Dr Błażewicz: 500 tajnych współpracowników bezpieki inwigilowało wiernych w czasie I pielgrzymki Jana Pawła II do Polski

Jan Paweł II

W 44 rocznicę pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski dr Paweł Błażewicz z Instytutu Pamięci Narodowej rozmawiał w Poranku Wnet o przebiegu i konsekwencjach wizyty papieża w Polsce.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Gość Poranka Wnet zwrócił uwagę na to, że obchody Milenium Polski oraz pielgrzymka papieża w Meksyku miały ogromny wpływ na znaczenie wizyty Jana Pawła II w Polsce w 1979 roku, która była początkiem tworzenia Solidarności.

Zobacz także:

„Kronika Paryska” Piotra Witta: Polska coraz wyraźniej rysuje się jako przywódca krajów Europy Wschodniej

 

Zamiast stawiać pomniki św. Janowi Pawłowi II, czytajmy z uwagą jego encykliki / Sławomir Matusz, „Kurier WNET” 106/2022

Pedofili kryły stowarzyszenia psychologów i psychoterapeutów, celebryci związani z Zatoką Sztuki, która miała być kulturalną wizytówką Sopotu. Pedofili z Dworca Centralnego kryła warszawska policja.

Sławomir Matusz

Lewica właściwa czy zdegenerowana?

Robert Biedroń udał się na początku marca z delegacją Nowej Lewicy do Finlandii, gdzie zostali przyjęci na krótkiej, kurtuazyjnej wizycie przez panią premier Sannę Marin. Podobno podczas spotkania rozmawiano zakazie aborcji w Polsce i rzekomej dyskryminacji osób LGBT.

Po spotkaniu Biedroń pochwalił się na Twitterze: „Gabinet Sanny Marin chce pomóc Polkom w dostępie do ich podstawowych praw. Nasze rodzime partie, Nowa Lewica i Socjaldemokratyczna Partia Finlandii, rozpoczynają rozmowy o szczegółach technicznych. W nowej kadencji fińskiego rządu sfinalizujemy sprawę”. Spotkało się to z ripostą Kancelarii Premier Finlandii, która natychmiast sprostowała w dzienniku „Ilta-Sanomat”: „Było to grzecznościowe spotkanie, trwające około 10 minut. Polska delegacja opisała pani premier sytuację praw człowieka w kraju i wyraziła nadzieję, że w przyszłości uda się zintensyfikować współpracę w obronie praw kobiet w Europie. Podczas spotkania nie padły żadne obietnice”.

Wpadka podobna do tej, jaką zaliczył Rafał Trzaskowski po wizycie prezydenta Bidena w Polsce, kiedy tylko przywitał się z prezydentem USA, a chwalił się długimi z nim rozmowami. To typowa postawa kelnera, a nie polityka. Bowiem kelner będzie do końca życia opowiadał, jakie to rozmowy prowadził z głową wielkiego państwa lub mafii, przyjmując zamówienie na alkohol.

Dwaj niedawni kandydaci na stanowisko prezydenta RP pokazali, jak w ich rozumieniu i wykonaniu wyglądałaby polityka zagraniczna i jakie byłyby priorytety. Biedroń zamierza organizować turystykę aborcyjną, a Trzaskowski – który też wspiera środowiska LGBT – chce najpierw ograniczyć, a następnie całkowicie zakazać Polakom spożywania mięsa i nabiału

Powinniśmy jeść robaki, jak więźniowie obozów koncentracyjnych i łagrów, dla których było to często jedyne źródło białka.        Obaj to politycy lewicy, raz konkurujący ze sobą, a innym razem wspierający się ideologicznie. Swoją drogą, jeżeli Rafał Trzaskowski chce wprowadzić w życie postulaty C40, gdy obejmie władzę, zastąpić mięso i nabiał owadami, to trzeba publicznie podać mu taki posiłek i sprawdzić jego reakcję.

Wpadkę Biedronia skomentowała Päivi Räsänen, przewodnicząca fińskiej parlamentarnej grupy Chrześcijańskich Demokratów: „Obietnica aborcji jest bezsensowna i bez serca – nasza służba zdrowia jest potrzebna Finom, a nie do odbierania życia polskim dzieciom”.

Biedroń chciał być takim bohaterem, jak ambasador Polski w Szwajcarii w 1943 roku, Aleksander Ładoś – „szef grupy fałszerzy”, rozdającej Żydom paszporty, by ocalić im życie. A tymczasem został uznany w Finlandii za oszusta, który chciał organizować dzieciobójstwo na dużą skalę i jeszcze je sankcjonować umowami międzynarodowymi. Czy to jest lewica, czy przejaw jej degeneracji?

Po emisji w TVN reportażu Franciszkańska 3 tak mówił w wywiadzie: „Zachód o grzechach Kościoła, w tym grzechach Jana Pawła II, dyskutuje od dawna. (…) Jest kojarzony z dogmatem cywilizacji śmierci, ponieważ sprzeciwiał się pomocy w Afryce w kwestii antykoncepcji podczas pandemii AIDS. Sprzeciwiał się w stanowczy sposób prawu kobiet do decydowania o przerywaniu ciąży. Potępiał związki jednopłciowe. Ukrywał i przenosił sprawców pedofilii”.

