W jakim stopniu klimatyzacja jest odpowiedzialna za obecną pandemię?/ Jan Martini, „Wielkopolski Kurier WNET” 71/2020

Jako stary „marynarz” mam sporo doświadczeń z wirusowymi epidemiami na statkach, szczęśliwie nie poznając żadnego wirusa osobiście. Wszystko zaczęło się wraz z globalizacją w latach 90. XX wieku.

Jan Martini

Klimatyzacja największym przyjacielem wirusa?

Wirus ma nielekko. Nie lata, nie pływa, nie biega – może tylko czekać (i to w ograniczonym czasie) na okazję. Jak widać po efektach, ta okazja nadarza się całkiem często. Ale taką okazję w moim przekonaniu zwielokrotnia wszechobecna klimatyzacja.

Każdy taki system, wydatnie zwiększający komfort użytkownika, ma cechę bardzo cenioną przez wirusa – zasysanych do systemu jest tylko 25% nowego powietrza, reszta starego się „miele” (schładza lub podgrzewa w zależności od potrzeb) i jest równomiernie rozprowadzana po budynku (statku, autobusie, pociągu).

Gdyby wracający z nart we włoskich Alpach zarażony pasażer kichał i jechał starym autobusem PKS, to zainfekowani mogliby być tylko najbliżej siedzący. Ponieważ podróżujemy najczęściej eleganckim, niemieckim Polskim Busem, narażeni są wszyscy, bo każdy indywidualnie nastawia sobie przyjemny wiaterek prosto w nos.

Czy powszechna obecność urządzeń klimatyzacyjnych w krajach „cywilizowanych” może tłumaczyć wielką dysproporcję ilości zachorowań w stosunku do krajów „dzikich”? Bo różnica skali zachorowań między krajami Europy Zachodniej i Ameryki a krajami dawnych „demokracji ludowych” jest uderzająca.

Że klimatyzacja może być groźna, świadczy błyskawiczne rozprzestrzenianie się wirusa na statkach. Takim spektakularnym przykładem jest historia statku wycieczkowego „Diamond Princess”. U pasażera, który już skończył wycieczkę i wysiadł w Hong Kongu, stwierdzono koronawirusa. Na wiadomość o tym zmieniono trasę i przyspieszono przybycie do japońskiej Yokohamy. Wówczas na pokładzie było już 3 pasażerów z objawami choroby. Japoński minister zdrowia zarządził 14-dniową kwarantannę dla wszystkich 3700 ludzi na pokładzie, z zakazem opuszczania kabin. Po tygodniu chorych było 61, po kolejnym tygodniu 240, a po 3 tygodniach, mimo kompletnej izolacji, chorowało już 542 pasażerów. Pojawiły się też przypadki choroby wśród załogi. Z chwilą zakończenia gehenny pasażerów i załogi (w międzyczasie przedłużono kwarantannę) chorych było 712 i 11 ofiar śmiertelnych. Wtedy dopiero uświadomiono sobie, że kwarantanna na statku nie ma żadnego sensu, bo statek jest wręcz idealnym środowiskiem do „hodowli” wirusa.

Zwrócono uwagę, że statki nie używają w klimatyzacji filtrów HEPA zdolnych do zatrzymywania 99 procent cząstek tak małych jak 3 mikrony (filtry takie są stosowane w nowoczesnych samolotach). Można sobie tylko wyobrazić, co przeżyli pasażerowie przez miesiąc zamknięci w małych kabinach. Jedynie część pasażerów z najdroższymi biletami miała kabiny zewnętrzne, z balkonami.

Inny statek tej samej linii – „Ruby Princess” – miał wielki wpływ w przeistoczenie się epidemii w pandemię, „implementując” chorobę na kontynent australijski. Statek ten zawinął do Sydney z 660 chorymi Australijczykami, którzy rozprowadzili koronawirusa równomiernie po kontynencie. Oczywiście nikt w Australii, poza Aborygenami, nie wyobraża sobie życia bez air conditioning. Te przypadki i kilka innych definitywnie położą kres tej potężnej części przemysłu turystycznego, jaką są (były?) statki wycieczkowe. Setki tysięcy ludzi straci pracę (w tym wielu Polaków), a ponowne skompletowanie i wyszkolenie załóg to perspektywa wielu lat, a na pewno nie miesięcy.

Podobne problemy wystąpiły na amerykańskim lotniskowcu atomowym „Theodore Roosevelt”. Gdy objawił się pierwszy zakażony marynarz, po 3 dniach przeprowadzono testy wśród całej załogi. Zlokalizowano kilku dalszych chorych, ale większość miała wynik negatywny. Jednak po kilku dniach u wielu z tych „zdrowych” wystąpiły objawy choroby (warto, by wiedzieli o tym ci, którzy zarzucają ministrowi Szumowskiemu, że przeprowadza testy dopiero 5 dni po kontakcie ze źródłem zakażenia). W dwa tygodnie wśród 4 tys. załogi chorych było 400 marynarzy i komandor zwrócił się do dowództwa z dramatycznym apelem o pozwolenie na powrót do bazy. Niedawno francuski lotniskowiec „Charles de Gaulle” stracił kompletnie zdolność bojową po zachorowaniu 1100 członków załogi.

