Zabłocki: W niemieckich i austriackich magazynach nadal zalegają zbiory ukradzione nam przez Niemców

Sam Hermann Göring zachwycał się kośćmi ostatniego Tura, który wyginął w XVII wieku. Został on skradziony przez Niemców już na początku wojny — dodaje Wojciech Zabłocki.


Gość „Poranka WNET” poruszył temat muzeum historyczno-przyrodniczego, w którego powstanie jest zaangażowany:

Warszawa powinna mieć taką instytucję jak Muzeum Przyrodnicze i Polska powinna mieć taką instytucję jak Muzeum Historii Naturalnej. Po prostu jesteśmy jedynym państwem europejskim, które takiej instytucji nie ma, a tymczasem nasze zbiory są wyjątkowe w skali nie tylko Europejskiej, ale i światowej. To wiele milionów różnych okazów, które po prostu zasługują na to, aby mogła podziwiać je szersza publiczność.

Wiele naszych zbiorów zostało skradzionych po wejściu Niemców do Polski we wrześniu 1939 roku. Jak dodaje, odzyskanie tych zbiorów jest o tyle istotne, iż niektóre z obiektów są unikalne na skalę światową, ze względu na to, że dotyczą one gatunków, które już wyginęły:

Istnieją różne listy, które wskazują na to, że mnóstwo obiektów ukrytych jest w Niemieckich czy  Austriackich archiwach i magazynach. Np. wyjątkowy okaz kolibra, sprowadzony z Ameryki Południowej, który już wtedy wart był tyle, co mała wioska, a dziś jest gatunkiem, który wyginął.

Sam Hermann Göring zachwycał się kośćmi ostatniego Tura, który wyginął w XVII wieku. Został on skradziony przez Niemców już na początku wojny. Jak zaznacza Radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego:

Polska była pierwszym na świecie krajem, który w sposób prawny chronił istoty zagrożone (i to edyktem królewskim), już od czasów Władysława Jagiełły.

Nieznany film z Warszawy w 1939 r. przedstawiający grabież zbiorów z Państwowego Muzeum Zoologicznego

Wojciech Zabłocki mówi także o inwestycji związanej z Sochaczewem i Centralnym Portem Komunikacyjnym. Jest to największy w historii polskiej kolei program, który obejmuje 200 dworców, zarówno jeśli chodzi o modernizację istniejących, jak i budowę nowych:

Kolej nie inwestuje jedynie w infrastrukturę dworcową, ale również całe otoczenie, co jest niezwykle ważne dla mieszkańców danego miejsca.

A.M.K.

Uzbekistan: Polscy archeolodzy odkryli bogate skupisko rytów naskalnych

Położone na wysokości od 2500 do 3100 m n.p.m. i ciągnące się na przestrzeni kilkuset metrów. Bogate, nieznane nauce skupisko rytów naskalnych w Uzbekistanie odkrył zespół archeologów z IA UW.

Od kilku lat naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego od kilku lat prowadzą, finansowane ze środków Narodowego Centrum Nauki, wykopaliska w Górach Czatkalskich w północno-zachodniej części Uzbekistanu. W ich trakcie odkryli niezwykłe skupiska rytów naskalnych (petroglifów).

Otrzymaliśmy sygnał od lokalnej ludności, że w miejscu nieodległym od prowadzonych przez nas wykopalisk widoczne są na skałach ryty. Postanowiliśmy to sprawdzić. Okazało się, że wiadomość była prawdziwa. Liczba rytów jest olbrzymia. Do tej pory nie były one zupełnie znane naukowcom.

Opowiada, cytowana przez Nauka w Polsce za PAP, dr Małgorzata Kot z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, która kieruje wykopaliskami w rejonie, gdzie doszło do odkrycia rytów. Skupisko petroglifów znajduje się na zboczach wysoko położonej górskiej doliny Kyzyl Dara. Są one wykonane na olbrzymich płaskich skałach, które położone są na wysokości od 2500 do 3100 m n.p.m. Zdaniem dr Kot jest to jedno z najwyżej usytuowanych tego typu stanowisk ze sztuką naskalną w Uzbekistanie. Skały z rytami rozciągają się na przestrzeni kilkuset metrów.

Ryty przedstawiają zapewne koziorożce syberyjskie. To największe żyjące na Ziemi koziorożce. Obecnie znajdują się na liście gatunków zagrożonych wymarciem.

Wśród rytów dominują przedstawienia koziorożców — wskazuje członek zespołu badawczego Michał Leloch, który wykonał wstępną dokumentację części odkrytych petroglifów. Długość rogów tych zwierząt może dochodzić nawet do blisko półtora metra. Zwierzęta te ważą ponad 100 kg.

Obecnie w dolinie Kyzyl Dara mieszkańcy pobliskich wiosek wypasają latem owce. Nie jest to jednak miejsce łatwo dostępne. Dotarcie do niego z najbliżej położonej bazy wymaga całodziennej wspinaczki. Wyprawa archeologiczna, mimo pomocy polskich alpinistów, była bardzo wymagająca – oceniają naukowcy.

Naukowców zastanawia, czemu dawni mieszkańcy tych terenów zdecydowali się na wykonanie petroglifów. Nie znaleźli jeszcze odpowiedzi na to pytanie.

Być może było to związane z magią łowiecką, lecz pole do interpretacji jest ogromne.

– uważa Leloch. W tym pierwszym wariancie wykonanie rytu mogło mieć na celu spowodowanie korzystnego dla myśliwych przebiegu polowania.

Po dotarciu na miejsce zająłem się inwentaryzacją i dokumentacją rytów, a pozostali szli sukcesywnie wyżej, szukając kolejnych skupisk. Nie spodziewaliśmy się aż tak olbrzymiej liczby rytów. W trakcie dwóch dni, które spędziliśmy na miejscu, nie udało nam się wszystkiego nawet pobieżnie obejrzeć- dodaje Leloch.

Jak podkreślają naukowcy, dotychczas w Uzbekistanie  skupiska sztuki naskalne znane były głównie z obszarów nizinnych, więc tym bardziej warto przyjrzeć się tym nowo zlokalizowanym.

A.P.

Bez względu na wynik rozgrywek niedokończonej polskiej ligi piłkarskiej z 1939 roku, wygra… Polska

9 listopada na stadionie Polonii Warszawa odbędzie się finał rozgrywek polskiej ligi piłkarskiej – niedokończonych w 1939 roku z powodu wybuchu II wojny światowej. Zagrają te same drużyny.


– Ten wyjątkowy turniej piłkarski będzie turniejem niepodległościowym – opowiada Mariusz Czaja, prezes Stowarzyszenia Krzewienia Sportowego Patriotyzmu „Niezwyciężeni”. – Chcemy upamiętnić 101 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. A ponieważ w tym roku przypada 80 rocznica wybuchu II wojny światowej postanowiliśmy również dokończyć mistrzostwa Polski, które przerwała niemiecka napaść na Polskę. Ówcześni piłkarze musieli zdjąć stroje sportowe, włożyć mundury, chwycić za broń i strzelać nie bramki, ale do wrogów napadających Polskę. Niewielu z nich przeżyło wojnę.

– Ostatnią bramkę przed wybuchem wojny strzelił Henryk Jaziński – opowiada Łukasz Matecki, wiceprezes „Niezwyciężonych”. – Bramkę straciła Pogoń Lwów. Szczęśliwie klub przysyła swoją drużynę na tegoroczne mistrzostwa. Dla polskiego zespołu ze Lwowa to będzie symboliczny powrót na stadion przy ul. Konwiktorskiej w Warszawie, bo to właśnie na tym stadionie, w ostatnim meczu Pogoni w polskiej lidze lwowiacy stracili szansę na tytuł mistrza Polski. Jaziński nawiasem mówiąc przeżył kampanię wrześniową, przeżył wojnę. Zmarł po 2000 roku.

Wyjątkową oprawę muzyczną dzisiejszej audycji Radia „Solidarność” zapewnił Przemysław Majewski, polski raper, który sięgnął do przedwojennych polskich szlagierów. Płyta Majewskiego będą rozdawane młodym zawodnikom, którzy w sobotę 9 listopada wybiegną na murawę stadionu warszawskiej Polonii, oraz gościom którzy przyjdą obejrzeć rozgrywki ligowe.

Dla naszych słuchaczy mamy sześć płyt artysty do rozdania. Warunkiem jest skontaktowanie się na Facebooku (https://www.facebook.com/pawel.pietkun) z prowadzącym audycję i wyliczenie zespołów, które w tym roku wystąpią w niedokończonych mistrzostwach Polski. Oczywiście wszystkie zespoły są wymienione w audycji. Można je również znaleźć na profilu społecznościowym Stowarzyszenia (https://www.facebook.com/SKSPNiezwyciezeni/).

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

Ziętek: W polskiej wojnie obronnej 1939 r. bohaterstwo polskich żołnierzy widać było na każdym kroku

Jacek Ziętek o bitwie o szosę piotrkowską, bohaterstwie polskich żołnierzy i roli szpitala Św. Trójcy.

Jacek Ziętek, historyk z Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim opowiada o wydarzeniach pierwszych dni września 1939 roku. Miejscowe koszary, 25 pułku piechoty zostały przez Niemców zbombardowane. Historyk stwierdza, że wskazuje to na dobre rozpoznanie Niemców, którzy „znali punkty dotyczące obronności poszczególnych miast”.

Największe bitwy w tym mieście rozegrały się w dniach 5-6 września, w tym słynna bitwa o szosę piotrkowską. Dzięki niej Polskie pułki piechoty zablokowały dojazd czołgów, aby te nie mogły ruszyć na Warszawę. Wielu historyków twierdzi, że gdyby nie to bohaterstwo żołnierzy w Piotrkowie i okolicach, to być może Warszawa byłaby zajęta znacznie szybciej:

To był drugi Pułk Piechoty Legionów pod dowództwem pułkownika Czyżewskiego, który zablokował praktycznie na cały dzień i postępowanie całej kolumny zmotoryzowanej Pierwszej Dywizji Pancernej.

Ziętek odnosi się do bombardowania Wielunia 1 września. Relacje świadków tych wydarzeń zostały spisane w latach 60., 70. i 80., stając się podstawą wielu opracowań.

Kustosz Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim mówi także o roli szpitala Św. Trójcy, który był wypełniony rannymi żołnierzami i  cywilami. Przywołuje postać Seweryny Szmaglewskiej, która we wrześniu 1939 r. była harcerką, pomagającą przy rannych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Szynkowski vel Sęk: MSZ organizuje bezprecedensową akcję na rzecz promocji polskiej historii za granicą

Szymon Szynkowski vel Sęk o znaczeniu polskich obchodów 80. rocznicy II wojny światowej, ich krytyce przez Rosjan, TVP Wilno i wystawie „Walka i Cierpienie”.

Szymon Szynkowski vel Sęk mówi o dużym znaczeniu ostatnich obchodów 80. rocznicy II wojny światowej w Polsce:

To były niezwykle udane obchody i mogły rozczarować tylko tych, którzy uważali, że przyjazd wiceprezydenta Pence’a w zastępstwie prezydenta Trumpa sprawi, że te obchody będą miały mniejsze znaczenie.

W warszawskich uroczystościach wzięło udział 40 delegacji zagranicznych, w tym  17 prezydentów. Jak komentuje  wiceminister spraw zagranicznych, wystąpienie prezydenta Niemiec było bardzo jasne, nie pozostawiało pola na przypisywanie Polsce współodpowiedzialności za zbrodnie niemieckie. Szynkowski vel Sęk zwraca też uwagę na „bardzo dobre wystąpienie Andrzeja Dudy”. Komentuje też rosyjskie głosy krytyki wobec polskich uroczystości.

Moskiewskie echa pokazują, że w jakiejś mierze Rosjanie byli zaskoczeni rozmiarem obchodów.

Rosjan najbardziej ubodło stwierdzenie, że dla Polski II wojna światowa skończyła się na dobre w 1989 r. Stwierdza, że te słowa oddają, czym dla Polski było „jarzmo komunizmu po II wojnie światowej i jak bardzo Polskę to obciążyło”. Rosyjscy rządzący nie chcą tego jednak przyjąć do wiadomości, inaczej niż część rosyjskich obywateli, którzy polskie stanowisko rozumieją.

Minister dodaje, że upamiętnienie rocznicy początku wojny, to nie tylko Warszawa i Wieluń:

MSZ zorganizowało wystawę „Walka i Cierpienie”, które znajduje się w 62 krajach na świecie, w 80 lokalizacjach. Akcja w tej skali nie miała precedensu w dziejach polskiej dyplomacji w zakresie polityki historycznej.

Wśród miejsc, gdzie można zobaczyć wystawę, znajdują się takie ważne obiekty jak: Muzeum Wojny w Atenach, Akademia Wojskowa Westpoint w Nowym Jorku i Muzeum Armii w Londynie oraz Uniwersytety Barceloński i Madrycki.

Jak mówi, „stawiamy na mocny, globalny przekaz i nam się zaczyna to udawać”.

17 września startuje TVP Wilno.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego opowiada o tym, co robi na Forum Ekonomicznym w Krynicy. Poza udziałem w panelu poświęconym Polonii ogłosił on powstanie pierwszego regionalnego oddziału Telewizji Polskiej poza granicami kraju. Ma on ofiarowywać swym widzom  wiedzę o współczesnej Polsce.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

Błeńska: W archidiecezji poznańskiej rozpoczyna się proces beatyfikacji Wandy Błońskiej

Magdalena Błeńska, poseł na Sejm, architekt opowiada o historii swojej cioci Wandy Błeńskiej, która całe swoje życie poświeciła pomocy ludziom.

 

 

Jest to historia bardzo mocno związana wartościami, jest opowieścią nie na jeden film. Wanda Błeńska była lekarką. Obecnie rozpoczyna się proces jej beatyfikacji w archidiecezji poznańskiej, dlatego też ta historia wraca, jest ciągle żywa i myślę, że będzie ona miała swoją ciekawą kontynuację – mówi Magdalena Błeńska.

Wanda Błeńska jest postacią, którą warto uwiecznić i poznać. Myślę, że archidiecezja poznańska w bardzo niedługim czasie wybierze się do Afryki, a przynajmniej wyśle tam swoich przedstawicieli, których zadaniem będzie odwiedzenie wszystkich miejsc, w których Błońska pracowała. Aby proces beatyfikacyjny mógł się odbyć, potrzebne są świadectwa ludzi, pacjentów i lekarzy. Doktor nazywana była „matką trędowatych”, a w Afryce, gdzie pracowała ponad 40 lat, określali ją „doktą”.

Doktor Błeńska przeżyła 103 lata. Zmarła 5 lat temu, ale tak długi wiek oznacza, że większość jej pacjentów właściwie może już nie żyć i trzeba się z tym spieszyć. Gonić za poznaniem tej opowieści, gdyż możemy ominąć to, co się tam wydarzyło i nigdy nie dowiedzieć się jak było naprawdę – mówi gość Radia WNET.

Zbieranie wszystkich materiałów to nadzieja w to, że powstanie kontynuacja w postaci spisanej historii bądź filmu. Biografia doktor Błeńskiej to nie jest tylko i wyłącznie Afryka i leczenie trędowatych, jest to także historia przedwojenna. Wanda Błeńska przeżyła nie tylko I wojnę światową, wojnę bolszewicką, II wojną światową, przeżyła również całą serię wojen w Ugandzie. Jej marzeniem od dzieciństwa było to, że chciała być lekarką na misjach. Tak potoczyła się ta historia, że rzeczywiście się ono spełniło.

M.N.

Książek: Nie faszyzm, nazizm czy hitleryzm, ale niemieckie oddziały odpowiadają za śmierć milionów ludzi

Janusz Książek, dyrektor Muzeum Ziemi Wieluńskiej mówi o symbolice obrony na Westerplatte. Podkreśla, że bombardowanie Wielunia wiązało się z mordowaniem absolutnie bezbronnej ludności.

 

 

Spotkania naukowe są bardzo ważne. To one najczęściej poprzedzają większe wydarzenia. Konferencja zaplanowana była dużo wcześniej, organizowana wspólnie z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, czyli jest to potwierdzenie, że Wieluń i Westerplatte absolutnie rozumieją się doskonale – mówi Janusz Książek.

Symbolika obrony Westerplatte oraz bombardowanie Wielunia są symbolami bardzo wymownymi, ponieważ 182 żołnierzy Westerplatte przez kilka dni powstrzymuje o wiele silniejsze oddziały niemieckie.

Organizowaliśmy konferencję pt. „Ludność cywilna i dramat wojny”. Zaprosiliśmy wielu gości a przede wszystkim historyków niemieckich, ponieważ chcieliśmy, aby druga strona również była reprezentowana. Konkluzją konferencji było to, że nie tylko SS popełniało na terenie Polski straszliwe zbrodnie. Niemieccy profesorowie podkreślali, że również Wermacht miał wiele krwi na rękach – twierdzi dyrektor Muzeum Ziemi Wieluńskiej.

Jak zauważa rozmówca „Poranka WNET”: Niemcy nadal starają się wytłumaczyć wiele wydarzeń ideologią, nieco wybielając swoich przodków. Piloci niemieccy bombardując Wieluń zdawali sobie sprawę z tego, że atakują miasto bezbronne. Bombardowanie wczesnym rankiem każdego miasta czy wsi wiąże się z mordowaniem absolutnie bezbronnej ludności i tak było w przypadku Wielunia. Janusz Książek podkreśla, iż to nie faszyzm, nazizm czy hitleryzm, ale konkretnie niemiecki odziały i pojedyncze osoby odpowiadają za zbrodnie i śmierć milionów ludzi.

A.M.K.\M.N.

Stefanik: 3 września 1939 r. nie istnieje w świadomości historycznej Francuzów

Jakie daty Francuzom kojarzą się z początkiem II wojny światowej? Jakim problemem we Francji jest przemoc w rodzinie i co się w tej sprawie robi? Odpowiada Zbigniew Stefanik.

Zbigniew Stefanik mówi o francuskiej pamięci historycznej. Opowiada o„dziwnej wojnie”, która rozpoczęła się 3 września 1939 roku.

Choć wojna została wypowiedziana 3 września 1939 r., to w świadomości społecznej istnieje ona od maja 1940 r. We wrześniu trwała swego rodzaju ofensywa francuska, następnie miały miejsce działania militarne brytyjsko-francuskie, jednak Francuzi zapamiętali 10 maja jako ich początek wojny. Okres od września do maja 1940 r. jest nazywany le drôle de guerre (śmieszna wojna), gdyż Francuzi w tym czasie zabarykadowali się za linią Maginota.

Korespondent dodaje, że w pamięci historycznej Francuzów zdecydowanie bardziej niż 3 września 1939 r. są obecne: 10 maja 1940 r.- początek niemieckiej inwazji na Francję, 18 czerwca- londyński apel gen. de Gaulle’a o kontynuowanie walki z Niemcami i przejęcie faktycznej władzy przez marszałka Pétaina 1o lipca 1940 r.

W drugiej części wypowiedzi mówi o konsultacjach w kancelarii premiera, które poświęcone są tematyce przemocy w rodzinie.

We Francji 3 września rozpoczęły się 3 miesięczne konsultacje ws. przemocy w rodzinie.

Francja znajduje się w niechlubnej końcówce, jeśli chodzi o bezpieczeństwo kobiet w rodzinie. Dochodzi tam do największej w europie ilości aktów przemocy w rodzinie oraz gwałtów. Stefanik informuje, że „Francja zamierza przyjąć model hiszpański: więcej monitoringu, dozór elektroniczny”. Po trzecim dniu konsultacji, choć padł szereg propozycji na rozwiązanie tych problemów, widoczne jest poczucie goryczy uczestników konsultacji.

Francuskie media zauważają, że do hard brexitu nie dojdzie.

Dziennikarz zwraca uwagę na reakcję francuskich mediów na ostatnie wydarzenia na Wyspach. Francuscy dziennikarze podkreślają, że już wcześniej zapowiadali, że twardego brexitu nie będzie i pokazują, że niepowodzenia premiera Johnsona bynajmniej ich nie smucą.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Okrasa (burmistrz Wielunia): Największa liczba firm na mieszkańca jest wizytówką ziemi wieluńskiej

Paweł Okrasa, burmistrz Wielunia, mówi o zarządzaniu miastem oraz specyfice tego miejsca. Wieluń jest miastem, które może pochwalić się prawdopodobnie największą liczbą dużych firm na mieszkańca.

 

 

Wieluń ma szczęście, jest tu bardzo żyzna ziemia gospodarcza. Są tutaj niesamowicie inteligentni i kreatywni ludzie, którzy jeszcze w czasach minionych pracowali w dużym zakładzie, gdzie pracowało ok. 4 tys. ludzi i kilkuset inżynierów – mówi burmistrz Wielunia.

Ówczesny dyrektor w latach 70-tych, żeby ściągnąć dobrą kadrę, wybudował osiedle i wówczas młodych absolwentów w uczelniach wyższych ściągał do pracy i dawał im mieszkanie. Ludzie przybywali z całej Polski, a zakład był lokomotywą wieluńskiego biznesu. Po roku 1989 ludzie, którzy byli inżynierami w wielkim zakładzie, wyszli i zaczęli otwierać swoje firmy, które urosły do wielkości firm światowych. To takie spółki jak choćby Wielton, Korona, Zasada Bikes czy Ania Holding.

Policzyliśmy kiedyś, że Wieluń liczy ok. 33 tys. mieszkańców, a miejsc pracy w twardym biznesie jest ok. 8 tysięcy. Jest to małe miasto, gdzie wszyscy z wszystkimi się znają, stąd też relacje między biznesem a gminą są bardzo przyjazne. Wieluń jest miastem, które ma prawdopodobnie największą liczę dużych firm na jednego mieszkańca. Są one nie tylko wizytówką ziemi wieluńskiej. Przede wszystkim wizytówką dobrego biznesu i przedsiębiorczości – mówi Paweł Okrasa.

Gość „Poranka WNET” mówi również o efekcie 500+, który w gminie jest bardzo zauważalny. Trudno takich środków nie zauważyć, ponieważ weszły one do konsumpcji. Trudno być także przeciwnikiem czy kontestatorem tego pomysłu, gdyż jest to dobry pomysł. Ważne jest to, aby ludzie nie skupiali się tylko na 500+, ale żeby oprócz tego chcieli pójść do pracy bo nie wszyscy zajmują postawę proobywatelską.

A.M.K\M.N.

Józef Stępień, naoczny świadek bombardowania Wielunia o swojej ucieczce z miasta [WIDEO]

Huk bomb, ulice w ogniu, miasto zamienione w ruiny i śmierć niedawnych sąsiadów- Józef Stępień wspomina ucieczkę swojej rodziny z bombardowanego przez Niemców Wielunia.

Józef Stępień, świadek bombardowania Wielunia mówi o tragicznych wydarzeniach z dnia 1 września 1939 r. Miał wtedy 7 lat i został w nocy obudzony głośnym hukiem wybuchów bomb. Ich gwizd razem z ruchem niemieckich silników był, jak mówi, nie do zniesienia. Gdy jego ojciec spojrzał przez okno, krzyknął jedynie „miasto się pali, ubierajcie się, chowamy się do piwnicy”. Owa piwnica prawdopodobnie uratowała mu życie. Jak dodaje, to były ciężkie chwile, każdy był zdenerwowany. Mieli szczęście, że ich budynek znajdował się w okolicy niemieckiego kościoła ewangelickiego, która nie była bezpośrednio bombardowana. Gdy skończyła się pierwsza faza nalotu, Józef Stępień wraz z rodziną zaczęli uciekać. Swój dobytek załadowali na wózek kołowy. W trakcie ucieczki trafili na drugą fazę nalotu, jednak na szczęście udało im się wyjść z tego żywcem. Musieli jednak nadal wydostać się ze zniszczonego miasta.

Jak patrzyłem na ulicę, to było widać same gruzy i płomienie. Wszystko się paliło. Niemcy puszczali bomby zapalające.

Przez gruz na ulicy Narutowicza nie dało się przejechać. Jednocześnie po obu stronach ulicy płonęły budynki, tak, że płomienie z jednej strony zaczynały się łączyć z tymi z drugiej. Jak opisuje, „pozostała nam wąski uliczka ewangelicka, dalej do ulicy augustiańskiej, tam na rogu nie były bombardowane budynki”.

Tam kamień na kamieniu nie pozostał […] Całe centrum miasta było dosłownie zniszczone, poza budynkami przylegającymi do kościoła ewangelickiego, a myśmy przeżyli w nim.

Wspomina o ciężkim widoku ciał martwych ludzi rozrzuconych bezpośrednio na ulicy. Jedno z nich, przykryte kurzem, nie wiedząc o tym, przejechał ojciec Stępnia, co z przerażeniem zauważyła jego żona, krzycząc „trupa przejechałeś”. Nie było jednak czasu się zatrzymywać. Rozmówca Radia WNET opisuje, jak dotarli do budynku, w którym przed sierpniem sami mieszkali. Jedna połowa budynku była zasypana, a druga nienaruszona. W piwnicach tej drugiej schronili się ludzie. Niestety, zgodnie z przedwojennymi zaleceniami okna w piwnicach były szczelnie zatkane, co miało chronić je przed atakiem gazowym. Dawni sąsiedzi rodziny Stępniów zmarli z braku tlenu.

Józef Stępień zwraca uwagę na niezwykłe szczęście, które pozwoliło im przetrwać tę tragedię.

Raz, że wyprowadziliśmy się z tego budynku, gdzie ludzie zmarli z braku tlenu, dwa, że mieszkaliśmy przy kościele ewangelickim, więc ocalał nasz budynek.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.