W tej wypowiedzi Biedroń dokonuje zawłaszczenia terminu „cywilizacja śmierci”, którego autorem był papież Jan Paweł II, opisując w encyklice Evangelium vitae w 1995 roku „cywilizację śmierci” – z aborcją, eugeniką, aprobatą eutanazji, antykoncepcją, upadkiem i zagładą rodziny, wartości ludzkich, będącą całkowitym zaprzeczeniem „cywilizacji miłości” Pawła VI.

Dla Biedronia „cywilizacja życia” wiąże się z prawem do aborcji, eutanazji, nieskrępowanej wolności seksualnej, małżeństw jednopłciowych, demoralizacji dzieci pod pozorem uczenia tolerancji dla wszystkiego i wpajania im, że płeć mogą sobie wybrać w każdej chwili z podanego im menu, oraz z wyrzuceniem z języka ludzkiego matek i ojców.

Tylko po co im małżeństwa jednopłciowe, skoro według lewicowych myślicieli jest 56 płci lub może więcej? Czy w tej wielości płci małżeństwa są możliwe i dopuszczalne? Ile jest możliwych związków pomiędzy nimi? Jeżeli lewica domaga się uznania małżeństw jednopłciowych, to o które z tych płci chodzi?

Antykoncepcja zaś jest sprzeczna z ekologią. Ma zabijać życie, niszczyć je, rozpuszczać. Dlaczego lewicowy ideolog i polityk chce organizować wyjazdy aborcyjne, a nie domaga się zwiększenia pomocy dla matek, dla kobiet w ciąży? Ograniczenie prawa do aborcji nie jest zamachem na wolność kobiety, nie odbiera jej możliwości decydowania o własnym ciele. Kobieta decyduje o własnym ciele, „otwierając się” dla mężczyzny w akcie miłosnym. Jeśli dojdzie w wyniku tego aktu do poczęcia, dziecko w jej ciele jest „gościem”, którego nie można ot, tak wyrzucić. Oboje kochankowie kiedyś podobnie gościli w łonach matek, zanim przyszli na świat.

Dalej Biedroń mówi: „Papieżowi zrobiono krzywdę w Polsce. Wyidealizowano jego obraz. Wręcz go zdehumanizowano, zrobiono z niego nadczłowieka. (…) Niestety, ale uczestniczył w tym systemie, w którym Kościół katolicki stał się jedyną instytucją na świecie, która stworzyła mechanizm ukrywania przestępców zbrodni pedofilii”. Otóż Biedroń się myli. Pedofili ukrywała Służba Bezpieczeństwa i Milicja Obywatelska.

Dwóch bohaterów reportażu Franciszkańska 3 pracowało dla SB i chodzili bezkarni. Wystarczyło tylko współpracować z MO i SB, donosić na opozycję i Kościół. Gdyby ówczesny krakowski biskup Karol Wojtyła tolerował pedofilię, władze zrobiłyby wszystko, by go zdyskredytować. Ale pedofilami byli współpracownicy SB, więc sprawy nie można było nagłośnić i użyć przeciw Kościołowi.

Ukrywanie pedofilii to współcześnie większy problem. Pedofili kryły inne instytucje w Polsce – jak stowarzyszenia psychologów i psychoterapeutów, jak przyjaciele i koledzy skazanego za pedofilię Andrzeja Samsona; jak celebryci związani z Zatoką Sztuki, która miała być kulturalną wizytówką Sopotu. Pedofili z Dworca Centralnego ukrywała warszawska policja – co opisali w serii artykułów dziennikarze „Wprost” w 2003 roku i pokazał Sylwester Latkowski w filmie Pedofile (2005). Zdaje się, że nikogo w tej sprawie do tej pory nie skazano.

Pedofili ukrywają środowiska teatralne i filmowe (nie tylko w Hollywood), szkoły, instytucje kultury, a także organizacje i stowarzyszenia LGTB, które pod pozorem edukacji seksualnej i uczenia tolerancji deprawują, osaczają, a potem molestują dzieci. Sam przed kilku laty dwukrotnie bezskutecznie próbowałem zainteresować prokuraturę w Mysłowicach na Śląsku przypadkiem pedofila zatrudnionego w domu kultury – instruktora teatralnego, późniejszego dyrektora kultury instytucji podległych marszałkowi województwa. Sytuacja była podobna do tej w zachodniopomorskim.

W czasach PRL-u homoseksualiści szukali swoich ofiar w pobliżu dworców, w ciemnych bramach, koło lokali gastronomicznych. Zaczepiali chłopców, częstując alkoholem i papierosami, pokazując im karty z wizerunkami nagich kobiet, zagraniczne czasopisma pornograficzne, tzw. świerszczyki, badając zainteresowanie i podatność na manipulację potencjalnych ofiar.