Okazało się, że okręt, który jest w stanie skutecznie bronić się przed torpedami, minami, atakami z powietrza czy rakietami, jest kompletnie bezbronny wobec wirusa…

Jako stary „marynarz” mam sporo doświadczeń z wirusowymi epidemiami na statkach, szczęśliwie nie poznając żadnego wirusa osobiście. A wszystko zaczęło się wraz z globalizacją w latach dziewięćdziesiątych. Wówczas załogi zaczęły być coraz bardziej barwne (by nie powiedzieć „kolorowe”), a na szkoleniach przekonywano nas o zaletach „różnorodności”, dzięki której ludzie „różnych ras, narodów i orientacji seksualnych” wspólnie pracują ze sobą w harmonii, ucząc się „tolerancji i wzajemnego szacunku”. Pod tymi wzniosłymi słowami oczywiście kryje się przyziemne szukanie tańszego pracownika. Sam na tym skorzystałem jako jeden z kilkuset innych polskich muzyków skutecznie konkurujących z muzykami amerykańskimi.

Po raz pierwszy zetknąłem się z nazwą „norłak vajrus” (norwalk virus) bodajże w 1992 roku przy okazji zmiany trasy „mojego” statku „Song of America” z Karaibów na Zachodnie Wybrzeże. Rejon Karaibów był wylęgarnią przemysłu statków wycieczkowych, a morskie wycieczki stały się pod koniec XX wieku dla Amerykanów głównym sposobem spędzania urlopów. Wówczas rozpoczęło się poszukiwanie nowych tras i ekspansja na Pacyfik linii Royal Caribbean Cruise Lines, w której pracowałem.

Gdy na nowej trasie pojawiły się problemy gastryczne wśród pasażerów, początkowo nawet podejrzewano konkurentów wcześniej obsługujących trasę z San Pedro (port Los Angeles) na Riwierę Meksykańską o sabotaż i zatruwanie pokarmów. Wkrótce znaleziono przyczynę, a wirus grypy żołądkowej, który był sprawcą kłopotów, na stałe zagościł na statkach.

Choroba była banalna, lecz uciążliwa – pasażerowie długo wspominali taki rejs, gdy z tygodniowej wycieczki dwa dni musieli spędzić w pobliżu ubikacji. Jeśli z głośników słyszeliśmy zaszyfrowany (by nie niepokoić pasażerów) komunikat: „tango bravo”, wiedzieliśmy, że to „kod pomarańczowy” – powyżej 50 przypadków. Wówczas następował szał dezynfekcji – równie nieskutecznych jak palenie ognisk z drzewa jałowcowego podczas epidemii dżumy lub obecne polewanie ulic środkami dezynfekcyjnymi.

Kiedyś, będąc głęboko pod pokładem, w pobliżu drukarni, zobaczyłem, jak stewardzi kabinowi układają stosy świeżo wydrukowanych materiałów reklamowych i rozkładów zajęć na następny dzień. Każdy steward ma pod opieką 15–18 kabin i musi szybko skompletować zestaw kilku kartek dla swoich pasażerów. Wszyscy ci ludzie, pracując w pośpiechu, regularnie ślinili palce po ułożeniu kilku kartek i codziennie taki potencjalnie nasączony wirusami ładunek lądował na poduszkach pasażerów… Byłem pod wrażeniem tego spostrzeżenia i poinformowałem mojego szefa o prawdopodobnym źródle zakażeń. Cruise director (osoba nr 2 na statku po kapitanie – odpowiedzialna za „dobrostan” pasażerów) był wyraźnie zakłopotany i po chwili powiedział, że nie ma odwagi tym ciężko pracującym ludziom utrudniać pracy i zmuszać do zmiany przyzwyczajeń.

Związek problemów zdrowotnych na statkach z polityką kadrową „otwartości” był wyraźny – pojawianie się epidemii „norłaka” zbiegło się z coraz powszechniejszym zatrudnianiem w dziale hotelowym załóg z krajów azjatyckich (Indie, Malezja, Filipiny). Azjatyccy pracownicy sami nie chorowali, ale wirus, którego prawdopodobnie byli nosicielami, bardzo polubił Europejczyków. Co gorsza – przebycie tej infekcji wcale nie dawało odporności na następne zakażenia…

Oczywiście „grypy żołądkówki” powodującej – za przeproszeniem – sraczkę, poza łatwością zakażeń nie można porównać do choroby covid-19.

Obecna epidemia w sposób wyraźny przewartościowała i obnażyła pewne wzorce moralne. Na wolontariuszy do Domów Opieki Społecznej porzuconych przez personel nie zgłosił się ani gej z lesbijką, ani aktywistki wrażliwe na los ofiar księży pedofilów – Diduszko i Scheuring-Wielgus, ani „najwyższej klasy” humaniści, myśliciele, profesorowie socjologii, tak ochoczo piętnujący kołtuństwo, zacofanie i „niską klasę obywateli”. Zgłosiły się zakonnice i duchowni, a we Włoszech ponad 100 księży poległo, niosąc posługę chorym i umierającym.

