Jabłoński: W Izraelu nastawienie antypolskie jest bardzo powszechne. To tak jakby u nas standardy wyznaczał Leszek Bubel

Wiceminister spraw zagranicznych o sporze izraelsko-polskim wokół nowelizacji prawa administracyjnego, antypolonizmie w Izraelu i szansach na załagodzenie sytuacji.

[related id=70197 side=right] Paweł Jabłoński mówi na temat wezwania charge d’affaires Izraela w Polsce przez polskie MSZ, po którym polski ambasador został wezwany do izraelskiego MSZ. Przypominamy, że w czwartek Sejm uchwalił nowelizację Kodeksu postępowania administracyjnego, która stanowi m.in. że po upływie 30 lat od wydania decyzji administracyjnej niemożliwe będzie wszczęcie postępowania w celu jej zakwestionowania, np. w sprawie odebranego przed laty mienia. Uchwalenie nowelizacji spotkało się z reakcją strony izraelskiej.

Zarzucanie Polsce, czy jakiemuś innemu państwu, że przez uchwalania ustaw dotyczących postępowań administracyjnych chce wymazać pamięć o Holocauście, jest rzeczą kompletnie nieprawdziwą.

Jabłoński ocenia, że mamy tutaj do czynienia z odpryskiem wewnętrznych rozgrywek w państwie żydowskim. Przypomina, że Izrael miał przez dwa lata problem, żeby sformułować większościowy rząd. Wskazuje, że

Tam dochodzi do rzeczy dużo dalej idących niż w naszej polityce.

Do tego dochodzi powszechne nastawienie antypolskie w dyskursie politycznym.

To jest tak jakby u nas standardy wyznaczał Leszek Bubel.

Jak podkreśla wiceminister spraw zagranicznych, ambasadorzy nie mają prawa do ingerencji w wewnętrzne sprawy państw, w których pełnią swą misję. Tymczasem izraelskie MSZ dało ambasadorowi Polski, Markowi Magierowskiego do zrozumienia, że chcą, aby z nimi konsultować zmiany prawne w Polsce. W odpowiedzi na to ambasador spytał się

Gość Poranka Wnet wyjaśnia, że intencją nowelizacji prawa administracyjnego jest zagwarantowanie pewności prawa. Obecnie obywatele nie mogą mieć pewności, czy po wielu latach decyzje administracyjne nie zostaną cofnięte.

Jak dotąd ze spraw spornych udaje się wychodzić poprzez dialog. Tak będzie i tym razem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

W Londynie odsłonięto pomnik generała Andersa

25 czerwca 2021 w Londynie odsłonięto popiersie gen. Władysława Andersa oraz tablicę poświęconą jego pamięci.

Wydarzenie uświetnili – inicjatorka powstania memoriału Władysława Andersa, córka generała, Anna Maria Anders (obecna ambasador RP we Włoszech), a także dr hab. Arkady  Rzegocki, ambasador RP w Wielkiej Brytanii, jak również konsul generalny Mateusz Stąsiek. Oprócz nich wśród gości honorowych był dyrektor National Army Muzeum, Justin Maciejewski, brytyjski minister do spraw polityki handlowej i poseł dzielnic Chelsea i Fulham Greg Hands, znani historycy Roger Moorhouse i Andrew Roberts oraz weterani wojenni.

Ceremonia odsłonięcia popiersia odbyła się w National Army Museum. Muzeum znajduje się niedaleko Royal Army Hospital, znanego domu opieki nad weteranami wojennymi.
Ceremonii towarzyszył panel dyskusyjny, poświęcony postaci gen.Andersa, historii II Korpusu Polskiego i ich spuściźnie.

 Jestem naprawdę szczęśliwa i wzruszona. Wczoraj tabliczka w Ognisku Polskim, dzisiaj popiersie Ojca w muzeum, zaś po południu jeszcze tablica na domu, w którym mieszkałam. Moje marzenia się spełniają – powiedziała ambasador Anders.

Jest to pierwszy w Wielkiej Brytanii pomnik, upamiętniający Władysława Andersa. Generał po wojnie postanowił pozostać w Wielkiej Brytanii do końca swoich dni, nie zgadzając się na sowietyzację Polski.

Anna Maria Anders w rozmowie z Radiem WNET kilkukrotnie podkreślała, że smuciło ją, iż osoba tak zasłużona dla brytyjskiej Polonii oraz stosunków polsko-brytyjskich, dopiero teraz doczekała się upamiętnienia. We Włoszech, gdzie córka generała pełni funkcję ambasadora, taki pomnik stoi już od dawna. Zaledwie kilkanaście dni  temu uczestniczyła zarówno w obchodach rocznicy śmierci generała, jak i bitwy pod Monte Cassino.

Jako dyrektor National Army Museum w Londynie mam zaszczyt móc przyjąć do narodowej kolekcji Zjednoczonego Królestwa to wspaniałe popiersie generała Władysława Andersa autorstwa Andrzeja Pityńskiego. Fakt, że to popiersie zostało ufundowane i podarowane przez Polonię i przyjaciół Polski, czyni go szczególnie silnym gestem. Jest to żywy symbol głębokiej przyjaźni między naszymi dwoma krajami i naszej wspólnej historii walki o wolność. Jako syn polskiego żołnierza, który służył we Włoszech pod dowództwem gen. Andersa, ten przedmiot dotyka mnie głębiej, niż mogę wyrazić – powiedział Justin Maciejewski.

Tego samego dnia odsłonięto tablicę poświęconą generałowi. Znajduje się ona na froncie budynku przy 78 Brondesbury Park w północno-zachodniej dzielnicy Londynu. Dom ten gen. Anders kupił niedługo po zakończeniu wojny i mieszkał w nim aż do śmierci w 1970 r. Tablica powstała z inicjatywy Polish Heritage Society i Ambasady RP w Londynie. W tym domu wychowywała się Anna Maria Anders. Budynek ma już nowego właściciela, który jednak zaprosił zgromadzonych do zwiedzania domu. Anna Maria Anders nie kryła wzruszenia.

Tablica poświęcona generałowi w Brondesbury Park w piękny sposób przypomina miejsce, gdzie przez wiele lat mieszkał generał. Jestem niezwykle wdzięczny Polish Heritage Society za kolejną owocną inicjatywę upamiętnienia na Wyspach Brytyjskich wielkiej polskiej postaci i mam nadzieję, że w przyszłości powstanie takich tablic jeszcze więcej, tak aby polskie miejsca pamięci znajdowały się w każdym zakątku Wielkiej Brytanii – powiedział ambasador Rzegocki.

Popiersie generała Andersa jest dostępne do obejrzenia za darmo w National Army Museum.

Iza Smolarek

Alex Sławiński

Czy Sosnowiec i Zagłębie miały powody szczycić się Edwardem Gierkiem? / Sławomir Matusz, „Śląski Kurier WNET” 84/2021

Gierek nie miał sentymentu do rodzinnej ziemi, tradycji, ludzi. Wręcz odwrotnie… Wolał „przeorać” Zagłębie i wtopić w województwo katowickie, utopić w śląskim żywiole i zalać ludnością napływową.

Sławomir Matusz

O nienawiści Gierka do Sosnowca i Zagłębia

W lipcu minie 20 lat od śmierci Edwarda Gierka – kiedyś I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR, a od grudnia 1970 r. I sekretarza KC PZPR.

W Sosnowcu i Zagłębiu w niektórych środowiskach traktowany jest jako mąż stanu, wybitny polityk z Sosnowca. Tylko że Gierek w Porąbce mieszkał przed wojną zaledwie kilka lat, zanim jako dziecko wyjechał z rodzicami do Francji na początku lat 20., a po wojnie – jeden rok. Wrócił do Porąbki i zaraz przeprowadził się do Katowic.

Przyglądając się działalności Edwarda Gierka, trzeba dostrzec, że nie tylko nie lubił on, ale wręcz nie znosił Sosnowca i Zagłębia. Może dlatego, że tu rodził się polski kapitalizm, a i w Zagłębiu mieszkało sporo Żydów, których nienawidził – czemu wielokrotnie dawał wyraz.

Dowodem osobistej niechęci do Zagórza i Sosnowca może być to, że Gierek w 1949 roku przeprowadził się do Katowic, a także włączenie Zagłębia do województwa katowickiego w 1975 roku. Porównując region z innymi utworzonymi wtedy województwami, Zagłębie miało razem z Ziemią Siewierską, Zawierciańską i Olkuską wystarczający potencjał demograficzny i gospodarczy, by utworzyć odrębne województwo dąbrowskie lub sosnowieckie. Gierek to świadomie jednak zlekceważył!

Żydzi kojarzyli się Gierkowi z bogactwem – przeciwstawianym tzw. klasie robotniczej, która była podstawową klientelą komunistów-bolszewików. Wywodząc się jednak z biednej rodziny, Gierek oglądał żydowskie kamienice, sklepy i kramy. Rodziło to w nim zazdrość i nienawiść. Dowodem na to jest sporo antysemickich, prymitywnych i agresywnych wypowiedzi Gierka z lat 1968–69. Nie ma tu znaczenia, że należąc do frakcji „puławian”, nazywanej przez „natolińczyków” Żydami, nie manifestował tak mocno jak oni antysemityzmu; wśród „puławian” było sporo komunistów żydowskiego pochodzenia, którzy jednak jako komuniści nie czuli się Żydami, a komunistami-internacjonałami, którym bliżej było do ZSRR niż do Izraela czy Polski.

Jak pisze Mirosław Szumiło (Edward Gierek – droga do władzy, www.historia.org.pl): „Sojusznikami »partyzantów« byli ludzie Gierka, którzy również liczyli na awans kosztem usuwanych z aparatu starszych działaczy o korzeniach żydowskich. Stąd prawdopodobnie wynikała demonstrowana przez Gierka w trakcie rozmowy z Wołkowem (konsulem ZSRR) postawa antysemicka.

Używając sowieckiego partyjnego slangu, Gierek mówił o „zaśmieceniu kosmopolitami” wielu instytucji tzw. frontu ideologicznego – prasy, radia i szkół wyższych. Podkreślał, iż przyczynił się do »uwolnienia Śląska« od partyjnych »rewizjonistów« pochodzenia żydowskiego”.

Nie jest też prawdą, że Gierek „otworzył” Polskę na Zachód. W cytowanym artykule Szumiło powołuje się na zapis jego rozmowy w 1969 roku z ambasadorem sowieckim w Polsce Awierkijem Aristowem. Szumiło tak pisze o Gierku, relacjonując rozmowę z Aristowem: „Gierek jawi się tutaj jako zwolennik zacieśniania współpracy gospodarczej ze Związkiem Sowieckim i polityki kolektywizacji wsi, zarzuconej przez Gomułkę. Skrytykował reprezentowaną przez tow. Wiesława filozofię ciągłego zaciskania pasa i planowane podwyżki cen, słusznie ostrzegając przed ich konsekwencjami społecznymi”. Polsce były w tym czasie potrzebne dolary na rozbudowę przemysłu ciężkiego na modlę sowiecką i utrzymanie spokoju oraz wzrost konsumpcji.

„Prozachodnia” Polska była przydatna Moskwie do uruchomienia transferu zachodnich technologii na wschód. Celem kolektywizacji wsi i budowy nowych osiedli było niszczenie tkanki społecznej, oderwanie od tradycyjnych wartości i łatwiejsze poddanie społeczeństwa indoktrynacji. Gierkowi na realizację tych planów i kupno zachodnich technologii potrzebne były dolary, więc zaciągał kredyty, by słać stal, statki i surowce do ZSRR. Zbliżała się olimpiada w Moskwie. W zamian za kredyty musiał stworzyć pozory niezależności od ZSRR. Ale że to były jednak pozory i polityka Moskwy, a nie Warszawy, świadczy nie tylko rozmowa z Aristowem, ale też wpisanie do konstytucji wiecznej przyjaźni ze wschodnim sąsiadem.

Jako I sekretarz KC PZPR, Gierek chciał wyburzyć większą część przedwojennej zabudowy Sosnowca i Będzina, która mu się źle kojarzyła, a w to miejsce postawić bloki na modłę radziecką.

W dużej części mu się to udało. Z powierzchni ziemi znikły nie tylko Kino „Zagłębie” – wizytówka Sosnowca, „Savoy”, ponad połowa Pogoni, Starego Sosnowca, niemal cała Stara Środula i wiele budynków w centrum miasta. To samo spotkało Będzin o dużym odsetku ludności żydowskiej. Podobny los podzieliła Dąbrowa Górnicza. W planach Gierka było wyburzenie Klimontowa, reszty Starego Sosnowca itd.

Oprócz uprzedzeń rasowych tow. Gierka, są też i przyczyny polityczne tej niechęci. Przed wojną Zagłębie zyskało miano „Czerwonego”. Znane było jako Czerwone Zagłębie – z powodu rozwijającego się tu hutnictwa, a nie ze względów politycznych. Miejscowe koła socjalistyczne i ruch robotniczy tworzyły się niezależnie od Moskwy – nie były inspirowane, finansowane ani sterowane z zewnątrz. Miejscowi socjaliści byli oporni wobec wpływów Moskwy – zbyt świeża była bowiem pamięć prześladowań przez rosyjskich zaborców. W czasie wojny poparciem cieszyła się Armia Krajowa, a nie AL.

To na pewno nie podobało się komuniście, który w Belgii i Francji szkolony był przez radzieckich doktrynerów i oficerów wywiadu politycznego, oddelegowanych do pomocy Francuskiej Partii Komunistycznej.

Ta niechęć do niezależnych ruchów socjalistycznych i lojalność wobec Moskwy, która wyrażała się i w utrzymywanych kontaktach, i w tym, że syna posłał na studia do Moskwy, została doceniona na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy Kreml właśnie w Gierku dostrzegł następcę Gomułki, który nie będzie szukał własnych rozwiązań, a sowietyzował Polskę i kupował zachodnie technologie zgodnie z zamiarami i życzeniami Kremla. Po Praskiej Wiośnie Moskwa nie mogła ufać i powierzyć takiego zadania Czechosłowacji, a zasobna w surowce Polska, otoczona państwami Układu Warszawskiego, z posłusznymi przywódcami partyjnymi, doskonale się do tej roli nadawała.