Dzisiejsi „edukatorzy” i „terapeuci” częstują ofiary alkoholem i podają im narkotyki – jak pedofil ze Szczecina, wieloletni współpracownik marszałka województwa. Na warsztatach edukacji seksualnej nastolatki mogą usłyszeć dużo więcej, niż wie i nawet chciałoby wiedzieć wielu dorosłych.

O to właśnie chodzi: rozbudzić zainteresowania dzieci, pobudzić ich wyobraźnię, zachęcić – zamiast uczyć się matematyki, fizyki, historii, biologii, dowiedzą się, że niekoniecznie są dziewczynkami i chłopcami; do czego jeszcze mogą być przydatne różne domowe przedmioty; że wolno im wszystko w imię tolerancji i wolności seksualnej; zostaną też zaproszone na warsztaty poza szkołą i na wulgarne manifestacje. Potem zwichrowani młodzi ludzie, ofiary tych eksperymentów, zasilą nie tylko szeregi pacjentów terapeutów, ale i prostytutek, niewolników seksualnych i narkomanów.

Na stronie edukacjaseksualna.com jej twórcy piszą: „Tworzymy sieć edukatorek/ów seksualnych z małych i średnich miast Polski, którzy w swoich regionach działać będą na rzecz samorządowych rozwiązań dla edukacji seksualnej i równościowej”. Ta deklaracja pokazuje, jak zorganizowana, groźna dla społeczeństwa jest „tęczowa rewolucja” i dokąd zmierza. Polskie szkoły pod hasłami nowoczesnej edukacji mają być terenem „łowów” na dzieci. Zaczynają się one już w klasach 1–5.

Szczeciński pedofil Krzysztof F. był pełnomocnikiem marszałka województwa pomorskiego odpowiedzialnym za kontakty z organizacjami społecznymi, a jednocześnie terapeutą i edukatorem. Kierował pieniądze do organizacji, w których był sam zatrudniony.

Klaudia Jachira domaga się „odjaniepawlenia” naszych ulic i miast, języka polityki w Sejmie i Senacie. Częściowo się z nią zgadzam. Czytajmy encykliki, w skupieniu i z uwagą, zamiast stawiać pomniki.

Jan Paweł II tak pisał w Evangelium vitae:

„Niestety te niepokojące zjawiska bynajmniej nie zanikają, przeciwnie, ich zasięg staje się raczej coraz szerszy: nowe perspektywy otwarte przez postęp nauki i techniki dają początek nowym formom zamachów na godność ludzkiej istoty, jednocześnie zaś kształtuje się i utrwala nowa sytuacja kulturowa, w której przestępstwa przeciw życiu zyskują aspekt dotąd nieznany i – rzec można – jeszcze bardziej niegodziwy, wzbudzając głęboki niepokój; znaczna część opinii publicznej usprawiedliwia przestępstwa przeciw życiu w imię prawa do indywidualnej wolności i wychodząc z tej przesłanki, domaga się nie tylko ich niekaralności, ale wręcz aprobaty państwa dla nich, aby móc ich dokonywać z całkowitą swobodą, a nawet korzystając z bezpłatnej pomocy służby zdrowia”.

Jak nie w Polsce, to w Finlandii.

Artykuł Sławomira Matusza pt. „Lewica właściwa czy zdegenerowana?” znajduje się na s. 15 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Matusza pt. „Lewica właściwa czy zdegenerowana?” na s. 15 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023

Ksiądz Blachnicki nie wierzył w ostrzeżenia, bo był bardzo ufny, otwarty. Uważał, że należy działać jawnie

Ks. Franciszek Blachnicki i kard. Karol Wojtyła. Źródło: IPN/Instytut im. ks. Franciszka Blachnickiego | Za: Dzieje.pl

Jeśli to prawda, że ktoś wsypał mu truciznę – zrobił to na polecenie sowieckich służb. Sowieci uważali, że ksiądz Blachnicki z papieżem chcą zorganizować krucjatę przeciwko państwom socjalistycznym.

Krzysztof Skowroński, Piotr Jegliński

Czy zaskoczyła Pana informacja o tym, że ksiądz Franciszek Blachnicki został otruty?

Jestem zdziwiony, że ktoś może być zdziwiony, bo od 1987 roku, od śmierci księdza Franciszka Blachnickiego, wszyscy, którzy byli z nim blisko, nie mieli żadnej wątpliwości, że został otruty. Ale trzeba było 30 lat, żeby ktoś wpadł na pomysł i odkrył na nowo coś, co było wiadome. (…)

Sprawa księdza Franciszka Blachnickiego została na nowo otwarta. Prokurator, który dokładnie sprawę zbadał, stwierdził: ksiądz Franciszek Blachnicki został zamordowany. Za tym pójdzie dalsze śledztwo.

Czy pójdzie, to zobaczymy.

Gdyby ktokolwiek z nas popełnił morderstwo, byłby natychmiast zatrzymany, prawda? A co się dzieje z tymi osobami podejrzanymi? Nic się nie dzieje.

Czy Pan znał księdza Franciszka?

