej przed II wojną światową, w napisanej książeczce pt. „Figura łaskami słynąca Matki Boskiej i Kościół Sejneński” wydanej w 1938 roku stwierdza:

„Z przybyciem tej figury do Sejn i umieszczeniem jej w kościele św. Jerzego Matka Boska jak gdyby osobiście nawiedziła te strony, niby Królowa pośród wiernego ludu poczęła szczodrze siać łaski swoje. Rozsławiona zastała świętość tej figury szeroko w Polsce, Litwie i Prusiech, sprowadzała kilkakroć do roku niezliczone tłumy pielgrzymów…”

[related id=33271]Dominikanie w różnym czasie uzyskali brewa nadanych kościołowi odpustów wieczystych po wieczne czasy, które obchodzono na: św. Dominika, św. Jerzego, św. Anny, św. Agaty, uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej (odpust szlachecki) i uroczystość Nawiedzenia Matki Boskiej. W roku 1775 przeor Piotr Mangierd, chcąc chronić drogocenne korony figury, kazał wykonać korony ze srebra, pozłacane. Te pierwsze umieszczono w klasztornym skarbcu.

W roku 1866 biskup sejneński Konstanty Ireneusz Łubieński przystąpił do renowacji katedry sejneńskiej, w tym także do odświeżenia figury. Naoczny świadek tych zabiegów ks. Stanisław Jamiołkowski, wicekustosz katedry, opisał to wydarzenie. Oto fragment: „…Zdejmując z biskupem Łubieńskim w 1866 roku brylanty i perły, znaleźliśmy na głowie Najświętszej Panny koronę fasonu wysokiego z blaszek srebrnych wprawdzie, ale po prostu nożycami ciętych i sznurkami powiązanych. Brylanty i rubiny zdobiące ją, a kurzem odwiecznym pokryte, były nićmi lub drucikami…”

W roku 1881 staraniem biskupa Piotra Lubicza Wierzbowskiego dobudowano kaplicę – od północnej strony katedry, z wejściem od prawej bocznej nawy. Kaplica została wyposażona w renesansowy ołtarz z kolumnami. 2 sierpnia 1882 roku uroczyście umieszczono figurę Matki Boskiej we wnęce ołtarza kaplicy, które wybrano jako jej stałe miejsce. Kaplica nosi imię Matki Boskiej.

W czasie I wojny światowej, zwłaszcza w 1914 roku, Matka Boska Sejneńska ochraniała kościół. Ksiądz Złotkowski pisał: „wojskowi podziwiali, gdyż to cel dla pocisków był doskonały, wierni zaś rozumieli w tym opiekę Matki Boskiej, która przedziwnie chroniła świątynię, gdzie cudami słynąca Jej figura się, przechowuje…”

MoRo