Zamiast eskalować spór, lepiej postawić na dialog / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 83/2021

Program telewizyjny poruszający tematy i tak powszechnie dyskutowane w domach i tych miejscach pracy, gdzie jeszcze można się spotkać twarzą w twarz, jest zwyczajnie potrzebny wszystkim stronom sporu.

Jolanta Hajdasz

Problemy redaktor Ewy Stankiewicz z premierą jej filmu dokumentalnego o katastrofie smoleńskiej w TVP oraz zawieszenie programu red. Jana Pospieszalskiego i red. Pawła Nowackiego dostarczyły argumentów przeciwnikom tzw. dobrej zmiany w telewizji publicznej. Premierę filmu Stan zagrożenia przekładano w TVP aż 5 razy, dopiero szósta data okazała się tą właściwą. Jak to w przysłowiu, lepiej późno niż wcale, ale to, że tak ważny film leżał gotowy do emisji na półce blisko rok, jest więcej niż wymowne.

Na taki szczęśliwy finał, czyli prawo do bycia na antenie telewizji publicznej, czeka jeszcze redakcja programu „Warto rozmawiać”.

Im dłużej trwa ta sytuacja, tym bardziej jest żenująca i przykra. Pokazuje bowiem jednoznacznie, że dyskusja na tematy związane z pandemią, szczepionkami i konsekwencjami lockdownu np. dla lecznictwa i dla edukacji, to temat tabu w polskiej telewizji publicznej.

Tymczasem program telewizyjny poruszający tematy przecież i tak powszechnie dyskutowane w domach i tych miejscach pracy, gdzie jeszcze można się spotkać twarzą w twarz, jest najzwyczajniej w świecie potrzebny wszystkim stronom tego sporu, a próba eliminowania z przestrzeni publicznej dyskusji z osobami, które mają odmienne poglądy i doświadczenie jest przeciwskuteczna – to znaczy zakaz bardziej nagłaśnia temat, niż zrobiłby to sam program.

Redaktor Jan Pospieszalski i wydawca programu, redaktor Paweł Nowacki, autorzy programu „Warto rozmawiać”, to cenieni i powszechnie znani w Polsce dziennikarze, z niekwestionowanym dorobkiem zawodowym, cieszący się od wielu lat wiarygodnością i zaufaniem widzów. Akurat ci redaktorzy w przeszłości wielokrotnie wykazywali się wielką odwagą cywilną w poruszaniu trudnych i kontrowersyjnych tematów. Za to zdejmowano ich programy z anteny TVP w czasach rządów prezesów związanych z PO.

Warto przy tym zauważyć, iż w programach Jana Pospieszalskiego i Pawła Nowackiego sprawy Kościoła, wiary, wartości chrześcijańskie i po prostu tematy ważne dla katolików były zawsze szanowane i zawsze znajdowano dla nich w „Warto rozmawiać” miejsce. To otwarte i jednoznaczne przyznawanie się do wyznawanej wiary, zaangażowanie w sprawy Kościoła jest wręcz znakiem rozpoznawalnym redaktora Pospieszalskiego. Generalnie – wyrazisty, nie ukrywający swoich poglądów dziennikarz

Czy naprawdę o miejsce dla jego programu w telewizji publicznej trzeba także dziś pisać petycje i protesty, mobilizować opinię publiczną, by „walczyła” o coś tak oczywistego, jak rozmowy na tematy, które obchodzą wszystkich?

Negatywną konsekwencją takiego wyrazistego stylu pracy publicystów jest silna polaryzacja ich odbiorców. Mają oni po prostu wielkie grono wiernych widzów, którym ich praca się podoba, i równie duże grono przeciwników, tych, którzy się z nimi nie zgadzają. To normalne w demokracji i wszyscy się do tego przyzwyczailiśmy. I jest rzeczą bezsporną, że każdy ma prawo recenzować i krytykować takie programy jak „Warto rozmawiać” Podkreślam – każdy, a więc również polityk. Ale usuwanie ich z przestrzeni publicznej za to, że porusza tematy w sposób, który się komuś nie podoba, to działanie szkodliwe dla wszystkich stron – dla dziennikarza, bo po raz kolejny traci pracę, dla polityków, którzy chcąc się go pozbyć, przekraczają swoje kompetencje, i dla nas wszystkich – widzów, których pozbawia się możliwości poznania innego niż oficjalny punktu widzenia. Zamiast wiec eskalować spór, lepiej postawić na dialog i rozmowę, a więc w tym wypadku – przywrócić na antenę TVP program „Warto rozmawiać”. Jego tytuł jest w tym sporze wyjątkowo wymowny.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

 

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 83/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wbrew traktatom przystąpiono do budowy Stanów Zjednoczonych Europy / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 83/2021

Niebezpiecznym krokiem jest zgoda na zaciągnięcie wspólnej pożyczki przez UE. Będziemy spłacać pieniądze nawet przez nas niewykorzystane. Niestety obowiązuje nas uwarunkowanie od tzw. praworządności.

Jadwiga Chmielowska

Maj, słońce wysoko, dzień coraz dłuższy, zazieleniły się drzewa i krzewy. 100 lat temu, w nocy z 2 na 3 maja wybuchło zwycięskie III Powstanie Śląskie. Przemysłowa część Górnego Śląska znalazła się w granicach RP i pozwoliła na szybką industrializację całego kraju.

Aktywiści ruchu ślązakowskiego – czytaj śląskich Niemców – chcą zablokować budowę Pomnika Powstań Śląskich w Gliwicach.

„Gazeta Wyborcza” informuje o zbieraniu podpisów pod protestem: „Od poniedziałku gliwiczanie mogą się podpisywać pod petycją w sprawie zablokowania budowy Pomnika Powstań Polskich, który już powstaje na placu Krakowskim”. W 2017 r. radni wyrazili zgodę na budowę pomnika przez oddział Stowarzyszenia Pamięci Armii Krajowej. Miało to być miejsce patriotycznych uroczystości. „Radna Agnieszka Filipkowska z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej twierdzi: (…) znów mamy na Górnym Śląsku próby ukazywania jednej części historii tego regionu” – czytamy w GW. I tak po 100 latach, dzięki Schlesierom, spór o polskość Górnego Śląska zdaje się znów żywy.

Liberalne rządy III RP doprowadziły do zamknięcia wielu śląskich hut i prywatyzacji największej Huty Katowice. Cena stali teraz poszybowała w górę. Można oczekiwać wzrostu kosztów branży budowlanej – budowy dróg, mostów, szlaków kolejowych i domów mieszkalnych, a także cen maszyn rolniczych i samochodów.

Dyskusje o dekarbonizacji toczą się niestety głównie wokół bezpieczeństwa socjalnego osób zatrudnionych w górnictwie, a mniej – bezpieczeństwa energetycznego kraju.