Koronawirus SARS-Cov-2 z powodu niedużej śmiertelności (do 4%) wspiera tylko w umiarkowanym stopniu miłośników aborcji i eutanazji w ich działaniach. Jednak konsekwencje gospodarcze obecnej pandemii prawdopodobnie będą ogromne i dziś są trudne do ogarnięcia. Tak więc wirus, będąc bytem mało wyrafinowanym, na razie wygrywa walkę z człowiekiem.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Klimatyzacja największym przyjacielem wirusa?” znajduje się na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Klimatyzacja największym przyjacielem wirusa?” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Krajski: Sytuacja Kościoła jest taka, jak za komunizmu. Postawa hierarchów ws. obostrzeń to wynik masońskich wpływów

Jeszcze długo po pandemii w kościołach będą pustki – przewiduje wydawca i publicysta, dr Stanisław Krajski.


Dr Stanisław Krajski mówi o liście do przełożonych żeńskich zgromadzeń zakonnych. Publikacja nie jest dostępna dla szerszej publiczności. W liście zachęcano do korzystania z dyspensy od udziału we Mszy świętej. W przypadku uczestnictwa w liturgii, usilnie zarekomendowano przyjmowanie Komunii świętej na rękę:

Zalecenia wymienione w liście nie są traktowane jako zachęta do refleksji. Raczej jako dogmat.

Zdaniem dr Krajskiego, list ten jest 'zastraszaniem i rozbijaniem wspólnot zakonnych”:

Dla sióstr, które zawsze przyjmowały Pana Jezusa na klęcząco i do ust, takie rekomendacje są łamaniem sumień.

Gość „Popołudnia WNET” mówi o swoich obserwacjach, z których wynika, że katolicy przyzwyczają się do pandemicznych sposobów wyznawania wiary, i niezbyt chętnie wracają na niedzielną Mszę świętą do kościoła. Zdaniem publicysty wyznawcy innych religii mają większą swobodę praktyk religijnych niż katolicy, niezależnie od pandemicznych obostrzeń.

W mojej sąsiedniej parafii członkowie kółka różańcowego niechętnie wracają do kościoła.  To niebezpieczne zerwanie dyscypliny. Nie bądźmy tchórzami.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej wzywa do postawy oblubienicy z biblijnej Pieśni nad pieśniami.

Jest pytanie, jak długo w kościołach będą pustki. Bo będą na pewno.

Opisana jest sytuacja w Europie Zachodniej i USA, gdzie w kościołach nie odbywają się publiczne Msze święte, i nic nie wskazuje, by ten stan rzeczy miał się szybko zmienić.

Dr Krajski wypowiada się na temat prac nad szczepionką na koronawirusa. Twierdzi, że jest ona testowana na ciałach dzieci nienarodzonych.

Zdaniem rozmówcy Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej, postawa Kościoła katolickiego wobec pandemii koronawirusa wynika z faktu, że jest on silnie zinfiltrowany przez masonerię. Dr Krajski wyraża opinię, że wprowadzanie obostrzeń odnośnie kultu katolickiego jest świadectwem traktowania jego członków jako ciemnotę. Jak podsumowuje dr Krajski:

Czas koronawirusa jest czasem ujawnienia prawdy o hierarchach kościelnych.

Zdaniem gościa „Popołudnia WNET” w polskim Episkopacie właściwe podejście do sytuacji epidemicznej pokazał metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga.

Dr Stanisław Krajski komentuje również rozwiązanie łowickiej pielgrzymki na Jasną Górę. Jak relacjonuje gość „Popołudnia WNET”, w Kościerzynie doszło do sytuacji, w której z kolei kapłani odmówili wiernym poprowadzenia pielgrzymki do Wejherowa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jerzy Milewski o atakach na firmę Blirt: Są inicjowane przez Tuska, Nowacką i Leszczynę

Członek Narodowej Rady Rozwoju tłumaczy niejasności wokół funkcjonowania przedsiębiorstwa biotechnologicznego Blirt. Przedstawia również krytykę rządowej strategii walki z epidemią koronawirusa.

Jerzy Milewski komentuje zarzuty wobec firmy,  w której ma 1,5% udziałów o nietransparentne podjęcie współpracy z rządem w sprawie zakupu testów na koronawirusa. Ocenia, że mamy do czynienia z celowym, politycznym działaniem na szkodę firmy Blirt.

To efekt kampanii wyborczej i szukania na siłę argumentów przeciwko konkurentom politycznym.

Jak podkreśla rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej,  przedsiębiorstwo wykazało się przyzwoitością, a mimo to jest ostro atakowane. Z nazwiska wymienia winowajców nagonki na firmę Blirt. Polityków Koalicji Obywatelskiej: Donalda Tuska, Adama Szłapkę, Barbarę Nowacką i Izabelę Leszczynę nazywa „oszustami”.