Gierek miał możliwość utworzyć w 1975 roku z ziem Zagłębia województwo sosnowieckie lub dąbrowskie. Nikt by się takiej propozycji I sekretarza nie sprzeciwił. Towarzysze partyjni zrozumieliby sentyment „przywódcy” do rodzinnych stron – gdyby tylko go miał.

Tym bardziej, że Zagłębie miało potencjał demograficzny, gospodarczy i odpowiednią powierzchnię, by utworzyć odrębne województwo. Pod względem liczby ludności i obszaru byłoby to województwo średniej wielkości w porównaniu do 49 pozostałych. Ale Gierek nie miał takiego sentymentu do rodzinnej ziemi, tradycji, do ludzi stąd. Wręcz odwrotnie…

Gierek wolał „przeorać” Zagłębie i wtopić w województwo katowickie, utopić w śląskim żywiole i zalać napływową ludnością. Zniszczyć nie tylko odmienną architekturę – tak różną od śląskiej, ale i lokalne struktury życia społecznego, kulturę, tradycje. Zunifikować ze Śląskiem, niszcząc całkowicie odmienność. Dlatego powstały na terenie Zagłębia wielkie osiedla-sypialnie, jak Zagórze, Środula, Syberka czy Gołonóg – by zadusić tę odrębność; utopić autochtonów w ogromnej masie przyjezdnych.

Innym dowodem może być to, że w Sosnowcu i w Zagłębiu nie znalazła lokalizacji żadna z ważnych dla województwa instytucji związanych z nauką, kulturą czy przemysłem. Powstał Uniwersytet Śląski – w Katowicach, Górnośląskie Centrum Kultury – w Katowicach, „Spodek” – w Katowicach, Górnośląski Park Kultury i Wypoczynku – w Chorzowie (mimo Stawików i Bagrów, które świetnie się do tego celu nadawały!), podobnie z innymi instytucjami. To dowód i jednocześnie wyraz olbrzymiej niechęci Gierka do Sosnowca i Zagłębia. Na obrzeżach Dąbrowy Górniczej wybudowano Hutę Katowice. Głównym odbiorcą jej stali był – oprócz polskiego przemysłu – Związek Radziecki. Symbolicznym tego dowodem był start 27 czerwca 1978 r. Sojuza 30 ze sztandarem Huty Katowice na pokładzie. To wydarzenie pokazywało, że huta była częścią przemysłu radzieckiego, a nie polskiego.

W zamiarach Edwarda Gierka Zagłębie miało być bezosobową, pozbawioną własnej tożsamości sypialnią!

To miała być kara za Żydów – mających tu sklepy i kramy na Targowej i Ciepłej, za poparcie dla AK, za niezależnych od Moskwy rodzimych socjalistów, antyrosyjskość i kolebkę kapitalizmu. Tak więc Zagłębie ma szczęście, że Gierek rządził tylko jedną dekadę, a nie dłużej – bo kamień na kamieniu by tu nie został. A ma ogromnego pecha, że w ogóle doszedł do władzy, tu się urodził.

Artykuł Sławomira Matusza pt. „O nienawiści Gierka do Sosnowca i Zagłębia” znajduje się na s. 9 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 84/2021.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Matusza pt. „O nienawiści Gierka do Sosnowca i Zagłębia” na s. 9 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 84/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jan Bogatko: Putin pozwolił sobie na wiele kłamstw. Zawsze tak było, że każdy był winny, tylko nie Rosja

Co Władimir Putin napisał w artykule opublikowanym w niemieckiej gazecie? Korespondent Radia WNET w Niemczech o fałszowaniu historii i innych kłamstwach rosyjskiego prezydenta.

Jan Bogatko omawia artykuł Władimira Putina dla dziennika „Die Zeit”. Jak relacjonuje, prezydent Rosji stwierdza w nim, że II wojna światowa przed atakiem Niemiec na ZSRR to fenomen czysto europejski  nie mający nic wspólnego z Rosją. Rosyjska głowa w napisanym przez siebie tekście deklaruje:

Jesteśmy dumni z odwagi i niezłomności bohaterów Armii Czerwonej i robotników w kraju, którzy nie tylko bronili niepodległości i godności swojej ojczyzny, ale także uratowali Europę i cały świat przed zniewoleniem.

Jak ocenia korespondent Radia WNET w Niemczech, Nord Stream II miał być na tym tle przedstawiony jako gotowość Rosji do współpracy z Europą. Jednak, jak wskazuje

Ten wywiad miał przyczynić się do ocieplenia wizerunku, ale zdaje się zdaje się po prostu pan Putin strzelił sobie w kolano.

Część niemieckich mediów surowo skrytykowało „Die Zeit” za publikację tekstu Putina.  „Die Zeit” opublikował artykuł bez komentarza odredakcyjnego, co „Bild”  określa jako skandal. „Bild” zarzucił Putinowi kłamstwo i podżeganie.

W tekście w zasadzie nic się nie zgadza wszystko jest po prostu jednym wielkim kłamstwem, a drukowanie tego artykułu w tygodniku w tej formie to skandal

Suchej nitki na gazecie nie zostawił także „Süddeutsche Zeitung”. Władimir Putin powiedział, że w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej zginęły dziesiątki milionów ludzi. Nie zauważył przy tym, że byli wśród nich Polacy, Białorusini, Litwini i Ukraińcy oraz inni mieszkańcy ziem zagarniętych przez ZSRR po pakcie Ribbentrop-Mołotow.

Przypominają również media, że po Polsce pokojowa Rosja zajęła wówczas stanowisko wrogie wobec Finlandii przystępując do wojny z Finlandią i napadła, podbiła Litwę, Łotwę i Estonię.

Sowieci zajęli także rumuńską Besarabię i Bukowinę Północną. Rosyjski przywódca nie ograniczył się do fałszowania historii, poruszając także wydarzenia najnowsze.

Putin pozwolił sobie na wiele rodzajów kłamstw. Jeżeli chodzi o Ukrainę i 15 tysięcy ofiar tej wojny z Rosją, to po prostu wygląda na to, że Ukraińcy sami sobie byli winni. Zawsze tak było, że każdy był winny, tylko Rosja zawsze była niewinna.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K./A.P.

Studio Dublin – 25. 06. 2021 – Sandra Maria Kwiatkowska, dr Jarosław Płachecki, Maciej Sieczak i Bogdan Feręc, Polska-IE

Piątkowy poranek w sieci Radia WNET należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W gronie gości:

  • Sandra Maria Kwiatowska – wokalistka i trenerka wokalna, od siedemnastu lat mieszkająca w Irlandii,
  • dr Jarosław Płachecki – dziekan Staropolskiej Szkoły Wyższej w Dublinie, były prezes Irish – Polish Society,
  • Maciej Sieczak – muzyk, połowa duetu „Kozyrska – Sieczak”,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio 37.

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Wydawca techniczny: Nina Nowakowska, Aleksander Popielarz, Andrzej Karaś

Realizatorzy: Michał Mioduszewski (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin).

 

 

Tradycyjnie na początku Studia Dublin z szefem portalu Polska-IE.com Bogdanem Feręcem przypominamy sobie alfabet grecki. Alfa, Beta, Gamma i … No tak, Delta.

Irlandzki minister zdrowia Stephen Donnelly oznajmił, potwierdzając anons wicepremiera Leo Varadkar, że ostateczna decyzja o kolejnym kroku odmrożenia Irlandii z objęć koronawirusa, zapadnie w ostatniej chwili, czyli w przyszłym tygodniu.

Zwłoka ma związek z rosnącą ilością zakażeń wariantem koronawirusa Delta. Warunki zmienne są, powiedział minister Donnelly. Trzeba teraz ściśle monitorować ich rozwój. W tym i przyszłym tygodniu minister spotykać się będzie z krajowym Zespołem ds. Zdrowia Publicznego oraz przedstawicielami HSE, by na bieżąco kontrolować stan epidemiologiczny kraju.

Co do samej dynamiki wzrostu zakażeń odmianą Delta jest ona duża, bo w ubiegłym tygodniu stanowiły 5%, a w tym tygodniu już 20%. Minister uważa, że w tej sprawie, najważniejsze zdanie należy do naukowców i lekarzy.

Tutaj jeszcze jeden kamyczek do szczepionkowego ogródka, albowiem specjaliści – medycy zastanawiają się, czy osoby w pełni zaszczepione, odporne będą na nowe warianty, które obecne są teraz i przypuszczalnie mogą pojawiać się w najbliższej przyszłości. Czy czekają nas kolejne szczepienia punktujące nowe warianty koronawirusa. Wydaje się, że jednak tak.

Siedziba irlandzkiego rządu. Fot. Studio 37 Dublin (c).

Przynajmniej 5 tys. domów w Republice Irlandii zaczyna się kruszyć i przypominają budynki z serca stref wojny.  Właściciele nieruchomości wybudowanych podczas boomu gospodarczego w latach 1990 – 2000 dotkniętych problemem już zapowiadają walkę o odszkodowanie. 

Powodem tego jest mało restrykcyjne prawo budowlane, które nie wykluczało z listy materiałów budowlanych z miką, minerałem pochłaniającym wodę i dewastującym ściany i elewacje budynków głównie na północno – zachodnim skraju Irlandii w hrabstwach Mayo i Donegal. Manifestacje wściekłych Irlandczyków przeszły ulicami Dublina a rząd w kwestii pomocy pokrzywdzonym jest bardzej niż powściągliwy.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem, szefem Polska-IE:

 

 

Hanna Dowling, były prezes Irish-Polish Society a w centrum dkotor Jarosław Płachecki podczas spotkania w Domu Polskim w Dublinie. Dr Płachecki przegląda „Trybunę Ludu” wydaną w dniu wizyty Jana Pawła II w Warszawie, w 1979 roku. Fot. archiwum H. Dowling

Z doktorem Jarosławem Płacheckim, dziekanem Staropolskiej Szkoły Wyższej w Dublinie, byłym prezes Irish – Polish Society, rozmawiał szef Studia 37 o przyszłości irlandzkiej gospodarki. Mimo złych prognoz eksporterzy w Republice Irlandii przewidują wzrost do 8% do końca 2021 r.

Enterprise Ireland to państwowa agencja odpowiedzialna za pomoc irlandzkim firmom w starcie, rozwoju i umiejętnym poruszaniu się na rynkach międzynarodowych. Eksport firm, które wspiera, utrzymuje się na stałym poziomie w 2020 r., pomimo ogromnych wyzwań i problemów związanych i z pandemią, i z Brexitem.

Trzeba jednak powiedzieć, że porównanie rok do roku eksportu i samych wyników irlandzkiej gospodarki rozpatruje się od bardzo niskiego, bo pandemicznego poziomu tych wartości. – dodał dr Jarosław Płachecki.

Eksport do strefy euro nadal rósł, zwiększając się o 1,6% do łącznej wartości 5,85 mld euro w 2020 r. Natomiast strefa euro odpowiada obecnie za 23% eksportu, czyli dwukrotnie więcej niż dziesięć lat temu.

Dublin, dzielnica biznesowa. Fot. Studio 37.

Wielka Brytania pozostaje wciąż największym rynkiem eksportowym, choć w 2020 r. skurczyła się o 3,8%. Wielka Brytania odpowiada obecnie za 29% całkowitego eksportu, co zamyka się kwotą 7,51 mld euro obecnie w porównaniu z 5,5 mld euro sprzed dziesięciu lat. Zdaniem opozycyjnych polityków wobec rządu premiera Martina nie taki straszny Brexit.

Podnoszą się jednak głosy, że Republika Irlandii może znacznie tracić w obrocie gospodarczym z Wielką Brytanią po jej wyjściu z Unii Europejskiej. Czy może to sprawić, że irlandzcy politycy będą krytyczni wobec Unii Europejskiej i tęsknym okiem patrzeć na Wielką Brytanię?

Na pewno nie dojdzie do tego, że Irlandczycy pomyślą o wyjściu ze struktur UE. Po prostu im się to nie opłaca. Samo położenie Republiki Irlandii i fakt, że jest to teraz jedyny angielskojęzyczny kraj w zjednoczonej Europie przekłada się na zyski dla wyspy. – zauważa dr Jarosław Płachecki.

Dr Jarosław Płachecki i Tomasz Wybranowski rozmawiali także o zbliżającej się rocznicy XXX-lecia powstania Polskiej Ambasady w Dublinie i przygotowywanych z tej okazji publikacji. Warto jednak pamiętać, żę stosunki dyplomatyczne między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Irlandii nawiązano dużo wcześniej:

Irlandzko-polskie stosunki dyplomatyczne nawiązano w 1929 roku. Wtedy Wacław Tadeusz Dobrzyński został Konsulem Generalnym Polski w Irlandii. W czasie II Wojny Światowej Irlandia zachowała neutralność, a polski konsulat w Dublinie działał nieprzerwanie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z doktorem Jarosławem Płacheckim:

 

andra Maria Kwiatkowska pod niebem mistycznym krainy druidów i prastarych Celtów.

 

Kolejnym gościem jest Sandra Maria Kwiatkowska, wokalistka i trenerka wokalna. Sandra Maria Kwiatkowska jest rodowitą tczewianką, któa od 17 lat żyje, pracuje i rozwija swoje talenty pod niebem Irlandii. Jakie talenty? Dowiecie się tego piękne słuchaczki i zacni słuchacze z serwisu internetowego Sandry Marii, pod adresem heartsinging.eu.

Jej pasją jest śpiew, który pochodzi z serca i osadzony jest w ciele. Pomaga również innym w odnajdywaniu siebie poprzez głos oraz uczy techniki wokalnej.

Razem ze swoim partnerem, producentem muzycznym Marcinem Ciszczoniem (znanym pod pseudonimem Martin Emiji) tworzą muzykę, której przesłaniem jest empatia, otwartość serca, miłość do natury i samorozwój.

Sandra Maria zdradziła Tomaszowi Wybranowskiemu, że na Szmaragdową Wyspę przyciągnęła ją muzyka zespołu Clannad.

Irlandia jest magiczna. Myślę, że ten ląd coś w sobie ma. – dodała Sandra Maria Kwiatkowska.

Po niemal dwóch latach od stworzenia anglojęzycznego projektu „I’m Your Dirty Sacred”, poczuła, że

Po latach śpiewania w języku angielskim, pragnę powrócić do swoich korzeni. Moje piosenki zawsze odzwierciedlają mój osobisty proces w odkrywaniu siebie. Chcę pisać o rzeczach istotnych, o głębi i pięknie jakie odnajduje w życiu, o tym co mnie dotyka, wzrusza i porusza.

I tam zrodził się pomysł piosenki „Staję się sobą”. To bardzo intymne i kobiece wyznanie Sandry Marii o drodze, jaką przebyła by spotkać samą siebie w miłości i w zgodzie na to co widzi w lustrze, ale i akceptacji tego, co nie zawsze jej się w niej podobało.

Ten utwór to wyciągnięcie przyjacielskiej dłoni do samej siebie i każdej kobiety. To manifest kobiety, która odkrywa swoją moc. Nie wyobrażam sobie, by to wyznanie mogło powstać w języku innym niż ten, który ukształtował moje postrzeganie świata. – dodaje Sandra Maria Kwiatkowska. – Pragnę, by ta piosenka otwierała serca, by przysiadała na Waszym ramieniu niczym kolorowy motyl, symbol transformacji i otulała Wasze zmęczone ciała i dusze. Niech płynie z serca do serca.

W powstanie utworu i magicznego teledysku zaangażowanych było wiele cudownych ludzi. W tym muzycznym obrazku do pieśni, kobietami i dziewczęta (w bardzo różnym wieku) stworzono wielki i solidarny krąg, symbol energii żeńskiej i kobiecej jedności.

Wystąpiły w nim zwyczajne kobiety, takie jak ja i Ty, kobiety, które mają odwagę by każdego dnia stawiać na siebie, na drogę serca i bycie sobą. – przemawia do pań Sandra Maria.

Sandra Maria stwierdziłą, że ma wielkie szczęście i przywilej być otoczoną przez cudownych Polaków w Irlandii.

Tworzymy cudowne rzeczy razem.

Profil Sandry Marii znajdą państwo tutaj: letyourheartsinging, zaś Instagramowe opowieści pod tym linkiem: heartsingingsandra.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Sandrą Marią Kwiatkowską:

 

Ostatnim gościem Studia Dublin jest muzyk Maciej Sieczak, połowa duetu „Kozyrska x Sieczak”.

Maciej Sieczak mówił o długogrającym debiucie duetu „Nowe niebo”. Tkliwi dream – pop rockowcy, jak obiecali kilka tygodni temu na antenie Radia WNET, tak też dotrzymali słowa:

Dzisiaj 25 czerwca 2021 r. i tak jak obiecywaliśmy dziś ukazała się nasza debiutancka płyta „Nowe Niebo”. Na naszej stronie stronie kozyrskaxsieczak.pl można już kupić płytę i to nie tylko w wersji cyfrowej, ale i fizycznie. – cieszył się Maciej Sieczak.

Trzy singlowe rozgrzewacze (z czterech) przed premierą albumu były już słuchaczom Radia WNET doskonale znane. Dwa z nich „Powolność” i „Jestem” były naszymi częstograjami.

 

Grupa powstała w Gdańsku w 2018 roku. Przy mikrofonie, z piórem poetyckim w ręku i nucąca melodie Joanna Kozyrska – Sieczak oraz szczęśliwy gość „Studia Dublin” Maciej Sieczak. To on odpowieda za ostateczny lształ kompozycji, warstwę instrumentalną i produckję.

Na albumie duet (także w życiu prywatnym) umieścił 11 piosenek, które jak zgodnie twierdzą są znaczone cieniem ich inspiracji i przecięć wspólnych życiowych dróg i empirii.

„Nowe Niebo” to opowieść o poszukiwaniu prawdziwej twarzy w świecie pełnym ułudy (nagrania „Droga” i „Chwila”), pragnieniu szczęścia i spełnienia (przepiękny „Jestem”), a także o ocenie teraźniejszości przez pryzmat pandemii, która ludzkości dała możliwość przeanalizowania naszych celów, pragnień i prawdziwej jakośći życia (ergo wegetacji). Tam osobiście odbieram dwa finalne nagrania „Tui teraz” i „Wszystko”.

Podobnie jak pierwsza EPka zespołu, tak i długograj „Nowe Niebo” powstał w studiu Tall Pine Records pod dyrekcją i czułym uchem Łukasza Sieradzkiego. Album przeniesie nas klimatem do melodycznych i piosenkowych lat. 80. XX wieku. Kompozycje chaakteryzuje rozmach i dream popowy sznyt ze znakomitymi rockowymi zagrywkami i solówkami.

Od 6 lipca krążek będzie „Polskim albumem tygodnia Radia WNET”. Zachęcam do zakupu albumu: kozyrskaxsieczak.pl/noweniebo, a przynajmniej odsłuchu w churach dźwięków: kxs.lnk.to/noweniebo

Album jest bardzo różnorodny i na pewno nie znudzi słuchaczy. Jestem z niego bardzo zadowolony, ponieważ udało mi się przelać jako kompozytorowi całą gamę i atmosferę muzyki, którą nasiąknąłem przez ostatnie 15 lat. – powiedział Maciej Sieczak.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Maciejem Sieczakiem:

 

Współpraca: Katarzyna Sudak, Jakub Grabasz i Bogdan Feręc

 


Partner Radia WNET

      (C) Produkcja: Studio 37 Dublin Radia WNET – czerwiec 2021 roku

Studio Dublin na antenie Radia WNET od października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątek, zawsze po Poranku WNET ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Rakowski o nowym prezydencie Iranu: Wybór Ra’isiego mocno zaniepokoił Bliski Wschód

Jak mówi Paweł Rakowski: Ra’isi, człowiek odpowiedzialny za likwidację od 3 do 30 tysięcy opozycjonistów w 1988 roku. Jest uważany za radykała i orędownika władzy silnej ręki, konfrontacji z Zachodem.

Gościem czwartkowego „Kuriera w Samo Południe” jest dziennikarz, publicysta i ekspert ds. Bliskiego Wschodu, Paweł Rakowski. W rozmowie z Jaśminą Nowak dziennikarz dotyka tematu nowej prezydentury w Iranie oraz niskiej frekwencji w ostatnich wyborach:

Następnym prezydentem Islamskiej Republiki Iranu będzie Ebrahim Ra’isi. Wygrał zeszłotygodniowe wybory przy dość niskiej frekwencji, zaledwie 48% – komentuje Paweł Rakowski.

Ekspert zwraca uwagę, że poza niską frekwencją w czasie ostatnich wyborów prezydenckich oddano liczoną w milionach liczbę nieważnych głosów. Jak mówi Paweł Rakowski, za prezydenturą Ra’isiego opowiedziało się 63% Irańczyków:

Warto uwzględnić, że w trakcie tych wyborów oddano ponad 3 mln nieważnych głosów, a z głosujących 63% stwierdziło, że następnym prezydentem powinien być Ra’isi – zaznacza Paweł Rakowski.

Ponadto, publicysta przybliża kulisy polityczne i społeczne w jakich odbywały się irańskie wybory prezydenckie. Jak wskazuje rozmówca Jaśminy Rakowskiej, reżimowi zależało by przeprowadzić je jak najszybciej i uniknąć społecznych wystąpień:

Zdaniem obserwatorów te wybory były dość bezprecedensowe jeśli chodzi o Iran. Reżim jednoznacznie wskazywał kto ma być zwycięzcą. Reżimowi bardzo zależało na tym aby była tylko jedna tura, żeby szybko te wybory przeprowadzić i szybko skończyć. Zawsze istniało ryzyko wystąpień jak i innego wykazania niezadowolenia społecznego – mówi dziennikarz.

Co więcej, zdaniem Pawła Rakowskiego nowy prezydent Iranu niepokoi nie tylko przywódców państw w regionie. Jak stwierdza ekspert Ra’isi jest znany ze swoich ultrakonserwatywnych poglądów i potrzeby konfrontacji z Zachodem:

Jeśli chodzi o aspekt międzynarodowy to wybór Ra’isiego mocno zaniepokoił Bliski Wschód jak i też Zachód. Ra’isi, były prawnik, człowiek odpowiedzialny za likwidację od 3 do 30 tysięcy opozycjonistów w 1988 roku. Jest uważany za radykała i nieprzejednanego orędownika władzy silnej ręki, konfrontacji z Zachodem, ale też z innymi państwami Bliskiego Wschodu – tłumaczy Paweł Rakowski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

80. rocznica napaści Niemiec na ZSRR. Steinmeier: Zbrodnicza wojna inwazyjna nosiła mundur Wehrmachtu

„Kiedy zacznie się operacja „Barbarossa”, świat wstrzyma oddech z podziwu i nic nie powie”. 22 czerwca 1941 r. rozpoczęła się wojna niemiecko-sowiecka, zakończona wbrew słowom Hitlera klęską Niemiec.

Atak niemiecki był zaskoczeniem dla Moskwy, choć Stalin otrzymywał wcześniej raporty szpiegów wskazujące na groźbę inwazji ze strony państwa razem, z którym Sowieci dokonali rozbioru Polski. 3 mln Niemców oraz m.in. ćwierć miliona Włochów i 300 tys. Rumunów stanęło naprzeciw 2,5 mln znajdujących się w zachodnich Okręgach Wojskowych żołnierzy Armii Czerwonej. Siły Niemców i ich sojuszników dysponowały łącznie 3612 czołgami, 12 686 działami i moździerzami oraz 2937 samolotami. Armia Czerwona posiadała zaś 23 197 czołgów, z czego 13 981 w zachodnich Okręgach Wojskowych. Mimo przewagi w sprzęcie RKKA nie była przygotowana do obrony.

Do 9 lipca Wermacht zajął większość terenów, jakie Kraj Rad zagarnął w ramach paktu Ribbentrop-Mołotow. Dla niejednego mieszkańca tych ziem wyparcie przez Niemców Armii Czerwonej traktowane było w kategoriach wyzwolenia.  Jednak Berlin nie był zainteresowany odbudową niepodległych państw bałtyckich, ani likwidacją kołchozów. 4 lipca, pięć dni po zajęcia Lwowa, Niemcy dokonali mordu na 25 polskich profesorach. Barbarzyństwo związane z niemiecką agresją przypominał w swej mowie prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier:

Od pierwszego dnia niemiecka kampania była napędzana nienawiścią: antysemityzmem i antybolszewizmem, manią rasową przeciwko słowiańskim i azjatyckim narodom Związku Radzieckiego.

Niemiecki prezydent wygłosił przemówienie z okazji 80. rocznicy agresji Niemiec na ZSRR w Muzeum Niemiecko-Rosyjskim w Berlinie-Karlshorst. W miejscu, gdzie znajdowała się 8 maja 1945 r. kwatera główna Armii Czerwonej, Steinmeier stwierdził, że

Zbrodnicza wojna inwazyjna nosiła mundur Wehrmachtu. I nikt nie miał więcej ofiar do opłakiwania w tej wojnie niż narody ówczesnego Związku Radzieckiego.

Wystąpienie niemieckiej głowy państwa towarzyszyło otwarciu wystawy poświęconej radzieckim jeńcom wojennym. W czasie wojny do niemieckiej niewoli dostało się ok.  5,7 miliona żołnierzy Armii Czerwonej. Nie stosowano wobec nich konwencji genewskiej powołując się na fakt, że Związek Radziecki nie był jego stroną. W wyniku wyniszczającej pracy, głodu lub w bezpośrednich egzekucjach zginęło od 3,1 do 3,3 mln z nich. Część jeńców zdecydowała się na służbę walczących u boku Niemiec formacjach wojskowych lub w formacjach porządkowych służących m.in. w obozach koncentracyjnych.

Liczba ofiar niemieckiej inwazji na ZSRR szacowana jest na ok. 27 milionów, z czego 14 milionów to ludność cywilna.

A.P.

Mateusz Morawiecki przypomina o zbrodni w Palmirach: Zginęli, bo byli Polakami

20 i 21 czerwca 1940 r. miała miejsce egzekucja w podwarszawskich Palmirach, w której zginęło 358 polskich więźniów. O nazistowskiej zbrodni przypomniał m.in. premier Mateusz Morawiecki i IPN.

[related id=93223 side=right] W poniedziałkowy wieczór Mateusz Morawiecki opublikował na Facebooku wpis przypominający o niemieckiej zbrodni w Palmirach, którą określił mianem „świadectwa prawdy o bestialskich zbrodniach niemieckich w czasie II wojny światowej”. Premier zaznaczył, że zginęło wówczas 358 więźniów Pawiaka, a sama zbrodnia była największą jaka odbyła się w tych okolicach. Jak czytamy we wpisie premiera:

Zginęli, bo byli Polakami, elitą narodu polskiego, a więc elementami niebezpiecznymi dla Niemców, którzy w ten sposób realizowali swoje cele budowy „nowej Europy”. W niej nie było miejsca dla narodu polskiego. Polska elita miała być brutalnie eksterminowana, by nie móc podjąć roli przywódców w walce o byt narodowy – komentuje w mediach społecznościowych szef rządu.

Jak wspomina premier, wśród zamordowanych w Palmirach znaleźli się przedstawiciele polskiej elity intelektualnej. Zginęli wówczas m.in. marszałek Sejmu RP i działacz ludowy, Maciej Rataj, poseł i działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, Mieczysław Niedziałkowski oraz złoty medalista olimpijski z Los Angeles w biegu na 10 000 metrów, Janusz Kusociński.

W Palmirach po wojnie ekshumowano 1720 osób. Każdy z Nich miał swoją rodzinę, swoją piękną historię, swoje marzenia. I to wszystko, te historie i marzenia, zostały rozstrzelane przez Niemców w Palmirach –  podsumowuje we wpisie Mateusz Morawiecki.

Premier Mateusz Morawiecki nie był jednak jedynym, który w ostatnich dniach oddał symboliczny hołd ofiarom zbrodni w Palmirach. Jak czytamy we wpisie IPN na Twitterze, 21 czerwca wiceprezes instytutu dr Mateusz Szpytma złożył kwiaty na palmirskim Cmentarzu Wojennym. Ponadto, z inicjatywy wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego w Parlamencie otwarto specjalną pamiątkową wystawę „O zbrodni w Palmirach na nowo”.

Źródło: Facebook/media

N.N.

Zdaniem Pawłowicz Szwedzi powinni przed meczem oddać Polsce dobra zrabowane w XVII w. Szwedzkie media komentują

Krystyna Pawłowicz wypowiedziała się w sprawie nadchodzącego meczu Polska – Szwecja. Nawołuje Szwedów by przed rozgrywką zwrócili Polsce „zrabowany (…) ogrom naszego narodowego dziedzictwa”.

Dawna posłanka i obecna sędzia Trybunału Konstytucyjnego zabrała głos w sprawie zbliżającego meczu Polska-Szwecja na EURO 2020. W swoim wpisie w mediach społecznościowych Krystyna Pawłowicz apeluje o reparacje za spór polsko-szwedzki z XVII w.:

Szwedzi! Przed meczem ZWRÓĆCIE Polsce ZRABOWANY i wywożony flotyllami w czasie Potopu ogrom naszego narodowego dziedzictwa, pamiątki i skarby, które przetrzymujecie – pisze Krystyna Pawłowicz na Twitterze.

Odezwa Krystyny Pawłowicz spotkała się z szeroką reakcją medialną, nie tylko w Polsce. Mimo, że sędzia przekazała później, że wpis był jedynie żartem przed meczem, wypowiedź odnotowała już szwedzka prasa. Słowa byłej posłanki PiS zacytował szwedzki dziennik „Aftonbladet”. Przy okazji artykułu gazeta przytoczyła jeszcze inną wypowiedź Krystyny Pawłowicz na temat wydarzeń tzw. „Potopu szwedzkiego”. Jak cytuje Krystynę Pawłowicz „Aftonbladet”:

Rabowali Polskę jak dzika barbaria, jak Rosjanie i Niemcy – czytamy wypowiedz sędzi w szwedzkim dzienniku.

Zdaniem autorów tekstu, Krystyna Pawłowicz w związku z piłkarskim meczem domaga się zemsty:

Krystyna Pawłowicz, ultrakonserwatywna parlamentarzystka i sędzia Trybunału Konstytucyjnego, podniosła ton w rzadko spotykany sposób. Na Twitterze stwierdziła, że to coś więcej niż mecz piłki nożnej i domagała się zemsty – czytamy „Aftonbladet”.

Sędzia Trybunału Konstytucyjnego opublikowała na Twitterze kolejną wypowiedź, w której uściśliła, że poprzedni wpis dotyczący reparacji był jedynie żartem.

N.N.

Źródło: Twitter, „Aftonbladet”/media

Polska działaczka na Śląsku Opolskim, Franciszka Koraszewska / Fundacja „Dla Dziedzictwa”, „Śląski Kurier WNET” 84/2021

Zasługuje na pomnik w Opolu. Prowadziła walkę o „duszę ludu polskiego” na historycznym Górnym Śląsku i w niemieckim Opolu. Urzędnicy pruscy mówili o niej: „Podobno jeszcze gorsza niż jej mąż”.

Wulkan energii, tytan pracy, filar „Gazety Opolskiej”. Franciszka Koraszewska z Czoków (1868–1947)

Franciszka Koraszewska jest jedną z tych kobiet, które zasługują na pomnik w Opolu. Była odważna, pomysłowa i piekielnie pracowita, obdarzona niezwykłą energią, silnym charakterem i odpornością na niedogodności materialne. Prowadziła walkę o „duszę ludu polskiego” na historycznym Górnym Śląsku i w niemieckim Opolu. Urzędnicy pruscy mówili o niej: „Die soll ja noch schlimmer als ihr Man sein” (Podobno jest jeszcze gorsza niż jej mąż).

Franciszka urodziła się 25 marca 1868 r. w Katowicach w rodzinie górniczej. Była jedną z trzech córek Józefa Czoka i Emilii z Bugdałów. W domu rodzinnym mówiła po polsku, a niemieckiego nauczyła się w szkole. Po ukończeniu szkoły ludowej i kursów robót ręcznych pracowała w Katowicach, Ząbkowicach, Lipsku i w okolicach Hamburga. Mimo chęci do nauki i szczególnego zamiłowania do nauk przyrodniczych, ze względów materialnych nie mogła dalej się kształcić.

Miłość do Polski i Bronisława

Miała talent do robótek ręcznych. Wyszywała, haftowała, pięknie dziergała na drutach i szydełkiem. Zebrane oszczędności i zaciągnięte pożyczki umożliwiły jej przejęcie ok. 1897 r. pracowni robótek ręcznych w Opolu. Nabyła sklep w Opolu i z tym miastem związała swój los. Z czasem sprowadziła tam swoich rodziców i młodszą siostrę. Klienci cenili ją za rzetelność i uprzejmość, a kobiety wprost przepadały za haftowanymi przez nią „zapaskami”.

Na szyldzie jej sklepu widniało zniekształcone w pisowni nazwisko „Czock”. Uwagę na błąd zwrócił jej Bronisław Koraszewski (1864–1924), wydawca „Gazety Opolskiej”. Zawzięta i pracowita Franciszka odszukała metrykę urodzenia jej ojca, przekonała się, że widnieje na niej nazwisko „Czok” i… szybko zmieniła szyld sklepu, wracając do polskiej pisowni swojego nazwiska.

Zaczęła odkrywać na nowo swoje korzenie, a pierwszą polską książką, którą nabyła, była Botanika na przechadzce autorstwa Mari Arct-Golczewskiej (1872–1913), znanej podróżniczki i tłumaczki, córki wydawcy Michała Arcta.

Franciszka powoli wsiąkła w polskie środowisko w Opolu. W 1901 r. wyszła za mąż za Bronisława Koraszewskiego, wybitnego działacza polskiego, którego śmiało można uznać za jedną z najciekawszych postaci Śląska – dumnego wydawcę „Gazety Opolskiej” i założyciela (1891) Towarzystwa Polsko-Katolickiego w Opolu i Banku Ludowego w Opolu (1897). Ślub odbył się we wtorek 23 kwietnia 1901 r. w Opolu. Był ważnym wydarzeniem kulturalnym i intelektualnym w mieście. Ceremonię zaślubin odprawiono w opolskiej katedrze. Odbyła się według staropolskiego zwyczaju. Na weselu – ze względu na zły stan zdrowia ojca panny młodej uczta weselna odbyła się w wąskim gronie 80 osób – zbierano datki na pomoc naukową dla Polaków. Panna młoda otrzymała też gromkie brawa za wykonanie pieśni, której refren brzmiał „Więc nad brzegiem sinej Odry fal witaj, witaj śląska niwo, ukróć smutek i tęsknoty żal”. Na weselu obecni byli m.in. Aleksander Lewandowski, Adam Napieralski, Jakub Kania, Wojciech Liguda, Karol Maćkowski, a telegramy z życzeniami wysłało ok. 300 osób. Relację ze ślubu Koraszewskich, na specjalne życzenie czytelników, zamieszczono w 34 numerze „Gazety Opolskiej”, która ukazała się drukiem w piątek 26 kwietnia 1901 r.

Małżonkowie zamieszkali najpierw na Ostrówku, a potem przy ul. Odrzańskiej 6, gdzie nabyli kamienicę, w której również mieściła się drukarnia i redakcja legendarnej „Gazety Opolskiej”.

Filar „Gazety Opolskiej”

Franciszka Koraszewska wspólnie z mężem wydawała „Gazetę Opolską”, prowadząc m.in. administrację redakcji. Założyła też księgarnię polską. Sprowadzała do Opola polskie książki, co nie było wcale proste. W 1908 r. zamówiła do księgarni „Gazety Opolskiej” w Opolu książki polskie z księgarni lwowskiej Altenberga.

Urzędnicy celni zatrzymali je w Mysłowicach. Komisarz graniczny Mädler wskazał na mnóstwo książek tzw. niebezpiecznych i kazał je odesłać prokuratorowi do Opola, aby ten przykładnie i surowo ukarał księgarza za zdradę stanu. Prokuratura wynajęła kilkunastu tłumaczy do przekładu „zaaresztowanych” książek na język niemiecki.

Z olbrzymiego materiału dowodowego okazało się, że „zbrodniczą” treść mają dwie książki, w których prokuratura dopatrzyła się przekroczenia § 230 ustawy karnej. Były to: Dla drogich dzieci autorstwa Stanisława Bełzy, a także Wesele Stanisława Wyspiańskiego. Obie publikacje skonfiskowano, a pozostałe oddano Koraszewskim. Od razu też wszczęto postępowanie sądowe przeciwko Bronisławowi Koraszewskiemu. Wydawca wygrał w sądzie, twierdząc, że zamówił od wydawcy wszystkie nowe publikacje i nie mógł wiedzieć, jakie tytuły ten mu wyśle. Wyrok nr 154/0812 zapadł 21 maja 1909 r. i na jego mocy „zbrodnicze” książki polskie przeznaczono do zniszczenia. Tak oto dramat Wyspiańskiego, uważany za jedno z najważniejszych dzieł epoki Młodej Polski, został uznany za „zagrażający bezpieczeństwu państwa pruskiego”.

Redaktorka „Der Weisse Adler”

Koraszewska budziła zaufanie. Miała wyjątkową cechę zjednywania sobie ludzi. W grudniu 1918 r. była delegatką powiatu opolskiego do Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu. W wyborach komunalnych 1919 r. startowała do Rady Miasta Opola z listy polskiej. Wybory okazały się wielką manifestacją polskości. Około 75 proc. wszystkich wybranych radnych na Górnym Śląsku było Polakami. W powiecie opolskim na 130 gmin w 80 większość zdobyli polscy kandydaci, a w znacznej części miały one wyłącznie polskie listy. Inaczej było w niemieckim Opolu, gdzie większość głosów przypadła Niemcom. Franciszka Koraszewska mandatu radnej nie zdobyła, bo z listy polskiej do Rady Miasta Opola dostali się jedynie dr prawa Franciszek Lerch, Michał Duda i Fryderyk Lipiński. 13 marca 1922 r. zajęła jednak miejsce Michała Dudy.

W 1919 r. zainicjowała wydawanie przez „Gazetę Opolską” czasopisma „Der Weisse Adler” w języku niemieckim, skierowanego do Górnoślązaków, którzy ulegli częściowej germanizacji. 5 czerwca 1920 r. objęła oficjalnie redakcję tego tygodnika. W założonej przez siebie gazecie prostowała fałszywe informacje z gazet niemieckich.

W 1921 r. bardzo aktywnie włączyła się w propolską agitację w okresie plebiscytu górnośląskiego. Była członkiem Polskiej Organizacji Woskowej i Komisji Mieszanej przy Komisji Międzysojuszniczej, która swoją siedzibę miała w Opolu. W 1920 i 1921 r. przeżyła napaść bojówek niemieckich na redakcję „Gazety Opolskiej”.

Działaczka społeczna

Franciszka Koraszewska aktywnie działała w towarzystwach kobiecych, kółkach śpiewaczych i teatrze amatorskim. Miała zmysł społeczny. Nie stroniła od aktywności politycznej i m.in. w 1904 r. na pierwszym wiecu kobiet w Bytomiu wygłosiła referat o niemczeniu polskich dzieci.

W styczniu 1920 r. została przewodniczącą Towarzystwa Polek w Opolu i wiceprzewodniczącą tej organizacji na powiat opolski. W gronie działaczek były m.in.: M. Krausowa, K. Kuleszowa, W. Spychalska, S. Michałowska, S. Kurpierzowa, M. Banasiowa, Z. Buhlowa i córka Koraszewskich – Aniela, która prowadziła sekretariat Towarzystwa.

Przeprowadzka do Katowic

W 1923 r. rodzina Koraszewskich przeniosła się do Katowic, które po podziale historycznego Górnego Śląska znalazły się w państwie polskim. Po śmierci męża w 1924 r. pracowała jako nauczycielka w Chorzowie i Łagiewnikach. Utrzymywała kontakty z polskimi organizacjami na Śląsku Opolskim. II wojnę światową spędziła w Warszawie, a po jej zakończeniu wróciła do Katowic. Była członkiem Związku Weteranów Powstań Śląskich i Komisji Opiniodawczej przy Polskim Związku Zachodnim. Odznaczono ją: Krzyżem Niepodległości, Medalem Niepodległości, Gwiazdą Górnośląską i Srebrnym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury. Ta wybitna Polka zmarła 8 grudnia 1947 r. Pochowana jest na cmentarzu w Katowicach. Niestety jej grobu nie udało się zlokalizować…

Fundacja Dla Dziedzictwa

Artykuł Fundacji „Dla Dziedzictwa” pt. „Wulkan energii, tytan pracy, filar »Gazety Opolskiej«” znajduje się na s. 12 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 84/2021.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Fundacji „Dla Dziedzictwa” pt. „Wulkan energii, tytan pracy, filar »Gazety Opolskiej«” na s. 12 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 84/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego