Prokuratura IPN zadecydowała, że Akcja „Wisła” nie była zbrodnią wymierzoną w naród ukraiński. Komentarz prezesa IPN

Dr Karol Nawrocki / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Były to działania niesuwerennego państwa komunistycznego, uwzględniając zagrożenie płynące z mieszkańców konkretnego regionu Polski.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 Ja tego uzasadnienia nie oceniam pod względem prokuratorskim i prawnym. Dla mnie to dowód na niezależność prokuratury IPN – mówi Prezes IPN.

Posłuchaj także:

Waldemar Buda: Sejm to nie Netflix. Problemów Polaków nie rozwiążę się heheszkami z ław sejmowych

Czesław Bielecki: człowiek niemający pracy czuje się niepotrzebny i poniżony

Znaki harmonii

„To jest pytanie, czy polityka w Polsce to jest praca (…), czy polityka polega na tym, że to są płyty tektoniczne, które nasuwają się na siebie” – mówi Czesław Bielecki, architekt i publicysta.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Dr Paweł Rojek: czy życie w harmonii jest dziś jeszcze możliwe?

12% naszych współobywateli zasadniczo nienawidzi Polski. Chcą, żeby Polski w Polsce nie było. Ze wszystkich sił!

W kontekście wydarzeń opisanych w VI tomie „Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka, „Potop i ogień”, Krzysztof Skowroński i prof. Andrzej Nowak rozmawiają o relacjach między władzą a społeczeństwem.

Andrzej Nowak, Krzysztof Skowroński

Czy rzeczywistość obroni się przed nierzeczywistością?

Potop zatopił Rzeczpospolitą, choć jeszcze nie w pełni, bo była mocarstwem europejskim. Ale to właśnie Szwedzi dokonali największego w historii Polski dzieła zniszczenia.

Nie sami Szwedzi. Myślę, że określenie ‘potop szwedzki’ jest mylące. Wynika troszkę z tego, że Henryk Sienkiewicz, autor najwspanialszej i bardzo bliskiej rzeczywistości historycznej wizji tych wydarzeń, pisał, pamiętajmy, pod cenzurą rosyjską. Dlatego jest tam mowa o podchodzeniu przez Kmicica jakiś tajemniczych rejonów. Pojawia się jakieś nazwisko, choć nie bardzo wiadomo, co ono znaczy.

Ale zanim był potop szwedzki, nastąpił potop moskiewski, rosyjski, który zajął ponad połowę terytorium Rzeczpospolitej.

I wtedy właśnie dołączyli się Szwedzi, którzy nie chcieli dopuścić, ażeby Moskwa zajęła całe wybrzeże Bałtyku należące do Rzeczpospolitej. A ich akcja rozwinęła się wskutek, powiedziałbym, słabości okazywanej przez część elit politycznych Rzeczpospolitej, które tak nienawidziły własnego króla i własnej władzy politycznej, czyli Jana Kazimierza, że gotowe były natychmiast poddać się Szwedom. I w ten sposób Karol Gustaw jak w masło wchodził w Rzeczpospolitą latem 1655 roku, zajął drugą połowę Rzeczpospolitej i z całego państwa został maleńki kawałek ziemi między Lwowem i Zamościem, Miasto Gdańsk i Jasna Góra.

To były jedyne miejsca niezajęte przez obce wojska okupacyjne w końcu 1655 roku – z miliona kilometrów kwadratowych, bo tyle mniej więcej powierzchni liczyła Rzeczpospolita, czyli trzy razy więcej niż obecnie. Zostało może kilka tysięcy kilometrów kwadratowych.

I to jest jedna bardzo smutna obserwacja o kryzysie elit, którego najbardziej haniebny przykład ujawnił się w Wielkopolsce, gdzie wojewodowie tamtejsi z entuzjazmem skapitulowali bez walki przed wkraczającymi, słabszymi oddziałami szwedzkimi, co było bezprecedensowym przejawem hańby. Kapitulacja bez nawet próby walki z jakimiś obdartusami z północy była niewątpliwie zjawiskiem, które nie miało wcześniej miejsca.

Ale potem – i to jest drugi aspekt spojrzenia na potop – potem duża część tej samej szlachty, która kapitulowała haniebnie w 1655 roku przed Szwedami, przed Moskalami – przecież dziesiątki tysięcy szlachty zaprzysięgły wierność carowi moskiewskiemu w 1654, 1655 roku – ci sami ludzie chwycili za broń, zmobilizowani przez przykład właśnie Lwowa, Jasnej Góry, Gdańska oraz Tatarów, którzy byli wtedy naszymi jedynymi sojusznikami.