Polskie firmy w branży badań można policzyć na palcach jednej ręki. Mam nadzieję, że Blirt odniesie w niej sukces.

Jerzy Milewski ubolewa nad tym, że ostatnie zawirowania odstraszyły część klientów firmy Blirt. Wyraża nadzieję, że ten trend się szybko odwróci.

Gość „Popołudnia WNET” negatywnie ocenia politykę zamknięcia państwa w związku z epidemią koronawirusa. Zaleca, by najwyższe środki ostrożności zastosować w grupach najwyższego ryzyka i skupić się na zbieraniu danych na temat wirusa.

Gospodarka nie może trwać w takim stanie rzeczy, jak w ostanich tygodniach. Jednocześnie pewne parametry pokazują, że sytuacja epidemiczna nie jest lepsza. To oczywista konsekwencja przyjętego mechanizmu zarządzania epidemią.

Jerzy Milewski sceptycznie odnosi się do koncepcji masowych szczepień na koronawirusa. Zwraca uwagę, że powstanie szczepionki jest dalece niepewne. Ekspert wyraża opinię, że najlepszym sposobem nabycia odporności jest przejście infekcji.

Nadal czekamy na szczepionkę przeciwko HIV. Równie długo możemy czekać na szczepionkę przeciwko koronawirusowi. To są procesy biologiczne, których proces trudno do końca przewidzieć.

Kanthak: W kwestii wyborów prezydenckich Koalicja Obywatelska dąży do zderzenia ze ścianą. Ordynarnie łamie prawo

Dlaczego wybory prezydenckie powinny się odbyć 28 czerwca? Jak oceniać działania sztabu Rafała Trzaskowwskiego? Dlaczego wybory nie odbyły się 10 maja? Odpowiada poseł PiS Jan Kanthak.

Jeżeli 28 czerwca przeprowadzimy wybory, to głowa państwa będzie mogła przejąć swoje obowiązki przed upływem kadencji prezydenta Andrzeja Dudy.

Jan Kanthak mówi, że 28 czerwca jest najlepszym możliwym terminem wyborów prezydenckich. Wskazuje, że w przypadku nieprzyjęcia ustawy o wyborach prezydenckich konieczne byłoby przeprowadzenie wyborów wyłącznie korespondencyjnych, a podpisy zebrane przez dotychczasowych kandydatów straciłyby ważność.

Im szybciej Senat rozpatrzy ustawę o wyborach i trafi ona na biurko prezydenta, tym lepiej.  Gdyby marszałek Witek rozpisałaby teraz wybory, ta ustawa nie miałaby sensu.

Parlamentarzysta zwraca uwagę, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie jest w tej chwili kandydatem na prezydenta Polski. Co więcej, jego sztab zbiera podpisy poparcia w sposób nielegalny. Warszawscy radni Prawa i Sprawiedliwości złożyli już w związku z tym zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

W kwestii wyborów prezydenckich Koalicja Obywatelska dąży do zderzenia ze ścianą. Działają metodą „mieć ciastko i zjeść ciastko”. To ordynarne złamanie prawa.

Gość „Popołudnia WNET” mówi, że Koalicja Obywatelska jest sfrustrowana tym, że nie potrafi od 2014 roku wygrać wyborów, i „obraża się na demokrację”. Jak mówi polityk, rząd był zmuszony wydrukować pakiety wyborcze przed wyborami zaplanowanymi na 10 maja.

Państwo, które nie chciało się narazić na zarzut o ograniczanie obywatelom praw wyborczych, musiało wybory przygotować w taki sposób, w jaki to było możliwe.

Wina za nieprzeprowadzenie wyborów spada, zdaniem rozmówcy Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej, na samorządy i opozycyjne komitety wyborcze, które nie wyznaczyły odpowiedniej liczby osób do komisji wyborczych.

Warto przypomnieć, ze Koalicja Obywatelska wydała mnóstwo pieniędzy na, jak się okazało niepotrzebne plakaty wyborcze. A przecież partie utrzymują się z subwencji budżetowych.

Poseł Jan Kanthak odnosi się również do zarzutów wobec ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Ocenia, że są one bezzasadne.

Pozycja polityczna ministra Szumowskiego bardzo ostatnio wzrosła, i widać, że stał się on dla niektórych zagrożeniem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Prezydent Andrzej Duda: Europa na powrót powinna stać się wielkim warsztatem produkcyjnym

Prezydent Andrzej Duda komentował na konferencji założenia unijnego planu pomocowego, wskazywali na potrzebę przenoszenia produkcji na powrót do Europy

Prezydent Andrzej Duda zauważył, że trzeba „na nowo spojrzeć na budżet na kolejną perspektywę finansową”. Przypomniał, że Europa przeżywała w przeszłości okresy ożywienia gospodarczego po kryzysach takich jak wielki kryzys czy II wojna światowa. Działo się tak dzięki mądrym inwestycjom i działaniom opartym na społecznej gospodarce rynkowej. Zauważył, że szczególnie teraz potrzebna jest polityka spójności.