Jakżeż bym nie znał? Poznałem go jeszcze w czasie studiów na KUL-u. On już wtedy prowadził różne wspólnoty, oazy. A bliżej go poznałem, kiedy byłem na emigracji i kiedy on w 1980 roku przyjechał do Paryża i przywiózł mi wspaniały prezent, a mianowicie kopię filmu Robotnicy ʾ80. Wielokrotnie przyjeżdżał i nie nocował w żadnym klasztorze, tylko u mnie w domu, gdzie była redakcja. Był to człowiek niezwykłej skromności. I biła z niego energia; mało powiedziane: to był niewątpliwie Boży człowiek. Wiele nocy przegadaliśmy, opowiadał mi o swoim życiu, bo byłem bardzo ciekaw.

Pytałem go, jak doszedł do Boga? Powiedział mi, że w czasie II wojny światowej, jako młody człowiek, był członkiem organizacji wojskowej na Śląsku. Został złapany, skazany na karę śmierci i czekało na wykonanie wyroku w więzieniu w Katowicach. Na Śląsku wykonywano te wyroki przez ścięcie toporem.

Powiedział mi, że jeśli chodzi o wiarę, był człowiekiem dosyć letnim. Ale po paru miesiącach oczekiwania w celi śmierci zawarł takie porozumienie z Najwyższym: jeżeli Najwyższy uzna, że on miałby z tego wyjść, to on Mu całe życie poświęci. I tak też zrobił.

Po czterech czy pięciu miesiącach, kiedy nie wykonano tego wyroku, stała się rzecz niebywała. Bo z jednej strony Niemcy rozwalali ludzi bez żadnych wyroków, a z drugiej – stosowali przepisy prawa niemieckiego, które mówiło, że jeżeli w oznaczonym terminie nie został wykonany wyrok śmierci, to skazany był stawiany przed trybunałem. I ten trybunał uznał, że nie będzie ścięty. Wylądował w Oświęcimiu. Przeżył i zaraz po wojnie wstąpił do seminarium. Dalsze jego losy są znane.

Współpracował z księdzem Karolem Wojtyłą, potem jako kardynałem i papieżem. Trafił też do komunistycznego więzienia. Był pod stałą obserwacją.

W Krościenku były organizowane oazy. Kardynał opiekował się tym ruchem na terenie diecezji. W latach 60. i 70. władze szykanowały księdza Blachnickiego, nasyłały kontrole. Albo na przykład odmówiono mu sprzedaży węgla – a on organizował oazy przez cały rok. Więc ogłosił apel, żeby ludzie wysyłali mu węgiel pocztą, w paczkach. Po paru miesiącach poczta była sparaliżowana, poproszono go, żeby zaprzestał akcji i dostarczono mu ileś ton węgla. To był tego typu człowiek. To był człowiek, który realizował wszystkie swoje projekty.

Jest rok 80. Stan wojenny. Ksiądz Franciszek zostaje na Zachodzie.

Spotkałem go w Rzymie, przyjechał tam latem 1981 roku, no i został, kiedy doszły go informacje, że miał być aresztowany. Myślę, że odbył rozmowę z Ojcem Świętym Janem Pawłem II i poradzono mu, żeby został, bo dużo więcej zrobi na wolności i będzie mógł działać też dla Polski. Na początku miał obiecany taki teren na wzgórzu, gdzie miał zbudować ośrodek ruchu oazowego. To się nie udało i wtedy zaproponowano mu wolny ośrodek w Carlsbergu. I od 1982 roku osiadł w Carlsbergu. (…)

On był bardzo ufny, otwarty, niczego nie ukrywał, mimo że go ostrzegaliśmy. Kiedyś przyjechałem i widzę: kilkanaście osób pakuje ciężarówkę, między innymi książki, które ja tam wysyłałem. Mówię: to się przecież skończy jakąś wpadką! Ale on taki był.

Na pamiątkę marszów wolności, które odbywały się w połowie XIX wieku do zamku Limbach, organizował takie symboliczne pielgrzymki z udziałem przedstawicieli narodów z okupowanej części Europy; szli, potem były modlitwy, przemówienia itd. I tam też poznałem małżeństwo Gontarczyków.

Myślę, że to wszystko zdecydowało, że postanowiono go zamordować. Nie mam na to dowodów, ale sądzę, że to wyszło z sowieckich służb. Że jeśli to prawda, że ktoś wsypał mu truciznę – Gontarczykowie czy ktokolwiek inny; to musi stwierdzić prokuratura – zrobił to na polecenie sowieckich służb. Sowieci uważali, że ksiądz Blachnicki razem z papieżem chcą zorganizować krucjatę przeciwko państwom socjalistycznym.

Widział Pan księdza Franciszka Blachnickiego na dwa tygodnie przed jego śmiercią.

Może nawet mniej niż dwa tygodnie. Akurat wtedy miałem ze sobą aparat. Nie wiem, dlaczego nigdy wcześniej tego nie robiłem i potem żałowałem. Zrobiliśmy sobie zdjęcie na pamiątkę i jemu też zrobiłem parę zdjęć.