I ten drugi aspekt cudu, jakim było zwycięstwo, można powiedzieć: pierwszego polskiego powstania, powstania polsko-litewskiego, powstania narodowego w obronie niepodległości, jest drugą stroną tej tragicznej historii potopu szwedzko-moskiewsko-brandenburskiego, bo Brandenburgia potem włączyła się do tej niszczącej działalności, Siedmiogród, razem ze zdrajcami wewnętrznymi, z Bogusławem Radziwiłłem.

Przypomnijmy, że te siły – bez Moskwy, która chciała połowy Rzeczpospolitej dla siebie, nie dzieląc się ze Szwedami i na szczęście nie weszła do tego układu – ale wszyscy pozostali wymienieni przeze mnie podpisali układ zbiorowy, który niestety jest przykładem pierwszego uderzenia w podstawę niepodległości Rzeczpospolitej jeszcze ponad sto lat przed pierwszym dokonanym skutecznie rozbiorem. Był to traktat z Radnot w Siedmiogrodzie, bo tam została podpisana umowa mająca zniszczyć państwo polsko-litewskie. Jednak obywatelom Rzeczpospolitej jeszcze udało się w latach 1656–1658 obronić.

A współczesne elity polityczne zebrały się przy ulicy Wiejskiej. Sejm dziesiątej kadencji zaczął swoje obrady. I jak Pan to widzi?

Takie elity zasiadają w Sejmie, jakie wybraliśmy. To niezwykle banalna uwaga, ale od niej trzeba zacząć. Nie można się obrażać na rzeczywistość, którą tworzymy naszymi wyborami.

Być może nie wszyscy w pełni mieli świadomość, kogo wybierają, ale wynikało to z olbrzymiej nierównowagi medialnej, która istniała nadal po roku 2015. Nierównowagi sprowadzającej się do tego, że najpotężniejsze kanały informacyjne, takie jak telewizje prywatne, które miały większość rynku, cała prasa lokalna, aż do zeszłego roku znajdowały się w rękach opozycji, z dumą nazywającej się totalną i totalnie zafałszowującej rzeczywistość, tak jakbyśmy żyli w kraju gorszym – wielokrotnie powtarzały się przecież takie nagłówki i strony tytułowe w „Newsweeku”, takie opinie w TVN-ie – w kraju znacznie gorszym niż Polska pod rządami Stalina.

Do teraz zresztą wracają te porównania, w sytuacji, kiedy ta nierównowaga medialna będzie prawdopodobnie jeszcze bardziej drastyczna, o czym mówi się wyraźnie ze strony tej już utworzonej koalicji, która chce rządzić Polską: że taka alternatywa, jaką była przez ostatnie 8 lat telewizja publiczna, która odgrywała – może niezgrabnie, może niezdarnie, ale jednak rolę kanału, w którym można było zobaczyć inną rzeczywistość niż ta, którą kreowały stacje nadawcze dominujące wcześniej, właściwie niemal w stu procentach, na rynku medialnym w Polsce – że ta właśnie alternatywa będzie zlikwidowana.

No i pytanie, czy rzeczywistość obroni się przed nierzeczywistością? To znaczy: czy obywatele zobaczą, czy ponownie będą mogli przekonać się, jak rządzi Donald Tusk i jego akolici, bo przecież widać, że to jest ta sama ekipa, te same twarze – zacięte, pełne nienawiści…

Czy obywatele zobaczą, czy nie zobaczą; czy zasłoni im skutecznie oczy ten obraz medialny, w którym będą wiwaty na cześć prezesa naszego klubu, znacznie bardziej skuteczne niż wiwaty, które rozlegały na cześć prezesa alternatywnego klubu PiS? Rzeczywiście czasem śmieszne, czasem groteskowe, ale zawsze, zawsze wyśmiewane przez potężniejsze media drugiej strony – a teraz tych mediów drugiej strony, czyli opozycji, ma nie być.

Będzie oczywiście Radio Wnet, będzie Telewizja Republika, razem mające dostęp do kilku procent rynku, ale ten obraz, ewentualnie przedstawiający coś innego na temat sposobu rządzenia, niż chcą rządzący, niekoniecznie będzie skuteczny. Ale może sama rzeczywistość przekona obywateli co do tego, że ich wybór nie był najszczęśliwszy. Poczynając od spraw materialnych, bytowych, tych najbardziej obchodzących większość ludzi, aż po sprawy, które nazywamy imponderabiliami, to znaczy sprawy dotyczące polskiej niepodległości.

Wielkie wrażenie zrobiło na mnie badanie, którego wyniki zostały ogłoszone przez, jeżeli dobrze pamiętam, Instytut Psychologii Polskiej Akademii Nauk, dotyczące identyfikacji obywateli współczesnej Polski z Polską.

To badanie wyodrębniło grupę 12% naszych współobywateli, którzy zasadniczo nienawidzą Polski. Chcą, żeby Polski w Polsce nie było. Ze wszystkich sił. To jest niezwykłe zjawisko. Myślę, że to jest twardy elektorat przynajmniej części właśnie tworzącej się koalicji.

I on odbiera rzeczywistość zgodnie z jej konturami, to znaczy chce, żeby Polska była podległa, żeby straciła jakąkolwiek suwerenność, żeby zlikwidować jej kulturalną tożsamość, żeby nie było w telewizji Dziadów Adama Mickiewicza, żeby nie było w szkole nauczania polskiej historii. To jest duży elektorat.

Pytanie, co z resztą? Co z 28% społeczeństwa, które jest tam określone jako taka bierna masa „tutejszych”, którzy żyją z dnia na dzień i którzy raczej nie są zainteresowani polityką? Czy dotrą do nich złe skutki nieudolnego administrowania państwem, jakie pamiętamy z lat 2007–2015? I czy wreszcie zmobilizuje się ta pozostała grupa, zarówno tak zwanych otwartych, proeuropejskich demokratów, jak i dwie grupy bardziej konserwatywne? To jest pytanie, od odpowiedzi na które zależy to, czy Polska będzie mogła jeszcze zmienić swój rząd.

Wrócę na koniec do mediów. Radio Wnet nie jest od wiwatów, tylko od tego, żeby rzetelnie informować o tym, co się dzieje w Polsce i na świecie. Obserwując rzeczywistość i przewidując przyszłość, uznaliśmy, że społecznościowe wsparcie, finansowanie tego, co robimy, jest zasadne. Radio WNET jest na Patronite.pl/radiownet. I mówimy: w cenie jednej kajzerki dziennie jest najniższe wsparcie. Można zostać marynarzem i można powiedzieć: tak, chcemy takiego radia, które potrafi żeglować i pod, i nad wodą, po morzach i po oceanach. I też jeździć po Polsce i opowiadać o tym, co w tej Polsce się dzieje.

Metafora jest piękna. Przypomina mi się taki kawał z dawnych czasów: A teraz, panowie, nurkujemy! To rozmowa w piekle tych, którzy mają przerwę, prawda? Wydaje im się, że mogą pooddychać świeżym powietrzem. Ale przychodzi strażnik i mówi, że trzeba zanurkować.

Teraz jest taki czas, że trzeba zanurkować. I dobrze jest mieć łódź podwodną, w której możemy oddychać, w której możemy przetrwać. Tyle tylko, że chodzi o to, żebyśmy się ostatecznie mogli wynurzyć i zacumować przy stałym lądzie, na którym będziemy spotykali się swobodnie z innymi naszymi obywatelami.

Więc myślę, że doskonale, że jest takie narzędzie jak Wnet, obywatelskie narzędzie kontaktu z rzeczywistością. Ale pamiętajmy, że naszym zadaniem nie jest pozostanie w zanurzeniu, tylko praca nad tym, walka o to – wszystko jedno, jaką metaforę tutaj rozwiniemy – żeby wszyscy mogli oddychać czystym, świeżym powietrzem dostępu do rzetelnych, prawdziwych informacji.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Czy rzeczywistość obroni się przed nierzeczywistością?” znajduje się na s. 2, 6i 7 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023.

 


  • /Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Czy rzeczywistość obroni się przed nierzeczywistością?” na s. 6–7 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023

Targowica też miała demokratyczną większość. Wszystkie rozbiory były przegłosowane demokratycznie przez polski parlament

Fot. CC0, pxhere.com

Pan doktor i panie Mila, Zofia i Helena są realnymi postaciami. Nigdy nie uwierzą, że mogli działać na niekorzyść Polski. Wykazali się wielką motywacją, o czym świadczy frekwencja i wynik wyborów.

Jan Martini

Pani Mila, instruktorka jogi, z Warszawy jeździła głosować do Milanówka. Uprzednio dowiedziała się w Polsacie, jak załatwić zaświadczenie uprawniające do głosowania poza miejscem zamieszkania. Rzeczywiście procedura była bardzo prosta i zaświadczenie można było otrzymać w 5 minut. Pani Mila nie zastanawiała się, ile kosztowało powołanie zespołu matematyków i statystyków opracowujących algorytmy w celu „optymalizacji wykorzystania potencjału elektoratu”, czy i w jakiej ambasadzie ów zespół pracował.

Nie wiedziała także, że ludzie z Poznania jeździli głosować do Gniezna. Pani Mila wiedziała natomiast, że trzeba walczyć ze złem – jak Jurek Owsiak, bo PiS to zło, które odbiera nam wolność i łamie konstytucję. Na czym polegało konkretnie owo łamanie konstytucji, nikt nie wie, ale unijni eksperci to potwierdzili.

Pani Mila sądzi, że Donald Tusk trochę przesadził, mówiąc, że PiS to seryjni mordercy, ale słyszała, że umierały kobiety pozbawione możliwości legalnej i bezpiecznej aborcji. Poza tym przez PiS nie dostaliśmy miliardów od Unii.

Lekarz z poznańskiej przychodni jest zwolennikiem federalizacji Europy, bo w tym kraju nic nie działa – ani służba zdrowia, ani sądownictwo. Jest on miłośnikiem przyrody i uważa, że jak Unia obejmie polskie lasy, to będą one bezpieczniejsze, bo znani z pazerności polscy leśnicy widzą w lesie jedynie deski i nie dbają o bioróżnorodność, a bioróżnorodność jest bardzo ważna.

Pani Zofia, emerytowana nauczycielka ze Śląska, jeszcze w czasach transformacji Balcerowicza uważała, że lepiej byłoby, gdyby Deutsche Bahn wykupił polskie koleje. Wtedy pociągi kursowałyby punktualnie, a klozety byłyby czyste. Miała ona duże uznanie dla nawróconych komunistów, Kwaśniewskiego i Millera, że potrafili odrzucić swoje dotychczasowe przekonania i wprowadzili Polskę do Europy. Pani Zofia bynajmniej nie sympatyzowała z komunistami – wręcz przeciwnie. Jej rodzice przeszli Golgotę Wschodu i cały szlak Andersa, a ojciec był molestowany przez SB jeszcze w latach siedemdziesiątych.

Dziś pani Zofia wyznaje wartości europejskie, uważa się za liberałkę, ale jako osoba tolerancyjna szanuje też inne poglądy. Do niedawna obawiała się, że PiS wyprowadzi Polskę z Unii, a lepiej trzymać z Niemcami, niż z kacapami.

Z racji wieku nauczycielka-emerytka powinna pamiętać, że kanclerz Helmut Schmidt z zachodniego i demokratycznego kraju wysłał depeszę z gratulacjami do gen. Jaruzelskiego za sprawne spacyfikowanie Solidarności w czasie stanu wojennego. Jednak pani Zofia nie zauważyła, że wszyscy kanclerze Niemiec współpracowali z Rosją, a współpraca ta zawsze miała ostrze antypolskie.

Na zjeździe ziomkostw we wrześniu 2003 roku kanclerz Gerhard Schroeder powiedział: „Nie drażnijcie ofiary, która sama pcha się w nasze ręce, zawierzcie mojej metodzie. Ja wam dostarczę wschodnie landy w taki sposób, że ich dzisiejsi administratorzy, Polacy, będą wam jeszcze wdzięczni za to, że wreszcie zostali Europejczykami”. Ten cytat wywołuje niedowierzanie, ale jest prawdziwy.

W tym czasie ze strony niemieckiej powtarzały się żądania, by Polacy zapłacili za mienie niemieckie pozostawione we wschodnich landach. Aktywna medialnie była Erika Steinbach, szefowa „związku wypędzonych”. Po tej mowie Steinbach zniknęła, podobnie jak żądania rekompensaty. Przestano drażnić Polaków. Można przypuszczać, że „metoda” polegała na współpracy z Rosją i budowie „wspólnej przestrzeni gospodarczej od Lizbony po Władywostok”, czyli Euroazji, gdzie nie ma miejsca na podmiotową Polskę.

Inny zestaw poglądów wyznaje pani Helena – osoba głęboko wierząca i niegdyś bardzo zaangażowana patriotycznie. Dość szybko rozczarowała się do PiS-u, bo znacznie więcej oczekiwała od polskiego rządu. Dziś szczególnie krytycznie ocenia działania pisowców w czasie pandemii, kiedy zamknęli kościoły i to symbolicznie – tuż przed świętem Zwiastowania. Zapanował wówczas reżim autorytarny i terror pandemiczny. Zmuszano ludzi do szczepień, a rządzący do dziś nie zostali rozliczeni za czas pandemii.

Pani Helena uważa, że socjal dla Ukraińców spowodował inflację, a PiS jest równie zły jak PO. „Panów Kaczyńskiego i Tuska należy wysłać na emeryturę, bo już przez lata duopolu dostatecznie skłócili naród i dalej tkwimy w minionym systemie, który ma się dobrze, a duch Kiszczaka patronuje mu przez ponad 30 lat. PiS jest partią socjalistyczną, a nie konserwatywną, co widać po jej działaniu. Prawicowi socjaliści z PiS-u to jest środowisko pełne hipokryzji, instrumentalnie traktujące katolików. Pisowcy dbają tylko o interesy partyjne, a nie polskie, trzymają się władzy, ale jak nie potrafią rządzić, to powinni ustąpić i dać szansę na rządzenie innym. Dlatego w ostatnich wyborach dostali czerwoną kartkę od katolików”. (Czyżby katolicy na złość Kaczyńskiemu „odmrozili sobie uszy”?). (…)

Pan doktor i panie Mila, Zofia i Helena są realnie istniejącymi postaciami. Wszyscy ci ludzie nigdy nie uwierzą, że mogli przyłożyć rękę do likwidacji państwowości polskiej. Każdy z nas w swoim otoczeniu spotyka ludzi o podobnych zestawach poglądów, a ludzie ci wykazali się wielką motywacją, o czym świadczy frekwencja i wynik wyborów.

Targowica też miała demokratyczną większość. Wszystkie rozbiory, łącznie z tym likwidującym państwo, były przegłosowane demokratycznie przez polski parlament, choć, aby usprawnić procedury, na zapleczu czekali rosyjscy żołnierze.

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Polska ośmiu gwiazdekznajduje się na s. 2 i 13 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023.

 


  • /Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Polska ośmiu gwiazdek” na s. 13 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023

„Kronika Paryska” Piotra Witta: Marszałek Ferdynand Foch – mały człowieczek, pełen szaleńczych idei

Publicysta przybliża postać wybitnego francuskiego wojskowego Marszałka Ferdynanda Focha.

Wysłuchaj całej rozmowy!

Witając Marszałka we Francji, Józef Piłsudski odpiął od swojego munduru najwyższe polskie odznaczenie wojskowe i przypiął go francuzowi mówiąc: Ten order Virtuti Militari nosiłem na własnej piersi podczas wojny z bolszewikami.

Zobacz także:

Radio Wnet patronem konferencji „Znaki harmonii”

Trwają starania o rehabilitację działacza opozycyjnej Armii Wolnej Europy. Komentuje Maciej Krzyżanowski

Źródło: succo / Pixabay.com

„Proces, który powinien zakończyć się na jednej rozprawie, trwa już 3,5 roku”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

„Las stawał się coraz rzadszy, ale drzewa wciąż głosowały na siekierę – bo miała drewniany trzonek”. Powiewa grozą

Fot. CC0, pxhere.com

Teraz następcy zrobią z poprzednikami to, co poprzednicy powinni byli zrobić z nimi. Ale wtedy następcy nie zostaliby następcami. Nie groziłyby nam plagi wymienione w pytaniach referendalnych.

Adam Gniewecki

A mieliśmy złoty róg i mieliśmy czapkę z piór…

Polacy zdecydowali o dalszym losie swej ojczyzny, a skutki decyzji, m.in. polityczne, gospodarcze i ekonomiczne, mogą być nieodwracalne. Nie sposób i nawet nie wypada nie odnieść się do odzwierciedlającego stan umysłów wyniku głosowania, który uważam za lokalny rezultat globalnej manipulacji. Wdrożenie w wymiarze krajowym jej zasad i mechanizmów.

Poza tym manipulacja na skalę choćby europejską musi dotyczyć jeśli nie całego kontynentu, to przynajmniej wszystkich krajów UE. Zatem europejskie siły manipulacyjne musiały dopomóc w zwycięstwie tych, którzy zapewnią dołączenie Polski do „głównego nurtu postępu” i sprawią, że nasz kraj nie będzie stał na przeszkodzie dobrosąsiedzkiej współpracy RFN i ZSRR. W tym celu wykorzystano wszystkie wewnętrzne oraz międzynarodowe, te zachodnie i te wschodnie, ośrodki manipulacyjnych matactw.

Agenci wpływu i bratniej pomocy ze strony obu życzliwych sąsiadów od dawna już dbali, by rzesza naszych pożytecznych idiotów rosła w liczbę, siłę i bezmyślność.

Zakwitła „pedagogika wstydu”, czyli wpajanie Polakom wstydu – że są Polakami; winy – za dokonane na nich zbrodnie i łajdactwa; pogardy – dla samych siebie i gorszości – w porównaniu z innymi, lepszymi narodami. „Polskość to nienormalność”, „wstyd mówić po Polsku”, „większość mojego narodu jest beznadziejnie głupia” itp., itd., a przecież „światła europejska partia” może powyciągać wam słomę z butów i wprowadzić na salony.

Czy bezkarnemu praniu mózgów można przedstawić rzeczowe argumenty i szczodrą politykę socjalną? Jak widać, nie. I to nie pierwszy raz. Ktoś powiedział: „Las stawał się coraz rzadszy, ale drzewa wciąż głosowały na siekierę – bo miała drewniany trzonek”.

Powiewa grozą. Czy można było tego uniknąć? A czy można było zbudować gmach IV RP na zaminowanym kretowisku zamiast na solidnej opoce?

Czy rozminowano i oczyszczono teren, żeby budować spokojnie, pewnie i trwale? Czy przeprowadzono deratyzację? Czy zastosowano środki prewencji przed sabotażem? Czy wykazywano nieustępliwość i konsekwencję w działaniach? Czy zadbano o skierowaną do wszystkich grup społecznych i wiekowych, rozprzestrzenianą różnymi drogami, rzetelną informację? Słowem, czy spełniono kardynalne zasady tego rodzaju budownictwa? Wierzyć się nie chce, ale nie!

Teraz następcy zrobią z poprzednikami to, co poprzednicy powinni byli zrobić z nimi. Ale wtedy następcy nie zostaliby następcami. Nie groziłyby nam plagi wymienione w pytaniach referendalnych.

A ja, stojąc na balkonie Radia WNET, nie widziałbym wyłaniającego się zza – wkrótce może granicznej – rzeki Wisły widma przyszłości, już gotowanej nam przez podstarzałego mistrza akrobacji, który wciąż potrafi kłaniać się na Zachód, nie wypinając się na Wschód.

O! Na horyzoncie coś majaczy, tupie i rośnie w oczach. Odsiecz? Nie, to tęsknie wyczekiwani goście z Afryki, Bliskiego oraz Dalekiego Wschodu i stamtąd, gdzie akurat zamarzyła się wyprawa do Europy – w jedną stronę.

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „A mieliśmy złoty róg i mieliśmy czapkę z piór” znajduje się na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „A mieliśmy złoty róg i mieliśmy czapkę z piór” na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023

„Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą – daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami.”

Stanisław Kaczor-Batowski Atak husarii pod Chocimiem | Fot. domena pubiczna, Wikipedia

Po latach, zaraz po ogłoszeniu wyników ostatnich wyborów parlamentarnych właśnie ta myśl Cypriana Kamila Norwida z całą mocą swojego przekazu powróciła do mnie. Nagle też stała się w pełni zrozumiała.

Aleksandra Tabaczyńska

Na własne życzenie

„Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą – daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami.”

Karteczka z powyższym cytatem autorstwa Cypriana Kamila Norwida zawsze leżała na biurku u mojej babci, Aleksandry Smoczkiewiczowej. Jako mała dziewczynka całymi latami czytałam sobie te słowa. Najpierw sylabizowałam, potem już płynnie, a dziś mam je wciąż w pamięci. Przedwojenne, z litego drewna biurko było bardzo duże. Należało do mojego dziadka Mariana Smoczkiewicza, adwokata. Jakimś cudem przetrwało wojnę i jest w rodzinie do dziś.

Niestety jego właściciel zginął. Został aresztowany i zamordowany przez Niemców już w 1939 roku. To on właśnie przepisał sobie cytat z Norwida na maszynie do pisania, na wąskim pasku papieru. Wiele razy pytałam babci, co to znaczy. Dlaczego te słowa wciąż leżą na biurku i każdy, kto przy nim usiądzie, musi je przeczytać?

Wyjaśnienia, które otrzymywałam, jakoś nie trafiały do mnie tak do końca.

Choć jako dziecko rozumiałam oczywiście wszystkie słowa cytatu, to jednak ułożone w jedną myśl stawały się zagadką. Po prostu nie chciało mi się pomieścić w głowie, że mając skrzydła, można nimi zamiatać.

Autor cytatu nie żyje już 140 lat, nie żyją moi dziadkowie, a kartka z maszynopisem istnieje tylko w moich wspomnieniach. I po tylu latach, zaraz po ogłoszeniu wyników ostatnich wyborów parlamentarnych, właśnie ta myśl Norwida z całą mocą swojego przekazu powróciła do mnie. Nagle też stała się w pełni zrozumiała.

Wiele lat temu Cyprian Kamil Norwid zwerbalizował ból porażki czasów zaborów tak trafnie, że cytat z jego twórczości trafił na biurko moich dziadków. To pokolenie Polaków z kolei urodziło się pod zaborami. Jeśli było komuś to dane, przeżył dwie wojny światowe, dwudziestolecie międzywojenne i czasy stalinowskie. Innymi słowy, była to epoka naznaczona zarówno śmiertelną grozą, jak i wielką nadzieją. A ta myśl czwartego wieszcza narodowego być może tłumaczyła zawód w stosunku do losu, jaki odczuwał patriota i społecznik Marian Smoczkiewicz, który za miłość do ojczyzny zapłacił najwyższą cenę.

Dziś, po prawie dwustu latach, w pełni zdałam sobie sprawę, że choć z tak potężnym trudem wyrwaliśmy się z zaborczych szponów upodlenia i biedy, stając przed największą szansą od dziesięcioleci, demokratycznie odrzuciliśmy ją.