Błędem jest godzenie się na dyktat religii klimatycznej. Niemcy budują kopalnie węgla brunatnego na potrzeby elektrowni, a my likwidujemy jedyne bezpieczne pozyskiwanie energii. Ostatnia zima pozbawiła Szwecję i Teksas energii elektrycznej – zasypane śniegiem fotowoltaiki i oblodzone skrzydła wiatraków. O budowie elektrowni atomowej mówiono już w PRL pod koniec lat 70. Jak dotąd nie widać żadnych nowych, nieopartych na węglu, pewnych źródeł energii elektrycznej.

Niebezpiecznym krokiem jest też, moim zdaniem, zgoda na zaciągnięcie wspólnej pożyczki przez UE. Będziemy spłacać pieniądze nawet przez nas niewykorzystane. Niestety obowiązuje nas uwarunkowanie od tzw. praworządności. Wiele wskazuje na to, że przystąpiono wbrew traktatom do budowy federacyjnego państwa europejskiego – Stanów Zjednoczonych Europy. Obawiam się też, że pandemia i powszechny strach przed nią posłużą do budowania Nowego Ładu – współczesnej formy totalitaryzmu.

Niestety technika daje narzędzia do pełnej kontroli obywateli. Światowy lockdown uderzył w klasę średnią, gwaranta wolności obywatelskich.

Blokowane są informacje o starych lekach antywirusowych skutecznych w leczeniu covid-19, takich jak amantadyna. Media straszą obywateli, a nie informują, co wiemy o szerzącej się chorobie.

„Chińska restauracja w Vancouver zainstalowała kamery, które przekazują obraz do systemu oceny punktowej obywateli działającego w Chinach. Przed taką sytuacją ostrzegał już kanadyjski wywiad. Takie rozwiązania mają zostać zakazane w UE” – podał „The Epoch Times”. Menedżer Haidilao Hot Pot Ryan Pan przyznał, że w restauracji są kamery, wymóg chińskiej korporacji. „Obraz przesyłany jest do Chin w celu obserwowania i karania pracowników, którzy nie przestrzegają korporacyjnych standardów” (PAP).

Dziwią ciągłe nadzieje na zyski ze współpracy z Chinami, zamiast żądania odszkodowań za rozsianie po świecie wirusa.

Senat Teksasu jednogłośnie przyjął rezolucję potępiającą „straszliwą praktykę chińskiego komunistycznego reżimu grabieży od więźniów sumienia organów na przeszczepy”.

Walka z Kościołem ma na celu osamotnienie człowieka. Pozbawienie go wiary w Boga sprawia, że staje się bezbronny. Maj to miesiąc Maryi. Gromadźmy się przy kapliczkach na nabożeństwach majowych i nie zapominajmy o różańcu.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 83/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Strajk generalny w Kolumbii. Dąbrowski: nieoficjalnie mówi się o kilkudziesięciu ofiarach śmiertelnych

Gospodarz audycji „Republica Latina” mówi m.in. o sytuacji społeczno-gospodarczej w Kolumbii i wypadku metra w Meksyku.

Zbigniew Dąbrowski mówi o wypadku metra w mieście Meksyk. Zwraca uwagę, że doszło do niego na stosunkowo niedawno oddanej linii. Zdaniem gospodarza audycji „Republica Latina”, jedną z przyczyn tragedii były zaniedbania o podłożu korupcyjnym.

Załamał się wiadukt pod składem metra. Zginęło 25 osób, z tego 21 na miejscu.

28 kwietnia w Kolumbii rozpoczął się strajk generalny. Od tego czasu demonstracje nie tracą na intensywności. Nieoficjalnie podaje się, że przyniosły kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych. Media rządowe o przyczynienie się do ich śmierci obwiniają związkowców.

Rząd nakazał pojmanie 400 osób i umieszczenie wojska w najbardziej dotkniętych protestami miastach.

Zbigniew Dąbrowski porusza również zagadnienia związane z Wenezuelą, jej sytuacją epidemiczną i łamaniem przez władze w Caracas wolności słowa. Jak relacjonuje, od początku pandemii koronawirusa znacząco wzrosła liczba procesów wytaczanych dziennikarzom.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Budzimy się do prawie normalnego życia, które już nie będzie takie samo / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 83/2021

Cyfrowe ja ułatwia nam życie, pozwała załatwić formalności jednym kliknięciem. Jednak podlega ono pełnej kontroli i przyjdzie moment, kiedy nasz wirtualny awatar zapanuje nad naszym codziennym życiem.

Krzysztof Skowroński

Myśl o tym, że ten numer „Kuriera WNET” będą mogli Państwo czytać, siedząc w kawiarniach, jest oczywiście bardzo przyjemna. Wracamy do prawie normalnego życia, choć – zgodnie z zapowiedzią – nie będzie ono takie samo. Budzimy się w innym świecie z przekonaniem, że takie są konsekwencje pandemii. Ale to przekonanie jest błędne. Kryzys nie jest konsekwencją pandemii. Najpierw był kryzys, a później pandemia. Pandemia pozwoliła na skorzystanie z narzędzi finansowych, których w normalnych warunkach nie można było zastosować. Te narzędzia scentralizowały władzę i przeniosły na inny poziom podejmowanie istotnych decyzji. Jesteśmy bliżej władzy światowej. O nasze interesy teoretycznie dba władza wybierana w demokratycznych wyborach, a praktycznie ponadnarodowe struktury, w których najistotniejszą rolę odgrywają najbogatsi ludzie.

Klasyczne reguły kapitalistycznego rynku przestały obowiązywać. Jeszcze tego nie odczuwamy, bo jesteśmy na początku drogi do nowej normalności.

Zmiany odczujemy za kilka lat, kiedy Nowy Ład w realny sposób będzie kształtował nasze codzienne życie. Teraz niektóre regulacje, jak np. paszport covidowy, traktujemy jako coś, co ma nam ułatwić miłe spędzenie wakacji, a nie jako nowy instrument, który w przyszłości będzie służyć do ograniczania wolności.

Podobnie jest z budowaniem naszej cyfrowej tożsamości. To drugie ja ułatwia nam życie, pozwała wszystkie urzędowe, bankowe czy handlowe formalności załatwić za pomocą jednego kliknięcia. Radując się z tego faktu, zapominamy o tym, że cyfrowe ja podlega pełnej kontroli i że przyjdzie taki moment, w którym ten nasz wirtualny awatar zapanuje nad naszym codziennym życiem.