Prezydent podkreślił, że 750 mld euro funduszu to kwota wręcz niewyobrażalna. Zwrócił uwagę na nowe założenia do budżetu unijnego i zaznaczył, że:

Europa na powrót powinna stać się wielkim warsztatem produkcyjnym.

Jest to szczególnie ważne w dobie rwania się łańcuchów dostaw w obliczu koronawirusa.

A.P.

Polska największym po Włoszech i Hiszpanii beneficjentem funduszu Covidowego. Dr Kuźmiuk: Spłacać zaczniemy po 2027 r.

Ile dostaniemy w ramach unijnej pomocy? Czy obligacje KE będą prowadzić do dalszej federalizacji UE? Jak Polska może zyskać na skróceniu łańcuchów produkcji?
Odpowiada dr Zbigniew Kuźmiuk.


Na odbudowę gospodarki po kryzysie na skutek pandemii Unia Europejska przeznaczy 750 mld euro, w tym pół biliona w dotacjach. Polska dostanie 63,8 mld euro. Dr Zbigniew Kuźmiuk informuje, że chodzi w większości o obligacje długoterminowe, 30-letnie.

Spłacać zaczniemy po 2027 r.

Koszt obsługi długu wynosić będzie kilkanaście miliardów rocznie. Zdaniem dra Kuźmiuka, gdyby plan nie zostałby wprowadzony to wielkie kłopoty gospodarcze miałyby Włochy i Hiszpanie. Kraje te są bowiem za bardzo zadłużone, żeby mogły same pożyczyć wystarczającą sumę. A konsekwencją ich problemów byłyby kryzys w całej sferze euro.

Kryzys koronawirusa wskazał bardzo poważne mankamenty. Produkcja przeniosła się do Azji ze względu na koszty. […] Większość leków produkowana w Chinach i Indiach.

Europoseł zwraca uwagę na bezpieczeństwo, jakiego Europa się pozbawiła przenosząc produkcję ważnych towarów daleko poza swe granice. Skutki tych decyzji widać szczególnie mocno w czasach kryzysu takiego jak obecnie. Można w związku z tym liczyć, że Unia Europejska będzie podejmować działania na rzecz powrotu produkcji z zagranicy. Zauważa, że

Polska ze swoimi niskimi kosztami pracy może na tym zyskać.

Dr Kuźmiuk zaznacza, że negocjacje dopiero się zaczynają. Finalizować je będą zapewne Niemcy, które 1 lipca przejmują przewodnictwo unijne. Na pytanie, czy zaciągnięta przez KE pożyczka będzie wstępem do dalszej centralizacji Unii stwierdza, że obecny kryzys raczej zniechęcił do dalszej centralizacji władzy w UE:

Gdyby to UE odpowiadałaby za zdrowie 500 mln obywateli to straty byłyby daleko większe.

Polityk PiS zauważa, że Polsce udało się wynegocjować aż 24 mld więcej niż to było początkowo przewidziane w budżecie, w tym 2 mld więcej na rolnictwo. Stało się tak pomimo działań wymierzonych w dobre imię naszego kraje:

Rezolucje psujące opinię Polski to pomysły Platformy.

Zauważa, że „z funduszy koronawirusa aż 64 mld trafi do Polski”, co oznacza, że pod względem wysokości wsparcia „jesteśmy trzecim krajem po Włochach i Hiszpanii”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Waldemar Kraska o znoszeniu obostrzeń: Musimy zacząć normalnie żyć z wirusem

O likwidacji obowiązku noszenia maseczek, ryzyku związanym z weselami , wolnej pracy Senatu oraz zarzutach wobec ministra Szumowskiego mówi wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.

Obecnie duża liczba zakażeń wynika z tego, że mamy ogniska w kopalniach.

Waldemar Kraska komentuje odwołanie rządowego obostrzenia w kwestii noszenia maseczek. Tłumaczy, że w chwili obecnej utrzymanie odpowiedniego dystansu na świeżym powietrzu będzie wystarczające. Zdaniem wiceministra zdrowia nie jest możliwe długie utrzymywanie wielu z obowiązujących restrykcji.

Jeżeli przejdziemy się po ulicach, widzimy, że ludzie nie noszą maseczek. Poza tym, nie tylko Polska rezygnuje z obowiązku maseczek. Zbliża się też cieplejsza pora roku.

Gość „Popołudnia WNET” wskazuje, że przy znoszeniu maseczek wskazane jest utrzymanie dystansu od obcych osób. Jak dodaje, na ten moment  nie jest konieczne regionalne kontynuowanie obowiązku noszenia maseczek. Jednocześnie, istnieją przesłanki do stopniowej likwidacji sieci szpitali jednoimiennych, z wyjątkiem Śląska. Wiceminister Kraska mówi, że rząd uznał, iż dłuższe zawieszenie organizacji wesel jest niemożliwe:

Musimy dalej żyć z wirusem, trudno w nieskończoność zakazywać uroczystości, które dla kogoś są najważniejsze w życiu.

Jednak jak dalej przestrzega gość „Popołudnia WNET”:

Wesela to duże zgromadzenia czasem dość obcych sobie ludzi, więc musimy się liczyć z tym, że powstaną tam pewne nowe ogniska.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się do sytuacji w Senacie. Krytykuje powolne prace izby wyższej nad ustawą o wyborach prezydenckich. Wskazuje, że sytuacja, w której po 6 sierpnia nie byłoby w Polsce prezydenta, jest niedopuszczalna.

Powiem szczerze: jestem zbulwersowany tym co się dzieje w Senacie.  Jestem senatorem już piątą kadencję, […], i nigdy nie widziałem takiego przedłużania prac tej izby.

Wiceminister zdrowia mówi również o zarzutach wobec Łukasza Szumowskiego. Ocenia je jako całkowicie nieuzasadnione:

Niestety, gra polityczna nie zna sentymentów. To co się dzieje, bardzo odbija się na psychice pana ministra.

Waldemar Kraska mówi, że rząd zachęca do jak najszerszego testowania Polaków na obecność koronawirusa, jednak lekarze zlecają zbyt mało takich testów.

To dla mnie smutne, że mamy testy, wykonujemy je za darmo, a Polacy nie chcą korzystać. Wysłaliśmy testy do trzech tysięcy osób przebywających na kwarantannie, dwa i pół tysiąca osób z tego nie skorzystało.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

 

Jędrzej Dudek (P.Unity): Nie jestem fanem długiego procesu wydawniczego. Nie ma na co czekać, trzeba się dzielić muzyką

Jędrzej Dudek, wokalista P.Unity o zespole, jego najnowszym utworze, pracach nad nim, tym, jak ich plany pokrzyżował koronawirus i co nagrali w warunkach domowych.

 Zespół z Warszawy. Funkowy skład. Muzyka na żywo.

Jędrzej Dudek opowiada czym jest P.Unity. Ten pochodzący z Warszawy zespół  składa się, aż z 10 osób i gra muzykę z pogranicza funku, soulu, jazzu i rapu. Artysta opowiada o nagranym w domowych warunkach coverze Biological Speculation  zespołu Funkadelic. Stwierdza, że producent „musiał trochę powalczyć”, gdyż

Nie ma to takiej spójności brzmienia owej jak w przypadku nagrania w jednym studia wszystkich osób.

Najnowszym utworem zespołu jest My Mind. Pierwotnie miał być wstępem do drugiej płyty zespołu, jednak ostatecznie zdecydowali się go wydać jako singiel:

W pewnym momencie stwierdziliśmy, że warto może wykonać taki ruch singlowy najpierw zobaczyć jak to działa.

Jędrzej Dudek zaznacza, że pracując nad nowym albumem P.Unity, zespół chce nagrać „jak najwięcej rzeczy na żywo w studio w jak największym składzie”, a utwór My Mind jest pierwszym podejściem do stworzenia takiego projektu. Dudek zauważa, że pierwotnie utwór miał się ukazać już w połowie marca, ale zostało to opóźnione ze względu na koronawirusa. Opowiada o emocjach towarzyszących tworzeniu nowych utworów:

Od momentu powstania numeru do momentu ukazania się mija dużo czasu.

Zmieniają się też uczucia żywione wobec niego przez samych nagrywających. Muzyk opowiada o projekcie, nad którym P.Unity obecnie pracuje:

Mamy nadzieję w tym roku to wydać.

Utworu My Mind, który członek P.Unity dedykuje wszystkim zaangażowanym w jego produkcję, można posłuchać poniżej:

A.P.

IV etap odmrażania gospodarki: Zniesione limity w sklepach i kościołach, a od 6 VI otwarcie wszystkich branż

Premier Mateusz Morawiecki, wicepremier Piotr Gliński i minister Łukasz Szumowski o kolejnym etapie odmrożenia gospodarki: otwieraniu instytucji kultury, zniesieniu ograniczeń w sklepach i kościołach.

  • Od 30 maja zniesiony zostanie obowiązek zasłaniania twarzy na ulicach przy zachowaniu dystansu społecznego. Jednocześnie przestaną obowiązywać ograniczenia w handlu i gastronomii.
  • Najbliższej niedzieli nie będzie już obowiązywać ograniczenie wiernych w kościołach.
  • Trwają rozmowy rządu z PZPN na temat możliwości uczestnictwa kibiców w meczach piłkarskich.

Dane świadczą o tym, że zapanowaliśmy nad epidemią w sposób bardziej sprawny niż kraje Europy Zachodniej.

Premier Mateusz Morawiecki polemizuje ze stwierdzeniami, że można było wybrać lepszy model postępowania wobec epidemii, taki jak np. w Szwecji. Wskazuje na liczbę zgonów na milion mieszkańców na Covid-19 w tym i innych krajach prowadzących podobną politykę.