Aparat mi się zaciął, skończył się film, a ja byłem przekonany, że film jest prześwietlony. Oddałem go do wywołania już po śmierci księdza. Okazało się, że na tym ostatnim zdjęciu przez głowę księdza Franciszka przechodzi taka czerwona smuga. Ja uznałem, że to jest coś symbolicznego.

Wiadomo, że w ciągu tych dwóch tygodni państwo Gontarczykowie mieli codzienny kontakt z księdzem.

To był mały ośrodek, była tam drukarnia, mieszkali ludzie związani z tym ruchem i Gontarczykowie bez problemu mogli się z nim spotykać. Uczestniczyli również w mszach, które przecież ksiądz Franciszek codziennie odprawiał. Oczywiście chodzili, żeby pozyskać jego zaufanie.

Były sygnały z Solidarności Walczącej, ja również dużo wcześniej, jak poznałem tych Gontarczyków, ostrzegałem go, że to towarzystwo nie bardzo mi się podoba. Tam się kręcił jeszcze jakiś emerytowany generał peerelowski, nie pamiętam w tej chwili nazwiska. Też bardzo dziwna postać. Mówiłem wielokrotnie księdzu Franciszkowi, ale on to ignorował. Uważał, że żeby coś robić, trzeba być otwartym.

Potem zdecydował się odbyć rozmowę z Gontarczykami. Przy tej rozmowie nikogo nie było. Nie wiem, co się tam działo. W każdym razie zaraz po wyjściu Gontarczyków ksiądz zasłabł, poszedł do siebie i wezwano lekarza. No i zmarł.

Lekarz, który wystawił akt zgonu, napisał, że to był zator płuc, bo tak się wydawało. Ale to dziwne, bo tuż przed śmiercią wydobywała się z jego ust jakaś piana.

Kiedy okazało się, że małżeństwo było agentami Służby Bezpieczeństwa?

Były różne przecieki. Ona była niemieckiego pochodzenia. Zresztą wiedziałem, że dlatego przyjechali z dzieckiem do Niemiec i dostali od razu obywatelstwo niemieckie. Przenieśli się do Carlsbergu i tam zabiegali o przychylność ojca Blachnickiego. Jedno z nich bodajże pracowało w drukarni, bo ksiądz założył bardzo prężnie działającą drukarnię. Tam drukowano Pismo Święte i różnego typu materiały religijne, które były przesyłane na wschód, do republik bałtyckich. Ja zresztą pomagałem księdzu w przesyłaniu różnych materiałów via Polska na teren Sowietów.

W pewnym momencie zaczęły się tam różne awarie maszyn, jakieś dziwne rzeczy. Wszyscy mówili księdzu, że to jest robota Gontarczyków, że oni są sprawcami. Jakiś czas po śmierci księdza zniknęli. Wywiad peerelowski ich ewakuował.

Czy w ogóle ktoś widział papiery Gontarczyków?

Otrzymałem pół roku przed jego śmiercią informacje, że tam są agenci. Jeszcze byłem bardzo ostrożny, bo przychodziły do nas również fałszywe donosy na różnych ludzi. Natomiast wiem, że potem Solidarność Walcząca dowiedziała się z pewnego źródła, że małżeństwo Gontarczyków współpracuje ze Służbą Bezpieczeństwa albo wręcz są pracownikami wywiadu.

Znany jest fakt, że pani Jolanta Lange, dawniej Gontarczyk, ma swoją fundację. W Wikipedii napisane jest, że jest doktorem socjologii, działaczką na rzecz praw człowieka. I na końcu wzmianka: współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa. A jej fundacja dostaje bardzo dużo pieniędzy – bo milion dwieście tysięcy to nie jest mało – z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z wydawcą i działaczem opozycji z czasów PRL Piotrem Jeglińskim pt. „Niewyjaśnione zbrodnie założycielskie” znajduje się na s. 16 i 17 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z wydawcą i działaczem opozycji z czasów PRL Piotrem Jeglińskim pt. „Niewyjaśnione zbrodnie założycielskie” na s. 16 i 17 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023

Zniszczono zorganizowaną przez „Solidarność” wystawę poświęconą św. Janowi Pawłowi II

Jan Paweł II podczas pobytu w Brazylii I Fot. José Cruz/Abr, CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons

To nie był zwykły akt wandalizmu. Zniszczeń dokonano z pełną premedytacją – mówi rzecznik związku Marek Lewandowski.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Piotr Dmitrowicz:: ataki na św. Jana Pawła II uderzają w polską wspólnotę narodową. Próbujmy przekuć je w coś dobrego

Polacy poddani są rewolucyjnemu zabiegowi przekształcenia ich tożsamości / Piotr Sutowicz, „Kurier WNET” 106/2023

Jan Paweł II w Sejmie w 1999 r. | Fot. Kancelaria Sejmu, CC A-S 2.0, Wikimedia.com

Ataki na świętego papieża to nie eksperyment ani sensacja dziennikarska, ale walec, którym przy okazji zamierza się zniszczyć polski katolicyzm jako element naszej narodowej tożsamości.

Piotr Sutowicz

Zniszczyć katolicyzm

O tym, że Jan Paweł II przeszkadza komuś, kto pamięć o nim oraz o jego dziedzictwie myślowym próbuje Polakom obrzydzić, było widać od dawna.

Różni spece od ataku na Kościół dobierali się do tego tematu na wiele sposobów. W użyciu były, że się tak wyrażę, kije w postaci już to jego rzekomego konserwatyzmu, nienowoczesności, czasem również antysemityzmu; z drugiej strony pojawiały się próby „zagłaskania” pamięci o świętym, sprowadzenia jego historycznego dorobku do kremówek.

Ostatnio, wraz z nowymi modami, zaczęto wprowadzać do asortymentu narzędzi antypapieskich kwestię pedofilii. I na naszych oczach historia przyśpieszyła. Ataki, a właściwie ohydne bluzgi osiągnęły rozmiary kosmiczne. A poziom zorganizowania akcji każe nie tyle podejrzewać, co mieć pewność, że mamy do czynienia ze zorganizowaną kampanią, w trakcie której przyłbice, maski i co tam jeszcze nosili różni ludzie, opadły.

Operacja Kościół

Po pierwsze widać wyraźnie, że ataki na papieża to nie eksperyment, sensacja dziennikarska czy też kampania reklamowa lepszej czy gorszej, z naciskiem na to drugie, książki. To po prostu walec, którym przy okazji ataku na świętego papieża zamierza się zniszczyć Kościół, czy – używając szerszej, według mnie, perspektywy – katolicyzm polski jako element naszej narodowej tożsamości. W tym miejscu przywołam dwa, ważne z mojego punktu widzenia, przykłady historyczne, które mogą posłużyć do rozjaśnienia zjawiska.

Pierwszym z nich są słowa Romana Dmowskiego z broszury Kościół, naród i państwo, wydanej w 1927 roku – przepraszam tu Czytelników, że może nazbyt często się na tę pozycje powołuję, ale rzecz jest kluczowa. Otóż autor skonstatował tam, że „katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, ale w znacznej mierze stanowi jej istotę”. Przykładem drugim jest jedna z Pięciu Prawd Polaków spod Znaku Rodła, proklamowanych na Berlińskim Kongresie Związku Polaków w Niemczech 6 marca 1938 roku. Na tym krótkim katalogu, rodzaju najprostszego katechizmu, Polacy w Niemczech opierali swą tożsamość. Prawda druga tego „pentalogu” brzmiała: „Wiara naszych ojców jest wiarą naszych dzieci”. W jednym i drugim wypadku chodziło o wyrażenie przekonania, iż oderwanie od katolicyzmu spowoduje upadek tożsamości narodowej.

Nie chcę tu wchodzić w szczegóły tego, czym jest religia obywatelska, trochę niezależna od tego, czy ktoś w Boga wierzy, czy nie. Ważne jest to, że Polacy, tak jak mieszkańcy całej dawnej łacińskiej Europy, poddani są rewolucyjnemu zabiegowi przekształcenia ich tożsamości, a to, co widzimy w ostatnich tygodniach, to tylko jeden z epizodów, czy też etapów tej kampanii.

Operacja „zniszczyć Kościół” trwa od wielu lat, widzieliśmy, jak przyśpieszała w czasach pandemii w postaci ogromnych marszów i protestów, ale to był tylko jeden z elementów działań obrzydzających religię, podejmowanych na bardzo licznych polach.

Narzędzi jest wiele

Żeby było jasne: uważam, że problem pedofilii wśród części kleru istnieje, ale jego funkcja w atakach na Kościół jest znacznie większa niż on sam. Do uderzenia pedofilią w papieża przymierzano się już od jakiegoś czasu. Teraz poszło ono po prostu „na rympał”. Niemal wszystkie media zgodnym chórem powtarzały to samo, zwykły ich odbiorca nawet się nie zorientował w meritum: czy papież pedofilów chronił, czy sam miał skłonności; powstał misz masz, z którego wyłoniło się jedno słowo: pedofilia, a za nim drugie: Kościół.

W tym miejscu warto chyba przypomnieć jeden z przykładów takiego uderzenia tym właśnie narzędziem. Chodzi mi o świętej pamięci kardynała George’a Pella, którego w Australii, ale też i w reszcie świata bezpodstawnie uczyniono winnym przestępstw seksualnych względem nieletnich.

Kardynał spędził w więzieniu ponad rok, skazany na podstawie całkowicie spreparowanych zarzutów. Jednocześnie został zaszczuty przez media, a ludzie przyzwoici, świadczący o jego niewinności, bywali poddawani represjom.

Na koniec Sąd Najwyższy Australii wykazał, że rzecz jest całkowicie nieprawdziwa. Ale co by było, gdyby sędziowie tego ostatniego organu też dali się zaszczuć? Zresztą dzień uwolnienia kardynała został przez niektórych naszych komentatorów nazwany czarnym dla ofiar księży pedofilów. Czyli – jeśli fakty przeczą jakieś tezie, tym gorzej dla faktów.

Jeszcze gorsze jest to, że w tle procesu Pella czaił się jakiś skierowany przeciw niemu spisek purpuratów watykańskich; to też coś pokazuje, a mnie daje powód do wielokierunkowej nieufności.

Wspomnienie osobiste

Wracając wszakże do samej sprawy Jana Pawła II, nie mogę się w tym miejscu powstrzymać od pewnej złośliwości, choć na smutno.

W tym, co widzę przez ostatnie dni, dużą rolę odgrywają ludzie i środowiska, które za życia świętego udawały ślepe w niego zapatrzenie, stawiając mu pomniki i odsądzając od czci i wiary tych, którzy czasem się ze stanowiskiem papieża nie zgadzali albo choćby nie wykazywali nakazanego wówczas entuzjazmu.

Kiedy Jan Paweł II zachęcał nas do głosowania na rzecz wstąpienia Polski do UE, miałem inne zdanie i zgodnie z nim postąpiłem w trakcie referendum. Nie kryłem się z tym i wtedy ci sami ludzie, którzy dziś na pamięć po papieżu plują, w imię troski o jego nauczanie pluli na takich jak ja, bez mała chcieliby nas wykluczyć ze wspólnoty Kościoła. Wiele się zmieniło, ale wygląda na to, że wtedy byłem względem nich po drugiej stronie barykady i dziś też jestem, a więc wszystko jest jakby w porządku.

Żeby zakończyć optymistycznie: widać, że Polacy nie do końca dali się zmanipulować, że nie można im ot tak pluć w oczy, śmiejąc się bezczelnie. Dobrze, że są wśród nas ludzie przyzwoici, zarówno wierzący, jak i niewierzący, którzy zachowują się godnie i nie udaje się ich uciszyć. Tego twórcy rzeczonej kampanii chyba się nie spodziewali.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Zniszczyć katolicyzm” znajduje się na s. 25 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Zniszczyć katolicyzm na s. 38 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023

Pierwszy prorok, który od dwóch tysięcy lat chodził po Ziemi Świętej / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 106/2023

„Na szczęście” powstał film Gutowskiego i mam wrażenie, że pozwolił Janowi Pawłowi II zejść z pomników i wrócić nie tylko na ulice miast, ale do serc wielu, którzy już o nim prawie zapomnieli.

Krzysztof Skowroński

Po śmierci Jana Pawła II uczestniczyłem, na zaproszenie Bronisława Wildsteina, w dyskusji dotyczącej pokolenia JP II. Gospodarz programu zadał pytanie, czy ono istnieje. Wtedy, wbrew jego sceptycyzmowi, starałem się udowodnić, że tak. Po 18 latach od 2 kwietnia 2005 roku możemy stwierdzić, że nawet jeśli istnieje, to pod ziemią.

Wprawdzie były dwa momenty – beatyfikacji i kanonizacji – które pokazały siłę świętego Jana Pawła II, a raz do roku obchodzimy Dzień Papieski, ale generalnie Jan Paweł II został zamknięty w obrazach i pomnikach, od czasu do czasu występując w debatach publicznych jako tarcza lub miecz wymierzony w politycznego przeciwnika.

W tym samym czasie powstało pokolenie anty-JP II. Dużo zorganizowanego wysiłku włożono w to, by najpierw uczynić świętego papieża obiektem kpin nastolatków, a w końcu spróbować go posadzić na ławie oskarżonych. 16 października 2016 roku poprosiłem Jana Brewczyńskiego, by przeprowadził radiową sondę wśród młodzieży spacerującej po ulicy Grodzkiej w Krakowie. Okazało się, że na pytanie, kim był Jan Paweł II, część odpowiedziała: obrońcą pedofilii. To było na kilka lat przed filmem wyświetlonym w TVN i stanowiło emanację niszczycielskiej siły internetu.

„Na szczęście” powstał film Gutowskiego i mam wrażenie, że pozwolił Janowi Pawłowi II zejść z pomników i wrócić nie tylko na ulice miast, ale do serc wielu, którzy już o nim prawie zapomnieli. Ja też sięgnąłem do archiwum i przypomniałem sobie pewną impresję, którą napisałem bezpośrednio po pogrzebie świętego Jana Pawła II. Postanowiłem ją tutaj przytoczyć:

Dostałem nowy magnetofon Grundig. Z radością i ekscytacją postawiłem go na biurku. Z nabożeństwem włączyłem do kontaktu, nacisnąłem na klawisz z napisem „radio” i zacząłem powolnym ruchem poszukiwać jakiejś słyszalnej stacji. Szedłem przez szum fal i zbiór niezrozumiałych dźwięków, aż w końcu trafiłem. Głos po polsku, choć jakby z oddali, odczytywał: „Papieżem został Polak, kardynał z Krakowa, Karol Wojtyła”. Natychmiast pobiegłem do drugiego pokoju, by podzielić się tą informacją z mamą. Nie pamiętam, czy od razu uwierzyła, pamiętam za to, że mnie ta wiadomość napełniła dumą, ale też wydawała się czymś oczywistym.

Wtedy, w październiku 1978 roku, było dla mnie zupełnie naturalne, że papieżem zostaje Polak, ale euforia pozostała euforią. Po szkole maszerowaliśmy z kolegami do cukierni radośnie i lekko, jakbyśmy unosili się nad ziemią.

Dwadzieścia dwa lata później patrzyłem na starych Żydów wychodzących ze spotkania z Janem Pawłem II w muzeum Yad Vashem. Oni też podskakiwali. Mieli czerwone ze wzruszenia twarze i oczy, z których płynęły łzy. Gdy zapytałem o wrażenia ze spotkania, profesor Gutman odpowiedział mi jednym zdaniem: „To święty człowiek”.

Nie pamiętam, czy tego samego wieczoru, czy może dzień lub dwa później stałem ze swoim synkiem i żoną w bramie Jaffy, czekając na wjazd Papieża do starej Jerozolimy. Znajdowałem się wśród wiwatujących Palestyńczyków i śpiewających Hiszpanów, a ponieważ mój syn miał niewiele ponad dwa lata, odsunąłem się trochę od tłumu, stanąłem z boku i czekałem, patrząc.

Gdy wjeżdżała kawalkada samochodów, wąskie uliczki Jerozolimy zmusiły ją do zatrzymania się – akurat w takim miejscu, że stałem metr od Jana Pawła II i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Przeszył mnie dreszcz od stóp do głowy i od głowy do stóp. W tej jednej chwili zrozumiałem wszystko, co się działo i dzieje. Chaos myśli uporządkował się, zastąpiły go spokój i jasność.

Poszedłem do hotelu położonego na wzgórzu, z widokiem z okna na starą Jerozolimę, otworzyłem Ewangelię i przeczytałem fragment dotyczący wjazdu Jezusa. I tam wtedy czekał na Niego tłum, a w tłumie dawało się słyszeć pytanie „Kim jest ten człowiek?”.

Z tym samym pytaniem zwróciłem się do rabina Rosengartena (ze Starego Sącza, ukończył wydział arabistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, w Armii Andersa był do końca), jednego z czterech gości mojej radiowej audycji. Zapytałem: „Kim jest ten człowiek?”. Rabin chwilę się zastanowił i odpowiedział: „Święty!3”.

A potem rabin zapytał mnie: „Czy pan wie, co znaczy nazwa miasta, w którym urodził się Karol Wojtyła?”. Oczywiście nie wiedziałem. A on uśmiechnął się i powiedział, że dla studiujących Pismo jest to oczywiste. Wadowice to VA DEO VICIT. Idź, Bóg zwycięży!

I Bóg zwyciężył.

To było widać 8 kwietnia na placu Świętego Piotra, gdy wiatr wertował Ewangelię i gdy zamknął ją na brzegu trumny Jana Pawła II. To był ten sam wiatr, bez którego nie byłoby ani Starego, ani Nowego Testamentu. Wiatr, który powiedział nawet więcej niż kardynał Ratzinger w swojej pięknej homilii. Wiatr, który wiał w obecności przedstawicieli wszystkich największych religii świata. I ten wiatr powiedział: On tu jest.

I ON TU JEST!!!

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023

Krzyżak: zarzuty wobec św. Jana Pawła II opierają się o pobieżną lekturę dokumentów, bez próby analizy

Jan Paweł II podczas pobytu w Brazylii I Fot. José Cruz/Abr, CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons

W źródłach nie doczytałem się tego, co chcieli wyczytać Ekke Overbeek i Marcin Gutowski – mówi dziennikarz „Rzeczpospolitej”.

Opowiadanie o tym, jak było naprawdę, zajmuje dużo więcej czasu niż kłamanie – podkreśla Tomasz Krzyżak.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wstańcie, chodźmy! Marsz Papieski w Warszawie

Dawid Gospodarek: zarzuty stawiane św. Janowi Pawłowi II są zbyt daleko idące

Jan Paweł II / Fot. joaoaugustof (domena publiczna), Pixabay

Młode pokolenie zupełnie nie zna papieża. Musimy wykorzystać ten czas na zmianę tego stanu rzeczy – mówi publicysta.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Piotr Dmitrowicz:: ataki na św. Jana Pawła II uderzają w polską wspólnotę narodową. Próbujmy przekuć je w coś dobrego

Piotr Dmitrowicz:: ataki na św. Jana Pawła II uderzają w polską wspólnotę narodową. Próbujmy przekuć je w coś dobrego

Jan Paweł II podczas pobytu w Brazylii I Fot. José Cruz/Abr, CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons

Dyrektor Muzeum Świętego Jana Pawła II i Prymasa Stefana Wyszyńskiego wspomina również zmarłego dziennikarza Macieja Rosalaka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Libicki: gdyby Kościół pozwolił na jasną i otwartą ocenę materiałów z okresu PRL, wiele spraw byłoby rozstrzygniętych