Ale póki co, korzystajmy z chwili, zamówmy kolejną kawę i przeczytajmy następny artykuł z „Kuriera WNET”. Naprawdę warto. A przy okazji mogą Państwo się zastanowić, czy ten nasz „Kurier” nie powinien zmienić formatu. Przyznam, że w redakcji mniej więcej raz do roku odbywamy rytualną naradę na ten temat. Ale teraz po raz pierwszy prawie jednogłośnie byliśmy za tym, żeby to zrobić, chociaż każdy z nas miał bardzo poważną wątpliwość, czy na pewno tego chcemy. Może to nie jest decyzja, która wisi nad nami jak ciężka, gradowa chmura, ale czujemy, że kiedyś trzeba będzie ją podjąć. Jednak zanim to nastąpi, chcielibyśmy skonsultować się z Państwem – naszymi Czytelnikami.

Pytanie brzmi: czy warto zmieniać format największej niecodziennej gazety w Polsce? W tym wydaniu „Kuriera WNET” niech zabrzmi ono jeszcze nieoficjalnie. Być może za miesiąc będziemy prosić Państwa o głosowanie w tej sprawie.

Nie wiem, czy warto zmienić rozmiary „Kuriera”, ale wiem, że warto rozmawiać. I niech to ostatnie zdanie zabrzmi jako wyraz solidarności z Janem Pospieszalskim i z innymi dziennikarzami, którzy uważają, że ich wolność jest ograniczana. A o problemach dziennikarzy mogą Państwo przeczytać w „Wielkopolskim Kurierze WNET”, którego redaktor naczelną jest Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.

Poza tym miejmy nadzieję, że w maju zapanuje wiosenna pogoda i będziemy mogli z uśmiechem krzyknąć: Wiosna nasza!

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

USA: gubernator Florydy podpisał ustawę zabraniającą domagania się paszportów szczepionkowych

Gubernator stanu Floryda, Ron DeSantis, podpisał senacką Ustawę 2006, zabraniającą zarówno instytucjom urzędowym, prywatnym jak i placówkom edukacyjnym, domagania się paszportów szczepionkowych

Zakaz będzie funkcjonował od 1 lipca tego roku. Ustawa zawiera także zapisy, które pomogą zapobiec arbitralnemu zamykaniu szkół i przedsiębiorstw przez lokalne samorządy.

Na Florydzie będzie chroniony wasz osobisty wybór, jeśli chodzi o szczepienia, a żaden podmiot biznesowy czy rządowy nie będzie mógł odmówić wam usług na podstawie waszej decyzji – oświadczył gubernator DeSantis.

Kara za naruszenie zakazu ma wyosić 5000 dolarów. DeSantis unieważnił także  wszystkie lokalne nadzwyczajne zarządzenia do chwili wejścia w życie nowych przepisów.

Na Florydzie wskaźnik zaszczepionych jest bardzo wysoki, zwłaszcza wśród ludzi starszych. W hrabstwie Palm Beach, które ma największą populację w wieku podeszłym, liczba zaszczepionych osób starszych wynosi „niemal 75 procent” – stwierdził DeSantis.

Floryda należy także do tych stanów, gdzie liczba zgonów na 100 000 osób w wyniku zarażenia koronawirusem jest najniższa.

A.N.

Źródło: ChurchMilitant.com

Sejm wyraził zgodę na ratyfikację Europejskiego Funduszu Odbudowy

Ustawę ws. zwiększenia zasobów własnych UE poparło 290 posłów, wstrzymało się 133, zaś przeciwnych było 33.

 Dziękuję tym wszystkim, którzy wznieśli się ponad swoje partyjne kalkulacje. Było wiele emocji dzisiaj w Sejmie, ale widzieliśmy, że znalazły się też kluby, posłowie, którzy zagłosowali za Polską.

Takimi słowami wynik wieczornego głosowania podsumował premier Mateusz Morawiecki. Decyzja posłów umożliwia uruchomienie procedury, zgodnie z którą Polska otrzyma z UE 770 mld euro, z czego 50 mld pochodzić będzie z Europejskiego Funduszu Odbudowy.

Studio 37: Powstaje Instytut Farersko-Polski. To pierwsza organizacja, mająca na celu pomagać rodakom na Wyspach Owczych

W poniedziałkowym Studio 37 Sabina Poulsen mówi m.in. o rosnącej liczbie polskich imigrantów na Wyspach Owczych, a także o powstaniu Instytutu Farersko-Polskiego.

W świątecznej, bo Trzeciomajowej audycji Studia 37 gościła korespondentka Radia Wnet na Wyspach Owczych, Sabina Poulsen. W rozmowie z Tomaszem Wybranowskim Sabina Poulsen dotyka m.in. tematu zwiększającej się liczbie polskich imigrantów na Wyspach Owczych:

To prawda, że Polaków zdecydowanie przybywa – komentuje korespondentka WNET na Wyspach Owczych.

Sabina Poulsen analizuje strukturę społeczną przedstawicieli polskiej emigracji na Wyspach Owczych. Jak wskazuje, większość spośród naszych rodaków przyjechała tam powodowana przymusem ekonomicznym:

Na Wyspach Owczych nie odczuwa się światowej pandemii Covid-19.Tutaj jest cały czas praca, a gdy jest praca potrzeba i ludzi. Mamy tutaj wspaniałych polskich budowlańców. Mimo, że przeważający odsetek polskich imigrantów stanowią tu mężczyźni, jest i kilka kobiet.

Sabina Poulsen, głos Radia WNET z Wysp Owczych, admiratorka turystyki i kultury farerskiej, współautorka wraz z Sergiuszem Pinkwartem tego niezwykłego przewodnika. Fot. arch. własne.

Korespondentka Radia WNET wspomina również o odbywających się tam cyklicznie spotkaniach polonijnych. Ostatnie z nich odbyło się w czasie weekendu majowego:

Trzy miesiące temu zdecydowałam się rozpocząć tu cykl spotkań polonijnych i, muszę powiedzieć, że Polek nie trzeba na nie specjalnie namawiać. Ostatnie takie spotkanie miało miejsce 1 maja – relacjonuje Sabina Poulsen.

Rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego opisuje jak wyglądają spotkania polonii na Wyspach Owczych. Jak zaznacza Sabina Poulsen, na chwilę obecną odbywają się one w kobiecym gronie:

Dwanaście wspaniałych kobiet to dwanaście zupełnie innych, fascynujących i poruszających historii. Łączą nas jednak symbole, narodowość i język. To naprawdę wartościowe, móc spędzić trochę czasu wśród swoich rodaczek i porozmawiać trochę po polsku.

Autorka przewodnika „Wyspy Owcze z pierwszej ręki”, zapytana o źródło swojej energii do realizacji tak wielu działań, odpowiada bez zawahania:

Mam na to prostą odpowiedź: polska krew. Do tego dochodzi po prostu motywacja, bo ja lubię to co robię.