Prezes Rady Ministrów oznajmia, że zasłanianie twarzy nie będzie już obowiązkowe na ulicach.  Jeśli dwie osoby będą iść blisko siebie to dalej zalecane jest, by nosiły wtedy maseczki. Obowiązek ten pozostanie w środkach komunikacji, czy np. w kinach. Te ostatnie podobnie jak teatry, cyrki i filharmonie od 6 czerwca będą mogły na powrót się otworzyć. Wicepremier Piotr Gliński zaznacza, że decyzja o otwarciu konkretnych instytucji zależy od samych ich dyrektorów. Zaznacza, że

Widownie kin i teatrów mogą być wypełnione maksymalnie w 50%.

Konieczne będzie także  zakrywanie ust i nosa. Szef rządu informuje o zniesieniu od 30 maja ograniczeń w handlu i gastronomii. Nie będą obowiązywać w nich już limity klientów przebywających jednocześnie w lokalach. W restauracjach pozostanie konieczność noszenia maseczek w drodze od i do stołu. Premier podkreśla, że maseczki to obok dezynfekcji i dystansu społecznego jeden ze środków ograniczania zachorowań.

Już od tej niedzieli nie będzie obowiązywać ograniczenie wiernych w kościołach.

Zachowany przy tym powinien być dystans dwumetrowy między wiernymi, podobnie jak wszędzie indziej. Przywrócona zostanie możliwość organizowania zgromadzeń publicznych do 150 osób. Oznacza to, jak zauważa minister kultury, także możliwość organizowania koncertów plenerowych. Postanowienie to odnosi się również do wesel, w których będzie mogło uczestniczyć do 150 osób.

6 czerwca zdejmujemy też ograniczenia ze wszystkich branż sektorów gospodarczych w których obowiązywały restrykcje.

Oznacza to poza wymienionymi instytucjami kultury otwarcie obiektów sportowych, klubów fitness, czy salonów masażu. Premier Morawiecki wskazuje, że w innych krajach ogniska zachorowań tworzyły się nieraz w klubach i dyskotekach. Z tego powodu

Wyjątek będą stanowiły dyskoteki i kluby.

W odpowiedzi na pytanie dziennikarza informuje, że trwają rozmowy z PZPN na temat umożliwienie kibicom obserwowania rozgrywek na stadionach:

Pracujemy nad protokołem gęstości z PZPN, który umożliwiłby jakąś obecność kibiców na meczach.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski na konferencji tłumaczy, czemu rząd wprowadził nakaz zasłaniania twarzy, kiedy było mniej zarażonych, a teraz, gdy jest ich więcej wycofuje się z niego. Wynika to, jak mówi, z faktu, że obecnie jest już mniejsze ryzyko, że zarazimy się od kogoś na ulicy:

Ogromna większość Polski ma już tendencję spadkową w przebiegu epidemii. Jeszcze trzy województwa tego nie osiągnęły: śląskie, łódzkie i wielkopolskie.  Jeszcze przez parę dni spływające wyniki będą stosunkowo wysokie. Te osoby są już w kwarantannie. Transmisji poziomej wirusa jest już niewiele.

Zapowiada zmniejszanie nastawienia szpitali na chorych na Covid-19 i przywracania łóżek przeznaczonych dotąd dla zarażonych do normalnego obiegu. Zaznacza przy tym, że

Epidemia się nie skończyła.  Mogą się pojawiać ogniska, dlatego ten dystans społeczny lub maseczka.

Z tego też powodu wojewodowie będą mieli możliwość z powodów epidemicznych ograniczać przywrócone prawo do zgromadzeń, tam, gdzie będzie to uzasadnione ze względu na obecność ogniska choroby.

Premier Morawiecki na pytanie o publikacje uchwały PKW i to, czy ktoś zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za wydruk niewykorzystanych kart wyborczych za 70 mln zł odpowiada, że

Dzisiaj cały czas ustawa [o wyborach prezydenckich] nie może być włączona do polskiego systemu prawnego.

Wzywa Senat do nie opóźniania procedowania ustawy o kodeksie wyborczym.

A.P.

Utwórzmy na GPW indeks polskich spółek rodzinnych. Kursy akcji takich firm zwykle są bardzo korzystne dla inwestorów

Indeks polskich spółek rodzinnych na giełdzie warszawskiej może się nazywać „Polska Rodzina” lub „Biało-Czerwoni”. Zwiększy to szanse tych spółek, będzie promować rodzinę i wspierać polską gospodarkę.

Eryk Łon

Po ostatnim kryzysie lat 2008–2009 nastąpił wzrost udziału przedsiębiorstw państwowych w grupie największych przedsiębiorstw. Coraz większą rolę odgrywają także fundusze majątkowe. Jesteśmy świadkami walki o własność. W Niemczech, a więc w jednej z najbardziej potężnych gospodarek świata, podejmowane są działania mające na celu obronę rodzimej własności. Niemiecki rząd przeznacza miliardy na ratowanie prywatnych firm, zmieniając prawo i zakazując przejmowania firm przez obcy kapitał. Niemcy obawiają się, że mocno przecenione akcje spółek lotniczych i samochodowych są łakomym kąskiem dla chińskich państwowych funduszy majątkowych, które będą chciały je kupić. Parę dni temu premier Bawarii Markus Söder stanowczo domagał się zakazania przejęć niemieckich firm przez inwestorów zagranicznych.