Wygląda na to, że u części polskiego społeczeństwa ta skolonizowana mentalność obecna jest tak samo żywo jak kiedyś. A duchowa służalczość, głównie wobec obcych tronów, nie do pokonania w sobie przez większość samych głosujących. Cóż, zagłosowali niby na fajną platformę, na wyluzowanych, światowców, a tu się okazuje, że będą harować w piątek, świątek i niedzielę na przykład w handlu.

Mieszkańcy Świnoujścia, którym PiS wydrążył od lat wyczekiwany tunel, w 40% poparli koalicję, a tylko w 25% partię rządzącą. Warto też sprawdzić, jak głosowali mieszkańcy okolic kopalni przeznaczonych do zamknięcia? Niestety w większości na swoich, można by powiedzieć, oprawców politycznych.

Na własne życzenie jednego dnia zaprzepaściliśmy większość rządzącą, która gwarantowała bezpieczeństwo, stabilizację, troskę o polskie rodziny i odpór europejskim niedorzecznościom.

Zaprzepaściliśmy także referendum, które mogło być silną blokadą przed realizacją szalonej polityki migracyjnej, klimatycznej i gospodarczej.

Radość Niemiec po wyborach w Polsce mówi wszystko. A mieliśmy skrzydła u ramion…

Felieton Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Na własne życzenie” znajduje się na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Na własne życzenie” na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023

Dzisiejsza kultura w swoich przejawach – zaznaczam: nie policyjnych, ale społecznych – przypomina stalinizm

Dr Józef Ruszar, dyrektor Instytutu Literatury | Fot. Ksenia Parmańczuk

Dzisiaj wśród młodych literatów istnieje taki terror środowiskowy, że jeżeli się od obowiązującej linii odsuniesz o 5 centymetrów w prawo, to oczywiście zostaniesz zbluzgany i sprowadzony do parteru.

Krzysztof Skowroński, Józef Ruszar

Przyjechałem do Pana, żeby porozmawiać o literaturze i polityce, literaturze i uniwersytecie.

Literatura i polityka to są niestety rzeczy powiązane. Mam 72 lata i moja perspektywa oglądu historii jest dosyć długa. Kiedy byłem szeregowym żołnierzem w karnej kompanii, wisiały tam hasła: „Kultura w służbie PRL-u”, „Kultura w służbie rewolucji”, „Kultura i komunizm to jedno”. Jeżeli myślimy o literaturze w sensie organizowania wszystkich wysiłków narodu czy państwa w celu, jak mówił Sofokles, abyśmy byli lepsi – to ja jestem za.

Od dłuższego czasu żyjemy w wolnym kraju, a niektórzy wciąż uważają, że literatura ma służyć rewolucji. Wikłanie literatury w bieżącą politykę wszystkim szkodzi; literaturze przede wszystkim. (…)

Od co najmniej 20 lat zajmuję się Herbertem bardzo szczegółowo. Zbliża się setna rocznica urodzin Herberta i na różnego rodzaju seminariach, konferencjach zauważam, że właśnie teraz Herbert idzie do tak zwanego czyśćca literatów. Nie dlatego, że ktoś go postponuje, bo przecież były i takie momenty. Nie chodzi o komunistów. Zagrożenie dla twórczości Herberta polega na tym, że on pisał dla konkretnego odbiorcy: dla inteligenta polskiego, który w latach 60., 70. czy 80. miał poważne wykształcenie humanistyczne i był zapoznany z tradycją kultury śródziemnomorskiej.

I teraz, ze względu na zmiany edukacyjne, student polonistyki nie ma wystarczającej kompetencji kulturowej, aby zrozumieć, co jest w wierszach Herberta. To jest prawdziwa tragedia.

To dotyczy oczywiście nie tylko Herberta. Dotyczy ogromnej części polskiej literatury – całkiem niedawno zmarłych poetów, jak na przykład Miłosz, Szymborska czy jeszcze inni. Na tym polega tragedia współczesnej humanistyki. Ponad sto lat temu mieliśmy do czynienia z pierwszymi obrazoburczymi wypowiedziami: skończmy z tymi trumnami Mickiewiczów, Słowackich… Chciano się odciąć od źródeł kultury europejskiej. Tylko że wtedy to się jeszcze nie udało, dlatego że spora część społeczeństwa miała wiedzę, miała zaplecze kultury tradycyjnej, europejskiej.

Po stu latach niestety rewolucja kulturowa się udała. Współczesna kultura, w tym literatura, odrzuca przeszłość, tradycję. Nawet nie to, że się sprzeciwia, bo taki Różewicz, kiedy debiutował w latach 40., wiedział, czemu się sprzeciwia.

Jaka jest przyczyna tego zjawiska?

Idea rewolucyjna, która powiada, że to, co było dotychczas tradycją europejską, jest złe.

I to się przekłada na życie uniwersytetów.