Co więcej, jak informuje Sabina Poulsen, na Wyspach Owczych pojawiła się kolejna polska inicjatywa społeczna:

Mogę już poinformować, że zostałam prezesem organizacji non-profit pod nazwą Instytut Farersko-Polski. Jest to pierwsza tego typu organizacja, która ma na celu pomagać rodakom na Wyspach Owczych, a także integrować ich z Farerczykami.

Sabina Poulsen mieszka Søldarfjørður i wychowuje dwójkę dzieci. Życie na archipelagu na Morzu Norweskim uważa za spełnienie swoich marzeń, których jeszcze nie przeczuwała kiedy pora pierwszy postawiła stopę na jednej z Wysp Owczych.

Teraz, po 16 latach już nie wyobraża sobie życia poza tym skrawkiem ładu na wzburzonym i zimnym morzu.

To nie tylko tradycyjny przewodnik po Wyspach Owczych. To książka, która na swoich stronach zwarła ducha przeszłości tych wysp. ich wierzeń, legend i niesamowitych zdarzeń. Pstrykając w okładkę przewodnika na tej fotografii, przeniesiecie się do „Owczego sklepu”.

 

Sabina prowadzi Fjordcottage, pensjonat na Wyspach Owczych.

Z wielką pasją i humorem oprowadza turystów po malowniczych zakątkach archipelagu.

Bez problemu wspina się po górach i klifach, na których lubi przesiadywać.

Prowadzi warsztaty tradycyjnej kuchni farerskiej i jest ambasadorką Wysp Owczych na międzynarodowych targach i festiwalach kulturalnych. Współprowadzi także serwis internetowy owcze.com

Sabina Poulsen prowadzi także swoje biuro podróży, uczy farerskie dzieci, propaguje piękno Wysp Owczych. Ale to nie wszystko.

W czerwcu 2020 roku ukazała się jej pierwsza książka, którą napisała wspólnie z Segiuszem Pinkwartem. Jej tytuł to „Wyspy Owcze. Z pierwszej ręki”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Ks. Paś: liczne internetowe publikacje Państwa Islamskiego opisywały pandemię jako karę boską za to, jaki jest Zachód

Jak co wtorek, w „Kurierze w Samo Południe” przedstawiciele „Pomocy Kościołowi w Potrzebie” przybliżają słuchaczom najnowsze informacje związane m.in. ze światową społecznością Chrześcijan.

W najnowszym „Kurierze w Samo Południe” ks. dr Andrzej Paś opowiada m.in. o bieżącej działalności Papieskiego Stowarzyszenia „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”. Rozmówca Jaśminy Nowak wskazuje, że trwająca pandemia koronawirusa odcisnęła swoje piętno na wielu lokalnych społecznościach chrześcijańskich na świecie:

Żadne wydarzenie we współczesnej historii nie wpłynęło tak na ludność świata jak pandemia Covid-19. Bez względu na rasę, kolor skóry czy wyznanie – pandemia dosłownie zdewastowała strukturę zdrowia publicznego i wstrząsnęła tradycyjnymi kanałami w gospodarce światowej i zarządzaniu. Często z głębokimi konsekwencjami dla Praw Człowieka, w tym prawa do wolności religijnej.

Ks. dr Andrzej Paś porusza temat coraz bardziej aktywnych w dobie pandemii organizacji terrorystycznych. Członkowie ugrupowań przestępczych wykorzystują m.in. spowodowane pandemią problemy władz centralnych do wzmożenia swoich działań w różnych regionach:

Kilka rządów afrykańskich, przytłoczonych pandemicznymi wyzwaniami, przesunęło siły wojskowe i siły bezpieczeństwa aby wesprzeć potrzeby opieki zdrowotnej. Szczególnie w pierwszych miesiącach grupy terrorystyczne, czyli dżihadyści wykorzystali rozproszoną uwagę rządów do nasilenia swoich ataków i umocnienia zdobyczy terytorialnych – relacjonuje gość Radia WNET.

Jak dodaje przedstawiciel „Pomocy Kościołowi w Potrzebie” organizacje terrorystyczne wykorzystują również strach przed pandemią, do manipulacji opinią publiczną i poszerzania swoich szeregów:

Pandemia została również wykorzystana przez ekstremistów do rekrutacji nowych członków. Liczne internetowe publikacje Al-Ka’idy i tzw. Państwa Islamskiego czy Boko Haram opisywało Covid-19 jako karę boską za to jaki jest Zachód, nazywając go „dekadenckim Zachodem”. Obiecywały odporność na wirusa, zapewniały dżihadystom miejsce w Raju.

Gość „Kuriera w Samo Południe” dotyka również tematu pandemicznych teorii spiskowych, które stanowią jedno ze źródeł dyskryminacji wielu mniejszości religijnych, nie tylko Chrtześcijan:

W Internecie mnożyły się teorie spiskowe twierdzące, że to Żydzi spowodowali pandemię. W Indiach takie same zarzuty kierowano do mniejszości muzułmańskiej. A w takich państwach jak Chiny, Niger, Turcja czy Egipt winą za Covid-19 obarczono Chrześcijan – mówi ks. dr Paś.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Grodecki: paszporty szczepionkowe są w czasie pandemii rozwiązaniem uzasadnionym

Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji wskazuje, że wypracowanie kompromisowego modelu takich paszportów potrwa jeszcze kilka miesięcy.

Bartosz Grodecki mówi o tzw. paszportach szczepionkowych, które mają być wprowadzone w najbliższym czasie na terenie Unii Europejskiej. Nasz gość uważa, że w okresie pandemii są one rozwiązaniem jak najbardziej adekwatnym.

Cały czas mam takie poczucie, że jeśli ten certyfikat nie będzie niczym więcej jak książeczką szczepień, to w czasie pandemii ma to swoje uzasadnienie.

Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji wyraża przekonanie, że Komisja Europejska bez zbędnej zwłoki wypracuje rozwiązanie zgodne z porządkiem prawnym poszczególnych państw członkowskich o zaimplementuje je po wysłuchaniu wątpliwości przeciwników takich certyfikatów.

Komisja Europejska ma przed sobą poważny test – nowe przepisy nie mogą być dla nikogo dyskryminujące.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jarosław Szczepankiewicz: Filipiny są dla Polski atrakcyjne nie tylko jako obszar turystyczny / „Kurier WNET” nr 82/2021

Najbardziej spektakularnym polskim produktem eksportowym okazał się śmigłowiec wielozadaniowy S-70i Black Hawk, wyprodukowanych przez Polskie Zakłady Lotnicze „Mielec”. Filipińczycy zakupili 16 sztuk.

Trzysta lat klasztoru i pięćdziesiąt Hollywood

Z Jarosławem Szczepankiewiczem, Chargé d’affaires ad interim Rzeczpospolitej Polski na Filipinach, rozmawia Krzysztof M. Załuski.

Krzysztof M. Załuski: Filipiny z prawie 106 mln mieszkańców, to duży rynek, chociaż mocno egzotyczny i chyba przez wiele lat przez Polskę niedoceniany. Rozumiem, że przywrócenie pełnych stosunków dyplomatycznych, świadczy o istotnym wzroście znaczenia polsko-filipińskich relacji., Jak obecnie przedstawiają się te relacje?

Jarosław Szczepankiewicz: Cieszę się, że mogę udzielić „Kurierowi WNET” tego wywiadu w nowo wybudowanym, bo ukończonym w 2020 r. biurze Ambasady RP w Manili. To dla mnie źródło ogromnej, osobistej satysfakcji. Zwłaszcza że po raz pierwszy w historii stosunków polsko-filipińskich Polska ustanowiła siedzibę przedstawicielstwa dyplomatycznego na Filipinach w pełnym wymiarze. Jako gospodarz tej placówki mogę śmiało powiedzieć, że biura są nie tylko funkcjonalne, nowoczesne i przestronne, lecz również reprezentacyjne i na swój sposób wysmakowane – wystrój wnętrz, nawiązujący do tradycji polskiego ruchu artystycznego zwanego unizmem, dodaje mu egzotycznego i estetycznego smaku.

Ponieważ na Filipinach od momentu uzyskania niepodległości w 1946 r. panowały bardzo silne antykomunistyczne nastroje, stosunki z Polską Ludową były ograniczone do minimum. Stan ten trwał do marca 1972 r., kiedy to prezydent Ferdynand Marcos wydał dekret zezwalający na bezpośrednie stosunki handlowe z państwami bloku komunistycznego. W kolejnym roku nastąpiło nawiązanie relacji dyplomatycznych ze wszystkimi państwami zdominowanymi przez ZSRR.

Przełomowy dla rozwoju polsko-filipińskich kontaktów był upadek komunizmu w 1989 r. Obecnie staramy się poprzez kompleksową promocję Polski szybko wypełnić lukę wizerunkową spowodowaną przez „żelazną kurtynę”, która przez prawie 45 lat uniemożliwiała nam wymianę dyplomatyczną, turystyczną i kulturową.

Nie mam wątpliwości, że budowanie pozytywnego wizerunku Polski i Polaków, naszych firm i produktów już w najbliższej przyszłości da obu naszym państwom znakomite efekty zarówno gospodarcze, jak i polityczne.

Wracając do Pańskiego pytania… Od momentu otwarcia Ambasady RP rozszerzamy dotychczasową bazę traktatową z Filipinami – finalizujemy umowę o współpracy w sektorze rolnictwa oraz umowę implementacyjną w sprawie zakupów uzbrojenia i sprzętu wojskowego, kontynuujemy także prace nad zawarciem umowy międzyrządowej o transferze osób skazanych. W toku jest również przeorganizowywanie i powiększanie sieci polskich konsulatów honorowych na Filipinach, co ma poprawić naszą skuteczność w udzielaniu pomocy Polakom w tym kraju. Przenieśliśmy już konsulat generalny honorowy z Manili do San Fernando (z jurysdykcją na Luzonie z wyłączeniem aglomeracji Metro Manila), organizujemy przeprowadzkę siedziby konsulatu honorowego na Mindanao z General Santos do Davao City, pracujemy też nad otwarciem konsulatu honorowego w Puerto Princesa na Palawanie. Bez zmian jurysdykcyjnych i siedziby funkcjonuje jedynie konsulat honorowy w Cebu City.

Całkowity produkt krajowy brutto naszego kraju jest niemal dwukrotnie wyższy od filipińskiego. Jeszcze większe dysproporcje widać przy porównywaniu PKB w ujęciu na osobę – różnica ta jest prawie pięciokrotna. Co Filipiny mogą nam zaproponować?

W Polsce rośnie zapotrzebowanie na filipińskich pracowników. Dzieje się tak przede wszystkim w związku z negatywnymi trendami demograficznymi, jakie obserwujemy w naszym kraju. Aby podtrzymać wysoki wzrost gospodarczy, polskie firmy potrzebują zagranicznej siły roboczej. I Filipiny mogą ją Polsce zapewnić.

Nawet w trakcie pandemii covid-19 obserwuję znaczący wzrost podań o wizy pracownicze, które Filipińczycy składają w naszym Wydziale Konsularnym i Polonii w Manili…

Ale przecież nie tylko o tanią siłę roboczą Polsce chodzi…

Oczywiście; zakres współpracy pomiędzy naszymi krajami jest o wiele szerszy…

Siłą polskiej gospodarki są małe i średnie przedsiębiorstwa. Trzy najbardziej perspektywiczne branże, którym w roku 2021 – wraz z Zagranicznym Biurem Handlowym PAIH w Manili – chcemy poświęcić najwięcej uwagi, to branża spożywcza, kosmetyczna i technologie IT. Branża spożywcza jest ważna, gdyż jedna czwarta żywności na Filipinach pochodzi z importu. Nie bez znaczenia jest też fakt, że tutejsza, w szybkim tempie rozwijająca się klasa średnia, ma coraz większe aspiracje co do jakości i bezpieczeństwa produktów spożywczych. Filipińczycy chcą odżywiać się zdrowo, dlatego też gwałtownie rozwija się import zachodnich artykułów żywnościowych. Ponadto ostatnio eksplodowała wręcz sprzedaż internetowa.

Kolejną dziedziną, w której Polska staje się dla Filipin znaczącym partnerem, jest branża kosmetyczna. Dochody w tym sektorze rosną w tempie 3,5 do 6% rocznie – w 2019 wyniosły 765 mln USD. Zwłaszcza kosmetyki z segmentu „premium” zyskują z roku na rok coraz poważniejszy udział w rynku.

W roku 2015 mieliśmy do czynienia ze wzrostem o 20%, a na rok 2023 przewidywany jest skok rzędu 30%. Pozytywne trendy utrzymują się także w zakresie sprzedaży produktów o właściwościach wybielających, kosmetyków „anti-aging” oraz preparatów opartych na naturalnych składnikach. Rosną też perspektywy sprzedaży w kanałach e-commerce – szacowana liczba użytkowników tej platformy w 2024 r. wyniesie aż 53,6 mln osób.

Z internetu korzysta obecnie 58 mln Filipińczyków. Co istotne, w powszechnym użyciu jest tutaj język angielski, co oczywiście ułatwia transakcje. Szacunkowa wartość filipińskiej branży IT to 4 mld USD. Szanse dla branży IT tkwią w Data/Analytics, Software, Mobility, Foodtech, Travel, Proptech, Health i Education, a możliwości dla Fintech – w bankowości, bezgotówkowych transakcjach, pożyczkach, ubezpieczeniach i inwestycjach. Wszystko to znakomicie rokuje polskiej branży IT. Zresztą już obecnie na Filipinach działa w tym sektorze parę polskich firm – m.in. Lingaro, Nextbank, PeraJet, TendoPay.

Na jakich jeszcze polach odbywa się wymiana handlowa?

Podstawowymi obszarami naszego strategicznego działania w 2021 r. są misje handlowe i webinaria, dzięki którym chcemy promować polskie branże priorytetowe na Filipinach, a także Filipiny jako destynację eksportową dla naszych firm, w oparciu o zidentyfikowane branże kluczowe.

Ważnym obszarem, na którym staramy się promować polskie technologie, są krajowe rozwiązania z zakresu poprawy jakości wody pitnej i zmniejszenia zagrożeń powodziowych, z którymi Filipiny mają poważne problemy. Następną, niezwykle istotną dziedziną, są obustronne inwestycje zagraniczne. W tym zakresie bardzo konsekwentnie promujemy Polskę jako destynację produkcji i usług w Europie Środkowo-Wschodniej – szczególny nacisk kładziemy na duże, polskie projekty infrastrukturalne.

Kolejna domena naszych zainteresowań to wymiana handlowa w sektorze rolno-spożywczym. Filipińscy konsumenci już dawno docenili walory jakościowe naszych przetworów mlecznych i mięsa.

Obecnie, wraz z Zagranicznym Biurem Handlowym PAIH w Manili oraz Głównym Inspektorem Weterynarii i filipińskimi partnerami, pracujemy nad poszerzeniem dostępu do rynku filipińskiego polskich produktów mięsnych, szczególnie drobiowych i wieprzowiny. Właśnie finalizujemy dwustronną umowę o współpracy w dziedzinie rolnictwa, która otworzy nasze państwa na bardziej konkretny i kompleksowy wymiar współpracy w tym sektorze.

W ostatnich latach obserwuję wyraźną ekspansję naszego eksportu na Filipiny. O skali tego zjawiska świadczy wzrost obrotów z 80 mln euro w 2018 r. do 106 mln euro w roku 2019, podczas gdy nasz import zmalał w tym okresie z 460 mln euro w 2018 r. do 446 mln euro w 2019, co przełożyło się na zmniejszenie salda obrotów Polski z Filipinami z 380 mln euro w roku 2018 do 340 mln w roku 2019. Te zjawiska zbiegają się z reaktywacją naszej dyplomatycznej obecności na Filipinach, co świadczy o dobrym wyczuciu momentu przez kierownictwo Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

W tej chwili nasze trzy najważniejsze produkty eksportowe na Filipiny to mleko i śmietana – zagęszczone lub dosłodzone (obroty rzędu 15 mln euro, co stanowi 14% polskiego eksportu), turbiny na parę wodną i inne rodzaje pary (7,9 mln euro/7,3%) oraz części do szybowców i samolotów (6,7 mln euro/6,3%). Wartość naszego eksportu w 2019 r. wyniosła 106 mln euro, czyli 0,19% udziału w polskim eksporcie ogółem.

Z kolei „topowa” trójka w polskim imporcie z Filipin to taśmy i dyski magnetyczne do zapisu dźwięku i innych sygnałów (108 mln euro/24,3%), maszyny i urządzenia do automatycznego przetwarzania danych (73,1 mln euro/16,5%), elektroniczne układy scalone i mikroasemblery (64,9 mln euro/14,6%). Wartość naszego importu wyniosła 446 mln euro, czyli 0,19% udziału w polskim imporcie ogółem.

Jednak chyba najbardziej spektakularnym produktem eksportowym okazał się śmigłowiec wielozadaniowy S-70i Black Hawk, wyprodukowanych przez Polskie Zakłady Lotnicze „Mielec”. Filipińczykcy zakupili 16 sztuk tych śmigłowców. W roku 2020, w ramach bilateralnego kontraktu podpisanego w 2019 r., strona polska przekazała Filipińskim Siłom Powietrznym (PAF) pierwsze sześć śmigłowców Black Hawk. Dostawa dziesięciu pozostałych zaplanowana jest na rok bieżący. Transakcja jest doskonałym przykładem praktycznej współpracy między naszymi krajami, w którą Ambasada RP była silnie zaangażowana na etapie handlowych negocjacji.

Jak Pan widzi perspektywy wzajemnych inwestycji i stosunków gospodarczych na najbliższe lata?

Dotychczasowa współpraca ograniczona była głównie do wymiany handlowej, chociaż od 2014 r. sukcesywnie wzrasta zainteresowanie polskich przedsiębiorców obecnością na Filipinach. Oprócz inwestycji w outsourcing procesów biznesowych, coraz częściej pojawiają się inwestycje w produkcję przemysłową (materiały budowlane, opakowania). Rośnie również wartość usług w zakresie serwisowania floty handlowej Filipin. Polscy przedsiębiorcy – co już wspominałem – zainteresowani są coraz bardziej pozyskiwaniem z Filipin siły roboczej (hotelarstwo, ogrodnictwo, sektor motoryzacyjny). Ważnymi polskimi inwestycjami są także działania firm Pietrucha Group (produkcja) i Lingaro (usługi IT). Na tutejszym rynku z powodzeniem działa też polska marka Inglot, która posiada cztery sklepy franczyzowe w centrach handlowych w Manili. Również marka polskiego przemysłu obronnego ceniona jest coraz bardziej za konkurencyjność zarówno oferty jakościowej, jak i cenowej, co w warunkach zaostrzającej się walki o rynki jest ważnym czynnikiem.

Jeżeli natomiast chodzi o filipiński biznes w Polsce, to najstarszym przykładem naszej współpracy jest inwestycja w International Container Terminal Services w Bałtyckim Terminalu Kontenerowym w Gdyni, ukończona w 2006 r. – szacunkowa wartość, to ok. 100 mln USD. Filipińskie firmy zainwestowały również około 275 mln USD w nieruchomości komercyjne w Katowicach, Gdańsku i Wrocławiu. W trakcie realizacji jest – prowadzona obecnie przez fundusz kapitałowy ISOC Holdings – warta około 275 mln USD budowa powierzchni biurowych w Katowicach, Gdańsku, Wrocławiu i Krakowie.

Przejdźmy do politycznych relacji między Polską a Filipinami. Czy na nasze bilateralne stosunki ma wpływ specyficzny sposób uprawiania polityki, z jakiego znany jest prezydent Filipin, Rodrigo Duterte? Przypomnijmy, w ramach kampanii antynarkotykowej państwo miało wypłacać nagrody za zabijanie narkomanów i dilerów, w wyniku czego prawie 2000 osób ponoć straciło życie – w tym większość w efekcie samosądów.

Zwycięstwo szeroko pojętego obozu prezydenckiego w wyborach do Senatu, Kongresu i władz lokalnych w roku 2020 jest potwierdzeniem wysokiego społecznego poparcia dla polityki i przywództwa prezydenta Dutertego – według badań opinii publicznej wyniosło ono aż 81%.

Obóz prezydencki swój sukces wyborczy zawdzięcza umiejętnościom trafnego odczytywania społecznych nastrojów. Prezydent Duterte potrafił nie tylko zdiagnozować problem, lecz również wyjść naprzeciw niezadowoleniu Filipińczyków. Wytoczył wojnę biedzie, terroryzmowi, narkobiznesowi i korupcji, co przyniosło mu ogromną popularność.

Medialne oskarżenia ze strony obrońców praw człowieka – nie oceniam, czy uzasadnione, czy też nie, bo to odrębna kwestia – o pozasądowe zabójstwa i osłabianie demokracji w trakcie trwającej od początku kadencji prezydenta kampanii antynarkotykowej, a zwłaszcza o sposób jej prowadzenia, wzbudziły niepokój zarówno wewnętrznej, jak i międzynarodowej opinii publicznej. Doniesienia te kładą się oczywiście cieniem na politycznych relacjach Filipin z całą Unią Europejską, a więc i na nasze stosunki z Filipinami. Jednak nie należy zapominać, że administracja prezydenta Dutertego wprowadziła i nadal wprowadza szereg reform naprawiających działanie państwa – dziesięciu usprawniających warunki prowadzenia działalności gospodarczej, pięciu w sektorze pozyskiwania pozwoleń budowlanych, czterech w pozyskiwaniu prądu dla nowych działek budowlanych, jedenastu ułatwiających proces rejestracji nieruchomości, dwóch w handlu międzynarodowym, trzech w zakresie ochrony udziałowców mniejszościowych, również trzech dotyczących egzekwowania kontraktów, czterech w pozyskiwaniu kredytów i trzech porządkujących system podatkowy. Ten ambitny plan, którego realizację spowolnił wybuch pandemii, powinien przyczynić się znacząco do usunięcia istniejących barier w eksporcie, imporcie i inwestycjach. Jest dla mnie oczywiste, że jego realizacja będzie korzystna również dla polskiego biznesu.

Stoimy wobec perspektywy poważnych zmian w zakresie równowagi sił w regionie Azji Południowo-Wschodniej i Pacyfiku. Wygląda na to, że obecni sojusznicy USA zaczynają rozglądać się za nowymi, strategicznymi obrońcami swoich interesów. Czy ten proces, Pańskim zdaniem, może znacząco wpłynąć na nasze interesy z Filipinami?

Rosnąca potęga Chińskiej Republiki Ludowej i jej coraz bardziej agresywna polityka wobec państw Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej widoczna jest od lat gołym okiem. Chiny chcą zacieśnienia relacji z sąsiadami – oczywiście na swoich warunkach, podczas gdy Stany Zjednoczone dążą do utrzymania w regionie własnej zbrojnej i gospodarczej supremacji.

Niespójność w polityce zagranicznej Filipin można przypisać właśnie tym niestabilnym relacjom pomiędzy USA i Chinami.

Z perspektywy USA Filipiny stanowią część wyspiarskiego łańcucha politycznych sojuszników na Zachodnim Pacyfiku, którego zadaniem jest powstrzymanie chińskiej ekspansji morskiej w Azji Południowo-Wschodniej. Sojusz z Filipinami jest więc bardzo istotny dla utrzymania obecności USA w regionie i dla amerykańskich interesów narodowych. Ma także kluczowe znaczenie w rywalizacji pomiędzy USA a ChRL. Ewolucja filipińskiej polityki zagranicznej jest funkcją zmian zarówno w krajowych kalkulacjach politycznych frakcji rządzących – mam na myśli zaplanowane na rok 2022 wybory prezydenckie i parlamentarne – jak i zmian układu sił USA-Chiny w regionalnym środowisku bezpieczeństwa.

Ostatnio jednak coraz bardziej zauważalny jest proamerykański trend w polityce Manili. Jego powodem jest wspomniany już przeze mnie wzrost agresywnych działań ChRL – Chińczycy poszukują w regionie złóż ropy naftowej, formułują roszczenia terytorialne, militaryzują sztuczne wyspy oraz nękają filipińskich rybaków. To wszystko naruszyło poczucie suwerenności Filipin nad spornym akwenem Morza Południowochińskiego i nasiliło dążenia Manili do zabezpieczenia praw do wyłącznej strefy ekonomicznej w tym akwenie.

Z pewnością początek działania nowej amerykańskiej administracji i końcowy okres prezydentury Rodriga Dutertego będzie tym czasem, w którym Pekin skrupulatnie przetestuje zarówno determinację Filipin do obrony swojego terytorium, jak i do praw na Morzu Południowochińskim.

Chiny będą także bacznie przyglądać się amerykańskiemu zaangażowaniu wojskowemu na Filipinach oraz możliwościom USA do zabezpieczenia wolności żeglugi w tym regionie świata. Moim zdaniem oznacza to, że nie ma bezpośredniego związku między perspektywami rozwoju polsko-filipińskich stosunków gospodarczych a możliwymi dla nas negatywnymi efektami prowadzenia przez Manilę „dwutorowej polityki” wobec ChRL i USA.

Kilka pytań dotyczących turystyki… Manila oddalona jest od Warszawy o około 16 godzin lotu. Ceny biletów lotniczych zaczynają się od kilku tysięcy złotych. Pięć-sześć tysięcy złotych kosztują dwutygodniowe wczasy. To dużo… Na jakim poziomie kształtowała się przed pandemią liczba polskich turystów podróżujących na Filipiny?

Według danych Urzędu Imigracyjnego, w roku 2019 na Filipiny przyjechało blisko 16 000 polskich obywateli, głównie turystów. Jednak w marcu zeszłego roku, ze względu na epidemię covid-19, miejscowe władze zdecydowały się całkowicie zawiesić ruch turystyczny i tym samym trendy wzrostowe zostały zatrzymane.

W 2017 r. polscy turyści wydali na Filipinach około 16 mln złotych. Liczba naszych rodaków odpoczywających w tym kraju w roku 2018 wzrosła w stosunku do 2017 o 25%. Trend zwyżkowy utrzymywał się także w roku 2019.

Turystyka z Polski na Filipiny stanowiła wtedy około 0,16% filipińskiego rynku – Polska przynosiła Filipinom większy zysk niż wszystkie państwa Europy Środkowej i Wschodniej razem wzięte.

Według danych filipińskiego Biura Imigracyjnego, w roku 2020 na terytorium Filipin wjechało łącznie 5968 obywateli RP, z czego 5375 zadeklarowało cel turystyczny. Najintensywniejszy ruch miał miejsce w styczniu (2612 osób), w lutym (2006) i marcu (696). W okresie największych ograniczeń pandemicznych liczba wjazdów oscylowała między jedną a sześcioma osobami miesięcznie. W ostatnim kwartale ubiegłego roku na terytorium Filipin wjechało zaledwie 48 Polaków.

Jakie regiony Filipin nasi rodacy odwiedzali przed pandemią najczęściej? Czy jest tutaj bezpiecznie?

Największym powodzeniem do chwili ogłoszenia pandemii cieszyły się wyspy w rejonie Visayas – Cebu, Bohol, Boracay, rejon Palawan i stolica kraju Manila. Północna i środkowa część Filipin są dla turystów względnie bezpieczne. W niektórych regionach występuje jednak zagrożenie terroryzmem islamistycznym, w tym zamachami bombowymi. Najmniej stabilnie jest w południowej części kraju, szczególnie w regionie Zamboanga, Mindanao i archipelagu Sulu. Lepiej zatem unikać tych miejsc.

Przy tej okazji chciałbym przypomnieć, że Filipiny dla Polaków to coś więcej niż atrakcyjna destynacja turystyczna. Jesteśmy tu obecni od 500 lat. W poprzednich stuleciach na wyspy Archipelagu Filipińskiego przybywali polscy misjonarze, podróżnicy, badacze, awanturnicy, muzycy i żołnierze.

Najbardziej znanymi, choć o niektórych mało kto dziś pamięta, byli o. Wojciech Męciński (1598–1643) – jezuita, duszpasterz Japonii i męczennik; o. Jan Chryzostom Bąkowski (1672–1732) – jezuita, duszpasterz Chin; Paweł Strzelecki (1797–1873) – badacz Australii; Jan Kubary (1846–1896) – badacz Oceanii; Aleksander Tansman (1897–1986) – kompozytor, autor utworu Les Iles Philippines; Władysław Sielski (1890–1970) – działacz polonijny, dziennikarz, fotograf i biznesmen; Artur Rubinstein (1887–1982) – pianista-wirtuoz; Zygmunt Dunikowski (1889–1964) – zwany w Europie „ostatnim alchemikiem XX wieku”; sierżant Walter Kwieciński (1914–1988) – dowódca ostatniego sprawnego moździerza na wyspie Corregidor, gdzie w 1942 r. Amerykanie stoczyli heroiczny, zakończony klęską bój z Japończykami; o. Cantius Kobak (1930–2004) – franciszkanin, etnograf, archeolog, historyk i duszpasterz…

Na zakończenie chciałbym zapytać, czym dla Pana, nie tylko jako ambasadora, lecz jako doskonale zorientowanego w filipińskich klimatach Polaka, jest ten kraj? Czy znalazł Pan tutaj coś wyjątkowego, co poleciłby szczególnie naszym rodakom?

W Filipińczykach urzeka mnie wyjątkowo pozytywne nastawienie do życia, uśmiech na ulicy, śpiew w pracy, grzeczność w restauracji, roztańczenie… Dziwi natomiast słaba znajomość własnej historii i, co się z tym wiąże, trudności w określeniu swojej tożsamości narodowej.

Filipiny to egzotyczny, kolorowy i ciekawy kraj szczególnie dla polskich biznesmenów i turystów. Kontakty z Filipińczykami, mówiącymi powszechnie po angielsku, nie stwarzają Polakom większych problemów. Jednakże powinniśmy pamiętać o różnicach kulturowych pomiędzy nami a Filipińczykami.

Filipińczycy są społeczeństwem wspólnotowym, rodzinnym. Jednym z jego fundamentów jest potrzeba solidarności i współpracy. Rola rodziny, klanu, społeczności jest widoczna zarówno w codziennym życiu społecznym, jak też przy specjalnych okazjach. Nie twierdzę, że w filipińskim społeczeństwie nie ma miejsca na indywidualizm, wręcz przeciwnie – jest. Ale chciałbym tu podkreślić wagę pojęcia „wspólnota”. Mieszkańcy tych wysp przestrzegają hierarchiczności. W przeciwieństwie do nas, mówienie tego, co się myśli, „stawianie się” i rzucanie wyzwań autorytetom nie jest mile widziane, szczególnie w konfrontacji z kimś, kogo uważają za wyżej postawionego w hierarchii. Mają też większą niż my tolerancję wobec niepewności i niejasności, a więc nie dążą do ich zminimalizowania poprzez prawo i reguły albo środki bezpieczeństwa, jak robią to Europejczycy. Tu bardziej liczy się praktyka niż zasady, a odstępstwa od pewnych norm są tolerowane.

Popularne na Filipinach powiedzenie, że historia Filipin to „trzysta lat klasztoru i pięćdziesiąt lat Hollywood” dobrze ilustruje różnice kulturowe pomiędzy Filipińczykami a resztą Azjatów. Filipińczycy posiedli niezwykłą umiejętność asymilacji narzucanych przez zamorskich przybyszów kultur, pozostając przy tym sobą.

Przykładowo, mało kto wie, że popularne na Filipinach świąteczne danie zwane „chicken galantina”, czyli kurczak faszerowany, przywędrowało tu dzięki Hiszpanom z Polski w XIX wieku – nie ma prawdziwych Świąt Bożego Narodzenia na Filipinach bez galantiny! Słabo znanym faktem jest też to, że nasz narodowy taniec mazurek stał się również narodowym tańcem na Filipinach i że poznano go także za pośrednictwem Hiszpanów.

Obce kultury stają się z czasem częścią rodzimej, azjatyckiej tożsamości Filipińczyków. W ten sposób zakorzeniło się tutaj chrześcijaństwo, którego forpocztą był Ferdynand Magellan. Ten portugalski żeglarz w służbie Hiszpanów postawił stopę na filipińskiej ziemi 17 marca 1521 r. Na pamiątkę tego wydarzenia w tym roku uroczyście obchodzimy na Filipinach rocznicę 500-lecia chrześcijaństwa. I właśnie dzięki chrześcijaństwu, szczególnie silnie łączącemu oba nasze kraje, nadal bardzo popularna jest tutaj postać Jana Pawła II, którego imię i ojczyznę zna każdy Filipińczyk.

Panie Ambasadorze, bardzo dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję Panu Redaktorowi i serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników „Kuriera WNET”.

Wywiad Krzysztofa M. Załuskiego z Jarosławem Szczepankiewiczem, Charge d’affairs Chargé d’affaires ad interim Rzeczpospolitej Polski na Filipinach pt. „Trzysta lat klasztoru i pięćdziesiąt Hollywood”, znajduje się na s. 6 i 7 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa M. Załuskiego z Jarosławem Szczepankiewiczem, Charge d’affairs Chargé d’affaires ad interim Rzeczpospolitej Polski na Filipinach pt. „Trzysta lat klasztoru i pięćdziesiąt Hollywood” na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego