Co robią sójki, zanim zaczną się wybierać za morze? Fotoreportaż, który powstał jako efekt uboczny kwarantanny

Para sójek upodobała sobie kapliczkę na skraju lasu, postawioną parę lat temu przez ojca bywającej tam rodziny. U stóp św. Józefa pewnego dnia pojawiło się gniazdo… Oto historia sójek aż do dziś.

Zdjęcia i film Joanna Pulcyn

Kapliczka, do której wprowadziły się sójki
Ktoś nakładł gałęzi obok Świętego Józefa… Może dzieci?

 

Ptaki, przyzwyczajone do tego, że ludzie o tej porze roku nie przyjeżdżają na dłużej, uznały, że miejsce jest świetne na założenie domu. Gniazdo zaczyna nabierać kształtów.
Lokatorzy odlecieli na posiłek. Stworzyli mieszczuchom okazję do przeglądania książek i internetu, by stwierdzić, kto zamieszkał w kapliczce. Podejrzanym był m.in. dudek. Kilka dni później pojawiło się trzecie jajko.
Świeżo wyklute pisklęta. Tutaj śpią, ale niżej widać, że nie tylko.
Rodziców nie udało się uwiecznić, ale już nie ma wątpliwości, że to sójki.
Kapliczka w Boże Ciało 2020
Pisklęta mają się dobrze i obiektyw wcale ich nie peszy.

Wzorcowe wybory na rektora uczelni: startuje jeden kandydat, a kiedy zostanie wybrany, oznacza to, że jest najlepszy

Od lat ma miejsce degradacja uniwersytetów i elit na nich formowanych, co widać i przy wyborach prezydenckich, gdzie jest wprawdzie wielu kandydatów, a i tak nie ma z kogo wybierać. Takie mamy elity.

Józef Wieczorek

W czasach zarazy trzeba nosić maseczki, a głośne mówienie skutkuje rozsiewaniem wirusa, ale czy milczenie nie jest czasem wywołane obawą o rozpowszechnienie wirusa prawdy?

Zapewne z tej przyczyny trwające wybory rektorskie odbywają się niemal w ciszy medialnej. Lepiej, jak się o nich nie mówi, lepiej, jak na stanowiska rektorskie jest tylko po jednym kandydacie, bo inaczej w walce o fotele coś by mogło zostać ujawnione. A tak, głosząc w dobie pandemii nadrzędność dobra wspólnego, można na lata opanować fotel rektorski i decydować o tym, co może, a co nie może wyjść na światło dzienne. Wielkie osiągnięcia w tej materii ma wzorcowa dla innych uczelnia, najstarsza w Polsce – zwana perłą w koronie nauki polskiej. (…)

Wybory akademickie w toku, wielu rektorów już wybrano, choć wybory rektorskie bywają fikcją, podobnie jak konkursy na stanowiska uczelniane, bo do wyborów (podobnie jak do ustawianych konkursów) staje na ogół tylko jeden kandydat.

Uczelnią musi kierować rektor, więc samojeden kandydat musi być wybrany, bez względu na to, co sobą reprezentuje i co z niego uczelnia, a przede wszystkim nauka w Polsce, mieć będzie.

Tak się dzieje od lat i od lat ma miejsce degradacja uniwersytetów, elit na nich formowanych – co widać i przy wyborach prezydenckich, gdzie jest co prawda wielu kandydatów, ale i tak nie ma z kogo wybierać. Takie mamy elity.

W wyborach na wzorcowej polskiej uczelni było co prawda na początku dwóch kandydatów na rektora, ale jeden z nich, argumentując, że uniwersytet powinien stanowić dla społeczeństwa wzór, jak wychodzić z kryzysu, podjął decyzję, aby w czasach pandemii wycofać swą kandydaturę.

Zatem wzorcem wyborów ma być brak możliwości wyboru akademika najlepiej nadającego się na rektora, z wyjątkiem tego jedynego kandydata, który w wyborach startuje. A jak zostanie wybrany, ma to znaczyć, że jest najlepszy. Czyli tak, jak się dzieje na ogół w wyborach/konkursach, także na nierektorskie stanowiska akademickie. Najlepsi to ci, których wybrano w ustawianych na nich konkursach.