Oczywiście, że się przekłada. Nawet nie przez odrzucenie tradycji, ale po prostu przez zapomnienie, pominięcie. Mamy do czynienia z odrzuceniem tradycyjnej kultury europejskiej i w związku z tym ogromna część naszego dorobku kulturowego, w tym literackiego, jest coraz bardziej niezrozumiała. I to się dzieje także na uniwersytetach.

Przez chwilę miałem wrażenie, że jest coś takiego jak bitwa w kulturze.

Tak, ale ta bitwa została wygrana przez rewolucję. Chociaż tutaj zwycięstwo nie może być nigdy stuprocentowe. (…)

Jaką wizję odrzucamy?

Odrzucamy tradycyjną wizję, jaką mieli starożytni Hebrajczycy, Grecy i Rzymianie – wizję człowieka jako korony stworzenia, którego status jest wyjątkowy, a w związku z tym też i jego zobowiązania są wyjątkowe.

Cała kultura europejska jest połączeniem tych trzech nurtów – chodzi o wizję człowieka, który się samo-rozwija i jest odpowiedzialny za ten samo-rozwój; musi pracować nad sobą; życie, które otrzymaliśmy, jest wezwaniem do samodoskonalenia, samokształcenia, do samorozwoju.

Ja i moje pokolenie zostaliśmy jeszcze wychowani w takiej kulturze i w takiej mentalności. W latach 70. przecież nie tylko uczyliśmy się na uniwersytecie, który zresztą był bardzo zideologizowany, ale nasz pęd do wiedzy, pęd do samokształcenia był tak wielki, że ja więcej nauczyłem się na różnego rodzaju kółkach samokształceniowych, na seminariach Uniwersytetu Latającego, niż na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie studiowałem. Uważałem za obciach, kiedy czegoś nie wiedziałem.

Dzisiaj mentalność jest zupełnie inna. Dzisiejszy student uważa, że jest wspaniały, genialny tylko dlatego, że jest, i nie przychodzi mu do głowy, że można mieć do niego pretensje, że czegoś nie wie.

Na Uniwersytecie Warszawskim niedawno było szkolenie dla wykładowców, pod hasłem chyba „równo-ważny”: nie wolno pokazać studentowi np., że się więcej wie, że jest się wyżej pod względem intelektualnym – żeby, broń Boże, nie wydać się lepszym, bo to jest skandal, kryminał.

Ktoś zadał pytanie: jak w takim razie studentowi grzecznie zwrócić uwagę, że popełnił plagiat? Przepraszam bardzo: plagiat to jest przestępstwo. Grzecznie? Zwrócić uwagę? Należy go skreślić z listy studentów! Ale to, co powiedziałem, jest oczywistym skandalem. (…)

Jaka jest teraz wizja człowieka?

Po pierwsze człowiek jest samotną, bardzo egotyczną monadą. Po drugie – nie przyjmuje żadnej krytyki. To jest prosta droga do degradacji.

Ta degradacja dotyczy też Europy jako miejsca, z którego kiedyś promieniowała kultura.

(…) W czasach stalinowskich, jak ktoś podpadł, był zmuszany do samokrytyki, bo mogło go to kosztować wyrzucenie z uniwersytetu, z pracy, a nawet więzienie. Dzisiaj wśród młodych literatów istnieje taki terror środowiskowy, że jeżeli tylko podpadniesz jakimś sformułowaniem, które ci się wypsnie, a nie jest pod sztrychulec, jeżeli się od obowiązującej linii odsuniesz o pięć centymetrów w prawo, to oczywiście zostaniesz zbluzgany i sprowadzony do parteru.

Karne wojsko?

Powiedziałbym, że dzisiejsza kultura w swoich przejawach – zaznaczam: nie policyjnych, ale społecznych – przypomina stalinizm.

To dramatyczne.

To prawda.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z dyrektorem Instytutu Literatury, dr. Józefem Ruszarem, pt. „Dzisiejsza kultura przypomina stalinizm”, znajduje się na s. 36–37 październikowego „Kuriera WNET” nr 112/2023.

 


  • Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z dyrektorem Instytutu Literatury, dr. Józefem Ruszarem, pt. „Dzisiejsza kultura przypomina stalinizm”, na s. 36–37 październikowego „Kuriera WNET” nr 112/2023

Czy Izrael zaatakuje Strefę Gazy? Czy ktoś wygra ten konflikt? Odpowiadają prof. Krzysztof Płomiński i Michał Bruszewski

Featured Video Play Icon

W specjalnym wydaniu Studia 195 Jaśminy Nowak o sytuacji na Bliskim Wschodzie i złożoności wojny Izraelsko-Palestyńskiej odpowiadali były ambasador RP w Iraku oraz korespondent wojenny.