Sołtys Malinowa ukrywał Żydów w czasie II wś. Nie był winien ich śmierci, jak piszą autorzy książki „Dalej niż noc”

W jaki sposób z polskiego bohatera zrobiono współwinnego śmierci Żydów i jaka jest prawda? O co oskarżany jest Facebook i co ma to wspólnego z russian collusion? Odpowiada Maciej Świrski.

Maciej Świrski o drugiej rozprawie przeciwko prof. Barbarze Engelking i prof. Janowi Grabowskiemu z powództwa Filomeny Leszczyńskiej. Według autorów książki „Dalej jest noc” stryj powódki, sołtys wsi Malinowo Edward Malinowski, był współwinny śmierci Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Filomena Leszczyńska domaga się od historyków przeprosin, 100 tys. zł zadośćuczynienia, erraty i zakazu dalszej publikacji.

Sołtysi byli zakładnikami. Jeśli byłoby coś nie tak, byłaby jakaś partyzantka, sołtys pierwszy szedł pod ścianę.

Nasz gość przypomina w jakiej sytuacji znajdowali się ludzie stojący na czele wsi pod okupacją niemiecką. Podkreśla, że w takich warunkach Edward Malinowski, wbrew wspomnianym zarzutom, tak naprawdę był bohaterem ukrywającym Żydów. Faktycznym donosicielem był zaś gajowy, którego zlikwidowało za to później podziemie. Przeciwko sołtysowi toczył się proces już w 1950 r., w którym został on uniewinniony:

Malinowski siedział w więzieniu […] Na jego korzyść świadczyli oprócz mieszkańców wsi także ukrywani przez niego Żydzi.

Tych ostatnich sołtys ukrywał nie biorąc za to żadnych pieniędzy.  Prezes Reduty Dobrego Imienia podkreśla manipulację jakiej dopuścili się autorzy książki. Przytoczono w niej cytat z wypowiedzi jednej z ukrywanych przez Malinowskiego Żydówek z procesu z 1950 r. W wypowiedzi w której przyznawała ona, że:

Karmił mnie, mimo że nie miałam grosza przy duszy.

W książce część po przecinku pominięto zaznaczając to nawiasem kwadratowym. Dodano za to komentarz autorski, że sołtys „ukrywał Żydówkę i przy okazji ją ograbił”. Świrski dodaje, że stryj Filomeny Leszczyńskiej nie tylko ukrywał Żydów w czasie wojny, ale też, po wojnie pomagał żołnierzom wyklętym.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego opowiada o kolejnej rozprawie. Proces jest z powództwa Macieja Świrskiego przeciwko Facebookowi. zarzuca serwisowi społecznościowemu cenzurę oraz dyskryminację ze względu na narodowość, poglądy polityczne i wyznanie. W 2016 r. portal społecznościowy odciął dostęp do informacji o Marszu Niepodległości, co jest, jak podkreśla nasz gość, sprzeczne z prawem każdego człowieka do informacji.

Widać, że wewnętrzna polityka Facebooka wpływa na debatę publiczną.

Porównuje działania portalu do cenzury z czasów PRL. Zauważa, że po tym, jak w USA zaczęto mówić o „russian collusion”, czyli (bezpodstawnych, jak zauważa) oskarżeniach wobec Trumpa, że w wygraniu wyborów pomogła mu Rosja, zwrócono uwagę na zagrożenie wolności słowa w samych Stanach Zjednoczonych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Tragedia Górnośląska rozpoczęła się we wrześniu 1939 roku i związana była z Tragedią Polską – polskim holokaustem

Powstańcy śląscy i inteligencja znaleźli się na niemieckich listach proskrypcyjnych, a Rosjanie w byłym Auschwitz i jego filiach zakładali obozy koncentracyjne głównie dla przeciwników władzy ludowej.

Jadwiga Chmielowska

Rabowali, gwałcili, torturowali, rozstrzeliwali. Tak wspominają Ślązacy żołnierzy Armii Czerwonej, którzy nieśli „wyzwolenie”. Po ostrzale artyleryjskim 27 stycznia Sowieci pojawili się w Katowicach. Byli głodni, szukali w mieszkaniach, piwnicach i strychach jedzenia. Mieszkańcy bardzo się bali, ale prawdziwa tragedia miała dopiero nastąpić.

Tereny Śląska w granicach II RP były łagodniej traktowane. Oficerowie hamowali, a przynajmniej próbowali powstrzymywać żołnierską dzicz. Dopiero po przekroczeniu granicy III Rzeszy zaczęło się masowe mordowanie. Już „27 stycznia 1945 roku Armia Czerwona spacyfikowała Przyszowice i Miechowice na Śląsku. Żołnierze sowieccy wyciągali ludzi z piwnic i domów. Torturowali, okradali, gwałcili, rozstrzeliwali. Zginęły kobiety, dzieci, powstańcy śląscy, a nawet ukrywający się Żydzi – łącznie blisko 450 osób” – podaje Łukasz Zalesiński na portalu Polska Zbrojna. A oto inny fragment cytowanego tekstu: „Pod koniec stycznia 1945 roku maszerujący od strony Gliwic czerwonoarmiści podeszli pod Przyszowice. – Przed wojną była to ostatnia wieś po polskiej stronie granicy. Kamień rzucony spośród jej zabudowań lądował już w Niemczech – opowiada dr Węgrzyn. Na opłotkach Sowieci natknęli się na niemieckich żołnierzy z 2 Batalionu Pancernego.

Po krótkiej wymianie ognia Niemcy się wycofali, a zwycięskie oddziały wkroczyły do wsi. Część Polaków przyjęła ten fakt z entuzjazmem. Szybko przekonali się jednak, że nie ma się z czego cieszyć. We wsi rozpoczęła się regularna rzeź. – Czerwonoarmiści najpewniej się pomylili. Byli przekonani, że oto właśnie wkroczyli do Niemiec. (…)

Tak zapamiętano Rosjan we wszystkich wioskach i miastach obszaru Śląska, który po plebiscycie pozostał w Niemczech. Dotyczy to także Opolszczyzny. Najgorzej było w miejscowościach przygranicznych. Dowództwo Armii Czerwonej zachęcało do folgowania sobie i brania odwetu na „germańcach”. Na nic się zdały tłumaczenia Ślązaków, że są Polakami, bo przecież znają język polski i potrafią się dogadać – przecież rosyjski jest językiem słowiańskim. W powiecie gliwickim zginęło wielu byłych powstańców śląskich, zwłaszcza tych, którzy uwierzyli w „wyzwolenie”. Nie mieli doświadczenia mieszkańców wschodnich rubieży II RP, którzy Sowietów poznali już po 17 września 1939 r., a i tam zdarzali się tacy, którzy uwierzyli Rosjanom. Dowództwo AK Okręgu Wileńskiego po udanej akcji „Burza”, która uwolniła Wilno z rak niemieckich, zostało zaproszone przez Rosjan na uroczysty bankiet, z którego tylko nieliczni wrócili po kilku latach spędzonych w łagrach Syberii. (…)

Oddział żołnierzy gen Maczka – Rufin Kopiec drugi od lewej w górnym rzędzie siedzących | Fot. archiwum rodziny Kopców

Niemcy korzystali ze współpracy z Rosją Sowiecką nie tylko w dziedzinie militarnej i surowcowej. Uczyli się ludobójstwa. Już bowiem w maju 1920 r. w archangielskim wydaniu rządowej gazety „Izwiestia” opisano Wyspy Sołowieckie jako miejsce „wymarzone” na obóz pracy: „Surowy klimat, dyscyplina pracy i walka z siłami natury będą wyśmienitą szkołą dla wszystkich elementów przestępczych”. W 1923 roku przywieziono pierwszych więźniów politycznych. Tak rozpoczynał się słynny Archipelag GUŁAG, rozsiany po całym Związku Sowieckim. W sowieckich obozach koncentracyjnych – łagrach – uczono się, jak czerpać zyski z pracy niewolniczej. Na ich bramach wejściowych widniały hasła w rodzaju: „Żelazną ręką zapędzimy ludzkość do szczęścia”; „Praca kwestią honoru, męstwa, sławy i heroizmu”. Towarzyszyły im portrety młodego Lenina i czerwone gwiazdy. To właśnie zwiedzając rosyjskie łagry, niemieccy hitlerowcy uczyli się budowy i organizacji obozów koncentracyjnych. Więźniów Auschwitz witał napis „ARBEIT MACHT FREI”. Po II wojnie światowej obóz sołowiecki nazywany był polarnym Oświęcimiem. W 2023 roku obóz ten będzie obchodził 100-lecie założenia. (…)

We wrześniu 1939 r. na pierwszy ogień poszli Ślązacy. Powstańcy śląscy i inteligencja znaleźli się na niemieckich listach proskrypcyjnych jako przeznaczeni do likwidacji w pierwszej kolejności.

Korpus Śląskiej Policji otrzymał rozkaz wycofania się w okolice Tarnopola, aby nie dostał się w ręce niemieckie. Tam po 17 września trafił w łapy rosyjskie i został zgładzony w obozie jenieckim w Ostaszkowie. Śląscy urzędnicy, lekarze, adwokaci trafiali do obozu w Starobielsku, a oficerowie do Kozielska, by być rozstrzelani w Katyniu.

Książeczka wojskowa Leona Kopca. Ślązakom zmieniano nazwiska, gdy trafiali do polskich oddziałów. Właściwe nazwiska wpisywano dopiero po wojnie do książeczek wojskowych, które żołnierze mieli przy sobie | Fot. archiwum rodziny Kopców

Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, wcielonym do III Rzeszy jako Auschwitz, powstał w 1940 r. i był przeznaczony na miejsce zagłady Polaków. Już w czerwcu 1940 r. trafiły tam dwa transporty więźniów – z Tarnowa i ze Śląska. „Są młodzi i zdrowi, więc mają przed sobą ze 3 miesiące życia. Na wolność wyjdą przez komin krematorium. Taką przyszłość przepowiadano 728 pierwszym więźniom w Auschwitz” – napisał na łamach „Polityki” Marcin Kołodziejczyk w artykule „3 miesiące. Tyle mieli żyć więźniowie z pierwszego transportu do Auschwitz”. Pierwsi więźniowie to 30 niemieckich kryminalistów, których wykorzystano do rejestracji Polaków i ich bezpośredniego nadzoru. Więźniowie z Tarnowa przewożeni byli jeszcze wagonami 3 klasy, a eskortujący transport „żandarmi kazali im zapamiętać 14 czerwca 1940 r. – dzień, w którym upadł Paryż” – kontynuuje Kołodziejczyk. Lokalizacja obozu w Oświęcimiu była podyktowana bliskością Śląska i Zagłębia, gdzie więzienia szybko stały się przepełnione polskimi patriotami, a także Małopolski, i dogodna komunikacyjnie nawet w aspekcie międzynarodowym. Żydów zaczęto zwozić dopiero w 1942 r., gdy Hitler podjął decyzję o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.

Generał Anders, pytany przez aliantów, skąd weźmie uzupełnienia do swojej armii, odpowiedział bez namysłu: z Wermachtu; ostrzelane wojsko – Ślązacy i Pomorzanie! Tak też było.

Ślązacy na froncie zachodnim dezerterowali, poddawali się najszybciej jak zdołali, a w obozach jenieckich nie oddawali honorów starszym rangą Niemcom. Gdy alianci zorientowali się w sytuacji, poinformowali dowództwo polskiej armii i polscy oficerzy werbunkowi objeżdżali obozy jenieckie dla Niemców. Ślązacy trafiali do wojska polskiego. Przykładem mogą być bracia Kopcowie. Matka po wojnie dostała w Świerklanach pod Rybnikiem list z fotografią Rufina – żołnierza dywizji gen. Maczka i Leona – kierowcy polskiego generała w Wlk. Brytanii. Obydwaj w polskich mundurach. Leon został odznaczony przez władze Wlk. Brytanii, ale rządzący PRL-em dopiero w 1979 r. wyrazili zgodę na odebranie odznaczenia przez obywatela Polski.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Tragedia Śląska” znajduje się na ss. 1 i 2 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Tragedia Śląska” na s. 1 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Gdyby Geniusz Karpat zgodził się na płacenie odsetek, zamiast spłacić długi Rumunii, może żyłby jeszcze wiele lat…

25 grudnia 1989 r. Ceaușescu wraz z żoną rozstrzelano przed kamerami telewizji. Zgodnie z przewidywaniami pana Arona, 31 grudnia można było nareszcie zamknąć rok finansowy. Potem wybuchł skandal.

Piotr Witt

Jednego z pierwszych dni po przyjeździe do Paryża oglądaliśmy z żoną wystawę przedaukcyjną w dolnych salach Hotel Drouot. Marysia zwróciła mi uwagę na dziwny szwargot, którym porozumiewali się nasi dwaj sąsiedzi. – Po jakiemu oni mówią – zapytała? – No jakże, w jidysz – odparłem. – I po polsku też – wtrącił się jeden z rozmówców.

Niedługo potem z panem Aronem K. byliśmy już starymi znajomymi. Przez niego poznałem kilku jego przyjaciół – antykwariuszy i kolekcjonerów. Kupowali głównie malarstwo przedwojennej Ecole de Paris, której trzon stanowią ich rodacy i współplemieńcy – polscy Żydzi.

Przemysł Holokaustu dopiero nabierał rozpędu i żaden z nich nie traktował mnie jak wroga. Czasem tylko pan Aron dokuczał mi żartobliwie: – Panie Witt – mówił – a czy pan wie, że Pan Jezus był Żydem? – Wiem, panie Aronie – odpowiadałem – był. Do czasu. Aż dziwne, żeście Go wtedy nie chcieli.

Nikt nikomu nie mówił, co zamierza kupić i ile zapłacić. Rozmawialiśmy o polityce.

Jesienią 1989 roku przed Hotelem Drouot, jak w całej Europie, mówiono dużo o Ceaușescu. W Rumunii narastało wrzenie. (…)

Od stycznia 1989 żelazna kurtyna zaczęła się z wolna podnosić. Tylko na temat Rumunii Ceaușescu panowała cisza w mediach francuskich, szczególnie niepokojąca, od kiedy 9 listopada, przy dźwiękach wiolonczeli Rostropowicza upadł mur berliński. My przed Hotelem Drouot byliśmy lepiej poinformowani niż media oficjalne. Korespondenci moich rozmówców donosili sobie tylko znanymi drogami o wzrastających niepokojach w Rumunii.

– Ciekawe, czym to wszystko się skończy – powiedziałem, nawiązując do najnowszych wiadomości.

– Z pewnością będą musieli go zastrzelić – odparł spokojnie pan Aron.

– Co? Dlaczego?!

Czytałem na łososiowych stronach „Le Figaro” poświęconych ekonomii, że spośród przywódców partyjnych obozu socjalistycznego tylko dyktator rumuński postarał się spłacić, co był winien wierzycielom zachodnim, kosztem – jak podkreślano – znacznego obniżenia poziomu życia ludności. Braki mogły tłumaczyć rosnące nastroje niezadowolenia. Ale przecież w Polsce, która długów nie zwróciła, także występowały poważne trudności, nie mówiąc o Rosji, gdzie wręcz szerzył się głód. I nikt nie przewidywał egzekucji Gierka ani dyktatorów sowieckich.

– Panie Witt, pan nic nie rozumie z polityki. Z Ceaușescu nie można dyskutować. On nie ma długów. Z człowiekiem, który nie ma długów, się nie rozmawia.

Istotnie, od kilku miesięcy czytaliśmy w Paryżu o problemach finansowych państwa rumuńskiego. 17 marca „Le Monde” opublikował list otwarty sześciu byłych członków partii rumuńskiej. Oskarżali oni Ceaușescu, że za cenę spłaty długu „terroryzuje i głodzi naród rumuński”. Ale to, co usłyszałem przed Hotelem Drouot, wywracało całkowicie moje pojęcia o świecie: o honorze, uczciwości, zobowiązaniach. Słyszałem o więzieniu za długi, ale żeby ich spłata miała narażać na śmierć… Potraktowałem słowa moich rozmówców jako okrutny żart.

– Jeżeli – podjąłem, powątpiewając – jeżeli mówicie z taką pewnością, to jeszcze może podacie datę, kiedy egzekucja nastąpi. – W każdym razie – wtrącił się Lucjan K. – musi to być najbliższym czasie. – ??! – Panie Witt – podjął dobrotliwie pan Aron – pan nie rozumie najprostszych spraw. Ceaușescu trzeba zastrzelić przed końcem roku, żeby bilans się zgadzał. 31 grudnia kończy się rok finansowy.

Cały artykuł „Na przykład Ceaușescu” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w „Kurierze WNET” nr 68/2020, s. 3 – „Wolna Europa”, gumroad.com.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Piotra Witta pt. „Na przykład Ceaușescu” na s. 3 „Wolna Europa” „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Muzeum Auschwitz: Teksty nazistów należy wydawać jedynie z krytycznym, naukowym komentarzem

Paweł Sawicki z Muzeum Auschwitz mówi o staraniach placówki o wycofanie ze sprzedaży oryginalnych egzemplarzy publikacji wydawcy organu prasowego NSDAP.

 

Paweł Sawicki z Muzeum Auschwitz mówi nazistowskich książkach Juliusa Streichera, wydawcą pisma „Der Stürmer”, organu prasowego Narodowosocjalistycznej Partii Niemiec (w procesie norymberskim został skazany na śmierć), sprzedawanych przez koncern Amazon. Muzeum Auschwitz zapelowało o wycofanie książek z dystrybucji:

Do reakcji skłoniło nas pismo wysłane do Amazona przez Holocaust Education Trust, brytyjską organizację zajmującą się edukacją o Holokauście nt. książki pod tytułem „Trujący grzyb”, której celem było szerzenie antysemityzmu wśród dzieci. Jak się okazało, Amazon sprzedaje więcej książek Streichera, i to w wielu tłumaczeniach.

Jak mówi rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej, interwencja Muzeum Auschwitz i licznych mediów światowych skłoniła Amazona do wycofania antysemickich publikacji.

Te teksty powodują wzrost nastrojów antysemickich i rasistowskich, a ktoś zarabia na tym pieniądze.

Zdaniem naszego gościa nie można sprzedawać  książek o charakterze nazistowskim bez naukowego komentarza:

Te wydawnictwa powinne być potraktowane jako źródła i poddane krytycznej analizie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Czy polskim emigrantom zależy na przekazaniu narodowej tożsamości swoim dzieciom? Co pomaga ją zachować na emigracji?

Rodzice, którzy umniejszają rolę języka ojczystego w kraju nowego osiedlenia, wyrządzają swoim dzieciom wielką krzywdę, pozbawiając je podstawowego narzędzia zgłębiania narodowego dziedzictwa.

Jacek Wanzek

Zjawisko emigracji towarzyszy ludzkości od zarania dziejów, a jej motywy były tak różne, jak różni byli ludzie, którzy się na nią decydowali. Dziś, przy galopującej globalizacji, dostępie do tanich lotów i wciąż „kurczącym się” świecie, przemierzanie globu w poszukiwaniu lepszego życia stało się łatwo dostępne i banalnie proste. Jednak czy decyzja o emigracji nie przychodzi nam zbyt łatwo?

Co sprawia, że decydujemy się opuścić bliskie naszemu sercu rodzinne strony, nie myśląc przy tym o daleko idących tego przyszłych konsekwencjach?

Jedni powiedzą, że to względy ekonomiczne, inni, że ciekawość świata, lżejszy chleb. Bez względu na to, co nami powoduje, nie możemy zapomnieć o jednym – o korzeniach. To one konstytuują naszą tożsamość, pomagają odpowiedzieć na pozornie błahe pytania: „kim jestem?” i „dokąd zmierzam?”. Aby uzyskać tę odpowiedź, trzeba na chwilę się zatrzymać, spojrzeć wstecz i zagłębić się w… polskość. Czy polscy emigranci ową polskość w odpowiedni sposób pielęgnują? (…)

Przede wszystkim przez dbałość o język ojczysty. To on jest jednocześnie nośnikiem kultury i narzędziem, które ją kreuje i definiuje. To podstawowa wartość, która scala nas jako wspólnotę narodową. Rodzice, którzy umniejszają rolę języka ojczystego w kraju nowego osiedlenia, nie zdają sobie sprawy, jak wielką krzywdę wyrządzają swoim dzieciom, pozbawiając je podstawowego narzędzia zgłębiania narodowego dziedzictwa, mostu do szeroko rozumianej polskości. (…)

Polskę trzeba zobaczyć, ją trzeba czuć, znać, pokochać. Nieść razem z nią cały ten bagaż wszystkich pokoleń, które nie zawsze wiedziały, jak się z nią obchodzić, i którym ów bagaż czasem ciążył. Polskości nie można się wstydzić. Trzeba z niej dla siebie wykrzesać to, co najlepsze. Gdzie zatem jej szukać? Gdzie rozpocząć podróż w poszukiwaniu tożsamości? To proste – na Kresach.

Jak mówił marszałek Piłsudski: „Polska to obwarzanek: kresy urodzajne, centrum – nic”. I choć nie trzeba się z tym poglądem godzić, to jednak nie jest to stwierdzenie nie mające podstaw. Kresy bowiem to swoista kolebka polskości – kształtowanej mieczem, pługiem i piórem.

To tutaj, na wschód od rzeki Bug, formowało się to, co można określić mianem polskiej duszy. Sienkiewiczowska trylogia, arkadyjski mit, obrońcy przedmurza czy nie mająca sobie równych staropolska kuchnia – wszystko to jest wspaniałym pokłosiem polskiej obecności na wschodnich rubieżach dawnej Rzeczpospolitej. (…)

Razem z ziemiami wschodnimi II RP utraciliśmy ok. 50% naszego ówczesnego terytorium, łącznie z Wilnem i Lwowem, które wspólnie z Warszawą i Krakowem stanowiły krwiobieg polskiego życia kulturalnego. To ogromna, wielowymiarowa strata dla Polski. Zatem czy bez Kresów możemy mówić o jakiejkolwiek świadomości i tożsamości? Czy bez niej nie pozbawiamy siebie miana narodu, ograniczając się jedynie do bycia masą etniczną, którą cechuje co najwyżej patriotyzm stadionowy?

Cały artykuł Jacka Wanzeka pt. „Emigracyjna tożsamość. Droga do niej wiedzie przez Kresy” znajduje się na s. 8 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Jacka Wanzeka pt. „Emigracyjna tożsamość. Droga do niej wiedzie przez Kresy” na s. 8 „Kuriera WNET”, nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wyszkowski: Postkomunistyczny wirus toczy nasze życie polityczne od 1989 r. Część elit wciąż służy Federacji Rosyjskiej

Były opozycjonista mówi o zmowie milczenia ws. współpracy Lecha Wałęsy z SB. Ocenia przebieg kampanii przed wyborami prezydenckimi w Polsce.

 


Krzysztof Wyszkowski komentuje ujawnienie taśm z udziałem Leszka Millera i Jana Kulczyka, z których wynika, że wiedza o współpracy Lecha Wałęsy z SB była już od dawna powszechna wśród elit III RP. Dla rozmówcy Łukasza Jankowskiego nie jest to żadne zaskoczenie. Ocenia on, że wiele działań polskiego establishmentu politycznego było inspirowanych przez służby rosyjskie:

Co najmniej od 10 lat informacje o agenturalnej przeszłości Wałęsy są powszechnie znane. Postkomunistyczny wirus toczy polskie życie polityczne od 1989 r. Kontekstem jest służba Rosji jako naszemu narodowemu wrogowi.

Współtwórca Wolnych Związków Zawodowych zwraca uwagę na liczne w ostatnim czasie wypowiedzi Lecha Wałęsy stawiające w pozytywnym świetle Władimira Putina.

Krzysztof Wyszkowski wysuwa tezę, że „Gazeta Wyborcza” została utworzona przez KC PZPR. Przypomina obronę Lecha Wałęsy przez byłego premiera Donalda Tuska.

Walcząc o prawdę o Lechu Wałęsie w sądach spędziłem 21 z 30 lat wolnej Polski. Mam nadzieję, że sprawiedliwości wkrótce stanie się zadość.

„Śladem rosyjskim” są obecne wypowiedzi byłego prezydenta, nawołujące m.in. do wyrzucenia Polski z Unii Europejskiej:

Część polskich środowisk politycznych i artystycznych intensywnie działa w interesie Kremla.

Poruszony zostaje również temat kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w Polsce. Krzysztof Wyszkowski ocenia, że wszyscy kandydaci, poza prezydentem Andrzejem Dudą i Małgorzatą Kidawą-Błońską, są „kandydatami pozornymi”:

Andrzej Duda jest bezkonkurencyjny, nie ma poważnych oponentów, podobnie jak Donald Trump w Ameryce. Wszyscy kandydaci opozycyjni przerzucą poparcie na Małgorzatę Kidawę Błońską.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jak konflikt ekonomiczny i społeczny między polskim dworem a wsią ruską stał się konfliktem narodowościowym

Potencjał demograficzny i ekonomiczny ludów Ukrainy musiał być łakomym kąskiem dla mocarstw zaborczych. Wszyscy chcieli ten potencjał skonsumować, zanim ukraiński demos sam zacznie decydować o sobie…

Stanisław Florian

Polityczno-partyjne przejawy kształtowania się społeczeństwa ukraińskiego na przełomie XIX i XX w. trzeba widzieć na tle rywalizacji Austro-Węgier Habsburgów i zjednoczonych przez Prusy Hohenzollernów Niemiec z głoszącym idee panslawistyczne rosyjskim imperium pseudo-Romanowów. Rywalizacja Austro-Węgier i Rosji pierwotnie dotyczyła Bałkanów, ale drugim obszarem konfliktu była podzielona w wyniku rozbiorów Rzeczypospolitej Polskiej na część rosyjską i habsburską – Ukraina.

Poprzez włączenie Galicji do tzw. Przedlitawii owa habsburska cześć Ukrainy znalazła się w kręgu oddziaływania austriackiej koncepcji Europy Środkowej, czyli tzw. Mitteleuropy. Jak można przeczytać w Wikipedii, był to „polityczny program będący celem wojennym Niemiec podczas I wojny światowej, zakładający dominację Cesarstwa Niemieckiego nad Europą Środkową i jej eksploatację przez Niemcy, aneksję terytoriów zamieszkanych w większości przez ludność nieniemiecką oraz stopniową germanizację ludów podbitych. Koncepcja Mitteleuropy (jedności regionu środkowoeuropejskiego) powstała w XIX wieku w Austro-Węgrzech. Została wyrażona po raz pierwszy w 1848 przez austriackiego ministra Felixa zu Schwarzenberga”.

Habsburska wersja tej koncepcji zakładała w austriackiej Przedlitawii „pogłębienie i udoskonalenie systemu kompromisów wypracowywanych od roku 1867; system federacyjny, który miał przekształcić monarchię habsburską w »Stany Zjednoczone Naddunajskiej Europy Środkowej«. (…)

W kontraście do habsburskiej kształtowała się pruska wersja Mitteleuropy. „Narzuca się tutaj porównanie z wewnętrzną i intraeuropejską »kolonizacją« Rzeszy Niemieckiej. Paralelnie do swojej polityki kolonialnej, (…) Rzesza troszczy się, zwłaszcza od roku 1886, o germanizację swych wschodnich, polskich regionów. Głębokie przyczyny owej (…) kolonizacji wewnętrznej miały ekonomiczny i społeczny charakter: brak wystarczających możliwości zatrudnienia w rolnictwie spowodował ucieczkę ze wsi do dużych miast i na zachód Rzeszy (ale także emigrację za morze, do Ameryki Północnej), co pociągnęło za sobą regularny niż demograficzny w rolnych prowincjach wschodniej części Prus. Wśród chętnych do wyjazdu więcej było Niemców niż Polaków, w związku z czym liczba polskiej populacji na tle całkowitej populacji wschodnich terytoriów Rzeszy wzrastała, reakcją zaś na ten wzrost było podtrzymywanie działań sprzyjających »germanizacji ziemi«. (…)

W ramach kształtowania się owej pruskiej wersji Mitteleuropy należy rozpatrywać sytuację Ukrainy. Pierwsze sygnały zainteresowania Ukrainą popłynęły ze zjednoczonych przez Prusy „krwią i żelazem” Niemiec już pod koniec kanclerskich rządów Bismarcka. „W 1889 r. w berlińskim czasopiśmie »Die Gegenwart« pojawił się artykuł niemieckiego filozofa Eduarda von Hartmanna, prezentujący ideę oderwania od Rosji ziem ukraińskich i utworzenia z nich »Królestwa Kijowskiego«. (…)

Ziemie podległe Rosji stanowiły około 80% ukraińskich terenów etnicznych; mieszkało tu prawie 85% całej ludności ukraińskiej. Pod koniec ХIX w. Ukraińcy stanowili największą część ludności na Lewobrzeżu (95%), Prawobrzeżu (88%) i Ukrainie Słobodzkiej (85,9%), nieco mniej było ich na stepowej (południowej) Ukrainie (71,5%). W części austriackiej Ukraińcy stanowili około dwóch trzecich całej ludności Galicji i Zakarpacia oraz około trzech czwartych ludności Bukowiny”. Na rosyjskiej Ukrainie w 1897 r. żyło wówczas tylko 2,5 mln Rosjan (Y. Hrycak, jw., s. 26 i 304). Co znaczące, w „1897 r. Ukraińcy stanowili jedynie trzecią część mieszkańców miast. Ukraińscy chłopi (…) Woleli (…) wykorzystywać swe siły w rolnictwie. (…) Mimo to „udział Ukrainy w produkcji przemysłowej europejskiej części imperium rosyjskiego wzrósł ponad dwukrotnie – z 9,4% w 1854 r. do 21% w 1900 r. (…). Według niektórych wskaźników rozwój Ukrainy wyprzedzał rozwój gospodarczy centralnych guberni rosyjskich” (Y. Hrycak, jw., s. 78–79).

Dzięki wynikom spisu powszechnego z 1900 r. znamy też bardziej szczegółowo ówczesną strukturę narodowościową Galicji: a) Galicja Zachodnia: – mieszkańcy narodowości polskiej 95,3%, – wyznania rzymskokatolickiego – 88,5%, – wyznania mojżeszowego 7,7%, – narodowości ukraińskiej 3,1%, – narodowości niemieckiej 1,6%; b) Galicja Wschodnia: – mieszkańcy narodowości rusińskiej (ukraińskiej) 62,5%, – narodowości polskiej 33,9%, – wyznania rzymskokatolickiego 23,5%, – wyznania mojżeszowego 10,4% (z tego 2,4% podało narodowość niemiecką); – narodowości niemieckiej (w tym 2/3 Żydów) 3,6% (Kronika XX wieku, Warszawa 1991, s. 30).

(…) W habsburskiej Galicji rywalizacja mocarstw prowadziła do zadziwiających wolt politycznych. „W związku z rozwojem ukraińskiego ruchu narodowego, który (…) domagał się usunięcia Lachów za San i stawał się coraz bardziej lewicowo-populistyczny i (…) agresywny, część polskich ziemian-konserwatystów zaczęła tolerować, a nawet popierać ruch moskalofilski, dostrzegając w nim naturalnego sojusznika. Robili to głównie (…)”ze względu na jego konserwatywne zabarwienie społeczne. Podolaków bardziej niepokoił silniejszy i społecznie (…) radykalny ruch narodowców i nowo powstała partia radykalna”. (…)

Wydarzenia te należy widzieć w perspektywie ówczesnej gry wielkich mocarstw: 10 września 1900 r. brytyjski minister kolonii Joseph Chamberlain tak zdefiniował interesy Korony Brytyjskiej: „W naszym interesie leży, aby w Chinach i gdzie indziej Niemcy przeciwstawiały się Rosji. Naprawdę obawiamy się tylko jednego – zawarcia przez Rosję i Niemcy sojuszu, do którego bez wątpienia przystąpiłaby Francja. Najlepszą gwarancją naszego bezpieczeństwa byłby konflikt interesów niemieckich i rosyjskich (…). Musimy robić wszystko co w naszej mocy, aby powiększyć nieporozumienia między Niemcami a Rosją (…)”.

Doszło do umasowienia konfliktu rusińsko-polskiego w Galicji. „Decydujący był tu rok 1902 r. i postawa ugodowo nastawionych moskalofilów wobec strajków ruskiej ludności chłopskiej w Galicji Wschodniej, które swoim zasięgiem objęły dwadzieścia osiem powiatów, w tym Zbaraż, Tarnopol, Skałat, Trembowlę, Czortków, Buczacz i Zaleszczyki.

O ile w czerwcu 1902 r. pierwsze strajki wybuchały przeważnie spontanicznie i miały podłoże ekonomiczne, o tyle później coraz częściej były owocem agitacji radykałów i nacjonalistów ukraińskich (m.in. studentów ukraińskiego pochodzenia. Pod ich wpływem zaczęło dochodzić do »awantur strajkowych« i gwałtów, tłumnego oblegania dworów przez chłopów uzbrojonych w kije, napadów na sprowadzanych robotników, niszczenia zżętego zboża czy też grożenia pobiciem lub podpaleniem.

Doliczono się 440 aresztowanych rusińskich chłopów i agitatorów, z których 350 miało sprawy karne. Kiedy strajki nabrały politycznego charakteru, moskalofilska Ruska Rada stanęła po stronie polskich ziemian, uważając akcję strajkową za lekkomyślną i szkodliwą dla Rusinów. Wydała specjalną, stanowczą odezwę do chłopów‑Rusinów, w której potępiono strajki i określono je jako »szalbierczą robotę socjalistów rozmaitych odcieni«” („Gazeta Narodowa”, nr 196 z 4 sierpnia 1902 r., s. 1). Główna przyczyna strajków leżała w konflikcie ekonomicznym i społecznym między dworem polskim a wsią ruską, ale ukraińscy narodowcy i radykałowie starali się nadać im charakter konfliktu narodowościowego. Jednocześnie Rada wskazywała, że radykalizm społeczny ukraińskich stronnictw narodowych i lewicowych, powinien skłonić polityków polskich do współpracy z moskalofilami (A. Górski, Powikłane…, s. 189). (…)

W tym kontekście trzeba widzieć, że „liczne (…) delegacje ukraińskich działaczy nacjonalistycznych, trwające co najmniej od 1902 r., zaowocowały nawiązaniem stosunków dyplomatycznych pomiędzy ukraińskimi nacjonalistami a berlińskim MSZ”. (…) Czy za tym, że w 1902 r. Galicję Wschodnią ogarnął strajk chłopski, w którym wzięło udział około dwustu tysięcy chłopów – nie stały środki asygnowane na ukraiński ruch narodowy z Niemiec?

Całe opracowanie Stanisława Orła pt. „Pruskie interesy w ukraińskim ruchu narodowym na początku XX wieku” znajduje się na ss. 10 i 11 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Opracowanie Stanisława Orła pt. „Pruskie interesy w ukraińskim ruchu narodowym na początku XX wieku” na s. 10 i 11 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Warszawskie Zakłady Sprzętu Ortopedycznego S.A. to najstarsza firma w Polsce. Wchodzimy w nowe technologie

Józef Piłsudski, powstanie warszawskie i Chiny. Błażej Laska o dziejach zakładów sprzętu ortopedycznego, tym, jak dobrze można biec mając protezę z włókna węglowego i wchodzeniu na rynek niemiecki.

Błażej Laska opowiada o działaniu Warszawskich Zakładach Sprzętu Ortopedycznego S.A. Opowiada o długoletniej historii przedsiębiorstwa.

Jest najstarszą firmą w Polsce 1919 r. Mówi się, że na zlecenie Marszałka Piłsudskiego, bo trzeba było wyposażyć żołnierzy.

Po powstaniu warszawskim zostało tylko kilku pracowników. Działalność na hurtową skalę zakład rozwinął w latach 70.

Chińska konkurencja nas wykończyła w latach 90.

Po transformacji do kraju zaczęły być sprowadzane sprzęty z zagranicy, przez co firma przekwalifikowała się na  produkcję protez na zamówienie. Początkowo sprowadzali oni większość części z Zachodu, ale postanowili zacząć produkować własne półprodukty.

Najważniejszym elementem stopa protezowa z włókna węglowego.

W stulecie istnienia zakładów jeden z jej klientów brał udział w Biegu Ordona używając wykonanej w nich protezy. Nie mając nogi poniżej kolana zajął on środkowe miejsce w biegu, którego nie ukończyło wielu zdrowych uczestników. Nasz gość dodaje, że jego firma planuje rozwinąć sprzedaż swych półproduktów do Niemiec.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Skąd pochodzą (nie tylko latynoscy) Indianie?

Skąd wzięła się ludność autochtoniczna obydwu Ameryk? Teorii na ten temat jest kilka i często są one bardzo zaskakujące. Co więcej, stanowiska archeologiczne stawiają jeszcze więcej pytań.

Patrząc na skład etniczny, mieszkańców obydwu Ameryk podzielić możemy na dwie grupy: ludność napływową oraz indiańskich autochtonów. Ludność napływowa to przede wszystkim potomkowie białych konkwistadorów i osadników z Europy, czarnoskórych, afrykańskich niewolników oraz w znacznie mniejszym stopniu potomkowie bliskowschodnich i dalekowschodnich imigrantów.

Kim jest jednak ludność tubylcza, znana w języku polskim jako Indianie i jakie są jej korzenie?

Przez dziesiątki lat pokutowała teoria, według której dziesiątki tysięcy lat temu przodkowie dzisiejszych Indian przybyli do obydwu Ameryk z terenów północnej Azji. Ludzie ci pochodzić mieli najprawdopodobniej z Syberii lub Mongolii i poprzez zamarzniętą Cieśninę Beringa przedostać się na tereny Ameryki. Przez tysiąclecia przodkowie współczesnych Indian mieli zasiedlać cały kontynent amerykański z północy na południe i z zachodu na wschód.  Tak przynajmniej przez dziesięciolecia twierdzili archeologowie i antropolodzy zajmujący się tym tematem.

Czy jednak słusznie? Badania archeologiczne z ostatnich lat pokazują, że teoria równomiernego zasiedlenia obydwu Ameryk z jednego tylko źródła mija się z prawdą. Niektóre stanowiska archeologiczne są bowiem znacznie starsze, niż być powinny. Mówi się zatem, że Ameryki skolonizować mogła ludność pochodzenia azjatyckiego, ale która niekoniecznie przybyła tu przez Cieśninę Beringa. Co więcej, pojawiają się również i teorie mówiące o tym, że w czasach prekolumbijskich Amerykę odwiedzać i zasiedlać mogły osoby pochodzenia europejskiego (poza Wikingami), czy afrykańskiego. Teorie te jednak nie potrafią wygrać z badaniami struktur DNA ludności autochtonicznej.

Jak było w rzeczywistości, tego wciąż nie wiemy. Wiemy za to, że wszystkie teorie – łącznie z tymi spiskowymi i fantastycznymi zostaną przedstawione w najbliższym wydaniu República Latina. W rozmowie z samym sobą Zbyszek Dąbrowski opowie o pochodzeniu ludności indiańskiej. Przedstawi również badania archeologiczne, które stawiają pod znakiem zapytania dotychczasowe teorie antropologiczne. Zarówno badania z archeologii oficjalnej, jak i tej „zakazanej”. Powiemy również dlaczego w języku hiszpańskim ludności autochtonicznej obydwu Ameryk nie należy nazywać Indianami.

Na rozmowę o korzeniach ludności amerykańskiej zapraszamy w najbliższą środę, 19-go lutego! Tym razem o 19H00 i tym razem tylko po polsku.

¡República Latina – nie ważne skąd pochodzimy, ważne kim jesteśmy!

Dr Brzeski: Wszystko wyszło na jaw. USA i Niemcy przez dziesięciolecia łamali szyfry 100 krajów

Dziennik „Washington Post” opublikował tekst o wielkiej aferze szpiegowskiej z udziałem USA, Niemiec i Szwajcarii

Rafał Brzeski komentuje ujawnienie przez wielkiej afery szpiegowskiej, w którą przez wiele lat była zamieszana Szwajcaria.

Amerykański dziennik „Washington Post”, niemiecki nadawca ZDF i szwajcarski kanał SRF wspólnie opublikowały historię szwajcarskiej firmy Crypto AG. Przedsiębiorstwo sprzedawało urządzenia szyfrujące na cały świat. Spółka działa od końca wojny do początku XXI wieku. Na początku lat 70. XX wieku została kupiona przez inwestorów, którzy jak się okazało działali na zlecenie amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej – CIA i niemieckiej Federalnej Służby Wywiadu. „Washington Post” określił sprawę mianem „szpiegowskiej afery wszechczasów”. CIA i BND byli udziałowcami Crypto AG.

Przez dziesięciolecia łamano szyfry ponad 100 krajów i dowiadywano się różnych dziwnych informacji.

Sprawa ma swój początek w czasie II wojny światowej. Szwedzki kryptolog pochodzący z Rosji Boris Hagelin, po emigracji do USA zaprzyjaźnił się ze swoim kolegą po fachu, Wiliamem Friedmanem. Założył firmę Krypto, sprzedającą maszyny szyfrujące do Szwajcarii. Dzięki rekomendacji Friedmana, znalazł rynek zbytu również w amerykańskiej armii.

Amerykański kontrwywiad chciał ograniczyć działalność Hagelina i Friedmana. W celu złąmania tego oporu, kryptolodzy zaproponowali amerykańskim służbom, że pomogą im łamać szyfry innych krajów. Maszyny produkowano z defektami ułatwiającymi odczytanie wiadomości.

Sprzęt sprzedawany przez Hagelina cieszył się bardzo dobrą renomą, co ułatwiało jego sprzedaż. Korzystali na tym zarówno Amerykanie, jak i wywiad niemiecki.

Dzięki działalności Crypto AG udało się uwolnić zakładników amerykańskich w Teheranie. Możliwe też było m.in. ujawnienie tajemnic wojska argentyńskiego w czasie wojny o Falklandy.

Już w 1995 r. dziennik „Baltimore Sun” wspominał o dziwnych działaniach Borisa Hagelina.

Rząd szwajcarski przeprowadza wnikliwe śledztwo w tej sprawie. Parlament tego kraju ma wątpliwości, czy dochodzenie toczy się zgodnie z wszystkimi procedurami.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.