I taki stan rzeczy jest niemal powszechnie, tzn. demokratycznie akceptowany. Co prawda kadencja rektorska trwa teoretycznie tylko cztery lata, ale często przedłuża się na lat osiem, bo możliwy jest wybór rektora na drugą kadencję i zwykle tak się dzieje. Nader często wybierani rektorzy mają już za sobą jedną, a zwykle dwie kadencje prorektorskie, a nierzadko bywali już rektorami na innych uczelniach.

Mamy zatem coś w rodzaju wykształcania się zawodu rektora, podobnie jak wcześniej zawodu profesora i są nawet związki zawodowe profesorów, powstające zapewne po to, aby bronić profesorów sprawiających zawód swoim poziomem, tak intelektualnym, jak i moralnym. Można zatem oczekiwać, że i związki zawodowe rektorów też powstaną.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Pandemiczne wybory akademickie” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Pandemiczne wybory akademickie” na s. 2 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Gut: Ryzyko zakażenia w Polsce jest niewielkie. Teraz jednak obserwujemy rozluźnienie i to się może zmienić

Badania pokazują, że koronawirusem zakaziło się 15-20% Europejczyków. To za mało, by uzyskać stadną odporność – ocenia wirusolog, prof. Włodzimierz Gut.

 

Włodzimierz Gut komentuje zakończenie przesiewowych badań w śląskich kopalniach. Prognozuje, że zlokalizowane tam ogniska wygasną w ciągu trzech tygodni.  Zwraca uwagę, że epicentrum epidemii jest tylko w kilku powiatach województwa śląskiego. Gość „Kuriera w samo południe” ocenia, że wstrzymanie wydobycia węgla było konieczne.

Niestety kopalni całkowicie zamknąć się nie da, ktoś tam zawsze musi pracować.

Rozmówca Adriana Kowarzyka mówi, że Polacy „bardzo różnie” zdają egzamin z odpowiedzialności. Stwierdza, że może nie być innego wyjścia niż powrót do części obostrzeń.

Obecnie szanse na zakażenie są niewielkie. Teraz jednak obserwujemy społeczne rozluźnienie i to się może zmienić.

Zdaniem wirusologa nie jest możliwe zduszenie epidemii w Europie w taki sposób, jak to zrobiono w Chinach. Włodzimierz Gut odnotowuje znaczną poprawę sytuacji epidemicznej we Włoszech. Krytykuje strategię „stadnej odporności” przyjętą m.in. przez Szwecję.

Badania pokazują, że w środowisku koronawirusem zakaziło się 15-20% Europejczyków. To za mało, by uzyskać stadną odporność.

Gość „Kuriera w samo południe” liczy że Polacy zachowają zdrowy rozsądek i nie będą podejmowali działań niosących ze sobą zagrożenie dalszym rozwojem epidemii.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Baca-Pogorzelska: Zamknięcie kopalń było spóźnione o 2,5 miesiąca. Potrzebne są większe zmiany w górnictwie

Karolina Baca-Pogorzelska o zamykaniu kopalń w woj. śląskim, tym, czemu powinno nastąpić to wcześniej oraz o hałdach węgla i idei jednej spółki węglowej.

Karolina Baca-Pogorzelska wyjaśnia, że obecnie zatrzymano pracę w kopalniach, gdzie jeszcze nie przeprowadzono testów, by nie doszło do powstania kolejnych wielkich ognisk jak w Zofiówce czy w Jankowicach.

Odnosząc się do obaw górników, że zamykane obecnie kopalnie zamknięte już pozostaną, stwierdza:

Ja bym się zdziwił gdyby ktoś podjął dzisiaj decyzję o jakimkolwiek zamknięciu na zawsze kopalni Budryk czy Knurów-Szczygłowice w których prowadzone były potężne inwestycje po to by zdobywały węgiel koksujący, czyli dużo droższy niż energetyczny

Dziennikarka przyznaje przy tym, że wśród zamykanych teraz kopalń znajdują się kopalnie pokój i wujek, które są na liście kopalń przeznaczonych do zamknięcia. podkreśla, że najwyższy czas na podejmowanie decyzji długoterminowych ws. górnictwa. Zauważa, że na zwałach kopalń było w maju 7,7 ton węgla.

Ok. 6 mln ton węgla w zapasie ma energetyka bo zima była ciepła, bo zużycie było mniejsze, bo potem przyszedł Korona wirus i tak dalej i tak dalej.

Koronawirus może sprawić, że zwały uda się zmniejszyć, ze względu na zatrzymanie wydobycie. Baca-Pogorzelska stwierdza, że decyzja o zamknięciu kopalń jest spóźniona o dwa i pół miesiąca:

Przypomnijmy że pierwsze przypadki koronawirusa w kopalniach zostały wykryte pod koniec kwietnia wtedy dopiero tak naprawdę zaczęto podejmować jakieś działania.

Podkreśla, że w kopalni jest niemożliwe zachowanie dystansu społecznego. Nie zatrzymano jednak funkcjonowania kopalń w tym samym czasie co kin, szkół, teatrów etc. Z tego wynika pojawienie się w nich ognisk koronawirusa. Duża liczba wykrytych przypadków wśród górników wynika także z tego, że są oni masowo testowani. Redaktorka odnosi się do pensji otrzymywanych  przez górników w czasie zatrzymania pracy kopalń. Wcześniej miała to być pełna pensja podstawowa. Nie uwzględnia ona wszystkich dodatków, jakie górnicy otrzymują schodząc pod ziemię. Zamiast niej ma być więc wypłacana średnia urlopowa, bardziej zbliżona do pełnego wynagrodzenia.

Ten polski węgiel to jest zawsze taka sprawa umowna odkąd ja pracuję z górnictwem czyli od roku 2007, kiedy mówi się o jakiejś tam koncentracji kopalń w jednych rękach używa się tego właśnie tej nazwy polski węgiel.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego zauważa, że od 2007 r. mówi się o koncentracji polskiego węgla w jednych rękach. Zgodnie z tą koncepcją Węglokoks przejąłby na siebie eksport węgla. Nie wiadomo jednak skąd Węglokoks miałby wziąć pieniądze na przejęcie kopalń, a następnie na inwestycje.

Nowa aplikacja Ministerstwa Cyfryzacji. Ekspert: Postawiono na prywatność, co też moim zdaniem jest właściwym podejściem

Marcin Maj o aplikacji ProteGO Safe, jej działaniu i tym, czy jest ona zagrożeniem dla naszej prywatności i potencjalnym celem dla cyberprzestępców.

 

Ministerstwo Cyfryzacji ogłosiło, że powstała aplikacja  ProteGO Safe na smartfony, która według resortu ma pomóc ludziom uchronić się przed zakażeniem. Sprawę tą komentuje redaktor portalu niebezpiecznik.pl:

Wiem z czym mamy do czynienia i wygląda to o wiele lepiej niż sugerowały powiedzmy doniesienia medialne.

Marcin Maj ocenia, że pod względem bezpieczeństwa „wygląda ona całkiem dobrze”, choć jak inne rozwiązania koronawirusowe zrobiona była na szybko. Aplikacja ma wskazać czy mogliśmy mieć kontakt z kimś zarażonym na koronawirusa. Między wysłaniem informacji z telefonu a momentem powiadomienia kogoś ma upłynąć minimum doba.  Ekspert ds. cyberbezpieczeństwa informuje, że aplikacja ma być w pełni dobrowolna. Tłumaczy, jak uwzględnia ona naszą prywatność. Jeśli z jakiegoś powodu jesteśmy podejrzewani o zarażenie SARS-CoV-2 to

Wtedy użytkownik tej aplikacji dostaje PIN do wprowadzenia do aplikacji, po to żeby wysłać w ten pakiet informacji o tym z jakimi urządzeniami widziało się jego urządzenie, bo ten pakiet informacji jest przechowywany na urządzeniu.

Zauważa, że „zrezygnowano z przetwarzania informacji o numerach telefonów”, co jest dobre dla prywatności, choć zdaniem niektórych utrudni to mierzenie efektywności systemu. ProteGO Safe służyć nam może za dzienniczek zdrowia, który przy okazji zbiera informacje o urządzeniach z jakimi się widziało nasze urządzenie. Dane te przechowywane będą na naszym urządzeniu a nie na żadnym serwerze rządowym:

Docelowo aplikacja ma się łączyć się z tymi z tym z serwerem publicznym tylko w momencie wymieniania informacji o tym z czym się widziała.

Zdaniem naszego gościa aplikacja nie będzie atrakcyjnym celem dla cyberprzestępców.

A.P.

Analiza PIE: Pandemia nie zwiększyła w Polsce ogólnej umieralności w porównaniu do zeszłych lat

Zgodnie z ustaleniami ekspertów liczba zgonów w Polsce między 5 marca a 13 maja mieści się w przewidywaniach dla tego okresu odnoszących się poprzednich lat.

W Polsce od 5 marca do 13 maja 2020 r. zmarło łącznie 80 324 osób. Według przedstawionego przez Polski Instytut Ekonomiczny analizy wynika, że gdyby nie pandemia w Polsce w rzeczonym okresie zmarłoby od 74 491 do 87 259 ludzi. Epidemia prawdopodobnie nie tylko nie zwiększyła, ale wręcz zmniejszyła liczbę zgonów (o ok. 1-2 tys. zgonów – 100-200 tygodniowo).

Z czego wynika ten paradoksalny wynik? Składają się nań takie czynniki jak zawieszone zabiegi lekarskie, w trakcie których umiera wielu pacjentów czy mniejszy ruch drogowy i związane z nim wypadki. Jak możemy przeczytać w artykule:

Według stanu na 19 maja 2020 r. w Polsce potwierdzono 19 268 przypadków zarażenia koronawirusem oraz zanotowano 948 zgonów.

Według ustaleń PIE stopień niedoszacowania liczby zgonów jest raczej niewielki. Są jednak argumenty za tym, że może być ona faktycznie zaniżona. Jak tłumaczył Adam Czerwiński, analityk zespołu strategii Polskiego Instytutu Ekonomicznego:

Pierwszym z nich jest stosunkowo niewielka liczba wykonanych testów na obecność koronawirusa, a jest ona nieodwracalnie powiązana z liczbą wykrytych przypadków. Działa to w obie strony, tj. więcej chorych powoduje, że robi się więcej testów, ale też więcej testów powoduje, że wykrywa się większą liczbę chorych. Niska częstotliwość testowania w Polsce może powodować zaniżenie oficjalnych statystyk, zarówno w przypadku zgonów, jak i zachorowań.

Analiza porównuje sytuację w Polsce z tą w innych krajach Europy. Zgodnie z danymi Uniwersytetu Johna Hopkinsa jedynie Grecja, Słowacja, Bułgaria i Węgry cechowały się w UE niższą oficjalną skumulowaną zapadalnością, zaś w ośmiu krajach (Słowacja, Łotwa, Malta, Cypr, Grecja, Bułgaria, Litwa, Chorwacja) była niższa niż w Polsce śmiertelność.

A.P.

Agnieszka Wolska: W Niemczech mówi się, że władze wszczęły fałszywy alarm w związku z pandemią koronawirusa

Dziennikarka mieszkająca w Kolonii mówi o odbywających się w Niemczech protestach po śmierci George’a Floyda oraz narodowej dyskusji na temat pandemicznych obostrzeń.


Agnieszka Wolska mówi o demonstracjach w Niemczech  przeciwko brutalności policji w związku ze śmiercią George’a Floyda. Wszędzie, poza Berlinem, manifestacje miały charakter pokojowy. W stolicy Niemiec doszło do starć z policją. Organizatorzy demonstracji obwiniają o to policję, jednak niezaangażowani obserwatorzy relacjonują że protestujący byli bardzo agresywni:

Antifa funkcjonuje w głębokim ukryciu, a jej działania nie mają pokojowego charakteru.

Rozmówczyni MAgdaleny Uchaniuk-Gadowskiej zwraca uwagę, że Antifa cieszy się sympatią lewej strony sceny politycznej, jest wręcz narzędziem do walki z prawicą.

relacjonuje, że w Niemczech toczy się spór na temat adekwatności działań rządu podjętych w związku z pandemią koronawirusa:

Część naukowców mówi, że wszczęto fałszywy alarm, a umieralność w Niemczech nie wzrosła.

Agnieszka Wolska podkreśla, że grono ekspertów doradzających rządowi federalnemu są znani opinii publicznej z imienia i nazwiska, co w przeciwieństwie do Polski umożliwia ich ewentualne rozliczenie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Poseł Sośnierz żongluje statystykami, aby wywołać wrażenie, że wszystko, co robi PiS, by powstrzymać pandemię, jest złe

Każdy ma prawo do przyjmowania swoich założeń i wyciągania z nich wniosków, jednak wygłaszanie na ich podstawie tak zdecydowanych opinii, jak czyni to Andrzej Sośnierz, jest po prostu nieuzasadnione.

Zbigniew Kopczyński

Jako kryterium swoich ocen poseł Sośnierz przyjmuje przebieg krzywej zarażeń. Krzywą dla Polski porównuje z krzywymi dla Australii, Wielkiej Brytanii, Włoch i Szwecji. Przypadek Australii jest o tyle nietrafiony, że kraje dalekowschodnie przeżyły nie tak dawno epidemię SARS, spowodowaną podobnym wirusem, miały więc pewne doświadczenia i były przygotowane na nową, podobną epidemię. Poza tym położenie i możliwości techniczne pozwoliły na kontrolę ruchu granicznego i ścisłą kontrolę poruszania się i kontaktów osób zarażonych.

Jeśli spojrzymy na wykresy porównujące to, co dzieje się w Polsce, z sytuacją w krajach europejskich, to nasza pozycja na pierwszy rzut oka wygląda niewesoło. Nasza krzywa nie spada, podczas gdy w Wielkiej Brytanii i Włoszech dość znacząco obniżył się poziom zarażeń. Gdy jednak bliżej przyjrzymy się tym wykresom, zauważymy, że oprócz krzywej dotyczącej Szwecji, krzywe dla pozostałych krajów przedstawione są w skalach zupełnie innych niż krzywa dla Polski. Włoska skala jest dziesięciokrotnie, a brytyjska czternastokrotnie większa niż polska. (…)

Na podstawie porównań krzywych zakażeń Andrzej Sośnierz wysnuwa wniosek, że sytuacja w Polsce jest gorsza niż w Szwecji, gdzie krzywa wygląda podobnie, a nie poniesiono kosztów zamrożenia gospodarki. Kwestia ekonomicznych skutków obostrzeń to temat do zupełnie innej dyskusji, przy czym wcale nie jest tak, że Szwecja nie odczuje kryzysu.

Jednak, by porównywać koszty ekonomiczne z kosztami ludzkimi, należałoby przyjąć jakiś współczynnik przeliczeniowy, na przykład, ile procent PKB jesteśmy gotowi poświęcić dla tysiąca istnień ludzkich. Cyniczne, ale bez tego takie porównania mają umiarkowany sens.

Wróćmy jednak do krzywych i stwierdzenia, że Polska sytuacja jest gorsza niż szwedzka. Z wykresu wynika, że jest dokładnie odwrotnie. Szwecja zgodziła się na gwałtowny wzrost zachorowań, by szybko osiągnąć odporność stadną, co powinno doprowadzić do wygaszenia epidemii. Celem polskich władz było natomiast maksymalnie możliwe spłaszczenie krzywej, aby nie dopuścić właśnie do gwałtownego wzrostu zakażeń i sytuacji, jaką obserwowaliśmy we Włoszech i Hiszpanii, gdzie brakowało respiratorów i miejsc w szpitalach, a trumny były wożone ciężarówkami. Z przedstawionych wykresów widać, że Polska swój cel osiągnęła, a Szwecja nie. Jednak nic za darmo i ceną tego polskiego sukcesu będzie to, że zmniejszona w swej skali epidemia trwać będzie jednak dłużej niż gdzie indziej. I to też z wykresu wynika. Podsumowując tę część, musimy jednak zdać sobie sprawę, że jesteśmy wciąż w trakcie pandemii i tak naprawdę nikt nie wie, jak i czym zakończy się ona w poszczególnych krajach, więc cała nasza analiza dotyczy jedynie sytuacji na dzisiaj.

Porównując sytuację w Polsce i w Szwecji mówić, że tam jest taka sama albo nawet lepsza niż w Polsce, można tylko i wyłącznie wtedy, gdy, tak jak Andrzej Sośnierz przyjmuje się jako jedyne kryterium kształt krzywej zakażeń, a nie ilość zgonów spowodowanych epidemią. A to diametralnie zmienia wynik analizy.

Szwecja, kraj o dziesięciomilionowej ludności, a więc prawie czterokrotnie mniejszej niż Polska, ma prawie cztery tysiące ofiar śmiertelnych, według danych WHO na dziś. Polska natomiast zbliża się do tysiąca zmarłych. Gdyby zastosować szwedzkie proporcje, w Polsce musielibyśmy mieć w tej chwili piętnaście tysięcy zmarłych.

To właśnie te „brakujące” czternaście tysięcy ofiar jest miarą polskiego sukcesu.

Cały artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego „Żonglerka statystyką Andrzeja Sośnierza” znajduje się na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego „Żonglerka statystyką Andrzeja Sośnierza” na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Lombardia: 37 procent mieszkańców San Giovanni Bianco zarażonych koronawirusem

Z inicjatywy burmistrza położonego niedaleko Bergamo lombardyskiego miasteczka przeprowadzono w nim masowe testowanie mieszkańców. Okazało się, że aż 37%, jego mieszkańców było zarażonych

Jak dotąd w San Giovanni Bianco w dolinie Brembana przebadano 1 441 ochotników powyżej 18. roku życia z 4800 mieszkańców. Wyniki przeprowadzonego testu nie zaskakują burmistrza, który wskazuje na wysoki odsetek śmierci w miejscowości:

To liczba, której się spodziewaliśmy, biorąc pod uwagę dużą liczbę ofiar śmiertelnych.

W marcu 2019 r. w miejscowości zmarły dwie osoby. W marcu br. było to 47 osób. Cytowany przez dziennik „Corriere della Sera” burmistrz poinformował, że odsetek osób z wynikiem pozytywnym wynosi 37%:

Średni wiek osób zdiagnozowanych pozytywnie wynosi 54 lata, 44% jest pracownikami, a 70% pozytywnych wykazywało objawy.

Jak zauważa włoska gazeta w przeprowadzanych w różnych krajach badaniach epidemiologicznych rzadko pada odsetek większy niż 5-10%.

A.P.

Jan i Anna Chmielowscy: W Bornem Sulinowie życie powraca do swojego rytmu. Subwencję z PFR otrzymaliśmy w jeden dzień.

Anna i Jan Chmielowscy, właściciele pensjonatów i licznych turystycznych atrakcji w Bornem Sulinowie, opowiadają o życiu w cieniu pandemii, pomocy Polskiego Funduszu Rozwoju i powrocie do normalności.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Anną i Janem Chmielowskimi:

 

– Przyroda tutaj jest u nas rewelacyjna. Mamy atrakcje na ziemi, pod ziemią, w powietrzu i pod wodą, w tym fragment podziemnego lasu, oraz 57 jezior. Gdy nastał czas pandemii i związanego z tym kryzysu, to trochę nam się zachwiało podłoże. Na szczęście nasze państwo trochę pomogło. Te subwencje trochę nas uspokoiły. I radio WNET przyszło nam z pomocą. – powiedział Jan Chmielowski.

 

Anna i Jan Chmielowscy to przyjaciele Radia WNET, którzy zetknęli się z nami podczas letniej trasy „Wracamy do źródeł”. Borne Sulinowo to miasteczko, którego przez wiele lat nie było nawet na mapach. Najpierw funkcjonowało jako niemiecki garnizon wojskowy.

W 1945 przejęła go Armia Czerwona i użytkowała do października 1992. W tym czasie miasto było całkowicie wyłączone spod polskiej administracji. 5 czerwca 1993 nastąpiło uroczyste otwarcie miasta, a 1 października Borne Sulinowo otrzymało prawa miejskie.

Do tego wspaniałego miasta historycznie przyjeżdżały i wciąż przyjeżdżają osoby z pasją. Przez swoją naturalność i piękno Borne Sulinowo przyciąga także amatorów odpoczynku i przyrody.

Piękne wrzosowiska, najwspanialsze grzybobrania, podróże kajakiem po 57 jeziorach i oddech historii i gościnni ludzie. – zachwala Jan Chmielowski, właściciel Galerii PRL.

 

Pensjonat Ani w Bornem Sulinowie. Z tego miejsca podczas trasy „Radio WNET – Wracamy do źródeł” w 2019 roku nadaliśmy kilka programów.

Anna Chmielowska, właścicielka „Pensjonatu Ani” dodała, że nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło:

Ten czas pandemii dał mi jeszcze bliższy kontakt z rodziną. Ale bardzo lubimy naszych gości i czekamy na nich. To nie tylko praca dla nas, ale przede wszystkim pasja. A pasja to uśmiech i zabawa. – dodaje.

 

Tomasz Wybranowski