Niemcy chcą zaostrzyć przepisy dotyczące kontroli inwestycji zagranicznych w kraju. Chodzi o to, aby chronić niemieckie firmy przed „wrogim przejęciem” przez inwestorów spoza Unii Europejskiej.

Projekt nowelizacji ustawy o stosunkach gospodarczych z zagranicą ma być omawiany na posiedzeniu niemieckiego rządu w najbliższych dniach. Proponowane zmiany przewidują m.in., że wymagające zgłoszenia transakcje przejęcia w obszarze krytycznej infrastruktury oraz cywilnych sektorów bezpieczeństwa w Niemczech będą mogły być uznawane za nieważne tak długo, aż cała transakcja zostanie sprawdzona i zakwalifikowana jako dopuszczalna. (…)

Z wielkim zadowoleniem przyjąłem wiadomość, iż polski rząd zamierza bronić polskich spółek przed wrogimi przejęciami w dobie koronawirusa. Minister Marlena Maląg i wicepremier Jadwiga Emilewicz na konferencji polskiego rządu zapowiedziały program, który ma utrudnić wykup polskich spółek przez podmioty zagraniczne. Wicepremier Jadwiga Emilewicz powiedziała, iż należy zadbać o to, „by polskie firmy, które były z mozołem budowane przez 30 lat, nie stały się tanim łupem w tej trudnej sytuacji. Nie chcemy, by firmy z polskim kapitałem były dziś przejmowane w łatwy sposób, ponieważ ich giełdowa wycena jest bardzo niska”.

Polski rząd ma plan obrony polskich spółek przed „wrogimi przejęciami”. Zamierza skorzystać z rozwiązań przyjętych w Niemczech.

Zgodnie z rozwiązaniami niemieckimi, przejęcie przedsiębiorstwa objętego ochroną będzie mogło zostać zablokowane przez rząd. W naszym przypadku można wykorzystać ustawę o spółkach o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa polskiego państwa. Na podstawie tej ustawy polski rząd chce zwiększyć zakres spółek, których nie będzie można przejąć w sposób prosty i łatwy. (…)

Wielokrotnie w swych wypowiedziach zwracałem uwagę na potrzebę likwidacji tzw. podatku Belki. Likwidacja tego podatku zwiększyłaby zainteresowanie naszych rodaków inwestowaniem na polskim rynku kapitałowym. Niskie stopy procentowe będą się prawdopodobnie utrzymywać w Polsce jeszcze przez dłuższy czas. Likwidacja podatku Belki byłaby korzystna dla inwestorów i dla spółek. Jak pokazuje doświadczenie, stopy zwrotu z inwestycji na rynku akcji są w dłuższym okresie wyższe niż stopy zwrotu z obligacji skarbowych, obligacji korporacyjnych czy lokat terminowych. Ponadto nasze polskie spółki miałyby większe szanse finansować swoje przyszłe przedsięwzięcia inwestycyjne, co byłoby kołem zamachowym wzrostu gospodarczego w polskiej gospodarce.

Uważam, że warto utworzyć na giełdzie warszawskiej indeks polskich spółek rodzinnych. Jak zauważa Rafał Konieczny, kursy akcji firm rodzinnych w innych krajach zachowują się na giełdzie bardzo korzystnie dla inwestorów. Często nawet lepiej od głównych indeksów giełdowych.

Z jego badań prowadzonych w latach 2005–2015 wynikało, iż spółki rodzinne dały inwestorom wyższe o 4,5% stopy zwrotu aniżeli indeks grupujący wszystkie spółki. Agencja Grant Thornton prowadziła dwa lata temu badania obejmujące lata 2012–2016 na naszym rodzimym rynku. Okazało się, że stopa zwrotu z 10 największych polskich spółek rodzinnych była bardzo korzystna i wyniosła w tym okresie 31,7%. W tym samym czasie WIG20 spadł o 16,5%. Badania dowodzą więc, że występuje potencjał do tworzenia indeksów spółek rodzinnych. Trzeba zatem jak najszybciej naprawić to zaniedbanie w naszym kraju. Na Zachodzie są tworzone tego typu indeksy. Te działania promują rodzinę i dlatego u nas także warto to zrobić. Szczególnie może to być korzystne dla naszej gospodarki w obecnej sytuacji – w dobie epidemii koronawirusa, kiedy polskie spółki rodzinne przechodzą trudne chwile.

Taki indeks polskich spółek rodzinnych na giełdzie warszawskiej może się nazywać np. „Polska Rodzina” lub „Biało-Czerwoni”. Zwiększy to szansę na zainteresowanie inwestowaniem na polskiej giełdzie w indeksy tych spółek.

Dr hab. Eryk Łon jest profesorem nadzwyczajnym UEP i członkiem Rady Polityki Pieniężnej.

Cały artykuł Eryka Łona pt. „Warto bronić polskiej własności w dobie koronawirusa” znajduje się na s. 1 i 5 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Eryka Łona pt. „Warto bronić polskiej własności w dobie koronawirusa” na s. 1 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego